Czy Bóg ma uczucia?

(Od red. – zdjęcie wiodące:
http://milosierdzie-boze.manifo.com/misericordia )

 

Lubię teksty Marysi Patynowskiej za to, że ona zadaje sobie takie pytania, które komu innemu nie wpadłyby do głowy. Dlaczego? Bo jest odważna? Bo ma zaufanie do tego, że prawda jest tym celem który sam w sobie uświęca środki? Bo ma ten rodzaj miłości własnej, który szuka u innych tylko dobra i prawdy? Nie jest Marysia przeciętna i szablonowa w każdym razie. W komentarzach wywiązała się ciekawa dyskusja, której fragment wkleję na dole.

 

Uczestniczyłam w jubileuszowym spotkaniu portalu Areopag21, podczas którego zastanawialiśmy się czy bluźnierstwo w kulturze i sztuce popłaca.

Poniżej mojej wypowiedzi znajdzie się obiektywne podsumowanie dyskusji, a ja dodam tutaj parę słów od siebie. Jako młody historyk sztuki miałam kilkuletnią praktykę w sławnej z różnych mocnych wystaw Galerii Zachęta, zdążyłam tak zaprzyjaźnić się z niektórymi z grona obecnie aktywnych krytyków sztuki i artystów, którzy, u niektórych obecnie zasłużyliby na miano „bluźnierców”. Lecz czy rzeczywiście im się ten epitet należy? Jaką mam teraz przyjmować wobec nich postawę, kiedy nasze drogi są obecnie tak różne?

Zastanowiła mnie wczorajsza wypowiedź o. Dariusza Kowalczyka SJ, który „postulował, by odróżniać bluźnierstwo rzeczywiste, człowieka wierzącego, od bluźniercy pozornego, skandalisty. – Bluźniercą jest ten, kto wierzy w Boga – podkreślił. Jego zdaniem, w Polsce nie ma pewnego typu bluźniercy, spotykanego we Włoszech, gdzie wierni rzucają przekleństwa na Matkę Bożą lub świętych, którzy w ich mniemaniu ich zawiedli.”

Mam więc teraz problem. Jak mam z „przyjaciółmi” -„bluźniercami” rozmawiać? Powiedzieć im „nie ma sprawy, skoro masz problem z wiarą, to nie jesteś w stanie zbluźnić”? Czy kryterium „bluźnierstwa” jest aż tak płynne i subiektywne? O tym czy ktoś ma wiarę, czy nie, trudno komukolwiek przesądzać, niekiedy i sami wierzący w sercu zastanawiają się, czy mają wiarę, doświadczani są różnymi pozornymi, lub prawdziwymi stanami niewiary.

Odpowiadam na zadany temat – wydaje mi się, że w bluźnierstwie jest jednak jakieś pasmo obiektywizmu. Bluźnierstwo jest jakąś ostrą relacją między realnymi osobami, osobą Boga, osobą bluźniercy i społeczeństwem, wierzących i niewierzących. Jeżeli nastąpi, upieram się, że jednak obiektywny i jednoznaczny, a nie subiektywny i płynny (zależny od uczuć religijnych bluźniącego), akt bluźnierstwa, wówczas wspólnota wiernych ma prawo takim go nazwać, nie wchodząc już głębiej w roztrząsanie uczuć religijnych osoby która to zrobiła.

Podam praktyczny przykład. Jeżeli np. zniszczona zostanie figura Matki Bożej na terenie jakiejś parafii, wówczas wierzący, będący w żywej relacji z ich Bogiem przepraszają za to co się stało. Akt bluźnierczy uważają za prawdziwy pomimo uczuć bluźniercy. Podobnie jeżeli ktoś uczyni to słownie. Wydaje się, że ku takiemu myśleniu skłania nas teologia wynagradzania za cudze grzechy, jaka związana jest zwłaszcza nurtami Niepokalanego Serca Maryi i Najświętszego Jezusa. W modlitwach przepraszamy za coś co może nie jest w tekstach modlitw nazywane „bluźnierstwem” lecz jest nazywane „zniewagą”. Jest to chyba jednoznaczne. Podobnie jest ze zniewagą Najświętszego Sakramentu. Załóżmy, ze niewierzący czerwonoarmista podczas wojny, co niejednokrotnie się zdarzało, sprofanuje Najświętszy Sakrament. Czy mimo jego niewiary nie stało się coś obiektywnie złego, z uwagi na obiektywne istnienie osoby Boga? Wówczas odprawia się nabożeństwa ekspiacyjne, które są określane prawem kanonicznym.

Dla tego, co wspomniałam w dyskusji, nie jestem zwolennikiem powoływania się na argument „uczuć religijnych”, ponieważ one mówią nam jedynie o subiektywnej stronie zdarzeń. Moja postawa dotyczy też słynnego paragrafu z którego oskarżani są w Polsce tzw. bluźniercy, dotyczącego tzw. „uczuć religijnych”. Uczucia są lub ich nie ma, ja po wielu latach zajmowania się sztuką współczesną mogę oglądać rzeczy makabrycznie lub nieprzyzwoite i nie porusza to moich uczuć. Aby oceniać z czym mam do czynienia odwołuję się do rozumu i szukam obiektywności. Uważam aby też nie pomylić tego, że Miłosierny Bóg patrzy na artystę, zna jego uwarunkowanie i zachowa się z miłosierdziem. Niemniej ja nie wchodząc w kompetencje Pana Boga i nie oceniając wiary czy niewiary osób, zwykłym ludzkim rozumem oceniam i nazywam czyn bluźnierstwem.

Kiedy więc mam okazję prowadzić osobistą rozmowę z kolegą, który obecnie robi rzeczy moim zdaniem niebezpieczne, używa sacrum do manipulacji w sztuce, staram się mu uświadomić, że niezależnie od dystansu jaki on ma do swoich czynów, istnieje pewne obiektywne zło, tego co on robi. Widzę niejednokrotnie, że ta ich lekkomyślna postawa ma głębsze źródła w jakichś zranieniach. Dla tego w temacie, dla czego ktoś podejmuje taką a nie inną drogę artystycznej „kariery” nie należy gubić człowieka. Dla tego też zgadzam się z opinia, która padła podczas panelu, iż atakujący rzeczywistość Sacrum polemizują w ten sposób z jakimś obrazem Boga i religii, jaki w nich wytworzono. Czy jest to obraz prawdziwy? Może należy pracować wspólnie nad przybliżaniem prawdziwych obrazów. Pomóc artyście odnajdować Boga i pomóc nam odnajdować bogactwo osoby artystów.

 

Maria Patynowska

więcej tu;

 

http://www.fronda.pl/a/czy-bluznierstwo-poplaca,26296.html

 

  • Templariusz napisał(a):Lut 18, 2013, 9:24 po południu
    @Marysiu
    Boga można obrazić, zranić
    otóż nie – można próbować i sam ten akt pychy jest bluźnierczy ale i daremny, Boga nie można zranić – jedynie siebie wystawić na zatracenie. Tak jak nie może go skalać nic co ludzkie bo jest on ponadto ale można obrazić lub przekroczyć jego Prawa za co spotka kara. Próba obrażenia Boga jest głupsza niż próba obrzucenia błotem gwiazd na niebie. Ale sama intencja i próba jest grzechem – co nie oznacza że to jakkolwiek może skalać Boga.
  • Marysia napisał(a):Lut 18, 2013, 9:30 po południu
    @Templariusz, Bóg ma serce, niektórzy uważają, iż Bóg jest miłością. Ma uczucia. Nieraz reaguje na obrazę jego jak zazdrosny: por. Wj. 20.5 5 “Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”. Zatem Bóg ma serce i uczucia.
  • Denisowicz napisał(a):Lut 18, 2013, 9:41 po południu
    Jak człowiek może obrazić wszechwiedzącą i wszechpotężną istotę? Przecież to jakaś parodia i absurd z serii człowiek obrażający się na na jednego z owadów ze swojej domowej farmy mrówek.
  • Capricorn72 napisał(a):Lut 18, 2013, 9:45 po południu
    Swoją drogą podziwiam ludzi którzy tak prosto pojmują istotę Boga, do tego stopnia że sprowadzają go swojego człowieczego poziomu
  • Marysia napisał(a):Lut 18, 2013, 9:50 po południu
    @Capricorn72, to nie ja, mówiąc o Sercu Boga, sprowadziłam Boga do swojego poziomu, tylko Bóg poprzez swoje wcielenie sprowadził się do mojego. Najpierw się urodził, potem działał i odczuwał uczucia np: Mt.38 Wtedy rzekł do nich: “Smutna jest moja dusza aż do śmierci; Potem umarł, a po śmierci przebito mu bok (czyli Serce). Także po śmierci jest Bogiem kochającym

 

 

O autorze: circ

Iza Rostworowska