Dwie tony wazeliny na dwulecie rządu

Mijają właśnie dwa lata od powstania rządu Beaty Szydło. Czytamy {TUTAJ (link is external)}:

“9 listopada 2015 r. Komitet Polityczny PiS, po wygranych wyborach parlamentarnych zaakceptował kandydaturę Szydło na premiera oraz skład jej rządu. Dotychczasowa premier Ewa Kopacz (PO) 12 listopada, na pierwszym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji, złożyła dymisję swojego gabinetu. 13 listopada prezydent Andrzej Duda desygnował Szydło na premiera, a powołanie jej rządu nastąpiło 16 listopada 2015 r.”.

Z tej okazji z prorządowych mediów wylewa się morze wazeliny. Rząd wychwalają pod niebiosa wszyscy, od prezesa Jarosława Kaczyńskiego, poprzez samą Beatę Szydło, aż po kierownictwa poszczególnych resortów. Wszędzie słychać opowieści o niesłychanych dokonaniach władz w ciągu tych dwóch lat. Takiej “propagandy sukcesu” nie było od czasów towarzysza Edwarda Gierka. Mdli mnie już od tego i wolałabym posłuchać o przyszłych planach ministerstw i o tym jak poprawić to, co jeszcze leży odłogiem. Moje pragnienia nie mogą być jednak zaspokojone z powodu schizofrenicznej sytuacji, w jakiej znalazł się rząd.

Od prawie dwóch miesięcy trwa bowiem medialna kampania na temat “rekonstrukcji rządu”. Trwają zażarte dyskusje o tym, czy premier Szydło powinna być wymieniona na kogoś innego. Układa się listy ministrów, którzy powinni stracić swe stanowiska. Co ciekawe, to wcale nie Antypis przoduje w tej dziennikarskiej młócce, ale “nasze” prawicowe media oraz niektórzy działacze PiS. Ostatnio termin owej rekonstrukcji przesunięty został na grudzień. Mało kto zadaje sobie pytanie: jeśli ten rząd jest taki wspaniały i ma tak wielkie osiągnięcia – to po co go “rekonstruować”?

Z jednej strony mamy tony wazeliny i pochlebstw pod adresem rządu Beaty Szydło, a z drugiej – przemożną chęć rozwalenia go. Czy nie pora popukać się w czoło?

______________________________________________________________________________________________________________

Fot.kobiety.pl

O autorze: elig