Słowo Boże na dziś – 14 sierpnia 2014r. – czwartek- WSPOMNIENIE SW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO, KAPŁANA I MĘCZENNIKA O Panie, spraw, abym to czynił nie dla oka ludzkiego, lecz tam, gdzie Ty sam mnie widzisz, to jest w sercu…

Myśl dnia

Miłość uwalnia nas od jarzma grzechu, kiedy wzajemnie poddaje nas wzajemnej służbie z miłości.

 

św Grzegorz Wielki

 

 

 

Czwartek, 14 sierpnia 2014

 

WSPOMNIENIE SW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO, KAPŁANA I MĘCZENNIKA

O Panie, spraw, abym to czynił nie dla oka ludzkiego, lecz tam, gdzie Ty sam mnie widzisz, to jest w sercu…

 

 

PIERWSZE CZYTANIE  (Ez 12,1-12)

Prorok zapowiada wygnanie

Czytanie z Księgi proroka Ezechiela.

Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym.
Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego.
Na ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich”.
I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem tobołki na barki.
Rano skierował Pan do mnie te słowa: „Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty robisz?» Powiedz im: «Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje». Powiedz: «Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona tobołki w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju»”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 78,56-57.58-59.61-62)

Refren: Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy.

Wystawiali na próbę i drażnili Boga Najwyższego, *
i Jego przykazań nie strzegli.
Odstępowali zdradziecko, jak ich ojcowie, *
byli niepewni, jak łuk, który zawodzi.

Rozgniewali go swoim bałwochwalstwem na wzgórzach, *
wzniecali Jego zazdrość rzeźbionymi bożkami.
Bóg usłyszał i zapłonął gniewem, *
i gwałtownie odepchnął Izraela.

Oddał swoją moc w niewolę, *
a swą chwałę w ręce nieprzyjaciół.
Wydał pod miecz swój naród, *
wybuchł gniewem na swoje dziedzictwo.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 119,135)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Okaż swemu słudze światło swego oblicza
i naucz mnie Twoich ustaw.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 18,21-19,1)

Przypowieść o niemiłosiernym słudze

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który był mu winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był się ulitować nad swoim współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Prawdziwy dług

Wszyscy jesteśmy dłużnikami Boga, a On zawsze wszystko nam przebacza, i to od razu! Aby nauczyć się wybaczać drugiemu człowiekowi, najpierw trzeba umieć przyjąć Boże przebaczenie. Przyjąć miłość darmo ofiarowaną a wraz z nią świadomość tego, że jestem grzesznikiem, człowiekiem kruchym, który rani, popełnia błędy, ale też powstaje. Ta podwójna świadomość miłosierdzia Boga i mojej słabości czyni mnie bardziej wolnym i stawia w nowej sytuacji wobec siostry czy brata, który grzeszy przeciwko mnie. To „czy”, „w jaki sposób” i „co” potrafię wybaczyć, pokazuje mi, na ile tak naprawdę przyjąłem w sercu miłość Boga i Jego przebaczenie, i na ile nim żyję.

Jezu, proszę, naucz mnie przyjmować Twoje przebaczenie i z serca przebaczać moim bliźnim. Naucz mnie także prosić o przebaczenie drugiego człowieka.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

 

 

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-8-14

 

We wspomnienie św. Maksymiliana Kolbego (1894-1941) Jezus wzywa nas do miłości przebaczającej. Ile razy mamy przebaczać? Ile razy zaniechać odwetu? Zawsze? Nawet w obliczu śmierci? To wymagania ponad nasze siły. A przecież Pan mówi do każdego z nas: „Uczynię cię znakiem” – znakiem miłosierdzia. Dla Niego wszystko jest możliwe. Oddajmy Mu swoją słabość, aby przemienił ją mocą swojej łaski. Aby nauczył nas przebaczać i oddawać swoje życie dla innych – tak jak św. Maksymilian Kolbe. Módlmy się o napełnienie tą gorliwością i miłością, które ożywiały dzisiejszego patrona, abyśmy tak jak on upodobnili się do Chrystusa i wraz z Nim przeszli do nowego życia.

Bogna Paszkiewicz, „Oremus” sierpień 2008, s. 64-65

MIŁOŚĆ NIE UNOSI SIĘ PYCHĄ

Naucz mnie, Panie, abym nie szukał tego, co nadyma, lecz miłości, która buduje (1 Kor 8, 2)

„Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc” (Ga 5, 26). Kto jest próżny, ten nie szanuje innych, stawia się przed wszystkimi, chce być zawsze pierwszym i wyróżnianym. Jego postępowanie źle usposabia i stanowi wyzwanie dla bliźniego, który czuje się pokrzywdzony w swoich prawach; tu tkwi przyczyna podziałów, zazdrości, zawiści. Miłość, przeciwnie, „nie uwłacza” (1 Kor 13, 5) nikomu; zamiast współzawodniczyć z innymi lub wynosić się nad kogokolwiek, wybiera dla siebie ostatnie miejsce. Miłość budzi względem bliźniego delikatne uczucia, nie pogardza nikim, szanuje i czci wszystkich. „W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie”, pisze św. Paweł do Rzymian (12, 10); a Filipianom poleca: „W pokorze oceniajcie jedni drugich za wyżej stojących od siebie” (2, 3). Zamiast małostkowych walk i wzajemnego prześcigania się, chrześcijanie jako prawdziwi bracia współzawodniczą, by ustępować sobie zaszczytów i korzyści.

Aby zachęcić do pokory we wzajemnym obcowaniu., św. Paweł ukazuje wiernym wzniosły przykład Chrystusa. „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 5-7). Syn Boży umiłował i zbawił łudzi, stając się podobnym do nich, jednym z nich. On wskazuje drogę: chrześcijanin, chcąc skutecznie miłować bliźniego, powinien wyzbywając się wszelkiej próżności, stać się małym i pokornym, stanąć na równi ze wszystkimi, aby wszyscy odczuli, że jest ich bratem. To jest jedyna droga nie tylko do miłości braterskiej, lecz także do wszelkiego apostolstwa. „Tychy którzy w sprawach społecznych, politycznych lub nawet religijnych inaczej niż my myślą i postępują, należy również poważać i kochać; im bowiem bardziej dogłębnie w duchu uprzejmości i miłości pojmiemy ich sposób myślenia, tym łatwiej będziemy mogli z nimi nawiązać dialog” (KDK 28). Lecz niech się nie łudzi, że miłuje i szanuje dalekich ten, kto nie miłuje i nie szanuje bliskich, z którymi współżyje.

  • Jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność w Bogu”… Spraw, o Panie, aby sumienie odpowiedziało mi w całej prawdzie, czy miłuję braci, czy we mnie jest miłość braterska nie udana, lecz szczera, czy szuka nie osobistego zysku, lecz dobra brata, nie oczekując od niego żadnej zapłaty, lecz tylko jego zbawienia.
    „Mamy pełną ufność w Bogu; i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, bo zachowujemy Jego przykazania.” O Panie, spraw, abym to czynił nie dla oka ludzkiego, lecz tam, gdzie Ty sam mnie widzisz, to jest w sercu… Jakie są Twoje przykazania?… „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali.” Mówisz właśnie o miłości, nakazujesz miłość. Udziel mi, o Panie, miłości braterskiej, i to przed Tobą, tam gdzie Ty widzisz; spraw, abym pytając mojego serca ze szczerością, usłyszał, że jest we mnie prawdziwy korzeń miłości braterskiej, z którego rozkwitają dobre uczynki; wówczas będę miał ufność w tobie, że otrzymam wszystko, o co Cię proszę, gdyż zachowuję przykazania Twoje (św. Augustyn).
  • O Boże, Stwórco nasz, Ty urządzasz rzeczy w taki sposób, że kto mógłby pysznić się z daru, jaki posiada, powinien się upokarzać ze względu na to, czego nie ma. Gdy zaszczycasz kogoś udzieleniem mu jakiejś łaski, równocześnie uniżasz go w jakiejś innej sprawie… Ty urządzasz rzeczy w ten sposób, że każda jest dla wszystkich, a przez wymaganie miłości wszystkie są dla każdego, i każdy posiada w drugim to, czego nie otrzymał wprost, a on pokornie niech odstępuje posiadanie innym tego, co otrzymał od Ciebie.
    O Panie, spraw, abyśmy dobrze posługiwali się Twoją różnorodną łaską, to znaczy, abyśmy byli przekonani, że dary nam użyczone są także własnością drugich, ponieważ zostały nam dane dla ich pożytku… Spraw, abyśmy sobie nawzajem służyli przez miłość. Istotnie, miłość uwalnia nas od jarzma grzechu, kiedy wzajemnie poddaje nas wzajemnej służbie z miłości. A wówczas sądzimy, że dary innych należą także do nas, innym zaś ofiarujemy nasze, jakby były ich własnością (św. Grzegorz Wielki).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 58

 

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140814.htm

 

 

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

14 sierpnia

Święty Maksymilian Maria Kolbe,
prezbiter i męczennik

 

Rajmund Kolbe urodził się w Zduńskiej Woli koło Łodzi 8 stycznia 1894 r. Był drugim z kolei dzieckiem, jego rodzice trudnili się chałupniczym tkactwem. Rodzina posiadała tylko jedną, dużą izbę: w kącie stał piec kuchenny, z drugiej strony cztery warsztaty tkackie, a za przepierzeniem była sypialnia. We wnęce znajdowała się na stoliku figurka Matki Bożej, przy której rodzina rozpoczynała i kończyła modlitwą każdy dzień.
Rodzice, chociaż ubodzy, byli jednak przesiąknięci duchem katolickim i polskim. Należeli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Ojciec Rajmunda bardzo czynnie udzielał się w parafii. Należał do konspiracji i swoim synom często czytał patriotyczne książki. Pierwsze nauki Rajmund pobierał w domu. Nie było bowiem wtedy szkół polskich, a rodzice nie chcieli posyłać dzieci do szkół rosyjskich. Rajmund sam więc uczył się czytania, pisania i rachunków. Wkrótce zaczął pomagać rodzicom w sklepie. Zdradzał bowiem zdolności matematyczne.
Od najwcześniejszych lat Rajmund wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Jako mały chłopiec kupił sobie figurkę Niepokalanej. Nie był jednak chłopcem idealnym. Pewnego dnia na widok swawoli syna matka odezwała się do niego z wyrzutem: “Mundziu, co z ciebie będzie?” Chłopak zawstydził się i spoważniał; odtąd zaczął oddawać się modlitwie przy domowym ołtarzyku. Miał ok. 12 lat, kiedy prosił Matkę Bożą, aby Ona sama odpowiedziała mu, kim będzie. Jak opowiadał później mamie, pokazała mu się wtedy Maryja trzymająca dwie korony: jedną białą i drugą czerwoną, i zapytała, czy chce je otrzymać. “Biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, czerwona – że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła”. Działo się to w kościele parafialnym w Pabianicach.
W roku 1907 w parafii pabianickiej po raz pierwszy od dziesiątków lat odbywały się misje. Prowadził je franciszkanin, o. Peregryn Haczela ze Lwowa. Na jednej z nauk misjonarz zachęcił chłopców, by wstąpili do zakonu św. Franciszka. Nauki zakonnicy udzielali za darmo w gimnazjum we Lwowie. Pod wpływem przeprowadzonej misji Rajmund ze swoim starszym bratem, Franciszkiem, postanowił wstąpić do franciszkanów konwentualnych. Za pozwoleniem rodziców obaj udali się do małego seminarium we Lwowie. W rok potem (1908) poszedł w ich ślady także najmłodszy brat, Józef. W gimnazjum Rajmund wybijał się w matematyce i fizyce.

Będąc w gimnazjum, Rajmund postanowił zbrojnie walczyć dla Maryi. Wkrótce jednak doszedł do przekonania, że takiej walki nie da się połączyć ze stanem duchownym, który chciał obrać. Postanowił więc zrezygnować z powołania duchownego i kapłańskiego. W tej krytycznej chwili zjawiła się we Lwowie jego matka i wyznała obu synom, że postanowiła z ojcem poświęcić się na służbę Bożą. Matka miała wstąpić do benedyktynek we Lwowie, a ojciec – do franciszkanów w Krakowie. Rajmund ujrzał w tym wyraźną wolę Bożą i uznał, że jego przeznaczeniem jest pozostanie w zakonie. Poprosił więc o przyjęcie do nowicjatu, który rozpoczął 4 września 1910 r. Przy obłóczynach otrzymał zakonne imię Maksymilian.
W tym czasie Maksymilian przeżywał okres skrupułów. Dzięki roztropności spowiednika i przełożonych rychło się z nich wyleczył. W rok potem złożył czasowe śluby (5 września 1911 r.). Po nowicjacie ukończył ostatnią, ósmą klasę gimnazjalną i zdał maturę. Jesienią 1912 r. udał się na dalsze studia do Krakowa. Przełożeni, widząc jego wyjątkowe zdolności, wysłali go jednak na studia do Rzymu, gdzie zamieszkał w Międzynarodowym Kolegium Serafickim. Równocześnie uczęszczał na wykłady na Gregorianum. Tam studiował filozofię (1912-1915), a potem, już w samym Kolegium Serafickim, teologię (1915-1919). Studia wyższe ukończył z dwoma dyplomami doktoratu: z filozofii i teologii. W wolnych chwilach oddawał się ulubionym studiom fizycznym. Napisał wtedy artykuł pt. Etereoplan o pojeździe międzyplanetarnym, który zaprojektował w oparciu o newtonowskie prawo akcji i reakcji.
1 listopada 1914 r. złożył profesję uroczystą, czyli śluby wieczyste, przybierając sobie imię Maria. Ulubioną lekturą Kolbego były wówczas Dzieje duszy, napisane przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Rozczytywał się w nich i pogłębiał swoje życie wewnętrzne. Duże wrażenie uczyniła także na nim lektura dzieła św. Gemmy Galgani Głębia duszy. Nie rozstawał się również z tekstem św. Alfonsa Marii Liguori Uwielbienia Maryi i św. Ludwika Marii Grignion de Monfort O ofiarowaniu się Jezusowi przez Maryję.
Kiedy wybuchła I wojna światowa, klerycy spod zaboru austriackiego otrzymali rozkaz natychmiastowego opuszczenia Rzymu i powrotu do rodzinnego kraju. Kolbe wyjechał do San Marino, gdzie starał się o przedłużenie paszportu na odbywanie dalszych studiów w Rzymie. Wkrótce otrzymał wiadomość, że jego brat, Franciszek, opuścił zakon i wstąpił do polskich legionów. Po wojnie Franciszek założył rodzinę i pracował jako nauczyciel, organista, a w końcu jako urzędnik państwowy. Zginął w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, zapewne w roku 1943. Także ojciec Maksymiliana wstąpił do legionów i zginął w potyczce między Olkuszem a Miechowem (1914).
W duszy Maksymiliana powstała walka, czy i on nie powinien iść w ich ślady. Doszedł jednak do przekonania, że więcej dla ojczyzny uczyni jako kapłan. 29 listopada 1914 r. otrzymał święcenia niższe, a 28 października 1915 r. na Uniwersytecie Gregoriańskim obronił pracę doktorską z wynikiem summa cum laude (z wyróżnieniem).

Pod wpływem szeroko zakrojonej akcji antykatolickiej, której był świadkiem w Rzymie, po naradzie ze współbraćmi i za zgodą swego spowiednika, Maksymilian Maria założył Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae). Celem tego stowarzyszenia była walka o nawrócenie schizmatyków, heretyków i masonów. Dla realizacji tego celu członkowie Rycerstwa mieli się oddawać na całkowitą i wyłączną służbę Maryi Niepokalanej i codziennie powierzać Jej los grzeszników. Temu programowi Maksymilian poświęcił się odtąd z całym zapałem i pozostał mu wiernym aż do śmierci. Wkrótce po założeniu Rycerstwa napisał list do przełożonego generalnego franciszkanów, o. Dominika Tavaniego, z prośbą o błogosławieństwo.
8 października 1917 r. otrzymał święcenia diakonatu, a 28 kwietnia 1918 r. w kościele św. Andrzeja della Valle święcenia kapłańskie z rąk kard. Bazylego Pompilego. Mszę prymicyjną odprawiał w kościele i przy ołtarzu, gdzie w 1842 r. Niepokalana objawiła się Alfonsowi Ratisbonnowi. 22 lipca 1919 r. o. Maksymilian Kolbe ukończył wydział teologiczny – również ze stopniem naukowym doktora.
W roku 1919, po siedmiu latach pobytu w Rzymie, o. Maksymilian wrócił do Polski. Postanawił dołożyć wszystkich sił, aby stała się ona królestwem Maryi. Przełożeni przeznaczyli go na nauczyciela historii Kościoła w seminarium zakonnym w Krakowie. Zaczął werbować kleryków do Milicji Niepokalanej. Do najgorliwszych apostołów należał o. Katarzyniec, zmarły w opinii świętości. Jego proces beatyfikacyjny jest w toku. Maksymilian miał wówczas 26 lat. Do Milicji Niepokalanej zaczęli napływać nie tylko klerycy i franciszkanie, ale również ludzie świeccy. Maksymilian zbierał ich w jednej z sal przy kościele franciszkanów i wygłaszał do nich referaty o Niepokalanej, oddaniu się Jej, o życiu wewnętrznym. Niestety, rozwijająca się gruźlica zmusiła przełożonych, by wysłali go na trzy miesiące do Zakopanego. Tam odprawił rekolekcje. Kiedy nastąpiła wyraźna poprawa, wrócił do Krakowa. Kiedy jednak choroba powróciła, prowincjał wysłał go ponownie do Zakopanego, zabraniając mu wszelkiej pracy apostolskiej. Przebywał tam przez osiem miesięcy, po czym przełożeni za radą lekarzy przenieśli go do Nieszawy. Z końcem października 1921 r. powrócił do Krakowa. 2 stycznia 1922 r. otrzymał z Rzymu upragnione zatwierdzenie Milicji Niepokalanej. W tym samym miesiącu zaczął wydawać w Krakowie miesięcznik pod znamiennym tytułem Rycerz Niepokalanej, który z czasem zdobędzie sobie niezmiernie wielką popularność w Polsce i za granicą.
Przełożeni, zaniepokojeni w ich mniemaniu zbyt szeroko zakrojoną akcją o. Kolbego, przenieśli go do Grodna. Jednak i tu rozpoczętego dzieła szerzenia Milicji Niepokalanej i rozpowszechniania Rycerza Niepokalanej franciszkanin nie zaniechał. Zdobył małą maszynę drukarską i wśród współbraci znalazł ochotnych pomocników. Zaczął także werbować powołania do pracy wydawniczej. Dzięki temu Rycerz stale zwiększał swój nakład. W ciągu pięciu lat (1922-1927) z 5.000 wzrósł on do 70.000 egzemplarzy! Na pięciolecie pisma o. Kolbe otrzymał wiele listów gratulacyjnych od biskupów oraz błogosławieństwo papieża Piusa XI z licznymi odpustami i łaskami, o które dla swojego związku prosił.
Gdy w klasztorze grodzieńskim pole do pracy okazało się zbyt ciasne, o. Maksymilian Maria za pozwoleniem przełożonych zaczął oglądać się za nową placówką. Książę Jan Drucki-Lubecki ofiarował mu w okolicach Warszawy pięć morgów pola ze swego majątku Teresin. Ojciec Kolbe zjawił się w późniejszym Niepokalanowie 6 sierpnia 1927 r. i postawił tam figurę Niepokalanej. Z pomocą oddanych sobie współbraci i okolicznej ludności zabrał się też do budowy kaplicy. Postawiono także drewniane baraki, do których wniesiono maszyny. Przenosiny miały miejsce 21 listopada 1927 r. – w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Kiedy dzieło w Niepokalanowie doszło do pełni rozwoju, za zezwoleniem generała zakonu o. Kolbe w towarzystwie czterech braci zakonnych udał się do Japonii, aby tam szerzyć wielkie dzieło (26 lutego 1930 r.). W drodze zatrzymał się w Szanghaju. Znany chiński katolik Lo-Pa-Hong z miejsca zaofiarował mu dom, maszyny drukarskie i motor oraz zapewnił utrzymanie zakonnikom. Niestety tamtejszy biskup wyraził stanowczy sprzeciw. O. Kolbe udał się więc do Japonii. W niezmiernie ciężkich warunkach, bez żadnej pomocy miejscowego biskupa w Nagasaki, o. Kolbe rozpoczął pracę wydawniczą. W trzy miesiące później miał już własną drukarnię i dom. Pierwszy numer Rycerza japońskiego (Seibo no Kishi) ukazał się w nakładzie 18.000 egzemplarzy. Drugi numer, listopadowy, miał już nakład 20.000, a grudniowy – 25.000. W 1931 r. Maksymilian nałożył habit franciszkański pierwszemu Japończykowi. Dał mu na imię Maria. W tym samym roku nabył pod klasztor dziki stok góry, gdzie wystawił pierwszy własny budynek. Tak powstał japoński Niepokalanów (Mugenzai no Sono – Ogród Niepokalanej). W roku 1934 poświęcono tam także nowy kościół.
W roku 1936 japoński Niepokalanów był już na tyle okrzepły, że o. Kolbe mógł go opuścić. Na kapitule prowincjalnej został bowiem wybrany przełożonym Niepokalanowa w Polsce. Po sześciu latach nieobecności wrócił do kraju. Sława Niepokalanowa rosła. Co roku zgłaszało się ok. 1800 kandydatów. O. Kolbe osobiście przyjmował zgłaszających się. Stosował surową selekcję. Przyjmował około 100. Głównym warunkiem przyjęcia było pragnienie świętości. W roku 1939 Niepokalanów liczył już 13 ojców, 18 kleryków-nowicjuszów, 527 braci profesów, 82 kandydatów na braci i 122 chłopców w małym seminarium. Rycerz Niepokalanej osiągnął nakład 750 tys. egzemplarzy. Rycerzyk Niepokalanej i Mały Rycerzyk Niepokalanej miały łączny nakład 221 tys. egzemplarzy, Mały Dziennik – nakład codzienny 137 tys., a niedzielny – 225 tys. egzemplarzy. Ponadto drukowano Informator Rycerstwa Niepokalanej, Biuletyn Misyjny i Echo Niepokalanowa. Kalendarz Niepokalanej liczył w 1937 r. 440 tys. egzemplarzy nakładu. Od roku 1938 Niepokalanów miał własną radiostację, której sygnałem była melodia Po górach, dolinach.

1 września 1939 r. wybuchła druga wojna światowa. Już 12 września Niepokalanów dostał się pod okupację niemiecką. 19 września gestapo aresztowało mieszkańców Niepokalanowa, którzy nie zdołali na czas uciec lub uciekać nie chcieli. W obozie tymczasowym w Lamsdorf (Łambinowice), a potem w Amteitz (Gębice) franciszkanie pozostawali od 24 września do 8 listopada. Było tam 14 tys. więźniów. Głód i robactwo dawało się bardzo we znaki. Esesmani bili więźniów i poniewierali ich. 9 listopada przewieziono franciszkanów do Ostrzeszowa. W samą zaś uroczystość Niepokalanej (8 grudnia) nastąpiło zwolnienie wszystkich z obozu.
O. Kolbe natychmiast wrócił do Niepokalanowa i na nowo zorganizował wszystko od początku w warunkach o wiele trudniejszych. Trzeba było przygotować ok. 3 tys. miejsc dla wysiedlonych Polaków z województwa poznańskiego, wśród których było ok. 2 tys. Żydów. Ojciec Maksymilian znowu zdołał skupić dokoła siebie wielu współbraci. Nie mogąc wydawać żadnych pism, zorganizował nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu i otworzył warsztaty dla ludności: kuźnię, blacharnię, dział naprawy rowerów i zegarów, dział fotografii, zakład krawiecki i szewski, dział sanitarny itp.
17 lutego 1941 r. w Niepokalanowie ponownie zjawiło się gestapo i zabrało o. Kolbego i 4 innych ojców. Wywieziono ich do Warszawy. O. Kolbego umieszczono na Pawiaku. Strażnik na widok zakonnika w habicie z koronką u pasa zapytał, czy wierzy w Chrystusa. Kiedy otrzymał odpowiedź “wierzę”, wymierzył mu silny policzek. To powtórzyło się wiele razy, ale o. Kolbe nie ustąpił. Wkrótce jednak zabrano mu habit i nakazano wdziać strój więźnia. 28 maja 1941 r. został wywieziony do Oświęcimia wraz z 303 więźniami. Tu otrzymał na pasiaku numer 16670. Przydzielono go do oddziału “Krwawego Krotta”, znanego kryminalisty. Pewnego dnia Krott tak skatował o. Kolbego, że był cały pokrwawiony. Kazał jeszcze wymierzyć mu 50 razów. Przekonany, że nie żyje, kazał przykryć go gałęziami. Koledzy jednak wyciągnęli go i umieścili w rewirze. Cierpiał strasznie, ale wszystko znosił heroicznie, dzieląc się nawet swoją głodową porcją z innymi. Współwięźniów pocieszał i zachęcał do oddania się w opiekę Niepokalanej.
Pod koniec lipca 1941 roku z bloku, w którym był o. Kolbe, uciekł jeden z więźniów. Rozwścieczony Rapportführer Karol Frotzsch zwołał na plac apelowy wszystkich więźniów z bloku i wybrał dziesięciu, skazując ich na śmierć głodową. Wśród nich znalazł się także Franciszek Gajowniczek, który osierociłby żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wystąpił o. Kolbe i poprosił, aby to jego skazano na śmierć w miejsce Gajowniczka. Na pytanie kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Poszedł więc z 9 towarzyszami do bloku 13, zwanego blokiem śmierci. Przyzwyczajony do głodu, przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie hitlerowcy dobili go zastrzykiem fenolu. Stało się to dnia 14 sierpnia 1941 roku. Była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciało o. Maksymiliana zostało spalone w krematorium.
Dzięki ofierze o. Maksymiliana Franciszek Gajowniczek zmarł dopiero w 1995 r. w wieku 94 lat. 17 października 1971 r. Paweł VI dokonał osobiście w sposób uroczysty beatyfikacji o. Maksymiliana w obecności wielu dziesiątków tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3 tys. pielgrzymów z Polski. Kanonizacji dokonał 10 października 1982 r. św. Jan Paweł II. Podczas swej II pielgrzymki do Ojczyzny nawiedził Niepokalanów 18 czerwca 1983 r., gdzie odbyły się historyczne uroczystości pokanonizacyjne.

 

 

 

Święty Maksymilian Maria Kolbe jest patronem archidiecezji gdańskiej i diecezji koszalińskiej oraz – jak powiedział św. Jan Paweł II – “naszych trudnych czasów”.

W ikonografii św. Maksymilian przedstawiany jest w habicie franciszkańskim lub w więziennym pasiaku, czasem z numerem obozowym 16670 na piersi. Towarzyszy mu Maryja Niepokalana. Jego atrybutem jest korona z drutu kolczastego lub dwie korony – czerwona i biała.

 

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3

Papież Paweł VI

Homilia Podczas Mszy Świętej Beatyfikacyjnej

Maksymilian Kolbe błogosławionym! Co znaczą te słowa? Znaczą one, że Kościół uznaje w nim kogoś zupełnie wyjątkowego, kogoś, w kim łaska Boża i natura ludzka splotły się tak przedziwnie, że powstało arcydzieło świętości. W życiu jego bowiem to co Boże i to co ludzkie, co przyrodzone i co nadprzyrodzone, łączą się nierozerwalnie i kształtują stopniowo szczególny wymiar wielkości moralnej i duchowej, nieodparty rozpęd ku szczytom absolutu, który nazywamy świętością. Błogosławiony jest godzien czci i kultu w danym kościele lokalnym, jako wspaniały odblask mocy Ducha Uświęciciela. Błogosławiony to znaczy zbawiony i uwielbiony, to znaczy obywatel nieba ze wszystkimi cechami obywatela tej ziemi; to nasz brat i przyjaciel, najbardziej nam bliski w tajemnicy świętych obcowania, czyli w Ciele Mistycznym Chrystusa, którym jest Kościół w czasie i w wieczności. Błogosławiony jest naszym orędownikiem i obrońcą w Królestwie miłości wspólnie z Chrystusem “zawsze gotowy wspomagać” (Hbr 7, 25;por. Rz 8, 34).

Jednym słowem, jest on doskonałym wzorem człowieka, którego winniśmy naśladować, zgodnie ze słowami świętego Pawła: “Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (l Kor 4, 16).

W ten sposób możemy od dziś myśleć o nowym Błogosławionym. Lecz kim jest Maksymilian Kolbe? Dobrze go znacie! Wszak jest tak bliski naszemu pokoleniu wspólnym doświadczeniem naszych czasów. Wiemy o nim wszystko. Rzadko kiedy proces beatyfikacyjny rozporządza takim bogactwem dokumentów. Tylko ze względu na ścisłość prawdy historycznej przypomnimy pokrótce główne fakty z życia ojca Maksymiliana Kolbe.

Urodził się on w Zduńskiej Woli w pobliżu Łodzi 8 stycznia 1894. Wstąpił do Seminarium ojców Franciszkanów w 1907 roku. Następnie został wysłany do Rzymu, gdzie studiował na Gregorianum oraz w Seraficum. Będąc jeszcze studentem, założył Milicję Niepokalanej. Wyświęcony na kapłana 28 kwietnia 1918 roku, wrócił do Polski i rozpoczął swój apostolat Maryjny, zakładając miesięcznik “Rycerz Niepokalanej”, który z czasem osiągnął milionowy nakład. W 1927 roku założył Niepokalanów, ośrodek życia religijnego i apostolstwa prasy. W 1930 roku udał się do Japonii, gdzie założył podobny ośrodek. Powróciwszy ostatecznie do Polski, oddał się działalności apostolskiej poprzez publikacje religijne. Druga wojna światowa zastała go na kierowniczym stanowisku jednego z największych zakładów wydawniczych w Polsce. Aresztowany 19 września przez Gestapo, został wywieziony najpierw do obozu w Lamsdorf w Niemczech, później do tymczasowego obozu koncentracyjnego w Amtitz. Uwolniony 8 grudnia 1939 roku, wrócił do Niepokalanowa, alby podjąć przerwaną działalność. Ponownie aresztowany w 1941 roku, został osadzony na Pawiaku w Warszawie, a następnie przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Oddał życie za nieznanego człowieka, skazanego na śmierć w bunkrze głodowym w odwet za zbiegłego więźnia. Zaopatrzył on na śmierć skazanych i 14 sierpnia 1941 roku, w samą wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, został dobity zastrzykiem fenolu. Ciało jego zostało spalone w krematorium (o. Ernesto Piacentini OFM Conv.).

Podczas takich uroczystości jak dzisiejsza, dane biograficzne toną niejako w olśniewającym blasku rdzennych cech, które tworzą duchową sylwetkę nowego Błogosławionego. Spróbujmy ująć je pokrótce, aby lepiej utrwaliły się w naszej pamięci.

Maksymilian Kolbe był apostołem kultu Maryjnego. Czcił Matkę Bożą imieniem, które sama sobie nadała w Lourdes: “Jam jest Niepokalane Poczęcie”. Niepodobna rozłączać działalności ojca Kolbe od imienia Niepokalanej. On to założył w Rzymie 17 października 1917 roku jeszcze przed otrzymaniem święceń kapłańskich Milicję Niepokalanej. A więc dzisiaj właśnie obchodzimy rocznicę. Wiadomo, z jaką niewiarygodną wprost śmiałością i nadzwyczajnym talentem organizacyjnym, ten pokorny i cichy franciszkanin rozwijał swoją działalność i szerzył nabożeństwo do Matki Chrystusa, “obleczonej w słoneczną szatę” (Obj 12, l). Nabożeństwo to było podstawą jego duchowości, jego apostolstwa i jego teologii.

Spuścizna duchowa naszego Błogosławionego nie budzi w nas ani cienia wahania czy wątpliwości, aczkolwiek dziś właśnie pobożność Maryjna wznieca niekiedy pewną nieufność wobec dwu nurtów teologicznych: chrystologicznego i eklezjologicznego, które zdają się z nią współzawodniczyć. Wręcz przeciwnie, w mariologii ojca Kolbe Chrystus zajmuje pierwsze, konieczne i wystarczające dla ekonomii zbawienia miejsce. Ani w swych poglądach teologicznych, ani w swej działalności apostolskiej, ojciec Kolbe nigdy nie pomijał miłości do Kościoła i jego zbawczej misji. Wszak cała wielkość i wszystkie przywileje Matki Bożej wypływają z Jej dopełniającego, podporządkowanego zadania w stosunku do kosmologicznego, antropologicznego i zbawczego wymiaru działalności samego Chrystusa.

Znamy te prawdy oczywiste. Zgodnie z całą doktryną teologiczną, z całą liturgią i teologią życia wewnętrznego, ojciec Kolbe widzi Maryję włączoną w Boże plany zbawienia jako “kres odwiecznego zamiaru”, jako Pełnię Łaski, jako Stolicę Mądrości, jako przeznaczoną od wieków Matkę Słowa Wcielonego, jako Królowę Mesjańskiego Królestwa a jednocześnie jako Służebnicę Pańską, wybraną, aby ofiarować swój udział niezastąpiony w dziele zbawienia, jako Matkę Boga-Człowieka. “Maryja jest tą, za której pośrednictwem ludzie zbliżają się do Chrystusa i tą, za pośrednictwem której Jezus do ludzi się zbliża” (L. Bouyer, Le trone de la Sagesse, 69).

Nie można więc wysuwać zastrzeżeń ani pod adresem Kościoła, ani pod adresem naszego Błogosławionego, z racji jego entuzjastycznego kultu Matki Bożej. Kult ten nigdy nie osiągnie tych wyżyn, na jakie zasługuje Maryja w tajemnicy jedności łączącej Ją z Chrystusem tak gruntownie uzasadnionej w Nowym Testamencie. Nie ma więc mowy o “mariolatrii”, podobnie, jak nigdy światło księżyca nie przyćmi blasku słońca. Misja zbawcza, powierzona posłudze Kościoła, nie zostanie nigdy wypaczona, jeżeli będzie on czcić Maryję, swoją Córkę najznamienitszą i swoją duchową Matkę. Cechą charakterystyczną rzec można oryginalną mariologii ojca Kolbe, jest wyjątkowe znaczenie, jakie przypisuje Jej zadaniu wśród obecnych potrzeb Kościoła; jest jego wiara w spełnienie wizji proroczej Bożego triumfu w wiekuistej chwale i wywyższeniu maluczkich, a także wiara w Jej wstawiennictwo, w skuteczność Jej przykładu i w obecność Jej macierzyńskiej miłości. Sobór Watykański II utwierdził nas w tych prawdach oczywistych, a dziś z nieba ojciec Kolbe pomaga nam rozważać je i zgłębiać.

Ten Maryjny rys nowego Błogosławionego włącza go do grona wielkich świętych, obdarzonych duchem proroczym, którzy pojęli, uczcili i wysławiali tajemnicę Maryi.

Rozważmy z kolei przejmujący epilog apostolskiej “kariery” Maksymiliana Kolbe. W dniu dzisiejszym Kościół w szczególny sposób uwydatnia jego śmierć, wywyższając w chwale tego cichego, pokornego zakonnika, przykładnego ucznia świętego Franciszka i rycerza rozmiłowanego w Niepokalanej. Okoliczności jego zgonu są tak okropne i wstrząsające, że wolelibyśmy ich nie wspominać. Do jakiego dna zwyrodnienia stoczyć się może człowiek, pastwiąc się nad bezbronnymi, zdegradowanymi do rangi niewolników, skazanymi na unicestwienie po to tylko, aby po ich trupach mógł wspinać się ku władzy! Miliony padły ofiarą przemocy, pychy i kultu rasy. Mimo odrazy, musimy jednak uprzytomnić sobie te czasy okrutne, aby móc z nich wyłowić tu i ówdzie jakąś iskrę człowieczeństwa. Niestety, dzieje świata nie będą mogły wykreślić tych tragicznych kart! Ale zarazem nie ujdą nigdy naszej uwagi punkty świetliste, które właśnie teraz rozważamy, gdyż one to właśnie przezwyciężają ów niepojęty mrok. Jednym z tych punktów gorejących, może najświetlistszych jest cicha postać Maksymiliana Kolbe o niezłomnej, choć na pozór paradoksalnej ufności! Ten pokorny bohater pozostanie wśród największych jako znak widomy wartości i mocy moralnych, utajonych w umęczonych i sponiewieranych rzeszach. Na tym nieobeszłym przedsionku śmierci świta słowo życiodajne, słowo Jezusa, odsłaniającego tajemnicę niewinnego cierpienia: stać się okupem za braci, ofiarą całopalną, a ponad wszystko – miłością. “Nikt nie ma większej miłości niż ten, kto daje życie swoje za przyjaciół swoich” (J 15, l3). Chrystus mówił to o sobie przed wypełnieniem zbawczej ofiary za odkupienie świata. Wszyscy są Mu przyjaciółmi, gdy słuchają Jego słów. W straszliwym obozie oświecimskim ojciec Kolbe wypełnił ten nakaz miłości zbawczej w podwójnym sensie.

Kto z nas nie pamięta niezrównanego faktu? “Jestem kapłanem katolickim” mówi ojciec Kolbe ofiarując siebie na śmierć i na jaką śmierć! dla ratowania życia skazanego w mściwym odwecie, nieznanego mu towarzysza niedoli. Był to wielki moment: ofiara została przyjęta. Zrodziła się ona z serca nawykłego do wyrzeczeń, jakby w naturalnym odruchu posługi kapłańskiej. Wszak kapłan “drugim Chrystusem”! Czyż Chrystus-Kapłan nie stał się żertwą ofiarną na zbawienie ludzi? Jakaż to chluba, jaki przykład dla nas kapłanów, stwierdzać w życiu i śmierci ojca Kolbe wykładnik naszego własnego posługiwania i naszej misji! Jakież to ostrzeżenie dla naszych skłóconych czasów, gdy przedkłada się niekiedy swoje prawa przyrodzone ponad prawo Boże, ponad powołanie do całkowitego dania się Chrystusowi, aby iść Jego śladem. I jakież to pokrzepienie dla drogich nam, zwartych i wiernych szeregów kapłanów i zakonników, którzy wówczas nawet, gdy z godziwą intencją bronią swej misji przed przeciętnością i frustracją społeczną, mimo wszystko zostają wierni swemu posłannictwu: “Jestem kapłanem katolickim i dlatego właśnie oddaję swe życie na okup za braci”. Ten właśnie nakaz błogosławiony Maksymilian zostawił w szczególności nam, sługom Kościoła Bożego, a także wszystkim, którzy żyją jego duchem.

Do tego kapłańskiego motywu dołącza się drugi: ofiarna śmierć błogosławionego Maksymiliana tłumaczy się również przyjaźnią. Wszak był Polakiem! Jako Polak został skazany na obóz śmierci. Jako Polak zamienił swój los na los współrodaka, Franciszka Gajowniczka, przyjmując śmierć za niego. Jakież uczucia rodzą się w duszy na myśl o postawie ludzkiej, społecznej, narodowej Maksymiliana Kolbe, syna szlachetnej, katolickiej Polski, idącego na dobrowolną śmierć! Historyczne, męczeńskie przeznaczenie narodu polskiego znajduje wyraz w tym heroicznym akcie. We wspólnym cierpieniu Polska odnajduje świadomość swojej jedności i misji rycerskiej. Realizuje się ona poprzez ofiarę jej synów, gotowych poświęcić własne życie za innych, trzymających w ryzach wrodzoną porywczość w imię niezłomnego braterstwa, wiernych duchowi katolickiemu, który ich znaczy znamieniem żywych członków Kościoła Powszechnego oraz niezłomną ufnością w cudowną opiekę Matki Bożej.

Oto tajemnica ich bujnego odrodzenia! Oto promienie świetliste, spływające z rąk nowego Męczennika, który odsłania prawdziwe oblicze polskiego narodu, moc jego wiary, miłość płomienną, wolę pojednania, pokoju i pomyślności. Kościół i świat cały czerpać będą z tych planów.

Słowo Do Zebranych Na Placu Świętego Piotra

Wiecie, czego dokonaliśmy dzisiaj rano w Bazylice Świętego Piotra: dopełniliśmy uroczystego obrzędu beatyfikacji zakonnika franciszkańskiego, ojca Maksymiliana Marii Kolbe. Był Polakiem i studiował w Rzymie. Tutaj, pod wpływem wielkiego nabożeństwa do Niepokalanej którą my sami otaczamy szczególną czcią, zwłaszcza w dzień Niepokalanego Poczęcia u stóp Jej posągu na Placu Hiszpańskim założył Milicję Niepokalanej. Milicja wkrótce rozszerzyła się i rozwinęła zarówno w Polsce jak na całym świecie pod wpływem licznych publikacji i wydawnictw, wysyłanych z ośrodka, który założył ojciec Kolbe wraz ze swymi ‘braćmi zakonnymi i współpracownikami. Centrum to od Niepokalanej nazwano Niepokalanowem. Powstało ono najpierw w Polsce, a następnie w Japonii, krótko przed drugą wojną światową.

Wojna jak wiecie ugodziła w Polskę (…), która tak niedawno odzyskała niepodległość, po pierwszej wojnie światowej, powstając z pobojowisk i ‘bezmiernych gruzów. Rozmnożyły się teraz ponure więzienia i osławione obozy koncentracyjne, w których wytępiono niezliczone rzesze, zwłaszcza Żydów i Polaków. Umierali tam i przechodzili straszliwe cierpienia także i Włosi. W jednym z takich obozów w Oświęcimiu, uwięziono ojca Kolbe. I oto tam właśnie dopełnił on heroicznego aktu miłości, który rozsławił go i wyniósł na ołtarze. Ojciec Kolbe ofiarował siebie na okrutną śmierć głodową w zastępstwie za nieszczęśliwego, nieznanego i niewinnego ojca rodziny. “Jestem kapłanem katolickim” powiedział i ofiara jego zosta przyjęta.

Nie był to jedyny akt dobrowolnej ofiary, o jakim mówi straszliwa historia tych lat. Los ojca Kolbe, z powodu osobistych cnót cichego, bohaterskiego franciszkanina i z uwagi na tragiczne okoliczności, jakie mu towarzyszyły, jest czymś typowym. Skupia niejako w sobie wszystkie inne nieznane ofiary, jakie dokonały się w tych barbarzyńskich czasach. Jedno zdanie ojca Kolbe, jak niegasnąca lampa, oświetla jego ofiarę i okropną epopeję tych lat. Oto jego słowa: “Sama tylko miłość jest twórcza”. Słowa te górują nad polityką, egoizmem, przemocą i zaślepioną pychą ludzi, żyjących bez Ewangelii. Powinny się wyryć w naszych duszach i w nowej historii świata. Jest to nauka, którą ojciec Kolbe zdobył w szkole Maryi, którą ciągle przekazuje i zawsze przekazywać będzie Kościołowi i światu.

Przemówienie Do Polskich Pielgrzymów Podczas Audiencji

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiamy Was, umiłowane Dzieci Polski Katolickiej! Witamy Was całym sercem! Pozdrawiamy ze czcią i miłością waszego i naszego umiłowanego kardynała Wyszyńskiego, arcybiskupa Gniezna i Warszawy, gorliwego i mężnego Pasterza, który tak wiele uczynił w sprawie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Z niezwykłą mądrością i godnością reprezentuje on Kościół katolicki, broni jego posłannictwa, umacnia jego jedność, wzrost duchowy i rozwój organizacyjny. Wyrażamy mu nasze podziękowanie za całą jego niezmordowaną pracę i za przybycie tutaj, razem z tak wielką rzeszą, reprezentującą Polskę katolicką, zarówno w kraju jak i na wychodźstwie. Jemu udzielamy naszego specjalnego błogosławieństwa.

Z nie mniejszym oddaniem i serdecznością witamy kardynała Karola Wojtyłę, arcybiskupa Krakowa, godnego arcypasterza tej historycznej stolicy, następcę sławnego kardynała arcybiskupa księcia Adama Stefana Sapiehy, należącego ongiś do Domu Papieskiego, którego mieliśmy szczęście spotkać latem 1923 roku w Oświęcimiu, z okazji poświęcenia dzwonów w pięknym Kolegium, które prowadzili tam księża salezjanie. Pamiętamy dotąd słowa, które skierował on wtedy do nas, jako pracownika Nuncjatury Apostolskiej. Zwiedzaliśmy wówczas wspaniałą katedrę na Wawelu, w której są groby królów Polski.

Wyrażamy nasze podziękowanie kardynałowi Wojtyle również za dzisiejszą obecność i za prace, jakie wykonuje on w różnych kongregacjach Kurii Rzymskiej.

Witamy również obecnych tu innych biskupów polskich: kardynała Jana Króla, Polaka z pochodzenia, arcybiskupa Filadelfii w Stanach Zjednoczonych; biskupa Rubina, sekretarza Synodu Biskupów; wszystkich innych biskupów, dostojników i profesorów polskich oraz wszystkich kapłanów, zakonników i zakonnice: niech wiedzą, że ogarniamy ich naszym szacunkiem i miłością.

A teraz witamy Was, wszystkie Dzieci umiłowanej Polski, którzy przybyliście, aby uczcić waszego Brata, uwielbionego w niebie, błogosławionego Maksymiliana Kolbe, pokornego i wielkiego Syna franciszkańskiej rodziny Braci Mniejszych Konwentualnych; witamy Ciebie Młodzieży i Was Robotników. Witamy wszystkich wierzących: mężczyzn i niewiasty. Przez waszą obecność sprawiliście nam radość, bo znaleźliśmy się wśród narodu umiłowanej Polski. Łączymy się z Wami w żałobie po synach i córkach waszego narodu, którzy oddali życie w obronie wolności własnej Ojczyzny, a także wolności Italii, jak bohaterowie polegli na Monte Cassino, gdzie też znajdują się ich groby.

Pragniemy również pozdrowić z szacunkiem Władze cywilne Polski, które swoją obecnością chciały uczcić nadzwyczajne zdarzenie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Polecamy pośrednictwu i opiece nowego Błogosławionego całą jego Ziemię ojczystą, której służył religijną działalnością, a którą wsławił swoim “męczeństwem miłości”, aby cały kraj mógł radować się wolnością, pokojem religijnym i obywatelskim, oraz dobrobytem należnym tradycyjnym zaletom ludzkim i religijnym szlachetnego narodu polskiego.

Ogarniamy Was wszystkich ponownie naszym serdecznym, pełnym błogosławieństwa pozdrowieniem.

A teraz pragniemy powiedzieć Wam, w czyim imieniu i dlaczego przyjmujemy Was tutaj i witamy.

Przede wszystkim przyjmujemy Was i witamy w imieniu waszych tysiącletnich dziejów, które czynią z Was naród wielki, mężny, chrześcijański, o wysokiej kulturze. Witamy Was, odwołując się do uroczystości związanych z przyjęciem wiary świętej przez waszego pierwszego władcę chrześcijańskiego Mieszka I z dynastii Piastów. Nawiązujemy także do pierwszego waszego króla Bolesława I, za panowania którego święty Wojciech rozwinął swoje posłannictwo ewangelizacji i wezwał z Italii kamedułów, którzy stali się wzorowymi wyrazicielami mistycznej duszy waszego ludu.

Z kolei wzywamy waszych świętych, aby to nasze spotkanie zostało pokrzepione ich opieką; świętych Czesława i Jacka, dominikanów (ten ostatni związany jest z historią Oświęcimia), a także świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona Polski, oraz wszystkich innych, którzy przez swoją wiarę zwiększyli przyrodzone i chrześcijańskie cnoty Polski.

Ale w szczególny sposób wzywamy teraz waszą Matkę Bożą Częstochowską, aby Was strzegła, pocieszała i zjednywała Warn wszelki( łaski Chrystusa, dla waszego dobra materialnego i duchowego. Modlimy się do Niej i modlić się będziemy za was w tej intencji.

W końcu pozdrawiamy Was i ‘błogosławimy w imieniu świętych apostołów Piotra i Pawła, których sławne groby zachowuje Wieczne Miasto, a których cały świat katolicki czci jako pierwsze, chwalebne filary Kościoła, jego jedności i powszechności.

I oto teraz tak do Was przemawiamy. Niechaj wszystko, co w sercu dla Was przechowujemy, streści się w jednym słowie, a jest ono takie: Dzieci Katolickiej Polski bądźcie wiernymi! Wiernymi waszej wierze katolickiej, wiernymi waszym tradycjom religijnym i obywatelskim, wiernymi waszej postawie narodu zdrowego, narodu zjednoczonego, narodu mocnego. Nie sądźcie, aby to nasze wezwanie miało zahamować Was na drodze do rozwoju ekonomicznego, społecznego i kulturalnego, do którego jesteście powołani. Wręcz przeciwnie, mówimy Warn: umiejcie czerpać z wierności dla waszej tradycji duchowej i kulturalnej oraz dla waszej osobowości narodowej i obywatelskiej; umiejcie czerpać moc dla waszego postępu i umiejętności rozwiązywania ‘coraz to nowych zagadnień, jakie przynoszą dzisiejsze czasy. Bądźcie wiernymi, a więc .postępujcie jako szczerzy katolicy! Bądźcie wiernymi, a więc miejcie świadomość waszej przynależności do współczesnej rodziny międzynarodowej i waszego powołania: narodu zjednoczonego, zgodnego, o wysokiej kulturze. Bądźcie wierni w wydobywaniu wartości moralnych z waszych minionych cierpień, przez przebaczenie i wytrwałość, a zwłaszcza przez dostrzeganie duchowych potrzeb młodzieży oraz społecznych potrzeb waszego pracującego ludu! Bądźcie wiernymi, a znajdziecie w Kościele, który Was wychowuje, Wami się opiekuje i prowadzi Was do nieprzemijających celów Królestwa Bożego, już tu obecnego i wiecznego ufną nadzieję, która zapewni Warn życie dobre, pracowite i radosne.

Niechaj przykład i pomoc waszego nowego Błogosławionego umocni to nasze wezwanie. Niechaj uczyni je owocnym dla Was, tu obecnych oraz dla wszystkich waszych drogich w Polsce i w świecie, którym przekazujemy Nasze Apostolskie Błogosławieństwo.

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian4_5.php

Prymas Polski Kard. Stefan Wyszyński Przed Beatyfikacją Ojca Maksymiliana Marii Kolbego

Tekst opublikowany w “Przewodniku Katolickim” z dnia 19 września 1971 r.

Dzień 17 października br. będzie dla naszego narodu wielkim przeżyciem rodzinnym. Polska daje rodzinie chrześcijańskiej, w akcie beatyfikacji ojca Maksymiliana Marii Kolbego, dojrzały owoc swego życia, pracy i cierpienia. Jest to wymowny znak naszej milenijnej dojrzałości.

Po przeżyciach obchodów tysiąclecia chrztu Polski – w kraju, tv całej Europie, w Stanach Zjednoczonych, w Australii i w Rzymie – jest to ‘bodaj najbardziej wyraźny znak naszej obecności w Kościele Powszechnym, oraz w chrześcijańskiej kulturze ludów i narodów.

Gorącym pragnieniem Ojca Świętego Pawła VI, któremu zawdzięczamy oczekiwaną decyzję, było, aby beatyfikacja ta miała miejsce tv Polsce, na Jasnej Górze. Ale ostatecznie – znak ofiary zastępczej za braci będzie podniesiony w Bazylice Świętego Piotra na Watykanie – w kolebce świętych i błogosławionych wszystkich narodów, zaszczyconych przepowiadaniem Dobrej Nowiny.

Polska przynosi Kościołowi w czasach dlań tak trudnych, wymowny wzór kapłańskiej świętości i ofiary. Przynosi to, czego najbardziej potrzeba dziś światu: odpowiedź, w jakim kierunku ma pójść prawdziwa odnowa posoborowa.

Ojciec Kolbe to kapłan Kościoła Chrystusowego, sługa umęczonego Kościoła polskiego, wielki czciciel Maryi – Niepokalanego Rycerza Boga Żywego, miłośnik franciszkańskiego ducha ubóstwa i wyrzeczenia, więzień za Kościół Chrystusowy i ofiara Narodu wiernego prawom Bożym i ojczystym, dający duszę swoją za Brata żołnierza.

Pomijając szczegóły biograficzno-chronologiczne, musimy stwierdzić, że w tej Postaci skupiają się niemal całe dzieje narodu, wiernego swym chrześcijańskim obowiązkom.

Jeżeli dzisiaj cały niemal świat chrześcijański żywo zainteresowany jest tak zwanym modelem kapłana współczesnego to w postaci ojca Kolbego widzimy odpowiedź na dręczące pytania, którymi właśnie interesuje się Synod Biskupów, obradujący w Rzymie. Taki model ustanowił raz na zawsze Chrystus na samym sobie, gdy na krzyżu oddawał życie swoje za cały rodzaj ludzki, wśród dobrych i złych łotrów.

Świat stawia wielkie wymagania kapłanom, nie myśląc często o swoich obowiązkach. I wtedy staje przed oczyma postać Wieczystego Kapłana, który powiedział o sobie: “Niebo i ziemia przeminą ale słowa moje nie przeminą.” – I słowa i przykłady! – Chrystus, jako “Ojciec przyszłego wieku”, ustanowił model (wzór) kapłana na dziś i na jutro, aż do skończenia świata, wzór wiecznie aktualny! Kapłan współczesny to taki, który wiernie naśladuje Chrystusa, i słowem i czynem. Nic nowego nie wymyślimy! Trzeba raczej dobrze przyjrzeć się temu Wzorowi, który jest Znakiem świetlistym dla wszystkich kapłanów Kościoła, i po wszystkie wieki. Talki wzór ukazuje Kościół polski w postaci Męczennika z Oświęcimia, ojca Kolbego, i to właśnie na tle dyskusji synodalnych o kapłaństwie służebniczym.

Oto odpowiedź Kościoła świętego w Polsce na wszelkie dociekania i oczekiwania!

Sługa umęczonego Kościoła w Polsce. – Ojciec Maksymilian jest także odpowiedzią naszego Kościoła imieniem tysięcy kapłanów i zakonników, którzy ginęli “za prawa ojczyste i ołtarze” – w tylu obozach śmierci. Toczone bez końca dyskusje na temat, czy Kościół polski wprowadza w życie Sobór, mają tutaj odpowiedź. Kościół polski realizował Sobór już wtedy – w obozach koncentracyjnych – zostawiając przykład na podziw całemu światu, jak duchowieństwo polskie rozumie swoje obowiązki wobec Kościoła i powierzonego nam Ludu Bożego. To duchowieństwo daje dotąd przykład swej wierności kapłaństwu Chrystusowemu i służbie narodowi, choćby w najtrudniejszych sytuacjach, które nie dadzą się ująć w żaden schemat duszpasterski.

Ojciec Maksymilian od początku swej pracy w Niepokalanowie dał wzór pracy nowoczesnej, świetnie zorganizowanej, pionierskiej, a jednak zawsze ożywionej duchem ewangelicznej ofiary i wierności. Było rzeczą niezwykle właściwą, aby na ziemi polskiej, na której nienawiść najeźdźców okazała szczyt swoich możliwości, na tym iście Ezechielowym polu, usianym mogiłami i prochami z pieców krematoryjnych, zwyciężyła Miłość, jako znak, że nie wszystko przepadło!…

Wielki Czciciel Bogarodzicy – Ojciec Maksymilian Maria rozumiał swoją kapłańską służbę narodowi .- po rycersku. Wypowiadał swoje ideały w piśmie “Rycerz Niepokalanej”, ale słowa zamieniał w czyny. Z Matki Chrystusowej czerpał ducha wierności, służby, ofiary. Widział Ją pod krzyżem, tak jak za naszych czasów widział Ją Sobór Watykański II w przepięknym rozdziale VIII Konstytucji dogmatycznej O Kościele; jak widział Ją Paweł VI w swej adhortacji Signum Magnum – do pielgrzymów w Fatimie.

Matkę Najświętszą, ten “prawzór Kościoła” – mówiąc słowami Soboru – wysunął ojciec Maksymilian Maria na wiele lat przed Soborem. Walczył o Jej miejsce w sercach ludzkich. Niezrażony wołał do narodu, aż zwyciężył, jak Matka Bolesna pod Krzyżem. Ona zasłoniła grzeszników świata na Kalwarii i została ich Matką. Tak też naśladował Ją ojciec Maksymilian Maria w Oświęcimiu, zasłaniając brata, aby przezwyciężyć szaleństwo nienawiści. “Szaleniec Maryi” wypowiedział zwycięską walkę szaleńcom nienawiści. I odniósł zwycięstwo, dając dowód, że wielką nienawiść można przezwyciężyć większą jeszcze miłością. Matkę Pięknej Miłości, trwającą pod krzyżem Chrystusa, który jest znakiem miłości i dla świata, postawił za wzór zwyciężania wszelkiego zła przez miłość ofiarną. W ten sposób ubogacił życie własne i wskazał światu, jak za przykładem Niepokalanego Rycerza Boga Żywego, sypać na głowy ludzkości węgle żarzące, zmuszając ją do myślenia.

Rzecz znamienna, że to na wskroś nowoczesne zwycięstwo odniósł syn świętego Franciszka z Asyżu – a więc zakonnik, syn miłośnika “siostry Biedy”. Bóg przemawia do narodów przez swoich proroków i wybrańców. Widocznie chciał powiedzieć światu, że w powojennej pogoni ważniejsza jest miłość, wyrzeczenie się siebie, ofiara i ubóstwo.

Dobrobyt wyziębia i zamyka serce. Świat sytych samolubów nie jest zdolny ludzi ogrzać. Gorączka, aby posiadać jak najwięcej, oddala od siebie dzieci Boże, które powinny być sobie braćmi. Widmo wojny prowadzonej przez lodowate serca, terroryzuje wszystkie narody. Świat musi uwierzyć w .potęgę miłości ofiarniczej, która umie dzielić się sercem, chlebem i szatami. Pełną wolność może posiąść tylko taki człowiek, który wierzy w to, że “lepiej jest dawać, aniżeli brać.” Współczesne ludy muszą zaprzestać deklamowania o “trzecim świecie”, o głodnych i nagich, muszą natomiast nauczyć się czynnie zaradzać ich potrzebom. Może przykład umierającego dobrowolnie z głodu Zakonnika franciszkańskiego, więcej nauczy ludzi, aniżeli rozprawy ekonomiczne. Jego ‘nowoczesne zwycięstwo nad opasłym światem stoi na horyzoncie, jako nadzieja głodujących, aby swą głodową śmiercią przezwyciężyć widmo głodu narodów, żyjących wśród sytych, chorujących z nadmiaru dobrobytu.

Kapłan-więzień za prawa Boże na ziemi ojczystej poucza, że są takie sytuacje, gdy lepiej jest “iść z Chrystusem na śmierć i do więzienia”, aniżeli umierać w haniebnie zabezpieczonej własnej wolności. Mógł był ojciec Kolbe doczekać się wolności, ale za cenę śmierci biednego żołnierza. Uważał, że taką drogą zdobyta wolność za osobiste bezpieczeństwo nie są godne prawdziwego Rycerza Chrystusowego. Zaprzeć się swojej godności, tchórzliwie schować za plecy innych ofiar, symulować, udawać że się nie widzi bezprawia, obojętnie wzruszać ramionami na wszystkie niedole i gwałty wyrządzone ludziom – to nie przystoi żołnierzowi Chrystusowemu, “który życie swoje daje za braci.” Gdyby ojciec Kolbe zachował się tak w obozie oświęcimskim, może by ocalał, ale stałby się patronem wszystkich, którzy nie chcą stawać w obronie uciśnionych i poniewieranych. Takich patronów światu współczesnemu nie potrzeba! Ludzie lokują swoje nadzieje na odnowę świata gdzie indziej, nie na “roztropniejszych w rodzaju swoim”, ale na synach Światłości.

Dlatego w pośrodku Kościoła Bożego w Polsce stanął płomień ofiarny, który gotów był “dać głowę pod Ewangelię”, czego tak bardzo boją się dziś ludzie roztropni.

Ojciec Maksymilian Maria to wreszcie ofiara narodu, który chce być wiemy prawom Bożym i ojczystym. Bodaj zbędna jest dyskusja na temat: dlaczego ginęli kapłani polscy w obozach śmierci? Zdaje się, że nieprzyjaciele Boga i narodu nie rozróżniali. Wiedzieli, że ten gatunek ludzi musi zniknąć z polskiej ziemi. Człowiek, który chce być wierny narodowi po Bożemu, nie jest pożądanym dla nieprzyjaciół Boga i Narodu. To przecież wróg niecnych ich planów, niepożądany świadek głębi bezprawia! Kapłani polscy ginęli w obozach śmierci dlatego, że postaciowali siłę niezwykłą, nie dającą się łatwo zwyciężyć, siłę, która budzi nadzieję na lepszą przyszłość przez wiarę i miłość Bożą. Jest to rodzaj bezkompromisowy, niezwyciężony, pozostawiający po sobie światło nadziei, choćby tliła się ona w bunkrze głodowym Oświęcimia. Kapłani polscy ginęli jako ofiary swej służby Kościołowi i Polsce; byli groźni dla zwycięzców, musieli więc ustąpić miejsca tym, , “którym byli potrzebni nie Polacy, lecz ich ziemie”.

Tak więc sługa Boży ojciec Maksymilian Maria Kolbe jest ofiarą zastępczą za wszystkich, którzy tak myśleli; jest wzorem podobnego myślenia dla tych, którzy mieli pozostawać i żyć dla narodu. Umieć życiem swoim opłacić życie innych, umieć ofiarować siebie, aby naród żył to chrześcijańska i żołnierska cnota! Ojciec Kolbe stał się patronem wszystkich, co pełnią służbę społeczną, publiczną, kapłańską i żołnierską.

Gorąco pragniemy, aby taki właśnie Wzór gorzał na horyzoncie obecnych dziejów Polski. Pragniemy, aby był obowiązujący dla wszystkich Polaków, którzy ocaleli, gdziekolwiek żyją w kraju czy za granicą. Niech ta Postać jednoczy nas w służbie, ofierze i miłości.

Ufamy, że w dniu beatyfikacji ojca Maksymiliana Marii dopełni się cud zjednoczenia wszystkich naszych rodaków, żyjących na globie.

Spotkamy się na opoczystym-Piotrowym w Bazylice świętego Piotra, w obliczu Niepokalanej Matki Kościoła, aby wielbić dzieła Boga, który tak “przedziwną moc dał ludziom.”

Łączmy się modlitwą, duchem i sercem z Głową Kościoła, Ojcem Świętym Pawłem VI, gdy zapalać będzie na ołtarzach pochodnię, gorejącą stopom naszym, ku chwalebnej przyszłości Kościoła, narodu i całej ludzkości.

Wezwanie Do Modlitwy Przed Beatyfikacją Ojca Maksymiliana Marii Kolbe I Przed Synodem Biskupów

Beatyfikacja ojca Maksymiliana Kolbe, której z radością oczekujemy, będzie przedmiotem modlitw dziękczynnych całej polskiej społeczności katolickiej i zapewne wielu też innych krajowych kościołów lokalnych. Ale do beatyfikacji ojca Maksymiliana winniśmy również należycie się przygotować. Na czym przygotowanie to powinno polegać?

Nawiążmy do tego, że (beatyfikacja naszego wielkiego Rodaka nastąpi podczas Synodu Biskupów, który będzie rozważał aktualne zadania i potrzeby kapłanów oraz palącą kwestię sprawiedliwości we współczesnym świecie; nadto w czasie Synodu Episkopat Polski przedstawi Ojcu Świętemu i biskupom Kościoła Powszechnego petycję o poświęcenie całego świata Matce Kościoła. Wszystkie te sprawy, w których kontekście ojciec Maksymilian zostanie ogłoszony błogosławionym, wiążą się najściślej z misją, jaką spełniał on za życia i jaką obecnie spełnia w Kościele. Wszak jest on wzorem katolickiego kapłana; z heroicznym samozaparciem szerzył wokół siebie nie tylko sprawiedliwość, lecz samą miłość; cały świat pragnął uczynić Królestwem Maryi, aby w ten właśnie – przez Boga zamierzony – sposób wszyscy ludzie stali się rodziną Bożą i zarazem rodziną prawdziwie ludzką.

Na pewno najstosowniejszym przygotowaniem do właściwego przeżycia beatyfikacji ojca Kolbe będzie modlitewne wsparcie tych spraw, które były i są mu najbliższe. W takim przekonaniu podejmujemy akcję modlitw, które będą trwać od dnia l września do dnia 17 października br. Terminy te ustalamy z tych racji, że dnia l września przypada kolejna rocznica wybuchu wojny, która była najgwałtowniejszym przeciwieństwem wszystkiego, czemu służył i co kochał ojciec Kolbe; natomiast w dniu 17 października nastąpi w Rzymie wyniesienie ojca Kolbe na ołtarze.

W tym okresie odbywać się będą codziennie o godzinie 18.30 w Niepokalanowie (w (kościele ojców franciszkanów), w (Oświęcimiu) w kaplicy przyobozowej) i w Częstochowie (na Jasnej Górze) specjalne nabożeństwa złożone ze mszy świętej i różańca. (…)

Wszystkim, którzy będą uczestniczyć w ogłaszanych niniejszych modłach, przesyłamy swe błogosławieństwo i zapewnienie o naszej, ojcowskiej jedności.
Stefan kard. Wyszyński
Prymas Polski
Warszawa, dnia 20 sierpnia 1971 roku

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian4_2.php

Stefan Kard. Wyszyński Prymas Polski

Zwyciężył nienawiść wygrał wojnę

Przemówienie do Ojca Świętego podczas audiencji dla Polaków
Sala Audiencji, 18 października 1971 roku)

Umiłowany Ojcze Święty!

Beatyfikacja ojca Maksymiliana Marii Kolbe jest niezwykle upragnioną sposobnością dla narodu polskiego, by stanąć przed Głową Kościoła Chrystusowego w uczuciu głębokiej czci, wierności, posłuszeństwa, wdzięczności i miłości.

Masz przed sobą, Ojcze Święty, Polaków z kraju i Polaków z całego świata, rozproszonych po globie wśród ludów i narodów. Dziś wszyscy, niezależnie od tego, gdzie żyjemy i pracujemy, czujemy się zjednoczeni przy Twojej Osobie. Oglądamy Cię oczyma wiary, jako Zastępcę Chrystusa, który sprawia, że wszyscy stanowimy jedno – “Congregavit nos in unum Christi Amor”.

Twoja decyzja, Ojcze Święty, wyniesienia na ołtarze naszego rodaka, ojca Maksymiliana Marię Kolbe, jest radosną przyczyną naszej jedności w imię Chrystusa wokół Twojej Osoby!

Stąd nasza głęboka wdzięczność dla Ciebie, Ojcze Święty, że stworzyłeś tak radosną dla nas sposobność, aby stanąć przy Tobie.

Na wczorajszą uroczystość w Bazylice Świętego Piotra – której raczyłeś sam przewodniczyć przybyliśmy ex omni populo et natione. Ma ona dla nas pocieszającą wymowę. Przecież ta uroczystość zrodziła się z męki, udręki, ogni i popiołu obozów koncentracyjnych, strasznych miejsc wyniszczenia absolutnego (Vernichtungslager) narodu Polskiego.

Potworny plan nienawiści został zniweczony przez Ojca ludów i narodów. Przeprowadził nas Bóg przez ogień i wodę i wyprowadził na miejsce ochłody.

Co więcej – Bóg wsławił swoje imię wśród nas w wielkich naszych męczennikach; na tle milionów ludzi wyniszczonych, setek tysięcy spalonych w piecach krematoryjnych, w obliczu zbombardowanych miast i wsi – nie utraciliśmy wiary w miłość Boga, w Jego Opatrzność i moc, która zdołała wszystko przezwyciężyć.

I dlatego na tle obrazów eschatologicznych “felix culpa” zmieniła oblicze łudzi. Wchodzili do obozów nędzarze, w obelżywych ubiorach, bez butów i bielizny, ale Bóg wyprowadzał przyjaciół swoich w chwale.

Tak był odmieniony przez Boga w obozie sługa Boży biskup Michał Kozal, zmarły w Dachau; tak był uczczony sędziwy arcybiskup Julian Nowowiejski i jego sufragan biskup Wetmański z Płocka, zamordowani w Działdowie; tak był zaszczycony męstwem cierpienia młody kapłan Frelichowski z diecezji chełmińskiej, i wielu innych zmarłych w opinii świętości, wśród niemal dwóch tysięcy ofiar kapłańskich złożonych przez naród Bogu w czasie ostatniej wojny.

Jesteśmy przekonani, że błogosławiony Maksymilian Maria Kolbe jest pierwszym z szeregu tych, których Kościół uczci na ołtarzach.

Cały świat katolicki wsłuchiwał się w głosy biskupów zebranych na Synodzie, którzy przedstawiali obraz kapłana współczesnego jako imago Christi.

Postulowano ścisły związek kapłana nowoczesnego z Ukrzyżowanym Kapłanem Wieczystym, który życie swoje oddał Ojcu Niebieskiemu za braci. Nauczył nas, że potrzeba, abyśmy podobnie czynili, gotowi do wszelkiej ofiary i służby.

Wydaje nam się, że ten wzór kapłana nowoczesnego Opatrzność Boża ukazała wczoraj światu, w Bazylice Świętego Piotra. Kapłan, który oddaje życie w komorze głodowej za swojego brata, więźnia; kapłan, który przyjmuje śmierć, by ratować życie drugiego człowieka – to wierny naśladowca Chrystusa, którego kapłaństwo trwa na wieki, a więc i dziś.

Beatyfikacja ojca Kolbe jest wspaniałą ilustracją dla rozważań synodalnych.

Tym więcej, że jest to postać naśladująca Służebnicę Pańską, Dziewicę Niepokalaną, umiłowaną Matkę Chrystusową i naszą, której imię nie schodziło z Jego ust i wszystkich Jego prac.

Ojciec Kolbe jest kwiatem katolickiej religijności polskiej, prowadzącej przez Służebnicę Pańską do Chrystusa, który przyjął postać sługi. Wskazuje, że pełne życie katolickie musi czerpać swoje moce przez Maryję, obecną w misterium Chrystusa i Kościoła.

Stoją przed Tobą, Ojcze święty, dzieci narodu, który w świecie uważany jest za naród Chrystusowy i Maryjny. Nasze wiekowe doświadczenia zostały potwierdzone w tym właśnie, że nienawiść zastała zwyciężona przez miłość Rycerza Niepokalanej.

Właśnie dlatego Episkopat Polski oddał Kościół w Polsce i cały naród 3 maja 1966 roku Matce Kościoła, w Jej macierzyńską niewolę miłości w nadziei, że na tej drodze dochowamy wierności Chrystusowi. Oddaliśmy również cały świat Matce Kościoła 5 września 1971 roku, wyrażając przez to, że jest to bezpieczna droga do Chrystusa dla całej rodziny ludzkiej. Dlatego zaprosiliśmy biskupów całego świata, odpowiednim memoriałem, aby poświęcili Matce Kościoła swoje ludy i narody, dla ratowania Kościoła w świecie współczesnym.

A teraz, w obliczu wyniesionego wczoraj na ołtarze wielkiego Miłośnika Maryi, który cały świat chciał zdobyć dla Niepokalanej i Jej mocami ratować Kościół i zagrożoną rodzinę ludzką, przedstawiamy Ci, Ojcze Święty, naszą pokorną, a zarazem najdroższą prośbę: byś zechciał raz jeszcze cały Kościół powszechny i całą ludzkość oddać w macierzyńskie dłonie Maryi, Matki Kościoła – tym razem wspólnie ze wszystkimi biskupami świata, odpowiedzialnymi za Chrystusowe oblicze ziemi. Prosimy Cię pokornie, byś uczynił to w roku następnym, który będzie trzydziestą rocznicą pierwszego poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi, przez Ojca Świętego Piusa XII. Ośmiela nas do tej prośby ojciec Maksymilian Maria, który właśnie w dniu 17 października 1917 roku, gdy Kościół i świat przeżywał ciężkie zmagania i przeciwności, postanowił ratować ludzkość w imię Maryi. Wczorajsza beatyfikacja właśnie w rocznicę założenia Milicji Niepokalanej pokazuje nam jeszcze raz adres, gdzie jest ocalenie dla wiary, Kościoła i rodziny ludzkiej: w ramionach Maryi, Matki Kościoła!

W Twoim obliczu, Ojcze Święty, chcemy wyznać naszą żywą wiarę w Jezusa Chrystusa.

Chcemy wyrazić naszą głęboką ufność ku Matce Kościoła.

Chcemy Cię zapewnić, że zawsze pozostaniemy wierni Kościołowi.

Chcemy Cię zapewnić o naszej głębokiej czci i ufności ku Twojej Osobie, której wdzięczni jesteśmy za nieustraszone “Credo Paulinum”, za ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i za umieszczenie tego najmilszego tytułu w “Wyznaniu wiary Ludu Bożego”.

Chcemy Cię zapewnić, że w życie całego narodu, gdziekolwiek żyje i pracuje, wprowadzać będziemy ducha Ewangelii, naukę Soboru Watykańskiego II, wierni – w naszej ojczyźnie – Ślubom Jasnogórskim Narodu i naszemu oddaniu się w macierzyńską niewolę miłości Maryi za wolność Kościoła w świecie.

Wyrażając te nasze zobowiązania, ponawiamy uczucia wdzięczności za to, żeś postawił wczoraj, Ojcze Święty, przed oczyma rodziny ludzkiej wzór do naśladowania ubogiego Kapłana, który życie oddał za więźnia. (…)

Zebrani przy Twojej ukochanej Osobie, Ojcze Święty, prosimy o udzielanie błogosławieństwa apostolskiego wszystkim tu obecnym, ich rodzinom, kapłanom, biskupom polskim i rodzinom zakonnym całemu narodowi polskiemu, żyjącemu w kraju i na całym globie ziemskim.

Przemówienie W Bazylice Dwunastu Apostołów

(Pierwszy dzień dziękczynnego triduum po beatyfikacji ojca Maksymiliana, 18 października 1971 roku.)

Eminencjo, Najdostojniejszy nasz Współziomku, arcypasterzu Filadelfii w Stanach Zjednoczonych,

Eminencjo, Metropolito Krakowski,

Księża Biskupi,

Ojcze Generale Zakonu Franciszkanów,

Bracia Współkoncelebrujący,

i Wy, Umiłowane Dzieci Boże, Drodzy Pielgrzymi z kraju i z wszystkich części świata: z krajów europejskich Italii, Szwajcarii, Niemiec, Francji, Hiszpanii, Belgii, Holandii, Anglii i z krajów Skandynawskich; ze Stanów Zjednoczonych i Kanady; z krajów Ameryki Łacińskiej; z Azji i Australii zewsząd, skąd Was miłość Boża przy prowadziła do Wiecznego Miasta!

Możemy sobie dzisiaj powiedzieć w pełnej prawdzie: zebrała na w jedno – ze wszystkich krajów i narodów – miłość Chrystusowa Objawiła się ona w błogosławionym Maksymilianie Marii Kolbe, ubogim zakonniku franciszkańskim z Niepokalanowa koło Warszawy, założycielu Milicji Niepokalanej, twórcy zespołu wydawniczego w Niepokalanowie, apostole Japonii, niezmordowanym czcicielu Matki Najświętszej, a wreszcie więźniu i zwycięzcy śmierci przez miłość. Przyszliśmy do Romy, aby razem z Ojcem Świętym Pawłem VI podziękować Bogu, że tak wielką miłość dał człowiekowi, bo nie masz większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje daje za braci.

Właściwie, to ojciec Maksymilian Maria Kolbe, wśród zmagających się potęg świata, wygrał wojnę! Wtedy, gdy zmagały się potężne moce, nie dające się ogarnąć ani powstrzymać, gdy do głosu doszła nienawiść, której nie można było przezwyciężyć większą jeszcze nienawiścią – bo zda się, że większej już być nie mogło! pozostał jeden wybór: nienawiść przezwyciężyć większą jeszcze miłością. Taki właśnie środek zwycięstwa wybrał nasz rodak, ojciec Maksymilian Maria. Wobec tego przykładu zatrzymały się niejako potęgi nienawiści, zdumione tak wielką miłością. Zwycięstwo ojca Maksymilian Marii ma dwa wymiary: wymiar osobisty i wymiar ogólnoludzki.

W wymiarze osobistym oglądamy owoc życia człowieka oddanego służbie Bożej, kapłana polskiego, rodaka ze Zduńskiej Woli koło miasta Łodzi, który pracował dla chwały Bożej w wielu miastach że wspomnimy Kraków, Grodno, Warszawę i Niepokalanów. Wszędzie docierał pełnym miłości sercem, przez swojego “Rycerza Niepokalanej”. Możemy powiedzieć, że dojrzewał w promieniach miłości ku Matce Najświętszej. Postawił wszystko na Maryję i Jej zaufał bez granic. Wierzył, że chociażby Ona stała pod krzyżem, na którym. umiera Jej Syn, jeszcze warto Jej ufać, bo Matka Życia na pewno mocami Bożymi przezwycięży śmierć; Matka Pięknej Miłości przezwycięży nienawiść; Służebnica Pańska przezwycięży pychę; Najpokorniejsza – wyniosłość; Niepokalana – wszelki rozkład i nieład moralny. Naśladując Niepokalaną wiedział, że przygotowuje swój naród na najwspanialszą drogę: ze Służebnicą Pańską do Chrystusa, a za Chrystusem – do Ojca Niebieskiego.

Wczoraj w obliczu ludów i narodów Ojciec Święty Paweł VI podniósł ubogiego z prochów i pyłów krematoryjnych i z książętami “na ławie posadził” w Królestwie Bożym. Oddano Mu najwyższą cześć. Rozważmy, że mocarze, którzy zmagali się w tej potwornej wojnie, poszli w niepamięć, albo przeszli do dziejów z najstraszliwszą, zaszarganą opinią. Natomiast Kościół Boży wydobył z niepamięci człowieka i ukazał Jego wspaniałą chwałę w obliczu ludów i narodów. Dlatego możemy śmiało powiedzieć, że wojnę światową wygrał ojciec Maksymilian Maria Kolbe i to w imię Niepokalanej, Zwycięskiego Rycerza Boga, który pragnie przez maluczkich i pokornych okazać na ziemi moc swoją.

Ale istnieje jeszcze drugi wymiar tego niebywałego zwycięstwa ogólnoludzki. Ujawnia się on w tym, że ludzie zaufali różnym mocom: stali, tankom, samolotom, niezliczonym armiom tymczasem czego innego trzeba, aby świat odzyskał pokój i jedność. I właśnie to coś innego okazuje się dzisiaj. Jeżeli z szeregów postaci wydobywanych z niepamięci na czoło wysuwa się ojciec Maksymilian Maria, to staje się On znakiem czasu, wymownym dla dziejów, które są przed nami. A przed nami, wbrew opiniom pesymistów, jest Boża potęga miłości, która nie umiera. Dlatego wczoraj w Bazylice Piotrowej Ojciec Święty ukazał ludom i narodom miłość, która nie umiera i wszystko zwycięża. Takiej miłości kazał zaufać. Została ukazana światu moc niedoceniona a jedynie zwycięska, w imię której ludy i narody mają układać swoje życie i współżycie.

Rzecz znamienna, Najmilsi, że dla nas, Polaków, został wczoraj niejako odnowiony nasz wiekowy, polski, milenijny schemat, którego pierwsze zarysy widzieliśmy w roku tysiącznym, podczas słynnego Zjazdu Gnieźnieńskiego, przy grobie świętego Wojciecha, który życie swoje oddał za braci. Skupili się wówczas w kornym hołdzie przedstawiciele Ojca Świętego Sylwestra II i dworu papieskiego, imperator rzymski Otto III ze swoim dworem i król polski Bolesław Chrobry. Wszyscy społem poklękali, uznając: nie masz większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje daje za braci.

Odtąd schemat będzie się powtarzał. Zwycięży pastorał, moc ducha, w obronie ładu i porządku moralnego w życiu narodu. Święty Stanisław, biskup krakowski jest dalszym obrazem naszego przedziwnego schematu.

A oto inny obraz: na polach legnickich modli się Jadwiga Śląska, składa ofiarę ze swojego syna Henryka. Zatrzymuje nawałę tatarską, aby nie poszła w głąb Europy. Trzeba oddać życie swoje za braci, alby mogli żyć inni!

Inny obraz: Sobór Konstancjeński. W obliczu Soboru stają przedstawiciele zwycięskiego narodu polskiego, aby bronić zasady: nie mieczem walczy się o Chrystusa, ale krzyżem i miłością. Zwyciężył Paweł z Włodkowic i Wojciech z Brudzewa, zwyciężyli wysłannicy Polski, którzy umieli przekonać Sobór, że droga wszystkich ludów i narodów do Chrystusa wiedzie przez miłość.

Od wczoraj mamy najnowszy przykład i najwspanialszy wzór: ubogiego franciszkańskiego Zakonnika. Zda się, że to mały Dawid, zmagający się z potężnym Goliatem. Goliat zaufał mieczom i zbroi, a Dawid wybrał pięć jaśniuteńkich kamyczków z potoku i w imię Pana Zastępów wyszedł na spotkanie zbrojnej machiny. I zwyciężył! Tak właśnie, w Oświęcimiu, na kamiennej posadzce bunkra głodowego zwyciężył ojciec Maksymilian Maria. W dziejach naszych powtarza się przedziwny schemat, w którym krzyżujące się moce dają pierwszeństwo większej nad wszystko miłości. Dlatego ojciec Maksymilian Maria zwyciężył nie tylko w wymiarze osobistym, ale także w wymiarze światowym. Stał się znakiem dla ludów i narodów, jaką drogę mają wybrać, alby w świecie całym zapanował pokój Boży, sprawiedliwość, miłość, jedność między ludami i narodami.

Takie oto, Najmilsze Dzieci Boże, można snuć myśli tutaj, w Romie, na ziemi imperatorów i cezarów, którzy przeminęli, a gdzie włada dziś wątły Mocarz Paweł VI, który uporczywie przypomina wszystkim zasady Bożego pokoju na świecie.

Wczorajsza uroczystość ma więc wymiary olbrzymie, potężne, staje się niejako Magna Carta Libertatis et Caritatis! Dlatego przychodzimy dzisiaj, Umiłowani Pielgrzymi z kraju oraz ze wszystkich ludów i narodów, gdziekolwiek żyjecie, aby podziękować Bogu, że taką moc dał ludziom!

Przeprowadził nas Bóg przez ogień i wodę, i wyprowadził na miejsce ochłody.

Wzór Rycerza Niepokalanej odtwarzamy dzisiaj w swojej pracy, polscy biskupi, gdy zbieramy się na Jasnej Górze i raz po raz składamy nasze Śluby Jasnogórskie; gdy nazywamy się niewolnikami macierzyńskiej miłości Maryi; gdy stajemy się Jej pomocnikami; gdy oddajemy Maryi – Matce Kościoła nasz Kościół w Polsce, a ostatnio – Kościół Powszechny i cały świat; gdy zapraszamy – jak teraz na Synodzie – wszystkie Episkopaty świata, aby również zaufały Matce Kościoła i Matce Piękniej Miłości, oddając Jej swoje kraje i całą rodzinę ludzką, bo światu potrzeba miłującego macierzyństwa. Tego macierzyństwa, któremu Ojciec Niebieski powierzył swojego Syna, które wierne było Bogu-Człowiekowi w Nazarecie, w Betlejemie, na Kalwarii i w Wieczerniku Zielonych Świątek, i które wierne jest dzisiaj w Misterium Chrystusa i Kościoła.

Umiłowani Rodacy-Pielgrzymi! Weźcie do serca tych kilka myśli, które Prymas Polski wypowiada imieniem Episkopatu Polski i własnym. Wracając do waszych szlachetnych prac i zadań, gdziekolwiek na globie je pełnicie, pamiętajcie, że ponad wszystko, czego człowiek może dokonać na tym świecie – większa jest miłość!

Amen.

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian4_6.php

Znak Naszej Epoki

Artykuł ks. kard. Karola Wojtyły zamieszczony w krakowskim “Tygodniku Powszechnym” z okazji beatyfikacji O. Maksymiliana Kolbego

W dniu 17 października zostaje wyniesiony na ołtarze sługa Boży O. Maksymilian Maria Kolbe, nasz rodak i człowiek naszych czasów. Ołtarze są miejscem ofiary, którą na nich składa Chrystus przez posługę kapłanów Kościoła. Człowiek, który zostaje wyniesiony na ołtarze, dostępuje tego wyniesienia ze względu na ofiarę. W wypadku O. Maksymiliana ten motyw wyniesienia i czci jest szczególnie czytelny i do głębi przejmujący. Nie została po tym Słudze Bożym najmniejsza cząsteczka jego ciała czy kości, albowiem wszystko strawił ogień w piecu krematoryjnym. Stało się to w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu w wigilię uroczystości Wniebowzięcia, 14 sierpnia 1941 r. W trzydzieści lat po śmierci doznaje wyniesienia na ołtarze człowiek, który takim ostatecznym wyniszczeniem dopełnił za naszych czasów tego, “czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa” (Kol l, 24).

Droga do chwały prowadzi poprzez dopełnienie ofiary Chrystusa. Kościół ma świadomość tej drogi, wyznaje ją i naucza jej poprzez ludzi, których chwałę obwieszcza – jak w dniu 17 października obwieści chwałę 0. Maksymiliana. Przez to Kościół wciąż na nowo przypomina człowiekowi, że jest powołany do chwały, a Ewangelia Chrystusa, Jego krzyż i zmartwychwstanie wskazują mu do niej pewną drogę. Święci stanowią – poprzez wszystkie pokolenia – jakby milowe słupy pewności tej drogi, jaką Lud Boży na całej ziemi podąża do swych ostatecznych przeznaczeń. Jeżeli ich wyniesienie na ołtarze wraz z Chrystusem jest jakimś promieniem ostatecznego Spełnienia, to równocześnie promień ten pada na całe ich życie ziemskie i oświetla czasem całą epokę.

O. Maksymilian Maria Kolbe pozostanie znakiem naszej epoki – znakiem szczególnie wyrazistym. To krótkie stosunkowo życie jest syntezą i zarazem jakby zwierciadłem, w którym epoka ta znajduje swe wielostronne odbicie. Współczesny syn św. Franciszka z Asyżu umiał wspaniale połączyć zamiłowanie do ubóstwa z nowoczesnym rozmachem apostolskim i misyjnym. Kościół może w nim, twórcy polskiego i japońskiego Niepokalanowa, widzieć patrona tego apostolstwa, które śmiało posługuje się nowoczesnymi środkami przekazu, przede wszystkim prasą i publicystyką. Jeśli życie O. Maksymiliana tak wyraźnie stało pod znakiem naszych czasów, to cóż powiedzieć o jego śmierci – o tej śmierci w bunkrze głodowym poniesionej za brata?

Sobór Watykański II na wielu miejscach głosi, że posłannictwem Kościoła jest także to, ażeby życie ludzkie czynić bardziej ludzkim. Czyż nie uczynił bardziej ludzkim życia ludzi w tym miejscu tak straszliwie nieludzkim, jakim był obóz śmierci w Oświęcimiu, sługa Boży Maksymilian? Czyż nie staje się on na naszych oczach patronem tego trudnego posłannictwa Kościoła? Trwa dramatyczna walka między dobrem a złem, między światłem a ciemnością – czytamy w Konstytucji pastoralnej – człowiek odkrywa, że jest niezdolny o własnych siłach zwalczać skutecznie napaści zła… “ale sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić” (Gaudium et spes, nr 13). To szczególniejsze przyjście Pana przeżył Kościół, a z nim rodzina ludzka, w ginącym w bunkrze oświęcimskim O. Maksymilianie. W tym świetle “znajduje swoje ostateczne wyjaśnienie” nie tylko “głęboka nędza, której człowiek doświadcza”, ale także “wzniosłe jego powołanie” (tamże).

Oto wstępuje na ołtarz chwały syn polskiej ziemi, świadek Chrystusa, a zarazem przejmujący zaprawdę świadek naszych czasów. Pan przeszedł przez jego życie i śmierć i wyraził w nim szczególne swoje podobieństwo. To przejście Pana niosło z sobą miłość i świętość, która wzrastała pod macierzyńskim wzrokiem Niepokalanej, jakby pod jej sercem. Szczególna tajemnica powołania O. Maksymiliana Marii, jego tak bardzo owocnego apostolstwa i jego ostatecznego zwycięstwa łączy się z duchowym macierzyństwem Bogarodzicy i jest nowym potwierdzeniem Jej błogosławionej obecności w Kościele. Radujemy się, iż ten sprawdzian obecności i działalności Matki Chrystusa i Kościoła ujawnił się na polskiej ziemi. Potwierdziła się w tym jak gdyby długa historia stosunku duszy polskiej do Maryi, do Niepokalanej i Wniebowziętej. Zarazem też historia ta zaczerpnie z dziejów życia i śmierci O. Maksymiliana nowy impuls do dalszego rozwoju.

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian4_3.php

Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na terenie byłego obozu koncentracyjnego
Oświęcim – Brzezinka 7 czerwca 1979r.

“To jest zwycięstwo nasze – wiara nasza” (por. J 5, 4).

Te słowa z listu św. Jana przychodzą mi na myśl i cisną się do serca, gdy staję wraz z wami na tym miejscu, na którym dokonało się szczególne zwycięstwo człowieka przez wiarę. Przez wiarę, która rodzi miłość Boga i bliźnich: jedną miłość, miłość “największą” – taką, która gotowa jest “życie położyć za brata swego” (por. J 15, 13; 10, 11). A więc zwycięstwo przez miłość, która ożywia wiarę aż do granic ostatecznego świadectwa. To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł w tym miejscu człowiek, któremu na imię Maksymilian Maria, nazwisko: Kolbe, “z zawodu” (jak pisano o nim w rejestrach obozowych): ksiądz katolicki, z powołania: syn św. Franciszka, z urodzenia: syn prostych, pracowitych, bogobojnych ludzi, włókniarzy z okolic Łodzi, z łaski Bożej i osądu Kościoła: błogosławiony.

To zwycięstwo przez wiarę i miłość odniósł ów człowiek w tym miejscu, które było zbudowane na zaprzeczeniu wiary – wiary w Boga i wiary w człowieka – i na radykalnym podeptaniu już nie tylko miłości, ale wszelkich oznak człowieczeństwa, ludzkości; w tym miejscu, które było zbudowane na nienawiści i na pogardzie człowieka w imię obłąkanej ideologii; w tym miejscu, które było zbudowane na okrucieństwie. Miejsce, do którego prowadzi wciąż jeszcze brama z szyderczym napisem “Arbeit macht frei”, rzeczywistość bowiem była radykalnym zaprzeczeniem treści tego napisu.

W tym miejscu straszliwej kaźni, która przyniosła śmierć czterem milionom ludzi z różnych narodów, o. Maksymilian Kolbe odniósł duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu – za brata. Ten brat żyje do dzisiaj na polskiej ziemi, i jest wśród nas.

Czy tylko On jeden – Maksymilian Kolbe – odniósł zwycięstwo, które odczuli natychmiast współwięźniowie i do dzisiaj odczuwa je Kościół i świat? Zapewne wiele zostało tu odniesionych podobnych zwycięstw, jak choćby – śmierć w krematorium obozowym siostry Benedykty od Krzyża, karmelitanki, w świecie Edyty Stein, z zawodu – filozof, znakomita uczennica Husserla, która stała się ozdobą współczesnej niemieckiej filozofii, a pochodziła z żydowskiej rodziny zamieszkałej we Wrocławiu. Nie chcę zatrzymać się na tych dwóch nazwiskach, gdy stawiam sobie pytanie, czy tylko on jeden, czy tylko ona jedna…?Ile tutaj odniesiono podobnych zwycięstw? Odnosili je ludzie różnych wyznań, różnych ideologii, zapewne nie tylko wierzący.

Pragniemy ogarnąć uczuciem najgłębszej czci każde z tych zwycięstw, każdy przejaw człowieczeństwa, które było zaprzeczeniem systemu systematycznego zaprzeczenia człowieczeństwa.

Na miejscu tak straszliwego podeptania człowieczeństwa, godności ludzkiej – zwycięstwo człowieka!

Czyż ktoś na świecie może się jeszcze dziwić, że papież, który tu, na tej ziemi urodził się i wychował, papież, który przyszedł na Stolicę Piotrową z Krakowa, z tej archidiecezji, na terenie której znajduje się obóz oświęcimski, że ten papież pierwszą encyklikę swego pontyfikatu zaczął od słów “Redemptor hominis” – i że poświęcił ją w całości sprawie człowieka, godności człowieka, zagrożeniom człowieka – prawom człowieka wreszcie! Niezbywalnym prawom, które tak łatwo mogą być podeptane i unicestwione… przez człowieka! Wystarczy ubrać go w inny mundur, uzbroić w aparat przemocy, w środki zniszczenia, wystarczy narzucić mu ideologię, w której prawa człowieka są podporządkowane wymogom systemu… podporządkowane bezwzględnie, tak że faktycznie nie istnieją.

Przybywam tu dzisiaj jako pielgrzym. Wiadomo, że nieraz tutaj bywałem… bardzo wiele razy! Wiele razy schodziłem do celi śmierci Maksymiliana Kolbe, wiele razy klękałem pod murem zagłady i przechodziłem wśród rozwalonych krematoriów Brzezinki. Nie mogłem tutaj nie przybyć jako papież.

Przybywam więc do tego szczególnego sanktuarium, w którym narodził się – mogę powiedzieć – patron naszego trudnego stulecia, podobnie jak dziewięć wieków temu narodził się pod mieczem na Skałce Stanisław, patron Polaków.

Ale przybywam nie tylko po to, żeby czcić patrona naszego stulecia. Przybywam, ażeby razem z wami, bez względu na to, jaka jest wasza wiara, jeszcze raz popatrzeć w oczy sprawie człowieka.

Oczywiście, że przybywam, aby się modlić wspólnie z wami wszystkimi którzy tu dziś jesteście i – wspólnie z całą Polską – i wspólnie z całą Europą. Chrystus chce, abym stawszy się następcą Piotra świadczył przed całym światem o tym, co jest wielkością człowieka naszych czasów – i co jest jego nędzą. Co jest jego klęską i co jest jego zwycięstwem.

Przychodzę więc i klękam na tej Golgocie naszych czasów, na tych mogiłach w ogromnej mierze bezimiennych, jak gigantyczny grób nieznanego żołnierza. Klękam przy wszystkich po kolei tablicach Brzezinki, na których napisane jest wspomnienie ofiar Oświęcimia w następujących językach: polskim, angielskim, bułgarskim, cygańskim, czeskim, duńskim, francuskim, greckim, hebrajskim, jidisz, hiszpańskim, flamandzkim, serbo-chorwackirn, niemieckim, norweskim, rosyjskim, rumuńskim, węgierskim, włoskim.

Zatrzymam się wraz z wami, drodzy uczestnicy tego spotkania, na chwilę przy tablicy z napisem w języku hebrajskim. Napis ten wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na całkowitą eksterminację. Naród ten początek swój bierze od Abrahama, który jest “ojcem wiary naszej” (por. Rz 4, 12), jak się wyraził Paweł z Tarsu. Ten to naród, który otrzymał od Boga Jahwe przykazanie “Nie zabijaj”, w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania. Wobec tej tablicy nie wolno nikomu przejść obojętnie. I jeszcze jedna tablica – wybrana… Tablica z napisem w języku rosyjskim. Nie dodaję żadnego komentarza. Wiemy, o jakim narodzie mówi ta tablica. Wiemy, jaki był udział tego narodu w ostatniej straszliwej wojnie o wolność ludów. I wobec tej tablicy nie wolno nam przejść obojętnie.

I wreszcie tablica w języku polskim. Polaków zginęło czasu ostatniej wojny sześć milionów: jedna piąta część narodu. Jeszcze jeden etap wiekowych zmagań się tego narodu, mojego narodu, o podstawowe swoje prawa wśród narodów Europy. Jeszcze jeden głośny krzyk o prawo do własnego miejsca na mapie Europy. Jeszcze jeden bolesny rozrachunek z sumieniem współczesnej ludzkości. Wybrałem trzy tablice. Należałoby zatrzymać się przy każdej i tak też uczynimy.

Oświęcim jest rozrachunkiem z sumieniem ludzkości poprzez te tablice, które świadczą o ofiarach jakie poniosły narody. Oświęcim jest miejscem, którego nie można tylko zwiedzać. Trzeba przy odwiedzinach pomyśleć z lękiem o tym, gdzie leżą granice nienawiści.

Oświęcim jest świadectwem wojny. To wojna niesie z sobą ów nieproporcjonalny przyrost nienawiści, zniszczenia, okrucieństwa. A jeśli nie da się zaprzeczyć, że objawia również inne możliwości ludzkiej odwagi, bohaterstwa, patriotyzmu, to jednak rachunek strat przeważa. Coraz bardziej przeważa – im bardziej wojna staje się rozgrywką wyrachowanej techniki zniszczenia.

Za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić.

Niech mi wolno będzie na tym miejscu powtórzyć słowa, które wypowiedział Paweł VI wobec Organizacji Narodów Zjednoczonych “Wystarczy przypomnieć, że krew milionów ludzi, że niesłychane i niezliczone cierpienia, że daremne masakry i straszliwe ruiny sankcjonują ten układ, który łączy was taką przysięgą, jaka winna zmienić przyszłą historię świata: nigdy więcej wojny, nigdy więcej wojny! Pokój, tylko pokój winien kierować losami narodów i całej ludzkości!”

Jeśli jednakże to wielkie wołanie Oświęcimia, krzyk umęczonego tu człowieka, ma przynieść owoce dla Europy (a także dla świata), trzeba wyciągnąć wszystkie słuszne konsekwencje z Deklaracji Praw Człowieka, jak do tego wzywał Jan XXIII w encyklice “Pacem in terris”. Czytamy tam między innymi: “Deklaracja ta uroczyście przyznaje wszystkim bez wyjątku ludziom godność osoby ludzkiej; potwierdza prawo każdego człowieka do swobodnego poszukiwania prawdy, do zachowywania norm moralności, do pełnienia sprawiedliwości, do wymagania warunków życia godnych człowieka: są to prawa powszechne, nienaruszalne i niezbywalne”

A ja wróciłbym jeszcze do mądrości starego mistrza, Pawła Włodkowica, rektora krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w XV w., który głosił, iż trzeba zabezpieczyć następujące prawa narodów: do istnienia, do wolności, do niepodległości, do własnej kultury, do godziwego rozwoju. “Gdzie mocniej działa siła, niż miłość – pisze Włodkowic – tam szuka się tego, co stanowi własny interes, a nie Jezusa Chrystusa, i stąd łatwo odstępuje się od reguły prawa Bożego. (…) Wszelkie jednak prawo potępia tych, którzy napadają na pragnących żyć w pokoju: tak prawo naturalne, które głosi: “Czyń drugiemu to, czego sam pragniesz!”, jak i prawo Boskie, które potępia wszelką grabież zakazem: “Nie kradnij!”, a zabrania przemocy przykazaniem: “Nie zabijaj!” (Paweł Włodkowic, Saeventibus (1415).

Ale nie tylko o prawo tutaj chodzi, ale także i przede wszystkim o miłość: tę miłość bliźniego, w której się wyraża i dochodzi do głosu miłość Boga, ta miłość, którą ogłosił Chrystus w swoim przykazaniu, jakie każdy człowiek ma wypisane w swoim sercu – przykazaniu, które sam Bóg Stwórca w tym sercu wyrzeźbił.

Przykazanie to konkretyzuje się także w poszanowaniu drugiego, poszanowaniu jego osobowości, jego sumienia; konkretyzuje się w dialogu z drugim, umiejętności poszukiwania i uznania tego, co może być dobre i pozytywne także w kimś, kto wyznaje idee różniące się od naszych; a nawet w kimś, kto w dobrej wierze – błądzi…

Nigdy jeden naród nie może rozwijać się kosztem drugiego, nie może rozwijać się za cenę drugiego, za cenę jego uzależnienia, podboju, zniewolenia, za cenę jego eksploatacji, za cenę jego śmierci. To są myśli Jana XXIII, Pawła VI o pokoju w świecie współczesnym. Słowa te wypowiada zaś ich niegodny następca. Ale mówi je równocześnie syn narodu, który doznał w swych dziejach, dalszych i bliższych, wielorakiej udręki od drugich.

Pozwólcie jednak, że nie wymienię tych drugich po imieniu – pozwólcie, że nie wymienię… Stoimy na miejscu, na którym o każdym narodzie i o każdym człowieku pragniemy myśleć jako o bracie. A jeżeli w tym, co powiedziałem, była także gorycz. – moi drodzy bracia i siostry -, nie powiedziałem tego, żeby kogokolwiek oskarżać – powiedziałem po to, żeby przypomnieć.

Mówię bowiem nie tylko ze względu na tych, którzy polegli w czterech milionach ofiar na tym olbrzymim polu; mówię w imieniu wszystkich narodów, których prawa są zapoznawane i gwałcone. Mówię, bo obowiązuje mnie, obowiązuje nas wszystkich – prawda. Mówię, bo obowiązuje mnie, obowiązuje nas wszystkich troska o człowieka.

I dlatego proszę wszystkich, którzy mnie słuchają, ażeby skupili się, ażeby skupili wszystkie siły w trosce o człowieka. Tych zaś którzy słuchają mnie z wiarą w Jezusa Chrystusa, proszę, ażeby skupili się w modlitwie o pokój i pojednanie.

Moi drodzy bracia i siostry, nie mam już nic więcej do powiedzenia. Przychodzą mi tylko na myśl słowa Suplikacji: Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny!… Od powietrza, głodu, ognia i wojny …i wojny, wybaw nas, Panie! Amen.

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian4_8.php

10 października 1982, plac Św. Piotra

Kanonizacja Błogosławionego o.Maksymiliana Marii Kolbego

Homilia Ojca Świętego JANA PAWŁA II

Męczennik Miłości

1. “Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).

Od dzisiaj Kościół pragnie nazywać “świętym” człowieka, któremu dane było w sposób szczególnie dosłowny wypełnić powyższe słowa Odkupiciela.

Oto bowiem pod koniec lipca 1941 r., kiedy na rozkaz obozowego dowódcy ustawiali się w jednym szeregu więźniowie przeznaczeni na śmierć głodową – ten człowiek: Maksymilian M. Kolbe wystąpił dobrowolnie, wyrażając gotowość pójścia na śmierć w zastępstwie jednego z nich. Gotowość ta została przyjęta – i O. Maksymilian po upływie przeszło dwóch tygodni mąk głodowych – został ostatecznie pozbawiony życia śmiercionośnym zastrzykiem w dniu 14 sierpnia 1941 r.

Działo się to wszystko w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu (Auschwitz), gdzie zamordowano w ciągu ostatniej wojny około czterech milionów ludzi, wśród nich również Sługę Bożą Edytę Stein (Karmelitankę, Siostrę Teresę Benedyktę od Krzyża), której proces beatyfikacyjny toczy się w kompetentnej Kongregacji. Nieposłuszeństwo wobec Boga, Stwórcy życia, który powiedział: “Nie zabijaj”, spowodowało na tym miejscu potworną hekatombę śmierci tylu niewinnych. Równocześnie więc nasza epoka została naznaczona straszliwym piętnem zagłady człowieka niewinnego.

2. Ojciec Maksymilian Kolbe, więzień obozowy, upomniał się w obozie śmierci o prawo do życia niewinnego człowieka – jednego z milionów. Ten człowiek (Franciszek Gajowniczek) żyje po dzień dzisiejszy, i jest wśród nas obecny. Ojciec Kolbe upomniał się o prawo do życia, wyrażając gotowość pójścia na śmierć w jego zastępstwie, ponieważ tamten był ojcem rodziny i jego życie potrzebne było najbliższym. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe potwierdził w ten sposób prawo Stwórcy do życia niewinnego człowieka, dał świadectwo Chrystusowi i miłości. Pisze bowiem apostoł Jan: “Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (l J 3.16).

Oddając życie swoje za brata. Ojciec Maksymilian, którego Kościół już od roku 1971 czci jako błogosławionego, w sposób szczególny upodobnił się do Chrystusa.

3. My przeto, którzy dzisiaj w niedzielę 10 października, zgromadziliśmy się przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie, pragniemy wyrazić szczególną – w oczach Bożych – cenę męczeńskiej śmierci Ojca Maksymiliana Kolbego:

“Cenna jest w oczach Pańskich śmierć Jego świętych” (por. Ps 116(115),! 5) – tak powtarzamy w psalmie responsoryjnym. Zaprawdę, jest cenna i bezcenna! Przez śmierć, jaką poniósł na krzyżu Chrystus, dokonało się odkupienie świata, gdyż śmierć ta ma cenę najwyższej miłości. Przez śmierć, jaką poniósł Ojciec Maksymilian, przejrzysty znak tej miłości odnowił się w naszym stuleciu, tak bardzo i tak wielorako zagrożonym grzechem i śmiercią.

Oto w czasie tej uroczystej liturgii kanonizacyjnej zdaje się stawać pośród nas ów “męczennik miłości” z Oświęcimia (jak go nazwał Paweł VI) i mówić:

“O Panie, jam Twój sługa, jam Twój sługa, syn Twojej służebnicy: Ty rozerwałeś moje kajdany? (Ps 116(115),16).

I jak gdyby, zbierając w jedno ofiarę całego swego życia. On – Kapłan i syn duchowy św. Franciszka, zdaje się mówić:

“Cóż oddam Panu za wszystko, co mi wyświadczył? podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Pana” (12-13).

Są to słowa wdzięczności. Śmierć poniesiona z miłości za brata jest heroicznym czynem człowieka, poprzez który wraz z nowym Świętym uwielbiamy Boga. Od Niego bowiem pochodzi Łaska tego heroizmu. Tego męczeństwa.

4. Uwielbiamy więc dzisiaj wielkie dzieło Boże w człowieku. Wobec nas wszystkich, tu zgromadzonych, Ojciec Maksymilian Kolbe podnosi swój “kielich zbawienia”, w którym zawiera się ofiara całego jego życia, przypieczętowanego męczeńską śmiercią “za brata”.

Do tej ostatecznej ofiary gotował się Maksymilian, idąc za Chrystusem od najmłodszych lat swego życia w Polsce. Z tych to lat pochodzi przedziwny znak dwóch koron: białej i czerwonej, spośród których nasz Święty nie wybiera jednej, ale przyjmuje obie. Od młodych bowiem lat przenikała go wielka miłość ku Chrystusowi i pragnienie męczeństwa.

Ta miłość i to pragnienie towarzyszyło mu na drodze powołania franciszkańskiego i kapłańskiego, do którego przygotowywał się zarówno w Polsce, jak i w Rzymie. Ta miłość i to pragnienie szły z nim poprzez wszystkie miejsca kapłańskiej i franciszkańskiej posługi w Polsce, a także posługi misjonarskiej w Japonii.

5. Natchnieniem całego życia była mu Niepokalana, której zawierzał swoją miłość do Chrystusa i swoje pragnienie męczeństwa. W tajemnicy Niepokalanego Poczęcia odsłaniał się przed oczyma jego duszy ów przewspaniały nadprzyrodzony świat Łaski Bożej ofiarowanej człowiekowi. Wiara i uczynki całego życia Ojca Maksymiliana wskazują na to, że swoją współpracę z Bożą Łaską pojmował jako wojowanie (“militia”) pod znakiem Niepokalanego Poczęcia. Rys Maryjny jest w życiu i świętości Ojca Kolbego szczególnie wyrazisty. Tym znamieniem naznaczył też całe swoje apostolstwo, zarówno w Ojczyźnie, jak na misjach. Zarówno w Polsce, jak i w Japonii ośrodkiem tego apostolstwa były specjalne “miasta Niepokalanej” (polski “Niepokalanów”, japońskie “Mugenzai no Sono”).

6. Co się stało w bunkrze głodowym obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (Auschwitz) w dniu 14 sierpnia 1941 r.?

Odpowiada na to dzisiejsza liturgia: oto “Bóg doświadczył Maksymiliana Marię” i znalazł go godnym siebie. Doświadczył go, jak złoto w tyglu i przyjął jako całopalną ofiarę “(por.Mdr 3, 5-6).

Chociaż “w ludzkim rozumieniu doznał kaźni”, to przecież “nadzieja jego pełna jest nieśmiertelności” – albowiem “dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka”.

A kiedy po ludzku dosięga ich męka i śmierć, kiedy “zdaje się oczom ludzkim, że pomarli…”, gdy “odejście ich od nas uznano za unicestwienie”, … “oni trwają w pokoju” (por. ww. 2-3}: oni doznają Życia i Chwały “w ręku Boga” (por. Mdr 3, 1-4).

To życie jest owocem śmierci na podobieństwo śmierci Chrystusa. Chwała jest uczestnictwem w Jego zmartwychwstaniu.

Co więc stało się w bunkrze głodowym dnia 14 sierpnia 1941?

Wypełniły się słowa powiedziane przez Chrystusa do apostołów, aby “szli i owoc przynosili i by owoc ich trwał” (por. J 15,16).

W przedziwny sposób trwa w Kościele i świecie owoc heroicznej śmierci Maksymiliana Kolbego.

7. Na to, co się stało w obozie Oświęcim (Auschwitz) patrzyli ludzie. I chociaż oczom ich musiało się zdawać, że “pomarł” towarzysz ich kaźni, chociaż po ludzku “odejście jego” mogli uważać za “unicestwienie” – to przecież w ich świadomości nie była to tylko “śmierć”.

Maksymilian nie “umarł” – ale “oddał życie… za brata”.

Była w tej straszliwej po ludzku śmierci cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu i ludzkiego wyboru; sam się dał na śmierć z miłości.

I było w tej jego ludzkiej śmierci przejrzyste świadectwo dane Chrystusowi: świadectwo dane w Chrystusie godności człowieka, świętości jego życia i zbawczej mocy śmierci, w której objawia się potęga miłości.

Właśnie dlatego śmierć Maksymiliana Kolbego stała się znakiem zwycięstwa. Było to zwycięstwo odniesione nad całym systemem pogardy i nienawiści człowieka i tego, co Boskie w człowieku – zwycięstwo podobne do tego, takie odniósł na Kalwarii Pan nasz Jezus Chrystus:

“Jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję…” ( J, 17,14).

8. Kościół przyjmuje ów znak zwycięstwa odniesionego mocami Chrystusowego Odkupienia z czcią i wdzięcznością. Stara się odczytać jego wymowę z całą pokorą i miłością.

Jak zawsze, przy osądzaniu świętości swoich synów i córek, tak i w tym wypadku stara się postępować z całą należną precyzją i odpowiedzialnością, wnikając we wszystkie aspekty życia i śmierci sługi Bożego.

Musi jednakże Kościół uważać równocześnie, aby – odczytując znak świętości dany przez Boga w Jego ziemskim słudze – nie przeoczyć pełnej jego wymowy i ostatecznego znaczenia.

I dlatego też w osądzaniu sprawy bł. Maksymiliana Kolbego, wypadło – już po jego beatyfikacji – wziąć pod uwagę rozliczne głosy Ludu Bożego, a nade wszystko naszych Braci w biskupstwie, zarówno z Polski, jak i z Niemiec, którzy prosili, ażeby Maksymiliana Kolbego ogłosić świętym jako męczennika. Wobec wymowy życia i śmierci Błogosławionego Maksymiliana nie możemy uchybić temu, co zdaje się stanowić główną i zasadniczą treść znaku danego Kościołowi i światu w jego śmierci.

Czyż śmierć ta, podjęta dobrowolnie, z miłości do człowieka, nie stanowi szczególnego spełnienia słów Chrystusa?

Czyż nie czyni ona Maksymiliana szczególnie podobnym do Chrystusa, wzoru wszystkich Męczenników, który oddaje swe życie za braci na krzyżu?

Czyż taka właśnie śmierć nie posiada szczególnej, przejmującej wymowy w naszej epoce?

Czyż nie stanowi ona szczególnie autentycznego świadectwa Kościoła w świecie współczesnym?

9. I dlatego pełnią mojej władzy apostolskiej postanowiłem, że Maksymilian Maria Kolbę, który w wyniku beatyfikacji był czczony jako Wyznawca, winien odtąd doznawać czci również jako Męczennik! “Cenna jest w oczach Pańskich śmierć Jego świętych”! Amen.

http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian5_1.php

Biskup Bielsko-żywiecki

List Pasterski Dotyczący Obchodów 60. Rocznicy Męczeńskiej Śmierci Św. Maksymiliana Marii Kolbego

Drodzy Bracia i Siostry!

Rok 2001 poświęcony jest w diecezji bielsko-żywieckiej Św. Maksymilianowi Kolbemu – męczennikowi miłości i naszemu patronowi. 14 sierpnia 1941 roku w odpowiedzi na pogardę godności człowieka Św. Maksymilian dokonał heroicznego gestu, poruszając sumienia nie tylko okupantów czy współwięźniów, ale także wielu ludzi żyjących współcześnie. Oddając życie za bliźniego Maksymilian Kolbe nie pytał kim on jest, jaka jest jego wiara, jakie są jego poglądy czy pozycja społeczna, bo to nie są pytania właściwe dla miłości, która ze swej natury jest bezinteresowna.

Postać św. Maksymiliana Kolbego, którą przywołujemy z okazji 60. rocznicy jego śmierci, jest dla nas wołaniem o miłość, która staje się źródłem uświęcenia. Tej miłości powinniśmy uczyć się ciągle na nowo. W naszym zlaicyzowanym świecie tak często odchodzimy od przykazania miłości, która bywa jedynie doznaniem i przyjemnością, bez ponoszenia odpowiedzialności za drugiego człowieka, bez ofiary, a przede wszystkim bez odniesienia do Chrystusa. Bez ofiarnej miłości trudno jest żyć w państwie, w narodzie czy w rodzinie. Każdego dnia spotykamy ludzi spragnionych naszej miłości, która jest skutecznym narzędziem w apostolstwie i przekonującym świadectwem.

Trzeba więc na nowo odkrywać właściwe znaczenie miłości, wpatrując się nie tylko w męczeńską śmierć, ale w całe życie Św. Maksymiliana. Sił dodawała mu Matka Boża Niepokalana, którą nie tylko umiłował, ale która była dla niego wzorem bezgranicznego i pełnego oddania swojej woli Bogu. W jednej ze swoich konferencji ascetycznych tak pisał: “Im kto bardziej oddał się Niepokalanej, tym śmielej może iść do Pana Jezusa, do Jego Przenajświętszego Serca; (…). Przy pomocy Niepokalanej Wszystko zrobicie” .

Oddanie i miłość do Niepokalanej były dla Św. Maksymiliana najprostszą, ale zarazem najskuteczniejszą drogą do uświęcenia. Ta miłość nie była powierzchownym uczuciem, ale wielkodusznym zaangażowaniem i oddaniem całej swojej osoby aż do męczeńskiej śmierci. Bez tej miłości nie byłyby możliwe wszystkie dokonania Św. Maksymiliana. Jego działalność w dziedzinie środków przekazu, praca apostolska i społeczna w kraju i za granicą, to wszystko było inspirowane miłością i oddaniem swojej woli Jezusowi przez Niepokalaną. Takie zaufanie Bogu to przykład dla nas współczesnych, którzy tak często sprzeciwiamy się woli Bożej, nie rozumiemy jej i nie staramy się zrozumieć, a wiele inicjatyw i decyzji podejmujemy z pobudek dalekich od motywacji nadprzyrodzonej.

Nie bójmy się wspólnie z duszpasterzami podejmować nowych inicjatyw ewangelizacyjnych. Świat rozwija się coraz szybciej, ale niestety rozwój duchowy nie idzie często w parze z rozwojem technicznym. Powinniśmy naśladować duchowość Świętego Maksymiliana, który nie bał się podejmować nowatorskich jak na ówczesne czasy inicjatyw, przemierzając różne kraje i kontynenty. W tegorocznym liście pasterskim na Wielki Post wskazałem na dokonania Świętego Maksymiliana w dziedzinie środków społecznego przekazu. Pragnę ponownie zachęcić do jeszcze większego korzystania w ewangelizacji i apostolstwie z prasy katolickiej, stacji radiowych i telewizyjnych, a także z Internetu, który swoim zasięgiem wykracza poza lokalne wspólnoty, państwa i kontynenty. Pragnę również podkreślić, że za działalność tych środków, a przede wszystkim za przekazywane w nich treści jesteśmy wszyscy współodpowiedzialni.

Prymas Tysiąclecia Stefan kardynał Wyszyński już w 1957 r. powiedział: “Ojciec Maksymilian jest postacią, z którą świat tak łatwo się nie rozstanie. To nie postać do archiwum, jej nie da się opisać, pokartkować, ponumerować, ustawić w bibliotece w kilkunastu czy kilkudziesięciu tomach i powiedzieć z tym archiwalnym spokojem: wszystko skończone. Nie! To nie jest postać, która zmieści się w archiwach. On zawsze będzie wychodził z półek… Będzie zawsze i długo przerastał nas wszystkich o głowę… Droga o. Maksymiliana właściwie dopiero się zaczyna”. Słowa te wiele razy sprawdziły się i nadal są aktualne. Wydano wiele dzieł dotyczących jego pracy apostolskiej i świętości. Odbywały się spotkania naukowe na temat jego roli i świadectwa, powstało wiele cennych prac i artykułów, odbyło się wiele uroczystości religijnych gromadzących tysiące wiernych. Wiele razy spotykaliśmy się w Oświęcimiu, by ciągle na nowo odczytywać jego przejmujące świadectwo.

W bieżącym roku – rozpoczynającym nowy wiek i trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa – chcemy uczcić 60. rocznicę śmierci Świętego Maksymiliana. Dlatego też zapraszam Was, Drodzy Bracia i Siostry, do Oświęcimia na diecezjalne uroczystości, które odbędą się14 sierpnia. O godz. 9.00 z kościoła pw. św. Maksymiliana udamy się do celi śmierci Świętego, rozważając Drogę Krzyżową. O godz. 10.30 sprawowana będzie Msza Święta przy Bloku Śmierci w Muzeum Oświęcimskim, której przewodniczyć będzie arcybiskup metropolita krakowski Franciszek kardynał Macharski. Po Mszy Świętej złożymy kwiaty w celi śmierci, pod ścianą śmierci i na placu apelowym. Uroczystość zakończymy o godz. 13.00 w Oświęcimiu Harmężach – w Centrum Św. Maksymiliana w klasztorze Ojców Franciszkanów, gdzie wysłuchamy chóru z Wenecji. Pragnę również zaprosić na uroczystości, które odbędą się dzień wcześniej w kościele Św. Maksymiliana. O godz. 18.00 sprawowana będzie Msza Święta, a o 19.30 występ chóru i orkiestry z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa z Wenecji.

Zapraszam na pielgrzymkę całą diecezję, kapłanów, zakonników, siostry zakonne, przedstawicieli wszystkich parafii, młodzież oraz grupy formacyjne i modlitewne, a także ruchy i stowarzyszenia katolickie. Zapraszam także pielgrzymów z sąsiednich diecezji, a przede wszystkim z metropolii krakowskiej. Niech patron naszej diecezji Św. Maksymilian Maria Kolbe oraz wielu innych męczenników obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu pomogą nam jeszcze głębiej odczytać miłość Boga, który swojego Syna wydał za nas, by zaświadczyć i nauczyć nas miłości. Niech słowa Ojca Świętego: “Wypłyń na głębię!” będą dla nas zachętą do działania i ponownego przemyślenia naszej miłości.

Na drodze nowej ewangelizacji niech umacnia nas przykład Św. Maksymiliana, apostoła i męczennika miłości, a Matka Boża Niepokalana, która dodawała sił Świętemu Maksymilianowi niech wspomaga nas w wysiłkach; niech dodaje nam energii w pracy apostolskiej i codziennym życiu.

Na pielgrzymowanie do Oświęcimia – w roku poświęconym Św. Maksymilianowi – a także na waszą chrześcijańską gorliwość w miłości oraz inicjatywy apostolskie w dziedzinie nowej ewangelizacji z serca błogosławię

+ Tadeusz Rakoczy, bp


http://www.maksymilian.bielsko.opoka.org.pl/maksymilian2.php

Rycerstwo Niepokalanej
Święty Maksymilian studiował w Rzymie w latach 1912-1919. Był to czas szczególnie trudny dla Kościoła.
W Rosji bolszewicy, kierowani przez Lenina, zdobywali władzę.
We Włoszech wzmagała się aktywność masonów – wrogów Kościoła.
Początki Rycerstwa
W lutym 1917 r. zorganizowano w Rzymie wielką manifestację masońską. Pochód masoński, zdążający do pomnika Giordana Bruno, przeszedł ulicami miasta i zatrzymał się przy Placu św. Piotra, powiewając czarną chorągwią z wizerunkiem Michała Anioła pod nogami Lucyfera. Transparenty wychwalały szatana.
Obserwował to student teologii – Maksymilian Kolbe. Był głęboko poruszony świętokradztwem masonów i czuł potrzebę obrony Kościoła. Planował założenie stowarzyszenia maryjnego służącego nawracaniu grzeszników, szczególnie masonów i dążącego do uświęcenia wszystkich chrześcijan.
16 października 1917 r. z inicjatywy św. Maksymiliana powstał ruch maryjny zwany Rycerstwem Niepokalanej (MI).
Już za życia św. Maksymiliana biskupi i papieże błogosławili ten “pobożny związek”. Ojciec Święty Pius XII uznał je za “instytucję opatrznościową”.
Rycerstwo Niepokalanej dzisiaj
Rycerze Niepokalanej walczą z “siłami ciemności” zorganizowanymi przeciwko Kościołowi. Tej walce przewodzi Niepokalana. Obraz umieszczony na Cudownym Medaliku Rycerstwa przedstawia Matkę Bożą stojącą na kuli ziemskiej i miażdżącą stopą głowę węża – szatana. Z rąk Niepokalanej spływają na ziemię promienie łask.
Św. Maksymilian zaplanował trzy stopnie Rycerstwa:
MI1 to uczestnictwo indywidualne w ruchu formalnie niezorganizowanym,
MI2 to grupy zorganizowane, koła np. na szczeblu parafialnym,
MI3 to bezgraniczne poświęcenie się ideałom MI; organizowanie np. domów maryjnych, instytutów, zgromadzeń, ośrodków o nazwie “Niepokalanów”.
Wszyscy uczestnicy zaczynają “swą misję od nawrócenia i uświęcenia siebie”, ustawicznie zabiegając o “szerzenie Królestwa Chrystusowego pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej”. Noszą i propagują Cudowny Medalik.
Założyciel Rycerstwa pragnął, aby członkowie MI dotarli do wszystkich środowisk i podjęli działalność w: wychowaniu młodzieży, dziennikarstwie, a także wśród handlowców oraz przedsiębiorców.
Warunki przynależenia do MI:

1. Oddać się całkowicie Niepokalanej jako narzędzie w Jej macierzyńskich rękach.
2. Nosić Cudowny Medalik.
3. Wpisać się do Księgi MI w Niepokalanowie lub w miejscu, gdzie MI jest kanonicznie założona.

Jak zostać rycerzem Niepokalanej?
Skierować pisemną prośbę do Centrum Narodowego Rycerstwa Niepokalanej, skąd zostaną przesłane materiały informacyjne i deklaracja. Prezesem narodowym jest franciszkanin o. Stanisław Piętka.
Centrum Narodowe Rycerstwa Niepokalanej,
Niepokalanów, 96-515 Teresin k. Sochaczewa
tel. (0 46) 861 37 01, fax (0 46) 861 34 90
Ośrodek Formacyjny MI – Niepokalanów – Lasek
tel. /fax (0 46) 861 38 59

Polska

Od 1919 do 2000 r. zapisało się do Rycerstwa około 2 mln osób. Aktualnie istnieje prawie 300 wspólnot MI.

Świat

Rycerstwo Niepokalanej działa obecnie w 46 krajach na pięciu kontynentach. Posiada 27 central narodowych i ponad 500 ośrodków filialnych. Liczba członków to ponad 4 mln. “Rycerz Niepokalanej” drukowany jest w 20 językach.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3

Regulamin życia wg. Marii Maksymiliana Kolbe

1. Czyń, co czynisz; na wszystko inne, dobre czy złe nie zwracaj uwagi.

2. Zawsze spokojne, nacechowane miłością działanie.
3. Zachowaj porządek, a porządek ciebie zachowa.
4. Przygotowanie, działanie, skutek.
5. Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną Niepokalanej: czymkolwiek jesteś, cokolwiek masz lub możesz, wszystkie actiones (myśli, słowa, uczynki) i passiones (przyjemne, przykre, obojętne) są Jej całkowitą własnością. Niech więc z tym wszystkim czyni, cokolwiek się Jej (a nie tobie) podoba. Tak samo Jej są wszystkie twe intencje: niech więc zmienia, dodaje, odejmuje, jak się Jej podoba (gdyż Ona sprawiedliwości nie umie naruszyć).
Jesteś narzędziem w Jej ręku, więc czyń to tylko, co Ona chce: wszystko z Jej ręki przyjmij. Do Niej jak dziecko do matki we wszystkim się uciekaj; Jej wszystko powierz.
Staraj się o Nią, o Jej cześć, o Jej sprawy, a troskę o siebie i twoich Jej pozostaw. Nic sobie, ale wszystko uznaj jako otrzymane od Niej.
Cały owoc twych prac zależy od jedności z Nią, tak, jak i Ona jest narzędziem miłosierdzia Bożego.
Życie (każda jego chwila), śmierć (gdzie, kiedy i jak) i wieczność moja, wszystko to jest Twoim, o Niepokalana. Czyń z tym wszystkim, cokolwiek Ci się podoba.

6. Wszystko mogę w Tym, który mnie przez Niepokalaną umacnia [por. Flp 4, 13].

7. Życie wewnętrzne: Najpierw cały dla siebie, a tak cały dla wszystkich.   Ojciec Maksymilian M. Kolbe (1920 r.)

Litania do Świętego Maksymiliana

Święta Maryjo, módl się za nami!
Niepokalana Pośredniczko łask,
Święty Maksymilianie,
Rozmiłowany w Bogu,
Kochający modlitwę,
Wytrwale strzegący cnoty czystości,
Heroicznie posłuszny przełożonym,
Realizujący ducha ubóstwa i prostoty,
Żyjący w martwieniu i pokucie,
Wierny ideałowi ewangelicznej doskonałości,
Oddany na własność Niepokalanej,
Nieustraszony rycerzu Niepokalanej,
Twórco Rycerstwa Niepokalanej,
Apostole Cudownego Medalika,
Głoszący Ewangelię przy pomocy radia i prasy,
Pałający pragnieniem zdobycia świata dla Niepokalanej,
Misjonarzu Japonii,
Pragnący męczeńskiej śmierci,
Niezachwiany w ufności,
Miłujący nieprzyjaciół,
Mężny w znoszeniu zniewag i cierpienia,
Duszpasterzu współwięźniów,
Ofiaro heroicznej miłości bliźniego,
Starty na proch dla Niepokalanej,
Uwieńczony dwiema koronami,
Męczenniku Oświęcimia,
Sławiony na całym świecie,
Chlubo polskiej ziemi,
Patronie trzeźwości,
Patronie rodzin,
Patronie naszych trudnych czasów,
Wielki orędowniku u Boga,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

L. Nikt nie ma większej miłości.
W. Od tego, kto oddaje życie za przyjaciół swoich.
Módlmy się.
Wszechmogący, miłosierny Boże, Ty rozpaliłeś świętego Maksymiliana taką miłością do Niepokalanej, że stał się Jej wielkim rycerzem i narzędziem do szerzenia Twojego królestwa. Rozgrzej i nasze serca ofiarną miłością do Maryi, abyśmy, naśladując Jej przykład i wsparci Jej pomocą, służyli Tobie w braciach naszych i w ten sposób wypełnili największe przykazanie. Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.

Krzyż

Codziennie patrz na krzyż.
Studiuj Ukrzyżowanego.
Z miłości ku Ukrzyżowanemu pod opieką Niepokalanej pracuj.
Idź z miłością za Panem Jezusem z krzyżem na ramionach.
Od początku życia woła cię tak miłośnie Pan Jezus: “Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, weźmie krzyż i naśladuje Mnie” (Łk 9,23).
Jeżeli chcesz triumfować w niebie z Panem Jezusem, potrzeba, abyś na tym świecie niósł z Nim krzyż.
św. Maksymilian

Franciszkanie w Niepokalanowie rozpoczynają poranne modlitwy o godz. 6.00 w kaplicy klasztornej modlitwą, którą przekazał im sam św. Franciszek z Asyżu: “Kłaniamy Ci się Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez Krzyż swój święty świat odkupił”.

św. Maksymilian o modlitwie

Modlitwa jest najważniejszą naszą czynnością.

Modlitwa to zapoznany, a jednak najpotężniejszy środek do przywrócenia pokoju w duszach, do dania im szczęścia, zbliżenia ich do miłości Bożej. Modlitwa odradza świat. Modlitwa jest warunkiem nieodzownym odrodzenia i życia każdej duszy.

Módlmy się i my, módlmy się dobrze, módlmy się wiele i ustnie i myślnie, a doświadczymy na sobie, jak Niepokalana coraz bardziej opanowywać będzie duszę naszą, jak coraz bardziej pod każdym względem będziemy się stawali Jej, jak znikać będą winy i słabnąć wady, jak łagodnie i potężnie zbliżać się będziemy coraz bardziej do Boga.

Miłosna modlitwa zlewa światło do umysłu i daje hart woli.
Modlitwa jest najbardziej potrzebna, by kruszyć mury serc.

Trzeba się dużo modlić. Nie potrzeba dużo słów, bo na to nie zawsze mamy czas. Każdą pracę skrapiać modlitwą.

Otóż modlitwa, modlitwa gorąca i serdeczna do Matki Bożej, chociażby tym króciutkim westchnieniem “Maryja”, a Ona zrozumie, o co nam chodzi, Ona da siły…

Pan Bóg nie mierzy modlitwy na metry i jej wartość wcale nie zależy od ilości odmawianych różańców czy koronek. Istotę modlitwy stanowi wzniesienie myśli i duszy do Boga.

Napoleon powiedział: by wygrać wojnę, potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy. By zdobyć niebo, świętość potrzeba też trzech rzeczy – modlitwy, modlitwy, modlitwy. Od jakości modlitwy zależy wszystko.

Modlitwą wszystko (prawdziwie pożyteczne) na pewno otrzymasz. Ale natrętnie, stale módl się; z coraz większą żarliwością. A Pan Bóg przez cię będzie cuda wykonywał.

Maryja Niepokalana

Kim jesteś, o Pani? Kim jesteś, o Niepokalana? Nie mogę zgłębić, co to jest być stworzeniem Bożym. Już przechodzi me siły zrozumieć, co znaczy być przybranym dzieckiem Bożym.
A Ty, Niepokalana, kim jesteś? Nie tylko stworzeniem, nie tylko dzieckiem przybranym, ale Matką Bożą i to nie przybraną tylko Matką, ale rzeczywiście, Bożą Matką.
I to nie jest tylko przypuszczenie, prawdopodobieństwo, ale pewność, pewność zupełna, dogmat wiary.
A czy jeszcze jesteś Bożą Matką? Tytuł matki się nie zmienia. Na wieki Bóg będzie Ci mówił “Matko moja”. Dawca czwartego przykazania czcił Cię będzie na wieki, zawsze…

– Kim jesteś, o Boże?…
I lubował się On, Bóg wcielony w nazywaniu Siebie Synem Człowieczym. Lecz ludzie tego nie rozumieli. I dziś jakże mało dusz i jak niedoskonale jeszcze pojmuje.
Dozwól mi chwalić Cię, o Panno Przenajświętsza.
Uwielbiam Cię, o Ojcze nasz w niebie, za to, żeś w Jej przeczystym łonie Syna Swego Jednorodzonego złożył.
Uwielbiam Cię, o Synu Boży, żeś do Jej przeczystego łona wstąpić raczył i prawdziwym, rzeczywistym Jej Synem się stał.
Uwielbiam Cię, o Duchu Przenajświętszy, żeś w Jej nieskalanym łonie Ciało Syna Bożego uformować raczył.
Uwielbiam Cię, o Trójco Przenajświętsza, o Boże w Trójcy Świętej jedyny, za tak boskie wyniesienie Niepokalanej.
Dozwól mi chwalić Cię, o Panno Przenajświętsza.
Dozwól, bym własnym kosztem Cię chwalił.
Dozwól, bym dla Ciebie i tylko dla Ciebie żył, pracował, cierpiał, wyniszczył się i umarł.
Dozwól, bym do Ciebie cały świat przywiódł.
św. Maksymilian

Kościoły pw.
św. Maksymiliana
Marii Kolbego

Na całym świecie jest około 200 kościołów i kaplic
pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego.

Nowenna za wstawiennictwem
Św. Maksymiliana Marii Kolbego

Boże, który nieustannie wspierasz rodzinę ludzką swoim błogosławieństwem i dajesz jej wzory świętości, prosimy Cię, abyśmy wiernie naśladowali wzór Świętego Ojca Maksymiliana i przez szczególne oddanie Niepokalanej szerzyli Królestwo Chrystusowe.

Święty Ojcze Maksymilianie, który z miłości oddałeś życie dla ocalenia bliźniego, w imię tej miłości wspomóż mnie swoim wstawiennictwem i uproś mi łaskę……, o którą pokornie proszę.

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo…

O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła Świętego i poleconymi Tobie.

http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/swieci/maksymilian/

Jestem kapłanem katolickim…

Ks. Łukasz Jaksik

fot. archiwum Niepokalanów

Zaledwie trzy tytuły wydawane w Niepokalanowie stanowiły przed wojną połowę całej prasy katolickiej w Polsce. Dzisiaj liczba miliona dwustu tysięcy egzemplarzy może być tylko marzeniem wydawców. Kim był ojciec tego sukcesu?
– Życie i dzieło św. Maksymiliana są imponujące – mówi o. Ignacy Kosmana OFMConv. – Powołał do życia prężną organizację religijną „Rycerstwo Niepokalanej” i stworzył gigantyczny klasztor-wydawnictwo. Skopiował ten pomysł w Japonii, gdzie bez funduszy, bez znajomości kraju i języka, wreszcie przy słabym zdrowiu w ciągu jednego miesiąca wydaje „Rycerza Niepokalanej” w języku japońskim oraz zakłada drugi Niepokalanów.
Tajemnicą sukcesu o. Kolbego nie był jego geniusz ani nadzwyczajna osobowość, ale wszczepienie w winny krzew Chrystusa. Jego mocą była płynąca z tego związku zwyczajna, ufna wiara.
– Najgłębszą tajemnicą duszy o. Maksymiliana była ufność do Niepokalanej i postawa dziecka – twierdzi o. Jerzy M. Domański OFMConv. – Odznaczał się heroiczną, pełną miłości postawą rycerza, który pragnie cały świat podbić dla swego ideału.

Między heroizmem a bestialstwem

Św. Maksymilian Maria Kolbe już za życia zadziwiał świat swoją inteligencją, rozmachem pracy duszpasterskiej i gorliwością neofity. Kiedy jednak w sierpniu 1941 r. zgłaszał się na dobrowolną śmierć w bunkrze głodowym w Auschwitz, ze świetlanej przeszłości pozostały mu jedynie trzy słowa: „Jestem kapłanem katolickim”.
– Te trzy słowa, wypowiedziane na placu obozowym, w miejscu odczłowieczenia i śmierci, nabrały wyjątkowego, symbolicznego znaczenia – twierdzi o. Zdzisław Kijas OFMConv. – Były najpełniejszą syntezą jego życia.
Wszystko zaczęło się od ucieczki jednego z więźniów. Rozwścieczony Rapportführer Karol Frotzsch zwołał na plac apelowy wszystkich więźniów z bloku i wybrał dziesięciu, skazując ich na śmierć głodową. Wśród nich znalazł się także Franciszek Gajowniczek, który osierociłby żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wystąpił o. Kolbe i poprosił, aby to jego skazano na śmierć w miejsce Gajowniczka. Na pytanie, kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Poszedł więc z 9 towarzyszami do bloku 13, zwanego blokiem śmierci. Przyzwyczajony do głodu, przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny chleba i kropli wody. Wreszcie hitlerowcy dobili go zastrzykiem fenolu. Stało się to 14 sierpnia 1941 r. Była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciała św. Maksymiliana nie ma. Zostało spalone w krematorium.
Dzięki ofierze o. Maksymiliana Franciszek Gajowniczek zmarł dopiero w 1995 r., w wieku 94 lat. 17 października 1971 r. papież Paweł VI dokonał w sposób uroczysty beatyfikacji o. Maksymiliana, w obecności wielu dziesiątków tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3 tys. pielgrzymów z Polski. Kanonizacji dokonał 10 października 1982 r. Jan Paweł II. Podczas swej II pielgrzymki do Ojczyzny nawiedził Niepokalanów – 18 czerwca 1983 r., gdzie odbyły się historyczne uroczystości pokanonizacyjne.

Klasztor-miasto

Męczeństwo o. Kolbego w jakimś sensie zaczęło się dużo wcześniej, gdy pracą rąk wykuwał dzieło swego życia. Najpierw więc było kupienie za 90 zł figurki Niepokalanej. Książę Jan Drucki-Lubecki przyrzekł zakonnikom w czarnych habitach wydzielenie działki pod budowę klasztoru ze swego majątku w Teresinie k. Sochaczewa. Pod klasztor dał pięć morgów ornej ziemi, ale stopniowo rozszerzał darowiznę, która rozrosła się do 25 hektarów, stanowiąc ponad połowę powierzchni Państwa Watykańskiego. – Taki był początek „przedsiębiorstwa Niepokalanej” – twierdzi ks. Jacek Pędziwiatr z diecezji bielsko-żywieckiej. – O. Maksymilian stworzył miejsce modlitwy, pracy i odpoczynku dla 762 osób. Był w tym wszystkim ład, porządek i gospodarność, żeby nie marnował się żaden człowiek, żaden talent, żadna para rąk, ale też żadna deska, cegła, gwóźdź czy kartka papieru.
W roku 1939 Niepokalanów liczył już 13 ojców, 18 kleryków nowicjuszów, 527 braci profesów, 82 kandydatów na braci i 122 chłopców w małym seminarium. „Rycerz Niepokalanej” osiągnął nakład 750 tys. egzemplarzy. „Rycerzyk Niepokalanej” i „Mały Rycerzyk Niepokalanej” miały łączny nakład 221 tys. egzemplarzy, „Mały Dziennik” – nakład codzienny 137 tys., a niedzielny – 225 tys. egzemplarzy. Ponadto drukowano „Informator Rycerstwa Niepokalanej”, „Biuletyn Misyjny” i „Echo Niepokalanowa”. Kalendarz Rycerza Niepokalanej w 1937 r. miał nakład 440 tys. egzemplarzy. Od roku 1938 Niepokalanów miał własną radiostację, której sygnałem była melodia „Po górach, dolinach”.

Antysemita?

Niektórzy dziennikarze stawiają św. Maksymilianowi zarzut antysemityzmu. Fakty jednak mówią coś zgoła innego. Znany reżyser, pisarz, naukowiec, autor dwóch dramatów o św. Maksymilianie – prof. Kazimierz Braun ze Stanów Zjednoczonych spotkał się w maju z młodymi franciszkanami. W Centrum św. Maksymiliana w Harmężach k. Oświęcimia mówił im m.in. o tym, że wbrew wielu dowodom, o. Kolbe oskarżany jest o antysemityzm.
– O. Maksymilian Maria Kolbe do dziś jest zwalczany – mówił. – Są tacy, którzy przypisują mu antysemityzm. A jest przecież wiele dowodów rzeczowych, dokumentów, które temu przeczą.
Profesor przypomniał list, w którym o. Kolbe nawet z Japonii strofował tych, którzy używali niesprawiedliwych słów wobec Żydów. Przywołał także fakt, jak św. Maksymilian w Niepokalanowie w czasie II wojny światowej przeszło rok przechowywał, karmił, dawał dach nad głową, ukrywał wysiedlonych, wypędzonych uchodźców, których połowę stanowili Żydzi.
Prof. Braun przytoczył także świadectwo z Auschwitz młodego Żyda Zygmunta Gorsona. „Wielu z nas straciło nadzieję, wielu chłopców w moim wieku rzucało się na druty wysokiego napięcia. Kiedy błąkałem się, szukając kogokolwiek, z kim mógłbym podzielić się wspomnieniami, o. Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, ocierał zawsze moje łzy. Straciłem wiarę, a o. Kolbe mi ją przywrócił! Jestem Żydem od pokoleń, ponieważ jestem synem matki Żydówki, jestem wyznania mojżeszowego i jestem dumny z tego. On wiedział, że jestem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są Żydami, katolikami lub jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość”.
– Oskarżenia o rzekomy antysemityzm św. Maksymiliana wypływały z dwóch źródeł – uważa o. Paulin Sotowski OFMConv. – Jednym był sposób, w jaki prasa niepokalanowska przestrzegała przed komunizmem, którego propagatorami byli Żydzi. Drugim źródłem natomiast była formuła „Małego Dziennika”, na którego codzienne treści o. Maksymilian nie miał wpływu.
Jerzy Turowicz, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”, który pamiętał wydawnictwa Niepokalanowa, twierdził, że prasa niepokalanowska nie była w tamtym czasie bardziej „antysemicka” od innych wydawnictw katolickich i od wypowiedzi urzędowych przedstawicieli Kościoła.

Rok Kolbiański

W przyszłym roku mija 70 lat od wydarzeń, które zaowocowały niezwykłym plonem. 17 lutego 1941 r. droga krzyżowa o. Kolbego zaczęła się od pretorium Pawiaka. Ta sama droga zaprowadziła go 28 maja na wzgórze Auschwitz. Tam też dokonała się ofiara – 14 sierpnia 1941 r.
– Stajemy przed wielkim wyzwaniem duchowym – mówi o. Stanisław M. Piętka OFMConv, gwardian Niepokalanowa. – 14 sierpnia 2010 r. rozpoczynamy Rok Kolbiański, który trwać będzie do 15 sierpnia 2011 r. W tym czasie pragniemy w szczególny sposób uczcić Syna polskiej ziemi i Świętego naszego Zakonu. Przyjdzie nam w tym Roku Kolbiańskim przyjrzeć się bliżej sobie: ile jest w nas chrześcijaństwa i człowieczeństwa, ile jesteśmy zdolni dać Chrystusowi i człowiekowi w potrzebie, czy potrafimy kochać nad życie…
Takie pytania pojawią się w wielu miejscach, m.in.: w Niepokalanowie, w Warszawie i w Auschwitz. Również w Krakowie, Kalwarii Pacławskiej, Zakopanem, Mszanie Dolnej, Nieszawie – i poza granicami kraju: w Japonii, na Ukrainie, Białorusi. Wszędzie tam, gdzie zaznaczył swoją obecność św. Maksymilian Maria Kolbe.

Oprac. na podst. „Rycerza Niepokalanej”

http://www.niedziela.pl/artykul/92560/nd/Jestem-kaplanem-katolickim

Potęga Imienia Maryi

Imię Maryi jest balsamem na rany serca. Tym jednym słowem możemy najkrócej odnowić nasze oddanie Niepokalanej. Tym jednym słowem możemy zawierzyć Niepokalanej tych, których kochamy, i tych, których kochamy jeszcze za mało.

100 lat MI - potęga imienia Maryi

We wrześniu na myśl przychodzi kilka świąt maryjnych – urodziny Matki Bożej (8 września), imieniny (12 września) i tajemnica Jej boleści (15 września). Każde z nich może być dla rycerza Niepokalanej wezwaniem do walki o duszę bliźniego i do zwycięstwa.

SŁODKIE IMIĘ

By zrozumieć ideę Rycerstwa Niepokalanej, trzeba cofnąć się do czasów, w których wychowywał się Rajmund Kolbe, poznać, czym karmił się duchowo i intelektualnie. Wiadomo, że zaczytywał się w Trylogii Henryka Sienkiewicza, który pisał “ku pokrzepieniu serc”. Imponowała mu polska husaria. Jak każdy Polak, był dumny ze zwycięstwa Jana III Sobieskiego, który z imieniem “Maryja” zwyciężył potęgę turecką, ratując całą Europę przed zalewem islamu. Papież Innocenty XI, wdzięczny Bogu za to zwycięstwo, ogłosił dzień 12 września świętem Imienia Maryi w całym Kościele.

Zapominamy o potędze tego imienia, o tej najkrótszej modlitwie rycerskiej, polegającej na wzywaniu z wiarą i miłością Jej świętego imienia. Bardzo pragnął o. Maksymilian, by w Niepokalanowie rozbrzmiewało to imię, by pozdrawiano się tym imieniem, aby rycerze Niepokalanej używali go między sobą. Ileż zwycięstw duchowych zawdzięczają rycerze Niepokalanej samemu westchnieniu tego imienia. Wśród pokus ono jest lekarstwem. Pośród cierpienia, bólu, straty – ono jest balsamem na rany serca. Tym jednym słowem możemy najkrócej odnowić nasze oddanie Niepokalanej – wielokrotnie w ciągu dnia i nocy bezsennych. Tym jednym słowem możemy zawierzyć Niepokalanej tych, których kochamy, i tych, których kochamy jeszcze za mało. Św. Maksymilian tak pisał do swych ukochanych braci zakonnych w Mugenzai no Sono: “Jedno “Maryja” wypowiedziane, chociażby z duszy pogrążonej w ciemnościach, oschłościach, a nawet nieszczęściu grzechowym, jakież echo wywołuje ono w Jej Sercu tak bardzo kochającym. I im dusza jest nieszczęśliwsza, pogrążona w winach, tym bardziej troskliwą opieką otacza ją ta Ucieczka biednych nas grzeszników”.

SPOSÓB DZIAŁANIA

Jak więc konkretnie walczyć jako rycerz Niepokalanej? Samo życie tym oddaniem, ze świadomością, że wszystko do Niej należy – jest fundamentem walki ze złem. Jeśli my wszystko przyjmujemy, doświadczamy, radujemy się i cierpimy dla Niepokalanej, z Nią i w Niej, to nasze czyny nabierają wartości nieskończonej, przestają być skażone pychą, egoizmem, samochwalstwem i zarozumialstwem. Mówimy: “Oto udało się mi czy nam coś zrobić! – i dodajemy z hipokryzją – dla Niepokalanej”. Muszę sobie zadać pytanie jako rycerz: Czy rzeczywiście oddałem chwałę Niepokalanej? A może przywłaszczyłem sobie wszystkie owoce i przypisałem swojemu geniuszowi?

Kiedy dojdziemy do tego etapu, że wszystko w szczerości będziemy oddawać Niepokalanej, przyjdzie czas na użycie nas do innych dzieł. O tym zdecyduje Niepokalana – nie nasze małe “ja”. Nasza walka rozpoczyna się tam, gdzie jesteśmy – w szkole, pracy, domu. To jest walka o wewnętrzną uczciwość, o to, by królowała w nas Niepokalana – Jej czystość, piękno, pracowitość, a nie wężowaty wróg z brudem, wulgaryzmami i lenistwem…

W życiu duchowym nie istnieje pustka. Albo jesteśmy pełni Ducha Świętego, którego uprasza nam Niepokalana, albo pozwalamy na panoszenie się złego w nas i naszym życiu. Osoba oddana całkowicie Niepokalanej promieniuje na całe otoczenie – jej życie mówi o Bogu.

Przypominam sobie rozmowę z pewną osobą, bardzo chorą, która w szpitalu nie zamknęła się w sobie i swej chorobie, lecz pocieszała innych i tak prowadziła ich do Boga. A ilu jest takich, którzy wyjeżdżając czy wybierając się gdziekolwiek, biorą kilka “Rycerzy Niepokalanej” czy Cudownych Medalików z myślą, że Niepokalana postawi na ich drodze ludzi potrzebujących dobrego słowa czy wsparcia?

Wciąż w tych rozważaniach jesteśmy na etapie MI-1. To dopiero początek. Tak działa rycerz i rycerka Niepokalanej.

Agnieszka Koszałka OV
Rycerz Niepokalanej 9/2014, s. 12

http://rycerzniepokalanej.pl/article_potaga-imienia-maryi_163

Św. Maksymilian Maria Kolbe

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 roku w mieście Zduńska Wola położonym w ówczesnej Diecezji Włocławskiej w środkowej Polsce. W dniu urodzin otrzymał Chrzest święty w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP. Był drugim z kolei dzieckiem Kolbów. Miał czterech braci, z których dwóch, podobnie jak on, wstąpiło do Zakonu.Rodzice trudnili się tkactwem chałupniczym, ale z powodu ciężkich warunków materialnych byli zmuszeni zwinąć warsztat i przenieść się do Łodzi, potem do Pabianic, gdzie ojciec pracował w fabryce, a matka prowadziła sklepik i pracowała jako położna (ok. 1897).

Rodzice Rajmunda należeli do III Zakonu św. Franciszka. Ojciec, ogarnięty szczerym patriotyzmem, chętnie czytał swoim synom patriotyczne książki. Chłopcy “zarażeni” od ojca najchętniej bawili się w rycerzy i rysowali na płotach polskie orły. Pierwsze nauki pobierali w domu rodzinnym.

Jako chłopiec pracował usilnie nad tym, aby opanować swój wprawdzie szlachetny, ale nieco uparty charakter. Pewnego dnia w takiej sytuacji jego matka rzekła z żalem, załamując ręce: “Mundziu, co z ciebie będzie!?”. Słowa te utkwiły mu mocno w pamięci. Kiedy przyszedł do kościoła ukląkł przed ołtarzem Matki Boskiej i do Niej kierował to pytanie: “Matko, co ze mnie będzie?”. Wtedy ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna, trzymająca w rękach dwie korony: białą i czerwoną. “Co to znaczy?” – zapytał ufnie. “To jest czystość i męczeństwo. A potem – niebo. Którą chcesz?”. Chłopiec podniósł ręce i zawołał: “Chcę obie”. Było to w kościele parafialnym w Pabianicach.

Uczył się w domu. Tylko przez rok chodził do miejscowej szkoły handlowej. Z zacisza domowego, w którym został wychowany po chrześcijańsku, udał się w roku 1907 do lwowskiego małego seminarium przy klasztorze Franciszkanów (Braci Mniejszych Konwentualnych) W katedrze lwowskiej, przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej, Rajmund postanowił poświęcić się Maryi. “Z twarzą pochyloną ku ziemi – napisze w swoich pamiętnikach – obiecałem Najświętszej Maryi Pannie królującej na ołtarzu, że będę walczył dla Niej”. W roku 1910 rozpoczyna nowicjat zakonny i otrzymuje imię Maksymilian, a we wrześniu następnego roku składa śluby sympliczne (czasowe).

Za wolą przełożonych w roku 1912 udaje się na studia do Krakowa i tego samego roku do do Rzymu.Pod wpływem gorliwości apostolskiej w roku 1917 zakłada stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej, przy pomocy którego zabiega gorliwie o to, aby Królestwo Boże nadeszło za pośrednictwem Matki Chrystusowej.

Od roku 1912 do 1919 przebywa w Rzymie jako alumn Międzynarodowego Kolegium Serafickiego; w tym czasie studiuje filozofię na Gregorianum, a teologię na Wydziale Teologicznym swego Zakonu. W obu tych dyscyplinach uzyskuje stopień doktora. W dniu 1 listopada 1914 roku złożył śluby solenne (wieczyste), a do zakonnego imienia Maksymilian dodał drugie: Maria.

W 1917 roku przypadały dwie rocznice, które o. Kolbemu dały wiele do myślenia: 400-lecie wystąpienia Marcina Lutra i 200-lecie powstania masonerii. Dwie te okazje wykorzystali wrogowie Kościoła dla zamanifestowania do niego nienawiści. Burmistrz Rzymu, Żyd, Ernest Nathan, został wielkim mistrzem masońskim. Zarządził on obchody z czarnym sztandarem giordanobrunistów, na którym był znak Lucyfera, depczącego św. Michała Archanioła. W czasie pochodu wołano: “Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem (gwardzistą; sługą)”. Maksymilian jako świadek patrzył z najwyższym bólem i oburzeniem, jak można było w Wiecznym Mieście dopuścić do takiej prowokacji. Jeszcze więcej drażniła go obojętność tłumu gapiów, nie reagującego na to bluźnierstwo. Równocześnie w tym samym roku 1917 świat katolicki obchodził rocznicę 75-lecia objawienia się NMP Alfonsowi Ratisbonne.

Wspomniane wypadki natchnęły Maksymiliana, ażeby utworzyć z jednostek najbardziej bojowych i oddanych Maryi Niepokalanej rodzaj bractwa, które by skupiało w swoich szeregach wszystkich ludzi, którym sprawa królestwa Bożego na ziemi leży na sercu. W porozumieniu zatem z przełożonymi i po naradzie ze spowiednikiem w tym samym roku 1917, gdy był jeszcze subdiakonem, założył wśród swoich kolegów Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae).Ma ono cel apostolski – pogłębianie świadomego i odpowiedzialnego życia chrześcijańskiego, “nawrócenie i uświęcenie wszystkich pod opieką i za przyczyną Niepokalanej”

Dnia 28 kwietnia 1918 roku spełniło się jego gorące pragnienie, zostaje wyświęcony na kapłana w rzymskim kościele św. Andrzeja della Valle.Po odbyciu studiów w roku 1919 powrócił do Polski i z godnym podziwu żarem ducha pełnił posługę kapłańską, podjął wykłady w seminarium Ojców Franciszkanów w Krakowie, które po roku przerwał z powodu gruźlicy płuc. W Krakowie, a następnie w Grodnie, gdzie został przeniesiony w 1922 roku, pracował nad rozwojem Rycerstwa Niepokalanej, założył też czasopismo pod tytułem Rycerz Niepokalanej, które rozchodząc się wśród ludu, upowszechniało naukę i pobożność maryjną. W 1927 roku Rycerz Niepokalanej wychodził już w nakładzie 70 000 egzemplarzy, a liczba członków Rycerstwa Niepokalanej (MI) wzrosła do 126 000.

Ojciec Kolbe w 1927 roku otrzymał od księcia Druckiego – Lubeckiego odpowiedni teren pod Warszawą, gdzie założył klasztor, który od imienia Niepokalanej nazwał Niepokalanowem ośrodek życia religijnego i apostolstwa prasy.

Sługa Boży, marząc o pracy misyjnej, w 1930 roku udał się na Daleki Wschód i osiedlił się w Nagasaki w Japonii, gdzie poświęcił się temu samemu co w Polsce dziełu. Tam w roku 1931 zbudował klasztor.Maksymilian Maria przebywał w Nagasaki do roku 1936, a następnie na polecenie swoich przełożonych wrócił do kraju, aby znów kierować działalnością Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie i w dziejach Kościoła. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów. Jego działalność bowiem opierała się na pracy zakonników, których liczbę wciąż pomnażali nowi kandydaci, choć wspólnota prowadziła życie bardzo surowe i ubogie. Nie obywało się oczywiście bez trudności. Prasa masońska robiła wszystko, by dzieło ośmieszyć i odstręczyć od niego przyjaciół.

We wrześniu 1939 roku rozpętała się straszliwa zawierucha wojenna między Niemcami a Polską. Maksymilian Maria, umieściwszy w bezpiecznym miejscu prawie wszystkich swoich towarzyszy, sam z niewielką gromadką pozostał na miejscu. Dnia 17 września 1939 roku żołnierze niemieccy wkroczyli do Niepokalanowa, a w dwa dni później gestapo aresztowało Maksymiliana Marię i jego współbraci i zostali wywiezieni do obozu w Amtlitz, a następnie przewieziono ich do Ostrzeszowa.

W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, 8 grudnia, wszyscy zostali zwolnieni z obozu. O. Kolbe natychmiast powrócił do Niepokalanowa. Tu zajął się przygotowaniem 3000 miejsc dla wysiedlonych z Poznańskiego, wśród których Żydów było 2000.

W lutym 1941 roku po raz drugi zostaje aresztowany i osadzony w warszawskim więzieniu na Pawiaku, Niemiecki strażnik na widok zakonnika w habicie z różańcem zapytał drwiąco, czy wierzy w Chrystusa. Kiedy otrzymał odpowiedź twierdzącą, uderzył go w twarz. Powtarzało się to wiele razy, ale o. Kolbe nie ustąpił. 25 maja tegoż roku wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Otrzymał numer 16670. Przydzielono go do oddziału “krwawego Krotta”. Krott specjalnie zawziął się na o. Kolbego. Wyznaczał mu nieludzką pracę, bił go, kopał przy każdej okazji i oblewał stekiem najohydniejszych wyzwisk, katował go nieraz tak, że był ledwie żywy, cały zalany krwią.

Pod koniec lipca 1941 roku uciekł jeden z więźniów z bloku o. Kolbego. Wściekły komendant nakazał zwołać na plac cały blok i dziesiciu wytypowanych przez siebie więźniów skazał na śmierć głodową w bunkrze. Wśród przeznaczonych na śmierć znalazł się Franciszek Gajowniczek, ojciec rodziny. Wtedy z szeregu wystąpił dobrowolnie o. Kolbe, wyrażając gotowość pójścia na śmierć w zastępstwie za Gajowniczka. Na pytanie: kim jest? odparł, że jest kapłanem katolickim. Oprawcy zgodzili się na wymianę. Bunkier, który dotąd był miejscem przekleństw i rozpaczy, pod przewodnictwem o. Maksymiliana stał się miejscem modlitwy, często śpiewano tu nabożne pieśni. Ojciec Maksymilian, po upływie przeszło dwóch tygodni męki głodowej, został ostatecznie pozbawiony życia śmiercionośnym zastrzykiem fenolu, w dniu 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny. O. Kolbe miał wtedy 47 lat. Następnego dnia, w Uroczystość Wniebowzięcia NMP, ciało jego zostało spalone w krematorium, a prochy rozrzucone.

Papież Paweł VI w dniu 17 października 1971 roku w Patriarchalnej Bazylice Watykańskiej w czasie uroczystej Mszy świętej włączył Czcigodnego Maksymiliana Marię Kolbego w poczet Błogosławionych w obecności dziesiątków tysięcy wiernych z całego świata i ponad 3000 pielgrzymów polskich.

10 października 1982 roku Błogosławiony Maksymilian Maria Kolbe został wpisany w poczet Świętych Niebian. Ojciec święty Jan Paweł II dokonał jego kanonizacji. Kult św. Maksymiliana rozszedł się lotem błyskawicy po Polsce. Do roku 1982 ku czci Świętego wystawiono w Polsce 61 kościołów i kaplic, a za granicą – 35. W Zduńskiej Woli powstał Ośrodek Pamięci św. Maksymiliana. Zachował się tu dom rodzinny świętego przy ulicy jego imienia. Wspomnienie liturgiczne św. Maksymiliana M. Kolbe obchodzimy 14 sierpnia.

Na podstawie “Święci na każdy dzień”, Warszawa 1995. opr. p. Bujalska

http://olimpiada.franciszkanie.pl/

Gorzkie żale” matki św. Maksymiliana

Admin 13 sierpień 2014

Marianna Kolbe miała poważne trudności, aby pogodzić się z losem, jaki spotkał jej syna. “Czasem czułam żal – napisała do syna Franciszka na cztery miesiące przed śmiercią o. Maksymiliana – że przecież był wierny Matuchnie Niepokalanej, a Ona mu nie pomogła, nie wyratowała…”. I dodawała: “Czemu to innym się udaje, a nam wszystko… przeciwnie i im więcej modlitwy, tym gorsze skutki” [1]. A już po otrzymaniu informacji o śmierci syna w KL Auschwitz, napisała: “Dlaczego Matka Najświętsza nie wysłuchała i nie obroniła swego wiernego dziecka? (…) Inni proszą i są wysłuchani, a nas jakby Matka Najświętsza opuściła i nie chciała pomóc” [2].

Te “gorzkie żale” bolejącej matki o. Maksymiliana mogą nam być bardzo bliskie w obliczu przeciwności i niezrozumiałego cierpienia, które dotykają nas lub bliskich, albo nawet ludzi, o których wiemy, że są dobrzy i sprawiedliwi, a niesłusznie cierpią. W obliczu osobistej klęski rodzi się pokusa oskarżania Boga o całe to zło lub uznawania, że Boga nie ma. To wołanie, ten krzyk o ratunek i o sprawiedliwość jest naturalnych odruchem człowieczego serca. Wszak i sam Pan Jezus z wysokości krzyża wołał: “Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”.

I sam św. Maksymilian Kolbe mógł tak wołać i mieć żal do Boga, do Niepokalanej, której tak bezgranicznie się zawierzył, że go nie obronili, że nie ochronili całego dzieła, które dla Niepokalanej podejmował. Przecież w początkach swego życia rodzinnego i zakonnego doświadczył nadprzyrodzonych Bożych interwencji. Raz, gdy był jeszcze dzieckiem, ukazała mu się Matka Boża, trzymając dwie korony: białą i czerwoną – oznaczające wytrwanie w czystości i męczeństwo [3]. Drugi raz, gdy groziła mu amputacja kciuka prawej ręki, co uniemożliwiłoby mu otrzymanie święceń kapłańskich, w cudowny sposób kciuk został uratowany, dzięki użyciu wody z Lourdes [4].

Dalej, niezwykły rozwój Rycerstwa Niepokalanej – pobożnej organizacji, którą założył będąc jeszcze w Rzymie, 16 października 1917 r., “cudowna koperta” na ołtarzu w Krakowie, z pieniędzmi na pokrycie kosztów wydania pierwszego numeru “Rycerza Niepokalanej” w styczniu 1922 r. [5], nieoczekiwana darowizna księcia Jana Druckiego-Lubeckiego, który podarował ziemię pod budowę klasztoru-wydawnictwa, nazwanego przez św. Maksymiliana Niepokalanowem [6], w końcu misje na Dalekim Wschodzie w Nagasaki w Japonii – to wszystko świadczyło, że Matka Najświętsza prowadzi swego wiernego rycerza. Czy więc w czasie II wojny światowej Ona go opuściła? Św. Jan Paweł II powiedział, że “Maksymilian nie umarł, ale oddał życie za brata” [7] i w przedziwny sposób stał się “szafarzem własnej śmierci” [8], dobrowolnie idąc na śmierć głodową w zamian za innego więźnia, Franciszka Gajowniczka. W bunkrze spełniał swoją ostatnią misję i posługę kapłańską, modląc się z dziewięcioma innymi zagłodzonymi więźniami i wspierając ich na katorżniczej krzyżowej drodze przez głód do wiecznej szczęśliwości.

Jego matka Marianna to rozumiała, gdy pisała, że te jej “gorzkie żale” to pokusa tylko, “ponieważ ponad miłość naturalną wyżej cenić trzeba miłość Bożą i szczęście swych dzieci prawdziwe i wieczne, trwałe. (…) Coś mi wewnętrznie mówiło, że nade wszystko prosić o to [Matkę Najświętszą], co mu najwięcej potrzebne do uświęcenia i chwały Bożej” [9].

Rozumiał to też jego młodszy brat, Franciszek, który w liście tak pocieszał swoją matkę: “Czyż Bóg nie rządzi? Czyż nie Jego wolą było to, co się stało? (…) Do czego dążył Mundziu-Maksymilian? Czyż nie do męczeństwa? Czyż celu marzeń nie osiągnął? Czyż mamy cierpieć, że Bóg wysłuchał Mundzia modlitw? Czyż mając Świętego Męczennika w niebie, powinno się być “bolesną” czy “szczęśliwą”?

Gdy więc ciężko nam jest pogodzić się z porażką, klęską, doświadczanym złem, to pamiętajmy, że Bóg nawet z największego zła potrafi wyprowadzić jeszcze większe dobro. Pokazał nam to najdobitniej w krzyżu swego Syna Jednorodzonego, gdy z największego zła okrutnej śmierci Bożego Syna wyprowadził nam zbawienie i synostwo Boże. Pokazał nam to także przez św. Maksymiliana Kolbego, który z “piekła Auschwitz” uczynił niebo miłości, ucząc nas, że “tylko miłość jest twórcza”.


[1] List z dn. 14.04.1941 r., Korespondencja rodziny Kolbów, Niepokalanów 1965 (maszynopis, Archiwum Niepokalanowa), s. 83.
[2] List z dn. 12.10.1941 r., Tamże, s. 87.
[3] List z dn. 14.04.1941 r., dz. cyt., s. 84.
[4] List do Marii Kolbe (Rzym, 6.04.1914 r.), Św. Maksymilian Maria Kolbe. Pisma, część 1, s. 42, Niepokalanów 2007.
[5] Z podziękowań Niepokalanej, Św. Maksymilian Maria Kolbe. Pisma, część 2, s. 459, Niepokalanów 2008.
[6] Zob. Historia Niepokalanowa,.
[7] Homilia Ojca Świętego Jana Pawła II wygłoszona 10 października 1982 r. w czasie kanonizacji bł. Maksymiliana.
[8] Homilia Ojca Świętego Jana Pawła II wygłoszona 18 czerwca 1983 r. w Niepokalanowie.
[9] Marya Kolbowa, List z dn. 14.04.1941 r., Korespondencja rodziny Kolbów, Niepokalanów 1965 (maszynopis, Archiwum Niepokalanowa), s. 83.

O. Piotr M. Lenart

http://niepokalanow.pl/gorzkie-zale-marianny-kolbe,45

14 sierpnia

Święty Meinard, biskup

 

 

Meinard (Meinhard) urodził się około 1130 roku. Pierwsze lata jego życia nie są nam znane. Spotykamy go dopiero w klasztorze kanoników regularnych w Segeberg koło Hamburga. Wiadomości o jego pracy misyjnej przekazał Henryk Łotysz w swojej Kronice inflanckiej (Chronicon Lyvoniae), napisanej w latach 1225-1227. Meinard jako kapelan okrętowy dotarł do ujścia Dźwiny (obecnie terytorium Łotwy) i tam około roku 1182 rozpoczął działalność misyjną wraz z innymi misjonarzami. Nad tymi ziemiami rozciągała się wówczas władza księcia połockiego Włodzimierza. Plemiona prałotewskie, zamieszkujące te tereny, zostały wtedy objęte wielką akcją ewangelizacyjną.
Jako pierwsi chrzest przyjęli Liwowie. Meinard już dwa lata później został mianowany przez arcybiskupa bremeńskiego Hartwiga biskupem Liwonii. W 1188 roku potwierdził tę nominację papież Klemens III. Uznał tym samym zwierzchnictwo Bremy nad Liwonią, jak wówczas nazywano te ziemie. Kolejnym krokiem misjonarza było zorganizowanie “bazy wypadowej” misjonarzy. Zbudował w tym celu gród warowny w Iksíile. Meinard nie godził się na stosowanie przymusu podczas misji, nakazywał swoim kapłanom prowadzenie chrystianizacji wyłącznie środkami pokojowymi. Aby usprawnić ich działalność, za pozwoleniem papieża Klemensa III, zwolnił misjonarzy-zakonników z przestrzegania reguł zakonnych. Mogli mieszkać wśród pogan, którym głosili Jezusa Chrystusa. Pozwolił im nawet przyjąć niektóre elementy stylu życia miejscowych.
Dzieło Meinarda wydało obfite owoce. Nauka Jezusa powoli zakorzeniała się w sercach i duszach Łotyszy. Meinard zmarł 14 sierpnia lub 11 października 1196 roku. Jego ciało złożono w kościele w Iksíile. Jego kult był tak żywy wśród miejscowej ludności, że w 1380 roku przeniesiono szczątki do katedry w Rydze. Tam, w prezbiterium świątyni, wzniesiono mu wspaniały grobowiec. Św. Jan Paweł II zatwierdził uroczyście kult św. Meinarda.

 

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14b.php3

Św. Meinard

W XII i XIII wieku prawie cala Europa była ochrzczona, wyjątek stanowił niewielki kraj na południowo – wschodnim wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Mieszkańcy – Liwowie, Estowie (plemiona ugrofińskie), Kurowie, Latgalowie (Łotysze), Zemgalowie (Semigalowie), Zelowie, Litwini (plemiona bałtyckie) – mocno trzymali się swoich wierzeń.

Opór małych narodów przeciw chrześcijaństwu można wyjaśnić tym, że w średniowiecznym świecie głoszenie Ewangelii było mocno związane z polityką. Wyprawy Krzyżaków w niektórych krajach (np. w Skandynawii, Pomeranii) przyczyniły się do szybszej ewangelizacji, ale nie brakowało też poważnych nadużyć, jak zniewolenie polityczne i narzucanie chrześcijaństwa siłą, co papież Innocenty III ostro skrytykował na IV Soborze Laterańskim w 1215 roku. Narody rozpaczliwie przeciwstawiały się takim metodom „chrystianizacji”, próbując zachować nie tyle stare wierzenia, ile egzystencję.

Jak świadczą źródła historyczne, pierwsze próby wprowadzenia chrześcijaństwa na ziemiach nadbałtyckich miały miejsce już w XI wieku. Według danych Kroniki Adama Bremeńskiego pierwszy kościół w Kurlandii (łot. Kurzeme) był zbudowany już w 1048 roku. Starania misyjne Duńczyków nie przyniosły jednak większych rezultatów. Później kilku duchownych i małe kościółki prawosławnych pojawiły się na ziemiach Latgalów (w tamtych czasach obejmowały one większą część dzisiejszej wschodniej Łotwy). Misjonarze przybyli prawdopodobnie w związku z małżeństwami władców ale ewangelizacja nie obejmowała całego ludu. W ogóle Kościół prawosławny w tamtych czasach nie rozwijał misji.

Misja Meinarda

Przyjmowanie wiary chrześcijańskiej przez miejscowe plemiona rozpoczęło się dopiero z przybyciem kanonika Meinarda (po niemiecku Meinhard) z Segebergu do Liwów znad Daugavy (Dźwiny). Nazwa ich późniejszego państwa brzmiała w języku łacińskim Livonia (Liwonia). Istniało ono w latach 1203-1561 i bezpośrednio podlegało papieżowi, a biskupi byli jego przedstawicielami. Liwonię stanowiły obecna Łotwa i Estonia. W języku polskim Liwonię nazywa się Inflantami. Na ziemiach tych w latach 1562-1660 panowali Polacy, w Latgalii aż do roku 1772. Latgalia była nazywna Inflantami Polskimi, czyli Księstwem Inflanckim. W pozostałej części byłej Liwonii w latach 1621-1710 panowali Szwedzi, zaś w latach 1710-1918 Rosjanie. W 1918 roku Łotwa odzyskała niepodległość, w 1940 roku stała się jedną z republik ZSRR, w 1990 ponownie odzyskała niepodległość.

Dzięki Meinardowi w kraju powstał Kościół: w 1186 roku została ustanowiona diecezja Ikśjcile (Uxkiill), w 1255 roku – metropolia archidiecezji Rygi (istniała do czasów reformacji w początkach XVI wieku) z pięcioma biskupstwami: Rygi, które obejmowało dzisiejszy okręg Liflandii (Widzenie) na Łotwie; Terbate (dzisiejsze Tartu w Estonii) z okręgami Terbate i Wilande, północno-wschodnia część Liflandii; Samsały z wyspami w Zatoce Ryskiej i z okręgami na wybrzeżu Estonii; Reweles (dzisiejszy Tallin); Kurlandii (Kurzeme, zachodnia część dzisiejszej Łotwy).

Jak Pismo Święte milczy o genealogii króla i kapłana Melchizedeka, tak również nieznane jest miejsce, data urodzenia ani narodowość apostola Liwonii (szczególnie Łotwy, gdyż Meinard prawdopodobnie nigdy nie byt w Estonii). Według Kroniki Indrikisa na początku działalności misyjnej wśród ludów bałtyckich Meinard mógł mieć około pięćdziesięciu lat, czyli urodził się około roku 1130. Wiadomo, że przez większą część życia był augustiańskim mnichem – kanonikiem w opactwie Segeberg w Holsztynie w Wagrii – kraju zachodnich Słowian, których zaczęli kolonizować Germanie (obecnie są to Niemcy). Dzięki kontaktom z niepodległą Lubeką i jej kupcami, którzy docierali wówczas drogą morską na wschodnie wybrzeża Bałtyku i rzeką Daugavą do ziem rosyjskich, poznał sytuację panującą w tamtych regionach. Możliwe, że Meinard dowiedział się o staraniach księstw Potocka i Pskowa-Nowogrodu, by podporządkować sobie i zrusyfikować tereny Bałtów i otrzymał natchnienie, by zmienić tę skomplikowaną sytuację słowem Ewangelii.

W czasach carskich na Łotwie był rozpowszechniony pogląd, że słowa pochodzenia słowiańskiego w terminologii chrześcijańskiej świadczą, jakoby pierwszymi ewangelizatorami Łotyszów byli Rosjanie. Ta teoria bardzo podobała się komunistom, którzy chcieli wszystkie narody radzieckie złączyć w jeden – rosyjski. Obrońcy tej idei nie zauważyli jednak faktu, że zaproszeni przez Meinarda misjonarze pochodzili z Wagrii zamieszkanej przez Słowian, którzy już od kilkudziesięciu lat byli aktywnie ewangelizowani. Dlatego właśnie Meinard ze swymi pomocnikami mogli wprowadzić i rozpowszechnić terminologię chrześcijańską w języku łotewskim.

Jak podaje Kronika Indrikisa, Meinard natchniony przez Boga postanowił podjąć ewangelizację nad Bałtykiem. Jako kapelan statku kupieckiego dotarł na ziemie dzisiejszej Łotwy i założył misję wśród ugrofińskich Liwów. Nastąpiło to mniej więcej na przełomie lat 70. i 80. XII wieku. Po pierwszym okresie nawiązywania kontaktów i nauki miejscowego języka można było rozpocząć działalność misyjną. Możliwe, że do Meinarda szybko przyłączył się cysters Teodoryk i inni misjonarze z Niemiec. W 1184 roku uzyskali oni oficjalne pozwolenie na działalność od księcia Połocka (który też obdarował Meinarda) i od tamtejszego biskupa (prawdopodobnie obrządku greckiego). Misjonarze osiedlili się w Ikśjcile, na prawym brzegu Daugavy, 28 km od dzisiejszej Rygi w kierunku Daugavpils (w tłumaczeniu – gród nad Daugavą (wielu nie-Łotyszów, także na Łotwie, to miasto i rzekę do dziś określa historycznymi nazwami Dyneburg i Dźwina). Wybudowali kościół z drewna, później z kamienia; była to pierwsza budowla z kamienia w kraju nadbałtyckim. Swoją misję polecili orędownictwu Dziewicy Maryi.

Wkrótce Meinardowi udało się doprowadzić do wiary i ochrzcić dwóch sławnych i bogatych mężów z miejscowości Iksjiile – Ilo i Viezo. Za nimi poszli inni. Autorytet Meinarda wzrósł w oczach pogan szczególnie wtedy, kiedy zaczął on swoich nowo ochrzczonych braci bronić przed najazdami Litwinów. Meinard zaproponował Liwom, że jeśli przyjmą chrzest, wybuduje dla nich zamek obronny. Propozycja została przyjęta. Murarze z Gotlandii (wyspa dziś należąca do Szwecji) sprowadzeni przez Meinarda oraz miejscowi wybudowali zamek i kościół na cześć Dziewicy Maryi.

Starania pierwszych biskupów, Meinarda i Alberta, aby poświęcić Liwonię Dziewicy Maryi, potwierdził papież Innocenty III na IV Soborze Laterańskim w 1215 roku. W Soborze tym uczestniczyli bp Albert z Rygi i bp Teodoryk z Estonii oraz kronikarz Indrikis. Papież ogłosi! nowo ochrzczoną ziemię Liwonii Ziemią Maryi (Terra Mariana) i obiecał troszczyć się o nią jak o Palestynę – Ziemię Jej Syna.

Wysiłki Meinarda bardzo pozytywnie ocenił arcybiskup Bremy Hartwing, który dał mu pozwolenie na działalność misyjną na ziemiach nadbałtyckich. Jeszcze przed ukończeniem budowy drugiego kościoła około 1186 roku (dokładna data nie jest znana) Meinard otrzymał sakrę biskupią z rąk wspomnianego arcybiskupa, zatwierdzoną później przez papieża Klemensa III w 1188 roku, który włączył też nową diecezję Ikśjcile do sufraganii Bremy. W roku 1214 bp Albert uwolnił się od zależności od Bremy i odtąd diecezja ryska była podporządkowana bezpośrednio Rzymowi.

Powróciwszy do Ikśjcile, Meinard z powodzeniem kontynuował dzieło szerzenia i utrwalania chrześcijaństwa, zabiegając zwłaszcza o zwiększenie liczby kapłanów. W tym celu stworzył w Segebergu ośrodek formacyjny dla misjonarzy rekrutujących się głównie z zakonników i kleru diecezjalnego spośród różnych krajów, po czym sprowadzał ich do Ikśjcile, gdzie założył wspólnotę kanoników regularnych żyjącą według reguły św. Augustyna. Do seminarium w Segebergu bp Meinard posyłał też młodzieńców z terenów misji.

Listy papieskie

Zgodnie z umową jedną piątą część zamku zajęli misjonarze, pozostała część należała do Liwów. Niestety po jakimś czasie między misjonarzami doszło do rozłamu. Między osobami duchownymi z różnych zakonów, mnichami i księżmi diecezjalnymi powstała różnica zdań odnośnie do zasad życia materialnego i pastoralnego. Jedni mówili, że mnisi nie muszą zajmować się głoszeniem słowa i pracą duszpasterską. Sprzeciwiali się temu ci, którzy zgodnie z własnym prawodawstwem zakonnym mieli prowadzić taką działalność. Nowo ochrzczonym i poganom trudno było zrozumieć, dlaczego głosiciele jednej Ewangelii sami żyją tak bardzo różnie – różnie poszczą, ubierają się, modlą. O wszystkich problemach bp Meinard poinformował papieża Klemensa III, od którego otrzymał list napisany 10 kwietnia 1190 roku – uchodzi on za początek prawodawstwa misyjnego Kościoła katolickiego (część tego listu została włączona do prawodawstwa kościelnego obowiązującego do 1918 roku). Papież chwali w nim działalność misyjną Meinarda i akceptuje zaproponowany przez biskupa jednakowy sposób życia misjonarzy.

Następny papież, Celestyn III (1191-1198), okazywał Meinardowi jeszcze większe zaufanie i udzielił szerszych uprawnień do prowadzenia działalności ewangelizacyjnej (m.in. prawa sprowadzania do swej diecezji księży i zakonników nawet wbrew woli ich przełożonych). Wspomniane listy stanowią najważniejsze świadectwo niezwykłych dokonań misyjnych bp. Meinarda i jego osobistej świętości.

W ostatnich latach życia bp Meinard musiał stawić czoło ludności pogańskiej, która nie akceptowała nakazów moralności chrześcijańskiej w życiu rodzinnym, a także obawiała się, że napływ misjonarzy i cudzoziemców jest wstępem do zagarnięcia ich ziem. Bp Meinard razem z innymi misjonarzami postanowił przynajmniej na jakiś czas wrócić do Niemiec. Liwowie jednak, obawiając się najazdu Krzyżaków, prosili go o pozostanie, obiecując przy tym przyjąć chrzest. Biskup został, ale Liwowie nie spełnili obietnicy. Postanowił więc udać się do Estonii, gdzie zatrzymali się na zimę kupcy niemieccy. W Turaidzie, gdzie z powodzeniem działał cysters Teodoryk, wódz miejscowych Liwów Arno powiadomił biskupa o zamiarze pogan zamordowania podróżujących misjonarzy. Bp Meinard z towarzyszami wrócili więc do Ikśjcile, gdzie wierni zatroszczyli się o ich potrzeby i ochronę. W tej dramatycznej sytuacji biskup wysłał mnicha Teodoryka (później biskupa w Estonii) do Rzymu, do Ojca Świętego z prośbą o radę.

27 kwietnia 1193 roku konsystorz, w którym uczestniczyło 25 kardynałów (między nimi również kard. Lotario, później papież Innocenty III), przyjął dokument, w którym wyrażając pochwalę dla działalności misyjnej bp. Meinarda, prosił go, by nie zostawiał misji i wytrwał dla zbawienia wielu dusz. W dokumencie wspomina się o możliwości pomocy ze strony Krzyżaków. Historycy przypuszczają, że pomysł ten pochodził od Teodoryka, nie od bp. Meinarda. W każdym razie biskup nie korzystał z ich pomocy. W IkSJcile mieszkał z mnichami, nie z rycerzami, a w ostatnich latach życia również nie mógł brać udziału w wyprawach Krzyżaków, gdyż był pilnie obserwowany przez pogan oraz miejscowych chrześcijan, którzy go bronili.

Posłuchawszy polecenia papieża Celestyna III, aby pozostać na misji, Meinard przez dwa następne lata kontynuował działalność w Ikśjcile. Pracę duszpasterską prowadzono także w innych punktach misyjnych, o czym świadczy kronikarz Indrikis opisujący śmierć Meinarda (I, 14): „Znajdując się na łożu śmierci i widząc jej bliskość, zawołał wodzów ze swojej misji i z Turaidy i pytał ich: »Czy po mojej śmierci chcecie zostać bez biskupa?« Oni jednomyślnie odpowiedzieli, że chcieliby nowego biskupa i ojca”. Uradowany taką odpowiedzią Meinard „po niedługim czasie zakończył swój ostatni dzień”, co nastąpiło prawdopodobnie 14 sierpnia 1196 roku. Meinard został pochowany w kościele w Ikśjcile z wielką czcią, przy udziale wielu Liwów ze łzami żegnających swojego biskupa, którego bardzo pokochali.

Opinia świętości

Choć Meinard zmarł ponad 800 lat temu, pamięć o nim jako o apostole pokoju przetrwała na Łotwie do dziś. Niestety, wiele źródeł historycznych i świadectw o kulcie biskupa uległo zniszczeniu, zwłaszcza przy podziale okręgów Liwonii między większe mocarstwa, w czasie reformacji i drugiej wojny światowej (w 1941 roku została spalona biblioteka miejska w Rydze; w Niemczech zniszczono dwa listy papieskie z 1188 roku). Archiwa i biblioteki archidiecezji ryskiej były wielokrotnie niszczone. Zachowało się jedynie kilka zdań w kronikach oraz nagrobek Meinarda. Nagrobki i pomniki biskupów Liwonii, Bertolda, Alberta i następnych, zginęły z ówczesnej katedry w Rydze w czasach reformacji i później. Oznacza to, że pamięć o bp. Meinardzie pozostała żywa i wśród protestantów, i katolików, którzy od XVI wieku nie mogli swobodnie nawiedzać jego grobu. Niektórym jednak się udało: w 1747 roku graf de Liven, niegdyś luteranin, później bardzo gorliwy katolik, razem ze swoim przyjacielem, rosyjskim generałem, potajemnie dostali się do nagrobka, otworzyli sarkofag i ujrzeli ciało w nienaruszonym stanie. Wzięli kilka relikwii (kawałek palca i części odzieży). Dowiedzieli się o tym pastorzy protestanccy i otoczyli nagrobek murem z żelazną kratą. W 1789 roku kolejny raz dokonano zniszczenia elementów nagrobka. O odkryciu nietkniętego ciała bp. Meinarda proboszcz Jelgawy napisał do bp. Puzyny z prośbą o przekazanie tej informacji do Kurii Rzymskiej.

Jeśli chodzi o kroniki, to Indrikis (seminarzysta z Segebergu i kapłan w Liwonii) scharakteryzował biskupa następująco: „Był to człowiek (por. J 1,6) czcigodnego wieku, mężczyzna o siwych włosach, którego życie było bardzo godne (…), który jedynie dla Chrystusa i dla apostołowania przybył do Liwonii”. Świętość bp. Meinarda uznawano też w opactwie Segeberg, z którego pochodził. Autor XIII-wiecznej kroniki Atskanu albo Rimju (Reimchronik), czyli Kroniki rymowanej, członek Zakonu Kawalerów Mieczowych, określił Meinarda jako bardzo czcigodnego, mądrego i wykształconego kapłana i biskupa, który trwał w łączności z papieżem; człowieka głębokiej wiary, który delikatnie potrafił przekonywać ludzi; pełnego cnót i obdarzonego nadzwyczajnymi łaskami, któremu Bóg błogosławił, co potwierdzały cuda.

Cud, o którym pisał autor kroniki, był następujący: żyjąc duchem ewangelicznym, Meinard razem ze współbraćmi uprawiali zboże i w latach nieurodzaju rozdzielali je ubogim. Pewnego razu, kiedy wszystkie zasoby były już rozdane, a ubodzy prosili Meinarda o pomoc, on w poszukiwaniu jakichś resztek zatroskany wszedł do spichrza i zastał go pełnym.

Drugim znanym cudem, który przypisywał Meinardowi hetman Karol Chodkiewicz, było wspaniałe zwycięstwo polskich katolików nad wojskami szwedzkimi pod Kircholmem (Salaspils). Jako dziękczynienie za zwycięstwo Polacy odnowili w tej miejscowości kościół zbudowany przez pierwszego apostoła Liwonii.

O tym, że fama sanctitatis, opinia świętości bp. Meinarda rozpowszechniła się też po jego śmierci, można przeczytać w kronice Indrikisa. Wspomina się tam o męczeństwie dwóch nowo ochrzczonych Liwów – Kirijana i Laijana. Zamordowali ich poganie w 1206 roku niedaleko Ikśjcile. Obydwa ciała zostały pochowane w Ikśjcile, opodal biskupów Meinarda i Bertolda (1196-1198), „z których pierwszy był wyznawcą, a drugi męczennikiem zamordowanym przez Liwów” niedaleko Rygi w 1198 roku. Po tych wydarzeniach papież Innocenty III w liście do Kościoła w Niemczech (a więc także do Kościoła w Liwonii), datowanym 31 stycznia 1208 roku, w odniesieniu do pierwszych biskupów użył terminów confessor – wyznawca i martyr – męczennik, a o dwóch męczennikach pisał: „Dwaj, którzy nawrócili się do Pana, po strasznych mękach za swoją wiarę otrzymali znak śmierci męczenników – gałązkę palmową, jak się w to wierzy”. W tamtych czasach można było kanonizować za pośrednictwem listu. W liście papieża Innocentego III można znaleźć wszystkie potrzebne wówczas do kanonizacji elementy.

Ogłoszenie bp. Meinarda świętym nastąpiło w czasie, gdy możliwość kanonizacji nowych świętych przysługiwała jeszcze biskupom (niekiedy prosili oni papieża o zgodę, ale nie było to konieczne). W 1234 roku papież Grzegorz IX wydal dekret Audivi-mus (Słyszeliśmy), włączony do pierwszego oficjalnego kodeksu prawa kościelnego, do rozdziału Dekretalia, który ustanawiał, że prawo ogłaszania nowych świętych przysługuje jedynie papieżowi.

Ponieważ nie zachowały się dokumenty (jeżeli w ogóle takie były), dzisiaj trudno powiedzieć, jakie znaczenie miała Msza św. celebrowana przez legata papieskiego Wilhelma z Modeny w 1225 roku w kościele zbudowanym przez pierwszego biskupa tej ziemi przy jego grobie. Zgodnie z ówczesną tradycją ta Msza wystarczyłaby, by Meinarda ogłosić świętym, jeśli papież wcześniej tego nie zrobił. Kronikarz Indrikis podaje, że legat papieża odprawił Mszę św. w Ikśjcile, co miało wielkie znaczenie -wspominając pierwszych dwóch biskupów, umacniał w wierze miejscowych chrześcijan. To samo wydarzenie jest opisane w dokumentach Kurii Rzymskiej. Historycy twierdzą, że sam Indrikis nie nazwałby bp. Meinarda świętym, gdyby tego faktu nie ogłosił wyraźnie Rzym.

W roku 1226 w obecności już wspomnianego legata papieskiego i wszystkich biskupów Liwonii, z inicjatywy biskupa Rygi Alberta, prochy bp. Meinarda zostały przewiezione z Ikśjcile do nowej katedry Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej w Rydze (od czasów reformacji katedra luterańska).

Nie jest jednak jasne, dlaczego w 1428 roku synod metropolii ryskiej na podstawie dekretu Audirimus zabronił czcić w Prusach, Estonii i na Łotwie świętych nie potwierdzonych przez papieża, skoro uznawano ich za świętych do 1234 roku. Czy miały na to wpływ późniejsze spory biskupów z Krzyżakami i spadek znaczenia małych narodów? Sytuacja Kościoła w Liwonii była wówczas tak skomplikowana, że nie było komu zajmować się w Rzymie sprawą kultu bp. Meinarda. Niestety, trwało to aż do czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Łotwa jest mu bardzo wdzięczna za otwartość i chęć pomocy Kościołowi. Jesteśmy również wdzięczni Kongregacji ds. Kanonizacji, zakonowi jezuitów i augustianów i wielu innym ludziom dobrej woli za pomoc w potwierdzeniu, że apostoł Łotwy, bp Meinard, był uznawany za świętego i czczony i że nie ma przeszkód w odnowieniu jego czci. Papież Jan Paweł II uczynił to w czasie swej pielgrzymki na Łotwę 8 września 1993 roku w obecnej katedrze katolickiej św. Jakuba Starszego Apostoła w Rydze.

Pod przewodnictwem Papieża 26 czerwca 1986 roku w Rzymie świętowano 800-le-cie chrześcijaństwa na Łotwie. Niestety na tym jubileuszu nie mogli być obecni sami mieszkańcy Łotwy, prócz emigrantów, ponieważ nie pozwoliły na to władze komunistyczne.

Zachowały się ruiny budowanego przez Meinarda kamiennego kościoła, co ciekawe, w kształcie konturów państwa łotewskiego (patrząc od strony Rygi). Teraz znajduje się on na wyspie, niemal na środku Daugavy, gdyż w okresie komunizmu na rzece zostały wybudowane trzy stacje hydro-elektryczne, poziom wody bardzo się podniósł i woda zatopiła ważne zabytki kultury, np. Staburags. Dzięki Bogu kościół Meinarda ocalał, przypomina o wdzięczności za łaskę wiary i rozbudza nadzieję na rozkwit chrześcijaństwa na Łotwie. Niektóre grupy pielgrzymów nawiedzają to święte miejsce w drodze do Matki Bożej Agłońskiej.

4 października 1999 roku zarząd miasta Iksjdle postanowił nadać wyspie nazwę św. Meinarda, a kompleks ruin uznać za sanktuarium Meinarda, biskupa Iksjcile. Z inicjatywy Kościoła katolickiego na Łotwie w 2000 roku został na wyspie ustawiony 10-metrowy krzyż, który 20 sierpnia poświęcił arcybiskup metropolita Rygi, obecnie kard. Janis Pujats, w obecności wielu kapłanów, arcybiskupa luterańskiego J. Vanaga i dwóch tysięcy wiernych z całej Łotwy. Odprawiona została Msza św., podczas której udzielono sakramentu bierzmowania.

Inese Šaršune

Modlitwa za wstawiennictwem św. Meinarda

Wszechmogący wieczny Boże,
który w swojej opatrzności
wszystko czynisz z mądrością i miłością,
Ty natchnąłeś naszego apostoła Meinarda, aby głosił nam Dobrą Nowinę
Twojego Syna Jezusa Chrystusa,
Ciebie z ufnością prosimy:
przez jego wstawiennictwo prowadź nas
po drodze Ewangelii do Ojczyzny
[Niebieskiej. Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.
Amen.

http://www.bp.ecclesia.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=252:meinard&catid=17:wici&Itemid=27

O autorze: Judyta