Klęski III RP

Wczoraj /22.11.2014/, późnym wieczorem, PKW ogłosiła tak zwane “oficjalne wyniki wyborów samorządowych” i przypieczętowała tym samym największą klęskę III RP w całej jej historii.  Dziś natomiast premier Kopacz “idzie w zaparte” i próbuje udawać, że te wybory były uczciwe.

Poza nią i prezydentem Komorowskim nie wierzy w to prawie nikt.  Gołym okiem widać przy porównywaniu “exit polls” z tym, co podała PKW, że PiS ukradziono prawie 6% głosów, a PSL dostało prawie drugie tyle “z kapelusza”.  Ogólna skala fałszerstw może sięgać kilkunastu procent.  Dziś rano okazało sie, iż na Śląsku “zagubiło się” gdzieś 130 tys. głosów.

Uczciwe wybory to fundament demokracji – bez nich ona nie istnieje.  Czeka nas wkrótce także kompromitacja władzy sądowniczej, gdy sądy uznają ważność tych wyborów, stwierdzając jak zwykle, iż “nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów”.

Cała ta afera ma tę zaletę, że pozbawiła miliony Polaków złudzeń i ukazała charakter III RP w pełnym świetle.  To rządy oligarchii maskowane pozorami demokratycznych procedur.  Wybory w Polsce były fałszowane co najmniej od 2010 roku, ale nikt nie odważał się o tym mówić.  Oto fragment komentarza Józefa Darskiego  /TUTAJ/:

“Józef Darski
2014-11-19 [19:45]
Po raz pierwszy sprawa fałszerstw stanęła po wyborze Komoruskiego i wtedy PiS i inni niepokorni, nawet śp. Jacek Kwieciński, twierdził, że by nie poruszać tego tematu, bo to oszołomstwo. No to teraz są owoce 4 lat tchórzostwa i kunktatorstwa.”.

Teraz na kunktatorstwo nie ma już miejsca i Jarosław Kaczyński był zmuszony stwierdzić, że podane przez PKW “wyniki” są nieprawdziwe.  Zapowiedział walkę o to, by nie zostały one uznane.  Robi to jednak w sposób dziwny.  Zamiast zwołać manifestację w tej sprawie najpóźniej 7 grudnia, tydzień po drugiej turze, usiłuje połączyć ją z marszem 13 grudnia.  Dąży wyraźnie do ostudzenia nastrojów społecznych.  Czego sie boi?

Ja uważam zresztą, że świętowanie rocznicy 13 grudnia jest błędem /można ewentualnie czcić pamięć ofiar stamu wojennego/.  W zeszłym roku pisałam /TUTAJ/:

“Co jednak chcemy w ten sposób czcić?  Te marsze PiS zakłamują rzeczywistość.  Stwarzają wrażenie, że stan wojenny był wprawdzie bolesnym ciosem wymierzonym w “Solidarność”, ale jej idee w końcu zwyciężyły i oto mamy wolną demokratyczną Polskę.  Nie jest to przecież prawda.
Stan wojenny złamał kręgosłup wielomilionowemu polskiemu ruchowi niepodległościowemu i umożliwił “transformację ustrojową”, będącą oszustwem.  W trzy i ponad pół roku po tragedii smoleńskiej widać wyraźnie, że w efekcie powstało państwo demokracji fasadowej, rządzone zakulisowo przez postkomunistyczną oligarchię i nazywane powszechnie “kondominium niemiecko-rosyjskim”.  Nie jest to Polska naszych marzeń. (…) Dlaczego piszę o hańbie?  Oto fragment książki Aleksandra Ściosa “Bezpieka”:

“Od 1981 roku wzrost liczby tajnych współpracowników bezpieki miał charakter lawinowy i wynosił ponad 30 proc. rocznie.  Dynamika wzrostu początku lat 80 była porównywalna jedynie z pierwszą połową lat 50. (…) W rekordowym 1984 roku liczba pozyskanych TW w całym kraju wynosiła 18 756 osób…”.  W 1988 r. było prawie 100 tys. tajnych współpracowników, tyle co w latach stalinowskich.”.

W tytule obecnej notki użyłam liczby mnogiej, pisząc o “klęskach”, a nie  o “klęsce”.  Nie należy bowiem zapominać o tym, że ponad pięć miesiecy temu miała miejsce wielka kompromitacja III RP w postaci ujawnienia nagrań podsłuchanych rozmów członków ówczesnego rządu.  Pokazały one, w jaki sposób “elita” III RP uprawia politykę i co naprawdę sądzi o naszym państwie.  Efektem tamtej afery była ucieczka Donalda Tuska do Brukseli oraz wymiana wielu ministrów.  Na skutki wyborów samorządowych 2014 przyjdzie trochę poczekać.

Śmiałą hipotezę wysunąl bloger Krzysztof “Toyah” Osiejuk / /TUTAJ/ – “Kto pierwszy spocznie koło Leszka Millera”/:

“sfałszowane wybory, stanową tak zwany „game changer”, a więc sytuację, z której jedynym wyjściem jest albo rewolucja, albo zamach stanu. Co w naszej polskiej sytuacji jest bardzo trudne do wyobrażenia. (…)  otóż – choć wciąż podtrzymuję swoją oryginalną opinię, że wybory w roku 2010 zostały sfałszowane – zgadzam się co do tego, że to co się wtedy stało, stanowiło klasyczny „game changer”, a dowodem na to jest to, z czym mamy do czynienia dziś. Z jednej strony, z władzą, która nie jest w stanie już zatrzymać owej spirali wyborczego kłamstwa, a z drugiej z oczywiste siłami, które owej sytuacji nie mają życzenia dłużej tolerować. A zatem, musimy stwierdzić, że to, co obserwujemy dzisiaj, to wojna między skorumpowaną władzą, a Systemem, który zdaje sobie sprawę z tego, że bez podstawowego, gwarantowanego przez współczesny, cywilizowany świat komfortu, interesów robić się nie da.”.

To brzmi dość sensownie. Możliwe jest, iż ogólny paraliż państwa polskiego, spowodowany przez rządy PO, zaczął dawać się we znaki zakulisowym oligarchiom /zwanymi przez Toyaha “Systemem”/ i przynajmnie niektóre z nich zaczęły kopać dołki pod Platformą.  Chcę zakończyć ten wpis przestrogą pochodzacą z “subotnika” Ziemkiewicza “Rzeczpospolita na krawędzi załamania”  /TUTAJ/:

“Państwo może przetrwać, mając elity cyniczne i nikczemne, ale nie przetrwa, mając elity, en bloc, głupie i żyjące w świecie urojeń. A tak niestety rysuje się, na razie przynajmniej, obraz „elit” III RP. (…) Ta głupota i histeria każe im, zgodnie z prezydenckim wskazaniem „ni szagu nazad” (co tu jest inspiracją, co skutkiem – nie wiem) bronić uparcie szwindlu, którego obronić się nie da. Nie da się wmówić milionom Polaków, że te wybory były uczciwe, a jeśli oficjalna narracja będzie się przy tym upierać, metodą z lat osiemdziesiątych – to skutkiem będzie całkowita kompromitacja państwa i jego niekontrolowany rozpad. Ze skutkami, których oszalały z nienawiści do PiS i strachu przed nim establishment nie potrafi sobie nawet wyobrazić.”.

O autorze: elig