Czy zawodowy sport wyczynowy jest czymś złym?

Wczoraj /27.07.2014/ napisałam notkę o zakończonym właśnie Tour de France  /TUTAJ/.  Ten, wydawałoby się, całkowicie niekontrowersyjny wpis sprowokował taką oto wymianę zdań:

“circ
27 lipca 2014 godz. 23:14
A ruscy wyhodowali kiedyś największą dynię.

I tyle wartości ma dla mnie zawracanie sobie głowy sportem.
Ale nie ganię Pani Elig- każdy ma jakiegoś bzika.

elig
28 lipca 2014 godz. 00:56   – w odpowiedzi do: circ 23:14
Kolarstwo jest dużo bardziej dynamiczne niż hodowla dyń :))) A Paryż jest ładniejszy niż najpiękniejsza dynia. Co prawda zupy się z niego nie zrobi :)))

circ
28 lipca 2014 godz. 01:06
Kolarstwo jest dużo bardziej dynamiczne niż hodowla dyń

A jeszcze bardziej dynamiczne niż kolarstwo są igrzyska w piłce nożnej, a jeszcze bardziej rewolucje i wojny, wtedy tysiące wychodzą przeciw tysiącom, na Paryż i Warszawę też.

Pani Elig, sport wyczynowy jest głupią i szkodliwą iluzją.”.

Tak kategoryczne zdanie wymaga jakiejś odpowiedzi.  Zaczęłam nad nią główkowac i wkrótce przekonałam się, iż przekroczy ona rozmiary zwykłego komentarza.  Postanowiłam więc napisac notkę na ten temat.  Zacznijmy od zastanowienia się, czym jest w istocie zawodowy sport wyczynowy?

Wbrew pozorom nie ma on nic wspólnego z tzw. kulturą fizyczną i rekreacją.  Cóż może łączyć Kowalskiego jadącego w weekend na rowerze do lasu z zawodowym kolarzem przejeżdzającym w 21 dni 3000 kilometrów ze średnią prędkością ponad 40 km na godzinę?  Nawet rowery mają oni z zupełnie innej półki.

W rzeczywistości zawodowy sport wyczynowy to gałąź rozrywki podobna do konkursów piosenki lub filmów o Supermanie.  Ma on dostarczyć setkom tysięcy, a nawet milionom ludzi ciekawego widowiska oraz czegoś z czym można się utożsamiać.  Dlatego właśnie gwiazdy sportu opłacane sa podobnie jak czołowi aktorzy lub gwiazdy estrady.

Większość ludzi /a szczególnie mężczyzn/ odczuwa głód sukcesu osiąganego w uczciwej rywalizacji.  Codzienne życie pełne układów i kompromisów nie pozwala na jego zaspokojenie.  Można jednak wcielić się podczas zawodów w ulubionego sportowca i skakać na nartach jak Małysz lub strzelac gole jak Lewandowski.  Czy wobec tego mamy do czynienia z iluzją, jak chce Circ?

Moim zdaniem, ze wszystkich rodzajów rozrywki, zawodowy sport wyczynowy jest jeszcze najbardziej autentyczny.  Wyjaśnię to na przykładzie.  Weźmy ostatni konkurs Eurowizji.  Wygrała go osoba o ksywce Conchita Wurst.  Nie umiała ona grać, tańczyć czy śpiewać, ale była facetem przebranym za babę i to wystarczyło, by odniosła sukces.

Takie coś w sporcie jest niemożliwe.  Owszem, mecze mogą być ustawiane, a sportowcy biorą koks, lecz kolarz musi umieć jeździć na rowerze, skoczek narciarski – skakać, a piłkarz – trafiać do bramki.  Efekty ich działalności są łatwo porównywalne i każdy może je ocenić.  Nie sposób wykreować gwiazdy z niczego jak to się zdarza na estradzie, gdy wykonawca rusza ustami w rytm melodii z playbacku i udaje, że śpiewa.

Tak więc, jeśli potępiamy zawodowy sport wyczynowy jako iluzję, to powinniśmy odwrócić się od wszelkiej rozrywki, zwłaszcza telewizyjnej.  Nie wydaje się to możliwe ani potrzebne.  Oderwanie się na chwilę od codzienności bywa konieczne.

Jest jeszcze jedna sprawa.  W dzisiejszych czasach wybujałego indywidualizmu i politycznej poprawności sport jest jednym z ostatnich czynników budujących wspólnotę, zwłaszcza narodową.  Przypomnę tu wysyp biało-czerwonych flag z okazji Euro 2012 oraz patriotyczne oprawy na stadionach tworzone przez kibiców piłkarskich.  Nie należy o tym zapominać.

O autorze: elig