Dżihadi Jin, czyli jankeskie baśnie z tysiąca i jednej nocy…

jihadi jin

 

 

Ponoć dwa dni temu tzw Jihad John, rezun brytyjski urodzony w Kuwejcie, który przed kamerami odcinał ludziom głowy został namierzony przez amerykanckiego drona i ponoć zabity.

Śmierć Jihadi Johna nie została potwierdzona, ale jest bardzo prawdopodobna…

Takie słowa można wyczytać na portalu dziennik.pl, a także jeszcze takie cóś :
“W czwartek amerykański bezzałogowy samolot przeprowadził atak na samochód, którym miał podróżować Jihadi John. Przedstawiciele Pentagonu poinformowali w piątek nieoficjalnie, że są przekonani, iż wybuch rakiety powietrze-ziemia typu Hellfire zabił terrorystę…
Oficjalnego stanowiska rządu USA w sprawie skuteczności ataku na razie nie ma.” http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/505437,jihadi-john-nie-zyje-terrorysta-zginal-w-ataku-amerykanskiego-drona-w-syrii.html

Przypomina mi to innego Dżihad Jina z butelki, czyli niejakiego Osamę Bin Ladena, którego amerykańskie zuchy, a może foxy, albo inne komanda foki tropiły przez 10 lat (a w zasadzie do usranej śmierci), aby po dziesięciu latach spacyfikować chałupę gdzieś w Pakistanie, w której przebywał chory na nerki i potrzebujący cotygodnowych dializ Bin Laden.
Góral spod Gubałówki stwierdziłby, że tropiciele Bin Ladena, to… cytuję : “przech*je na płaskie dachy”, ale zaraz to sprostuję, że to nie z powodu płaskich dachów w pakistańskich wioskach, ale z powodu “superskuteczności” tropienia faceta, który musiał przynajmniej raz w tygodniu wyjść ze swojej dziupli na dializy…
No ale Bin Laden, jako Dżihad Jin z butelki był potrzebny jako powalacz dwóch wież WTC, a co za tym idzie, żeby niejaki kenijczyk Husein Barack, amerykański “chorąży pokoju” mógł spokojnie na oczach świata rozpirzyć Irak w drobny mak (nawet się mi rymnęło).
Każdy, średniorozgarnięty użytkownik peceta (personal computer) podłączonego do internetu może śmiało znaleźć informację na temat tzw Państwa Islamskiego i jego “producentów”. Jest to produkcja podobna do produkcji holywoodskich i ma na obserwatorze wywołać efekt Hichcock’a, czyli wpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma dalej rosnąć.
To, że ISIS jest stworzona, przez szpeców z Langley, to można poczytać pod linkiem…
http://www.prisonplanet.pl/polityka/odtajniony_amerykaski,p2095093578
Ale budżet smutnych facetów z Langley chyba coraz bardziej się kurczy, bo już teraz tworzą sobie Jinów z butelki jako maszkarony, które nie mają twarzy. Czy ktoś widział twarz Jihadi Johna, którego wczoraj prześladował pech i który bezmyślnie dał się naszprycować ołowiem zwykłemu, gównianemu helikopterkowi ?
Czy zbyt szybko Jihad Jin dał się złapać ?…A tyle jeszcze główek do obcięcia mu dostało…ale widocznie NWO- Industry ma coraz mniej czasu na spacyfikowanie gojów, więc zaczyna przyśpieszać. Wczoraj uśmiercono Jihadi Johna, a na drugi dzień, zaraz po północy zemsta w Paryżu…i zaraz po południu oświadczenie ISIS, że to właśnie oni i nie kto inny robią bardak w Paryżu…
Coś to za szybko idzie, ktoś powie. Nie za szybko…odsyłam wyżej do Hichcock’a…idzie planowo, tylko czas przyśpieszył.
A przecież nic tak nie działa na wyobraźnie ludu, jak obraz brodziatego, szczerbatego araba z maczetą w ręku…w tym przypadku uchodźcy syryjskiego z Bangladeszu, albo innego Egiptu…:))
Dziś prezydent Francji mógł śmiało wprowadzić stan wyjątkowy w swoim kraju, czyli ograniczenie swobód obywatelskich, zamknięcie granic, rewizje w domach i inne rzeczy, które będą w pełni i bezkrytycznie akceptowane przez tzw plebs, który wręcz pragnie ochrony przed tzw uchodźcami.

Tak zwany plebs da sobie wszystko zrobić, byle władza go chroniła…da sobie wszczepić czipy, da sobie skanować siatkówkę oka, da sobie skanować układ krwionośny w ręce (układ krwionosny w ręce jest tak samo niepowtarzalny, jak linie papilarne, z tym, że można go skanować bezdotykowo).
I właśnie o to chodzi… NWO-Industry przeprowadza operację, którą my, Polacy znamy z historii jako “atak na gliwicką radiostację”, a która ma na celu wywołać zarzewie wojny w Europie…show must go one…

 

 

 

O autorze: trybeus

Kogut polski, niekoszerny, heteroseksualny, rasa górska ...