Słowo Boże na dziś – 12 grudnia 2014r. – piątek – Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe

Myśl dnia

Miłość, przyznajmy, to wielka mistrzyni – potrafi zrobić z nas kogoś, kim nigdy nie byliśmy.

Molier

PIĄTEK II TYGODNIA ADWENTU

PIERWSZE CZYTANIE  (Iz 48,17-19)

Gdyby Izrael zachowywał przykazania Boże, nie zostałby odrzucony

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Tak mówi Pan, twój Odkupiciel,
Święty Izraela:
„Jam jest Pan, twój Bóg,
pouczający cię w tym, co pożyteczne,
kierujący tobą na drodze, którą kroczysz.
O gdybyś zważał na me przykazania,
stałby się twój pokój jak rzeka,
a sprawiedliwość twoja jak morskie fale.
Twoje potomstwo byłoby jak piasek,
i jak jego ziarnka twoje latorośle.
Nigdy by nie usunięto ani wymazano
twego imienia sprzed mego oblicza!”

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 1,1-2,3,4.6)

Refren: Dasz światło życia idącym za Tobą.

Błogosławiony człowiek,
który nie idzie za radą występnych, +
nie wchodzi na drogę grzeszników *
i nie zasiada w gronie szyderców.
Lecz w prawie Pańskim upodobał sobie +
i rozmyśla nad nim dniem i nocą. *

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, *
które wydaje owoc w swoim czasie.
Liście jego nie więdną, *
a wszystko, co czyni, jest udane.

Co innego grzesznicy: *
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych, *
a droga występnych zaginie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Przyjdzie Pan, Książę pokoju,
wyjdźcie mu na spotkanie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 11,16-19)

Ci, którzy odrzucili Jana Chrzciciela, nie przyjmą Chrystusa

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do tłumów:
„Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili». Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.

Oto słowo Pańskie.

**************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Cieszcie się i smućcie – w Panu!

Człowiekowi trudno jest dogodzić. I chyba Bóg wie o tym najlepiej. Często wobec życia przyjmujemy postawę takich dzieci z rynku. Towarzyszy nam wieczne niezadowolenie i narzekanie. Tak źle i tak niedobrze. Ani radość ani post nie jest w stanie nas zadowolić. A w życiu trzeba być i do tańca, i do Różańca. Święty Paweł mówi: „Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi” (Rz 12, 15). Ważne jest, abyśmy potrafili przyjmować przeżycia innych, bo w nich i przez nie przychodzi do nas sam Bóg. Zarówno w radości, jak i w bólu. Zauważenie Jego przyjścia czyni nas ludźmi mądrości!

Jezu, naucz mnie być prawdziwym, autentycznym w mojej radości i smutku. Naucz mnie także przyjmować to, co przeżywają inni z sercem otwartym i wrażliwym.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*******
Św. Klemens Aleksandryjski (150 – ok. 215), teolog
Zachęta, 9, 87-88 ; SC 2

„Mądrość Boża okazuje się sprawiedliwa”: Bóg wzywa nas do nawrócenia

Nikt nie mógłby brać pod uwagę napomnień świętych w takim samym stopniu jak napomnienia Pana, który je wygłasza z całą miłością do ludzi, bo nic innego Go tak nie zajmuje, jak zbawienie człowieka. Woła zatem, aby przynaglić ludzi do ratunku: „Bliskie jest królestwo Boże” (Mk 1,15). Pragnie nawrócić ludzi, którzy przychodzą do Niego. Podobnie apostoł Pana staje się… wyrazicielem głosu Boga: „Pan jest blisko; ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej” (por. Flp 4,5; 1Tes 5,4).

Ale czy wy odczuwacie tak mało trwogi lub raczej niedowierzacie, że nie wierzycie ani Panu, ani Pawłowi, zwłaszcza gdy ten jest związany kajdanami w Chrystusie? (Flp 1,13) „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan” (Ps 34,9). Wiara was wprowadzi, doświadczenie was pouczy, Pismo, jak pedagog, wami pokieruje. Mówi wam: „Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie; nauczę was bojaźni Pańskiej”. A potem, kiedy się uwierzy, dodaje: „Jaki ma być człowiek, co miłuje życie i pragnie dni, by zażywać szczęścia?” (Ps 34,12-13) To my – powiemy – wielbiciele dobra, współzawodnicy dobrych. – Posłuchajcie zatem, „dalecy”, posłuchajcie „bliscy” (Iz 57,19), Słowo nie jest przed nikim zakryte, jest powszechnym światłem. Jaśnieje dla wszystkich ludzi, dla niego nie ma obcych.

Pośpieszmy się zatem w stronę zbawienia, do nowych narodzin. Pośpieszmy się, abyśmy licznie zgromadzili się w jedną trzodę (J 10,16), trwajmy w jedności, idąc tylko za Chrystusem. W ten sposób zjednoczenie wielu głosów, kiedy wreszcie ich dysonans i rozproszenie zostaną poddane Boskiej harmonii, stworzy ostatecznie jedną symfonię. A ich chór, posłuszny mistrzowi, Słowu, znajdzie jedynie spoczynek w samej prawdzie, kiedy będzie mógł powiedzieć: „Abba, Ojcze” (Mk 14,36).

******

********

Nie pouczajmy Boga – Mt 11, 16-19

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. BostonCatholic/flickr.com/CC)

Rozważanie do Ewangelii

Znane polskie przysłowie mówi: “Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”. To przysłowie jest tak mądre, że obejmuje nawet Pana Boga – On też nie potrafi wszystkim dogodzić. Ale On się tym za bardzo nie przejmuje i robi swoje: wkracza w historię świata i każdego człowieka, aby nas zbawić. Bóg prowadzi nas do zbawienia najlepszą z możliwych dróg. Powinniśmy wystrzegać się pouczania Go co jest dla nas najlepsze, bo możemy tak bardzo zafiksować się na punkcie naszej wizji drogi do zbawienia, że w końcu nie dojdziemy do celu. Tyle jest dróg do Nieba, ilu jest ludzi, ale wszystkie te drogi mają to samo podłoże: dobro i miłość. I nie powinniśmy się dziwić, jeśli wiodą przez to, co trudne.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2259,nie-pouczajmy-boga-mt-11-16-19.html

******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 11, 16-19

Mariusz Han SJ

Mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny…

Opowiadanie pt. “Ideały”
Czy sądzisz, że warto wierzyć w jakieś ideały? poświęcić się dla nich? – realizować?

 

Dwudziestopięcioletni mężczyzna odpowiedział na moje pytanie po chwili namysłu: – Różne ideały stawiano przed nami, jedne okazywały się zwykłymi kłamstwami, inne – tworem chorobliwej wyobraźni. Walka o pokój, o zbudowanie socjalizmu – okazały się czczymi frazesami. Wpajano w nas od najmłodszych lat… uczyliśmy się, uczyliśmy – kłamstwa, obłudy, uczyliśmy się nie okazywać swego oblicza, bo cień podejrzenia o “nieprawomyślność” – zwichnąć mógł karierę życiową, przekreślić plany na przyszłość. Nie wiem, jakie mogą być ideały, w które można wierzyć. Ale czy można żyć nie wiedząc po co?

 

Refleksja
Jak wielu z nas przyznaje się do własnych błędów publicznie? Nie lubimy tego, bo nikt nie chce być konfrontowany z sobą samym i do tego w obecności innych osób. Nie chodzi o tzw. “zamiatanie pod dywan”, ale wstyd, który nie pozwala nam na tego rodzaju “eksperymenty”. Nie łatwo widzieć własne błędy i przy okazji konfrontować je pod czułym okiem innych, zwłaszcza jeśli nie chodzi im tylko o nasze nawrócenie, ale o przykopanie przeciwnikowi…

 

Jezus zachęca nas do przemiany naszego życia i do pójścia za ideałami, które pozwolą nam znaleźć sens naszego życia. Dzięki nim, możemy osiągnąć poczucie własnej wartości i godności. Każdy potrzebuje celu, który najlepiej jak sam sobie wyznaczy. Najlepiej, jeśli jest on także ujęty w całym Chrystusowym Planie Zbawienia…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy przyznanie się do własnych błędów jest łatwe?
2. Czy konfrontacja z własnym błędami pomaga Ci stać się lepszym człowiekiem?
3. Jakie ideały są Ci pomocne w zbliżeniu się do Jezusa?

 

I tak na koniec…
“Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas” (Niccolò Machiavelli)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,105,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-11-16-19.html

*****

 

*****

Dzisiejsza Ewangelia zadaje nam ważne pytania. Czy nasza nadzieja jest wolna? Czy spodziewając się Boga, nie przerzucamy na Niego naszych wyobrażeń? Czy nie każemy Bogu być, działać w naszym życiu wyłącznie według naszych oczekiwań? Dlatego właśnie modlimy się dzisiaj o „wielką czujność”, żebyśmy byli gotowi spotkać się z Bogiem żywym, często zagadkowym, i zawsze innym, większym niż nasze wyobrażenia.

Wojciech Czwichocki OP, „Oremus” grudzień 2008, s. 54

 

NA POSZUKIWANIE BOGA

Panie, „niech się radują i weselą w Tobie wszyscy, co Ciebie szukają” (Ps 70, 5)

„Ja, Pan, Twój Bóg, ująłem Cię za prawicę mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą»„ (Iz 41, 13). Tak oto Bóg zapewniał Izraela o swojej nieustannej obecności i opiece.

Jeśli już dawny lud Boży miał wszystkie powody do tego, by ufać Bogu i by zawsze czuć się blisko Niego, o wiele mocniejsze powody ma nowy lud, lud chrześcijański. Bóg nie tylko jest bliski każdemu wierzącemu i prowadzi go ojcowską opatrznością, lecz założył w nim swoją świątynię: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Kor 3, 16). Nieomylne słowo Jezusa rozbrzmiewa nieustannie w sercu chrześcijanina: „Jeśli Mnie kto miłuje… przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać…” (J 14, 23).

A jednak pozostaje zawsze to wielkie pytanie: Jeśli Bóg mieszka w każdym człowieku żyjącym w stanie łaski, dlaczego ten człowiek z taką trudnością Go odnajduje i poznaje Jego obecność? Odpowiada Jan od Krzyża: „Trzeba zaznaczyć, że Słowo, Syn Boży, wraz z Ojcem i Duchem Świętym jest przez swą obecność ukryty w najgłębszej istocie duszy. Dusza zatem, która pragnie Go znaleźć, musi wyjść ze wszystkich rzeczy dotyczących uczuć i woli. Musi wejść w siebie przez głębokie skupienie tak, aby wszystkie rzeczy uważała jako nieistniejące” (P.d. 1, 6). Odpowiedź jest jasna: Bóg jest w nas, lecz jest ukryty. Aby Go znaleźć, należy oddalić się od wszystkiego, co dotyczy uczuć i woli. To znaczy oderwać się, wyrzec, unicestwić, umrzeć duchowo dla samego siebie i wszystkich rzeczy, nie tyle i nie tylko przez oddalenie materialne, lecz przede wszystkim przez oderwanie uczucia i woli. To jest droga owego nic, całkowitego oderwania; ono jest śmiercią starego człowieka, warunkiem niezbędnym, aby przyoblec się w Chrystusa i żyć w Bogu. Św. Paweł powiedział: „Umarliście i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3).

W parze z tą śmiercią dla świata i dla siebie idzie miłosne szukanie Boga obecnego w sercu człowieka. W tym znaczeniu im więcej się umiera, tym więcej znajduje się Boga.

  • O duszo, najpiękniejsza pomiędzy wszystkimi stworzeniami, która tak pragniesz poznać miejsce, gdzie przebywa twój Umiłowany, abyś Go mogła znaleźć i złączyć się z Nim, już powiedziano ci o tym, że ty sama jesteś Jego ustroniem i miejscem tajemnym, gdzie On się ukrywa. Mogę wiec radować się. wiedząc, że Ty, Boże mój, moje jedyne Dobro i cała moja nadziejo, jesteś mi tak bliski, bo jesteś we mnie, a raczej — by się lepiej wyrazić — nie mogę istnieć bez Ciebie… Czegóż więcej jeszcze mogę chcieć? I czemu szukam Go poza sobą, gdy w samej sobie mam wszystkie swe skarby, swe rozkosze, swoje zadowolenie i swe królestwo, to jest Umiłowanego, którego pragnę i szukam? Z Tobą, Boże mój, wesele się i raduję w wewnętrznym skupieniu…! Tu Cię więc pragnę, tutaj Cię uwielbiam, nic szukając Cię poza sobą, gdyż wówczas rozproszyłabym się, utrudziła, a nic znalazła Cię ani nie mogła się Tobą radować pewniej i szybciej, ani bliżej, niż w samej sobie (św. Jan od Krzyża: Pieśń duchowa 1, 7–8).
  • Dusza licząca się ze swoim ja, ze swoimi wrażliwościami, zajęta niepożyteczną myślą, choćby najmniejszą, błahym pragnieniem, rozprasza swe siły i nie jest całkowicie skierowana do Ciebie, o Boże… struny tej duszy nie dźwięczą zgodnie, toteż pod dotknięciem Boskiego Mistrza nie są w stanie rozbrzmiewać Bożą harmonią. Zbyt wiele jeszcze w niej pierwiastka ludzkiego i to wywołuje rozdźwięk. Dusza, która zachowuje jeszcze coś dla siebie w swym wewnętrznym królestwie i której wszystkie władze nie są „zebrane” w Bogu, nic zdoła prawdziwie uwielbiać Jego chwały… W istocie bowiem, w jej wnętrzu nic zapanowała jeszcze jedność. Zamiast w prostocie serca swój hymn uwielbienia wznosić ponad wszystkie przeszkody, zmuszona jest co chwila przyciągać struny swej harfy, rozpraszające się na wszystkie strony. Ta piękna jedność wewnętrzna nieodzowna jest dla duszy pragnącej żyć na tej ziemi życiem błogosławionych, czyli życiem istot prostych, życiem duchów! (Bł. Elżbieta od Trójcy Św.: Ostatnie Rekolekcje 2).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 82

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20141212.htm

**************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

12 grudnia
Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe
Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe Jak głosi przekaz, 12 grudnia 1531 roku Matka Boża ukazała się Indianinowi, św. Juanowi Diego. Mówiła w jego ojczystym języku nahuatl. Ubrana była we wspaniały strój: w różową tunikę i błękitny płaszcz, opasana czarną wstęgą, co dla Azteków oznaczało, że była brzemienna. Zwróciła się ona do Juana Diego: “Drogi synku, kocham cię. Jestem Maryja, zawsze Dziewica, Matka Prawdziwego Boga, który daje i zachowuje życie. On jest Stwórcą wszechrzeczy, jest wszechobecny. Jest Panem nieba i ziemi. Chcę mieć świątynię w miejscu, w którym okażę współczucie twemu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc w swojej pracy i w swoich smutkach. Tutaj zobaczę ich łzy. Ale uspokoję ich i pocieszę. Idź teraz i powiedz biskupowi o wszystkim, co tu widziałeś i słyszałeś”.
Początkowo biskup Meksyku Juan de Zumárraga nie dał wiary Indianinowi. Ten poprosił więc Maryję o jakiś znak, którym mógłby przekonać biskupa. W czasie kolejnego spotkania Maryja kazała Indianinowi wejść na szczyt wzgórza. Chociaż w Meksyku w grudniu kwiaty nie kwitną, rosły tam przepiękne róże. Madonna poleciła Juanowi nazbierać całe ich naręcze i schować je do tilmy (był to rodzaj indiańskiego płaszcza, opuszczony z przodu jak peleryna, a z tyłu podwiązany na kształt worka). Juan szybko spełnił to polecenie, a Maryja sama starannie poukładała zebrane kwiaty. Juan natychmiast udał się do biskupa i w jego obecności rozwiązał rogi swojego płaszcza. Na podłogę wysypały się kastylijskie róże, a biskup i wszyscy obecni uklękli w zachwycie. Na rozwiniętym płaszczu zobaczyli przepiękny wizerunek Maryi z zamyśloną twarzą o ciemnej karnacji, ubraną w czerwoną szatę, spiętą pod szyją małą spinką w kształcie krzyża. Jej głowę przykrywał błękitny płaszcz ze złotą lamówką i gwiazdami, spod którego widać było starannie zaczesane włosy z przedziałkiem pośrodku. Maryja miała złożone ręce, a pod stopami półksiężyc oraz głowę serafina. Za Jej postacią widoczna była owalna tarcza promieni.
Właśnie ów płaszcz Juana Diego, wiszący do dziś w sanktuarium wybudowanym w miejscu objawień, jest słynnym wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe. Na obrazie nie ma znanych barwników ani śladów pędzla. Na materiale nie znać upływu czasu, kolory nie wypłowiały, nie ma na nim śladów po przypadkowym oblaniu żrącym kwasem. Oczy Matki Bożej posiadają nadzwyczajną głębię. W źrenicy Madonny dostrzeżono niezwykle precyzyjny obraz dwunastu postaci.
Płaszcz z wizerunkiem Maryi w dniu 24 grudnia 1531 r. w uroczystej procesji biskup przeniósł ze swojej rezydencji do kaplicy wybudowanej w pobliżu wzgórza Tepeyac, spełniając tym samym życzenie Maryi. Obecnie jest to największe sanktuarium maryjne świata, gdzie przybywa co roku około 12 milionów pielgrzymów.
Matka Boża z Guadalupe - Opiekunka nienarodzonych Największym cudem Maryi była pokojowa chrystianizacja meksykańskich Indian. Czas Jej objawień był bardzo trudnym okresem ewangelizacji tych terenów. Do czasu inwazji konkwistadorów Aztekowie oddawali cześć Słońcu i różnym bóstwom, pośród nich Quetzalcoatlowi w postaci pierzastego węża. Wierzyli, że trzeba ich karmić krwią i sercami ludzkich ofiar. Według relacji Maryja miała poprosić Juana Diego w jego ojczystym języku nahuatl, aby nazwać Jej wizerunek “święta Maryja z Guadalupe”. Przypuszcza się, że “Guadalupe” jest przekręconym przez Hiszpanów słowem “Coatlallope”, które w náhuatl znaczy “Ta, która depcze głowę węża”.
Gdy rozeszła się wieść o objawieniach, o niezwykłym obrazie i o tym, że Matka Boża zdeptała głowę węża, Indianie zrozumieli, że pokonała Ona straszliwego boga Quetzalcoatla. Pokorna młoda Niewiasta przynosi w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem, Zbawicielem całego świata. Pod wpływem objawień oraz wymowy obrazu Aztekowie masowo zaczęli przyjmować chrześcijaństwo. W ciągu zaledwie sześciu lat po objawieniach aż osiem milionów Indian przyjęło chrzest. Dało to początek ewangelizacji całej Ameryki Łacińskiej.
3 maja 1953 roku kardynał Miranda y Gomez, ówczesny prymas Meksyku, na prośbę polskiego Episkopatu oddał Polskę w opiekę Matki Bożej z Guadalupe. Do dziś kopia obrazu z meksykańskiego sanktuarium znalazła się w ponad stu kościołach w Polsce. Polacy czczą Madonnę z Guadalupe jako Patronkę życia poczętego, ponieważ przedstawiona jest na obrazie w stanie błogosławionym.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-12a.php3
*****

Jan Paweł II

NIECH KONTYNENT NADZIEI BĘDZIE TAKŻE KONTYNENTEM ŻYCIA

Msza św. w bazylice Matki Bożej z Guadalupe. 23 stycznia 1999 – Meksyk

Ponad 500 kardynałów, arcybiskupów i biskupów oraz ok. 5 tys. kapłanów, przybyłych z Meksyku i innych krajów Ameryki, sprawowało Eucharystię z Janem Pawłem II w środę 23 stycznia w bazylice Matki Bożej w Guadalupe. Uroczysta liturgia stanowiła uwieńczenie prac Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego Ameryce, które obradowało w Watykanie na przełomie listopada i grudnia 1997 r. «Było to doświadczenie bratniego spotkania ze zmartwychwstałym Panem — powiedział w homilii Ojciec Święty — droga do nawrócenia, komunii i solidarności w Ameryce». Papież ogłosił, że święto Matki Bożej z Guadalupe, obchodzone w Meksyku 12 grudnia, będzie odtąd celebrowane we wszystkich Kościołach lokalnych całego kontynentu, a przedstawicielom tych Kościołów wręczył przed końcowym błogosławieństwem egzemplarze adhortacji apostolskiej «Ecclesia in America», zawierającej postulaty i sugestie duszpasterskie niedawnego Synodu.

Drodzy Bracia w biskupstwie i w kapłaństwie, drodzy Bracia i Siostry w Panu!

1. «Gdy (…) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty» (Ga 4, 4). Czym jest pełnia czasów? Od strony ludzkiej historii pełnia czasu jest określoną datą: jest tą nocą betlejemską, w której przychodzi na świat Syn Boży, zgodnie z zapowiedziami proroków — jak dzisiaj słyszeliśmy w pierwszym czytaniu: «Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie go imieniem Emmanuel» (Iz 7, 14). Te słowa, wypowiedziane wiele wieków wcześniej, wypełniły się tej nocy, kiedy poczęty za sprawą Ducha Świętego w łonie Dziewicy Maryi Syn przyszedł na świat.

Narodzenie Chrystusa poprzedzone zostało zwiastowaniem Gabriela. Później Maryja udała się z posługą do domu swojej krewnej Elżbiety. Przypomina o tym dzisiejsze czytanie z Ewangelii św. Łukasza, przytaczając niezwykłe i prorocze pozdrowienie Elżbiety i wspaniałą odpowiedź Maryi: «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» (Łk 1, 46-47). Liturgia dzisiejsza przypomina nam te wydarzenia.

2. Czytanie z Listu do Galatów ukazuje nam z kolei Boży wymiar tej pełni czasu. Słowa apostoła Pawła zawierają syntezę całej teologii narodzin Jezusa, a wraz z tym odpowiedź na pytanie, czym jest pełnia czasu. Jest to fakt niezwykły: Bóg wszedł w dzieje człowieka. Bóg, który jest sam w sobie niezgłębioną tajemnicą życia; Bóg, który jest Ojcem i wyraża siebie przedwiecznie we współistotnym Synu, przez którego wszystko się stało (por. J 1, 1. 3); Bóg, który jest jednością Ojca i Syna, zespoloną tchnieniem przedwiecznej miłości, którą jest Duch Święty.

Chociaż nasze ludzkie słowa są zbyt słabe, ażeby mówić o niezgłębionej tajemnicy Trójcy, prawdą jest, że człowiek ze swej doczesnej kondycji został powołany do udziału w tym Bożym życiu. Syn Boży narodził się z Maryi Dziewicy, ażeby podnieść nas do godności Bożego synostwa. Ojciec wysłał do serc naszych Ducha swego Syna, w którym wołamy: «Abba, Ojcze!» (por. Ga 4, 6). Oto więc jest pełnia czasu, która spełnia wszelkie oczekiwania historii i ludzkości: objawienie Bożej tajemnicy, udzielonej ludziom przez dar przybrania za synów.

3. Pełnia czasu, o której mówi Apostoł, związana jest z dziejami człowieka. Stając się człowiekiem, Bóg przyjął jakby nasz ludzki czas, przeniknął dzieje człowieka historią zbawienia. Historia ta ogarnia poniekąd całe dzieje świata i ludzkości, od stworzenia do spełnienia, rozwija się jednak poprzez ważne daty i wydarzenia. Taką datą jest również zbliżający się rok 2000 od narodzenia Chrystusa, rok Wielkiego Jubileuszu, do którego Kościół przygotowuje się także poprzez nadzwyczajne zgromadzenia Synodów, poświęcone poszczególnym kontynentom. Jedno z tych zgromadzeń obradowało pod koniec 1997 r. w Watykanie.

4. Dzisiaj w bazylice w Guadalupe, maryjnym sercu Ameryki, dziękujemy Bogu za Specjalne Zgromadzenie Synodu Biskupów poświęcone Ameryce, które stało się prawdziwym wieczernikiem eklezjalnej komunii i kolegialnej miłości pasterzy Kościoła z północy, centrum i południa kontynentu — komunii przeżywanej wraz z Biskupem Rzymu. Było to doświadczenie bratniego spotkania ze zmartwychwstałym Panem — droga do nawrócenia, komunii i solidarności w Ameryce.

Dzisiaj, w rok po obradach tego zgromadzenia synodalnego, a zarazem w stulecie Synodu Plenarnego Ameryki Łacińskiej, który odbył się w Rzymie, przybywam tutaj, aby u stóp metyskiej Matki Bożej z Tepeyac, Gwiazdy Nowego Świata, złożyć adhortację apostolską Ecclesia in America, zawierającą postulaty i sugestie duszpasterskie niedawnego Synodu, oraz zawierzyć Matce i Królowej tego kontynentu przyszłość jego ewangelizacji.

5. Pragnę wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy swoją pracą i modlitwą sprawili, że zgromadzenie synodalne mogło się stać świadectwem żywotności wiary katolickiej w Ameryce. Dziękuję także archidiecezji prymasowskiej Meksyku i jej arcybiskupowi, kard. Norberto Rivera Carrera, za gościnne przyjęcie i ofiarną pomoc. Pozdrawiam serdecznie liczną grupę kardynałów i biskupów, przybyłych z wszystkich części kontynentu, obecnych tu kapłanów i seminarzystów, których wielka liczba napełnia serce Papieża radością i nadzieją. Moje pozdrowienie sięga poza mury tej bazyliki i ogarnia wszystkich, którzy pozostając na zewnątrz, uczestniczą w tej liturgii, a także wszystkich ludzi różnych kultur, grup etnicznych i narodowości, którzy tworzą bogatą i wielokształtną rzeczywistość Ameryki.

6. «Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» (Łk 1, 45). Te słowa, które Elżbieta kieruje do Maryi, noszącej w łonie Chrystusa, można zastosować także do Kościoła na tym kontynencie. Błogosławiony jesteś, Kościele w Ameryce, który przyjmując Dobrą Nowinę zrodziłeś do wiary wiele narodów. Błogosławiony jesteś, bo uwierzyłeś, błogosławiony jesteś, bo zachowałeś nadzieję, błogosławiony jesteś, bo umiłowałeś, gdyż obietnica Boża spełni się! Heroiczne wysiłki misjonarzy i godne podziwu dzieła ewangelizacyjne minionych pięciu stuleci nie okazały się daremne. Dzisiaj możemy powiedzieć, że dzięki temu Kościół w Ameryce jest Kościołem nadziei. Wystarczy wspomnieć o wielkiej żywotności bardzo licznej młodzieży, o wyjątkowym znaczeniu, jakie przypisuje się rodzinie, o rozkwicie powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego, a nade wszystko o głębokiej religijności ludu. Nie zapominajmy, że w przyszłym tysiącleciu, które rozpocznie się niebawem, Ameryka będzie kontynentem o największej liczbie katolików.

7. Jak jednak podkreślili Ojcowie Synodalni, Kościół w Ameryce, choć ma powody do radości, musi też stawiać czoło poważnym problemom i trudnym wyzwaniom. Ale czyż to powinno nas zniechęcać? W żadnym wypadku, ponieważ «Jezus Chrystus jest PANEM» (Flp 2, 11). On zwyciężył świat i posłał swojego Ducha, aby wszystko uczynił nowe. Czy zatem zbyt śmiała jest nadzieja, że po tym zgromadzeniu synodalnym — pierwszym Synodzie amerykańskim w dziejach — na tym kontynencie w większości chrześcijańskim ukształtuje się bardziej ewangeliczny styl życia i dzielenia się dobrami? Istnieje wiele dziedzin, w których chrześcijańskie wspólnoty z północy, centrum i południa Ameryki mogą dawać świadectwo braterskich więzi, jakie je łączą, okazywać czynną solidarność i brać udział we wspólnych programach duszpasterskich, wnosząc w nie własne bogactwo duchowe i materialne.

8. Apostoł Paweł uczy nas, że gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna zrodzonego z niewiasty, aby odkupił nas od grzechu i uczynił nas Jego synami i córkami. Dlatego nie jesteśmy już sługami, ale dziećmi i dziedzicami Boga (por. Ga 4, 4-7). Kościół musi zatem głosić Ewangelię życia i z proroczą mocą występować otwarcie przeciw kulturze śmierci. Niech kontynent nadziei będzie także kontynentem życia! Tego się domagamy: życia i godności dla wszystkich! Dla wszystkich istot poczętych w łonach matek, dla dzieci ulicy, dla ludów indiańskich i dla Afroamerykanów, dla imigrantów i uchodźców, dla młodych pozbawionych perspektyw na przyszłość, dla ludzi starszych, dla tych, którzy doświadczają wszelkich form ubóstwa czy dyskryminacji.

Drodzy bracia i siostry, nadszedł czas, aby na waszym kontynencie raz na zawsze położyć kres wszelkim atakom na życie. Nigdy więcej przemocy, terroryzmu i handlu narkotykami! Nigdy więcej tortur i innych form przemocy! Trzeba położyć kres nieuzasadnionemu stosowaniu kary śmierci! Nigdy więcej wyzysku słabszych, dyskryminacji rasowej i izolacji ubogich! Nigdy więcej! Nie można tolerować wszystkich tych przejawów zła, które wołają o sprawiedliwość do nieba, a dla chrześcijan są wezwaniem do zmiany stylu postępowania i do udziału w życiu społecznym bardziej zgodnego z ich wiarą. Musimy budzić sumienia ludzi Ewangelią, aby uświadomić im w pełni ich wzniosłe powołanie dzieci Bożych. Ta świadomość nakłoni ich do budowania lepszej Ameryki. Trzeba koniecznie przybliżyć nową wiosnę świętości na tym kontynencie, tak aby działanie szło w parze z kontemplacją.

9. Pragnę zawierzyć i ofiarować przyszłość kontynentu Najświętszej Maryi Pannie, Matce Chrystusa i Kościoła. Dlatego z radością ogłaszam dziś, że postanowiłem, aby dzień 12 grudnia był obchodzony w całej Ameryce jako liturgiczne święto Matki Bożej z Guadalupe.

O Matko, Ty znasz drogi, którymi podążali pierwsi głosiciele Ewangelii w Nowym Świecie, od wysp Guanahani i Espańola aż po puszcze Amazonii i szczyty Andów, docierając do Ziemi Ognistej na południu oraz do wielkich jezior i gór północy. Wspomagaj Kościół, który prowadzi swoje dzieło w krajach Ameryki, aby pozostał na zawsze Kościołem ewangelizującym i odnowił w sobie ducha misyjnego. Dodaj otuchy wszystkim, którzy poświęcają życie dla Jezusa i dla rozszerzenia Jego Królestwa.

O słodka Pani z Tepeyac, Matko z Guadalupe! Przedstawiamy Ci tę niezliczoną rzeszę wiernych, którzy w Ameryce modlą się do Boga. Ty, która zamieszkałaś w ich sercach, nawiedzaj i umacniaj rodziny, parafie i diecezje całego kontynentu. Spraw, aby chrześcijańskie rodziny przykładnie wychowywały swoje dzieci w wierze Kościoła i w miłości do Ewangelii, tak aby były zasiewem powołań apostolskich. Wejrzyj dzisiaj na młodych i dodaj im sił, aby szli za Jezusem Chrystusem.

O Pani i Matko Ameryki! Utwierdź wiarę naszych świeckich braci i sióstr, aby we wszystkich dziedzinach życia społecznego, zawodowego, kulturalnego i politycznego działali zgodnie z prawdą i nowym prawem, które Jezus przyniósł ludzkości. Spojrzyj litościwie na udrękę tych, którym dokucza głód, samotność, odrzucenie i brak wykształcenia. Spraw, abyśmy umieli dostrzec w nich Twoje umiłowane dzieci, i rozpal w nas miłość, abyśmy spieszyli im z pomocą w potrzebie.

Święta Dziewico z Guadalupe, Królowo pokoju! Wybaw kraje i narody kontynentu. Spraw, aby wszyscy, rządzący i obywatele, nauczyli się żyć w prawdziwej wolności, działając zgodnie z wymogami sprawiedliwości i poszanowania praw człowieka, tak aby pokój mógł zapanować na zawsze.

Ku Tobie, Pani z Guadalupe, Matko Jezusa i Matko nasza, wszyscy Twoi synowie i córki w Ameryce zwracają się z miłością i czcią, chwaląc Cię nieustannie.

Przed końcowym błogosławieństwem Ojciec Święty powiedział:

Dziękuję za ten wspaniały dar, który stąd zabiorę. Raz jeszcze mogłem z radością sprawować liturgię w tej bazylice, umiłowanej przez wszystkich Meksykanów, wszystkich Amerykanów, synów pokoju. Dziękuję wam za modlitwy, które codziennie zanosicie za mnie i w intencji mojej posługi Piotrowej. Wiem, że będziecie dalej się modlić. Bardzo dziękuję.

Copyright © by L’Osservatore Romano and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/guadalupe_23011999.html

******

Benedykt xvi

Powierzam Pani z Guadalupe całą Amerykę Łacińską i Karaiby

25 III 2012 — Rozważanie przed modlitwą «Anioł Pański» w León

Na zakończenie Mszy św. w parku Dwusetlecia Niepodległości Papież odmówił modlitwę «Anioł Pański», którą poprzedził następującymi słowami:

Drodzy bracia i siostry!

W Ewangelii z dzisiejszej niedzieli Jezus, odpowiadając kilku Grekom, którzy podeszli do apostoła Filipa z prośbą: «Chcemy ujrzeć Jezusa» (J 12, 21), mówi o ziarnie pszenicy, które wpada w ziemię, obumiera i się mnoży. My dzisiaj zwracamy się do Najświętszej Maryi Panny i błagamy Ją: «Pokaż nam Jezusa».

Gdy odmawiamy teraz modlitwę Anioł Pański, wspominając zwiastowanie Pańskie, nasze spojrzenie duchowo kieruje się ku wzgórzu Tepeyac — miejscu, gdzie Matka Boża, jako «Najświętsza Maryja z Guadalupe, zawsze Dziewica», jest czczona gorąco od wieków jako znak pojednania i nieskończonej dobroci Boga dla całego świata.

Moi poprzednicy na katedrze św. Piotra uczcili Ją tak wielkimi tytułami jak Królowa Meksyku, niebiańska Patronka Ameryki Łacińskiej, Matka i Władczyni tego kontynentu. Natomiast Jej wierne dzieci, które doświadczają Jej pomocy, zwracają się do Niej z ufnością tak czułymi i poufałymi imionami, jak Róża Meksyku, Królowa Nieba, Czarna Dziewica, Matka z Tepeyac, Noble Indita.

Drodzy bracia, nie zapominajcie, że prawdziwa pobożność do Maryi Panny zawsze zbliża nas do Jezusa i «nie polega ani na czczym i przemijającym uczuciu, ani na jakiejś próżnej łatwowierności, lecz pochodzi z prawdziwej wiary, która prowadzi nas do uznania wyjątkowego wyniesienia Bożej Rodzicielki i pobudza do dziecięcej miłości ku naszej Matce oraz do naśladowania Jej cnót» (Lumen gentium, 67). Miłość do Niej jest równoznaczna z zaangażowaniem w słuchanie Jej Syna, czcić Panią z Guadalupe znaczy żyć według słów błogosławionego owocu Jej łona.

W tych chwilach, kiedy tak wiele jest rodzin podzielonych lub zmuszonych do migracji, gdy wielu cierpi z powodu ubóstwa, korupcji, przemocy domowej, handlu narkotykami, kryzysu wartości lub z powodu przestępczości, zwróćmy się do Maryi, szukając pociechy, umocnienia i nadziei. Jest Ona Matką prawdziwego Boga, który wzywa, abyśmy z wiarą i miłością trwali przy Nim, by pokonać każde zło i zbudować społeczeństwo bardziej sprawiedliwe i solidarne.

Z tymi uczuciami pragnę jeszcze raz prosić Panią z Guadalupe, aby skierowała pełne słodyczy spojrzenie na ten kraj oraz na całą Amerykę Łacińską i Karaiby. Powierzam każde z Jej dzieci Gwieździe pierwszej i nowej ewangelizacji, która ożywiała swą macierzyńską miłością ich historię chrześcijańską, nadając specyficzny charakter wielkim wydarzeniom ich dziejów, inicjatywom wspólnotowym i społecznym, życiu rodzinnemu, indywidualnej pobożności i Misji Kontynentalnej, która prowadzona jest teraz na tych szlachetnych ziemiach. W czasach doświadczeń i bólu zwracali się do Niej liczni męczennicy, którzy wołając: «Niech żyje Chrystus Król i Maryja z Guadalupe», dali niezachwiane świadectwo wierności Ewangelii i oddania Kościołowi. Teraz proszę, aby Jej obecność w tym umiłowanym kraju nadal wzywała do poszanowania, obrony i wspierania życia ludzkiego oraz do umacniania braterstwa, unikania niepotrzebnej zemsty i odrzucania nienawiści, która dzieli. Niech Maryja z Guadalupe błogosławi nam i przez swe wstawiennictwo wyjednuje nam obfite łaski z nieba.
opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (5/2012) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/modlitwy/ap_leon_25032012.html#

*******

Guadalupe – Sanktuarium Nadziei

O. Jan Maria Sochocki OFMCap

Grupa polinijna z Biura św. Bernarda w Chicago na tle bazyliki

 

Dzięki modlitewnym spotkaniom w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej i św. Ojca Pio, uprzejmości wielu współbraci i Bożej Opatrzności mogłem odbyć podróż do Chicago, a stamtąd pielgrzymkę do Guadalupe w Meksyku. Po kilku tygodniach uroczystych nabożeństw i patriotycznych spotkań z Polonią chicagowską 7 grudnia 2002 r. z grupą zorganizowaną przez Biuro św. Bernarda, po czterogodzinnym locie samolotem, przybyliśmy do Meksyku, gdzie powszechnie panuje kult Madonny z Guadalupe.

Centrum pobożności maryjnej obu Ameryk

Bóg w każdej epoce posyła świętych, którzy są znakiem dla ich pokolenia i ich narodów, a równocześnie nie starzeją się i zawsze mają nam coś do powiedzenia. Kościół przypomina o ich przesłaniach i zachęca do naśladowania. Taką szczególną postacią stał się dla świata pierwszy indiański święty – Juan Diego, kanonizowany przez Ojca Świętego Jana Pawła II 31 sierpnia 2002 r.
Sanktuarium w Guadalupe, związane z tym Świętym, stanowi centrum pobożności maryjnej obu Ameryk. Do tego miejsca pielgrzymują wierni z różnych stron Meksyku, z Ameryki Północnej i Południowej, przyjeżdżają również Polacy. Przez kanonizację Juana Diego sanktuarium stało się bardziej bliskie światu. Doświadczyłem tego osobiście z pielgrzymką chicagowskiej Polonii, zorganizowaną w 471. rocznicę Objawienia Madonny z Guadalupe, zwanej przez Indian La Morena – Śniada Panienka. Niezwykłość tego miejsca i jego historia stały się bardziej znane światu od ostatniej pielgrzymki apostolskiej Ojca Świętego Jana Pawła II do Meksyku.

Objawienia

9 grudnia 1531 r. Juan Diego, Indianin, szedł na Mszę św. drogą przez wzgórze Tepeyac. Było to jedyne przejście wąskim przesmykiem obok jeziora do miejscowości Tlateoko. Na szczycie góry usłyszał piękną muzykę, a następnie zobaczył Piękną Panią o indiańskiej urodzie, która poleciła mu, aby poszedł do biskupa i powiedział, że w miejscu, gdzie stoi, należy zbudować świątynię, która będzie mogła służyć ludowi.
Juan Diego udał się natychmiast do biskupa, aby opowiedzieć o tym nadzwyczajnym spotkaniu. Biskup nie uwierzył i zażądał dowodu.
Gdy 10 grudnia Juan Diego ponownie przybył na wzgórze, Matka Boża już czekała. Juan wyjaśnił, że biskup potrzebuje dowodu. Matka Boża odpowiedziała: “Ja ci przygotuję dowód” – i kazała mu przyjść następnego dnia. 11 grudnia z powodu choroby stryja Juan nie zjawił się na wzgórzu Madonny. 12 grudnia wyszedł z domu z myślą, aby wezwać księdza do umierającego stryja. Postanowił nawet ominąć wzgórze, ale na swej drodze ujrzał Matkę Bożą, która czekała na niego, zapewniając, że stryj jest już zdrowy. “Jako dowód, że mnie spotkałeś, zerwij róże rosnące na wzgórzu i zanieś biskupowi” – powiedziała, nawiązując do wcześniejszej rozmowy. Był to grudzień, w tym czasie róże nie kwitną, Juan nie wierzył więc, że na szczycie rosną kwiaty. Jednak posłusznie udał się tam, jak prosiła Pani. Gdy przybył, zastał na wzgórzu kwitnące róże. Zerwał je, owinął w swoją indiańską narzutę, zwaną po hiszpańsku tylusza, i poszedł do biskupa. Powiedział: “Dostałem róże, które rosną na martwej ziemi”. Gdy Juan wysypał róże, biskup ze zdumieniem zobaczył na rozchylonej tyluszy Juana wizerunek Najświętszej Dziewicy. Uklęknął, uwierzył. Było to 12 grudnia 1531 r. Biskup podjął wtedy decyzję o zbudowaniu kościoła.
Wkrótce wybudowano kościół, gdzie przeniesiono Cudowny Obraz, a Najświętszą Maryję Pannę z Guadalupe ogłoszono patronką Meksyku. Obecnie Obraz znajduje się w nowej bazylice, wybudowanej w 1976 r., gdyż poprzednia uległa uszkodzeniu podczas trzęsienia ziemi. Sposób utrwalenia wizerunku Matki Bożej na indiańskiej tyluszy jest nadal tajemnicą. Poddane mikroskopowym badaniom i tysiąckrotnym powiększeniom oczy Matki Bożej ujawniły obraz utrwalony przed pięciu wiekami. Wśród osób widocznych w oczach Matki Bożej jest Juan Diego i biskup przyjmujący wieść o Jej objawieniu się. Maryja wybrała kraj nieludzko wykorzystywany przez kolonizatorów i stała się dla niego nadzieją.

Wielkie posłuszeństwo Bogu i Matce Najświętszej

Gdyby nie nadzieja płynąca z cudownego źródła w Guadalupe, ten naród nie zniósłby władzy, korupcji czy europejskich kolonizatorów. Na twarzach Meksykanów widnieje łagodność. Oni od wieków wszystko cierpliwie znoszą i są przygotowani na potężne kataklizmy. Nie buntują się i dzisiaj, gdy jest wiele niesprawiedliwości, bo pokładają ufność w Bogu i Najświętszej Panience.
Meksykanie szczególnie szanują Ojca Świętego. Znana jest wśród nich opowieść, że przyleci biały gołąb i wyzwoli naród. Gdy Jan Paweł II przybył pierwszy raz do Meksyku, na helikopterze papieskim był namalowany biały gołąb. Odkryli moc Ojca Świętego, zaczęli go słuchać.
Na odpuście 12 grudnia 2002 r. był obecny prezydent Wincenty Fox z małżonką, burmistrz Mexico City i ok. 3 mln wiernych, w tym tysiące Indian tańczących od rana do nocy na placu przed bazyliką.
W czasie Sumy odpustowej kard. Norberto Rivera, prymas Meksyku, dziękował Maryi za ewangelizację obu Ameryk, za kanonizację pierwszego świętego Indianina, za Jana Pawła II, który przybył do nich z daleka z orędziem nadziei. “Pani mojego serca…, Pani mojej wiary” – słowami św. Juana Diego zawierzał narody obu Ameryk i świata. Po Komunii św. poświęcił róże i wręczył je biskupom i kapłanom. Wszyscy obecni też dostali róże.

Nasza pielgrzymka

Pielgrzymka do Guadalupe była niezwykłym przeżyciem. Kilka godzin trzeba było trwać w kolejce, by z wielotysięczną rzeszą zbliżyć się do bazyliki. Gdy klęcząc na ruchomej taśmie, przesuwałem się przed Cudownym Obrazem, odczułem żywość postaci Matki Bożej i ogarnęło mnie ciepło Jej wzroku. Miałem także szczęście dotknąć rękami Cudownego Obrazu. Róże i kamień z góry objawień wraz z certyfikatem rektora bazyliki – mons. Diego Monroy Ponce´a przywiozłem do Terliczki, do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej i św. Ojca Pio z myślą o klasztorze jego imienia.
Wracaliśmy ubogaceni obecnością Maryi, pełni wdzięczności za piękną pielgrzymkę dla organizatorów z Biura św. Bernarda (patrona narciarzy) w Chicago. 50-osobową grupę stanowili rodacy z Chicago, Kalifornii i innych miejsc Stanów Zjednoczonych. Dane nam było podziwiać nie tylko sanktuarium Śniadej Panienki. Zwiedziliśmy także Taxco. Jest to miasto położone 1700 m n.p.m. Po drodze urzekała nas panorama okolicznych gór, przez które trzeba było przejeżdżać długimi tunelami. W Taxco podziwialiśmy barokową katedrę św. Prisci. Jest w tym mieście statua św. Antoniego z Dzieciątkiem Jezus, oblężona zawsze przez rozmodlonych Meksykanów. To miasto słynie z bogatych kopalń srebra. Ulice pełne są sklepów i kramów z wyrobami z tego kruszcu, jak i innych szlachetnych metali. Podziwialiśmy ślady kultury Indian w Cuernavaca, pałac Kortezów i zabytkową katedrę. Plac centralny przybrany już był świątecznie, a dużą choinkę wykorzystano dla efektownych reklam. Cieszyliśmy się słońcem w Acapulco. Jest to miasto położone na wybrzeżu Pacyfiku, 250 km od miasta Meksyk. W zatoce okolonej przez bujną egzotyczną roślinność od 40 lat pod wodą znajduje się figura Matki Bożej z Guadalupe. Figura jest wykonana z brązu, waży 13 ton. Atrakcją było oglądanie młodych ludzi skaczących do wody ze skały z wysokości 80-100 m. Szczelina między skałami o szerokości 10 m jest bardzo głęboka. Podziwialiśmy, z jaką precyzją ci młodzi ludzie skakali do wody, wcześniej modląc się przed kapliczką Matki Bożej, znajdującą się na szczycie.
W katedrze, w centrum stolicy Meksyku, blisko pałacu prezydenckiego, Chrystus z wysokości krzyża przemawia do człowieka. Z wizerunkiem tym związana jest niezwykła historia. Gdy katedrę nawiedzał pewien biskup, miał zwyczaj całować stopy Chrystusa na krzyżu. Postanowiono otruć biskupa. Figurę Chrystusa posmarowano trucizną. Gdy biskup ucałował stopy, postać Chrystusa zrobiła się czarna, a biskupowi nic się nie stało. Chrystus pozostał czarny i stanowi dowód, że “świat się zmienia, a krzyż Chrystusa trwa”.
Niech Maryja wyprasza łaski potrzebne wszystkim pielgrzymom odwiedzającym Jej sanktuarium. A Polonię, która chętnie do Niej pielgrzymuje, serdecznie pozdrawiam i życzę trwania w nadziei.
Wyrażam wdzięczność szefowi Biura św. Bernarda (Saint Bernard Travel) – panu Andrzejowi Fidziukiewiczowi, panu Andrzejowi Kulce – przewodnikowi, znakomitemu taternikowi, i ks. Stanisławowi Jankowskiemu z parafii św. Jacka. Polecam ich szczególnej opiece Matki Bożej.
Matce Bożej w Guadalupe poleciłem Księdza Infułata Ireneusza Skubisia, Redaktorów i wszystkich Czytelników Katolickiego Tygodnika Niedziela.

Niedziela Ogólnopolska 6/2003E-mail: redakcja@niedziela.pl
Adres: ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa
Tel.: +48 (34) 365 19 17

http://www.niedziela.pl/artykul/70500/nd/Guadalupe—Sanktuarium-Nadziei

*************************

Matka Boża z Guadalupe  

Opiekunka mających się narodzić


Ofiary z ludzi u Azteków 

Epoka, w której Maryja – Matka Boga i ludzi – zstąpiła na meksykańską ziemię była szczególna. Przed przybyciem Hiszpanów do Meksyku Aztekowie praktykowali ofiary z ludzi na wielką skalę. Szacuje się, że swoim bogom składali ofiary z 50 do 60 tys. ludzi na rok. Czarownicy otwierali nożem klatkę piersiową, wyrywali jeszcze bijące serce ofiary i palili je, ofiarowując swym pogańskim bóstwom. Tak – jak mieli nadzieję – przysparzali łask tym, którzy zostali przy życiu, w szczególności zaś zapewniali sobie słońce i deszcz w stosownym momencie. Kiedy mówimy o ich fałszywych bogach, na myśl przychodzi ten, o którym Biblia mówi: „Od początku był on zabójcą” (J 8,44). 

I tak w roku 1487, kiedy poświęcano świątynię bogowi Huitzlopochti, w ciągu 4 dni poświęcono ponad 80 tys. ofiar. Pomiędzy nimi co piątą ofiarą było dziecko… Nie należy przy tym sądzić, że Aztekowie byli niewykształceni. Przeciwnie! Posiadali wiedzę matematyczną, astronomiczną, architektoniczną oraz z innych dziedzin. Lecz, jak jest też u ludzi przy końcu naszego wieku, istniał wielki brak równowagi pomiędzy wiedzą świecką a znajomością prawdziwej religii. Według tradycji ich przodkom miała ukazać się kometa o kształcie uskrzydlonego węża – Quetzacoalt, dlatego bożków przedstawiali w postaci węża! Im oddawali cześć, składając ludzkie ofiary. Takie były obyczaje Azteków, gdy przybyli Hiszpanie. W naszej epoce Wężowi starodawnemu składa się ofiary z ludzi w innej formie: uśmiercając każdego roku miliony niewinnych dzieci, zabijanych w łonach ich matek. Prócz nich są jeszcze ofiary wojen toczących się dziś po trochu wszędzie. To wielki hołd dla szatana, pragnącego unicestwić życie na naszej planecie i odebrać Bogu radość dawania życia Jego dzieciom.

Proroctwo księżniczki 

W roku 1509 księżniczka Papantzin, siostra rządzącego króla miała sen: anioł, na którego czole widniał znak krzyża poprowadził ją nad rzekę. Tam ujrzała statki o białych żaglach, oznakowane wielkim czarnym krzyżem, podążające w kierunku wybrzeża Azteków. Anioł powiedział jej, że na pokładzie tych statków są cudzoziemcy, niosący im poznanie Boga prawdziwego. Po przebudzeniu wyjawiła treść swego snu przywódcom Azteków, jaki i królowi, który uwierzył swej siostrze. Proroctwo miało się wkrótce spełnić.

Przybycie Hiszpanów 

Rzeczywiście w r. 1519, Hiszpan przebywający na Kubie, 33-letni Hernan Cortez przedsięwziął wyprawę do Meksyku na statkach wyposażonych w białe żagle i wielki czarny krzyż, zgodnie z opisem księżniczki. Cortezowi towarzyszyło 2 kapłanów i 550 mężczyzn. Wysiedli na ziemi meksykańskiej w piątek, 22 kwietnia, który w tamtym roku był Wielkim Piątkiem. Dziwna rzecz: Aztekowie oczekiwali w tym samym dniu przybycia boga Quetzacoalt, który – zgodnie z ich proroctwami – miał przybyć w ciele ich nawiedzić. W takim razie, dla nich, Cortez i jego ludzie mogli być jedynie bogami i król nie ośmielił się z nimi walczyć! Cortez był żarliwym chrześcijaninem. Ożywiał go duch misyjny i niewzruszona wiara w naszego Pana i Jego Matkę. Zbliżając się do stolicy Azteków uwalniał uwięzionych przez nich Indian, czyniąc sobie z nich sprzymierzeńców i pomocników w walkach, których nie można było uniknąć. To tak 300 hiszpańskich żołnierzy pokonało 30 tys. nieprzyjaciół. 

Po 93 dniach oblężenia Cortez zdobył miasto Meksyk. Pomimo protestów czarowników zaczął burzyć bożki. W świątyniach umieszczał krzyże i wizerunki Matki Bożej. Położył kres ofiarom z ludzi. Pomimo to nie było nawróceń tak szybkich i licznych, jakie miał nadzieję oglądać. W dodatku wziąwszy wielką ilość dialektów, trudno było się porozumieć. Wierzenia pogańskie były tak zakorzenione w duszach Indian, że trudno je było wyrwać. Cortezowi brakowało misjonarzy. Napisał więc do Karola V o wysłanie ich do Ameryki. Władca zgodził się. W 1524 przybyli franciszkanie, oddając się całkowicie ewangelizacji. Wszystko byłoby się potoczyło dobrze, gdyby nie chciwość konkwistadorów, którzy ustanowili niewolnictwo, wychodząc z założenia, że Indianie nie posiadają duszy. Biskup protestował, lecz daremnie. Kapłani, którzy usiłowali przeciwstawić się niewolnictwu zostali zamęczeni i zabici. Król, kiedy mu o tym doniesiono, zakazał niewolnictwa, lecz ufność Indian została zburzona: zachowanie wielu Hiszpanów nie było zgodne z nauką Ewangelii. Hiszpański władca – wobec wszystkich trudności, z jakimi musiał się borykać – błagał w modlitwach Najświętszą Pannę o interwencję i o znak, że jego prośba została wysłuchana. Wkrótce miał go otrzymać w sposób, jakiego z pewnością nie oczekiwał.

Matka Boża stawia stopy na meksykańskiej ziemi… 

Historia objawienia, które miało przyczynić się do przyjęcia wiary w Boga Prawdziwego przez Indian wiąże się z osobą nawróconego i ochrzczonego w 1525, 51-letniego Juana Diego. Choć mieszkał około 15 km od miasta Meksyk, udawał się tam każdego dnia, żeby uczestniczyć we Mszy św. Tak samo było 9 grudnia 1531 r. Kiedy był w drodze, przechodząc w pobliżu świątyni bogini Tonantzin usłyszał nagle śpiew tysięcy ptaków i ujrzał po raz pierwszy piękną młodą niewiastę, która zawołała go serdecznie: «Juanito, mój najpokorniejszy synu, dokąd idziesz?»

Objawienie pierwsze 

Była sobota tuż przed wschodem jutrzenki, kiedy szedł do miasta. Śpiew ptaków, które usłyszał u stóp wzgórza Tepeyacac był tak piękny, że Juan Diego zaczął się zastanawiać, czy nie śni. A może znalazł się przypadkiem w ziemskim raju? Kiedy śpiew umilkł i usłyszał wołający go głos, poszedł w jego kierunku. Odczuł wielką radość. Nie bał się. Piękna Pani, która zapytała go dokąd idzie, stała naprzeciw niego. Ujrzał, że jest niezwykłej wielkości, ma piękne szaty, błyszczące jak słońce, a miejsce, w którym stała było otoczone jakby blaskiem drogocennych kamieni. Ziemia błyszczała wokół Niej jak tęcza. Wszelkie rośliny wyglądały tak, jakby się przemieniły w kosztowności. Pokłonił się i na Jej pytanie odrzekł: „Pani, muszę dojść do Twego kościoła w Meksyku, aby uczestniczyć we Mszy św., co zostało nam przekazane i dane przez kapłanów…” Ona zaś mu powiedziała:

«Wiedz i dobrze zrozum, najpokorniejszy z moich synów, że Ja jestem zawsze Dziewicą – Świętą Maryją, Matką Boga prawdziwego, dla którego istniejemy, Stworzyciela wszystkich rzeczy, Pana nieba i ziemi. Chciałabym, żeby tutaj został wybudowany kościół, abym mogła wam ukazać i dać moją miłość, moje współczucie, moją pomoc i opiekę, gdyż jestem waszą Matką miłosierną dla was, dla wszystkich mieszkańców tej ziemi i dla wszystkich, którzy Mnie kochają, wzywają i darzą ufnością. Ja słucham ich uskarżań i zajmuję się ich biedami, ich potrzebami, ich troskami. Aby wypełnić to, o co proszę, idź do pałacu biskupa w Meksyku i powiedz mu, że bardzo pragnę, żeby tu, na tej równinie powstał kościół wybudowany na moją cześć. Opowiesz mu w szczegółach wszystko, co widziałeś i co tu podziwiałeś oraz to, co słyszałeś. Bądź pewien, że będę ci niezmiernie wdzięczna i dam ci nagrodę za wysiłki i trud, jaki podejmiesz dla wypełnienia tej misji. Oto usłyszałeś moje wskazówki. Idź mój najpokorniejszy synu i wypełnij to jak najlepiej.» Juan Diego pochylił głowę i rzekł: „Pani, będę posłuszny twoim wskazaniom. Teraz muszę Cię opuścić.” Zszedł ze wzgórza i poszedł prosto do Meksyku. Matka Boża ukazała mu się we wszystkich Swych przymiotach! Ujawniła pragnienie, by świątynię poświęconą azteckiej bogini zastąpiono kościołem dla Boga Prawdziwego. Juan Diego udał się więc do biskupa. 

Kiedy udało mu się otrzymać pozwolenie na ujrzenie go i kiedy opowiedział, co go spotkało, zauważył, że biskupowi bardzo trudno było… uwierzyć w jego cudowną, nadprzyrodzoną przygodę. Po wysłuchaniu został więc odesłany. Biskupem był wówczas o. Juan de Zumarraga, franciszkanin, rówieśnik Juana Diego. Na zakończenie rzekł mu: „Przyjdź jeszcze kiedyś do mnie, mój synu, chętnie cię posłucham. Opowiesz mi wtedy wszystko od początku, a ja się zastanowię nad prośbą, w sprawie której przybyłeś”… Juan Diego odszedł więc bardzo smutny: prośba Pięknej Pani nie została przyjęta.

Objawienie drugie 

W tym samym dniu powrócił na miejsce spotkania z Maryją, która czekała na niego tam, gdzie widział Ją po raz pierwszy. Wyznał Jej, że postąpił zgodnie z poleceniem: z wielkim trudem udało mu się spotkać z biskupem, w szczegółach opowiedział mu o niezwykłym zdarzeniu, jednak – skończył swą opowieść – „Przyjął mnie życzliwie, wysłuchał uważnie, lecz to, co mi powiedział oznacza, że nie wierzy.” Na koniec Juan Diego poprosił Maryję, żeby posłała do biskupa kogoś godniejszego i wzbudzającego szacunek. Wtedy biskup z pewnością nie będzie podejrzewał, iż prośba o budowę kościoła jest wymysłem człowieka, lecz spełni żądanie Maryi. Błagając o wybaczenie za niewypełnienie misji, czekał na Jej odpowiedź. Maryja zaś powiedziała: «Posłuchaj, najmniejszy z Moich synów, powinieneś zrozumieć, że Ja mam liczne sługi i posłańców, którym mogę powierzyć wypełnienie mojego polecenia i mojej prośby, lecz to właśnie ciebie proszę o pomoc, żeby za twoim pośrednictwem moje życzenie się spełniło. Gorąco cię proszę, najmniejszy synu, i stanowczo ci nakazuję, żebyś jutro poszedł zobaczyć się z biskupem. Pójdziesz tam w moim imieniu i powiesz mu o moim życzeniu, żeby zaczął budować tutaj kościół. I powiedz mu, że to Ja, zawsze Dziewica, Święta Maryja, Matka Boga wysłałam cię do niego.” Juan Diego przystał na prośbę Maryi, obiecując nazajutrz o zachodzie słońca przynieść Jej odpowiedź.

Objawienie trzecie 

Nazajutrz, 10 grudnia wyszedł więc przed świtem z domu. Około godz. 10, po Mszy św., kiedy wszyscy odeszli, on udał się do pałacu biskupa. Jednak tym razem czyniono mu jeszcze większe trudności. Udało mu się jednak ujrzeć go i rzucić do jego stóp. Ze smutkiem i płaczem powtórzył polecenia Pięknej Pani: biskup ma wybudować kościół. Niestety i tym razem, choć Juan Diego – wypytywany szczegółowo – powtórzył przebieg swych spotkań z Matką Bożą, nie spotkał się z wiarą i zrozumieniem. Wreszcie biskup orzekł, że aby uwierzyć, iż przysyła Go Najświętsza Panna i żeby wybudować dla Niej kościół musi otrzymać jakiś znak. To uwiarygodni Jej posłańca. Nie zrażony tym Juan Diego postanowił przekazać ten warunek Maryi. Tymczasem biskup szybko znalazł w swym otoczeniu osoby godne polecenia im delikatnej misji: śledzenia Indianina. Miały mu donieść, gdzie się uda i co będzie robił. Ci jednak, którzy szli za nim stracili go z oczu. Rozwścieczeni tym powrócili i zaczęli nalegać na biskupa, żeby nie dawał wiary zwodzicielowi, zmyślającemu «nieprawdę». Jego zaś postanowili ukarać, kiedy tylko powróci. Tymczasem Juan Diego zaniósł odpowiedź Maryi. Ona zaś odrzekła: „ „Bardzo dobrze, mój mały, jutro pójdziesz zanieść znak biskupowi, jakiego wymaga. Dzięki temu uwierzy i nie będzie już w nim wątpliwości ani podejrzliwości. I wiedz, że Ja ciebie wynagrodzę za twe starania, wysiłki i trud dla Mnie. Czekam tu na ciebie jutro.”

Objawienie czwarte 

Jednak następnego dnia Juan Diego nie mógł się udać na umówione spotkanie. Wujek, który go odwiedził – Juan Bernardo rozchorował się i jego stan był bardzo poważny. Wezwany lekarz niewiele pomógł, więc wujek prosił o przyprowadzenie księdza, przekonany, że nadszedł jego ostatni dzień. We wtorek, przed świtem Juan Diego wyszedł więc z pośpiechem po księdza. Dochodząc do drogi prowadzącej na wzgórze Tepeyac, zaczął się obawiać, że idąc tędy może spotkać Piękną Panią. Wtedy będzie musiał iść do biskupa ze znakiem. A przecież musiał przede wszystkim sprowadzić księdza do wujka, który pragnął się wyspowiadać!… Postanowił więc okrążyć wzgórze, żeby Maryja… go nie zauważyła. Ujrzał Ją jednak schodzącą ze zbocza. Podeszła do niego do stóp wzgórza, które zamierzał ominąć i zapytała: «Co się stało mój synu? Dokąd idziesz?» Pochylił się więc zaczął tłumaczyć: „Moje Dziecko, Córeczko, Pani! Niech Bóg uczyni Cię szczęśliwą… ja Cię zasmucę, ale wiedz, że twój sługa, a mój wujek jest bardzo chory…” 

Po przedstawieniu sytuacji i wyjaśnieniu, jak bardzo musi się śpieszyć, by na czas sprowadzić księdza zapewnił, że potem powróci, by zanieść biskupowi obiecany znak. Po wysłuchaniu Indianina Maryja odpowiedziała: «Posłuchaj mnie i zrozum dobrze, najmniejszy z moich synów. Nic nie powinno cię przestraszać i smucić. Niech twoje serce będzie spokojne. Nie bój się tej choroby ani żadnej innej, nie miej trosk. Czyż nie ma tutaj Mnie, która jestem twoją Matką? Czy nie jesteś pod moją opieką? Czy Ja nie jestem twoim zdrowiem? Czy ty nie spoczywasz szczęśliwy na Mojej piersi? Czegóż jeszcze więcej pragniesz? Nie bądź nieszczęśliwy ani niczym wzburzony. Nie bądź smutny z powodu choroby twego wujka. On nie umrze. Bądź pewien, że w tej chwili jest uzdrowiony.» Juana Diego pocieszyły słowa Pani z Nieba. Chętnie wykonał więc Jej kolejne polecenie: «Wejdź, o najmniejszy z moich synów, na sam szczyt wzgórza, tam, gdzie Mnie ujrzałeś po raz pierwszy i gdzie udzieliłam ci wskazówek. Zobaczysz tam różne kwiaty. Zerwij je i potem mi je przynieś.» 

Juan Diego natychmiast wspiął się na wzgórze. Nigdy nie widział tak wielkiej różnorodności cudnych róż w dodatku o tej porze roku! Pachniały i pokryte były kroplami rosy, przypominającymi kosztowne perły. Zaczął je więc zbierać i umieścił je w swojej tilmie. Szczyt wzgórza nie był miejscem, gdzie mogłyby kwitnąć jakiekolwiek kwiaty. Pełno tu było skał, cierni. Gdzieniegdzie rosła trawa, o ile nie było przymrozków. Zaniósł zebrane róże Pięknej Pani. Ona zaś wzięła je do rąk i ponownie umieściła w jego tilmie ze słowami: «O, najmniejszy z moich synów. Te róże są znakiem, jaki zaniesiesz biskupowi. Powiesz mu w moim imieniu, że w nim ujrzy moje życzenie i powinien mu się podporządkować. Ty jesteś moim posłańcem, najbardziej godnym mojego zaufania. Stanowczo ci jednak polecam, żeby rozwinął swą szatę dopiero przed biskupem. Wszystko mu też opowiesz…» Po wysłuchaniu raz jeszcze prośby Maryi o wybudowanie kościoła oraz Jej wskazówek Juan Diego udał się bezpośrednio do Meksyku, strzegąc w zawiniętej szacie swych pachnących róż.

Cudowny wizerunek Matki 

Kiedy dotarł do pałacu i poprosił o spotkanie z biskupem. Nikt nie chciał go słuchać! Był dla nich niestosownym gościem, zjawiającym się w dodatku o nieodpowiedniej porze. Nie dał jednak za wygraną, kiedy po wielu godzinach ujrzeli, że czeka nadal cierpliwie na możliwość wejścia i w dodatku ma coś w swej szacie, wreszcie zainteresowali się biednym Indianinem. Kiedy uchylił rąbka tilmy świeże i piękne róże, jakie w niej miał, tak ich zaskoczyły, że usiłowali mu je odebrać, jednak róże wymykały się im z rąk i widzieli je już nie jako prawdziwe, lecz wymalowane na tkaninie. Dawszy za wygraną zawiadomili biskupa. Dla biskupa powód przybycia odesłanego Indianina mógł być tylko jeden: znak! Nakazał więc natychmiast wprowadzić go. Indian ukląkł jak miał w zwyczaju, po czym opowiedział, co widział i słyszał w czasie spotkania Pani. Na koniec rzekł: «Ekscelencjo, zrobiłem to, co mi poleciliście. Powiedziałem Pani z Nieba, Świętej Matce, że prosiliście o znak i dowód, aby uwierzyć, że trzeba zbudować kościół, o który Ona prosi. Powiedziałem Jej, że dałem słowo, że ten znak przyniosę. Ona okazała łaskawość i zgodziła się na spełnienie tej prośby… Dziś rano znowu Ją ujrzałem i wysłała mnie, żebym się z wami zobaczył. Wysłała mnie na szczyt wzgórza tam, gdzie zwykle Ją widziałem, żebym nazrywał róż. Kiedy to uczyniłem, Ona wzięła je do rąk i umieściła ponownie w mojej szacie, abym je zaniósł i osobiście przekazał… Oto one…» 

Niczego nie podejrzewając Juan Diego rozwinął swą białą szatę, wysypując z niej róże. Kiedy zaś wielka ilość pięknych kwiatów upadła na ziemię, na jego szacie ujrzano wizerunek Najświętszej Panny, zawsze Dziewicy, Matki Boga. Ten sam wizerunek, który dziś można oglądać w Tepeyac, określanym jako Guadelupe. Na widok wizerunku i róż biskup upadł na kolana, błagając o przebaczenie, że nie spełnił od razu prośby Maryi. Potem zdjął szatę Indianina i zaniósł ze czcią do kaplicy. Na prośbę biskupa Juan Diego został w pałacu, a nazajutrz udali się razem tam, gdzie Piękna Pani życzyła sobie, by powstał kościół.

Objawienie Juana Bernardino 

Po wskazaniu biskupowi miejsca, w którym Pani z Nieba pragnęła świątyni Juan Diego pożegnał się, by powrócić wreszcie do chorego wujka. Opuścił go przecież idąc po księdza do Tlatilolco. Biskup z towarzyszącymi mu osobami, postanowił udać się z nim do domu. Po przybyciu ujrzeli wujka w dobrym zdrowiu. Zaskoczony, że jego krewny idzie z tak czcigodną świtą, pytał o powody. Juan Diego raz jeszcze opowiedział jak w drodze spotkał Panią z Nieba. Obiecała mu uzdrowienie wujka i nakazała udanie się do biskupa. Wuj zaś powiedział, że i jemu ukazała się Piękna Pani obiecując zdrowie i wyjaśniając, że jego krewny musiał udać się do Meksyku. Pani nakazała mu też zobaczenie się z biskupem i opowiedzenie, że Ją widział, że to Ona go uzdrowiła i że pragnie być nazywana Najświętszą Panną z Guadalupe oraz że chce, aby Jej wizerunek był znany. Juan Bernardino i Juan Diego zamieszkali u biskupa aż ukończono budowę kościoła. Biskup przeniósł święty wizerunek do kościoła, gdzie wszyscy mogli go oglądać. Miasto było poruszone. Wszyscy przychodzili, by podziwiać i modlić się. Boski cud wzbudzał zachwyt, bo przecież nikt na świecie nie namalował cenniejszego obrazu.

Tajemnica oczu Matki Bożej 

Według licznych naukowców, którzy uważnie przebadali oczy wizerunku Matki Bożej, powstałego w sposób cudowny na tilmie Indianina, tam, gdzie normalnie odbija się obraz w oku człowieka, widać liczne kształty, które odpowiadają kształtom i wielkości osób, jakie znajdowały się naprzeciw wizerunku. W r. 1929 Alfonso Marcue, oficjalny fotograf Bazyliki, odkrył jakby odbicie jasnego obrazu brodatego mężczyzny w prawym oku wizerunku Dziewicy. Początkowo nie wierzył własnym oczom. Jakże to możliwe? Brodaty mężczyzna w oku Matki Bożej? Jednak po wielu badaniach zdjęć nie ma już wątpliwości i decyduje się powiadomić władze Bazyliki. Zaskoczenie było tak wielkie, że… nakazano mu po prostu całkowite milczenie o tym odkryciu, czemu się podporządkował. 20 lat później, 29 maja 1951 r., Jose Carlos Salinas Chavez, badając dobrej jakości zdjęcie twarzy dokonuje takiego samego odkrycia! Wyraźne odbicie brodatego mężczyzny w prawym oku. Widzi też odbicia w oku lewym. 

Od tej chwili liczne osoby, około 20 fizyków i okulistów, miały okazję zbadać z bliska oczy Dziewicy na Jej cudownym wizerunku na tilmie. Pierwszym był znanym okulista dr Javier Torroella Bueno. Badania dokonał 27 marca 1956 r. W sporządzonym raporcie, pierwszym, jaki opublikowano na ten temat, udowadnia obecność potrójnego odbicia (zjawisko Purkyniego-Sansona), charakterystyczne dla każdego żywego oka ludzkiego i oświadcza, że te obrazy umieszczone są dokładnie tam, gdzie być powinny, zgodnie ze wspomnianym zjawiskiem oraz to, że zniekształcenie obrazów jest zgodne z załamaniem rogówki. W tym samym roku okulista, dr Rafael Torrija Lavoignet, bada oczy we wszystkich szczegółach oftalmoskopem. Zauważa kształt postaci ludzkiej ukazujący się w rogówce oczu tam, gdzie powinna się znajdować w związku ze zniekształceniem normalnego oka ludzkiego, a zwłaszcza – co niezwykłe – odnotowuje, że oczy wydają mu się niezwykle żywe, gdy są badane. Wiele innych badań podjęli okuliści: wszyscy byli zgodni co do wyników swych badań. 

Jednak nowa i fascynująca analiza pojawia się dopiero w r. 1979, kiedy dr Jose Aste Tonsmann z Uniwersytetu w Cornell, używając komputera i urządzeń najbardziej nowoczesnych bada skrupulatnie doskonałej jakości zdjęcie twarzy – jest to fotografia oryginału tilmy. Po przefiltrowaniu zdjęć cyfrowych i po usunięciu „zanieczyszczeń” oraz po ich powiększeniu dokonuje kilku niezwykłych odkryć! Widzi już nie tylko popiersie mężczyzny widoczne w obu oczach, lecz także inne postacie odbite w nich. Jeden z najbardziej fascynujących wniosków z jego badań zawiera się w stwierdzeniu, że Matka Boża z Gwadelupy pozostawiła nam nie tylko dowód swego ukazania się, lecz także kilka ważnych przesłań. Zostały one ukryte w oczach wizerunku aż do dziś, gdy nowoczesne urządzenia pozwalają nam na odkrycie ich teraz, gdy są nam tak bardzo potrzebne. Czy nie jest takim przesłaniem obraz jakby rodziny pośrodku oka Dziewicy w tym czasie, gdy rodziny są tak bardzo zagrożone i atakowane we współczesnym świecie? Obraz różnych postaci, które wydają się stanowić rodzinę, wśród których są dzieci i niemowlę niesione przez kobietę na plecach, jak było to w zwyczaju w XVI w. To ukazuje – według dr Tonsmanna – powiększony obraz prawego oka, otaczając wartością rodzinę. Widząc w tym odkryciu swoisty znak dany przez Opatrzność, kard. Posadas Ocampo, zabity przed kilku laty – ten sam, który przyjął w swym kraju serdecznie Vassulę – ogłosił Matkę Bożą z Gwadalupe „Opiekunką dzieci mających się narodzić”… 

Oprac. E. B. na podst. informacji dostępnych (ze zdjęciami tilmy) w Internecie pod adresem: http://ng.netgate.net/~norberto/eyes-french.html


CHRONOLOGIA WYDARZEŃ ZWIĄZANYCH Z CUDOWNYM WIZERUNKIEM

  • 1531 rok objawień Matki Bożej 

  • 1533 powstaje pierwsze sanktuarium 

  • 1541 franciszkanin – jeden z pierwszych historyków pozostawia świadectwo, w którym utrzymuje, że 9 milionów Azteków przyjęło wiarę 

  • 1548 umiera Juan Diego 

  • 1555 nowy biskup Meksyku Alonso Montufar formułuje oświadczenie, które pośrednio uznaje objawienia za prawdziwe. 

  • 1556 biskup podejmuje budowę nowego kościoła ukończoną w roku 1567, a w 3 lata później wysyła pierwszy obraz olejny wizerunku królowi Hiszpanii Filipowi II. 

  • 1571 Admirał Doria walczy pod Lepanto mając na pokładzie statku wizerunek Matki Bożej z Guadalupe. Jej przypisuje zwycięstwo na siłami cesarza Ottomana. 

  • 1573 «Proste opowiadanie» o wydarzeniach w Meksyku spisuje historyk Juan de Tovar 

  • 1647 wizerunek zostaje osłonięty szkłem 

  • 1648 Ks. Miguel Sanchez publikuje w Meksyku książkę o Matce Bożej z Guadalupe w jęz. hiszpańskim, zaś w rok później: Luis Lasso de la Vega – w lokalnym dialekcie. 

  • 1666 Kościół podejmuje (od 18.02 do 22.03) badania. Po nich tradycja oddawania czci Matce Bożej z Guadalupe zostaje zatwierdzona. 1695 położono pierwszy kamień węgielny pod budowę sanktuarium. Ukończono je w 1709 r. 

  • 1723 Arcybiskup Lanziego y Eguilaz nakazuje nowe oficjalne badanie. 

  • 1737 Matka Boża z Gwadalupe zostaje wybrana na patronkę Meksyku. 

  • 1746 Wszystkie regiony Nowej Hiszpanii przyjmują ją za patronkę. W tym samym roku rycerz Boturini Benaducci ułatwia uroczyste i oficjalne ukoronowanie obrazu. 

  • 1754 Benedykt XIV zgadza się, by Matka B. z Guadalupe patronowała Nowej Hiszpanii; uznaje teksty Mszy św. i oficjum dla Jej święta: 12 grudnia. 

  • 1756 Malarz Miguel Cabrera publikuje studium wizerunku w książce Cudowna Amerykanka. 1757 Matka Boża z Guadalupe zostaje patronką mieszkańców Ciudad Ponce w Porto Rico 

  • 1767 zakonnicy z Towarzystwa Jezusowego zostają usunięci z terytoriów hiszpańskich i tak wizerunek trafia do różnych stron świata. 

  • 1895 Uroczyste ukoronowanie wizerunku koronami papieskimi przy udziale wielkiej części Episkopatu obu Ameryk. 

  • 1910 Pius X ogłasza Matkę Bożą z Guadalupe patronką Ameryki Łacińskiej. 

  • 1911 Budowa kościoła w miejscu domu Juana Bernardino. 

  • 1921 Eksploduje bomba umieszczona pod wizerunkiem, wywołując ogromne zniszczenia, lecz nie uszkadzając samego obrazu 

  • 1924 Odkrycie w Peru niezwykle cennego źródła dającego szczegóły o cudzie: ilustrowany kalendarz z wizerunkiem Matki Bożej w r. 1531. 

  • 1928 Ukoronowanie wizerunku w Santa Fe, w Argentynie. 

  • 1929 Pierwsze uwagi fotografa Alfonso Marcue opisujące szczegóły odbicia wyglądającego jak głowa mężczyzny w prawym oku Maryi 

  • 1935 Pius XI obejmuje patronatem Matki Bożej także Filipiny 1945-1946 Pius XII ogłasza Najświętszą Pannę z Guadalupe Królową Meksyku i Cesarzową Ameryk i stwierdza, że wizerunek został wykonany pędzlami nie z tego świata. 

  • 1951 Obraz bada Carlos Salinas. On też zauważa w prawym oku wizerunek głowy mężczyzny. 1956 Dr Torroela-Bueno, okulista, bada oczy wizerunku Maryi na tilmie 

  • 1958 Dr Rafael Torija-Lavoignet publikuje swe badania o zjawisku Purkyniego-Sansona jako uwidocznione na wizerunku z Gwadelupy 

  • 1961 Jan XXIII wzywa Maryję z Gwadelupy jako Matkę i Nauczycielkę ludów Ameryk 

  • 1962 Dr Charles Wahlig ogłasza odkrycie 2 wizerunków odbitych w oczach Maryi, których zdjęcie powiększył 25-krotnie. 1966 Paweł VI przesyła Bazylice złotą różę 

  • 1975 Usunięcie szkła dla umożliwienia przebadania wizerunku przez okulistę dr Enrique Grave. 1976 Poświęcenie nowej Bazyliki w odległości 4 mil od centrum Meksyku 

  • 1979 Dr Philip Callahan wykonuje zdjęcia włókien podczerwienią; w rezultacie stwierdza, że nie da się wyjaśnić powstania wizerunku jako dzieła rąk ludzkich. 

  • 1979 Jan Paweł II wzywa Maryję z Guadalupe jako Gwiazdę Ewangelizacji, klęka przed Jej wizerunkiem i prosi o matczyną pomoc w Ameryce. 

  • 1979 Dr Jose Aste-Tonsman ogłasza odkrycie odbicia co najmniej 4 postaci ludzkich w obydwu oczach wizerunku. Używa przy tym sprzętu najbardziej nowoczesnego. 

  • 1988 Liturgiczne obchody wspomnienia Matki Bożej z Gwadelupy 12 grudnia zostają podniesione do rangi święta w diecezjach USA. 

  • 1990 Jan Paweł II ogłasza Juana Diego błogosławionym; odwiedza Bazylikę w Meksyku 

  • 1992 Jan Paweł II poświęca w Bazylice św. Piotra kaplicę ku czci Matki Bożej z Guadalupe.


Orędzie Matki Bożej z Guadalupe przekazane ks. St. Gobbiemu w r. 1981: «Wielka próba» 

Zebraliście się tu w stałym, tygodniowym Wieczerniku. Moi najmilsi synowie przybyli z najdalszych okolic Meksyku, tej ziemi, która tak Mnie kocha. Chronię ją ze szczególną troską i bronię przed wieloma formami zła, jakie jej dziś zagrażają. Jestem waszą Matką łagodną i miłosierną. Przed wielu laty odbiłam Mój obraz na płaszczu małego Juana Diego, któremu się ukazałam. Dziś pragnę odbić Mój Obraz w sercu i w życiu każdego z was. Jesteście naznaczeni Moją pieczęcią miłości, odróżniającą was od tych, którzy pozwolili się zwieść Bestii i noszą wypisaną na sobie jej bluźnierczą liczbę (Ap 13,16n). 

Smok i Bestia nic nie mogą uczynić tym, którzy są naznaczeni Moją pieczęcią. Gwiazda Otchłani będzie prześladować wszystkich naznaczonych Moją pieczęcią, ale nie uda jej się w niczym zaszkodzić duszom, na których Ja Sama odbiłam Mój Obraz. Dzięki krwi, którą wielu z nich będzie musiało przelać, złagodzona zostanie sprawiedliwość Boża, a czas Mojego zwycięstwa – przyśpieszony… Dzięki waszej modlitwie, waszemu cierpieniu i osobistej ofierze doprowadzę do końca Mój plan. Przyśpieszę chwilę tryumfu Mojego Niepokalanego Serca w Królestwie Jezusa, który przyjdzie do was w chwale. Wtedy zacznie się nowa epoka pokoju i ujrzycie wreszcie nowe niebiosa i nową ziemię. 

Mam wielki plan wobec was, odpowiedzcie więc wszyscy wspaniałomyślnie! W tym nadzwyczajnym Wieczerniku otrzymałam dla was od Ojca, za pośrednictwem Jezusa, dar Ducha Świętego. On przemieni was w «apostołów ostatnich czasów»… Ofiarujcie Mi wasze modlitwy i cierpienia, wasze zaufanie. Nie lękajcie się, gdy Mój przeciwnik atakuje was i używa straszliwych zasadzek, aby doprowadzić was do zniechęcenia. Jesteście Moimi najmniejszymi dziećmi, Moimi umiłowanymi synami, Moimi apostołami. Wasze światło będzie wzrastać z dnia na dzień. Staniecie się przewodnikami i rękojmią zbawienia w godzinach ucisku. 

Módlcie się, synowie umiłowani, gdyż dla waszej ojczyzny – jak i dla całego świata – nadeszła wielka próba. 

Puebla, 12.11.1981


Orędzie Matki Bożej z Guadalupe przekazane ks. St. Gobbiemu w r. 1994: «Źrenica Moich Oczu» 

Z jak wielką miłością patrzę na was, Kapłani i wierni należący do Mego Ruchu! Jesteście obecni tu, w Moim bardzo czczonym sanktuarium, by uczestniczyć w waszym wielkim Wieczerniku. Kończy on Wieczerniki organizowane w miastach Meksyku, na tej ziemi, którą szczególnie ochraniam i błogosławię. Sprawiam, że z Mego Niepokalanego Serca spływają potoki miłosiernej miłości na was wszystkich, na Kościół i na całą tę biedną ludzkość. Jak w Moich oczach utrwalony jest portret małego Juana Diego, któremu się ukazałam, tak samo i wy jesteście wyryci w Moich oczach i w sercu waszej Niebieskiej Mamy. 

Jesteście źrenicą Moich oczu, gdyż jesteście Moimi najmniejszymi dziećmi całkowicie Mi poświęconymi, dzięki czemu mogę na was rozlewać całą czułość Mej matczynej miłości. Jesteście źrenicą Moich oczu, ponieważ pozwalacie Mi się prowadzić z tak wielką uległością. Słuchacie Mnie, robicie to, o co was proszę, kroczycie po drodze, jaką wam wyznaczyłam. Dzięki temu – za waszym pośrednictwem – mogę realizować wielki plan tryumfu Mojego Niepokalanego Serca w świecie. Jesteście źrenicą Moich oczu, gdyż poprzez was mogę rozszerzać światło wiary w tych dniach wielkiego odstępstwa; zapach łaski i świętości – w czasie wielkiego zepsucia i zwycięską siłę miłości w tej godzinie przemocy i nienawiści. 

Jesteście źrenicą Moich oczu dzięki wielkiej miłości, jaką darzycie Jezusa w Eucharystii. Z jak wielką radością patrzę na was, kiedy idziecie przed tabernakulum, by oddać Jezusowi wasz kapłański hołd miłości, adoracji i wynagrodzenia. Obecnie wielka pustka i obojętność otacza Jezusa w Eucharystii, wy zaś szerzycie wciąż uroczyste godziny adoracji eucharystycznej. Otaczacie Jezusa w Eucharystii kwiatami i światłem – znakami ukazującymi waszą miłość i pełną serdeczności pobożność. 

Jesteście źrenicą Moich oczu, gdyż jesteście prości, ubodzy, pokorni i kochacie Mnie z całą czystością waszych dziecięcych serc. Widziałeś, Mój mały synu, z jakim entuzjazmem kochają Mnie, proszą i wychwalają Moje meksykańskie dzieci. To dlatego stąd rozpocznie się Moje wielkie zwycięstwo nad wszystkimi siłami masońskimi i szatańskimi dla największego tryumfu Mego Syna Jezusa. Potwierdzam ci, że na wielki jubileusz roku 2000 nadejdzie tryumf Mego Niepokalanego Serca, który przepowiedziałam wam w Fatimie. Nastąpi on równocześnie z powrotem Jezusa w chwale dla ustanowienia Jego Królestwa na świecie. I tak ujrzycie wreszcie na własne oczy nowe niebiosa i nową ziemię. Z całą Moją matczyną miłością, pocieszona i otoczona czcią przez was, błogosławię was w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 

Meksyk, 5.12.1994

http://www.voxdomini.com.pl/roz/guadelupe.html

*********

Ona zdobyła Amerykę

dodane 2009-08-04 08:06

Leszek Śliwa, zdjęcia Roman Koszowsk

To tam, w małej hiszpańskiej wiosce, zaczął się duchowy podbój Ameryki. Czciciele Matki Bożej z Guadalupe zanieśli Jej imię w najdalsze zakątki świata.

Słysząc nazwę „Guadalupe”, prawie każdy myśli o stolicy Meksyku. Do tamtejszej Matki Bożej pielgrzymuje rocznie 12 mln osób. – A jednak Jan Paweł II, gdy przyjechał do nas w 1982 roku, powiedział, że dopiero tu w pełni zrozumiał fenomen meksykańskiego kultu Maryi – opowiada o. Guillermo Cerrato Chamizo, superior franciszkanów z hiszpańskiej Guadalupe, małej wioski położonej w górach Estremadury.

Guadalupe – maryjne sanktuarium malowniczo położone w górach hiszpańskiego regionu Estremadura

– Ojciec Święty odprawił u nas liturgię słowa. Wygłosił wówczas poruszającą homilię o imigracji. Mówił, że właśnie u nas, w Guadalupe, najlepiej widać niemal rodzinny związek Europy z Ameryką, starego świata z nowym. Jan Paweł II długo modlił się przed wizerunkiem hiszpańskiej Maryi z Guadalupe. Dziś na pamiątkę tej wizyty w klasztornym krużganku wisi ogromny portret polskiego Papieża.

Maryja konkwistadorów
Wioska Guadalupe, licząca 2,5 tys. mieszkańców, sprawia wrażenie, jakby czas się w niej zatrzymał. Wąskie uliczki z kilkusetletnimi domami malowniczo otaczają ze wszystkich stron ogromny piękny klasztor, wybudowany w XIV w. przez hieronimitów, zabytek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Czczoną w Guadalupe figurę NMP według tradycji wyrzeźbił św. Łukasz

Dziś jego gospodarzami są franciszkanie, którzy osiedlili się tu sto lat temu. Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe zostało w 1955 r. podniesione do godności bazyliki przez papieża Piusa XII. Jak to się stało, że największe na świecie sanktuarium maryjne w meksykańskiej metropolii nosi to samo wezwanie, co sanktuarium w małej hiszpańskiej wiosce?

Meksykańskie Guadalupe powstało w XVI wieku, tuż po hiszpańskim podboju imperium Azteków. Maryja ukazała się Indianinowi Juanowi Diego. – Ten prosty, pobożny człowiek niewiele wiedział o Matce Bożej. Powtarzał takie Jej imię, jakie słyszał od hiszpańskich księży i konkwistadorów. A wszyscy oni byli wielkimi czcicielami Santa María de Guadalupe z hiszpańskiej Estremadury – tłumaczy o. Cerrato.

Ołtarz główny z łaskami słynącą figurą NMP

Estremadura, najbiedniejszy region ówczesnej Hiszpanii, był prawdziwą kolebką zdobywców Ameryki. Z Estremadury pochodził zarówno zwycięzca meksykańskich Azteków, Hernán Cortés, jak i pogromca peruwiańskich Inków – Francisco Pizarro. Ten drugi mieszkał w Trujillo, najbliżej od Guadalupe położonym mieście.

Stąd wywodzili się też duchowni, którzy podróżowali z konkwistadorami. – Pierwszych dwunastu franciszkanów, którzy wyprawili się do Ameryki ewangelizować Indian, pochodziło stąd. Ich klasztor macierzysty znajdował się w Belvís de Monroy, małej miejscowości leżącej 50 kilometrów od Guadalupe. Wszyscy ci ludzie byli wychowani w kulcie Matki z Guadalupe, wielu z nich brało ze sobą za ocean kopie tej rzeźby. Przed wyprawą do Ameryki żołnierze i księża masowo przybywali do Guadalupe po błogosławieństwo – opowiada o. Guillermo Cerrato.

Wybudowany w XIV w. przez hieronimitów klasztor to zabytek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na zdjęciu arabski krużganek

Maryja królów
Tradycja przypisuje św. Łukaszowi Ewangeliście autorstwo rzeźby Najświętszej Panny z Guadalupe. Papież św. Grzegorz Wielki w VI w. podarował figurkę św. Leandrowi, biskupowi Sewilli. Brat Leandra, św. Izydor z Sewilli, osobiście przywiózł ją do Hiszpanii. Po najeździe arabskim na Hiszpanię na początku VIII w. rzeźba zaginęła. Odnalazła się w sposób cudowny w XIV w., po prywatnym objawieniu Gila Cordero, ubogiego pasterza z Cáceres. W rzeczywistości nie jest to już ta sama figura – obecna pochodzi z XII wieku. W cudowne odnalezienie wierzono jednak w średniowieczu powszechnie.

Kult narodził się błyskawicznie. Miejsce domniemanego odnalezienia rzeźby stało się wkrótce jednym z najpopularniejszych w Europie miejsc pielgrzymkowych. – Tak jak istniały drogi do Santiago de Compostela, tak pojawiły się caminos guadalupianos – szlaki do naszego sanktuarium – opowiada o. Cerrato.

O. Leonardo Fernandez oprowadza pielgrzmów i opowiada im historię sanktuarium

Klasztor w Guadalupe stał się niemal stałą siedzibą pary królewskiej Hiszpanii podczas wypraw Krzysztofa Kolumba. Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński byli w Guadalupe aż 22 razy i dwukrotnie przyjmowali tam wielkiego odkrywcę. Właśnie w Guadalupe ochrzczono dwóch pierwszych Indian, których Kolumb przywiózł do Europy.

Kult narodził się błyskawicznie. Miejsce domniemanego odnalezienia rzeźby stało się wkrótce jednym z najpopularniejszych w Europie miejsc pielgrzymkowych. – Tak jak istniały drogi do Santiago de Compostela, tak pojawiły się caminos guadalupianos – szlaki do naszego sanktuarium – opowiada o. Cerrato.

W pięknie położonym wśród gór Estremadury klasztorze w Guadalupe ochrzczono dwóch pierwszych Indian, których Krzysztof Kolumb przywiózł z Ameryki

Klasztor w Guadalupe stał się niemal stałą siedzibą pary królewskiej Hiszpanii podczas wypraw Krzysztofa Kolumba. Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński byli w Guadalupe aż 22 razy i dwukrotnie przyjmowali tam wielkiego odkrywcę. Właśnie w Guadalupe ochrzczono dwóch pierwszych Indian, których Kolumb przywiózł do Europy.

Polski ślad
– Na całym świecie istnieje około 600 miejsc, które odwołują się do Matki Bożej z Guadalupe – z dumą mówi ojciec superior. – Nawet jedną z wysp na Atlantyku Kolumb tak nazwał, bo podczas sztormu w tym miejscu powierzał siebie i swą załogę opiece Maryi z Guadalupe. Dziś ta wyspa, znana u nas pod spolszczoną nazwą Gwadelupa, wchodzi w skład departamentu zamorskiego Francji.

Lata świetności Guadalupe ma już za sobą. Dziś mieszka tu 2,5 tys. ludzi. Rocznie sanktuarium odwiedza ok. 200 tys. pielgrzymów

Matka Boża z Guadalupe jest czczona w różnych regionach Hiszpanii, Portugalii, Włoch, we wszystkich państwach Ameryki Łacińskiej, na Filipinach, ale także… w Polsce. Obraz Najświętszej Maryi Panny z Kodenia jest malarską kopią hiszpańskiej rzeźby z Guadalupe. Przywiózł go do Polski Mikołaj Sapieha. Według legendy, polski magnat wykradł obraz z prywatnej kaplicy papieża Urbana VIII. Historia ta stała się tematem powieści Zofii Kossak-Szczuckiej „Błogosławiona wina”.

Rycerze i damy
Lata największej świetności sanktuarium Santa María de Guadalupe ma już za sobą. Wciąż jednak jest ono celem licznych peregrynacji. Raz do roku przybywa tu na przykład piesza pielgrzymka z Madrytu. Pielgrzymi indywidualni przyjeżdżają przez cały rok. – Zakładamy, że ci przyjezdni, którzy „przechodzą przez kasy”, czyli kupują bilety do muzeów znajdujących się w obrębie zespołu klasztornego, to zwykli turyści. Ich więc nie liczymy. Tych natomiast, którzy proszą tylko o wpuszczenie do pomieszczenia, w którym mogą złożyć hołd Maryi, jest około 200 tys. rocznie – mówi o. Cerrato.

Klasztor malowniczo otaczają wąskie uliczki z kilkusetletnimi domami

Licząca dziesięciu zakonników wspólnota franciszkańska prowadzi wydawnictwo, które wydaje dwumiesięcznik, książki i płyty religijne. Przy sanktuarium działają też chór oraz dwie wspólnoty świeckich: męska – caballeros (czyli rycerze) i żeńska – damas (damy). – Nie mają one nic wspólnego z zakonami rycerskimi. To po prosu tradycyjne nazwy – tłumaczy o. Cerrato. Do rycerzy i dam należy łącznie około 2 tys. osób mieszkających w różnych miejscowościach w całej Hiszpanii. Kilka razy w roku, w święta maryjne, przyjeżdżają do Guadalupe i przygotowują uroczyste obchody. Raz w roku noszą figurę w procesji po krużgankach klasztornych, innym razem przygotowują tzw. ofrenda floral – usypują ogromną stertę kwiatów przed świętym wizerunkiem.

W stronę ludzi
Ojciec Leonardo Fernández wolnym krokiem zmierza w kierunku Camarín de Nuestra Señora. To piętrowa kaplica na tyłach kościelnego ołtarza głównego, z osobnym wejściem usytuowanym poza świątynią. Zaraz przyjdą kolejni turyści. O. Leonardo spokojnie tłumaczy znaczenie obrazów Luki Giordano, namalowanych w XVII w. specjalnie dla tego miejsca. Mówi o niezwykłych losach wizerunku z Guadalupe, o wotach składanych tu przez kolejnych królów Hiszpanii. Potem porusza zbudowaną ponad 300 lat temu obrotową platformę i za chwilę oczom pielgrzymów ukazuje się figura. Każdy może podejść do niej bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki, mimo że nawet na chwilę nie opuściła ołtarza głównego. Obróciła się tylko w stronę ludzi. Turyści nieśmiało podchodzą i patrzą w twarz rzeźby. Wielu z nich pobożnie całuje relikwie podane przez o. Leonarda. Chwilę później turyści wychodzą.

Mieszkanki Guadalupe przystarajają wioskę przed przybyciem pielgrzymów

– To właśnie tu, w ciszy i odosobnieniu, modlił się przed Maryją Jan Paweł II – mówi nam o. Leonardo. – To szczególne miejsce w naszym klasztorze. Prowadzimy tu wszystkich turystów, kiedy zwiedzą już krużganki i muzea. Pewnie wielu z nich to ludzie niewierzący albo obojętni religijnie. Ale mamy nadzieję, że ten bliski kontakt ze świętym wizerunkiem, który był tak ważny w życiu tak wielu ludzi na całym świecie, coś odmieni w sumieniu niektórych z nich. Maryja przecież przez setki lat działała cuda. Na krużgankach wiszą obrazy przedstawiające Jej dokonania. Może teraz sprawia także cuda w sumieniach ludzi, którzy tu do Niej przychodzą, któż to wie… – uśmiecha się o. Leonardo.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490208.Ona-zdobyla-Ameryke/9
*********************
12 grudnia
Święty Finian, opat
Finian z Clonard (znany także jako Finden lub Fionan, nazywany także nieraz nauczycielem Świętych) urodził się około 470 roku w Myshall, w dzisiejszym hrabstwie Carlow (Irlandia). Jego rodzicami byli szlachcic Ruidragh, pochodzący z Ulsteru, i jego żona Telach z Leinster. Finian miał siostrę Regnach, która została przeoryszą klasztoru w Kilreynagh, a później była czczona jako święta.
Finian od dzieciństwa poznawał wiarę chrześcijańską, przez długi czas był wychowankiem biskupa Fortcherna z Trim, ucznia św. Patryka. Stąd pewnie przez całe życie żywił wielki kult dla pierwszego apostoła Irlandii. Święty biskup rozbudził w młodzieńcu zapał do wiedzy i pokierował jego dalszą edukacją. Młody Finian wyjechał do Francji, gdzie w słynnym klasztorze św. Marcina w Tours zapoznał się z zachodnim życiem monastycznym. Na dalsze studia udał się do Walii, do słynnego opactwa Llancarfan w Glamorganshire, gdzie pod opieką św. Cadoga Mądrego studiował nauki biblijne. W tym prężnym ośrodku ewangelizacyjnym zetknął się z wieloma uczonymi, przyszłymi świętymi, m.in. ze św. Gildasem Mądrym oraz Dawidem Meneviani Cathmaelem.
Studiowanie zajęło mu ponad 30 lat. Wszystkie te lata spędził w ośrodkach zakonnych, łącząc naukę z życiem modlitwy i posługiwaniem potrzebującym. Dopiero tak ukształtowany, około roku 520 wrócił do rodzinnej Irlandii. Potwierdza to hagiograficzny manuskrypt – Codex Salmanticensis, znajdujący się obecnie w Królewskiej Bibliotece w Brukseli. W ojczyźnie natychmiast zajął się pracą ewangelizacyjną oraz budową kościołów i zakładaniem klasztorów.
Jest uważany za jednego z największych ojców irlandzkiego monastycyzmu. Uczył swoich podopiecznych, że życie zakonne jest najlepszą drogą do uświęcenia swojego życia. Pierwszymi klasztorami założonymi przez Finiana są Skellig Michael (Skała Michała) w hrabstwie Kerry, istniejący do dziś i wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, Aghowle (Plac Jabłoni) w hrabstwie Wicklow, gdzie Oengus, król Leinster, ofiarował mu ziemię pod świątynię, oraz Dunmanogue nad rzeką Barrow. Przemierzył cała chyba Irlandię, był w wielu znanych miejscach, choćby w klasztorze św. Brygidy w Kildare. Irlandzka Brygida (457-525) miała mu podarować na pożegnanie złoty pierścień. Finian udał się w dalszą drogę i nigdzie nie pozostawał długo. Legenda głosi, że dopiero anioł musiał mu wskazać miejsce, gdzie spędził resztę życia. Siedzibą dla nowego klasztoru było Cluain Eraird (Pole Erairda) nad rzeką Boyne w środkowej Irlandii, znane później jako Clonard.

Święty Finian i jego uczniowie Słynne opactwo w Clonard przetrwało przez ponad 1000 lat i było miejscem formacji i wychowania wielu świętych tej ziemi. Finian był nauczycielem św. Kolumbana z Iona, św. Brendana Podróżnika (inaczej Żeglarza), św. Nenniusza, św. Kolumbana z Terryglass, św. Kierana z Clonmacnoise, św. Ruadhana z Lorrha i wielu innych. Uczniów opactwa w Clonard często nazywa się dwunastoma apostołami Irlandii. Finian troszczył się o bliskie kontakty z Kościołem brytyjskim. Często czci się go jako biskupa – brak jednak sprawdzonych wiadomości historycznych, które potwierdzałyby jego konsekrację. Wiadomo, że do opactwa po radę i duchowe nauki przybywało wielu ludzi, także możnych i biskupów. Podobno jednocześnie Finian miał nawet 3 tysiące uczniów, jak to wspomina hymn Jutrzni w oficjum jemu poświęconym.
Z jego kultem związanych jest wiele legend. Podobno ptaki gromadziły się często obok niego, przyciągane jego łagodną i pokorną świętością. Finian miał uratować mieszkańców wyspy Flathlom przed szarańczą. Jego modlitwa miała podobno taką moc, że udało mu się także odeprzeć atak wrogich wojsk poprzez wywołanie trzęsienia ziemi, które zniszczyło ich obóz.
Zmarł 12 grudnia między 549 a 552 (lub nawet 563) rokiem i został pochowany w założonym przez siebie opactwie Clonard. Miejscem śmierci jest prawdopodobnie pobliski klasztor w Ross Findchuil, gdzie udał się w czasie zarazy, aby dżumą nie zarazić współbraci w licznym opactwie. Idąc tam, miał nucić słowa psalmu: “To jest miejsce mego odpoczynku na wieki, tu będę mieszkał, bo tego pragnąłem dla siebie” (Ps 132, 14). Hagiografowie podkreślają, że zmarł po przyjęciu Komunii św. z rąk swojego ucznia. Jego relikwie nie przetrwały do naszych czasów – zostały zniszczone w IX w. podczas najazdów Wikingów.
Kult oddawany w Irlandii świętemu Finianowi przez wiele stuleci oficjalnie potwierdził Leon XIII w 1902 r. Jest patronem biskupstwa Meath.

W ikonografii przedstawiany jest w habicie, często w czasie nauczania. Jego atrybutem jest: budynek kościoła, ptaki wokół głowy.

********************************************************
12 grudnia
Błogosławiony Hartmann, biskup
Błogosławiony Hartmann

Hartmann urodził się około roku 1090 niedaleko Pasawy. W tym mieście kształcił się u augustianów. Arcybiskup Konrad I z Salzburga w roku 1122 powołał go do siebie z zamiarem zreorganizowania kapituły katedralnej na modłę zakonną. Podobną działalność Hartmann rozwijał potem w opactwie w Chiemsee. Gdy św. Leopold założył nowy ośrodek w Klosterneuburgu, Hartmann został w nim pierwszym przełożonym.

W roku 1140 dzięki zabiegom arcybiskupa Salzburga powołano Hartmanna na stolicę biskupią w Bressanone. Rozwijał tu nadal działalność reformatorską. Założył też pod miastem nowy klasztor kanoników reguły św. Augustyna. Cenił go Fryderyk I, ale w sporach cesarza z Aleksandrem III niewzruszenie opowiadał się za prawowitym papieżem.
Hartmann zmarł 23 grudnia 1164 r. Cześć oddawaną mu jako błogosławionemu zaaprobowano w 1784 r.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-12c.php3
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Egipcie – świętych męczennic Dionizji, Ammonarii i Merkurii. Ich okrutne męki i śmierć w czasie prześladowania Decjusza opisał Dionizy Aleksandryjski, a jego list zachował się w Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei.

oraz:

bł. Bartola (+ 1300); świętych męczenników Epimacha i Aleksandra (+ 250); bł. Konrada z Offidy, zakonnika (+ 1306); świętych męczenników Maksencjusza, Konstancjusza i Justyna (+ III/IV w.); św. Synezjusza, męczennika (+ 275)

 

O autorze: Judyta