Tuskobus, lody i szmata

Kiedyś  jak byłem młodziutki jak cholera to bywałem w miasteczku koło Częstochowy u dziadków i dalszych krewnych. W owych czasach, lody dowoził jakiś pan starym żukiem i sprzedawał krzycząc looooodyyyyy, looooodyyyy…tedy spragniona lodów dzieciarnia leciała z kasą albo jajcami traktowanymi przez w/w lodziarza jako waluta na równi z ówczesnym złotym polskim z rybakiem albo i bez (pięć zetów miało rybaka na awersie, sama moneta była poważnym kapitałem dla takiego kajtka). Oczywiście obowiązywał przelicznik a propos jajców i złotych polskich jednostek monetarnych… z tym przelicznikiem różnie bywało ale ten drobny epizod gospodarki rynkowej w komunistycznym świecie nie był taki zły. lodziarzowi chodziło, żeby zarobić i zdobyć składniki do produkcji a nam, żeby zdobyć lody i jakoś się to kręciło. potem powstały sklepy cukiernicze na miejscu, lodziarz gdzieś zniknął…

Drugą rzeczą którą pamiętam z dzieciństwa to hasło… “szmaciarz przyjechał” tedy ludziska ciągnęli do gościa który wymieniał stare cuchy, tudzież złom i inne surowce wtórne za rzeczy o które nie było łatwo w ówczesnych gs-ach takie jak garnki, kubki, czajniki…etc.

No tak ale co te wspominki mają wspólnego z tuskobusem… hmmm… no cóż, słoneczko peru odgraża się, że rusza w Polskę… pytanie po co ? no po to, żeby dobrze ludowi pracującemu miast i wsi,  zrobić dobrze… myślę, ze np. gdyby przyjechał do jakiejś wioski powinien być anonsowany okrzykami j.w. looodyyy, loooodyyyyy, kręcone z uniiiii…albo szmaciarz, przyjechał, dajcie co macie a ja wam więcej… ;-) tylko czego, pewnie długów do spłacenia

Dlatego ludu pracujący miast i wsi, przyjmijcie w/w okrzykami człowieka który zrobi wam dobrze i po jewropejsku jak cholera… a może dorzuci majtki a grodzkiej

O autorze: gorylisko