Słowo Boże na dziś – 25 września 2014r. – czwartek – Bł. Władysława z Gielniowa, prezbitera, wspomnienie

Myśl dnia

Prawda jest często tak prosta, że trudno w nią uwierzyć.

Fanny Lewald

CZWARTEK XXV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Koh 1,2-11)

Nic nowego pod słońcem

Czytanie z Księgi Koheleta.

Marność nad marnościami – powiada Kohelet – marność nad marnościami, wszystko marność. Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem? Pokolenie przychodzi i odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Ku południowi ciągnąc i ku północy wracając, kolistą drogą wieje wiatr i znowu wraca na drogę swojego krążenia.
Wszystkie rzeki płyną do morza, a morze wcale nie wzbiera; do miejsca, do którego rzeki płyną, zdążają one bezustannie.
Mówienie jest wysiłkiem: nie zdoła człowiek wyrazić wszystkiego słowami. Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem.
To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem. Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: „Patrz, to coś nowego”, to już to było w czasach, które były przed nami. Nie ma pamięci po tych, co dawniej żyli, ani po tych, co będą kiedyś żyli, nie będzie wspomnienia o tych, co będą potem.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 90,3-4.5-6.12-13.14 i 17)

Refren: Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką.

Obracasz w proch człowieka *
i mówisz: „Wracajcie synowie ludzcy”.
Bo tysiąc lat w Twoich oczach +
jest jak wczorajszy dzień, który minął, *
albo straż nocna.

Porywasz ich, stają się niby sen poranny, *
jak trawa, która rośnie:
rankiem zielona i kwitnąca, *
wieczorem więdnie i usycha.

Naucz nas liczyć dni nasze, *
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał? *
Bądź litościwy dla sług Twoich,

Nasyć nas o świcie swoją łaską, +
abyśmy przez wszystkie dni nasze *
mogli się radować i cieszyć.
Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami! +
I wspieraj pracę rąk naszych, *
dzieło rąk naszych wspieraj.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 14,6)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ja jestem drogą, prawdą i życiem,
nikt nie przychodzi do Ojca inaczej
jak tylko przeze Mnie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 9,7-9)

Herod chce zobaczyć Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.
Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć.

Oto słowo Pańskie.

********************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

 

Zobaczyć, ale po co?

Ludzie chcieli zobaczyć Jezusa z najróżniejszych powodów. Jedni z podziwu, inni z ciekawości, inni z potrzeby uzdrowienia, jeszcze inni, tak jak Herod, z niepokoju serca. Ja dziś spotykam Jezusa i mogę Go poznawać w słowie Bożym i Eucharystii, w wydarzeniach dnia i drugim człowieku, we własnym sercu. Dlaczego Go szukam? Czego od Niego oczekuję?

Jezu, odkrywam, że nie zawsze szukam Cię bezinteresownie. Czasami jest to wdzięczność i miłość, innym razem chęć uspokojenia wyrzutów sumienia lub załatwienia dla mnie ważnej sprawy. Panie, mocą Twego Ducha oczyszczaj moje intencje.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
Komentarz do Psalmu 90
http://www.ekspedyt.org/judyta/2014/09/10/29145_naucz-nas-panie-liczyc-dni-nasze-ks-wojciech-wegrzyniak.html
c.d. Komentarz do Ewangelii

Dzięki Bożej łasce Kościół w Polsce zyskał w osobie bernardyńskiego zakonnika, Władysława z Gielniowa (ok. 1440-1505) wspaniałego kaznodzieję i mistyka. Niezwykle wymagający wobec siebie, oddający się rygorystycznym praktykom pokutnym, Władysław darzył wielką miłością człowieka, szczególnie tego zagubionego przez grzeszność i umęczonego przez choroby. Ponadto był autorem pieśni religijnych i tekstów nabożeństw w języku polskim. Uczmy się od bł. Władysława naśladować Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego w codzienności, przeżywanej w zjednoczeniu z Panem.

Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 101
 

DUCH UMIEJĘTNOŚCI

Duchu święty, utwierdź moją wiarę swoją mocą (1 Kor 2, 4-5)

Św. Jan od Krzyża, prowadzony przez Ducha Świętego, nakreślił swoją sławną drogę „nic”, która pomijając wszystkie dobra stworzone wiedzie prosto i szybko do zjednoczenia z Bogiem. „Nic, nic — powtarza Święty — ani to, ani tamto; ani dobra ziemskie, ani dobra niebieskie” (Szkic Góry Karmel), czyli żadne przyjemności i pociechy duchowe, lecz sam Bóg. Człowiek oświecony przez Ducha Świętego nie przeraża się takim wyrzeczeniem, lecz podejmuje je z radością, zrozumiał bowiem, że „wszystkie rzeczy są marnością, z wyjątkiem miłowania Boga i służenia Jemu samemu” (O naśladowaniu III, 1, 4).

Duch Święty pozwala jednak zrozumieć również prawdziwą wartość rzeczywistości ziemskich. Chociaż ukazuje, że „wszelki byt stworzony w porównaniu z nieskończonym bytem Boga jest niczym” (J.K.: Dr. I, 4, 4), nie zaprzecza doskonałości zawartej w stworzeniach, lecz ukazuje ją jedynie jako ślad, odblask nieskończonej doskonałości Boga. Tak oglądane stworzenia nie są już przeszkodą, lecz szczeblami, po których można wznieść się do Boga: „Dusza — mówi św. Jan od Krzyża — czuje się wielce pobudzona do miłości swego umiłowanego Boga przez rozważanie stworzeń, jako że są dziełami Jego własnej ręki” (P.d. 4, 3). Każde stworzenie jest posłańcem, który głosi Boga: oznajmia Jego dobroć, piękność, wszechmoc, obecność. Chrześcijanin osiąga wówczas doskonałą równowagę względem wszystkich rzeczy stworzonych: miłuje je jako dzieła ręki Boga i milczące głosicielki Jego miłości i obecności, lecz nie przywiązuje się do nich, bo jego serce spoczywa tylko w Bogu. Sobór Watykański II wiele razy mówił w tym znaczeniu: „Człowiek, uczyniony w Duchu Świętym nowym stworzeniem, może i powinien miłować rzeczy same jako stworzone przez Boga. Otrzymuje je od Boga i widzi je niejako spływające z ręki Bożej — dlatego je szanuje. Dziękując za nie Bogu-Dobroczyńcy i używając stworzeń oraz korzystając z nich w duchu ubóstwa i wolności, wprowadza siebie w prawdziwe posiadanie świata, niby nic nie mając, a wszystko posiadając: <Wszystko bowiem wasze jest: wy zaś Chrystusowi, Chrystus zaś Boży> (1 Kor 3, 22-23)” (KDK37). Takich wyżyn nie można osiągnąć bez głębokiego oczyszczenia ducha, bez całkowitej uległości darom Ducha Świętego.

  • Wszechmocny, wieczny, sprawiedliwy i miłosierny Boże, przez wzgląd na siebie samego udziel łaski mnie nędznemu, abym czynił to, co wiem, że Ty chcesz, i abym czynił zawsze to, co się Tobie podoba; abym zewnętrznie oczyszczony, wewnętrznie oświecony i rozpalony ogniem Ducha Świętego mógł naśladować Syna Twojego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, i dojść do Ciebie, o Najwyższy, tylko dzięki Twojej łasce…
    Proszę Cię, o Panie, aby płomienna i słodka moc Twojego imienia oderwała mój umysł od wszystkich rzeczy, jakie są pod niebem, bym umarł w uniesieniu miłości ku Tobie, bo Ty raczyłeś umrzeć w uniesieniu miłości ku mnie (św. Franciszek z Asyżu). Nie z wahaniem, lecz z niewzruszoną świadomością kocham Cię, Panie. Zraniłeś serce moje swoim słowem i umiłowałem Cię. Lecz także niebo i ziemia, i wszystko, co się w nich znajduje, zewsząd mówią do mnie, abym Cię kochał, i bez przerwy o tym mówią wszystkim, aby nie mogli wymówić się od winy…
    Lecz cóż ja kocham, gdy kocham Ciebie? Nie wdzięki ciała ni urodę życia, ani blask światła tak miły oczom; nie słodkie melodie różnorakich pieśni, nie przyjemny zapach kwiatów, olejków i ziół wonnych, nie mannę i miody, nie członki cielesne nęcące do uścisków — nie to ja kocham, gdy kocham Boga mego. A jednak kocham jakieś światło, jakiś głos, jakąś woń, jakiś pokarm i jakiś uścisk, gdy kocham Boga mego, który jest światłem, głosem, wonią, pokarmem, uściskiem dla mego wewnętrznego człowieka, tam gdzie duszy mej przyświeca światło nie objęte przestrzenią, gdzie rozbrzmiewa pieśń, której czas nie porywa, gdzie unosi się woń, której podmuch wiatru nie rozwieje, gdzie smak rozkoszuje się pokarmem, którego nie umniejsza spożycie, i gdzie przebywa coś, od czego nie odrywa przesyt. Oto co kocham, gdy kocham Boga mego.
    Prawda mówi do mnie: „Nie jest twoim Bogiem ani niebo, ani ziemia, ani żaden byt materialny”… Już ty, mówię ci, duszo, jesteś czymś lepszym niż twoje ciało… Lecz Bóg twój jest Życiem nawet twojego życia (św. Augustyn: WyznaniaX, 6, 8. 10).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 235

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140925.htm

Św. Piotr Chryzolog (ok. 406-450), biskup Rawenny, doktor Kościoła
Kazanie 147; PL 52, 594-596

Jak Herod, pragniemy zobaczyć Jezusa
 

Miłość nie zgadza się na niewidywanie tego, co kocha. Czy wszyscy święci nie uważali za nic to wszystko, co otrzymali, dopóki nie widzieli Boga? To w taki sposób Mojżesz ośmiela się mówić: „Jeśli darzysz mnie życzliwością, daj mi poznać Twoje oblicze” (Wj 33,13) A psalmista: „Okaż Twe pogodne oblicze” (Ps 80,4). Czy to nie z tego powodu poganie wznieśli posągi idoli? Trwając w swoim błędzie, widzieli na własne oczy to, co adorowali.

Bóg wiedział zatem, że śmiertelników dręczyło pragnienie ujrzenia Go. To, co wybrał, aby się ukazać, było wielkie na ziemi i nie najmniejsze w niebie. Bo to, co na ziemi Bóg uczynił podobnym do siebie, nie mogło zostać bez czci w niebie: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26)… Niech nikt nie sądzi, że Bóg pomylił się, przychodząc do ludzi przez człowieka. Wziął ciało spośród nas, aby wszyscy mogli Go ujrzeć.

www.evzo.org

****************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

25 WRZEŚNIA

********************

Błogosławiony Władysław z Gielniowa, prezbiter

Błogosławiony Władysław z Gielniowa Marcin Jan (takie imiona otrzymał na chrzcie) urodził się w Gielniowie koło Opoczna ok. 1440 r. Jego rodzice byli ubogimi mieszczanami. Po ukończeniu szkoły parafialnej udał się do Krakowa, gdzie kontynuował swoje studia, aż znalazł się na tamtejszym uniwersytecie w roku 1462. Pod tą datą figuruje w księdze rejestracyjnej Akademii Krakowskiej.
W Krakowie zapoznał się z bernardynami, których zaledwie 9 lat wcześniej sprowadził tam św. Jan Kapistran (1453). Jak sam pisze w swoim wierszu autobiograficznym, 1 sierpnia 1462 r. Marcin wstąpił do bernardynów i przyjął imię zakonne Władysław. Tu również najprawdopodobniej odbył swoje studia zakonne i otrzymał święcenia kapłańskie. Nie wiadomo, gdzie spędził pierwsze lata w kapłaństwie. Nie są nam także znane urzędy, jakie sprawował w owym czasie w zakonie. Wiadomo na pewno, że w latach 1486-1487 Władysław przebywał w Krakowie, gdzie m.in. pełnił obowiązki egzaminatora w sprawie cudów, jakie działy się za przyczyną św. Szymona z Lipnicy, zmarłego w Krakowie w roku 1482. Możemy przypuszczać, że po śmierci Szymona pełnił zajmowany wcześniej przez niego urząd kaznodziei.
W latach 1487-1490 i 1496-1499 sprawował urząd wikariusza prowincji i prowincjała. Przez sześć lat czuwał nad 22 domami zakonu w Polsce: odbywając co roku kapituły prowincji, wizytując domy braci i sióstr, troszcząc się o domy formacyjne, uczestnicząc w kapitułach generalnych w Urbino w roku 1490 i w Mediolanie w roku 1498, przyjmując komisarzy generalnych zakonu. Za jego rządów polska prowincja bernardynów powiększyła się o placówki w Połocku i Skępem.
Dla swojego zakonu Władysław zasłużył się najbardziej przez to, że stał się współautorem konstytucji, które – zatwierdzone przez kapitułę prowincji i kapitułę generalną w Urbino (1490) – stały się na pewien czas dla prowincji obowiązkowym kodeksem prawnym.
Jego życie było przepełnione modlitwą i duchem pokuty. Miał szczególne nabożeństwo do Męki Pańskiej. Sypiał zaledwie kilka godzin na lichym sienniku, bez poduszki, przykryty jedynie własnym habitem. Swoje ciało trapił bezustannie postem i biczowaniem. Na modlitwę poświęcał wiele godzin. Miał dar łez i ekstaz. Chodził zawsze boso, nawet w najsurowsze zimy. Boso także (w trepkach) odbywał wizytacje swojej odległej prowincji i zagraniczne podróże. Wyróżniał się niezwykłą gorliwością o zbawienie dusz, nie oszczędzając się na ambonie i w konfesjonale.
Pomimo wielkiej surowości dla siebie, był dla swoich podwładnych prawdziwym ojcem. Otaczał szczególną opieką zakonników starszych, spracowanych oraz chorych. W swoich konstytucjach wyznacza bardzo surowe kary wobec przełożonych, którzy zaniedbują opiekę nad chorymi braćmi. Silnie zabiegał, aby przełożeni pilnie zaopatrywali potrzeby swoich współbraci, tak dalece, by nie ważyli się kupować czy sprawiać sobie czegokolwiek, zanim nie zadbają o to, by w rzeczy potrzebne byli zaopatrzeni najpierw ich podopieczni. Nakazuje bardzo starannie wybierać kandydatów do zakonu. Mistrzów nowicjatu przestrzega przed zbytnią gorliwością w stosowaniu prób. Gdzie jednak widział nadużycia i świadome rozluźnienie reguły, był nieubłagany i stanowczy. Miał czułe serce dla uciśnionych i potrzebujących.
Zapamiętano go jako płomiennego kaznodzieję. Był jednym z pierwszych duchownych, który wprowadził do Kościoła język polski poprzez kazania i poetyckie teksty. Tradycja przypisała mu autorstwo wielu pobożnych pieśni. Sam je układał i uczył wiernych śpiewać. Służyły one pogłębieniu życia duchowego, zapoznaniu się z prawdami wiary i moralności, ukochaniu tajemnic Bożych, zwłaszcza osoby Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Nie tylko sam układał teksty, ale zachęcał do tego także swoich współbraci. Ponadto układał w języku polskim koronki, godzinki i inne nabożeństwa.
Charakterystycznym rysem osobowości Władysława było także jego nabożeństwo do Imienia Jezusa oraz do Najświętszej Maryi Panny. Za przykładem św. Bernardyna, który nosił ze sobą stale tabliczkę, na której był złotymi głoskami wypisany monogram Imienia Jezus, także Władysław za osnowę swoich kazań brał Imię Jezus. Swój najpiękniejszy utwór, Żołtarz Jezusów, ułożył w taki sposób, że każda nowa strofa rozpoczyna się właśnie tym Imieniem.
W 1504 r. został gwardianem przy kościele św. Anny w Warszawie. Tutaj umarł 4 maja 1505 r., w kilka tygodni po ekstazie, jaką przeżył podczas kazania w Wielki Piątek. Uniósł się wówczas na oczach tłumu wypełniającego świątynię w górę ponad ambonę i zaczął wołać: “Jezu, Jezu!”.
Zaraz po śmierci oddawano Władysławowi cześć należną świętym. 13 kwietnia 1572 r. dokonano uroczystego przeniesienia jego relikwii. Miało to miejsce w obecności kardynała-legata papieskiego, Franciszka Commendone, i nuncjusza apostolskiego, arcybiskupa Wincentego Portico. W uroczystości wziął udział także król Zygmunt August ze swoją siostrą Anną Jagiellonką, senatorowie i posłowie, którzy zjechali się na sejm do Warszawy. W roku 1627 rozpoczęto proces informacyjny według nowych rozporządzeń, jakie wydał papież Urban VIII. Tenże papież podpisał akta tego procesu przesłane do Rzymu. W 1635 roku komisja pod przewodnictwem biskupa Adama Nowodworskiego otworzyła grób ponownie, szczątki śmiertelne zmarłego przełożono do cynowej urny i sporządzono protokół. Z powodu wojen proces wznowiono dopiero w 1724 r.
Benedykt XIV wydał urzędowy akt beatyfikacji 11 lutego 1750 r. Właściwe uroczystości przygotowano jednak dopiero w roku 1753, łącząc je z 300. rocznicą przybycia bernardynów do Polski. W roku 1759 Klemens XIII ogłosił bł. Władysława patronem Królestwa Polskiego i Litwy. 19 grudnia 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił go głównym patronem Warszawy. Obecnie bł. Władysław jest patronem drugorzędnym, a główną Patronką Warszawy jest Najświętsza Maryja Panna Łaskawa z wizerunku znajdującego się w kościele jezuitów przy archikatedrze na Starym Mieście.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-25a.php3

Kaznodzieja, który ocalił Warszawę

dodane 2013-01-03 00:00

Agata Ślusarczyk

Gość Warszawski 01/2013 |

Najbardziej znany cud przypisywany jest mu po śmierci – zatrzymał zarazę, która w XVI w. dziesiątkowała miasto. 19 grudnia minęło pół wieku, odkąd bł. Władysław z Gielniowa został ogłoszony patronem stolicy.

Kaznodzieja, który ocalił Warszawę   Agata Ślusarczyk 19 grudnia w kościele św. Anny miała miejsce Msza św. w intencji kanonizacji bł. Władysława

To bardzo wszechstronna postać. Poczuliśmy jego ducha i małymi kroczkami chcemy szerzyć jego kult – wyjaśnia Wojciech Tomkiel z Bractwa Pielgrzymkowego bł. Władysława z Gielniowa, które propaguje jego kult. Z okazji 50. rocznicy ogłoszenia bł. Władysława patronem stolicy odbyły się dni modlitwy o jego rychłą kanonizację.

Ojczysta mowa

O zaliczonym w 1750 r. w poczet błogosławionych Władysławie w gruncie rzeczy niewiele wiadomo. Bernardyńskiego zakonnika, który ostatni rok swojego życia spędził jako gwardian zakonu mieszczącego się przy kościele św. Annie, warszawiacy zapamiętali jako żarliwego kaznodzieję. Na jego kazania zjeżdżała się ludność z całej Warszawy i okolic. Słuchali żarliwych kazań o Męce Pańskiej i o ubiczowanym Chrystusie, którego Władysław w szczególny sposób ukochał. Sam także podejmował liczne umartwienia – chodził boso, często się biczował, spał na lichym sienniku przykryty tylko habitem, klasztornym jedzeniem dokarmiał ubogich.

Ale ludzie do kościoła na Krakowskim Przedmieściu ciągnęli jeszcze z innego powodu. Bł. Władysław z Gielniowa, jako jeden z pierwszych kaznodziei, przemawiał z ambony w ojczystym języku. Mało tego, zachęcał lud boży do śpiewu samodzielnie ułożonych i skomponowanych pieśni. Według niektórych źródeł, to właśnie jemu przypisuje się ułożenie Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP. O tym, że to Boży człowiek, mieszkańcy przekonali się w Wielki Piątek 1505 r. Podczas kazania pobożny mnich wpadł w ekstazę, uniósł się nad ambonę i upadł zemdlony. Niedługo po tym wydarzeniu – 4 maja – zmarł. Warszawiacy tuż po śmierci licznie gromadzili się przy jego grobie. Szczególne prośby za jego wstawiennictwem zanosili, gdy na początku XVI w. dżuma dziesiątkowała miasto. Świątobliwy bernardyn uprosił cud i zaraza zatrzymała się u wrót klasztoru i kościoła. Później wielokrotnie uciekali się do jego wstawiennictwa. W 1705 r. rajcy miejscy zwrócili się do władz kościelnych o uznanie Władysława z Gielniowa patronem stolicy. Oficjalnie uczynił to bł. Jan XXIII 19 grudnia 1962 r. na prośbę kard. Stefana Wyszyńskiego i całego Episkopatu Polski.

Czterodniowy szturm

Wyrywkowe fakty z jego życia zanotował zakonny kronikarz o. Jan z Komorowa. Duża część dokumentów została jednak zniszczona. – Z okazji 50. rocznicy ogłoszenia bł. Władysława patronem stolicy chcemy przybliżyć jego postać – mówi Wojciech Tomkiel. Od 16 do 19 grudnia w stolicy odbyły się dni modlitwy o jego rychłą kanonizację. 16 grudnia w kościele akademickim św. Anny została odprawiona Msza św. koncelebrowana przez o. Damiana Muskusa OFM, biskupa pomocniczego archidiecezji krakowskiej oraz gwardianów klasztorów bernardyńskich. W dzień rocznicy – 19 grudnia – także w kościele na Krakowskim Przedmieściu życie i zasługi dla ojczyzny i Warszawy przypomniał proboszcz gielniowskiej parafii ks. kanonik Kazimierz Okrutny. Wcześniej warszawiacy modlili się w warszawskiej archikatedrze św. Jana i katedrze św. Floriana na Pradze.

Poniedziałki z bł. Władysławem

To nie wszystkie działania jakie podejmuje bractwo. Jego sympatycy pielgrzymują do klasztoru ojców bernardynów na Czerniakowie, biorą udział w uroczystościach rocznicowych i odpustowych, a także nawiedzają sanktuaria bernardyńskie. – Zamierzamy zorganizować modlitewne „Poniedziałki z bł. Władysławem”. Chcemy także wydawać tematyczny biuletyn, zorganizować wystawę oraz reaktywować pielgrzymkę do sanktuarium maryjnego w Skępem, które założył bł. Władysław – snuje plany świecki krzewiciel kultu patrona Warszawy. Propagowaniem kultu bł. Władysława zajmuje się także Towarzystwo bł. Władysława z Gielniowa, działające przy parafii pod jego wezwaniem na Natolinie. Centralnym ośrodkiem kultu jest jednak kościół akademicki św. Anny, gdzie w bocznej kaplicy znajdują się jego relikwie.

http://gosc.pl/doc/1410747.Kaznodzieja-ktory-ocalil-Warszawe

Był też poetą, tu znajdziecie Jego wiersze:

Wiersze bł. Władysława z Goleniowa

********

Święty Kleofas, uczeń Pański
Spotkanie Chrystusa z uczniami w drodze do Emaus

Kleofas to postać wymieniona w relacji św. Łukasza o przyłączeniu się zmartwychwstałego Chrystusa do uczniów idących do Emaus (Łk 24, 13-35). Kleofas prawdopodobnie stamtąd pochodził. Nie ma natomiast podstaw do utożsamiania go z Kleofasem (czy też Kleopasem), o którym wspomina w swej Ewangelii św. Jan (J 19, 25). Tym bardziej bezpodstawne wydają się próby czynione przez niektórych egzegetów, aby Łukaszowego Kleofasa utożsamić z innymi ewangelicznymi postaciami, np. apostołem Szymonem, lub ustalić stopień powinowactwa ze Zbawicielem. Niewykluczone, że tego rodzaju próby przyniosły Kelofasowi zaszczytny tytuł męczennika. Za takiego uważali go pielgrzymi z VI stulecia: Teodozy oraz Anonim z Piacenzy. Ten ostatni podaje też, że Kleofasa pochowano na Górze Oliwnej, może na skutek napadów, które w VI w. zagrażały bazylice wybudowanej w Emaus. Do martyrologium Kleofas wpisany został pod dniem 25 września przez Adona.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-25b.php3
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Langres, we Francji – św. Ceofryda, opata z Wearmouth. Następca św. Benedykta Biscopa, jak on popierał rozwój studiów i wiedzy. Zmarł w drodze z Rzymu. Powstanie swe zawdzięcza mu kilka starych rękopisów biblijnych, m. in. Codex Amiatinus, który jest może najcenniejszym wśród rękopiśmiennych przekazów Wulgaty Hieronimiańskiej.

oraz:

św. Aunachariusza, biskupa (+ 605); św. Lupusa, biskupa (+ ok. 538); św. Principiusa, biskupa (+ V w.); św. Solemniusa z Chartres, biskupa (+ ok. 51)

O autorze: Judyta