Trzeba było czekać aż 65 lat “na uznanie cudu” Demony nie czekały. Ich reakcja była natychmiastowa.

Trzeba było czekać aż 65 lat na uznanie cudu w Archikatedrze Lubelskiej.

Matka Boska płacząca w Lublinie

Codziennie w archikatedrze przez obrazem Matki Bożej Płaczącej modlą się wierni. – Obraz ten zawsze znajdował się w tym co obecnie miejscu, w bocznym ołtarzu – wskazuje ks. Adam Lewandowski, proboszcz parafia archikatedralnej (fot. Maciej Kaczanowski)

 

W czwartek 3 lipca 2014 r. w archikatedrze lubelskiej po raz pierwszy było obchodzone Święto Najświętszej Maryi Panny Płaczącej. “Cud lubelski” zdarzył się w lubelskiej świątyni 65 lat temu

– Ustanawianie świąt jest kompetencją Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów – tłumaczy ks. Krzysztof Kwiatkowski, kanclerz Kurii Metropolitalnej w Lublinie. – W listopadzie ks. arcybiskup zwrócił się z prośbą o ustanowienie święta. Kongregacja przychyliła się do prośby arcybiskupa.

Święto Najświętszej Maryi Panny Płaczącej będzie obchodzone 3 lipca. W tym roku po raz pierwszy. – Zostało wpisane do kalendarza liturgicznego w Polsce dla kościoła katedralnego – wyjaśnia ks. Kwiatkowski.

Nowe święto upamiętnia wydarzenia z 3 lipca 1949 r., kiedy na obrazie Matki Bożej modlący się wierni zauważyli łzy. Wieść o “cudzie lubelskim” szybko się rozeszła, a do Lublina zaczęli przybywać pielgrzymi. Równie szybko informacja dotarła do komunistycznych władz. Zaczęły się represje i prześladowania.

– Informacje dotyczące cudu lubelskiego pochodzą z trzech rodzajów dokumentów. To kronika, świadectwa ludzi i dokumentacja IPN – wylicza ks. Adam Lewandowski, proboszcz parafii archikatedralnej. – Są podziękowania ludzi, którzy doświadczyli łask. Świadectwa wiernych z całego świata. Są też listy od osób, które siedziały w więzieniach, były prześladowane.

Z końcem 2013 r. IPN umorzył śledztwo w sprawie funkcjonariuszy, którzy próbowali uniemożliwić wiernym gromadzenie się w lubelskiej świątyni. Jak tłumaczy Joanna Fortuna z oddziału IPN w Lublinie, stało się tak “ze względu na śmierć sprawców lub ich niewykrycie”.

Oficjalnie wydarzenie sprzed 65 lat nigdy nie zostało uznane za cud. – W tej kwestii Kościół był wielce ostrożny. Istniejące sanktuarium stworzyli ludzie – mówi ks. Lewandowski.

W prośbie arcybiskupa do Stolicy Apostolskiej znalazła się też informacja, że katedra jest miejscem licznych pielgrzymek. – Wielokrotnie jako biskup i kardynał pielgrzymował tu papież Jan Paweł II, który w 1988 r. wydał dokument zezwalający na koronację Matki Bożej Płaczącej – mówi ks. Kwiatkowski. I dodaje: Na pamiątkę wydarzeń z 3 lipca są organizowane uroczyste obchody, w których bierze udział wiele tysięcy wiernych.

http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140702/LUBLIN/140709969

A oto historia tego cudu:

Cud łez w Katedrze Lubelskiej

Gdy stałem przy ołtarzu i modliłem się, usłyszałem krzyk kobiety: «Ja widzę Matkę Bożą, jak płacze, byłam niewidoma, nic nie widziałam, teraz widzę». Zdeklarowani ateiści nawracali się, przed konfesjonałami ustawiały się kolejki tych, którzy po wielu latach chcieli się wyspowiadać. Członkowie PZPR rzucali przed ołtarz swoje partyjne legitymacje. Świadkami cudu były tysiące osób” (ks. Z. Staszkiewicz).

W niedzielę 3 lipca 1949 r. szarytka s. Barbara Sadowska ujrzała na obrazie Matki Bożej Częstochowskiej łzę spływającą z prawego oka Maryi. Zaniepokojona pobiegła do zakrystii: „Panie Józefie, niech pan pójdzie i zobaczy, ludzie coś szepczą przed obrazem Matki Boskiej”. Kościelny Józef Wójtowicz nie chciał wierzyć: „Myślałem, że się babom przewidziało i poszedłem sam. Zobaczyłem, że tak jest”. Powiadomił on wikariusza, ks. Tadeusza Malca, który udał się do katedry: „Dostrzegłem posuwające się z prawego oka czarne krople spływające po policzku ku bliznom”. Proboszcz katedry, ks. bp Zdzisław Goliński, po przybyciu do świątyni, oficjalnie powiadomił wiernych: „Istotnie na obrazie pojawiła się ciecz”.

Doktor Zygmunt Dambek, członek powołanej komisji, kierownik laboratorium analitycznego kliniki Akademii Medycznej w Lublinie, pobrał próbkę z obrazu. Jednak nie zdołano ustalić, czym była ta ciecz, ani dlaczego powstała.

„Przyjechałem do Lublina w poniedziałek 4 lipca i dowiedziałem się o cudzie w katedrze” – wspomina ks. Zbigniew Staszkiewicz. „Poszedłem tam. Uderzył mnie niecodzienny widok: plac przed katedrą był wypełniony szczelnie ludźmi oczekującymi na swoją kolej, aby wejść do świątyni. Długo czekałem, zanim znalazłem się przed obrazem. Tam słychać było modlitwy i wołanie: «Matko Najświętsza, płaczesz nad nami!»”.

Do Lublina zaczęli masowo ściągać pielgrzymi, dlatego ogłoszono go miastem zamkniętym. Przyjeżdżającym ludziom wojsko i milicja nie pozwalali opuszczać dworców. Przed miastem zatrzymywano pielgrzymów przyjeżdżających własnym transportem. Na niewiele to się zdało. Ludzie szli pieszo.

Wobec zaistniałych faktów komunistyczne władze zaangażowały aparat propagandowy – twierdzono, że cud jest rzekomy i stanowi zorganizowaną „antypaństwową imprezę kleru”. Organizowano wiece i manifestacje „antycudowe”, w gazetach mnożyły się prostackie paszkwile. Postanowiono ująć i ukarać „organizatorów”. Aresztowano wikariuszy, służbę kościelną i świeckich, członków komisji badającej cud oraz s. Barbarę Sadowską. Dzięki interwencji Prymasa Wyszyńskiego osadzeni opuścili więzienie na Zamku Lubelskim w lipcu 1950 r.

Święty Jan Paweł II, pielgrzymując 6 listopada 1994 r. do Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach na Sycylii, wspominał: „Łzy Maryi pojawiają się także w Jej objawieniach, którymi Ona towarzyszyła w kolejnych epokach Kościołowi w jego wędrówce po drogach świata. […] Te łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki w Kościele i świecie. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne”.

Sylwia Zielińska

 

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/862/part/3

 

O autorze: Judyta