Poczta węgierska

pocztaPoczta węgierska[1] to jazda na stojąco jednocześnie na dwóch koniach.  Wbrew pozorom, dopóki konie idą pełnym galopem nie ma w tym nic trudnego. Chwila prawdy następuje, gdy zatrzymując konie trzeba usiąść na jednym z nich. Należy wybrać właściwy moment i nie wolno się wahać. Wiem coś o tym, bo próbowałam. Spadłam między konie jak dojrzała gruszka. I tak miałam szczęście, że mnie nie podeptały.

 

Przełomowe momenty historii rozpoznaję po tym, że ludzie zaczynają pasjami uprawiać tę wyrafinowaną dyscyplinę. Na przykład w czasach Solidarności mieliśmy bardzo wielu amatorów poczty węgierskiej. Jedna nóżka przy władzy – druga przy opozycji. Wyraźnie trudno im było się  zdecydować na którego konia i w której chwili postawić. Niektórzy się pomylili. Ale inni okazali się mistrzami.

Obecnie wszędzie widzę pocztę węgierską. Widać mocno wieje wiatr historii.

Pani Ewa Czaczkowska[2] opublikowała książkę o siostrze Faustynie.

Moje zdumienie- Czaczkowska,  nasza dyżurna katoliczka podstępowa ( jak mawiał mój mąż) i Faustyna?

I wyjaśnienie. Aha – to tylko poczta węgierska.

Marcin Palade udzielił wywiadu Naszej Polsce pod tytułem „ Czar Platformy pryska” Zdumienie: Palade powinien wstydzić się wywiadu w takim niszowym pisemku zaliczonym kiedyś do pism antysemickich. Co on robi? Pluje na PO?. Chce sobie zrujnować karierę?

I wyjaśnienie-spokojnie to tylko poczta węgierska.

Jarosław Gowin zdecydowanie przesiadł się na opozycyjnego konia. (a może został przesadzony.) Mamy wreszcie swego męczennika za sprawę. Tak pięknie i słusznie się wypowiadał  w sprawie związków partnerskich. I bronił zarodków przed niemieckimi zakusami.

O!!!   Na tym opozycyjnym koniu Gowin może daleko zajechać. On nas poprowadzi, doprowadzi,  wyprowadzi.  

Wyprowadzi – na manowce.

Zawsze przecież woleliśmy „odwróconych” od wiernych. To po chrześcijańsku. Ojciec też wolał syna marnotrawnego od tego drugiego,  porządnego.  

Jacek Kuroń opisywał swoją strategię wobec polskiego społeczeństwa przez analogię do metody łowienia przez Indian dzikich koni.( a raczej do wyobrażeń Kuronia na temat metody łowienia dzikich koni  zaczerpniętych z enerdowskich westernów)  

Trzeba wskoczyć na grzbiet przewodnika stada i przez pewien czas pozwolić mu się unosić. Potem przejąć prowadzenie,  stopniowo zmieniać kierunek jazdy i na koniec  wprowadzić stado co corralu.

Ile razy można się nabierać  na ten sam numer?

.

 


[1] Ja bez przerwy o tych koniach. Co zrobię, że mi się wszystko z końmi kojarzy. Jak żołnierzowi chusteczka. Ale jemu bynajmniej nie z końmi.

[2] .Obiecywałam sobie, że już nigdy nie będę się wypowiadać na temat katoliczek. Przykro mi-  wiem dobrze, że to recydywa.

O autorze: izabela brodacka falzmann