Nowe Stronnictwo Drżących?

Wczoraj /1.12.2014/ bloger Janko Walski napisał tekst “Perpetuum mobile”  /TUTAJ/.  Stwierdził w nim, że:

“Najpierw JEDNI jak najęci miesiąc przed wyborami, że nie otwiera się na innych, INNI że otwiera się, ale nie na tych co trzeba, JESZCZE INNI, że lidera zmienić i wygrana w kieszeni, KOLEJNI, że lidera zostawić a zmienić “kamarylę” . A jeszcze – to zrobić, tego nie robić, tamto zrobiono nie tak. (…)  Znów zabrakło procenta, dwóch, dziesięciu i głucha cisza.  Z tej strony – przedwyborczej. Włącza się za to druga – powyborcza: nieudaczniki, przegrani, nigdy nic nie osiągną, twórzmy nowe. I powstają – takie w sam raz by przed kolejnymi wyborami dostarczyć paliwa Przedwyborczym”.

To wszystko prawda, powstaje jednak pytanie: kiedy według Janko Walskiego można i należy krytykować PiS?  Jego odpowiedź wyrażona w komentarzu do własnej notki /w Naszeblogi.pl/ jest jasna: gdy będziemy mieli wolną Polskę.  Pisze on:

“Nie, że są nieważne, tylko tej wolnej Polski nie ma.  Jak będzie z przyjemnością będę prowadził z panem dywagacje o błędach różnych ośrodków politycznych.  Teraz potrzebna jest armia działająca w skoordynowany sposób na różnych frontach, tak jak rozumieli to polityczni przeciwnicy u progu II Rzeczpospolitej.  To oznacza KONIECZNOŚĆ  przyłączenia się do największej siły czy to panu podoba się czy nie.”.

Jednym słowem – na razie “morda w kubeł”.  Jak jednak będziemy mogli poznać przyczyny słabości najwiekszej partii opozycyjnej, jesli nie będziemy dyskutować na jej temat?  Nie należy raczej postępować jak Rafał Ziemkiewicz, który w sobotę przed drugą turą wyborów samorządowych uznał za stosowne opublikować w czasie ciszy wyborczej artykuł “Czy PiS jeszce istnieje?”  /TUTAJ/ w którym opisal wszystkie możliwe /i niemożliwe/ wady tytułowej partii.  Uważam jednak, że trzeba zbadać problemy PiS.

Moim zdaniem teksty takie, jak ten Ziemkiewicza ślizgają się tylko po ich powierzchni, nie docierając do sedna.  Sądzę, że tym sednem jest STRACH – całkowicie racjonalny i usprawiedliwiony.  W jednym z komentarzy do mojej notki “Klęski III RP”  /TUTAJ/ napisałam:

“Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że PiS wciąż musi się obawiac FIZYCZNEJ LIKWIDACJI i strach ten jest w pełni uzasadniony. Bloger UPARTY napisał dzisiaj /http://blogmedia24.pl/node/69726#comment-329718 /:

„Otóż rzeczywiście sam fakt istnienia PiS`u jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem (…)Gdy okazało się, ze propaganda jest nieskuteczna doszło do zamachu smoleńskiego w celu likwidacji PiS, bo dłużej w bezruchu trwać się nie dawało.”. Potem doszło jeszcze morderstwo w Łodzi.”.

O to właśnie chodzi.  PiS boi się śmiertelnie postkomunistycznych i postubeckich mafii, które pokazały, że nie cofną się przed niczym i mają wsparcie z Rosji.  Wielokrotnie podejrzewano PiS, iż nie chce wygrać wyborów.  To nie tak, ono boi się zbyt wielkiej wygranej, by nie doszło do następnego nieszczęścia.

Do tego podstawowego lęku dochodzą następne, np. strach przed mediami.  W linkowanej wyżej mojej notce zacytowałam komentarz Józefa Darskiego, który napisał:

“Józef Darski

2014-11-19 [19:45]
Po raz pierwszy sprawa fałszerstw stanęła po wyborze Komoruskiego i wtedy PiS i inni niepokorni, nawet śp. Jacek Kwieciński, twierdził, że by nie poruszać tego tematu, bo to oszołomstwo. No to teraz są owoce 4 lat tchórzostwa i kunktatorstwa.”.

Dla mnie najlepszym przykładem tego strachu była sprawa Artura M. Nicponia, radnego PiS z Oleśnicy, którego w 2013 “Gazeta Wyborcza” oskarżyła o to, ze na swym blogu miał wzywać do zamordowania Tuska.  Jarosław Kaczyński wziął wtedy stronę”GW”, potępił NIcponia i zawiesił go w prawach członka partii.  Nicpoń zlikwidował blog i wycofał się z wszelkiej działalności publicznej  /TUTAJ/.

W maju 2013 okazało się, że Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy, ustami Marcina Friko, zastępcy prokuratora rejonowego, który opierając się na opinii wydanej przez powołanego przez prokuraturę biegłego stwierdza, że Artur M. Nicpoń nie nawoływał do zabicia premiera Tuska.  /TUTAJ/.   Jarosław Kaczyński przyczynił się więc do zniszczenia niewinnego działacza swej partii i likwidacji jego świetnego portalu blogerskiego – ze strachu przed “GW”.

Coś podobnego zdarzyło się 20.11.2014, gdy PiS w niejakiej panice odcięło się od protestu w siedzibie PKW.  Strach jest złym doradcą.  PiS boi się też spontanicznych wystąpień ludzi.  Samo żadnych nie inicjuje, a do działalności innych ugrupowań odnosi się podejrzliwie.  Wystarczy przypomnieć sprawę “ucieczki do Krakowa” przed Marszem Niepodległości i policją.  W efekcie w Krakowie mamy kilkunastotysięczną dostojną uroczystość, na która nikt nie zwraca uwagi, a w Warszawie co najmniej kilkadziesiąt tysiecy młodych patriotów jest zdanych na łaskę i niełaskę prowokatorów i policji z jej pałkami i gazem.

No cóż, zdarza sie często, że pies, który dostał solidne lanie, potem przy byle tupnięciu chowa się pod stołem i skomle.  Nie obroni on już domu przed złodziejem.  Na zakończenie powiem skąd wziął się tytuł obecnej notki.  Otóż w PRL-owskim Froncie Jedności Narodu była taka partia SD – Stronnictwo Demokratyczne.  Niby niekomunistyczna, skupiająca inteligencję i rzemieślników, panicznie bała się PZPR i starała się pokazać, iż jest bardziej komunistyczna niż sami komuniści.  Dlatego też mówiono o niej SD – Stronnictwo Drżących /ze strachu, oczywiście/.

O autorze: elig