Prawdziwy powód tych oświadczeń jest jednak inny i znacznie głębszy: Maryja jako Współodkupicielka jest kłopotliwa dla heretyków, zarówno w Kościele, jak i poza nim. Jest kłopotliwa, ponieważ ukazuje w pełni katolickie oblicze Odkupienia, w którym łaska i wolność spotykają się w osobie Dziewicy. Dlatego należy ją przesłonić w imię ekumenizmu i dyplomatycznego spokoju.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Drogi Papieżu Leonie i Fernandezie, Maryja nie jest problemem
Maryja Panna jest Współodkupicielką, bo żadne inne stworzenie nie było tak ściśle związane z męką Syna. Mówi o tym liturgia, mówi o tym Tradycja, mówi o tym wiara ludu chrześcijańskiego od wieków. Nota, która za rok będzie już zapomniana, nie zmieni tego, co wieczne.
4 października 2025 roku Dykasteria Nauki Wiary ogłosiła Notę Mater Populi Fidelis. Jak wskazuje tytuł, jest to Nota doktrynalna i dotyczy „pewnych tytułów maryjnych odnoszących się do współdziałania Maryi w dziele zbawienia”. Głównym przedmiotem krytyki jest przypisywanie Najświętszej Maryi Pannie od wieków tytułu Współodkupicielki, uznając, że wprowadza to zamieszanie wśród wiernych, ponieważ umniejszałoby wyjątkową wartość odkupieńczą Jezusa Chrystusa.
Niektóre źródła podają, że dokument powstał za Franciszka, ale nie został opublikowany na czas, ponieważ biskup Rzymu – jak lubił się nazywać – zmarł wcześniej. Już w sierpniu 2025 roku kilku włoskich watykanistów mówiło o nocie mającej na celu zmniejszenie liczby tytułów Maryi w Litanii Loretańskiej. Papież Leon, początkowo przeciwny, miał później ulec naciskom Fernandeza. W tym momencie pozostaje niejasne, w jakim stopniu Kuria działa in persona papae, jak nakazuje prawo, czy raczej papież działa zgodnie z logiką Kurii – można by rzec, in persona curiae.
Zanim przejdziemy do analizy dokumentu, warto zauważyć, że papież Leon, podpisując Notę i uznając ją tym samym za swój własny akt magisterialny – aczkolwiek autentyczny i niezwykły (choć dzięki Bergoglio pomieszanie tych dwóch kategorii sięga zenitu) – w istocie odrzuca własne nauczanie. Odrzuca nawet to, czego nauczał sam ukochany Sobór Watykański II.
9 czerwca 2025 roku, z okazji Jubileuszu Stolicy Apostolskiej, Leon powiedział, że „Macierzyństwo Maryi przez tajemnicę Krzyża dokonało niewyobrażalnego skoku: Matka Jezusa stała się nową Ewą, ponieważ Syn związał Ją ze swoją odkupieńczą śmiercią, źródłem nowego i wiecznego życia dla każdego człowieka, który przychodzi na ten świat”. To jest właśnie definicja prawdy wiary dotyczącej współodkupienia dokonanego przez Najświętszą Maryję: skąd zatem ta magisterialna schizofrenia?
Co więcej, w ostatnim rozdziale Lumen Gentium, najważniejszej konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II, czytamy:
„Błogosławiona Dziewica, przeznaczona od wieków łącznie z wcieleniem Słowa Bożego na Matkę Boga, stała się tu na ziemi, z postanowienia Opatrzności Bożej, Matką – żywicielką Boskiego Odkupiciela, w sposób szczególny przed innymi szlachetną towarzyszką i pokorną służebnicą Pana. Poczynając, rodząc, karmiąc Chrystusa, ofiarując Go w świątyni Ojcu i współcierpiąc z Synem swoim umierającym na krzyżu, w szczególny zaiste sposób współpracowała z dziełem Zbawiciela przez wiarę, nadzieję i miłość żarliwą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz ludzkich. Dlatego też stała się nam matką w porządku łaski.” (Lumen Gentium, 61).
Prawda wiary o Maryi jako Współodkupicielce zostaje tu zatem wyjaśniona w sposób jasny i jednoznaczny. Choć nigdy nie została uroczyście zdefiniowana aktem nadzwyczajnego magisterium żadnego papieża, to jednak zawsze towarzyszyła historii Kościoła, czego dobitnie dowodzi – między innymi – historia liturgii. Uroczyste definicje są uznaniem i najwyższą aprobatą papieża dla prawd wiary lub moralności, w które zawsze, wszędzie i przez wszystkich wierzono.
Stają się one konieczne, gdy zamieszanie wokół pewnej prawdy jest tak wielkie, że istnieje ryzyko jej zapomnienia: wówczas interweniuje papież, definiując ją uroczyście, by nie pozostawiać miejsca na wątpliwości ani błędne nauki. Dogmaty nie są zatem punktem końcowym, lecz punktem wyjścia – wbrew temu, czego nauczają neomoderniści.
Papież Leon naucza głosem Fernandeza (lub odwrotnie – nie jest to jasne): „Biorąc pod uwagę konieczność wyjaśnienia podrzędnej roli Maryi wobec Chrystusa w dziele Odkupienia, nie byłoby właściwe używanie tytułu Współodkupicielka”.
Tradycyjne liturgiczne wspomnienie Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny, przypadające 15 września (co znamienne, dzień po Podwyższeniu Krzyża Świętego), mówi nam o tej prawdzie wiary. Przypominając proroctwo Symeona – „Twoją duszę miecz przeniknie” – hymn Stabat Mater stawia nam głębokie pytanie: „Wszyscy, którzy drogą przechodzicie, przyjrzyjcie się i zobaczcie, czy jest tam boleść podobna do mojej”. A w antyfonie na Komunię czytamy: „Błogosławione współczucie Najświętszej Maryi Panny, która nie umierając, zasłużyła na palmę męczeństwa pod krzyżem Pana”.
Nota Dykasterii, po powierzchownym, nieudolnym i w związku z tym niedokładnym odtworzeniu historii omawianego tytułu maryjnego i po przyznaniu, że wielu papieży aż do Jana Pawła II zwyczajowo używało tego tytułu w homiliach i różnych przemówieniach, przypomina nam o czymś, co wywoła niezadowolenie niektórych konserwatystów — mianowicie o roli, jaką Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, odegrał w sprzeciwianiu się dogmatycznej definicji Maryi jako Współodkupicielki.
21 lutego 1996 roku ówczesna Kongregacja Nauki Wiary została zapytana, czy dopuszczalne jest zdefiniowanie dogmatu o Maryi jako Współodkupicielce lub Pośredniczce wszystkich łask. Ratzinger odpowiedział: „Nie. Dokładne znaczenie tytułów nie jest jasne, a zawarta w nich doktryna nie jest dojrzała. Doktryna zdefiniowana de fide divina należy do depositum fidei, czyli do Bożego objawienia przekazanego w Piśmie Świętym i tradycji apostolskiej. Nadal nie jest jasne, w jaki sposób doktryna wyrażona w tytułach jest obecna w Piśmie Świętym i w tradycji” (zauważ: tradycja jest w obu przypadkach pisana małą literą).
Ta odpowiedź – pochodząca z czasów znacznie wcześniejszych niż Franciszek – jest błędna, ale z pewnością nie jest to jedyny błąd doktrynalny Benedykta XVI (tutaj mamy kolejny rażący przypadek, być może nawet poważniejszy). Można zatem stwierdzić, że Ratzinger dostarczył bardzo solidnego powodu, by utrudnić proces dogmatycznej definicji tej prawdy wiary po zakończeniu Soboru Watykańskiego II.
W punkcie 22 Noty papież Leon naucza głosem Fernandeza (lub odwrotnie – nie jest to jasne):
„Biorąc pod uwagę konieczność wyjaśnienia niższej rangą roli Maryi względem Chrystusa w dziele Odkupienia, niewłaściwe byłoby używanie tytułu Współodkupicielki do określenia współdziałania Maryi. Tytuł ten grozi przyćmieniem wyjątkowego zbawczego pośrednictwa Chrystusa, a tym samym może powodować zamieszanie i zaburzać harmonię prawd wiary chrześcijańskiej […]. Kiedy wyrażenie wymaga wielu, powtarzających się wyjaśnień, aby nie odbiegało od właściwego znaczenia, nie służy wierze Ludu Bożego i staje się bezużyteczne”.
Jest to rażąco oczywiste, że autor tego tekstu nie zna się na logice, historii i teologii. Jest to jeszcze ważniejsze niż ewentualna zła intencja – której zresztą nikt nie ma prawa osądzać, po prostu dlatego, że nikt, poza Bogiem, nie ma mocy wiedzieć, co kryje się w sercu człowieka.
Rzeczywiście, wielu świętych (wśród nich Bernard z Clairvaux, Alfons M. de’ Liguori, Ludwik M. Grignion de Montfort, Maksymilian M. Kolbe) nauczało, że ryzyko przesady w czci maryjnej nie istnieje, ponieważ jeśli prawdą jest, że kto czci ojca i matkę, czci samego siebie, to tym bardziej odnosi się to do Chrystusa. Zdumiewa jednak błąd logiczny zawarty w dokumencie, zgodnie z którym, gdyby teza teologiczna wymagała wielu wyjaśnień, byłaby niewłaściwa, a nawet bezużyteczna i nieprzydatna.
Dlaczego zatem Ojcowie pierwszych soborów latami debatowali nad zawiłościami dotyczącymi dwóch natur Chrystusa, czy w Chrystusie istnieje jedna, czy więcej woli [wills], i nad innymi tego typu kwestiami? Prawda, jak przypomina nam św. Tomasz z Akwinu, jest taka, że ten, kto na początku błądzi trochę, na końcu błądzi bardzo. Wszystkie prawdy wiary są ze sobą powiązane: jeśli jedna z nich zostanie odrzucona lub pomylona w swojej definicji, istnieje ryzyko błędu we wszystkich wynikających z niej tezach teologicznych.
W odniesieniu do schizofrenii magisterialnej, św. Jan Henry Newman, niedawno ogłoszony Doktorem Kościoła i patronem studiów katolickich (wraz ze św. Tomaszem z Akwinu) przez papieża Leona XIV, nie wahał się w swoich pismach mówić o Maryi jako Współodkupicielce. Zobacz na przykład, co jest zawarte w dziele „Pewne trudności, z jakimi borykają się anglikanie w nauczaniu katolickim: w liście adresowanym do księdza E.B. Puseya, DD, z okazji jego Eirenicon z 1864r.”, tom 2, Longmans, Green and Co., Nowy Jork, 1900, s. 78. Tutaj możesz zapoznać się z nim i zweryfikować go samodzielnie, bezpłatnie.
W epoce poważnych błędów doktrynalnych i duchowego zamętu ci panowie z pseudoteologiczną gorliwością czepiają się tytułu i prawdy wiary, która sama w sobie jest krystalicznie czysta niczym woda źródlana. Twierdzą, że ogłoszenie Maryi Współodkupicielką przyćmiłoby wyjątkowość Odkupienia dokonanego przez Chrystusa – ale gdzie byli ci sami orędownicy wyjątkowej zbawczej roli Chrystusa, gdy obchodzona była, z aplauzem i kadzidłem, rocznica Nostra Aetate, dokumentu, który otworzył drzwi religijnemu relatywizmowi przebranemu za dialog?
Ci ludzie, zanim jeszcze stali się ignorantami teologicznymi, byli już ignorantami językowymi. Nie rozumieją nawet elementarnej logiki słów. Kto pilotuje samolot? Pilot czy drugi pilot? To pilot pilotuje: to on trzyma stery, decyduje o trasie i manewrach. Drugi pilot pomaga, monitoruje przyrządy i interweniuje tylko na żądanie. Tak jest z Chrystusem Odkupicielem i tak jest z Maryją, Współodkupicielką: Pierwszy dokonuje zbawienia, Druga pomaga w nim z łaski, z natury, z wyjątkowych zasług i z miłości. To samo dotyczy autora i współautora, założyciela i współzałożyciela, sygnatariusza i współsygnatariusza. Przedrostek „współ-” nie dzieli ani nie miesza, lecz łączy i określa współpracę, która jest podporządkowana, a zarazem jedyna w swoim rodzaju.
A jednak w czasach zamętu i odwróconych priorytetów ci nadworni teologowie decydują się umniejszać znaczenie tytułów maryjnych, jakby to był problem wiary, przyczyna powszechnego współczesnego kryzysu kościelnego. Nie rozumieją, że zamieszanie to nie wynika z pobożności maryjnej, ale właśnie z nich samych: z ludzi takich jak kardynał Fernández, którzy zajmują kluczowe stanowiska w zarządzaniu Kościołem, nie posiadając ani kompetencji, ani poczucia sacrum.
Prawdziwy powód tych oświadczeń jest jednak inny i znacznie głębszy: Maryja jako Współodkupicielka jest kłopotliwa dla heretyków, zarówno w Kościele, jak i poza nim. Jest kłopotliwa, ponieważ ukazuje w pełni katolickie oblicze Odkupienia, w którym łaska i wolność spotykają się w osobie Dziewicy. Dlatego należy ją przesłonić w imię ekumenizmu i dyplomatycznego spokoju. Sama Nota przyznaje zresztą, że Sobór Watykański II unikał wyraźnego użycia tego tytułu – choć, jak widzieliśmy, zawierał on doktrynę – „ze względów duszpasterskich i ekumenicznych”. I dla autorów dokumentu byłoby to uznane za trafny argument. W rzeczywistości jest to kapitulacja.
Tak więc, w chwili, gdy Kościół najbardziej potrzebuje światła i stałości, dokonuje się wyboru, by przyćmić Matkę Odkupiciela. Lecz kto dotyka Maryi, dotyka Chrystusa. A kto sieje zamęt wokół Matki, nieuchronnie sieje zamęt wokół Syna. Problem ostatecznie leży nie tylko po stronie tych, którzy piszą takie Noty, ale także po stronie tych, którzy ślepo za nimi podążają.
Można by powiedzieć, że istnieją osły i współosły: pierwsi, ignoranci u władzy, drudzy, wspólnicy, którzy słuchają i są posłuszni. Jedni i drudzy ponoszą wspólną odpowiedzialność za duchowe zubożenie, które w dłuższej perspektywie doprowadzi do tego, że ludzie nie będą już wiedzieć, co to znaczy być katolikiem.
Prawda przetrwa, pomimo tych oświadczeń (a może nawet dzięki nim). Maryja Panna jest Współodkupicielką, bo żadne inne stworzenie nie było tak ściśle związane z męką Syna. Mówi o tym liturgia, mówi o tym Tradycja, mówi o tym wiara ludu chrześcijańskiego od wieków. Nota, która za rok będzie już zapomniana, nie zmieni tego, co wieczne.
_____________
Dear Pope Leo and Fernandez, Mary is Not the Problem, Gaetano Masciullo, November 5, 2025
◊

_______________
LEON XIV ZAKAZAŁ TYTUŁU “WSPÓŁODKUPICIELKA”. CO SIĘ STAŁO?
_______________
KAŻDY atak na tym kierunku to swąd siarki…
Najstarszym znanym ośrodkiem kultu maryjnego był Efez w Azji Mniejszej, gdzie też na początku IV wieku zbudowano pierwszą bazylikę poświęconą Matce Boskiej. W 431 roku w bazylice tej trwały również obrady Soboru Efeskiego, na którym oficjalnie zaakceptowano tytułowanie Marii mianem Bogurodzicy, czyli Matki Bożej.
Związki kultu maryjnego z Efezem tłumaczy się chrześcijańską tradycją, według której to właśnie w tym mieście zmarła Maryja, która miała przybyć do Efezu z apostołem Janem. Istnieją jednak teorie, iż na pewnym etapie rozwoju chrześcijaństwa, ok. III wieku n.e., pogański kult Wielkiej Matki, Wiecznej Dziewicy i Królowej Niebios (także Izydy lub Artemidy), przerodził się w synkretyczny kult maryjny. Przesłanką za tym miałaby być jedność miejsca, a także np. fakt, że istnieją podobieństwa między wizerunkami tych bogiń i późniejszą ikonografią maryjną.
Według innych interpretacji, ustalenia Soboru Efeskiego miały być wynikiem potrzeby wyraźnego określenia różnicy między wierzeniami pogańskimi oraz rozmaitych sekt, a wiarą Kościoła chrześcijańskiego, i pełniły rolę normatywną wobec już rozwiniętego kultu.
Według niektórych teorii możliwe jest też, że kult maryjny rozwinął się jako chrześcijańska alternatywa dla kultu bogiń-matek, mająca wspomóc konwersję pogan.
Takim teoriom i interpretacjom zdecydowanie sprzeciwiają się teologowie katoliccy, popiera je natomiast pewna część apologetów protestanckich i antytrynitarnych. Niektórzy teologowie protestanccy, chociaż zasadniczo przeciwni kultowi maryjnemu (np. kalwinista Karl Barth), odrzucają powoływanie się na jakoby pogańskie źródła tego kultu, uważając, że Boże objawienie, działając w świecie pogańskim, z konieczności posługiwało się słownictwem i kategoriami myślowymi zaczerpniętymi z tego świata[6].
W ujęciu katolickim uważa się, że kult maryjny rozwijał się przez stulecia poprzez wiele kolejnych refleksji teologicznych. Za podstawy tego kultu uznawane są:
dziewicze poczęcie Jezusa
niezachwiana wiara Maryi i jej zaufanie do Boga od poczęcia Jezusa aż do ukrzyżowania
przebywanie Maryi we wspólnocie apostołów
wczesne uznanie przez Kościół podstaw dogmatu maryjnego:
Theotokos (Matka Boga) (Sobór w Efezie 431 r.)
Aeiparthenos (Zawsze Dziewica) (Sobór Laterański 649 r.)
W średniowieczu kult maryjny podlegał dalszemu rozwojowi. Powstawały modlitwy zakonne, w których była mowa o Maryi jako Królowej i Matce Miłosierdzia, Pośredniczce pojednania między Chrystusem i Kościołem i Matce Cudów pomocy grzesznikom.
Rozwojowi kultu także sprzyjały uznane przez Kościół najważniejsze objawienia maryjne (Katarzyna Labouré (1830 r.) oraz Bernadeta Soubirous w Lourdes (1858 r.), które przyczyniły się do ogłoszenia dogmatów, w tym o Niepokalanym Poczęciu w 1854 r. przez papieża Piusa IX, przy jednomyślnej zgodzie wszystkich katolickich biskupów świata. Kulminacją kultu maryjnego było ogłoszenie przez Piusa XII w 1950 r. dogmatu o wniebowzięciu Maryi.
Współczesny kult maryjny opiera się przede wszystkim na Lumen gentium, konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II, który określa Maryję jako „Matkę Zbawiciela”, część tajemnicy Chrystusa w Kościele. Po Soborze Watykańskim II papież Paweł VI opublikował adhortację apostolską Marialis cultus w celu unormowania form kultu maryjnego.
Wielkim propagatorem kultu Maryi był papież Jan Paweł II, który wybrał słowa: Totus Tuus (Cały Twój) jako swoje motto apostolskie i poświęcił swoją działalność Maryi. Jego najważniejsze refleksje maryjne są sformułowane w encyklice Redemptoris Mater z 1987 r., podczas gdy list apostolski Rosarium Virginis Mariae w 2003 r. wzbogacił praktykę różańca, uzupełniając go o „tajemnice światła”.
Kult maryjny występował już we wczesnym chrześcijaństwie (począwszy od I w.). Pierwszym Ojcem Kościoła, który pisał o Maryi był Ignacy Antiocheński (zm. ok. 110 r.). Bronił prawdziwości człowieczeństwa Chrystusa przed doketystami potwierdzając, że Jezus pochodzi z rodu Dawida, bo urodził się z Maryi[8].
W Dialogu z Żydem Tryfonem Justyn Męczennik (zm. ok. 167 r.) kładzie nacisk na rzeczywistość ludzkiej natury Jezusa i w konsekwencji podkreśla także macierzyństwo Maryi. Podobnie jak św. Ignacy Antiocheński, św. Justyn wskazuje na fakt dziewiczego poczęcia Jezusa oraz na paralelę między Ewą i Maryją. Ta koncepcja stała się wzorem dla późniejszej mariologii[8].
Ireneusz z Lyonu (zm. ok. 202 r.), skupia się na rzeczywistości ludzkiej cielesności Jezusa i na macierzyństwie Maryi (jako naturze ludzkiej, przejętej przez Syna Bożego w łonie Maryi), która nadaje śmierci Jezusa wartość uniwersalnego odkupienia. Podkreśla również macierzyństwo Maryi w odniesieniu do nowego Adama (Chrystusa) i jej współpracę w dziele odkupienia.
Tertulian (zm. ok. 222 r.), w trakcie sporu z Marcjonem, gnostykiem, potwierdza, że Maryja jest Matką Chrystusa.
W III wieku upowszechniło się stosowanie tytułu Theotokos (gr.: Bogurodzica, Matka Boga). Orygenes (zm. ok. 254 r.) był pierwszym, który zastosował ten tytuł wobec Maryi. Wśród modlitw błagalnych ten tytuł po raz pierwszy pojawił się w modlitwie Sub tuum praesidium (Pod Twoją Obronę), która jest najstarszą znaną modlitwą do Maryi. W IV w., w opozycji do doktryny Ariusza, wyznanie wiary biskupa Aleksandra z Aleksandrii zawiera ten sam tytuł. Od tego czasu to określenie Maryi zyskało popularność w Kościele i wielu Ojców Kościoła i teologów (m.in. Efrem Syryjczyk, Atanazy, Bazyli, Grzegorz z Nyssy, Grzegorz z Nazjanzu, Święty Ambroży, Święty Augustyn, Proklos) stosowało tytuł Matka Boga.
Materialnymi dowodami wczesnego kultu maryjnego są także malowidła z II wieku w katakumbach św. Pryscylii w Rzymie. Jeden z trzech takich obrazów w katakumbach przedstawia Pannę z dzieckiem w ramionach i (prawdopodobnie) proroka Izajasza. Pozostałe dwa obrazy przedstawiają Zwiastowanie Pańskie i Zesłanie Ducha Świętego. W katakumbach św. Piotra i Marcelina malowidło z III lub IV w. przedstawia Maryję w otoczeniu świętych Piotra i Pawła.
Najstarsze zachowane wyobrażenie Maryi z Dzieciątkiem z katakumb św. Pryscylii (II w.)
Popularność kultu maryjnego budziła niekiedy zaniepokojenie, czy nie odciąga wyznawców od kultu, należnego jedynie Bogu. Wspominają o tym m.in.:
Epifaniusz z Salaminy żyjący w IV w. potępił przejawy nadmiernego kultu maryjnego jako herezję w swoim dziele Panarion. Opisał on w nim sektę, którą sam nazwał kolyrydianami:
Pewne kobiety w Arabii wprowadziły to absurdalne nauczanie z Tracji: składają one ofiarę z okrągłych chlebów w imieniu wiecznej dziewicy Marii i wszystkie spożywają z tego chleba”. (Panarion 78:13)
Tracja sąsiadowała z Frygią, krainą w której znajdował się Efez. Tak więc dzieło Epifaniusza również wskazuje na rejony Morza Egejskiego i miast starożytnej Grecji jako kolebkę kultu maryjnego. W IV wieku teologowie katoliccy potępili oddawanie czci boskiej Marii, chociaż uznawali ją za wieczną dziewicę.
W 1846 r. w La Salette Matka Boża płacząc powiedziała m.in. …
“Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą Antychrysta.
https://youtu.be/YDwjb_j72uQ
Jaką formę to aktualnie przybrało opisał m.in. Bartosz Kopczyński na stronie internetowej tygodnika „Do Rzeczy”
Katolicy, którzy patrzą na to całe zgorszenie i mimowolnie biorą w nim udział, powinni mieć świadomość, jaka walka się tu toczy – o skrytą podmianę Kościoła Chrystusa w Antykościół Lucyfera, całkowicie należący do władzy wielkiego kapitału i służący sprawie Nowego Izraela.
https://dorzeczy.pl/opinie/803121/robia-nam-z-kosciola-swiatynielucyfera.html
W tymże La Salette Matka Boża skierowała wtedy wezwanie do uczniów Chrystusa Pana, walczących pod Jej sztandarami takie wezwanie:
Trzeba zatem formować szyki do do Krucjaty Różańcowej “O wygnanie szatana z watykana”, jak w czasach Lepanto sformował święty Papież.
Teraz każdy ma czuć się – tak wezwany osobiście przez Matkę Najświętszą – do Krucjaty!
Jednak… w ‘określonych sytuacjach’.
______
KARD. FERNANDEZ JEDNAK DEKLARUJE: MOŻNA MÓWIĆ “WSPÓŁODKUPICIELKA”! [18min]
Stanowisko Katolickiej Papieskiej Świętej Kongregacji Świętego Oficjum
„Sekret z La Salette”
“Tajemnica z La Salette” Melania Calvat, fr. Françoise Mélanie Calvat, zwana Mathieu
Po 1880 r., Papieże kilka razy umieszczali na Indeksie Ksiąg Zakazanych książki zawierające “Tajemnica z La Salette” wizjonerki z La Salette Melanii Calvat
Istniało przede wszystkim rozporządzenie natury ogólnej: dekret wydany w 1915 r. zakazywał pod karą sankcji kanonicznych rozważania o “Tajemnicy z La Salette”.
Ten sam dekret przypominał, że bez zezwolenia władzy kościelnej prawodawstwo Kościoła Katolickiego zabraniało rozpowszechniania objawień.
Stanowisko Katolickiej Papieskiej Świętej Kongregacji Świętego Oficjum
„Sekret z La Salette”
“Tajemnica z La Salette” z 15 11 1879r
Melania Calvat, fr. Françoise Mélanie Calvat, zwana Mathieu
opublikowany 15 listopada 1879 r. z “Imprimatur” biskupa diecezji Lecce / Włochy)
“Sekret Matki Bożej z La Salette o czasach ostatecznych”
wydany 33 lata po Objawieniu Matki Bożej z La Salette
—
19 września 1846 objawienie Matki Bożej na górze wznoszącej się nad La Salette
wizjonerzy: Melania Calvat wraz z Maksyminem Giraud,
Stolica Apostolska a „Sekret z La Salette”
W latach 1880-1957 Stolica Apostolska konsekwentnie zwalczała rewelacje Melanii Calvat zwane „sekretem z La Salette”, wciągając na Katolicki Indeks Ksiąg Zakazanych szereg dzieł go broniących.
Sama wizjonerka również otrzymała zakaz wypowiadania się na temat tajemnicy przekazanej jej rzekomo przez Matkę Bożą.
Nie ulega wątpliwości, że osoby popierające „sekret z La Salette” działały w nieposłuszeństwie wobec najwyższego autorytetu, jakim w Kościele jest Papież.
Ważne jest też, by zauważyć, że „sekret z La Salette” znajdował się na Papieskim Indeksie Ksiąg Zakazanych w czasach, kiedy w Rzymie rządzili bez wątpienia katoliccy papieże.
Okres trwania zakazów publikacji „sekretu” obejmował pontyfikaty:
Papieża Leona XIII,
Papieża Świętego Piusa X Wielkiego, który osobiście interweniował w tej sprawie,
Papieża Benedykta XV,
Papieża Piusa XI
i wreszcie Papieża Piusa XII.
Nie sposób więc mówić o jednorazowej interwencji Papieży przeciw „sekretowi z La Salette”, która miałaby miejsce niejako przez przypadek.
Z drugiej strony widzimy wśród obrońców sekretu bardzo podejrzane postaci, jak nieposłuszni swoim przełożonym duchowni, myśliciele zagubieni w swych teoriach i inni.
Nasza postawa w tej kwestii jest więc jasna: przedkładamy orzeczenia Stolicy Apostolskiej nad wątpliwe objawienia.
1846r Orędzie z La Salette i objawienie Matki Bożej z La Salette
1879r „Sekret z La Salette” / “Tajemnica z La Salette”
Melania Calvat, fr. Françoise Mélanie Calvat, zwana Mathieu
2 czerwca 1880 r. następny dekret Papieskiego Świętego Oficjum upomina biskupa Lecce, by nie zajmował się więcej sprawą Melanii Calvat i uciął wszelkie z nią kontakty.
9 maja 1923 r. Święte Oficjum wydało dekret 9 maja 1923 potępiający dzieło
„L`apparition de la Tres Sainte Vierge sur la sainte montagne de la Salette, le samedi 19 septembre 1845. Simple reimpression du texte integral publie par Melanie (…)”,
Societe St-Augustin, Paris-Rome-Bruges, 1922.),
w kórym został opublikowany tzw “sekret z La Salette.
Dokument został podpisany przez notariusza Świętego Oficjum, księdza Louis Castellano