Wzajemny szacunek jako przeslanka dialogu narodowego ( w odpowiedzi na artykul pana Opary )

 

Przeslanka dialogu narodowego nie jest jednomyslnosc, ale wzajemny szacunek.

 

Zal mi wciaz starego Nowego Ekranu, niczym goralowi przepedzonemu z Synaju … sacré mille tonnerres! ( jak mawial Hercule Poirot ).

 

Nie zdazylem nawet odpowiedziec na w sumie wazny tekst naszego bylego Dobrodzieja o potrzebie dialogu narodowego ( nie ma jak zalinkowac, bo na stronie nE czarna dziura ).

 

Tekst zawieral spore materii pomieszanie, a sprowadzal sie w sumie do potepienia “typowo polskich “ wad i anarchii, podswiadomie idac za tezami krakowskiej szkoly historycznej, ktorej sprowadzone do absurdu tezy wykazuja wyjatkowa zywotnosc w polskiej opinii spolecznej. Autorzy “Teki Stanczyka”, pomimo pewnych racji ( niejedna herezja jest PRAWIE ortodoksyjna … tyle, ze PRAWIE stanowi cala roznice ), wylewali polskie dziecko razem z kapiela, jak na tacy podajac zaborcom moralne uzasadnienie ich politycznej zbrodni i ani car, ani kajzar ani inny rudy fryc nie musieli juz wymyslac  nic lepszego:  polska anarchia ( wg bodaj Michala Bobrzynskiego bioraca swoj poczatek ze staroslowianskiego gminowladztwa!!! ) zagrazala stabilnosci Europy ( najstabilniej zawsze na cmentarzu ), tak wiec sasiedzi, choc ze wstretem i niechecia, to jednak musieli wziac na siebie ten przykry obowiazek.

 

Podobnie uzasadnialy swoja agresje Sowiety, wkraczajac 17 wrzesnia na tereny rzekomo juz rozsypanej Rzplitej, by bronic bialo- i malo-ruskich pobratymcow.

 

W PRyLu z kolei, odpowiednio spreparowane tezy szkoly krakowskiej nadawaly sie jak znalazl do uzasadniania po-jaltanskiego status quo i byc moze dlatego tak wielu durniow wciaz bezrefleksyjnie wysmiewa tzw. “potrzasanie szabelka” ( pomijam, ze szabelke to mial z drewna moj synek jak mial piec lat ), a lajdacy i zdrajcy obsmiewaja tym slowem kazda probe formulowania wlasnego interesu panstwowego czy narodowego.

 

Tymczasem nie brakuje nam bynajmmiej jednosci, a raczej szacunku, ktory pozwalalby tak dlugo sie ucierac, az wypracujemy bardziej czy mniej jednolite stanowisko. Brakuje nam tez szacunku do samego siebie, bo przeciez od dwu dekad cierpliwie godzimy sie na “europeizowanie polskiego ciemnogrodu” przez ludzi, dla ktorych polskosc to w najlepszym wypadku nienormalnosc ( mlody Tusk w oslawionym wywiadzie dla “Znaku” jedynie zgrabnie ujal w trzech slowach to, co zaslyszal przypadkiem od starszych od niego i madrzejszych ).

 

Nie tylko musimy sie na nowo policzyc, ale musimy sie tez na nowo polubic, na nowo odkryc nasza dawna wielkosc i slawe. Najwyzszy czas stanac prosto z podniesionym czolem i z takiej perspektywy myslec o przyszlosci.

 

O autorze: MacGregor

moherowy J23 na angielskiej prowincji