Słowo Boże na dziś – 8 listopada 2014 r. – sobota – “Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować”.

Myśl dnia

Boga będą oglądać ci, którzy mają Jego Ducha i stale oczekują Jego przyjścia.

św. Ireneusz

SOBOTA XXXI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK IIPIERWSZE CZYTANIE  (Flp 4,10-19)

Paweł dziękuje za ofiarność Filipian

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Bracia:
Bardzo się ucieszyłem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem.
Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku.
Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku głoszenia Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie miał ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu.
A Bóg według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 112,1-2.5-6.8a.19)

Refren: Błogosławiony, kto się boi Pana.

Błogosławiony człowiek, który boi się Pana *
i wielką radość znajduje w Jego przykazaniach
Potomstwo jego będzie potężne na ziemi, *
dostąpi błogosławieństwa pokolenie prawych.

Dobrze się wiedzie człowiekowi, który z litości pożycza *
i swymi sprawami zarządza uczciwie.
Sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje *
i pozostanie w wiecznej pamięci.

Jego wierne serce lękać się nie będzie. *
Rozdaje i obdarza ubogich,
Jego sprawiedliwość będzie trwała zawsze, *
wywyższona z chwałą będzie jego potęga.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 8,9)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus Chrystus, będąc bogaty, dla was stał się ubogim,
aby was swoim ubóstwem ubogacić.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 16,9-15)

Nie można służyć Bogu i mamonie

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego.
Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych”.

Oto słowo Pańskie.

********************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

Komu służę?

Służyć Bogu to ufać, że On sam wie najlepiej, czego nam naprawdę potrzeba do szczęścia. A służyć mamonie to pozwolić się mamić iluzji, że jedynie bogactwo i chciwość uczynią człowieka ważnym, potężnym, szczęśliwym. Prawdziwym bogactwem człowieka jest jego podobieństwo do Boga: jego wolność, zdolność do miłości, prawda, odwaga, pokora, radość, życzliwość, pokój serca. Tego nie dadzą żadne pieniądze. Tego nie odbierze żadne ubóstwo.

Jezu, Ty znasz moje serce. Widzisz, ile jest w nim jeszcze zniewoleń i nieuporządkowanych przywiązań. Naucz mnie być wiernym Tobie w najmniejszych rzeczach.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*******************

“Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować”. To nie obojętność na rzeczy i sprawy tego świata przywiodły św. Pawła do takiego stwierdzenia. On mógł żyć w dostatku, ale i znosić braki z powodu dokonanego przez Niego wyboru przynależności do Jezusa. My także, wybierając Jezusa, tak naprawdę nie ponosimy ryzyka, bo w Nim otrzymujemy wszystko. Pozostając w Nim, możemy żyć zarówno w bogactwie, jak i w ubóstwie, gdyż On ma o nas pieczę.

Hieronim Kaczmarek OP, „Oremus” listopad 2008, s. 42

**********************

WEZWANI DO ZJEDNOCZENIA Z BOGIEM

Panie, ponieważ Ty pierwszy mnie umiłowałeś, spraw, abym i ja mógł odpłacić Ci miłością (1 J 4, 19)

Bóg „udzielił wam drogocennych i największych obietnic, abyście się przez nie stali uczestnikami boskiej natury” (2 P 1, 4). Od Starego aż do Nowego Testamentu, wszystkie obietnice Boże, a nawet przyjście Zbawiciela, kończą się uczestnictwem człowieka, już stworzonego na Jego obraz, w samej Jego naturze, a zatem w Jego życiu boskim. Jest to tajemnica łaski Chrystusa, który wprowadza człowieka do rodziny Boga, we wspólnotę życiową z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Tylko na tej podstawie można mówić o zjednoczeniu, o wspólnocie z Bogiem. Św. Jan od Krzyża zauważa, że nie wszystkie dusze posiadają takie dary — grzesznicy na przykład utracili je — lecz „również te, które są w stanie łaski, nie są w nim w równym stopniu, bo jedne są na wyższym, inne na niższym stopniu miłości. Bóg szczodrzej udziela się tej duszy, która więcej postąpiła w miłości, to znaczy bardziej złączyła swą wolę z wolą swojego Stwórcy” (Dr. II, 5, 4).

Warunkiem zjednoczenia z Bogiem jest inicjatywa Boża, dzięki której człowiek dostępuje łaski i miłości. Bez tych darów człowiek nie może miłować Boga miłością przyjaźni ani nie może pragnąć zjednoczenia z Nim. „My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4, 19). Dlatego miłość człowieka ku Bogu nie jest nigdy inicjatywą, lecz odpowiedzią; lecz odpowiedzią konieczną, aby człowiek mógł wzrastać w łasce i w miłości, jakie otrzymał, do tego stopnia, że cały jego byt i całe życie zostaną nimi przeniknięte, uświęcone, przekształcone. Między początkowym stanem łaski i miłości a życiem w pełnym zjednoczeniu z Bogiem istnieje przestrzeń, którą sam Bóg chce wypełnić udzielając coraz obfitszych darów, pod warunkiem jednak, że człowiek stara się odpowiedzieć na nie. „Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym!” — woła św. Paweł (1 Kor 1, 9). O wierności Boga nie można wątpić: On przecież wezwał człowieka do zjednoczenia z sobą i pragnie urzeczywistnić swój plan; lecz aby to uczynić, czeka na wielkoduszną i wierną odpowiedź swojego stworzenia. Dlatego udziela się człowiekowi tylko w takiej mierze, w jakiej ten postąpił w miłości.

  • O Panie, muszę Cię posiąść w pełni, aby zaspokoić moje gorące pragnienie miłości… A Ty, o Panie, przez swą łaskawość wysłuchaj i patrz na to pragnienie, które sam we mnie wzbudziłeś. Ty chcesz i możesz zadowolić to serce stworzone na to, by Cię posiadać. Jedynie nieskończonością, którą jesteś sam, możesz zaspokoić tę nienasyconą potrzebę życia i miłości.
    Ty, jak najczulsza matka, pragniesz tego boskim ogniem. Któż może zmierzyć i przeniknąć miłość nieskończoną, jaką masz dla człowieka, który jest dziełem rąk Twoich?… O tak! Muszę Cię posiadać w pełni, by nasycić serce moje i zaspokoić nieskończoną potrzebę miłości, która je pożera… Serce człowieka jest przepaścią. Ty sam, o Boże, znasz jej głębię i sam możesz ją wypełnić; wszelkie stworzenie jest marne, nie dorasta do tego. Nie ma w nim oparcia ani pełności, ani nasycenia, ani prawdziwego dobra, ani bezinteresowności, ani skutecznej woli, by zaspokoić nasze biedne serce… Gdzie znajdę tak wielka miłość i tyle życia, które zaspokoiłyby tę nienasyconą potrzebę miłości i życia, jaką Ty, o Panie, wszczepiłeś we mnie? Ach! Potrzeba centrum, prawdziwego i doskonałego ogniska, abym posiadła wolną przestrzeń i wzajemność. A gdzie je znajdę, jeśli nie w Tobie jedynie, o Panie, dla Ciebie bowiem serce nasze zostało stworzone (bł. M. Teresa de Soubiran).
  • O Jezu, kto mi udzieli łaski, by być jednym duchem z Tobą? Ja niewątpliwie, o Panie, odrzucając mnóstwo stworzeń, pragnę jedynie Twojej jedności! O Boże, Ty jeden tylko jesteś samą jednością, jakiej potrzebuje dusza moja! O drogi przyjacielu mojego serca, zjednocz tę jedyną biedną duszę moją z jedyną Twoją dobrocią! Ty jesteś cały mój, kiedyż ja będę cały Twój? Magnes przyciąga żelazo i spaja je ze sobą. Panie Jezu… bądź magnesem mojego serca, przyciśnij, pociągnij, złącz na zawsze z ojcowskim sercem swoim mojego ducha! O, ponieważ stworzyłeś mnie dla siebie, dlaczego nie jestem w Tobie? Zanurz tę kroplę, jaką jest mój duch, którego mi dałeś, w morzu swojej dobroci, z której pochodzi, Panie. Ponieważ Twoje serce miłuje mnie, dlaczego nie porywa mnie do siebie, skoro tak gorąco tego pragnę? Pociągnij mię, a pobiegnę za Twoim urokiem, by rzucić się w Twoje ramiona i nie odchodzić już stamtąd na wieki wieków (św. Franciszek Salezy).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 423

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20141108.htm

************************

Św. Ambroży (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła
O Abrahamie, I, 5, 32-35

 

„Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną”
 

„Abraham siedział u wejścia do namiotu, mówi nam Pismo, w najgorętszej porze dnia” (Rdz 18, 1). Inni sobie wypoczywali; on wypatrywał ewentualnego przyjścia gości. Słuszne zasługiwał, żeby Bóg przyszedł do niego pod dębem Mambre, on, który tak gorąco pragnął być gościnnym…

Tak, gościnność jest dobra i ma swoją szczególną rekompensatę: najpierw przyciąga wdzięczność ludzi, a następnie – co ważniejsze – zapłatę ze strony Boga. Wszyscy jesteśmy, na tej ziemi wygnania, gośćmi przejazdem. Na pewien czas mieszkamy pod dachem; wkrótce trzeba będzie się przenieść. Strzeżmy się! Jeśli byliśmy niechętni lub niedbali w przyjmowaniu obcych, jak tylko nasze życie upłynie, święci również mogliby odmówić, żeby nas przyjąć. „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, mówi Pan w Ewangelii, żeby przyjęto was do wiecznych przybytków”…

Zresztą, skąd wiesz, że to nie Boga samego przyjmujesz sądząc, że masz do czynienia z ludźmi? Abraham przyjmuje podróżujących; w rzeczywistości są to Bóg i aniołowie. Ty również, kiedy przyjmujesz przybysza to Boga przyjmujesz. Pan Jezus potwierdza to w Ewangelii: „Byłem przybyszem,a przyjęliście mnie. Wszystko, co uczynicie jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 35.40).

www.evzo.org

****************

ilustracja wiodąca ze strony : http://jak-osiagnac-sukces.blogspot.com/2013/09/ewangelia-wg-sw-ukasza-na-temat.html

czyli jak należy interpretować Ewangelię w dążeniu do sukcesu w biznesie – sic!

fragment dot. wczorajszej i dzisiejszej Ewangelii:

Ewangelie według świętego Łukasza.Widzę w niej ciekawe odnośniki do ustalania własnej hierarchii wartości oraz jedną z podstawowych zasad dotyczących zarządzania!

Łk 16, 1-13 Przypowieść o nieuczciwym rządcy

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”.
Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu”.
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korcy pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.
Ja także wam powiadam: „Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i mamonie”».

Oto słowo Pańskie.

 Najpierw rada dotycząca zarządzania zespołem czyli:

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.

 Podstawowa zasada w zarządzaniu musi być jeden jasno wyznaczony szef!  W obecnej chwili gdy mamy w dużych korporacjach pracę projektową. Gdy jedna osoba może być w tym samym czasie w 3 różnych projektach. Do tego ma jeszcze jednego swojego przełożonego w pionie. Może pojawić się problem dotyczący to kogo mamy słuchać w danym momencie.
Jeżeli oglądacie reality show gdzie pomagają naprawiać źle działające firmy np: Kuchenne rewolucje, piekielna kuchnia, ostre cięcie. Bardzo często powodem wszystkich problemów jest brak dokładnej hierarchii w zespole. Lub to, że jest zbyt dużo szefów. Np dana firma ma 3 współwłaścicieli oraz jednego kierownika. Każda z tych 4 osób chce rządzić. A pracownicy nie wiedzą kto jest na samej górze i kogo mają słuchać. Zawsze musi być TYLKO JEDNE dokładnie określony PAN!

Co do hierarchii wartości.

Nie możecie służyć Bogu i mamonie

Musisz wiedzieć i podjąć decyzje komu będziesz służył Bogu czy mamonie. Co jest dla Ciebie na szczycie Twojej hierarchii wartości czy są to pieniądze? Drogie auto? Wielki dom? Dużo dzieci? Pomoc zwierzętom? Podziw innych ludzi? Bóg? To wszystko zależy od Ciebie.
Musisz porozmawiać ze sobą i ustalić co jest dla Ciebie nadrzędną wartością dla której wszystko inne podporządkujesz.
Źle nazwana główna wartość pociąga za sobą wiele problem. Ale na ten temat napiszę więcej przy okazji recenzji filmu z 1983 roku Człowiek z blizną, w którym Al Pacino gra genialną rolę.

*****************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

Błogosławiona Elżbieta Catez Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej

Elżbieta Catez urodziła się 18 lipca 1880 r. w Avor niedaleko Bourges (Francja), gdzie stacjonował oddział, w którym jej ojciec był kapitanem. Dziewczynka była niezwykle uparta i wybuchowa, a na dodatek obdarzona mnóstwem energii. Ojciec próbował wychowywać ją drogą łagodnej perswazji. Nazywał ją pieszczotliwie “małym diablątkiem”. Kiedy dziewczynka miała 7 lat, jej ojciec zmarł. Wychowanie matki okazało się dość surowe. Na dodatek wraz ze śmiercią ojca sytuacja finansowa w domu znacznie się pogorszyła, co zmusiło rodzinę do przeprowadzki do Dijon. Zamieszkali w pobliżu klasztoru karmelitanek bosych.
O życiu Elżbiety zadecydowały fakty związane z przygotowaniem się do pierwszej Komunii świętej. Elżbieta wielokrotnie później potwierdzała, że dzień ten był dla niej decydujący. Wówczas to postanowiła wytrwale pracować nad swoim charakterem. W swoim dzienniczku zapisała niezwykłe doświadczenie miłości i bliskości Boga, a także pragnienie oddania Mu się całą duszą. Jako kilkunastoletnia dziewczyna doświadczała pierwszych łask mistycznych. Była piękna, radosna i naturalna w sposobie bycia, budziła ogólną sympatię.
Dalej jej życie toczyło się zwykłym torem: zaczęła dojrzewać, weszła do towarzystwa, bywała na przyjęciach. Była postrzegana jako wyjątkowa osobowość i niezwyczajna dziewczyna. Miała też talent muzyczny: w 1893 roku wygrała konkurs fortepianowy. Cieszyła się wszystkimi tymi przyjemnościami, a jednak pozostawały one jakby na marginesie jej życia, ponieważ w jego centrum był Chrystus. Na sali balowej zdarzało się Elżbiecie tęsknić za tabernakulum.
Mając 14 lat złożyła w sercu śluby czystości i postanowiła wstąpić do Karmelu. Z postanowienia jednak nie zwierzyła się matce przez kilka lat. Kiedy to wreszcie nastąpiło, matka Elżbiety zabroniła córce chodzić do Karmelu, ograniczyła jej chodzenie do kościoła i przystępowanie do Komunii świętej, a postanowienie dziewczyny uznała za “wybujałą religijność”. Choć z ograniczonym dostępem do kościoła i sakramentów, Elżbieta doznawała nadal łask mistycznych. Zwierzała się z nich jednak tylko swojemu spowiednikowi. W końcu jej matka uległa i wyraziła powściągliwą zgodę na to, by dziewczyna wstąpiła do zakonu po ukończeniu 21 lat. Tak też się stało. W 1901 r. Elżbieta Catez wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych w Dijon. W ciągu kolejnych pięciu lat pracy, modlitwy i głębokiego cierpienia Elżbieta wspięła się na szczyty duchowe.
W 8 dni po wstąpieniu do Karmelu przełożona zapytała Elżbietę: “Jaki jest twój ideał świętości?” Odpowiedź padła bez wahania: “Żyć miłością”. “A jaki jest sposób, by najszybciej to osiągnąć?” “Uczynić się całkiem małą, oddać się Bogu bezpowrotnie”. Postulat upłynął jej pogodnie. Natomiast wraz z wejściem w okres nowicjatu zaczął się dla Elżbiety okres udręki i niepokojów. Jej samej i jej przełożonym wydawało się, że nie wytrwa za murami Karmelu. Mimo to kontynuowała nowicjat, a w 1903 złożyła śluby zakonne. Wtedy też burza w jej sercu zaczęła cichnąć.

Jej zakonne imię “od Trójcy Przenajświętszej” stało się programem jej życia, a także drogą, na której odkryła Boga Trójjedynego. Elżbieta Catez była szczególnie domem Boga w Trójcy. W pewnym momencie jednak przyjęła drugie imię “Laudem Gloriæ” – wychwalajcie chwałę. Jest to wyrażenie z Listu św. Pawła do Efezjan, którym podpisywała listy. Moment, w którym je przeczytała, był kolejnym przełomem w jej życiu. Od tej chwili, jak wspominają ludzie, którzy ją znali, zaczęła już na ziemi żyć życiem nieba.
Ostatni etap życia Elżbiety to choroba Addisona, która zaatakowała ją w 1906 roku. Elżbieta przeżyła ją jako wstępowanie przez krzyż ku Bogu. Niezwykle bolesna niedoczynność nadnerczy była przyczyną wielkiego bólu ciała i cierpień związanych z przyjmowaniem pokarmów. Jej ostatnie dni na ziemi przebiegały tak: 30 października położyła się do łóżka, z którego już więcej nie wstała. Nazajutrz przyjęła raz jeszcze ostatnie namaszczenie, a w dniu Wszystkich Świętych po raz ostatni – Jezusa Eucharystycznego. 8 listopada wypowiedziała ostatnie słowa, jakie zdołano zrozumieć: “Idę do Światła, do Miłości, do Życia”. Nazajutrz, 9 listopada 1906 r. o szóstej rano, zmarła. Miała wówczas 26 lat.

Życie Elżbiety znamy dość szczegółowo dzięki zapiskom jej przeoryszy, matki Germaine, oraz karmelity o. Konrada Meestera, a przede wszystkim dzięki jej obfitym pismom (ponad 300 listów i książki są dostępne także na polskim rynku wydawniczym).
Zostawiła też po sobie wiele modlitw. Jedna z nich, uważana za jej modlitewny testament, zaczyna się tak: “Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Przenajświętsza! Dopomóż mi zupełnie zapomnieć o sobie, abym nieporuszona i uspokojona, mogła zamieszkać w Tobie tak, jakby moja dusza znajdowała się już w wieczności. Oby już nic nie zdołało zamącić mego pokoju ani wyprowadzić mnie z Ciebie, o mój Ty Niezmienny, lecz niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę. Napełnij pokojem moją duszę, uczyń w niej swoje niebo, swoje ulubione mieszkanie i miejsce swego odpoczynku. Obym nigdy nie zostawiała Ciebie samego, lecz była tam zawsze cała, cała czuwająca z wiarą, cała pogrążona w adoracji i cała zdana na Twoje stwórcze działanie”.
Beatyfikacji Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej dokonał papież św. Jan Paweł II 25 listopada 1984 r. w Rzymie. W czasie audiencji następnego dnia po beatyfikacji papież powiedział: “Wraz z bł. Elżbietą rozbłyska dla nas nowe światło, w naszym świecie tak pełnym niepewności i ciemności pojawia się nowy przewodnik – pewny i bezpieczny, który ukazuje nam, w imię Tajemnicy Trójcy, drogę zbawienia i środki do jego osiągnięcia”. *)

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08a.php3

**********************

Błogosławiony Jan Duns SzkotBłogosławiony Jan Duns Szkot, prezbiter

Jan nazywany jest Dunsem, ponieważ urodził się niedaleko miasteczka o takiej nazwie, pod koniec 1265 roku. Jego ojczyzną jest Szkocja i jej imię także weszło do jego przydomka.
W 1280 roku Jan wstąpił do franciszkanów. Przykład i inspirację do tego kroku dał mu stryj Eliasz Duns. 17 marca 1291 roku Jan otrzymał święcenia w angielskim Northhampton. Przełożeni wysłali go następnie do Paryża, gdzie miał uzupełnić studia rozpoczęte na uniwersytecie w Oksfordzie. Decyzja ta pokazuje, że Jan musiał cechować się wybitną inteligencją, skoro zasłużył na takie wyróżnienie. Paryż był wówczas niezwykle żywym ośrodkiem uniwersyteckim. Po zdobyciu pierwszych stopni akademickich – nauczał. Po pewnym czasie powrócił znowu do Anglii, by nauczać w szkołach franciszkańskich. To z tego okresu pochodzi jego pierwsze dzieło Ordinatio. Wtedy też powoli zaczęła się jego sława jako europejskiego teologa średniowiecznego, która trwa do dziś. Papież Paweł VI przyrównał teologię Jana Dunsa do katedry gotyckiej: obok potężnych i harmonijnych struktur św. Tomasza z Akwinu i innych mistrzów, myśliciele średniowiecza zauważali, jak “na trwałych podstawach i ze śmiałymi pinaklami (strzelistymi wierzchołkami) wznosiła się żarliwa refleksja Jana Dunsa Szkota”.
Następne lata życia Jana Dunsa Szkota to podróże po europejskich uniwersytetach, nauczanie coraz to nowych studentów i kolejne osiągnięcia naukowe, m.in. w Cambridge, Oksfordzie i Paryżu. W 1304 roku został w paryskim studium franciszkańskim “mistrzem regentem”, czyli dyrektorem teologicznego studium braci. Na kartach swego dzieła De prima principio modlił się: “O Panie, Stworzycielu świata, udziel mi łaski wiary, zrozumienia i uwielbiania Twego majestatu i wznieś mego ducha ku kontemplacji Ciebie”. Ze względu na wysublimowanie i delikatność myśli zwany był “doktorem subtelnym”.
Po kilku latach napięcia polityczne (proces przeciwko templariuszom) sprawiły, że przełożeni przenieśli go do spokojnej Kolonii, gdzie miał kierować studium braci. W czasie pełnienia tej posługi zmarł 8 listopada 1308 roku. Miał wówczas 43 lata. Jego życie streszcza sentencja: “Szkocja mnie zrodziła, Anglia mnie przygarnęła, wykształciła mnie Francja, strzeże mnie Kolonia”.

Jan Duns Szkot był zwolennikiem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Argumentował, że Chrystus, jako doskonały Pośrednik, mógł i chciał wybawić swoją Matkę nie tylko od grzechu śmiertelnego, nie tylko od grzechu powszedniego, ale także od grzechu pierworodnego. Najdoskonalszy Pośrednik jest w stanie sprawić najdoskonalszy czyn pośrednictwa na rzecz osoby, dla której jest Pośrednikiem; najdoskonalszym pośrednictwem jest zaś zachowanie od grzechu pierworodnego. To, że się tak stało, można poznać po owocu łona Maryi. Jan Duns z wielką mocą głosił tajemnicę Wcielenia Słowa i był żarliwym obrońcą prawdy o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Jako jeden z nielicznych wówczas teologów, odważnie i zdecydowanie bronił bezgrzeszności Maryi, Matki Jezusa Chrystusa, stając się dla potomnych Doktorem maryjnym. Kościół katolicki ogłosił w 1854 r. naukę o Niepokalanym Poczęciu Maryi jako dogmat wiary.

W filozofii Duns Szkot głosił prymat abstrakcji nad bytem rzeczywistym. Według niego przedmiotem metafizyki jest byt jako byt, czyli najogólniejsza natura ujmowana aktem intelektu, który przenika przez wszystkie warstwy konkretu i dociera do bytu.
Kongregacja ds. Beatyfikacji i Kanonizacji, dekretem zatwierdzonym przez Pawła VI w 1972 r., stwierdziła, że pisma Dunsa Szkota nie zawierają błędów przeciw wierze i moralności i zezwoliła na prowadzenie procesu na drodze badań historycznych. Po dokładnych badaniach życia i dziejów kultu sługi Bożego przeprowadzonych przez historyków i teologów, Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych 6 lipca 1991 r. wydała dekret stwierdzający heroiczność jego cnót i dawność kultu. Papież św. Jan Paweł II ogłaszając go uroczyście błogosławionym w dniu 20 marca 1993 r., określił Jana Dunsa Szkota jako “piewcę Słowa wcielonego i obrońcę Niepokalanego Poczęcia”.  **)

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08b.php3

*********************

 

Święty Godfryd z AmiensŚwięty Godfryd z Amiens, biskup

Godfryd urodził się ok. 1065 r. Pochodził ze znakomitej rodziny. Chrztu udzielił mu jego wuj, opat benedyktyński w Mont-Saint-Quentin, nadając mu swoje zakonne imię. Kiedy chłopiec miał 5 lat, został przez wspomnianego opata przyjęty w charakterze oblata-kandydata do czasu, kiedy urośnie. Kiedy więc doszedł do wieku kanonicznego, po ukończeniu szkoły klasztornej, Godfryd wstąpił do benedyktynów. Pełnił początkowo różne obowiązki w opactwie, w charakterze zakonnego brata. Kiedy miał 25 lat, został wyświęcony na kapłana. Niebawem został powołany na opata w Nogent-sous-Concy. Odnowił w tym klasztorze życie zakonne.
W roku 1104 opuścił dobrowolnie biskupstwo w Amiens tamtejszy pasterz, by nie odpowiadać za wykryte nadużycia. Kiedy poszukiwano jego następcy, wybór padł na Godfryda. Miał on wówczas 38 lat. Konsekracji dokonał arcybiskup Reims, Manasses. W tym czasie nawiedził Francję papież Paschalis II. Godfryd miał okazję się z nim zetknąć i odtąd zawiązała się między nimi przyjaźń. Dwa razy wędrował potem do Rzymu, by załatwić pilne sprawy swojej diecezji (1105 i 1107).
Ponieważ popierał stanowisko mieszczan, pragnących uzyskać większą wolność, Godfryd został zmuszony do opuszczenia swojej stolicy. Schronił się w Chartreuse – Wielkiej Kartuzji, podejmując życie mnicha. Miał zamiar pozostać tu do końca życia. Synod w Beauvais nakazał mu jednak powrót do diecezji. W drodze powrotnej Godfryd wziął udział w synodzie, jaki odbywał się właśnie w Reims. Gdy tylko wrócił do swojej owczarni, zwołał synod do Chalons w roku 1115. Przebyte jednak cierpienia i trudy dały o sobie znać. Kiedy wracał do Amiens, zatrzymał się przez pewien czas w Soissons w opactwie benedyktyńskim. Czuł się bowiem mocno osłabiony. Tu 8 listopada 1115 r. zmarł. Świątobliwemu biskupowi zaraz po śmierci zaczęto oddawać kult. Mikołaj, mnich benedyktyński z Soissons, napisał wkrótce jego żywot (w latach 1136-1138). Kardynał Cezar Baroniusz wpisał go do Martyrologium Rzymskiego.

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08c.php3

************************

 

Święty Adeodat IŚwięty Adeodat I, papież

Adeodat, znany także jako Deusdedit (“dar od Boga, przez Boga dany” – po polsku: Bogdan) był synem rzymskiego subdiakona Stefana. Został następcą św. Piotra po czterdziestu latach kapłaństwa. Pontyfikat Adeodata, 68. biskupa Rzymu, trwał od 19 października 615 r. do 8 listopada 618 r. i nie należał do łatwych, bo w tym czasie Rzym nawiedziło poważne trzęsienie ziemi i epidemia świerzbu, z powodu której papież musiał opuścić Rzym.
Był lojalny wobec Herakliusza, cesarza bizantyńskiego, i dlatego poparł egzarchę Eleuteriusza (władcę Rawenny) w wojnie z Longobardami, którzy opanowali wówczas północną część Półwyspu Apenińskiego i często napadali na ziemie południowe.
Honoriusz I w epitafium na cześć Adeodata określał go jako człowieka wielkiej mądrości, pobożności i bystrości umysłu, a jednocześnie pełnego prostoty i łagodności. Podkreślał jego pokojowe usposobienie i to, że podczas zarazy osobiście niósł chorym pomoc i pocieszenie. Twierdzono nawet, że był cudotwórcą, którego pocałunki łagodziły cierpienia, a nawet miały uzdrawiać z trądu. Wspominany był też jako sprawiedliwy sędzia.
Adeodat chciał poprawić dyscyplinę wśród kleru, ograniczył przywileje benedyktynów rzymskich na rzecz kleru diecezjalnego, który był bliższy jego sercu. Dlatego powierzał urzędy księżom, a nie mnichom. Osobiście wyświęcił wielu nowych kapłanów (prawdopodobnie były to pierwsze święcenia od czasów św. Grzegorza Wielkiego). Chciał, by kapłani więcej się modlili. Wprowadził też specjalne nabożeństwo wieczorne dla kleru, był więc prekursorem nieszporów. Dał wszystkim księżom prawo odprawiania dwóch Mszy św. dziennie. W okresie jego pontyfikatu po raz pierwszy zaczęto używać pieczęci ołowianej na bullach i dekretach papieskich; w Watykanie zachowała się jedna bulla z tego okresu. W źródłach rzymskich odnotowano, że Adeodat, jako pierwszy z papieży, przekazał testamentem pewne środki materialne na rzecz kleru rzymskiego. Zapisu tego miał dokonać na łożu śmierci.
Zmarł 8 listopada 618 r. Spoczywa w rzymskiej bazylice świętego Piotra. Po śmierci tak go opłakiwano, że następny papież (Bonifacy V) został wybrany dopiero po 13 miesiącach, gdyż szukano kandydata podobnego do Adeodata.

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08d.php3

*******************

 

Posągi Świętych Czterech Koronowanych na murach kościoła San Michele we FlorencjiŚwięci Czterej Koronowani

Określenie “Święci Czterej Koronowani” – wskutek zawiłej historii ich kultu – odnosi się obecnie do dwóch grup męczenników, obejmując łącznie 9 osób.

Pierwszą grupę męczenników tworzą Sewer (Sekundiusz), Sewerian, Karpofor i Wiktoryn. Wedle “Złotej legendy” imiona te nie zachowały się z czasów ich śmierci, ale dopiero po upływie wielu lat zostały objawione przez Boga. Określenie ich mianem Koronowanych wynika właśnie z braku informacji o ich imionach; używano tu więc starożytnego skojarzenia: męczennicy otrzymywali koronę świętości z Bożych rąk za wytrwanie w wierze. Zgodnie z tradycją tych czterech mężczyzn poniosło śmierć męczeńską w Rzymie lub w Castro Alba. Opis męczeństwa św. Sebastiana wspomina, że byli oni żołnierzami, którzy odmówili złożenia ofiary bożkowi Eskulapowi i zginęli z tego powodu z rozkazu cesarza Dioklecjana (284-305). Ich ciała pochowali papież Milcjades i św. Sebastian na cmentarzu świętych Marcelina i Piotra przy via Labicana.

Do drugiej grupy należą natomiast Klaudiusz, Kastor, Nikostrat i Symforian; nie do końca wiadomo, kiedy i w jakich okolicznościach dołączono do nich także Symplicjusza. Według przekazów byli oni kamieniarzami (lub rzeźbiarzami) z Sirmium. Ich praca zachwycała współczesnych; każde nowe dzieło rozpoczynali od znaku krzyża, a w trakcie pracy chętnie i głośno modlili się i śpiewali pobożne pieśni. Zginęli w Pannonii, kiedy odmówili uczczenia figury cesarza Dioklecjana i złożenia ofiary bóstwom rzymskim. Około 287 r. (inne przekazy mówią o roku 305) zostali oni skazani przez Dioklecjana na śmierć: zamknięto ich żywych w ołowianych trumnach i wrzucono do rzeki. Być może został z nimi zamordowany także Symplicjusz.
Obie grupy męczenników wspominane były przez wieki wspólnie w dniu 8 listopada. Obecnie ich wspomnienie zostało rozdzielone: pierwszą grupę męczenników wspomina się 8 sierpnia, drugą – 8 listopada.
Ich kult zaowocował także w sztuce i architekturze. W Rzymie, pomiędzy Koloseum a bazyliką św. Jana na Lateranie, znajduje się Bazylika Czterech Koronowanych. Pierwszy kościół został tu zbudowany w IV lub V wieku. Renowację przeprowadził papież Leon IV w IX wieku. Zniszczona podczas najazdu normańskiego w XI wieku, świątynia została odbudowana przez papieża Paschalisa II na początku XII wieku i konsekrowana w 1116 r. Do dziś jest to kościół tytularny – przydzielany przez papieża kardynałom-prezbiterom. W ten sposób kardynał staje się rzymskim proboszczem, członkiem Kościoła rzymskiego. Obecnie kardynałem Bazyliki Czterech Koronowanych w Rzymie jest emerytowany arcybiskup Los Angeles, kard. Roger Mahony.
Postacie Świętych Czterech Koronowanych namalował m.in. Mikołaj di Pietro Gerini (+ 1414) oraz Filippo Abbiati (+ 1715). Na zewnętrznych ścianach kościoła San Michele we Florencji pomiędzy łukami arkad znajdują się m.in. posągi Czterech Koronowanych autorstwa Nanniego di Banco, ufundowane przez gildię rzeźbiarzy.

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08e.php3

************************

 

Bazylika katedralna w PłockuBazylika katedralna w Płocku

Diecezja z siedzibą w Płocku powstała za panowania Bolesława II Śmiałego. Za rządów jego następców, w latach 1079-1138, Płock pełnił funkcję administracyjnej stolicy państwa. W połowie XII wieku – z inicjatywy biskupa Aleksandra – wzniesiono tu okazałą romańską katedrę, której fragmenty przetrwały do dziś. Budowę rozpoczęto w 1130 r., a zakończono w 1144 r. W II połowie XII wieku w portalu wejściowym osadzono słynne Drzwi Płockie – starsze nawet od tych znanych z Gniezna (obecnie oryginał znajduje się w Nowogrodzie Wielkim). W 1530 r. katedrę dotknął groźny pożar; biskup Andrzej Krzycki, jeden z ważniejszych polskich poetów wczesnego renesansu, sprowadził architektów, którzy wznieśli nową świątynię. Jej kolejna restauracja miała miejsce w II połowie XVIII wieku. Na przełomie XIX i XX wieku postanowiono wybudować praktycznie nową świątynię w stylu neoromańskim; w jej obręb włączono mury wcześniejszych kościołów. W 1981 r. ufundowano dokładną kopię Drzwi Płockich. Podzielone na 26 pól pokrytych 46 płytami z brązu, przedstawiają one dzieje zbawienia oraz różne figury wyobrażające fundatora i wykonawców Drzwi oraz postać mistrza Abrahama, który płyciny Drzwi ponownie zestawiał w Nowogrodzie. W związku z konsekracją katedry płockiej pod wezwaniem Wniebowzięcia Marii Panny, w temacie Drzwi szczególnie uwypuklone są motywy maryjne.
Katedra płocka jest nekropolią królewską. Sarkofag władców Polski znajduje się pod północną wieżą świątyni. Spoczywają tam szczątki Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego oraz piętnastu książąt mazowieckich. Po latach dewastowania przez różnych najeźdźców zostały one odnalezione w 1825 r. i złożone w obecnym miejscu w sarkofagu z czarnego marmuru. Umieszczono na nim napis: “Władcy i dziedzice ziem: krakowskiej, sandomierskiej, śląskiej, wielkopolskiej, mazowieckiej, dobrzyńskiej, michałowskiej, łęczyckiej i Pomorza”.

Ordynariuszem diecezji płockiej jest obecnie bp Piotr Libera. W kierowaniu Kościołem płockim pomaga mu bp Roman Marcinkowski. Diecezja płocka od 25 marca 1992 r. – to znaczy od czasu ostatniej reformy struktur kościelnych w Polsce, dokonanej mocą bulli św. Jana Pawła II Totus Tuus Poloniae Populus – należy do metropolii warszawskiej. Patronami diecezji są św. Stanisław ze Szczepanowa i św. Stanisław Kostka. Na terenie 11 tys. km kwadratowych, zamieszkanym przez ok. 800 tys. osób, w 248 parafiach podzielonych na 26 dekanatów pracuje ok. 630 księży diecezjalnych i ok. 60 zakonnych.

W dniach 7-8 czerwca 1991 r. diecezja płocka gościła św. Jana Pawła II, który przewodniczył nabożeństwu do Serca Pana Jezusa w płockiej katedrze na zamknięcie 42. Synodu Diecezjalnego. Powiedział wtedy:

“Dziękujemy Boskiemu Sercu Jezusa za tę pracę wspólnoty ludu Bożego na Mazowszu, zwracając się do Niego z tym wezwaniem: Królu i zjednoczenie serc wszystkich, przyjmij nasz wkład w budowanie Ciała Twojego Kościoła w perspektywie trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa”.

Wśród 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych przez św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. są dwaj biskupi płoccy: abp Antoni Julian Nowowiejski i bp Leon Wetmański.
W diecezji płockiej w szczególny sposób pielęgnowany jest kult Miłosierdzia Bożego, ponieważ to w Płocku 22 lutego 1931 roku 26-letnia siostra Faustyna Kowalska miała pierwsze objawienie Jezusa Miłosiernego i usłyszała Jego życzenie, dotyczące ustanowienia w kościele Święta Miłosierdzia Bożego i namalowania obrazu.  ***)

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08f.php3

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Bremie – św. Willehada, pierwszego biskupa tego miasta. Jak inni misjonarze w krajach niemieckich, pochodził z Wysp Brytyjskich. Zrazu udał się do Dokkum. Potem o mało co nie skończył męczeństwem jak Bonifacy. Karol Wielki wezwał go następnie do ewangelizowania kraju między Wezerą a Łabą. Saksowie okazali się równie oporni. Święty udał się wówczas do Rzymu, gdzie Hadrian I zachęcał go do wznowienia wysiłków. Przez jakiś czas przebywał w Echteraach. Gdy Karol Wielki pokonał Widukinda, znów ruszył na przepowiadanie Ewangelii. W roku 787 udzielono mu sakry biskupiej. Osiadł wówczas w Bremie i wybudował tam katedrę. Zmarł w roku 789 w czasie podróży wizytacyjnej.

oraz:

świętych męczenników Józefa Nghi, Pawła Ngan, Marcina Thinh, Marcina Tho i Jana Cou (+ 1840); św. Klarusa, prezbitera (+ ok. 369); św. Maura, biskupa (+ IV/V w.)

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-08.php3
********************
*)

Cud do beatyfikacji siostry Elżbiety od Trójcy Świętej

dodane 2009-07-28 09:32

Szczepan Praśkiewicz OCD

Cud do beatyfikacji s. Elżbiety od Trójcy Świętej, jakkolwiek zatwierdzony przez Ojca Świętego Jana Pawła II 17 lutego 1984 r., wydarzył się we Francji w lutym 1943 r. i dotyczył uzdrowienia o. Jana Marii Chanut, mnicha trapisty z arcyopactwa w Citeaux we Francji, z ciężkiej infekcji nerek na tle gruźliczym. .:::::.

Jak zaznacza w swoim wotum prof. Francesco de Rosa (1), już w 1938 r. zakonnik ten zaczął odczuwać dolegliwości przy oddawaniu moczu, które zostały zdiagnozowane jako konsekwencja infekcji nerek na tle gruźliczym, co sprawiło, że większość czasu spędzał on w infirmerii klasztornej, mało uczestnicząc w ćwiczeniach zakonnych. Lekarz klasztoru zakomunikował opatowi, że choroba zagraża życiu o. Chanut i przepowiadał, że w ciągu pięciu-sześciu miesięcy nastąpi jego śmierć. Chory liczył wówczas zaledwie 34 lata.

Opat, zatroskany o swoich podwładnych, polecił wspólnocie zakonnej modlitwę o uzdrowienie o. Chanut za przyczyną Służebnicy Bożej Elżbiety od Trójcy Świętej, do której żywił szczególne nabożeństwo i napisał też w tej sprawie do Sióstr Karmelu w Dijon, w którym ona żyła i spoczywała. Modlitwy zostały wysłuchane i chory odzyskał zdrowie. Zmarł on dopiero w 71 roku życia i to nie z powodu choroby nerek, ale ze względu na problemy z układem krążenia i niewydolność serca.

Kanoniczne badanie uzdrowienia podjęto już w 1948 r. w procesie diecezjalnym w Dijon, gdzie też, w myśl ówczesnej praktyki Stolicy Apostolskiej, w latach 1963-1965 odbył się proces apostolski. W 1969 r. opublikowano dekret o ważności tegoż postępowania kanonicznego i je zawieszono, koncentrując uwagę na badaniu cnót Służebnicy Bożej.

Dekret zatwierdzający jej cnoty heroiczne podpisał Jan Paweł II w dniu 12 lipca 1982 r. (2) Po tym akcie Postulacja Generalna zakonu przygotowała Positio o domniemanym cudzie i 19 marca 1983 r. swoją pozytywną opinię o niewytłumaczalności zjawiska z punktu widzenia medycznego podpisał wspomniany już prof. Francesco De Rosa, biegły przy Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Jego opinię poprali lekarze tworzący konsultę przy tejże Kongregacji, którzy obradowali 10 czerwca 1983 r.

Po kilku miesiącach, 29 listopada tego samego roku, dokumentację procesową o domniemanym cudzie przeanalizowali konsultorzy teolodzy, którzy wypowiedzieli się za nadprzyrodzonością uzdrowienia, przypisując je wstawiennictwu Służebnicy Bożej Elżbiecie od Trójcy Świętej, do której modlono się w tej intencji.

W styczniu 1984 r. kwestią zajęli się kardynałowie i biskupi, członkowie Kongregacji, którzy potwierdzili definitywnie powyższe opinie.

Ojciec Święty Jan Paweł II poinformowany o wynikach przeprowadzonych badań przez prefekta Kongregacji, 17 lutego 1984 r. polecił opublikować dekret o cudzie (3), i w dniu 25 listopada tego samego roku wyniósł Służebnicę Bożą Elżbietę od Trójcy Świętej do chwały ołtarzy przez obrzęd beatyfikacji w bazylice św. Piotra w Rzymie.

* * *
(1) Divionen. Beatificationis et Canonizationis S. D. Elisabeth a SS. Trinitate (…) Iudicium Medicum Legale super sanatione Rev. D. Joannis Chanut, Romae 1983, s. 1-3; por. Simeone della Santa Famiglia, Virtu eroiche e miracolo. L’itinerario della glorificazione, w L’Osservatore Romano, ed. quotidiana, 13 novembre 1983, wkładka, s. VI.
(2) Acta Apostolicae Sedis, 74 (1982) 1085-1089.
(3) Tamże, 76 (1984) 917-919.

Artykuł ten pochodzi ze strony www.karmel.pl
Serdecznie dziękujemy za zgodę na zamieszczenie go w naszym serwisie.

http://nauka.wiara.pl/doc/469965.Cud-do-beatyfikacji-siostry-Elzbiety-od-Trojcy-Swietej
************************

Ikony Karmelu
Ikona błogosławionej Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej
Pracownia karmelitanek bosych rytu bizantyjskiego, Harissa, Liban

Zanim przybliżymy się do naszej ikony, by przeczytać w niej, co z Tajemnicy przekazują nam jej linie i kolory, pomódlmy się przez chwilę do Tego, który jest Światłością, jaka oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi: stańmy w skupieniu wobec tego Słowa, jakie jest żywą ikoną Ojca i na którego obraz zostaliśmy wszyscy ukształtowani. Kontemplacja w Wierze Bożego Archetypu jest źródłem jasności, która czyni możliwą wszelką wzrokową kontemplację.

Elżbieta występuje w dość rzadkim przedstawieniu zwanym “ikonofora”. W ten sposób prawie wyłącznie przedstawiana jest między innymi święta Paraskewia, jaka trzyma ikonę Chrystusa Emmanuela – Dzieciątko Jezus. Oczywiście także i Matka Boża – w ikonograficznym typie “Modląca się – znak” lub “Platytera” trzyma także imago dipeata (medalion), ikonę-tarczę z wizerunkiem Emmanuela. Jednak te przedstawienia Theotokos należą do wyższego porządku od tych jakie przewidziane są dla świętych, bowiem Matka Boża należy do kręgu hipostatycznego.

Na naszej ikonie Elżbieta znajduje się w postawie stojącej, jej prawa ręka wzniesiona jest w postawie adoracji i ofiary, a lewa dłoń podtrzymuje ikonę w typie “Filoksenii Abrahama” w wersji Andrieja Rublowa, jaka kładzie nacisk na życie trynitarne wskazane w biblijnym epizodzie.

Boska gościnność

Zatrzymajmy się na chwilę przy tej cudownej ikonie, jaką Elżbieta trzyma na wysokości swego serca i prawie, jak moglibyśmy powiedzieć na swym łonie. Ta zażyłość, ten wewnętrzny aspekt są sugerowane tym, że ikona umieszczona jest “pod” brzegami płaszcza. Lewa dłoń tworzy spokojną i cichą podstawę dla “Boskiego Gościa”, podczas gdy dłoń prawa wyraża aktywność Miłości, jaka przelewa się w dziękczynieniu i unosi ponad człowieka w adoracji, która według słów Elżbiety jest “ekstazą miłości”.

Ta, która chciała być nazywana “Bożym domem” ofiaruje na ikonie gościnę Temu, który od samych początków szuka człowieka, by z nim rozmawiać w cieniu jednego namiotu. Elżbieta należy do tych, którzy przyjęli przez Wiarę Słowo Boże i którzy dzięki temu pierwszemu gestowi zostali uzdolnieni do bycia przemienionymi w Bogu, do stania się usynowionymi dziećmi Ojca, uczestniczącymi w Bożej naturze.

Jednak tak naprawdę, jeśli Bóg prosi o gościnę w sercu człowieka, to nie dlatego jakoby On sam był pielgrzymem, ale dlatego, że człowiek oddalony od Boga jest wiecznym tułaczem, jest wiecznie wykorzeniony. Czym bowiem innym jest ofiarowanie Bogu spoczynku jak nie zaspokojeniem Jego pragnienia udzielania się nam i zgodą na pozostawanie w Nim? Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Pan Miłosierdzia czyni pierwszy krok, jest Bogiem z nami, ale po to, byśmy stali się Jego ludem, owcami z jego owczarni, nimi w Nim.

Z tego powodu Elżbieta wznosi okrzyk: “Trójca Święta – oto nasze mieszkanie” i wyjaśnia, co sama rozumie przez bycie “domem Bożym”. “Święty Jan od Krzyża powiada nam, że miejscem ukrycia Syna Bożego jest łono Ojca, czyli Istota Boża, niewidzialna dla wzroku śmiertelnego, niedostępna dla umysłu ludzkiego, wedle słów Izajasza: a nie poznałeś mię (Iz 45, 5)”. Jak już powiedzieliśmy, poły płaszcza, jakie uchylają się w celu schronienia ikony Trójcy, sugerują obraz Tabernakulum lub Miejsca Zamieszkania “Boga z nami”.

Najgłębsze centrum

O tym skupieniu Elżbieta mówi jako o “kontakcie z Nim na dnie bezdennej otchłani”. Otchłań ta, sugerowana koncentrycznie układającymi się plisami lewej poły płaszcza, nie jest niczym innym jak ludzką duszą w sanjuanistycznym znaczeniu tego pojęcia: tym osobistym wszechświatem obdarzonym inteligencją, wolą i pamięcią-świadomością siebie, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga i wezwanym do uczestniczenia w odwiecznych relacjach Trynitarnej Miłości.

Święty Jan od Krzyża wyjaśnia, że centrum duszy jest Bóg. Kiedy dusza dotrze doń “według całej możliwości swego bytu i według siły swych działań i skłonności”, osiągnie swoje ostateczne i najgłębsze centrum w Bogu i zostanie w Nim “ześrodkowana”. Dla Elżbiety, jak i dla wielkich mistrzów Karmelu, duchowe życie jedności z Bogiem jest pojmowane w kategoriach zejścia w głębokości “serca” w biblijnym znaczeniu, w najgłębsze centrum duszy, lub jak mówi jeszcze Doktor mistyczny: “w środek serca ducha”, tam gdzie człowiek jest sobą samym w czystości i nagości swego przyrodzonego i nadprzyrodzonego istnienia, tam gdzie Bóg wzywa go po imieniu.

Takie zejście w głąb możliwe jest jedynie dzięki miłości, która jest dokładnie “upodobaniem duszy i siłą cnoty, jaką ona posiada na drodze do Boga”, i to w taki sposób, że im więcej dusza posiada stopni miłości, tym głębiej jest ona “pogrążona” w swoim Bogu, aż po dotknięcie dna otchłani, jakie jest jej własnym najgłębszym centrum, gdzie urzeczywistnia się całkowite zjednoczenie. W tym miejscu dusza otrzyma “pocałunek z ust Bożych”, o którym wspomina Pieśń nad Pieśniami i jaki był przedmiotem komentarzy naszych mistyków. Pocałunek ten symbolizuje przekazywanie boskich energii poprzez uczestniczenie, dzięki dotknięciu Boskiej istoty.

Lewa dłoń, wyłaniająca się z kręgów lewej poły płaszcza i “dotykająca” ikony Trójcy Świętej symbolizuje tę rzeczywistość “kontaktu” z głębią otchłani. Nie wolno przy tym zapominać, że zanim owo boskie dotknięcie stanie się ożywiające, unicestwia ono wszelkie odpady starego człowieka, a dusza pogrążona jest w nocy ciemnej, doświadczając śmierci duchowej, która jest niczym wykorzenienie z przyrodzonego istnienia w celu nowego zakorzenienia w Bogu. Jest to “przejście” od starego do nowego człowieka, stworzonego według Boga, na miarę Chrystusa.

Elżbieta lubi mówić o tym “Boskim Przykładzie”, jakim jest Pierworodny Maryi. Stara się “pogrzebać siebie” w Nim, stać się jak On “ukrzyżowaną przez miłość”. Lekkie przechylenie głowy w lewo sugeruje dobrowolne przyjęcie Krzyża, jakie jest miarą miłości. Można byłoby powiedzieć, że centralny ruch w ikonie wychodzi od tego przechylenia głowy ku koncentrycznym plisom lewej poty płaszcza i jest następnie podjęty przez ruch lewej dłoni ku dłoni prawej, jakiej dynamiczne poruszenie z kolei ku górze zostaje podkreślone krzywą linią szkaplerza, jak i linią plis prawej strony płaszcza.

Istotnie, teologia Elżbiety – w najwyższym stopniu terezjańska – opiera się na Człowieczeństwie Chrystusa w tajemnicy Jego Wcielenia, Jego śmierci i Zmartwychwstania. Warto zauważyć, że w swojej Modlitwie do Trójcy Przenajświętszej Elżbieta zaczyna od zwracania się do Chrystusa jako “z miłości ukrzyżowanego”, następnie jako “Słowa Przedwiecznego”, później do Ducha miłości, by zakończyć na Ojcu. Ujawnia to pewną rację teologiczną. Streszcza ona swą duchową drogę takim lapidarnym stwierdzeniem: “Niech będę dla Niego (Chrystusa) dodatkowym człowieczeństwem, w którym On odnowi całe swoje Misterium”.

W obliczu Boga żywego

Kiedy już dusza nawiązała ponownie kontakt z podstawą swego bytu, jakim jest Bóg, może doświadczyć tego, że jej kontemplacja staje się niezdobytą Twierdzą. Gęste plisy po prawej stronie płaszcza to właśnie sugerują. Kontemplacja taka przynosi w podstawowym efekcie odzyskanie jedności bytu, jak i dostęp do prostoty, które to wyrażenie jest szczególnie drogie Elżbiecie. Dusza, jaka poprzez Wiarę pochwytuje swój boski Przedmiot, staje się do Niego podobna i odzyskuje pierwotną harmonię władz w końcu poruszanych przez jedną zasadę.

Za przykładem Eliasza, Ojca Karmelu, Elżbieta stoi w obecności żyjącego Boga. Powracając do Instytucji pierwszych mnichów, jak za czasów reformy terezjańskiej, chce ona uczynić z miejsca, w którym żyje, niebo, chce żyć na ziemi rzeczywistością niebios, kosztować już tu na ziemi słodyczy mającego dopiero nadejść świata. Używa ona często wyrażenia “niebo mej duszy”, Karmel jest dla niej “tym sam na sam z Tym, kogo kocha, jakie jest antycypowanym niebem” i uważa, że “być już tylko jednym z Nim to mieć już Niebo przez wiarę w oczekiwaniu wizji twarzą w twarz”. Nie obawia się ona stwierdzić: “już dzisiaj żyję tym Niebem, ponieważ noszę je w sobie” i podaje powody takiego szczęścia: “życie Karmelitanki jest komunią z Bogiem od rana do wieczora i od wieczora do rana” i modli się: “niech Jedno z każdym dniem dokonuje się coraz bardziej, niech zawsze pozostanę w tej wielkiej wizji”.

Taka postawa autentycznej kontemplatyczki jest w najwyższym stopniu eschatologiczna; jest to z tego względu nawet postawa weselna, ta sama, jaką Duch zaszczepia Oblubienicy-Kościołowi, kiedy woła wraz z Nią i poprzez Nią: “Przyjdź, Panie Jezu”. A przecież jakże nasza modlitwa mogłaby być autentyczna, gdybyśmy nie oczekiwali Paruzji Syna Bożego już zakotwiczonej w wydarzeniu Wniebowstąpienia-Pięćdziesiątnicy, jaka jest nieustannym “nawiedzeniem” Ducha i Syna posłanych przez Ojca: Ducha-Tchnienie poprzedzającego i niosącego ziarno Słowa?

Życie w eschatologii i kosztowanie niebiańskiej rzeczywistości jest wejściem wto, co Elżbieta nazywała “wiecznym teraz”, to przenikanie w Czas Boga, czyli Kairos, który jest transcendentny wobec naszego, uciekającego czasu, czyli Chronosu, chwytanego nieuchronnie przez śmierć.

Natomiast ten, kto spotyka Boga w tym płomiennym twarzą w twarz przy pomocy otwartego przez wiarę serca, odnajduje się nieuchronnie w prawdzie swego bytu: otrzymuje on od Boga to nowe Imię, jakie jest kluczem bądź wyrazem jego osobistej tajemnicy wyniesionej do życia nadprzyrodzonego. Innymi słowy objawione mu zostaje jego wieczne powołanie.

Uwielbienie chwały

Dla Elżbiety tym powołaniem jest być uwielbieniem chwały, którym jest według jej opinii “dusza milcząca, która pozostaje jak harfa pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, by z niej wydobył swe Boskie harmonie. Wie, że cierpienie jest struną wydającą jeszcze piękniejsze dźwięki, toteż chętnie przyjmuje cierpienia, by tym bardziej wzruszyć serce Boga”. Dzięki temu Laudem Gloriae będzie wyśpiewywać canticum magnum, canticum novum, pieśń, jaka jest pieśnią trynitarnej miłości rozlewającej się w naszych sercach przez Ducha Świętego. Prawa poła płaszcza sugeruje także w swej pionowości struny harfy drgające na wietrze.

Jako urodzona artystka, Elżbieta jest nie tylko muzyczką, ale także uwielbia światło. Myśl o duszy jako zwierciadle Boga często pojawia się pod jej piórem. “Uwielbienie chwały to dusza wpatrzona w Boga z wiarą i prostotą: żywe odzwierciedlenie Istoty Bożej. To jakby otchłań bezdenna, w której Bóg może się zagłębić. To niejako kryształ, przez który Bóg promieniuje i ogląda swoją doskonałość i wspaniałość”.

Rzeczywistość ta zostaje wyrażona na naszej ikonie przez zielony kolor, jaki wydaje się wydobywać z płaszcza trzeciego Anioła znajdującego się na ikonie Trójcy, a który wydaje się jakby odbijać na ubraniu Elżbiety. Ona sama stoi na piedestale utworzonym z coraz jaśniejszych odcieni zieleni, jakby w celu zasugerowania “wznoszeń się serca”, które są etapami drogi duchowej.

Z jakiego powodu wybrano kolor zielony? Jak zauważyła to chrześcijańska ikonografia, zieleń wyraża życie, płodność i obfitość dóbr. To naprawdę kolor, jaki pasuje do Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, skarbnicy wszelkiego dobra i Dawcy życia. To On jest Komunią Ojca i Syna, tym “Węzłem”, o którym pisze święta Maria Teresa w jednym ze swych poematów. Poprzez stawanie się “stowarzyszonymi” z Duchem Świętym mamy uczestnictwo w Chrystusie, w życiu Bożym. Innymi słowy, jak uważa święty Jan od Krzyża, uczestniczenie w życiu Bożym jest dążeniem Ducha Świętego, albo jest byciem pochłoniętym przez Ducha Świętego, ponieważ to na tym polega wieczna relacja miłości Ojca i Syna.

Oto dlaczego dusza staje się odzwierciedleniem Boga dopiero wtedy, gdy zostaje wyposażona przez Ducha Świętego. Święty Jan od Krzyża poświęca jedną strofę Żywego Płomienia Miłości opisowi tej rzeczywistości duszy-zwierciadła lub Bożego echa. Porównuje niezliczone doskonałości Bożej istoty do płonących pochodni, jakich blask odbija się w duszy, pozostawiając wyryty w niej ich “cień”, jaki jest uczestniczeniem w ich rzeczywistości. A przecież, jak mówi, do Ducha Świętego, który jest Bogiem udzielanym, Bogiem przekazywanym, należy wytwarzanie tych cieni i przytaczanie słów Anioła skierowanych do Panny Maryi: Duch Święty osłoni cię.

W tym miejscu zachodzi zbieżność pomiędzy Doktorem mistycznym a Elżbietą, kiedy ona pisze: “Dusza, w której Bóg w ten sposób może zaspokoić pragnienie udzielania wszystkiego, czym jest i co posiada, staje się uwielbieniem chwały wszystkich Jego darów”. Na tym właśnie polega doskonałe dziękczynienie. “Uwielbienie chwały, pisze Elżbieta, to istota stale pogrążona w dziękczynieniu”. To dziękczynienie, jakie pogrąża się w adoracji: echo wiecznego sanctus. W niebie swej duszy, uwielbienie chwały rozpoczyna już swa wieczną liturgię, gdyż jest ona dla nas działaniem Ducha Świętego, który jest w niej sprawcą wszystkiego.

Prawa, wzniesiona ręka wyraża taką postawę Laudem Gloriae.

Ianua coeli

Jakżeż na koniec nie wspomnieć o roli Maryi w duchowym życiu Elżbiety? Jest to podkreślone na ikonie przez różaniec zwisający z pasa Karmelitanki.

Zdaniem Elżbiety, Maryja była tą, która we wspaniały sposób uwielbiała Dar Boży. Była tą, która chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu i która stanowiła doskonałe zwierciadło Boga: Speculum Iusticiae, ale także Bramę Niebios, Ianua Coeli i jest przez to wzorem dla wszystkich dusz kontemplujących. Także i w tym miejscu Elżbieta, dzięki swemu własnemu doświadczeniu dołącza do karmelitańskiej tradycji, jaka chce stanowić kontynuację sposobu życia i modlitwy Maryi.

Triadofora

Przed zakończeniem tego rozważania, spójrzmy raz jeszcze na ikonę Elżbiety. Tak, można z pewnością nazwać ją “niosącą Trójcę Świętą”, Triadofora.

Ten centralny punkt, wokół którego zbierają się wszystkie elementy obrazu, każe nam nieodparcie myśleć o jej modlitwie do Trójcy Przenajświętszej. Czyż lewa dłoń, która trzyma ikonę Trójcy Świętej, nie wyraża gestu wzniesienia Boskiego gościa “na najwyższy szczyt duszy” jak mówił Ruysbroeck, którego Elżbieta lubiła cytować?

Zauważmy, że znaczenie tej ikony Trójcy Świętej zostaje podkreślone przez fakt, iż użyto prawdziwego lapis lazuli dla pomalowania niebieskich ubrań Aniołów. Ten nieporównywalny błękit zastosowany przez Rublowa na jego ikonie, uzyskuje się poprzez kruszenie kamienia lapis lazuli. Barwnik ten jest równie cenny jak złoto.

Tak, ikona przedstawia nam Elżbietę przebywającą w Bogu, jakiego przyjęła, nieruchomą i spokojną jakby jej dusza była już w wieczności. Sprawia naprawdę wrażenie nieba, umiłowanego miejsca przebywania Boga. Znajduje się ona tam w tej pozycji, jakiej nauczanie dzieciom Kościoła jest jej misją: cała, zupełnie rozbudzona w Wierze, adorująca, poddająca się stwórczemu Działaniu.

A ikona wydaje się śpiewać, jakby powtarzając za Elżbietą: “O moi Trzej, moje Wszystko, moja Szczęśliwości, nieskończona Samotności, Niezmierzoności, w której się gubię, oddaję się Wam jako ofiara. Ukryjcie się we mnie, abym ja mogła się ukryć w Was, w oczekiwaniu na kontemplowanie w Waszym świetle przepaści Waszej wielkości”. Ponieważ to ostatnie zdanie jest już rzeczywistością, bo ikony ukazują nam świętych przemienionych światłością ósmego dnia, Elżbieta staje się świadkiem, który swym życiem zaświadczył, o czym mówił i pisał, bo widzi w wiecznym twarzą w twarz Przedmiot naszej nadziei, Trzykroć Świętego.

Karmelitanki bose, Harissa

******************************

**)

Jan Duns Szkot – Wybrane fragmenty pism filozoficznych

poniedziałek, 18 stycznia 2010 14:30 Jan Duns Szkot
Email Drukuj
Spis treści
Jan Duns Szkot – Wybrane fragmenty pism filozoficznych
O pierwszeństwie bytu wobec poszczególnych własności transcendentnych
O wyprowadzaniu własności transcendentnych z bytu
Byt, jako podmiot i Bóg, jako cel metafizyki
Naturalne poznanie Boga
Opinia Henryka z Gandawy
Opinia Szkota
Odpowiedzi na argumenty główne
[O Istnieniu Boga]
Główna część kwestii
O pierwszeństwach odniesionych do siebie nawzajem
O jedności Bożej natury
Wszystkie strony
Strona 1 z 12

Tags: Fundament | Piedestał

I. O metafizyce

Metafizyka, jako wiedza dotycząca rzeczy transcendentnych

Jest czymś koniecznym, aby istniała jakaś wiedza powszechna, która sama przez się [tj. autonomicznie – dop. tłum.] rozważa rzeczy transcendentne. Wiedzę tę nazywamy metafizyką. Przedrostek “meta” jest orzekany ze względu na przekraczanie, natomiast “wiedza fizyczna” ze względu na to, że metafizyka jest jakby wiedzą przekraczającą [porządek fizyczny – dop. tłum.], ponieważ dotyczy właśnie rzeczy transcendentnych.

O poznaniu tego, co transcendentne i jego podziale

W tym momencie pojawia się wątpliwość, jakie są owe [własności – dop. tłum.] orzekane o Bogu formalnie, jak na przykład mądry, dobry itp. Odpowiadam: byt najpierw dzieli się na coś nieskończonego i skończonego, niż na dziesięć kategorii [odnoszących się do substancji i przypadłości – dop. tłum.], ponieważ byt skończony jest czymś powszechniejszym względem dziesięciu rodzajów . Zatem wszystkie te atrybuty, które przysługują bytowi jako nierozróżnionemu jeszcze na coś skończonego i nieskończonego, lub jako własność bytu nieskończonego, przysługują jemu samemu jako nieokreślone w jakimś rodzaju, lecz względem czegoś wcześniejszego. W konsekwencji zaś wszystko to jest transcendentne i poza wszelkim rodzajem. Wszystkie te [tj. własności – dop. tłum.] zatem, które są wspólne Bogu i stworzeniu są takie, że przysługują bytowi jako niezróżnicowanemu na to, co skończone i nieskończone w ten sposób właśnie, aby Bogu przysługiwały, jako nieskończone a stworzeniu, jako skończone. Zatem [własności – dop. tłum.] te przysługują najpierw bytowi [w ogóle – dop. tłum.], zanim jeszcze byt zostanie podzielony na dziesięć rodzajów. W konsekwencji wszystko, co jest takie jest przekraczające [tzn. ponadfizyczne – dop. tłum.].

W tym miejscu pojawia się inna wątpliwość. W jaki sposób przyjmuje się, że mądrość jest czymś przekraczającym, skoro nie jest wspólna wszystkim bytom. [Własności – dop. tłum.] transcendentne  zaś wydają się być właśnie takie. Odpowiadam: do zasady najpowszechniejszego rodzaju nie należy zawieranie się w nim licznych gatunków, ponieważ nie posiada on czegoś dochodzącego do niego, tak jak do rodzaju może dojść ta oto kategoria [czyli – przypadłość – dop. tłum.]: kiedy . Dzieje się tak, ponieważ to, co jest najpowszechniejsze nie ma rodzaju, który by do tego czegoś dochodził. Chociaż niektóre z nich [tj. spośród własności transcendentnych] posiadają gatunki, lub też żadnych. W ten sposób nic spośród tego, co przekraczające nie posiada rodzaju w którym by się miało zawierać. Dlatego właśnie do zasady [własności – dop. tłum.] transcendentnych należy nie posiadanie jakiejś dochodzącej kategorii, oprócz bytu. Lecz raczej samo to, co trancendentne jest czymś wspólnym dla licznych niższych [kategorii – dop. tłum.]. Jest to jasne na podstawie czegoś innego, ponieważ byt nie posiada wyłącznie prostych własności (passiones) zamiennych z nim samym, takich jak: jedno, prawda i dobro, lecz posiada także inne własności, gdzie przeciwne różnicują się wobec siebie nawzajem na zasadzie przeciwieństwa, tak jak konieczne i możliwe, akt i możność oraz inne tego rodzaju .

Zatem tak, jak własności zamienne są przekraczające, ponieważ wynikają z bytu, o ile nie jest on określony względem jakiegoś rodzaju, tak też własności dysjunktywne również są przekraczające. Obydwa człony owej dysjunkcji są przekraczające, ponieważ żaden z nich nie określa przedmiotu swojego określania do jakiegoś konkretnego rodzaju. Z drugiej strony jednak jeden człon owej dysjunkcji formalnie jest czymś właściwym i przysługującym tylko jednemu bytowi, podobnie jak bytowanie konieczne w ramach podziału na bytowanie konieczne i bytowanie możliwe oraz coś nieskończonego w tym oto podziale, na coś skończonego i nieskończonego, i tak samo w odniesieniu do innych.

W ten sam sposób mądrość może być właśnie czymś przekraczającym oraz wszystko inne, co jest wspólne Bogu i stworzeniu, chociaż coś takiego może być również orzekane wyłącznie o Bogu, coś innego zaś zarówno o Bogu, jaki i stworzeniu. Nie trzeba więc, aby przekraczające jako przekraczające było orzekane o jakimkolwiek bycie, chyba że jest zamienne z pierwszym transcendentnym, czyli samym bytem.

http://www.patriota.pl/index.php/fundament/piedesta/64-szkot

Dążył do poznania Boga

Felietony – wywiady
środa, 26, maj 2010 23:09
Odsłony: 1564

Katedra Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej Wydziału Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II organizuje sympozjum, podczas którego uczeni z różnych ośrodków naukowych – polskich i zagranicznych – podejmą próbę przedstawienia jego postaci (Dunsa Szkota) i nauki. Jak duże było oddziaływanie jego nauczania na współczesnych mu i następne pokolenia?
– Na to pytanie wiele odpowiedzi przyniesie sam kongres, którego spiritus movens jest o. prof. Edward Iwo Zieliński, znakomity znawca poglądów Szkota. Można tylko w pewnym skrócie zasygnalizować, że wpływ ten objął zarówno filozofię, jak i teologię, że był to wpływ bezpośredni, gdy mowa jest o uczniach czy szkole Szkota, ale również pośredni, gdy jego poglądy (lub niektóre z nich) stawały się częścią sposobu uprawiania filozofii czy teologii. Związane jest to ze specyfiką intelektualnego dziedzictwa Zachodu, zwłaszcza w obszarze humanistyki, gdzie idee tak po prostu się nie starzeją, nie odchodzą w przeszłość jak w naukach ścisłych. Myśl filozoficzna i teologiczna ciągle karmi się poglądami wielkich mistrzów, a do nich należał niewątpliwie Duns Szkot. I wpływ jego poglądów ciągle trwa, choć nie zawsze współcześni intelektualiści zdają sobie z tego sprawę.

Myśl Dunsa Szkota dała początek szkotyzmowi. Jakie są jego główne założenia?
– W historii filozofii próbuje się tworzyć różne izmy po to, żeby łatwiej można było ogarnąć poglądy czy nurty filozoficzne. Do nazwiska doczepia się więc izm i powstaje arystotelizm, szkotyzm czy tomizm. Jest to pewne uproszczenie, ale przydatne dla celów dydaktycznych. Gdy chodzi o szkotyzm, to w jego ramach akcentowano najbardziej charakterystyczne dla Dunsa Szkota poglądy dotyczące rozumienia rzeczywistości, Boga i człowieka. W ramach szkotyzmu głosi się więc jednoznaczną koncepcję bytu, pojęcie bytu powstaje na drodze abstrakcji (abstrakcjonizm), istnienie jest modalnością istoty, stąd też bierze się prymat istoty w rozumieniu bytu (esencjalizm), pojęcie bytu dzieli się na nieskończone i skończone, wola posiada prymat przed rozumem (woluntaryzm)… etc. Wszystkie te punkty wymagają wyjaśnienia i komentarza, a i komentatorzy nie są jednomyślni. Filozofia, a zwłaszcza metafizyka, to najtrudniejsza z dziedzin poznania, spory trwają nie lata, ale wieki całe.

Co odróżniało poglądy Dunsa Szkota od poglądów św. Tomasza z Akwinu?
– Tomasz uważał, że do zrozumienia tego, czym jest rzeczywistość (byt), nie dojdziemy na drodze abstrakcji, lecz potrzebna jest separacja, w której uwzględnia się sądy egzystencjalne. Być bytem to istnieć, istnienie jest aktem bytu, a nie modalnością czy przypadkowym dodatkiem. Istnienie stwierdzamy w sądzie, a nie w pojęciu (egzystencjalizm). Tak rozumiany byt jest i na poziomie rzeczywistości, i na poziomie naszego poznania – analogiczny. Poznając rzeczywistość, szukamy jej realnych racji, że jest i czym jest, natomiast u Dunsa Szkota przedmiotem metafizyki stało się pojęcie bytu, a tym samym i racje przestały być racjami bytowymi, a raczej stały się racjami formalno-intelektualnymi. Tomasz uważał, że rozum jest zasadniczo władzą ważniejszą od woli i tylko w pewnych wypadkach miłość jest ważniejsza od poznania. Różnic jest więcej, a dalsze dzieje historii filozofii przebiegały często pod znakiem sporu szkotyzmu z tomizmem.

Obok nauki o Bogu w Trójcy Świętej Jedynym i chrystologii Duns Szkot wyłożył prawdę o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Dziewicy i bronił jej, czym zasłużył sobie na tytuł “doktora maryjnego”. Czy mariologia szczególnie go interesowała?
– Dogmat o Niepokalanym Poczęciu jest stosunkowo młodym dogmatem (ogłoszony został przez Piusa IX w roku 1854). Ale sam problem jako problem teologiczny był dyskutowany przez Ojców i Doktorów Kościoła już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa; chodziło o to, jak pogodzić powszechne (teologiczne) prawo o tym, że wszystkich dotknęły skutki grzechu pierworodnego, z tym, że Maryja była przecież Matką Boga, a więc trudno było przyjąć, że i Ona też była obarczona skutkami grzechu. Jeśli nie, to jak to uzasadnić? Otóż Duns Szkot podał rozwiązanie następujące: moc odkupieńczego działania Chrystusa była tak wielka, że objęła, jako wyjątek od powszechnego prawa, Maryję już od chwili poczęcia. To rozwiązanie (ściśle teologiczne) sprawiło, że Dunsa Szkota zaczęto określać mianem Doctor Marianus.

Podczas konferencji na KUL wygłosi Pan referat pt. “Wpływ Szkota na powstanie nowożytnej ontologii”. Dlaczego właśnie ten temat Pana szczególnie zainteresował?
– Konferencja ukazuje Szkota w bardzo szerokim kontekście nie tylko filozoficznym, ale i kulturowym, jak można się o tym przekonać, czytając szczegółowy program. Mnie natomiast jako filozofa interesuje czysto metafizyczny aspekt jego twórczości, a tu na plan pierwszy wysuwa się to, jak on rozumiał rzeczywistość (koncepcja bytu) i jak jego rozumienie rzeczywistości wpłynęło na dalsze dzieje metafizyki. Choć nie jest to odkrycie, bo na ten temat sporo się pisze w literaturze fachowej, to jednak warto właśnie podkreślić, że powstanie ontologii jako koniec końców przeciwstawianej metafizyce (zwłaszcza dziś) sięga swoimi korzeniami nie tylko Platona, Al Farabiego czy Awicenny, ale również Jana Dunsa Szkota. W moim referacie spróbuję właśnie pokazać związek Szkota z nowożytną ontologią.

Papież Paweł VI w liście apostolskim “Alma Parens” wysłanym 14 lipca 1966 r. do biskupów Anglii, Walii i Szkocji z okazji siedemsetnej rocznicy urodzin Dunsa Szkota nazwał jego nauczanie “antidotum przeciw ateizmowi”. Dlaczego jest ono tak ważne?
– Zainteresowania Dunsa Szkota przeniknięte były dążeniem do poznania Boga, czy jest i kim jest. Chodziło tu nie tylko o poznanie teologiczne (sacra theologia), a więc w świetle Objawienia, ale również o poznanie filozoficzne, a więc wyłącznie w oparciu o ludzki rozum. Uważał, że – na ile to dla nas możliwe – takie poznanie filozoficzne Boga zdobył, a jego metafizyka była koniec końców zorientowana na Boga. Natomiast współczesna filozofia ma orientację wprost przeciwną, cały wysiłek intelektualny skierowany jest na to, aby na różne sposoby pokazywać, że Boga nie ma albo że nie możemy Go poznać. I tylko to nazywa się filozofią, czyli jeśli jakiś pogląd nie jest wyrazem ateizmu, to nie jest filozofią. W tym kontekście Papież Paweł VI przypomniał, że rozum nie musi udowadniać swojej inteligencji w ten sposób, że wyszukiwać będzie dowody na nieistnienie Boga. Inteligencja to nie tylko inteligentna krytyka (sceptycyzm, agnostycyzm), to również pozytywne korzystanie z tych mocy poznawczych, jakie przecież otrzymaliśmy od samego Boga. Notabene środowisko anglosaskie w sposób szczególny popisuje się swoim inteligentnym ateizmem, również dziś, i jest to bardziej zaraźliwe niż tępa ideologia marksistowska.

Duns Szkot zwany był “Doktorem Subtelnym”. Dlaczego taki tytuł został mu przydany?
– Łacińskie słowo “subtilis” to nie tylko polskie “subtelny”, to również “gruntowny”, “dokładny”, “bystry”. Niezależnie od sporów filozoficznych, które koniec końców są w filozofii czymś normalnym, każdy, kto zetknął się z dziełami Jana Dunsa Szkota, stwierdzi, że autor ten prowadzi tak dokładne, tak gruntowne analizy, że śledzenie ich wymaga wielkiego skupienia i bystrego umysłu. Dlatego właśnie do Dunsa Szkota przylgnął przydomek “Doctor Subtilis”. To bardzo ciekawa postać i warto pogratulować Katedrze Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej pomysłu zorganizowania tej konferencji. Warto w dzisiejszym świecie, coraz bardziej jałowym i płytkim, a nawet nudnym, powracać do wielkich tematów i wielkich postaci. Do nich z pewnością należy błogosławiony Duns Szkot.

Dziękuję Panu za rozmowę.

Międzynarodowe sympozjum z okazji 700-lecia śmierci bł. Jana Dunsa Szkota odbędzie się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II w Auli Kardynała Stefana Wyszyńskiego (Al. Racławickie 14) w dniach 8-10 kwietnia br. Dzisiaj także o godz. 19.00 Mszy Świętej w kościele OO. Kapucynów w Lublinie przy ul. Krakowskie Przedmieście 42 będzie przewodniczył i homilię wygłosi JE ks. abp prof. dr hab. Stanisław Wielgus. Śpiewy liturgiczne wykona schola Instytutu Muzykologii KUL pod kierownictwem ks. dr. Piotra Paćkowskiego. Od wczoraj w Bibliotece Głównej KUL (ul. F. Chopina 27) czynna jest również okolicznościowa wystawa.

http://www.piotrjaroszynski.pl/felietony-wywiady/418-dy-do-poznania-boga

*************************

***)

Adam Suwart

Ciała śpią, dusze czuwają

Doczesne szczątki polskich władców złożone są w aż 20 miejscach. Jednak w trzech polskich miastach pochowano najwięcej monarchów.

Groby poznańskie

Erygowana w 968 r. pierwsza polska katedra na Ostrowie Tumskim w Poznaniu stała się miejscem ostatniego spoczynku polskich władców i książąt piastowskich z wielkopolskiej linii Piastów.

W murach milenijnej świątyni spoczęli: Mieszko I i Bolesław Chrobry, na cześć których zbudowano w XIX wieku Kaplicę Królewską, zwaną Złotą, drugi syn Bolesława Chrobrego i król Polski – Mieszko II — pochowany w katedrze poznańskiej w 1034 roku, dalej książę polski zmarły w 1058 roku – Kazimierz Odnowiciel, pochowany w 1239 roku książę Władysław Odonic, zmarły w Poznaniu w 1257 roku książę wielkopolski Przemysł I, zmarły w Kaliszu w 1279 roku książę Bolesław Pobożny oraz król Przemysł II, którego w 1296 roku jako ostatniego monarchę pochowano w poznańskiej katedrze, po mordzie na jego osobie w Rogoźnie z inspiracji margrabiów magdeburskich. Imiona pochowanych monarchów wypisane są na posadzce w nawie głównej katedry poznańskiej, w miejscu, gdzie zapewne znajdował się pierwotny sarkofag Mieszka I i Bolesława Chrobrego.

Groby krakowskie

Najwięcej grobów monarszych znajduje się w bodaj najczęściej odwiedzanej przez pielgrzymów i turystów katedrze wawelskiej w Krakowie. Katedra na Wawelu zajmuje wyjątkową pozycję w dziejach Polski i w świadomości narodu polskiego. Jest od stuleci miejscem kultu św. Stanisława, który w nierozerwalny sposób wiąże się z ideą zjednoczonego i niepodległego Państwa Polskiego, aktualną zarówno w dobie średniowiecznego rozbicia dzielnicowego, w okresie zaborów, jak i w czasie rządów komunistycznych. Grób tego męczennika pełni od stuleci funkcję ołtarza Ojczyzny. Dzieje diecezji krakowskiej i zarazem jej głównego kościoła koronuje powołanie gospodarza tego miejsca, kard. Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra w Rzymie.

Królewska Bazylika Archikatedralna na Wawelu pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika oraz św. Wacława kryje doczesne szczątki władców z kilku dynastii i okresów w dziejach Rzeczypospolitej. Ten najcenniejszy panteon narodu polskiego należy do najwspanialszych zabytków kultury narodowej i od wieków zaświadcza o tożsamości Polaków i ich bogatej historii o najwyższym europejskim formacie. Widomym znakiem pochówków są imponujące sarkofagi królewskie, przed którymi każdego roku zatrzymują się dziesiątki tysięcy turystów polskich i zagranicznych. Przez to wizyta w katedrze wawelskiej jest nie tyko religijnym spotkaniem z Bogiem, ale też doniosłą lekcją historii Polski, w tym historii sztuki.

Już po wejściu do katedry, po prawej stronie, przykuwa naszą uwagę imponujący sarkofag Władysława Jagiełły. Jest to wyjątkowej klasy dzieło gotyckie powstałe jeszcze za życia króla, stąd możemy przypuszczać, że twarz króla jest jego portretem. Płaskorzeźby po bokach sarkofagu wyobrażają stany opłakujące śmierć Jagiełły, natomiast psy goniące sokoła są tu prawdopodobnie parabolą śmierci, gdyż zwyczajowo po zgonie myśliwego jego psy i sokoły wypuszczano na wolność. Baldachim reprezentuje już styl renesansowy, został on wzniesiony w roku 1525.

Sarkofagi i krypty

Sąsiedni sarkofag króla Kazimierza Wielkiego wykonany jest z czerwonego marmuru. Podobnie jak na sarkofagu Jagiełły, boki tumby pokrywają postacie opłakujących. W narożu kaplicy świętokrzyskiej, pokrytej polichromią o bizantyjskie stylistyce, znajduje się sarkofag króla Kazimierza Jagiellończyka, wykonany w 1492 roku przez słynnego Wita Stwosza. Odnajdujemy tu typowe dla Stwosza, ekspresyjne przedstawienie postaci. Twarz króla wyrzeźbiona jest z ekspresyjnym uwzględnieniem zmarszczek, przez co maluje się na niej wyraźne cierpienie. Jakże inne jest to ujęcie zmarłego w porównaniu z dostojeństwem i kamienną powagą innych gotyckich sarkofagów. Niespokojna linia gotyckich detali dekoracyjnych zwiastuje zmierzch gotyku i rychły rozkwit nowego stylu w sztuce — renesansu.

Prawdziwym przełomem było jednak wzniesienie Kaplicy Królewskiej – zwanej obecnie Zygmuntowską, z polecenia króla Zygmunta I Starego, przez zespół włoskich artystów realizujących projekt Bartolomea Berrecciego. Kaplica ta stała się wzorem dla kolejnych, renesansowych i manierystycznych mauzoleów stawianych przy katedrze na miejscu wcześniejszych biskupich kaplic gotyckich. Niektóre średniowieczne ołtarze, wśród nich także ołtarz główny, ustąpiły miejsca nowym, renesansowym. W tym samym czasie, w XVI wieku, powstało również wiele nagrobków przede wszystkim królewskich i biskupich oraz epitafiów. Renesansowe i manierystyczne wyposażenie katedry było dziełem wybitnych artystów osiadłych w Krakowie, w znacznej części pochodzących z Włoch, takich jak wspomniany Bartolomeo Berrecci, Giovanni Maria Padovano, Jan Michałowicz z Urzędowa czy Santi Gucci. W krypcie imponującej Kaplicy Zygmuntowskiej pochowano króla Zygmunta Augusta i jego siostrę królową Annę Jagiellonkę, a także Elżbietę Habsburżankę, pierwszą żonę Zygmunta Augusta. W sąsiednich kryptach pod Kaplicą Zygmuntowską złożono też prochy Stanisława Leszczyńskiego, sprowadzone tu dopiero w 1938 roku, oraz szczątki Augusta II Mocnego.

Duży sarkofag kryje też szczątki Zygmunta Starego, a obok niego złożono — w tym samym grobowcu – szczątki jego syna Olbrachta, zmarłego w niemowlęctwie. Nieopodal spoczywa też Siedmiogrodzianka, Barbara Zapoyla, pierwsza żona Zygmunta Starego. Szczątków drugiej małżonki królewskiej, bardziej znanej Bony Sforzy, nie pochowano na Wawelu — spoczywają w katedrze św. Mikołaja w Bari, gdzie królowa zmarła.

Naprzeciwko Kaplicy Zygmuntowskiej znajduje się sarkofag świętej królowej Jadwigi, z białego alabastru, obecnie pusty, gdyż po kanonizacji królowej przez Jana Pawła II szczątki świętej Jadwigi przeniesiono do stóp osławionego cudami drewnianego krucyfiksu z XIV w.Według prastarej legendy Jadwiga modliła się tu przed poślubieniem króla Jagiełły i Chrystus podobno przemówił do niej. Krucyfiks przesłonięty jest czarną krepą chroniącą święty wizerunek przed bezpośrednimi spojrzeniami. Krzyż zawdzięcza czarny kolor smole, którą został pokryty w celu ochrony przed kornikami. Wśród wotywnych podarków u stóp Chrystusa wisi też pozłacane strzemię wielkiego wezyra Mustafy, które król Jan III Sobieski zdobył w bitwie pod Wiedniem w 1683 roku.

W kryptach wawelskich pochowano też m.in.: w słynnej krypcie św. Leonarda — Jana III Sobieskiego i jego żonę Marię Kazimierę d’Arquien, znaną jako królowa Marysieńka, a także króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego.

W odrębnej krypcie pochowano monarchów z dynastii Wazów i ich krewnych, m.in.: Zygmunta III Wazę, który ma swą kolumnę na placu Zamkowym w Warszawie, jego syna — Jana Kazimierza i żonę tego ostatniego, królową Ludwikę Marię Gonzagę. W innej krypcie spoczywa Władysław IV Waza, a w jeszcze innej – Stefan Batory. Każdego dnia w sezonie groby te odwiedzają tysiące turystów. Przy wyjściu z krypt zmarłych osłania specjalny baldachim, zaprojektowany przez Adolfa Szyszko — Bohusza. Zdobi go łacińska inskrypcja: „Corpora dormiunt, vigilant animae” — „Ciała śpią, dusze czuwają”. Co ciekawe, cokół, na którym spoczywa ów architektoniczny baldachim, wykonano z elementów przetopionego pomnika Ottona Bismarcka, stojącego w czasie zaborów w Poznaniu i obalonego w 1919 roku przez poznaniaków, zaś kolumny konstrukcji pochodzą z soboru św. Aleksandra Newskiego, który wznosił się na placu Saskim w Warszawie. Same kapitele kolumn i ich bazy wykonano z przetopionych dział austriackich.

Groby płockie

Nieco mniej znaną, choć również imponującą swym architektonicznym smakiem i wartością historyczną, jest nekropolia królewska w katedrze płockiej. Sarkofag władców Polski w płockiej bazylice katedralnej pw. Najświętszej Maryi Panny Mazowieckiej, czczonej w Tajemnicy Wniebowzięcia, znajduje się pod północną wieżą świątyni. Spoczywają tam szczątki władców Polski — Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego oraz piętnastu książąt mazowieckich. W średniowieczu dewastowane przez różnych najeźdźców zostały odnalezione dopiero w 1825 r. i staraniem biskupa Adama Prażmowskiego złożone w obecnym miejscu w sarkofagu z czarnego marmuru, wykonanym według projektu Zygmunta Vogla. Umieszczono na nim napis: „Władcy i dziedzice ziem: krakowskiej, sandomierskiej, śląskiej, wielkopolskiej, mazowieckiej, dobrzyńskiej, michałowskiej, łęczyckiej i Pomorza”. Fronton sarkofagu zdobi orzeł z alabastru, a na jego płycie umieszczono złote insygnia królewskie. Kaplicę tę nazywano dawniej „głogowianą” z powodu wzniesionego tu w 1580 r. w stylu późnorenesansowym pięknego epitafium znakomitego humanisty, prałata Pawła Głogowskiego. Po przeciwnej stronie tablicy stoi barokowy ołtarz z czarnego marmuru przeniesiony tu w 1783 r. z kaplicy Najświętszego Sakramentu. Znajduje się tu obraz św. Kazimierza Jagiellończyka pędzla Władysława Drapiewskiego. W górnej kondygnacji ołtarza umieszczono starszą płaskorzeźbę Ostatniej Wieczerzy. Kaplica oddzielona jest od nawy bocznej neorenesansową kratą kutą w żelazie, wykonaną w 1913 r. wg projektu Stefana Szyllera.

Szczątki polskich władców znajdują się jeszcze w archikatedrze warszawskiej, gdzie pochowano Stanisława Augusta Poniatowskiego, po jego ekshumacji najpierw z Petersburga, a później z rodzinnego Wołczyna, gdzie szczątki przeniesiono w 1938 roku. Z tego ostatniego miejsca przeniesiono je w latach 90. XX wieku, po długich i burzliwych dyskusjach, do warszawskiej archikatedry pw. św. Jana.

 

Niektórzy Władcy Polski pochowani poza granicami kraju

  • Władysław II Wygnaniec (+ 1159) — w Niemczech w Altenburg wg Długosza lub w Pegaz w Saksonii wg Kroniki z Lubiąża
  • Wacław II z Przemyślidów (+1305) — klasztor Cystersów w Zbrasławiu — Praga (Czechy)
  • Wacław III z Przemyślidów (+1306) — katedra w Ołomuńcu (Czechy)
  • Ludwik Andegaweński (Węgierski) (+1382) — katedra w Székesfehérvár (Węgry)
  • Aleksander Jagiellończyk (+1506) — katedra w Wilnie (Litwa)
  • Henryk Walezy (+1589) — opactwo w Saint Denis (Francja)
  • August III (+1763)— kościół dworski w Dreźnie (Niemcy)

 

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IH/pk201016_groby.html#

 

O autorze: Judyta