Mój dom.

milicz_news

Mój dom …

 

Taki piękny i słoneczny dzisiaj dzień. Prawie siedem stopni ciepła i słońce… Dzień już coraz dłuższy i bez względu na to czy zima jeszcze trochę sypnie śniegiem, czy nie, czekam na wiosnę. Kupiłam pierwsze nasiona… znajomi mają działkę, jaka frajda zbierać potem własne warzywa, kwiaty…

Dom wypełnił się słońcem, zaczęłam myć okna, jutro skończę. Wypastuję parkiet, a w szafach będzie lśniło. Mój dom …

 

Ukraina płonie, czytam, że Rzym zalany i odcięty od świata a dwa okręty amerykańskie wraz z 600 żołnierzami piechoty morskiej wpłynęły na Morze Czarne.

Woda, jak twierdzi B. Komorowski, ma to do siebie, że się zbiera a potem spływa (wypowiedź z maja 2010 w czasie powodzi w Polsce) więc to jest dobra wiadomość od naszego obecnego prezydenta dla Włochów.

Pytanie po co amerykańskie okręty płyną w stronę Ukrainy ? Czy to tylko demonstracja siły ? Europa milczy w sprawie Ukrainy… ona ma to do siebie, że milczy zawsze i Polacy wiedzą o tym najlepiej

 Nauczona doświadczeniem historii nie dziwię się.

 Milczeć na pewno nie będzie Rosja. Odezwie się i to zaraz po zakończeniu olimpiady w Soczi.

Może to cyniczne co napiszę, ale to czy Ukraina będzie unijna czy ruska nie obchodzi mnie. W pierwszym przypadku wyeksploatują ją Niemcy, w drugim Rosja.

 Pracowałam z kobietą, której ojciec ocalał z pogromu na Wołyniu, widział śmierć całej rodziny. Tylko raz próbował nam o tym opowiedzieć, ale nie potrafił. Ten stary już wtedy człowiek, zaczął po prostu płakać… miał w czasie trwania tego ludobójstwa tylko 8 lat. O tym co się tam działo dowiedziałam się więc z publikacji i to mi wystarczy …

Właśnie czytam, że 10 lutego przypada kolejna rocznica pierwszych wysiedleń Polaków z terenów zajętych w wyniku napaści na Polskę sowieckiej Rosji.

Patrzę na mój dom i myślę co mogli czuć… jak bardzo byli przerażeni tym co ich wtedy spotykało.Tylko pół godziny, tylko tyle mieli na spakowanie tego co pod ręką i w drogę… straszną drogę. Jechali tam ponad półtora miesiąca, w bydlęcych wagonach. Próbuję zrozumieć ich samotność, ale powiem szczerze, że nie potrafię.

Czy przeczuwali co ich czeka? Mieli przecież świadomość tego, co stało się z pozostałą częścią Polski, zajętą przez Niemcy.

 Europa wtedy milczała… myślała, że jest bezpieczna. Był luty 1940r. Jeszcze się łudzili, że Niemcy i Rosja nakarmiona Polską pozostawi resztę europki w błogim spokoju. Jeszcze w swoich domach czekali na wiosnę…

 Tamten luty nie był taki ciepły jak ten dzisiaj.

Spośród 1,3 miliona wywiezionych w bydlęcych wagonach na Syberię, co trzeci zginął.

Cyt:

Od 10 lutego 1940 r. do czerwca 1941 r. władze Związku Sowieckiego zorganizowały cztery wywózki polskich obywateli z Kresów na Wschód. Ośrodek Karta, na podstawie archiwów NKWD, ustalił losy 320 tys. polskich obywateli deportowanych podczas tych wywózek. Nie znaczy to jednak, że jest to pełna lista deportowanych podczas II wojny światowej. Według Związku Sybiraków, wywiezionych zostało ok. 1,3 – 1,5 mln Polaków, z których zginął co trzeci. Około 35 tysięcy żyje do dziś.

http://www.wprost.pl/ar/329643/Wywozono-ich-wagonami-co-trzeci-zginal-Sybiracy-pamietaja-o-gehennie/

 

Tak to wszystko się odbywało. W milczeniu całego świata. Dzisiaj kłopotliwie milczy się na ten temat, żeby nie denerwować naszych sąsiadów. Sejm na myśl o stwierdzeniu, że dokonywano na nas ludobójstwa wpada w panikę… że słowo nieodpowiednie. Odbieram to dzisiaj jako naszą samotność… inną niż wtedy… ale jednak samotność …

Oto wspomnienia tylko jednego ze świadków. Według mnie tylko to jedno wspomnienie, spośród tysięcy, zasługuje na nazwanie ludobójstwem tego, co się wtedy tam działo. Każdy Sąd na świecie powinien, nie tylko uznać, ale i skazać morderców winnych za te zbrodnie na narodzie napadniętym i mordowanym z całym cynizmem.

kresy_syberia-foto-inter

Cyt:

  Aleksandra Giryn – Moryl: Najpierw czekaliśmy do wieczora, aż zwiozą resztę ludzi. W środku były tylko maluitkie okienka i prycze do spania, po obu stronach – z takich zwykłych bali drewna. Na środku stał piecyk, dawali trochę węgla – można było ogrzać dłonie. W jednym z rogów znajdowała się na wylot wyrąbana dziura, która służyła nam jako toaleta. Podczas drogi zatrzymywano parę razy pociąg. Wtedy przychodził NKWDzista, odryglowywał wagony i pozwalał wyjść z dzbanuszkiem lub wiadrem, by napełnić go wodą. A jak nie było wody to śniegiem, bo przecież każdemu chce się pić. Na większych stacjach dostawaliśmy trochę zupy, bochenek chleba. Po drodze chorowaliśmy, ludzie też umierali, wtedy wyrzucano ich z wagonów na pobocze. Tak po prostu, mogła ich pożreć zwierzyna. Oczywiście panował strach. Modliliśmy się, trzymaliśmy swoich. Nie wiedzieliśmy gdzie jedziemy, chociaż były pewne domysły. Płakaliśmy. Jak wyjechaliśmy 10 lutego, tośmy dojechali 28 marca. Póki były tory, jechaliśmy, później nakazano kołchoźnicom zawozić nas do kolejnej wioski, z której inni kołchoźnicy zawozili nas do następnej. Oczywiście byliśmy pod nadzorem konwoju…….

 

…………

AG-M: Dorosły, pracujący człowiek dostawał ok. 600 g chleba, a dzieci pracujące ok. 200 gram. Moja matka była wtedy w ciąży. Urodziła w baraku malutkie dzieciątko, w strasznych warunkach. Nie było niemowlęcia czym karmić. Ona sama nie jadła, w piersi nie było pokarmu. Brało się wtedy szmatkę. Do tego kawałeczek czarnego, twardego chleba, bo tylko taki był i dawało się dziecku do ssania. Czasem, gdy było trochę cukru, to dodawało się do chleba. Wtedy aż się dziecku buzia cieszyła. Chyba żadne dziecko tam nie przetrwało.

 

………….

KD: Co się działo z dziećmi gdy ich rodzice umierali?

AG-M: Zabierano je do rosyjskich domów dziecka. Dzieciaki zapominały języka polskiego, zapominały, że są z Polski. Zmieniano im imiona. Gdy po jakimś czasie Polacy chcieli odnaleźć zrusyfikowane dzieci, które przecież nic nie pamiętały, znaleziono sposób, aby przy dzieciach w domu dziecka przeżegnać się, te które poznawały gest i dokańczały: „W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Amen” – były Polakami.

KD: W obozie można było posługiwać się językiem polskim?

AG-M: Tak.

KD: Nawet w obecności Rosjan?

AG-M: Tak. Im nie zależało na naszej rusyfikacji. Oni od początku chcieli naszej śmierci, śmiali się z Niemców, że tracą na Polaków pociski i pchają ich do komór gazowych. Chwalili się, że oni są mądrzejsi, bo każą nam pracować, bo i tak potem sami umrzemy, z wycieńczenia, z głodu. Powtarzali nam wciąż, że jesteśmy tam, by zdechnąć.

Taki to był luty wtedy. Jeszcze nasi sąsiedzi nie wzięli się za łby, jeszcze przez prawie półtora roku Stalin z Hitlerem żyli w wielkiej przyjaźni.

 

Tak więc płyną te amerykańskie okręty, nikt dokładnie nie chce powiedzieć w jakim celu tam płyną, z wizytą? z bananami? z pomocą? dla kogo?

Może chodzi o to, że parę dni temu czytałam iż Sewastopol (rosyjska Flota Czarnomorska) chce się oddzielić od Ukrainy i utworzyć jakąś Małorosję ?

To znaczy, że proces dzielenia Ukrainy się rozpoczął.

Pewnie tak to się skończy…

Mnie natomiast najbardziej interesuje mój dom. Chcę posiać te nasiona na działce u przyjaciół, zbierać latem owoce i warzywa…

 

 

O autorze: Patria