Obsesja odwoływania ministrów

Opanowała Platformę Obywatelską, a szerzej, totalną opozycję. Niemal na co drugim posiedzeniu Sejmu głosowany jest wniosek o odwołanie któregoś z ministrów rządu Beaty Szydło. Dzisiaj padło na ministra spraw wewnętrznych, Mariusza Błaszczaka. Wniosek o jego dymisję upadł [tak jak wszystkie poprzednie] stosunkiem głosów 194 do 236 {TUTAJ (link is external)}. Jedynym efektem tej inicjatywy było ostre starcie miedzy Jarosławem Kaczyńskim i Grzegorzem Schetyną {TUTAJ (link is external)}. Co właściwie skłania opozycję do obsesyjnego ponawiania tych usiłowań?

Nie sadzę, by wierzyła ona, iż za n-tym razem rzeczywiście uda się kogoś odwołać. Chodzi raczej o ustawiczne robienie na złość znienawidzonemu rządowi. Jest też inna, poważniejsza przyczyna. To chęć skompromitowania polskiej polityki zagranicznej. Wnioski o odwołanie ministrów nieprzypadkowo pojawiają się przed ważnymi dla naszego kraju spotkaniami międzynarodowymi. Rok temu tuż przed szczytem NATO w Warszawie próbowano odwołać ministra obrony, Antoniego Macierewicza. Obecnie debata na temat wniosku o dymisję Mariusza Błaszczaka odbyła się w dniu przyjazdu do Polski prezydenta USA, Donalda Trumpa i w przeddzień szczytu krajów Trójmorza.

Opozycja miała dwie koncepcję obalenia rządu PiS – ulicę i zagranicę. Ulica nie wypaliła, antyrządowe demonstracje gromadzą niewiele osób. Pozostała zagranica. Celem owych wniosków i awantur w Sejmie jest pokazanie tej ostatniej, że sytuacja w naszym kraju jest niestabilna i nie powinien on być traktowany serio. To, iż szkodzi to Polsce nie ma dla totalnej opozycji żadnego znaczenia. Ich zacietrzewienie jest już takie, iż gotowi są zniszczyć wszystko wokół, by tylko pognębić PiS.

O autorze: elig