Milczenie jest złotem

To zdjęcie przysłał mi wczoraj mój przyjaciel Marek.

Przyjaźnimy się już 30 lat. Podróżowaliśmy razem, Marek mieszkał u nas w Warszawie, ja bywałam u niego w Niemczech. Spędzaliśmy razem, w dużym gronie, sylwestry w bacówce, wakacje nad Jeziorakiem i ferie w Ochotnicy.  Pewnej jesieni mieszkaliśmy przez tydzień ze wspólnym przyjacielem Witkiem w namiocie na wyspie Czaplak. Zamiast żeglować gadaliśmy całe dnie, a ponieważ  nikt nie chciał popłynąć po jedzenie do Siemian, żywiliśmy się przez ten tydzień grzybami i kartoflami bez soli. .

A jednak na kilka lat nasza znajomość z Markiem uległa zawieszeniu.

Nie umiem sobie nawet odtworzyć jak to się stało. Mój syn nie wywiązał się z czegoś przy pracach wysokościowych, albo Marek ( jego szef) się z czegoś nie wywiązał. Nie wiem kto miał rację  i nic mnie to nie powinno obchodzić.

Gdy Marek wspomniał o tym w rozmowie ze mną powinnam tak właśnie powiedzieć: „idźcie za stodołę i wszystko sobie  wyjaśnijcie, nic mnie to nie obchodzi”. Zamiast tego rzuciłam się w obronie -dorosłego przecież -syna jak stara kwoka.

Od słowa do słowa pożegnaliśmy się z Markiem.  Nie wiem nawet dlaczego. Nie pokłóciliśmy się. Nie padły żadne obraźliwe słowa. Rozmowa była w stylu: „bo ty- bo ja”.

Wspólny przyjaciel Witek, który na własna rękę próbował mediacji powiedział, że słyszał od obydwu stron: „ bo on – bo ona”. Nie mógł uwierzyć, że dojrzali ( w moim przypadku przejrzali ) ludzie mogą zachowywać się jak dzieci.

Milczenie trwało kilka lat. Przerwał je Marek, właściwie dzięki internetowi.

Spędziłam w namiocie ze Stefanią ( pierwsze kobiece przejście północnego filara Eigeru),  Mikołajem ( młody alpinista, żeglarz) i psem Stefanii Misiem Sylwestra i potem następny tydzień w namiocie, w rezerwacie nad zatoką Widłągi (Jeziorak). Napisałam zgodnie z najgłębszym przekonaniem, że był to najpiękniejszy Sylwester w moim życiu. A były przecież do porównania sylwestry w bacówce, w M Oku, w  5-u Stawach.

Marek zadzwonił i wróciliśmy do status quo na zasadzie zwykłości, bez zbędnych wyjaśnień.

Piszę o tym wszystkim tylko dlatego, że nieporozumienia pomiędzy przyjaciółmi z Legionu są  dokładnie tego samego typu. Padają argumenty: „bo ty, bo ja , bo on, bo ona”. Obserwatorzy konfliktu są bezradni-  jak w moim przypadku Witek.

Z każdym następnym zdaniem sytuacja się pogłębia, choć właściwie nic wielkiego się nie zdarzyło.

Kochani uwierzcie. Popularne przeświadczenie, że trzeba rozmawiać, wałkować to co się stało, że w relacjach między ludźmi najważniejsza jest tak zwana komunikacja, to jeszcze jeden poprawnościowy mit, napędzający kasę psychologom.  Wałkowanie tematu nieuchronnie prowadzi do jeszcze większych nieporozumień, zawsze padną jakieś niepotrzebne słowa z których trudno się potem wycofać.

Pewna znajoma opowiedziała mi, że po kilku seansach mediacji, na które zgłosiła się z mężem gdy mieli kłopoty, omal się nie rozwiedli. Na szczęście podczas czwartego z kolei spotkania porozumieli się wzrokiem, bez słowa wyszli i nigdy już nie wracali do rozmów w stylu: „bo ja -bo ty”.

Jeżeli się naprawdę przyjaźnimy, jeżeli wiemy, ze po obydwu stronach były i  są dobre intencje warto zastosować zasadę: „Milczenie jest złotem”.

Gdybym  umiała wkleiłabym tu piosenkę Stachury, która zaczyna się od słów „ Bo ty i ja”. Ale nie umiem. Jeszcze.DSC02885

O autorze: izabela brodacka falzmann