Refleksje wokół papieża Franciszka.

Niewesołe to refleksje, ale prawdziwe.

Habemus papam, qui papa esse non vult

Bartłomiej Gajos http://prawica.net/33662

za:

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=8967&Itemid=46

Od wyboru Jorge kardynała Bergoglio na kolejnego następcę świętego Piotra minęło już kilka dni. Emocje związane z samym konklawe, jak i jego rezultatem powoli opadają. My zaś z każdą godziną wiemy coraz więcej o osobie nowego biskupa Rzymu. Chociaż nadal nie wiemy za wiele, jednak te szczątkowe informacje zaczynają nam powoli ukazywać kim jest – jak sam o sobie powiedział – ten papież z końca świata. Cały czas zastanawiamy się jaki będzie jego pontyfikat, jakie przyniesie zmiany Kościołowi i przede wszystkim jakie będzie miał znaczenie dla katolickiej Tradycji.

Mimo tego, że kardynał Bergoglio był wymieniany wśród papabile już 8 lat temu, takiego wyboru nikt się nie spodziewał. Wszyscy mniej lub bardziej poważni watykaniści, jak i cała opinia publiczna oczekiwała na wybór zupełnie innego kardynała. Media, co więcej, nawet polscy biskupi nie mogli nic powiedzieć na temat osoby nowo wybranego papieża Franciszka.

W Polsce, a nawet w Europie był on dotąd zupełnie nieznany. Wierni związani z ruchem tradycjonalistycznym w naszym kraju słyszeli o nim raz i to, niestety, w bardzo negatywnym kontekście, kiedy to zdjęcie kard. Bergogliego przyjmującego „błogosławieństwo” od heretyckich duchownych znalazło się na jednej ze stron internetowych.

Obecny papież pochodzi z rodziny włoskich imigrantów, urodził się w 1936 roku. W roku 1958 wstąpił do zakonu jezuitów, by w 1969 roku przyjąć święcenia kapłańskie. Fakt, że nowy papież jest jezuitą ma doniosłe znaczenie. Katolikom wiernym ortodoksyjnej doktrynie Kościoła świętego nie trzeba tłumaczyć, że obecny kryzys najbardziej dotyka właśnie ten wspaniały niegdyś zakon założony przez świętego Ignacego.

Chyba najlepiej zamieszanie w szeregach Towarzystwa Jezusowego opisał jego były członek x. Malachi Martin. Nie jest tajemnicą, że Towarzystwo Jezusowe jest jednym z głównych motorów modernizmu i nowinkarstwa w dzisiejszym Kościele. To właśnie jezuici w dużej mierze odpowiadają za teksty dokumentów soborowych. Ich duch unosi się nad pogrążoną w chaosie łodzią Kościoła. Karl Rahner, John C. Murray i przede wszystkim spiritus movens neomodernizmu – panteista Pierre Teilhard de Chardin – oto główne nazwiska dziwaków – pseudoteologów, których idee zatruły Kościół, a które wcześniej zostały potępione przez Rzym, a sami zainteresowani zostal pozbawiani katedr, obłożeni zakazami nauczania, publikowania i suspensami.

Mimo że idee ostatniego z tej trójki były najbardziej przez Rzym potępione i zabronione, to jednak żywotność myśli Teilharda de Chardina do dziś trawi Kościół. Jezuici połowy dwudziestego wieku to także duchowni – renegaci, rewolucjoniści zaangażowani w budowanie utopijnej wizji raju na ziemi pod znakiem czerwonej gwiazdy. To także teoretycy heretyckiej i bluźnierczej teologii wyzwolenia. To w końcu także duchowni wprowadzający do życia katolickiego najdziwaczniejsze pomysły sekt heretyckich, pseudo-duchowości zielonoświątkowej czy duszpasterze oaz.

W takiej atmosferze rozpoczynał swoją posługę kapłańską młody ojciec Jorge Bergoglio. Kościół południowoamerykański borykał się z problemem dezercji wśród kapłanów i nowotworu teologii wyzwolenia, która rozlała się po krajach Ameryki Łacińskiej. Wtedy to przyszły papież był kolejno: mistrzem nowicjatu, profesorem (kiedy oddał prowadzenie jezuickiego uniwersytetu protestantom) i w końcu prowincjałem zakonu.

Dotychczasowe informacje, które napływają do Europy sugerują, że x. Jorge Bergoglio nie był zwolennikiem teologii wyzwolenia i wręcz ją zwalczał na terenie Argentyny. Jest jednak związany z posoborowym ruchem Comunione e Liberatione, co także ma doniosłe znaczenie. Ruch ten bowiem poświęca się sprawom społecznym, także (a może zwłaszcza) kwestii poprawy bytu materialnego wśród uboższych warstw społeczeństwa, co w połączeniu z drugim członem swojej nazwy przywodzi na myśl socjalistyczne skojarzenia.

Bergoglio najwyraźniej poświęcił się ideałowi tego ruchu na co wskazuje jego postawa jako biskupa i kardynała. Rezygnacja z osobistego samochodu i kierowcy, mieszkanie w prywatnym lokum i inne tego typu postawy dowodzą tego, że celowo, wręcz ostentacyjnie, wyzbył się on pewnych udogodnień związanych z powagą swojego urzędu, aby w ten sposób zachęcić do wyrzekania się bogactwa materialnego na rzecz ubogich i uczynił z siebie rzecznika ludu. Praktykę tę kardynał Bergoglio, już jako papież Franciszek, niemal natychmiast przeszczepia na grunt rzymski, by później móc ją zaszczepić na całym świecie.

Franciszek zrezygnował z przejazdu papamobilem, przywdziewa skromne stroje liturgiczne, podkreśla sprawę ubogich niemal w każdym przemówieniu. Do argentyńskich pielgrzymów zgromadzonych na placu świętego Piotra zaapelował, aby ci zamiast pielgrzymować na drugi koniec świata pomagali biednym. Dbanie o takie szczegóły, ich nieustanne podkreślanie i ostentacyjność wskazuje na zideologizowanie umysłu nowego papieża.

Nic więc dziwnego, że spowodowało to już pierwsze reakcje. I tak na przykład schizmatycki metropolita Kijowa zarzucił papieżowi to, że ten robi to na pokaz.

Dla tego dziwacznego ideału papież jest w stanie poświęcić funkcjonalność przejazdu pod eskortą policji, woli stać w korkach na ulicach Rzymu, aniżeli sprawnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Za wszelką cenę ma zamiar wtopić się w (ubogi) tłum. Papież, który chce wtopić się w rzeszę ubogich to jakieś monstrualne nieporozumienie. Nawet ludzie najbardziej zarażeni błędami archeologizmu nie głoszą tego, co praktykuje papież Franciszek. Na takie posunięcia czekali najwięksi wrogowie Kościoła, którzy chcą go sprowadzić do fałszywego ideału instytucji biednej.

Tradycjonalistom nie trzeba tłumaczyć, że tego typu ubóstwo, do którego dąży papież Franciszek jest zupełnie fałszywe. Spójrzmy w przeszłość, w przykłady świętych hierarchów Kościoła. Czy widzimy tam podobną niedorzeczność? Święty Jozafat Kuncewicz, arcybiskup połocki, zamordowany przez schizmatyków w 1623 roku, oddawał się ascezie rezygnując z wielu dogodności właściwych życiu metropolity. Robił to jednak w ukryciu, nie obnosząc się z tym. Nosząc włosiennicę, nie ściągał bogato zdobionych szat biskupich. Nie mieszkał w drewnianej chacie, ale w pałacu arcybiskupim. Godził osobiste ubóstwo z dostojeństwem sprawowanego urzędu.

Podobnie święty Pius X, który wywodził się z ludu, z rodziny, której ubóstwo było o wiele większe niż ubóstwo dzisiejszych biedaków. Gdy dostępował kolejnych godności kościelnych nigdy nie zapominał o biednych ofiarując im swoje dochody, zapożyczając się na ich edukację czy budując dla nich szkoły i internaty. Nigdy jednak nie rozciągał ubóstwa na powagę urzędu biskupa, patriarchy czy wreszcie papieża.

Nie rezygnował z barokowych szat liturgicznych, z rozbudowanego ceremoniału papieskiego i z honorów temu właściwych, a jednak osobiście pozostał biedny rozdając wszystko tym, spośród których się wywodził. Biedak św. Pius i rzymski arystokrata Pius XII posługiwali się tym samym ceremoniałem i odbierali te same honory, chociaż wywodzili się z zupełnie innych warstw społecznych. Obaj rozumieli, że hierarchia i ład, w których każdy zajmuje stosowne miejsce są ważniejsze niż poprawa złej sytuacji materialnej. Jakże różne to postawy od postawy papieża Franciszka.

Co gorsza ten apostolat wśród biednych ma aspekt głównie społeczny i materialny, a nie duchowy. Jak wiemy, kardynał Bergoglio jest przeciwnikiem rozwiązań wolnorynkowych. Nie tylko skrajnego liberalizmu, co mieściłoby się w kategoriach tradycyjnej nauki społecznej, ale przeciwnikiem wolnego rynku jako takiego, a to powinno budzić uzasadnione obawy. Gdy na tę niechęć w stosunku do rozwiązań rynkowych patrzymy przez pryzmat apostolatu wśród ubogich, to rysuje się nam obraz jakiegoś komunistycznego proroka ludu robotniczo – chłopskiego.

Dziennikarze Gazety Wyborczej z aprobatą przytaczają jego słowa, które zdają się potwierdzać to, co napisałem wyżej. W 2007 roku Bergoglio miał powiedzieć: „Trwa niesprawiedliwość przy podziale dóbr. To tworzy sytuację grzechu społecznego. Sytuację, która krzyczy o pomoc do nieba. I ogranicza tak wielu naszym braciom możliwości pełniejszego życia.” Czy większe posiadanie prowadzi do pełni życia? Czy katolik może głosić taki nonsens?

W jakiej sytuacji postawi Kościół ta apoteoza ubóstwa? Przecież wszędzie tam, gdzie Kościół jest obecny, posiada On nieruchomości i nagromadzone przez wieki bogactwa ruchome. Bogate paramenta liturgiczne, dzieła sztuki, księgozbiory i wszelkie inne drogocenne rzeczy stanowią majątek wart niewyobrażalne wręcz sumy, o ile w ogóle są one w jakikolwiek sposób mierzalne. Zgodnie z ideałem papieża Franciszka to wszystko najwyraźniej jest solą w oku Kościoła.

Co więc z tym wszystkim zamierza on uczynić? Dziś całkiem na serio musimy się liczyć z tym, że przepiękne dzieła cywilizacji chrześcijańskiej mogą zacząć znikać. Paweł VI w ramach ukłonów w kierunku ubogich zdjął tiarę, kolejni papieże zrezygnowali z koronacji, a dla papież Franciszka jazda limuzyną jest już nieskromnością, więc dlaczego miałby nie wystawić na sprzedaż bezcennych obrazów, kielichów czy monstrancji?

Z kolei w jakiej sytuacji znajdą się lokalne episkopaty, kler i organizacje katolickie, kiedy liberalne media wypowiedzą im wojnę za to, że nie realizują programu ubogiego Kościoła papieża Franciszka? Mam na myśli zwłaszcza te kraje, gdzie Kościół katolicki ma pewne przywileje i nadal mocną pozycję, czyli także nasz kraj.

Nie trudno sobie wyobrazić jak wielką będzie to pożywką dla prymitywnych antyklerykałów, dla których bogactwo Kościoła jest Jego największym grzechem. Strach pomyśleć jakie będą rezultaty takiej antykatolickiej nagonki, z którą trzeba się niestety liczyć, a z czym najwyraźniej w swoim idealizmie nie liczy się Franciszek.

Kolejną kwestią, która budzi niepokój jest postawa wobec liturgii, którą prezentuje nowy papież. O ile Benedykt XVI, nawet w ramach modernistycznego Novus Ordo Missae, starał się przywrócić ceremoniom liturgicznym należną im powagę, o tyle raczej nie należy spodziewać się tego po papieżu Franciszku. Już w dniu swojej elekcji zrezygnował on z papieskiego mucetu i rokiety, a do papieskiego ceremoniarza, prałata Mariniego miał powiedzieć, żeby to on sam je założył, ponieważ karnawał już się skończył.

Ciężko powiedzieć ile jest prawdy w relacjach medialnych mówiących o tym zdarzeniu, a ile zwykłego dziennikarskiego blefu. Gdyby było to prawdą, nikogo chyba już by to nie zaskoczyło. W sieci natrafić można na film przedstawiający celebrację mszy świętej (?) dla dzieci, której przewodniczył kardynał Bergoglio. Od bluźnierczej celebracji z rockową muzyką, której przewodniczył kardynał Schonborn, msza Bergoglio różni się tym, że odbyła się na otwartym powietrzu (kort tenisowy), zgromadziła większą publiczność i pojawiła się na niej kukła (!) Chrystusa Pana.

Arcybiskup Buenos Aires zasłynął także tym, że postarał się o stłumienie w swojej diecezji inicjatyw, które prowadziły do rozpowszechnienia tradycyjnej Mszy świętej. Na Summorum Pontificum zareagował metodą degradacji przez awans. W ciągu kilku dni wprowadził papieskie zalecenia w ten sposób, że wyznaczył do celebrowania tradycyjnej Mszy świętej kapłanów jej niechętnych, by ci z kolei zniechęcili do niej wiernych.

To co wywołuje największe obawy to postawa wobec wspólnot niekatolickich. Kardynał w trakcie ekumenicznego spotkania klęknął przed heretyckimi duchownymi, aby przyjąć od nich „błogosławieństwo”. Czegoś podobnego nie dopuścił się ani Paweł VI, ani Jan Paweł II, ani chyba nawet ekumenista – teilhardysta Alfons Nossol. Tego jednak nie koniec, bowiem na trzy miesiące przed swoim wyborem na tron Piotrowy, kardynał Bergoglio wspólnie z żydami świętował Chanukę na oficjalnych obchodach.

Za oba te akty w poprzednim Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku groziła ekskomunika ipso facto. Jak zatem oceniać jego gesty? Co myśleć o kardynale, który zakłada jarmułkę i obchodzi pogańskie święto? Skandal bez miary i bez precedensu. Anglikańskiemu „biskupowi” miał powiedzieć, że katolickie ordynariaty dla byłych anglikanów to rzecz zbędna. Świątynie w Argentynie udostępniał poganom na ich obrzędy. Ostatnia wiadomość dotycząca antykatolickich postaw kardynała Bergoglio mówi o jego kontaktach z paramasońską organizacją Rotary Club, od której w 1999 roku otrzymał on członkostwo honorowe i odznaczenia.

Śledząc w sieci mniej lub bardziej rozbudowane komentarze, odnosi się wrażenie, że ludzie Tradycji, ludzie prawicy zupełnie nie rozumieją powagi tego co się stało. Mówi się: dajmy mu czas. Ale czy spodziewacie się Państwo cudów? Oczekujecie radykalnego zerwania Franciszka z kardynałem Bergoglio? Spodziewacie się obrony wiary?

Podstawową i najważniejszą rolą papieża jest bronić wiary, paść owce Pańskie i utwierdzać braci, ale ten papież nie jest tym zainteresowany. Skandali i apostatycznych aktów kardynała Bergoglio nie przesłoni nawet jego walka ze zboczeniami i aborcją. Nota bene – jak przekazywał x. Krystian Bouchacourt – nawet w tym przypadku kardynał Bergoglio zapomniał o Bogu, a cały problem sprowadzał, po personalistycznemu, do kwestii dyskryminacji nienarodzonych.

Nie pomoże czarowanie rzeczywistości i strach przed przyznaniem się do istnienia faktów, które mówią same za siebie. Przeciwko nim nie ma argumentów. Czy po człowieku, który unika konfrontacji, omija problemy, którego argentyńskie seminarium jest niemal puste, który chyba nie ma szacunku dla Najświętszego Sakramentu, który misję Kościoła sprowadza do pracy na rzecz ubogich, można spodziewać się odnowy Kościoła? Czyżby niektórzy zapomnieli co mówią apostołowie i ojcowie Kościoła o świętowaniu z poganami i wiarołomnymi żydami?

Czy jeszcze nie nauczyliście się Państwo tego, że gdy modernista powołuje się na świętego Franciszka z Asyżu, to możemy być pewni wypaczenia postaci tego świętego? Modernista nie widzi w Biedaczynie z Asyżu apostoła niewiernych i duchowego wojownika. Zawsze robi ze św. Franciszka pacyfistę, rzecznika ekologów, zawsze go wykoślawi. I taki fałszywy franciszkański ideał przyświeca papieżowi – jezuicie.

Ten papież nie chce być papieżem. Nawet nie przedstawił się jako papież, a jedynie jako biskup Rzymu. Nie życzył sobie także składania hołdu i posłuszeństwa przez kardynałów. On chce walczyć z ubóstwem doczesnym, a świat dzisiaj nie na takie ubóstwo cierpi.

Najwyraźniej już dawno zapomniał, że misja Kościoła jest misją zbawienia duszy, a nie zbawienia ciała w rzeczywistości doczesnej. Oby jego prośba o to, aby Bóg wybaczył kardynałom to, co uczynili, nie nabrały nowego znaczenia i powagi. Obym ja mylił się w swoich przewidywaniach.

Bartłomiej Gajos

==========================

I komentarz osoby które mi ten artykuł przesłała:

Świetny tekst. Od kilku dni myślałem, czy Droga Kościoła, którą wybrał i propaguje przy każdej okazji Papież Franciszek I jest słuszna. DROGĄ Kościoła powinien być Jezus Chrystus i Misja zbawienia wszystkich członków Kościoła Katolickiego. Sam Pan Jezus powiedział przecież, że On jest “DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM”. Stawianie na pierwszym miejscu misji pomocy dla ubogich, chorych, biednych, potrzebujących zostało bardzo szybko przyjęte entuzjastycznie przez media liberalne, masońskie, żydowskie, dalekie od Kościoła. Ale i wypowiedzi ludzi Kościoła są z nimi zbieżne. Po raz pierwszy chyba wszyscy się ze sobą wspaniale zgadzają. To niebywałe. I powinno być podejrzane.

Zbawienie duszy jest najważniejsze, powinno być celem życia każdego człowieka. Można być ubogim i chorym, ale jeżeli w sercu tego człowieka jest miłość do Tego, który go stworzył i zbawił oraz miłość do innego człowieka – to nie powinien się on lękać o swoją przyszłość w wieczności. Bo cóż ma za znaczenie te kilkadziesiąt lat życia na Ziemi, nawet w ubóstwie i chorobie, w porównaniu z życiem wiecznym. Przypomina się powiedzenie Pana Jezusa o bogaczach i uchu igielnym. Nie mają oni szans na zbawienie. Przecież wielokrotnie każdy z nas obserwował, jak ludzie, którzy wyszli z nędzy, szybko zatracili ludzką szlachetność, dobre odruchy: szacunek dla innych, miłość do nich, życzliwość, pomoc, ponieśli straty w swej religijności, utracili wiarę…

Obserwuję też wszystkie publiczne wystąpienia Papieża, począwszy od wieczornego na balkonie w dniu 13.3. Jestem starszym człowiekiem i bardzo mnie boli, gdy Naczelny Kapłan mego Kościoła na początku swego wystąpienia nie wypowie słów pozdrowienia wiernych, praktykowanego od dwóch tysięcy lat oraz przez ostatnich papieży i słów uwielbienia dla swego Mistrza i Boga.

Ani razu Papież Franciszek nie powiedział jeszcze słów “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” , nie uwielbił Trójcy Świętej słowami “W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen”. Z balkonu w dniu 13.3. przywitał setki tysięcy wiernych słowami: “Drodzy bracia i siostry. Dobry wieczór”. “Anioł Pański” w niedzielę zakończył słowami: “Życzę wszystkim dobrej niedzieli i życzę wszystkim smacznego!”. Niech by tylko powiedział to najkrótsze katolickie: “Szczęść Boże!”. Nie było. Ludzie otwierają oczy, pytają siebie nawzajem: o co chodzi? Ale bardzo wielu to się podoba, bo papież jest taki przystępny, ludzki, wychodzi im naprzeciw, nie jest niedostępny… Człowiek medialny…

Od pierwszego dnia patrzyłem na herb kardynalski, teraz papieski. Co ma znaczyć ta pięcio-ramienna satanistyczna gwiazda z lewej strony? W ogromnej ilości publikacji na temat znaków okultystycznych i satanistycznych pisze się wprost, że jest to znak masoński, lucyferyczny, znak, którym posługują się ateistyczne, bezbożne władze Kuby, Chin, Wietnamu, Korei Półn., wielu państw Ameryki Południowej. Przez 73 lata był to znak Związku Sowieckiego. Do dziś gwiazdy te wieńczą jeszcze wieże Kremla w Moskwie. Od razu już zaczęto inaczej tłumaczyć znak tej gwiazdy: że te pięć rogów – to jest pięć kontynentów, że gwiazda Lucyfera jest nieco pochylona na bok, tak że dwa jej końce są na jednej linii poziomej, dopiero wtedy można wrysować w nią głowę kozła – diabła…

W Internecie jest wiele filmów o spotkaniach kard. Bergoglio z Żydami, na których występuje on w czarnym garniturze i czarną jarmułką na głowie, bez Krzyża na piersi, zapala świece w żydowskie święto Chanuka… . Żydowska Loża masońska B’nai Brit’h cieszy się z jego wyboru. Smutne to. Kończę, bo już za długo…

Cóż, będę się modlił do Pana Boga, szczególnie do Ducha Świętego o Łaski dla Papieża Franciszka, aby był wierny Ewangelii Jezusa, Świętej Tradycji Kościoła i nauczaniu wielkich świętych Papieży, jego poprzedników.

Pozdrawiam – A.L.

 

Tagi:

O autorze: Jacek