Kwietniowy numer Egzorcysty

Moja historia pokazuje, że pradziadkowi powiedziano wówczas jedynie pół prawdy. Rzeczywiście, Szatan przywołany przez jego inicjację „zamieszkał” w naszej rodzinie na ponad 120 lat, lecz gdyby przywoływano Pana Boga na pomoc, to cierpienie zakończyłoby się znacznie wcześniej – czytamy w poruszającym świadectwie, w którym Autorka przedstawia walkę duchową ze swoim dziedzictwem.

Moja historia rozpoczyna się po powstaniu styczniowym, kiedy mój prapradziadek został wraz z rodziną wysiedlony na Syberię. Opuszczenie rodzinnych stron i mazowieckiego dworu, w którym religia katolicka była oczywistością, wiązało się z wejściem w kulturowe konteksty Rosji drugiej połowy XIX wieku.

Inicjacja szamańska

Sytuacja materialna mojej rodziny na Syberii na samym początku zesłania była zła, ale szybko ustatkowała się na tyle, że mój pradziadek mógł kształcić się we Władywostoku w szkole prowadzonej przez Niemców. Rozmawiał tylko po rosyjsku i niemiecku, porzucił praktyki katolickie, fascynował się teozofią. Dobrze płatny zawód pozwalał mu na dalekie wycieczki na północ, w dzikie regiony Syberii, gdzie panował jeszcze surowy, nietknięty chrześcijaństwem szamanizm i gdzie – jak wspominał – podlegał z kolegami jakimś obrzędom, które miały powiększyć jego zdolności medialne.

 

„Bycie medium” było w tamtym środowisku modne. Nieraz oszukiwano podczas seansów, aby skupić na sobie uwagę towarzystwa, ale pradziadek w trakcie syberyjskiej inicjacji uzyskał coś prawdziwego, co na samym początku dawało mu wielką satysfakcję, jednak z czasem przeraziło na tyle, że wypytywał, jak się tego pozbyć. Odpowiedź, jaką uzyskał, była mroczna: tego nie da się pozbyć. Co więcej, „cechy mediumizmu” miały rzekomo pozostać w rodzinie i być dziedziczone przez kilka pokoleń. Mogą co najwyżej być uśpione poprzez nieużywanie ich.

 

Pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

O autorze: circ

Iza Rostworowska