Dlaczego Grzegorz Braun jest monarchistą

Grzegorz Braun
Dlaczego jestem monarchistą?
Monarchie są po prostu tańsze – jak wynika z raportów finansowych Pałacu Buckingham, każdy mieszkaniec Wielkiej Brytanii na utrzymanie dworu królewskiego płaci rocznie sześćdziesiąt parę pensów (sic!). Zatem monarchini brytyjska (której zresztą, jako wywodzącej się z linii uzurpatorów, autor niniejszego tekstu bynajmniej jako wzorca nie rekomenduje) kosztuje podatnika ładnych parę milionów mniej, niż na przykład aktualny lokator Belwederu wraz ze świtą i latyfundiami. Czy to jednak dostateczny i jedyny argument w tej sprawie?

Na zadane przez Szanowną Redakcję tytułowe pytanie odpowiadam: przede wszystkim ze zdrowego rozsądku. Podpowiada mi on, że demokracja jako system oparty na fałszu i złudzeniach ostać się nie może. A fałszem są wszak rozliczne obietnice składane ludowi przez jego etatowych treserów i guwernerów – z trybun parlamentarnych, katedr akademickich i okienek medialnych. Oni sami nie ukrywają przecież, że demokratyczna procedura wymaga po prostu periodycznego rozhuśtywania nastrojów – co trudno pogodzić z szacunkiem dla nieszczęsnych „wyborców” i wiarą w istotne znaczenie rytualnych aktów, jakich periodyczne ponawianie zalecają demokratyczne ordynacje. Ponieważ, jak wiadomo: Gdyby wybory miały cokolwiek zmienić, już dawno byłyby zakazane – bez pokrycia w rzeczywistości pozostają demokratyczne frazesy z „władzą ludu” czy też „narodu” na czele. Z drugiej strony jednak, jak powiada inny klasyk: Demokracja, demokracja – ale ktoś tym wszystkim przecież musi rządzić. Toteż właśnie realnie rządzą loże, służby i kantory bankowe – starannie zakamuflowane i przezornie skryte za fasadą na poły marionetkowej i operetkowej władzy wybieralnej.Demokratyczny frazes

Demokracja – jako zinstytucjonalizowany gwałt zaagitowanej większości nad przegłosowaną mniejszością – pozwala stanowić prawa podkopujące i kruszące fundamenty cywilizacji, obrażające poczucie przyzwoitości i sprzeczne z logiką. Niczego nie można być pewnym tam, gdzie właściciela wyzuć można z majętności „ze względu na ważny interes społeczny”; a już zwłaszcza sprawiedliwości nie należy oczekiwać tam, gdzie mówi się o „sprawiedliwości społecznej”. Ani rodzina, ani wiara, ani naród nie są bezpieczne, gdy ostentacyjną dewiację można ogłosić ustawową normą, bezczelnemu bluźnierstwu nadać rangę „wydarzenia kulturalnego”, a kłamliwej nowomowie przypisać „walory edukacyjne”. Jednocześnie z zastosowaniem demokratycznej procedury można z powodzeniem zakładać zręby państwa policyjnego albo dokonywać militarnej agresji. W obliczu bankructwa systemu trzeba bowiem własnych obywateli coraz mocniej trzymać w ryzach, a dla odwrócenia uwagi i podniesienia nastrojów najlepiej poprowadzić ich na jakąś wojnę…

Czytaj artykuł w całości w wydaniu elektronicznym „Polonia Christiana”
lub zamów papierowy egzemplarz dwumiesięcznika.
Szukaj w archiwum

O autorze: circ

Iza Rostworowska