Św. Augustyn i Bauman

Na kazaniu wygłoszonym przez pewnego młodego księdza usłyszałam niedawno, że nie wolno oceniać ludzi. Oceniamy czyny nie ludzi. Ocenę ludzi zostawmy Bogu.

Usłyszałam również, że choć mam prawo, a nawet obowiązek  potępić pedofilię jako zjawisko, nie wolno mi oceniać konkretnego pedofila- wręcz przeciwnie, nad pedofilem mam się z troską pochylić. Wszak Św. Augustyn w komentarzu 33 do ósmego rozdziału Ewangelii św. Jana mówi: . „Bóg potępia grzech, nie potępia zaś człowieka”.

Brzmi to bardzo elegancko, szlachetnie a nawet poprawnie politycznie i na pewno jest słuszne. Przynajmniej w kazaniu.

Mam w tej dziedzinie przykre doświadczenia. Na naszej klatce schodowej w pewną zimową noc pojawił się bezdomny, którego wpuściła i zaopatrzyła w posłanie, przejęta duchem chrześcijańskiego  miłosierdzia sąsiadka. Następnego dnia bezdomny zażądał ode mnie śniadania. Dostał też oczywiście obiad i kolację. Przy kawie pokazał mi  „ wypis z więzienia” i  zwierzył się, że ma skłonność do nieletnich Wyrok  opiewał na 18 lat.

Zaproponowałam kwaśno, żeby na przyszłość zwierzał się raczej księdzu. Wyraził głębokie rozżalenie brakiem mego zainteresowania tym fascynującym dla niego tematem.  

Kolejnego dnia wybuchła straszliwa awantura. Nasz podopieczny przestraszył córeczkę sąsiadów łapiąc ja na schodach za nogi.  Poza tym  w nocy ozdobił fekaliami całą klatkę schodową, choć na podwórku są gęste krzaki. Sąsiadka bez słowa nabyła w drogerii gumowe rękawice do łokcia i zabrała się do sprzątania. Solidarnie wywaliłyśmy opierającego się bezdomnego na mróz.

Zdecydowanie rozsądniej postąpiłybyśmy, gdybyśmy oceniając człowieka, a nie tylko jego czyny  nie wpuściły go po prostu do naszego domu.

Po roku 1989 sprawująca rząd dusz Gazeta Wyborcza konsekwentnie utrwalała w świadomości zbiorowej ten szlachetny stereotyp. Choć na pytanie czy aby pozbyć się komunizmu należy zmienić strukturę, czy ludzi istniała prosta odpowiedź „ i strukturę i ludzi” wytresowano nas wszystkich w duchu Św. Augustyna. Gazeta Wyborcza musiała mieć wyjątkowy talent kaznodziejski jeżeli zdołała ludzi przekonać, że zaciekły  komunista- niezależnie od tego jakie zbrodnie ma na sumieniu-  przy innej organizacji życia społecznego, w innej strukturze stanie się równie zaciekłym antykomunistą, a przede wszystkim, że wystarczy deklaratywnie potępić poprzednią strukturę żeby zachować wszelkie prawa obywatelskie. Tylko dzięki wdrukowaniu w świadomość, a może w podświadomość zbiorową podobnych tez zgodziliśmy się, że Jaruzelski został prezydentem, a Kiszczak człowiekiem honoru. ( ja tam się nie zgadzałam, ale cóż mogłam zrobić, biedny żuczek).

Ten sam manewr był zresztą w Polsce  powojennej ćwiczony od dawna. Wystarczyło, żeby potępić abstrakcyjny czyn , a automatycznie stawało się świętym. Siebie i swojej rodziny nie było trzeba potępiać. Na tej zasadzie, po wydrukowaniu „Poematu dla dorosłych”, Ważyk stał się opozycjonistą, Mazowieckiemu zapomniano zbrodnicze szczucie na Biskupa Kaczmarka, a Szymborska została narodową wizytówką.

Dokładnie na tej zasadzie Bauman zostaje teraz doktorem honoris causa polskich uczelni.

Jak świat światem mordercę, gwałciciela, zdrajcę obejmowała anatema. Między innymi dlatego, żeby nie miał okazji powtórzyć swego czynu. Teraz kobieta, która zatłukła pasierba pasem,  po formalnym zatarciu kary może pracować w oświacie. I znajduje gorliwych obrońców.

Anatema miała dla przestępcy znaczenie odstraszające. Przedwojenny oficer pułku, gdy wykryto defraudację kasy pułkowej, strzelał sobie w łeb bo wiedział, że nie ma dla niego miejsca w społeczeństwie, nikt nie pod mu ręki, każdy odwróci się plecami.

 Dziś przestępca, jeżeli wymknie się wymiarowi sprawiedliwości, spokojnie może konsumować wyniki swego przestępstwa. Może pokazywać się w towarzystwie, być zapraszany do mediów, a nawet jak Jaruzelski zostać doradcą prezydenta. Wystarczy, że jak Bauman wypisze się z grona komunistów i zapisze do liberałów. Albo jak Kołakowski w mętnych kategoriach opisze marksizm. Swojej roli w implantowaniu tego marksizmu Kołakowski  nie musiał już opisywać, a Bauman nie musi opowiadać kogo i kiedy rozwalił. To bardzo niebezpieczna lekcja dla młodych ludzi.

Gazeta Wyborcza zawsze była mocna teologicznie. Przypominała nam, na przykład, że zbyt rzadko nadstawiamy drugi policzek. Toteż nadstawialiśmy i nadstawiamy. Doczekaliśmy się, że większym grzechem niż zbrodnie Baumana stało się przypominanie mu o tych zbrodniach.

Osobiście jestem bardzo kiepskim teologiem. Dlatego uważam, że zasada nie oceniania ludzi doprowadziła do nie przeciwstawiania się złu i co gorsza prowadzi do jego odrodzenia. Bauman już niewiele zdziała, ale bardzo groźne jest upominanie się o jego honor i budowanie jego autorytetu.   Nie wolno wszak oceniać osób. Za chwile okaże się, że oceniając czyny też pośrednio obrażamy sprawców tych czynów. O honor komunistycznych zbrodniarzy obecnie upominają się ich dzieci i wnukowie, zabraniając przez sąd oceny ich czynów.

 Nie będzie więc można oceniać czynów.

A wtedy Św.  Augustyn nie będzie już chyba zadowolony.

O autorze: izabela brodacka falzmann