Słowo Boże na dziś – 30 kwietnia 2015 r. – czwartek – św. Piusa V, papieża

Myśl dnia

Bardzo ważne dla Jezusa było to, aby ludzie żyli w wolności,

która daje “skrzydła” do “uniesienia się” w swoich codziennych zamysłach i zamiarach życiowych…

Mariusz Han SJ

*****

Lepiej śmiać się z życia niż narzekać.

Seneka

*****
Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni.
Andrzej Sapkowski
********

 

CZWARTEK IV TYGODNIA WIELKANOCNEGO

 

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 13,13-25)

 

Paweł naucza w Antiochii Pizydyjskiej

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Odpłynąwszy z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich.
Oni zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli: „Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu”.
Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił:
„Słuchajcie, Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Mniej więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na pustyni. I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan oddał im ziemię ich w dziedzictwo, mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela.
Później poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna Kiszą z pokolenia Beniamina. Gdy zaś jego odrzucił, powołał na ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach: «Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę».
Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach»”.

Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 89,2-3.21-22.25 i 27)

 

Refren: Na wieki będę sławił łaski Pana.

 

Na wieki będę śpiewał o łasce Pana, *
moimi ustami będę głosił Twą wierność przez wszystkie pokolenia.
Albowiem powiedziałeś: „Na wieki ugruntowana jest łaska”, *
utrwaliłeś swą wierność w niebiosach.

„Znalazłem Dawida, mojego sługę, *
namaściłem go moim świętym olejem,
by ręka moja zawsze przy nim była *
i umacniało go moje ramię.

Z nim moja wierność i łaska, *
a w moim imieniu jego moc wywyższona.
On będzie wołał do Mnie: «Ty jesteś moim Ojcem, *
moim Bogiem, opoką mego zbawienia»”.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 3,15)

 

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego,
aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

EWANGELIA (J 13,16-20)

 

Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje

 

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.
Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.

 

Oto słowo Pańskie.

 

 

KOMENTARZ

 

 

Naśladować Zbawiciela

 

Duchowy testament, który Jezus pozostawił swoim uczniom, streszcza się w scenie umycia nóg. Oto Syn Boży, oczekiwany przez pokolenia Mesjasz i Odkupiciel ludzkości, w geście pokornego sługi umywa swoim uczniom nogi. Jednocześnie poleca im, aby czynili to samo. Po ludzku patrząc, nie jest łatwo służyć innym ludziom. Jest w nas tendencja do postaw egoistycznych. Tylko oparcie na Jezusie i poważne potraktowanie przykazania miłości uzdalnia nas do gestów podobnych do tych, które uczynił Zbawiciel wobec swoich uczniów.

 

Panie, Ty umyłeś swoim uczniom nogi i poleciłeś im, aby czynili to samo innym. Uczyń mnie zdolnym do służenia w pokorze moim siostrom i braciom.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2015-4-30
******

Na dobranoc i dzień dobry – J 13, 16-20

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. John G Meadows / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-NoDerivs 2.0 Generic / CC BY-NC-ND 2.0)

Sługa większy od Pana…

 

Miłość i pokora Syna Bożego
Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować. Nie mówię o was wszystkich.

 

Ja wiem, których wybrałem; lecz /potrzeba/, aby się wypełniło Pismo: Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę. Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.

 

Opowiadanie pt. “O mysim sercu”
Stara indyjska bajka opowiada, jak to pewna mysz żyła w ciągłym stresie, bo bała się panicznie kota. Jakaś dobra wróżka ulitowała się nad nią i przemieniła ją w kota. Ale teraz miała lęk przed psem. Więc wróżka przemieniła ją w psa. Wówczas jednak trzęsła się przed panterą. Na to wróżka dała jej postać pantery. Teraz znów jako pantera musiała uciekać przed myśliwym.

 

I w tym miejscu skończyła się litość i cierpliwość dobrej wróżki: odczarowała ją z powrotem do punktu wyjściowego. Rzekła przy tym: – Nic ja ci tu z moimi sztuczkami nie mogę pomóc, bo masz serce mysie, którego nie da się odmienić.

 

Refleksja
Nasze życie nie powinno być nieustannym lękiem przed wszystkim, co napotykamy na naszej drodze. Nie żyjemy bowiem, ale drżymy przed każdą podejmowaną przez nas decyzją. Nie ma wtedy spontaniczności i radości, ale jest smutek i niepokój, które jeśli towarzyszy nam przez całe życie, to życie takie przestaje mieć jakikolwiek sens…

 

Jezus nadawał sens ludziom, którzy byli przybici, poniżeni przez chorobę czy też wszelkie okoliczności życiowe. Ale dawał też nadzieję tym, którzy popadali w marazm i zniechęcenie. W ten sposób odzyskiwali oni ducha, który jeśli był mały, nie dawał animuszu i mocy do życia. Bardzo ważne dla Jezusa było to, aby ludzie żyli w wolności, która daje “skrzydła” do “uniesienia się” w swoich codziennych zamysłach i zamiarach życiowych…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego nie warto lękać się życia?
2. Co zabiera nam spontaniczność i radość życia?
3. Dlaczego życie w wolności jest tak ważne?

 

I tak na koniec…
Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni (Andrzej Sapkowski)

*****

#Ewangelia: Jezus toruje drogę

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.

 

Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem.

 

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Kiedy Jezus mówi, że sługa nie jest większy od swego pana, ani wysłannik od tego, który go posłał, ma na myśli, że nie powinniśmy oczekiwać, że będzie nam w życiu lżej niż Jemu, i że nie musimy starać się kochać tak jak On. Jezus przyszedł na świat między innymi po to, by przetrzeć nam szlak. Ale szlak ten nie jest usłany różami, a właściwie może jest, tyle że nie samymi jej płatkami, lecz także kolcami. Nie powinno więc być dla nas zaskoczeniem, że spotyka nas to samo co Jezusa. Każdy z nas musi przejść coś podobnego do tego, co przeszedł Jezus, tyle że w wydaniu specjalnie przygotowanym pod nas.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2413,ewangelia-jezus-toruje-droge.html
*******
Sobór Watykański II
Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”, §8

„Wysłannik nie jest większy od tego, który go posłał”

A jak Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, aby udzielać ludziom owoców zbawienia. Jezus Chrystus, “mając naturę Bożą, … wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,6) i ze względu na nas “stał się ubogim, bogatym będąc” (2 Kor 8,9), tak samo i Kościół, choć dla pełnienia swego posłannictwa potrzebuje ludzkich zasobów, nie dla szukania ziemskiej chwały powstał, lecz dla szerzenia pokory i wyrzeczenia również swoim przykładem… Chrystus posłany został przez Ojca, “aby głosić ewangelię ubogim… aby uzdrawiać skruszonych w sercu” (Łk 4,18), “aby szukać i zbawiać, co było zginęło” (Łk 19,10), podobnie i Kościół darzy miłością wszystkich dotkniętych słabością ludzką, co więcej, w ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego Zbawiciela, im stara się ulżyć w niedoli i w nich usiłuje służyć Chrystusowi…

Kościół “wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce” (św. Augustyn), zwiastując krzyż i śmierć Pana (), aż przybędzie (por. 1 Kor 11,26). Mocą zaś Pana zmartwychwstałego krzepi się, aby utrapienie i trudności swe, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne, przezwyciężać cierpliwością i miłością, a tajemnicę Jego, choć pod osłoną, wiernie przecież w świecie objawiać, póki się ona na koniec w pełnym świetle nie ujawni.

*****

*****

Według tego

Według tego

Jeśli chcę być w życiu szczęśliwa (błogosławiona), mam w swoim postępowaniu kierować się prostą zasadą: „Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał.”

Jezus mówi to zaraz po tym, jak umył uczniom nogi, tj. nie zwracając w ogóle uwagi na to, kim jest w ich oczach, wykonał wobec nich gest osoby najmniej poważanej w społeczeństwie.

A ja mam postępować tak jak On, jeśli jestem Jego uczennicą, Jego służebnicą. Nie kierować się tym, czy kogoś lubię, czy nie; tym, czy coś zyskam swoją postawą, czy nie; tym, czy coś wypada, czy nie; tym, co ludzie powiedzą, itp. itd.

Mam postępować tak, jak On: zdrajców nazywać przyjaciółmi; z szacunkiem odnosić się do osób pogardzanych i odpychanych przez innych; nie gromadzić sobie skarbów i bogactw, ale wszystko oddawać innym; milczeć, gdy mnie osądzają i opluwają; przebaczać i prosić o przebaczenia dla tych, którzy mnie krzywdzą, itd. itp.

Ale też nieustannie pragnąć spotkania z Ojcem i nawet kosztem swojego wypoczynku znajdować czas na modlitwę;  radować się z tymi, którzy przeżywają swoje święto; przyjmować zaproszenie od tych, którzy chcą się ze mną spotkać i pozwolić się ugościć; radować się czyjąś hojnością i odpowiadać na nawet najmniejszy okruch serca; nie osądzać. I we wszystkim szukać woli Ojca, by ją jak najlepiej wypełnić.

Przyjdź, Duchu Święty, i daj mi łaskę pokory i uniżenia!

Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska

http://liturgia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2015-04-30

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

30 KWIETNIA

******

Święty Pius V Święty Pius V, papież

Antonio Ghislieri (znany także jako Aleksandrinus) urodził się 17 stycznia 1504 r. w Bosco Marengo, w Piemoncie (Włochy). Drogowskazem jego całego życia była najdoskonalsza pobożność chrześcijańska. Rodziców nie było stać na kształcenie syna. Dlatego Antonio zajmował się wypasem owiec. W wieku 14 lat dzięki pomocy jednego z sąsiadów dostał się na studia do konwentu dominikanów. Mając zaledwie piętnaście lat, w 1520 r., przywdział habit dominikański. Otrzymał zakonne imię Michał. W 1521 r. złożył śluby. W zakonie stał się wzorem doskonałości religijnej. Studia teologiczne odbywał kolejno w Bolonii i w Genui. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1528 roku, gdy miał 24 lata. Po uzyskaniu tytułu lektora teologii wykładał w klasztorach w Vigevano, w Soncino i w Alba. Praca ta zajęła mu szesnaście lat; prócz tego pełnił w zakonie inne ważne funkcje. Wielokrotnie wybierano go na przeora, ponieważ wyróżniał się szlachetnymi obyczajami i prowadził surowe życie.
Dla zażegnania szerzących się herezji papież Paweł III w roku 1542 wyznaczył w każdej diecezji inkwizytorów rzymskich. Ojciec Michał musiał wyróżniać się niezwykłą gorliwością, skoro został wyznaczony na wikariusza inkwizytora papieskiego na Padwę. Niedługo potem został mianowany inkwizytorem Pawii, a w roku 1546 – na diecezję Como i Bergamo. Wreszcie na propozycję kardynała Piotra Carafy papież mianował o. Michała inkwizytorem na okręg rzymski (1551). W roku 1555 na tron papieski wstąpił kard. Piotr Carafa pod imieniem Pawła IV. Jako zwolennik generalnych reform w Kościele w roku 1556 zaprosił o. Michała do Rzymu dla przeprowadzenia reform w kurii rzymskiej. W tymże roku Paweł IV mianował o. Michała biskupem Nepi i Sutri. W roku zaś 1557 wyniósł go do godności kardynała. Wreszcie w roku 1558 powierzył mu urząd naczelnego inkwizytora na cały Kościół powszechny.
Pomimo tylu tak zaszczytnych godności kardynał Michał Ghislieri wyróżniał się nadal niezwykłą prostotą i stylem życia. Po pewnym czasie jednak naraził się papieżowi. Paweł IV był bowiem zwolennikiem rządów twardych i na punkcie prawowierności był nieubłagany. Polecił inkwizytorom, by wobec podejrzanych o sprzyjanie nowinkom byli bezwzględni. Nie można się temu dziwić, gdyż głoszone błędy znajdowały wielu zwolenników także wśród hierarchii kościelnej. Kardynał Ghislieri był natomiast zwolennikiem taktyki przekonywania, upominania i jak najłagodniejszych kar. Dzięki temu uwolnił od podejrzenia o herezję kardynała Morone i uwolnił z więzienia arcybiskupa Toledo, Bartłomieja Carranza, podejrzanego również o sprzyjanie herezji. Na wiadomość o tym surowy papież wypominał kard. Ghislieri, że przez swą zbytnią łagodność rozzuchwala błędnowierców. Doszło do tego, że wyrzucał mu wprost, że jest niegodnym kardynalskiej purpury, groził mu nawet uwięzieniem w Zamku Anioła (1559).
Następca Pawła IV, Pius IV zwolnił kard. Ghislieri z urzędu naczelnego inkwizytora i przeniósł go z Rzymu na biskupstwo Mondovi w Piemoncie (1560). Okazało się, że także do jego diecezji dotarły “nowinki” heretyckie. Gorliwy biskup starał się wszelkimi sposobami pozyskać odpadłych od Kościoła. Unikał przy tym środków represyjnych.
9 grudnia 1565 roku zmarł papież Pius IV. Kardynałowie, na wniosek św. Karola Boromeusza, 7 stycznia 1566 roku wybrali jego następcą kardynała Ghislieri. Nowy papież przybrał sobie imię Piusa V. Koronacja odbyła się 17 stycznia, w sam dzień urodzin papieża. Miał on wtedy 62 lata.
Pius V od razu przystąpił do wprowadzania w życie uchwał zakończonego 3 lata wcześniej Soboru Trydenckiego. Zwracał baczną uwagę, by do urzędów kościelnych dopuszczać tylko najgodniejszych. Odrzucał stanowczo względy rodzinne, dyplomatyczne czy też polityczne. Przeprowadził do końca reformę w kurii rzymskiej: w Datarii, Sygnaturze, w Kamerze i w Kancelarii Papieskiej. Zaprowadził także ład w poszczególnych kongregacjach rzymskich i wprowadził kongregacje nowe, jak na przykład kongregację interpretacji uchwał Soboru Trydenckiego i kongregację indeksu. Wprowadził zakaz opuszczania na dłuższy czas przez biskupów diecezji i parafii przez proboszczów. Nakazał biskupom odbywanie regularnych wizytacji parafii. Dla podniesienia studiów i poziomu moralnego kleru państwa watykańskiego nakazał, by klerycy odbywali studia w Kolegium Rzymskim, które zostało powierzone jezuitom. Nalegał niemniej stanowczo, by każda diecezja miała seminarium dla swoich kleryków. Wyznaczył wizytatorów apostolskich, którzy mieli dopilnować, aby uchwały Soboru były przeprowadzone we wszystkich krajach. Jednym z pierwszych posunięć nowego papieża było uzupełnienie kolegium kardynalskiego o ludzi prawych i całkowicie oddanych sprawie Kościoła.
W swoich wysiłkach dla przeprowadzenia reformy nie pominął papież także zakonów. Kiedy humiliaci nie chcieli poddać się zarządzeniom papieskim, zostali zniesieni dekretem w 1571 roku.
Dla pozyskania prawosławnych Greków Pius V wyniósł do godności doktorów Kościoła czterech przedstawicieli Kościoła wschodniego: św. Bazylego, św. Grzegorza z Nazjanu, św. Grzegorza z Nyssy i św. Jana Złotoustego. Wprowadził też ich imiona do liturgii łacińskiej na wzór czterech wielkich doktorów w Kościele zachodnim, którymi byli: św. Ambroży, św. Hieronim, św. Augustyn i św. Grzegorz I Wielki. Do grona doktorów, czyli nauczycieli Kościoła, dołączył w 1567 r. także swojego współbrata zakonnego, św. Tomasza z Akwinu (z tytułem Doktora Anielskiego) i zarządził wydanie drukiem jego dzieł, a także wprowadził je do programów seminaryjnych.
Katechezie katolickiej przysłużył się przez zainicjowanie i ogłoszenie Katechizmu Rzymskiego (1566), który miał być dla proboszczów podstawą do wykładu wiary. Zasługą Piusa V była także reforma brewiarza (1568) i mszału (1570). Dla ujednolicenia liturgii łacińskiej papież zniósł zbyt daleko idące na tym polu przywileje liturgii partykularnych kościołów czy też zakonów. Inkwizytorom nakazał stosować wielką roztropność i umiar. Wystąpił stanowczo przeciwko inkwizycji hiszpańskiej, która nie miała nic wspólnego z obroną wiary, a służyła wyłącznie celom politycznym króla Filipa II.
Tak wszechstronnie zaplanowana i konsekwentnie przeprowadzona reforma Kościoła zaczęła bardzo szybko wydawać błogosławione owoce religijnego odrodzenia.

Święty Pius V Papież starał się zaprowadzić ład także w państwie kościelnym. Raz w miesiącu osobiście przyjmował zażalenia na wyroki sądów i urzędników papieskich i rozstrzygał je na korzyść poszkodowanych. Dwa razy w tygodniu przyjmował skargi ubogich. W owym czasie rozwinął się bardzo w państwie kościelnym bandytyzm. Pius V ścigał przestępców z całą surowością, aż zaprowadził wreszcie upragniony spokój. Wystawił wiele szkół, szpitali i przytułków. Uzdrowił administrację w państwie kościelnym i rozkładał sprawiedliwie podatki. Cenił bardzo modlitwę różańcową i propagował ją wśród duchowieństwa i ludu. W 1569 r. specjalnym dokumentem nadał różańcowi formę, która przetrwała aż do naszych czasów.
Za jego pontyfikatu książę Juan de Austria, nieślubny syn cesarza Karola V, wystąpił przeciwko Turkom podczas jednej z najkrwawszych bitew morskich pod Lepanto. Zjednoczona flota chrześcijańska odniosła 7 października 1571 roku druzgocące zwycięstwo. Z 250 galer tureckich 60 zostało zatopionych lub dostało się do niewoli. Z armii tureckiej, liczącej 75 tys. doborowego żołnierza 27 tys. zatonęło, a 5 tys. dostało się do niewoli. Straty chrześcijańskie wyniosły: 12 zatopionych galer i 8 tys. zabitych. Na wieść o zbliżającej się wojnie papież, dominikanin i wielki czciciel Matki Bożej, rozpoczął żarliwe odmawianie modlitwy różańcowej w intencji powstrzymania islamizacji Starego Kontynentu. Po zwycięstwie przypisał je wstawiennictwu Najświętszej Marii Panny Różańcowej i ustanowił w tym dniu jej święto (początkowo obchodzone tylko w kościołach, przy których były Bractwa Różańcowe).
W rok po tym zwycięstwie ciężko zachorował na nerki. Zaopatrzony ostatnimi sakramentami świętymi, ubrany w habit dominikański modlił się: “Panie, powiększaj moje cierpienia, ale z nimi powiększaj cierpliwość”. Zmarł 1 maja 1572 roku w wieku 68 lat. Zaraz po śmierci otoczyła go cześć ludu. Na ołtarze wyniósł go w chwale błogosławionych dopiero papież Klemens X w roku 1672. Kanonizował go zaś papież Klemens XI 22 maja 1712 r. Jego ciało spoczywa w Rzymie, w bazylice Santa Maria Maggiore. Jest patronem Kongregacji Nauki Wiary. Pontyfikat Piusa V to początek białej sutanny papieży. Zaczerpnięty z dominikańskiego habitu kolor sutanny do dziś używany jest przez biskupów Rzymu.

Święty Józef Benedykt Cottolengo Święty Józef Benedykt Cottolengo, prezbiter
Święta Maria od Wcielenia Guyard-Martin Święta Maria od Wcielenia Guyard-Martin, zakonnica
Święty Gualfard Święty Gualfard
Święty Aldobrand Święty Aldobrand, biskup
Święty Józef Marello Święty Józef Marello, biskup

******

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Evorea, w greckim Epirze – św. Donata, biskupa. Żył w czasach cesarza Teodozjusza, a zmarł zapewne po roku 388. Czczony jako cudotwórca, rychło stał się patronem kraju.

oraz:

świętych męczenników z Kordoby: Amatora, prezbitera, Piotra, mnicha, i Ludwika (+ 855); bł. Benedykta z Urbino, prezbitera i zakonnika (+ 1625); św. Erkonwalda, biskupa Londynu (+ 693); św. Kwiryna, męczennika (+ III w.); św. Maksyma, męczennika w Efezie (+ ok. 250); świętych męczenników Mariana i Jakuba, diakona (+ 259); św. Pomponiusza, biskupa (+ 536); św. Wawrzyńca, prezbitera i męczennika (+ ok. 397); św. Zofii, dziewicy i męczennicy (+ 250)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/04-30.php3
*****

Bulla Quo primum tempore św. Piusa V

Ustanowienie Wiecznego Kanonu Mszy św.

Konstytucja Apostolska Jego Świątobliwości Papieża św. Piusa V z 14 lipca 1570 r.

Pius, Biskup, Sługa Sług Bożych, na wieczną rzeczy pamiątkę

Do Naszych Czcigodnych Braci: Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów, i innych Miejscowych Ordynariuszy w Pokoju i Łączności ze Stolicą Apostolską

Czcigodni Bracia, zdrowie i Błogosławieństwo Apostolskie!

Po wyniesieniu Nas na tron apostolski, z zadowoleniem skoncentrowaliśmy Nasz umysł i energię, i skierowaliśmy wszystkie Nasze myśli na kwestię zachowania nieskazitelnym publicznego kultu Kościoła; i dołożyliśmy starań, z Bożą pomocą, wszelkimi środkami naszej władzy, do osiągnięcia tego celu.

Zważywszy, iż, pośród innych dekretów Świętego Soboru Trydenckiego, powierzono nam również obowiązek zrewidowania i ponownego wydania świętych ksiąg, a mianowicie Katechizmu, Mszału i Brewiarza; i zważywszy, że z woli Bożej wydaliśmy Katechizm dla nauczania wiernych oraz gruntownie zrewidowany Brewiarz, następnie, dla właściwego wywiązania się z Boskiego Urzędu, aby Mszał i Brewiarz były w doskonałej harmonii, co jest prawe i właściwe (uznając, iż jest zupełnie stosownym, aby w Kościele był jeden tylko odpowiedni rodzaj psalmodii1 i jeden jedyny ryt odprawiania Mszy św.), uznaliśmy za konieczne natychmiast skierować Naszą uwagę na to, co jeszcze pozostało do zrobienia, a mianowicie, przeredagowanie Mszału tak szybko, jak to tylko możliwe.

Postanowiliśmy więc przekazać to zadanie wybranemu komitetowi uczonych; a oni, porównując na każdym etapie swojej pracy i z najwyższą uwagą starożytne kodeksy z Naszej Watykańskiej Biblioteki oraz odpowiednie (oryginalne lub poprawione) kodeksy z innych źródeł, konsultując to ponadto z pismami uznanych starożytnych autorów, którzy zapisali nam w testamencie treści dotyczące odprawianych świętych rytów, odtworzyli w ten sposób sam Mszał w pierwotnej formie i rycie świętych Ojców. Gdy efekty tej pracy zostały poddane dokładnemu rozpatrzeniu, a następnie poprawieniu, wówczas My, po głębokim rozważeniu, nakazaliśmy, iż końcowy ich wynik będzie bezzwłocznie wydrukowany i wydany w Rzymie, tak aby wszyscy mogli cieszyć się owocami tej pracy: aby księża wiedzieli jakich modlitw używać, oraz jakich odtąd, przy odprawianiu Mszy św., rytów i ceremonii przestrzegać.

Dlatego więc, aby wszyscy i wszędzie zaadaptowali i przestrzegali tego, co zostało im przekazane przez Święty Kościół Rzymski, Matkę i Nauczycielkę wszystkich innych Kościołów, będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana; nakaz ten ma zastosowanie do wszystkich kościołów i kaplic, patriarchalnych, kolegialnych i parafialnych, świeckich bądź należących do zgromadzenia religijnego, czy to męskiego (włączając w to wojskowe) czy żeńskiego, w których Msze św. winny być śpiewane głośno w prezbiterium lub recytowane prywatnie, zgodnie z rytami i zwyczajami Kościoła Rzymskiego; ma to zastosowanie nawet wówczas, jeżeli wymienione kościoły zostały w jakikolwiek sposób zwolnione, czy to przez indult Stolicy Apostolskiej, czy przez zwyczaj, przywilej, lub nawet przez przysięgę lub zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej, lub też jeżeli ich prawa i swobody były zagwarantowane w jakikolwiek inny sposób; zachowując tylko te, gdzie praktyka odprawiania Mszy św. w inny sposób była przyznana ponad 200 lat temu wraz z jednoczesnym utworzeniem i zatwierdzeniem kościoła przez Stolicę Apostolską, oraz te, które zachowały podobny zwyczaj nieprzerwanie przez okres nie mniej niż 200 lat; w których to przypadkach w żaden sposób nie odwołujemy ich ww. przywilejów lub zwyczajów. Mimo to, jeżeli ten Mszał, który uznaliśmy, iż jest godzien wydania, bardziej odpowiada tym ostatnim, niniejszym pozwalamy im na odprawianie Mszy św. zgodnie z tym rytem, pod warunkiem uzyskania zgody ich biskupa lub prałata, oraz całej kapituły, i niezależnie od innych warunków. Wszystkim innym ww. kościołom zakazuje się używania innych mszałów, które należy zupełnie i w całości wycofać; i przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione.

W szczególności, nakazujemy każdemu patriarsze, administratorowi i innym osobom jakiejkolwiek kościelnej godności, choćby był to kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego lub posiadacz jakiegokolwiek innego stopnia lub stanowiska, a nakazujemy im to na mocy świętego posłuszeństwa, aby śpiewali bądź recytowali Mszę św. zgodnie z rytem, sposobem i normą niniejszym przez Nas ustanowioną, a tym samym zaprzestali i całkowicie zaniechali wszystkich innych rubryk i rytów innych mszałów, niezależnie jak dawnych, do których przestrzegania byli przyzwyczajeni, i aby nie dopuszczali myśli o wprowadzaniu do odprawiania Mszy św. jakichkolwiek ceremonii lub recytowania jakichkolwiek innych modlitw, niż te zawarte w Mszale.

Ponadto, na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy św. w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. Żaden biskup, administrator, kanonik, kapelan lub inny ksiądz diecezjalny, lub zakonnik jakiegokolwiek zgromadzenia, jakkolwiek nie byłby tytułowany, nie może być zobowiązany do odprawiania Mszy św. w inny sposób, niż przez Nas polecono. Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną, pomimo wcześniejszych konstytucji lub edyktów zgromadzeń prowincjalnych bądź synodalnych, i pomimo zwyczajów ww. kościołów, ustanowionych bardzo dawnym lub odwiecznym nakazem, zachowując tylko zwyczaje mające ponad 200 lat.

W konsekwencji, z Naszej woli i mocą tej samej władzy, zarządzamy, iż jeden miesiąc po opublikowaniu tej Naszej Konstytucji i Mszału, księża Kurii Rzymskiej będą zobowiązani do śpiewania bądź recytowania Mszy św. zgodnie z niniejszym; inni na południe od Alp, po trzech miesiącach; ci, którzy mieszkają za Alpami, po sześciu miesiącach lub tak szybko, jak tylko Mszał będzie dostępny.

Ponadto, aby wymieniony Mszał był zachowany od skazy i utrzymany wolny od defektów i błędów, karą za nieprzestrzeganie niniejszego w przypadku wszystkich drukarń na obszarze bezpośrednio lub pośrednio podległym Nam, bądź Świętemu Kościołowi Rzymskiemu, będzie konfiskata ich książek i grzywna w wysokości 100 dukatów w złocie płatna ipso facto do Apostolskiego Skarbca. W przypadku siedziby w innych częściach świata, karą będzie ekskomunika latae sententiae i inne kary według Naszego uznania; i mocą Naszej Apostolskiej władzy i zgodnie z brzmieniem tego dokumentu, zarządzamy, iż nie wolno im ośmielić się, albo dopuścić myśli o wydrukowaniu, wydaniu lub sprzedaży, lub w jakikolwiek inny sposób przyczynić się do dostarczenia takich ksiąg, bez Naszego potwierdzenia i zgody, lub bez wyraźnej zgody Komisarza Apostolskiego dla wymienionych rejonów świata, który będzie w tym celu przez Nas wyznaczony. Każda z wymienionych drukarń musi otrzymać od ww. Komisarza Mszał standardowy, który będzie służyć jako wzorzec kolejnych kopii, które, gdy zostaną wykonane, muszą być porównane ze wzorcem i wiernie się z nim zgadzać, nie różniąc się w żaden sposób od pierwowzoru wydrukowanego w Rzymie.

Ale, ponieważ trudno byłoby przesłać niniejszą Konstytucję do wszystkich części świata i powiadomić jednocześnie wszystkich zainteresowanych, zarządzamy, iż będzie ona, jak zwykle, rozwieszona na drzwiach Bazyliki Księcia Apostołów, na drzwiach Apostolskiej Kancelarii i na końcu Campo da Fiori; ponadto nakazujemy, że drukowane kopie niniejszego dokumentu, potwierdzone przez notariusza i poświadczone pieczęcią funkcjonariusza kościelnego, będą posiadać tę samą niebudzącą wątpliwości ważność, gdziekolwiek w każdym kraju, który chciałby wystawić publicznie niniejszy Nasz tekst. Podobnie, nikomu nie wolno naruszyć lub nierozważnie zmienić tego tekstu Naszego zezwolenia, ustanowienia, nakazania, polecenia, skierowania, przyznania, indultu, deklaracji, woli, dekretu i zakazu. Ktokolwiek by ośmielił się tak uczynić, niech wie, iż naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.

Dan u Świętego Piotra w Rzymie, w roku tysiąc pięćset siedemdziesiątym Wcielenia Naszego Pana, dnia czternastego lipca, piątego roku Naszego Pontyfikatu.

P. P. Pius V

http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/91

*****

Różaniec na szaniec

dodane 2006-10-19 18:48

Marcin Jakimowicz, Franciszek Kucharczak

Dlaczego nawała turecka niespodziewanie załamała się pod Lepanto? Dlaczego Maryja objawiła się w malutkiej wiosce, która nosi imię córki Mahometa? Dlaczego Armia Czerwona wycofała się z Austrii? Jakie tajemnice kryją tajemnice różańcowe?

Bitwa pod Lepanto   Paolo Veronese (PD) Bitwa pod Lepanto

Ci, którzy będą gorliwie odmawiali Różaniec, „otrzymają wszystko, o co poproszą”, usłyszał od samej Maryi błogosławiony Alanus de la Roche. Historia zna wiele przypadków, które pokazują, że tłum rozmodlonych ludzi był w stanie zatrzymać wielkie historyczne kataklizmy.

Bitwa ze wspomaganiem
„Z bazyliki Piotrowej uczynię stajnię dla moich koni!” – odgrażał się sułtan Selim II. Nie wyglądało to na puste przechwałki. Sto lat wcześniej tureckie imperium zdobyło Konstantynopol, stolicę wschodniego chrześcijaństwa. Teraz żarłocznie pochłaniało kolejne połacie Europy. Sztandar proroka łopotał już na Bałkanach, na Węgrzech, zagroził Wiedniowi. Padła wyspa Rodos, padł Cypr. Po Adriatyku uganiała się flota turecka, atakując weneckie placówki. W Europie Zachodniej nie rozumiano powagi sytuacji. Francja wręcz namawiała Turków do akcji zaczepnych przeciw swoim rywalom. Jedynie papież Pius V próbował zorganizować jakąś koalicję. Wreszcie udało się stworzyć Świętą Ligę – sojusz Rzymu, Wenecji i Hiszpanii. Tylko tyle. Ale Pius V liczył na „tajną broń” – Różaniec. „Brat chodak” – tak o nim mówiono – nie pasował do swoich poprzedników, papieży renesansu. Żył surowo, po wyborze nie zdjął nawet swojego dominikańskiego habitu. Choć nie zaniedbywał żadnych niezbędnych działań, modlitwę uważał za środek najskuteczniejszy.

Gdy u brzegów Sycylii zaczęła gromadzić się chrześcijańska flota, Pius V zorganizował „drugi front”. Na jego prośbę w całej Europie miliony ludzi pościły i odmawiały Różaniec w intencji zwycięstwa. Papież spędzał długie godziny na modlitwie w swojej kaplicy. Każdego dnia ulicami Rzymu ciągnęły procesje bractwa różańcowego z obrazem Matki Bożej Śnieżnej. Również załogi okrętów, na prośbę Piusa, codziennie odmawiały Różaniec. Rankiem 7 października 1571 roku flota chrześcijan starła się z turecką armadą w Zatoce Korynckiej, w pobliżu miasta Lepanto.

Zanim słońce zaszło, z dumnej floty „pana całej ziemi” zostały tylko drzazgi pływające w czerwonej od krwi wodzie. Trzydzieści tysięcy Turków poległo lub zostało rannych, trzy tysiące dostało się do niewoli. Piętnaście tysięcy chrześcijańskich wioślarzy-niewolników odzyskało wolność. Chrześcijan poległo 8 tysięcy, a 21 tysięcy odniosło rany. Wśród tych ostatnich był pewien młody Hiszpan. Nazywał się Miguel de Cervantes, późniejszy autor „Don Kichota”. Do końca życia chwalił się udziałem w bitwie pod Lepanto, „najszczytniejszej potrzebie, jaką widziały wieki przeszłe i obecne, i jaką przyszłe mają nadzieję oglądać”. Bezwładną rękę traktował jak zaszczytną pamiątkę. „Wolę to, że byłem obecny w tej wspaniałej bitwie, niż od moich ran być wolny, nie biorąc w niej udziału” – napisał.

Gdy posłaniec z wieścią o zwycięstwie dotarł do Rzymu, papież, dzięki widzeniu, które miał w dniu bitwy, wiedział o wszystkim. Na pamiątkę ocalenia chrześcijaństwa ogłosił 7 października świętem Matki Bożej Zwycięskiej. Nieco później zmieniono nazwę na obchodzone do dziś w całym Kościele święto Matki Bożej Różańcowej. Wenecjanie po bitwie postawili w swoim mieście kaplicę ku czci Matki Bożej Różańcowej. Na jej ścianie widnieje napis: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maryja różańcowa uczyniła nas zwycięzcami”.

Austriacy na kolanach
Historycy mają twardy orzech do zgryzienia, zastanawiając się nad powojennymi losami Austrii, która, podobnie jak Niemcy, podzielona została na strefy okupacyjne, przy czym Związkowi Radzieckiemu przypadła najbogatsza część kraju – Dolna Austria – opowiada Mirosław Laszczak w „Historii różańca” – „Wyzwoliciele” spod znaku czerwonej gwiazdy za nic nie chcieli opuścić zajętych przez siebie terenów. I wtedy – po raz kolejny – okazało się, że pomoc płynąca z Różańca ma nie tylko duchowy charakter.

Pani Różańcowa, św. Dominik i św. Katarzyna Sieneńska   Lucas Valdés (PD) Pani Różańcowa, św. Dominik i św. Katarzyna Sieneńska

Austria była dla Stalina łakomym kąskiem: zdobył przyczółek, z którego mógł kontrolować sytuację w Czechach, Niemczech i na Węgrzech. Wiedeń podzielony był jak Berlin. Austria miała podzielić los Niemiec. Sowieci wywozili urządzenia przemysłowe i niszczyli gospodarkę znakomicie rozwiniętego kraju. Nikogo nie dziwiło, że wojska radzieckie nie chciały opuścić kraju nad Dunajem.

I wtedy, w obliczu zagrożenia komunizmem, skromny austriacki franciszkanin, ojciec Petrus Pavlicek, poprosił o codzienny Różaniec w intencji odzyskania niepodległości. Wezwał naród do Pokutnej Krucjaty Różańcowej. Jego wezwanie nagłośniły władze kościelne. Mnich miał niesamowitą charyzmę: jeździł po całym kraju, namawiając ludzi do modlitwy i nawrócenia. Żar, z jakim przemawiał, sprawiał, że ludzie chętnie wstępowali w szeregi krucjaty. – Wierzono, że skoro kilka wieków wcześniej, walczący pod sztandarem Maryi, król Jan III Sobieski wspomagany modlitwami bractw różańcowych ochronił Wiedeń, i tym razem ocalenie przyjdzie za sprawą gorliwie odmawianego Różańca – pisze Mirosław Laszczak. – Aż siedemset tysięcy Austriaków prze-suwało w palcach paciorki, przed obrazami Ma-tki Boskiej Różańcowej odbywały się błagalne modlitwy i nabożeństwa. Na klęczkach proszono o wyjście Armii Radzieckiej z Austrii.

Modlitwa różańcowa ogarnęła cały kraj. W 1950 r. ponad 35 tysięcy Austriaków przeszło przez Wiedeń w ogromnej Maryjnej Procesji Światła. Co ciekawe, na czele procesji szli politycy: kanclerz Leopold Figl i Julius Raab, liderzy Austriackiej Partii Ludowej. Cztery lata później w podobnej procesji przez wiedeńskie ulice szło już 60 tys. Austriaków. Sprawa negocjacji ze Stalinem wydawała się beznadziejna. Rząd Austrii spotykał się z ministrem spraw zagranicznych Wiaczesławem Mołotowem ponad 300 razy. Bez skutku. Gdy wiosną 1955 r. po raz kolejny Raab i Figl jechali do Moskwy, wezwali członków krucjaty do gorącej modlitwy. I wówczas, gdy delegacja rządu toczyła żmudne negocjacje z Mołotowem, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. 13 kwietnia – w dzień fatimski – Sowieci niespodziewanie zgodzili się opuścić Austrię. Zadowolili się odszkodowaniem finansowym. Austrię ogarnął szał radości. 15 maja 1955 roku stojący na balkonie wiedeńskiego Belwederu minister Leopold Figl zawołał: „Dziękując Bogu Wszechmogącemu, podpisujemy umowę i z radością wołamy: Austria jest wolna!”.

Fatima, córka Mahometa
Rosja kipi, przygotowując leninowską rewolucję 1917 roku. Niebawem krew poleje się strumieniami. Wokół wybuchają bomby I wojny światowej. Na krańcu Europy w zapomnianej przez wszystkich wiosce troje małych pastuszków otrzymuje przesłanie mające przesądzić o losach świata. Łucja ma dziesięć lat, Franciszek dziewięć, a najmłodsza Hiacynta siedem. Mozaika we wnętrzu nowej bazyliki w Fatimie   Henryk Przondziono /Foto Gość

Mozaika we wnętrzu nowej bazyliki w Fatimie.

Objawienie w Fatimie ma kluczowe znaczenie w historii Różańca. To tu Maryja wielokrotnie wzywała do odmawiania tej modlitwy, z tą zapomnianą przez ludzi wioską wiązała wielkie obietnice.

Znany publicysta katolicki Vittorio Messori w samej nazwie wioski doszukuje się niezwykłego symbolu: „Dlaczego Matka Boża z tylu miejsc, w których mogła się ukazać, wybrała właśnie zagubioną pośród gór wioskę, która nazywa się tak samo jak umiłowana córka Mahometa? Fatima w świecie muzułmańskim, a przede wszystkim szyickim, spełnia rolę maryjną.

Jest związana między innymi z apokaliptycznymi wydarzeniami końca świata – tak jak Maryja – i pełni rolę związaną z miłosierdziem, zwłaszcza dla szyitów. O ile mi wiadomo, a sprawdziłem to dość dobrze, w całej Europie Zachodniej istnieje tylko jedno miejsce o nazwie Fatima i – nawiasem mówiąc – jest to zagubiona między górami wioska, której nikt jeszcze niedawno nie znał, nawet w Portugalii. Dlaczego Matka Boża miałaby się ukazać właśnie tam? Czy to był przypadek? W tych sprawach nic nie jest przypadkowe”.

Autor książki „Przekroczyć próg nadziei” przypomina, że sam zamach na Papieża nieprzypadkowo miał miejsce 13 maja, dokładnie w rocznicę pierwszego objawienia Maryi. Plac Świętego Piotra rozdarły strzały. Wszechmoc Boża znów objawiła się w słabości. Bezradny, zakrwawiony Jan Paweł II na oczach całego świata ukazał kwintesencję chrześcijaństwa: z serca przebaczył zamachowcowi. Ludzie na całym świecie dotknęli tajemnicy Boga.

Rok później Jan Paweł II przez czterdzieści minut modlił się w Fatimie, dziękując Maryi za ocalenie życia i powrót do zdrowia. Co chciała nam powiedzieć Maryja, wzywając do modlitwy różańcowej w wiosce mającej imię córki Mahometa?

Sprawdzona broń

Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa dała nam zwycięstwo – napisali marynarze.

Zanim Jan III Sobieski zatrzymał inwazję turecką pod Wiedniem, ponad wiek wcześniej podobnego czynu dokonał papież św. Pius V. Jego bronią był Różaniec.

W 1570 roku muzułmańskie wojska Turcji zajęły Nikozję, stolicę Cypru, a po długim oblężeniu zdobyły Famagustę, gdzie dokonały straszliwej rzezi chrześcijan. W obronie zaatakowanego Cypru stanął papież Pius V, który stworzył związek katolickich państw, zwany Świętą Ligą. Wystawiona przez nią flota wypłynęła naprzeciw przeważającym liczebnie statkom nieprzyjaciela.

Obie armady spotkały się 7 września 1571 roku, kilkadziesiąt kilometrów od portu Lepanto. Papież modlił się na różańcu, prosząc Matkę Bożą o pomoc dla chrześcijańskiej armii. Nagle usłyszał szum wiatru i łoskot żagli. Dzięki widzeniu znalazł się na miejscu bitwy. Zobaczył ogromne floty gotowe do starcia. Nad nimi stała Maryja, która okryła płaszczem wojska chrześcijańskie. Dzięki temu wiatr zmienił kierunek, co zablokowało manewr flocie tureckiej, a sprzyjało chrześcijańskiej.

Bitwa pod Lepanto należała do najkrwawszych bitew morskich w dziejach. Po czterech godzinach walki Święte Przymierze zdołało zatopić 60 galer wroga, zdobyć połowę okrętów tureckich, uwolnić 12 tys. chrześcijańskich galerników. Morska potęga Turcji została rozbita. Pius V ustanowił dzień 7 października świętem Matki Bożej Zwycięskiej, „aby – jak pisał – nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, odniesionego w walce przeciw nieprzyjaciołom wiary katolickiej”.

Jego następca Grzegorz XIII zmienił nazwę święta na Matki Bożej Różańcowej. Wiara w zwycięstwo Maryi i przekonanie o sile Różańca nie były tylko pobożnymi życzeniami papieży. Uczestnicy bitwy morskiej, weneccy marynarze, ufundowali w swoim mieście kaplicę, na której wyryto napis: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa dała nam zwycięstwo”. Dziś, jak zauważył papież Benedykt XVI, „łódeczka myśli wielu chrześcijan jest nierzadko huśtana przez fale, miotana z jednej skrajności w drugą”. Walka trwa. Potrzeba sprawdzonej broni. Różaniec jest bardzo na czasie.

***

Autor tekstu “Sprawdzona broń” – ks. Piotr Studnicki.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490238.Rozaniec-na-szaniec/4

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

*****

Papież do Polaków: wspierajcie młodych

KAI / ptt

29.04.2015 12:30
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Do wspierania modlitwą, radą i pomocą narzeczonych, aby mieli odwagę podjąć obowiązki małżeńskie i budować szczęśliwe rodziny zachęcił Ojciec Święty pielgrzymów polskich podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.

 

Oto słowa Franciszka skierowane do Polaków:

 

Serdecznie witam polskich pielgrzymów. Kochani, dziękujemy dziś Bogu za świadectwo tak wielu małżeństw, które na całym świecie, ufając łasce Pana i mocy wzajemnej miłości, trwają w sakramentalnej jedności małżeńskiej. Wspierajmy modlitwą, radą i pomocą narzeczonych, aby mieli odwagę podjąć ryzyko tworzenia nierozerwalnego związku i z Bożym błogosławieństwem budować szczęśliwe rodziny. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2976,papiez-do-polakow-wspierajcie-mlodych.html

******

Papież do młodzieży: miłość receptą na długie życie

KAI /br

29.04.2015 10:14
(fot. shutterstock.com)

Mówiąc o kryzysie rodziny, Papież Franciszek zauważył, że obecnie narzeczeństwo często jest w praktyce wolnym związkiem. Tymczasem dobre narzeczeństwo dojrzewa jak owoc do małżeństwa.

 

Gromkim: “Dobry wieczór, Franciszku” powitało papieża 100 tys. młodych mieszkańców Neapolu na promenadzie Lungomare Caracciolo nad Zatoką Neapolitańską. Franciszek nie wygłosił przygotowanego przemówienia, lecz improwizując, odpowiadał na pytania przedstawicieli ludzi młodych, starszych i rodzin. Obok Ojca Świętego siedziała para narzeczonych i para ludzi starszych.

 

Papież wskazał, że Bóg mówi do nas słowami, czynami i milczeniem. Na krzyżu to milczenie Jezus odbierał wręcz jako opuszczenie przez Boga. Do Jego milczenia, np. wobec cierpienia dzieci, możemy się tylko przybliżyć, wpatrując się w krzyż Chrystusa.

 

W dzisiejszym społeczeństwie wyrzuca się to, co niepotrzebne. Za niepotrzebne uznaje się dzieci, czułością obdarzając raczej koty i psy. Niepotrzebni są ludzie starzy, bo powodują problemy, więc zostawia się ich samym sobie, by umarli. Tymczasem miłość, bliskość, czułość to najlepsze lekarstwo, dzięki któremu można długo żyć.

 

Istotnym elementem spotkania było wezwanie zebranych do przeprowadzenia rachunku sumienia z czwartego przykazania Bożego: “Czcij ojca swego i matkę swoją”. – Czy jesteście blisko swych starych rodziców? Czy odwiedzacie ich w domach starców? Czy tracicie dla nich czas? Czy mówicie im, że ich kochacie? – pytał Franciszek, dodając, że wszyscy potrzebują miłości, z biegiem lat coraz bardziej.

 

Mówiąc o kryzysie rodziny, Papież Franciszek zauważył, że przejawia się on nie tylko w tym, że ludzie młodzi wolą żyć ze sobą bez ślubu i żadnych zobowiązań, ale także w tym, że zawiera się małżeństwo nie dla przyjęcia sakramentu, ale z powodów społecznych. Czy w tej sytuacji trzy konferencje wystarczą, by zachęcić do małżeństwa? – zastanawiał się Ojciec Święty. Wskazał, że nie jest to kwestia kursu typu: “jak zawrzeć małżeństwo w osiem lekcji”. Przygotowanie do małżeństwa zaczyna się już w domu rodzinnym i trwa w narzeczeństwie.

 

Tylko że obecnie narzeczeństwo często jest w praktyce wolnym związkiem. Tymczasem dobre narzeczeństwo dojrzewa jak owoc do małżeństwa – zauważył papież.

Wskazał, że rodzinie szkodzą też “ideologiczne kolonizacje”, w tym “błąd”, jakim jest teoria gender, powodująca wiele zamieszania.

 

Franciszek przyznał, że nie ma recepty na zaradzenie kryzysowi rodziny i wyraził radość, że “Pan zainspirował” Synod Biskupów na ten temat. Wskazał jedynie na olbrzymią rolę modlitwy oraz świadectwa miłości. Przestrzegł, że w małżeństwie zawsze będą konflikty, ale nie wolno kończyć dnia bez pojednania. Zauważył, że w małżeństwie liczy się nie “ja”, lecz “my” – a wtedy radość we dwoje jest potrójna, zaś ból mniejszy o połowę.

 

Każda wiosna to podjęcie na nowo drogi młodości, po raz kolejny rozkwitamy. Niech więc młodzi nie tracą nadziei, a osoby starsze niech przekazują mądrość.

 

Są one jak dobre wino, kiedy się starzeje. Jest w nim coś dobrego, co służy innym, młodym. Młodzi mają siłę, a starsi pamięć i mądrość. Naród, który nie troszczy się o młodych, zostawiając ich bez pracy, bezrobotnych i nie troszczy się o osoby starsze, nie ma przyszłości. Jeśli chcemy, aby nasz naród miał przyszłość, to musimy się troszczyć o młodych szukając dla ich pracy, dróg wyjścia z obecnego kryzysu, dając im wartości, edukację, a także troszczyć się o starszych, którzy przekazują mądrość życia – zaznaczył Ojciec Święty.

http://www.deon.pl/slub/duchowosc/art,38,papiez-do-mlodziezy-milosc-recepta-na-dlugie-zycie.html

*****

 

Ilu chce uciec z “zielonej wyspy”?

Krzysztof Wołodźko

Krzysztof Wołodźko

Czy szykuje się kolejny “emigracyjny rekord”? 1,2 mln Polaków planuje wyjazd z kraju za chlebem w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.

 

Takie dane podaje w swoim raporcie “Migracje zarobkowe Polaków” Grupa Kapitałowa Work Service. Z opracowania wynika, że aż 75 proc. spośród rozważających wyjazd to osoby poniżej 35 roku życia (odpowiednio: 40 proc. w grupie wiekowej 18-24 lata i 35 proc. w grupie wiekowej 25-35 lat). Wśród chętnych do wyjazdu częściej są ludzie z wykształceniem podstawowym i zawodowym. A potencjalne kierunki emigracji zarobkowej to przede wszystkim kraje Unii Europejskiej, na czele z Niemcami (26 proc.), Wielka Brytania (24 proc.) i Holandią (23 proc.).

 

Wśród ankietowanych były osoby pracujące, bezrobotne, uczące się, na urlopach macierzyńskich i wychowawczych, bez emerytów i prowadzących dom. Najczęściej podawane przez niech powody ewentualnego wyjazdu to chęć podwyższenia standardu życia, brak odpowiedniej pracy na miejscu, lepsza opieka zdrowotna świadczona w docelowych krajach migracji, a także – mocno to godzi w panujące w Polsce korwinistyczne banialuki – lepsze warunki socjalne.

 

Okazuje się ponadto, że obecnie częściej emigrację rozważają osoby pracujące. To aż 41 proc. spośród grupy deklarującej możliwość wyjazdu (w przypadku bezrobotnych liczba ta wynosiła 26 proc.). Z kolei osoby uczące się stanowią 31 proc. spośród wszystkich rozważający wyjazd zarobkowy w ciągu najbliższego roku.

 

Trzeba jednak poczynić istotną uwagę. Przyjrzałem się bliżej źródłowemu raportowi. Okazuje się, że dość ważna kwestia umknęła mediom referującym ten dokument. Otóż, tylko 5 proc. badanych rozważa emigrację zarobkową “zdecydowanie”. Oznacza to, że podawana powszechnie przez środki przekazu informacja, iż “z Polski wyjedzie kolejne 1,2 miliona osób” jest de facto dezinformacją, a przynajmniej mocnym przeszacowaniem.

 

Niestety, nawet powyższe zastrzeżenie nie zmienia faktu, że wyraźnie zaznaczają się niebezpieczne społecznie tendencje. Tomasz Hanczarek, prezes Zarządu Work Service SA, tak komentuje raport na łamach firmowego portalu: “przyszłość naszego kraju, czyli ludzie młodzi, najchętniej wyjechaliby z Polski w poszukiwaniu lepszego życia. To alarmujące dane, które potwierdzają jak niewielu absolwentów, czy osób jeszcze uczących się widzi dla siebie perspektywy rozwoju na polskim rynku pracy. Bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych nadal utrzymuje się na zatrważająco wysokim poziomie. Młodzi, zdolni i wykształceni odkładają dumę do kieszeni i idą pracować na stanowiskach poniżej swoich kwalifikacji. Jeśli nie pomożemy im w aktywizacji i rozwoju zawodowym w Polsce, zrobią to Niemcy, Brytyjczycy czy Holendrzy”.

 

Spójrzmy nieco szerzej na poruszane zagadnienie. Prezes Hanczarek mówi o “perspektywach rozwoju”. Banalna prawda jest taka, że bardzo wiele osób nie tyle myśli o “wielkiej karierze”, ale o zarobieniu na tyle przyzwoitych pieniędzy, żeby się z nich utrzymać i w jakiś sensowny sposób planować przyszłość. A w rodzinnych stronach często bywa to niemożliwe. Nikogo już w Polsce nie dziwi, że w miarę przyzwoitą płacowo (a czasem jakąkolwiek) pracę otrzymuje się “po znajomości”. Szczególnie dobrze znają ten problem ludzie z prowincji, gdzie możliwość lepszych zarobków równa się odpowiednio dobrze ustawiony w lokalnej strukturze administracyjnej czy biznesowej teść, ojciec, bliska przyjaciółka rodziny, itp. Przy okazji: znam całkiem sporą grupkę osób, które mimo deklaracji o swoim “zdecydowanym liberalizmie”, po znajomości chętnie zatrudnia się w instytucjach publicznych, i chętnie korzysta z pracy na etat i budżetowej płacy.

 

Z problem emigracji pośrednio wiąże się jeszcze jedna kwestia. Otóż w Polsce największe problemy ze znalezieniem lub utrzymaniem pracy mają osoby w wieku przedemerytalnym. One także (co wynika również z raportu Work Service) najrzadziej decydują się na emigrację. Dzieje się tak z różnych przyczyn, jedną z istotniejszych jest to, że ci ludzie mocno się już na miejscu zakorzenili, tutaj wychowali dzieci, często niańczą wnuki. Ich perspektywa życiowa powoduje, że wolą skromne, ale “oswojone” życie u siebie, niż ryzyko emigracji. To właśnie ludzie z tych starszych pokoleń są z reguły ostatnią realną więzią, jaka łączy wiele rodzin, rozrzuconych po kraju i za granicą. To ze względu na rodziców i dziadków młodzi, którzy wyjechali na emigrację, decydują się na przykład, by ochrzcić dzieci. I to tutaj, na miejscu – w Polsce. To ze względu na rodziców i dziadków młodzi, którzy wyjechali z kraju, czasem tutaj jeszcze wracają, na ogół z okazji świąt. Za kilka dekad nie będą już mieli dla kogo tutaj przyjeżdżać. I przyjeżdżać przestaną.

 

Masowa emigracja obecnych ludzi młodych za dwie, trzy dekady sprawi, że w Polsce zacznie przybywać domów starości. To, co jeszcze niedawno wydawało się dla nas, Polaków, czymś nienaturalnym, właśnie ze względu na wielopokoleniowy model osiadłej na miejscu rodziny, powoli odchodzi w przeszłość. Być może już wkrótce księża będą chodzić z wizytami duszpasterskimi nie tylko do szpitali i wiezień, ale coraz częściej – właśnie do domów starców. Nie tylko w tym kontekście masowa migracja stanowi wyzwanie dla polskiego Kościoła. Interesującą kwestią jest choćby to, co dzieje się z religijnością/katolickością Polaków na emigracji. Na ile się wzmacnia (i pod jakimi względami), na ile eroduje?

 

Niestety, po raz kolejny muszę powtórzyć, tego typu tematy wydają się niemal kompletnie nieinteresujące i dla mediów, i dla ich odbiorców. Choć dotykają i będą dotykać coraz większą grupę Polaków, bardzo mało się o nich publicznie dyskutuje. Może zmieni się to za kilka dekad, gdy wielu z nas na własnej skórze przekona się o rodzinnych i społecznych skutkach masowej emigracji, której skutki dodatkowo będzie pogłębiać starzenie się polskiego społeczeństwa.

http://www.deon.pl/wiadomosci/komentarze-opinie/art,822,ilu-chce-uciec-z-zielonej-wyspy.html

*****

Polacy nie chcą wracać do kraju

(fot. shutterstock.com)

Puls biznesu / PAP / ptt

Pracować, kupić mieszkanie i sprowadzić rodzinę – taki jest cel rodaków na emigracji. Wielkich powrotów nie będzie, rosnących przelewów do kraju też – informuje “Puls Biznesu”.

 

Jak się żyje na obczyźnie i czy w ogóle śnią o powrocie – zapytał NBP niemal 5 tys. emigrantów z 4 głównych kierunków wyjazdów: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii i Holandii.

 

Mówienie o masowych powrotach jest nieuprawnione, a jeśli nawet będą, to w znacznie mniejszej skali niż oczekiwano; emigranci ściągają rodziny albo zakładają je na miejscu – mówi Józef Sobota z NBP.

 

Na Wyspach na stałe chce zostać 54 proc. Polaków, a jeszcze w 2012 r. w Wielkiej Brytanii było ich 45 proc., w Irlandii – 34 proc. I choć w przypadku Niemiec i Holandii w 2 lata ten odsetek spadł (odpowiednio: z 42 i 37 proc.), to i tak planuje tam zostać 40 i 34 proc.

 

Polacy na tyle dobrze zadomowili się za Odrą, że aż 30 proc. ma tam nieruchomości, a 15 proc. rozważa taki zakup w ciągu roku. To niemal 2 razy więcej niż 2 lata temu. Podobne tendencje widać też na innych kierunkach wyjazdów.

 

Pierwsze efekty już można zobaczyć – emigranci wysyłają coraz mniej pieniędzy do Polski i robią to coraz rzadziej – zauważa “PB”.

http://www.deon.pl/po-godzinach/biznes-i-marketing/art,69,polacy-nie-chca-wracac-do-kraju.html

*****

 

O autorze: Judyta