Myśl dnia
przysłowie polskie
WTOREK XXIII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (1 Kor 6,1-11)
Niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego
Czytanie z Pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.
Bracia:
Czy odważy się ktoś z was, gdy zdarzy się nieporozumienie z drugim, szukać sprawiedliwości u niesprawiedliwych, zamiast u świętych? Czy nie wiecie, że święci będą sędziami tego świata? A jeśli świat będzie przez was sądzony, to czyż nie jesteście godni wyrokować w tak błahych sprawach? Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? O ileż przeto więcej sprawy doczesne. Wy zaś, gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele.
Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom.
Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się. Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 149,1-2.3-4.5-6a i 9b)
Refren: Śpiewajmy Panu, bo swój lud miłuje.
Śpiewajcie Panu pieśni; *
głoście Jego chwałę w zgromadzeniu świętych.
Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą, *
a synowie Syjonu radują swym królem.
Niech imię Jego czczą tańcem, *
niech grają Mu na bębnie i cytrze.
Bo Pan lud swój miłuje, *
pokornych wieńczy zwycięstwem.
Niech się święci cieszą w chwale, *
niech się weselą na łożach biesiadnych,
chwała Boga niech będzie na ich ustach: *
to jest chwałą wszystkich świętych Jego.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 15,16)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem,
abyście szli i owoc przynosili.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 6,12-19)
Wybór Apostołów
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Oto słowo Pańskie.
*********************************************************************************************
KOMENTARZ Noc jaśniejsza od światła
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Jezus wybrał dwunastu Apostołów, aby współpracowali wraz z Nim w głoszeniu królestwa Bożego. Także my – jako ochrzczeni – jesteśmy powołani do apostolstwa. Jak ponad dwa tysiące lat temu, tak i dziś rzesze ludzi czekają na Dobrą Nowinę i uzdrowienie. Bramy królestwa Bożego zostały otwarte dla wszystkich dzięki ofierze Syna Człowieczego. Od naszego świadectwa i zaangażowania zależy, czy ci, którzy jeszcze Boga nie znają i żyją z dala od Niego, odnajdą do Niego drogę.
Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 38-39
SPRAWIEDLIWOŚĆ EWANGELICZNA
Przyoblecz mnie, Panie, w człowieka nowego, stworzonego w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4, 24)
Według św. Mateusza Jezus, aż sześć razy przytoczywszy wiersz dawnego prawa, często zniekształcany przez uczonych w Piśmie, przeciwstawił mu nowe tłumaczenie według „sprawiedliwości większej”, a więc takiej, jakiej wymaga od swoich uczniów. Cecha wewnętrzności ma zawsze pierwszeństwo i towarzyszy jej prawdziwa wyższość nad prawem Mojżeszowym, jak to widzimy w szczególny sposób w dwóch ostatnich przypadkach: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu; lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi… Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół…” (5, 38-39. 43-44). Jezus nie tylko znosi prawo odwetu, lecz nadto wymaga, by nie reagować na zniewagi, unikać szukania własnych korzyści, nie odmawiać, kiedy brat prosi o coś, co jest dla nas niewygodne, jak męcząca usługa lub pożyczka. Nie tylko nie dopuszcza nienawiści względem kogokolwiek, lecz żąda miłości względem wszystkich, nawet względem nieprzyjaciół. Duch wewnętrzny, który powinien ożywiać nową sprawiedliwość, jest duchem miłości. Życie może nastręczyć wiele trudnych wypadków nieuniknionych w obcowaniu z bliźnimi. Nie zawsze będzie można zachować się w ten sam sposób czy kierować się przykładami, jakie podaje Jezus, lecz prawdziwy uczeń powinien zawsze znaleźć w głębokiej i szczerej miłości prawdziwie ewangeliczną drogę rozwiązania. Nowa sprawiedliwość, jaką Pan głosi, nakłada na niego obowiązek, by nie zadowalał się unikaniem grzechu i niełamaniem prawa, lecz by zmierzał o wiele wyżej i starał się naśladować doskonałość Ojca niebieskiego. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (tamże 48). To jest wielka miara „większej sprawiedliwości niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów”. Miara ta nie jest zastrzeżona dla jednej klasy ludzi, nie jest dowolna, lecz obowiązuje wszystkich chrześcijan, gdyż Jezus wszystkim ją zostawił i uczynił z niej warunek, aby byli uznanymi za dzieci Ojca niebieskiego (tamże 45) i weszli do Jego królestwa (tamże 20).
- Udziel mi, Panie, łaski, abym wypełniał wszelką sprawiedliwość. To jest właśnie droga prowadząca do radości. Istotnie, radość jest nagrodą, sprawiedliwość zaś jest zasługą i przyczyną. Kiedy Ty, o Chryste, życie nasze, ukażesz się, również my ukażemy się z Tobą w chwale; właśnie ze sprawiedliwości wypłynie nasza radość, bo Ciebie samego Bóg Ojciec ustanowił sprawiedliwością dla nas.
Szczęśliwi naprawdę ci, którzy już teraz cieszą się owocem sprawiedliwości we własnym sumieniu. Teraz praktyka tej cnoty jest trudna, lecz przyjdzie dzień, kiedy będziemy jej pragnąć i posiadać ją w radości i słodyczy bez żadnego trudu, będziemy kochać, pragnąć i radować się samą sprawiedliwością.
Nie dopuść, Panie, abym opuszczając sprawiedliwość zadowalał się marną i przemijającą radością. Istotnie, jeśli będę jej oczekiwał od rzeczy przemijających, musi przeminąć, ponieważ przemijają te rzeczy, od których pochodzi (św. Bernard).
- Pomijając normy prawa… Ty, o Panie, rozciągnąłeś obowiązek dobroci również na tych, którzy nas obrazili… tego nauczałeś i to czyniłeś, Ty, któryś był wzgardzony i nie odpłacałeś wzgardą; byłeś policzkowany i nie oddałeś policzka; zostałeś ogołocony i nie stawiłeś oporu; ukrzyżowany modliłeś się o przebaczenie nawet dla swoich prześladowców, mówiąc: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Tłumaczyłeś grzech swoich oskarżycieli: oni przygotowywali Ci krzyż, a Ty udzieliłeś łaski i zbawienia… Dałeś nam przykład i zabezpieczyłeś nam nagrodę niebieską, obiecując, że staną się dziećmi Boga ci, którzy będą Twoimi naśladowcami… Jak wielkie to dobrodziejstwo miłosierdzia Twego, że udzielasz nam praw do przybrania Bożego! Udziel mi więc, Panie, łaski naśladowania miłosierdzia, by zasłużyć na łaskę (św. Ambroży).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 169
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140909.htm
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
List 130, do Proby, o modlitwie, 14-15
Każdy człowiek, który prosi Pana o „jedno” i który „tego poszukuje” (Ps 27,4), prosi o to z pewnością i spokojem… Ta wyjątkowa rzecz to jedyne prawdziwe i błogosławione życie: kontemplować dobroć Boga na zawsze, kiedy staniemy się nieśmiertelni ciałem i duchem. To dla tego jedynego powodu szukamy reszty i prosimy o nią jak się należy. Człowiek, który to otrzyma, będzie miał wszystko, czego zapragnie, i nie będzie już więcej mógł pragnąć czegokolwiek, czego nie wypada.
Tutaj bowiem znajduje się źródło życia, którego trzeba pragnąć teraz, na modlitwie, tak długo, dopóki żyjemy w nadziei i nie widzimy jeszcze tego, czego oczekujemy (Rz 8,25). Jesteśmy ukryci w „cieniu Jego skrzydeł; przed Nim są nasze pragnienia” (Ps 35,8; 38,10), pragniemy „nasycić się tłuszczem Jego domu, napoić potokiem Jego rozkoszy” ponieważ „w Nim jest źródło życia i w Jego światłości oglądamy światłość” (Ps 36,8nn). Wtedy nasze pragnienie zostanie nasycone szczęściem i nie będziemy już niczgo szukać jęcząc, skoro będziemy to posiadać w radości.
Jednakże, ponieważ chodzi o „pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł” (Flp 4,7), kiedy prosimy o to w modlitwie, „nie umiemy się modlić tak, jak trzeba” (Rz 8,26). Jakże bowiem prosić o coś, co przekracza nasze pojęcie?… Apostoł Paweł pisze: „Jeżeli… spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy”. I dodaje: „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości.Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,25nn).
www.evzo.org
********************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
9 WRZEŚNIA
****************
Jako młoda dziewczyna, jesienią 1897 r. udała się do Krakowa, gdzie podjęła pracę jako służąca. W dwa lata później bardzo przeżyła śmierć swojej dwudziestopięcioletniej siostry. Uświadomiła sobie wówczas, jak bardzo kruche jest życie. Po głębokim namyśle zdecydowała się na złożenie ślubu dozgonnej czystości. W 1900 r. przystąpiła do Stowarzyszenia Sług Katolickich św. Zyty, którego zadaniem było niesienie pomocy służącym. Miała więc okazję, aby bardzo owocnie prowadzić apostolstwo w gronie koleżanek, dla których była przykładem chrześcijańskiego życia. Wywierała bardzo silny wpływ na otoczenie. Dzieliła się pożywieniem i pieniędzmi z biedniejszymi od siebie. Garnęły się do niej zwłaszcza najmłodsze służące, dla których była matką i przyjaciółką.
W 1912 r. Aniela Salawa wstąpiła do III zakonu św. Franciszka i złożyła profesję. Zafascynowana duchowością Biedaczyny z Asyżu, okazywała niezwykłą wrażliwość na działanie Ducha Świętego. Modlitwa umacniała ją w cierpliwym dźwiganiu codziennego krzyża. Wszelkie urazy i poniżenia składała w ofierze Bogu za grzeszników. Umiała przebaczać i odpłacać dobrem za zło.
W czasie I wojny światowej – mimo że bardzo pogorszył się jej stan zdrowia, nasiliły się dolegliwości płuc i żołądka – pomagała w krakowskich szpitalach, niosąc pomoc i wsparcie rannym żołnierzom. Opiekowała się także jeńcami wojennymi. W 1916 r. podupadła jednak na zdrowiu tak, że konieczna stała się hospitalizacja. Po wypisaniu ze szpitala nie mogła już podjąć pracy zarobkowej. Ostatnie pięć lat życia spędziła w nędzy, z pogodą ducha dźwigając krzyż choroby. Swoje cierpienia ufnie ofiarowała Chrystusowi jako wynagrodzenie za grzechy świata. W tym czasie wiele też modliła się, czytała, rozmyślała. Obdarzona została przeżyciami mistycznymi.
Zmarła na gruźlicę 12 marca 1922 r. w krakowskim szpitalu św. Zyty. Umierała samotnie, opuszczona przez wszystkich, wśród straszliwych cierpień, ale w głębokim zjednoczeniu z Chrystusem jako tercjarka franciszkańska. Beatyfikowana została 13 sierpnia 1991 r. przez św. Jana Pawła II na krakowskim Rynku.W ikonografii bł. Anielę przedstawia się w pomieszczeniu kuchennym. Jej atrybutem jest także szczotka do zamiatania.
Ustawicznie czuję bardzo wielkie pragnienie być ustawicznie tam, gdzie jest Pan Jezus. Jak chciałam Ojcu tę pociechę zrobić, to taki glos Boży słyszałam, że ja właśnie tym Ojcem jestem, gdzie właśnie czekam na pociechę od ciebie. […] I zapalił niesłychaną miłość. Ale też byłam ostro strofowaną od Pana Jezusa [za] popełnienie błędu pychą wobec spowiednika i za porywcze uleganie miłości własnej podczas niepowodzenia.Zawsze kiedy przyjdę do Pana Jezusa, to tak jestem przed Nim, jak dziecko zbrukane, szczęśliwe, że się dostało do swojej ukochanej mamusi i wcale o tym nie myśli, że ono jest brudne i czy matka jest z niego zadowoloną czy nie. Nie myśli o tym, szczęśliwe, że u mamusi i koniec. Tak samo jest z moją duszą w obecnym czasie. Czuję się tak dziwnie od Pana Boga odepchnięta i taką znękaną, zbiedzoną i taką czasem brudną ze wszech stron niedoskonałościami i różnego rodzaju niewiernościami. Ale mimo tego ustawicznie tam chcę być, gdzie On jest, Pan Jezus, i jak jestem przed Nim, to nic nie mówię, alem taka szczęśliwa, żem u Niego, że jakbym zapomniała o tym, żem ja taka strasznie nędzna i niedoskonała.Tamże, s. 78
Dziwna to rzecz, że ja, wobec całej nędzy i przeróżnego rodzaju grzechów i niewierności czuję niepojęte pragnienie jak najprędzej połączyć się z Panem Bogiem-Jezusem. I często bardzo czuję wielki ciężar tego życia i dziwnie odczuwam to wygnanie, a szczególnie jak Pan Jezus tak bardzo duszę moją miłością zapali i do Siebie pociągnie i dziwnie zachęca, ażeby ustawicznie z Nim była. To jak małe pacholę, to znów jako Pan rządzący światem. A wtenczas ją do wiernej i godnej służby zachęca, ażeby ustawicznie z Nim była. A dusza podczas tego jasno sobie zdaje sprawę ze swojego życia, tak bardzo zachęcona do wielkich umartwień i ostrego życia.I znowu innym razem ukazał się Ukrzyżowany i bardzo cierpiący. A tak zapewnił, że tylko ten widok ma mnie do Niego przykuć i że tylko On, tak cierpiący, ma być moim celem. I dusza dziwnie była zgodzoną i zdecydowaną pójść tylko tą drogą. I to miało być jej szczęściem i zupełnym zadowoleniem.Tamże, s. 82
Okazał Pan Bóg przeróżne dzieła rąk Swojej wszechmocy i potęgi. Poznałam doświadczalnie piękność i doskonałość duszy nieśmiertelnej. O Boże, jak to trudno było znieść ten widok i słuchać tego głosu. Zdawało mi się tak, żebym mogła zawołać wielkim głosem: “Panie, zakryj przede mną oblicze Swoje, bo widoku tego nie zniesie nicość moja, a głosu Twego słuchać dalej nie mogą grzeszne uszy moje!” O, tak w duszy nieco jakbym sobie myślała… Ale na to tak usłyszałam: “Oto jest tylko cień bardzo maleńki w stosunku do tego, co będzie w dzień zetknięcia się duszy z Panem Bogiem swoim twarzą w twarz – w dzień śmierci i sądu”. O, co za poznanie niepojęte! Boże! Czym ja się usprawiedliwię przed obliczem Pańskim, to ja już nie wiem.Przez ten czas były uśpione wszystkie namiętności i złe skłonności. Ale kiedy dusza przyszła do swojego stanu, wszystko się obudziło i zdawało mi się jakby jeszcze gorsze. Ale to nie chodzi o to, tylko, że w górę serce ma się wznosić. I tak ma być: walczyć co mocy, a co się nie da pokonać, to mieć cierpliwość ze sobą i cicho to znosić.Tamże, s. 104
Całą siłą woli uważać na każde poruszenie serca. Dużo cierpieć raczej, aniżeli dla ulgi cierpień fizycznych zgrzeszyć. Mieć przede wszystkim zawsze i wszędzie wolę Bożą na celu, a nie własne zadowolenie i to we wszystkim.Koniecznie potrzeba żyć w zupełnym zapomnieniu o sobie, nic a nic nie pragnąć dla siebie, ani uznania, ani przyznania, ani ulgi w cierpieniach wewnętrznych, ani lepszego zdrowia, ani lepszego uznania, ani nawet tego, co jest koniecznie potrzebne i co wolno i koniecznie mieć. Jednym słowem nic dla siebie…Tamże, s. 104-105
Jan Paweł II
HOMILIA W CZASIE MSZY ŚW. BEATYFIKACYJNEJ ANIELI SALAWY, ODPRAWIONEJ NA RYNKU GŁÓWNYM
Kraków, 13 sierpnia 1991
“Otrzymaliście ducha przybrania za synów” (Rz 8,15).
Panie Prezydencie Rzeczypospolitej, Panie Premierze, Marszałku Senatu, przedstawiciele rządu,
Księże Kardynale metropolito krakowski, wszyscy drodzy Bracia w biskupstwie, Kardynałowie, Arcybiskupi, Biskupi,
Wszyscy moi drodzy Rodacy, Bracia i Siostry, krakowianie i goście,
Bracia w kapłaństwie, Bracia i Siostry w powołaniu zakonnym, wszyscy Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim,
1. Słowa Pawłowe z Listu do Rzymian, przeczytane na początku, są myślą przewodnią Światowego Dnia Młodzieży na Jasnej Górze. Młodzi pielgrzymi z różnych stron świata, nade wszystko z różnych krajów Europy, podążają w tych dniach do jasnogórskiego sanktuarium. Kierują nimi słowa Apostoła: “Ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli (…), ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze»” (Rz 8,14-15).
Radością Ducha Świętego jest, gdy może dawać świadectwo naszemu ludzkiemu duchowi, “że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,16-17).
Podążając na to spotkanie młodzieży, zatrzymuję się w Krakowie wśród moich rodaków. Ileż tutaj ludzkich dzieł i ludzkich serc świadczy przez pokolenia o tym Bożym, Chrystusowym dziedzictwie! Ileż sam temu świadectwu zawdzięczam. Niech nie ustaje wśród murów starego i nowego Krakowa, zawsze królewskiego, niech nie ustaje radość Ducha Świętego, którą są umysły i serca wrażliwe na Jego Boskie świadectwo!
I dlatego też wielka jest moja radość, że mogłem w dniu dzisiejszym dokonać w Krakowie beatyfikacji Anieli Salawy. Ta córka ludu polskiego, urodzona w niedalekim Sieprawiu, znaczną część swego życia związała z Krakowem. To miasto było środowiskiem jej pracy, jej cierpienia, jej dojrzewania w świętości. Związana z duchowością św. Franciszka z Asyżu, okazywała niezwykłą wrażliwość na działanie Ducha Świętego. Świadczą o tym zapiski, jakie po niej pozostały.
2. Spotkania Światowego Dnia Młodzieży miały poprzednio miejsce w Rzymie i w Buenos Aires, a ostatnio w Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jeśli organizatorzy poprosili tym razem o Jasną Górę, to stało się tak w następstwie wydarzeń roku 1989. Ten rok stanowi nowe wyzwanie dla naszego starego kontynentu. Dane mi było wkrótce potem stanąć na miejscu uświęconym pamięcią apostołów Słowian, świętych braci Cyryla i Metodego w Welehradzie na Morawach. Tam też został zapowiedziany specjalny Synod Biskupów Europy, który ma się odbyć w Rzymie w ostatnich tygodniach bieżącego roku.
Dzień Młodzieży w Częstochowie jest jakby przygotowaniem gruntu dla tego Synodu, który odbywa się z myślą o bliskim już trzecim tysiącleciu od przyjścia Chrystusa. Jest to niejako Synod adwentowy. Adwent oznacza skierowanie ku przyszłości. Młodzi tę przyszłość noszą w sobie.
3. Liturgia dzisiejsza stawia nam przed oczy wielkie pielgrzymowanie Izraela z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Czterdzieści lat pod wodzą Mojżesza.
Nawiązuje do tego Chrystus, gdy mówi: “Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli” (J 6,49). Przypomina zaś o tym chlebie, którym żywił się lud na pustyni, aby zapowiedzieć Eucharystię – pokarm życia wiecznego: “Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6,51).
Czy to możliwe? Zapis Janowy stwierdza, że słuchacze szemrali, niektórzy potem odeszli. I oto, co mówi Chrystus: “Nie szemrajcie (…). Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym” (J 6,43-44).
Nam, którzy dzisiaj śpiewaliśmy w psalmie responsoryjnym: “Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry” (por. Ps 34[33],9), nam Chrystus mówi: pozwólcie Bogu być dobrym na Jego własną miarę. Dobro jest dobrem przez to, że się udziela, że sobą obdarowuje. Pozwólcie Bogu żywemu, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, być dobrym dla was ludzi na Jego własną miarę. Jest to miara ponadludzka. Jest to miara tajemnicy. A równocześnie ma swój ludzki wyraz. Jest to miara krzyżowej ofiary, jest to miara Eucharystii. “Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (Ef 5,2). A tę swoją odkupieńczą ofiarę zostawił nam w Eucharystii jako dar.
To w mocy tego daru, w mocy tego pokarmu pielgrzymujemy przez życie doczesne, jak kiedyś pielgrzymował Izrael po pustyni. To o tym darze świadczą prastare i najnowsze świątynie Krakowa, które ku wszystkim wołają: “Popatrzcie, jak nasz Pan jest dobry”. Świątynie Krakowa! Ileż one mówiły o Bogu – o tym Bogu, który sobą pragnie obdarowywać człowieka – ileż one o tym Bogu mówiły Anieli Salawie, dzisiejszej błogosławionej!
To ku temu Bogu, który obdarowuje sobą człowieka, pielgrzymują młodzi z różnych stron naszego kraju, Europy, z różnych części świata: “Otrzymali ducha przybrania za synów”. Do czego dążą? Czego pragną? “Być naśladowcami Boga jak dzieci umiłowane, postępować drogą miłości, bo przecież Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (por. Ef 5,1-2).
4. Liturgia dzisiejsza ukazuje nam jeszcze jednego pielgrzyma samotnego. Jest to prorok Eliasz, który uchodząc przed zemstą okrutnej królowej Izebel, żony Achaba, zatrzymał się na pustyni, skrajnie wyczerpany, prosząc Boga o śmierć (por. 1 Krl 19,4).
Tenże Eliasz, prorok Boga żywego, podjął walkę z fałszywymi prorokami, którzy starali się sprowadzić lud na drogi bałwochwalstwa. Eliasz zaklinał Izraelitów w tych słowach: “Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!” (1 Krl 18,21). Jahwe potwierdził słowo proroka tak, że cały lud mógł się przekonać o tym, że On jest prawdziwym Bogiem, a nie Baal.
Po tej próbie wiary, która była jawnym sądem Bożym na oczach wszystkich, Eliasz musi uchodzić przed zemstą zapiekłej czcicielki Baala, królowej Izebel. I oto prorok jest wyczerpany, śmiertelnie zmęczony. Ze snu budzi go Boży zwiastun, który mówi: “Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19,7). Księga Królewska dodaje, że w mocy tych słów Eliasz pożywił się i wyruszył w dalszą drogę aż do Bożej góry Horeb (por. 1 Krl 19,8).
Myślimy o próbach naszego czasu. Nieznane jest człowiekowi współczesnemu takie bałwochwalstwo, jak za czasów Eliasza. Próby wiary przeszły długą ewolucję. Dziś nie stawia się pytania: “Jeśli Jahwe jest Bogiem, idźcie za Nim, jeśli Baal, idźcie za nim”. Dziś usiłuje się sprawę uczynić zasadniczo nieważną. Dla człowieka przy końcu XX stulecia program brzmi: “Żyjmy tak, jak gdyby Bóg nie istniał”. Jednak jeśli Bóg nie istnieje, wszystko wolno – stwierdził już Dostojewski. Jesteśmy poza dobrem i złem – dopowiada Nietzsche. Kiedy wiek XX zbliża się ku końcowi, mamy za sobą doświadczenia aż nazbyt wymowne i straszliwe, które świadczą o tym, co w rzeczywistości oznacza ten nietzscheański program. Ku czemu idziemy, żyjąc tak, jakby Bóg nie istniał?
5. Pośród takiej epoki młodzi ludzie z różnych stron, z Zachodu i ze Wschodu, pielgrzymują na Jasną Górę. W jakiś sposób wszyscy tam z nimi idziemy. Pielgrzymuje tam z nimi cała nasza historia, która tu, w Krakowie, znajduje szczególny wyraz. Powiedziałbym, pielgrzymuje w szczególności błogosławiona Jadwiga, Królowa, Pani Wawelska, przed której krzyżem dane mi było uklęknąć, zanim nawiedzę Węgry.
Jadwiga, której dziedzictwo andegaweńskie wywodzi się z Francji, aby w swoich rodowych rozgałęzieniach trafić do Królestwa Neapolu na południu Włoch, a równocześnie na Węgry. Jadwiga – córka Ludwika, króla Węgier i Polski, a wnuczka Elżbiety Łokietkówny. Jadwiga, która z kolei otwarła nasze dzieje na Wschód. Wszystko to ma swą wymowę bardzo współczesną, kiedy stoimy wobec imperatywu Europy bardziej pojednanej, zbudowanej na poszanowaniu praw człowieka i praw narodów.
Jakże aktualne jest to, co pisze Apostoł w Liście do Efezjan: “Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew (…), znieważanie – wraz z wszelką złością (…). Przebaczajcie sobie [nawzajem], tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (4,30-32).
Jakże bardzo to aktualne!
Razem ze wszystkimi, którzy w ciągu dziejów, a także za naszych dni stawali się radością Ducha Świętego, razem z tą umiłowaną Panią Wawelską, Jadwigą Andegawenką, powtarzamy słowa Apostoła: “Nie zasmucajcie Ducha Świętego!”
Powtarzamy te słowa z Jadwigą, królową Polski, “matką narodów”. I powtarzamy je z Anielą Salawą, błogosławioną. Niech się zjednoczą w naszej świadomości te dwie kobiece postaci: królowa i służąca! Czyż całe dzieje świętości chrześcijańskiej, duchowości budowanej na ewangelicznym wzorze, nie wyrażają się w tym prostym zdaniu: “Służyć Bogu – to znaczy królować!” (por. Lumen gentium, 36). Tę samą prawdę wyraża życie wielkiej królowej i życie prostej służącej!
6. “Nie zasmucajcie Ducha Świętego!”
Nie zasmucajmy Ducha Świętego! Nie stawiajmy oporu Jego mocy – niewidzialnej, a przecież bardziej rzeczywistej od tylu widzialnych i krzykliwych “potęg” wyprodukowanych przez człowieka współczesnego w wielkiej ofiarności.
“Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda” (J 6,63) – w tych kilku słowach Chrystus wypowiada ocenę wszystkich odmian materializmu, które pod różnymi postaciami wciąż wracają, by się w ludziach opierać Duchowi Świętemu, który daje życie.
Nie zasmucajmy Ducha Świętego!
Odnawiajmy w sobie dziedzictwo Boga i Chrystusa.
Drodzy bracia i siostry, niech po tylu doświadczeniach naszego tragicznego stulecia, które zbliża się do swego kresu, odnowi się i ugruntuje pokolenie tych, którzy “oddają cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” (por. J 4,23).
Na takich czcicieli oczekuje Bóg!
[Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:]
Na zakończenie tej Eucharystii na prastarym Rynku krakowskim, w czasie której Kościół wyniósł do chwały ołtarzy Anielę Salawę, pragnę, aby zabrzmiały jej własne słowa. Pochodzą one z Dziennika. Jedno zdanie, jakby szczególnie potrzebne w tym momencie po Komunii św. Tak pisze, tak woła do Chrystusa Aniela: “Pragnę, żebyś był tak wielbiony, jak jesteś wyniszczony”. I jeszcze o swoim własnym powołaniu, a raczej o tym, które dał jej Bóg: “Wobec duszy mojej Pan Bóg miał zamiary wielkie, stwarzając mnie na swój własny obraz”. Niech te słowa błogosławionej naszej rodaczki, sieprawianki i krakowianki, pozostaną w naszej pamięci i w naszych sercach.
Jest to dla mnie ogromna radość, że mogłem dzisiaj w Krakowie wynieść do chwały błogosławionych Anielę Salawę. Ile razy modliłem się przy jej relikwiach, jak głęboko zapadły mi w pamięć, w serce te słowa: “Panie! Żyję, bo każesz, umrę, kiedy chcesz, zbaw mnie, bo możesz”. Może właśnie te słowa dziś powinny być tu wypowiedziane, w tym roku, w którym papież przybył, aby swym rodakom w Krakowie podziękować za biały marsz sprzed 10. lat. Jest tutaj obecny wśród koncelebrujących biskup z Fatimy. Tak się nad tym zatrzymałem, gdyż wtedy o 10 lat Opatrzność Boża, Matka Chrystusowa swoim wstawiennictwem przedłużyła te moje dróżki kalwaryjskie, a dzisiaj jestem tu i dzielę się z wami tym wszystkim, co nas łączyło i nadal łączy, tym wszystkim, przez co łączy nas Kraków, z całą jego wielką przeszłością, królewską przeszłością, mieszczańską przeszłością. O tym świadczy Wawel, ten Rynek, bazylika Mariacka, Sukiennice, to wszystko, co było mi dane, co zabrałem z sobą, za co dziękuję wam wszystkim, drodzy bracia i siostry, moi rodacy, jako współdziedzicom tego wielkiego tysiąclecia.
Zwracam się do miasta, zwracam się do Kościoła, do archidiecezji, do wszystkich parafii, do wszystkich wspólnot zakonnych, męskich i żeńskich, zwracam się do wszystkich mieszkańców Krakowa, do wszystkich mieszkańców wsi i miast, do sieprawian: w tak wielkie święto zwracam się dzisiaj do ludzi ciężkiej pracy codziennej w przemyśle, w biurach, szkołach, na roli; zwracam się do Nowej Huty – wielkiego ośrodka pracy, centrum zmagań o godność człowieka pracującego. Ileż mnie połączyło z tą Nową Hutą, ile się nauczyłem od tej Nowej Huty, i to musi wystarczyć – jak dotąd, Bogu dzięki, wystarcza i Kraków, i Nowa Huta. Tym wszystkim dziękuję, wszystkim bez wyjątku, i ludziom uczelni, i ludziom kultury, rzemiosła, i ludziom sportu. Wszystkim! Wszystkim, którzy ten Kraków stanowili i którzy go dzisiaj stanowią. Wszyscy oni byli obecni w tej Najświętszej Eucharystii, w tej Ofierze, którą miałem szczęście dzisiaj sprawować na Rynku krakowskim – pierwszy raz w moim życiu.
Pamiętamy też, że jest to rok czterdziestolecia, który mija od śmierci wielkiego metropolity krakowskiego, kardynała Adama Stefana Sapiehy, naszego wychowawcy. My wszyscy, starsi, tak mówimy: nasz wychowawca, nasz ojciec, ojciec Ojczyzny. Jest również rok, w którym mija 50-lecie męczeńskiej śmierci Maksymiliana Kolbe w obozie oświęcimskim. Właśnie w tych dniach przed pięćdziesięciu laty złożył ofiarę w bunkrze śmierci w obozie oświęcimskim. To wszystko łączy się w jakąś wielką całość, która należy do przeszłości, która wskazuje drogę ku przyszłości, razem z tobą, błogosławiona sieprawianko, razem z tobą, Anielu. Kiedy kończyłaś swoje życie, przeżywaliśmy początek II Rzeczypospolitej. I to wszystko dzisiaj wynosimy na ołtarze na prastarym Rynku krakowskim. Znajdujemy się u początku III Rzeczypospolitej.
Polecamy ci, błogosławiona Anielu, polecamy tym wszystkim wielkim świętym, błogosławionym, tym wielkim duchom, królom-duchom naszego narodu, polecamy tę III Rzeczpospolitą, ażeby sprostała… Prosimy cię tak, jak mówiłem w dwusetną rocznicę Konstytucji 3 maja w katedrze św. Jana w Warszawie: Naucz nas być wolnymi!
Bóg zapłać wszystkim za wspólną modlitwę. Bóg zapłać chórom. Bóg zapłać wszystkim, którzy współtworzyli tę naszą krakowską liturgię. Bóg zapłać wszystkim tutaj zgromadzonym. Bóg zapłać wszystkim, którzy są z nami zjednoczeni sercem, ofiarą, cierpieniem, wszystkim chorym cierpiącym. Bóg zapłać!
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/50krakow_13081991.html#
Ku zastanowieniu i refleksji… |
Błogosławiona Aniela Salawa – wspaniały kwiat Kościoła Polskiego |
|
Dziewiątego września Kościół w Polsce oddaje liturgiczną cześć Błogosławionej Anieli Salawie (9.IX.1881 r. – 12.III.1922 r.). Także parafianie w Śleszowicach włączają się w kult tej Błogosławionej. W naszym kościele jest piękny obraz Błogosławionej Anieli, jest to obraz namalowany przez pana Józefa Sumerę – konserwatora z Mucharza. Obraz pana Józefa jest swobodną kopią, chyba najbardziej znanego wizerunku Błogosławionej Anieli autorstwa St. Jakubczyk (patrz zdjęcie). Obraz ten jest fundacją ks. Proboszcza Stanisława Salawy, dla swych parafian. On sam jest wielkim czcicielem tej Błogosławionej.
Myśl malarza błogosławionej Anieli jest bardzo głęboka, wśród pięknych polskich kwiatów – najpiękniejszym kwiatem jest Błogosławiona Aniela Salawa. Czy to prawda? Czym może zaimponować nam prosta polska dziewczyna z podkrakowskiej wsi Siepraw, która w wieku 16 lat udaje się do Krakowa, by tam spędzić resztę swego życia, w sumie przeżyje tylko 41 lat – w tym, przez prawie 20 lat pędzi życie służącej u bogatszych rodzin krakowskich. Czym nam może zaimponować ta dziewczyna? A jednak, co jest na rzeczy, skoro, chociażby Nasz Ojciec Święty wymieniając imiona świętych polskich, także i w czasie ostatniej pielgrzymki po Polsce, zawsze wymienia wśród nich i błogosławioną Anielę, podkreślając tym samym, że jest to święta szczególnie dana nam na nasze czasy. W tym roku 9.IX Pan Bóg dał mi tę łaskę, że nawiedziłem Siepraw i modliłem się w XVII wiecznym kościele błogosławionej Anieli, kościele pięknie odnawianym przez obecnego księdza proboszcza parafii Siepraw – ks. kanonika Piotra Kluskę, kościółek ten bowiem spalił się i przez parę lat był w ruinie, zanim zapadła decyzja o renowacji. Modliłem się przy chrzcielnicy, przy której ochrzczono błogosławioną Anielę. Jak mówi ksiądz proboszcz – dużo pielgrzymów przybywa do Sieprawia, do kościoła błogosławionej Anieli. Dlaczego przyciąga ich błogosławiona Aniela? Nie sposób wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie, każdego zapewne pociągnęła czym innym, przecież święci są dla nas wzorem do naśladowania. Ja dzisiaj ukażę tylko od jednej strony jej piękno przed Bogiem. Aniela jest dziewicą Bogu poświęconą. I taką pozostała przez całe życie. Oddała się Bogu całkowicie, tylko Bóg był jej jedynym Oblubieńcem. Bardzo pięknie ten rys błogosławionej Anieli opracowała siostra Jadwiga Stabińska OSB ap w książce “Z nadmiaru miłości. Życie wewnętrzne Anieli Salawy” – wydanej przez Akademię Teologii Katolickiej w 1987 r. Pozwolę sobie fragment tej książki – z rozdziału II – pierwszy akapit – Dziewica Bogu poświęcona – przytoczyć: “W roku 1956 wyższe przełożone zakonów żeńskich w Polsce w liście postulacyjnym o wyniesienie na ołtarze Anieli Salawy podkreśliły, że jest ona przykładem zachowania tej cnoty, o której papież Pius XII wypowiedział się pochwalnie w encyklice Sacra virginitas (Święte dziewictwo – tłumaczenie własne). Po 30 latach dziewictwo Anieli wiążemy z bliższym nam dokumentem Kościoła, z Kodeksem prawa kanonicznego z roku 1983. Kanon 604 tego Kodeksu dał, raczej przywrócił Kościołowi stan dziewic, jako stan życia konsekrowanego. Przywrócił, bo cofnął się do pierwszych wieków chrześcijaństwa. Te osoby niezamężne, które podejmowały się prowadzić życie dziewicze, otrzymywały osobny obrzęd, dotychczas zwany konsekracją dziewic. Z upływem stuleci obrzęd ten zachowały tylko niektóre zakony mniszek. Obecnie staje się on znowu dostępny niezamężnym i nienagannego życia kobietom świeckim. Mogą one się zrzeszać, ale mogą żyć osobno. Na mocy tej konsekracji zostają poślubione Chrystusowi i przeznaczone na służbę Kościoła. Aniela Salawa spełniałaby wszystkie warunki dopuszczenia do konsekracji dziewic. Może kiedyś o niej słyszała? Czytała przecież życie św. Gertrudy, mniszki konsekrowanej. To pewne: nie myślała o tym obrzędzie dla siebie samej. Ważniejsze: została wewnętrznie konsekrowana, stała SIĘ DZIEWICĄ POŚWIĘCONĄ Bogu, Chrystusowi. Wypełniły się w niej, przepisane przez nią słowa flamandzkiego mistyka, bł. Jana Ruusbroecka (podajemy to nazwisko według pisowni obecnie przyjętej): Jezus odzieje nas płaszczem czystości, którym jest On sam. Z jej postaci, z jej oczu promieniowała taka czystość, że nazywano ją świętą panienką, świętą dziewicą. Zachowanie czystości kosztowało ją wyjątkowo dużo. Młodziutka Aniela Salawa spodobała się komuś już w Sieprawiu. Bartłomiej Salawa z małżeństwem tym wiązał nadzieję na przekazanie zięciowi kuźni i zmuszał do niego córkę. Aniela uciekła do Krakowa, aby nie pogrzebać swego wczesnego pragnienia: życia w czystości, życia w zakonie. Najbardziej pragnęła Karmelu, życia kontemplacyjno-klauzurowego. Zgłosiła się do tego Karmelu, ale jej nie przyjęto. Odmówiono jej także przyjęcia do Urszulanek, wtedy zakonu klauzurowego, ale o profilu apostolsko-wychowawczym. Wynalezione powody odmowy: brak zdrowia i posagu wydają się być raczej pretekstami. Do ówczesnego drugiego chóru nie pasowała zupełnie dziewczyna, która wyglądała prawie na hrabiankę i posługiwała się językiem literackim. Z braku wykształcenia i posagu nie odpowiadała także warunkom, stawianym zakonnicom pierwszochórowym. W ówczesnych klasztorach brakowało dla niej miejsca. Aniela nie doszła nigdy do tej prawdy. Z czasem cieszyła się nawet, że jako osoba świecka może bardziej umartwiać się i poświęcać, niż w klasztorze. Pokochała własne powołanie dziewictwa poświęconego Bogu w świecie. Z zakonami żeńskimi łączyła ją nić sympatii, znała niektóre siostry. Marzenie o klasztorze odżyło tuż przed jej śmiercią w skromnej formie: chciała spędzić w nim parę dni, jeden dzień tylko. Znowu nigdzie jej nie przyjęto. Pocieszyła się myślą, że przyjmie ją Pan Jezus. Około roku 1900 Aniela Salawa złożyła prywatny, dozgonny ślub czystości w konfesjonale o. Stanisława Mielocha SJ. Spowiednik nie dopuścił jej od razu do tak ważnego aktu. Chwila ta okazała się zwrotna w jej życiu: wówczas Aniela całkowicie oddała się Bogu. Ojciec Mieloch miał słuszność w roztropnej długomyślności, która jednak nie przeciągnęła się nad rok, półtora roku. Znana nam ze zdjęcia uroda Anieli w rzeczywistości była daleko większa. W jej twarzy kontrastowały i uzupełniały się trzy kolory: czerń, biel i karmin. Czerń oczu oraz ich oprawy, czerń falujących włosów, biel cery, karmin warg i rumieńców. Urodę podnosiły: smukła sylwetka (ponad 165cm), drobne ręce, harmonijne ruchy, miły głos, ujmujący uśmiech. Te walory naturalne Aniela podkreślała twarzowym strojem. Ważna dla niej, choć wtedy wysublimowana kwestia ubrania, odzywała się nawet w jej późniejszych przeżyciach mistycznych: “Nędznie jestem bardzo ubrana, tak ubożuchno bardzo”. Młoda Aniela ubierała się barwnie i elegancko, dla własnego zadowolenia, dla ogólnego podziwu. Dosyć szybko przestawiła swoje cele. Ubierała się gustownie – dla łaski poświęcającej, zgodnie ze wskazaniami swego ulubionego modlitewnika – Głos synogarlicy: Oblecz mię, Zbawicielu mój, w królewską łaski Twojej szatę, aby dusza moja w oczach Twoich ozdobna była (s. 15). Stopniowo, z wiekiem – dla kobiety lata stateczne zaczynały się wtedy po trzydziestce – oraz zgodnie z przepisami tercjarskimi, Aniela wybrała kolory bardziej stonowane: czarny, granatowy, kremowy i biały. Odpowiadając typowi jej urody, wnosiły one pewną surowość do jej stroju, zawsze porządnego i zadbanego. Uroda i elegancja narażały Anielę na zaczepki i napaści mężczyzn. Kiedyś, w bliskim zagrożeniu czystości, nocowała u Heleny Ławrowskiej, innym razem obroniła się pogrzebaczem… Wypadki te należały do łatwiejszych, bo uwodzicielami bywali przygodni znajomi lub nieznajomi. Sprawa wyglądała gorzej, gdy w roli tej występowali panowie domów, w których służyła. Tak przytrafiło się jej za pierwszym razem. Gdy po domu plątało się troje drobiazgu, a żona spodziewała się czwartego dziecka, pan domu postanowił spróbować szczęścia u nieletniej służącej. Nie chciał, oczywiście, robić rwetesu i narażać się żonie. Naiwna Aniela zdumiała się, że taki wielki pan – daleko mu było do wielkopaństwa – zapragnął jej, wiejskiej dziewczyny. Nie była jednak aż tak naiwna, aby dłużej pozostawać w tym domu. Podobny wypadek zaskoczył ją w niedługim czasie na nowej posadzie. Znowu, gdy żona spodziewała się dziecka, Aniela odebrała nieoczekiwaną wizytę pana domu w wiadomych zamiarach. Z płaczem opuściła tę dobrą służbę. Młoda dziewczyna zachowywała się bardzo dojrzale. Nie zdradzała się przed paniami z rzeczywistego powodu swego odejścia, nie skłócała małżeństw. Pierwszą posadę po Fischerach Aniela zmieniła, bo za bardzo nadskakiwali jej dwaj panowie, nowi chlebodawcy. Za wiele wiedziała o życiu, aby nie dobiegł jej sygnał ostrzegawczy. Cokolwiek byśmy powiedzieli o Edmundzie Fischerze, musimy bezstronnie przyznać, że szanował on Salawę. Gdy zapragnął kochanki, sprowadził sobie panią Martę. Drodzy parafianie, patrząc na obraz błogosławionej Anieli Salawy w naszym kościele pamiętajcie, niech te białe kwiaty z obrazu kojarzą się wam nieodparcie z postacią tej błogosławionej – która jest takim białym, nieskalanym kwiatem przed Bogiem, przez swoje całkowite oddanie Bogu, przez swój ślub czystości, przez swoje poślubienie Boga na zawsze. Zapraszam do dyskusji, oczekuję na uwagi i refleksje. |
|
Ks. Stanisław Salawa, proboszcz http://sleszowice.republika.pl/forum.htm |
Wobec przeciwności stanowcza i cicha
Módlmy się: Boże, w Trójcy Jedyny, Ty powołałeś Błogosławioną Anielę Salawę, aby służyła Tobie i bliźnim w trudnych okolicznościach ich życia. Wysłuchaj nasze modlitwy, które za jej wstawiennictwem w pokorze Ci przedstawiamy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
• Święty Piotr z Pébrac, prezbiter
• Święty Jakub Laval, prezbiter
• Błogosławiona Maria Eutymia Üffing, dziewica i zakonnica
• Błogosławiony Piotr Bonhomme, prezbiter
• Kościół katedralny w Gorzowie
oraz:
św. Audomara, biskupa (+ ok. 670); świętych męczenników Doroteusza i Gorgoniusza (+ 303); św. Seweriana, żołnierza, męczennika (+ 320?); św. Stratona, męczennika (+ ok. 310)
Z Dzienniczka bł. Anieli Salawy:
Właściwie to powinienem zacytować całość. Wyrwało mi się w myślach banalne -” św. Paweł był mądry”,ale przecież zamiast słowa mądry powinienem użyć – święty ;-)
a na marginesie pół żartem:
Widać wyraźnie po cytatach, że portal św. Ekspedyta jest przesycony nietolerancją i homofobią oraz pała wyraźną niechęcią w stosunku do urzędników państwowych.
też pół żartem, choć niekoniecznie;
… bo zamiast się skupiać na wzmocnieniu własnego wnętrza i dawać świadectwo naszej wiary, śledzony jest zły i jeszcze komentowany, a przecież Pismo Święte – dzisiejsza Ewangelia mówi wyraźnie jaki los ich spotka, jak się nie nawrócą. Baczmy uważnie, by śledząc ich, obyśmy sami nie poszli ich śladami …
A wystarczy oddać ich Bogu, modlić się za nich o skruszenie ich serc i zająć się tworzeniem (czynieniem) dobra, powiększaniem jego obszarów.