Słowo Boże na dziś – 24 sierpnia 2014r. Niedziela – Św. Bartłomieja Apostoła

XXI NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK A

 

klucze0328

Wręczenie kluczy św. Piotrowi
Fresk, Kaplica Sykstyńska, Rzym

Chrystus był i jest różnie odbierany. Dla jednych to piękny pasterz przechadzający się wśród galilejskich pól, cudowny terapeuta leczący ciało i ducha, genialny filozof wygłaszający szczytne idee. Dla drugich niezwykły cudotwórca przynoszący zaspokojenie głodu chleba i ciekawości, znakomity mówca przyciągający do siebie tłumy, w końcu polityczny działacz uwalniający wszystkich uciśnionych. Takie wyobrażenia o Jezusie są jednak niezobowiązujące. Dlatego tak ważna jest odpowiedź zgodnie z prawdą na Jego pytanie: „A ty za kogo Mnie uważasz?”.

PIERWSZE CZYTANIE  (Iz 22,19–23)

Klucze są oznaką i symbolem władzy w królestwie, a także w Kościele. Izajasz ukazuje ogrom odpowiedzialności związany z władzą. Temu, kto jest niegodny, jest ona odebrana. Klucz, jak krzyż położony na ramieniu Eliakima, pozwala fizycznie odczuć ciężar sprawowanej władzy. Jest to także godność, dla której sprawowania Bóg umacnia człowieka, co wyraża imię Eliakim. W pierwszym rzędzie ta władza spoczywa w rękach Chrystusa, który ma „klucze śmierci i Otchłani”. Jako Pan ma władzę nad życiem i śmiercią. Jej także udziela Kościołowi.

Klucz domu Dawidowego

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

To mówi Pan do Szebny, zarządcy pałacu:
„Gdy strącę cię z twego urzędu i przepędzę cię z twojej posady, tegoż dnia powołam sługę mego, Eliakima, syna Chilkiasza. Oblokę go w twoją tunikę, przepaszę go twoim pasem, twoją władzę oddam w jego ręce; on będzie ojcem dla mieszkańców Jeruzalem oraz dla domu Judy.
Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu: gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy. Wbiję go jak kołek na miejscu pewnym, i stanie się tronem chwały dla domu swego ojca’’.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1,2a.2bc i 3.6 i 8bc)

Psalmy są modlitewnikiem ludzi wierzących. Umieszczone w sercu Biblii ukazują prawdę o Bogu Stwórcy i Zbawcy, wychwalając Go za Jego miłosierdzie i wierność. Uczą także, jak zwracać się do Boga przez dziękczynne hymny, błagalne pieśni czy modlitewne prośby. W dzisiejszym psalmie dziękujemy naszemu Panu za łaskę. Słowa wdzięczności płyną prosto z serca, zataczając szersze kręgi. Psalmista uczy nas także, że powinniśmy dziękować we wspólnocie: wobec aniołów i w świątyni. Tak wyśpiewany psalm staje się pieśnią Kościoła.

Refren: Panie, Twa łaska trwa po wszystkie wieki.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich;
będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów. *
Pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię *
za łaskę Twoją i wierność
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Pan, który jest wysoko, patrzy łaskawie na pokornego, *
pyszałka zaś dostrzega z daleka.
Panie, Twa łaska trwa na wieki, *
nie porzucaj dzieła rąk Twoich.

DRUGIE CZYTANIE  (Rz 11,33–36)

Paweł Apostoł wygłasza hymn pochwalny na cześć wszechwiedzy Pana Boga. Jego bogactwo, mądrość i wiedza są zanurzone w niezbadanych głębokościach, co oznacza, że żaden człowiek nie jest w stanie ich zbadać, zmierzyć, poznać czy zrozumieć. Można jedynie bezgranicznie się w nich zanurzyć. Wówczas poznaje się najważniejszą prawdę – „z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko”. Nikt nie może więc konkurować lub doradzać Panu, jak lepiej urządzić świat lub według jakich praw żyć. Chwała należy się tylko Bogu Stwórcy.
Hymn na cześć mądrości Bożej

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.

O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!
Kto bowiem poznał myśl Pana albo kto był Jego doradcą?
Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?
Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 16,18)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ty jesteś Piotr – Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół,
a bramy piekielne go nie przemogą.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 16,13–20)

Ponowne pytanie Jezusa może być wyrazem Jego „niezadowolenia”. Uważany „za jednego z proroków” został sprowadzony do roli swoich poprzedników: proroków – sług Słowa, a przecież On jest Słowem Boga; proroków – zwiastunów Mesjasza, a On jest Mesjaszem; proroków – głosicieli zbawienia, a On jest Zbawicielem. Nie jest On poprzednikiem, ale wypełnieniem tego, co było zapowiadane. Przyjęcie Jezusa i Jego Ewangelii domaga się wyraźnej odpowiedzi na to drugie pytanie, a nie powtarzania zasłyszanych teorii i opowiadań.
 
Tobie dam klucze królestwa niebieskiego

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”.
A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”.
Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego”.
Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Wtedy przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem.

Oto słowo Pańskie.

Przejrzeć się w oczach Boga

Ojciec objawia Piotrowi, kim jest Jezus. Sami własnymi siłami nigdy nie odkryjemy tajemnicy Bożego Syna. Piotr poznaje Jezusa, a Jezus objawia mu, kim on jest w oczach Mesjasza. Błogosławione spojrzenia! Ten porywczy i zmienny Piotr w oczach Jezusa jest już skałą, na której będzie mógł się oprzeć Kościół. Bóg widzi o wiele dalej. Widzi nas takimi, jakimi możemy się stawać dzięki Jego łasce.

Jezu, pragnę podczas codziennego rachunku sumienia nie tylko powierzać Ci moją słabość i grzeszność, lecz przeglądając się w Twoim spojrzeniu, odkrywać też z nadzieją, ku czemu mogę wzrastać poprzez dobre postanowienia.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

ANKIETA WEDŁUG JEZUSA

Bardzo modne staje się dzisiaj wypełnianie ankiet, opiniowanie, komentowanie. Opuszczając hotel czy restaurację, jesteśmy proszeni o opinię dotyczącą świadczonych usług. Popularne komunikatory internetowe zachęcają nas do komentowania przeczytanych książek, obejrzanych filmów, odwiedzanych miejsc. A Jezus Chrystus pyta dzisiaj każdego z nas: „Kim jestem dla Ciebie?”.
Apostołowie, którzy wywodzili się z różnych wspólnot, często przysłuchiwali się rozmowom swoich najbliższych, przyjaciół czy sąsiadów na temat Rabbiego z Nazaretu. Pewnego razu Jezus poprosił uczniów o przedstawienie wyników ankiety dotyczącej znajomości Jego osoby. Odpowiedzi były różne. Niektórzy mylili Jezusa z Janem Chrzcicielem, inni wskrzeszali Eliasza i Jeremiasza, dla innych był bezimiennym prorokiem.
Ostatnie pytanie w tej Jezusowej ankiecie skierowane było do każdego ucznia osobiście. Dotykało wprost serca każdego z nich. Pobudzało rozum i wolę. Piotr wyrywa się z odpowiedzią: „Ty Jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Jezus przyznaje mu rację i dodaje, że takie wyznanie jest możliwe dzięki łasce Bożej.
Pytanie Jezusa: „Kim jestem dla Ciebie?”, dźwięczy dzisiaj w naszych uszach. Czy jestem w stanie uznać w Jezusie Boga? Czy doświadczyłem w swoim życiu mocy Chrystusa, która mnie przemieniła? Jeśli tak, to mam zadanie podobne do Piotrowego, aby prowadzić do Jezusa innych. Jeśli nie, to powinienem z pokorą prosić: „Panie, przymnóż mi wiary”. Bo jak mówi dzisiejszy psalm – Pan, który jest wysoko, patrzy łaskawie na pokornego. Nie porzuca dzieła rąk swoich, a Jego łaska trwa na wieki.

ks. Daniel Bunia

KATECHEZA

SŁOWNIK

SYN CZŁOWIECZY – biblijny zwrot stosowany na określenie człowieka (np. Ps 8,5; 144,3; Ez 2,1) lub całej ludzkości (Ps 4,3; Prz 8,31). W Starym Testamencie wyrażenie to jest używane dla podkreślenia dystansu między Bogiem a człowiekiem. W apokaliptyce żydowskiej oznaczało ono godność i stało się tytułem specjalnego pośrednika, który ukaże się na końcu czasów. W Księdze Daniela jest mowa o przybywającym na obłokach Synu Człowieczym, który na wieki będzie panował nad ludźmi (Dn 7,13nn). W Nowym Testamencie Jezus wielokrotnie nazywa siebie Synem Człowieczym. Wypowiedzi Jezusa, w których używa tego określenia w stosunku do własnej osoby, można podzielić na dwie grupy: kiedy mówi o godności przysługującej Synowi Człowieczemu, który ma władzę odpuszczania grzechów i jest Panem szabatu, oraz gdy mówi o sobie jako tym, który przyszedł, żeby służyć, który nie ma mieszkania, który będzie musiał cierpieć i zostanie zabity. Taki kontekst użycia tego zwrotu przez Jezusa sugeruje, że z jednej strony akcentował On w ten sposób swoje człowieczeństwo, a z drugiej objawiał swoje mesjańskie posłannictwo, przywołując znany Żydom obraz Syna Człowieczego jako sędziego, który ma przyjść na końcu czasów i zapanować nad wszystkim.

MESJASZ (hebr. masziach – ‘namaszczony’, ‘pomazaniec’) – w Starym Testamencie w ten sposób określano królów Izraela, którym przekazywano władzę przez obrzęd namaszczenia oliwą (Sdz 9,8-15; 2Sm 5,3; 1Krl 1,39; Ps 89,21; Syr 43,13), a także kapłanów, których takim samym obrzędem wprowadzano w urząd (Wj 29,7; Kpł 4,3.5.16; Syr 45,15). Z czasem utrwaliła się w Izraelu wizja króla-kapłana, który miał być idealnym władcą czasów ostatecznych. Miał on zakończyć dynastię królów i utrwalić królestwo Boże na ziemi. Jego panowanie miało mieć charakter duchowy i powszechny. W Nowym Testamencie określenie pomazaniec, poza dwoma przypadkami (J 1,41; 4,25), występuje w gr. formie christos i odnosi się tylko do Jezusa.

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu.
Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem.
Częstochowa 2008. 

ROZWAŻANIE

Pytanie: „Kim dla ciebie jest Jezus Chrystus?” możemy usłyszeć w momencie najmniej dla nas oczekiwanym. Może ono zostać nam postawione przez kogoś z zewnątrz. Możemy je usłyszeć także w głębi naszego serca. W obliczu życiowych wyborów czy dylematów sumienia takie pytanie budzi niepokój serca. Czy aby na pewno dobrze wybrałem? Czy tak właśnie powinienem postąpić? Jezus ustanowił Kościół, który jest opoką dla każdego wierzącego. Człowiek potrzebuje drugiej osoby, z którą będzie mógł podzielić się swoimi pytaniami i która naprowadzi go na właściwą odpowiedź. Kościół posiada depozyt wiary, który przekazywany jest z pokolenia na pokolenie już od czasów Chrystusa. Depozyt ten jest gwarancją, że każdy chrześcijanin, który zaufa nauczaniu Kościoła, może być pewny, że nie pobłądzi i będzie szedł właściwą drogą.

Na tej Skale zbuduję mój Kościół,
a potęga piekła go nie zwycięży.

Mt 16, 18

Rozważania zaczerpnięte z terminarzyka “Dzień po dniu”

wydawanego przez Edycję Świętego Pawła

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/871/part/4

Bardzo obdarowany był Szymon Piotr: otrzymał łaskę rozpoznania w Jezusie Mesjasza. Otrzymał też niezwykłą misję: stał się skałą, na której Pan zbudował swój Kościół. Prosty rybak, słaby człowiek – taki jak my. Bo Pan Bóg zna nasze możliwości i powierza nam zadania według swojej logiki. Realizuje swój plan zbawienia niekoniecznie przez tych, którzy mają odpowiednie dyplomy i przygotowanie, ale przez tych, którzy pokornym sercem szczerze Go szukają, pokładają w Nim ufność i dają Mu się prowadzić. Czyli przez każdego z nas, jeśli tylko Mu pozwolimy.

Bogna Paszkiewicz, „Oremus” sierpień 2008, s. 112

 

Tyś jest Mesjasz…

Jest to kluczowy moment w dziejach Jezusa – i w dziejach Kościoła, pomimo, że formalnie jeszcze on wtedy nie istniał. Co szczególnego się wtedy wydarzyło i dlaczego to wydarzenie jest takie ważne?

Otóż od tego momentu misja Jezusa na ziemi została oficjalnie potwierdzona, uznana i przyjęta przez człowieka. W imieniu ludzkości aktu tego dokonał Szymon Apostoł, odtąd nazwany przez Jezusa Piotrem – Opoką. To ciekawe, jak konsekwentny potrafi być Pan Bóg i jak liczy się z człowiekiem, z jego wolnością i zdaniem. Nie chce mu niczego narzucać na siłę, nie chce niczego robić bez nas albo poza nami. Bóg czeka na naszą zgodę, na współpracę i pomoc człowieka.

I w tym właśnie momencie Jezus zapytał człowieka – w osobach swoich uczniów, czy są gotowi na tę współpracę, czy są gotowi dać z siebie wiarę. Bo bez wiary, czyli bez uznania bóstwa Jezusa, a co za tym idzie, bez zaufania i bez posłuszeństwa Jezusowi, zbawienie byłoby niemożliwe. I dlatego tak istotna była odpowiedź na pytanie: ‘„Za kogo wy Mnie uważacie?”

Jezus poprzedził to pytanie pewnym sondażem: „Co inni sądzą o Mnie?” Odpowiedzi były przeróżne i najdziwniejsze. Wszystkie miały w sobie jakiś element lub posmak sensacji i nadziei na jeszcze więcej. Albowiem postacie Jana Chrzciciela, Eliasza, Jeremiasza, kojarzyły się Żydom z obietnicą wyzwoleńczego działania Boga, karania pogan i wywyższenia Izraela. Żydzi bardzo mocno utożsamiali zbawienie z życiem doczesnym, z ziemskim panowaniem i szczęściem. Były to jednak oczekiwania fałszywe, niezgodne z planem Boga i dlatego na takich nadziejach Jezus nie mógł budować swojej misji.

I dlatego taka radość, wręcz entuzjazm Jezusa, gdy usłyszał odpowiedź Szymona: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego!” To jest odpowiedź wiary. To nie ludzkie kalkulacje i oczekiwania ją zrodziły, lecz zaufanie do Boga, przeświadczenie o Jego miłości, wierności obietnicom i o związku Jezusa z Bogiem. Właśnie taka wiara była Jezusowi potrzebna: osobista, wolna od przesądów, plotek i politykierskiej interesowności. Dopiero taka wiara może być podstawą życia Kościoła.

I faktycznie: tę wiarę, wiarę św. Piotra, uczynił Jezus fundamentem Kościoła. Kościół po dziś dzień polega na tym wyznaniu i wciąż do niego się odwołuje. Zwłaszcza, że niejednokrotnie zjawiali się w historii ludzie, którzy na temat Jezusa snuli najróżniejsze i najdziwaczniejsze teorie. Kościół jednak woli odpowiedź Piotra, bo tylko ona została potwierdzona przez Jezusa. Zarazem Jezus wyniósł Piotra do rangi fundamentu Kościoła. Bez Piotra i jego wiary nie ma Kościoła. Sam Jezus tak chciał.

I chciał jeszcze więcej: żeby nasza współczesna wiara wyrastała z wiary Piotra, ale w sposób żywy i autentyczny, a nie tylko odtwórczy. Nie wystarczy zatem odwołać się tylko do Piotrowego wyznania – czynimy to wszak w czasie każdej mszy, ale jak mechanicznie i bezmyślnie nieraz! Musimy przyjąć świadectwo Piotrowe, zdając sobie jednak sprawę, że to sam Bóg będzie Źródłem i Dawcą naszej wiary. To musi być nasza osobista decyzja, wypływająca z żywego doświadczenia Boga, z modlitwy, z wewnętrznej więzi z Nim, a nie tylko rutynowe powtarzanie, co inni sądzą o Jezusie. Wiara ojców musi być co prawda dla nas wskazówką, ale nie może wyręczyć i zastąpić naszej osobistej wiary. Albowiem Bóg nie ma wnuków – ma tylko dzieci. Dzieci które w Niego wierzą i ufają Mu bezgranicznie. Czy zaliczam się do nich?

Ks. Mariusz Pohl

 

Religia a polityka

Nie jest łatwo oddzielić religię od polityki. Dla samego Chrystusa był to poważny problem. Rozmowa z Apostołami, w której Jezus zapowiada zbudowanie swego Kościoła na Piotrze, kończy się stanowczym wezwaniem uczniów do zachowania ścisłej tajemnicy co do mesjańskiej godności Mistrza z Nazaretu. „Wtedy przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili, że on jest Mesjaszem”. Idea mesjańska była bowiem, w świadomości Izraelitów, nierozerwalnie związana z polityką. Jezus zaś chciał wysunąć na pierwszy plan przede wszystkim jej religijne, a nie polityczne znaczenie.

W czym tkwi zasadnicza trudność oddzielenia religii od polityki? Pytanie to należy rozważyć w dwu aspektach – indywidualnym i społecznym. Przekonania religijne z konieczności wpływają na postawę moralną, stąd też każdy człowiek zaangażowany politycznie musi się liczyć z głosem własnego sumienia. Im głębsze zaangażowanie polityczne, tym trudniej je harmonizować z wymogami stawianymi przez religię. Mocne przekonania religijne, zwłaszcza świadomość odpowiedzialności przed Bogiem, rzutują na każdą decyzję polityka. Tendencje, zmierzające do poświęcenia przekonań religijnych dla polityki, są zawsze zdradą wartości religijnych i jako takie nie świadczą dobrze o człowieku, który się takiej zdrady dopuszcza.

Drugi aspekt jest związany z układem sił w społeczeństwie. Jeśli religia posiada swoją własną organizację, jak to ma miejsce w Kościele, jej wpływ na wyznawców jest duży. Stąd też religia ujęta w instytucjonalne formy staje się siłą społeczną, z którą każdy polityk musi się liczyć, niezależnie od tego, czy zamierza wykorzystać ją do własnych celów, czy też zachować wobec niej dystans.

Refleksję nad stosunkiem chrześcijanina do religii należy rozpocząć od możliwie dokładnego odczytania Ewangelii. Rozmowa Chrystusa z Apostołami pod Cezareą stanowi ważne wydarzenie w życiu rodzącego się Kościoła. Świadczy bowiem o trosce Jezusa, by Apostołowie dostrzegli istnienie poważnego niebezpieczeństwa wykorzystania misji zarówno Jego, jak i Kościoła do celów politycznych. Chrystus pragnie ukazać czysto religijne perspektywy swego działania, ważniejsze i znacznie dalej sięgające niż perspektywy polityczne. Nie wolno jednak zapominać, że przeciwnicy Chrystusa ostatecznie i tak, wbrew Jego woli, nadali całej Jego działalności wymiar polityczny i ukrzyżowali Go jako niebezpiecznego dla cezara. Jezus ginie jako skazaniec polityczny z rąk okupanta, wydany przez własnego ucznia.

Przez Sanhedryn Jezus zostaje skazany za działalność religijną, a przez Piłata za to, że nazywał siebie „królem żydowskim”. Wielkopiątkowego połączenia religii z polityką nie da się rozdzielić. Ma ono miejsce w Ewangelii i trwa w sposób nieprzerwany przez dwadzieścia wieków dziejów Kościoła. Chrześcijanin nie może się tym gorszyć. Winien jednak bacznie uważać, by wzorem Mistrza sam nie wykorzystał religii do polityki, ani nie wciągał polityki do religii.

Zachowanie wolności religii wobec polityki nie jest łatwe. Trzeba jednak uczynić wszystko, by dla polityki nie naruszyć religijnej hierarchii wartości. Człowiekiem, który może pomóc w głębszym przemyśleniu tego problemu jest św. Tomasz Morus. Z tego punktu widzenia warto przeczytać jego listy pisane w więzieniu. Najcenniejsi ludzie, tak dla religii jak i polityki, to ci, którzy mają mocny kręgosłup moralny kryjący w sobie rdzeń życia religijnego. Przykładem może być nie tylko chrześcijanin, święty Tomasz Morus, lecz i Hindus Mahatma Gandhi.

Ks. Edward Staniek

 

Potrzeba pustelni

Bliskie spotkanie z mistykami zdumiewa żarliwością ich ducha. Są oni w społeczeństwie jak drożdże decydujące o szybkim przemienianiu mąki i wody w drogocenne ciasto. Na pytanie: dlaczego chrześcijaństwo kończącego się dwudziestego wieku tchnie przeciętnością, istnieje tylko jedna odpowiedź – zabrakło w nim odpowiedniej ilości mistyków. Może być dużo doskonałej mąki, może być wszystko, co potrzebne do wielkiej ilości dobrego ciasta, ale jeśli zabraknie zaczynu, można ze zgromadzonego materiału piec co najwyżej naleśniki, a o wypieku chleba nie ma mowy.

Czy można jednak mistyków wychować? Czy można tu coś zaprogramować, czy też mistyk jest tylko i wyłącznie dziełem łaski, darem Boga dla wspólnoty?

Odpowiedź jest prosta. W Kościele zaczyn został złożony i w nim jest. Nic też nie może go unicestwić. Można jedynie ograniczyć jego działanie lub je potęgować. Ograniczenie polega na przesuwaniu akcentu na działanie zewnętrzne. Potęgowanie na docenianiu ciszy, modlitwy i wejścia w głąb wartości duchowych. Mistyk może być wielkim misjonarzem, jak Paweł czy Franciszek z Asyżu, ale on musi mieć czas na obcowanie z Bogiem sam na sam.

Brat Albert budował pustelnie i nie wahał się nawet w największym nawale pracy wysyłać swoich braci i siostry na miesięczne skupienie. W pustelni wracali do równowagi sił ciała i ducha, odpoczywali nerwowo, wchodzili w świat wartości Bożych, by wrócić jako ewangeliczny kwas do swojej działalności.

Każdy, kto autentycznie chce rozwijać życie religijne, wie, jaką wartość posiadają okresy wyciszenia. Nie wystarczą do tego rekolekcje, nawet tygodniowe, nie wystarczy codzienny pacierz i niedzielna Msza święta. To wystarcza do tego, by być dobrą ewangeliczną mąką, ale nie do tego, by być kwasem.

Potrzebny jest pewien procent ludzi rozmiłowanych w Bogu, oczarowanych Jego bogactwem. Ludzi odkrywających, jak Paweł, z zachwytem czar Jego cudownego świata: „O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! (…) Z Niego i przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki” (Rz 11, 33-36).

Takich ludzi musi mieć każda parafia, jeśli chce być twórczą cząstką Kościoła. Nie chodzi tu o powołania zakonne czy kapłańskie, ale o ludzi głębokiej modlitwy, o ojca i matkę, o nauczyciela i rolnika, o rzemieślnika i robotnika.

Czas pustelników prawdopodobnie już minął, choćby dlatego, że trzeba by było być właścicielem wielkiego majątku, by móc w jego środku wybudować trudno dostępne dla innych pustelnie. Wyłania się natomiast pilna potrzeba miejsc, które będą pustelniami na czas kilku, kilkunastu dni. Z cichą kaplicą, z mądrym człowiekiem, z którym można przeglądnąć karty swego życia i porozmawiać o doskonaleniu modlitwy. Z tanim utrzymaniem na poziomie ewangelicznego ubóstwa i prostoty. Kto jest głodny wyższych wartości, mógłby w takim zaciszu pustelni otworzyć się na działanie Boga i stawać się coraz doskonalszym kwasem.

Bóg jest gotów wprowadzić w głąb swoich wartości każdego, komu na nich zależy. Mądrość nagradza On coraz większym głosem Jego samego. Zawsze jednak chodzi Mu o wszystkich. Jego działanie jest społeczne. Dary, jakich udziela ubogacając jednostkę, promieniują na innych. Dar kontemplacyjnej modlitwy należy do najcenniejszych darów decydujących o prężności Kościoła. Im wcześniej poszczególne wspólnoty religijne, zwłaszcza parafie, to dostrzegą, tym szybciej odkryją piękno ewangelicznej drogi życia. Zanim jednak to odkrycie będzie miało wymiar społeczny, potrzebne są jednostki, które zatroszczą się o doskonalenie swojej własnej modlitwy.

Ks. Edward Staniek

 

Jesteś wzniosły. Panie, a jednak patrzysz łaskawie na pokornego, pyszałka zaś dostrzegasz z daleka (Ps 138, 6)

Opis nocnego zjawienia się Jezusa na jeziorze, kiedy Piotr poszedł ku Niemu, krocząc po wodzie, kończy się spontanicznym wyznaniem uczniów: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym!” (Mt 14, 33). W Cezarei Filipowej (Mt 16, 13-20) Jezus prowokuje wyznanie inne, pełniejsze i niejako urzędowe. Pyta uczniów o to, co ludzie mówią o Nim, chcąc by zastanowili się i wznieśli ponad opinię ludzką, dzięki bardziej bezpośredniemu, intymnemu poznaniu Jego Osoby, które stało się ich udziałem. Niektórzy spośród ludu uważają Go „za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza” (tamże 14). Trudno było o sławniejsze wówczas osobistości. Między nimi jednak a Mesjaszem istnieje niezmierzona odległość, której nic zapełnić nie zdoła. Czyni to Piotr odpowiadając bez wahania, jako pierwszy w imieniu towarzyszy: „Ty jesteś Mesjasz, syn Boga żywego” (tamże 16). Uczniowie zrozumieli. Oni są tymi prostaczkami, którym Ojciec zechciał objawić tajemnicę. I jak kiedyś Jezus zawołał: „Wysławiam Cię, Ojcze… że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25), tak obecnie mówi do Piotra: „Błogosławiony jesteś… albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16, 17). Bez wewnętrznego oświecenia ze strony Boga nie byłby możliwy tak wyraźny akt wiary w Bóstwo Chrystusa. Wiara zawsze jest darem. Piotrowi, który otworzył się natychmiast na ten dar, Jezus przepowiada wielkie posłannictwo, które mu zostanie powierzone: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała] i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (tamże 18). Pokorny rybak stanie się bezpieczną skałą, na której Chrystus zbuduje swój Kościół, budowlę tak trwałą, że żadna moc, nawet diabelska, nie potrafi jej obalić. I jeszcze: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (tamże 19). W języku biblijnym klucze oznaczają władzę: „Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu” — czytamy dzisiaj w pierwszym czytaniu (Iz 22, 19-23) w odniesieniu do Eliakima, zarządcy pałacu królewskiego. Władza udzielona Piotrowi jest niepomiernie wyższa; jemu zostały dane klucze nie ziemskiego królestwa, lecz królestwa niebieskiego, czyli tego królestwa, które Jezus przyszedł założyć w swoim Kościele, a w którym Piotr ma władzę „wiązania i rozwiązywania”, to znaczy wydawania wyroku i rozgrzeszania, wyłączania i przyjmowania nie tylko osób, lecz także nauki i zwyczajów. Władza tak wielka, że jego postanowienia uznaje „w niebie” sam Bóg. Podobna władza udzielona człowiekowi jest wstrząsająca i byłaby niedopuszczalna, gdyby Chrystus powierzając ją Piotrowi nie zapewnił go o szczególnej swojej asystencji. W ten sposób Jezus chciał zbudować swój Kościół. I tak też trzeba przyjmować Kościół, przyjmując razem prymat Piotra, który razem z nim jest z ustanowienia Bożego. Jeśli temu może zaprzeczać społeczność całkowicie racjonalistyczna i nie znosząca żadnej władzy, to prawdziwy chrześcijanin uznaje — z wdzięcznością — wszystko, co ustanowił Chrystus, by uczynić bezpieczniejszą dla ludzi drogę do zbawienia. Zresztą, w żadnej dziedzinie człowiek nie może posuwać się aż do osądzania planów lub czynności Boga, lecz powinien raczej powtarzać ze św. Pawłem: „Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!” (Rz 11, 33; II czytanie),

  • W Twoim świetle i dzięki Twojej lasce, o Ojcze, który jesteś w niebie, Piotr wyznał niewysłowioną naturę Twojego jedynego Najświętszego Syna i zasłużył sobie stać się skałą, której bramy piekielne nie przemogą.
    O Panie, przed innymi Apostołami wybrałeś błogosławionego Piotra jako głowę wiary i fundament Twojego Kościoła. Przez jego modlitwy, o Chryste, zlituj się nad nami (zob. Prieres eucharistiques… 120).
  • Dzisiaj wołam do Ciebie, miłości moja, Boże wieczny, okaż miłosierdzie temu światu i udziel mu światła, aby poznał Twojego Zastępcę dzięki czystości wiary i proszę, abyś go nią odział. Boże mój; udziel mu światła, aby cały świat poszedł za nim. Udziel mu światła nadprzyrodzonego. Od chwili kiedy dałeś Twojego Zastępcę, tworząc w nim serce mężne, niech będzie ozdobiony Twoją świętą pokorą. Dlatego nie przestanę nigdy pukać do drzwi Twojej łaskawości, o miłości moja, abyś go wywyższył. Objaw więc w nim twoją moc, aby jego mężne serce zawsze pałało Twoim świętym pragnieniem, a było odziane Twoją pokorą; dzięki łaskawości, miłości, czystości i mądrości Twojej, niech spełnia swoje czynności i tak pociąga do siebie cały świat (św. Katarzyna ze Sieny).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 97

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140824.htm

i jeszcze pięć homilii na dzień dzisiejszy, w tym Augustyn Pelanowski OSPPE: liturgia.wiara.pl/doc/420111.21-Niedziela-zwykla-A/3

___________________________________________________

PIOTR OTRZYMUJE KLUCZE KRÓLESTWA NIEBIESKIEGO

 

wg. Katarzyny Anny Emerich

Zanim tu przyszli i nim Jezus odszedł na modlitwę, zdali Mu Apostołowie i uczniowie, na ostatku wysłani, dokładną sprawę z swej nauki, czynów i przygód. Jezus wysłuchał wszystkiego, wezwał ich do modlitwy i polecił być gotowymi do przyjęcia tego, co ma im oznajmić.

Przed świtem zgromadzili się znowu wszyscy, a Apostołowie stanęli w koło Jezusa. Po prawicy stał Jan, za nim Jakub Starszy, a trzeci Piotr. Uczniowie stali za Apostołami, starsi bliżej, młodsi dalej. Wtedy Jezus, nawiązując do wczorajszej rozmowy, zapytał: „Kim mienią Mnie być ludzie?”

Apostołowie i starsi uczniowie zaczęli zaraz przytaczać różne zdania, krążące o Jezusie, mówiąc, że jedni uważają Go za Chrzcicielu, inni za Eliasza, inni wreszcie za Jeremiasza zmartwychwstałego. Opowiedzieli wszystko, co doszło do ich uszu, i czekali ciekawie, co Jezus im odpowie. Przez chwilę trwało milczenie. Jezus spoważniał bardzo, a widząc, że uczniowie niecierpliwie nań spoglądają, zapytał: „A wy za kogo Mnie macie?” Żaden nie czuł się zdolnym odpowiedzi, tylko Piotr, pełen mocy i zapału, wystąpił krok naprzód, wzniósł rękę do góry na znak uroczystego zapewnienia, i niejako w imieniu wszystkich, zawołał głośno i silnie: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego!”

Uroczysta, prorocka postać Jezusa zajaśniała, wzniósł się nieco ponad ziemię i rzekł głosem silnym, z tą samą powagą co przedtem: „Błogosławionyś jest, Szymonie, synu Jana, gdyż ciało i krew nie objawiły ci tego, ale Ojciec Mój, który jest w niebiesiech! A Ja ci powiadam, ty jesteś opoką, a na tej opoce zbuduję kościół Mój i bramy piekielne nie przemogą go. I tobie dam klucze Królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w Niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w Niebie!” Prorocze słowa Jezusa pojął Piotr w ich całym znaczeniu za światłem tego samego Ducha, przez którego złożył przedtem wyznanie boskości Jezusa; przeniknęły go one do głębi. Przy słowach Piotra: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga!” wypowiedzianych z takim zapałem, spoglądali Apostołowie z osłupieniem to na Jezusa, to na Piotra, to po sobie. Nawet Jan, tak jawnie dał poznać swój przestrach, że Jezus później, idąc z nim osobno, surowo zganił mu to zachowanie się.

Działo się to o wschodzie słońca. Uroczysty nastrój potęgował się jeszcze tym, że Jezus wybrał miejsce górzyste, odosobnione, i że zachęcał ich przedtem do gorliwej modlitwy. Znaczenie tych słów przeczuwał tylko Piotr, inni Apostołowie nie rozumieli ich dobrze; wciąż tłumaczyli je sobie docześnie, mniemając, że Jezus da Piotrowi w Swym ziemskim królestwie urząd arcykapłana; to też w drodze wynurzył Jakób przed Janem domysł, że oni niezawodnie zajmą najbliższe godności po Piotrze.

Jezus jednak wyraźnie powiedział Apostołom, że jest obiecanym Mesjaszem, i poparł to mnóstwem cytatów z proroków, wskazujących jasno na Niego. Potem oznajmił im, że teraz wybiorą się na święta do Jerozolimy. Wybrali się więc z powrotem na południowy zachód ku mostowi na Jordanie. Piotr, przejęty cały słowami Jezusa, dającymi mu władzę kluczy, przyłączył się po drodze do Pana, by prosić Go o wyjaśnienie i wskazówki w poszczególnych wypadkach, niejasnych mu jeszcze; we wierze swej bowiem i gorliwości sądził, że zadanie jego zaczyna się już teraz, gdyż nie znał jeszcze konieczności warunku męki Chrystusowej i zesłania Ducha świętego. Zapytywał więc Jezusa, czy w tym, lub owym wypadku może odpuszczać grzechy, wspominał o celnikach i o jawnym cudzołóstwie. Jezus uspokoił jego zapał, obiecując, że później dowie się wszystkiego dokładniej, że jednak inaczej to będzie, niż on myśli, bo nadchodzi teraz inne prawo.

W dalszej drodze objaśniał Jezus uczniów o mających nadejść wypadkach; że teraz pójdą do Jerozolimy, spożyją u Łazarza baranka wielkanocnego, poczym czeka ich jeszcze wiele pracy, trudów i prześladowań. Ogólnikowo przepowiedział Jezus, że wskrzesi jednego z ich najlepszych przyjaciół i przez to takie zgorszenie wywoła, że będzie musiał uciekać. Mówił dalej, że na drugi rok znowu tak pójdą na święta, tam jeden z nich zdradzi Go, będą Go znieważać, biczować, wyszydzać i haniebnie zabiją, bo musi umrzeć za grzechy ludzkie, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Opowiadał to wszystko dokładnie, udowadniając pismami proroków; na twarzy Jego malowała się głęboka powaga i dobroć zarazem. Piotr zasmucił się bardzo wiadomością o zniewagach i śmierci, czekającej Jezusa. W prostocie swej duszy nie mógł się z tym pogodzić, więc zaraz przyłączył się do Jezusa i powstając przeciw temu, zapewniał gorliwie: „To nie może być, tego nie dopuszczę! Prędzej umrę, niżbym miał to znieść!

Niech Bóg chroni Cię od tego, to się stać nie może!” Wtem Jezus zwrócił się z powagą do niego i rzekł: „Odstąp ode mnie, szatanie, i nie wódź Mnie na pokuszenie! Nie rozumiesz tego, co od Boga, tylko co jest od ludzi.” Po tych słowach zostawił go i poszedł naprzód. Przerażony Piotr, nie wiedział sam, co myśleć o tym. Dopiero przed chwilą mówił mu Jezus, że nie z ciała i krwi, ale z objawienia Bożego uznał Go za Chrystusa, a teraz nazwał go szatanem, który nie mówi z natchnienia Bożego, lecz powodowany uczuciem i słabostkami czysto ludzkimi, i to wtedy, gdy z przywiązania ku Niemu chciał wybawić Go od zagrażającej męki. Gdy porównał te słowa z poprzednimi, pokora wstąpiła w serce Jego, tym większy podziw ogarnął go i umocniła się wiara jego w Chrystusa. Lecz smutek nie zmniejszył się, bo teraz dosadniej poznał prawdziwość i konieczność męki Jezusa.

Orszak Jezusa podzielony był na gromadki, z których każda po kolei towarzyszyła Jezusowi, podczas gdy reszta szła oddzielnie. Szli szybko, nie zatrzymując się nigdzie, omijając miasta i wsie, aż pod noc zatrzymali się w gospodzie koło jeziora kąpielowego w Betulii, gdzie już oczekiwał Jezusa Łazarz z kilku jerozolimskimi uczniami.

Łazarz wiedział już, że Jezus będzie u niego spożywał z uczniami baranka wielkanocnego, a wyszedł tu naprzeciw, by ostrzec Jezusa, Apostołów i uczniów przed obchodzeniem świąt w Jerozolimie. Jak mówił, miał podczas świąt wybuchnąć rokosz, a to z następującego powodu: Piłat chciał ustanowić nowy podatek od świątyni, by za to sporządzić kosztowny wizerunek cesarza i posłać mu go w darze; prócz tego zażądał na cześć cesarza pewnych ofiar i przyznania mu publicznie pewnych zaszczytnych tytułów. Żydzi oczywiście oparli się temu i przygotowali rokosz; wszcząć go mieli Galilejczycy pod wodzą niejakiego Judasza Gaulonity, który występując w swych naukach przeciw niewolnictwu i płaceniu podatków Rzymianom, cieszył się wielką popularnością. Dlatego radził Łazarz Jezusowi, by nie szedł na czas świąt do Jerozolimy, bo mogą powstać wielkie zamieszki. Jezus uspokoił obawy jego, mówiąc, że czas Jego jeszcze nie nadszedł i nic Mu się nie stanie. Rozruch ten będzie tylko typem o wiele większego rozruchu, który nastąpi za rok, gdy czas Jego nadejdzie, a Syn człowieczy wydany będzie w ręce grzeszników.

Teraz wyprawił Jezus Apostołów i uczniów różnymi drogami w pojedynczych oddziałach. Przy Sobie zatrzymał Szymona, Tadeusza, Natanaela Chaseda i Judę Barsabę. Inni mieli pójść częścią w dół Jordanu, częścią na zachód od Garizim przez Efraim i zwiedzić po drodze miejscowości, gdzie jeszcze nie byli. Łazarz z uczniami odszedł także.

Jezus zabronił uczniom wstępować do miast samarytańskich i dał im różne wskazówki co do zachowania się. Sam zaś udał się do posiadłości Łazarza Ginnim, i tu przenocował. Nazajutrz wyruszył stąd na Lebonę i Koreę przez puszczę do Betanii.

___________________________________________________

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE – 24 SIERPNIA

********************

Święty Bartłomiej, Apostoł
*************
Święty Bartłomiej Święty Bartłomiej jest jednym z dwunastu Apostołów, których wybrał sobie Jezus spośród kilkudziesięciu uczniów.
W Ewangeliach spotykamy dwa imiona: Bartłomiej i Natanael. Synoptycy (Mateusz, Łukasz i Marek) używają nazwy pierwszej, natomiast Jan posługuje się imieniem drugim. Jednak według krytyki biblijnej i tradycji chodzi w tym wypadku o jedną i tą samą osobę. Jan pisze o Natanaelu jako o Apostole (J 1, 35-51; 21, 2). Ponadto akcentuje wyraźnie, że Natanaela łączyła przyjaźń z Filipem Apostołem, a synoptycy umieszczają Bartłomieja zawsze właśnie przy Filipie w katalogach Apostołów (Mt 10, 3; Mk 3, 18; Łk 6, 14). Co więcej, są oni nawet wymienieni ze spójnikiem “i”: “Filip i Bartłomiej”.
Aramejskie słowo Bartolmaj znaczy tyle, co “syn Tolmaja”. Z tym imieniem spotykamy się w Biblii kilka razy (Joz 15, 14; 2 Sm 3, 3). Wyraz Natanael jest imieniem hebrajskim i znaczy tyle, co “Bóg dał” – byłby więc odpowiednikiem greckiego imienia Teodoros czy łacińskiego Deusdedit oraz polskiego Bogdan. Z imieniem Natanael spotykamy się w Piśmie świętym znacznie częściej (Lb 1, 8; 2, 5; 7, 18; 10, 15; 1 Krn 2, 14; 15, 24; 24, 6 i in.). Jeśli Bartłomiej jest tożsamy z Natanaelem, to jego imię brzmiałoby poprawnie: Natanael, bar Tholmai (Natanael, syn Tolmaja).Święty Bartłomiej Synoptycy wymieniają imię św. Bartłomieja jedynie w katalogach Apostołów. Św. Jan podaje, że pochodził z Kany Galilejskiej. Szczegółowo zaś opisuje pierwsze spotkanie Natanaela z Chrystusem (J 1, 35-51), którego był naocznym świadkiem. To Filip, uczeń Pana Jezusa, późniejszy Apostoł, przyprowadził Natanaela do Chrystusa i dlatego zawsze w wykazie Apostołów Natanael znajduje się tuż za Filipem. Niektórzy uważają, że to właśnie na weselu Natanaela w Kanie był Chrystus z uczniami i Matką, gdzie na Jej prośbę dokonał pierwszego cudu.
Z opisu pierwszego spotkania wynika, że Natanael nie był zbyt pozytywnie nastawiony do mieszkańców Nazaretu. Kiedy jednak usłyszał słowa Chrystusa i poznał, że Chrystus przeniknął głębię jego wnętrza, serce i duszę, od razu zdecydowanie w Niego i Jemu uwierzył. Świadczy to o wielkiej prawości jego serca i otwarciu na działanie łaski Bożej. Odtąd już na zawsze pozostał przy Chrystusie. O Natanaelu św. Jan Ewangelista wspomina jeszcze raz – brał on udział w cudownym połowie ryb na jeziorze Genezaret po zmartwychwstaniu Chrystusa (J 21, 2-6).

Tradycja chrześcijańska ma niewiele do powiedzenia o św. Bartłomieju. Zainteresowanie innymi Apostołami jest znacznie większe, postać św. Bartłomieja jest raczej w cieniu. Pierwszy historyk Kościoła, św. Euzebiusz, pisze, że ok. roku 200 Pantenus znalazł w Indiach Ewangelię św. Mateusza. Wyraża przy tym przekonanie, że zaniósł ją tam właśnie św. Bartłomiej. Podobną wersję podaje św. Hieronim. Natomiast św. Rufin i Mojżesz z Horezmu są zdania, że św. Bartłomiej głosił naukę Chrystusa w Etiopii. Pseudo-Hieronim zaś twierdzi, że św. Bartłomiej apostołował w Arabii Saudyjskiej. Jeszcze inni są zdania, że św. Bartłomiej pracował wśród Partów i w Mezopotamii. Ta rozbieżność pokazuje, jak mało wiemy o losach Apostoła po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa.

Święty Bartłomiej odzierany ze skóry

Z apokryfów o św. Bartłomieju zachowały się Ewangelia Bartłomieja i Apokalipsa Bartłomieja. Znamy je jednak w dość drobnych fragmentach. Zachował się również obszerniejszy apokryf Męka Bartłomieja Apostoła. Według niego Bartłomiej miał głosić Ewangelię w Armenii. Tam miał nawet nawrócić brata królewskiego – Polimniusza. Na rozkaz króla Armenii, Astiagesa, został pojmany w mieście Albanopolis, ukrzyżowany, a w końcu ścięty. Od św. Izydora (+ 636), biskupa Sewilli, rozpowszechniła się pogłoska, że św. Bartłomiej został odarty ze skóry. Stąd też został uznany za patrona rzeźników, garbarzy i introligatorów. Jako przypuszczalną datę śmierci Apostoła podaje się rok 70.

Święty Bartłomiej Zaraz po śmierci Bartłomiej odbierał cześć jako męczennik za wiarę Chrystusową. Dlatego i jego relikwie chroniono przed zniszczeniem. Około roku 410 biskup Maruta miał je przenieść z Albanopolis do Majafarquin, skąd przeniesiono je niedługo do Dare w Mezopotamii. Stamtąd zaś relikwie umieszczono w Anastazjopolis we Frygii w Azji Mniejszej ok. roku 507. Kiedy jednak najazdy barbarzyńców groziły zniszczeniem i profanacją, w roku 580 przewieziono je na Wyspy Liparyjskie, a w roku 838 do Benewentu. Obecnie znajdują się pod mensą głównego ołtarza tamtejszej katedry. Część tych relikwii została przeniesiona za panowania cesarza Ottona III do Rzymu. Władca ten wystawił bazylikę na Wyspie Tyberyjskiej, do której potem sprowadzono relikwie Apostoła.

Święty Bartłomiej

Kult św. Bartłomieja datuje się od V w. Grecy obchodzą jego uroczystość 11 czerwca, Ormianie 8 grudnia i 25 lutego, Etiopczycy 18 lipca i 20 listopada. Kościół łaciński święto Apostoła od wieku VIII obchodzi 24 sierpnia. W VI w. spotykamy już pierwszy kościół wzniesiony ku jego czci na wyspie Eolia. Piza, Wenecja, Pistoia i Foligno wystawiły mu okazałe świątynie. W Polsce kult św. Bartłomieja był niegdyś bardzo żywy – wystawiono ku jego czci na naszych ziemiach ponad 150 kościołów. Miał on nawet w Polsce swoje sanktuaria, np. w Polskich Łąkach koło Świecia, gdzie na odpust ściągały tłumy z daleka.

W ikonografii św. Bartłomiej jest przedstawiany w długiej tunice, przepasanej paskiem, czasami z anatomiczną precyzją jako muskularny mężczyzna. Bywa ukazywany ze ściągniętą z niego skórą. Jego atrybutami są: księga, nóż, zwój.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-24a.php3

Audiencja generalna, 4 października 2006

Św. Bartłomiej Apostoł

Benedykt XVI

bAZYLIKA sw. Bartłomieja

Bazylika św. Bartłomieja na Wyspie Tyberyjskiej

[Fot. pl.wikipedia.org]

Drodzy Bracia i Siostry!

W serii poświęconej Apostołom powołanym przez Jezusa podczas Jego ziemskiego życia dziś naszą uwagę poświęcimy apostołowi Bartłomiejowi. W starożytnych spisach Dwunastu jest on wymieniany zawsze przed Mateuszem, jednak w Ewangeliach różne są imiona tych, którzy są przed nim – raz jest to Filip (por. Mt 10, 3; Mk 3, 18; Łk 6, 14), innym razem Tomasz (por. Dz 1, 13). Jego imię jest odojcowskie, gdyż ma wyraźne odniesienie do ojca. Chodzi prawdopodobnie o imię pochodzenia aramejskiego – bar Talmaj, co oznacza właśnie „syn Talmaja”.
O Bartłomieju nie mamy wielu wiadomości. Choć jego imię pojawia się zawsze na liście Dwunastu, nie jest w centrum żadnego opowiadania. Tradycyjnie jednak jest identyfikowany z Natanaelem, z imieniem, które oznacza „Bóg dał”. Ten Natanael pochodził z Kany (por. J 21, 2) i jest możliwe, że był świadkiem wielkiego znaku, jakiego Jezus dokonał w tym miejscu (por. J 2, 1-11). Utożsamianie tych dwóch osób jest prawdopodobnie uzasadnione faktem, że Natanael w scenie powołania, przekazanej przez Ewangelię św. Jana, umieszczony jest obok Filipa, to znaczy w miejscu, jakie Bartłomiej ma na liście Apostołów, przytoczonej przez inne Ewangelie. To temu Natanaelowi Filip zakomunikował, że znalazł „Tego, o którym pisał Mojżesz w prawie i prorocy – Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu” (J 1, 45). Jak wiemy, Natanael odpowiedział, przedstawiając mu dość poważne uprzedzenie: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1, 46). Tego rodzaju wątpliwość jest dla nas bardzo ważna. Pozwala zobaczyć, że – według oczekiwań żydowskich – Mesjasz nie mógł pochodzić z miasteczka tak zacofanego, jakim był Nazaret (zob. także J 7, 42). Równocześnie pokazuje to wolność Boga, który przewyższa nasze oczekiwania, sprawiając, że znajdujemy Go właśnie tam, gdzie się nie spodziewamy. Z drugiej strony wiemy, że Jezus w rzeczywistości nie był wyłącznie „z Nazaretu”, ale urodził się w Betlejem (por. Mt 2, 1; Łk 2, 4), zaś ostatecznie przyszedł od Ojca, który jest w niebie.
Wydarzenie z Natanaelem sugeruje nam refleksję, że w naszej relacji z Jezusem nie powinniśmy zadowalać się tylko słowami. Filip w swojej odpowiedzi kieruje do Natanaela bardzo znaczące zaproszenie: „Chodź i zobacz” (J 1, 46). Nasze poznanie Jezusa potrzebuje przede wszystkim żywego doświadczenia: świadectwo innych jest bardzo ważne, gdyż z reguły całe nasze życie chrześcijańskie rozpoczyna się od zwiastowania, które dociera do nas za pośrednictwem jednego lub większej liczby świadków. Jednakże musimy przekonać się osobiście, w ostatecznym i głębokim spotkaniu z Jezusem, w sposób analogiczny do Samarytan, którzy po usłyszeniu świadectwa ich współmieszkanki, którą Jezus spotkał przy studni Jakuba, chcieli bezpośrednio z Nim rozmawiać. Po tej rozmowie powiedzieli do kobiety: „Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy i wiemy, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4, 42).
Powracając do sceny powołania, Ewangelista przekazuje nam, iż Jezus, gdy zobaczył Natanaela zbliżającego się do Niego, zawołał: „Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” (J 1, 47). Chodzi tutaj o pochwałę, która przywołuje tekst Psalmu: „Szczęśliwy człowiek (…), w którego duszy nie kryje się podstęp” (Ps 32 [31], 2), a która jednak wywołuje ciekawość u Natanaela, bo odpowie on ze zdziwieniem: „Skąd mnie znasz?” (J 1, 48a). Odpowiedź Jezusa jest w pierwszej chwili niezrozumiała. Mówi On: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym” (J 1, 48b). Nie wiemy, co wydarzyło się pod tą figą. Jest oczywiste, że chodzi o decydujący moment w życiu Natanaela. Poczuł się dotknięty w głębi serca przez te słowa Jezusa i zrozumiał: ten Człowiek wie o mnie wszystko. On wie i zna drogi mojego życia, temu Człowiekowi mogę rzeczywiście zaufać. I odpowiada jasnym i pięknym wyznaniem wiary, mówiąc: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela!” (J 1, 49). W tym wyznaniu znajdujemy pierwszy, bardzo ważny krok drogi przylgnięcia do Jezusa. Słowa Natanaela pokazują podwójny aspekt tożsamości Jezusa: jest On rozpoznawany zarówno w swojej specjalnej relacji z Bogiem Ojcem, którego jest jedynym Synem, jak i w relacji z ludem Izraela, którego jest Królem, co jest przymiotem oczekiwanego Mesjasza. Nie możemy nigdy tracić z oczu ani jednej, ani drugiej rzeczywistości, gdyż uznając w Jezusie tylko wymiar niebiański, ryzykujemy, iż widzimy w Nim tylko byt odwieczny, albo uznajemy w Nim tylko konkretne umiejscowienie w historii i pomijamy Jego Boski wymiar, który Go określa.
Nie mamy precyzyjnych informacji na temat działalności apostolskiej Bartłomieja – Natanaela. Według informacji przekazanej przez historyka Euzebiusza w IV wieku, niejaki Panten miał znaleźć w Indiach znaki obecności Bartłomieja (por. Hist. Kośc. V, 10, 3). W późniejszej tradycji, począwszy od średniowiecza, przekazana została opowieść o jego śmierci przez obdarcie ze skóry, która stała się potem popularna. Myślimy o bardzo znanej scenie Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej, w której Michał Anioł namalował św. Bartłomieja trzymającego w lewej ręce własną skórę, na której artysta pozostawił swój portret. Relikwie św. Bartłomieja czczone są tutaj, w Rzymie, w kościele jemu poświęconym, na Wyspie Tybertyńskiej, gdzie zostały przywiezione przez cesarza niemieckiego Ottona III w 983 r.
Kończąc, możemy powiedzieć, że postać św. Bartłomieja, pomimo nielicznych informacji, jest dla nas wzorem ukazującym, iż przylgnięcie do Jezusa może być przeżywane i świadczone również bez dokonania rzeczy nadzwyczajnych. Nadzwyczajny jest i pozostaje sam Jezus, dla którego każdy z nas jest powołany, aby poświęcić Mu własne życie oraz własną śmierć.

Z oryginału włoskiego tłumaczył o. Jan Pach OSPPE

http://www.niedziela.pl/artykul/80308/nd/Sw-Bartlomiej-Apostol

Święty Bartłomiej Apostoł

dodane 2005-06-19 01:33

Człowiek bez podstępu

 

Zaginiony Apostoł

Ks. Artur Malina

„Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” (J 1,47). Rozmówcą Jezusa, który otrzymał tak wyjątkową pochwałę, był Natanael. Niewiele osób spotkało takie wyróżnienie.

Jak do tego doszło?

O życiu i działalności tego ucznia Jezusa niewiele można dowiedzieć się z tekstów biblijnych. Natanael jest wzmiankowany tylko w jednej księdze Nowego Testamentu. Imię to nie pojawia się poza Ewangelią św. Jana. Musiał zajmować ważną pozycję wśród innych uczniów, ponieważ był zarówno wśród pierwszych powołanych, jak i wśród świadków ostatniego ukazania się Zmartwychwstałego nad Jeziorem Tyberiadzkim.

Pochodził z Kany Galilejskiej (J 21,2). Miasto to sąsiadowało z Nazaretem. Nie dziwi zatem sceptyczna reakcja Natanaela, a może także niechęć – często charakteryzująca mieszkańców miejscowości położnych blisko siebie – wyrażona pod adresem Jezusa: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1,46). Galilejski Nazaret jako miejsce pochodzenia proroka lub Mesjasza? Wątpliwości mogły mieć uzasadnienie teologiczne. Uczone autorytety w Jerozolimie przypomniały pewnemu zwolennikowi Jezusa: „Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei” (J 7,52).

Sceptyczny kandydat na ucznia

spotkał się jednak nie z naganą, lecz pochwałą. Chociaż powitania na Starożytnym Wschodzie często polegały na przesadnych pochwałach, wyrażanych przez nieznajomych widzących się po raz pierwszy, słowa uznania skierowane do Natanaela nie były grzecznościowym zwrotem. Jezus nie prawił tanich komplementów, a kiedy trzeba było, nawet ganił swoich rozmówców: „wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga” (J 5,42). Zarówno wyrazy uznania, jak i słowa nagany pochodziły bowiem od Tego, który „wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2,25). Trafne było zatem pytanie Natanaela: „Skąd mnie znasz?”.
Dlaczego Natanael został

natychmiast przekonany

przez odpowiedź: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym” (J 1,48)? To tajemnicze zdarzenie stało się przedmiotem wielu interpretacji.

Rabini nauczali uczniów w cieniu drzew. Niektórzy tłumaczą, że Filip powiedział o Mesjaszu, kiedy Natanael nauczał lub studiował Pismo Święte pod drzewem figowym, poświęcając się zajęciu prawdziwego Izraelity, a więc zasługiwał na pochwałę Jezusa. Według innych interpretacji, chodziło o osobiste praktyki lub przeżycia religijne. Drzewo rajskie poznania dobra i zła identyfikowano z drzewem figowym (na podstawie opisu w Rdz 3,6–7).

Natanael pod drzewem figowym wyznał Bogu swoje grzechy. Stąd słowa Jezusa o braku jakiegokolwiek podstępu, odpowiadające biblijnemu błogosławieństwu: „szczęśliwy ten, komu została odpuszczona nieprawość, którego grzech został puszczony w niepamięć. Szczęśliwy człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy, w którego duszy nie kryje się podstęp” (Ps 32,1–2). Przebywanie pod drzewem figowym było też symbolem pokoju i szczęścia Izraela, a więc obrazem czasów mesjańskich: „Przez wszystkie dni Salomona Juda i Izrael mieszkali bezpiecznie, każdy pod swoją winoroślą i pod swoim drzewem figowym” (1 Krl 5,5); „Naród przeciwko narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny, lecz każdy będzie siadywał pod swą winoroślą i pod swym drzewem figowym” (Mi 4,4; podobnie w Za 3,10).

W każdym razie chodziło o przeżycia pod drzewem figowym znane tylko Natanaelowi. Jezus zatem mu objawił, że posiada Boską wiedzę uzasadniającą wyjątkową pochwałę. Na tym się nie skończyło jego wyróżnienie: „Zobaczysz jeszcze więcej niż to. […] Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego” (J 1,50–51). Natanael miał stać się świadkiem całego życia Jezusa, od początku Jego działalności w Galilei aż do śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia.

Czy był zatem apostołem?

Pozostałe trzy Ewangelie nie wymieniają apostoła o tym imieniu, kiedy podają listę dwunastu najbliższych uczniów Jezusa (Mt 10,2–4; Mk 3,16–19; Łk 6,3–16). Brak wzmianki o nim także w Dziejach Apostolskich, chociaż ta druga księga św. Łukasza wylicza imiennie zgromadzonych na modlitwie w Wieczerniku (Dz 1,13–14). W ewangelicznych wykazach kolejność jest stała, a w Ewangelii Mateusza i Łukasza apostołowie wymienieni są parami. Zwraca uwagę trzecia para, w której pojawia się imię towarzysza Natanaela, a zamiast jego samego występuje inne imię: „Filip i Bartłomiej”. Nieobecność Natanaela i wzmiankowanie Bartłomieja zastanawiają. Rodzi się pytanie:

Kim był Bartłomiej?

Imię to pojawia się tylko w katalogach apostołów. Pisma Nowego Testamentu nie przypisują mu żadnej wyróżnionej roli ani w ziemskiej działalności Jezusa, ani w misji pierwotnego Kościoła. Mateusz, Marek i Łukasz wymieniają go jednak na wysokim, szóstym miejscu.

W historii chrześcijaństwa próbowano dopowiedzieć coś o Bartłomieju. Z pierwszych wieków pochodzi tradycja o jego działalności w odległych krajach Wschodu, aż po Indie, gdzie miał być torturowany i zabity. Euzebiusz z Cezarei, jeden z pierwszych historyków Kościoła, opowiada, że w Indiach przechowywano hebrajski tekst Ewangelii Mateusza, którą miał tam głosić Bartłomiej. To połączenie Bartłomieja z Mateuszem odpowiada wykazowi z Dziejów Apostolskich, w którym ci dwaj apostołowie są razem wymienieni (Dz 1,13).

Na marginesie ortodoksji chrześcijańskiej powstawały też pisma, które pretendowały do rangi Ewangelii (tzw. apokryfy), podające rzekomo tajemne nauczanie Jezusa. W ostatnich wiekach odkryto rękopisy greckie, łacińskie, koptyjskie i starosłowiańskie, które zawierają różne wersje długiego dialogu Bartłomieja z Jezusem. Chociaż te apokryfy nazwano Ewangeliami Bartłomieja, rzeczywisty czas ich powstania datowany jest najwcześniej na dwa wieki po śmierci Bartłomieja.

W średniowieczu rozpowszechniła się inna interpretacja tożsamości Apostoła. Nie szukano o nim informacji w apokryfach i legendach, lecz czytano razem cztery Ewangelie, wzajemnie uzupełniając i harmonizując ich dane. Jeśli w Ewangelii św. Jana Filip występuje z Natanaelem, a w trzech innych Ewangeliach obok Filipa wymieniany jest Bartłomiej, zatem towarzysz Filipa mógł mieć dwa imiona: imię własne – Natanael (w języku hebrajskim znaczy „Bóg dał”) oraz imię wskazujące na ojca, czyli określenie patronomiczne – Bartłomiej (w aramejskim Bar Tholmai oznacza „syn Tolmaja”). Liturgia święta Bartłomieja przyjmuje właśnie takie rozwiązanie kwestii tożsamości Bartłomieja. Ewangelia Mszy świętej tego dnia mówi o spotkaniu Natanaela z Jezusem.

http://biblia.wiara.pl/doc/423001.Swiety-Bartlomiej-Apostol/2

rękach oprawców

dodane 2008-12-29 14:00

Leszek Śliwa

Giovanni Battista Tiepolo, “Męczeństwo św. Bartłomieja”, olej na płótnie, 1722, kościół San Stae, Wenecja.

  Święty Bartłomiej Apostoł po wniebowstąpieniu Chrystusa głosił Ewangelię w krajach Wschodu. Podobno dotarł aż do Arabii Saudyjskiej, Etiopii, a nawet Indii. Według św. Jana Chryzostoma, zaniósł Dobrą Nowinę ludom Likaonii, natomiast św. Grzegorz podaje, że działał w Mezopotamii.

Bartłomiej zmarł śmiercią męczeńską prawdopodobnie w 70 roku. Stało się to albo w Armenii, w mieście Albanopolis (dzisiaj Emanstahat), albo w Mezopotamii. Został ścięty, a wcześniej – według tradycji – żywcem odarty ze skóry.

Artyści stosunkowo rzadko decydowali się malować drastyczną scenę męczeństwa Apostoła. Woleli jego mękę tylko zasygnalizować, umieszczając na obrazie nóż rzeźnicki – narzędzie oprawców.

Wenecki artysta Giovanni Battista Tiepolo postanowił pokazać dramatyczną chwilę tuż przed rozpoczęciem tortur.

Cierpiący święty próbuje się wyrwać katom, ale jego twarz zwrócona jest już w stronę nieba. Jego ciało oświetla nadnaturalne światło, postacie oprawców pozostawione są w mroku.

Niezwykłą dynamikę sceny artysta uzyskał przez typowe dla malarstwa barokowego ukośne ułożenie sylwetki św. Bartłomieja, a zwłaszcza skierowanej ku niebu lewej ręki. W centrum kompozycji znajduje się nóż – narzędzie męki, a jednocześnie atrybut świętego.

http://kosciol.wiara.pl/doc/489366.W-rekach-oprawcow

 

Święta Emilia de Vialar, dziewica i zakonnica

Święta Emilia de Vialar Emilia urodziła się w Gaillac (Francja) 12 września 1797 roku. Jej matka była córką barona i znanego lekarza w Paryżu. Emilia miała jeszcze dwóch młodszych braci. Ojciec oddał ją do zakładu sióstr w Paryżu, gdzie także odbywała naukę. Kiedy powróciła do domu, matka już nie żyła, a domem zawiadywała despotyczna macocha. Wiele razy dochodziło więc do konfliktów pomiędzy pierworodną córką a ową kobietą. W sercu Emilii rozgrywał się dramat: z jednej strony pociągał ją świat ze wszystkimi przyjemnościami, do których miała prawo, a z drugiej strony łaska Boża ciągnęła ją nieodparcie ku wyższym ideałom.
W roku 1816 odbywały się w jej miejscowości misje. To one zadecydowały o tym, że Emilia postanowiła oddać się na wyłączną służbę Panu Bogu i bliźniemu. Miała wówczas zaledwie 19 lat. Zaczęła przyjmować do domu rodzinnego ubogich i potrzebujących, starców i opuszczonych. Macocha wyśmiewała to postępowanie i dokuczała Emilii. Ojciec milczał, nie chciał bowiem zrażać sobie doskonałej administratorki, a z drugiej strony kochał swoją córkę. Trwało to przez kilkanaście lat. W roku 1832 dziadek Emilii, baron Portal, zmarł i zostawił jej spory majątek. Wówczas zakupiła ona w Gaillac duży dom i w sam wieczór Bożego Narodzenia przeniosła się do niego.
Rychło wokół niej skupiły się dziewczęta o podobnych ideałach. Tak powstała nowa rodzina zakonna Sióstr od Objawienia św. Józefa. Taką nazwę Emilia przyjęła dla upamiętnienia sceny ewangelicznej, kiedy to anioł uspokoił we śnie św. Józefa o cudownym poczęciu Maryi. Opiekę duchową nad zgromadzeniem roztoczył biskup z Albi, de Gualy.
W tym czasie w Algierze wybuchła epidemia. Do miejscowego szpitala potrzebna była pomoc. Brat Emilii, Augustyn de Vialar, który był wówczas konsulem francuskim, zaprosił siostrę, aby przysłała swoje córki duchowe. Siostry rychło zyskały tak wielki szacunek wśród muzułmanów, że nazywano je “białymi marabutkami”. Marabutami nazywali oni ascetów muzułmańskich. Fundacje w Algierze zaczęły się mnożyć: Boufaric, Algier, Bona, Konstantyna, Tunis otworzyły młodemu zgromadzeniu swoje podwoje. Siostry prowadziły szpitale, przytułki i szkoły.
Niestety, miejscowy biskup Algieru chciał od siebie całkowicie uzależnić młode zgromadzenie. Doszło do tego, że Emilia musiała zlikwidować wszystkie placówki na tym terenie. Opatrzność wynagrodziła jednak bolesny cios. Siostry zostały bowiem zaproszone do Trypolisu, na Cypr i do Bejrutu. Z tej okazji Emilia odbyła pielgrzymkę do Egiptu, na miejsce, gdzie miała mieszkać przez pewien czas Święta Rodzina. Potem udała się do Ziemi Świętej.
Po cierpieniach, jakich Emilia doznała w Algierze, jeszcze boleśniejsze wydarzenia spotkały ją w samej Francji. Doszło do tego, że musiała zlikwidować dom macierzysty w Gaillac i kilka innych. Dom generalny przeniosła do Tuluzy. Szczególnie miłe przyjęcie zgotował jej i jej córkom duchowym św. Eugeniusz Mazenod w Marsylii. Pod jego opieką dzieło nadal pięknie się rozwijało.
Emilia zmarła w opinii świętości 24 sierpnia 1856 roku w Marsylii po 59 latach pracowitego życia. Została beatyfikowana przez papieża Piusa XII w 1939 r., a kanonizowana przez niego 24 czerwca 1951 r.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-24b.php3

Ponadto dziś także w Martyrologium:

św. Audoena, biskupa Rouen (+ 648); świętych męczenników Galiena i Waleriana (+ III/IV w.); św. Janiny Antida Thouret, dziewicy i zakonnicy (+ 1826); św. Jerzego, mnicha i męczennika (+ ok. 730); św. Patryka, opata (+ VI w.); świętych męczenników Ptolemeusza i Eutychlusza (+ I w.); św. Tacjona, męczennika (+ III/IV w.)

O autorze: Judyta