Kościół i jego złoto — Gabriel Maciejewski

2013-03-01 10:02
Ponieważ wczoraj abdykował papież, a wszyscy, nawet najmniej zorientowani głosiciele prawd ostatecznych usiłują wypowiadać się w sprawie Kościoła, pomyślałem, że warto byłoby się przyłączyć.
Najciekawiej jest zawsze kiedy ktoś tak pokrzywiony wewnętrznie jak ryyuk zabiera się za opisywanie historii i doszukuje się zła w Kościele właśnie. Bo Kościół to jest ta instytucja, która jest sprawcą najcięższych opresji. Taka postawa jest nam dobrze znana z czasów dawnych i dawniejszych, a dziś przeżywa swój, jakby to powiedzieć – renesans. Co denerwuje najbardziej antyklerykałów? Przede wszystkim władza Kościoła i z jego bogactwo. Cóż ja mogę sobie w takiej chwili pomyśleć? Ano to, że opisywacze tacy są albo pożytecznymi idiotami, albo ludźmi nasłanymi. Mogę też natychmiast ten dylemat rozstrzygnąć i wskazać właściwą odpowiedź, jest nią opcja pierwsza, a przykładem sztandarowym ten cały ryyuk.
Argumenty za tym by Kościół zubożyć brane są zwykle z Ewangelii, bo tam jest wyraźnie napisane, że Jezus był biedny i trzeba być do cholery konsekwentnym, wszyscy mamy być biedni jak on. Oczywiście, wszyscy, ale nie ci, którzy nie uznają jego bóstwa. Oni mogą się bogacić ile wlezie i robić co chcą, bo ich ta kwestia przecież nie dotyczy. To jest sposób rozumowania antyklerykalnej części społeczeństwa. Dodać należy jeszcze od razu, że 95 procent owej antyklerykalnej część lata do kościoła co niedziela, niektórzy nawet po dwa razy, chrzczą ci ludzie dzieci, przystępują do sakramentów, a jak przyjedzie szwagier, od razu uderzają w gawędę o tym jaki ten Kościół jest bogaty i wpływowy i jak ich tłamsi, jak im skrzydeł nie pozwala rozwinąć. Ja takie dyskusje słyszałem wielokrotnie, a kiedy jeszcze byłem młodszy czasem sam w nich uczestniczyłem, ale potem mi przeszło. Myślę sobie dziś, po latach, że młodzież biorąca udział w tego rodzaju aranżacjach kieruje się przede wszystkim hormonami, do gawęd antykościelnych pobudza ich strach, że ktoś im zabroni odbywać stosunki płciowe i co to będzie. Jak oni sobie z tym poradzą. Jeśli zaś chodzi o starszych, to sprawa jest poważniejsza. Tu chodzi po prostu o rabunek. U tych wszystkich naprawiaczy świata i wyrównywaczy szans, pod cienką warstewką politury cywilizacyjnej, rozprowadzona jest szczera i niekłamana chęć rabunku kościelnego mienia. Gruba w dodatku jak skóra nosoróżca. Dlaczego? Bo ono tam jest, w tym Kościele, to mienie wcale niepotrzebne, a mi by się mogło przydać – myśli jeden z drugim. Kiedy ma troszkę szersze perspektywy opowiada o tym ile to można by zrobić za te pieniądze dla kraju. Ile szkół założyć ile dzieci uratować, ile stoczni zbudować i inne takie historie. A jeśli jest to antyklerykał rozmodlony i zainteresowany historią, to opowiada o tym, że w dawnych czasach, jakbyśmy obrabowali Kościół tak jak Anglicy to bylibyśmy potęgą gospodarczą i militarną. I to jest przyznam coś czego nie rozumiem. Człowiek potrafi jednym palcem wskazać zło, a drugim popukać się w pierś i powiedzieć – ja też bym tak chciał. Uważa on chyba, że dzieje państw i narodów to jakiś program komputerowy, który rozwija się w przewidzianym przez projektanta kierunku i jak w pewnym momencie zarządzi się ogólną jumę, to za dwieście lat nasze drużyny piłkarskie będą najlepsze na świecie, a my będziemy właścicielami połowy Wall Street.
Prymitywizm tego rodzaju projekcji jest oczywisty i nie ma się co nad nim zatrzymywać. Musimy jednak zatrzymać się nad czymś innym. Ponieważ ja nie jestem najlepszym na świecie znawcą Ewangelii, ale całkiem nieźle radzę sobie jeśli chodzi o praktyczne zagadnienia, spróbujmy zastanowić się dziś nad ziemską funkcją Kościoła. Jaka ona jest prócz tego, że ma ów Kościół doprowadzić ludzi do zbawienia. Otóż jest struktura kościelna emanacją władzy Boga, różną od władzy świeckiej. To szalenie ważna sprawa i do tego dość subtelna przez co nie każdy ją zrozumie. Jeśli władza kościelna jest różna od świeckiej to znaczy, że one na różnych polach muszą ze sobą konkurować. W mniej lub bardziej zawoalowany sposób. Władza kościelna jest jedna, a władz świeckich kilka lub kilkanaście. To dale Kościołowi pewną przewagę nad władzą świecką, ale przewaga ta maleje w miarę jak władza świecka ulega unifikacji. To jest naprawdę groźne, bo jeśli władza świecka będzie jedna i jedna będzie władza Kościelna to po nas. Mam nadzieję, że to rozumiecie. Władza świecka dzieli się na dwa rodzaje: władze prawa i pieniądza. Można nazwać owe rodzaje władzy inaczej: władzą jawną i tajną. Ta druga, jeśli władza prawa nie ma oparcia w Kościele natychmiast zyskuje gwałtowną przewagę i niszczy wszystko na swojej drodze niczym szalejący smok. Wszystko zjada po prostu. Dlatego właśnie przez długi stulecia w Europie królowie trzymali się Kościoła i nazywani byli pomazańcami bożymi. To im dawało pole manewru i sferę niespotykanej nigdzie indziej wolności. Owa wolność emanowała także na obywateli, bo tylko skonfliktowane ośrodki władzy dają człowiekowi wolność prawdziwą, albowiem muszą o niego zabiegać. Jeśli władza świecka jawna i tajna skupiona jest w jednym ośrodku i do tego jeszcze uważanym za emanację mocy nadprzyrodzonych to mamy Egipt Ramzesa II, w którym wszyscy z wyjątkiem faraona są niewolnikami, a i to jest złudzeniem, bo rządzi tak naprawdę nie wiadomo kto . Jakiś tajny rząd ekspertów. Jest to tak zwane państwo wydolne i nowoczesne, w którym pieniądze zawsze są tam gdzie trzeba, można się o tym przekonać oglądając płaskorzeźby na ścianach grobowców, które przedstawiają sukcesy władzy i jej nieopisane wprost dobro.
Ponieważ władza pieniądza nie ma innego wyjścia jak dążyć do podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich od zawsze próbowała zwalczać inne rodzaje władzy. Władzę prawa poprzez kredyt i podporządkowanie jej bankom, a władzę Kościoła poprzez podział i rozproszenie wiernych. I tu dochodzimy do sedna czyli do reform Kościoła i jego ubóstwa, bez którego nie będzie sprawiedliwości na świecie. Jeśli odrzucimy wszystkie brednie dotyczące samodzielnej interpretacji pisma, które wprost prowadzą do tego, że najlepszym znawcą  Biblii jest na mojej ulicy Mietek taksówkarz, świadek Jehowy, pozostanie nam samo sedno czy jak kto woli esencja. Jest nią złoto. Otóż najistotniejszym elementem wszystkich reform Kościoła jest usunięcie złota z przestrzeni sakralnej oraz obniżenie ambony. Nie ma ważniejszych dla reformatorów kwestii. Jeśli bowiem złoto jest w Kościele, i to nie tylko w skarbcach ale także na tablicach wotywnych, na ornatach, w dziełach sztuki, jeśli ono tam jest to znaczy, że może też byś swobodnie obecne w życiu świeckim, że można je wymieniać kupować, wręcz bawić się nim i nie wywołuje to jakichś przesadnych emocji, bo ludzie są przyzwyczajeni. A do tego mają gwarancję, że złoto jest autentyczne. Ono się wtedy dobrze kojarzy, bo ma związek ze świątynią, czy to rzymską, czy prawosławną, to jest w pewnych ważnych momentach bez znaczenia, chodzi o to, że jest i do tego jest widoczne we właściwym miejscu. Złoto obecne w przestrzeni sakralnej nie jest po prostu kontrolowane przez władzę tajną, czyli przez banki.
Jeśli się złoto ze świątyń usunie, jeśli się obrabuje klasztory i skarbce kościelne, to wcale nie będzie oznaczało, że złoto zniknie, albo że trafi do dobrych ludzi. Ono zostanie ukryte lub przeznaczone na wojnę. Po prostu. Jeśli zostanie ukryte posłuży za chwilę do spekulacji na ogromną skalę i do rabunku innych dóbr znacznie do złota cenniejszych czyli ziemi mówiąc wprost. Jeśli zostanie przeznaczone na wojnę również posłuży do spekulacji, tyle że gwałtowniejszej oraz rabunku dóbr znacznie do złota cenniejszych czyli ziemi mówiąc wprost. Ja nie wiem jak to jest dziś z Kościołem i jego złotem, ale mam wrażenie, że Kościół poszedł na znaczne ustępstwa wobec władzy pieniądza. To jest szalenie ważne, bo Kościół miał swoje interesy i dawniej, papieżami bywali Medyceusze i rodzina Farnese, ale były to czasy kiedy złoto było w obiegu. Obecność florena w kieszeni kupca była czymś naturalnym. Tam było miejsce złota i było ono również w świątyni. Nikt nie był na tyle silny, by je w całości kontrolować. Ktoś powie, że wtedy wybuchały wojny, oczywiście, że wybuchały, ale nikt nie odbierał ludziom wolności osobistej w takim wymiarze jak to miało miejsce w bolszewickiej Rosji, kiedy złoto zniknęło i zniknęła władza Kościelna. Pozostała tylko atrapa władzy prawa, a tak naprawdę rządził tajemniczy rząd ekspertów schowany nie wiadomo gdzie. Tu jest najważniejszy punkt naszych rozważań. Jeśli ktoś liczy, że rabując Kościół czyni dobro, bo zapobiega wojnom i ratuje dzieci, to niestety jest patentowanym durniem. I nic na to nie można poradzić. On tylko odbiera wolność nam wszystkim.
Teraz o ambonie. Przekaz szedł z wysoka i był przez to ważny, oraz naznaczony sacrum. Potem ściągnięto go na dół i każdy już mógł zajmować się interpretacją Pismo na różne sposoby. A kiedy już się tych durniów namnożyło, kiedy już każdy gadał co chciał, wymyślono telewizję i ten beznadziejnie głupi, płaski i szkodliwy przekaz ustawiono na wysokości, na jakiej nigdy żadna ambona nie wisiała. Nie można tam sięgnąć, po prostu nie można. Jeśli ktoś chce robić karierę w telewizji musi podpisać cyrograf. Musi na przykład powiedzieć w telewizji śniadaniowej, że jak był mały to molestował go ksiądz. Wtedy ma gwarancję, że dojdzie na szczyt, inaczej nie.
Tak to właśnie Kochani wygląda.

Gabriel Maciejewski (Coryllus)

za:   http://naszeblogi.pl/36692-kosciol-i-jego-zloto

 

O autorze: Jacek