Opróżnianie miast- z nas

ŁódźII

Dowiedziałam się kilka dni temu, że poznański „czyściciel” stanie przed sądem.  Będzie odpowiadał za stalking. Nic dziwnego, że jest w doskonałym humorze. Człowiek, który wpuszczał lokatorom szczury i karaluchy do mieszkania, odcinał im media, który zastraszał ich fizycznie i psychicznie będzie sądzony z tego samego paragrafu co wielbiciel przysyłający piosenkarce niechciane kwiaty.

Żaden z dziennikarzy opisujących  aferę z „ czyszczeniem” poznańskich kamienic nie dotknął jednak meritum sprawy.

Otóż interes polegał na tym, że kamienica zasiedlona lokatorami była sprzedawana powiązanym z czyścicielem osobom za grosze. Obecność lokatorów radykalnie obniżała jej wycenę. Czyściciel i jego funkcyjni nękając lokatorów doprowadzali do tego, że wynosili się sami. Oporni byli usuwani siłą. Wtedy kamienica zyskiwała na wartości i była sprzedawana deweloperowi z wielkim zyskiem.

Wszyscy zajmujący się sprawą dziennikarze  używają  wielkich i bezsensownych słów. Odwołują  się do ludzkich uczuć i empatii „ czyściciela”, domagają się litości  nad osobami chorymi i starymi, dziećmi. Uznają natomiast „święte prawo własności” nabywcy kamienicy..

Nikt nie zapytał dlaczego za te same grosze miasto nie sprzedało mieszkań właśnie lokatorom, zgodnie zresztą z ich prawami do pierwokupu w przypadku braku roszczeń.

W jaki sposób czyściciel i spółka mogli wybierać i przebierać w zasiedlonych kamienicach. Przecież miasto sprzedając mieszkania lokatorom za tę samą cenę co „ kamienicznikowi” uzyskałoby te same dochody nie generując jednocześnie poważnego problemu społecznego jakim są dziesiątki wyrzuconych dosłownie na bruk starych osób, które kosztem podatnika będą musiały znaleźć miejsce w domach opieki albo powiększa armię bezdomnych mieszkających na działkach i w węzłach ciepłowniczych .

Kilka lat temu na Śląsku sprzedano dom będący niegdyś hotelem robotniczym nabywcy, który zapłacił 50 złotych za metr mieszkania i natychmiast zaofiarował lokatorom odsprzedanie im ich mieszkań po 3000 za metr kwadratowy. Takie wspaniałe interesy robiła nomenklatura rodem z PRL.

Ten sam problem jest obecnie w Łodzi. Miasto opróżnia budynki pod pretekstem troski o bezpieczeństwo lokatorów doprowadzając je do całkowitej ruiny. W Łodzi w przeciwieństwie do Warszawy czy Poznania nie znajdują one chętnych nabywców.  Po co deweloperowi zrujnowana, nawet piękna,  kamienica w byłym przemysłowym mieście bez przyszłości, w otoczeniu takich samych ruin.?

W Warszawie jest zupełnie inaczej. Wykurzanie lokatorów, którym zajmuje się miasto jest bardzo zyskowne. Osobna sprawa kto konsumuje te zyski. Ciekawe czy władze miasta dostają za ten proceder kwiatki czy może nawet czekoladki.

Ostatnio opróżniono oficyny przy Marszałkowskiej pod pretekstem katastrofy budowlanej. Lokatorzy zostali zmuszeni do przyjęcia lokali zastępczych o małym metrażu. Odmówiono im prawa wykupu ich mieszkań. Zupełnie przypadkiem ( gadatliwy architekt sprawdzał przedwcześnie na miejscu swoje wyliczenia)  dotarli do planów rewitalizacji tej rzekomo walącej się, przeznaczonej do rozbiórki kamienicy. Lokal o powierzchni 50 metrów kwadratowych, który zajmowała cała rodzina,  na planach jest teraz elegancką jednopokojową garsonierą. Jak głosi wieść gminna lokale będą przeznaczone na garsoniery dla posłów.

 Platforma nastawiona na to że weźmie wszystko podwaja teraz wysiłki wyrwania obywatelom resztek ich stanu posiadania.

Pewien mój młody znajomy, wykształcony, z wielkiego miasta wielokrotnie głosił tezy o oddaniu wszystkiego, choćby za darmo, w prywatne -byle jakie – ręce i o zarządzie właścicielskim, który jest panaceum na całe zło. Spotkała go niemiła przygoda. Spółdzielnia w której budował swoje mieszkanie zbankrutowała i nowo wybudowany blok przejął wierzyciel. Wyrzuca wszystkich z ich mieszkań, bo cena rynkowa lokali jest obecnie oczywiście inna niż w spółdzielni. Teraz młody znajomy gromkim głosem wrzeszczy, że został obrabowany. A przecież świętym prawem nowego właściciela jest dbać o swój zysk.

Młodzi wykształceni, pogardzający kwaterunkowymi lokatorami, zbyt późno rozumieją, że w tym systemie prawnym na nich też mogą przyjść terminy- jak to się po staropolsku mówiło.

Ten sam znajomy polemizował kiedyś ze mną w sprawie łąk oborskich. Nie widział nic złego we fakcie, że SGGW sprzedaje tereny w zarządzie uczelni (  odebrane nota bene przez komunistów Potulickim)  po około 9 złotych za metr wskazanej dokładnie przez ministerstwo skarbu grupie osób (rzekomo na pole golfowe), a ta sama grupa osób proponuje gminie Konstancin odsprzedanie potrzebnego na obwodnicę gruntu z tego areału, po 200$ za metr. W tej sprawie mam wszelkie dokumenty( oczywiście nie w domu)  i wkrótce ją opiszę „ po nazwiskach”.

Myślę, że akurat ten znajomy, który przez szwindel spółdzielni stracił wszystkie oszczędności,   zmieni w tej sprawie zdanie. Niestety równie mądrych jak on jest bardzo wielu. Trudno im życzyć, żeby jak ów nieszczęśnik – w przeciwieństwie do jabłka- dojrzeli dopiero po upadku.

O autorze: izabela brodacka falzmann