Słowo Boże na dziś – 11 września 2014r. – czwartek – Miłujcie waszych nieprzyjaciół.

Myśl dnia

Kochaj swoje obowiązki, jeśli pragniesz dobrze je wypełniać.

św. Jan Bosko

CZWARTEK XXIII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (1 Kor 8,1b-7.10-13)

Miłość jest ważniejsza niż wiedza

Czytanie z Pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
„Wiedza” wbija w pychę, miłość zaś buduje. Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy. Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez Boga. Zatem jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były bożkom złożone na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie żadnych bożków ani żadnego boga prócz Boga jedynego. A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie, jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów, dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy. Lecz nie wszyscy mają „wiedzę”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy bożkom złożone, w przekonaniu że chodzi o bożka, i w ten sposób kala się ich słabe sumienie. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czyżby to nie skłoniło również kogoś słabego w sumieniu do spożywania z ofiar składanych bożkom?
I tak to właśnie „wiedza” twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus. W ten sposób grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi. Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 139,1-3.13-14ab.23-24)

Refren: Prowadź mnie, Panie, swą drogą odwieczną.

Przenikasz i znasz mnie, Panie, +
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję. *
Z daleka spostrzegasz moje myśli,
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz moje wszystkie drogi.

Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze *
i utkałeś mnie w łonie mej matki.
Sławię Cię, żeś mnie tak cudownie stworzył, *
godne podziwu są Twoje dzieła.

Przenikaj mnie, Boże, i poznaj moje serce, *
doświadcz mnie i poznaj moje myśli.
I zobacz, czy idę drogą nieprawą, *
a prowadź mnie drogą odwieczną.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (1 J 4,12)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka
i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 6,27-38)

Przykazanie miłości nieprzyjaciół

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.
Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty.
Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.
Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych.
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.

Oto słowo Pańskie.

***********************************************************************************

KOMENTARZ

Jak wiele zależy od nas!
Wszystko, co dajemy innym, dobro czy zło, powraca do nas! Czy mamy świadomość tego, że to, co nas w życiu spotyka, jest konsekwencją naszych wyborów lub ich braku?! Jezus mówi nam, że możemy o wiele więcej niż dawać tylko dlatego, że ktoś nam dał, kochać tylko dlatego, że ktoś nas kocha, pożyczać, bo ktoś nam odda. Kupczenie nie jest miłością! Miłość jest bezinteresowna i niesamowicie twórcza! Mamy w naszej duszy ukrytą przepiękną zdolność, aby kochać bezinteresownie, nie oczekując nic w zamian, będąc szczęśliwi z dobra, które możemy uczynić, którym żyjemy, którym jesteśmy!

Jezu, proszę Cię o odwagę wychodzenia z dobrocią do kogoś, kto jest mi nieprzyjazny. Wtedy bowiem staje się możliwa prawdziwa przemiana serca i życia, zarówno mojego, jak i tej drugiej osoby.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego za to się nie spodziewając” – wzywa Chrystus w Ewangelii. Umiejętność dostrzegania Boga w każdym napotkanym człowieku jest nie lada wyzwaniem, a jednocześnie świadectwem naszej wiary. Okazywana przez nas miłość staje się dla innych zaproszeniem do pójścia drogą Prawdy. Bądźmy podobni do Boga przede wszystkim w miłości i miłosierdziu, okazywanych za darmo, każdemu bez wyjątku.

Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 48

 

DROGA SPRAWIEDLIWOŚCI

Ty, Panie, pragniesz nam okazać łaskę, litujesz się nad nami, bo jesteś sprawiedliwym Bogiem (Iz 30, 18)

„Kto jest posłuszny Chrystusowi, szuka najpierw królestwa Bożego i stąd czerpie silniejszą i czystszą miłość dla wspomagania swych braci i dla dokonania dzieła sprawiedliwości, pod natchnieniem miłości” (KDK 72). Sprawiedliwość chrześcijanina powinna przewyższać zwykłą sprawiedliwość ludzką, pochodzi bowiem o wiele więcej z łączności z Chrystusem i Jego Ewangelią, z miłości Boga i posłuszeństwa Jego woli, niż z poszanowania prawa. Choć i tego nie może zabraknąć. Istotnie taka miłość, która nie brałaby pod uwagę obowiązków sprawiedliwości, byłaby złudzeniem. Sobór upomina, że „najpierw trzeba zadośćuczynić wymaganiom sprawiedliwości, by nie ofiarować tego jako darów miłości, co się należy z tytułu sprawiedliwości” (AA 8). Nie będzie miłą Bogu jałmużna dana z pieniędzy, które należą się komuś ze sprawiedliwości, na przykład jako sprawiedliwa zapłata robotnikom lub jako uiszczenie należności. Wykraczając przeciw sprawiedliwości ziemskiej, nie można pełnić miłości ani względem Boga, ani bliźniego.

„Panowie, oddawajcie niewolnikom to, co sprawiedliwe i słuszne, świadomi tego, że i wy macie Pana w niebie” (Kol 4, 1). Jedną z rzeczy najbardziej gorszących świat jest widok osób religijnych, wykraczających bez skrupułów przeciw sprawiedliwości, zamykających oczy na prawa drugich, a jednak uważających się za ludzi bez zarzutu, ponieważ spełniają jakiś uczynek miłości. Cóż to znaczy dawać podarunki i spełniać uczynki miłosierne, a odmawiać drugiemu jego praw? Poszanowanie praw innych ludzi często wymaga od nas czegoś, co jest dla nas niewygodne, a jeszcze częściej — ograniczenia nieco własnych praw. Lecz kogo ożywia miłość, ten zawsze potrafi zapomnieć o sobie i poświęcić się, byle tylko zachowywać to, co należy się bliźniemu. Samolubna i przesadna obrona własnych praw może łatwo przerodzić się w niesprawiedliwość w stosunku do praw innych. Droga sprawiedliwości chrześcijańskiej to miłość, co „nie szuka swego” (1 Kor 13, 5), „nie pamięta złego” (tamże) i stawia dobro innych nad własne.

  • O Boże, Ty uczyłeś mnie od młodości mojej. A czego mnie nauczyłeś? Że powinienem pamiętać o jedynej sprawiedliwości, to jest Twojej. Istotnie, wspominając swoje przeszłe życie widzę, co mi się należało, a co zamiast tego otrzymałem. Należało mi się potępienie, została mi dana łaska. Należało mi się piekło, zostało mi dane życie wieczne… Od samego zarania mojej wiary, przez którą mnie odnowiłeś, nauczyłeś mnie, że nie miałem uprzednio żadnej zasługi, dzięki której mógłbym powiedzieć, że mi się należało to, co mi dałeś…
    A kiedy się nawróciłem do Ciebie, odnowiłeś mnie, Ty, który dałeś mi byt, orzeźwiłeś, Ty, coś mnie stworzył, ukształtowałeś mnie na nowo, Ty, któryś mnie utworzył; kiedy się nawróciłem, zrozumiałem, że żadna moja zasługa nie poprzedziła Twojej czynności, lecz Twoja łaska została mi darmo dana, tak że pamiętam tylko Twoją sprawiedliwość (św. Augustyn).
  • O Chryste Jezu, napełnij przez miłość duszę moją cnotami i uwolnij ją od wszelkiej niecierpliwości, niesprawiedliwości, próżności i nędzy świata. Oddal wspomnienie krzywd otrzymanych, a niech pozostanie mi wspomnienie Twoich dobrodziejstw i dobroci; z prawdziwą i doskonałą pokorą i cierpliwością, dzięki której mogę znieść każdą przykrość dla Ciebie, o słodki Jezu, oraz ze świętą sprawiedliwością, która oddaje sprawiedliwie każdemu, co mu się należy.
    Spraw, abym sprawiedliwie oddawała Ci cześć i chwałę, uznając wszelką łaskę za pochodzącą od Ciebie i przez ciebie; oddaj mi to, co jest moje, to znaczy grzech i nędzę wraz z prawdziwym zrozumieniem i żalem za grzechy. Druga sprawiedliwość, jaką mi nakazujesz, dotyczy stworzeń. Chryste Jezu, daj, abym nie popełniała niesprawiedliwości, lecz sprawiedliwie oddawała każdemu to, co jest jego, tak wielkiemu jak i małemu. Niechaj żaden wzgląd ani bojaźń przed stworzeniami mnie od tego nie wstrzymuje (zob. św. Katarzyna ze Sieny).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 176

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140911.htm

Jan Tauler (ok. 1300-1361), dominikanin ze Strasburga
Kazanie 39, na czwartą niedzielę po świętej Trójcy

„Miara dobra, natłoczona, utrzęsiona i opływająca”
 

Nasz Pan cytuje cztery miary, które zostaną dane człowiekowi: miara dobra, miara natłoczona, miara utrzęsiona i miara opływająca… Pojmijcie wpierw, czym jest dobra miara. Polega na tym, że człowiek kieruje swoją wolę w stronę Boga, żyje przykazaniami Boga i świętego Kościoła…, przystępując do sakramentów i żałując za grzechy…, że kocha Boga i swego bliźniego… Oto życie prawdziwie chrześcijańskie…; można powiedzieć, że to niezbędne minimum… Kiedy człowiek rozpoczyna swoje życie duchowe, zamierza wykonywać zewnętrzne działania: modlitwy, padanie na twarz, posty i inne osobliwe formy pobożności. Następnie dana mu jest miara natłoczona, to znaczy, ćwiczenie wewnętrzne, głębokie, dzięki któremu człowiek przeznacza cały swój zapał na poszukiwanie Boga we własnych tajnikach duszy, ponieważ tam znajduje się królestwo Boże (Łk 17,21). Moje dzieci, to życie jest tak różne od pierwszego jak bieganie różni się od siedzenia…

Następnie nadchodzi miara utrzęsiona: to spływająca miłość. Ta miłość wszystko przyciąga do siebie, wszelkie dobre uczynki, całe życie, wszelkie cierpienie. Przyciąga do swojej wazy to, co dzieje się dobrego w świecie, ze strony wszystkich ludzi, dobrych i złych…; Wszystko znajduje się w miłości… Miłość wchłania wszelkie dobro, które znajduje się w niebie, w aniołach, świętych i cierpieniach męczenników. Przyciąga do siebie wszelkie dobro, które mają w sobie wszystkie stworzenia nieba i ziemi, z których tak duża część ginie lub zdaje się być zagubiona. Miłość nie pozwala im zginąć…

Następnie przychodzi miara opływająca. Ta miara jest tak pełna, tak obfita, tak hojna, że wylewa się z każdego zakątka. Nasz Pan dotyka palcem wazę i wkrótce pełnia darów wypływa szybko ponad wszystko, co waza przyjęła w sobie i nawet ponad sobą… Wszystko się rozlewa, gubi w Bogu i staje się jednym z Nim. Bóg lubuje się w takich ludziach, On działa we wszystkich ich uczynkach. W taki sposób miara serc przelewających się rozlewa się na cały Kościół.

www.evzo.org

********************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

11 WRZEŚNIA

************************************

Święci Prot i Hiacynt Święci męczennicy Prot i Hiacynt

Prot i Hiacynt (Jacek) to święci męczennicy rzymscy z III wieku. Wiemy o nich niewiele, choć o ich kulcie zaświadczają wczesnochrześcijańskie dokumenty liturgiczne. Święty papież Damazy (IV w.) obu męczenników rzymskich nazwał braćmi, nie wiadomo jednak, czy w tym sformułowaniu chodziło o więzy krwi.
Prawdopodobnie byli służącymi św. Eugenii Rzymskiej, którzy wraz z nią udali się do Egiptu, gdzie biskup Elipiusz ochrzcił ich. Było to w czasach prześladowania chrześcijan przez cesarza Galiena (260-268). Około roku 262 obaj zostali wysłani przez św. Eugenię do młodej Rzymianki imieniem Bazylia, by ją pouczyć i ochrzcić. Zostali wtedy pojmani przez pogan, którzy usiłowali przymuszać ich do złożenia ofiary bożkom. Kiedy święci weszli do pogańskiej światyni, figura bożka spadła i roztrzaskała się.
Nie ma pewności, czy Prot i Hiacynt zginęli przez ścięcie, czy przez spalenie. Czczeni są przez katolików i prawosławnych.
W 1845 r. w katakumbach Bazyli przy Via Salaria (obecnie są to katakumby św. Hermesa, męczennika) archeolodzy odkryli grób św. Hiacynta z dobrze zachowanym napisem. Spalone ciało było zawinięte w resztki drogocennego materiału.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-11a.php3
Święty Jan Gabriel Perboyre Święty Jan Gabriel Perboyre, prezbiter i męczennik

Jan Gabriel Perboyre urodził się w roku 1802 w Puech, we Francji. Jego rodzice byli zbyt ubodzy, by mogli kształcić syna. Dlatego po ukończeniu szkoły podstawowej Jan pomagał rodzicom na roli. Na szczęście stryj Jana był rektorem seminarium duchownego lazarystów (misjonarzy św. Wincentego a Paulo) w Montauban. Zaprosił on starszego brata Jana, Alojzego, by wstąpił do tego seminarium. W jego ślady poszedł także Jan (1819). Studia filozoficzne i teologiczne odbył w Paryżu, wieńcząc je przyjęciem święceń kapłańskich (w roku 1825).
Przez dwa lata po otrzymaniu święceń był profesorem dogmatyki w wyższym seminarium w Saint-Flour (1825-1827). W latach 1827-1832 był rektorem i ekonomem nowo powstałego pensjonatu kościelnego w tym mieście. Stąd przełożeni mianowali go wicedyrektorem nowicjatu w domu macierzystym S. Lazzaro (św. Łazarza).
Jan marzył jednak o misjach w Chinach. Kilka razy na piśmie ponawiał swoją prośbę. Otrzymał wreszcie upragnione zezwolenie i 21 marca 1835 roku z Havru udał się do Chin. W Macao był dopiero 29 sierpnia. Tak dalekie podróże trwały wówczas bardzo długo i były męczące. W Macao Jan zatrzymał się przez kilka miesięcy, by nauczyć się języka chińskiego. Posłuszeństwo skierowało go następnie do prowincji Honan. Po półtorarocznej pracy przeniesiono go do prowincji Hupeh. Jan natrafił na czasy niespokojne. Dekrety prześladowcze nieco złagodniały, ale nadal trwały. Trzeba było działać ostrożnie, w ukryciu, by katolikom chińskim, jacy jeszcze pozostali, nieść pomoc duszpasterską, a w miarę możliwości – by zyskiwać nowych wyznawców. Jan wykazał w tym dużo gorliwości, ale też i roztropności. Kiedy prześladowanie zaczęło się jednak wzmagać, zamieszkał u pewnego gorliwego katolika i stamtąd prowadził w ukryciu swoją misję.
Został jednak zadenuncjowany i wskutek tego aresztowany. 26 września 1839 roku przewieziono go do Tcha-Yuen-Keu, gdzie poddano go torturom. Kiedy nie załamał się, odwieziono go do prefektury w Kucheng, gdzie poddano go nowym śledztwom i torturom, aby wydobyć z niego listę misjonarzy i wiernych. Tylko dzięki niezwykle odpornemu i młodemu organizmowi Jan przetrwał męki. Odprowadzono go do więzienia i tam zaduszono go 11 września 1840 roku. Miał zaledwie 38 lat.
W 1860 roku przewieziono ciało męczennika do Paryża, do macierzystego domu lazarystów. Do chwały ołtarzy wyniósł go papież Leon XIII w 1889 roku. Jest to pierwszy misjonarz w Chinach z zakonu lazarystów, który został wyniesiony na ołtarze. 2 czerwca 1996 r. kanonizował go św. Jan Paweł II.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-11b.php3

 

Błogosławiony Franciszek Jan Bonifacio Błogosławiony Franciszek Jan Bonifacio, prezbiter i męczennik

Franciszek Jan urodził się 7 września 1912 r. w Piranie, mieście na adriatyckim półwyspie Istria, stanowiącym wówczas część cesarstwa austro-węgierskiego (dziś Słowenia). Uczył się w szkole podstawowej w rodzinnym mieście, będąc jednocześnie ministrantem w parafii św. Franciszka z Asyżu. Już w wieku 12 lat znalazł się w niższym seminarium w miejscowości Koper. W 1932 r. zakończył nauki na poziomie gimnazjalnym i licealnym i został przeniesiony do seminarium duchownego w Gorycji. Tam studiował filozofię i teologię. W 1936 r. przyjął święcenia kapłańskie w Trieście.
Jego pierwszą placówką duszpasterską było Cittanova na półwyspie Istria. Tam swoją posługę rozpoczął od stworzenia oddziału Akcji Katolickiej. W 1939 r. został mianowany proboszczem niewielkiej parafii Villa Gardossi. Również i tu odtworzył Akcję Katolicką. Założył chór. Nauczał religii w lokalnej szkole. Zorganizował niewielką bibliotekę. Prawie codziennie, mimo chronicznej astmy i nieustannie atakującego go kaszlu, odwiedzał swoich parafian, szczególnie starszych, chorych i z małymi dziećmi, podróżując na rowerze albo pieszo, opierając się na lasce, z nieodłącznie towarzyszącym mu psem.
W czerwcu 1940 r. II wojna światowa dotarła do Istrii. Do 1943 r. nie wpływała jednak znacząco na życie mieszkańców. Gdy jednak 8 września 1943 r. nowy rząd Włoch ogłosił zawieszenie broni z nacierającymi od południa siłami alianckimi Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, sytuację starali się natychmiast wykorzystać komuniści, zarówno włoscy, jak i jugosłowiańscy. Zaczęli się organizować w Istrii, która stała się terenem starć między komunistami a faszystami. W połowie września do Istrii wkroczyli Niemcy, wspierający słabnące siły faszystowskie. W lasach nieopodal Villa Gardossi zaczęli pojawiać się partyzanci.
Ks. Franciszek starał się dalej posługiwać swoim parafianom, choć sytuacja stawała się krytyczna. Z narażeniem życia próbował odzyskiwać ciała poległych partyzantów i chować je po chrześcijańsku. Zapobiegł podpaleniu przez Niemców domu, którego mieszkańców podejrzewano o przechowywanie partyzantów. Interweniował w dowództwie sił faszystowskich w miejscowości Buje protestując przeciw zamordowaniu miejscowego chłopa. Uratował przed rozstrzelaniem przez partyzantów innego parafianina, którego komuniści podejrzewali o donosicielstwo. Ukrywał też młodzież, która nie chciała być powołana do nowej faszystowskiej armii.
W maju 1945 r. Niemcy poddali się. Włoskie wojska zostały wypędzone z Istrii przez zwycięskich komunistycznych partyzantów Józefa Broz Tito. Natychmiast rozpoczęły się prześladowania Kościoła. Organizowano “masówki”, na które zapędzano wieśniaków i indoktrynowano ich, oskarżając Kościół o “wstecznictwo”. Komunaziści zastąpili formalnie religijne święta świętami komunistycznymi. Zaczęto zapisywać wszystkich uczęszczających na Msze św. i nabożeństwa kościelne. Donosicielstwo stało się normą życia.
Franciszek kontynuował swoje posłannictwo. Ostrzegano go, że wśród jego parafian niektórzy zaczęli służyć nowym panom. Radzono, by nikomu nie ufał. Nie zastosował się do tych rad, mimo że realnie oceniał coraz bardziej zaciskającą się pętlę komunistycznych rządów. Wkrótce znalazł się, z wieloma innymi księżmi, na “czarnej” liście komunistycznej. Propaganda zaczęła go oskarżać o “antykomunizm i działalność wywrotową”.
W czerwcu 1946 r. komuniści pobili biskupa Antoniego Santin, ordynariusza Triestu i Koper, przełożonego Franciszka, gdy udawał się na bierzmowanie w Koprze. 1 września 1946 r. ks. Franciszek miał mówić w kazaniu: “Chrystus kocha grzeszników, jest dobrym pasterzem, który szuka zagubionych owiec. Pragnie ich nawrócenia. Kocha nawet zdrajcę i nazywa go przyjacielem. Kocha swoich katów: prosi swego Ojca w niebie o łaskę wybaczenia dla nich”.
11 września 1946 r. Franciszek, wracając z posługi w jednej z miejscowości, gdzie słuchał spowiedzi, został porwany i wywieziony w nieznanym kierunku. Jego ciała nigdy nie znaleziono. Ostatni raz widziano go ok. godziny 16.00, gdy został zatrzymany przez kilku komunistycznych milicjantów. Prawdopodobnie został zakatowany na śmierć: istnieją niepotwierdzone relacje o tym, że Franciszek był bity, okradziony z odzienia, bity kamieniami po głowie i w końcu dwukrotnie zasztyletowany, po czym wrzucony do jednej z wielu okolicznych jam krasowych. Przypuszcza się, że na samej Istrii komuniści jugosłowiańscy, z pomocą rosyjskich doradców, zamordowali w masakrach od 4 do 20 tys. osób.
Przez dziesięciolecia nad życiem i śmiercią ks. Franciszka panowała cisza. Dopiero ok. 1970 r. pojawiły się pierwsze relacje opisujące prawdopodobny przebieg ostatnich chwil jego życia. W 1998 r., w krypcie narodowego, włoskiego, sanktuarium Maryi Matki i Królowej, na wzgórzu Grisa niedaleko Triestu umieszczono cenotaf – symboliczny grób Franciszka. Został beatyfikowany 8 października 2008 r. w Trieście przez biskupa Eugeniusza Ravignani, ordynariusza Triestu, i reprezentującego papieża Benedykta XVI abp. Angelo Amato SDS.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-11c.php3

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Lyonie, we Francji – św. Pacjansa, biskupa. Rządy w starodawnej diecezji objął około roku 450. Wiadomo, że uczestniczył w synodzie w Arles. Cenił go Apolinary Synodiusz. Później z pochwałami mówił o nim Grzegorz z Tours. Pacjans zmarł w roku 480.

oraz:

bł. Bonawentury z Barcelony, zakonnika (+ 1684); świętych męczenników Diodora, Diomedesa i Dydyma (+ ok. 630); św. Emiliana, biskupa (+ VI w.); św. Pafnucego, biskupa (+ IV w.); św. Teodory (+ V w.); św. Wincentego, opata i męczennika (+ ok. 630)

O autorze: Judyta