Herpety.

Byliśmy ziemią żyzną.

Bożym młynem umieloną. Błogosławieństwami posoloną. Świętemi obsianą.

 

Ale czarci kłamstwo w nas wpluli.

W wielkie głazy ulepili i strachem skamienowali. 

 

Zalegliśmy w rumowisku smiertnej ciszy.

 

 

 

 

Szanowni Państwo.

Wieszcz pocieszał skorupą.
Też można.
Jednak usłyszałem ostatnio szmer dający o wiele głośniejsze wytłumacznie.
Mianowicie rozsiadłem się ostatnio, w tej ciszy.
Jak zwykle dzwoniła mi w uszach nieznośnie tymi swoimi funeralnymi dzwonkami.
A gdzie nie spojrzę, owe wielkie głazy.
Zacząłem się w nie wpatrywać. Choć przez lata oczy od tego martwego widoku spuchły i obolały. Nic to, zawziąłem się – musi tam być coś jeszcze!
I nagle pierwszy raz dostrzegłem wolną przestrzeń między nimi…
Jakże jej jest dużo!
I wtedy ten szmer usłyszałem.
Otóż okazało się, że rogaci betoniarze się przeliczyli.
Bo w im większe kamurcoki nas scementowali, i w im większą stertę się uwalimy, to tym więcej swobody dla… jaszczurek…

Jakby Szanowni Państwo moim obserwacjom niedowierzali to proszę sobie posłuchać nagarnia tych gadzich harców:

A skąd pewność, że to akurat to? Bo wszystko się zgadza. Jaszczurczy taniec nastąpuje po pogrzebie w części trzeciej. Polecam lekturę całej opowieści, w której Mistrz wszystkiego dowodzi:

O autorze: karoljozef