Kretyńskie “ogarniać” czyli najnowsza przywara językowa Polaków

Szanowni Państwo

Gdy żyliśmy w nieco normalniejszych czasach, czyli raptem kilka lat temu, wyrażenia “ogarniać” używało się w pierwotnym tego słowa znaczeniu. Najczęściej przychodzą mi na myśl takie zbitki, jak “ogarnąć wzrokiem” jakiś duży obszar oraz w nawiązaniu do jakichś tragicznych wydarzeń “nie ogarniam tego co, się stało”. Czasem się słyszało, że ktoś “ogarnia opieką potrzebujących”.

Ale czasy się zmieniają. Najnowszy krzyk nowomowy pt. “ogarnąć” jest już wszędzie. W szkole, pracy, radio, telewizji, tramwaju. Ba, nawet na kazaniu w Kościele się zdarza. Mam na myśli to słowo w znaczeniu potocznym.

“Ogarniać” zaczyna przebijać swoją mnogością znaczeń nawet inne znane słowo na literkę k., przez które można przekazywać prawie dowolne treści.

Dzisiaj się nie sprząta, tylko ogarnia mieszkanie.

Dzisiaj się nie pracuje, tylko ogarnia obowiązki.

Dzisiaj się nie czyta, tylko ogarnia książkę.

Dzisiaj się nie uczy, tylko ogarnia polaja.

Dzisiaj się nie rozumie, tylko ogarnia bazę.

Dzisiaj się nie kupuje, tylko ogarnia zakupy.

Dzisiaj się nie szuka, tylko ogarnia pracę.

Dzisiaj się nie przyrządza, tylko ogarnia obiad.

Dzisiaj się nie patrzy, tylko ogarnia, o której pociąg.

Dzisiaj się nie pyta, tylko ogarnia o drogę.

Dzisiaj się nie zapamiętuje, tylko ogarnia wierszyk.

Dzisiaj się nie kąpie, tylko ogarnia się.

Dzisiaj się nie myje, tylko ogarnia naczynia.

Czasem nie wiadomo co to “ogarniać” oznacza i trzeba je wyczytać z kontekstu rozmowy. A jak słyszę od kogoś “ogarnij się”, to mam chęć wyciągnąć (albo “ogarnąć”) pewne tępe narzędzie z kieszeni.

Skąd to idiotyczne “ogarniać” się wzięło? Kto i gdzie to wprowadził do mowy potocznej, jakiś menel, więzień, przedstawiciel gwary, profesor polonistyki, internauta czy inny postępowy aktor teatralny? Ciekawa sprawa.

Dlaczego stało się ono tak powszechne? I z lewej i z prawej. I biedni i bogaci (ci z “wyższych sfer” jako przerywnika używają przynajmniej ynteligenckiego “tak”, zamiast “nie”) , od morza, aż do samiuśkich Tater. Na czym polega smutny fenomen tego wyrażenia?

I czy zdajemy sobie sprawę, że , wypowiadając te dziwadła językowe plujemy na naszą piękną polszczyznę? Czy Polacy mają coraz większy problem z poprawnym złożeniem zdania bez “ogarniać” i “kura” pisanym przez “w” w środku?

Zwróćmy na to uwagę sobie i naszym bliźnim, choćby w humorystyczny sposób. To nic nie kosztuje.

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.