za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12545&Itemid=46
Z książki: “Zatrute źródło – masoneria”
[ks. Tadeusz Kiersztyn gorący orędownik intronizacji Jezusa Chrystusa Króla Polski zginął pod kolami TIR-a 22 sierpnia 2012 roku]
Przypominam… Książeczkę można kupić http://www.intronizacja.pl ; TRZEBA, bo dobra i aktualna. md
Praca zbiorowa pod redakcją ks. Tadeusza Kiersztyna
Kraków 2010 © ks. Tadeusz Kiersztyn, 2010
Wydanie drugie, poprawione. Non profit.
Wydawca: ks. T. Kiersztyn – udziela prawa do niekomercyjnego rozpowszechniania niniejszego opracowania.
Poprzednie części:
http://marucha.wordpress.com/2012/05/19/zatrute-zrodlo-masoneria/
http://marucha.wordpress.com/2012/05/20/zatrute-zrodlo-masoneria-2
http://marucha.wordpress.com/2012/05/21/zatrute-zrodlo-masoneria-3
http://marucha.wordpress.com/2012/05/22/zatrute-zrodlo-masoneria-4
Masoneria a Kościół: OD KONFRONTACJI DO PRZYJAŹNI
Zanim przeczytasz te dwa ostatnie, najsmutniejsze rozdziały, abyś nie stracił wiary i miłości do Kościoła, chcemy Ci uświadomić, Drogi katoliku, podstawową prawdę wiary. Kościół w 99, 999 % to Bóg, działający w nim w Trzech Osobach Trójcy Świętej. My, jako Lud Boży, w skład którego wchodzą jego pasterze, to znikoma domieszka do zasług i cierpień Jezusa, naszego Króla. Dlatego Kościół jest i pozostanie święty i niezwyciężony pomimo zdrady wielu jego dzieci. W Kościele czci się nie ludzi, a tym bardziej nie wzniosłe budowle (kościoły), ale Tego, który Cię stworzył, zbawił, i który czeka na Ciebie z wyciągniętymi ramionami.
Przepaść między Kościołem katolickim a żydomasonerią ujawniła się w warstwie ideowej już w pierwszej połowie XVIII w. Od tej pory żydomasoneria i podległe jej organizacje w niszczeniu Kościoła i narodów chrześcijańskich stosowały najbardziej brutalną i bestialską przemoc. Jednakże te okrutne metody walki okazały się w sumie mało skuteczne.
W drugiej połowie XX wieku żydomasoneria, jak to już ukazaliśmy, zmieniła swą taktykę i rozpoczęła akcję zbliżenia się do swych dawnych przeciwników. Niestety, nie wyrzekła się ani swej kabalistycznej wiary, ani swych celów, lecz wręcz przeciwnie, przenikając do środowiska Kościoła katolickiego, usiłowała przeciągnąć na swoją stronę tak jego pasterzy, jak i wiernych. Katolicy, przechodząc na pozycje masońskie, nie występowali jednak z Kościoła i nie okazywali mu swej wrogości, ale szerząc liberalne poglądy na uczelniach, w seminariach oraz działając w polityce i w mass mediach, stopniowo zatruwali „źródło wody żywej”.
Katolicyzm liberalny jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż komunizm; jest on w rzeczy samej „piątą kolumną” żydomasonerii w samym łonie Kościoła. Już w drugiej połowie XIX w. Pius IX twierdził, iż znacznie łatwiej jest wykryć i pokonać jawnego nieprzyjaciela niż zamaskowanego masona, jakim w rzeczywistości jest katolik liberalny. W Liście Apostolskim z 6 marca 1873 roku skierowanym do koła św. Ambrożego w Mediolanie papież wyjaśnia, dlaczego tak bardzo trzeba mieć się na baczności przed katolikami-demokratami, przesiąkniętymi modernistycznymi poglądami: Ci ludzie są bardziej niebezpieczni i bardziej zgubni niż zdeklarowani wrogowie, gdyż niepostrzeżenie i z niezwykłą konsekwencją postępują w swoich zamiarach. W rzeczywistości, trzymając się na granicy potępionych błędów, zachowują zewnętrzne pozory nieskazitelnej doktryny, a tym samym zjednują sobie nieroztropnych zwolenników pojednania (z masonerią) i zwodzą uczciwych ludzi, którzy, gdyby nie to, niezawodnie sprzeciwiliby się jawnym błędom.
Święty papież Pius X (1835-1914) potępił katolików-liberałów, demokratów chrześcijańskich, modernistów, uznając ich za najbardziej niebezpieczną klikę (…) usiłującą przywieść Kościół do ich sposobu myślenia. Poprzez przebiegłość i zakłamanie tego perfidnego liberalnego katolicyzmu, który z trudem utrzymując się na granicy potępionego błędu, usiłuje zachowywać pozory systemu przestrzegającego najczystszej doktryny (…). Ksiądz ma za zadanie wykryć ich przewrotne knowania. Liberalni katolicy są wilkami odzianymi w owcze skóry. Będą was nazywali papistami, klerykałami, nieprzejednanymi wstecznikami; miejcie to sobie za honor! (Obecnie liberałowie traktują katolików walczących w obronie wiary jako sektę lub oskarżają o działania poza Kościołem – miejcie to sobie za honor!). Następnie w encyklice Pascendi, ogłoszonej 8 września 1907 r. papież donosi, iż wrogowie dotarli do samego serca Kościoła, a wrogowie ci tym większym napawają strachem im bardziej się ukrywają. (…) Mówimy tu o znacznej liczbie księży (…). Oni to od środka knują zniszczenie Kościoła. Niebezpieczeństwo tkwi dziś niejako w samym łonie, w samych żyłach Kościoła (…), oni (moderniści) nie ugodzili w gałązki, lecz w sam korzeń, to znaczy w Wiarę. (Obecnie te słowa dotyczą nie tylko księży, ale i biskupów).
Porozumienie między żydomasonami i katolikami-liberałami umożliwiło wprowadzenie „konia trojańskiego” do Kościoła Chrystusowego. Pierwsze przejawy tych nowych dążeń sięgają 1920 roku Jezuita niemiecki P. Gruber miał wówczas styczność z wysokimi dygnitarzami masonerii. W ten sposób rozpoczęta została, ze strony katolickiej, potajemna kampania zbliżania. We Francji to samo dzieło „pojednania” przedsięwziął ojciec Berteloot, także jezuita. Działania zmierzające do zbliżenia masonerii i Kościoła katolickiego za pontyfikatu Piusa XII pozostawały jednak nadal w stanie ukrytym. Co prawda ogień wyraźnie wzniecał się pod popiołem, jednakże moderniści zdawali sobie sprawę z tego, że ich wysiłki nie mają szans powodzenia, dopóki żyje Pius XII.
Wraz z wyborem Jana XXIII nastąpiła jak gdyby eksplozja wzajemnych relacji. Wyraźnie odnosiło się wrażenie, iż chodzi o międzynarodową, metodycznie dowodzoną kampanię. W okresie poprzedzającym Sobór Watykański II (1962-1965), a zwłaszcza w czasie jego obrad, masoneria wciągnęła w swe szeregi najważniejszych biskupów i kardynałów pracujących w Watykanie. Wynika to z listy zawierającej 124 nazwiska masonów-purpuratów, a ogłoszonej wkrótce po Soborze Watykańskim II w prasie włoskiej na podstawie Masonie Register of Italy (Rejestr Masonów Włoskich). Rejestr ten nie był kwestionowany przez osoby wymienione na jego listach. Z nich wynika, że większość dygnitarzy Kościoła katolickiego wstąpiła do masonerii w latach 1956-1960, a więc w przededniu Soboru Watykańskiego II. Stąd pewna część ojców soborowych to masoni, działający niewątpliwie na soborze według konkretnych wskazówek lóż, do których przynależeli.
Oto tylko niektóre nazwiska spośród 124 wymienionych na liście: Ablondi Alberto, bp Livorno; Abrech Pio, bp, członek Świetej Kongregacji Biskupów; Bea Augustyn, kard., Sekretarz Stanu za Jana XXIII i Pawła VI; Baggio Sebastiano, kard., Prefekt Świętej Kongregacji Biskupów; Baldassarri S., bp Rawenny; Biffi F., Rektor Uniwersytetu Papieskiego; Bonicelli G., bp Albano; Bovone A., abp Świętego Offi- cium; Bugnini A., abp, reformator liturgii; Casaroli A., kard., v-ce dziekan kolegium kardynalskiego; Dadagio L., abp Lero; D’Antonio E., abp Trivento; Del Monte A., bp Novary; llari A., opat; Lienart A., kard.; Mensa A., abp Vercelli; Pappalardo S., kard., abp Palermo; Pellegri- no M., kard., abp Turynu; Poletti U., kard.; Schierano M., bp Włoskich Sił Zbrojnych; Sensi M., bp Sardi; Suenes L., kard.; Villot J., kard.; Zanini L., nuncjusz itd.
Wielki Mistrz Najwyższej Rady Lóż Masońskich w Meksyku, Carlos Vazquez Rangel, w wywiadzie prasowym zamieszczonym w czasopiśmie „Procesjo” oświadczył, że w Watykanie pracują aż trzy loże masońskie rytu szkockiego, co potwierdziło katolickie czasopismo „The Athanasian”, numer z 1 czerwca 1993 roku. Nadto przypomnijmy, że podana powyżej lista masonów w Watykanie odnosi się do okresu, w którym jeszcze obowiązywał poprzedni Kodeks Prawa Kanonicznego, kategorycznie zabraniający przynależności do masonerii wszystkim katolikom pod karą ekskomuniki.
W czasie obrad Soboru Watykańskiego II masoneria miała zatem możliwości wpływania na redakcję dokumentów soborowych, a także na reformę liturgii. Podczas soboru papież Jan XXIII bardzo serdecznie dialogował z anglikańskim Prymasem Geoffrey F. Fisherem, chociaż tenże był wybitnym masonem, a znaczna część duchowieństwa anglikańskiego przynależała i nadal przynależy do masonerii. Wyjątkowo serdeczna przyjaźń łączyła również papieża Jana XXIII z wybitnym masonem najwyższego stopnia, baronem Marsaudon, co niewątpliwie przyczyniło się do zbliżenia i współpracy Kościoła z masonerią.
Według ks. jezuity Michela Riquet’a po Soborze Watykaoskim II nastąpiła nowa era stosunków między Kościołem i masonerią, którą nazwał „przejściem od wyklęcia do dialogu”. Wielki Mistrz Masonerii Dupuy potwierdził, że Sobór Watykaski II otworzył w sposób znaczący Kościół na świat. Wyjawił, iż odbył spotkanie sprawozdawcze, więcej niż serdeczne z Janem XXIII, i że Jan XXIII i Sobór Watykański II nadali niesłychany impuls do pracy nad poprawą i znacznym ociepleniem stosunków między Kościołem a masonerią. W latach 60. i 70. ten krąg „dialogujących” rozszerzył się i umożliwiał masonerii coraz większe przenikanie jej idei i osób do struktur katolickiego Kościoła.
Najbardziej spektakularny rezultat infiltracji „piątej kolumny” wnętrza Kościoła, miał miejsce 16 lipca 1974 r. Chodziło o skromny dokument, opublikowany przez kard. Jana Króla, arcybiskupa Filadelfii i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Ameryki Północnej. Zawierał on m.in. takie punkty: 4. Zakaz przynależności do masonerii zostaje ograniczony do samych członków duchowieństwa i instytutów świeckich; 5. z tego wynika, że ekskomunika już więcej nie jest zalecana. Pociągnęło to za sobą groźne następstwa.
Wkrótce Konferencja Episkopatu Brazylii 12 marca 1975 r. oświadczyła:
Wydaje się, iż można udzielić kredytu zaufania tym, którzy od dawna należeli do masonerii, a obecnie zaczęli spontanicznie ubiegać się o dopuszczenie do sakramentów.
Jeszcze tego samego roku kard. Brandao Vilela przyjął zaproszenie odprawienia Mszy Bożonarodzeniowej dla loży Liberdade z San Salvador de Bahia, a w tym samym miesiącu przyjął wysokie odznaczenie masońskie. Podobnie postąpił w 1976 r. kardynał Paulo Evaristo Arns, arcybiskup Rio de Janeiro. Natomiast Konferencja Episkopatu w Santo Domingo w swej nocie z dnia 29 stycznia 1976 r. skierowanej do duchowieństwa stwierdziła, że nie istnieje żadna sprzeczność, gdy ktoś jest katolikiem praktykującym (…) i jednocześnie członkiem stowarzyszenia masońskiego bądź innego tego rodzaju…
W 1969 r. kard. Johann Willebrand, Przewodniczący Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan, podczas audiencji udzielonej członkom masońskiej organizacji Zakonu de Molaya, wyraził wdzięczność i zadowolenie, iż członkostwo w Zakonie łączy katolików, protestantów i żydów we współpracy dla dobra ludzkości.
Choć nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku w kanonie 1374 stwierdza: Każdy kto jest członkiem stowarzyszenia spiskującego przeciw Kościołowi, słusznie podlega karze, to należy zaznaczyć, że powyższy tekst znacznie różni się od kanonu 2335 Kodeksu z 1917 r. W nowym surowość kary została wyraźnie złagodzona, wraz ze zniesieniem ekskomuniki, która wcześniej była nakładana ipso facto na każdego, ktokolwiek zapisywał się do masońskiej sekty. Ponadto słowo „masoneria” nie zostało nawet wspomniane! Wszystko to dowodzi, iż potępienia z lat 80. były czysto słowne i że żadne potępienie de facto nie miało miejsca. W rezultacie niemal wszyscy biskupi, którzy w latach 60. i 70. byli zaangażowani w dialog z masonerią, zostali w latach 80. nominowani na kardynałów, a ci z kolei, którzy już wtedy byli kardynałami, dalej nimi pozostali, sprawując bez przeszkód swoje funkcje; nie podlegając żadnym postępowaniom obciążającym!
Taktyka Szatana i jego sojuszników zawsze polegała na mieszaniu fałszu z prawdą, kąkolu z ziarnem; dokładnie tak samo postępuje żydomasoneria, która obecnie przeniknęła aż do szczytów Kościoła i działa w nim w charakterze „piątej kolumny”. Wiemy też, że jeśli ona zostaje odkryta, masoneria pobudza „trzecią siłę”, która pod pozorem łagodzenia, miłości, pokoju i przebaczenia stara się nie dopuścić do jej usunięcia.
Przymykanie oczu na fakt infiltracji żydomasońskiej Kościoła z pewnością nie jest rzeczą rozsądną, gdyż Kościół nie broniony, jest Kościołem zdradzonym, a takim wydaje się być Kościół posoborowy. Dlatego Paweł VI mówił o samozagładzie Kościoła i o szatańskim dymie wnikającym do wnętrza Kościoła Bożego. Mając na uwadze rzeczywistość, w jakiej przyszło nam żyć, musimy dbać o to, aby nie ulec zwiedzeniu, by nie pomylić pola walki i sztandaru, aby czasem, będąc przekonani, że walczymy pod sztandarem Chrystusa, nie okazało się, że w rzeczywistości walczymy z Bogiem w szeregach Lucyfera.
KĄKOL RODZI JESZCZE WIĘCEJ KĄKOLU
W czterdzieści lat po Soborze Watykańskim II katolicy coraz jaśniej zdają sobie sprawę, że Kościół – Łódź Piotrowa wpłynęła na obce morza, burzliwe i ciemne, nad którymi nie wznosi się słońce wiary. Proces infiltracji masońskiej Kościoła na przestrzeni minionych lat stale się pogłębia, zarówno w sferze obyczajów, jak też intelektualnej i duchowej. Wystarczy porównać dzisiejsze postępowanie katolików, ich przyzwolenie na każde zło moralne, na ordynarne słownictwo, na brak szacunku dla sakramentów świętych, dla krzyża i innych treści religijnych, z tym, które charakteryzowało ich postępowanie jeszcze w latach 70. i 80., a zobaczymy ogromną różnicę. Ostateczne zwycięstwo żydomasonerii nad naszą wiarą i nad nami, niesione dziś nie na bagnetach, ale „obiektywem i piórem”, zdaje się być bliskie. Tej sytuacji tragizmu dodaje fakt, że wielu pasterzy Kościoła zamiast bronić owiec, razem z przywódcami z żydomasonerii gnają je na pastwiska Asmodeusza.
Zdrada Jezusa Króla i Jego Kościoła szerzy się pośród najwyższej hierarchii. Ks. Gabriel Amorth, egzorcysta Watykanu i diecezji rzymskiej, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, w kwietniu 2010 r. podał do publicznej wiadomości, że w Stolicy Świętej działa sekta satanistów, do której należą księża, biskupi oraz kardynałowie. We wrześniu tego samego roku dodał, że Watykan od dawna jest infiltrowany przez satanizm, czego przejawem są kardynałowie, którzy nie wierzą w Jezusa i biskupi, którzy są powiązani z Demonem. W szeregach hierarchii Kościoła katolickiego znalazło się podstępem wielu żydomasonów, którzy są opętani szatańską ideologią gnostyckoka-kabalistyczną, charakteryzującą się nie tyle niewiarą w złego ducha, co przypisującą mu ontologiczne dobro i boskość. Działają oni nie tylko w Watykanie, ale we wszystkich episkopatach, a im dalej od Rzymu, tym sytuacja może bardziej się pogarszać. Dotyczy to także Polski, a ponieważ jest to temat wstydliwy, na ogół się o nim milczy.
Dlatego chcemy wyrazić wdzięczność ks. prof. Czesławowi Bartnikowi, który w sposób szczery i lakoniczny stwierdza:
Niektórzy biskupi i niektóre instytucje katolickie korzystają na potęgę z pieniędzy masońskich. Większość stanowisk i godności kościelnych dla duchownych jest za pieniądze: z góry albo z dołu. Najwyższe z nich są niemal zarezerwowane tylko dla związanych z Narodem wybranym.
Znane są też Polakom nazwiska tych purpuratów-rabinów, którzy szerzą destrukcję wśród wierzących, a zwłaszcza z ogromną przewrotnością zwalczają działania podejmowane głównie przez świeckich na rzecz uznania Pana Jezusa Królem Polski. Tym biskupom wtórują różne „autorytety moralne” ustanowione już za czasów masona A. Struga oraz liczni duchowni, mający nieraz wielki wpływ na kształtowanie świadomości, zwłaszcza ludzi młodych.
Ograniczymy się tylko do wskazania przykładu ks. prof. Mieczysława Malińskiego, wieloletniego opiekuna młodzieży akademickiej, bo postać ta jest egzemplarną ilustracją obecności „konia trojańskiego” w Kościele w Polsce. Pomijając już fakt, że ks. Maliński został ogłoszony tajnym współpracownikiem bezpieki, chcemy odnieść się do jego stwierdzeń gnostyckich i kabalistycznych, zawartych w książce „Mój alfabet”, wydanej dzięki dotacji celowej Ministra Kultury w 2004 r. Wyłuszcza on w niej gnostycką naukę o Jezusie:
To nie znaczy, że Jezus ma wszystkie przymioty Boga-Absolutu. Wtedy byłby jakimś monstrum, nie człowiekiem. A więc Jezus nie jest wszechmocny, ani wszechwiedzący, ani wszechobecny. Nie jest absolutnym pięknem, miłosierdziem najwyższym, najwspanialszym, mądrością najgłębszą, dobrem nieskończonym, wolnością wszechogarniającą. Owszem, On uczestniczy w tych doskonałościach Boga, ale na miarę człowieczą. Jest najwspanialszym człowiekiem świata, jest uczestnikiem pełnym Bożej natury.
Jezus przyszedł na świat, jak to sam powiedział:, Aby świadectwo dać prawdzie. Nie ma tu mowy o odkupywaniu nas od grzechu przez Jego mękę i śmierć jako zapłacie sprawiedliwości Boga za nasze grzechy. To myślenie jest odwołaniem się do Starego Testamentu (…). Pan Bóg nie potrzebuje ofiary męki i śmierci Jezusa, aby nam grzechy nasze przebaczyć. On potrafi nam je wybaczyć, bo jest nieskończenie miłosierny, kocha nas jako swoje dzieci, niezależnie jakie byłyby nasze grzechy. A nieco dalej głosi kabalistyczną, tajną naukę o szatanie: A co z szatanami? Przecież tak jak ludzie są stworzeni przez Boga. Jest więc w nich Boża iskra, iskra wolnej woli, mądrości i dobra. Oni nie są bezwzględną negacją. Gdyby Bóg chciał, w każdej chwili przestaliby istnieć, a jednak podtrzymuje ich w istnieniu. (…) To oczywiście nie będzie tak, że przyjdzie jakiś moment i nagle potępieni ludzie i szatani znajdą się w niebie. To proces, który już teraz się w nich dokonuje. Są to prawdziwe rekolekcje piekielne. I myślę, że już są tacy nawróceni szatani, którzy przeszli przez swoisty piekielny czyściec i są zbawieni.
Są tu wyłożone demoniczne zasady nowej religii New Age, w której nie ma potrzeby uzyskiwania przebaczenia na drodze sakramentalnej spowiedzi i w ogóle przyjmowania jakichkolwiek sakramentów, bo jeśli Jezus jest tylko człowiekiem, to Jego sakramenty są zabobonną praktyką. Według zasad tej nowej religii – promowanej przez ks. Malińskiego – wszyscy zasługują na zbawienie, niezależnie od swego postępowania, a w sefirotycznym niebie, tak jak teraz na ziemi, w jednej wspólnocie będą katolicy, czarnoksiężnicy, masoni i oczywiście szatani!
Tragiczną rzeczą jest, wobec tych i podobnych herezji, milczenie naszych pasterzy, którzy z obowiązku powinni czuwać, aby przeciwnik nie zatruł „źródła wody żywej”. Ponieważ milczą, zło nieposkromione staje się złem dozwolonym i bezkarnie głoszonym na uczelniach katolickich i w seminariach. Żydomasoneria, aby osiągnąć swój ostateczny cel, stara się zniszczyć społeczność chrześcijańską przez intelektualne i moralne psucie młodzieży, poczynając od najmłodszych dzieci. Z jednej strony wpaja się im gnostycko-kabalistyczne przekonania (tajną wiedzę) zawartą w bajkach, grach, powieściach, filmach i w całej „owsiakowej” pop-kulturze, z drugiej strony poprzez systematyczne psucie obyczajów i uczenie niemoralności, chce się ich spętać i zniewolonych przyprowadzić do tronu Baphometa.
Żydomasonerii szczególnie zależy na rozwinięciu swej działalności i psuciu poglądów w seminariach, bo jest świadoma, iż pewnego dnia młodzi seminarzyści zostaną księżmi, biskupami, kardynałami, będą kierować i zarządzać Kościołem. Doszło już nawet do tego, że w niektórych seminariach – jak stwierdza ks. prof. Czesław Bartnik – klerykom wolno czytać z czasopism tylko „Gazetę Wyborczą”. Cóż, pokrewieństwo poglądów i krwi niektórych biskupów z jej naczelnym jest oczywiste.
Co mają zrobić owce przywykłe do słuchania swych pasterzy i podążania za nimi, kiedy przyszły takie czasy, że pośród pasterzy pojawiły się wilki? Należy podążać za głosem Chrystusa i za tymi biskupami i kapłanami, którzy pragną Jego Królestwa i Jego Chwały. Dlatego bacznie śledźmy poczynania naszych pasterzy, a szczególnie dążenie ich do zaprowadzenia panowania Pana Jezusa na polskiej ziemi, a znajdziemy odpowiedź. Trucizna z „zatrutego źródła” zmieszana została z „Wodą Żywą”, płynie w żyłach Kościoła i nie ma ludzkiego sposobu, aby temu zapobiec. Jest jednak ratunek w samym Bogu i On sam daje pouczenie, jak możemy zwyciężyć apokaliptyczną bestię. Wystarczy uznać Pana Jezusa Królem Polski, a On zgładzi ją tchnieniem ust swoich i swym przyjściem wniwecz obróci całe jej zwycięstwo (por. 2Tes 2,8). Amen!
Ks. Tadeusz Kiersztyn
BIBLIOGRAFIA:
1) Baer Randall N., W matni NewAge, Wydawnictwo Henna, 1996.
2) ks. Bartnik Czesław Stanisław, Dni anioła siódmego, Wydawnictwo Polwen, 2003.
3) Bradley Michael, Tajne stowarzyszenia, Wydawnictwo Elipsa, Warszawa 2005.
4) Encyklopedia białych plam, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c., Radom 2002.
5) ks. bp Dillon Jerzy F., Masoneria zdemaskowana, Wydawnictwo Ostoja, 2001.
6) Epiphanius, Ukryta strona dziejów. Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, 2008.
7) Fisher Paul A., Szatan jest ich bogiem. Enc. papieskie i wolnomularstwo, Wydawnictwo Wers, 1995.
8) Giertych Jędrzej, Tragizm losów Polski, DW „Ostoja”, Krzeszowice 2006.
9) Kah Gary H., Globalna okupacja, cop. 1991 Huntington House Publishers.
10) Krajski Stanisław, Masoneria Polska 1993, Wydawnictwo Św. Tomasza z Akwinu, 1993.
11) Kucharczyk Grzegorz, Czerwone karty Kościoła, Wydawnictwo. AA s.c.
12) de Lassus Arnaud, Masoneria, Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, 2008.
13) Still William T., Nowy porządek świata, Wydawnictwo Wers, 1995.
14) Pająk Henryk, Bestie końca czasu, Wydawnictwo Retro, Lublin 2001.
15) Pająk Henryk, Rosja we krwi i nafcie 1905-2005, Wydawnictwo Retro, Lublin 2007.
16) Pająk Henryk, Kościół do katakumb, Polska do kasacji. Wydawnictwo Retro, Lublin 2009.
17) Poradowski Michał, Kościół od wewnątrz zagrożony. Wydawnictwo Nortom, 2001.
18) Sawicki Witold, Organizacje tajne w walce z Kościołem, Wydawnictwo Wers, Poznań 2000.
19) o. Suchecki Zbigniew, Kościół a masoneria, Wydawnictwo Salwator, 2008.
20) Zwoliński Andrzej, Leksykon współczesnych zagrożeń duchowych.
Hym…interesuje mnie co znaczy tu ”zbiorowa”.
Przy ks. Kiersztynie kręcił się niejaki Wróbel, były policjant ze znajomościami w WSI i wojsku. Na kongresie KNP lansował fałszywą prorokinię Marię z Irlandii.
Ponadto w żródłach jest H. Pająk, były agent którego książki zawierają mnóstwo błędów i fałszywych interpretacji. Ks. Kiersztyn moim zdaniem wpadł w pułapkę jakiejś agentury i pogubił się. Nie jest to praca w całości wiarygodna bo bardzo jednostronna, a te informacje dawno znamy, bo krążą po sieci.
Uważam też, że do maruchy nie powinno się linkować na portalu katolików- tam podważa się świętość siostry Faustyny i prawdziwość jej objawień, jak też Koronkę do Bożego Miłosierdzia, promuje się lefebrystów, a o KK mówi się wiele kłamstw.
Z Legionu robi się jakiś ściek dla propagandy AntyKościoła.
Jak to jest wiarygodne, możemy zobaczyć na stronach, które dowodzą, że Jan XXII był na tej liście masonów i był czynnym masonem.
http://www.opusdeialert.com/roncaliamason.htm
A tu tłumaczenie strony;
http://translate.google.com/translate?hl=pl&sl=en&u=http://www.opusdeialert.com/roncaliamason.htm&prev=/search%3Fq%3DMasonic%2BRegister%2Bof%2BItaly
By strona wydawała się wiarygodna, ma nazwę w googlach- Angelo Roncalli Was A Freemason – Opus Dei Alert
Jest to więc również uderzenie w Opus Dei.
No nareszcie stwierdzenie wprost.
Przykro, bo Asadowa zaboli. Ale tak jest. I zróbmy coś z tym.
Panie Jacku.
Jakże Pan jest monotematyczny. Tu jest Legion. Jak ktoś chce czytać Dakowskiego to sobie może tam chodzić.
Napisz Pan coś od siebie. Przecież Pan potrafi.
Jeśli coś miałoby zaboleć, to najwyżej to, jak mnie nie doceniasz.
Co powinno mnie bardziej zaboleć: czy to, że z Legionu robi się się ściek dla propagandy AntyKościoła, czy że ktoś tu nazywa rzeczy po imieniu?
Ale nie robi się, choć niewiele brakuje – sam widzę jakie idzie bombardowanie.
Ten tekst, choć jego oryginalność jest z powodu śmierci autora trudna do zweryfikowania, porusza jednak realny problem.
Pozostaje nam zrobić z niego najlepszy użytek i odpowiedzieć tutaj na pytanie, co my – owieczki KK możemy z fantem zrobić?
tylko to, że Jan XIII został obwołany świętym ma świadczyć o nieprawdziwości tego tekstu ?
“Ks. Kiersztyn moim zdaniem wpadł w pułapkę jakiejś agentury i pogubił się”…w jaką pułapkę wpadł, to sam wyjaśnia to tutaj…”nieoceniona” rola kard Dziwisza… :
KAPŁAN przed plutonem egzekucyjnym:
Chciałbym pokrótce przedstawić dramat mego życia poświęconego dziełu Intronizacji Jezusa Króla w naszym Narodzie. Od kilkunastu lat władze duchowne zmuszały mnie, bym zaparł się Jezusa Króla i bym wraz z narodem Izraelskim wybrał Barabasza, tak jak to uczyniły one na fali soborowych przemian.Gdy sztandaru Jezusa Króla Polski mimo wszelkich gróźb, kar i nacisków nie chciałem wypuścić z dłoni, postawiono mnie, tak jak ongiś górników z “Wujka”, przed plutonem “egzekucyjnym”, którym dowodził sam kard. Stanisław Dziwisz, i nie strzelano do mnie z broni palnej, lecz popełniono na mnie mord moralny przy użyciu broni, znanej dobrze siłom ciemności. Zanim opiszę te smutne wydarzenia, by były one zrozumiałe, krótko przedstawię historię mego życia, umieszczając w niej linki do najważniejszych dokumentów.Moja droga życia
Nazywam się Tadeusz Kiersztyn i mam obecnie 62 lata. Do zakonu jezuitów wstąpiłem w sierpniu 1971 roku. Studia z zakresu duchowości ukończyłem w Rzymie w roku 1980. Rok wcześniej zostałem wyświęcony również w Rzymie przez papieża Jana Pawła II. W zakonie jezuitów pełniłem funkcje prefekta kleryków, a potem Krajowego Dyrektora Apostolstwa Modlitwy i redaktora naczelnego “Posłańca Serca Jezusowego”. Jednakże cały czas specjalizowałem się w formacji duchowej świeckich.
Rok 1996 był rokiem przełomowym w moim życiu, gdyż pod wpływem pism Rozalii Celakówny Pan Bóg pozwolił mi przewartościować całą dotychczas zdobytą wiedzę pod kątem Jego królewskiej godności. Dogłębnie zrozumiałem, że to Bóg króluje nad narodami (Ps 47,9) i że On jest jedynym Władcą, Królem królów i Panem panujących (1Tm 6,15). Raduj się ziemio opromieniona tak niezmiernym blaskiem, a oświecona jasnością Króla Wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa (Exultet).
W przeciągu dwóch miesięcy doprowadziłem do otwarcia procesu kanonizacyjnego Rozalii Celakówny, apostołki Jezusa Króla Polski, na terenie Archidiecezji Krakowskiej przez ks. kard. Franciszka Macharskiego, co miało miejsce 5.11.1996 r. Od tej chwili “nasza Rózia” otrzymała tytuł Służebnicy Bożej, a ja poświęciłem cały wolny czas, by z jednej strony wspierać czynności procesowe, a z drugiej strony by głosić Polsce misję Rozalii – wezwanie do ogłoszenia Pana Jezusa Królem Polski przez władze kościelne i państwowe.
W niecały miesiąc po otwarciu procesu S.B. Rozalii Celakówny ofiarowałem Panu Jezusowi w Bazylice Serca Jezusa w Krakowie, wśród dość dramatycznych okoliczności, wotum – złotą koronę. To wydarzenie spowodowało, że ujawniły się ukryte dotąd w zakonie jezuitów i w Kurii krakowskiej siły liberalne, niewiele mające wspólnego z Objawieniem i z religią katolicką, wrogo nastawione do idei panowania Boga w naszym Narodzie. Głównymi wtedy przeciwnikami Jezusa Króla Polski objawili się: prowincjał jezuitów Prowincji Polski Południowej o. Adam Żak oraz metropolita krakowski ks. kard. Franciszek Macharski, co skutkowało tym, że na drodze zakazów i poprzez różnego rodzaju ostracyzmy próbowano zniechęcić mnie do szerzenia posłannictwa Rozalii. Po dwóch latach utarczek, gdy zorientowano się, że wyżej cenię obowiązek wiary niż względy ludzkie, postanowiono mój problem rozwiązać definitywnie. W czerwcu 1998 r. złożono mnie ze stanowiska Krajowego Dyrektora AM oraz z redaktora naczelnego “PSJ”, a w trzy miesiące potem zażądano ode mnie, bym opuścił Polskę na nieokreślony czas.
W tym czasie jezuici opcji liberalnej czynili wszystko, by zdyskredytować posłannictwo Rozalii, a zwłaszcza wszystkie działania związane z Intronizacją Pana Jezusa na Króla Polski. Już w lutym 1998 r. o. prowincjał Adam Żak podczas egzorty wygłoszonej do członków wspólnoty jezuickiej na Przegorzałach w Krakowie stwierdził, że misją Kościoła nie jest szerzenie Królestwa Bożego na ziemi, a tylko działalność charytatywna. Ten nieporównywalnie heretycki pogląd, godzący w samą istotę Ewangelii, uświadomił mi, jak dalece Towarzystwo Jezusowe zatraciło ducha swego charyzmatu, a także jak groźne może to być dla Kościoła. W tym czasie bowiem szeptano między jezuitami, że o. A. Żak wraz z bp. T. Pieronkiem oraz bp. J. Życińskim przygotowywali razem przemówienia papieskie przed kolejną podróżą do Polski Jana Pawła II.
Rozwój wydarzeń, o których należałoby swoją drogą napisać obszerne sprawozdanie, nie pozostawiał złudzeń, że z chwilą mego wyjazdu z Polski zniszczony zostanie proces Rozalii oraz zniszczona zostanie założona przeze mnie Fundacja Serca Jezusa – powód (łac. actor) w procesie kanonizacyjnym S.B. Rozalii Celakówny (dla wyjaśnienia dodam, że powód to “osoba” zajmująca się finansowaniem procesu oraz prowadzeniem Biura Postulacji przez wskazanego przez siebie postulatora kanonicznie zatwierdzonego). Zważywszy na głęboki kryzys wiary w zakonie jezuitów oraz potrzebę wzięcia w obronę Fundacji Serca Jezusa – pełniącej rolę powoda w procesie – i Biura Postulacji S.B. Rozalii Celakówny, moja decyzja brzmiała: Jeśli zakon zmusza mnie do opuszczenia Polski, to wolę opuścić zakon, by zostać w Polsce dla wyżej wymienionych racji. Moją decyzję przedstawiłem w liście do prowincjała z dnia 30 września 1998:
Powiadamiam, że przed Panem Bogiem i własnym sumieniem podjąłem definitywną decyzję opuszczenia Towarzystwa Jezusowego. Wstąpiłem do Towarzystwa Jezusowego z niezłomną wolą służenia w nim Chrystusowi i bronienia Jego Królestwa na ziemi przed atakami szatana, działającego przez ludzi mu uległych (por. ĆD, Medytacja o dwóch sztandarach). Przez prawie 30 lat coraz bardziej przygniatała mnie świadomość, że Towarzystwo Jezusowe zdradziło swe szczytne ideały, demonstrując w obliczu współczesnych zagrożeń przerażającą pasywność lub – w osobach poszczególnych kapłanów – jawnie spiskując przeciwko Chrystusowi i Jego Królestwu.
Rozwój wydarzeń z ostatnich miesięcy, dotyczących mojej osoby i mojej działalności, przekonał mnie o beznadziejności co do dalszych prób zrealizowania mego powołania na drodze, którą obecnie kroczy Towarzystwo Jezusowe. Przy okazji z przykrością muszę stwierdzić, że poziom moralny, jak również poziom świadomości teologicznej Ojca Prowincjała, które ujawniły się zwłaszcza w prowadzonych ze mną rozmowach, były dla mnie w najwyższym stopniu gorszące. Jestem głęboko przekonany, że prowadzi Ojciec Prowincję sobie powierzoną do duchowego samozniszczenia, szkodząc tym samym całemu Kościołowi.
Biorąc to wszystko pod uwagę, dalsze przebywanie w Towarzystwie Jezusowym niesie dla mnie nieuchronną groźbę zmarnowania życia i budzi poważne obawy o zbawienie wieczne. Dlatego też, doświadczając wielkiej udręki duchowej, którą powoduje powyższa świadomość, jak też psychicznej niemożności dalszego wywiązania się ze ślubów zakonnych, złożonych przeze mnie w dobrej wierze w Towarzystwie Jezusowym, ze swej strony w sposób całkowicie wolny i świadomy z dniem dzisiejszym zrywam te więzy, które łączą mnie z Zakonem poprzez śluby, równocześnie komunikując, że rozpoczynam stosowne starania, by zerwanie tych więzów zostało także uznane od strony formalnej przez kompetentną władzę kościelną.
Dom Zakonny, w którym obecnie przebywam, opuszczę w terminie podanym mi przez Ojca w liście z dnia 29 września 1998 r., tj. do dnia 8 października 1998 r.
Zgodnie z zapowiedzią opuściłem zakon w październiku 1998 roku, przenosząc się do Wspólnoty św. Klaudiusza, jednostki prawnie działającej w ramach Fundacji Serca Jezusa. Jednakże oficjalne rozwiązanie więzów z zakonem według prawa mogło nastąpić wyłącznie na drodze dymisji udzielonej mi przez zakon. Po rocznym oczekiwaniu dymisję z zakonu otrzymałem w dniu 25 września 1999 r. Rozpocząłem wtedy starania, by znaleźć przychylnego mi biskupa i tu objawiła się twarda rzeczywistość: zbyt potężnych miałem wrogów, by moje poszukiwania zostały uwieńczone sukcesem.
Chcąc uratować mą godność bezlitośnie szarganą przez dawnych współbraci, ujawniłem powody mego odejścia z Towarzystwa Jezusowego listem otwartym Do Jezuitów. Natomiast, by uratować me kapłaństwo, musiałem uciec się do niezamierzonego zresztą fortelu. W 2000 roku zwróciłem się do ks. kard. Macharskiego z pisemną prośbą o zezwolenie mi na wykonywanie święceń na rzecz Wspólnoty św. Klaudiusza. Ponieważ na mój list nie otrzymałem odpowiedzi od ks. Kardynała, pozwoliło mi to uchwycić się prawa do wykonywania czynności kapłańskich w oparciu o pozwolenie domniemane (zdjęcie 1, zdjęcie 2). Dla wyjaśnienia dodam, że “Kodeks Prawa Kanonicznego” zostawia w tym względzie dość szeroki margines, dzięki któremu mogłem rościć sobie prawo do wykonywania święceń (kan. 269, 693, 701, 1335). Jedynie suspensa (dekret zakazujący wykonywania święceń) udzielona mi w formie deklaratywnej przez kompetentną władzę kościelną mogła pozbawić mnie nabytego w powyższy sposób prawa do wykonywania święceń na rzecz Wspólnoty św. Klaudiusza. Suspensy nigdy nie otrzymałem. Jednakże Kuria krakowska i jezuici z Krakowa robili wszystko, by zmusić mnie do zaprzestania posługi kapłańskiej, co praktycznie pozbawiłoby mnie możliwości szerzenia misji Rozalii.Skazani na unicestwienie
Zaczęło się na początku roku 1999 od haniebnego ataku (zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4/1, zdjęcie 4/2) bpa Kazimierza Nycza na Fundację Serca Jezusa, co zarazem uderzało w proces Rozalii (pamiętajmy, że Fundacja była powodem w procesie) oraz miało na celu pozbawienie mnie jakiegokolwiek oparcia i możliwości działania. Metoda Kurii krakowskiej polegała na tym, by na pierwszym etapie działań w tej sprawie stworzyć pozory własnej bezstronności. Stąd nagle pojawiła się jakaś grupa osób świeckich, na interwencję której Kuria musiała zająć się sprawą Domu Rekolekcyjnego Fundacji.
Wyjaśnienia Fundacji na chwilę ostudziły niszczycielskie zapędy bpa K. Nycza – jak sądzę, będącego jedynie wykonawcą poleceń ks. kard. F. Macharskiego. Jednakże racje wyższe, domagające się zniszczenia Fundacji musiały wziąć górę nad zdrowym rozsądkiem, bo po pięciu miesiącach milczenia bp K. Nycz wydał niezwykle przewrotny komunikat. Z jednej strony rzucał on tyle niejasny, co głęboki oszczerczy cień na Fundację, a z drugiej strony izolował ją od kapłanów i wiernych pod płaszczykiem troski o dobro (a jakże) dzieci.
Drugi etap działań w tej sprawie polegał na tym, by komunikat dotarł do możliwie jak największej ilości ludzi. Opublikowano go w Biuletynie diecezjalnym, a następnie zadbano, by za pośrednictwem głównie ludzi świeckich dotarł on do najdalszych ośrodków i osób utrzymujących od lat łączność z Fundacją. Przypuszczam, że zasadniczy wpływ na te działania Kurii krakowskiej mieli jezuici, gdyż jeszcze w 2006 roku, po upływie 6 lat, o. Tadeusz Chromik rozsyłał nadal komunikat po całej Polsce osobom świeckim. Dla wyjaśnienia dodam, że komunikat “omijał” moją osobę, gdyż wtedy jeszcze formalnie należałem do Towarzystwa Jezusowego i nie było podstaw prawnych do bezpośredniego ataku na mnie, lecz pośrednio, ponieważ zamieszkałem w w/w Domu Fundacji, był przede wszystkim bezlitosnym ciosem we mnie. Przy okazji składam hołd osobom, które wtedy zarządzały Fundacją i prowadziły Dom Rekolekcyjny, bo cierpienie mi zadane z taką samą mocą spadło i na nie.
Oprócz ogromu poniesionych przeze mnie i przez Fundację upokorzeń ten atak nie przyniósł oczekiwanego skutku. Niemniej kampanię oszczerstw i pomówień, zarówno jezuici, jak i Kuria krakowska, kontynuowali w latach następnych. Nie ustawali w zniesławianiu mnie, udzielając fałszywych informacji, że zniszczyłem Apostolstwo Modlitwy, że porzuciłem kapłaństwo, że jestem suspendowany (przodował w tym kolejny jezuicki prowincjał o. Krzysztof Dyrek, rektor Bazyliki Serca Jezusa, o. Kazimierz Trojan, o. Tadeusz Loska i kilku innych jezuitów) lub że zostałem wyrzucony z zakonu i że nie mam prawa wykonywania święceń (przodowała w tym Kuria krakowska). Ponadto powyższe instytucje wbrew prawu i oczywistym faktom zniesławiały nadzorowane przez Fundację Serca Jezusa Biuro Postulacji S.B. Rozalii Celakówny twierdząc, że takowe nie istnieje, a jeśli działa, to nielegalnie. Z tego powodu zabroniono w Posłańcu Serca Jezusowego umieszczać adres Biura Postulacji, a wkrótce potem całkowicie usunięto z niego rubrykę poświęconą Rozalii.
Należałoby postawić pytanie, skąd u powyższych osób brał się ten zapał w niszczeniu Fundacji, Biura Postulacji i mnie? Według mego wieloletniego rozumienia całości wydarzeń odpowiedź jest jedna: to paniczny lęk i bunt wobec misji, która jest złączona z postacią Rozalii Celakówny, wyzwalały u nich tę skrajną determinację, którą można zrozumieć tylko w kontekście działań królestwa ciemności. Chodzi przecież o rzecz zasadniczą – jaki duch przejmie władzę nad światem!
Jak dalece Kuria krakowska podległa ks. kard. Franciszkowi Macharskiemu oraz jak dalece jezuici krakowscy sprzymierzyli się w zniszczeniu misji Rozalii, zmierzającej do poddania Polski pod władzę Jezusa Króla, świadczą takie działania, jak:
· Stanowczy opór ze strony jezuitów i Kurii krakowskiej wobec projektu złożenia wotum – złotej korony – w Bazylice Serca Jezusa w Krakowie;
· Nie dopuszczenie do wystawienia sarkofagu S.B. Rozalii Celakówny w Bazylice Serca Jezusa w Krakowie i do ekshumacji jej doczesnych szczątków z Cmentarza Rakowickiego, mimo poczynionych wszystkich wcześniejszych umów, uzgodnień prawnych i zezwoleń konserwatorskich. Ten akt wrogości powyższych władz wymaga odrębnego opracowania;
· Systematyczne zwalczanie, oczernianie i pomawianie mojej osoby, zwłaszcza przez jezuitów. Jest to o tyle niezwykłe, że co roku paru jezuitów opuszcza zakon lub przebywa poza nim nielegalnie i nigdy się nie zdarzyło, by reszta jezuitów się nimi “interesowała” w ten sposób. Zatem powód tych prześladowczych działań musiał mieć jakieś ukryte tło – jak sądzę, wrogość wobec Jezusa Króla Polski;
· Odmawianie przez 7 lat przez Metropolitę Krakowskiego podpisania gotowych dokumentów i zamknięcia procesu Rozalii na etapie diecezjalnym;
· Bestialskie zniszczenie przez Kurię krakowską w roku 2001 zachowanego w dobrym stanie domu rodzinnego S.B. Rozalii Celakówny, tej najcenniejszej pamiątki – swoistej relikwii po niej – dla Kościoła powszechnego. Podstawowe informacje odnośnie do tej sprawy znajdziesz w dziale proces kanonizacyjny – dom rodzinny Rozalii, a całość czeka na bardziej szczegółowe opracowanie. Dodam tu tylko, że w tamtym czasie wydawało się, że zarówno mój los, jak i los Fundacji i Biura Postulacji jest już przesądzony i że wszyscy znikniemy razem z domem rodzinnym Rozalii po cichu i bez śladu, co ośmielało do podjęcia barbarzyńskiego działania. Stało się jednak inaczej.Między tymi faktami, a faktem otwarcia procesu Rozalii przez ks. kard. Franciszka Macharskiego wydaje się, że zachodzi sprzeczność, bo przecież otwarcie procesu świadczy o czymś innym. Niestety tak wydawać się może jedynie osobom nie znającym okoliczności otwarcia procesu Rozalii. Wyjaśnienie tej pozornej sprzeczności jest proste: od śmierci Rozalii minęło 50 lat, a od starań wyniesienia jej na ołtarze podejmowanych przez ks. Dobrzyckiego ponad 20 lat. Gdy w 1996 roku podjąłem starania o otwarcie procesu, ks. Kardynał miał dość mgliste wyobrażenie o Rozalii, pamiętając tylko, że swe życie poświęciła wenerycznie chorym. Ani on, ani nikt z biskupów decydujących o otwarciu procesu, nie znał jej posłannictwa. Z kolei przy prezentowaniu przyszłej kandydatki na ołtarze Biskupom Polskim wymaga się tylko ukazania heroiczności jej cnót, wiary i życia. Dlatego o misji Rozalii przed otwarciem procesu nikt nie wspomniał. Gdy po otwarciu procesu ujawniła się jej misja, wywołało to ogromny niepokój w Kurii krakowskiej i chęć wycofania się z tej, dla nich błędnej, decyzji.Działalność na rzecz Intronizacji
Od 2003 r. na wielką skalę zacząłem szerzyć w Polsce misję Rozalii – Intronizację Jezusa Króla Polski. Ukazała się moja książka Ostatnia walka o Bogu Królu w dziejach świata i o Jego przeciwniku Lucyferze. Książka zyskała bardzo przychylne opinie ks. prof. Czesława Bartnika oraz abpa Stanisława Wielgusa i cieszy się do dziś powodzeniem. Opracowaliśmy “Siedmiodniowe nabożeństwo intronizacyjne” oraz została wykonana i seryjnie powielana figurka Jezusa Króla Polski. To wszystko sprawiło, że dzieło Intronizacji Jezusa na Króla Polski zaczęło rozwijać się żywiołowo.
Początkowo największym zagrożeniem dla szerzonego przez nas posłannictwa Rozalii było wypaczanie jego istoty przez tzw. Wspólnoty dla Intronizacji Najświętszego Serca. One to w osobach swych liderów: p. Ewy Nosiadek, p. Stanisława Leniartka, o. Henryka Klimaja, o. Jana Mikruta często w sposób naiwny i fanatyczny zastępowały Intronizację Osoby Chrystusa Króla Intronizacją Jego Serca. W ten sposób postać Jezusa Króla przysłaniały Jego Sercem, w efekcie sadowiąc na tronie nie Osobę, a tylko jeden z Jej organów, choć godny największego uwielbienia, to jednak nie wyrażający majestatu, wszechwładzy i osobowej godności Boskiego Króla. By zobrazować dramat tej pomyłki, ucieknę się do obrazu zaślubin: Proszę sobie wyobrazić sytuację, że pan młody pragnie zawrzeć związek małżeński nie z osobą, lecz z sercem swej narzeczonej. Czy byłby możliwy taki związek małżeński? Tak samo niemożliwa jest Intronizacja Serca – postawienie Serca w miejsce Osoby Króla.
W trosce o czystość kultu Jezusa Króla, a także, by nie utożsamiano działalności Biura Postulacji z działaniami osób niekompetentnych, postanowiliśmy zwrócić się w tej kwestii do kard. Franciszka Macharskiego listem z dnia 04.09.2004 r. Ku naszemu zaskoczeniu zdarzyło się, że odpisał na list do niego skierowany:
Jednakże już następna próba porozumienia się w sprawie Intronizacji z księdzem Kardynałem okazała się być nieudana. Poprosiliśmy o udzielenie imprimatur na “Siedmiodniowe nabożeństwo intronizacyjne” i choć opinia cenzora była pozytywna, to jednak imprimatur nie dano argumentując, że książka zawiera nabożeństwo intronizacyjne wg pism Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny w sytuacji, gdy nie został jeszcze zakończony proces beatyfikacyjny. Na tym skończyła się ta lekka odwilż i nastąpiła dalsza twarda walka o uznanie Jezusa Królem Polski.
Rozchodziły się materiały intronizacyjne i sprawa posłannictwa Rozalii stawała się coraz bardziej znana. Lecz równocześnie coraz więcej księży biskupów oraz księży o orientacji liberalnej lub wprost promasońskiej poczęło atakować dzieło Intronizacji Jezusa na Króla Polski. Najskuteczniejszym zaś sposobem jego zwalczania było zajadłe oczernianie mnie i współdziałających ze mną podmiotów. W tej walce z Jezusem Królem nadal przodowali jezuici i Kuria krakowska. Niektórzy jezuici jak na przykład: o. Stanisław Łucarz, o. Ryszard Machnik, o. Marek Wójtowicz pisali artykuły o tym, że Pan Jezus pragnie tylko korony cierniowej, że jest sługą pokornym człowieka i ani myśli nad nim panować. Po Polsce rozesłano misjonarzy, którzy pod kierunkiem o. S. Móla SJ podczas rekolekcji misji parafialnych “wylewali” kubły pomyj na mnie i na prowadzoną przeze mnie działalność intronizacyjną. Inni jezuici, jak na przykład o. Krzysztof Dyrek, o. Tadeusz Chromik, o. Tadeusz Loska, swymi informacjami zasiewali nieufność wobec misji Rozalii i mojej osoby, a poszukujących prawdy lub sensacji odsyłali do Kurii krakowskiej. Ta z kolei potwierdzała wcześniejsze dezinformacje dotyczące mnie i Biura Postulacji.
Ze smutkiem obserwowałem, jak złote ziarno prawdy o królowaniu Jezusa nad naszym Narodem, posiane nieraz w najdalszych częściach Polski, było szybko odnajdywane przez kruki ciemności i niszczone. Ludzie zapalali się do Intronizacji Jezusa na Króla Polski, ale zmrożeni informacjami o “Szczyglicach”, płynącymi z najbardziej autorytatywnych źródeł często zamieniali swój zapał do Intronizacji na żądzę zniszczenia mego imienia i wszystkiego tego, co z nim się łączyło – przede wszystkim moich publikacji o Jezusie Królu Polski. Eskalacja działań zniesławiających mnie była tak wielka, że postanowiłem szukać obrony u Episkopatu Polski. Do prawie wszystkich biskupów wysłałem list z prośbą o pomoc, dołączając do niego dokumenty obrazujące moją sytuację oraz metody niszczenia mnie. Jednakże pasterze byli zbyt zajęci swoimi sprawami, by zawracać sobie głowę tym małym epizodem w życiu Kościoła w Polsce. Owszem z Sekretariatu Episkopatu Polski otrzymałem odpowiedź, w której zawarte są słowa współczucia, ale która do sprawy nic nie wniosła.Objawiona nienawiść do Jezusa Króla Polski
Zmiana na stanowisku metropolity krakowskiego budziła we mnie nadzieję. Nowy Arcybiskup Krakowa, okryty sławą po zmarłym Janie Pawle II, zasiadając na swym tronie w Katedrze wawelskiej może uzna prawa Pana Jezusa do korony Polski? Początki nowych rządów metropolią krakowską były dość obiecujące. Przede wszystkim nastąpiła wymiana urzędników na najważniejszych stanowiskach w Kurii, a ksiądz Kardynał czynił wrażenie człowieka otwartego i życzliwego.
Poczynając od 2005 roku, udawały się do księdza kard. Stanisława Dziwisza delegacje w mojej sprawie i w sprawie zamknięcia procesu. W czasie tych spotkań nigdy nie padły z jego strony nieżyczliwe słowa, lecz tematu też nigdy nie podjął, ograniczając się do grzecznościowych gestów. Odczekawszy nieco aż po ingresie przeminie pierwszy natłok wydarzeń, udałem się 5.11.2005 r. do ks. abpa Stanisława Dziwisza na rozmowę, by przedstawić mu prośbę o kanoniczne uregulowanie mej sytuacji. Prośbę tę przedstawiłem również na piśmie, do którego dołączyłem szereg dokumentów obrazujących moje dotychczasowe starania i źródło dotychczasowych moich trudności. Otrzymałem ustne zapewnienie od ks. abpa S. Dziwisza, że odpowiedź w mej sprawie dostanę na piśmie. Gdy czas oczekiwania na nią przedłużał się, rozpocząłem starania o powtórne z nim spotkanie. Ks. Sekretarz indagowany dwukrotnie przeze mnie w lutym i w kwietniu 2006 roku za każdym razem polecał mi nadal czekać.
Jednakże czas mierzony wydarzeniami intronizacyjnymi biegł o wiele szybciej i nie pozwalał mi na bezczynność. Angażując się w te wydarzenia, coraz bardziej narażałem się środowiskom wrogim Jezusowi Królowi Polski. Na przełomie kwietnia i maja 2006 roku odbyła się “burzliwa” dziewięciodniowa adoracja w Katedrze wawelskiej, uwieńczona Aktem intronizacyjnym Jezusa Króla Polski. Mnożyły się pielgrzymki intronizacyjne i różne akcje promujące Intronizację. Coraz częściej zapraszano mnie do różnych ośrodków w Polsce z prelekcjami na temat Intronizacji Jezusa Króla Polski, w tym dwukrotnie do Warszawy na spotkanie z parlamentarzystami. Podczas tych spotkań przekazywałem Boże wezwanie do uznania Pana Jezusa Królem Polski, co według objawień udzielonych Rozalii ma być warunkiem ocalenia naszego narodowego bytu. Po tych spotkaniach docierały do mnie różne odgłosy, bądź przychylności, bądź wrogości. Zdawałem sobie sprawę, że narastająca w Polsce fala żądań Intronizacji Jezusa na Króla Polski zmusza poszczególne osoby i całe środowiska, nie wyłączając ludzi Kościoła, do opowiedzenia się po którejś ze stron. Niestety z Kurii krakowskiej zaczęła sączyć się w mym kierunku narastająca wrogość. Na domiar złego okazało się, że najbliższy przyjaciel o. A. Żaka, który teraz piastuje w Rzymie jedno z najwyższych stanowisk w Towarzystwie Jezusowym, człowiek najbardziej wpływowy z krakowskich jezuitów, o. Bogusław Steczek, był mocno związany poprzez Rzym z obecnym Metropolitą, co nic dobrego nie wróżyło moim staraniom.
Ponadto kwestia Intronizacji pod koniec roku 2006 osiągnęła w Polsce stan wrzenia, gdy media ujawniły treść projektu poselskiej uchwały o nadanie Panu Jezusowi tytułu: Jezus Król Polski. Siły wrogie tej inicjatywie, odrzucające Jezusa Króla Polski, obecne także pośród hierarchii przystąpiły wprost do furialnego ataku na propagatorów i zwolenników Intronizacji. Zdawałem sobie sprawę, że siłą rzeczy znajdę się w samym centrum zmagań i represji, ale nie przypuszczałem, że okażą się one tak brutalne.
Dotychczas architekci obrony Polski przed Jezusem Królem pośród kościelnej hierarchii starali się ukryć swą postawę przed Narodem albo milcząc, albo udzielając wymijających odpowiedzi. Jednakże zostali zmuszeni do ujawnienia swych przekonań, gdy posłowie projektodawcy uchwały, nadającej Panu Jezusowi tytuł: Jezus Król Polski, zwrócili się z pisemną prośbą do Episkopatu o zajęcie w tej sprawie stanowiska. Ani przyzwolenie, ani zakaz bądź ze względów politycznych, bądź ze względów religijnych, nie wchodziły w grę. Zdecydowano się na trzecią możliwość, będącą klasycznym półśrodkiem: postanowiono zamknąć proces Rozalii na terenie Archidiecezji krakowskiej, jednocześnie zobowiązując posłów do zaniechania działań w sprawie powyższej uchwały. Pozwoliło im to na zachowanie twarzy, a jednocześnie, przynajmniej chwilowo, oddalić widmo uznania Jezusa Królem Polski. Prawdopodobnie w tych rachubach zamkniecie procesu było z dwojga złego mniejszym złem, gdyż w Rzymie dalszy proces Rozalii można zagrzebać na wiele, wiele lat. Tak więc od siedmiu lat zablokowany proces z racji – jak sadzę – politycznych, a nie religijnych ruszył z miejsca, ale bez oznak przychylności ze strony ks. kard. S. Dziwisza, co potwierdziły potem wszystkie okoliczności związane z zamknięciem procesu S.B. Rozalii Celakówny.
Egzekutorzy w akcji
Pierwszą ciemną chmurą zapowiadającą burzę był list Kanclerza Kurii, ks. Piotra Majera, do prof. A. Flagi, napisany w imieniu Kardynała na dwa tygodnie przed zamknięciem procesu. W liście tym ks. Kanclerz “ni w pięć ni w dziewięć” kwestionował moją osobę, stwierdzał że Biuro Postulacji S.B. Rozalii działa w Szczyglicach nielegalnie, a także przypisywał środowiskom patriotyczno-narodowym, upominającym się o wyniesienie Rozalii na ołtarze oraz o Intronizację Jezusa na Króla Polski, motywy polityczne. Te trzy oskarżenia miotane przez Kurię krakowską niczym pociski miały zniszczyć naszą satysfakcję i przyszłe korzyści dla Intronizacji Jezusa Króla, płynące z faktu zamknięcia procesu Rozalii. Oczywiście na list skierowany do Ks. Kardynała (zdjęcie 1, zdjęcie 2/1, zdjęcie 2/2, zdjęcie 3/1, zdjęcie 3/2), będący mimo wszystko próbą wyjaśnienia tych pomówień, pan prof. A. Flaga nie otrzymał odpowiedzi. W miarę jak zbliżał się termin zamknięcia procesu, gęstniała atmosfera sekretu i niepewności, co wydarzy się podczas jego zamknięcia. Wytworzyła się sytuacja bardzo niezręczna, bo z jednej strony Kuria traktowała Fundację i Postulację jak intruzów, a z drugiej strony, by proces był ważnie zamknięty musiała uznać ich umocowanie kanoniczne w procesie.
Nadszedł 17 kwietnia 2007 r., dzień zamknięcia procesu. Ponieważ sesja końcowa procesu została utajniona, na “salę obrad” przybyły osoby mające z urzędu obowiązek lub prawo do wzięcia udziału w jej przebiegu. Dlatego dla przedstawicieli Fundacji Serca Jezusa oraz Biura Postulacji zaskoczeniem było, że oprócz Członków Trybunału, na sesję przybyło kilku zaproszonych jezuitów. Spotkały się zatem połączone siły Kurii krakowskiej z jezuitami, by przeprowadzić zamknięcie procesu S.B. Rozalii Celakówny. Gdy wszystkim urzędowym formalnościom stało się zadość i gdy akta zamykające proces zostały opatrzone podpisami i pieczęciami, szybko wyjaśniła się tajemnicza obecność jezuitów. To właśnie im ksiądz Kardynał zlecił troskę o dalsze prowadzenie procesu Rozalii oraz dbałość – jak to sam nazwał – o czystość jej posłannictwa! Przy okazji chciałbym zapoznać Państwa z bardzo ciekawym dokumentem z 1996 roku świadczącym o zadziwiającej metamorfozie podejścia jezuitów do sprawy procesu Rozalii.
Osoby reprezentujące Fundację i Biuro Postulacji wyszły z sesji końcowej procesu Rozalii pokonane, z poczuciem wielkiej krzywdy. Jednakże oścień nienawiści nie przeciw nim był wymierzony. W dwa dni potem “pluton egzekucyjny” został uzbrojony w niepodpisaną Informację na temat działalności ks. Tadeusza Kiersztyna i jakby pazernemu złu tego było mało, w drugiej części Informacji zamieszczono (jedyną zresztą) oficjalną wiadomość o zamknięciu procesu Rozalii. Postąpiono tak w tym celu, by błoto, którym mnie obrzucano, skapywało na Rózię, na jej proces i misję – zaprawdę diabelski pomysł, by zniechęcić ludzi do ogłoszenia Pana Jezusa Królem Polski:
Treść tej informacji, bez uprzedniej rozmowy ze mną, bez powiadomienia mnie o niej i bez możliwości ustosunkowania się do stawianych mi zarzutów, jest przemyślaną próbą dokonania moralnego mordu na mojej osobie przez kurialny “pluton egzekucyjny”.
Powyższą informację Kuria krakowska udostępniła bezzwłocznie zorganizowanej przez p. Annę Krzyk grupie osób świeckich, by mogły ją upowszechnić z odpowiednim komentarzem we wszystkich środowiskach, z którymi do tej pory współpracowałem lub które mnie znały i ceniły. Od tych osób droga okrężną dowiedziałem się o rozsyłanej po Polsce informacji i o wyjątkowo perfidnym załączniku, który z ofiary czyni winowajcę, a z oprawcy dobrodzieja. Posłużono się zatem tą samą metodą, którą Kuria wcześniej przetestowała w zwalczaniu Fundacji, udoskonalając ją o tyle, że pod Informacją nie było już podpisu, by ewentualna odpowiedzialność za nią spadła na wielu, a zatem na nikogo!
Oto treść załącznika do Informacji przekazywanego głównie drogą elektroniczną: Gdyby ten tekst pisał sam diabeł, to mógłby być z niego dumny, gdyż nie zawiera on ani jednego prawdziwego stwierdzenia, oprócz informacji o możliwości zakupu zdjęć.
Znajomy ksiądz mnie ostrzegał, że według Marii Valtorty w czasach ostatecznych na dziesięć osób siedem będzie Judaszami. Ponieważ trzon tej grupy utworzonej przez p. Annę Krzyk stanowią osoby, które przez dłuższy okres czasu podawały się za moich przyjaciół, w pewnym momencie przejętych przez jezuitów, potwierdza się moje przypuszczenie, że Ostatnia walka już nastała.
Uderzenie to jakoś przeżyłem. Nie pozostało mi zatem nic innego, jak odnieść się do informacji oficjalnym listem napisanym w dniu 3 maja 2007 r. (zdjęcie 1, zdjęcie 2):
Na powyższy list odpowiedzi nie otrzymałem. W naszych czasach powstał zwyczaj, że do terrorysty faktycznego, czy urojonego strzela się bez uprzedzenia, a z postrzelonym się nie rozmawia, lecz szuka się sposobności, aby go dobić. Ponieważ w walce ze mną komando świeckie okazało się za mało skuteczne i za mało przebiegłe, znów padł rozkaz użycia w walce ze mną “broni” cięższego kalibru. Informację na temat mojej rzekomej działalności wydrukowało w nr 22/2007 Źródło – tygodnik rodzin katolickich, szczycący się tym, że broni życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Niezwłocznie do akcji przystąpili także jezuici, propagując po Mszach św. w Bazylice Serca Jezusa i na czuwaniach nocnych Informację. “Zadbali” także o czystość misji Rozalii, głosząc wiernym konieczność przeprowadzenia Intronizacji Serca Jezusa zamiast Intronizacji Jezusa Króla.
Jak tu się bronić, gdy wilki zewsząd atakują? Napisałem list z prośbą o pomoc do wszystkich Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów Polskich, dołączając Informację i moją na nią odpowiedź. Odpisali mi tylko trzej hierarchowie (zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3).
Napisałem także w sprawie wydrukowanego w Źródle paszkwilu list na ręce Redaktora naczelnego dr inż. Adama Kisiela – czekam na odpowiedź.
Z pomocą przyszły mi organizacje narodowo-patriotyczne od dawna walczące o uznanie Pana Jezusa Królem Polski. Organizacje te wysłały piękny list do Kongregacji w Rzymie (zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3) oraz wykazały moje zasługi w liście skierowanym do kard. S. Dziwisza (zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3), później wydrukowanym w Źródle nr 20/2007. ponadto z pomocą modlitewną przyszło mi wiele osób i organizacji z Polski i z zagranicy. Wszystkim tym organizacjom i osobom serdecznie dziękuję za podtrzymanie w mych rękach sztandaru Jezusa Króla Polski. Natomiast do Jego przeciwników apeluję w imię Boga: Opamiętajcie się!
ks. Tadeusz Kiersztyn
Szczyglice, dnia 9 czerwca 2007 r.
Asadowie. Nie chciałem zrobić Ci przykrości.
Domyślam się tylko, jak wielką przykrość może Ci sprawiać oglądanie tych wszystkich kłótni i ataków.
Ale oczywiście. To jest do przejścia. Do załatwienia.
pozdrawiam
Trybeusie. Znam ten tekst od lat-znam wszystkie teksty ze strony ks. Kiersztyna. Rozmawiałam też z różnymi kapłanami na jego temat, mam dość rozległą wiedzę, dlatego, by łatwowiernie nie iść za jednym tekstem, wszystko sprawdzam, przesłuchuję wszystkie strony.
Zna to też spora liczba Legionistów, bo było wiele razy linkowane przy okazji Celakównej i Intronizacji, którą przewałkowaliśmy na wszystkie strony.
O. Pio tak by nie powiedział.
Ks. Kiersztyn ma tam wiele racji, ale sam pomyśl, co jest ważniejsze, jedność Kościoła czy Intronizacja NATYCHMIAST? Czy Jezus chce by intronizowali go ludzie skłóceni i nieprzygotowani? Czy to ten moment, który wybrał Bóg? Czy my musimy wszystko robić na siłę i po trupach?
Tak, bo na liście, która jest podstawą dowodzenie w tym tekście stoi, że Jan XXIII był masonem. Kościół nie wyświęcił by masona, bo Kościół ma najlepszy wywiad na świecie jak chodzi o procesy beatyfikacyjne.
Może nie ze wszystkim nadąża, bo namnożyło się wrogów i heretyków, ponadto jest wiele roboty przy misyjnej, więc ma pełne ręce roboty, ale młyny Kościoła mielą i nie ma nic zakrytego co by nie wyszło we właściwym czasie.
Bóg by nie dopuścił do pomyłki w tym temacie, co pokazuje historia Kościoła- żadna kanonizacja nie była błędna choć Kościół przechodził nie takie kryzysy i rany.
Jak przyjrzeć się tym oszczerczym tekstom, każdy po czasie okazuje się kłamliwy, jeśli nie w całości, to w części.
Kiedyś miała Pani zdolność rozeznawania duchów, ale zdaje się już dawno tę zdolność utraciła. Może przyczyną jest wynoszenie na piedestał stworzenia (człowieka), a nie Boga? Nie wiem.
Pewnie Kościół by nie wyświęcił, ale ci watykaniści o których wspominał o. Amorth, mający realną władzę, dlaczego nie? A jeżeli papież dał zgodę, bo tak naprawdę nie rządzi on tylko kurialiści rzymscy (patrz rezygnacja Benedykta XVI). Jeżeli Franciszek poświęcił to dla innych wyższych celów, tak jak nasz Jan Paweł II, który go beatyfikował?
W moje diecezji uczeń abp. Życińskiego, który przyszedł na jego miejsce, zarządził kontrolę ksiąg intencji(nie wiem czy we wszystkich parafiach, pewnie nie, bo i świadomość jest różna), czy były i ile zamawianych Mszy Św. o Intronizację. Nie dawno wściekł się na proboszcza, który nie usunął małej figurki Chrystusa Króla, na jego wcześniejsze polecenie, stojącej tam od lat.Już wiadomo dziś, że ma odejść w czerwcu ten proboszcz. Tak postępują słudzy Chrystusa na ziemi?
Pod rezygnację Benedykta podkłada się zbyt wiele przyczyn.
Nie ma wyższych celów. Papieże takich rzeczy nie robią. JPII wymiatał, tyle że po cichu, Benedykt wymiatał głośniej, Franciszek wymiata grzeszników i idiotów z pełną otwartością. Po to zamieszkał u św. Marty by być z boku i przyglądać się.
Zamiast tu gadać, trzeba tam iść , najlepiej ze świadkiem i zaprotestować, pytać, wyjaśniać, gnębić.
Ja tak poszłam, i po rozmowie moje racje zbladły.
Rządzi czym?
Władza Papieża to wydawanie encyklik, głoszenie homilii. Owszem, przez aprobowanie nominacji biskupich Watykan ma wpływ na “kadry” Kościoła.
Czy ta władza jest nadużywana? Myślę, że zdarzają się błędy, ale nie widzę podstaw do jakichś ogólnych oskarżeń.
No i ten tytuł wiele mówi o światopoglądzie i intencjach.
Cały Kościół przyjaźni się z masonerią, a podtrzymanie ekskomuniki masonerii przez kolejnych papieży to nic nie jest warte.
Ks. Kiersztyn bardziej uległ jakimś informatorom niż Watykan- widać to też po tym, że nie sprawdził iż Roncalli jest na liście. Zaufał komuś.
Jeśli jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle ?
W Polsce trwa od 2 lat Krucjata Różańcowa za Ojczyznę w intencji wierności Polski Chrystusowi i o wypełnienie przez Polaków Ślubów Jasnogórskich Narodu.
Na 140 biskupów przyłączyło się do Krucjaty czternastu.
A pozostali ? Nie mogą zmówić za Polskę 10 “zdrowasiek” dziennie, skoro taki komuch i belzebub jak ja mogę ?
A może w dupie mają Polskę która ich karmi (i to dobrze karmi, sądząc po spasionych kałdunach). Może to nie Polacy ?
A może traktują wiarę katolicką “z przymrużeniem oka” , byle tylko “owieczki” dawały kasę ?
Co miało znaczyć wpuszczenie sekciarza – satanisty z koncertem do archikatedry warszawskiej i pokaz gołych dup nazwany “pokazem mody” do muzyki z satanistycznego filmu zboka Polańskiego, w kościele archidiecezji warszawskiej.
Jeśli to nie są demonstracje masonerii , to co to jest ?
Nie rozumiem, co im przeszkadza społeczne panowanie Chrystusa Króla w Polsce, skoro Matka Boża jest Królową Polski i dlaczego niszczą ludzi z tego powodu ?
Niech mi ktoś odpowie na te pytania.
Ale proszę o konkrety a nie o “akty strzeliste” do “arcypasterzy”.
Oni modlą się za cały świat trzy razy dziennie na brewiarzu, modlą się na mszach i w różnych innych formach- już Kościół o to zadbał. Skąd wiesz jak oni się modlą? To owce mają się więcej modlić, bo większość modli się sporadycznie lub w ogóle.
Tę bezczelność wśród ludu zaprowadzili lefebryści- inni księża są be, bo nie modlą się jak oni i nie plują na papieża i Sobór.
Jest żle bo niektórzy chcą w Kościele demokracji i bardzo głośno krzyczą- sęk w tym, że te wszystkie strony są pomiędzy sobą skłócone, bo to demokraci, drą więc Kościół we wszystkie strony.
Przeciwieństwem demokracji w Kościele nie jest tradycjonalizm, ale posłuszeństwo papieżowi.
Bo może nie przyszedł na to czas?
Papież powiedział że wolno? gdzie?
Kościół wydał jakiś dokument że wolno? Wskazuj żródła, jeśli jesteś poważny.
http://fratresinunum.com/2012/08/24/missa-dia-do-macom/
Ptaszniku, ten materiał jest po portugalsku, ale google tłumacz tłumaczy, że biskup diecezjalny przeprosił za udział ojca Geraldo Magela Silva w tej imprezie.
Czy przykład tej pomyłki proboszcza w Permambuco w Brazylii jest zatem właściwą podstawą do tak daleko idących uogólnień?
Czy autor artykułu podał listę ważnych kontaktów kościelnych, aby protestować w tej sprawie?
Wiesz coś więcej w tej sprawie?
Wiem w tej sprawie tyle co Ty.
W Kościele od czasu SWII dzieją się różne dziwne rzeczy, jakieś Dni Judaizmu i temu podobne antykatolickie hucpy.
Nie dziwne rzeczy, tylko trzeba wszystko gruntownie badać, nie bezmyślnie słuchać maruchy i podobnych idiotów.
Kościół zmierza do jednej owczarni i jednego pasterza, a gdzie drwa rąbią, tam jest mnóstwo pomyłek. Kościół wchodzi w nową erę, -ryzykownego wyjścia w świat. Ma nie podejmować ryzyka? Masoni i homosie odpadną w końcu, nie martw się.
O bardzo przepraszam.
Pan Marucha nie jest żadnym idiotą , a powierzone sobie zadanie wykonuje rzetelnie i z oddaniem od ponad 20 lat.
Racja. Jest parszywym Judaszem.