2 czerwca 2013 IX NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK C

 

PIERWSZE CZYTANIE (1 Krl 8,41-43)

Modlitwa Salomona za cudzoziemców

Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej.

Po poświęceniu świątyni Salomon tak się modlił: „Cudzoziemca, który nie jest z Twego ludu, Izraela, a jednak przyjdzie z dalekiego kraju przez wzgląd na Twe imię (bo będzie słychać o Twoim wielkim imieniu i o Twojej mocnej ręce i wyciągniętym ramieniu), gdy przyjdzie i będzie się modlić w tej świątyni, Ty w niebie, miejscu Twego przebywania, wysłuchaj i uczyń to wszystko, o co ten cudzoziemiec będzie do Ciebie wołać.
Niech wszystkie narody ziemi poznają Twe imię dla nabrania bojaźni przed Tobą za przykładem Twego ludu, Izraela. Niech też wiedzą, że Twoje imię zostało wezwane nad tą świątynią, którą zbudowałem”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 117,1-2

Refren:Całemu światu głoście Ewangelię.

Chwalcie Pana wszystkie narody, *
wysławiajcie Go wszystkie ludy,
bo potężna nad nami Jego łaska, *
a wierność Pana trwa na wieki.

DRUGIE CZYTANIE (Ga 1,1-2.6-10)

Niezmienność Ewangelii

Początek Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów.

Paweł, apostoł nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który Go wskrzesił z martwych, i wszyscy bracia, którzy są przy mnie, do Kościołów Galacji:
Nadziwić się nie mogę, że tak szybko chcecie od tego, który was łaską Chrystusa powołał, przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma; są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.
Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście, niech będzie przeklęty!
A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 3,16)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodnego;
każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Łk 7,1-10)

Uzdrowienie sługi setnika

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy Jezus dokończył swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.
Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.
Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: « Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.
Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Kromka Słowa Bożego 02 VI 2013 – IX Niedziela Zwykła

Poganin na Mszy św.

 

Wzór wiary pogańskiego setnika musiał od zawsze zdumiewać ludzi Kościoła, skoro zdanie wypowiedziane przez tego żołnierza weszło na zawsze do tekstów Mszy św. Przypatrzmy się jej istotnym elementom. Po pierwsze, uznanie swej niegodności, czyli pokora, ale wraz z nią ufna prośba skierowana do wspólnoty wierzących, aby oni wstawili się za nim. Po drugie, przekonanie o mocy Jezusowego słowa. To wyznanie wiary w Boskość Jezusa, bo kiedy Bóg mówi, Jego słowo staje się natychmiast rzeczywistością. I po trzecie – uznanie, że Jezus jest Panem całej rzeczywistości, że nic i nikt nie może wymknąć się spod Jego władzy, nawet choroba.

Panie, nie trudź się, bo nie jestem godny”, ale pozwól mi oglądać Twoją chwałę w życiu moich braci i w moim własnym. Daj mi, bym ufał mocy Twego słowa.

 

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2013”
Autor: ks. Maciej Warowny
Edycja Świętego Pawła

 

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

 

PANIE, NIE JESTEM GODZIEN”

Kto pierwszy wypowiedział te słowa, powtarzane na każdej Mszy Świętej? To poganin uważający się za niegodnego przyjęcia Jezusa pod swym dachem. My wypowiadamy je, gdy Chrystus ma przyjść do naszego serca. Na ile jesteśmy godni takiej gościny?
Dzisiejsza liturgia słowa ukazuje nam króla Salomona i setnika poganina, którzy usilnie zanoszą prośby do Boga. Po poświęceniu Świątyni Salomon prosi za cudzoziemcami. Przyjdą oni z dalekich krajów przez wzgląd na imię Boga. Przyjdą i uwierzą. Dokona się to dzięki wysłuchaniu ich modlitw. Wówczas wszystkie narody będą z bojaźnią chwaliły Pana za Jego łaskę i wierność. Jest to zapowiedź tego, że i poganom Bóg udzieli łaski nawrócenia i zostaną przed nimi otwarte drzwi wiary (Dz 14,27). Bóg odpowiada na tę modlitwę w Jezusie, który jest Świątynią Bożą.
Setnik poganin usilnie prosi Chrystusa o uzdrowienie sługi. Odczuwa on bojaźń przed zbliżeniem się do Jezusa. Tak samo niegdyś Żydzi czuli lęk przed spotkaniem z Bogiem. Setnik pokornie prosi jednak o dobro dla drugiego człowieka i zostaje wysłuchany dzięki swojej wierze, która była „większa od wiary w Izraelu”. Jezus uzdrowił sługę na odległość, objawiając, że Bóg nie jest ograniczony w działaniu do jednego miejsca.
Słowa setnika poganina Kościół uwiecznił w liturgii. Są one wypowiadane przez zebranych ze wszystkich narodów wokół Chrystusa, który przychodzi, aby nas leczyć z naszych słabości. Gdy je powtarzamy, musimy mieć świadomość, że nie jesteśmy godni. Wiara otwiera nas jednak na Słowo, które przychodzi, uzdrawia, przebacza i zbawia

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/792

„Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie” – te słowa setnika na zawsze wpisano do liturgii. Zadziwia to, że uczymy się pokory i właściwej postawy wobec Pana Jezusa od kogoś obcego, kto nie był Jego uczniem, a w dodatku nie był Żydem, ale rzymskim żołnierzem. Okazuje się, że działanie łaski nie ogranicza się do tego, co poświęcone, kościelne albo po prostu „nasze”. Boga i Jego łaskę przyzywa jedynie autentyczna pokora.

Tomasz Zamorski OP, „Oremus” czerwiec 2013, s. 9

Boża ekologia

Od dłuższego czasu trwa dyskusja na temat ustawy dotyczącej bezkarnego mordowania nienarodzonych dzieci. Dla chrześcijanina, który uznaje autorytet Bożego prawa, o dyskusji nie ma mowy. Skoro życie człowieka rozpoczyna się w chwili poczęcia, każdy zamach na to życie jest sprzeczny z Bożym prawem — „Nie zabijaj”. Bogu chodzi o to, by człowiek nigdy nie był mordercą, bo jako morderca nie może być szczęśliwy. W tej sytuacji zdumiewa fakt, że szereg ludzi oficjalnie przyznających się do chrześcijaństwa, a nawet Kościoła, jest gotowych bronić ustawy o bezkarnym niszczeniu poczętego życia. Bóg ma zawsze rację i dyskusja z Nim jest nieporozumieniem. Jeśli w trosce o nasze szczęście powiedział: „Nie zabijaj”, czyli nie bądź mordercą, to każde zabicie jest równoznaczne z utratą spokoju sumienia, a więc i z utratą szczęścia.

Gdyby św. Paweł miał dziś pisać list do Kościołów w Polsce, napisałby tak samo, jak przed wiekami do Kościołów Galacji: „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową”. Paweł doskonale uchwycił sedno sprawy. Prawda o szczęściu człowieka jest jedna, i raz na zawsze została ujęta w Boże prawo. Są natomiast „jacyś ludzie”, którym zależy na „przekręcaniu Ewangelii”.

Bóg zna słabość człowieka, który na drodze realizacji Jego prawa ciągle się potyka i upada. W trosce o upadającego człowieka ustanowił sakrament pokuty i pojednania. Z tej racji grzech w Nowym Testamencie nie jest największym nieszczęściem, bo w każdej chwili, w morzu łaski, może być zgładzony. Nieszczęściem natomiast jest wypaczanie Bożego prawa, czyli zwalnianie człowieka od odpowiedzialności za jego łamanie. Bóg nigdy nie zwolni nas z odpowiedzialności za nasze czyny. Gdyby to uczynił, w tym samym momencie wyrządziłby nam największą krzywdę. Człowiek dotąd dowodzi swojej wielkości, dokąd bierze odpowiedzialność za swe czyny.

Ktokolwiek uważnie obserwuje argumenty, jakimi próbuje się dziś „przekręcać” Boże prawo, ten z łatwością odkryje, że w tym celu wykorzystuje się wszystko: psychologię, socjologię, medycynę, ekonomię, politykę, pedagogikę. Słowa Pawła są jednak wiecznie aktualne: „Innej Ewangelii nie ma”. Boże prawo jest niezmienne. Stąd Apostoł Narodów stawia sprawę na ostrzu noża. <~>„Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście — niech będzie przeklęty!”.

Najjaśniej uwidacznia się to w chwili obecnej w zagrożeniu ekologicznym. Prawa przyrody są prawami Boskimi, a ich zlekceważenie prowadzi do dramatu. Pojawili się natomiast „jacyś ludzie”, którzy to prawo, swoimi prawami, „powykręcali”. Początkowo ich działalność nie była dostrzegalna. Dziś wiadomo, że doprowadzili do tragedii. Identycznie jest w dziedzinie życia moralnego, opartego również o prawo Boże. Jego „przekręcenie” doprowadzi w dziedzinie ducha do większego spustoszenia niż to jakie można obserwować w obumarłych lasach Gór Izerskich. „Po owocach poznacie ich”. Taka jest logika Bożego prawa.

Św. Paweł odkrył reguły gry, jakie Chrystus stosuje w swej Ewangelii. Żąda On opowiedzenia się po stronie Bożego prawa bez względu na konsekwencje. Apostoł Narodów nie liczy się z opinią ludzi. „Czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa”. Obrona prawa Bożego zawsze spoczywała, spoczywa i będzie spoczywać w ręku ludzi na miarę św. Pawła.

Ks. Edward Staniek

 

Pochwała oficera

Setnik był oficerem. Nie należał do narodu żydowskiego, a mimo to był przez Żydów wysoko ceniony, a przez Jezusa nie tylko pochwalony, lecz postawiony jako wzór dla pobożnych Izraelitów.

Warto zwrócić uwagę na glebę, na której wyrasta zadziwiająca wiara setnika. Los ziarna łaski wiary, udzielonej przez Boga każdemu człowiekowi, zależy w wielkiej mierze od owej gleby, na którą ono pada.

Setnik szanował człowieka, to pierwszy znamienny rys jego serca. W pogańskim świecie starożytnym rzadko kiedy otaczano szacunkiem drugiego człowieka, a prawie się to nie zdarzało w odniesieniu do sługi. Setnik w obliczu choroby swego podwładnego czyni wszystko, na co go stać, by ratować go od śmierci.

Szacunek ten zyskał mu przyjaciół. Setnik umiał współżyć z ludźmi, umiał współtworzyć świat przyjaźni. W godzinach czuwania przy chorym słudze przyjaciele są z nim. Ich też wysyła do Jezusa z prośbą, by nie wchodził pod dach jego domu, lecz powiedział tylko słowo, a jego sługa zostanie uleczony. To pełne miłości i szacunku odniesienie do ludzi otwiera serce setnika na działanie łaski.

Drugim przymiotem serca setnika była jego religijność. On sam zbudował Żydom synagogę, czyli dom modlitwy. Cenił nie tylko człowieka, lecz i wartość religii. Oficer wojskowy ceniący życie religijne i zabiegający o jego rozwój. Zawód nie zniszczył w jego sercu właściwej hierarchii wartości. Pochwała Jezusa pod jego adresem jest pochwałą wiary oficera wojskowego. To znak, że nawet w wojsku jest możliwe zachowanie prawości sumienia, którą dostrzega Chrystus.

Trzeci przymiot jego serca to umiłowanie prawdy i bardzo głęboka świadomość swojego miejsca w świecie. Wie, że jest przełożonym i ma pod swoimi rozkazami ludzi. Równocześnie jednak zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że są inni, więksi i mocniejsi od niego. Wobec Chrystusa czuje się mały i niegodny. Setnik kochał prawdę. Wiedział, kim jest w oczach ludzi i kim jest w oczach Chrystusa.

To w takim sercu — szanującym człowieka, nawet sługę, ceniącym wartości religijne i znającym swe miejsce w świecie — ziarno łaski wiary najlepiej wydaje swoje owoce.

Szukamy czasem przyczyn słabości swojej wiary. Zastanawiamy się nad nieurodzajnością gleby naszego serca. Czy zawsze odnosimy się z szacunkiem do ludzi, zwłaszcza zależnych od nas? Co czynimy, gdy znajdują się w prawdziwej potrzebie? Czy stać nas na troskę o nich według miary owego setnika? Czy cenimy wartości religijne? Jaki jest nasz udział w budowie czy przyozdabianiu domów modlitwy? Czy znamy swoje własne miejsce w świecie? Czy potrafimy w imię prawdy spojrzeć z miłością na tych, którzy nam podlegają, i tych, którym podlegamy? Szacunek wobec ludzi, wobec wartości religijnych i wobec siebie czyni glebę naszego serca podatną na przyjęcie i rozwój łaski wiary.

Ks. Edward Staniek

 

„Chwalcie Pana wszystkie narody, wysławiajcie Go wszystkie ludy” (Ps 117, 1)

Kiedy Salomon zbudował świątynię w Jerozolimie, zaniósł do Boga tę modlitwę: „Również i cudzoziemca, który nie jest z Twego ludu, Izraela, jeśli przyjdzie z dalekiego kraju przez wzgląd na Twe imię… gdy przyjdzie i będzie się modlić w tej świątyni, Ty w niebie wysłuchaj go… Niech wszystkie narody ziemi poznają twe imię” (1 Krl 8, 41-43). Jest to piękna modlitwa ożywiona duchem proroczym; widzi ona w Jahwe nie tylko Boga izraelskiego, lecz Pana wszystkich narodów, do którego każdy człowiek może się zwrócić, by wyprosić łaskę. Ewangelia opisuje wydarzenie, które można by uważać za potwierdzenie tej modlitwy. Pewien setnik rzymski w Kafarnaum posłyszał o cudach zdziałanych przez Jezusa i chciał Go prosić o uzdrowienie sługi, bardzo mu drogiego. Lecz będąc poganinem nie śmiał udać się do Jezusa. Wysyła więc do Niego poselstwo złożone z kilku Żydów. A oni mówią Panu: „Godzien jest żebyś Mu to wyświadczył, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę” (Łk 7, 4-5). Setnik, chociaż cudzoziemiec, jest przyjacielem Żydów, podziwia ich religię – a może nawet praktykuje ją – do tego stopnia, że wybudował synagogę własnym kosztem. Nie myśli jednak, że to daje jakieś prawo, by mógł bezpośrednio zwrócić się do Mistrza; owszem, kiedy Pan jest w drodze i zdąża do jego domu, posyła kogoś z oświadczeniem: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój… lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (tamże 6-7). Wielka jest jego pokora, lecz jeszcze większa wiara, tak że sam Jezus „zadziwił się” i rzekł: „Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu” (tamże 9). Odpowiedzią na tak wielką wiarę jest cud dokonany z daleka. Zostaje więc wysłuchany cudzoziemiec, który zwrócił się do Boga izraelskiego obecnego w osobie Chrystusa. Dobroć setnika, który troszczy się o chorego sługę, jego pokora oraz wiara przygotowały go na przyjęcie łaski Zbawiciela o wiele lepiej, niż miało to miejsce u wielu należących do narodu wybranego. Jezus jest Zbawicielem powszechnym: Jego zbawienie jest dla wszystkich ludzi. On nie czyni różnicy między Żydami lub poganami, lecz gdzie znajduje pokorę i wiarę, udziela się nawet z daleka, chociaż jeszcze niedobrze poznany. Tak uczynił właśnie dla setnika.

Dla całej ludzkości jest tylko jeden Zbawiciel, jedna wiara i jedna Ewangelia, nie można znaleźć zbawienia gdzie indziej. Dlatego św. Paweł ostrzega przed tymi, „którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową”, i nie waha się oświadczyć: „Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą otrzymaliście, niech będzie przeklęty” (Ga 1, 7. 9). Apostoł nie obawia się, że jego nieugiętość w obronie Ewangelii zjedna mu nieprzyjaciół, i ze świętą odwagą twierdzi: „Gdybym jeszcze ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa” (tamże 10).

  • Zbawicielu wieczny, Królu nieba, Ty jeden jesteś wszechmocny, jesteś Panem, Bogiem całego stworzenia, Bogiem naszych Ojców świętych i bez skazy, którzy żyli przed nami, Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, pełnym łaskawości i miłosierdzia, dobroci i wspaniałomyślności. Każde serce wobec Ciebie jest puste, a najskrytsze myśli są Tobie znane. Dusze sprawiedliwych wzywają Cię i pokładają w Tobie swoją ufność. Ojcze sprawiedliwych, Ty wysłuchujesz tych, którzy Cię proszą prawym sercem, słyszysz nawet milczące wezwania. Twoja Opatrzność przenika nawet wnętrze człowieka, a Twoja wszechwiedza bada wolę każdego z nas. Ze wszystkich miejsc na ziemi wznoszą się do Ciebie hołdy modlitw i błagań (Preghiere dei primi cristiani 174).
  • O mój Zbawicielu, nie dozwól, abym będąc powołanym do Twojej wiary i do synostwa Twojego przez łaskę, utracił ją z własnej winy i został wydziedziczony z Twojego królestwa i wyrzucony w ciemności pozbawione Twego światła i Twojej przyjaźni… Oby wielu ludzi doszło do Twojej wiary… do tego stopnia, aby Twoje królestwo napełniło się wielu sprawiedliwymi! Nie dozwól, Panie, aby wierni, którzy należą już do Twojego Kościoła, oddalali się od niego i zostali wyrzuceni z królestwa, do którego ich wezwałeś (L. da Ponte).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 220

http://mateusz.pl/czytania/2013/20130602.htm

Kilka słów o Słowie 2 VI 2013 o. Michał Legan OSPPE

 

 

2 czerwca

 

Święci męczennicy Marcelin i Piotr

 

Pewne dawne Martyrologium stwierdza, że Marceli był kapłanem, Piotr miał święcenia mniejsze – egzorcysty. Ponieśli śmierć w Rzymie podczas prześladowań za czasów Dioklecjana. Według św. Damazego, papieża – który w napisanym epitafium stwierdza, że dzięki nim został chrześcijaninem – kazano im wykopać grób, potem ścięto i wrzucono do grobu. Jako datę ich śmierci Martyrologium podaje 2 czerwca – w III lub IV w. Ich ciała odnalazła św. Lucyla i pochowała ze czcią.
Obaj męczennicy zażywali tak wielkiej czci, że cesarz Konstantyn I Wielki wystawił na ich grobie przy Via Labicana bazylikę. W tejże bazylice urządził również dla swojej matki, św. Heleny, okazałe mauzoleum. Papież Wigiliusz imiona obu rzymskich męczenników umieścił w Kanonie Rzymskim – obecnie Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej. Synod rzymski z roku 595 wspomina, że obaj męczennicy posiadali w Rzymie jeszcze jeden kościół pod swoim wezwaniem. Istnieją w Rzymie również katakumby świętych Marcelina i Piotra. W jednej z krypt tych katakumb znajduje się nawet fresk, przedstawiający obu męczenników wraz ze św. Gorgoniuszem i ze św. Tyburcjuszem obok Chrystusa, stojącego pośrodku w postaci baranka.

W ikonografii św. Marceli przedstawiany jest w ornacie, św. Piotr w tunice. Ich atrybutami są: kielich i hostia, księga, krzyż, miecz, palma, zwój.

 

 

Www.brewiarz.pl

 

Św. Marcelin i św. Piotr

 

.

 

Święci męczennicy (zm. 304).

 

Św. Marcelin był rzymskim księdzem, a św. Piotr otrzymał święcenia niższe – egzorcysty. Obaj byli znani ze swej pobożności, poświęcenia w nawracaniu pogan i niestrudzonego głoszenia Ewangelii.

Sts Marcelinus et Petrus 2

 

Męczeństwo św. Marcelina i św. Piotra

 

Bazylika pw. św. Marcelina i św. Piotra w Rzymie

 

mal. Guido Lapis, obraz w ołtarzu głównym

 

 

 

 

W czasie prześladowań za cesarza Dioklecjana zostali uwięzieni. Dzięki św. Piotrowi nawrócił się dozorca więzienia Artemiusz, ze swą żoną Kandydą i córką Pauliną, a św. Marcelin udzielił im chrztu. Święci zostali skazani na śmierć przez sędziego Serenusa (Sewerusa), wyrok wykonano 2 czerwca 304 roku. Kazano im wykopać grób w Czarnym Lesie (Silva Nigra), za murami Rzymu, aby chrześcijanie nie mogli znaleźć miejsca egzekucji i pochować ciała.

 

 

Ścięto im głowy i wrzucono do przygotowanego przez nich samych grobu. Ich ciała odnalazły dwie pobożne matrony rzymskie, Lucylla i Firmina, pochowały je przy drodze labikańskiej (Via Labicana), obok św. Tyburcjusza, przy dwóch wawrzynach.

 

 

 

 

Bazylika pw. św. Marcelina i św. Piotra w Rzymie

 

Kult obu Świętych był bardzo żywy, o czym wspomina papież św. Damazy, opisując w nagrobnym epitafium, iż w dzieciństwie usłyszał o męczennikach i ich ostatnich chwilach z ust kata, który wykonał na nich wyrok śmierci.

Św. Konstantyn wybudował bazylikę nad miejscem ich pochówku, w miejsce zniszczonej przez Gotów świątyni. W niej została pochowana również matka cesarza, św. Helena. Od VII wieku grób Świętych stał się miejscem licznych pielgrzymek.

W 1253 roku papież Aleksander IV przeniósł relikwie do pobliskiego kościoła wybudowanego przez papieża Syrycjusza w IV wieku, który poświęcono św. Marcelinowi i św. Pawłowi.

Papież Grzegorz IV wysłał ich relikwie do Galii, stamtąd trafiły przez sekretarza Karola Wielkiego, Einharda, który po śmierci ukochanej żony przywdział habit, do ufundowanego przez niego opactwa w Seiligenstadt.

Relikwie czaszki św. Piotra były przechowywane w opactwie św. Dionizego (Saint-Denis) w Paryżu, ale w 1794 roku relikwię zniszczono, a sam relikwiarz przetopiono. Część relikwii znajduje się w katedrze pw. Wniebowzięcia NMP w Cremonie, w sarkofagu umieszczonym w transepcie.

Imiona św. Marcelina i św. Piotra zostały przez papieża Wigiliusza umieszczone w Kanonie Rzymskim.

Ikonografia:
Najczęściej przedstawiani razem, w czasie męczeńskiej śmierci. Św. Marcelin jest ubrany w ornat, a św. Piotr – dalmatykę. Ich atrybutami są: palmy, tonsury, a także kielich i hostia (św. Marcelin), krzyż i księga (św. Piotr)

http://martyrologium.blogspot.com/2010/06/sw-marcelin-i-sw-piotr.html

Święci Piotr, egzorcysta, i Marcelin, kapłan, męczennicy. (Około r. 304.)

   W kościele rzymskiem posiadał Piotr godność egzorcysty; miał więc drugie z t.z. niższych święceń, które mu dawało prawo i władzę wypędzania złych duchów przez modlitwy i posty. Przez liczne cuda, jakie działał Piotr swą władzą przez Kościół mu nadaną, rozbudził zawziętość pogaństwa, które mściwość swą w oskarżeniu stwierdziło, zaniesionem na cudotwórcę przed namiestnika Serena. Wyrokiem sądu tak ciężko siepacze pobili Piotra rózgami, że całe ciało byłoby jakoby jedną wielką raną. Wrzucony potem do ciemnicy, obciążony łańcuchami miał się gotować na powolną śmierć.
Bóg pamięta przecież o sługach swych w wszelkich niebezpieczeństwach. Otóż córka jedyna dozórcy więziennego, imieniem Paulina, dręczona była bezustannie przez złego ducha. Kiedy dowiedział się o tem Piotr, oświadczył Artemiuszowi, bo tak nazywał się ojciec Pauliny, że chętnie udzieli swej pomocy, aby córkę uwolnić od nieszczęsnych udręczeń. Powoływał się więzień na wszechmoc Boga prawdziwego, która zdoła wypędzić złego ducha, ale Artemiusz przyjął zapewnienie z niedowierzaniem, bo nie rozumiał, dlaczego Piotr nie użyje mocy swej na uwolnienie się z więzów i wybawienie się z każni. Wtenczas odezwał się ponownie więzień chrześcijański: Cierpienia moje są mi zbyt miłe i pożądane, abym miał pragnąć się z nich uwolnić z pomocą Boga; a jednak się z nich uwolnię, abyś uwierzył w Chrystusa, Syna Boga żywego. Na wpół żartem przystał Artemiusz na słowa Piotra; przyrzekł uwierzyć, jeśli Piotr następnej nocy się uwolni z ciemnicy. By zaś zapobiedz jakiemu podstępowi, kazał podwojić straże więzienne.
Właśnie opowiadał Artemiusz swej żonie, imieniem Kandyda, o przebiegu rozmowy z więźniem i o dziwnym dla niego warunku, gdy wszedł Piotr w białej szacie z krzyżem w ręku. Przerażenie ogarnęło na chwilę małżonków; wkrótce ocknęli się, padli do stóp Piotra, wołając z głębokiem przekonaniem: Zaprawdę, nie masz innego prawdziwego Boga nad Boga chrześcijan. Przybiegła i nieszczęsna Paulina, a ledwie i ona z rodzicami rzuciła się do stóp cudownie oswobodzonego więźnia, kiedy opuścił ją zły duch wśród gniewnego wołania, że ustępuje tylko przed siłą i mocą Jezusa oddaną Piotrowi.
Podwójny, a tak niespodziewany cud nie pozostał bez wpływu na otoczenie nawet dalsze; ze wszystkich stron przychodzili krewni, znajomi, służebni, aby zdumieć nad potęgą Boga chrześcijańskiego, przekonać się o prawdziwości wypadków, a w żarliwej wierze pragnąć chrztu św. Sam Piotr uradowany tak wielką liczbą nawróconych, zawezwał Marcelina jako kapłana, aby ich pouczał w zasadach wiary, a dostatecznie przygotowanym udzielał Sakramentu chrztu św. Duchowe odrodzenie niezwykłą napełniło Artemiusza śmiałością. Poszedł bowiem do więzienia, uwolnił przebywających tam chrześcijan, a także i innym więźniom chciał przywrócić swobodę, byleby przyjęli wiarę Chrystusów.
Wypadki te chwilowo nie doszły do wiadomości namiestnika, złożonego chorobą; stąd też Piotr i Marcelin dosyć mieli czasu, aby w wszystkich chętnych wpojić zasadę nauki Jezusowej, wszystkim udzielić Sakramentu chrztu św., a także przygotować na grożące cierpienie, prześladowanie, a może nawet katusze męczeństwa. Skoro bowiem namiestnik Seren wrócił po kilkudziesięciu dniach do zdrowia, wezwał Artemiusza, aby wszystkich więźniów przyprowadził przed sąd. Nie wąchał się Artemiusz wyznać całej prawdy, a jako jedynych dobrowolnych więźniów przyprowadził z sobą Piotra i Marcelina.
Rozgniewany Seren rozkazał Artemiusza bić kulami ołowianemi; uderzenia były tak srogie, że męczony chrześcijanin życie byłby pod niemi oddał, gdyby Bóg je nie był zechciał zachować. Kiedy zaś Piotr i Marcelin oparli się żądaniu i nie chcieli ofiar składać bożkom pogańskim, a przeciwnie wiarę swą głośno wyznawali, skazał Seren Piotra na tortury, a Marcelina na rózgi i inne rodzaje mąk jak najdotkliwszych.
Wrzuceni do więzienia, szczególniejszej doznali opieki Bożej. Bo oto anioł z niebios zstąpił do celi więziennej Marcelina, zdjął z niego okowy, zagoił jego rany i przeprowadził go bezpiecznie i niepostrzeżenie do celi Piotra. I tego uwolnił od więzów – i zawiódł obydwóch męczenników do domu, gdzie nowonawróceni chrześcijanie na gorących przebywali modłach.
Rychłem rankiem dnia następnego rozeszła się wiadomość o zagadkowem zniknięciu Piotra i Marcelina. Do żywego dotknięty Seren wywarł swój gniew w wyroku, którym Artemiusz został ścięty, a Kandyda i Paulina żywcem pogrzebane w przygotowanym dole; ciała ich kamieniami przytłoczono. Przed wykonaniem wyroku pojawili się Piotr i Marcelin, aby skazanych otuchą napełnić i siłą przez pamięć na nagrodę chwały w wiekuistem szczęściu.
Piotr i Marcelin dobrowolnie oddali się w ręce wysłanych za nimi siepaczy, bo pragnęli dorównać tym, których byli pozyskali dla Chrystusa; obydwaj zostali ścięci w Rzymie r. 304 na rozkaz namiestnika. Śmierć ich przyniosła i ten skutek, że wykonawca wyroku, imieniem Doroteusz, się nawrócił i w pokucie zakończył życie.
Ciała św. Piotra i Marcelina odnalazły, pouczone widzeniem, dwie zacne matrony, Lucyla i Firmina; pochowały je w podziemiach obok św. Tyburcyusza. Później nad ich grobem wspaniałą postawiono świątynię.
Grzegorz IV. podarował ich relikwie Eginhardowi, sekretarzowi Karóla Wielkiego, a później opatowi w Fontanelle. Przeniesiono je do Strasburga, a wkońcu umieszczono w opactwie Seligenstadt.

Nauka

   Tak okropne były męki, jakie znosić musieli św. Piotr i św. Marcelin, że prawie wydają się nieprawdopodobne. A jednak potwierdzają je starodawne świadectwa dziejowe; stąd nie mamy powodu wątpić o ich rzeczywistości. Jeśli wątpisz, to chyba dlatego, że pojąć nie możesz, jak słabi ludzie tak radośnie najsroższe znosić mogli cierpienia. Nie zapominaj przecież, że Bóg dziwy czyni w świętych Swoich; że Bóg jest wszechmocny; że więc mógł sługom Swym takiej udzielić siły, że znosili to, czego zwykły człowiek nie zdołałby znieść. Słusznie też przypuszczają, że Bóg łaską swoją zmniejszył wrażliwość odczuwania zadawanych katuszy.
Fałszywem jest wszakże i mniemanie, jakoby męczennicy z wielką łatwością ponosili swe cierpienia, kiedy Bóg wspierał ich łaską Swoją. Jak Jezus na większe bóle się wystawiał, niż tego wymagało dzieło Odkupienia, bo bóstwem zasilało i umacniało się człowieczeństwo Chrystusa, tak i męczennicy sroższe mogli męki znosić, zasilani łaską Bożą. I tobie Bóg dostatecznej udziela łaski, podejmuj więc mężnie wszelkie walki z grzechem i pokusami.
Opowiadają dzieje, że Bóg nieraz anioła z niebios posyłał, który męczenników pocieszał, a nawet z więzów uwalniał. O dowodach tak niezmiernej dobroci Bożej nie mamy przyczyny wątpić, bo czytamy o nich i w księgach biblijnych Starego Zakonu, a z Nowego Zakonu zaznaczyć wystarczy podobne rysy z życia św. Piotra i Pawła. Znane są dzieje Daniela i trzech młodzieńców oraz cudowne ich wybawienie z niebezpieczeństwa życia. Nie zawsze Bóg tak czyni; kieruje się niezgłębionemi wyrokami Swemi.
Podobnie Bóg postępuje z nami w życiu naszem doczesnem. Nieraz uwolni nas od jakiego cierpienia, od jakiej choroby; nieraz nie wzruszają Go najusilniejsze prośby. W każdym razie ma Bóg na celu zawsze nasze własne dobro. To też dziękuj Bogu, jeśli ciebie wysłucha; dziękuj, jeśli ciebie nie wysłucha, bo tem pewniej cierpienie twoje ma być drogą do zasługi, probierzem cnoty. We wszystkiem poddawaj się woli Bożej, bo w ten sposób najpewniejszą kroczysz drogą do celu wiecznego.

Ks. Władysław Hozakowski

 Inni święci z dnia 2. czerwca:

   Św. Eugeniusz I., papież-męczennik. – Św. Gwidon, biskup z Aqui. – Św. Mikołaj, pielgrzym. – Sw. Fotyn, biskup z Lyon. – ŚŚw. męczennicy Mariusz, Latyna i Sabina. – Bł. Ratruda, dziewica, i jej matka Tazya, królowa Longobardów, zakonnice. – Św. Sadok, męczennik, Dominikanin. – Św. Erazm, biskup-męczennik.

http://siomi1.w.interia.pl/2.czerwca.html

 

O autorze: Judyta