Słowo Boże na dziś – 15 września 2014r. – poniedziałek – Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, wspomnienie

Myśl dnia

Maryja jest jak gwiazda, która rozświetla nasze ścieżki i to Ona pokaże ci bezpieczną drogę do Ojca Niebieskiego.

św. Ojciec Pio

O co trzeba nam prosić? – O umiejętność kroczenia z krzyżem własnym i przez krzyż do chwały nieba za przykładem Matki Bolesnej. Abyśmy więzi z Duchem Świętym nie gubili przez brak czuwania i przez podatność na pokusy złego ducha. Abyśmy, jak Maryja, byli otwarci na poczęcie i rodzenie się w nas Jezusa „za sprawą Ducha Świętego”. Abyśmy pielęgnowali i umacniali życie duchowe w naszych sercach, rodzinach i we wspólnotach kościelnych.

ks. Marian Pisarzak, MIC
Licheń

Objawienia Matki Bożej nigdy nie mogą być traktowane jako marginalne, także dlatego, że Maryja nie była i nie jest osobą prywatną.
(L. Scheffczyk, Obietnica pokoju)

NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY BOLESNEJ
– WSPOMNIENIE OBOWIĄZKOWE

PIERWSZE CZYTANIE  (Hbr 5,7-9)

Chrystus stał się przyczyną wiecznego zbawienia

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Chrystus podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 31, 2-3b.3c-4.5-6.15-16.20)

Refren: Wybaw mnie, Panie, w miłosierdziu swoim.

Panie, do Ciebie się uciekam, +
niech nigdy nie doznam zawodu, *
wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej.
Nakłoń ku mnie Twe ucho, *
pospiesz, aby mnie ocalić.

Bądź dla mnie skałą schronienia, *
warownią, która ocala.
Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą, *
kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe imię.

Wydobądź z sieci zastawionej na mnie, *
bo Ty jesteś moją ucieczką.
W ręce Twoje powierzam ducha mego. *
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.

Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, *
i mówię: „Ty jesteś moim Bogiem”.
W Twoim ręku są moje losy, *
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.

Jakże jest wielka dobroć Twoja, Panie, *
którą zachowałeś dla bogobojnych.
Okazujesz ją tym, którzy uciekają się do Ciebie *
na oczach ludzi.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławiona jesteś, Panno Maryjo,
która bez śmierci wysłużyłaś palmę męczeństwa
pod krzyżem Chrystusa.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (J 19,25-27)

Maryja pod krzyżem Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Oto słowo Pańskie.

albo:

EWANGELIA  (Łk 2,33-35)

Twoją duszę przeniknie miecz

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Po przedstawieniu Jezusa w świątyni Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.
Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Oto słowo Pańskie.

****************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

Do końca wierna

Maryja stała pod krzyżem Jezusa do końca! Pod krzyżem przyjęła każdego z nas, nasze życie i historię do swojego macierzyńskiego serca. Ona rozumie nasze zmagania, upadki, zagubienia, poszukiwania. Ona staje z tą samą czułością i wiarą przy krzyżu każdego z nas, trwa przy nas niezachwianie, zawierzając nieustannie Ojcu i czekając na nasze z-martwych-powstanie.

Dziękuję Ci, Jezu, że dałeś mi Maryję za matkę mojej wiary. Dziękuję Ci, Maryjo, że trwasz wiernie przy mnie w moich zmaganiach i cierpieniach dnia codziennego.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

Dziś, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, kontemplujemy Maryję uczestniczącą w odkupieńczej męce i śmierci Jezusa Chrystusa. Serce Matki, patrzącej na straszną agonię Syna, przebił miecz bólu. Każdy z nas, borykając się z osobistymi problemami, może zawsze liczyć na Jej macierzyńską opiekę i wstawiennictwo. Wraz z Nią podążajmy za Jezusem ku bramom królestwa Bożego.

Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 64-65

 

NIE JAKO NIEMĄDRZY, ALE JAKO MĄDRZY

Poucz mnie, Panie, i wskaż mi drogę, którą mam pójść; utkwij swoje spojrzenie we mnie. (Ps 32,8)

„Któż z was — mówi Ewangelia — chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie?… Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu?” (Łk 14, 28. 31). Oto roztropność ludzka, niezbędna jeśli ktoś nie chce narazić się na pomyłki. Jeszcze bardziej niezbędna jest roztropność nadprzyrodzona, która powinna ochraniać wieczne dobro chrześcijanina. Chrześcijanin musi więc obliczyć i rozważyć, czy może naśladować Chrystusa, jeśli zarazem nie jest gotów ponosić ofiar. „Tak nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (tamże 33). Innymi słowy, jak ten kto chcąc budować, oblicza potrzebne wydatki, lub zamierzając rozpocząć wojnę, oblicza siły, jakimi rozporządza, tak ten, kto chce naśladować Chrystusa, powinien być gotowy do wyrzeczeń. Nieco wcześniej Jezus powiedział: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (tamże 26). Mieć w nienawiści oznacza w tym przypadku, według języka hebrajskiego, „kochać mniej”, jak jasno wykazuje podobny tekst Mateusza: „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (10, 37). Naśladowanie Chrystusa wymaga, aby Boga miłować ponad wszystkie stworzenia, nawet nad najbliższych krewnych, ponad wszystkie dobra doczesne, a nawet ponad własne życie. Jeśli w pełnym znaczeniu Chrystus wymaga tego przede wszystkim od człowieka, który jest powołany naśladować Go poświęcając się Mu całkowicie, to jednak z całej Ewangelii wynika jasno, że w wypadku konfliktu między więzami krwi, posiadaniem dóbr lub zachowaniem własnego życia a miłością należną Bogu każdy chrześcijanin powinien być gotowy poświęcić pierwsze, by zachować wierność drugiemu. Podstawową zasadą roztropności chrześcijańskiej jest to: podporządkować sprawy doczesne wiecznym, życie w czasie życiu wiecznemu, miłość stworzeń miłości Bożej. Jest to roztropność, która pochodzi z najwyższego przykazania miłości Boga i jemu służy.

  • Udziel mi, o Boże miłosierny, abym tego wszystkiego, co Tobie się podoba, pragnął gorąco, roztropnie szukał, prawdziwie poznał i doskonale wypełniał na cześć i chwałę Twojego imienia. Wskaż mi, o mój Boże, moje miejsce w świecie i spraw, abym znał to, co Ty chcesz, bym czynił i bym to wypełniał, jak trzeba i jak to jest pożyteczne dla mojej duszy. Panie Boże mój, daj mi, abym nie ustawał ani w powodzeniu, ani w przeciwnościach, tak abym w jednym nie popadł w pychę, a w drugim nie upadł na duchu. Obym nie radował się ani nie smucił niczym innym, jak tylko tym, co do Ciebie zbliża lub od Ciebie oddala. Obym nikomu innemu, jak tylko Tobie, starał się podobać, obym Ci nie sprawił przykrości. Obym pogardzał, Panie, wszystkimi rzeczami przemijającymi, a niech mi będą miłe wszystkie rzeczy wieczne.
    Niech mi będzie przykrą każda przyjemność, w której nie ma Ciebie, niechaj nic nie pragnę z tego, co jest poza Tobą. Umacniaj mnie, o Panie. Praca podjęta dla Ciebie i każdy odpoczynek, które by nie sprawiały Tobie radości, niech mi będą przykre (św. Tomasz s Akwinu).
  • O Dobro nieskończone, jak to możliwe, aby Cię nie kochał i nic znał ten, kto został stworzony, aby móc Cię poznawać i radować się Tobą?…
    O Panie, z jak wielką miłością troszczysz się we dnie i w nocy o tego człowieka, który nie zna siebie samego, a jeszcze mniej Ciebie, o Panie, chociaż Ty tak wielce go miłujesz i tak pilnie poszukujesz, i z tak wielką cierpliwością oczekujesz i znosisz, a to wszystko z miłości…
    Ty pociągasz do siebie ludzi z miłością i pragniesz, aby z miłości zgadzali się z Twoją wolą. Ty działasz w nich i przez nich swoją miłością i pragniesz, aby cały człowiek działał z miłości, bez miłości bowiem nic dobrego nie można uczynić. Ty działasz tylko dla pożytku człowieka i pragniesz, aby człowiek działał tylko na Twoją cześć, a nie dla własnego pożytku. Ty, choć jesteś Bogiem i Panem, nie patrzyłeś na własną wygodę ani duszy, ani ciała, by zbawić człowieka, tak też nie chcesz, aby człowiek patrzył na własną korzyść duszy i ciała, by pełnić Twoją wolę, tym bardziej że Twoja wola jest całym naszym pożytkiem (św. Katarzyna z Genui).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 195

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140915.htm

 

Św. Jan Chryzostom (ok. 345-407), kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła
Kazanie o słowie „cmentarz” i o Krzyżu na Wielki Piątek, 2, PG 49, 396

„A obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego”
 

Widzisz to wspaniałe zwycięstwo? Widzisz ten sukces Krzyża? Czy teraz opowiem ci coś wspanialszego? Przypatrz się, w jaki sposób dokonało się to zwyciestwo, a będziesz jeszcze bardziej zdumiony. Co pozwoliło demonowi zwyciężyć? Chrystus użył jego własnej broni, aby go zdominować. Posłuchaj jak było. Dziewica, drewno i śmierć – oto symbole porażki; Dziewica to Ewa, bo nie złączyła się z mężczyzną; drewno to drzewo, a śmierć to kara poniesiona przez Adama. Ale o to te symbole porażki stają się symbolami zwycięstwa. Zamiast Ewy – Maryja, zamiast drzewa poznania dobrego i złego – drzewo Krzyża, zamiast śmierci Adama – śmierć Chrystusa.

Widzisz, jak demon został pokonany przez to, co mu dało zwycięstwo? Drzewem zwyciężył Adama; krzyżem Chrystus zatryumfował nad demonem. Drzewo słało do piekła, Krzyż z niego uwolnił. A poza tym drzewo służyło, aby zasłonić nagość człowieka, podczas gdy Krzyż wywyższył człowieka nagiego, lecz zwycięskiego…

Oto cud , który nam sprawił Krzyż. Krzyż to trofeum wzniesione przeciw demonowi, miecz wyciągnięty przeciwko grzechowi, miecz, którym Chrystus przebił węża. Krzyż to wola Ojca, chwała jedynego Syna, radość Ducha Świętego, splendor aniołów, duma Świętego Pawła (Ga 6,14), szaniec wybranych, światło całego świata.

www.evzo.org

******************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

15 WRZEŚNIA

********************

Najświętsza Maryja Panna Bolesna
“Oto Ten przeznaczony jest na upadek… A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 34a. 35).

Maryja siedmiokrotnie przebita mieczem boleści Tymi słowami prorok Symeon, podczas ofiarowania Jezusa w świątyni, zapowiedział Maryi cierpienie. Maryja, jako najpokorniejsza i najwierniejsza Służebnica Pańska, miała szczególny udział w dziele zbawczym Chrystusa, wiodącym przez krzyż.

Przez wiele stuleci Kościół obchodził dwa święta dla uczczenia cierpień Najświętszej Maryi Panny: w piątek przed Niedzielą Palmową – Matki Bożej Bolesnej oraz 15 września – Siedmiu Boleści Maryi. Pierwsze święto wprowadzono najpierw w Niemczech w roku 1423 w diecezji kolońskiej i nazywano je “Współcierpienie Maryi dla zadośćuczynienia za gwałty, jakich dokonywali na kościołach katolickich husyci”. Początkowo obchodzono je w piątek po trzeciej niedzieli wielkanocnej. W roku 1727 papież Benedykt XIII rozszerzył je na cały Kościół i przeniósł na piątek przed Niedzielą Palmową.
Drugie święto ma nieco inny charakter. Czci Maryję jako Matkę Bożą Bolesną i Królową Męczenników nie tyle w aspekcie chrystologicznym, co historycznym, przypominając ważniejsze etapy i sceny dramatu Maryi i Jej cierpień. Święto to jako pierwsi zaczęli wprowadzać serwici. Od roku 1667 zaczęło się ono rozszerzać na niektóre diecezje. Pius VII w roku 1814 rozszerzył je na cały Kościół, a dzień święta wyznaczył na trzecią niedzielę września. Papież św. Pius X ustalił je na 15 września. W Polsce oba święta rychło się przyjęły. Już stary mszał krakowski z 1484 r. zawiera Mszę De tribulatione Beatae Virgini oraz drugą: De quinque doloribus B. M. Virginis. Również mszały wrocławski z 1512 roku i poznański z 1555 zawierają te Msze.
Oba święta są paralelne do świąt Męki Pańskiej, są w pewnym stopniu ich odpowiednikiem. Pierwsze bowiem święto łączy się bezpośrednio z Wielkim Tygodniem, drugie zaś z uroczystością Podwyższenia Krzyża świętego. Ostatnia zmiana kalendarza kościelnego zniosła pierwsze święto, obchodzone przed Niedzielą Palmową.

Od XIV w. często pojawiał się motyw siedmiu boleści Maryi. Są nimi:

1. Proroctwo Symeona (Łk 2, 34-35)
2. Ucieczka do Egiptu (Mt 2, 13-14)
3. Zgubienie Jezusa (Łk 2, 43-45)
4. Spotkanie z Jezusem na Drodze Krzyżowej (Ewangelie o nim nie wspominają)
5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa (Mt 27, 32-50; Mk 15, 20b-37; Łk 23, 26-46; J 19, 17-30)
6. Zdjęcie Jezusa z krzyża (Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42)
7. Złożenie Jezusa do grobu (Mt 27, 57-61; Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42)

Maryja Bolesna Jest rzeczą niezaprzeczalną, że Maryja wiele wycierpiała jako Matka Zbawiciela. Nie wiemy, czy dokładnie wiedziała, co czeka Jej Syna. Niektórzy pisarze kościelni uważają to za rzecz oczywistą. Ich zdaniem, skoro Maryja została obdarzona szczególniejszym światłem Ducha Świętego odnośnie do rozumienia ksiąg świętych, gdzie w wielu miejscach i nieraz bardzo szczegółowo jest zapowiedziana męka i śmierć Zbawiciela świata, to również wiedziała o przyszłych cierpieniach Syna. Inni pisarze, powołując się na miejsca, gdzie kilka razy jest podkreślone, że Maryja nie rozumiała wszystkiego, co się działo, są przekonani, że Maryja nie była wtajemniczona we wszystkie szczegóły życia i śmierci Jej Syna.
Maryja nie była tylko biernym świadkiem cierpień Pana Jezusa, ale miała w nich najpełniejszy udział. Jest nie do pomyślenia nawet na płaszczyźnie samej natury, aby matka nie doznawała cierpień na widok umierającego syna. Maryja cierpiała jak nikt na ziemi z ludzi. Zdawała sobie bowiem sprawę z tego, że Jej Syn jest Zbawicielem rodzaju ludzkiego.

Wśród świętych, którzy wyróżniali się szczególniejszym nabożeństwem do Matki Bożej Bolesnej, należy wymienić siedmiu założycieli zakonu serwitów (w. XIII), św. Bernardyna ze Sieny (+ 1444), bł. Władysława z Gielniowa (+ 1505), św. Pawła od Krzyża, założyciela pasjonistów (+ 1775) i św. Gabriela Perdolente, który sobie obrał imię zakonne Gabriel od Boleści Maryi (+ 1860).

Ikonografia chrześcijańska zwykła przedstawiać Matkę Bożą Bolesną w trojaki sposób: najdawniejsze wizerunki pokazują Maryję pod krzyżem Chrystusa, nieco późniejsze (od XIV w.) w formie Piety, czyli jako rzeźbę lub obraz Maryi z Jezusem złożonym po śmierci na Jej kolanach. W tym czasie pojawiają się obrazy i figury Maryi z mieczem, który przebija jej pierś lub serce. Potem pojawia się więcej mieczy – do siedmiu włącznie. Znany jest także średniowieczny hymn Stabat Mater, opiewający boleści Maryi. Wątek współcierpienia Maryi w dziele odkupienia znajduje swoje odzwierciedlenie także w znanym polskim nabożeństwie wielkopostnym (Gorzkie Żale).

Przez wspomnienie Maryi Bolesnej uświadamiamy sobie cierpienia, jakie były udziałem Matki Bożej, która – jak nikt inny – była zjednoczona z Chrystusem, również w Jego męce, cierpieniu i śmierci.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-15a.php3
Aleksander Posacki SJ
“Bolesne objawienia” Matki Bożej

Tajemnica Matki Bożej Bolesnej nie jest jedynie liturgicznym wspomnieniem (15 IX), ale, jak się wydaje, aktualizuje się ona w sposób wstrząsający we współczesnym świecie. Nie sposób bowiem nie zwrócić uwagi na zjawiska, które polegają na płaczu (czasem krwawymi łzami) obrazów oraz figur Matki Bożej na całym świecie. Wielokrotnie z obrazów poświęconych Matce Bożej Bolesnej ciekły łzy (np. w 1972 r. w Rendinara czy w Cinquefrondi we Włoszech). Zjawisko to dotyczy także ikon u prawosławnych (np. w 1960 r. w Nowym Yorku czy w 1986 r. w Chicago).

Nie chodzi jednak o naiwność, która wszystkie tego rodzaju manifestacje traktuje jednoznacznie jako odsłonę nadprzyrodzoności czy transcendencji. Z drugiej strony byłoby jednak nieuczciwością intelektualną i moralną zaprzeczać mnogości faktów, siląc się na sceptyczne interpretacje, zwłaszcza że w wielu przypadkach laboratoryjnie potwierdzono prawdziwość ludzkich łez i krwi, które płynąc z maryjnych obrazów i figur były i są na tyle częste, że można tu stworzyć bogatą chronologię.

Maryja płacze od wieków

Wiele fenomenów mówi samych za siebie i dostarcza bogatego materiału przynajmniej do refleksji dla tych, którzy nie chcą być ślepi czy głusi. Ważne są manifestacje szczególnie w XX stuleciu, gdyż można je było bardziej zweryfikować, wykorzystując osiągnięcia techniki, przy pomocy których można wyeliminować np. fakt oszustwa. Jednakże już wiele wieków wcześniej kroniki historyczne zarejestrowały zjawiska tego rodzaju, o czym warto wspomnieć, by uświadomić sobie zakres i wagę problemu. Ciągłość czasowa podobnych fenomenów daje bowiem wiele do myślenia, nawet jeśli nie przesądza się tutaj sprawy. I tak np. w Görgsöny koło Pécs na Węgrzech cudowny obraz “Maryja Stolica Mądrości”, według zapisów źródłowych z 30 IV 1464 r., broczył krwią, niekiedy tak obficie, że krew spływała na ziemię. Zjawisko to powtórzyło się kilka razy w okresie od 30 IV do 18 V 1464 r. Podobnie było w 1583 r. w Copacabana w Boliwii.

Krwawiąca figurka stała się przedmiotem kultu także w 1603 r. w Scherpenheuvel-Montaigu w Belgii. Krwawe łzy z obrazu popłynęły w 1660 r. w Klokoosko na Węgrzech. Podobnie było w 1715 r. w Szent-Antal na Węgrzech, gdzie obraz Maryi Wspomożycielki płakał krwawymi łzami. W 1813 r. polski żołnierz z Lichenia, Tomasz Kłossowski, gdy zwrócił się ciężko ranny w modlitwie do Maryi, ujrzał Matkę Bożą smutną i płaczącą. Po uzdrowieniu Kłossowski znalazł w 1836 r obraz odpowiadający tej wizji, który od 1848 r. zgodnie z Jej życzeniem czczony jest publicznie. W 1846 r. w La Salette we Francji dokonały się słynne objawienia Matki Bożej, ostrzegające przed grzechami, takimi jak przekleństwa czy zaniedbywanie modlitwy, gdzie dała Ona do zrozumienia, że te grzechy są powodem Jej łez.

W XX wieku fenomen łez i płaczu Maryi objawił się w takich miejscowościach jak San-Tai-Dse (Mandżuria, 1900), Bordeaux (Francja, 1907) czy też w Tourtres (Francja, 1910). Siostra Amalia (1901-1977), współzałożycielka Instytutu Jezusa Ukrzyżowanego, wśród wielu niebiańskich wizji ujrzała też Chrystusa, który rzekł do niej: O cokolwiek ludzie będą Mnie prosić ze względu na łzy Mojej Matki, tego udzielę im z życzliwością. Matka Boża, którą widziała, nauczyła ją odmawiać różaniec łez, który zamiast krzyżyka posiada medalik z przedstawieniem Madonny Płaczącej i z napisem: Matko Bolesna, Twoje łzy zniweczą panowanie piekła.
W 1949 r. w Lublinie z kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w katedrze lubelskiej przez dwa dni płynęły łzy wobec naocznych świadków (R. Ukleja).

Płacz Róży Duchownej i Matki Bożej Fatimskiej

W 1947 r. w Montichiari-Fontanelle (Włochy) Pierina Grilli, pielęgniarka, ujrzała pierwszy raz Matkę Bożą, która była bardzo smutna, a Jej oczy były pełne łez, spływających na ziemię. Jej pierś przeszywały trzy duże miecze. Maryja powiedziała tylko trzy słowa: Modlitwy ofiary pokuty. Ukazując się wielokrotnie (zawsze z trzema różami na piersiach), Maryja nazwała się Różą Duchowną (Rosa Mystica), domagając się realizacji tych trzech życzeń. Dalsze objawienia miały miejsce w latach 60. przy źródle w Fontanelle oraz w latach 1974-1976. Ukazując się 8 IV 1975 r., zalana łzami Maryja w nieopisanym cierpieniu wyrzekła rozdzierającą skargę: O, gdybyś wiedziała, jak wiele moich dzieci kroczy drogą zatracenia. Innym zaś razem powiedziała: Ludzkość pędzi na własną zgubę. Wiele dusz ginie. W czasie procesji w Fontanelle w listopadzie 1985 r. z kilku małych figur Róży Duchownej płynęły obficie łzy, czego świadkami było wielu uczestników nabożeństwa, a 8 XII 1985 r. płakała także drewniana statua Róży Duchownej w katedrze w Montichiari.

Jednakże już w 1982 r. w parafii Matki Bożej w Maasmechelen (Belgia) płakała pielgrzymująca figura Madonny Róża Duchowna, co potwierdziło tysiące przybyłych pielgrzymów. Podobnie figura Róży Duchownej płakała w Montenaken w Belgii, w jednym z domów. Także w Nowym Yorku w 1984 r. płakała figura Róży Duchownej obfitymi łzami, tak że zbierano je do kielicha. W Chicago w 1984 r. na oczach ks. proboszcza R. Jasińskiego i jego parafian wydarzył się fenomen płynących łez, co dogłębnie poruszyło wiernych i spowodowało ożywienie życia religijnego. Odnotowano też liczne uzdrowienia i nawrócenia. Także w 1984 r. obraz Madonny Róży Duchownej wylewał krwawe łzy (Los Charcos, Kolumbia). Cud łez figury Róży Duchownej miał też miejsce w 1984 r. w Neuental-Zimmersrode (Niemcy), w 1984 r. w Cartagena (Kolumbia), w Jambeiro (Brazylia), w Tumbes (Peru), w 1985 r. w Hamont (Belgia), w Montrealu (Kanada), w Dublinie (Irlandia), ostatnio także w 1990 r. w Louveira (Brazylia), gdzie pielgrzymująca figura Róży Duchownej płacze często prawdziwymi łzami, co zostało potwierdzone laboratoryjnie.

W 1972 r. także figura Matki Bożej Fatimskiej płakała w Montrealu (Kanada), w Nowym Orleanie (USA), w Porziano k. Asyżu, w Ravennie Włochy (łzy były krwawe, udowodniono laboratoryjnie ich prawdziwość). W Damaszku (Syria) w 1977 r. w kościele Matki Bożej płakała obficie Jej figura, co robiło wrażenie na tysiącach chrześcijan i mahometan. W 1974 r. w Gusago (Włochy) figura płakała w mieszkaniu ks. proboszcza. W 1983 r. w Akita (Japonia) potwierdzająca Fatimę drewniana figura bardzo często płakała i krwawiła. Płakała również figura Matki Bożej z Lourdes w Caltamisetta (Sycylia), jak również w 1985 r. w Melleray (Irlandia).

Odsłona tajemnicy zbawienia

Współczesne przebudzenie religijnej wyobraźni nie oznacza automatycznie otwarcia się na transcendencję. Można zapytać: Czy objawienia maryjne nie są wraz ze swoim dramatyzmem właściwym wskazaniem na transcendencję? Czy Ona jest jednak rzeczywiście obecna w sensie czasowo-przestrzennym, czy może Jej wizje u rozmaitych ludzi na przestrzeni wieków są wyrazem mniej realistycznego, ale za to prawdziwego wyrazu intuicyjnego otwarcia się na tajemnicę bytu (K. Rahner)? Dla wielu chrześcijan “wyobraźnia religijna” będzie zbyt pojemna czy zbytnio narażona na religijny pluralizm. Jednakże człowiek odbiera głos transcendencji poprzez swoje uwarunkowania. Objawienia maryjne były różne w różnych epokach. Ogólnie rzecz biorąc, płacz (zwłaszcza krwawymi łzami) to rodzaj informacji, która może pochodzić od Boga, wskazującej np. na Boże współczucie, apelujące także do ludzkich serc.

Może też oznaczać, że w życiu ludzkim panuje jakaś dysharmonia czy nawet chaos. W tym kontekście pojęć “kary”, “końca świata” (obecnych od początku w Objawieniu biblijnym) czy zapowiadanych “cierpień człowieka” jako skutków owej dysharmonii, nie można traktować jako doświadczeń, które są jedynie subiektywne, neurotyczne czy marginalne. Jak stwierdza L. Scheffczyk, objawienia Matki Bożej nigdy nie mogą być traktowane jako marginalne, także dlatego, że Maryja nie była i nie jest osobą prywatną (L. Scheffczyk, Obietnica pokoju). Informacja przekazywana przez Matkę Bożą dotyczy istoty wiary. W istocie chodzi o przypomnienie faktu, iż człowiek musi dokonać wyboru między zbawieniem a potępieniem, a nie o jakieś emocjonalne straszenie czy zasmucanie człowieka. Jednakże cierpienia i płaczu nie można w prosty sposób zignorować, ale należy je przeciwstawić fałszywej radości “świata”.

Interwencja Maryi odnosi się do człowieka, aby przestał grzeszyć, co zresztą jest zawsze aktualizacją orędzia Objawienia (Mt 7,13-27; Łk 13,1-9). Według R. Laurentina orędzia Maryi mają sens pedagogiczny, ale także znaczenie proroczego wstrząsu. Istotną cechą jest według niego zbieżność wszystkich posłań maryjnych, w których jednym z powtarzających się elementów jest zapowiedź kary za grzechy, tj. cierpień, które mogą być tylko zmniejszone, a nie usunięte. Jednakże zawężanie orędzi jedynie do wyroku immanentnej sprawiedliwości: zbrodni i kary, fałszowałoby ich sens. Najistotniejszym posłaniem jest to, że grzech krzyżuje Chrystusa; właśnie z tej strasznej zbrodni wypływa wszelkie zło (R. Laurentin, Współczesne objawienia Najświętszej Marii Panny). Płacz Maryi jest wezwaniem do modlitwy i do pokuty, czyli do tego, co było istotą orędzia biblijnego, a także patrystycznej nauki ascetycznej czy też świadectwa świętych.

Aleksander Posacki SJ

http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=716

 

Fenomen kultu Maryi w Kościele
Z ojcem Pierre-Marie Delfieux rozmawia Aneta Kania
Co współczesnemu człowiekowi może powiedzieć milcząca obecność Maryi w Ewangelii i w historii? Czego może go nauczyć?
Współczesny człowiek, skłonny do tego, by niemal wszystko mierzyć miarą skuteczności i wszystko oceniać na podstawie produktywności i prestiżu, może jedynie zadziwić się i szukać wyjaśnień.
Po pierwsze, zdziwi się widząc wielki kontrast między niezwykle dyskretnym miejscem Maryi, matki Jezusa, w całym Nowym Testamencie (w Ewangeliach i listach apostolskich razem wziętych), a istotnym miejscem, jakie już od pierwszych wieków i we wszystkich epokach przyznawane jest Maryi, Matce Boga, Matce Kościoła i Matce ludzi. Cieszy to i zachwyca katolików i prawosławnych. Luteran, zreformowanych i niewierzących dziwi to i zaskakuje, jeśli nie szokuje czy drażni.
Naszą rzeczą jest skłonić ich do refleksji nad przyczyną tego zadziwiającego kontrastu, który – ponad różnymi przerostami „pobożności maryjnej”, mogącej rozrastać się niekiedy do rozmiarów kultu – może pomóc w odkryciu jakiegoś przejawu Bożej woli, wykraczającej daleko poza wszelkie ambicje czysto ludzkich dzieł i urzeczywistniającej słowa Ewangelii: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1, 48 nn.). Taki kult maryjny nie jest ludzkim wymysłem powstałym z niczego; ten kult nie utrzymałby się, gdyby sam Bóg nie dawał mu łaski wzrostu i siły do przetrwania. Jak powtarza wielokrotnie całe Pismo Święte: „Wszystko, co Bóg zasadził, przynosi owoce; nie ostoi się nic, czego Bóg nie zbudował”.
Jak odczytać kult Maryi i ogromne tłumy pielgrzymów odwiedzających sanktuaria maryjne na całym świecie?
Współczesnego człowieka nurtują pytania, kiedy widzi, jak niemal na całym świecie przemieszczają się tłumy nie mające w sobie nic z fanatyzmu czy podekscytowania, jak co roku dziesiątkami milionów zmierzają do sanktuariów maryjnych, które wyrosły na czterech stronach świata, od Japonii po Meksyk, przez Europę, Afrykę i Oceanię, a które nazywają się, na przykład Lourdes i Fatima, Guadalupe i Częstochowa, Kibeho i La Salette, Loretto, Banneux, Pontmain itd. Nikt nie byłby w stanie nakazywać tłumom przez całe stulecia, by zdążały do tych miejsc kultu, pomimo tak wielu wyraźnych sprzeciwów, ostentacyjnego sceptycyzmu, podsycanych sarkazmów, gdyby wszystkich tych ludzi nie motywował jakiś głęboki powód i gdyby nie były tam szafowane rzeczywiste dobrodziejstwa, gdyby nie były tam udzielane i okazywane oczywiste łaski.
Może warto zanalizować ten zadziwiający fenomen?
Właśnie naszą rzeczą jest skłonić współczesnych ludzi, jakże złaknionych socjologicznych analiz i psychologicznych objaśnień, do zastanowienia się nad tym milczącym, mocnym i nieustającym świadectwem wszystkich wiernych: wierzą oni w jedynego i jednego Boga, a wspomnienie, figura, świętość Maryi nieustannie i wszędzie wzywają ich do wędrowania do tych wszystkich miejsc, gdzie zapragnęła Ona, z Bożym przyzwoleniem, zwołać wszystkich, którzy Ją nazywają swoją „Matką”, ponieważ rozpoznają w Niej matkę Chrystusa, „Pierworodn[ego] między wielu braćmi” (Rz 8, 29). Nie skończyliśmy badać i zgłębiać „faktu religijnego”, którego źródło i wydźwięk wykracza daleko poza wszelkie wyjaśnienia, jakich mogą dostarczyć nauki humanistyczne. Po prostu dlatego, że jest to fakt „nadprzyrodzony”.
Dziś jakoś szczególnie Kościół odczytuje posłannictwo Maryi z milczących kart Ewangelii – chociażby przez różańcowe Tajemnice Światła.
Oczywiście, ostatecznie nie bez znaczenia jest być Tą, poprzez którą Bóg dał siebie światu! Maryja od początku po prostu pokazuje nam, byśmy żyli tak, jak żyła Ona, w więzi z Chrystusem, Jej Panem i naszym Panem, Jej Bogiem i naszym Bogiem: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). W tych słowach zawiera się wszystko. Milcząca obecność Maryi w Ewangelii staje się wówczas drogą doskonałości dla każdego człowieka, gdyż odsyła do Tego, który jest Słowem Życia i Światłości, i wzywa nas wszystkich: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48).
Jaką rolę pełni Maryja w duchowości wspólnoty Ojca?
Ogromną. Nasze Wspólnoty są poświęcone Maryi i co roku, w święto Zwiastowania, odnawiamy tę konsekrację. Ułożyliśmy w tym celu modlitwę: w formie dialogu przeor, przeorysza, mnisi i mniszki kolejno wypowiadają Maryi pragnienie, aby do Niej „należeć”, by Ona sama i Jej przykład kierowały nami w służbie Chrystusa, w uległości wobec Ducha i na chwałę Ojca. Ten corocznie ponawiany, dobrowolny akt powierza nas opiece Tej, która jest Matką miłosierdzia.
Każdy rozdział naszej Księgi życia wychodzi od źródła, którym jest Trójca, otwiera się na wymiar chrystologiczny i znajduje przedłużenie w odniesieniu do Maryi. Dzięki temu pamiętamy, że jeśli wejście w miłość Trójcy jest celem ostatecznym naszego życia, a zjednoczenie z Chrystusem jest drogą prowadzącą do tego celu, to Maryja pozostaje naszą starszą siostrą i w pewien sposób, po Wniebowstąpieniu, pierwszą spośród nas. Stella matutina, gwiazdą ponad wszelkimi nocami. I stella maris, gwiazdą ponad wszelkimi zawieruchami.
Czego konkretnie na co dzień uczy was Maryja? Czy my, ludzie świeccy, możemy coś od was przejąć?
Nasza „Księga życia” mówi wyraźnie:
Jako Dziewica, Oblubienica i Matka nauczy cię Ona tajemnicy miłości, sensu dziewictwa, motywów ojcostwa, a nawet tajemnicy macierzyńskiej czułości. Ona, Matka Pięknej Miłości, pomoże ci kochać. Ona, Światło modlitwy, pomoże ci się modlić. Ona, kochająca tajemnicę milczenia, zdradzi ci swój sekret. Ona miłuje i ty umiej miłować”.
Dlatego modlitwie do Maryi dajemy tak wiele miejsca w naszych liturgiach, czerpiąc w tym celu zarówno z bogactwa chrześcijańskiego Wschodu, jak i chrześcijańskiego Zachodu, które w odniesieniu do Matki Boga cudownie się uzupełniają. Różaniec często gromadzi nas lub prowadzi – wspólnie lub indywidualnie – do modlitwy wraz z Maryją, wielkimi radosnymi, świetlistymi, bolesnymi i chwalebnymi tajemnicami z życia Chrystusa; Ona pierwsza „zachowywała wszystkie te sprawy” i „chowała wiernie (…) w swym sercu” (Łk 2,19.51).
Maryja modliła się w swoim codziennym życiu, pośród zgiełku zwykłych zajęć dobrze znanych wszystkim kobietom Jej czasów. Jak powinniśmy patrzeć na naszą codzienność, na pracę? Jak pokochać banalność zwykłego życia?
Istotnie, Maryja nie schroniła się w jakimś konkretnym miejscu ani stanie życia. Nie żyła w klasztorze ani nie podjęła stanu życia konsekrowanego w sensie prawnym. W tym znaczeniu Maryja jest doskonale córką ludzką i doskonale córką Boga. Idzie Ona za przykładem Chrystusa Jezusa, doskonałego człowieka i w pełni Boga. Boga, który stał się człowiekiem, Boga rozmiłowanego w człowieku i człowieka rozmiłowanego w Bogu.
Maryja wiernie i w sposób godny podziwu kroczyła śladami swego Syna, dzieląc – obecnością równie rzeczywistą, co dyskretną – Jego życie ukryte w codzienności Nazaretu i Jego życie publiczne, szła z miasta do miasta, aż po ostatnie wejście do Jerozolimy. W tym względzie Jej milczenie staje się dla nas najdalej posuniętym głoszeniem przesłania Ewangelii. Jest to bowiem milczenie będące wsłuchaniem się bez reszty. Wsłuchaniem całkowitym i stale czujnym. Wsłuchaniem, które zachowuje i przechowuje wszystko, aby bez pośpiechu to zrozumieć i przyswoić po to, by móc całkowicie i w pełni tym żyć.
Z tego, co Ojciec mówi, wynika wezwanie dzisiejszego człowieka do cichej i prostej świętości.
Tak. Taka świętość polega po prostu na tym, by przyjąć w sobie jedyną świętość, jaka istnieje – Tu solus sanctus – czyli świętość Boga. Tak więc Maryja robiła zwykłe rzeczy, ale w niezwykły sposób. Przyjmowała w swojej ludzkiej naturze i w swoim codziennym życiu łaskę Bożą, która jest życiem nadprzyrodzonym i już wiecznym. „Kto słucha słowa mego i wierzy [we Mnie], ma życie wieczne”, mówi Jezus; „ze śmierci przeszedł do życia” (J 5,24). Tak więc Maryja, Virgo fidelis, całkowicie się otworzyła na „życie ukryte z Chrystusem w Bogu”, właśnie poprzez swoje życie w Nazarecie, w Jerozolimie czy w Efezie, oczekując, aż sama „razem z Nim [ukaże] się w chwale” (Kol 3,3).
Milczenie Maryi w Ewangelii jest wzorem dla naszej modlitwy. Jaka powinna być nasza modlitwa w szkole Maryi i jaką rolę pełni milczenie w modlitwie?
Milczenie jest istotą modlitwy. Nie tylko dlatego, że stawia nas w klimacie skupienia, sprzyjającym słuchaniu Słowa Bożego (co jest oczywiste), ale przede wszystkim dlatego, że objawia nam istotę tego, co w tajemnicy Boga najpiękniejsze.
Czy rzeczywiście Bóg, który przecież jest Słowem, milczy? Milczy przede wszystkim dlatego, że nas kocha. Jego miłość jest tak czysta, tak wzniosła i tak wielka, że może się wyrażać tylko w milczeniu. Zaś Jego byt jest tak wielki, niewysłowiony i odległy, że żadne ziemskie ucho nie zdołałoby Go usłyszeć. Toteż Jego głos, „wszędzie głoszony”, ale „nigdzie nie usłyszany”, może zostać wysłuchany tylko w ciszy serca.
Milczenie Boga jest tematem bardzo trudnym dla współczesnego człowieka. Tak bardzo jesteśmy wypełnieni agresywnym hałasem codzienności, natłokiem wrażeń, bombardowaniem słów i obrazów. W otaczającym nas świecie nie ma milczenia, nie ma ciszy.
Ale Bóg żyje milczeniem. Milczeniem miłości doprowadzonej na sam szczyt i ukazującej to, co najwznioślejsze w tajemnicy Jego Trójcy, milczeniem wyrażającym się w najczystszej i największej czułości, posuniętej aż do oddawania czci sobie nawzajem. Żyjąc Nim w Jego Obecności jak Maryja, zostajemy jakby od razu pociągnięci ku Niemu, uniesieni ku Niemu, a jeszcze ściślej mówiąc, otwarci na Jego obecność w naszych sercach. „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23).
I wreszcie Bóg przemawia w milczeniu. To jest najbardziej zadziwiające w Jego tajemnicy, gdyż w ten sposób, zasłaniając przed nami swoje oblicze i ukrywając przed nami swój głos, zaprasza nas do tego, byśmy szli dalej coraz dalej, i coraz wyżej. Bóg nigdy nie jest tak bardzo Bogiem jak wówczas, gdy wydaje nam się ponad i gdy nam Go brak. Jego milczenie zaprasza nas do nieustającego przekraczania do tego, byśmy, dosłownie, wznosili ku Niemu naszą duszę.
Właśnie to pojęła, tego szukała i tym w cudowny sposób żyła Najświętsza Maryja Panna. I dlatego staje się najpiękniejszym przykładem modlitwy kontemplacyjnej i adoracji takiej, jakiej chce Ojciec: „trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie” (J 4,23-24).
Większość ludzi naszych czasów żyje tak jak wy, mnisi i mniszki jerozolimskie, w sercu miast, które najczęściej wydają się bardzo oddalone od Boga. Jakich rad mógłby Ojciec udzielić nam – mieszkańcom miast?
Najpierw przypomnijmy sobie, że Jezus mieszkał w mieście, a Maryja także była kobietą miejską2; a mimo tego miasta nie tylko nie przeszkadzały im się modlić, ale wręcz przeciwnie, niosły i pobudzały tę modlitwę, nadawały jej kierunek.
Jeśli człowiek jest „obrazem Boga”, to miasto ludzi jest najpiękniejszym Jego obrazem, jaki może istnieć. „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”, zostało zaraz na początku powiedziane apostołowi narodów (Dz 9,6). „Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni w moc z wysoka” (Łk 24,49), zostaje powiedziane uczniom Pana, gdy odchodzi On z tej ziemi. Przeczytajmy na nowo całe Pismo Święte, a zobaczymy, że miasto w większym stopniu niż góra, pustynia, a nawet Świątynia jest miejscem biblijnym, miejscem teologicznym w najgłębszym znaczeniu.
Miasto może więc mówić nam o Bogu, gdyż jest On „mieszkańcem Jerozolimy”. Może nas do Niego prowadzić, gdyż osadził nas w mieście. Może nas ku Niemu unosić, skoro On zstąpił do miasta, On, „przyjaciel ludzi”. Może nam dawać Boga, skoro On złożył siebie w ofierze w mieście. Może nam pomagać w zjednoczeniu z Bogiem, przeprowadzając nas przez oczyszczający tygiel ascezy, ogień pokus, ciężką próbę miłości, zachęcając nas do „walki o wiarę” (Jud 3), o czystość, radość, pokój. Zaufajmy miastu – ono może nas uświęcić! Ktokolwiek mieszka w mieście, trwając w wierności Słowu Bożemu, tak jak to czyniła Maryja Panna, może być pewien, że właśnie tam jest prowadzony drogą doskonałości, może aż po najwyższe świadectwo męczeństwa, kto wie?
Chyba nie ma wątpliwości, że modlitwa jest życiową koniecznością dla współczesnego człowieka. Bez niej usycha, pogrąża się w duchowym niebycie.
Modlitwa zawsze była dla człowieka sprawą życiowej wagi. A dzisiaj jest nią bardziej niż kiedykolwiek. Człowiek naszych czasów napotyka propozycje tysięcy „rozrywek”, mówiąc językiem Pascala. Tysiące coraz to nowych pokus atakuje jego życie. Maleje praktyka sakramentalna. Zaciera się widzialność Kościoła. Dogmaty toną w potopie synkretycznych opinii. Moralność relatywizuje się i przeradza w laksyzm czy w relatywizm…
Pozostaje modlitwa. Bardziej niż kiedykolwiek, modlitwa! Zadziwiające jest skądinąd, jak wielu ludzi niepraktykujących, zdeklarowanych agnostyków czy ostentacyjnych ateistów przyznaje się do tego, że zachowuje w sercu jakiś tajemny kącik otwarty na modlitwę. Człowiek nie może ani na długo, ani na zawsze obyć się bez unoszenia swej duszy ponad drobne przyjemności czy wielkie troski życia codziennego. „W życiu każdego człowieka gdzieś oczekuje Bóg”, mówi François Mauriac. Współczesny człowiek nie może zapomnieć, że w gąszczu codziennych zajęć bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje przypomnienia o obecności Boga, o ile nie jest to istna dżungla utrapień. Tylko modlitwa pozwala postępować w światłości, żyć w pokoju, kochać w prawdzie. Ta właśnie „konieczność życiowa” skłoniła ludzi do stwierdzenia, że rozpoczynające się stulecie „albo będzie religijne, albo go wcale nie będzie”. Ależ będzie! A zatem musi się w nim odrodzić wielkie pragnienie, by „religijnie unieść duszę ku Bogu”.
Jak przezwyciężać te przeszkody w modlitwie, jakie wydaje się stawiać przed nią miasto? Jak modlić się w mieście?
Wszystko jest przeszkodą w modlitwie: jej niepodatność na doznania zmysłowe, pozorna nieskuteczność, zwykła jałowość, nasze własne lenistwo, nieustająca ochota na rozproszenia i sam szatan, zaciekły wróg modlitwy. Miasto samo w sobie nie odwodzi nas więc od modlitwy. Nie snujmy wielkich marzeń o ciszy pustyni, o głębi lasu, szczytach gór czy skupieniu wsi, które same z siebie i z łatwością miałyby nas prowadzić do modlitwy. W takim razie należałoby rozpaczać z powodu 80 proc. ludzi, którzy mieszkają w metropoliach.
Nie! Miasto nie przeszkadza nam w modlitwie. Ale wzywa nas do innej modlitwy. Chyba największym kościołem w Paryżu jest metro! Musimy uczyć się, obmyślać, wypracowywać i przekazywać nowy sposób trwania na modlitwie w sercu miast. Cudownie to robiła Madeleine Delbrel, apostołka paryskiego „czerwonego przedmieścia”; opisała to we wspaniałej książce Nous autres, gens des rues („My, ludzie ulic”). Nad tym pracują też nasze Wspólnoty Jerozolimskie, wybierając życie w sercu miast, aby trwać przy sercu żywego Boga. Uczyć się nowej duchowości miejskiej – oto rola miejskich mnichów i mniszek dzisiaj.
W waszej duchowości przykładacie dużą wagę do liturgii. Jest ona z pewnością wielką i wyjątkową modlitwą. Czy w jakiś szczególny sposób jest modlitwą miasta?
Oczywiście, liturgia staje się uprzywilejowanym miejscem i najwyższym wyrazem modlitwy. Zwłaszcza poprzez celebracje eucharystyczne, będące „źródłem, centrum i szczytem” naszego życia. Miasto ze swoimi wielkimi, żarliwymi, czynnie uczestniczącymi, uważnymi zgromadzeniami, może stać się uprzywilejowanym miejscem, zarówno najbardziej autentycznej kontemplacji, jak i najskuteczniejszej ewangelizacji. Nic w istocie nie może lepiej wyrażać i dawać Pana niż „Boska Liturgia”, celebrowana, „bo Twoje jest królestwo, i potęga, i chwała na wieki”. Można wtedy dążyć do „nieustannej modlitwy”, modląc się w mieście, modląc się za miasto, modląc się razem z miastem. I modląc się miastem!
Dziękuję Ojcu za rozmowę.

O. Pierre-Marie Delfieux,
założyciel i przełożony generalny Wspólnot Jerozolimskich

http://www.katolik.pl/fenomen-kultu-maryi-w-kosciele,1073,416,cz.html

Szymon Kiera

MARYJNE TAJEMNICE RZYMU – MATKA BOLESNA

Watykańska Bazylika Świętego Piotra – bo o niej mowa – jest miejscem szczególnym. Zbudowana nad grobem Pierwszego z Apostołów, od wieków przyciąga niezliczone rzesze pielgrzymów z całego świata. Każdy, kto przestępuje progi tej świątyni, zwieńczonej olbrzymią kopułą, jest olśniony jej bogactwem i monumentalnością. Piękno Bazyliki dyskretnie podkreślają delikatne smugi światła.

Setki zwiedzających, dobiegające zewsząd komentarze przewodników grup i błyskające flesze są tutaj codziennością. Całe poruszenie wydaje się jednak nie zakłócać spokoju i powagi tego świętego miejsca o centralnym znaczeniu dla wiary i pobożności chrześcijańskiej. Bezmierne bogactwo znajdujących się tutaj dzieł sztuki odkrywa przed pielgrzymującymi nie tylko mistrzowski kunszt ich twórców, lecz przede wszystkim głębię Bożego przesłania.

Poszukiwania maryjnych tajemnic Rzymu nie bez przyczyny wiodą właśnie do Bazyliki Świętego Piotra. Marmurowa rzeźba, znajdująca się w bocznej kaplicy, po prawej stronie od wejścia, odsłania bolesne misterium Maryi. Pieta, czyli przedstawienie Madonny opłakującej śmierć trzymanego w ramionach Syna, jest jednym z najczęstszych tematów podejmowanych w sztuce sakralnej. Pośród wielu tego typu ujęć, dzieło dłuta Michała Anioła jest najbardziej znane i chyba najpiękniejsze. Utrwalona w nim bolesna tajemnica Maryi zachwyca od pięciu wieków wszystkich, którzy odwiedzają watykańską świątynię.

Słynna rzeźba została ukończona w roku 1499, kiedy artysta miał zaledwie 25 lat. Historia podaje, że po wystawieniu Piety młody Michał Anioł często przychodził ją oglądać, i stojąc wśród ludzi przysłuchiwał się rozmowom na temat swojego dzieła. Kiedy okazało się, że nikt nie zna imienia twórcy, zagniewany rzeźbiarz przybył nocą, by potajemnie wyryć na szarfie Madonny widoczny jedynie z bliska napis: Michael Angelus Bonarotus Florentinus fecit, czyli “Michał Anioł Buonarroti Florentyńczyk wykonał”.

W dzieje Piety wpisane jest jeszcze jedno szczególne wydarzenie: w roku 1962 papież Jan XXIII polecił umieścić ją na nieco niższym cokole, aby była lepiej widoczna. Dokładnie dziesięć lat później do Bazyliki niespodziewanie wtargnął szaleniec i za pomocą młotka uszkodził w kilku miejscach rzeźbę. Dopiero po dwóch latach wytężonej pracy konserwatorzy zdołali przywrócić jej pierwotny stan. Dzięki tej renowacji odkryto jeszcze jeden ślad pozostawiony przez Michała Anioła: na prawej dłoni Madonny dostrzeżono monogram artysty w postaci maleńkiej litery M wtopionej dyskretnie w całość. Ze względu na bezpieczeństwo, Pietę od 30 lat chronioni szyba pancerna.

Ból Matki Bożej uwieczniony w marmurze odsłania Jej cierpienie, zapowiedziane już w proroctwie Symeona, które osiągnęło punkt kulminacyjny pod krzyżem Syna. Miecz boleści, który wtedy przeniknął serce Matki, oznacza Jej współudział w dziele zbawienia. Nauka o tej bolesnej tajemnicy została podana przez Sobór Watykański II, który objaśnia, że Maryja “najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem” (Lumen gentium, 58). Błogosławiona Dziewica uczestniczy w odkupieńczej śmierci Chrystusa przez posłuszeństwo wiary. Znaczenie tej cnoty podkreślił Jan Paweł II, przypominając w encyklice Redemptoris Mater, że “przez wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu” (nr 18).

Tajemnica współcierpienia Matki Bożej, przedstawiona przez Michała Anioła, odkrywa jeszcze inny sekret Niewiasty z Nazaretu. Kontemplacja Piety zachęca do naśladowania Maryi w Jej posłuszeństwie wiary i pokornym przyjęciu cierpienia. Ból Matki został zaznaczony przez Michała Anioła w sposób bardzo delikatny, jedynie skupionym wyrazem twarzy. Wiele osób zarzucało artyście, że niedostatecznie wyraził cierpienie postaci. Być może kryje się w tym jednak pewna intuicja: Maryja bolejąca po śmierci Jezusa tak naprawdę nigdy nie utraciła ufności w moc Bożą. Podążanie Jej śladami może zatem opromienić światłem nadziei każde, nawet największe, ludzkie cierpienie.

 

opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZP/rzym_pieta.html#

Litania do Matki Bożej Bolesnej

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad namiŚwięta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.
Święta Panno nad pannami, módl się za nami.
Matko, męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca, módl się za nami.
Matko Bolesna, módl się za nami.
Matko płacząca, módl się za nami.
Matko żałosna, módl się za nami.
Matko opuszczona, módl się za nami.
Matko stroskana, módl się za nami.
Matko, mieczem przeszyta, módl się za nami.
Matko w smutku pogrążona, módl się za nami.
Matko trwogą przerażona, módl się za nami.
Matko sercem do krzyża przybita, módl się za nami.
Matko najsmutniejsza, módl się za nami.
Krynico łez obfitych, módl się za nami.
Opoko stałości, módl się za nami.
Nadziejo opuszczonych, módl się za nami.
Tarczo uciśnionych, módl się za nami.
Wspomożenie wiernych, módl się za nami.
Lekarko chorych, módl się za nami.
Umocnienie słabych, módl się za nami.
Ucieczko umierających, módl się za nami.
Korono Męczenników, módl się za nami.
Światło Wyznawców, módl się za nami.
Perło panieńska, módl się za nami.
Radości Świętych Pańskich, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś,że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

http://www.apostol.pl/modlitwy/litanie/litania-do-matki-bo%C5%BCej-bolesnej

KORONKA DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOŻEJ

 

Znak Krzyża Świętego +

P. Matko Bolesna, porusz serce moje.

W. Abym w boleści umiał wniknąć Twoje.

1 Boleść: Proroctwo Symeona

Starzec Symeona przepowiada Maryi, że duszę Jej przeszyje miecz. A stanie się to dlatego, że jej Synowi, będą się niektórzy sprzeciwiać. Owocem tajemnicy jest poddanie się woli Bożej, jak Maryja.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

2 Boleść: Ucieczka do Egiptu

Na polecenie Anioła Józef wziął dziecię i Matkę jego i uszedł do Egiptu przed złością Heroda. Maryja w czasie tej tułaczki przeżyła wiele zmartwień. Owocem tajemnicy jest słuchanie głosu Bożego, jak Maryja.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

3 Boleść: Szukanie Pana Jezusa, który pozostał w świątyni

Jezus zaginął w Jerozolimie, trzy dni Maryja wraz z Józefem bolejąc szukali Jezusa. Czy może być większa boleść dla Matki? Owocem tajemnicy jest tęsknota za Jezusem.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

4 Boleść: Spotkanie Pana Jezusa dźwigającego krzyż

Skazany na śmierć Jezus dźwiga krzyż na Golgotę. A oto w drodze spotyka się z Matką swoją. Rzewne musiało być to spotkanie. Owocem tajemnicy jest cierpliwe znoszenie krzyżów.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

5 Boleść: Śmierć Pana Jezusa na krzyżu

Obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego. Mężnie współcierpiała z Synem dla zbawienia świata. Owocem tajemnicy jest panowanie nad złymi skłonnościami.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

6 Boleść: Złożenie martwego ciała Syna na kolana Matki

Zdjęte z krzyża: Ciało Jezusowe złożono w ramiona Maryi. Jezus przestał już cierpieć, a Ona jakby uzupełnia to, czego nie dostaje cierpieniom Jezusowym. Z największą czcią i wdzięcznością całuje Jego święte Rany i obmywa je swymi łzami. Owocem tajemnicy jest szczery żal za grzechy.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

7 Boleść: Złożenie Pana Jezusa do grobu

Umęczone Ciało Jezusowe złożono do grobu w obecności Matki Najświętszej. Żegnała je Maryja z bólem i z wielką wiarą, że Syn zmartwychwstanie. Owocem tajemnicy jest prośba o szczęśliwą śmierć.

Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu

 

Dla uczczenia łez wylanych przez Matkę Boża Bolesna:

3 x Zdrowaś Maryjo

Za dobrodziejów żywych i umarłych:

Witaj Królowo, Matko miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj! Do Ciebie wołamy wygnańcy Ewy, do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć, a Jezusa błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

P. Niech pomoc Bożą zawsze nam wyprasza.

W. Matka Chrystusa i Matka nasza.

——————————————————————————————

 

Stajemy wobec tajemnicy współcierpienia Maryi i Jej współpracy z Chrystusem w dziele naszego odkupienia. Rozważając tę tajemnicę widzimy jasno, że Maryja cierpi dla nas i że wśród tych boleści ma się stać naszą Matką. Maryja swoim bólem koi nasz ból; Jej życie uczy nas, że przez ból prowadzi droga do radości i do zmartwychwstania w Chrystusie. Matka Boża Bolesna uczy nas przede wszystkim współczucia. Ona sama była przy cierpieniu swego Syna i jest przy każdym ludzkim cierpieniu.

 

Koronkę do Siedmiu Boleści Maryi zatwierdził papież Benedykt XIII w 1724 r. Rozpowszechniona jest ona w całym Kościele. Matka Boża sama przypomniała o tym nabożeństwie podczas (1981-83) podczas objawień Matki Bożej Bolesnej trzem dziewczynkom w Kibeho w Rwandzie (w 2001 r. biskup diecezji Gikongoro, Augustina Misago objawienia te uznał za autentyczne; są to pierwsze Maryjne objawienia uznane przez Kościół w XXI wieku.
Według biskupa Jana Chrzciciela Gahamanyi, z diecezji Butare w Rwandzie, Najświętsza Panna zwróciła się do jednej z widzących z Kibeho: To o co was proszę, to pokuta. Chcę jedynie skruchy – powiedziała 31 maja 1982 roku. Jeżeli będziecie odmawiać Koronkę do Siedmiu Boleści, rozważając ją, otrzymacie moc, by naprawdę żałować. Dziś wielu ludzi w ogóle nie umie prosić o przebaczenie. Nadal krzyżują mego Syna. Dlatego chciałam was przestrzec. Proszę cię powiedz o tym całemu światu dodała kiedy indziej (13.08.1982).

Dziewica kocha tę Koronkę. Pragnie, aby została na nowo rozszerzona w Kościele. Prosi, by odmawiać tę Koronkę często, zwłaszcza we wtorki i piątki, rozważając każdą tajemnicę.
Prośmy Ducha Świętego, by pobudził nasze serca do pobożnego i owocnego rozważania tajemnic siedmiu boleści Maryi.

 

Źródła:

http://www.cyryl-metody.katowice.opoka.org.pl/index.php?link=grupy/ads/koronka.txt

http://www.obory.com.pl/?a=aktualnosc&typ=13&id_item=106

http://www.voxdomini.com.pl/modlitwy/koronka7b.html

 

 

Orędzie Maryi – przez Proroka Adama Człowieka

[98] 15 wrzesień 2010 – Matki Bożej Bolesnej

MATKA BOZA: W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Pozdrawiam was, Moje drogie ziemskie dzieci, i każdego z was przytulam do Mojego matczynego Serca przesyłając wam Moja Miłość i błogosławieństwo. Pochylcie wasze głowy w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Kochane dzieci, trwajcie na modlitwie – szczególnie w tym tak trudnym czasie. Modlitwa jest dla was umocnieniem i jednocześnie daje wam zapewnienie Bożego wsparcia i Bożego światła w podejmowanych przez was decyzjach. W tej zmożonej duchowej i fizycznej walce, musicie przede wszystkim spoglądając na tajemnice krzyża i jego naukę.

Zbawienie ludzkości stało sie największym cierpieniem Boga. Boska Krew została przelana na krzyżu, by obmyć ludzkość i pojednać ją w nowym przymierzu ze Stwórcą. Boleść Mojego Matczynego Serca jednoczyła się z ofiarą Mojego Boskiego Syna. Moje zjednoczenie z Nim na krzyżu dokonało się w działaniu Ducha Świętego, Który uzdolnił Mnie do złożenia ofiary Miłości za wszystkie powierzone Mi dzieci. Całe Moje cierpienie złożyłam za was u stóp Krzyża. Boleść Mojego Niepokalanego Serca polegała na wewnętrznej jedności z Moim Synem – był to ból współodczuwania tego wszystkiego, co On przeżywa ofiarując się za świat. To był ból współcierpienia w konaniu świata, który odrzuca swojego Boga. Stojąc pod krzyżem doświadczyłam konania Boga, którego jestem Matka i rozpoznałam tajemnice Mojego życia, że całe Moje posłannictwo nie polegało tylko na przyjęciu Słowa Wcielonego, zrodzenie Go dla świata, lecz dla tej chwili konania, która otworzyła zbawienie dla ludzkości. Pod krzyżem jeszcze bardziej umocniła się Moja wiara – przede wszystkim wiara. W tym Momencie złożyłam w ofierze po raz kolejny Serce Matki konającemu Bogu. Ofiarowałam swoją niewinność jako świadectwo Jego niewinności. Utożsamiałam się z Jego hańbą. Byłam z Nim tak bardzo zjednoczona i współcierpiąca, że z Jego ust padły słowa: „Oto Matka Twoja”. W tej rzeczywistości Mój konający Syn uczynił każdego z was Moim dzieckiem – w otchłani bólu i cierpienia. Jestem z wami, stoję przy was tak długo jak trwa biczowanie, odrzucenie, lekceważenie Boga. Musicie pamiętać, ze Mój Boski Syn kona na krzyżu za każdym razem, kiedy jest lekceważony przez tych, którzy się Go świadomie wypierają. Pocieszeniem dla Mojego Boskiego Syna i dla Mnie są dusze wierne, które chcą „narodzić się na nowo?” dla Światła, i pozwolić się kształtować przez życiowe doświadczenie, które sprawia, ze stajecie się „ubodzy duchem”. Gdy nie boicie się zjednoczyć ze Mną pod krzyżem Mojego Syna, to stajecie się prawdziwymi świadkami Jego krzyża i jesteście odpowiedzialni za przelaną Krew.

Kochane dzieci, właśnie w tajemnicy krzyża, dokonuje się także przemiana i odnowa ludzkości. W ten sposób jestem ukazana jako Niewiasta rodząca w bólach, ponieważ dopóki nie dokonało się całkowite oczyszczenie ludzkości, Moje cierpienie jest złączone z konającym Synem. Rodzę odnowioną ludzkość w bólach i cierpieniach krzyża, bo skoro zbawienie przyszło przez krzyż, przez krzyż przyjdzie prawdziwa wolność dzieci Bożych.

Rozważcie Moje Słowa. Błogosławię wam i dziękuję, ze przyjmujecie Moje słowa i słuchacie je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

 

Źródło: http://adam-czlowiek.blogspot.com/

KS. MARIAN PISARZAK MIC

Maryja jako znak

Znak pod krzyżem, na niebie, w Wieczerniku

 

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego zwieńcza tajemnice bolesne i chwalebne Jezusa Chrystusa i zarazem ukazuje funkcję (znaczenie) Ducha Świętego w życiu Kościoła. W tym dniu przeżywamy pełnię tajemnicy paschalnej, a obchód wielkanocny osiąga swój kres.

Ponadto w tym czasie Pięćdziesiątnicy możemy wyraźnie zauważyć i zaznaczyć więź Najświętszej Maryi Panny z tajemnicami Chrystusa i Ducha Świętego. Przeto sercem Maryi przeżywajmy te misteria na chwałę Bożą. I uczmy się właściwych relacji z Chrystusem i Duchem Świętym przypatrując się postawom maryjnym.

W Wielkim Poście mieliśmy znak pod krzyżem, to znaczy – Maryję jako znak towarzyszący Temu, który jest jedynym Odkupicielem świata i wszystkich grzeszników. Była to Maryja w czerni, może w mocnym kolorze błękitu, albo w fioletach, jakby obleczona bólem i żałobą, ponieważ Jej Dziecko umarło… na krzyżu.

Pod koniec Okresu Wielkanocnego, kiedy ostatnie jego tygodnie zazwyczaj zbiegają się z miesiącem maryjnym i wchłaniają święta maryjne (np. 3 maja), mieliśmy inny znak: Maryję na tle nieba jako niewiastę obleczoną w słońce, księżyc i gwiazdy. Ten znak na niebie, to Maryja ozdobiona, Maryja strojna w elementy niebiańskie, astralne, wprost królewskie; wieniec na głowie jest symbolem szczególnej godności, znakiem zwycięstwa i koronacji. Dlaczego widzimy Ją pełną splendoru? – Ponieważ Jej Syn, Jej Dziecko … żyje i nie podlega już ani zagrożeniu, ani zniszczeniu. Jezus ukrzyżowany – zmartwychwstał, siedzi na prawicy Ojca, otrzymał nowe imię i władzę – jest PANEM (gr. Kyrios). Ona jako Jego Matka uczestniczy w tajemnicy wywyższenia Syna.

Według Apokalipsy św. Jana na taką Niewiastę czyhał Diabeł, przedstawiony w znaku smoka ognistego. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć Jej Dziecko. I porodziła Syna – mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. […]. I zostało porwane Jej Dziecko do Boga i do Jego tronu (Ap 12, 5). W słowach tych jest zawarty skrót biografii Mesjasza, zrodzonego z Niewiasty (Ga 4,4). Tekst mówi o początku i o końcu, o narodzinach i wniebowzięciu; pomija zaś całą resztę narracji.

Na kartach Pisma św. i w tekstach liturgii Kościoła widzimy, że los Najświętszej Maryi Panny jest ściśle złączony z losem Jej Syna; między Nimi istnieje więź serc i przeżyć, jeden i wspólny styl zaangażowania w dzieło naszego zbawienia.

–              Dlaczego w Wielkim Poście widzimy Maryję pod krzyżem? Ponieważ na nim znajduje się Jej Syn, poddany tajemnicy męki i śmierci. Dlatego obok Zbolałego – jest też Matka Bolesna!

–              Dlaczego w Okresie Wielkanocnym widzimy Ją ozdobioną blaskiem słońca – w dzień oraz poświatą księżyca i promieniami gwiazd dwunastu – w nocy? Bo Jej Dziecko zostało przeniesione do Boga i do Jego tronu; jest Ono w chwale Boga Ojca. Dlatego obok chwalebnego Syna staje chwalebna i współkrólująca Matka!

Co wobec tego możemy powiedzieć o Maryi w związku z tajemnicą Zesłania Ducha Świętego? Czy tu dostrzeżemy Ją także jako znak?

W niedzielę po Wniebowstąpieniu Pańskim i w niedzielę Zesłania Ducha Świętego, oraz w dniach między nimi (zob. Zbiór mszy o N.M.P), liturgia przybliża nam Maryję w nowy, bardzo wymowny sposób. Ukazuje Ją nam jako znak w Wieczerniku Kościoła, jako znak obecny pośród tych którzy, po odejściu Mistrza do nieba, trwali jednomyślnie na modlitwie. Była to modlitwa czuwania „razem z Maryją, Matką Jego i z braćmi Jego”; młody Kościół czuwał i oczekiwał…

Zauważmy, że w Wieczerniku Maryja już nie towarzyszy widzialnie swemu Synowi, bo Ten jest w niebie. Teraz Maryja towarzyszy wspólnocie Kościoła, która jest społecznym i mistycznym Ciałem Chrystusa. Maryja i my jako Kościół, Maryja w Kościele i z Kościołem, obecna po naszej stronie – oto sens wydarzenia w Wieczerniku. Maryja i my, otwarci na dar Ducha Świętego, oto sens modlitewnego zgromadzenia w Wieczerniku. Dotykamy tu istotnego wymiaru wszelkich nabożeństw. Doprowadzić do otwartości na Ducha Świętego – oto cel każdej liturgii, każdej pielgrzymki, każdego pacierza, nabożeństwa, rekolekcji, itd.

N.M.P. w sali Wieczernika, to bardzo wymowny i zobowiązujący znak osobowy, dziś szczególnie aktualny dla nas. Maryja w Wieczerniku jest znakiem wskazującym na potrzebę więzi i komunii nie tylko z Chrystusem, lecz także z Duchem Świętym. Kiedy kończy się Eucharystia myślimy zwykle jednowymiarowo, chrystologicznie; myślimy o sakramentalnej Komunii św. z Chrystusem. Tymczasem Chrystus jest zawsze tym, który daje Ducha Świętego jako pierwszy dar dla wierzących (zob. 4 Modl. Euch). A zatem podczas Mszy św. trzeba być otwartym na relację z Duchem Świętym i na Jego działanie, tak w czasie liturgii słowa, jak i w trakcie części eucharystycznej.

Bez daru Ducha Świętego nie ma po prostu Kościoła jako wspólnoty i jedności duchowej, nadprzyrodzonej. Bez Ducha Świętego Kościół pozostaje na płaszczyźnie tylko struktury, organizacji i instytucji socjologicznej, a jego wiara nie dorasta do wiary nadprzyrodzonej, pozostając na poziomie ideologii, światopoglądu lub prywatnych przekonań religijnych. Bez Ducha Świętego księża stają się urzędnikami i funkcjonariuszami kultu zamiast być pasterzami i ojcami duchownymi owczarni. Bez Ducha Świętego celebracje i nabożeństwa zamieniają się w ryty formalne (puste) lub stają się praktykami, w których człowiek szuka swego interesu, a nie woli i chwały Bożej…

Duch Święty dla uczniów Pańskich jest darem koniecznym, aby stawali się Kościołem żywym. Jest On duszą wspólnoty Kościoła. Można powiedzieć, iż działa jakoby lepiszcze czy zaprawa scalająca nas w żywy organizm Kościoła, na sposób cegieł i kamieni złączonych w strukturę budowli sakralnej.

Lecz Kościół nie istnieje sam dla siebie. Sensem jego istnienia jest misja, „posłanie do świata”. Dlatego Duch Święty jest mu konieczny także jako MOC poruszająca (gr. dynamis), skłaniająca uczniów Pańskich do dzieła ewangelizacji, do odpowiedzialności za kontynuację zbawczego dzieła Chrystusa w świecie. Znamienny jest następujący fakt z życia apostołów: mimo doniosłości tajemnicy zmartwychwstania Jezusa, oni czekali, nawet wracali do swego fachu (do łowienia ryb), nie podejmowali dzieła ewangelizacji, dopóki nie został im dany Duch Święty. Dar Ducha był motorem i mocą, które ich zmobilizowały do dawania świadectwa o Zmartwychwstałym Panu. Duch Święty stoi na początku każdej ewangelizacji.

Ktoś trafnie zauważył, że doświadczenie obecności i działania Ducha Świętego (zwłaszcza na modlitwie) jest nam bliższe niż rozpoznanie Jego istoty. To znaczy: choć działa w nas łaska Ducha, Jego Osoba pozostaje wciąż ukryta. Osobowe oblicze Ducha pozostaje tajemnicą, którą poznamy w niebie. Może wtedy będziemy zdolni przywoływać Go innym imieniem. Tymczasem, w stanie pielgrzymowania naszego na ziemi, niech wystarczą określenia biblijne i wzięte z doświadczenia Jego działania w nas i w życiu Kościoła: Pocieszyciel, Duch prawdy, Duch uświęcenia, Dawca życia (Ożywiciel), Ojciec ubogich, Żywa woda, Światło dla sumień, Radość w sercu, Lekarz ran duszy, Dawca charyzmatów, itd.

Skoro Duch Święty działa w nas szczególnie podczas modlitwy i proklamacji słowa Bożego, i wtedy daje się poznać przez doświadczenie Jego mocy, kierujmy przeto do Niego razem z Maryją nasze błagania. Razem z Maryją stojącą pod krzyżem Ofiary Zbawiciela, z Maryją jako znakiem na Niebie obok Pana chwały i Pogromcy Diabła, z Maryją obecną w Wieczerniku pośród braci Pańskich.

O co trzeba nam prosić? – O umiejętność kroczenia z krzyżem własnym i przez krzyż do chwały nieba za przykładem Matki Bolesnej. Abyśmy więzi z Duchem Świętym nie gubili przez brak czuwania i przez podatność na pokusy złego ducha. Abyśmy, jak Maryja, byli otwarci na poczęcie i rodzenie się w nas Jezusa „za sprawą Ducha Świętego”. Abyśmy pielęgnowali i umacniali życie duchowe w naszych sercach, rodzinach i we wspólnotach kościelnych.

ks. Marian Pisarzak, MIC
Licheń

http://www.mateusz.pl/duchowosc/mp-mjz.htm

 

Święta Katarzyna Genueńska

Święta Katarzyna Genueńska Katarzyna urodziła się w 1447 r. w Genui jako córka wicekróla Neapolu. Kiedy miała zaledwie 13 lat, za radą spowiednika wstąpiła do klasztoru kanoniczek laterańskich przy kościele Matki Bożej Łaskawej, gdzie już przedtem znalazła się jej siostra, Limbania. Katarzyna nie została jednak przyjęta z powodu zbyt młodego wieku, musiała więc wrócić do domu.
W szesnastym roku życia została przymuszona do małżeństwa z Julianem Adoro, człowiekiem, który miał już pięcioro nieślubnych dzieci. Związek nie był szczęśliwy. Julian był znanym rozpustnikiem i hulaką. Katarzyna przez kilka lat żyła w osamotnieniu, po czym podjęła życie towarzyskie, właściwe jej sferze. Nie były to co prawda grzechy ciężkie, niemniej jednak będzie sobie całe życie wyrzucać zmarnowane dla wieczności lata.
11 marca 1473 r. doznała łaski nawrócenia i przemiany. Kiedy odwiedziła u kanoniczek swoją siostrę, ta niespodziewanie zaproponowała jej odprawienie spowiedzi generalnej u kapelana sióstr. Katarzyna walczyła ze sobą, aż wreszcie poddała się działaniu Bożej łaski. Było ono tak potężne, że kiedy uklękła przed kapłanem, zemdlała. W tej bowiem chwili zjawił się jej Chrystus z krzyżem, a tak wiele płynęło z Niego krwi, że cała kaplica wydawała się jej pełna. Katarzyna poczuła tak wielki żal za grzechy, że była gotowa całemu światu wyznać swoje winy. Odtąd zaczęła życie pełne pokuty.
Modlitwę połączyła z surowymi postami. Działalność charytatywną skoncentrowała szczególnie na posługiwaniu chorym. Miewała częste objawienia Pana Jezusa, który pozwolił jej pewnego dnia spocząć nawet na swojej piersi. Kiedy indziej ujrzała Boskie Serce całe w płomieniach. Chrystus pozwolił jej przytknąć usta do Jego Serca. Poczuła się wówczas tak, jakby cała była zanurzona w Bóstwie, jakby zanikała zupełnie jej osoba, jakby stawała się z Chrystusem kimś jednym. Mogła także spędzać radosne chwile ze św. Janem Apostołem. Spowiednik pozwolił jej przyjmować codziennie Komunię świętą, co w owych czasach było zupełną nowością. W ciągu 23 lat Komunia święta była dla Katarzyny (przynajmniej w pewnych okresach) jedynym pokarmem, gdyż w czasie Adwentu i Wielkiego Postu przyjmowała jedynie trochę wody z solą.
To wszystko działo się w latach 1477-1499. W ostatnim okresie życia miała częste wizje, dar uniesień i zachwytów, które trwały nieraz po kilka godzin. Musiała często w takich wypadkach mocno ściskać serce, by nie rozsadziło jej piersi. Widziano czasem emanujące z niej światło.
Do domu Katarzyny z czasem zaczęli przychodzić potrzebujący pomocy ludzie. Pod jej wpływ poddawali się nawet wybitni kapłani. Mistyczka była dla nich wyrazicielką woli Bożej. Swoimi modłami uprosiła nawrócenie także dla męża. Julian zaczął zmieniać swoje życie, aż w końcu wstąpił do III Zakonu św. Franciszka. Budził podziw miasta, kiedy go widziano, jak wraz z Katarzyną opatrywał rany ubogim w szpitalu miejskim, jak odwiedzał biednych w ich domach. Dla sprawniejszej obsługi Katarzyna objęła kierownictwo szpitala i zadbała o jego dofinansowywanie (1490).

Święta Katarzyna Genueńska Pod koniec życia zaczęły ją trapić różne dolegliwości i choroby, powstałe na skutek nadmiernych umartwień. Znosiła je z heroicznym poddaniem się woli Bożej. Zmarła 15 września 1510 r., mając 63 lata. Pochowano ją w kościele Zwiastowania. W dwa lata potem odbyła się ekshumacja jej śmiertelnych szczątków, by je umieścić w miejscu bardziej eksponowanym. Jej kult zatwierdził wprawdzie papież Klemens IX w roku 1675, ale potwierdził go uroczystą kanonizacją dopiero papież Klemens XII w 1737 r. W roku 1684 republika genueńska proklamowała Katarzynę swoją patronką. W roku 1944 papież Pius XII ogłosił św. Katarzynę Genueńską współpatronką chorych i szpitali – obok św. Kamila de Lellis i św. Jana Bożego.
Katarzyna Genueńska zostawiła szereg cennych pism. Do najbardziej znanych należą: Życie i nauka, w którym wykłada stany duszy, jakie przechodziła aż do zjednoczenia z Bogiem; Dialog między duszą a ciałem, miłość własna, duch, ludzkość i Bóg, gdzie podejmuje tematy ascetyczne i mistyczne; wreszcie utwór najważniejszy, Traktat o czyśćcu, gdzie św. Katarzyna daje najwłaściwszą analizę mąk dusz czyśćcowych. Ona pierwsza określiła cierpienia dusz czyśćcowych jako mękę i żar miłości. W pismach św. Katarzyny rozczytywali się św. Alojzy Gonzaga, św. Franciszek Salezy, kardynał Piotr de Berulle, Fenelon i cała szkoła francuska wieku XVIII.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-15b.php3

Benedykt XVI

Św. Katarzyna z Genui

Audiencja generalna 12 stycznia 2011

Św. Katarzyna z Genui (figura z XVII w. w kościele w Genui)

Drodzy bracia i siostry!

Dzisiaj chcę przedstawić wam następną — po Katarzynie ze Sieny i Katarzynie z Bolonii — świętą która nosi imię Katarzyna, będzie to Katarzyna z Genui, znana przede wszystkim ze względu na swą wizję czyśćca. Dzieło opisujące jej życie i myśli zostało opublikowane w tym mieście położonym w Ligurii w 1551 r. Dzieli się ono na trzy części: Vita (Żywot) w ścisłym sensie, Dimostratione et dechiaratione del purgatorio — bardziej znana jako Trattato (Traktat) — oraz Dialogo tra l’anima e il corpo (Dialog między duszą i ciałem) (por. Libro de la Vita mirabile et dottrina santa, de la beata Caterinetta da Genoa. Nel quale si contiene una utile et catholica dimostratione et dechiaratione del purgatorio, Genova 1551). Ostateczną jego wersję opracował spowiednik Katarzyny, kapłan Cattaneo Marabotto.

Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. jako ostatnia z pięciorga rodzeństwa, w dzieciństwie została osierocona przez ojca Giacoma Fieschiego. Matka Francesca di Negro zapewniła dzieciom tak głębokie wychowanie religijne, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W szesnastym roku życia Katarzyna została wydana za mąż za Juliana Adorna, człowieka, który próbował handlu i kariery wojskowej na Bliskim Wschodzie, a po latach powrócił do Genui, by się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, również ze względu na charakter męża, który był hazardzistą. Sama Katarzyna na początku zaczęła prowadzić życie światowe, nie potrafiła jednak odnaleźć w nim pogody ducha. Po dziesięciu latach czuła w sercu głęboką pustkę i gorycz.

Proces jej nawrócenia zapoczątkowało 20 marca 1473 r. szczególne przeżycie. Udała się do kościoła św. Benedykta i do klasztoru Matki Bożej Łaskawej, by się wyspowiadać, a gdy uklękła przed kapłanem jej serce — jak pisze — «zostało zranione olbrzymią miłością Bożą», ujrzała bowiem w tak jasny sposób swoją nędzę i niedostatki, a jednocześnie Bożą dobroć, że prawie zemdlała. Spojrzenie na samą siebie, prowadzone przez nią próżne życie oraz dobroć Bożą poruszyło jej serce. To doświadczenie sprawiło, że podjęła decyzję, która nadała kierunek całemu jej życiu, a wyrażają ją słowa: «Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów» (por. Vita mirabile, 3rv). Katarzyna uciekła nie dokończywszy spowiedzi. Po powrocie do domu udała się do najodleglejszego pomieszczenia i długo płakała. Otrzymała wówczas wewnętrzne pouczenie o modlitwie i uświadomiła sobie, jak wielką miłością Bóg darzy ją, grzesznicę; tego doświadczenia duchowego nie potrafiła wyrazić w słowach (por. Vita mirabile, 4r). Wtedy też ukazał się jej Jezus cierpiący, dźwigający krzyż, jak często przedstawiony jest na wizerunkach tej świętej. Po kilku dniach powróciła do kapłana, by w końcu odbyć dobrą spowiedź. Rozpoczęła «życie oczyszczenia», podczas którego wciąż bolała z powodu popełnionych grzechów, a także narzucała sobie pokuty i wyrzeczenia, by pokazać Bogu swoją miłość.

Idąc tą drogą Katarzyna zbliżała się do Pana coraz bardziej, aż osiągnęła stan zwany «życiem jednoczącym», czyli głęboką więź zjednoczenia z Bogiem. W Vita znajdujemy słowa, że jej dusza była prowadzona i wewnętrznie pouczana jedynie przez słodką miłość Bożą, dającą jej to wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna tak całkowicie oddała się w ręce Pana, że przez około dwudziestu pięciu lat — jak pisze — żyła «bez pośrednictwa żadnego stworzenia, przez Boga samego pouczana i kierowana» (Vita, 117r-118r), karmiąc się przede wszystkim stałą modlitwą i przyjmowaną codziennie komunią św., co w jej czasach nie należało do zwyczaju. Dopiero po wielu latach Pan dał jej kapłana, który otoczył troską jej duszę.

Katarzyna czuła zawsze opór przed mówieniem o swoim doświadczeniu mistycznej komunii z Bogiem i przed ujawnieniem tego przede wszystkim dlatego, że łaski Pana budziły w niej głęboką pokorę. Dopiero idea, że w ten sposób odda Mu chwałę i wspomoże innych na drodze duchowej, skłoniła ją do opowiedzenia, co w niej się dokonywało od chwili nawrócenia, które było dla niej zasadniczym i podstawowym doświadczeniem. Miejscem, w którym wznosiła się na mistyczne szczyty był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui. Była jego dyrektorką i inspiratorką. Tak więc choć miała tak głębokie życie wewnętrzne, Katarzyna była bardzo aktywna. W Pammatone powstała wokół niej grupa naśladowców, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary i miłością. Również jej mąż, Julian Adorno, tak dalece uległ tej fascynacji, że porzucił swoje hulaszcze życie, został tercjarzem franciszkańskim i przeniósł się do szpitala, by spieszyć z pomocą żonie. Katarzyna opiekowała się chorymi aż do końca swojej ziemskiej drogi, do 15września 1510 r. Od nawrócenia aż do śmierci nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, a całą jej egzystencję cechują dwie rzeczy: z jednej strony doświadczenie mistyczne, czyli głębokie zjednoczenie z Bogiem, przeżywane jako zjednoczenie oblubieńcze, a z drugiej opieka nad chorymi, organizacja szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny — Bóg i bliźni — wypełniły całkowicie jej życie, które spędziła praktycznie w murach szpitala.

Drodzy przyjaciele, nie powinniśmy nigdy zapominać, że im bardziej kochamy Boga i wytrwalej się modlimy, tym bardziej potrafimy kochać naprawdę tych, którzy nas otaczają, ponieważ będziemy zdolni dostrzegać w każdej osobie oblicze Pana, miłującego bez granic i bez różnic. Mistyka nie oddala od innych, nie odrywa od życia, ale zbliża do innych, ponieważ zaczyna się widzieć oczyma Boga i działać sercem Boga.

Myśli Katarzyny o czyśćcu, ze względu na które jest szczególnie znana, streszczone są w ostatnich dwóch częściach cytowanego na początku dzieła: wTraktacie o czyśćcu oraz w Dialogu między duszą i ciałem. Istotne jest, że Katarzyna w swoim doświadczeniu mistycznym nie miała nigdy objawień dotyczących czyśćca albo dusz, które się w nim oczyszczają. Jednak w pismach przez nią inspirowanych jest to element centralny, a oryginalny sposób, w jaki jest opisany, odbiega od kanonów epoki. Pierwszy oryginalny rys dotyczy «miejsca» oczyszczenia duszy. W jej czasach przedstawiano je za pomocą obrazów przestrzennych: myślano, że czyściec znajduje się w pewnej przestrzeni. U Katarzyny natomiast czyściec nie jest przedstawiany jako krajobrazowy element wnętrza ziemi: nie jest ogniem zewnętrznym, lecz wewnętrznym. Tym właśnie jest czyściec — ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy, wiodącej do pełnej komunii z Bogiem, na podstawie własnego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, którego doznała spotykając się z nieskończoną miłością Bożą (por. Vita mirabile, 171v). Mówiliśmy o momencie nawrócenia, w którym Katarzyna niespodziewanie odczuła dobroć Boga, nieskończony dystans dzielący jej życie od tej dobroci i ogień płonący w jej wnętrzu. Jest to ogień, który oczyszcza, wewnętrzny ogień czyśćca. Również ten rys odbiega od panujących wówczas poglądów. Nie wychodzi się bowiem od zaświatów, by mówić o udrękach czyśćca — jak było w zwyczaju w tamtych czasach, a być może i dzisiaj — by potem wskazywać drogę do oczyszczenia lub nawrócenia. Święta, o której mówimy, wychodzi od własnego doświadczenia wewnętrznego, jakim jest życie zmierzające do wieczności. Dusza — mówi Katarzyna — gdy staje przed Bogiem jest jeszcze przywiązana do pragnień i cierpień płynących z grzechu, i to sprawia, że nie może cieszyć się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna twierdzi, że Bóg jest tak czysty i święty, iż dusza splamiona grzechem nie może przebywać w obecności majestatu Bożego (por. Vita mirabile, 177r). Również i my czujemy, że jesteśmy dalecy, że przepełniają nas inne rzeczy, i dlatego nie możemy widzieć Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości oraz doskonałej sprawiedliwości Bożej, toteż cierpi, że nie odpowiedziała we właściwy i doskonały sposób na tę miłość, a to właśnie miłość Boża staje się płomieniem, miłość oczyszcza ją z naleciałości grzechu.

U Katarzyny odnajdujemy echo teologicznych i mistycznych źródeł, do których sięgano zwykle w jej epoce. W szczególności odnajdujemy typowy obraz Dionizego Areopagity, obraz złotej nici łączącej serce ludzkie z Bogiem. Po oczyszczeniu człowieka Bóg wiąże go bardzo cienką złotą nicią, którą jest Jego miłość, i przyciąga go do siebie tak głębokim uczuciem, że człowiek zostaje jakby «pokonany i zwyciężony i cały wychodzi z siebie». Serce człowieka napełnione zostaje miłością Bożą, która staje się jedynym jego przewodnikiem, jedyną siłą napędową jego egzystencji (por. Vita mirabile, 246rv). Ta sytuacja, w której człowiek wznosi się ku Bogu i powierza się Jego woli, przedstawiona w obrazie nici, zostaje użyta przez Katarzynę do opisania, jak Boże światło oddziałuje na dusze w czyśćcu; to światło je oczyszcza i unosi tam, gdzie jaśnieje blask promieni Bożych (por. Vita mirabile, 179r).

Drodzy przyjaciele, dzięki doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem święci zdobywają tak głęboką «znajomość» tajemnic Bożych, w której poznanie i miłość nawzajem się przenikają, że pomagają teologom w ich wysiłkach badania, intelligentia fidei, intelligentia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębiania tajemnic, na przykład, czym jest czyściec.

Św. Katarzyna uczy nas swoim życiem, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, tym bardziej daje się On poznać i rozpala nasze serce swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Natomiast pokorna, wierna i ofiarna posługa, jaką święta pełniła całe swoje życie w szpitalu Pammatone, jest świetlanym przykładem miłości do wszystkich, i szczególną zachętą dla kobiet, które wnoszą podstawowy wkład w życie społeczeństwa i Kościoła swoją cenną działalnością, wzbogaconą przez ich wrażliwość i względy okazywane najuboższym i najbardziej potrzebującym. Dziękuję.

po polsku:

Serdeczne pozdrowienie kieruję do Polaków. Św.Katarzyna z Genui uczy, że im bardziej kochamy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy kochać bliźnich, bo odkrywamy w nich oblicze Chrystusa, który kocha nas bezgranicznie i bez różnicy. Prośmy nieustannie o dar takiej miłości. Niech Bóg wam błogosławi!
opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_12012011.html

Żywot świętej Katarzyny Genueńskiej,
wdowy

(żyła około roku Pańskiego 1510)

 

Miejscem rodzinnym św. Katarzyny była urocza Genua. Tam przyszła na a świat dnia 5 kwietnia roku Pańskiego 1447. Pochodziła z domu Piesko, który dał Kościołowi wielu kardynałów i dwóch papieży. Ojciec jej Jakub umarł jako wicekról neapolitański.

Utalentowana dziecina już w ósmym roku życia stroniła od zabaw i rozrywek dziecięcych, przekładając nade wszystko rozpamiętywanie prawd wiary i żywot świątobliwy. W komnacie sypialnej zawiesiła obraz Matki Boskiej Bolesnej i przed nim trawiła całe godziny na gorącej modlitwie. Nikt nie mógł się oprzeć wzruszeniu, widząc ją na klęczkach, roniącą łzy rzęsiste i sypiającą obok łoża na gołej podłodze z kawałkiem drzewa pod głową.

W trzynastym roku życia chciała wstąpić do klasztoru, ale nie przyjęto jej dla zbyt młodego wieku. Gdy liczyła lat szesnaście, matka nalegała na nią, aby oddała rękę szlachcicowi Julianowi Adorno i aby tym sposobem przyczyniła się do pojednania obojga rodzin, które od dawna z sobą były powaśnione. Mimo wstrętu do małżeństwa Katarzyna uczyniła z siebie ofiarę i zgodziła się po długiej walce z sobą na projektowany związek.

Julian był bogatym paniczem, dumnym, wyniosłym, chciwym zabaw i zbytków, toteż pokora, skromność, jako też pociąg do samotności i modlitwy Katarzyny nie mogły mu się podobać. Katarzyna wnet doszła do przekonania, że nie pozostaje jej nic innego, jak rzucić się wraz z mężem w wir świata i zatracić duszę, albo pozostać wierną dotychczasowemu trybowi życia i wystawić się na drwiny i zniewagi ze strony małżonka. Nie wahała się co wybrać i wolała cierpieć prześladowanie, aniżeli sprzeniewierzyć się Chrystusowi. Tym czasem Julian marnotrawił majątek, aby zmysłowym chuciom zadość uczynić, i wkrótce wszystko przepuścił. Krewni ofiarowali mu pomoc, pod warunkiem jednak, aby Katarzyna za wzorem innych niewiast lepiej się ubierała, bywała w towarzystwach, odbywała przechadzki i starała się zbliżyć do męża. Katarzyna zgodziła się i brała udział w rozrywkach światowych, o ile się to stać mogło bez grzechu, ale serce jej czuło do nich wstręt niepohamowany, a cierpienia jej duszy wzmagały się z dnia na dzień. Błagała Boga za przyczyną Benedykta św., aby ją raczył nawiedzić cierpieniami ciała, ale pozostawała zdrową, a boleści duszy tym więcej ją trapiły. Nareszcie zdecydowała się na spowiedź z całego życia; gdy wezwała Ducha świętego, zstąpiło na nią światło Boskie, poznała wszystkie swe grzechy, i uczuła w sobie żal serdeczny. Wśród łez wzdychała: “Jakże brudna i niegodziwa jestem, ja; która się uważałam za cnotliwą i pełną zacności! Któż mnie wyrwie z tej nędzy? Boże, jeżeli tego żądasz, wyspowiadam się jawnie z grzechów moich!” W tym utrapieniu pojawił się jej Pan Jezus z krzyżem na plecach, obryzgany krwią i pocieszył ją następującymi słowy: “Patrz, tę krew przelałem za ciebie i na umorzenie grzechów twoich”. Odtąd widziała wszędzie i zawsze okrytego ranami Jezusa z krzyżem i miała na ustach słowa: “O Wszechmocny, już nie będę grzeszyła!”

Święta Katarzyna Genueńska

Po spowiedzi nie tylko odmawiała sobie wszelkich rozrywek, przyjemności i wygód, ale miała na wodzy zmysły i oddawała się surowej pokucie, aby zadość uczynić za popełnione grzechy. Pościła surowo i przez lat dwadzieścia trzy nie tknęła w czasie wielkiego postu i adwentu żadnej potrawy, codziennie komunikując i pijąc tylko wodę zaprawioną octem i solą, a dusza jej zawsze pogrążona była w modlitwie, nawet podczas ręcznej pracy.

Kwitło podówczas w Genui “Bractwo miłosierdzia”, złożone z pań rodu szlacheckiego. Zadaniem jego było wspieranie biednych, zwłaszcza takich, którzy się wstydzili żebrać. Stowarzyszenie to wezwało Katarzynę do udziału w jego pracy. Zacna niewiasta chętnie przystąpiła do stowarzyszenia, zbierała po mieście jałmużny i rozdawała je chorym i potrzebującym, krzepiąc przy tym nieszczęśliwych pociechą. Z natury miała szczególny wstręt do obrzydliwych chorób i niechlujstwa, ale wobec chorób wstręt ten umiała przezwyciężyć. Tym czasem Julian stracił wszystko aż do ostatniego grosza. Katarzyna żebrała dla niego i błagała go, aby się wreszcie poprawił i pojednał z Bogiem, ale okrutnik odpłacał jej miłość pogróżkami, grubiaństwem i zniewagami. Rozpustne życie przyprawiło go w końcu o ciężką chorobę, w której zżymał się z gniewu i w niecierpliwości bluźnił Bogu, złorzecząc przy tym samemu sobie. Katarzyna starała się koić jego cierpienia i ocalić jego duszę. Gdy pewnego razu zaczął się miotać w gniewie, uklękła przy jego łożu i modląc się ze łzami, westchnęła: “O Wszechmiłościwy, błagam Cię o duszę męża, daj mi ją! Wszakże to w Twej mocy!” Naraz zmienił się Julian, począł się modlić i okazywać żal, przyjął sakramenta święte, wytrwał w cierpliwości i modlitwie i umarł jak prawdziwy pokutnik natchniony łaską Bożą.

Wolna od węzłów małżeńskich, objęła Katarzyna na życzenie bractwa miłosierdzia zarząd wielkiego szpitala Pammatone. Działalność jej na tym trudnym stanowisku przynosiła prawdziwie błogie owoce, zwłaszcza podczas zarazy grasującej, w Genui w latach 1497 i 1501. Dni i noce spędzała z bezprzykładnym poświęceniem przy łożu chorych i umierających, nie zaniedbując przy tym ćwiczeń pokuty i będąc wzorem posłuszeństwa, wszystkich bowiem pomocników szpitalnych, którzy doglądali chorych, uważała za swych przełożonych i wykonywała ich grubiańskie nieraz rozkazy z niesłychaną potulnością i pokorą.

Aby doświadczyć jej pokory, Bóg niekiedy pozbawiał ją uczucia miłości i nawiedzał ją oschłością serca, co ją niezmiernie bolało, ale zwykła była mawiać: “O Wszechmiłości, gdybyś mnie nie raczył ustrzec od zmysłowości i dumy, byłabym gorsza od Lucyfera”.

Przez ostatnich dziewięć lat życia tak często zapadała na zdrowiu, że za cud nieomal można było uważać, że żyje. Mimo to była pogodna, wesoła i pracowita; wielu ludzi odwiedzało szpital, aby móc oglądać tę “męczennicę miłości”. Katarzyna zachęcała ich z takim namaszczeniem do pogardy świata, miłości Boga i chronienia się od grzechu, że wszyscy z płaczem przyrzekali poprawę. Umarła dnia 10 września roku 1510, a papież Klemens XII zaliczył ją do Świętych. Pozostawiła po sobie dwie prace piśmienne, tj. rozprawę o czyśćcu i zachętę do miłości Boga w kształcie rozmowy.

Nauka moralna

W jednym z swych pism mówi święta Katarzyna co następuje: “Dusza nasza stworzona jest do miłości i rozkoszy i tego też przede wszystkim szuka. Nigdy jej wszakże nie nasycą sprawy doczesne. Łudzi się wprawdzie nadzieją, że w ten sposób się nasyci, ale są to tylko błędne mniemania, a tym samym traci w swej niedorzeczności czas przeznaczony na poznanie Boga, tego prawdziwego źródła miłości i rozkoszy. Smutny zaiste jest los człowieka, który przyszedł do przekonania, że doznał zawodu, pozbawił się wszelkiego dobra, a ugrzązł w złym. Gdy człowiek leży na łożu śmiertelnym, widzi marność rzeczy doczesnych, widzi, jak Bóg o wiele więcej się troszczył o jego zbawienie, aniżeli on sani. Wtedy przesunie się przed jego oczyma przeszłość cała, przypomni mu się, ile pominął sposobności do czynienia dobrego i jak mało słuchał głosu sumienia. Któż zdoła opisać stan jego duszy? Gdybyśmy wiedzieli, ile cierpi umierający w stanie grzechu i ze zmazą na duszy, bylibyśmy przekonani, że lepiej by było dać się w kawały pokrajać, aniżeli dopuścić się choćby jednego grzechu. Grzech jest rozstaniem się duszy z Bogiem. Gdyby Bóg podlegał smutkowi, ubolewałby srodze nad takim rozstaniem, gdyż Bóg czuje nieskończenie wyższą miłość do duszy, aniżeli dusza do Nieba. Jakże przeto można obrażać Boga pełnego miłości? Jakimże można Go przejednać zadosyćuczynieniem? Zechciejmy pojąć, jak ciężko zaważy jeden jedyny grzech. Kto to pojmie i zrozumie, wolałby całe życie spędzić w gorejącym ogniu, a gdyby morze było płomieniste, wolałby się rzucić w jego przepaść aż do dna samego, aniżeli dopuścić się grzechu. Może to niejednemu wyda się niepodobnym do wiary, a jednakże jest to niczym w porównaniu z rzeczywistością”. Tak pisze święta Katarzyna, którą Bóg oświecił w sprawie grzechu i która doświadczyła tego na sobie samej.

Modlitwa

Katarzyno święta, wybłagaj nam u Pana Jezusa choćby promień tylko tego niebieskiego światła, którym Bóg rozjaśnił duszę twoją i dał Ci poznać twe błędy i ułomności, abyśmy również zdołali poznać całą szpetność i brzydotę grzechu, unikali go i stronili od niego więcej niż od wszystkiego innego złego na świecie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

Błogosławiony Antoni Maria Schwartz, prezbiter

Błogosławiony Antoni Maria Schwartz Antoni Schwartz urodził się 28 lutego 1852 r. w Baden niedaleko Wiednia, jako czwarty z trzynaściorga rodzeństwa. Jego ojciec był urzędnikiem gminnym i muzykiem. W 1858 r. Antoni rozpoczął naukę w szkole parafialnej w Baden, a w 1861 r. w szkole muzycznej w Heiligenkreutz. Jesienią 1865 r. zamieszkał u ciotki w Wiedniu, gdzie kontynuował naukę w gimnazjum.
W październiku 1869 r. wstąpił do nowicjatu pijarów. Poznał wówczas bliżej postać św. Józefa Kalasantego, założyciela Zakonu Szkół Chrześcijańskich. Stał się on modelem życia i działalności apostolskiej Antoniego. Sytuacja polityczna spowodowała, że opuścił zakon pijarów i wstąpił do seminarium arcybiskupiego. Ukończył studia na Uniwersytecie Wiedeńskim, a 25 lipca 1875 r. przyjął święcenia kapłańskie. Wcześniej, w 1873 r. postanowił przyjąć jako drugie imię Maria.
W latach 1875-1879 pracował jako wikariusz w Marchegg. W 1879 r. został mianowany kierownikiem duchowym zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w szpitalu w Sechshaus w Wiedniu. Zetknął się wówczas z problemami młodych robotników i rzemieślników, pacjentów szpitala. Postanowił założyć stowarzyszenie mające na celu kształcenie religijne czeladników, przygotowywanie ich do życia i popieranie ich słusznych żądań. Na czele stowarzyszenia stali ludzie świeccy, a ks. Schwartz był jego kierownikiem duchowym. Powstało ono oficjalnie w 1883 r. Antoni ze wszystkich sił walczył o odnowę wiary robotników.
W 1888 r. założył czasopismo katolickie dla rzemieślników i robotników, które początkowo sam redagował. Rok później, w przeciągu ośmiu miesięcy pod jego kierunkiem został wybudowany pierwszy kościół dla robotników wiedeńskich pod wezwaniem św. Józefa Kalasantego. W tym kościele 24 listopada 1889 r. Antoni założył Zgromadzenie Chrześcijańskich Robotników św. Józefa Kalasantego. W następnych latach powstały domy w Dolnej Austrii, w Steinermarku oraz w południowym Tyrolu i Budapeszcie.
Nowe zgromadzenie roztaczało opiekę religijną nad robotnikami, zwłaszcza młodymi. Jego członkowie organizowali spotkania niedzielne, oratoria, prelekcje o nauce społecznej i o tematyce religijnej w szkołach zawodowych i w fabrykach. Ks. Schwartz przyczynił się także do powstania wielu stowarzyszeń mających na celu obronę praw robotników. On sam i jego współbracia sprzeciwiali się wyzyskowi robotników, walczyli o poprawę ich warunków socjalnych i bytowych, uczestniczyli w akcjach strajkowych. Antoni Maria założył pierwsze biuro zatrudnienia dla czeladników, nawiązał kontakty z wieloma chrześcijańskimi przedsiębiorcami. Dzięki tej inicjatywie tysiące młodych ludzi znalazło pracę. Dla czeladników spoza Wiednia wybudował pensjonat.
Zmarł 15 września 1929 r. Pochowano go najpierw na cmentarzu w Hietzing, a potem w kościele robotników przy domu macierzystym zgromadzenia. Został beatyfikowany 21 czerwca 1998 r. w Wiedniu przez św. Jana Pawła II.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-15c.php3

Jan Paweł II

Wyznawanie wiary w Chrystusa domaga się Jego naśladowania

Msza św. beatyfikacyjna 21 czerwca – Wiedeń

Punktem kulminacyjnym papieskiej podróży do Austrii była uroczysta Eucharystia sprawowana na placu Bohaterów w Wiedniu, podczas której Ojciec Święty wyniósł do chwały ołtarzy troje sług Bożych. Byli to: s. Maria Restytuta Kafka (1894-1943), o. Jakub Kern (1897-1924) i ks. Antoni Maria Schwartz (1852-1929). W imieniu licznie zgromadzonych wiernych przemówienie powitalne wygłosił metropolita Wiednia kard. Christoph Schönborn. «Ojcze Święty — powiedział m.in. — są tu dzisiaj obecni wierni z wielu krajów, zwłaszcza z Polski, którzy wywodzą się bądź ze środowisk polonijnych Wiednia, bądź też przybyli ze swojej ojczyzny. Z serca pozdrawiam polskich pielgrzymów, którzy przyjechali do Wiednia, aby spotkać się z naszym i z ich Ojcem Świętym. Są tutaj obecni wierni z sąsiednich krajów, z mieszkających w Wiedniu środowisk afroazjatyckich; dalej członkowie wspólnot parafialnych tej archidiecezji i innych diecezji naszego kraju. (…) Znakiem odnowy Kościoła jest też obecność ludzi młodych, którzy — ku zaskoczeniu wielu sceptyków — na całym świecie kochają Papieża i wiedzą, że i On darzy ich miłością. Szczególnym znakiem dla nas jest obecność wielu niepełnosprawnych. Ojcze Święty, patrzą oni na Ciebie jako na starszego brata i — dzięki Twojemu świadectwu — czują się umocnieni w poczuciu swojej godności». W homilii Jan Paweł II ukazał cechy charakterystyczne osobowości nowych błogosławionych. Przed udzieleniem końcowego błogosławieństwa odmówił z wiernymi modlitwę «Anioł Pański», poprzedzając ją krótkim rozważaniem.

1. «Za kogo uważają Mnie tłumy?» (Łk 9, 18).

To pytanie zadał kiedyś Jezus swoim uczniom, którzy poszli za Nim. Także chrześcijanom idącym drogami naszych czasów Jezus stawia to samo pytanie: «Za kogo uważają Mnie tłumy?».

Podobnie jak dwa tysiące lat temu na krańcach znanego wówczas świata, tak i dziś ludzkie opinie o Jezusie są podzielone. Jedni uznają Go za proroka. Inni uważają Go za wybitną osobowość, bożyszcze tłumów. Inni natomiast wierzą, że jest On zdolny zapoczątkować nową epokę.

«A wy za kogo Mnie uważacie?» (Łk 9, 20). Pytanie tego rodzaju nie dopuszcza odpowiedzi wymijającej. To pytanie każe się opowiedzieć po określonej stronie i dotyka wszystkich ludzi. Także dzisiaj Chrystus pyta: wy — katolicy Austrii, wy — chrześcijanie tego kraju, wy — obywatele, mężczyźni i kobiety, za kogo Mnie uważacie?

To pytanie wypływa z samego Serca Jezusa. Kto otwiera własne serce, pragnie, aby człowiek, do którego się zwraca, nie odpowiadał mu tylko umysłem. Pytanie płynące z Serca Jezusa musi dotknąć naszych serc! Kim jestem dla was? Co dla was znaczę? Czy znacie Mnie naprawdę? Czy jesteście moimi świadkami? Czy Mnie miłujecie?

2. Piotr, przemawiając w imieniu uczniów, odpowiedział: my wierzymy, że Ty jesteś «Mesjaszem Bożym» (por. Łk 9, 20). W relacji ewangelisty Mateusza wyznanie Piotra jest bardziej szczegółowe: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego» (Mt 16, 16). Dzisiaj Papież, jako Następca Apostoła Piotra z woli Bożej, wyznaje w waszym imieniu i razem z wami: Tyś jest Mesjasz, tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego.

3. W ciągu stuleci starano się usilnie wypracować coraz poprawniejsze wyznanie wiary. Jesteśmy winni wdzięczność Piotrowi, którego słowa stały się ważnym punktem odniesienia.

Muszą się z nimi mierzyć wysiłki Kościoła, który w swojej wędrówce przez dzieje stara się wyrazić, kim jest dla niego Chrystus. Nie wystarcza bowiem tylko wyznanie wiary ustami. Znajomość Pisma Świętego i Tradycji jest ważna, studium Katechizmu może być bardzo pomocne, ale czemu to wszystko służy, jeżeli samej wierze nie towarzyszą czyny?

Wyznawanie wiary w Chrystusa domaga się naśladowania Chrystusa. Poprawnemu wyznawaniu wiary musi towarzyszyć właściwe postępowanie. Ortodoksja wymaga ortopraksji. Jezus od początku nie ukrywał przed uczniami tej trudnej prawdy. Istotnie, gdy tylko Piotr wypowiedział swoje niezwykłe wyznanie wiary, natychmiast usłyszał od Jezusa, a wraz z nim pozostali uczniowie, czego Nauczyciel od nich oczekuje: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje» (Łk 9, 23).

Jak było na początku, tak jest do dziś: Jezus nie szuka ludzi, którzy będą Go tylko chwalić. Szuka ludzi, którzy pójdą za Nim.

4. Drodzy bracia i siostry! Kto przygląda się historii Kościoła oczyma miłości, dostrzega z wdzięcznością, że mimo wszystkich jej smutnych i ciemnych stron zawsze byli w niej i nadal są wszędzie ludzie, których życie świadczy o wiarygodności Ewangelii.

Dzisiaj dane mi jest zaliczyć w poczet błogosławionych troje chrześcijan z waszego kraju. Każde z nich potwierdziło wyznanie wiary w Mesjasza osobistym świadectwem, złożonym we własnym środowisku. Wszyscy troje pokazali nam, że uznając Jezusa za «Mesjasza» nie tylko przyznajemy Mu pewien tytuł, ale wyrażamy gotowość do udziału w tworzeniu mesjańskiego porządku: wielcy stają się mali, a słabi wychodzą na pierwszy plan.

Dzisiaj na placu Bohaterów nie przemawiają bohaterowie świata, ale bohaterowie Kościoła — troje nowych błogosławionych. Sześćdziesiąt lat temu na tym placu przemawiał z balkonu człowiek, który samego siebie ogłosił zbawcą. Nowi błogosławieni przynoszą nam inne orędzie: zbawienia nie można znaleźć w człowieku, ale w Chrystusie, Królu i Zbawcy!

5. Jakub Kern pochodził ze skromnej wiedeńskiej rodziny robotniczej. Pierwsza wojna światowa oderwała go niespodziewanie od nauki w niższym seminarium w Hollabrunn. Na wojnie odniósł poważną ranę, która sprawiła, że jego krótkie życie ziemskie, spędzone w wyższym seminarium i w klasztorze w Geras, stało się — jak sam mawiał — Kalwarią. Powodowany miłością do Chrystusa, nie uchwycił się kurczowo życia, ale świadomie ofiarował je za innych. Początkowo pragnął zostać kapłanem diecezjalnym, ale pewne wydarzenie sprawiło, że wybrał inną drogę. Gdy jeden z zakonników ze zgromadzenia premonstratensów opuścił klasztor, aby przyłączyć się do Czeskiego Kościoła Narodowego, powstałego krótko przedtem na skutek zerwania z Rzymem, Jakub Kern dostrzegł w tym smutnym fakcie znak swego powołania. Pragnął zadośćuczynić za postępek owego zakonnika. Zajął jego miejsce w klasztorze w Geras, a Bóg przyjął tę ofiarę «zastępczą». Bł. Jakub Kern jawi się nam zatem jako świadek wierności kapłaństwu. Początkowo było to jego dziecięcym marzeniem, które wyrażał przez naśladowanie kapłana przy ołtarzu. Później to pragnienie dojrzało, a próba cierpienia ujawniła głęboki sens jego kapłańskiego powołania: zjednoczyć swoje życie z ofiarą Chrystusa na krzyżu i ofiarować je «w zastępstwie» za zbawienie innych.

Niech bł. Jakub Kern, który w latach szkolnych wyróżniał się żywą i barwną osobowością, zachęci wielu młodych, by wielkodusznie przyjęli powołanie do kapłaństwa i poszli za Chrystusem. Jego słowa wypowiedziane przed laty są skierowane do nas: «Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebni są autentyczni i święci kapłani. Wszystkie modlitwy, wszystkie ofiary, wszystkie wysiłki i wszystkie cierpienia połączone w słusznej intencji stają się Bożym zasiewem, który prędzej czy później wyda owoce».

6. Sto lat temu w Wiedniu ks. Antoni Maria Schwartz troszczył się o los robotników, zajmując się przede wszystkim młodymi czeladnikami, uczącymi się zawodu. Pamiętając o własnym skromnym pochodzeniu czuł się szczególnie bliski ubogim robotnikom. Dla opieki nad nimi założył, przyjmując regułę św. Józefa Kalasantego, Zgromadzenie Chrześcijańskich Robotników, które do dzisiaj bujnie się rozwija. Jego wielkim pragnieniem było nawrócenie społeczeństwa i odnowienie go w Chrystusie. Był wrażliwy na potrzeby czeladników i robotników, którym często brakowało oparcia i przewodnictwa. Ks. Schwartz zajmował się nimi z miłością, angażując swe twórcze zdolności i zdobywając środki na zbudowanie «pierwszego kościoła robotników Wiednia». Ta skromna świątynia, ukryta pośród kamienic zamieszkiwanych przez ubogich, jest podobna do dzieła swojego założyciela, który ożywiał ją swoją pracą przez czterdzieści lat.

Opinie na temat wiedeńskiego «apostoła robotników» były podzielone. Wielu sądziło, że jego działalność idzie za daleko. Inni uważali go za godnego najwyższego uznania. Ks. Schwartz pozostał wierny samemu sobie i nie bał się podejmować nawet bardzo śmiałych działań. Ze swoimi petycjami o tworzenie ośrodków formacji zawodowej dla młodzieży oraz o poszanowanie niedzieli jako dnia wolnego od pracy dotarł nawet do parlamentu.

Pozostawił nam orędzie: ze wszystkich sił brońcie niedzieli! Pokażcie, że niedziela nie może być dniem roboczym, ponieważ jest świętowana jako dzień Pański! Wspierajcie przede wszystkim młodych pozbawionych pracy. Kto dzisiaj daje młodym możliwość zapracowania na chleb, przyczynia się do tego, że gdy jutro staną się dorośli, będą mogli przekazać swoim dzieciom sens życia. Dobrze wiem, że nie ma tu łatwych rozwiązań. Dlatego przypominam wam wezwanie, któremu bł. ks. Schwartz podporządkował wszelkie formy swojej działalności: «Musimy się więcej modlić!»

7. Restytuta Kafka nie była jeszcze pełnoletnia, gdy wyraziła zamiar wstąpienia do klasztoru. Rodzice sprzeciwili się, ale młoda dziewczyna pozostała wierna swemu pragnieniu zostania zakonnicą «z miłości do Boga i ludzi». Chciała służyć Bogu zwłaszcza w ubogich i chorych. Została przyjęta przez Siostry Franciszkanki Chrześcijańskiego Miłosierdzia i u nich mogła realizować swoje powołanie w codziennej pracy szpitalnej, często trudnej i monotonnej. Jako pielęgniarka z krwi i kości rychło stała się w Mödling prawdziwą «instytucją». Jej kompetencja zawodowa, bezpośredniość i serdeczność sprawiały, że wielu nazywało ją «siostrą Rezolutą» zamiast Restytutą.

Odwaga i bezkompromisowość nie pozwoliły jej milczeć nawet w obliczu reżimu narodowosocjalistycznego. Sprzeciwiając się zakazom władz politycznych, s. Restytuta poleciła umieścić krucyfiksy na ścianach wszystkich sal szpitalnych. W Środę Popielcową 1942 r. została aresztowana przez Gestapo. W więzieniu rozpoczęła się dla niej «Kalwaria», która trwała ponad rok i w końcu zawiodła ją na szafot. Jej ostatnie słowa, o jakich wiemy, brzmiały: «Żyłam dla Chrystusa, chcę umrzeć dla Chrystusa!»

Przyglądając się bł. s. Restytucie, możemy dostrzec, na jakie szczyty wewnętrznej dojrzałości może wyprowadzić człowieka dłoń Boża. S. Restytuta naraziła własne życie, aby dać świadectwo o Krzyżu. Krzyż zachowała też w swoim sercu i raz jeszcze dała o nim świadectwo na krótko przed egzekucją, gdy poprosiła kapelana więziennego, aby uczynił jej «znak krzyża na czole».

Wiele rzeczy można odebrać nam chrześcijanom. Ale nie pozwolimy odebrać sobie krzyża jako znaku zbawienia. Nie dopuścimy, aby został usunięty z życia publicznego! Pójdziemy za głosem sumienia, które mówi nam: «Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5, 29).

8. Drodzy bracia i siostry! Dzisiejsza uroczystość ma szczególny wymiar europejski. Oprócz prezydenta Republiki Austriackiej Thomasa Klestila zaszczycają nas dziś swoją obecnością także prezydenci Litwy i Rumunii, przedstawiciele życia politycznego z kraju i zagranicy. Pozdrawiam ich serdecznie, a za ich pośrednictwem także narody, które reprezentują.

Z radością, jaką przynieśli nam dzisiaj nowi błogosławieni, zwracam się do wszystkich braci i sióstr w Ludzie Bożym, którzy zgromadzili się tutaj lub są z nami połączeni za pośrednictwem radia i telewizji. Pozdrawiam zwłaszcza pasterza archidiecezji wiedeńskiej kard. Christopha Schönborna, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Austrii bpa Johanna Webera, a także braci w biskupstwie, którzy z bliska i z daleka przybyli tutaj, na plac Bohaterów. Nie mogę też zapomnieć o licznych kapłanach, diakonach, zakonnikach, zakonnicach i współpracownikach duszpasterskich parafii i wspólnot.

Droga młodzieży! Kieruję dziś do was szczególne pozdrowienie. Wasza tak liczna obecność sprawia mi wielką radość. Wielu z was przybyło z daleka, i to nie tylko w znaczeniu geograficznym… Teraz jednak jesteście tutaj: jesteście darem młodości, która ma życie przed sobą. Trzej bohaterowie Kościoła, włączeni dzisiaj w poczet błogosławionych, mogą wspomagać was w drodze: młody Jakub Kern, który właśnie przez swą chorobę pozyskał zaufanie młodych; ks. Antoni Maria Schwartz, który umiał trafić do serc młodych robotników; s. Restytuta Kafka, która miała odwagę wystąpić w obronie swoich przekonań.

Nie byli to chrześcijanie «tuzinkowi», ale każdy z nich był na swój sposób autentyczny, niepowtarzalny, jedyny. Zaczynali tak jak wy: jako młodzi pełni ideałów, próbujący nadać sens swojemu życiu.

Jest jeszcze coś, co sprawia, że postacie nowych błogosławionych wydają się tak interesujące: ich biografie ukazują nam, że ich osobowości przeszły proces stopniowego rozwoju. Również wasze życie musi dopiero stać się dojrzałym owocem. Jest zatem ważne, abyście «uprawiali» swoje życie tak, by mogło dojrzeć i przynieść owoce. Odżywiajcie je pokarmem Ewangelii! Ofiarujcie je Chrystusowi, który jest słońcem zbawienia! Zasadźcie w swoim życiu drzewo Chrystusowego krzyża! To krzyż jest prawdziwym drzewem życia.

9. Drodzy bracia i siostry: «A wy za kogo Mnie uważacie?»

Za chwilę złożymy wyznanie naszej wiary. Do tego wyznania, które włącza nas we wspólnotę apostołów i w Tradycję Kościoła, a także jednoczy nas z rzeszą świętych i błogosławionych, musimy dodać naszą osobistą odpowiedź. Odzew, jaki znajduje w społeczeństwie jakieś orędzie, zależy także od wiarygodności jego głosicieli. Dlatego nowa ewangelizacja rozpoczyna się od nas, od naszego stylu życia.

Dzisiejszy Kościół nie potrzebuje katolików «na pół etatu», ale chrześcijan w pełni godnych tego miana. Tacy właśnie byli trzej nowi błogosławieni! Na nich możemy się wzorować.

Dziękujemy ci, bł. Jakubie Kernie, za twoją kapłańską wierność!

Dziękujemy ci, bł. Antoni Mario Schwartzu, za twoją działalność na rzecz robotników!

Dziękujemy ci, s. Restytuto Kafko, za to, że umiałaś iść pod prąd!

Wszyscy święci i błogosławieni, módlcie się za nami. Amen.

Copyright © by L’Osservatore Romano and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/austria_21061998.html

Błogosławiony Józef Puglisi,
prezbiter i męczennik

Błogosławiony Józef Puglisi Józef urodził się 15 września 1937 r. w Brancaccio na przedmieściach Palermo w ubogiej rodzinie rzemieślniczej. W 1953 r. wstąpił do seminarium duchownego, a po jego ukończeniu przyjął 2 lipca 1960 r. święcenia kapłańskie w sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w swoim rodzinnym mieście.
Rok później został mianowany wikariuszem w parafii Najświętszego Zbawiciela w dzielnicy Settecannoli, a w listopadzie 1964 r. rozpoczął posługę także w pobliskiej parafii św. Jana od Trędowatych w Romagnolo. Od 1962 r. był ponadto spowiednikiem sióstr Zgromadzenia Córek św. Makryny, a od 1963 r. nauczał w różnych kolegiach i instytutach. Wtedy też został kapelanem w sierocińcu im. T. Roosevelta.
Od początku posługi duszpasterskiej wiele uwagi poświęcał młodym oraz interesował się sprawami społecznymi na peryferiach miasta. Szybko zwrócił uwagę na prace, a następnie nauczanie Soboru Watykańskiego II, którego dokumenty starał się szerzyć i popularyzować wśród swych parafian. Szczególnie pasjonowała go odnowa liturgiczna, a także nauczanie Soboru nt. świeckich, ekumenizmu i Kościołów lokalnych.
W październiku 1970 r. został proboszczem w Godrano – małej wiosce koło Palermo, naznaczonej krwawymi walkami między rodzinami. Pracował tam do 31 lipca 1978 r. i w tym czasie udało mu się doprowadzić do pojednania ludzi rozdartych wcześniej przez przemoc.
Był współtwórcą i animatorem licznych ruchów kościelnych, jak “Obecność Ewangelii”, Akcja Katolicka, “Ekipy Notre Dame” i “Wędrować Razem”. Od 1990 r. rozwijał swoją działalność także w Domu Maryi Panny Schronienia w Boccadifalco, założonym dla młodych kobiet i matek, doświadczających różnych trudności.
29 listopada 1993 r. otworzył w swym rodzinnym Brancaccio ośrodek “Ojcze Nasz” dla młodzieży i rodzin z tego obszaru. Współpracował z miejscowymi świeckimi w stowarzyszeniu, działającym na rzecz praw obywatelskich mieszkańców oraz ujawniającym nadużycia wobec nich i ubóstwo, którego byli ofiarami. Szybko też działający tam ludzie zaczęli dostawać pogróżki i byli zastraszani. Były to tereny od dawna kontrolowane przez mafię, która wydawała zezwolenie na niemal każdą działalność, żądając zapłaty w zamian za “ochronę”. Ks. Puglisi, zwany przez swych parafian i przyjaciół “Pino”, nie chciał ani płacić, ani brać pieniędzy od mafiosów. I to właśnie ta działalność społeczna na rzecz potrzebujących i wykluczonych, a zarazem sprzeciw wobec działań organizacji mafijnej, stały się głównym powodem ataków na niego, co w efekcie doprowadziło do tragedii.
Kapłan liczył się z taką możliwością. Gdy 15 września 1993 r. – w dniu jego 56. urodzin – do jego mieszkania przyszli nasłani mordercy, powitał ich z uśmiechem słowami: “Czekałem na was”. Zginął od strzału w kark. Wiadomość o jego tragicznej śmierci rozeszła się błyskawicznie po całej Sycylii, wywołując nie tylko powszechny żal, ale równie powszechne oburzenie. Ludzie nie dali się zastraszyć, władze szybko ustaliły zabójców i sześciu mafiosów stanęło przed sądem, który 14 kwietnia 1998 r. skazał ich na dożywotnie więzienie.
W grudniu 1998 r. arcybiskup Palermo, kard. De Giorgi poprosił diecezjalny sąd kościelny o uznanie śmierci ks. Puglisiego za męczeństwo. W maju 2001 r. sprawa ze szczebla archidiecezji trafiła do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, która w czerwcu 2012 r. wyraziła zgodę na wydanie dekretu uznaniu męczeństwa kapłana. Został beatyfikowany 25 maja 2013 r. w Palermo jako pierwszy kapłan-męczennik, zamordowany przez mafię, wyniesiony na ołtarze.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-15d.php3

Papież Franciszek

Jezus idzie z nami

Rozważanie przed modlitwą “Anioł Pański” 26 maja 2013

Zawsze, gdy kierujemy się egoizmem i mówimy Bogu nie, niszczymy Jego miłość w nas
(@Pontifex_pl)

Drodzy Bracia i Siostry! Dzień dobry!

Dziś rano odbyłem moją pierwszą wizytę w parafii diecezji rzymskiej. Dziękuję Panu i proszę was o modlitwę w intencji mojej posługi pasterskiej w tym Kościele Rzymu, którego misją jest przewodniczenie w powszechnej miłości.

Dziś jest Niedziela Trójcy Przenajświętszej. Światło okresu wielkanocnego i Zesłania Ducha Świętego odnawia w nas każdego roku radość i zdumienie wiarą: przyznajemy, że Bóg nie jest czymś nieokreślonym, nasz Bóg nie jest jakimś bogiem-sprayem, jest konkretny, nie jest czymś abstrakcyjnym, lecz ma imię: «Bóg jest miłością». Nie jest to miłość sentymentalna, emocjonalna, ale jest to miłość Ojca, która jest u początku każdego życia, miłość Syna, który umiera na krzyżu i zmartwychwstaje, miłość Ducha, który odnawia człowieka i świat. Rozważanie prawdy, że Bóg jest miłością, jest dla nas korzystne, bo uczy nas miłowania, dawania siebie innym, tak jak Jezus dał siebie nam i idzie z nami. Jezus idzie z nami drogą życia!

Trójca Przenajświętsza nie jest wytworem ludzkiego rozumowania: jest obliczem, poprzez które sam Bóg się objawił, nie z wysokości katedry, ale idąc razem z ludzkością. To właśnie Jezus objawił nam Ojca i obiecał nam Ducha Świętego. Bóg szedł ze swoim ludem w dziejach ludu Izraela, a Jezus szedł zawsze z nami, obiecał nam Ducha Świętego, który jest «ogniem», który uczy nas tego wszystkiego, czego nie wiemy; jest On w naszym wnętrzu, prowadzi nas, podsuwa nam dobre pomysły i daje dobre natchnienia.

Dzisiaj chwalimy Boga nie z powodu jakiejś szczególnej tajemnicy, ale ze względu na Niego samego, «dla Jego wielkiej chwały», jak mówi hymn liturgiczny. Chwalimy Go i dzięki Mu składamy, ponieważ On jest Miłością i ponieważ wzywa nas do wejścia w objęcie Jego komunii, którą jest życie wieczne.

Powierzmy nasze uwielbienie w ręce Dziewicy Maryi. Ona, najpokorniejsza ze wszystkich stworzeń, dzięki Chrystusowi osiągnęła już cel ziemskiej pielgrzymki: przebywa już w chwale Trójcy. Dlatego Maryja, nasza Matka, jaśnieje dla nas jako znak pewnej nadziei. Jest Matką nadziei; w naszej wędrówce, na naszej drodze Ona jest Matką nadziei. Jest Matką, która nas pociesza, Matką pocieszenia i Matką, która towarzyszy nam w drodze. Teraz wszyscy razem módlmy się do Maryi, naszej Matki, która towarzyszy nam w wędrówce…

Beatyfikacja ks. Józefa Puglisiego

Drodzy bracia i siostry! Wczoraj w Palermo został ogłoszony błogosławionym ks. Józef Puglisi, kapłan i męczennik, zabity przez mafię w 1993 r. Ks. Puglisi był wzorowym kapłanem, który poświęcił się szczególnie duszpasterstwu młodzieży. Wychowując dzieci zgodnie z Ewangelią, wyrywał je ze świata zorganizowanej przestępczości, i dlatego ten świat przestępczości usiłował go pokonać, zabijając go. W rzeczywistości jednak to on zwyciężył wraz z Chrystusem zmartwychwstałym. Myślę o tak wielu cierpieniach kobiet i mężczyzn, a także dzieci, wykorzystywanych przez liczne mafie, które wykorzystują ich, zmuszając do niewolniczej pracy, do prostytucji, z tak wieloma presjami społecznymi. Za tym wyzyskiem, za tym zniewoleniem stoją mafie. Módlmy się do Pana, aby nawrócił serca tych osób. Nie mogą tego czynić! Nie mogą czynić z nas, braci, niewolników! Musimy modlić się do Pana! Prośmy Pana, aby ci mafiosi i kobiety należące do mafii nawrócili się do Boga; i wychwalajmy Boga za jaśniejące świadectwo ks. Józefa Puglisiego, i zachowajmy skarb jego przykładu!

Serdecznie pozdrawiam wszystkich obecnych tu pielgrzymów, rodziny, grupy parafialne przybyłe z Włoch, Hiszpanii, Francji i z wielu innych krajów. Pozdrawiam w szczególności Krajowe Stowarzyszenie św. Pawła Oratoriów i Kręgów Młodzieżowych, powstałe przed 50 laty, aby służyć młodzieży. Drodzy przyjaciele, św. Filip Nereusz, którego dziś wspominamy, i bł. Józef Puglisi niech wspierają wasze zaangażowanie. Pozdrawiam obecną tutaj grupę katolików chińskich, którzy zebrali się w Rzymie, aby się modlić za Kościół w Chinach, prosząc o wstawiennictwo Maryję Wspomożycielkę Wiernych.

Kieruję swą myśl ku osobom promującym «Dzień Ulgi w Cierpieniu», na rzecz chorych, którzy przeżywają końcową fazę swej ziemskiej wędrówki; pozdrawiam także włoskie Stowarzyszenie Stwardnienia Rozsianego. Dziękuję za wasze zaangażowanie! Pozdrawiam Krajowe Stowarzyszenie «Arma di Cavalleria» oraz wiernych z Fiumicello, niedaleko Padwy. Wszystkim życzę przyjemnej niedzieli i smacznego obiadu!

 

opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (7/2013) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/modlitwy/ap_26052013.html

 

Błogosławiony Paweł Manna, prezbiter
Błogosławiony Paweł Manna Paweł urodził się 16 stycznia 1872 r. w Avellino we Włoszech. Po ukończeniu szkół w rodzinnej miejscowości oraz w Neapolu rozpoczął studia na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, które przerwał we wrześniu 1891 r., by wstąpić do seminarium Instytutu Misji Zagranicznych w Mediolanie. Święcenia kapłańskie przyjął 19 maja 1894 r., a rok później wyjechał na misje do Toungoo w Birmie.
Zły stan zdrowia trzykrotnie zmuszał go do przerwania pracy i powrotu do ojczyzny. Definitywnie musiał powrócić do Włoch w 1907 r. Przeżył to bardzo boleśnie. Począwszy od 1909 r. prowadził intensywną działalność na rzecz wspierania misji wśród wiernych i duchowieństwa. Pragnąc stworzyć lepsze warunki dla współpracy w apostolacie osób świeckich i kapłanów, założył w 1916 r. Unię Misyjną Duchowieństwa, którą w 1956 r. Pius XII uznał za dzieło papieskie. Dziś jest to Papieska Unia Misyjna, działająca na całym świecie. Skupia ona kapłanów, seminarzystów, osoby konsekrowane i ludzi świeckich.
W 1909 r. ks. Paweł został redaktorem naczelnym “Misji Katolickich”, w 1914 r. założył pismo “Propaganda Misyjna”, a w 1919 r. – “Włochy Misyjne” dla młodzieży. Na polecenie ówczesnej Kongregacji Rozkrzewiania Wiary założył w Ducenta w regionie Kampania seminarium Najświętszego Serca dla misjonarzy.
W 1924 r. został wybrany przełożonym generalnym Instytutu Misji Zagranicznych w Mediolanie, który w 1926 r., po połączeniu z rzymskim seminarium misyjnym, został przekształcony w Papieski Instytut Misji Zagranicznych. Na mocy decyzji Instytutu w 1936 r. ks. Manna założył Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Niepokalanej.
Był niezwykle płodnym pisarzem. Pozostawił ok. 70 tomów pism, które przyczyniły się do wzbudzenia wielu powołań misyjnych oraz do odnowy metod prowadzenia ewangelizacji. Całe swoje życie poświęcił bez reszty misjom. Zmarł 15 września 1952 r. w Neapolu. Został beatyfikowany przez św. Jana Pawła II w dniu 4 listopada 2001 r. na placu świętego Piotra w Rzymie.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-15e.php3

Bł. Ojciec Paweł Manna- Założyciel Papieskiej Unii Misyjnej

ks. Piotr Boraca , Bł. O. Paweł Manna i jego idea, 2010-08-03


 

Wszystkie Kościoły dla nawrócenia całego świata”
– te słowa bł. ojca Pawła Manny, cytowane przez Ojca Świętego Jana Pawła II
w encyklice   Redemptoris missio
  (n. 84).
 

     Ojciec P. Manna, którego papież Jan XXIII nazwał  nowym Kolumbem przedsięwzięć misyjnych – urodził się 16.01.1872 r. w Avellino. W wieku 19 lat wstąpił do Instytutu Misji Zagranicznych w Mediolanie. Jako kapłan przez 12 lat pracował na misjach, ale z powodu słabego zdrowia został zmuszony do definitywnego powrotu do kraju. Wtedy to zaczęła się jego misja wielkiego animatora misyjności Kościoła.

 

     Podróżując po Włoszech i innych krajach Europy, o. Manna poznał wielką ignorancję i obojętność chrześcijan na sprawy misji, czego przyczyną był fakt, że sami duszpasterze, zajęci własnymi problemami duszpasterskimi, zwykle niewiele się misjami interesowali. Postanowił on więc rozbudzać zainteresowanie misjami wśród kapłanów i ich gorliwość w zaangażowaniu na rzecz misji, aby dzięki nim rodził się i rozwijał misyjny zapał wiernych.

 

    Podejmując się tego zadania, opublikował w 1909 r. książkę zatytułowaną   Operari autem pauci , która została przetłumaczona na wiele języków i miała wiele wydań. Doceniając rolę czasopism misyjnych, odnowił pismo Missioni Cattoliche, a w 1914 r. założył nowe czasopismo –   Propaganda Missionaria; w 1919 zaczął wydawać   Italia Missionaria i w 1945 –   Venga il Tuo Regno, misyjne czasopismo dla rodzin. W tym czasie napisał też ponad 20 książek. Jedna z nich –   Uwagi o metodach współczesnej ewangelizacji , napisana w 1927 r. po podróży do Azji i Ameryki, została jednak opublikowana dopiero w 1970 r.

 

  W 1924 r. o. Manna został przełożonym generalnym nowego Instytutu Misyjnego, który powstał z połączenia Instytutu Misji Zagranicznych w Mediolanie z podobnym instytutem w Rzymie, stąd nazwa   Pontificio Instituto Missioni Estere   (PIME).

 

    We współpracy z abp. Guido Conforti z Parmy, założycielem Misjonarzy Ksawerianów, powołał Unię Misyjną Duchowieństwa, którą 30 X 1916 r. zatwierdził papież Benedykt XV. Unia szybko rozszerzyła się na inne kraje, dlatego na II Kongresie Międzynarodowym (Rzym, 1936) o. Manna zaproponował utworzenie jej międzynarodowego sekretariatu. W 1937 r. Kongregacja Rozkrzewiania Wiary w Rzymie taki sekretariat utworzyła; pierwszym zaś sekretarzem generalnym Unii został jej Ojciec Założyciel, który pełnił tę funkcję do roku 1941. Potem wycofał się do Ducenta, do założonego tam przez siebie seminarium misyjnego. Był także prowincjałem PIME w południowych Włoszech. Zmarł w Neapolu w 1952 roku.

Kongregacja Rozkrzewiania Wiary dekretem Huic sacro (1949 r.) rozszerzyła grono członków Unii o zakonników, kleryków i siostry zakonne. zaś posoborowe Statuty PDM z 1980 r. włączają do niej również osoby świeckie pełniące funkcje duszpasterskie. Wkrótce po śmierci o. Manny, w 1956 roku, papież Pius XII podniósł ją do rangi dzieła “papieskiego”, dlatego też odtąd przyjęła nazwę Papieska Unia Misyjna.

http://www.missio.org.pl/pum/index.php?f01=2x23xxxxxxxxxxx&idss=2896614s9198

Jan Paweł II

SĄ ZNAKIEM MIŁOŚCI BOGA

Msza św. beatyfikacyjna na placu św. Piotra

«Świętość — zarówno w życiu papieży, którzy są znanymi postaciami historycznymi, jak i w życiu skromnych wiernych świeckich i duchownych, pochodzących z wszystkich kontynentów globu — okazała się rzeczywistością, która lepiej niż cokolwiek innego wyraża tajemnicę Kościoła. To wymowne orędzie, przemawiające bez słów, jest żywym objawieniem oblicza Chrystusa» — napisał Jan Paweł II w Liście apostolskim «Novo millennio ineunte» (n. 7). Radosną okazją do kontemplowania i uwielbienia Bożego oblicza, objawiającego się w świętości Kościoła, była uroczystość, która odbyła się w niedzielę 4 listopada 2001 r. na placu św. Piotra. Tego dnia Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy ośmioro nowych błogosławionych. Byli to: Paweł Piotr Gojdič (1888-1960), słowacki biskup i męczennik; redemptorysta Metody Dominik Trčka (1886-1959), Czech, który także poniósł śmierć za wiarę; bp Jan Antoni Farina (1803-1888), Włoch, gorliwy duszpasterz i założyciel Zgromadzenia Sióstr Nauczycielek św. Doroty, Córek Najświętszych Serc; arcybiskup Bragi w Portugalii Bartłomiej Fernandes od Męczenników (1514-1590), dominikanin; dwaj włoscy kapłani: Alojzy Tezza (1841-1923), kamilianin, założyciel Zgromadzenia Córek św. Kamila, oraz Paweł Manna (1872-1952), założyciel Papieskiej Unii Misyjnej; zakonnice: Kajetana Sterni (1827-1889), Włoszka, założycielka Zgromadzenia Sióstr Woli Bożej, oraz Maria Pilar Izquierdo Albero (1906- -1945), Hiszpanka, założycielka Dzieła Misyjnego Jezusa i Maryi.

W uroczystości wzięło udział szesnastu kardynałów, liczni arcybiskupi, biskupi, kapłani, zakonnicy i siostry zakonne, delegacje rządowe, a także ok. 60 tys. wiernych z całego świata, wśród nich przede wszystkim rodacy nowych błogosławionych. Z Papieżem sprawowało Eucharystię 50 koncelebransów, m.in. prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. José Saraiva Martins CMF i jej sekretarz abp Edward Nowak. Na początku Mszy św. kard. Bernardin Gantin, dziekan Kolegium Kardynalskiego, złożył Ojcu Świętemu życzenia z okazji jego imienin oraz przypadającej w tym roku 55. rocznicy święceń kapłańskich. Po wypowiedzeniu prośby o wyniesienie na ołtarze każdego z kandydatów Ojciec Święty wygłosił uroczystą formułę beatyfikacyjną ustalając datę liturgicznego wspomnienia nowych błogosławionych: Pawła Piotra Gojdiča — 17 lipca, Metodego Dominika Trčki — 25 sierpnia, Jana Antoniego Fariny — 14 stycznia, Bartłomieja Fernandesa od Męczenników — 18 lipca, Alojzego Tezzy — 26 września, Pawła Manny — 16 stycznia, Kajetany Sterni — 26 listopada, Marii Pilar Izquierdo Albero — 27 lipca.

Uroczystość była nie tylko okazją do wyrażenia Bogu wdzięczności za to, że wciąż daje Kościołowi wspaniałych świadków Ewangelii, lecz także sposobnością do wspólnej modlitwy w intencji całej ludzkości. Wyrazem głębokich pragnień współczesnego człowieka były wezwania modlitwy wiernych, wygłoszone w języku czeskim, angielskim, portugalskim, niemieckim i polskim. Po polsku modlono się o to, aby Kościół stał się miejscem spotkania i dialogu, a jego synowie i córki wspólnym wysiłkiem budowali pokój, wzajemne zrozumienie i miłość. Na zakończenie uroczystej Mszy św. Jan Paweł II odmówił z wiernymi modlitwę «Anioł Pański», którą poprzedził krótkim rozważaniem.

1. «To wszystko Twoje, Władco, miłujący życie» (por. Mdr 11, 26). Te słowa Księgi Mądrości zachęcają do refleksji nad wielkim orędziem świętości, jakie przyniosła nam ta uroczysta Msza św., w czasie której zostało ogłoszonych ośmioro nowych błogosławionych. Są nimi: Paweł Piotr Gojdič, Metody Dominik Trčka, Jan Antoni Farina, Bartłomiej Fernandes od Męczenników, Alojzy Tezza, Paweł Manna, Kajetana Sterni, Maria Pilar Izquierdo Albero.

Wszyscy oni całkowicie poświęcili swoje życie chwale Bożej i czynieniu dobra braciom, i dlatego są na zawsze dla Kościoła i świata wyraźnym znakiem miłości Boga, który jest źródłem i ostatecznym celem wszystkich wierzących.

2. «Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło» (Łk 19, 10). W tej zbawczej misji, o której Jezus mówi w czytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii św. Łukasza, uczestniczyli w pełni bp Paweł Piotr Gojdič i redemptorysta Metody Dominik Trčka, ogłoszeni dziś błogosławionymi. Złączeni wielkoduszną i odważną służbą Kościołowi greckokatolickiemu w Słowacji, przypłacili tymi samymi cierpieniami wierność Ewangelii i Następcy św. Piotra, a teraz dzielą ten sam wieniec chwały.

Paweł Piotr Gojdič, umocniony przez życie ascetyczne w Zakonie św. Bazylego Wielkiego, starał się nieustannie wypełniać program duszpasterski, jaki sobie wytyczył: «Z pomocą Bożą pragnę stać się ojcem dla sierot, sługą ubogich i pocieszycielem strapionych», najpierw jako biskup eparchii preszowskiej, a następnie jako administrator apostolski w Mukaczewie. Uważany przez ludzi za «człowieka o złotym sercu», dla przedstawicieli ówczesnego rządu stał się «solą w oku». Gdy reżim komunistyczny wyjął spod prawa Kościół greckokatolicki, bp Gojdič został aresztowany i internowany. Tak rozpoczęła się dla niego długa kalwaria cierpień, krzywd i poniżeń, które doprowadziły go do śmierci za wierność Chrystusowi oraz miłość do Kościoła i papieża.

Również Metody Dominik Trčka całe swoje życie oddał na służbę Ewangelii i dla zbawienia braci i złożył za nie najwyższą ofiarę. Jako przełożony wspólnoty redemptorystów w Stropkowie, we wschodniej Słowacji, prowadził gorliwą działalność misyjną w trzech eparchiach: preszowskiej, użhorodzkiej i kriżewackiej. Z nastaniem reżimu komunistycznego o. Trčka, podobnie jak inni współbracia redemptoryści, został wywieziony do obozu internowania. Tutaj, znajdując zawsze oparcie w modlitwie, z mocą i determinacją stawiał czoło cierpieniom i upokorzeniom, jakie go spotykały za wierność Ewangelii. Jego droga krzyżowa zakończyła się w więzieniu w Leopoldowie, gdzie zmarł wskutek wyczerpania i chorób, wybaczywszy przedtem swym oprawcom.

3. Wyraźnym wzorem pasterza Ludu Bożego naśladującego przykład Chrystusa jest dla nas także bp Jan Antoni Farina, którego wieloletnią posługę pasterską, najpierw we wspólnocie chrześcijańskiej w Treviso, a później w Vicenzy, cechowała aktywna działalność apostolska, stale ukierunkowana na formację doktrynalną i duchową kapłanów i wiernych. Gdy patrzymy na jego dzieło pełnione dla chwały Bożej, obejmujące kształcenie młodzieży oraz dawanie świadectwa miłości do najuboższych i opuszczonych — przychodzą nam na myśl słowa św. Pawła apostoła, których wysłuchaliśmy w drugim czytaniu: należy spełnić wszystko, aby «zostało uwielbione imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa» (2 Tes 1, 12). Świadectwo nowego błogosławionego także dzisiaj owocuje obficie, zwłaszcza dzięki założonej przez niego rodzinie zakonnej: Zgromadzeniu Sióstr Nauczycielek św. Doroty, Córek Najświętszych Serc. Wśród nich wyróżnia się świętością Maria Bertilla Boscardin, kanonizowana przez mojego czcigodnego poprzednika, papieża Jana XXIII.

Także w ks. Pawle Mannie widzimy szczególne odbicie chwały Bożej. Całe swe życie poświęcił on sprawie misji. Na wszystkich stronach jego pism obecny jest żywy Jezus — centrum życia i racja działalności misyjnej. W jednym z listów do misjonarzy pisze: «Misjonarz jest niczym, jeśli nie jest uosobieniem Jezusa Chrystusa (…). Jedynie misjonarz, który wiernie naśladuje Jezusa Chrystusa (…) może odtworzyć Jego obraz w duszach innych» (List 6). Nie ma bowiem misji bez świętości, jak podkreśliłem w encyklice Redemptoris missio: «Duchowość misyjna Kościoła prowadzi do świętości. (…) Trzeba wzbudzić nowy zapał świętości wśród misjonarzy i w całej wspólnocie chrześcijańskiej» (n. 90).

4. «Aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania i aby z mocą wypełnił w was wszelkie pragnienie dobra oraz działanie wiary» (2 Tes 1, 11).

Ta refleksja św. Pawła apostoła o wierze, która domaga się przełożenia na dobre uczynki, pomaga nam lepiej zrozumieć sylwetkę duchową bł. Alojzego Tezzy, wspaniałego przykładu życia całkowicie oddanego miłości i dziełom miłosierdzia wobec tych, którzy cierpią na ciele i duszy. Dla nich założył Zgromadzenie Córek św. Kamila, które uczył całkowitego zaufania Bogu. «Wola Boża! To mój jedyny przewodnik — mawiał — jedyny cel moich pragnień, któremu chcę poświęcić wszystko». Wzorem tego ufnego zawierzenia woli Bożej była dla niego Najświętsza Maryja Panna, którą całym sercem kochał i kontemplował, szczególnie Jej fiat i Jej milczącą obecność u stóp krzyża.

Także bł. Kajetana Sterni, zrozumiawszy, że Bóg zawsze pragnie miłości, niestrudzenie poświęcała się odrzuconym i cierpiącym. Traktowała zawsze tych swoich braci z łagodnością i miłością człowieka, który w ubogich służy samemu Bogu. Do realizacji tego samego ideału zachęcała swoje córki duchowe ze Zgromadzenia Sióstr Woli Bożej, wzywając je — jak pisała w Regułach — «aby były przygotowane na ofiary, trudy i wszelkie poświęcenia oraz szczęśliwe, że mogą je znosić, by dopomóc znajdującemu się w potrzebie bliźniemu we wszystkim, czego Pan może od nich zażądać». Świadectwo ewangelicznej miłości, które dała bł. Kajetana Sterni, zachęca każdego wierzącego do poznawania woli Boga przez ufne zdanie się na Niego i wielkoduszną służbę braciom.

5. Bł. Bartłomiej od Męczenników, arcybiskup Bragi, z wielkim wyczuciem i apostolskim zapałem bronił Kościoła i poświęcił się umacnianiu i odnowie jego żywych kamieni, nie pomijając przy tym zastanych struktur, które stały się kamieniami martwymi. Spośród «żywych kamieni» wyróżniał te, które nie miały żadnych środków do życia albo miały ich niewiele. Odbierał sobie, by dawać ubogim. Krytykowany za swój ubogi strój, na który przeznaczał niewielkie sumy, odpowiadał: «Nigdy nie będę takim głupcem, abym z próżniakami trwonił to, dzięki czemu mogę zapewnić środki do życia wielu biedakom». A ponieważ największym ubóstwem była ignorancja religijna, arcybiskup czynił wszystko co możliwe, by jej zaradzić, zaczynając od odnowy moralnej i podnoszenia poziomu kultury duchowieństwa, «ponieważ — jak pisał — to oczywiste, że gdyby wasza gorliwość odpowiadała waszemu urzędowi, trzoda Chrystusowa nie schodziłaby tak bardzo z drogi do Nieba». Swoją wiedzą, przykładem i apostolską odwagą poruszył i rozpalił dusze Ojców Soboru Trydenckiego, inicjatorów odnowy Kościoła, którą później odważnie, wytrwale i zdecydowanie realizował.

6. «Chcę głosić Twoją wielkość, Boże mój, Królu» (Ps 145 [144], 1). Te słowa psalmu responsoryjnego charakteryzują życie m. Marii Pilar Izquierdo, założycielki Dzieła Misyjnego Jezusa i Maryi, która pragnęła wielbić Boga i we wszystkim wypełniać Jego wolę. Jej krótkie, 39-letnie życie można podsumować stwierdzeniem, że pragnęła wielbić Boga ofiarując Mu swoją miłość i poświęcenie. Było ono naznaczone nieustannym cierpieniem, i to nie tylko fizycznym; wszystko czyniła z miłości do Tego, który pierwszy nas ukochał i cierpiał dla zbawienia wszystkich. Nowa błogosławiona ukochała Boga, krzyż Jezusa i bliźniego potrzebującego pomocy materialnej. Wiedziała, że trzeba katechizować przedmieścia, zapoznając ich mieszkańców z Ewangelią, i karmić głodnych, aby przez uczynki miłosierdzia upodobnić się do Chrystusa. Jej charyzmat do dzisiaj jest widoczny wszędzie tam, gdzie istnieje Dzieło Misyjne Jezusa i Maryi, prowadzące swą pracę zgodnie z jej duchem. Oby przykład jej ofiarnego i wielkodusznego życia pomagał nam coraz lepiej służyć potrzebującym, aby współczesny świat stał się świadkiem ożywczej siły Ewangelii Chrystusa!

7. Na początku tej Eucharystii usłyszeliśmy wielkie przesłanie o odwiecznej i bezwarunkowej miłości Boga do każdego stworzenia, odczytane z Księgi Mądrości: «Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś» (Mdr 11, 24). Wymownym znakiem tej bezgranicznej miłości Boga są nowi błogosławieni. Swoim przykładem i skutecznym wstawiennictwem głoszą bowiem wieść o zbawieniu, ofiarowanym przez Boga wszystkim ludziom w Chrystusie. Przyjmijmy to ich świadectwo i również my służmy Bogu «w sposób chwalebny i godny», abyśmy bez przeszkód dążyli ku obiecanym dobrom (por. Kolekta). Amen!

 

opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (3/2002) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/beatyfikacja_04112001.htm

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W San Bartolomeo di Busseto pod Cremoną, we Włoszech – bł. Rolanda de’Medici, pustelnika. Zmarł w roku 1386.

oraz:

św. Aicharda, opata (+ VII w.); św. Albina, biskupa (+ VI w.); św. Apra, biskupa (+ VI w.); świętych męczenników Emilasa, diakona, i Jeremiasza (+ 852); św. Eutropii, wdowy (+ V w.); św. Leobina, biskupa (+ ok. 560); św. Nicetasa, męczennika (+ 370); św. Nikomedesa, prezbitera i męczennika (+ III w.); św. Waleriana, męczennika (+ III w.)

 

 

 

O autorze: Judyta