Przypowieść o pomocy społecznej

W pewnym mieście było sobie dwóch biegaczy. Obaj młodzi, zdolni. Jeden z nich jednak o małego biegał z workiem kamieni na plecach, którego nie potrafił się pozbyć. Tradycją biegów w tym mieście było różne miejsce startu i inny dystans. Biegacz z workiem na plecach bowiem startował dalej od mety, przez co miał dłuższy dystans do pokonania.

W wyborach na burmistrza wygrał kandydat, który żywo interesował się miejską tradycją biegania. Uznawał zresztą, że czymś niesprawiedliwym jest, aby dystans do mety był różny. Dlatego postanowił biegacza bliżej mety postawić obok tego, który zawsze stał dalej.

Zaraz po zawodach nastały kolejne wybory. Mieszkańcy wybrali innego kandydata, gdyż poprzedniego burmistrza oskarżali o zepsucie rozrywki, czyli miejskich biegów. Dłuzszy dystans sprawił, że oboje biegacze biegali bardzo wolno. Poprzez ogólne hasła, do władzy doszedł kandydat, który przywrócił miejską tradycję, chcąc by biegacz pierwszy powrócił na swoje pierwotne miejsce. Uważał bowiem, że nie należy dławić wolności obu biegaczy. Kilka zawodów się odbyło. Widzowie byli zadowoleni z biegacza numer 1, ale zauważyli, że biegacz numer 2 jest co raz bardziej wykończony, tak mocno, że w ostatnich dwóch zawodach nawet nie dobiegał do mety.

Nastały wybory. Tym razem wygrał je kandydat z trzeciego stronnictwa, który nie widział problemu w różnym dystansie, lecz w worku kamieni na plecach biegacza numer dwa. Sukcesywnie co rok pomagał mu się po trochu go pozbyć. Nie wiedział, czy uda mu się pozbyć go do końca, ale co rok polepszał sytuację biegacza drugiego. Zawody cieszyły się co raz większym zainteresowaniem.

Wyjaśnienie:

Konkurs biegania to życie. Pierwszym biegaczem jest młody człowiek, ktory dzięki rodzinie nie ma żadnych problemów by ,,wystartować” w życiu zawodowym i mieć sukcesy. Innym przypadkiem jest biegacz drugi. Worek kamieni oznacza biedę, związaną także z rodziną. Sam nie może sobie pomóc. Meta to sukces. Zaś miejsce startu oznacza wykształcenie.

Pierwszego burmistrza można porównać do socjaldemokraty, który uważa, że obu należą się rowne szanse poprzez zlikwidowanie nierówności, stąd czyni to co uważa za słuszne. Finansuje i posyła chłopaka biedniejszego do szkoły. Jednakże on nie jest w stanie odnieść wielkiego sukcesu. Nie ma finansów choćby na własne przedsiebiorstwo, nie może też rozwijać się intelektualnie, z powodu tego, że musi pomagać rodzinie. Na tej sytuacji traci też i pierwszy biegacz, który traci ,,intelektualną grupę” na rzecz równych rówieśników.

Drugiego burmistrza można porównać do skrajnego liberała, troszczącego się o ,,wolność” jednostki. Nie zauważa on, że bieda całkowicie eliminuje biegacza z ,,biegu”, który co prawa biega, ale słabnie.

Trzeciego burmistrza można porównać do zasad katolickiej nauki społecznej, która nie uważa, że nierówności da się zawsze zwalczyć, a nawet zawsze powinno się to robić. Jednak solidaryzuje się z ludźmi biedniejszymi i próbuje im pomóc. Sukcesywnie i małymi krokami, ale sukcesy widać.

O autorze: Michał Kmieć