Dezorientacja mainstreamu – RMF24,”Polska” i wybryk Chraboty

Wygląda na to, że jedność społeczno-polityczna mainstreamu się kruszy.  Zaczynają się tam pojawiać teksty charakterystyczne dla “drugiego obiegu”.  Gdzie indziej jednak można znaleźć “perły propagandy” porównywalne z tym co wypisywano w okresie stalinowskim.   Podam trzy przykłady z dzisiejszego dnia /16.11.2013/.

Pierwszy z nich to wywiad z rosyjskim politologiem Andriejem Piontkowskim zatytułowany “Rosyjski politolog: Tusk wybrał linię pełnego uniżenie przed Moskwą”.  Ukazał się on w portalu RMF24.pl  /TUTAJ/, a przeprowadzil go Przemysław Marzec.  Czytamy w nim m. in.:

“Przemysław Marzec: Za incydent przed rosyjską ambasadą w Warszawie Moskwa w ostrym tonie zażądała przeprosin. Przepraszali i polski premier, i polski prezydent, a chwilę później polską placówkę obrzucili racami narodowi bolszewicy Eduarda Limonowa i żadnych przeprosin ze strony Moskwy nie było.

Andriej Piontkowski:Pokazali wam kim jesteście, kim jest Tusk, a kim jest Putin. Tuskowi i Komorowskiemu jeszcze raz to pokazali. Zresztą oni sami wybrali tę rolę, kiedy po smoleńskiej katastrofie we wszystkim starali się dogodzić Moskwie. Tusk został zakładnikiem tej sytuacji i zawsze nim będzie, zawsze będzie w tej pozycji. Premier Tusk już nic nie może zrobić, wybrał tę rolę przez swoje zachowanie po katastrofie. (…)

To już zależy od polskiego społeczeństwa, wyborców. Tusk wybrał linię pełnego uniżenia przed Moskwą i nie może już zawrócić. Powiem panu więcej – że w uświadomionych rosyjskich kręgach panuje przekonanie, że jeżeli Tusk zachowałby się w sposób, który nie spodoba się Moskwie, to mogą go skompromitować. Chociażby upubliczniając jakieś protokoły rozmów po katastrofie smoleńskiej, które byłyby zabójcze dla jego pozycji w Polsce. Moim zdaniem Breżniew z większym szacunkiem rozmawiał z Gomułką i kto tam u was był? Z Gierkiem, a tym bardziej z Jaruzelskim, niż Putin z Tuskiem.”.

Niby dobrze to wiemy, ale nie można było dotąd czytać takich rzeczy w reżimowych mediach.  Niemniej, medialny parasol nad Komorowskim wciąż jeszcze istnieje, choć w wywiadzie wspomniano i o nim.  Drugim  przykładem jest wywiad z Dawidem Wildsteinem w weekendowym wydaniu dziennika “Polska”  /TUTAJ/.  Jego tytuł mówi wszystko: “Dawid Wildstein: Obrońcy “Tęczy” traktują ją jak krzyż. To grotesrowa pseudoreligia”.  Rozmowę przeprowadziła Barbarz Dziedzic.  Oto fragment:

“Czego symbolem stała się “Tęcza” na placu Zbawiciela?

“Tęcza” staje się symbolem religijnym. Jej wrogowie, wśród nich uczestnicy Marszu Niepodległości, urastają do rangi przeciwników demonicznych. Marsz jest opisywany jak Holokaust. Czytam w mediach mainstreamowych, że maszerujących dopada trwoga, bojaźń, nie są w stanie opisać słowami tego, co czują. To groteskowe. Boję się, że pod przykrywką histerii mogą pójść za tymi opisami naprawdę nieprzyjemne i poważne konsekwencje.”.  Pod koniec zaś Wildstein mówi:

“Jeszcze 11 listopada wieczorem ludzie zaczęli spontanicznie “naprawiać” spaloną instalację na placu Zbawiciela. Pojawiły się żywe kwiaty i kartki. O czym świadczy taka reakcja?

To groteskowa pseudoreligia. Skojarzyło mi się to z wkładaniem karteczek w Ścianę Płaczu, tyle że w wersji dla przedszkolaka. Nawet zakładając, że początkowo nie planowano takiego wydźwięku, obecnie cała debata publiczna jest ogniskowana w ten sposób, że tęcza staje się symbolem Polski tolerancyjnej i homofilskiej kontra homofobicznej.  (…) symbole takie jak tęcza stanowią ersatz symboliczny, który może zostać błyskawicznie wykorzystany do kompensacji symbolicznej, to znaczy zakrycia realnego problemu kolejną symboliczną batalią.”.

Na tych samych stronach zamieszczono w “Polsce” wywiad z twórczynią “Tęczy”, Julitą Wójcik.  Nie wszystkie jednak media starają się przejmować wzory z “drugiego obiegu”.  “Rzeczpospolita podąża w przeciwną stronę.  Jej naczelny, Bogusław Chrabota zaczął publikować w weekendowym dodatku “PlusMinus” wstępniaki, reprezentujace styl propagandy, przy którym stalinowskie “zaplute karły reakcji” to drobna igraszka.

W najnowszym numerze /z 16-17.11.2013/ zamieścił tekst “Chwilowy defekt demokracji”  /TUTAJ/, w którym przeszedł samego siebie.  Omawiał Marsz Niepodległości w taki oto sposób:

“Nie wiem, czy tak się rodzi faszyzm. (…) Nie można o tym mówić inaczej. Wszelkie eufemizmy tylko zacierają obraz. W Warszawie, mieście, w którym mieszkam, 
11 listopada doszło do aktu sterroryzowania mieszkańców milionowej stolicy przez rozbuchanych bandziorów. Nie wiem, ilu ich było, kilkuset, może tysiąc. Zaatakowali mieszkańców squatu. Podpalili instalację na placu Zbawiciela. Dopuścili się aktu agresji wobec Ambasady Rosyjskiej. Przeszli przez miasto jak burza, niszcząc, dewastując, budząc przerażenie. Nie będę tu pytał o to, co robiła policja. Pewnie mogła zrobić więcej. Jednak nie po jej stronie leży wina. Wszystkiemu, do czego doszło, winni są tylko i wyłącznie organizatorzy marszu. (…)

Efektem były zamieszki i zniszczenia. Ale efektem jest też kompromitacja organizatorów i środowisk, które stały za marszem. Kompromitacja, która wszystkich normalnych ludzi odstręcza od ich nazw i idei, które im przyświecają. Dlatego nie wierzę, że to początek faszyzmu. Środowiska, które stały za marszem, zafundowały sobie skuteczną antyreklamę. Przekonały, że za ich ideami nie stoi nic atrakcyjnego, a za parawanem haseł czai się zwykła burda. (…)  Pod równie absurdalnymi transparentami jak te warszawskie manifestuje się w Moskwie, Rzymie i Berlinie. (…)

Zakończył zaś:  ” Mam prawo wierzyć, że zbydlęcenie to społeczny atawizm, nie norma, że takie wydarzenia jak w Warszawie to tylko chwilowy defekt demokracji, a nie jej postępująca erozja. Mam prawo wierzyć, że demokracja jest mocniejsza od faszyzmu.”.

Można się tylko zastanawiać, czy facet oszalał i zupełnie oderwał się od rzeczywistości, czy też ktoś mu specjalnie zapłacił za  taki tekst.  Przecież powinien wiedzieć, że bezwstydnie kłamie.

Mam wrażenie, iż media mainstreamu sa obecnie zdezorientowane i nie wiedzą, pod kogo należy się ustawić.  Stad właśnie mamy takie zjawiska.

O autorze: elig