Szanowni Państwo.
Poprzednio popełniłem pretensjonalną i egzaltowaną notkę [jakby innych nie pisał!…] o sałacie.
Znaczy się zła nie była, pod tym względem, że nie skłamałem. Pisałem jak było. Zły jestem jedynie, że zbyt fajerwercznie, nie potrafiłem stłumić rozemocjonowania.
Dziś postaram się ciszej krzyczeć. Choć bynajmniej nie oschle bo pewne kwestie zajmują mnie coraz silniej.
Mianowicie.
Z sałatą było tak, że sobie gdzieś byłem, i było bezsensownie jak zawsze aż tu nagle coś się jednak mocno zadziałało. I se pomyślałem – ale fajnie, strzelę notkę i będzie cymes!…
Ostatnio, znowu przedziwnym zbiegiem okoliczności wylądowałem w pewnym miejscu i o pewnym czasie, no i znowu się pławiłem (a raczej topiłem) w nonsensie.
I czekałem…
Tak, przyznaję się bez bicia. Czekałem, że się coś wydarzy. Jak ostatnio.
Znaczy się oficjalnie to ja nigdy niczego nie wyczekuję. Nie żeby tego…
Ale dziwnym trafem coś zawsze do mnie przyłazi. Więc chcąc nie chąc wiem, że coś prędzej czy później przyjdzie, więc przysypiam wytrzeszczając oczy.
Problem pojawia się wtedy – i bunt, i pretensje, a jakże! – gdy flauta jest niemożebnie długa.
Po nieznośnie wielokrotnych – no i co?! i nic? ale serio nic a nic?…
No masz! – niespodziewanie doznałem sałaty…
Poprzednia była niezwykle piękna. Godna zapisu wielkim pędzlem (tego najbardziej żałuję, że takim nie jestem, choć zawiadacko targnę się może kiedyś na kawałek lnianego płótna czy lipowej deski).
Chodzi jednak o to, że tamta sałata była jaskrawa, namacalna, tomaszowa. Ba! Ja później nawet rozmawiałem z tym kucharzem (a dokładniej i w nawiasie pisząc, to ten człowiek nim nie był…)
Tym razem było inaczej. Nie zobaczyłem nic, palce trzymałem w kieszeni, a dotarło bardziej.
No więc gdy sobie tak siedziałem i na dwóch wielkich kotłach rozżalenia i zniecierpliwienia wybębniałem miarowo i coraz głośniej „i co?!” i „i nic?!”, ciągle rozpomiętywałem niedawną warzywną metanoję.
Starałem sobie przypomniać każdy szczegół. Jak to było? Jak to się zaczęło? Dlaczego wtedy się udało?
A to była błędna strategia bo się bezowocnie zapętlałem.
Dopiero gdy nagle wpadło mi do łba inne pytanie – zaraz, zaraz, o tamto mniejsza, jaki był morał? Wyciągnij wnioski! Traktuj to jako odcinek i szukaj następnego, kontynuacji a nie powtórzenia.
O! Wtedy pojąłem.
Otóż.
Przypomnę, że tamta historia skończyła się stwierdzeniem – Pan Bóg jest wszędzie.
Czyli.
Czyli jeśli jest wszędzie to niepodobna Go szukać…
O jakże byłem głupi.
Ano właśnie.
Ileż to razy słyszymy czy czytamy modne zdanko – poszukiwanie Boga…
– A bo ja jestem poszukujący…
Przecież to jest nielogiczne!
Jak można poszukiwać kogoś kto jest wszędzie, jest wszystkim?!
Zastanawiałem się później jak można by skonstruować trafną metaforę.
Szybko doszłem do wniosku, że jest to niemożliwe.
Bowiem nie ma niczego i nikogo tak powszechnego, totalnego, istniejącego jak Bóg.
A tak przy okazji – może to jest właśnie wyróżnik boskości?
Takie podejście, taka świadomość, wszystko zmienia.
I chyba nareszcie ustawia nam się wszystko tak jak należy.
Zobaczcie Państwo.
Wychodzi z tego i inna konstatacja.
Jak często zajmujemy się złem. Popadamy w dualizm, przekonanie, że dobra i zła jest nie dość, że po równo, to nawet tej drugiej połowy jest jakby trochę więcej…
W kościele gadamy: Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego…
A na chodniku, przed telewizorem, w urzędzie, bijemy korne pokłony kusym sługom. Nota bene zasilając tym samym te upadłe szeregi.
Jeśli jestem dzieckiem Bożym, to nie mogę być dzieckiem tchórzliwym.
Uważnym, roztropnym, świadomym zła – owszem, ale nie zapatrzonym hipnotycznie w ciemną stronę.
Jezus Chrystus zabił strach na krzyżu. A my Ofiarę tą usilnie staramy się uczynić daremną. Niemożliwością to jest!!!
To samo z polityką.
No tu to już zupełnie nam odbija.
– A bo iksy, a bo igreki! Zety! Łaaa…!
Kochani. Znowu to samo.
Jeśli jesteśmy z Bogiem, a Bóg z nami, to któż przeciwko?!
Zwyczajnie – no kto nam fiknie?
Okazuje się, że pozwalamy na to, by fikał nam cały świat.
Proszę zauważyć jak zaciekle jest tępiona (w pierwszej kolejności przez nas samych!), o ile wogóle gdzieś się pojawi, idea przewodzenia Europie.
Nie! My ciągle musimy się jakoś gustownie poddać/ułożyć ze wszystkimi.
A dlaczego?
– No jak to? Bo oni są silniejsi!
Czyżby… Oni służą diabłu. I diabeł jest silniejszy od Boga?!!
A wogóle to najważniejsze pytanie brzmi – czy można tak stawiać sprawę? czy to jest pojedynek dwóch równorzędnych przeciwników?
No niestety, ale Polacy swoim postępowaniem krzyczą chóralnie – taaak!
O właśnie. Jak się zastanawiać wystarczająco długo nad jednym małym szczegółem życia, to otwiera się zaraz niebo.
I nic tego nie zatrze.
I to też jest mistyka, bo Bóg przychodzi do poszukującego.
Ja właśnie o tym paradoksie chciałem napisać.
Że niby poszukujemy ale jakbyśmy prawdziwie uwierzyli, byli pewni Boga, to byśmy już nie szukali.
A jak ktoś się upiera i nadal bardzo chce szukać, to już lepiej niech szuka okulisty.
Tak, jesteśmy jak niedowidzący karp, który pływa i pyta płotek i szczupaków: “Drodzy, poszukuję wody. Będę wdzięczny, jeśli podzielicie się świadectwem, które pomoże mi ją odnaleźć”.
Mało tego!
Znajomy tego karpia leżąc w galarecie krzyczy:
– Tu jej na pewno nie ma!
Inny skomli z lodówki:
– Bracie! Nie znajdziesz, sam lód na tym świecie!
Trzeci z puszki…
Itd.
Problem polega na tym, że ci z rzek i jezior są przekonani, że są w mniejszości.
_____________________
Oczywiście to też jest lipa.
Sęk sęków tkwi w tym, że te karpie, wody w każdym stanie skupienia, lodówki, oceany i wędki, że o titanicach nie wspomnę, wszystko to obejmuje Bóg.
Ale inspirujący wątek.
Co za piękna wspólna twórczość.
Pani miłosierdzie jest równe, a niech tam! – nawet przewyższa tamto drugie…
Gawiedź kłamie!
Zobacz jak wielki jest świat, który On obmyślił i stworzył:
http://www.crazynauka.pl/powiekszanie-wszechswiata-zobacz-niesamowita-animacje/
A więc jaki musi być On? I wiedz, że gdyby przestał na moment myśleć o Tobie, to znikniesz.
Z tych to powodów nie umiem zrezygnować z żadnej formy, z żadnej okazji, z żadnego sposobu uczczenia Go. Dlaczego niektórzy nie umieją mi tego wybaczyć i targują się o głupie przyklęknięcie?
Dlaczego?!
Panie Karolu, krytyki nie będzie, za wysokie progi …
Pozdrawiam tylko
Czyżby nastąpiło aż tak głębokie nieporozumienie?
Jeśli o to chodzi, jestem pewien, że nikomu z Legionistów nie przemknęłoby przez myśl, aby powstrzymywać Pana przed czczeniem Boga “na każdy sposób, w każdej formie i przy każdej okazji” czy ograniczać ilość lub czas przyklęknięć, które temu służą.
Czy nie było oskarżania pewnej pani o to, że atakuje Kościół, z tego tylko powodu, iż nie wiedziała o tym co powiedział Franciszek: “Przyklękanie nie jest konieczne.” ?
A mnie osobiście upomniał kapłan w ten sposób, że wstrzymał mszę czekając aż wstanę po Przeistoczeniu.
Co jemu szkodziło moje klęczenie?
Tymczasem zablokowałem artykuł o “podmianie Kościoła”.
Coś mi nie tu nie gra. Chce Pan klęczeniem wyrażać cześć dla Boga, a jednocześnie goni Pan za sensacją i przynosi tu artykuły z tytułami godnymi libertyńskich tabloidów?
Chce Pan tu głosić, że Chrystus wprawdzie obiecał, że “bramy piekielne go nie przemogą”, ale coś poszkapił i podmienili mu Ciało Mistyczne?
W dodatku tekstu oryginalnego nie ma pod podanym linkiem. Nie wiadomo kto się pod tym podpisał. Nie zgadzam się na takie wrzuty.
Oczywiście, że “nie przemogą”, ale to nie zwalnia nas z odpowiedzialności.
Czy nie wierzy Pan w istnienie masonerii? Czy w to, że chcą zniszczyć Kościół?
Czy taż uważa Pan za kłamstwo informację o próbach infiltracji przez ich wysłanników Kościoła? Jeśli udało się to Turowskiemu i rozmaitym ubekom, to czemu nie innym, zapewne lepiej przygotowanym.
Trzecia tajemnica fatimska mówi o tym właśnie co obecnie się dzieje z Kościołem. Wykład, którego zapowiedzi nie pozwolono tu zamieścić mówi o tym.
Proszę przeczytać uważnie te trzy teksty, które dziś wstawiłem.
Potem może je Pan też wyrzucić.
Będę wtedy miał pewność co mam myśleć …
Czy naprawdę przez przypadek w dokumentach Soboru (Konstytucja o liturgii) jest zalecenie aby Przenajświętszy Sakrament przechowywać gdzieś na uboczu?
Ten tekst który wyrzuciłem nie ma autora ani źródła. Pojawił się na jakimś blogu z fałszywym linkiem.
Tytuł “analiza podmiany kościoła” nie wskazuje na istnienie masonerii, nie mówi o jej planach i pragnieniach, ani próbach infiltracji kościoła.
Mówi tyle, że Kościół Katolicki został “podmieniony” – jest fałszywką.
Może to Pan jest tą masonerią, która próbuje niszczyć jedność Kościoła, zatruwać wiarę jadem zwątpienia?
Niezrozumiały jest dla mnie Pański komentarz.
Proszę o dopowiedzenie.
Po prostu jest i tyle. Co tu jest do wierzenia?
Jesteście “nieprzemakalni” (Może to i ładne, ale czy rozumne?) – na pewnego rodzaju/treści informacje /argumenty. Odrzucacie je nie rozpatrując ich. tym razem, że “nie podpisane”, a jak jest podpisane, to przez kogoś kto “bredzi”, albo portal gdzie zamieszczono jest “wrogi” czy “schizmatycki”.
Moim zdaniem (nie tylko moim) zachodzi uzasadnione podejrzenie/graniczące z pewnością, że do najwyższych władz Kościoła przeniknęły osoby świadomie działające na jego szkodę. wiele wskazuje na to, że Benedykt XVI ustąpił nie mając sił do walki z tymi osobami. Liczył na to, że zastąpi go ktoś mocniejszy, lub może uznał, że jest wolą Boga by taki upadek nastąpił, ale nie umiał się z nim pogodzić.
Możliwe, że z tego co się dzieje wyniknie ostatecznie jakieś dobro, bo Bóg nieszczęścia dopuszcza po to tylko by wywieść z nich dobro.
Jednak dla mnie: szybkie wstawanie po Przeistoczeniu, msza versus populum, zapewnienia papieża, że nie jest konieczne klękanie i cały szereg podobnych wynalazków są oznakami tego, że źle się dzieje.
Dla zarządzających tym miejscem jest to po prostu postęp, rozwój Kościoła.
Nie kwestionuję Waszego prawa do takich ocen. Jednak sposób w jaki prowadzona jest dyskusja z osobami o poglądach zbliżonych do moich jest dla mnie niepokojący.
Po tym jednym pytaniu o istnienie masonerii są jeszcze dwa.
Ponieważ wydaje się, że Pan ich nie zauważył pozwolę sobie na powtórkę:
Czy także odpowiedzi na te pytania są bez znaczenia?
Nie, Panie Jacku.
Po prostu jesteśmy wyznawcami innej religii.
My swojej, Pan swojej.
Wobec powyższego, Pańska obecność tutaj jest groteskowa.
Jesteśmy wyznawcami tej samej religii, a tylko inaczej oceniamy sposoby jej praktykowania. W dodatku Pan nie życzy sobie dyskusji o tymże.
Nie ma Pan obowiązku czytania wszystkiego co zamieszczam.
To nieładnie pytać o wyjaśnienia, a potem je lekceważyć. Nie odpowiedział Pan na proste pytania. Nie wiem dlaczego.
Zapewniam Pana raz jeszcze, że tak nie jest.
A Pan nie ma obowiązku pisywać na katolickim portalu.
Panie Jacku,
Oczywiście, że istnieje masoneria, chce zniszczyć Kościół i jestem przekonany, że z dużym prawdopodobieństwem, w jakimś stopniu przeniknęła do jego hierarchii.
Ponieważ masoneria ta nie publikuje opisów swoich dokonań, a poszlaki mogą być fabrykowane właśnie w celu rzeczywistego niszczenia Kościoła, nam maluczkim – ludowi Bożemu – pozostaje ufać w słowa Chrystusa, rozeznawać słowa pasterzy, w żadnym razie jednak – nie ganiać za sensacjami.
Takim domorosłym “demaskowaniem”, jakie Pan proponuje można Kościołowi wyłącznie uczyć zło.
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za objaśnienia.
Jeszcze o masonach.
Czasem coś publikują. Oto fragment:
a więcej na : http://www.bibula.com/?p=75321
Masoni to idioci i stare pierdziele. Nie rozumieją Kościoła i piszą co im wygodne tyle, ze to się nijak nie ma.