Historie amerykańskie Coryllusa, czyli groch z kapustą

Gabriel Maciejewski /czyli Coryllus/ opublikował niedawno czwarty tom swej “Baśni jak niedźwiedź” poświęcony tym razem historii obu Ameryk po Kolumbie.  Powrócił w nim do formy luźno ze sobą powiązanych opowieści znanej z pierwszej “Baśni jak niedźwiedź”.

Każda z tych gawęd, wzięta z osobna, jest ciekawa i pokazuje, że Autor nadal potrafi zajmująco opowiadać różne historie.  Problem w tym, że trudno się domyśleć, co właściwie jest głównym tematem książki.  Robi ona wrażenie grochu z kapustą,  Maciejewski we wstępie pisze:

“O czym jest ta książka?  Przede wszystkim o roli Kościoła w kolonizacji i chrystianizacji obydwu Ameryk, oraz o siłach, które misję Kościoła próbowały zablokować.  Jest to książka o pieniądzach, jak wszystkie moje ksiązki i o pisarzach, których rola w budowaniu mitu amerykańskiego nie jest ani piękna, ani chwalebna.  Jest to książka o amerykańskich tubylcach i ich dziwnym oraz dwuznacznym położeniu, które zmieniało się na coraz gorsze, w miarę jak unowocześniał się nasz świat.”.

Program rzeczywiście ambitny, tyle, że nie zrealizowany /może zapowiadana częśc 2 coś jeszcze wniesie/.  Misji Kościoła Katolickiego poświęcone są właściwie tylko dwie opowieści /na 25/ – obszerna “Kto zabił Rodrigo de Mendoza” o misjach jezuickich w Paragwaju oraz “Ludy stworzone do barbarzyństwa” o działalności biskupa de las Casas.  Są jeszcze wzmianki o misjach w Kanadzie w dwóch innych szkicach.  Za to Autor dokleił nie wiadomo po co “michałki” o znanym falsyfikacie, czyli słynnej kryształowej czaszce oraz historię faceta, który tak skutecznie zaklinał deszcz, że aż wywołał powódź.  Miały one chyba łatwo “zrobić objetość”.

Dobrą stroną “Historii amerykańskich” jest powiązanie wydarzeń w Ameryce i Europie, co pozwala na lepsze ich zrozumienie.  Ciekawe też są fragmenty poświęcone handlowi i rabunkowi, a zwłaszcza zakwestionowanie mitu o nadzwyczajnej ilości i znaczeniu skarbów przywiezionych z Ameryki przez Hiszpanów.  Mało znane są dzieje dyktatury Francii oraz późniejszej wojny w Paragwaju, szczegółowo opisane przez Autora.

Całą tę ksiażkę można by było uznać za coś w rodzaju “Historii kolonizacji obu Ameryk w dwudziestu kilku obrazach”, gdyby nie fundamentalne przeoczenie Maciejewskiego.  Nie wspomniał on bowiem ANI SŁOWEM o czynniku który spowodował, że kolonizacja Ameryki przez Europeczyków w ogóle stała się możliwa.  Chodzi o epidemie przywleczone przez przybyszów z Europy /zwłaszcza o ospę/.  Nie zdajemy sobie na ogół sprawy z ich skali i skutkow.

Mam w ręku książkę Alfreda W. Crosby’ego “Imperializm ekologiczny – biologiczna ekspansja Europy 900-1900” wydaną przez PIW w roku 1999 /Chomikuj – /TUTAJ//.  Jej rozdziały 9 i 10 opisują, jak choroby utorowaly drogę Europejczykom.  Przytoczę kilka cytatów:

“We wschodnim i południowym Arkansas oraz w północno -wschodniej Luizjanie.gdzie Hernando de Soto odkrył trzydzieści miast i prowincji [ok. 1540 r.] Francuzi natknęli się na zaledwie kilka wiosek [w 1700 r.]”.

“W plemieniu Natchez (…) liczba Indian spadła o jedną trzecią w ciagu zaledwie sześciu lat [wg tychże Francuzów].”.

“Cabeza de Vaca w zagubieniu i desperacji przedzierający się przez Teksas około 1530 roku, mimowolnie przekazał w prezencie swoim indiańskim gospodarzom jakąś chorobę typu dyzenteryjnego, która połowę z nich położyła trupem,”.

W Ameryce Południowej było tak samo:

“Jezuici (…) oceniali, że w 1718 roku na skutek epidemii ospy w misjach Paragwaju zmarło 50 tysiecy osób, następne 30 tysięcy w wioskach Guarani w 1734 oraz 12 tysięcy w 1765 roku.”.

Nie znamy dokładnych danych, ale możemy się posłużyc analogią z losem Maorysów z Nowej Zelandii skolonizowanej w XIX wieku.  Tam nie było epidemii ospy /ani żadnej formy ludobójstwa/, niemniej w roku 1814 liczbę Maorysów oceniano na 150-180 tysiecy, a w osiemdziesiąt dwa lata później w 1896 r. pozostalo ich nieco  ponad 42 tysiące.  Był to głównie skutek epidemii gruźlicy i chorób wenerycznych.

Nie popełnię więc wielkiego błędu, jeśli  stwierdzę, że na skutek chorób przywleczonych przez Europejczyków wyginęło prawdopodobnie ok. 80% Indian.  Czegoś takiego nie można pomijać milczeniem.

O autorze: elig