Katarzyna W. – pierwsza ofiara lansu plastikowej coolowatości III RP.

Matka Madzi jest ofiarą, i to wielokrotną, a nie katem, jak próbują nam wmówić media.

Ofiarą TELEWIZJI – to przede wszystkim, bo mówimy o obecnej chwili, a nie o styczniu 2012 r., gdyż to TELEWIZJA uczyniła sobie z jej procesu już teraz festiwal przyciągający przed ekrany miliony tępych oglądaczy, którzy, niczego nie rozumiejąc z istoty zdarzeń, rechoczą z jej coraz to nowych fryzur, prób tańca na rurze i ucieczki z roli, w jaką życie wtłoczyło tę niedorosłą kobietę wbrew jej planom, woli i oczekiwaniom.

Ofiarą RUTKOWSKIEGO (choć jeszcze chyba i tak najmniej), który ponoć usiłował wyjeździć sobie na Waśniewskiej uprawnienia lokalnego oberdetektywa, coby długi pospłacać, podreperować budżet firmy i wreszcie w wieku pięćdziesięciu kilku lat wyjść na prostą.

Ofiarą niedorosłego MĘŻULKA Bartłomieja, który nie potrafił sprostać realiom, bo też i realia w Sosnowcu są takie, że młodzi dwudziestoletni z maturą i bliżej nieokreślonymi umiejętnościami, bez kapitału i znajomości, absolutnie nie są w stanie, nawet gdyby chcieli, sobie samodzielnie z życiem poradzić. Więc grał nasz Bartek, nieszczęścik, na komputerze, esemesował i stukał na gadu-gadu z innymi panienkami, uciekając przed przygniatającym brakiem perspektyw i wiecznie nieszczęśliwą dziewczyną – matką Madzi.

Ofiarą NAIWNOŚCI wciskanej jak Polska długa i szeroka tysiącom młodych ludzi przez nie mających najmniejszego pojęcia o życiu, tak samo naiwnych i wyszkolonych w serwowaniu makaronu na uszy kleryków lub młodych księży z gitarą, niepotrafiących dać bliźniemu jakiejkolwiek sensownej alternatywy poza wyuczonymi formułkami o tym, że “Pan Cię kocha” itp., suflowanych na oazowych spotkaniach, w wyniku czego potem taka Madzia z takim Bartkiem zaczynają wierzyć, że z bożą pomocą wszystko będzie dobrze. A tu – niestety – szybko okazuje się, że jednak wcale tak dobrze nie jest, jak na oazie obiecywano.

Ofiarą RODZICÓW, którzy sami zapracowani nie zauważyli, że pociecha (mówię tu o Katarzynie, nie o Madzi) ma ciut większe potrzeby życiowe, niż urodzenie dziecka w wieku 20 lat i zamieszkanie albo z teściami, albo w zagrzybionym poddaszu w starej kamienicy, bez wsparcia, pieniędzy i perspektyw.
Ofiarą PAŃSTWA, które mimo 20 lat nieprzerwanego pokoju i stabilnego rozwoju gospodarczego, jak mówią oficjalne statystyki, nie było w stanie stworzyć jakichkolwiek, choćby najmniejszych, systemowych ram wsparcia dla tego typu rodzin, ani choćby minimalnych programów wspomagających usamodzielnienie się i zdobycie pracy i środków do życia.

Madzi życia nie przywrócimy. Teraz możemy tylko pomóc Katarzynie, choćby powstrzymywaniem się od powierzchownych, tak łatwych do formułowania sądów moralnych. Nawet jeśli sprawdzała w internecie, ile kosztuje dziecięca trumienka, to dla mnie nie jest to okoliczność przemawiająca o jej winie. Ona już wcześniej została doprowadzona na samą krawędź. Przed nią była już tylko przepaść. To się nie mogło skończyć inaczej.

O autorze: Paweł