Słowo Boże na dziś – 15 grudnia 2014 r. – Poniedziałek III TYGODNIA ADWENTU

Myśl dnia

Grzecznością więcej wskórasz niż surowością.

Ezop

********
Pośród wielu słów Bożych, których słuchamy każdego dnia we Mszy św. lub w Liturgii Godzin, prawie zawsze jest jakieś skierowane szczególnie do nas. Ono samo może wypełnić cały nasz dzień i oświecić naszą modlitwę. Chodzi o to, aby nie pozwolić, by upadło ono w pustkę.
br. Raniero Cantalamessa OFMCap
blog_qq_913994_1820269_tr_adwent
PIERWSZE CZYTANIE  (Lb 24,2-7.15-17a)
Wschodzi Gwiazda z Jakuba
Czytanie z Księgi Liczb.
Gdy Balaam podniósł oczy i zobaczył Izraela rozłożonego obozem według swoich pokoleń, ogarnął go Duch Boży i zaczął głosić proroctwo swoje, mówiąc:

„Wyrocznia Balaama, syna Beora;
wyrocznia męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia tego, który słyszy słowa Boże,
który ogląda widzenie Wszechmocnego,
który pada, a oczy mu się otwierają.
Jakubie, jakże piękne są twoje namioty,
mieszkania twoje, Izraelu!
Jak szerokie doliny potoków,
jak ogrody nad brzegiem strumieni
lub jak aloes, który Pan sadził,
i jak cedry nad wodami.
Płynie woda z jego wiader,
a zasiew jego ma wilgoć obfitą;
król jego wiele mocniejszy niż Agag,
królestwo jego w górę wyniesione».
I wygłosił swoje proroctwo, mówiąc:
«Wyrocznia Balaama, syna Beora;
wyrocznia męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia tego, który słyszy słowa Boże,
który ogląda widzenie Wszechmocnego,
a w wiedzy Najwyższego ma udział,
który pada, a oczy mu się otwierają.
Widzę go, lecz jeszcze nie teraz,
dostrzegam go, ale nie z bliska:
wschodzi Gwiazda z Jakuba,
a z Izraela podnosi się berło”.

Oto słowo Boże.

 

 

http://youtu.be/EhwSopIpRDs
PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 25,4bc-5ab,6-7bc,8-9)
Refren: Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, *
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, *
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie, *
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Tylko o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, *
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Dobry jest Pan i prawy, *
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze, *
pokornych uczy dróg swoich.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 85,8)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Okaż nam, Panie, łaskę swoją,
i daj nam swoje zbawienie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

 

EWANGELIA  (Mt 21,23-27)

Skąd pochodził chrzest Janowy

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?”
Jezus im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?”
Oni zastanawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: «z nieba», to nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» A jeśli powiemy: «od ludzi», boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka”.
Odpowiedzieli więc Jezusowi: „Nie wiemy”. On również im odpowiedział: „Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię”.

Oto słowo Pańskie.

 

 

*****************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ

 Jakim prawem?
Mocne i bardzo podstępne pytanie stawiają Jezusowi religijne autorytety Izraela. Jezus nie daje im jednak od razu odpowiedzi. Nie wszystkim i nie zawsze trzeba jej udzielić. Zależy to zarówno od postawionego pytania, jak i od intencji skrywanych w sercach pytających. Starsi i kapłani nie szukają prawdy, zależy im jedynie na jakimś potknięciu Jezusa, aby móc Go oskarżyć. Jezus nie zgadza się na ich grę i wprowadza swoje reguły, zadając im kolejne pytanie, na które nie mogą i nie chcą odpowiedzieć. Tym samym także i oni nie otrzymują oczekiwanej odpowiedzi.

Jezu, podziwiam Twoją umiejętność trudnego dialogu i stawiania odpowiednich granic nieodpowiednim ludziom. Proszę, naucz mnie tej zdolności chronienia siebie i prawdy Ewangelii.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********
Św. Beda Czcigodny (ok. 673-735), mnich, doktor Kościoła
Kazanie 1; CCL 122, 2
„Wszyscy uważają Jana za proroka”

Jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego Jan chrzcił, skoro jego chrzest nie mógł odpuszczać grzechów, to powód tego jest prosty: żeby pozostać wiernym swojej posłudze zwiastuna, musiał chrzcić przed Panem, tak jak się przed Nim narodził, nauczał i umarł. W międzyczasie jego chrzest miał zapobiec, żeby zazdrosna kłótnia między faryzeuszami i skrybami nie miała wpływu na działalność Pana, w przypadku gdyby On pierwszy chrzcił ludzi. „Chrzest Jana skąd pochodził? Z nieba czy od ludzi?” Skoro nie ośmielili się oni zaprzeczyć, że pochodził z nieba, byli zmuszeni przyznać, że dzieła tego, którego głosił Jan, również są dokonywane przez moc z nieba. Jednakże, jeśli chrzest Jana nie odpuszczał grzechów, nie pozostawał bezowocny dla tych którzy go otrzymywali… Był on znakiem wiary i nawrócenia, to znaczy, że przypominał, że każdy powinien wystrzegać się grzechu, praktykować jałmużnę, wierzyć w Chrystusa i dążyć do Jego chrztu, jak tylko się pojawi, aby zostać obmytym na odpuszczenie grzechów.

Z drugiej strony, pustynia, gdzie przebywał Jan, reprezentuje życie świętych, odciętych od przyjemności świata. Czy żyją w samotności, czy w tłumie, to bez przerwy starają się z całej ich duszy oderwać się od pragnień tego świata. Znajdują całą ich radość w przywiązywaniu się do Boga i w Nim jedynie pokładają nadzieję. To do tej samotności duszy, tak drogiej Bogu, pragnął dążyć prorok, z pomocą Ducha Świętego, kiedy mówił: „gdybym miał skrzydła jak gołąb, to bym uleciał i spoczął” (Ps 55,7).

www.evzo.org

*******

******

„Ciemności naszego serca” często rodzą się ze strachu przed wiarą. Kiedy brakuje silnych argumentów, kiedy trzeba nieraz trwać w nadziei i żyć, jakby się było pewnym. Działać po omacku, gdy widzimy „jeszcze nie z bliska”. Strach zmusza nas do przebiegłych kalkulacji, co się spodoba, co będzie akceptowane przez innych. Wiara jest ryzykiem; nie tylko deklaracją, ale życiem, gdy pewność ma kształt nadziei.

Wojciech Czwichocki OP, „Oremus” grudzień 2008, s. 66

 

PUSTYNIA

„Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj, bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca” (Ps 25, 5)

„Coście wyszli oglądać na pustym? Trzcinę kołyszącą się na wietrze?… człowieka w miękkie szaty ubranego” (Mt 11, 7–8). Oto jak Jezus wystawia swego poprzednika. To nie jest człowiek słaby, który się chwieje jak trzcina na wietrze, ani „mieszczuch”, zażywający wygód życia. To jest człowiek mocny, silny wiarą, surowych obyczajów, cały oddany Bogu. To jest prorok „i więcej niż prorok” (tamże 9). Na swoje mieszkanie wybrał pustynię, gdzie w oderwaniu od wszelkich dóbr ziemskich, w modlitwie i pokucie, przygotował się do wypełnienia swojej misji: ogłoszenia światu Zbawiciela i przygotowania Mu drogi.

Każdy rodzaj życia chrześcijańskiego wymaga, przynajmniej w pewnej mierze, pustyni czyli umartwienia, pokuty, wyrzeczenia się wygód. Adwent, czas, w którym góruje postać Chrzciciela, jest natarczywym wezwaniem do spełnienia tego obowiązku, który jest konieczny dla przygotowania się na przyjście Pana.

Niewątpliwie pierwszą pokutą jest pokuta wewnętrzna: nawrócenie serca. Lecz szczerość tego nawrócenia powinna wyrażać się również przez pokutę zewnętrzną. „Cecha szczególnie wewnętrzna i religijna pokuty… nie wyklucza ani nie osłabia w żaden sposób zewnętrznej praktyki tej cnoty, owszem, podkreśla mocno jej konieczność i pobudza Kościół… aby szukał, oprócz wstrzemięźliwości i postu, nowych, stosowniejszych sposobów do osiągnięcia… samego celu pokuty… Konieczność umartwienia ciała ukazuje się jasno, kiedy się zważy ułomność naszej natury, w której po grzechu Adama ciało i duch mają przeciwne pragnienia” (Paweł VI). Cywilizacja współczesna daje wiele wygód i przyjemności zmysłowych za niewielką cenę. Kto przyjmuje je bez żadnych ograniczeń, naraża się na osłabienie swej woli oraz na „zburżuazyjnienie” własnego życia. Trzeba postawić sobie granice, trzeba umieć wyrzekać się tylu zbytecznych przyjemności. Trzeba opierać się skłonności, by chcieć wszystko widzieć, kosztować i radować się tym. Wówczas „duch ludzki, w większej mierze uwolniony od poddaństwa rzeczom, swobodniej może się wznosić ku oddawaniu czci i kontemplacji Stwórcy” (KDK 57).

  • Panie, gdzie mieszkasz?
    Synu, nic mieszkam daleko od ciebie. Przebywam nieskończenie bliżej ciebie, niż myślisz… Nazywam się Gość Nieznany, przebywam w tobie; szukaj Mnie przez czystość duszy, a znajdziesz Mnie.
    Panie, jak zdołam wejść w siebie przez czystość serca, bo cały jestem zwrócony ku zmysłom i wylewam się na zewnątrz?
    Chodź za Mną, naśladuj Mnie… podczas czuwania na modlitwie, na pustyni, gdzie nie ma ani jamy, ani gniazda, podczas chrztu Krzyża, a znajdziesz wewnętrzne mieszkanie, gdzie żyje ukryty w tobie, bo tylko idąc za Mną, zdołasz wejść w siebie (G. Canovai).
  • Jestem pewien, Boże mój, że przyjdzie kiedyś dzień, mniejsza o to, czy daleki on, czy bliski, kiedy ustaną wszystkie moje radości światowe. Tylko Ty, mój Panie, jesteś pokarmem zdolnym nasycić mnie na wieczność… W Twojej obecności płyną potoki rozkoszy. Kto raz z nich się napije, nie potrafi już oddalić się od nich. To jest moje dziedzictwo, Panie, teraz i zawsze.
    Jak bardzo jestem daleki od tego, Boże mój, by działać zgodnie z tym, co dobrze rozumiem! Serce moje gubi się, goniąc za marnymi cieniami, uznaję to. Wydaje się, jakbym przenosił każdą inną rzecz nad zjednoczenie z Tobą. Jestem gotowy oddalić się, a często nawet modlitwa jest mi trudna; nie ma nawet jednego roztargnienia, którego bym nie przenosił nad myśl o Tobie. Udziel mi łaski, o Ojcze, abym się wstydził tej mojej nędzy. Wyzwól mnie z tego stanu opieszałości i oziębłości, w jakim się znajduję, i udziel mi siły, abym dążył do Ciebie całym sercem. Naucz mnie miłować rozmyślanie, czytanie duchowne, modlitwę. Naucz mnie kochać od tej chwili to, co przez całą wieczność ma przywiązać do Ciebie moją duszę (J. H. Newman).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 97

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20141215.htm

*******

 

 

*******

Bóg odpowiada wierzącym – Mt 21, 23-27

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Waiting For The Word / Foter / CC BY)
Zadawali Jezusowi pytanie: “Jakim prawem to czynisz?”. I my pewnie nie raz pytaliśmy Boga w podobny sposób: “Boże, jakim prawem to się dzieje w moim życiu? Dlaczego tak się dzieje?”. Jezus odpowiada nam wtedy w następujący sposób: “Jeśli chcesz, bym ci to wyjaśnił, musisz mi powiedzieć, czy wierzysz we mnie. Kim dla ciebie jestem? Skąd, według ciebie, pochodzę?”. Jeśli nie wierzymy, że Jezus jest Bogiem, jeśli nie stał się On dla nas jedynym Panem i Zbawicielem, wówczas nawet gdyby odpowiedział nam na nasze pytanie, nie uwierzymy Mu. Po co więc Bóg ma nam odpowiadać na trudne pytania, skoro Mu nie ufamy?
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2262,bog-odpowiada-wierzacym-mt-21-23-27.html
**********

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 21, 23-27

Mariusz Han SJ

(fot. Jonathan Kos-Read / Foter.com / CC BY-ND)
Kto ma władzę, ten…

Opowiadanie pt. “Zarządzenie”

 

Najbardziej czczone przez wyznawców islamu miejsca Mekka i Medyna znajdują się w Arabii Saudyjskiej. Oba związane są z życiem i działalnością Mahometa. Religijne ustawy islamu zalecają, aby każdy mężczyzna przynajmniej raz w życiu odbył pielgrzymkę do Mekki.

 

Wyznawanie chrześcijaństwa w Arabii Saudyjskiej jest zabronione. W kraju tym pracuje ponad 600 tys. chrześcijan, zatrudnionych przy wydobyciu ropy naftowej. Władze odmawiają im prawa do wzniesienia kościoła czy kaplicy.

 

Zapytany w tej sprawie saudyjski minister informacji oświadczył, że nie jest to decyzja rządowa, ale… zarządzenie boskie.

 

Refleksja

 

Trzeba zawsze pamiętać o tym, że władza nie jest tylko dana, ale przede wszystkim zadana. Każdy z nas powinien mieć świadomość, że wraz z mianowaniem na jakieś stanowisko, bierzemy pełną odpowiedzialność nie tylko za swoje decyzje, ale przede wszystkim za naszego podwładnego. Wszak zostaliśmy wybrani, aby pomagać tym, którzy są na nas zdani…

 

Jezus przez całe życie miał świadomość wybrania przez Ojca. Za każdym razem, gdy trzeba było to pomagał. Okazywał tym swoje ogromne serce przepełnione miłością. Tylko w ten sposób mógł realizować zleconą mu przez Ojca misję. W ten sposób zbawiał świat, dając nadzieję i zdrowie tym, którzy go nie mieli. Warto dawać to, czym zostaliśmy obdarowani i do czego zostaliśmy stworzeni…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

 

1. Czy szanujesz podległych Ci ludzi?
2. Czy bierzesz odpowiedzialność za swoje zachowanie?
3. Jak realizujesz zleconą Ci misję?

 

I tak na koniec…

 

Im większą masz władzę, tym większą musisz mieć cierpliwość (Seneka Młodszy)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,477,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-21-23-27.html

*******

“Jezus zaczął głosić”. Słowo Boże w życiu Chrystusa

br. Raniero Cantalamessa OFMCap

1. Głoszenie w życiu Jezusa

Po opowiadaniu o chrzcie Jezusa, ewangelista Marek kontynuuje swoją opowieść, mówiąc: “Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: “Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”” (Mk 1, 14). Mateusz ze swej strony pisze: “Odtąd Jezus począł nauczać i mówić: “Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”” (Mt 4, 17). Tymi słowami rozpoczyna się “Ewangelia”, rozumiana jako Dobra Nowina “Jezusa”, tzn. głoszona przez Jezusa i w której Jezus jest podmiotem, różna od Dobrej Nowiny “o Jezusie” w późniejszym przepowiadaniu apostolskim, w którym Jezus jest przedmiotem.

Chodzi o wydarzenie, które zajmuje bardzo precyzyjne miejsce w czasie i w przestrzeni: dokonuje się ono “w Galilei, po tym, jak Jan został aresztowany”. Słowo użyte przez Ewangelistów “zaczął głosić”, podkreśla, że chodzi “o początek”, o coś nowego, nie tylko w życiu Jezusa, ale w samej historii zbawienia. List do Hebrajczyków tak wyraża tą nowość: “Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1-2). Rozpoczyna się szczególny czas zbawienia, nowy kairos, który obejmuje okres około dwóch i pół roku (od jesieni 27 r. do wiosny 30 r. przed Chrystusem).

Jezus przypisywał tej działalności wielką wagę; mówił, że został posłany przez Ojca i namaszczony przez Ducha Świętego właśnie w tym celu, to znaczy, aby “nieść dobrą nowinę ubogim” (Łk 4,18). Z tego powodu, podczas gdy niektórzy chcą Go zatrzymać, On pobudza apostołów, aby iść dalej i mówi im: “Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem” (Mk 1,38).

Głoszenie jest częścią tak zwanych “tajemnic życia Chrystusa” i jako taką chcemy się nim zająć. Przez słowo “tajemnica” rozumiemy w tym kontekście wydarzenie z życia Jezusa, które zawiera w sobie znaczenie zbawcze i jako takie jest celebrowane przez Kościół w liturgii[1]. Jeśli nie istnieje konkretne święto liturgiczne wspominające tajemnicę głoszenia Jezusa, to dlatego, że jest ono wspominane w każdej liturgii Kościoła. “Liturgia słowa” we Mszy świętej nie jest niczym innym, jak aktualizacją liturgiczną Jezusa, który głosi. Tekst Soboru Watykańskiego II mówi: “Chrystus jest obecny w swoim słowie w ten sposób, że to On mówi, kiedy w Kościele czyta się Pismo Święte”[2].

Tak jak w historii, Jezus, skończywszy głosić Królestwo Boże, udał się do Jerozolimy, aby tam ofiarować się Ojcu, tak też w liturgii, po ponownej proklamacji swojego Słowa, odnawia swoją ofiarę złożoną Ojcu w Liturgii Eucharystycznej. Kiedy na końcu prefacji mówimy “Błogosławiony który przychodzi w imię pańskie, Hosanna na wysokości”, nawiązujemy dokładnie do tego momentu, kiedy Jezus wchodzi do Jerozolimy, aby tam celebrować swoją Paschę. Kończy się wówczas czas głoszenia i rozpoczyna czas męki.

Głoszenie Jezusa jest więc “tajemnicą”, ponieważ zawiera nie tylko objawienie doktryny, ale wyjaśnia tajemnicę samej osoby Chrystusa; jest ono istotne zarówno do zrozumienia tego, co dokonało się wcześniej – misterium wcielenia – jak i tego, co dokonało się później – misterium paschalne. Bez słowa Jezusa te dwa wydarzenia byłyby niezrozumiałe. Jan Paweł II miał wspaniałą intuicję, że wśród “tajemnic światła”, dołączonych do istniejących już tajemnic chwalebnych, bolesnych i radosnych różańca, umieścił także Głoszenie Królestwa Bożego obok Chrztu Chrystusa, Wesela w Kanie Galilejskiej, Przemienienia i Ustanowienia Eucharystii.

2. Głoszenie Chrystusa kontynuowane w Kościele

Autor Listu do Hebrajczyków pisał wiele lat po śmierci Jezusa, a więc długo po tym, jak Jezus przestał głosić; a jednak mówi, że Bóg przemówił do nas w Synu “w tych dniach ostatnich”. Dni, w których żyje, postrzega więc, jako należące do “dni Jezusa”. Dlatego właśnie, kiedy cytuje nieco dalej słowa psalmu: “Dziś jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych”, stosuje je do chrześcijan, mówiąc: “Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co dziś się zwie” (Hbr 3,7n).

Bóg mówi zatem również dzisiaj w Kościele i mówi “w Synu”. “Bóg – czytamy w Dei Verbum – który niegdyś przemówił, bezustannie rozmawia z Oblubienicą swego umiłowanego Syna, a Duch Święty, dzięki któremu żywy głos Ewangelii rozbrzmiewa w Kościele, a przez Kościół w świecie, doprowadza wierzących do całej prawdy i sprawia, że Słowo Chrystusa przebywa w nich obficie”[3].

Apokalipsa jest uroczystą inauguracją nowego sposobu mówienia o Chrystusie “według Ducha”. Siedem listów do siedmiu Kościołów (Ap 2-3) rozpoczynają się autoprezentacją Zmartwychwstałego (“Tak mówi Amen, Pierwszy i Ostatni, Świadek”) i kończą zachętą do słuchania “tego, co Duch mówi do Kościołów”, jakby Tym, który mówi był Duch, a nie Chrystus. Nie można było powiedzieć jaśniej, że to Chrystus jest Tym, który nieustannie przemawia, ale teraz według nowego sposobu istnienia “według Ducha”.

Bóg dając nam swego Syna – pisze św. Jan od Krzyża – powiedział nam wszystko naraz i nie ma już nic więcej do objawienia. Bóg stał się w pewnym sensie niemy, nie mając nic więcej do powiedzenia[4]. Ale trzeba to dobrze zrozumieć: Bóg stał się niemy w tym sensie, że nie mówi rzeczy nowych w stosunku do tego, co powiedział już w Jezusie, a nie w tym sensie, że nie mówi już w ogóle; mówi nieustannie to, co powiedział już raz w Jezusie!

Ale jak i gdzie możemy słuchać “Jego głosu”? Objawienie Boże jest już zakończone; w pewnym sensie nie ma już więcej słów Bożych. W ten sposób dochodzimy do odkrycia kolejnego podobieństwa między Słowem Bożym a Eucharystią. Eucharystia jest obecna w całej historii zbawienia: w Starym Testamencie jako figura (Baranek Paschalny, ofiara Melchizedeka, manna), w Nowym Testamencie jako wydarzenie (śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa ) i w Kościele jako sakrament (Msza święta).

Ofiara Chrystusa zakończyła się na krzyżu. W pewnym sensie więc nie ma już ofiar Chrystusa. Wiemy jednak, że ofiara ciągle istnieje, a jest nią jedyna ofiara krzyżowa, która uobecnia się i uaktualnia w ofierze eucharystycznej. Wydarzenie znajduje swoją kontynuację w sakramencie, a historia w liturgii. Podobnie dzieje się ze Słowem Chrystusa: przestało ono istnieć jako wydarzenie, ale istnieje ciągle jako sakrament.

W Biblii, słowo Boże (dabar), szczególnie u proroków, stanowi zawsze wydarzenie; jest słowem-wydarzeniem, to znaczy słowem, które tworzy sytuację, które sprawia zawsze coś nowego w historii. Ciągle powtarzające się wyrażenie: “Słowo Jahwe spoczęło na…” mogłoby zostać przetłumaczone jako: “Słowo Jahwe przyjęło konkretną formę w…” (Ezechiaszu, Aggeuszu, Zachariaszu itd. ).

Te słowa-wydarzenia przedłużają się aż do Jana Chrzciciela. U Łukasza czytamy: “W piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni” (factum est verbum Domini super Johannem) (Łk 3,1nn). Po tym wydarzeniu taka formuła znika zupełnie z Biblii, a na jej miejsce pojawia się inna; już nie “factum est verbum Domini”, ale “Verbum caro factum est”: “Słowo stało się ciałem” (J 1,14). Wydarzenie staje się teraz osobą! Nigdzie nie spotyka się zdania: “Słowo Boże spoczęło na Jezusie”, ponieważ on sam jest Słowem. Po częściowych spełnieniach Słowa Bożego u proroków, teraz następuje urzeczywistnienie pełne i definitywne. Słowo Boże stało się imieniem własnym osoby: “imię Jego nazwano: Słowo Boga”, czytamy w Apokalipsie (Ap 19, 13).

3. Słowo – sakrament, który się słyszy

Nie ma już słów-wydarzeń, to znaczy słów wypowiedzianych w dokładnym punkcie czasowym i przestrzennym i jako takich niepowtarzalnych; są jednak słowa-sakramenty. Słowo-sakrament to Słowo Boże “dokonane” już raz na zawsze i zebrane w Biblii, ale powracające jako “rzeczywistość aktywna” za każdym razem, kiedy proklamuje je z autorytetem Kościół i kiedy Duch Święty, który jest jego inspiratorem, rozpala je w sercu słuchającego. “Weźmie z mojego i wam objawi”, mówi Jezus o Duchu Świętym (J 16,14).

Kiedy stosuje się do Słowa termin “sakrament”, rozumie się go nie w sensie technicznym i ścisłym “siedmiu sakramentów”, ale w sensie szerokim – tak jak mówi się o Chrystusie jako o “pierwotnym sakramencie Ojca” albo o Kościele jako o “uniwersalnym sakramencie zbawienia”[5]. Stosując definicję, którą św. Augustyn określił sakrament – jako “Słowo, które się widzi” (verbum visibile)[6], zwykle definiuje się dla kontrastu Słowo Boże, jako “sakrament, który się słyszy” (sacramentum audibile).

W każdym sakramencie rozróżnia się znak widzialny i rzeczywistość niewidzialną, którą jest łaska. Słowo, które czytamy w Biblii samo w sobie jest zwykłym znakiem materialnym (tak jak woda w przypadku chrztu św. i chleb w przypadku Eucharystii), zbiorem martwych sylab lub, co najwyżej, słowem, jednym z wielu ze słownika ludzkiego. Kiedy jednak dochodzi do głosu wiara i światło Ducha Świętego, w tajemniczy sposób wchodzimy przez taki znak w kontakt z żywą prawdą i wolą Boga, słuchając głosu samego Chrystusa.

“Ciało Chrystusa – pisze Bossuet – nie jest bardziej realnie obecne w sakramencie, który adorujemy, niż prawda Chrystusa, która jest głoszona w Ewangelii. W tajemnicy Eucharystii postaci, które widzicie są znakami, ale to, co zawierają, jest samym ciałem Chrystusa. W Piśmie Świętym słowa, które słyszycie są znakami, ale myśl, którą wam przekazują, jest prawdą samego Syna Bożego”[7].

Sakramentalność Słowa Bożego objawia się w fakcie, że czasami działa ono jawnie poza świadomością osoby, która może być ograniczona i niedoskonała. Działa jakby samo z siebie, ex opere operato, jak mówi się w teologii. W słowach Pisma Świętego istnieje coś, co działa poza jakimkolwiek ludzkim pojmowaniem; między znakiem, a rzeczywistością, którą on sprawia, istnieje ewidentna dysproporcja, co przywodzi na myśl właśnie działanie sakramentów.

Kiedy prorok Elizeusz powiedział do Naamana Syryjczyka, który przyszedł do niego, by zostać uzdrowionym z trądu, aby zanurzył się siedem razy w Jordanie, ten odpowiedział rozgniewany: “Czyż Abana i Parpar, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czyż nie mogłem się w nich wykąpać i być oczyszczonym?” (2 Krl 5,12). Naaman miał rację: rzeki syryjskie były bez wątpienia lepsze i obfitsze w wodę; jednak zanurzając się w Jordanie, został uzdrowiony, a jego skóra stała się, jak skóra młodzieńca – coś, co nie wydarzyłoby się nigdy, gdyby zanurzył się w rzekach swego kraju.

Tak też jest ze słowem Bożym zawartym w Piśmie świętym. W historii ludzkości, także Kościoła, były i będą lepsze książki bardziej budujące od niektórych ksiąg Biblii (np. O naśladowaniu Chrystusa), a jednak żadna z nich nie działa tak, jak działa najbardziej skromna księga natchniona. Kiedy kapłan lub diakon kończy czytać fragment Ewangelii podczas Mszy św., Kościół zachęca, by ucałował księgę i powiedział: “Niech słowa Ewangelii zgładzą grzechy nasze” (per evangelica dicta deleantur nostra delicta). Uzdrawiająca moc Słowa Bożego jest również potwierdzona w samym Piśmie świętym: “Nie zioła ich uzdrowiły ani nie okłady – mówi się o Narodzie Wybranym na pustyni – lecz Słowo Twe Panie, co wszystko uzdrawia” (Mdr 16,12).

Potwierdza to doświadczenie. Słyszałem pewną osobę składającą świadectwo w programie telewizyjnym, w którym również ja brałem udział. Był to alkoholik, już w ostatnim stadium swojej choroby. Nie potrafił oprzeć się piciu dłużej niż dwie godziny. Jego rodzina była już na skraju desperacji. Zaproszono go z żoną na spotkanie ze Słowem Bożym, na którym ktoś przeczytał fragment Pisma świętego. Jedno zdanie przeszyło go, jak ognista strzała i poczuł, że jest uzdrowiony. Potem za każdym razem, kiedy miał pokusę picia, uciekał się do Biblii, otwierał ją w tym miejscu i dopiero przeczytawszy te słowa, które wcześniej usłyszał, czuł wracającą moc aż do tego stopnia, że w końcu został całkowicie uzdrowiony. Kiedy chciał powiedzieć, co to było za zdanie, jego głos się załamał ze wzruszenia. Było to słowo z Pieśni nad Pieśniami: “Miłość twa przedniejsza od wina” (PnP 1,2). Te proste słowa, pozornie zupełnie nieadekwatne do jego sytuacji, dokonały cudu.

O podobnym wydarzeniu możemy przeczytać w Opowieściach rosyjskiego pielgrzyma. Ale najbardziej znanym przypadkiem jest św. Augustyn. Czytając słowa św. Pawła w Liście do Rzymian (13,11n.): “Odrzućmy uczynki ciemności, żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień, nie w rozpuście i wyuzdaniu”, poczuł “ogromne światło i pokój”, które zabłysło w jego sercu i zrozumiał, że został uzdrowiony z niewoli ciała[8].

4. Liturgia słowa

Jest przestrzeń i moment w życiu Kościoła, w którym Jezus przemawia dzisiaj w sposób najbardziej uroczysty i pewny – jest to liturgia Słowa podczas Mszy św. Mówiłem na początku, że jest ona liturgiczną aktualizacją Jezusa, który głosi. W początkach Kościoła liturgia Słowa była oderwana od liturgii Eucharystii. “Uczniowie – jak mówią Dzieje Apostolskie – codziennie trwali jednomyślnie w świątyni”. Słuchali tam lektury Biblii, recytowali Psalmy i modlitwy razem z innymi Żydami. Czynili to, co się czyni w liturgii Słowa. Potem zbierali się osobno w swoich domach na “łamanie chleba”, czyli celebrację Eucharystii (por. Dz 2, 46).

Szybko jednak ta praktyka stała się niemożliwą, zarówno z powodu wrogości wobec nich władz żydowskich, jak i z tego powodu, że pisma nabrały dla nich teraz nowego znaczenia, całkowicie zorientowanego ku Chrystusowi. W ten sposób także słuchanie Pisma św. przeniosło się ze świątyni i synagogi do miejsc kultu chrześcijańskiego, stając się aktualną liturgią Słowa, która poprzedza Modlitwę Eucharystyczną. W opisie celebracji eucharystycznej św. Justyna z II wieku liturgia Słowa nie tylko stanowi jej część integralną, ale do lektury Starego Testamentu dołącza on teraz to, co nazywa “pamiętnikami apostołów”, to znaczy Ewangelie i listy, w praktyce Nowy Testament.

Lektury biblijne, wysłuchane podczas liturgii, nabierają nowego i głębszego znaczenia niż wtedy, gdy są czytane w innych sytuacjach. Nie tyle mają za cel lepsze poznanie Biblii, jak wówczas, kiedy się ją czyta w domu lub na spotkaniach biblijnych, ile rozpoznanie Tego, który się czyni obecnym przy łamaniu chleba; rzucenie światła za każdym razem na szczególny aspekt misterium, które jest celebrowane. Ujawnia się to w sposób prawie programowy w wydarzeniu dwóch uczniów z Emaus: słuchając wyjaśnień Słowa, jakie czyni Jezus, serce uczniów zaczęło pałać tak, że byli zdolni rozpoznać Go potem przy łamaniu chleba.

Przykład jeden z wielu to czytania z XXIX niedzieli czasu zwykłego cyklu B. Pierwsze czytanie to fragment o cierpiącym słudze, który przyjmuje na siebie nieprawości ludu (Iz 53, 2-11). Drugie czytanie mówi o Chrystusie – Najwyższym Kapłanie, doświadczonym we wszystkim tak jak my, z wyjątkiem grzechu. Fragment Ewangelii mówi o Synu Człowieczym, który przyszedł dać swoje życie na okup za wielu. Wszystkie razem te fragmenty uwydatniają i podkreślają aspekt fundamentalny tajemnicy, która jest celebrowana w liturgii eucharystycznej.

We Mszy św. słowa i wydarzenia Biblii nie tylko są opowiadane, ale przeżywane. Pamięć staje się rzeczywistością i obecnością. To, co dokonało się “w tamtym czasie”, dokonuje się też “w tym czasie””, “dzisiaj” (hodie), jak lubi wyrażać się liturgia. Nie jesteśmy w niej tylko słuchaczami słowa, ale współrozmówcami i uczestnikami. To do nas, tam obecnych, jest kierowane słowo. To my jesteśmy wezwani, aby zająć miejsce przywołanych osób.

Również w tym miejscu kilka przykładów pomoże nam lepiej to zrozumieć. W pierwszym czytaniu opowiedziany jest epizod o Bogu, który mówi do Mojżesza z krzaku gorejącego: oto my jesteśmy na Mszy św. przed prawdziwym krzakiem gorejącym. U proroka Izajasza czyta się, że otrzymuje on do ust węgiel żarzący, który go oczyszcza na misję: oto my jesteśmy tymi, którzy za chwilę mają przyjąć prawdziwy węgiel żarzący – Tego, który przyszedł rzucić ogień na ziemię- Ezechiel jest zaproszony, aby spożył zwój przepowiedni prorockich: a oto my za chwilę będziemy spożywać Tego, który jest samym Słowem, uczynionym Ciałem i Chlebem.

Sprawa staje się jeszcze bardziej jasna, kiedy ze Starego Testamentu przechodzimy do Nowego, z pierwszego czytania do Ewangelii. Kobieta, która cierpiała na krwotok jest pewna, że będzie uzdrowiona, jeśli zdoła dotknąć rąbka płaszcza Jezusa: cóż powiedzieć o nas, którzy dotykamy o wiele więcej, niż tylko Jego płaszcza? Pewnego razu słuchałem fragmentu Ewangelii o Zacheuszu; dotknęła mnie wówczas jego “aktualność”. To ja byłem Zacheuszem; to do mnie były skierowane słowa: “dzisiaj chcę wejść do twojego domu”. To o mnie można było powiedzieć: “oto poszedł ucztować do grzesznika!”. I to do mnie, gdy otrzymałem Komunię św., Jezus mówił: “dzisiaj zbawienie stało się udziałem tego domu”.

I tak z każdym pojedynczym epizodem ewangelicznym. Jakże nie identyfikować się we Mszy św. z Symeonem, który trzyma w rękach Dzieciątko Jezus? Z Tomaszem, który dotyka Jego ran? W jednym z piątków Wielkiego Postu czytana jest w Ewangelii przypowieść o przewrotnych robotnikach w winnicy (Mt 21, 33-45). “W końcu posłał do nich swojego syna mówiąc: “będą mieć szacunek do mojego syna””. Pamiętam skutek tych słów we mnie, kiedy słuchałem ich pewnego razu, raczej w rozproszeniu na Mszy św. Oto ten właśnie Syn miał za chwilę przyjść do mnie w Komunii świętej: czy byłem przygotowany, aby Go przyjąć z szacunkiem, którego oczekiwał Ojciec Niebieski?

Nie tylko wydarzenia, ale również słowa Ewangelii słuchane na Mszy św. uzyskują nowy, jeszcze głębszy sens. Pewnego dnia w lecie celebrowałem Mszę św. w małym klasztorze klauzurowym. Był czytany fragment Ewangelii z Mt 12. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wywarły na mnie słowa Jezusa: “Oto tu i teraz jest coś więcej niż Jonasz; oto tu i teraz jest coś więcej niż Salomon”. To było tak, jakbym je wysłuchał po raz pierwszy w tym momencie. Zrozumiałem, że dwa przysłówki “teraz” i “tu” oznaczały naprawdę teraz i tu, to znaczy w tym momencie i w tym miejscu, a nie tylko w czasie, w którym Jezus był na ziemi, wiele wieków temu. Od tamtego letniego dnia słowa te stały się dla mnie bardzo bliskie i drogie, w całkowicie nowy sposób. Często podczas Mszy św., kiedy przyklękam i podnoszę się po konsekracji, powtarzam w swoim sercu: “Oto tu i teraz jest coś więcej niż Salomon! Oto tu i teraz jest coś więcej niż Jonasz!”.

“Wy, którzy macie zwyczaj uczestniczyć w boskich tajemnicach – mówił Orygenes do chrześcijan swojego czasu – kiedy otrzymujecie Ciało Pana, strzeżecie Go z wielką ostrożnością i szacunkiem tak, aby nawet okruszek ani cząstka nie spadła na ziemię, żeby nic nie uległo zniszczeniu z daru konsekrowanego. Jesteście przekonani, i słusznie, że byłoby winą pozwolić, by Jego cząstka upadła przez zaniedbanie. Jeśli jesteście tak bardzo ostrożni w stosunku do Jego Ciała – i dobrze, że jesteście – wiedzcie, że zaniedbanie słowa Bożego nie jest mniejszą winą od zaniedbania Jego Ciała”[9].

Pośród wielu słów Bożych, których słuchamy każdego dnia we Mszy św. lub w Liturgii Godzin, prawie zawsze jest jakieś skierowane szczególnie do nas. Ono samo może wypełnić cały nasz dzień i oświecić naszą modlitwę. Chodzi o to, aby nie pozwolić, by upadło ono w pustkę. Różne rzeźby i płaskorzeźby na starożytnym wschodzie ukazują pisarza w akcie zasłuchania się w głos pana, który mówi albo dyktuje. Widać to po jego uwadze: nogi skrzyżowane, pierś wzniesiona, oczy otwarte, uszy postawione. Jest to postawa, którą Izajasz przypisuje Słudze Jahwe: “Każdego rana pobudza me ucho, abym słuchał jak uczniowie” (Iz 50, 4). My także powinniśmy mieć taką postawę, kiedy głoszone jest Słowo Boże.

Przyjmijmy zatem, jako skierowaną do nas, zachętę, którą można przeczytać w Prologu Reguły św. Benedykta: “Otwórzmy nasze oczy na przebóstwiające światło, a nasze uszy na głos Boży, który nas codziennie napomina wołając: “Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: nie zatwardzajcie serc waszych”. I znowu: “Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów””[10].

[1] Por. św. Augustyn, Listy, 55, 1, 2.
[2] Sacrosanctum concilium, n. 7.
[3] Dei Verbum, n. 8.
[4] Por. św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, II, 22, 4-5.
[5] Por. Lumen gentium, n. 48.
[6] Św. Augustyn, Traktat na temat Ewangelii św. Jana, 80, 3.
[7] J.B. Bossuet, Sur la parole de Dieu, in uvres oratoires de Bossuet, III, Desclée de Brouwer, Paris 1927, 627.
[8] Św. Augustyn, Wyznania, VIII, 12.
[9] Orygenes, In Exod. hom. XIII, 3.
[10] św. Benedykt, Reguła. Prolog, n. 9-11.

Tłm. Marek Miszczyński

www.cantalamessa.org

https://www.kapucyni.pl/index.php/kapucyni/cantalamessa/1076-qjezus-zacz-gosiq-sowo-boe-w-yciu-chrystusa

***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
15 grudnia
Błogosławiony Jan Karol Steeb, prezbiter
Błogosławiony Jan Karol Steeb Jan Karol Steeb urodził się 18 grudnia 1773 r. w Tybindze (południowo-zachodnie Niemcy), w wielodzietnej rodzinie luterańskiej. Jego ojciec zajmował się hodowlą owiec i handlem wełną, był właścicielem hotelu i gospody. Porzucił to zajęcie, gdy został burmistrzem Tybingi; później dostał się także do parlamentu Rzeszy.
Jan wychowywany był głównie przez matkę, Christine Elisabeth Immendörfer, która nauczyła go troski o bliźnich, zwłaszcza o ubogich. Początkowo uczył się w znanej szkole humanistycznej w swoim mieście. W 1798 r., gdy miał 16 lat, został przez ojca wysłany do Paryża, gdzie miał ćwiczyć język francuski i poznawać tajniki handlu. Młodzieniec nie zabawił długo w Paryżu, ponieważ wybuchła Rewolucja Francuska. W 1791 r. wrócił do domu. Po roku ponownie wyjechał za granicę, tym razem do Werony we Włoszech, gdzie działały znane firmy tekstylne, z których właścicielami jego ojciec utrzymywał kontakty handlowe. Tam poznał katolicyzm, a duże wrażenie zrobiły na nim lektury dzieł Bossueta (słynnego francuskiego duchownego i mówcy, zmarłego w 1704 r.).
We wrześniu 1792 r. Jan Karol przeszedł na katolicyzm, co było powodem zerwania z nim stosunków przez rodzinę, która nawet wydziedziczyła go. Od tego momentu zaczął posługiwać się imieniem Carlo. Podjął studia teologiczne i po ich ukończeniu w 1796 r. przyjął w Weronie święcenia kapłańskie. Był to czas kampanii napoleońskiej, więc neoprezbiter natychmiast podjął posługę w szpitalach wśród rannych żołnierzy. Pomagał również ubogiej ludności. Nauczał w różnych szkołach we Francji i w Niemczech, wykładał język niemiecki w seminarium biskupim. W 1821 r. został spowiednikiem i kierownikiem duchowym Francesci Luigii (późniejszej Vincenzy Marii Poloni, 1802-1855), z którą w 1840 r. założył zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia z Werony. Materialne podstawy nowej fundacji zapewnił przekazując cały swój spadek rodzinny, który w końcu, po śmierci rodzeństwa, jemu przypadł. Zgromadzenie zajmuje się posługą w szpitalach, domach opieki i domach dziecka. Poza Włochami posługuje w Niemczech, Szwajcarii, Portugalii, a także w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Obecnie liczy ok. 1200 sióstr.
Jan Karol Steeb zmarł 15 grudnia 1856 r w Weronie. Został pochowany w kaplicy założonego przez siebie zgromadzenia. Beatyfikował go Paweł VI w 1975 r.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-15a.php3
***************
15 grudnia
Święta Maria Crocifissa, dziewica

Święta Maria Crocifissa Paula di Rosa urodziła się 6 listopada 1813 roku w Brescii (Włochy) jako córka Klemensa i księżnej Kamili Albani z Bergamo. Rodzice dali jej wszechstronne wykształcenie oraz religijne wychowanie. Kiedy miała 11 lat, zapadła na ciężką chorobę, którą przeszła szczęśliwie. Wcześnie straciła matkę. Jako sierota obrała sobie za matkę Najświętszą Maryję Pannę. Oddana do szkoły i na wychowanie sióstr wizytek, uczyniła duże postępy w nauce i w cnotach chrześcijańskich. W wieku 17 lat wróciła do domu. Kiedy ojciec zaproponował jej małżeństwo, odmówiła i w 19. roku życia złożyła ślub dozgonnej czystości.
Równocześnie podjęła się kierownictwa nad 70 pracownicami w przędzalni ojca w Acquafreddzie, rozwijając wśród nich prawdziwie misyjną i apostolską pracę w latach 1831-1836. Podobną chrześcijańską pracę rozwijała, ilekroć przebywała w wiejskiej, letniej posiadłości rodzinnej w Capriano (Brescia), zajmując się ze szczególną troskliwością biednymi i chorymi, dopomagając miejscowym kapłanom w pracy nad młodzieżą żeńską, w misjach, w rekolekcjach lub w różnych inicjatywach kościelno-społecznych. Jej bohaterstwo zabłysło w czasie epidemii cholery, kiedy to z całym poświęceniem usługiwała zarażonym. W latach 1836-1839 podjęła się pracy w dwóch szkołach dla głuchoniemych oraz w instytucjach przeznaczonych dla opuszczonych kobiet i dziewcząt narażonych na utratę niewinności.
Pod kierownictwem wytrawnego kierownika duchowego, ks. Faustyna Pinzoni, postanowiła założyć stowarzyszenie pielęgniarek dla posługi chorym. Po otrzymaniu zezwolenia od władz państwowych w 1840 Paula zebrała 32 dziewczęta, przeszkoliła je i udała się z nimi do szpitala kobiecego w Brescii. Przekonała się bowiem, że oprócz pomocy lekarskiej chorzy potrzebują stałej opieki. Tak powstało zgromadzenie Służebnic Miłości. W rok potem Paula otworzyła drugi podobny szpital w Cremonie. Świątobliwy ojciec z radością wspierał te wszystkie wysiłki i inicjatywy swojej córki. Na dom centralny dla powstającej nowej rodziny zakonnej przeznaczył zakupiony pałac w Brescii. Starał się ponadto o poparcie władz. W 1844 roku Rzym wydał dekret pochwalny, a w roku 1847 papież Pius IX zatwierdził warunkowo na czas próby konstytucje, napisane przez ks. Pinzoni. W roku 1852 Paula w uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego złożyła śluby i przybrała imię zakonne Maria Crocifissa (Maria od Chrystusa Ukrzyżowanego). Wraz ze swoją przełożoną przyjęło habit 18 sióstr.
Siostry dały o sobie znać przede wszystkim w czasie zarazy, jaka kilkakrotnie nawiedziła północne Włochy. Ich bohaterskie poświęcenie zyskało im powszechne uznanie. Maria patrzyła z radością, jak mnożyły się nowe fundacje. W roku 1855 było ich już siedem. Pewna, że dzieło ma zapewnione trwanie, mogła spokojnie odejść. W czasie ćwiczeń duchowych w Mantui zasłabła śmiertelnie (26 listopada), ukończyła je wszakże i udała się do macierzystego domu w Brescii, gdzie 15 grudnia 1855 roku oddała Bogu ducha w wieku zaledwie 42 lat. Jej ciało, pochowane początkowo w grobowcu rodzinnym, zostało umieszczone w kościele domu macierzystego w Brescii. Do chwały błogosławionych wyniósł ją papież Pius XII w 1940 roku, a do chwały świętych – ten sam papież w roku 1954.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-15b.php3
********************************************************************************
IKONA WPISU:
Michał Kuźmiński Foto: Tygodnik Powszechny

O autorze: Judyta