Manifest (dyletantów)

To już ostatni z dyletanckiego tryptyku.Czytając uważnie komentarze po dwóch pierwszych wpisach, widzę, że ciągle pokutuje używanie pospolitego znaczenia słowa dyletant i większość komentujących jest do tego przyzwyczajona. Z radością więc poszerzam horyzonty i pokazuję, że historycznie biorąc dyletant ma inne, szczytne i pozytywne znaczenie. A co to znaczy, wyjaśniam poniżej.

Klub już powstał. Nie jest sformalizowany. Około 20 koleżanek i kolegów czuje się dumnymi dyletantami i z zapałem starają się działać na tym polu. Jeżeli ktoś jeszcze czuje się na siłach, to serdecznie zapraszamy.

 dyl

MANIFEST DYLETANTÓW

 

 

 

 

Świat nam parszywieje. Więcej, ludzie nam parszywieją. I niestety blisko nas parszywieją wprost w sposób okrutny. Powierzchowność, wyścig szczurów, konsumeryzm i klientyzm.

Brak czasu na refleksję. Brak czasu na prawdziwą głęboką przyjemność. Ulegamy propagandzie i reklamie, Nie umiemy się przed tym bronić. Ilu ludzi czyta książki? Wiecie, jaka jest sprzedaż książek w Polsce? Żałosna. Rośnie wtórny analfabetyzm. Ilu Polaków korzysta z Wikipedii? Poza uczniami, studentami i nałogowymi blogerami? Nikły odsetek, niestety. Wygląda na to, że ludziom wystarcza to, co powiedzą w telewizji. To najlepsza droga do powszechnego zniewolenia. Droga do robienia z nas bezrozumnego motłochu.

 

Trzeba się temu jak najszybciej przeciwstawić. Nie dać się. Taki cel właśnie stawiają sobie Dyletanci. Zakłamywanie języka rozpoczęte za komuny i ciągle kontynuowane, głównie przez polityczną poprawność, zakłamało również pojęcie dyletanta. Zrobiono z niego pejoratywną postać, co to nic nie wie, jest powierzchowny i nie jest żadnym specjalistą. Właśnie specjalistę, jako najwartościowszą jednostkę przeciwstawiono dyletantowi. Pora to odkłamać.

 

KIM JEST DYLETANT

 

Kim więc jest prawdziwy dyletant? To człowiek oświecenia, osoba o bogatych zainteresowaniach, dociekliwa, pragnąca poznać sens wszystkiego i mechanizmy świata, który go otacza. I z tego, tej otwartości i ciekawości, czerpie radość życia. Bo jego życie jest radosne. Wiedząc i rozumiejąc więcej czuje się wyzwolony. Ma też więcej tolerancji wobec niedoskonałości świata i ludzi. I co ważne, na nikogo nie spogląda z góry. Ma bowiem  również świadomość swoich braków. Dlatego stale nad sobą pracuje. Stara się nie być gnuśny.

 

Taka postawa była charakterystyczna w starożytnej Grecji, ale samo słowo pochodzi z łaciny: dilettare – lubować się, być miłośnikiem, amatorem czegoś i jest pokrewne delectare – delektować się.

To jest ważne! Dyletant lubi, a nawet wprost uwielbia delektować się życiem. Więc i świetną muzyką, przepięknym obrazem, dobrym jedzeniem, wybornym alkoholem, rozległym widokiem. Ale też głęboko przeżywaną modlitwą, mądrą książką, genialnym dziełem naukowym, sprawnymi rządami i inteligentnymi towarzyszami.

Nie cierpi szarości, bałamucenia, głupoty i zakutych łbów. Oczywiście również przesolonej zupy, cienkiego sikacza, neoliberałów, lewaków i hot dogów.

 

W takiej sytuacji jest oczywiste, że prawdziwy dyletant nie może być samotnikiem. On musi mieć towarzystwo. Rozgląda się więc czujnie, by z tłumu wyłowić bratnie dusze, ludzi podobnych do niego. Ale na tym nie kończy. On świadomie chce poszerzać krąg takich jak on. Albowiem jest ogarnięty obok pasji odkrywczej pasją edukacyjną. On nie chce całej tej wiedzy tylko dla siebie. Chce się nią dzielić, wymieniać poglądy i kiedy tylko się da, doskonalić siebie i otoczenie.

 

Jest jeszcze jedno, co charakteryzuje prawdziwego dyletanta. To głęboki humanizm. On nie interesuje się najnowszym gadżetem dla samego gadżetu, on jest ciekaw, jaki wpływ to będzie miało na jego życie. Czy ktoś poza dyletantami zastanawiał się, jak zmieniło się użytkowanie komputera po wynalezieniu myszki? Starsi pewnie pamiętają, jaka to była mordęga z klikaniem w klawiaturę, pracując w DOSie, z tymi wszystkimi run i goto. Te same pytania stawia sobie wobec nauki, przyrody, filozofii i religii. Czy głęboka wiara pozwala lepiej znieść nieuchronność śmierci? Czy zwierzęta takie jak pies, małpa, świnia, słoń mają poczucie swojej śmiertelności? Bo poczucie bólu mają; przynajmniej fizycznego, ale czy też psychicznego? Przecież psy wyją, gdy je zostawić same w domu. Jak to się dzieje, że jednych ludzi natychmiast lubimy, a inni od pierwszego spojrzenia są nam wstrętni?

Tysiące pytań jest w głowie dyletanta i większość z nich dotyczy człowieka.

 

Jeszcze dwie cechy charakteryzują dyletanta: umiejętność słuchania, oraz szacunek do drugiej osoby. Słuchając cierpliwie można zawsze się więcej dowiedzieć. Dowiedzieć się o świecie, faktach, ale też drugiej osobie. I każdy nasz przyjaciel, znajomy, przeciwnik godny jest należytego szacunku. Przynajmniej tak długo, aż przez swoje poczynania ten szacunek straci. Miłość do świata, radość z faktu bycia jego fragmentem, to przede wszystkim miłość do ludzi, ich dziedzictwa i działania. Dobry kucharz, raczący nas perfekcyjnie usmażonym stekiem jest godny takiego samego szacunku, jak wynalazca silnika na wodę. Malarz, którego obraz z miejsca nas zachwyca, jest tyle wart, co flisak na Dunajcu wiozący nas przez rafy rwącej rzeki i raczący nas góralską anegdotą.

 

 

KLUB DYLETANTÓW

 

Tworzymy Klub Dyletantów. Ma to być dobrowolne, aczkolwiek ekskluzywne stowarzyszenie ludzi spełniających opisane powyżej cechy Celem klubu jest wymiana poglądów, pogłębianie i poszerzanie wiedzy, często ezoterycznej, a przede wszystkim edukacja i naprawianie nagromadzonych bzdur i zafałszowań. Chcemy się doskonalić i naprawiać świat wokół nas. A wszystko to robić w atmosferze radości i z dużą przyjemnością. Słowa Terencjusza „Nic, co ludzkie nie jest mi obce” są ważnym zawołaniem członków Klubu Dyletanta. Oznacza to, że takie działania, przez wielu określane, jako ludzkie słabości, są również dla Dyletantów istotne.

Jeżeli wielu ludzi za butelkę dobrego Barolo jest gotowych zapłacić 200 zł, a za butelkę 24 letniej Whisky nawet 500 zł, to, dlaczego Dyletant ma tym pogardzać. Jak spycha się palaczy papierosów do podziemia, a palaczy cygar i fajek, najchętniej wsadzono by za kraty, a mimo tego miliony ludzi pali, to musi coś w tym być. To jest po prostu ludzkie i Dyletant nie może się od tego odwracać, nie daj Boże, ze wstrętem.

 

Za nim ktoś zostanie Dyletantem, musi pokazać, że jest człowiekiem wyrafinowanym. Nie zadawala się byle czym, zastanawia się w jakim łóżku będzie spał i co zje na śniadanie. Nie pójdzie w dresach do miasta na zakupy, wie, co to jest przyjęcie Black Tie, i w knajpce w Paryżu wyczuje podsuwanego przez wrednego kelnera sikacza. Nie zachwyci się przaśnymi aniołkami masowo sprzedawanymi w tak zwanych galeriach sztuki. A jeśli jeszcze tego wszystkiego nie wie, to jak najszybciej chce się dowiedzieć. I chociaż nigdy nie siedział na koniu, to potrafi odróżnić kłus od stępa. Wie też, co się dzieje w hiszpańskiej szkole jazdy i gdzie ona jest i czym szczególnym wyróżniają się lipiańskie ogiery.

 

Nie będziemy przyjmować kamerdynerów. Jeśli ktoś ma lokajską duszę, to niech gdzie indziej szuka sobie pana. Tu wszyscy są równi i wszyscy są panami. Szlachetność zobowiązuje. Wcale to nie znaczy, że trzeba mieć tak zwane pochodzenie. To szlachetność duszy i umysłu jest istotna.

 

Ale ta szlachetność i te dyletanckie wysiłki to jednocześnie nawiązanie do tradycji polskich dworów. To tam zjeżdżali się ludzie z okolicy, by często przy suto zastawionym stole dyskutować o wszystkim. Tam kształtowały się opinie i jak byśmy dzisiaj powiedzieli trendy.

Niestety, dwory, jako pochodnie wyjątkowej polskości bardzo się nie podobały, najpierw zaborcom, a potem różnym władzom, z socjalistami i komunistami na czele. Dlatego musiały zostać zniszczone. A te tzw. dworki, co teraz powstają w ich miejsce, to ich współczesna parodia. Polskie dwory są też nam potrzebne, by móc krzyknąć czasami – Fora ze dwora!

 

O czym pisać u Dyletantów? O wszystkim, o życiu, otoczeniu, polityce, Polsce, ideach i projektach. Ale wszystko to ma czegoś uczyć. Nie może to być twórczość bezrefleksyjna. Nie warto też tutaj zajmować się „bieżączką”, czyli tym, co nam media serwują z dnia na dzień. Powinniśmy wyrobić w sobie odporność na manipulację i dyżurne tematy. Powinniśmy iść równym krokiem, w swoim rytmie. Cokolwiek leniwym, jak podczas spaceru w pełnym słońcu przez wiosenny las. Życie i tak pędzi za szybko.

 

Struktura Klubu jest w pełni demokratyczna z naszym historycznym liberum veto. Ale, to co zawsze w naszym kraju jest dziwnie, by tej demokracji pilnować, na czele stoi prezydium, uzurpatorzy, którzy głównie przyczynili się do powstania klubu. Dyletanci są nieszczególnie dobrzy w całej tej biurokracji, dokumentach i przepisach. Mamy nadzieję, że to się wytworzy w sposób naturalny.

 

Drodzy Dyletanci i drodzy przyszli Dyletanci, profesor Ryszard Legutko napisał w „Eseju o duszy polskiej”:

Złe maniery, złe słownictwo, marny język, prymitywność myślowa – uważane przez długi czas za rzeczy wstydliwe – stały się akceptowalne przez samą masowość swojego występowania i przez odrzucenie myślenia hierarchizującego…”

 

Z tym wszystkim musimy walczyć. I to od zaraz. Zanim będzie za późno.

—————————————–

320px-Porträt_der_Society_of_Dilettanti

 

http://www.ekspedyt.org/jazgdyni/2013/02/07/2430_pierwsza-reklama.html

O autorze: jazgdyni

Paskudny drań. Młot na czarownice. Burzy zło, by budować dobro