Zorilla niezwyciężona

Zorilla urodziła się w 1970 roku. Jej ojcem był ogier Negresco. Pełna krew, gniada. Tyle można znaleźć w jej opisie.  Jeździłam na Zorilli odkąd pojawiła się na torze jako roczniak. Była uważana za amatorskiego, czyli słabego konia. Tylko ja wiedziałam, że ma niezwykłe przyspieszenie. Mogłam – gdy chciałam- dogonić każdą stawkę. Mówiłam o tym trenerowi ale odpowiadał nieodmiennie: ” daj mi spokój z tym twoim trupem”.  Zorilla wygrała swój debiut w cuglach. Płacono za nią 100:1. Chłopcy nie odzywali się do mnie przez tydzień. Stracili okazję wielkiego zarobku.

Odtąd jeździł na niej tylko dżokej. Nie przegrała żadnego wyścigu. Jej ostatni wyścig był to meeting międzynarodowy. Przegrywający rosyjski dżokej celowo wjechał jej w tylne nogi, żeby ją skaleczyć. Przeciął jej ścięgna.  Dokończyła wyścig na trzech nogach. Stała za celownikiem drżąc, a my wszyscy płakaliśmy. Płakała publiczność, płakał trener, płakali chłopcy. Jakaś obca dziewczyna objęła mnie odwracając od toru. Byliśmy pewni, ze zostanie zgładzona na naszych oczach. Taka jest procedura po wypadku. Nie ma sensu męczyć konia transportem. Darowano jej jednak życie. Zaleczona, poszła do stadniny na matkę. Chłopcy rozliczyli ruska w wyścigowych krzakach. Nigdy już nie przyjechał do Polski. Zorilla padła w 1989 roku. Cóż mogę dodać.  Ja jeszcze żyję.

ja

O autorze: izabela brodacka falzmann