Właściwości bez człowieka.

W drodze do rodzinnych grobów na Cmentarzu Powązkowskim mijam liczne groby ich katów. W sensie dosłownym, nie tylko przenośnym.  Tu leży pułkownik UB, który torturował wujka, tu sędzia,  który skazał na śmierć cioteczną siostrę. Zdrajcy leżą obok bohaterów, kaci obok ich ofiar. Są jeszcze odróżnialni, w pamięci rodzin tych ofiar. Ale za kilka lat, gdy odejdą ci, którzy pamięć przechowują,  zdrajcy i kaci zostaną bohaterami. Zajmują przecież na cmentarzu bardzo zaszczytne miejsca. Podobnie jak zaszczytne miejsca zajmowali w życiu społecznym. Choć nigdy nie rozliczyli się przed społeczeństwem, a przede wszystkim przed swymi ofiarami  ze swych  ciężkich przewinień.

 

Oni wszyscy są już po drugiej stronie. Nie podlegają mojemu osądowi. Jak niemiecki snajper, który  zastrzelił w czasie Powstania moją 13 letnią cioteczną siostrę Terenię. Odwiedzając jej grób na Powązkach nie zastanawiam się czy mu wybaczam czy nie i czy wybaczyłaby mu matka Tereni i sama Terenia. Nie muszę o tym myśleć z bardzo prostej przyczyny.  Nie grozi mi, że trafię na jego grób w alei zasłużonych. Nie grozi mi, że w jakimś mieście będzie stał jego pomnik. I niewielka jest szansa, że któryś z morderców lub ideologów zbrodni hitlerowskich będzie traktowany jak bohater i stawiany nam,  za wzór osobowy.

 

Dyskusja na te trudne tematy zaczęła się od Zygmunta Baumana. Pozwoliłam sobie źle ocenić tego człowieka. Zostałam pouczona w kwestii chrześcijańskich standardów (celowo piszę standardów zamiast  zasad)  nakazujących przyznać każdemu prawo do nawrócenia, choćby na łożu śmierci. Muszę zatem dokończyć dopóki Bauman żyje. To samo dotyczy Jaruzelskiego. Za chwilę nam się wymkną i nie tylko będą – jak wszyscy zmarli- pod ochroną lecz bez żenady odsłoni się ich spiżowe pomniki. Nikt nie będzie dochodził co kryje się pod warstwą spiżu.

 

Zarzucono mi, że- jak egzystencjaliści-  mylę osobę z osobowością. Oceniając ( słusznie bądź nie ) osobowość,  bezprawnie przenoszę tę ocenę na osobę, która jest nosicielem tej osobowości.  Podobnie jak garbaty niesie garb, a chory wirusa HIV.

Osobowość w tym ujęciu staje się- zawinioną lub nie-  ziemską przypadłością osoby. Jak tusza, garb czy bielmo na oku. Choć nie musi podobać mi się garb Jana i choć nikt nie może mi zakazać wyeliminowania Jana- za ten garb – z moich planów reprodukcyjnych, czy rezygnacji z zatrudnienia go w mojej firmie  jako rzecznika prasowego ( tego obecnie nie byłabym taka pewna)  jestem w pełni świadoma że Jan nie sprowadza się do jego garbu.  Podobnie jak Jan nie sprowadza się do wąsów Jana, wątroby Jana, do jego tarczycy czy  przyrodzenia Jana.

Przede wszystkim Jan ma prawo w każdej chwili wyprzeć się swoich wąsów. Po prostu je zgolić. Trochę trudniej wyprzeć się garbu.  Jak się okazuje najłatwiej jednak wyprzeć się swoich czynów i poglądów.  

Można zdefiniować osobę jako rodzaj sztancy, matrycy. Odlew pasuje do niej lub nie, ale w każdej chwili można go poprawić, uzupełnić. Jak nie na tym-  to na tamtym świecie. Krytykowanie Jana,  czyli konkretnego odlewu, nie ma wobec doskonałości matrycy  najmniejszego sensu.

Mogę się zgodzić na taką definicję osoby ( wszak definicja to umowa) , ale nie zgadzam się na traktowanie jej jako intelektualnego  kaftana bezpieczeństwa, który ma odebrać mi prawo oceniania Jana . Tu i teraz . Na ziemi.

Jeżeli tak – nie będę oceniać osoby Jana  lecz  Jana jako konkretnego  człowieka. Wszak osoba nie równa się człowiekowi.

Nie ma to nic wspólnego z jakkolwiek rozumianą tęsknotą do ziemskiej sprawiedliwości. Chętnie się zgodzę, że ostateczne rozliczenie  następuje na tamtym świecie.  Nie oznacza to jednak, że godzę się -patrząc na wszystko subspecie aeternitatis -nie odróżniać dobra od zła.

 

Jan ma wiele możliwości odcięcia się od przeszłości i odpowiedzialności za swoje czyny.   „Byłem komunistą a teraz jestem antykomunistą”,  „ wszyscy byliśmy ofiarami” „wszyscy ten system współtworzyliśmy” – te wielokrotnie powtarzane przez Jana  argumenty są tak banalne, że nie ma sensu z nimi polemizować.

 Jeżeli oddzielimy Jana od jego czynów tym łatwiej oddzielić go od tego co tam sobie kiedyś  gadał czy pisał.  Niezależnie od tego co gadał i  pisał nie wolno podobno  identyfikować Jana na przykład z nazizmem czy marksizmem, bo Jan to jedno, jego czyny to drugie a poglądy to trzecie. Jana nie wolno oceniać za to co robił i mówił bo osoba Jana, jest całkiem różna od jego czynów i jego poglądów i jak każda osoba przeznaczona jest ku świętości. Jak się okazuje nie chodzi tu o świętość w niebie czy „poprawianie osobowości w czyśćcu tak aby stała się godna miana osoby” lecz świętość czy wielkość konkretnego człowieka, na ziemi,  tu i teraz, subito.

 

Potomkowie komunistycznych ideologów i komunistycznych morderców nigdy nie poczuwali się do odpowiedzialności za ich czyny, choć korzystali z ich przywilejów.

Rychło zaczęli domagać się szacunku do swych przodków. Najpierw w procesach cywilnych – potem w karnych.

 Następnym krokiem jest penalizacja  wszelkiej krytyki głoszonych przez tych przodków zbrodniczych  idei.

 

 Nic nas nie nauczyło doświadczenie. Tolerancja dla homoseksualistów zaowocowała prawnym zakazem krytykowania nie tylko konkretnych osób lecz  zjawiska homoseksualizmu. Nie wolno również nazywać po imieniu aborcji. Przekonał się o tym na własnej skórze pewien duchowny.

 

Czyli wbrew temu co chcą widzieć filozofowie  zakaz oceny przenosi się z osób na osobowości, z osobowości na konkretnych ludzi, a z ludzi na czyny i idee.

 

Jeszcze łatwiej niż czynów przychodzi Janowi wyprzeć się swojej pisaniny. Jakie znaczenie ma po latach nawoływanie do skazania bpa Kaczmarka?  

 Na ile czyjaś pisanina ma  w ogóle wpływ na dzieje ludzkości . Czy gdyby nie Fryderyk Nietzschenie powstałby hitleryzm? Czy gdyby nie Karol Marks- Pol Pot nie wcieliłby w życie swoich zbrodniczych rojeń?  Czy filozoficzne rozważania, etyczne systemy, polityczne projekty  mają w ogóle jakiekolwiek znaczenie?

Nie można krytykować Jana za to co kiedyś mówił czy pisał bo była to (przecież wszyscy to wiemy) tylko „mowa trawa, do chińskiego ludu przez zamknięty lufcik”.

Nie wolno nam oceniać jego osoby lecz tylko osobowość czyli przelotne i zmienne właściwości.

Wolno nam zatem oceniać tylko właściwości –  bez człowieka. Za chwilę zabronią nam nawet tego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O autorze: izabela brodacka falzmann