Słowo Boże na dziś – 16 listopada 2014 r. – Niedziela –

Myśl dnia

Tego sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności, tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.

Za co, Panie?

Za brak inicjatywy!

Ks. Edward Staniek

 

XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK A

images11

 

PIERWSZE CZYTANIE (Prz 31,10–13.19–20.30–31)

Poemat o dzielnej niewieście

Czytanie z Księgi Przysłów.

Niewiastę dzielną któż znajdzie?
Jej wartość przewyższa perły.
Serce małżonka jej ufa,
na zyskach mu nie zbywa;
nie czyni mu źle, ale dobrze
przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę,
pracuje starannie rękami.
Wyciąga ręce po kądziel,
jej palce chwytają wrzeciono.
Otwiera dłoń ubogiemu,
do nędzarza wyciąga swe ręce.
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno:
chwalić należy niewiastę, co boi się Pana.
Z owocu jej rąk jej dajcie,
niech w bramie chwalą jej czyny.

Oto słowo Boże.

*************

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 128,1–2.3.4–5)

Refren: Błogosławiony, kto się boi Pana.

Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana *
i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, *
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.

Małżonka twoja jak płodny szczep winny *
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki *
dokoła twego stołu.

Tak będzie błogosławiony człowiek, *
który się boi Pana.
Niech cię z Syjonu Pan błogosławi +
i abyś oglądał pomyślność Jeruzalem *
przez wszystkie dni twego życia.

******************

DRUGIE CZYTANIE (1 Tes 5,1–6)

Dzień Pański nadejdzie niespodziewanie

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan.

Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach. Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie jak zło­dziej w nocy.
Kiedy bowiem będą mówić: „Pokój i bezpieczeństwo”, tak niespodziana przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brze­mienną, i nie ujdą. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteście sy­nami nocy ani ciemności.
Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi.

Oto słowo Boże.

************

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 15,4.5b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwał będę.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

**************

 

EWANGELIA DŁUŻSZA (Mt 25,14-30)

Przypowieść o talentach

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
„Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzy­mał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozli­czać się z nimi.
Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przy­niósł drugie pięć i rzekł: »Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem«. Rzekł mu pan: »Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana«.
Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: »Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem«. Rzekł mu pan: »Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana«.
Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: »Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, po­szedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność«.
Odrzekł mu pan jego: »Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie roz­sypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dzie­sięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemno­ści; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów«”.

Oto słowo Pańskie.

**************

 

EWANGELIA KRÓTSZA (Mt 25,14-15.19-20)

Przypowieść o talentach

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
„Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.
Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.
Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: »Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem«”.

Oto słowo Pańskie.

 

********************************************************************************************************************************

 

Komentarz

 

*****************************************************************************************

 

Zysk czy strata?

Talent to było około trzydziestu czterech kilogramów złota lub srebra. Otrzymane dary były więc bardzo hojne. Oto dwa możliwe scenariusze tej historii: „Talent – ryzyko – zysk – radość” lub: „Talent – lęk – strata – smutek i zgrzytanie zębów”. Od czego zależy powodzenie lub niepowodzenie? Od tego, jak sługa widzi swojego pana. Jeśli pan jest dawcą dobrym i hojnym, jeśli ufa i raduje się dziełem sługi, on ma siłę wewnętrzną, aby dla niego ryzykować. Jeśli pan jest tyranem twardym i skąpym, który chce sługę jedynie wykorzystać, w lęku swoim sługa nawet nie otwiera daru, lecz go ukrywa, aby zwrócić nieużywany i przez przypadek nic nie stracić, i nie narazić się właścicielowi.

Jezu, dziękuję Ci za hojność Twoich darów. Przepraszam, że nie wszystkie zauważam, wykorzystuję, rozwijam. Przepraszam za wszystkie możliwości dotąd niewykorzystane, zakopane. Dziś pragnę zaryzykować z Tobą.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-11-16

*******************

Po przejściu ziemskiej pielgrzymki Bóg będzie nas sądził z wykorzystania darów. On oczekuje od nas twórczego podzielenia się tym, co od Niego otrzymaliśmy. Są to zdolności, szanse i miejsca, w które są dla nas sposobnością do czynienia dobro. Nie jest zły ten, kto ma mało, ale ten, kto niczym się nie dzieli. Nasze obdarowanie jest zawsze wyjątkowe, jedyne, właściwe danemu człowiekowi. Oznacza to, że w ewangelicznej logice nie ma miejsca na porównywanie się i rywalizację.

Hieronim Kaczmarek OP, „Oremus” listopad 2008, s. 72

 

 

Łaski bez!

I znów pewnie rodzi się w nas opór i wątpliwości odnośnie tej przypowieści. To ciekawe, że ostatnio chyba częściej buntujemy się przeciw słowom Ewangelii niż jesteśmy z nimi zgodni. Przyczyna tego tkwi w powierzchownej interpretacji, nie docierającej do głębi prawdy objawionej, czyli w niezrozumieniu właściwej treści Słowa Bożego: zatrzymujemy się na poziomie czysto ludzkich, emocjonalnych skojarzeń. To dowodzi jak daleko odeszliśmy w życiu i myśleniu od ducha Ewangelii, a jak przylgnęliśmy do wyobrażeń i pojęć tego świata. Spróbujmy więc sięgnąć trochę głębiej.

Każdy ze sług otrzymał w depozyt i użytkowanie sporą sumę pieniędzy. Jeden talent to była wtedy równowartość 34 kg złota lub srebra. Nie był to podarunek „na drobne wydatki”, lecz zobowiązująca pożyczka, okazyjny kredyt, obiecujący duży zysk, ale pod warunkiem odpowiedzialnej pracy.

Kwota była proporcjonalna do indywidualnych możliwości każdego. Na tym polega prawdziwa sprawiedliwość: nie każdemu po równo, lecz każdemu według możliwości. Bóg nie stawia człowiekowi zadań ponad siły. Wymaga tylko tyle, ile wie, że człowiek jest w stanie osiągnąć. I według takich kryteriów też rozlicza. Nie musimy więc patrzeć zazdrosnym okiem na to, że inni potrafią osiągnąć więcej: komu więcej dano, od tego też się więcej wymaga. Mamy więc zrobić tyle, nas ile nas stać, a przynajmniej starać się okazać minimum dobrej woli – wtedy będziemy OK. Problem i grzech zaniedbania zaczyna się wtedy, jeśli nie zrobimy nic, jeśli zrezygnujemy w ogóle z wysiłku. Bóg nie cierpi małoduszności, a jeszcze bardziej nie lubi, gdy człowiek w rozpaczliwym geście zamyka się w sobie, manifestacyjnie pokazuje Bogu, że Go nie potrzebuje, że ma Go gdzieś.

Oczywiście Bóg nie robi tego z powodu urażonej dumy czy obrażalstwa na punkcie swojej Osoby. To tak jak ojciec, który widzi, że dziecko zacina się w złości i zaczyna robić coś, czym może wyrządzić sobie krzywdę. Czy pozwoli mu na to? A jeśli nie, to czy tylko dlatego, że poczuje się obrażony, czy też raczej z miłości, w trosce o swoje dziecko – by je ustrzec przed nieszczęściem? Otóż Pan Bóg tak samo – chce nas ustrzec przed nieszczęściem potępienia, bo każdy, kto odcina się od Boga i próbuje być samodzielny, ten skazuje się na potępienie.

Na tym polega najgorszy z grzechów – szatańska pycha! Czy nasuwają się nam już skojarzenia z grzechem pierworodnym? „Ja sam wiem lepiej, nie potrzebuję Cię!” Chyba tak pomyślał sobie ten zły sługa: „poradzę sobie sam, mam wszystko to, czego potrzebuję i żadnej łaski nie chcę!” Tu jest istota grzechu: nie potrzebuję Twojej łaski, Boże! Zbawię się bez Ciebie!”

Ale to jest tragiczne złudzenie i nieporozumienie. Jeśli ktoś myśli, że starczy mu tego, co sam ma, trwa w straszliwym błędzie! W decydującym momencie rozliczenia okaże się to bowiem całkowicie nieprzydatne i bez wartości – tak, jakby nie miał nic, jakby wszystko stracił, bo postawił na niewłaściwe akcje.

Ale skupmy trochę uwagę na tych dobrych i pracowitych sługach. Oczywiście wszelkie skojarzenia nadgorliwości czy lizusostwa są całkowicie fałszywe – jest to chyba pozostałość po minionym okresie, w którym każde pozytywne wychylenie się było traktowane jako uległość wobec znienawidzonego systemu czy władzy. Ale w normalnych układach ekonomicznych i społecznych, inicjatywa, zaradność i przedsiębiorczość są bardzo wysoko cenione i premiowane. Także i Pan Bóg lubi ludzi z inicjatywą, ale z Bożą inicjatywą, tzn. takich, którzy Mu potrafią bardziej zaufać i lepiej rozpoznać i pełnić Jego wolę, a nie takich, którzy Mu się przeciwstawiają. Taka postawa przemyślności i niekonwencjonalności w wykorzystywaniu łaski Bożej, zasługuje na najwyższą pochwałę! Pan Jezus powie o nich, że to „gwałtownicy zdobywają Królestwo Boże”, ci, którzy potrafią całkowicie zaufać Jego miłości.

Ks. Mariusz Pohl

 

 

Pochwała Japończyków

Wysoki poziom życia gospodarczego oraz niezwykłe owoce pracy narodu japońskiego budzą podziw nie tylko w dotkniętej kryzysem Polsce, ale i w krajach najbardziej rozwiniętych. Ile elementów składa się na ten fenomen gospodarności, trudno ustalić. Jest to wypadkowa wielu czynników. Wśród nich jeden wybija się na pierwszy plan. Japończycy lepiej niż inne narody świata znają wartość czasu. Potrafią czas wykorzystać do maksimum. Nie mają prawie żadnych surowców naturalnych, ale zorientowali się, że tego najbardziej podstawowego surowca, jakim jest czas, mają pod dostatkiem. Potrafili całość życia, tak w skali jednostki, jak narodu, nastawić na maksymalne wykorzystanie czasu. Doskonalenie techniki zmierza przede wszystkim do skracania czasu produkcji i zastępowania człowieka maszyną, by ten mógł czynić to, czego nie potrafi maszyna.

Chrystus w przypowieści o talentach zwraca uwagę na wielką wartość tego podstawowego surowca, jakim jest czas. Talent to czas. Jezus chwali tych, którzy znają wartość czasu i umieją go wykorzystać w celu ubogacenia siebie i dawcy tego surowca.

Ewangelia wzywając do mądrego wykorzystania doczesności nie toleruje żadnej formy lenistwa. Stracona godzina jest już nie do odzyskania. Bezcenny surowiec – zmarnowany. Przerażające w skali narodu marnowanie czasu jest jednym ze znaków słabości naszej chrześcijańskiej formacji. Gdyby pod poszczególne postacie w przypowieści podstawić przedstawicieli narodów, to Japończyka reprezentowałby ten, który otrzymał pięć talentów i przyniósł drugie pięć, a Polaka ten, który otrzymał jeden talent i zamiast go wykorzystać – zakopał. Czas zakopany jest czasem straconym. Słuszna jest decyzja dawcy czasu: „Zabierzcie mu ten talent i dajcie temu, kto ma dziesięć”. Zabierzcie…

Jeśli ktoś twierdzi, że Ewangelia odrywa człowieka od rzeczywistości ziemskiej i w imię czekającego nieba pozwala na jej lekceważenie, ten niewiele z Ewangelii rozumie. Cała nauka Jezusa przez niezwykłe dowartościowanie czasu i mocne napiętnowanie lenistwa jest nastawiona na mądre wykorzystanie doczesności.

Trzeba dokładnie odczytać słowa Chrystusowej przypowieści o talentach. Jest ona wymierzona wprost przeciw leniwym. „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność”. Sprawa nie kończy się jednak na ostrym napomnieniu i na odebraniu nie wykorzystanego talentu. Sługa leniwy zostaje ukarany. „Wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Wielu ludzi sądzi, że do zbawienia potrzeba tylko jednego – ustrzec się grzechu ciężkiego. Przypowieść o talentach mówi o potępieniu „sprawiedliwego” sługi. On nie uczynił nic złego. Oddał właścicielowi otrzymane od niego pieniądze co do grosza. Z punktu widzenia sprawiedliwości wymiennej nie wyrządził krzywdy. Człowiek leniwy niekoniecznie krzywdzi, a jednak marnując czas, najcenniejszy surowiec, jaki istnieje na ziemi, zasługuje na potępienie. Oburzenie właściciela czasu jest słuszne. Nie wykorzystany czas jest czasem straconym.

Logika Ewangelii jest pod tym względem jasna. Ten, kto nie umie wykorzystać godziny otrzymanego czasu, nie może dostać w swe ręce wieczności, bo i jej nie potrafi wykorzystać. Rzadko kiedy chrześcijanie biją się w piersi żałując, że zmarnowali jedną godzinę, a przecież jest to poważna strata w ich życiu. W spotkaniu z Bogiem trzeba będzie wyliczyć się dokładnie z każdej otrzymanej od Niego minuty. Nie wystarczy udowodnić, że na ziemi nie uczyniliśmy nic złego. Trzeba wykazać, co uczyniliśmy dobrego, do czego wykorzystaliśmy otrzymany od Stwórcy czas.

Ks. Edward Staniek

 

Ludzie z inicjatywą

Chrześcijaństwo dobrze rozumiane to szkoła ludzi z inicjatywą. Wszyscy święci to ludzie o niespotykanej wprost inicjatywie podejmujący dzieła, które w ocenie obserwatora zewnętrznego przerastają ich możliwości. To ludzie wielkiego ryzyka. Inicjatywa bowiem nierozerwalnie łączy się z ryzykiem. Ewangelia jest wielkim wezwaniem do podjęcia inicjatywy. Przypowieść o talentach mówi o niej wyraźnie. Jest to pochwała ludzi z inicjatywą, którzy po otrzymaniu swoich talentów ryzykując, potrafią nimi tak operować, że zyskują następne. Równocześnie Jezus w tej przypowieści piętnuje człowieka bez inicjatywy, który nie zaryzykował. Lęk przed ryzykiem przypieczętował jego postawę zachowawczą. „Wiedziałem, Panie, żeś człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność”.

Ten człowiek nie uczynił nic złego. Nie ukradł, nie zabił, nie wykorzystał talentów dla siebie, nie przepił, nie roztrwonił. Po sprawiedliwości oddał to, co otrzymał. Za co więc spotyka go nagana: „Sługo zły i leniwy!” Za co spotyka go straszna kara: „Odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów (…) A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności, tam gdzie płacz i zgrzytanie zębów”. Kara spotyka tego człowieka za to, że zabrakło mu inicjatywy, za to, że był nieużyteczny, że nie tworzył.

Oto rąbek tajemnicy mechanizmu różnych antysemityzmów na przestrzeni wieków. Żydzi jako naród wybrany bardzo dobrze rozumieją, że Bogu zależy na ludziach z inicjatywą. I za tę inicjatywę, za to, że gdziekolwiek się znajdą, tam zawsze potrafią zarobić drugie pięć talentów – cierpią. Bóg bowiem widząc ich inicjatywę, zabiera innym jeden niewykorzystany talent i oddaje go im. Wówczas ci, którym brak inicjatywy, żywią do Żydów pretensje, że w rywalizacji z nimi zawsze przegrywają.

Inicjatywa narodu wybranego przejawia się głównie w wymiarze doczesnym, ekonomiczno-politycznym. Ten rys, który tak łatwo można obserwować analizując hymn o dzielnej kobiecie, tzn. o kobiecie z inicjatywą, z Księgi Przysłów, powinien być przejęty również przez chrześcijan. To jest wspólne dziedzictwo.

Niestety w wychowaniu chrześcijan zaniedbano wychowania do inicjatywy. Można to obserwować w Polsce w chwili obecnej. Ludzi z inicjatywą jest bardzo niewielu. Smutne to stwierdzenie. Kościół w programie wychowawczym zapomniał o jednym z istotnych elementów ewangelicznej postawy.

Należałoby całość Ewangelii odczytać z punktu widzenia wychowania człowieka z inicjatywą. Prawie każda strona ujawniałaby inne wymiary tej cennej postawy, której od nas oczekuje Bóg zarówno w przemienianiu oblicza ziemi, budowaniu braterskiej wspólnoty, jak i doskonaleniu coraz bliższego kontaktu z Nim samym.

Aż ciarki przechodzą, gdy człowiek sobie uświadomi, że sądzony będzie z inicjatywy, z wykorzystania talentów otrzymanych od Boga, z sił, czasu, zdolności, które winny być w sposób twórczy wykorzystane dla budowy Królestwa Bożego na ziemi. Iluż z nas może usłyszeć straszne słowa: „Sługo zły i leniwy!”, oraz rozkaz skierowany do aniołów: „Tego sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności, tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.

Za co, Panie?

Za brak inicjatywy!

Ks. Edward Staniek

 

 

Błogosławiony każdy, kto boi się Pana, kto chodzi Jego drogami (Ps 128, 1)

Czytania biblijne na dzień dzisiejszy podkreślają myśl o czujności chrześcijańskiej, a zatem o obecnym życiu w oczekiwaniu i przygotowaniu do życia przyszłego. Punktem wyjścia może być drugie czytanie (1 Tes 5, 1-6), w którym św. Paweł oświadcza, że byłoby bezużyteczne dociekać, kiedy nadejdzie „dzień Pański”, czyli kiedy dokona się chwalebny powrót Chrystusa. On bowiem przyjdzie niespodziewanie „jak złodziej w nocy” (tamże 2). Jest to obraz, jakiego użył Jezus (Mt 24, 43), a może być zastosowany tak do ostatecznego przyjścia Pana, jak i do Jego nadejścia przy końcu każdego człowieka. O takiej godzinie wiadomo tylko jedno: przyjdzie niezawodnie, lecz kiedy i jak, wie o tym tylko Bóg. Stąd konieczność czuwania, a zarazem i ufnego zdania się na wolę Boga. Kto myśli tylko o rozkoszach życia, jak gdyby nie miał nigdy umrzeć, właśnie wtedy, kiedy obiecuje sobie „pokój i bezpieczeństwo”, zobaczy niespodzianie, że przychodzi na niego „zagłada”. Kto natomiast, jak dobry „syn światłości”, nie zapomina o przemijaniu życia ziemskiego i czuwa oczekując Pana, nie ma się czego obawiać. Tego właśnie uczą dwa inne czytania, przedstawiając konkretne przypadki.

Pierwsze (Prz 31, 10-13. 19-20. 30-31) mówi o niewieście cnotliwej, oddanej rodzinie, wiernej swoim obowiązkom żony i matki, pilnej w pracy, miłosiernej względem ubogich. O niej to została wydana pochwała pełna entuzjazmu: „Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa… Nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia” (tamże 10-12). Chociaż dzisiaj niewiasta jest często podzielona między dom a pracę zawodową, jej zasadniczym obowiązkiem jest zawsze troska o rodzinę, oddanie mężowi i dzieciom, staranie, aby znajdowali oni w domu środowisko pokrzepiające i pełne miłości. Poemat kończy się wywyższeniem „niewiasty, co boi się Pana”, ponad wdzięk i piękno, rzeczy marne i przemijające, gdyż tylko cnota jest podstawą szczęścia rodziny i to stanowi jej chwałę przed Bogiem. Taka niewiasta przy końcu swojego życia zasłuży sobie na słowa, jakie Jezus wypowiedział o wiernym słudze: „Dobrze… wejdź do radości twego Pana” (Mt 25, 21).

Ewangelia (Mt 25, 14-30), podając przypowieść o talentach, mówi właśnie o wiernym słudze, który nie marnuje życia na rozrywkach lub lenistwie, lecz wykorzystuje z rozumną miłością dary otrzymane od Boga. Każdemu człowiekowi Bóg udziela pewnych talentów: daru życia, zdolności rozumienia i chcenia, kochania i działania, łaski, miłości, cnót wlanych, osobistego powołania. Nie postępuje On niesprawiedliwie, rozdzielając w rozmaity sposób swoje dary, ponieważ daje każdemu tyle, ile potrzeba do zbawienia. Nie jest ważne, czy się otrzyma wiele lub mało, lecz używanie gorliwie tego, co się otrzymało. Fałszywa to pokora nie uznawać darów Bożych, a małodusznością i lenistwem byłoby pozostawić je nietknięte. Tak postąpił sługa gnuśny, który zagrzebał otrzymany talent, za co Pan go ukarał surowo. Bóg wymaga wedle tego, czego udzielił, lecz to, czego udzielił, powinno być obrócone na służbę Jego i braci. Zresztą od tego, kto otrzymał więcej, zażądają więcej. Dlatego przy zdawaniu rachunku każdy otrzyma według własnych uczynków; stąd straszliwa kara dla złego sługi, chwała i nagroda dla sług wiernych. Co więcej, wierni słudzy otrzymają nagrodę niepomiernie wyższą od swych zasług. Istotnie, do słów: „byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię”, które mówią o nagrodzie za wierność każdego, zostają dołączone inne: „wejdź do radości twego Pana” (tamże 21). To jest nagroda szczodrobliwości Boga, który dopuszcza wierne sługi do uczestnictwa w swoim życiu i w swojej szczęśliwości wiecznej. Dar ten, chociaż wymaga oddania się człowieka, zawsze nieskończenie przewyższa jego zasługi.

  • O Odkupicielu świata, który wstąpiłeś do nieba i udzieliłeś darów ludziom, rozdzielając swoim uczniom rozmaite talenty i łaski dla ich dobra oraz dla dobra Twojego Kościoła, daj mi Ducha, który pochodzi od Ciebie, abym poznał dary, jakich mi udzieliłeś, bo jeśli nie znam talentów otrzymanych od Ciebie, nie potrafię być za nie wdzięczny ani ich mądrze używać. Udziel mi więc łaski, abym je poznał, lecz z pokorą — tak, abym się nie oszukiwał myśląc, że są liczniejsze i większe, niż są w rzeczywistości. Spraw, abym się zadowalał tym, co mi dałeś, abym nie pogardzał wskutek pychy tymi, którzy mniej mają ode mnie, ani nie zazdrościł tym, którzy posiadają więcej, lecz abym starał się tylko służyć Tobie przez to wiele lub mało, co mi dałeś. Spraw, abym zawsze pamiętał o Twoim przyjściu… abym używał wiernie tego, co wówczas pragnąłbym, żeby było użyte, a gdy śmierć mnie zaskoczy w takim działaniu, abyś przyjął mnie do swojego królestwa…
    O radości niezmierzona, radości wieczna, radości godna Boga! O szczęśliwa pilności dająca gorliwemu radość nieba! (L. da Ponte).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 457

http://mateusz.pl/czytania/2014/20141116.htm

**********************

GNUŚNY SŁUGA

Pewnego dnia mój współbrat odpowiedzialny za klasztorne finanse zadał mi „biblijne” pytanie: W co zainwestowali pieniądze słudzy z dzisiejszej Ewangelii, bo i on chciałby ulokować tam pewną sumę.

Żarty żartami – wszak nie o finansach jest ta przypowieść – jednak wydaje mi się, że to pytanie zdradza pewne założenie: talenty, które słudzy puścili w obieg, dbały same o siebie. Tymczasem w greckim tłumaczeniu czytamy, że słudzy „pracowali nimi”. Ci, którzy otrzymali pięć talentów, natychmiast zabrali się za ich pomnażanie. Sługa, któremu przypadł tylko jeden talent, nie zrobił nic, aby pomnożyć powierzone mu mienie. Ale to nie jedyna różnica w zachowaniu sług.

Po powrocie właściciela majątku pierwsi dwaj mówią, że pomnożyli talenty. Wydawać by się mogło, że ich wysiłek ma tylko jednego beneficjenta: człowieka, który na początku talenty im powierzył. Jednak później dowiadujemy się, że zatrzymali oni zarówno zysk, jak i kapitał początkowy. Tym mocniej brzmią słowa ostatniego sługi, który oskarżając swojego pana, zwraca mu dar („oto twoja własność”). Być może stoimy po jego stronie, słysząc o właścicielu, który wyzyskuje biednych pracowników. Zanim jednak ostatecznie go osądzimy, zwróćmy uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, widzimy, że inna logika rządzi jego „zbieraniem”, bo nie wyklucza ono zysku pracownika, co więcej – ono go zakłada. Po drugie, warto przypomnieć fragment Mateuszowej Ewangelii, w której dwukrotnie występuje wyrażenie „rozliczać się”. Chodzi o przypowieść o królu, który chciał uregulować długi ze swoimi sługami. Temu, który był mu winny dziesięć tysięcy talentów, nie tylko odłożył czas spłaty, ale darował mu dług (zob. Mt 18,23–24). Być może Mateusz daje nam tu do zrozumienia, że nie tyle brak zysku jest godny nagany, ile brak podjęcia jakiegokolwiek wysiłku. A sługa był do niego zdolny.

Fenomenalnie komentuje to niezawodny Orygenes, ojciec Kościoła żyjący w III wieku: Pan zgadza się z oskarżeniem sługi, że żnie tam, gdzie nie posiał, ale nie jest to przejawem jego surowości. Jak to możliwe? Egzegeta przywołuje fragment z Listu do Galatów: „Kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (6,8) i komentuje: Ten zbiór, który pan chce zebrać, mimo że nie posiał, to my sami. Musimy tylko pracować tym, co On sam nam powierzył.

 

Jakub Bluj OP – ur. 1980, dominikanin. Pracował jako duszpasterz we Wrocławiu, student Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie.

*****************

Być użytecznym

Sługa, który zakopał talent i potem został ukarany przez swojego pana, mówi, że nie oddał talentu do banku ze strachu. To oddanie do banku było minimum koniecznym do tego, by pomnożyć talent. Sługa nie wykonał jednak nawet tego najdrobniejszego wysiłku. Ewangelia pokazuje, że właściciel był zły na niego przede wszystkim z tego powodu. Nie brałbym na serio tłumaczenia sługi, że zakopał talent ze strachu. To klasyczna racjonalizacja. Pamiętam, że kiedy byłem w liceum i chcieliśmy uniknąć klasówki, to wmawialiśmy nadwrażliwemu nauczycielowi, że się go boimy. On, przerażony, rezygnował ze swoich planów. Dlatego warto dobrze się zastanowić, jakie były realne motywy postępowania nieużytecznego sługi.

Sądzę, że powodem jego decyzji mogło być to, że uważał, iż dostał mało. Albo, mówiąc dokładniej, że dostał mniej od innych. „Gdybym dostał pięć talentów, jak tamten, to dopiero bym pokazał, na co mnie stać, a tak to robota nie ma w ogóle sensu”. Dla niego świat składał się z samych szczęściarzy, którym się pofarciło. Jedyny biedny to on. No future. „Gdybym pochodził z lepszej rodziny, gdybym miał bogatszych rodziców, gdyby nauczyli mnie porządnie języków, gdybym miał słuch muzyczny, gdybym nie miał pod górkę do szkoły, wtedy bym pokazał”. Ewangelia obnaża absurd tej logiki.

Róbmy to, co mamy zrobić, na naszą miarę, według naszych możliwości, ale dajmy z siebie wszystko. Genialnie Ewangelia nazywa tego sługę „nieużytecznym”. Nie chodzi o to, byśmy zrobili w życiu nie wiadomo co, ale o to, byśmy byli choć trochę użyteczni. A w tym celu nie trzeba napisać dziewięciu symfonii i zdobyć Mount Everestu. Nie wszystkim jest to dane, większości z nas pisane jest raczej zaśpiewanie pieśni w kościele i zdobycie Giewontu. Ale jeśli dlatego, że Beethoven napisał dziewięć genialnych symfonii, a Kukuczka zdobył Mount Everest, uznamy, że nie ma sensu śpiewać w kościele, i nie będzie nam się chciało wchodzić na Giewont, to jesteśmy w tragicznym położeniu. „Być użytecznym” nie brzmi poetycko, ale jest dobrym pomysłem na życie. Może jeśli zrobimy kilka drobnych użytecznych rzeczy w życiu, to usłyszymy kiedyś: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”.

Mateusz Przanowski OP – ur. 1974, dominikanin, jest doktorem teologii UKSW, wykładowcą Kolegium Filozofi czno-Teologicznego Dominikanów w Krakowie, założyciel Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii, www.dsft.dominikanie.pl

*****************************

Talenty

Słuchając o tym, jak rozkopuje ziemię, by ukryć talent, już się wie, że on się boi. Sam się zresztą przyznaje do tego podczas rozliczenia ze swoim panem: Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Czego się boi?

Podobnie też [jest z królestwem niebieskim] jak z pewnym człowiekiem, który mając udać się podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa [otrzymał]; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który trzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości swego pana!” Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem swój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” (Mt 25. 14 – 30)

Nie warto myśleć o talentach – czym są. Nie ma sensu myśleć nad różnicą w wielkości powierzonego majątku, chociaż była, bo każdy miał zadanie troszczenia się  o rzeczy niewiele. Warto natomiast rozmyślać o słudze, który dostał najmniej.

Słuchając o tym, jak rozkopuje ziemię, by ukryć talent, już się wie, że on się boi. Sam się zresztą przyznaje do tego podczas rozliczenia ze swoim panem: Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Czego się boi?

Zrazu wygląda na to, że boi się złodzieja. Nieco większa znajomość świata podpowiada, że boi się ryzyka. Ten, który puszcza w obieg pięć talentów, czuje ten sam lęk. O tym w tekście nie ma ani słowa, ale przecież każdy wie, że ryzyko jest nieodłącznie związane z operacjami finansowymi, a ludzie biorący w nich udział są tego świadomi i muszą dać sobie radę z lękiem przed niepowodzeniem.

W przypowieści powiernik jednego talentu wygląda na kogoś, kto boi się swojego pana. Jeśli tak jest, to rozgrywa swój strach absurdalnie. Zna swego pana, który domaga się obracania talentami, a przecież pomimo tego zakopuje talent w ziemi! Talent nie ziarno i zakopanie go nie rozmnoży.

Pan nie wygląda na kogoś, komu zależałoby wyłącznie na zysku i samych talenatch – temu, kto ma ich dziesięć, pozostawia wszystkie. Zależy mu tylko na tym, by słudzy dokonali inwestycji. Gdyby któryś z nich stracił swoje talenty, gdyby inwestycja się nie powiodła, wówczas i tak pan usprawiedliwiłby go. Zna życie i wie, że obrót nie zawsze daje zysk. Jakże często się traci.

Jeśli zły sługa nie boi się złodzieja, nie musi bać się niepowodzenia inwestycji, to czego się boi? Boi się utraty świętego spokoju!

Powiernik jednego talentu zna oczekiwania swego pana, a mimo to zachowuje się wbrew jego woli. Krnąbrność, głupota? Pan mówi o gnuśności.

Na czym polega wierność i gnuśność sług z przypowieści o talentach? Wierni nie zostają pochwaleni za to, że nie sprzeniewierzyli pieniędzy, ale za to, że trafnie rozpoznali naturę pana. On chce, by obracali jego talentami.

Zadziwiający pan. Nie domaga się zwrotu swoich depozytów, nie chce udziału w zysku, natomiast żadną miarą nie godzi się na gnuśność. Gnuśność – umiłowanie „świętego spokoju”, jest zasadą wykluczenia z królestwa niebieskiego.  Sługa gnuśny jest sługą złym.

Niewiele dziś wiemy o gnuśności. Nawet samo słowo wypadło z potocznego języka. Gnuśność nie jest lenistwem, nie jest prostym „nie chce mi się”. Dla Ojców Pustyni gnuśność była wrogiem numer jeden – abba Daniel nazywał ją „najgorszym stanem obojętności ducha”.

http://www.liturgia.pl/blogi/talenty

**************

Pięć homilii

Uff, ciężkie te talenty

Augustyn Pelanowski OSPPE

Czy twoje życie jest pomnażaniem talentów czy zakopywaniem ich? Zakopać – to zachować tylko dla siebie, nie oddać Bogu i nie służyć ludziom, mieć dar tylko na swój użytek i dla własnej satysfakcji. Wszystkim obdarowanym jest ciężko. Czasem aż tak bardzo, że ukrywają swoje dary nie tylko dla siebie, ale nawet przed sobą. Jak zamierzasz sobie poradzić z tym, z czym ci ciężko? Talent to przecież ciężar od 21 do 68 kg według miary babilońskiej!

Dwa talenty są jak dwie belki krzyża Chrystusa. Co jest twoim krzyżem, jest twoim talentem! Pozbyć się problemów, czy wykorzystać je dla chwały Bożej? Jak konkretnie zamierzasz wykorzystać swoje problemy dla chwały Bożej? Pięć talentów jest jak pięć ran Jezusowego ciała! Czy twoje zranienia oddałeś dla chwały Boga? Najbardziej utalentowani jesteśmy wtedy, gdy jesteśmy podobni do Chrystusa ukrzyżowanego.

Pewien artysta malował wspaniale obrazy. Jeden mu się wyraźnie nie udał. Ze złości mokrym pędzlem przekreślił płótno i schował go na górę, na strych. Po jakimś czasie przyszedł do niego handlarz dziełami sztuki i kazał sobie przedstawić obrazy. Zakupił kilka, ale chciał jeszcze zobaczyć coś szczególnego. Kazał sobie przynieść wszystkie prace i, ku zdziwieniu artysty, zakupił najbardziej nieudane i przekreślone dzieło. Zrobiło ono furorę, ponieważ wyraźnie rzucało się w oczy. Przedstawiało dziecko w zniekształconych proporcjach ciała. Cała postać była przekreślona dwoma pociągnięciami farby. Obraz wydawał się do niczego nie nadawać. Kupił go jakiś książę do swej galerii. Napisano interesujące recenzje na jego temat. Ten artysta z dnia na dzień stawał się coraz sławniejszy.
Nie patrz, czy twoje życie jest przekreślone, czy bez proporcji, tylko czy swoje życie oddajesz w „obieg” Panu Bogu i czy żyjesz dla Jego chwały? Czy twoje dzieło życia pozwoliłeś Jezusowi zakupić do Jego galerii? Sam jesteś talentem Jezusa, wartościowym skarbem, który On odkupił i zniósł, choć było Mu ciężko! Co zrobiłeś ze swoim życiem? Co zrobiłeś ze swoim powołaniem w ciągu tego roku? A twoja największa łaska tego roku? Co z nią uczyniłeś w ciągu tego czasu? Jakimi darami dysponujesz i jak obdarowałeś swoją wspólnotę lub rodzinę? Czy widzisz rozwój w świecie swojej modlitwy? Nad czym pracowałeś i jak ci się udały twoje wysiłki? Czy udało ci się „zainwestować” w swoją wspólnotę lub rodzinę coś z Bożej łaski? Czy widzisz, że bardziej kochasz, że łatwiej wychodzisz z konfliktów? Czy nie pozwalasz na obłudne zachowanie, czyli udawanie, że wszystko jest w porządku, gdy tymczasem nie są uporządkowane twoje relacje z innymi? Może powinieneś napisać teraz listę swych najważniejszych talentów i opisać, jak je wykorzystałeś dla chwały Boga? Tylko nie przekreślaj tej listy na krzyż, bo może to wszystko okazać się dziełem, które zakupi jakiś handlarz sztuki z nieba?

Co jest twoim krzyżem, jest twoim talentem! Pozbyć się problemów, czy wykorzystać je dla chwały Bożej? Jak konkretnie zamierzasz wykorzystać swoje problemy dla chwały Bożej?

**********

Dzień Pański przyjdzie…

ks. Wacław Depo

Zbliżający się koniec roku liturgicznego i kalendarzowego skłania nas do myślenia… o przyszłości. Jednym z najtrudniejszych artykułów wiary i znaków historii zbawienia jest Dzień Powtórnego Przyjścia Jezusa Chrystusa i związany z nim Sąd Boży nad światem i każdym człowiekiem. Święty Paweł ostrzega nas, że „Dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy”, a więc niespodziewanie i bez wcześniejszego uprzedzenia. Dlatego trzeba nam w liturgii Kościoła umieć odszukiwać takie teksty modlitwy, które uczą nas właściwej perspektywy wiary. Oto przykłady: „Prosimy Cię, Boże, niech Twoja łaska zawsze nas uprzedza i stale nam towarzyszy, pobudzając naszą gorliwość do pełnienia dobrych uczynków”; „Wszechmogący Boże, uprzedzaj swoim natchnieniem nasze czyny i wspieraj je swoją łaską, aby każde nasze działanie od Ciebie brało początek i w Tobie znajdowało dopełnienie”. Z kolei czytana dzisiaj Jezusowa przypowieść o talentach, poucza nas, jak mamy przeżywać próby wiary, kiedy po ludzku biorąc Pan Bóg „spóźnia się” ze swoją ingerencją i swoimi wyrokami. Postawa uczniów Jezusa, którzy dzięki Niemu są „synami światłości i synami dnia” ma się objawiać nie tyle w nadzwyczajności i czekaniu na cud, co w normalności codziennych obowiązków wobec Boga i drugiego człowieka. Bardzo trafnie określa to łacińskie przysłowie: Quidquid agis prudenter agas et respice finem (Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca). Albowiem ów koniec, który rozpocznie się wraz z Powtórnym Przyjściem Chrystusa, w dużej mierze zależy od naszej codzienności, osobistych zmagań i wyborów, których już nie da się wymazać i powtórzyć… Jak nam wszystkim i każdemu potrzeba normalności, i to nie tylko w układach politycznych czy gospodarczych, ale przede wszystkim – w sercu i mowie każdego z nas. Ujawnia to bardzo drastycznie dyskusja i głosowanie nad ustawą „o ochronie życia ludzkiego”, nie tylko w Parlamencie czy Senacie Rzeczypospolitej, ale w naszych domach…

Uczciwość i rzetelność w pracy dla wspólnego dobra, odpowiedzialne myślenie o przyszłości połączone z poszanowaniem ludzi starszych, sprawiedliwość i miłość społeczna – nie mogą być „stanami” od czasu do czasu, ale winny stać się codzienną rzeczywistością… Dopiero wtedy nasze chrześcijaństwo – czyli osobista więź z Chrystusem – nie będzie tylko „wystrojem świątecznym”, ale będzie – jak pisał Roman Brandstaetter „chrześcijaństwem chwil powszednich, z których składa się, wieczność…”

Wówczas również lepiej będziemy rozumieli prawdę słów Chrystusa wypowiedzianych w Mateuszowej wizji Sądu Ostatecznego: „Zaprawdę powiadam wam, wszystko, co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili… I wszystko, czego nie uczyniliście… Mnieście nie uczynili” (25,40–45). Widzimy więc oczyma wiary, że obecność i sąd Boży nad światem dokonuje się nie tyle w mocy nadzwyczajnych i zatrważających znaków: trzęsień ziemi, zarazy, głodu, wojen czy przewrotów, ale również w prostocie codziennych spraw człowieka, które przychodzi mu przeżywać. Przez te zwyczajne sprawy dojrzewamy do tych najtrudniejszych spotkań życia ludzkiego, dla których progiem jest śmierć…

Świadomość „ostatecznych spraw człowieka”, na które składają się: śmierć, sprawiedliwy sąd Boży, wspólnota życia z Bogiem w niebie lub wiekuiste oddalenie się od Boga w piekle – winna być dla nas inspiracją i motywem dobrego życia. Wówczas bowiem, kiedy „przyjdzie Dzień Pański” nie będzie on dla nas rodzajem „publicznego śledztwa w zaświatach”, lecz osobistym i radosnym spotkaniem z Bogiem. Powinno nas to napełniać radością, że Chrystus obiecuje nam nie tylko „zbawienie duszy”, ale całego człowieka, z wszelkim dobrem, które w tym życiu wybrał, ukształtował i do „którego przyłożył swoją rękę”. Pamiętajmy więc na słowa zapisane na jednej z bram cmentarnych w parafii Szewna koło Ostrowca Świętokrzyskiego, słowa, które niech nie odbierają nam radości życia, lecz niech pobudzają do większej odpowiedzialności: „Bóg widzi, czas ucieka, śmierć blisko, wieczność czeka…”.

*****

Kłopotliwe talenty

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

Dla jednych talentem jest zdrowie, dla innych choroba.
Wszystko jest talentem, tylko my nie umiemy w takich kategoriach spojrzeć na to, co nas spotyka. Regułą jest oddawanie „bankierom” tego, co otrzymujemy od losu. Bóg jest panem losów wszystkich ludzi i każdemu człowiekowi daje zupełnie inne przeżycia: ciężkie i lżejsze, miłe i przykre, budzące zachwyt i budzące wstyd. Zdarzają się nam zarówno piękne czyny, jak i grzeszne upadki. Ale wszystko może być talentem zdobywającym pochwałę w oczach Boga i prowadzącym do nagrody, jeśli nic nie zataimy.
„Bankierami” są wszystkie te czynności, w których powierzamy Bogu to, co otrzymujemy od losu, począwszy od modlitwy pogodzenia, a skończywszy na spowiedzi. Dla jednych talentem jest choroba, dla innych zdrowie, jedni otrzymali bezsilność, lęk, opuszczenie, niepowodzenie, nieatrakcyjne ciało, ale wszystko to oddali Bogu, przez „bankierów” swych modlitw. Inni może otrzymali pieniądze i powodzenie w interesach, ale potrafili pamiętać o ubogich i wspomagać nieszczęśliwych. Ich postawa, pełna miłosierdzia i wsparcia dla bliźnich, stała się „bankierem” gwarantującym pochwałę Pana.

Ale bywa tak, że ktoś ma tylko jeden mały problem i być może wstydliwy. Trudno zgodzić się na los człowieka, który ma wadę zazdrości albo przechowuje urazę do kogoś, kto go w przeszłości zranił, albo ciąży mu upokarzający nałóg. Niełatwo przyjąć talent upokorzeń, które przeżyliśmy w przeszłości. Czy to, co było poniżeniem lub ograniczeniem naszej wolności, może być talentem? Oczywiście. Ten trzeci sługa, w konfrontacji z panem, wykazuje duży stopień złości, pretensji, buntowniczej niezależności, a nawet żalu. Nie wiemy, dlaczego wszedł w taką postawę, ale wiemy, że łatwo o taką opcję, gdy zdarza się w naszym życiu jakieś poważne ograniczenie losowe, na przykład gdy nie spełniły się nasze marzenia i otrzymaliśmy talent nieudanego, w naszym mniemaniu, losu. Wielu z nas go doświadcza i stoi przed wyborem: pogodzić się i uczynić z tego talent albo przez całe życie podtrzymywać w sobie złość i żal, bunt i obwinianie zarówno Boga, jak i bliźnich, a jednocześnie wypierać się tego doświadczenia.

Robert Bly, amerykański myśliciel, nazywa takie zachowanie „workiem na śmieci”. Za każdym razem, gdy tłumimy w sobie wspomnienie jakiegoś przykrego doświadczenia albo niewygodne uczucie, czy też trudne cechy charakteru, upychamy nasz „worek”. Mówiąc językiem tej przypowieści, zakopujemy talent niezadowolenia w niepamięci, niczym ten trzeci sługa w ziemi. Dopatrujemy się w tym wszystkim śmieci, a przecież to też talent. Robert Bly twierdzi, że właśnie dlatego niektórym jest tak ciężko w życiu, choć nie wiedzą, dlaczego. Można odzyskać wszystko, co zakopaliśmy, wydobyć to, od czego się odcięliśmy, ale wymaga to pokory, przebaczenia i oczywiście cierpliwości.

******

Talent

Piotr Blachowski

Co to jest talent? W starożytności była to największa jednostka miary – zarówno wagi, jak i pieniądza. Dzisiaj tym słowem określa się wybitne zdolności w jakiejś dziedzinie. Talentu nie można zdobyć własnymi siłami. Talent jest darem, a dary są udziałem każdego człowieka i mogą być bardzo różne.

Talent to nie tylko wybitne zdolności, lecz także zdolność do opieki nad innymi, umiejętność porozumiewania się z innymi i wzajemnego traktowania się bez krytykanctwa i zawiści, umiejętność słuchania, umiejętność…długo można by wymieniać różne dary. Nasze talenty rozwijamy i wzbogacamy przez miłość, radość i modlitwę. Czy jednak uświadamiamy sobie, że każdy „talent” jest wezwaniem i zobowiązaniem do pracy nad sobą samym i do pracy dla innych?

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje typowe zachowanie leniwego sługi, człowieka, który nie dba o to, aby otrzymane dary pomnażały się i przynosiły owoc. Pozostawienie talentów bezowocnymi jest winą, która zasługuje na określenia typu biblijnego „płacz i zgrzytanie zębów” lub, jak powiedzielibyśmy dzisiaj: głupota i lenistwo. Wyciągnijmy morał z tej opowieści, morał uczący nas, na czym polega bojaźń Boża całkowicie różna od bojaźni fałszywej: bojaźń fałszywa opiera się na rachubie ludzkiej i nieufności wobec Boga, natomiast bojaźń Boża nie jest strachem, lecz jest darem Ducha Świętego, dzięki któremu człowiek boi się Boga obrażać, zasmucać i nie wypełniać Jego woli. Prawdziwą bojaźń Bożą ma ten, kto „chodzi drogami Pana” (Ps128), jak dwaj słudzy pochwaleni przez Pana słowami: „Dobrze sługo dobry i wierny… wejdź do radości twego pana” (Mt25,21 i 23).

Kto otrzymał więcej, ten ma dać z siebie więcej i chociaż wymaga to ze strony człowieka większego wysiłku, nagroda za to będzie niewspółmiernie większa. Taki wniosek wypływa z dzisiejszej przypowieści o talentach. Nie zazdrośćmy więc innym ich talentów, troszczmy się o własny rozwój, o to, aby nasze życie było twórcze, abyśmy pomnażali dary otrzymane od Boga. Po naszym przejściu z życia doczesnego do życia wiecznego będziemy zdawać relację z wykorzystania danych nam talentów. Może się wtedy okazać, że danym nam talentem była umiejętność wykonywania niezbędnych, prostych czynności, a sumienność w wypełnianiu codziennych obowiązków stała się naszą przepustką do szczęśliwości wiecznej.

MARYJO – MATKO świętej wytrwałości, Szafarko łask wszelkich, pomagaj nam nieustannie, abyśmy wykonali zadania, dla których zostaliśmy stworzeni.

*************

Prawdziwa bojaźń Boża

Piotr Blachowski

Ciekawość życia, świadomość jego końca, nadzieje z tym związane – te uczucia towarzyszą nam przez znaczną część naszego życia. Chcielibyśmy przeżyć życie dobrze, godnie, zdrowo i szczęśliwie, umrzeć w domu, na własnym łóżku, w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Ale czy  to realne? Czy to możliwe? Czy też to tylko nasze „pobożne życzenia”?

Zbliżamy się do końca roku liturgicznego. Kościół przypomina nam słowa Pana wzywające nas do czuwania w oczekiwaniu Jego powrotu. Powinniśmy przygotować się na to, dając zdecydowaną odpowiedź na wezwanie do nawrócenia, które Pan Jezus do nas kieruje. Nie dajmy się zwieść ludzkiej ciekawości, dociekając, kiedy „dzień Pański” nadejdzie. Bezużyteczne byłoby to dociekanie, bo chociaż pewnym jest, że przyjdzie niezawodnie, to jednak kiedy i jak – wie tylko Bóg. I chodzi tu nie tylko o ostateczne przyjście Pana, ale także o Jego nadejście przy końcu życia ziemskiego każdego człowieka.

Ewangelia dzisiejsza mówi o talentach, aby uświadomić nam, że tych, którzy należą do Chrystusa w wierze i żyją aktywnie w oczekiwaniu Jego powrotu, można porównać ze „sługą dobrym i wiernym”, który w sposób rozumny, sprawnie i owocnie zarządza dobrami nieobecnego Pana. Co oznacza talent? Talent to jednostka wagi, która w wielu krajach starożytnych została przyjęta za podstawę systemu pieniężnego, ale w kontekście ewangelicznym oznacza „dary”, które są udziałem każdego człowieka. To nasze zdolności, w które, po ludzku mówiąc, wyposażyła nas natura. Obserwacja życia pokazuje wielkie bogactwo tych talentów. Czy jednak uświadamiamy sobie, że każdy „talent” jest wezwaniem i zobowiązaniem do określonej pracy nad sobą samym i do pracy dla innych?

Postępowanie sługi gnuśnego, człowieka, który nie dba o to, aby otrzymane dary  pomnażały się i przynosiły owoc, może nam się wydać znajome z naszych własnych doświadczeń. A jednocześnie pokazuje problem, z którym każdy z nas musi się zmierzyć – konieczność odróżnienia bojaźni Bożej od bojaźni fałszywej. Fałszywa opiera się na rachubie ludzkiej i nieufności wobec Boga, natomiast bojaźń Boża nie jest strachem, lecz darem Ducha Świętego, dzięki któremu człowiek boi się Boga obrażać, zasmucać i nie wypełniać Jego woli. Prawdziwą bojaźń Bożą ma ten, kto „chodzi drogami Pana” (Ps 128), czyli postępuje tak, jak dwaj słudzy pochwaleni przez Pana słowami: „Dobrze sługo dobry i wierny… wejdź do radości twego pana” (Mt 25,21 i 23).

Każdemu z nas na przejście drogi naszego ziemskiego życia Bóg udzielił pewnych talentów: daru życia, zdolności rozumienia i chcenia, kochania i działania, różnych łask, miłości, osobistego powołania. Rozdzielił te talenty w różny sposób, ale nie jest to niesprawiedliwe, bo każdy dostał tyle, ile jest mu potrzebne do zbawienia. Nie jest ważne, czy dostało się dużo czy mało, ale ważne jest gorliwe używanie tego, co się otrzymało.  Problem powstaje w momencie, gdy sami nie wiemy, jak ich używać, jak je rozwijać, jak z nimi żyć.

Czasami nasze talenty wymagają rozwinięcia poprzez pracę, a czasami same wypływają na wierzch, ale to tylko od nas zależy, czy je właściwie wykorzystamy, czy też zagrzebiemy w głębokim, dobrze ukrytym (także przed nami) schowku. I tylko wypada się zastanowić, czy to fałszywa pokora, czy też małoduszność i lenistwo, by nie używać darów Bożych. Bóg wymaga, aby to, czego każdemu z nas udzielił, zostało spożytkowane na służbę dla Niego i dla bliźnich. Kto otrzymał więcej, ma dać z siebie więcej – wprawdzie wymaga to większego wysiłku, ale nagroda  będzie niewspółmiernie większa. Nie zazdrośćmy innym ich talentów, troszczmy się o własny rozwój, nie tylko fizyczny, ale także, a może przede wszystkim, o rozwój intelektualny i duchowy, aby nasze życie było twórcze, abyśmy pomnażali DARY otrzymane od Boga i abyśmy zdołali  zrozumieć, po co zostały nam dane.

NAJŚWIĘTSZA MARYJO, pomóż nam tak rozwijać nasze talenty duszy i ciała, abyśmy podążali śladem Jezusa Chrystusa.

http://liturgia.wiara.pl/doc/420123.33-Niedziela-zwykla-A/2

*****************************************************************

ks. Tomasz Horak

Miara czuwania

„Dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy”… Tak pisał apostoł Paweł. O tym Dniu mówił także sam Jezus (Mt 24) w kontekście końca świata. A my, ludzie trzeciego tysiąclecia, nie wkładamy tych słów między bajki, bo zdajemy sobie sprawę z kruchości naszej planety. Wiemy, że może nam grozić kataklizm kosmiczny. Uczeni niechętnie o tym mówią, bo wizje są przerażające, a człowiek z niby potężną techniką – bezradny. Przewidywania uczonych są zbieżne z ostrzeżeniami Jezusa. Istnieje także zgoda co do nieprzewidywalności chwili, w której mogłoby się to wydarzyć. Niechętnie o tym myślimy, niechętnie mówimy. Z drugiej strony niektórzy twórcy filmowi lubują się w fantastycznych wizjach na ten temat. Co gorsza, niektóre sekty na zapowiedziach końca świata budują ideologię zastraszania swoich wyznawców. A bywa ona paraliżująca – aż po akty zbiorowych samobójstw. To skrajność, powiesz. Tak, to czasem wręcz obłąkańcza skrajność. Ale przecież problem i wyzwanie są rzeczywiste.

Zauważ, że św. Paweł, mówiąc o dniu Pańskim, nie ma zamiaru budzić grozy. Przeciwnie – przedstawia ten dzień jako oczekiwany. Kilka wierszy dalej pisze: „Nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli” (1 Tes 5,9n). To znaczy, że chrześcijanin, dostrzegając nieuchronność naturalnych kataklizmów, z kosmicznymi włącznie, równocześnie wie, że nawet ostateczna katastrofa, jaka może przydarzyć się Ziemi i jej mieszkańcom, nie będzie końcem. Wiara jest widzeniem niewidzialnego (Hbr 11, nn) – dlatego chrześcijanin widzi więcej. Zatem jego postawa to ani strach przed nieznanym, ani beztroska człowieka niepatrzącego dalej jak dzień dzisiejszy. Owszem, chrześcijanin przeżywa dni na tej ziemi w napięciu pomiędzy lękiem a nadzieją. Nie jest to jednak napięcie obezwładniające – przeciwnie, ono dodaje siły, energii i zapału. Jest to realizm widzenia świata i wieczności. Realizm drogi i celu. Jest to realizm rozpięty pomiędzy tym, co JUŻ – a tym, co JESZCZE NIE. A to przynosi wewnętrzny pokój.

Pokój i realizm chrześcijan owocują aktywnością. Bo my nie czekamy na powtórne przyjście Pana, my czuwamy. Taką postawę nakazuje Apostoł, gdy pisze: „Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi!”. Ten sam wydźwięk ma opowiedziana przez Jezusa przypowieść o talentach – czy raczej o ludziach, którym powierzono całkiem spory kapitał. Nagroda i pochwała spotykają tych, którzy kapitał pomnożyli – nagana i kara tego, który tego nie uczynił. A Jezus wymaga bardzo dużo: 100 proc. zysku! Inną ilustracją jest pierwsze czytanie, zwane poematem o dzielnej niewieście. Kapitał, jaki Stwórca powierzył ludziom, jest ogromny. Jest nim życie, jest nim cały świat. Naszym kapitałem jest rozum i siła woli. Naszym kapitałem jest zdolność do miłości i poświęcenia się dla innych. Naszym kapitałem jest nadzieja sięgająca poza grób, do wieczności. Bierność? Apatia? Lenistwo? Opieszałość? To nie przystoi chrześcijaninowi. Na powrót Pana czekają ludzie pracowici, zapobiegliwi, gorliwi. A zysk mierzą nie miarą pieniądza, lecz wielkością miłości.

opr. mg/mg

Copyright © by Gość Niedzielny (46/2002)

******************************************************************

ks. Leonard Ostrowski

ŻYCIE:
DAR I ZADANIE

 

Zjawiliśmy się na tej ziemi, bo tak chciał Bóg. To On wezwał nas z nicości do życia, bo taka była Jego Wola. Otrzymaliśmy do dyspozycji określony czas, który mamy przeżyć według wskazań samego Boga. O tym, jak powinno wyglądać nasze życie doczesne, pouczają nas Pismo Święte i wewnętrzny głos, dany nam przez Boga, zwany sumieniem.

W Ewangelii dzisiejszej Zbawiciel wyjaśnia nam w sposób obrazowy, jak mamy żyć, aby to codzienne życie było piękne. Opowiada o pewnym człowieku, który mając udać się w podróż, przywołał swoje sługi i wręczył każdemu pewną ilość talentów, to znaczy pieniędzy, używanych za czasów Chrystusa. Polecił im, by obracali nimi aż do jego powrotu. Nie trudno się domyślić, że tymi sługami są wszyscy ludzie, a więc i my. Zostaliśmy ubogaceni różnymi darami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi. I nadejdzie taka chwila, kiedy Bóg zażąda od nas zdania sprawy z tego, jak wykorzystaliśmy ofiarowane nam przez Niego zdolności.

Mając na uwadze, że czas upływa i z każdym dniem, z każdą minutą jesteśmy bliżsi Sądu Bożego, prośmy Pana, aby chwila zdania sprawy ze swojego życia była dla każdego z nas chwilą szczęśliwą. Wszystkich wyborów dokonujmy wpatrzeni w przykład świętych, którzy przed nami przeszli drogą wiary. Różne były koleje ich doczesnej wędrówki, ale nawet w najtrudniejszych warunkach potrafili postępować według wskazań Jezusa. Na tym polega ich wielkość.

„Gorliwość o dom Twój pożera mnie”
(Ps 69, 10)

 

opr. aw/aw

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/H/HN/1/33zwykly-6.html#

***************************

O autorze: Judyta