Słowo Boże na dziś – 17 grudnia 2014 r. – środa – Przyjęcie, zgodzenie się na własny bagaż przeszłości otwiera nas na zrozumienie teraźniejszości i budowanie wolnej i twórczej przyszłości.

Myśl dnia

Kto zważa na każdą chmurę, ten nigdy nie wybierze się w podróż.

przysłowie włoskie

130728_chmury-woda-most-czlowiek
17 GRUDNIA _ŚRODA_III TYGODNIA ADWENTU
PIERWSZE CZYTANIE  (Rdz 49,2.8-10)

 

Chrystus będzie pochodził z pokolenia Judy

Czytanie z Księgi Rodzaju.

Jakub zwołał swoich synów i powiedział do nich:
„Zbierzcie się i słuchajcie, synowie Jakuba, słuchajcie Izraela, ojca waszego! Judo, ciebie sławić będą twoi bracia, twoja bowiem ręka na karku twych wrogów! Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon! Judo, młody lwie, na zdobyczy róść będziesz, mój synu: jak lew czai się, gotuje do skoku, do lwicy podobny, któż się ośmieli go drażnić? Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród jego kolan, aż przyjdzie Ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów!”

Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 72,1-2.3-4ab.7-8.17)

 

Refren: Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie.

Boże, przekaż Twój sąd Królowi, *
a Twoją sprawiedliwość synowi królewskiemu.
Aby Twoim ludem rządził sprawiedliwie *
i ubogimi według prawa.

Niech góry przyniosą pokój ludowi, *
a wzgórza sprawiedliwość.
Otoczy opieką ubogich z ludu, *
będzie ratował dzieci biedaków.

Za dni Jego zakwitnie sprawiedliwość *
i wielki pokój, aż księżyc nie zgaśnie.
Będzie panował od morza do morza, *
od Rzeki aż po krańce ziemi.

Niech Jego imię trwa na wieki, *
jak długo świeci słońce, niech trwa Jego imię.
Niech Jego imieniem wzajemnie się błogosławią, *
niech wszystkie narody ziemi życzą Mu szczęścia.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 1,28)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Mądrości Najwyższego,
która urządzasz wszystko mocno i łagodnie,
przyjdź i naucz nas drogi roztropności

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

EWANGELIA  (Mt 1,1-17)

 

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salomona; Salomon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

Oto słowo Pańskie.

 

**************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

 Powrót do korzeni życia
Ciekawe, że początek Dobrej Nowiny to ukazanie rodowodu Jezusa, Jego ludzkich korzeni. Patrząc na pokolenia przodków, z łatwością zauważamy, że byli tam mężczyźni i kobiety, ludzie wielcy i marni, patriarchowie i grzesznicy, bogaci i biedni, mądrzy i głupi. Jezus nie wstydzi się swego pochodzenia, swojej własnej historii, w której było nie tylko to, co piękne i pasjonujące, ale i to, co trudne i może wstydliwe. Przyjęcie, zgodzenie się na własny bagaż przeszłości otwiera nas na zrozumienie teraźniejszości i budowanie wolnej i twórczej przyszłości. Ta zdolność przyjmowania staje się moją osobistą historią zbawienia i dobrą nowiną dla mnie i dla innych.

 

Jezu, dziś powierzam Ci moją historię i pragnę opowiedzieć o mojej rodzinie, o tych, którzy poprzedzili mnie w poprzednich pokoleniach.

 

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
****************
Św. Hipolit Rzymski (? – ok.235), kapłan i męczennik
Odparcie wszelkich herezji, 10, 33-34 ; GCS 26, 289-293
Z tej samej gliny, co my

Wiemy, że Słowo Boże przyjęło ciało z Dziewicy i nosiło starego człowieka, odnawiając jego naturę. Wiemy, że człowieczeństwo Słowa jest ulepione z takiej samej gliny, co nasze. Bo gdyby tak nie było, na próżno kazałby nam naśladować siebie jako naszego mistrza. Jeśli ten człowiek miałby inną naturę, to jak może mi zalecić postępować jak On, skoro ja jestem słaby z natury? Gdzie zatem byłaby Jego dobroć, Jego sprawiedliwość?

Aby dobrze zrozumieć, że nie różni się od nas, zechciał znosić zmęczenie, poznał głód i pragnienie, znalazł swój spoczynek we śnie, nie odrzucił cierpienia, poddał się śmierci i ujawnił swoje zmartwychwstanie. W tym wszystkim ofiarował swoje człowieczeństwo jako pierwociny, abyś ty, w twoim cierpieniu, nie tracił odwagi, ale uznając, że sam jesteś człowiekiem, oczekiwał, że Ojciec także da ci to, co dał temu człowiekowi.

www.evzo.org

*************

*************

Bóg jest obecny w historii – Mt 1, 1-17

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. in da mood/flickr.com/CC)

Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

 

Rozważanie do Ewangelii

Rodowód Pana Jezusa przypomina nam, że Bóg wszedł w historię świata. Historia świata to ciąg przeróżnych życiorysów, a te z kolei to ciąg przeróżnych ludzkich decyzji. I w to wszedł Bóg, jako żywy, też mający swój życiorys i podejmujący swoje, często zaskakujące człowieka decyzje. Bóg nie stoi z boku historii. On jest w niej. On jest w historii życia każdego człowieka. Można Go pomijać, ale można też dokładnie się rozglądać, aby nie przeoczyć nawet najmniejszego przejawu Jego obecności. Bóg nie jest jedynym “składnikiem” historii, w związku z czym można Go pomijać, albo traktować jako niezbyt istotny dodatek do otaczającej nas rzeczywistości. Ale można też uczynić Go najważniejszym “składnikiem” swojego życia. Wybór należy do nas. I od tego wyboru zależy nasz życiorys, a od naszego życiorysu historia świata.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2266,bog-jest-obecny-w-historii-mt-1-1-17.html

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 1, 1-17

Mariusz Han SJ

(fot. ClaraDon / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Każdy z nas ma własną historię życia…

Opowiadanie pt. “Największe wydarzenie historii”
Po powrocie z Księżyca pierwszych astronautów amerykańskich, prezydent Ryszard Nixon powiedział całej Ameryce: “Jest to największe wydarzenie w dziejach świata od dnia jego stworzeniach”.

 

W jednym ze swych przemówień znany kaznodzieja Bi My Graham zauważył jednak, że Narodzenie, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa są największym i najbardziej znaczącym wydarzeniem historii świata.

 

Refleksja
Każdy z nas ma ojca i matkę. Nawet jeśli ich nie zna, ma świadomość, że nie pojawił się na ziemi z kosmosu, czy z nikąd. Przychodząc na świat tworzymy własnym życiem historię i to jedyną w swoim rodzaju. Nie ma dwóch takich samych historii życia, nawet wtedy, gdy wyglądamy jak nasz brat czy siostra bliźniak…

 

Jednocześnie musimy pamiętać, że nasze życie to tylko cząstka historii całego świata. Jesteśmy kroplą w morzu rzeczywistości świata w którym przyszło nam żyć. Co nie oznacza, że nie jesteśmy ważni dla Boga. Każdy z nas to kropla, bez której nie byłoby rzeki i w końcu morza. Jesteśmy zatem potrzebni, niepowtarzalni i indywidualni w skali całego świata. Otwartą księgą, którą sami piszemy…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy masz świadomość, że swoim życiem tworzysz historię?
2. Czy jesteś ważny dla Boga z własną historią?
3. Czy czujesz się niepowtarzalny w skali całego świata?

 

I tak na koniec…
“Z historii narodów możemy nauczyć się, że narody niczego nie nauczyły się z historii” (Georg Wilhelm Friedrich Hegel)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,108,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-1-1-17.html

*****************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

17 grudnia
Święty Łazarz, biskup
Święty Łazarz
Łazarz był bratem Marii i Marty. Mieszkali razem w Betanii, na wschodnim zboczu Góry Oliwnej. Chrystus darzył ich swoją przyjaźnią i bywał w ich domu. Kiedy Łazarz zmarł i został pochowany, Jezus przybył do Betanii i wskrzesił go (J 11, 1-44). Ewangelista Jan opisuje także inny pobyt Jezusa w domu Łazarza na dzień przed Jego wjazdem do Jerozolimy (J 12, 1-11).
Według starej tradycji wschodniej Łazarz po Zesłaniu Ducha Świętego udał się na Cypr i był tam biskupem. Średniowieczna legenda opowiada o skazaniu świętego rodzeństwa z Betanii na wygnanie. Umieszczono ich na statku bez steru, który odepchnięto od brzegu. Po wielu miesiącach tułaczki przybyli oni do Marsylii. Łazarz miał być pierwszym biskupem tego miasta.W ikonografii ukazuje się św. Łazarza najczęściej w scenie wskrzeszenia oraz na uczcie w Betanii.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-17a.php3

„Wskrzeszony przez Niego Łazarz…” (J 12, 2)

Bp Kazimierz Romaniuk

1. O św. Łazarzu, bracie Marii i Marty z Betanii mówi czwarta Ewangelia (J 11, 1-44; 12, 1-11), synoptycy zaś o samym Łazarzu w ogóle nie wspominają. Trochę dziwna to była jak na tamte czasy i tamten region świata sytuacja: troje dorosłego rodzeństwa żyje razem nie zakładając własnych rodzin, choć wydaje się, że byli już w wieku, który ich do tego i przeznaczał i poniekąd zobowiązywał. Być może, iż przyczyną takiego stanu rzeczy, przynajmniej w przypadku Łazarza, była choroba, niewykluczone, że długotrwała. Ewangelista aż czterokrotnie (12, 1. 2. 3. 6) zaznacza, że Łazarz był chory.

2. Niezwykłe więzy łączyły Jezusa z domem tych trojga młodych ludzi w Betanii, położonej zresztą niedaleko Jerozolimy. Ewangelista zaznacza: „Jezus kochał Martę i jej siostrę i Łazarza” (17, 5). A nieco dalej Jezus sam oświadczył: „Nasz przyjaciel Łazarz” (11, 11). Szczególną wymowę, uczuciową rzecz jasna, posiadał płacz Jezusa nad grobem Łazarza. Łazarz to jedyny człowiek, nad którym Jezus zapłakał. Płacz Jezusa jest wspomniany w Ewangeliach jeszcze jeden raz, ale dotyczy tragicznej przyszłości miasta Jeruzalem (Łk 19, 41). Objawy tej więcej niż życzliwości Jezusa względem Łazarza były widoczne na zewnątrz. Siostry Łazarza mówią do Jezusa: „Panie, zachorował ten, którego Ty kochasz” (11, 3). Miłość Jezusa do Łazarza budziła podziw także wśród Żydów. Ewangelista notuje: „Wtedy rzekli Żydzi: Patrzcie, jak On go miłował” (11, 36). Jezus też spotykał się w domu Łazarza i jego sióstr z wyrazami prawdziwego szacunku i miłości. O Marii jest powiedziane, że „namaściła Pana olejkiem i swoimi włosami otarła Jego nogi” (11, 2). Mowa o tym jest po raz drugi także w 12, 3. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to ta sama Maria „siedząc u stóp Jezusa wsłuchiwała się w Jego słowa” (Łk 10, 3a) a Jezus powiedział o niej, „że wybrała najlepszą cząstkę; taką, która nie będzie jej odjęta” (Łk 10, 42).

3. Nie przekazał nam Ewangelista, niestety, zbyt wiele szczegółów z życia Łazarza po jego zmartwychwskrzeszeniu. Jest powiedziane tylko:
– że dla Jezusa wyprawił ucztę, na której był obecny, rzecz jasna, także Łazarz (12, 2); przypuszczają niektórzy, że ta uczta miała być wyrazem wdzięczności za zmartwychwskrzeszenie Łazarza;
– że nadal mieszkał w Betanii (12, 2);
– że bardzo wielu ludzi nawiedzało dom Łazarza, Marii i Marty „nie tylko ze względu na Jezusa, lecz także dlatego, żeby zobaczyć Łazarza, którego wskrzesił z martwych” (12, 9);
– że o Jezusie dawała świadectwo „ta rzesza, która była z Nim wtedy, kiedy wywołał z grobu i zmartwychwskrzeszał Łazarza (12, 17);
– że „arcykapłani postanowili zgładzić również Łazarza. Wielu bowiem właśnie z jego powodu odeszło od Żydów i uwierzyło w Jezusa” (12, 10n).
I to jest wszystko, co na temat zmartwychwskrzeszonego Łazarza mówią Ewangelie. Bardzo szkoda! Każdy przecież chciałby wiedzieć jak myślał i co czuł człowiek, który wrócił „z tamtej strony”. Nie zostało przekazane ani jedno słowo Łazarza. Nie wiadomo, czy do świadomości Łazarza dotarło samo polecenie Jezusa, żeby wyszedł z grobu. Należy przypuszczać, że wtedy już rozpoczął się cud ożywiania Łazarza. Cudowny charakter miało też chyba samo wyjście z grobu Łazarza, którego ciało było, od stóp do głowy, owinięte bandażami. Nie wiemy jak dziękował Łazarz za przywrócenie go do życia, co czuł, gdy zobaczył łzy płaczącego nad nim Jezusa.

4. Nic dziwnego, że tę lukę nowej biografii Łazarza starają się wypełnić autorzy różnych pism nie natchnionych, czyli apokryfów. To jedne z nich mówią, że Łazarz, chroniąc się przed prześladowaniami uczonych w Piśmie i arcykapłanów, opuścił Ziemię Świętą, udał się na Cypr, gdzie jako tamtejszy biskup dokonał żywota i gdzie też został pochowany, a resztki jego grobu pokazuje się po dzień dzisiejszy turystom zwiedzającym tę wyspę. Wedle innych apokryfów Łazarz jednak wpadł w ręce oprawców, ale miał szczęście, bo nie pozbawili go od razu życia, tylko ulokowali na uszkodzonej łodzi, którą spuścili na fale Morza Śródziemnego. W ten sposób jakby skazany na śmierć, został Łazarz jednak uratowany; dotarł szczęśliwie do południowej Galii, dokładnie do Marsylii, której został pierwszym biskupem. Jego chyba jedyne relikwie można oglądać we francuskim mieście Autun.

5. Nie ma dotychczas jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego zmartwychwskrzeszenie Łazarza dokonało się w obecności tylu świadków, nikt zaś nie widział zmartwychpowstawania Jezusa. Różnice zasadnicze notują Ewangeliści także w przedstawieniu losów zarówno zmartwychwstałego Chrystusa, jak i zmartwychwskrzeszonego Łazarza: podczas, gdy nad drugim zawisła groza śmierci ze strony przywódców narodu wybranego, Drugi, raz wróciwszy do życia, nigdy już nie miał umierać. Próbowano tylko za pomocą przekupstwa sfałszować prawdę o zniknięciu ciała Jezusa z grobu.
W alegorycznym odczytywaniu ewangelijnej relacji o zmartwychwskrzeszeniu Łazarza niektórzy Ojcowie Kościoła dopatrywali się prawdy o darowaniu grzechów i przywróceniu grzesznika do nowego życia. Ma to swoje uzasadnienie w biblijnej metaforyce grzechu, który jest przyrównywany do ciężkiego schorzenia a nawet śmierci. Zmartwychwskrzeszenie Łazarza, to jeden z tych znaków, dzięki którym wielu uwierzyło w Jezusa. Pośrednio miał więc w tym swoją cząstkę sam Łazarz. Jego osoba posłużyła za narzędzie do bardzo szczególnego apostołowania. W tym sensie jego bliskość względem swojej apostolskiej posługi powinni czuć wszyscy głoszący po dzień dzisiejszy słowa objawionej prawdy.

* * *

Osobiście znam tylko jednego jedynego Łazarza w całej Polsce. To unikanie przez katolików nadawania ich synom na chrzcie imienia Łazarz – u prawosławnych zdarza się od czasu do czasu – bierze się chyba stąd, że imię owo kojarzy się ludziom z innym Łazarzem, tym z przypowieści ewangelijnej o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31). Nikomu nie marzy się mieć tego żebraka za patrona, aczkolwiek nieuzasadniona to postawa, bo przecież wiadomo, jakim szczęściem cieszy się dziś ten Łazarz na łonie Abrahama.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-17a.php3
spraw. Łazarz, biskup Kition
ŁAZARZ, biskup Kition, sprawiedliwy (Prawiednyj Łazar czetwierodniewnyj, jepiskop Kitijskij), 17/30 października (rocznica przeniesienia relikwii w 898 r.).Był bratem św. Marty i św. Marii, niewiast niosących wonności. Należał do zamożnych obywateli żydowskich i będąc kawalerem mieszkał z siostrami w Betanii, wsi położonej na wschodnim stoku Góry Oliwnej, kilka kilometrów od Jerozolimy.

Nie znamy okoliczności w jakich po raz pierwszy zetknął się z Chrystusem, jednak pewne jest, że ich przyjaźń stała się dozgonna. Chrystus wiele razy sam i z apostołami był z radością podejmowany przez Łazarza, którego nazywał “Swoim przyjacielem”. Kiedy Sanhedryn postanowił zgładzić Chrystusa i urządzał na Niego zasadzkę, dom Łazarza stał się dla Niego bezpiecznym schronieniem. O jego szczególnej wdzięczności i pamięci może świadczyć to, iż bohatera jednej ze swych przypowieści nazwał właśnie tym imieniem (Łk 16, 20-31). Jednak największą miłość okazał Chrystus wskrzeszając Łazarza, którego ciało od czterech dni spoczywało w grobie (J 11, 17-44).

Nie wiemy dokładnie jakie były jego dzieje po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa. Tradycja mówi, iż od wskrzeszenia żył jeszcze trzydzieści lat i był biskupem miasta Kition (obecnie Larnaka) w południowym Cyprze. Legenda powstała na Zachodzie głosi z kolei, że Żydzi wywieźli go wraz z siostrami na drewnianym, dziurawym statku na Morze Śródziemne, by tam zatonął. Cudem jednak ocalał i wylądował u wybrzeży Francji w pobliżu Marsylii, gdzie był jakoby pierwszym biskupem tego miasta.

W 989 r. relikwie Łazarza przeniesiono do Kition. Niektóre źródła podają, iż stąd za czasów cesarza bizantyjskiego Leona Mądrego wysłano do Konstantynopola.

W ikonografii święty przedstawiany jest przede wszystkim w ulubionej scenie “Wskrzeszenia Łazarza przez Chrystusa”. Jest to jednocześnie najczęściej ukazywany w sztuce cud Chrystusa. Najstarsze przedstawienia tego wydarzenia pochodzą z III w. Zasadniczo schemat obrazowy jest następujący: Chrystus stoi przed budowlą grobowca, w której znajduje się wyprostowana postać, owiniętego w płótna Łazarza. Podchodząc do skalnego grobu Jezus trzyma w ręce laskę (niekiedy krzyż zwycięstwa). W geście rozkazu poleca znajdującemu się bezpośrednio przed Łazarzem mężczyźnie, który w obawie przed trupim zapachem zmarłego zasłania chustą twarz, aby rozwinął płótna. Obok ukazywane są klęczące przed Chrystusem siostry zmarłego Marta i Maria oraz apostołowie.

Łazarza spotykamy również na ikonach przedstawiających ucztę w Betanii oraz wśród wielu postaci na ikonach Sądu Ostatecznego.

Imię Łazarz pochodzi od hebrajskiego słowa eliazar – “Bóg wspomógł”.

opr. Jarosław Charkiewiczhttp://www.cerkiew.pl/index.php?id=swieci&tx_orthcal[sw_id]=506&cHash=7b63382a83f2c84acdb867dfe811f60a
Betania – dom Marii, Marty i Łazarza
Betania - dom Marii, Marty i Łzarza
Betania – wieś znajdująca się zgodnie z danymi Ewangelii u wschodnich zboczy Góry Oliwnej (por. Mk 11,1), w odległości 15 stadiów (czyli ok. 2700 m) od Jerozolimy (J 11,18), odpowiada mniej więcej dzisiejszemu al-Azarije. Nazwa ta jest arabskim zniekształceniem nazwy Lazarium, jaką chrześcijanie nadali w IV w. temu niewielkiemu osiedlu, wyrosłemu z czasem wokół kościoła wzniesionego nad grobem Łazarza.
Betania występuje w Starym Testamencie pod skróconą nazwą Anania w spisie osiedli zamieszkałych przez Żydów, którzy wrócili z niewoli (Ne 11,32). Jej pierwotne położenie należy zlokalizować na wschód od starożytnego cmentarza i na południe od klasztoru ss. kombonianek. Na polu położonym na zachód od tzw. „zamku Łazarza”, nabytym przez franciszkanów w roku 1898, gdyż pielgrzymi wskazywali tu miejsce, na którym miał stać dom Szymona Trędowatego, odkryto w latach 1952-1953 ceramikę z okresu perskiego, rzymskiego i bizantyjskiego oraz średniowieczną. Wskazuje to, że osiedle było zawsze zamieszkane.
Widok na Betnię
Miejsca upamiętnione w Ewangelii
„Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszš czšstkę, której nie będzie pozbawiona”
Betania budzi w czytelnikach Ewangelii wiele drogich wspomnień. Przypominamy sobie dom Łazarza i jego sióstr. Widzimy Martę, zajętą troską o dom, i Marię, która w mistycznym uniesieniu zapomina o wszystkim, pragnąc tylko słuchać słów Zbawiciela. Marta przychodzi do Jezusa, by poskarżyć się na bezczynność siostry, lecz On jej odpowiada: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10,38-42).
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”
Potem scena się zmienia. Dom w Betanii jest w żałobie, bo Łazarz, przyjaciel Jezusa, umarł w czasie, gdy Nauczyciel znajdował się po drugiej stronie Jordanu. Minęły już cztery dni od pogrzebu, gdy Jezus przybył do Betanii. „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem – mówi do Marty. – Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”. Marta odpowiedziała: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat” (J 11,25-27). Jezus dokonuje wielkiego cudu. Stając nad grobem, woła: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” Łazarz na głos Pana wstaje i wychodzi z grobu, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz zawiniętą chustą (J 11,1-44).
Wskrzeszenie Łazarza
Jezus dokonuje wielkiego cudu. Stając nad grobem, woła: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” Łazarz na głos Pana wstaje i wychodzi z grobu, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz zawiniętą chustą (J 11,1-44).
Namaszczenie Jezusa
Nadchodzi godzina pożegnania Jezusa z uczniami. Najwyższa Rada postanowiła Go zgładzić i Jezus przygotowuje się do wypicia kielicha męki. Zanim to nastąpi, wraca jeszcze do gościnnej Betanii. Jest to szabat przed jego męką. Urządzono tam dla niego ucztę w domu Szymona trędowatego. Gdy Jezus zasiada do stołu, zbliża się do Niego Maria z naczyniem alabastrowym pełnym olejku, którym namaszcza Mu nogi, ocierając je później swymi włosami.
Zgorszony tym Judasz Iskariota mówi: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim” (J 12,5). Lecz Jezus odpowiada: „Zostaw ją! Przechowała to, aby mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale mnie nie zawsze macie” (J 12,7-8). „Zaprawdę powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła” (Mt 26,13; zob. Mt 26,6-13; Mk 14,3-9; J 12,1-8).
Wiadomości historyczne
Betania
Betania od pierwszych wieków chrześcijaństwa przyciągała licznych pielgrzymów. Jak świadczy historyk Euzebiusz, żyjący w latach 265-340, w jego czasach w odległości 2 mil (ok. 2 974 m) od Aelia Capitolina pokazywano kryptę Łazarza, a św. Hieronim pisze w roku 390 o kościele wzniesionym nad jego grobem.
Autentyczność tego sanktuarium jest udokumentowana nieprzerwanym ciągiem świadectw od pierwszych wieków chrześcijaństwa aż do wypraw krzyżowych. Na początku XII w. kościół i klasztor św. Łazarza otrzymali na własność kanonicy Grobu Świętego, lecz w roku 1138 przekazali je oni królowej Melisendzie, która je odnowiła i powiększyła, osadzając tu benedyktynki, a dla obrony klasztoru przeciw ewentualnym napadom nieprzyjaciół zbudowała warowną wieżę.
Były wówczas w Betanii dwa kościoły, położone niedaleko od siebie. Jeden wznosił się na grobie Łazarza, drugi na miejscu, w którym, jak uważano, miał być dom Marty i Marii, lub zdaniem innych, Szymona Trędowatego.
Gdy Jerozolima dostała się pod władzę mahometan, kościoły Betanii wkrótce znalazły się w opuszczeniu. Pod koniec XVI w. ruiny kościoła św. Łazarza przekształcono w meczet i w ten sposób krypta Łazarza stała się niedostępna dla chrześcijan. Lecz w roku 1613 o. Angelo z Messyny, kustosz Ziemi Świętej, kupił od muzułmanów prawo wykucia w skale obecnie istniejących schodów, by można schodzić nimi do grobu Łazarza i odprawiać tam mszę świętą.
Betania Betania
Betania Betania
Betania Betania
Nowy kościół Łazarza
Wzniesiony on został w latach 1952-1953 według projektu A. Barluzziego na ruinach poprzednich kościołów. Kwadrat centralny, przykryty kopułą, odpowiada szerokością nawie środkowej kościoła z VI w., natomiast prostokątne absydy, nadające świątyni plan krzyża, zajmują miejsce jego absydy i naw bocznych. Fasada główna i boczne mają linie ciężkie i surowe, jak rzymski grobowiec. Wewnątrz, w wielkich lunetach, mozaiki zaprojektowane przez C. Vagariniego przedstawiają sceny związane z Betanią: wskrzeszenie Łazarza, rozmowę Jezusa z Martą i Marią, namaszczenie Jezusa przez Marię w domu Szymona Trędowatego. Na placu przed kościołem zostały zachowane piękne mozaiki z kościoła z IV w. Po prawej niewielki klasztor franciszkanów wznosi się na resztkach budynków mieszkalnych bizantyjskich i z okresu wypraw krzyżowych. Na zachód od sanktuarium znajdują się pozostałości klasztoru benedyktynek z roku 1138.
Kościół w Betanii Kościół w Betanii
Kościół w Betanii Kościół w Betanii
Kościół w Betanii Kościół w Betanii
Grób Łazarza
Po wyjściu z kościoła możemy zwiedzić grób Łazarza. 24 stopniami schodzimy do przedsionka o boku długości 3 m, skąd przez ciasne wejście schodzimy po trzech stopniach do komory grobowej, gdzie złożone było ciało Łazarza. Kamień ułożony poziomo zamykał wejście do grobu, zgodnie z ewangelicznym opisem: Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień (J 11, 38).
Na zewnątrz groty, na zachód od nowego kościoła prawosławnych Greków, widoczne są fundamenty wieży wzniesionej dla obrony monasteru św. Łazarza przez królową Melisendę.
Grób Łazarza z zewnštrz Wnętrze grobu Łazarza
Grób Łazarza z zewnątrz Wnętrze grobu Łazarza
http://www.swanna.pl/prw/ziemia_sw/betania/betania.html
PO CO KOMU ŚMIERĆ ŁAZARZA?

Dzisiejsza Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza jest prowokująca. Jezus, który kochał Marię, Martę i Łazarza dowiaduje się o chorobie Łazarza. „Panie, oto choruje ten, którego kochasz”. Choroba Łazarza musiała być bardzo poważna, skoro tak właśnie siostry przekazują Jezusowi tę wiadomość. Jest w tym sposobie przekazu pewna przyjazna manipulacja.

Maria i Marta od razu odwołują się do uczuć Jezusa, nie zostawiając mu przestrzeni do namysłu. Chcą sprowokować Jego działanie. Między wierszami jest jasny przekaz, „jeśli go naprawdę kochasz, zrób coś, nie pozwól by umarł”.  Każdy z nas może się tu dobrze odnaleźć. Wiele razy w życiu byliśmy w sytuacjach trudnych, kiedy wysyłaliśmy do Boga podobny przekaz. „Chodzę do kościoła, modlę się. Jeśli mnie kochasz, zrób coś, pomóż!”. Wiele razy pewnie też odczuliśmy rozczarowanie i poczuliśmy się zawiedzeni, że Bóg na nasze prośby nie odpowiada.

Zdumiewająca jest reakcja Jezusa. Jezus się nie spieszy, nie panikuje, nie rozpacza, ale z właściwym sobie spokojem kontroluje sytuację. On jest Panem czasu, życia i śmierci, i On wie najlepiej, w jakim stylu dokonać cudu, by wzbudzić w sercach ludzi wiarę. „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej…”. W tym zdaniu Pan odsłania prawdziwie chrześcijański sens cierpienia i śmierci. Zarówno cierpienie jak i śmierć mają służyć dobru. Ignacy z Loyoli w Ćwiczeniach Duchownych, w Fundamencie powie, że człowiek jest stworzony przez Boga po to, by odpowiedzieć na miłość i zaproszenie do komunii z Nim. Wszystkie zaś rzeczy stworzone są po to, by człowiekowi pomóc w drodze do Boga. Człowiek zatem  powinien korzystać z nich w takim stopniu, w jakim rzeczywiście pomagają mu w realizacji celu, dla którego został stworzony, i w takim stopniu się z nich wyzwalać, w jakim przeszkadzają mu w drodze do Boga. I dalej dodaje, że ta obojętność wobec wszystkiego, oprócz Boga samego powinna iść tak daleko, że nie ze swej strony nie powinniśmy pragnąć bardziej zaszczytów niż sławy, zdrowia niż choroby, życia długiego bardziej niż krótkiego. Zawsze natomiast powinniśmy wybierać to, co bardziej pomaga w realizacji celu, dla którego żyjemy.

Okazuje się, że nawet przyjaciele Jezusa nie są wolni od cierpienia i śmierci. Tak jak wszyscy ludzie, także ci, którzy są najbliżej Pana przechodzą przez trudne doświadczenia. Przyjaźń z Jezusem, tak jak każda przyjaźń zostaje poddana próbie. W Ewangelii Jezus nie tylko na tę próbę pozwala, ale wręcz ją prowokuje. Zachowanie Jezusa po otrzymaniu wiadomości od przyjaciół z Betanii jest zupełnie niezrozumiałe. Jak mówi ewangelista Jan, „Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu”. Ewidentnie Pan czeka na śmierć Łazarza. Po dwóch dniach powie do uczniów wprost „Łazarz umarł, ale raduję się, że mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli”. Louis Boyer  powiedział kiedyś, że Chrystus umarł za nas nie po to, aby nas uwolnić od śmierci, lecz raczej aby dać nam możność umrzeć skutecznie. Jezus chce uczynić śmierć Łazarza skuteczną.

Śmierć Łazarza jest poważną próbą dla przyjaźni. Maria i Marta wyrażają rozczarowanie, kiedy widzą Jezusa: „Panie, gdybyś tu był , mój brat by nie umarł”. W stanie cierpienia i smutku nie widzą dobra, jakie może płynąć ze śmierci brata. Kiedy dopadają nas trudne doświadczenia, wtedy zwykle cały świat wali nam się na głowę, w sercu rodzi się rozczarowanie, smutek i bunt przeciw Bogu. Jezus wie o naszych reakcjach, On je przewiduje i zakłada. To, co jest bardzo ważne w dzisiejszej Ewangelii, to postawa Jezusa wobec cierpienia człowieka. Nie wolno nam nie zauważyć, że Pan w to cierpienie wchodzi. Jezus zapłakał, dosłownie wybuchnął płaczem, widząc ból swoich przyjaciół. Razem z Marią i Martą przechodzi przez proces żałoby i bólu, niczego nie przyspiesza, niczego nie wymusza, cierpliwie i cicho towarzyszy im w procesie rodzenia się czegoś nowego. Cierpienie oczyszcza i otwiera na nowe życie, rodzi nowy sposób patrzenia na relację z Bogiem i drugim człowiekiem. „Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostaje tylko samo, a jeżeli obumrze przynosi plon obfity”. Śmierć Łazarza uruchomiła proces obumierania w sercu Marii i Marty. Umiera ich stary obraz Boga, który był logiczny i prosty: „Służę Bogu, więc nic mi nie grozi. Proszę go więc otrzymuję”. Jezus kwestionuje ten obraz, rozbija iluzję ciepłego gniazdka u Jego boku dla tych, którzy za nim idą. Zabiera fałszywe poczucie bezpieczeństwa, konfrontuje źle ulokowane nadzieje oraz pokazuje, że Jego działanie w życiu jednostek jest zawsze dla dobra wielu.

Nie ulega jednak wątpliwości, że największy cud, jaki Jezus czyni w Ewangelii, czyni dla swoich przyjaciół. W ten sposób manifestuje swoją miłość i troskę o tych, którzy w Nim pokładają ufność. Nie zostawia swoich przyjaciół i nigdy się od nich nie odwraca.  Wskrzesza Łazarza z martwych, przywraca do życia kogoś, kto od czterech dni leżał w grobie. Czegoś podobnego jeszcze nikt nigdy nie widział. Po tym cudzie już nikt nie poprosi go o kolejny; nikt nie będzie żądał potwierdzenia Jego wiarygodności jako Syna Bożego. Jezus pokazuje jasno kim jest i pozostawia człowiekowi możliwość decyzji. Ewangelista Jan konkluduje ten fragment mówiąc, że wielu spośród Żydów, ujrzawszy to, czego dokonał Jezus, uwierzyło w Niego. Byli jednak i tacy, którzy nie uwierzyli, a nawet tacy, którzy zwrócili się otwarcie przeciw Jezusowi donosząc Sanhedrynowi o tym, co uczynił. Jak powie Pascal: „Jest dość światła dla tych, którzy z całej duszy pragną ujrzeć Boga, i dość ciemności dla tych, którzy mają przeciwne pragnienie” (Myśli).

Śmierć Łazarza była potrzebna. Jezus wykorzystał ją dla dobra uczniów, którzy uwierzyli w Niego. Wykorzystał ją także dla dobra przyjaźni – została ona oczyszczona i umocniona. Wreszcie wykorzystał ją także dla samego Łazarza. Odtąd towarzyszyła mu świadomość, że dzięki jego śmierci Jezus został poznany i wielu uwierzyło w Niego. Jego śmierć stała się okazją do poznania Pana, a tego przecież pragnęli najwięksi męczennicy w historii Kościoła. Śmierć Łazarza przyczyniła się także do umocnienia więzi pomiędzy ludźmi. Wielu przyszło, by pocieszyć Marię i Martę, by im towarzyszyć w bólu po stracie brata. Mamy tutaj obraz Kościoła, który ma być wspólnotą osób kierujących się współczuciem i serdeczną troską o cierpiących i potrzebujących. Wreszcie śmierć Łazarza ujawniła we łzach Jezusa oblicze Boga cierpiącego z człowiekiem. Bóg nie jest obojętny wobec cierpiących, On w ich cierpienie wchodzi, On z nimi i nad nimi płacze.

Śmierć Łazarza zachęca nas także do cierpliwości wobec Boga. „Czyż nie powiedziałem ci, że jeżeli uwierzysz, ujrzysz Chwałę Boga”. Boże drogi nie są drogami naszymi, a jego myśli nie są myślami naszymi. Trzeba, abyśmy Bogu pozostawili ostatnie zdanie, nie potępiając Go za Jego opieszałość i nie oceniając przedwcześnie. Im dłużej Bóg zwleka z odpowiedzią na nasze modlitwy, tym większe szykuje dla nas dobro. Im dłużej zwleka, tym większą ilość osób pragnie włączyć w to dobro. Zaufanie Bogu zwycięża śmierć i prowadzi do życia. Obyśmy mieli odwagę by zaufać!

http://www.xaverianum.pl/teksty/kazania/296-po-co-komu-smierc-lazarza
**************************
17 grudnia
Święty Jan z Mathy, prezbiter
Święty Jan z Mathy Jan urodził się w Faucon, w miasteczku leżącym na pograniczu Włoch i Francji (dzisiaj departament francuski Basses-Alpes). Data jego narodzin wydaje się pewna – to rok 1154. Pewny jest również rok jego śmierci – 1213. Matka zaraz po urodzeniu ofiarowała syna Matce Bożej. Zapewniła także dziecku religijne wychowanie. Po ukończeniu pierwszych lat nauki, zapewne w Aix-en-Provence, Jan udał się do Paryża, gdzie kształcił się w latach 1175-1191. Studia uwieńczył doktoratem. W 1194 roku przeniósł się do Moguncji, ale w 1206 roku powrócił do Paryża.
Przyjął święcenia kapłańskie. W czasie pierwszej sprawowanej Mszy, 29 stycznia 1194 roku, ukazał mu się Pan Jezus, trzymający ręce na dwóch niewolnikach, spiętych ze sobą razem żelazną obręczą – jeden z nich był rasy białej, a drugi czarnej. Jan zrozumiał, że Pan Bóg powołuje go do opieki nad więźniami chrześcijańskimi, których Arabowie w korsarskich wypadach na wybrzeżach Europy porywali i wywozili jako niewolników do Afryki. Poruszony do głębi tym widzeniem, Jan udał się do św. Feliksa de Valois, który w Cerfroid, oddalonym o ok. 70 km od Paryża, założył pustelnię. Tam to opracowano konkretny zarys nowej rodziny zakonnej i jej konstytucji. Dla upewnienia się, czy taka jest wola Boża, Jan powrócił do Paryża i zasięgnął rady tamtejszego biskupa i opata klasztoru od św. Wiktora. Kiedy ci zachęcili go do realizacji tak szlachetnego planu, Jan zabrał się do dzieła. Rychło powstały dwa klasztory: w Planels oraz w Bourg-la-Reine. Najwięcej kandydatów-ochotników znalazł wśród młodzieży akademickiej.
Zakonowi nadał nazwę Zakonu Trójcy Przenajświętszej (zwanego powszechnie trynitarzami). Dla podkreślenia swojego szczególnego nabożeństwa do Boga w Trzech Osobach wprowadził zwyczaj, że wszystkie klasztory i kościoły zakonu były pod wezwaniem Trójcy Świętej. Strojem zakonnym był biały habit z krzyżem na piersiach barwy niebieskiej i czerwonej. Kiedy przybył do Rzymu, by prosić o zatwierdzenie swojego zakonu, papieżem został wybrany Innocenty III (1198-1216), jego kolega ze studiów paryskich. Papież zatwierdził zakon, a trzy już istniejące klasztory wziął pod swoją opiekę. W następnym roku Jan znalazł się ponownie w Rzymie, aby uprosić u papieża list polecający jego misję do króla Maroka, Miramolina. Równocześnie zbierał jałmużnę, by zdobyć konieczne pieniądze na wykup chrześcijańskich niewolników. Misja powiodła się nader pomyślnie. Jan powrócił do Marsylii ze 186 osobami wykupionymi z niewoli. Fakt ten zyskał zakonowi rozgłos i pomnożył liczbę zgłaszających się do niego kandydatów. Powstały cztery nowe klasztory. Równocześnie założone zostało zgromadzenie sióstr trynitarek.
Sprawa wykupu niewolników z rąk muzułmańskich przysparzała jednak Janowi nowe kłopoty: trzeba było bowiem wyszukiwać rodziny wykupionych, zapewnić wykupionym tymczasową opiekę i byt, a także środki, by mogli do swoich rodzin powrócić. Jan założył więc dla nich tymczasowe przytułki. Z bulli papieskiej, wydanej w 1209 roku, dowiadujemy się, że istniało wtedy już ok. 30 klasztorów trynitarzy. Papież uczynił także gest, fundując w samym Rzymie na wzgórzu Celio dla zakonu klasztor z przytułkiem dla uwolnionych z niewoli.
Ostatnie lata Jan spędził właśnie we wspomnianym klasztorze rzymskim, gdyż w Wiecznym Mieście łatwiej mu było kierować nowe ekspedycje do Maroka i Tunisu. Tam też zmarł 17 grudnia 1213 roku. Dnia 19 marca 1665 roku dwaj trynitarze hiszpańscy wykradli relikwie Jana i przewieźli je do Hiszpanii. Kiedy w XIX w. zlikwidowano tam zakon, relikwie św. Jana przeniesiono do kościoła sióstr trynitarek w Madrycie, gdzie znajdują się do dziś.
Do Polski trynitarzy sprowadził kardynał Jan Kazimierz Denhof. Założyli oni klasztory m.in. we Lwowie (1686), w Warszawie (1688), w Krakowie (1689) i w Stanisławowie (1690). Trynitarze polscy w ciągu niespełna stulecia (1688-1782) urządzili 18 wypraw do Kamieńca Podolskiego, uwalniając z niewoli tureckiej ok. 1000 jeńców wziętych do niewoli. W roku 1772 istniała już prowincja polskich trynitarzy, licząca 25 klasztorów i ok. 300 zakonników. W roku 1783 Polak, Stanisław Oborski, został nawet wybrany przełożonym generalnym zakonu, zaś trzech innych Polaków było przełożonymi nad wszystkimi klasztorami trynitarzy poza Hiszpanią, gdzie zakon był najmocniejszy. Według pilnie prowadzonych rejestrów, zakon w ciągu wieków wykupił z niewoli kilkadziesiąt tysięcy niewolników. Reformę zakonu przeprowadził św. Jan Chrzciciel od Niepokalanego Poczęcia (+ 1613), kanonizowany przez papieża Pawła VI w 1975 roku.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-17b.php3

Trynitarze i współczesne opętania człowieka (1)

Z o. Augustynem Lewandowskim OSST, pomocnikiem egzorcysty, rozmawia ks. Robert Gołębiowski

Powołanie kapłańskie ma różnorodne wymiary. W realiach naszej archidiecezji mamy do czynienia z księżmi diecezjalnymi oraz zakonnymi pełniącymi posługę w naszych wspólnotach parafialnych. Wiemy także o pełnej poświecenia pracy misjonarzy, którzy niosą Dobrą Nowinę do tych, którzy jeszcze o niej słyszeli. Są jednak powołania dość specyficzne i skierowane do pewnej wąskiej grupy wiernych. Należy do nich posługa związana ze zniewoleniem ludzkiego ducha, która wymaga wytężonej modlitwy i pracy egzorcysty. Od niedawna, po wyjątkowo dramatycznej pracy w Libii, asystentem egzorcysty we włoskiej Cori, w sanktuarium Madonna del Socorso (Matki Bożej Nieustającej Pomocy) jest o. Augustyn Lewandowski, pochodzący z Kamienia Pomorskiego. Poprosiliśmy o. Augustyna o przybliżenie specyfiki swego zakonu, jakim jest Zgromadzenie Przenajświętszej Trójcy, oraz o uświadomienie tragedii opętania człowieka przez szatana

KS. ROBERT GOŁĘBIOWSKI: – Zakon Trynitarzy jest mało znany w Polsce. Czy mógłby Ojciec zapoznać nas z jego historią?

O. AUGUSTYN LEWANDOWSKI OSST: – Zakon Trójcy Najświętszej, czyli Trynitarzy, został założony przed ośmiuset laty przez św. Jana de Matha (zm. 1213 r.). Święty ten urodził się ok. 1154 r. w alpejskiej miejscowości Faucon w Prowansji. Fundamentalnym wydarzeniem, które odegrało doniosłą rolę w założeniu Zakonu Trynitarzy, była Msza św. prymicyjna św. Jana de Matha, odprawiona 28 stycznia 1193 r. w Paryżu. Wedle tradycji hagiograficznej, prymicjant miał prosić Boga o znak z nieba, do jakiego zakonu miałby wstąpić. Podczas Przeistoczenia, kiedy wzniósł Hostię w górę, ujrzał Chrystusa w majestacie z niebiesko-czerwonym krzyżem, wraz z dwoma niewolnikami skutymi łańcuchami – jednym białej, a drugim, czarnej rasy. Licznie zgromadzeni goście byli świadkami tej niezwykłej wizji. Tę scenę nakazał św. Jan de Matha, założyciel i pierwszy generał Trynitarzy, umieścić na pieczęci zakonu jako herb, a później ulokować nad wejściem do rzymskiego szpitala San Tommaso in Formis. Ta zachowana do dziś mozaika przedstawia Chrystusa Pantokratora trzymającego za ręce dwóch niewolników: białego, dzierżącego w swej dłoni krzyż niebiesko-czerwony, oraz czarnego.

– Jaki jest wymiar duchowości Ojca zakonu?

– Duchowość zakon nasz opiera na kulcie Trójcy Przenajświętszej oraz zbawczej i odkupicielskiej misji Syna Bożego Jezusa Chrystusa, którą to zakon realizuje poprzez specyfikę swego apostolatu w służbie niesienia Bożej wolności człowiekowi uwikłanemu wszelkimi rodzajami niewoli i uzależnień. W tym duchu podejmuje szereg dzieł miłosierdzia, dając odpowiedź na różnorodność form współczesnego zniewolenia, takich jak: narkomania, alkoholizm, prostytucja. Czytelnym znakiem obecności Trójcy Przenajświętszej jest dla Trynitarzy biały habit z czerwono-niebieskim krzyżem. Biały kolor symbolizuje Boga Ojca, czerwony oznacza żarliwość Ducha Świętego, zaś niebieski – zbawczy charakter Syna Bożego. W naszym zakonie jest mocny kult Jezusa Nazareńskiego, który jest przedstawiony ze związanymi rękoma, z poranioną twarzą, w cierniowej koronie i z trynitarskim szkaplerzem wyzwolonych na piersi. Maryja czczona jest w zakonie jako Matka Boża od Dobrego Wykupu, często przedstawiana z trzosem w ręce i trynitarskim szkaplerzem, ofiarowanym wyzwolonemu człowiekowi. Jest Ona z jednej strony wzorem życia całkowicie poświęconego Przenajświętszej Trójcy, a z drugiej strony stanowi model i przewodzi w misji apostolskiej, skierowanej do biednych, potrzebujących i zniewolonych.

– Jakie były okoliczności, które sprawiły, że Trynitarze rozpoczęli swoją pracę apostolską na ziemiach polskich?

– Na ziemie polskie Trynitarze zostali sprowadzeni za czasów Jana III Sobieskiego w okresie wojen tureckich i działali w latach 1685-1907. Obszarem działalności były wschodnie ziemie Rzeczypospolitej. Trynitarze byli zakonem kwestującym, a ich zadaniem było wykupywanie Polaków z niewoli tatarskiej (jasyru). Nierzadko zakonnicy, gdy już brakowało pieniędzy, sami oddawali się w ręce Tatarów, w zamian za uwalnianego z niewoli. Po pierwszym rozbiorze Polski następowały liczne kasaty zakonów, w tym także Trynitarzy. Ostatni trynitarz na ziemiach polskich przebywał do 1907 r. Powrót do Polski nastąpił w 1986 r., kiedy przybył tutaj z Rzymu o. Jerzy Kępiński OSST. Obecne jedyny dom zakonny w Polsce znajduje się w Krakowie, przy którym znajduje się kościół Przenajświętszej Trójcy.

Do rozmowy z o. Augustynem powrócimy za tydzień.

Edycja szczecińska 38/2012E-mail: redakcja@knob.pl
Adres: pl. Św. Ottona 1, 71-250 Szczecin
Tel.: (91) 454-15-91

Zakon Trynitarzy w służbie wyzwolenia

Br. Piotr Pytel OSST
Br. Michał Glin OSST

W Bronowicach Wielkich jest jeszcze grupa parafian, która wszelkie ważne uroczystości kościelne – procesje rezurekcyjne, procesje eucharystyczne na Boże Ciało czy z okazji odpustu parafialnego – uświetnia przez noszenie tradycyjnego stroju bronowickiego. Warto, by tradycje te były kontynuowane

Początek istnienia Zakonu Przenajświętszej Trójcy na ziemiach polskich sięga XVII wieku, kiedy to po wygranej przez króla polskiego Jana III Sobieskiego bitwie z nawałą turecką pod Wiedniem opat mogilski Jan Kazimierz Denhoff zawiózł zdobyte chorągwie i trofea wojenne papieżowi Innocentowi XI, który ówcześnie sprawował posługę na Stolicy Piotrowej.

Historia

Będąc w Rzymie, Denhoff zatrzymał się w trynitarskim klasztorze San Carlino, gdzie poznał pracę trynitarzy, którzy zajmowali się wykupem chrześcijan z rąk muzułmańskich. Tam też zrodził się pomysł zaproszenia zakonników do Polski, w której po odsieczy wiedeńskiej, a także po wcześniejszych napadach tatarskich na wschodnie rubieże Rzeczypospolitej wielu Polaków pozostawało w niewoli wyznawców islamu. Zakonnicy trynitarscy przybyli do Krakowa 7 maja 1685 r. Pierwszą fundację otworzyli jednak we Lwowie, skąd łatwiej mogli realizować swój charyzmat, wykupując niewolników z rąk tureckich. Bardzo szybki rozwój Zakonu Trynitarzy na ziemiach polskich pozwolił powołać do życia 13 września 1726 r. Polską Prowincję pw. św. Joachima, której pierwszym ministrem prowincjalnym został o. Antoni od św. Jana Chrzciciela Wielhorski. W historii zakonu na ziemiach polskich nie można nie wspomnień o zasłużonych polskich trynitarzach. Do takich zalicza się 29. generała zakonu – o. Stanisława od Najświętszego Sakramentu Oborskiego (1753-59). Złoty wiek w historii polskich trynitarzy przerwały tragiczne następstwa rozbiorów.
Działalność narodowowyzwoleńcza, w jakiej swój udział mieli zakonnicy, ściągnęła na ich głowy represje i prześladowania najeźdźców. W ich wyniku zakon na ziemiach polskich uległ całkowitej kasacie po powstaniu styczniowym w 1864 r. Ostatni trynitarz Prowincji św. Joachima – o. Anzelm od św. Antoniego Noniewicz zmarł 8 września 1907 r., równo 100 lat temu.

Charyzmat

Istota charyzmatu Zakonu Trynitarzy zawiera się w zawołaniu: „Chwała Tobie, Trójco, i wolność niewolnikom”, którym trynitarze od początku swojego istnienia wielbili swoim życiem Przenajświętszą Trójcę i wykupywali chrześcijan z niewoli muzułmańskiej. Zakonnicy służyli tam, gdzie wiara wyznawców Chrystusa była zagrożona wieloma represjami ze strony zaborców. Ponadto trynitarze na terenie Europy prowadzili przy swoich klasztorach hospicja, gdzie pielgrzymi chorzy i cierpiący oraz wierni dopiero co wykupieni z niewoli otrzymywali pomoc duchową i medyczną.
Sługa Boży Jan Paweł II wielokrotnie przypominał trynitarzom, że ich charyzmat jest wciąż aktualny i potrzebny Kościołowi. Wskazywał tym samym na liczne współczesne zniewolenia i uwikłania człowieka. Odpowiadając na wezwanie naszego umiłowanego Ojca Świętego, ojcowie i bracia Trójcy Świętej podjęli apostolat w areszcie śledczym i więzieniu. Pracują z tymi, którzy pogubili się na drodze własnego życia, pomagając im odnaleźć oblicze kochającego i miłosiernego Boga Ojca poprzez celebrację Eucharystii i inne nabożeństwa oraz posługę sakramentalną, a także wsparcie duchowe. Przygotowują też chętnych do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Prowadzą również zajęcia z języka angielskiego, które mają ułatwić więźniom późniejsze znalezienie pracy. Zakonnicy trynitarscy pełnią także posługę wśród narkomanów poprzez obecność w ośrodku terapeutycznym „Formacja”, w którym starają się poprzez modlitwę, rozmowy i wspólnie spędzany czas głosić Jezusa Miłosiernego, który wyzwala z wszelkich więzów.
Trynitarze pomagają dzieciom chorym na autyzm i ich rodzinom, starając się poprzez terapię i różne formy zajęciowe przywrócić ich, na ile to możliwe, światu. Temu celowi ma również służyć nowo otwarte Centrum Rehabilitacyjno-Lecznicze Ojców Trynitarzy dla dzieci z porażeniem czterokończynowym, które zostanie poświęcone przez kard. Stanisława Dziwisza 4 października br.

Współczesność

Po niemalże 80-letniej nieobecności Zakonu Przenajświętszej Trójcy w 1986 r. pojawiają się na ziemiach polskich pierwsi trynitarze. Dzięki pracy i działalności duszpasterskiej o. Mariusza Cywki OSST tworzą się zalążki dzisiejszego seminarium zakonnego, do którego przyjmowani są pierwsi bracia. Rektorem seminarium zostaje Ojciec Mariusz. Początkowo wspólnota korzysta z gościnności Księży Zmartwychwstańców w Krakowie. Istotnym momentem w życiu młodej wspólnoty jest
6 stycznia 2000 r., kiedy to bracia ze swoim przełożonym zamieszkują w nowym domu zakonnym przy ul. Łanowej 1 w Krakowie. Już 14 lutego 2000 r., w liturgiczne wspomnienie św. Jana Chrzciciela od Poczęcia, reformatora Zakonu Przenajświętszej Trójcy, następuje uroczyste poświęcenie kaplicy i domu formacyjnego, którego dokonuje kard. Franciszek Macharski. 30 września 2001 r. najstarsi bracia składają swoją pierwszą profesję zakonną. 26 maja 2002 r. zostaje poświęcona i umieszczona na fasadzie Domu Trójcy mozaika, przedstawiająca Chrystusa Redemptora trzymającego za ręce dwóch niewolników, która jest przedstawieniem wizji, jakiej doznał założyciel zakonu – św. Jan de Matha. Od tej chwili dom zakonny tętni już swoim życiem i rytmem wyznaczanym przez modlitwę, pracę apostolską, kolejne uroczystości, śluby i święcenia zakonników. Historia Zakonu Przenajświętszej Trójcy trwa nieprzerwanie na świecie od 800 lat i ufamy, że będzie trwała nadal…

Edycja małopolska 39/2007E-mail: redakcja.krakow@niedziela.pl
Adres: ul. Bernardyńska 3, 31-034 Kraków
Tel.: 515-082-902http://niedziela.pl/artykul/51291/nd/Zakon-Trynitarzy-w-sluzbie-wyzwolenia

Żywot świętego Jana z Maty,
założyciela zakonu św. Trójcy

(żył około roku Pańskiego 1213)

 

W ogrodzie Bożym, to jest w Kościele katolickim, kwitnie wiele przecudnych kwiatów. Jeden z najpiękniejszych między nimi to kwiat miłosierdzia. Kwiat ten sam Chrystus Pan zasadził, skropił go Krwią swoją Przenajświętszą i pielęgnować go przykazał. Wykonawcą woli Jezusa Chrystusa jest pomiędzy innymi zakon Trójcy Przenajświętszej, mający na celu wykupywanie jeńców. Założycielem tego zakonu jest Jan, rodem Francuz, zwany “z Maty” od miejsca urodzenia i nazwiska rodzinnego. Przyszedł na świat dnia 23 czerwca 1160 roku. Jeszcze przed urodzeniem tego Świętego matka jego Marta miała widzenie, w którym ukazała się jej Najświętsza Maryja Panna w otoczeniu wielu aniołów i rzekła: “Porodzisz syna i Świętego. On będzie ojcem wielu synów duchownych, którzy to dzieło dalej sprawować będą dla wielkiego dusz ludzkich pożytku”. Kiedy się Jan urodził, ojciec znajdował się w kościele na nieszporach i właśnie czytał słowa: “Odkupienie posłał Pan ludowi swemu”, co było dalszą przepowiedzią urzędu, na który Jan był od Boga przeznaczony.

Ponieważ urodził się w wigilię św. Jana Chrzciciela, dano mu imię Jan, którego też w ostrości życia naśladował. Wychowany w pobożności, poświęcił się z zapałem naukom, po których ukończeniu powrócił do domu. Niedługo później udał się na pustynię, na miejsce, gdzie niegdyś przez 30 lat przebywała święta Magdalena. Tam rok cały przebył na modlitwie i umartwieniu i tak święte wiódł życie, że kilka razy objawiła mu się Najświętsza Maryja Panna. Po roku Pan Bóg natchnął go, by wrócił do rodziców, którzy go wysłali na dalsze nauki do Paryża. Jan czynił w naukach takie postępy, że go uczyniono nie tylko doktorem, ale nawet profesorem akademii. Wzbraniał się pokorny Jan przyjąć tę godność, ale święty Piotr, który mu się we śnie ukazał, wyraźnie mu to polecił.

Jan poświęcił się w końcu stanowi duchownemu. Już przy wyświęcaniu okazał się cud nad nim, bo gdy biskup wymawiał słowa: “Weźmij Ducha świętego”, ukazała się nad głową jego światłość, która zamieniwszy się w słup uniosła się w górę.

Pierwszą Mszę świętą odprawił w kaplicy biskupa paryskiego. Gdy podnosił Hostię, ukazał mu się nad ołtarzem anioł w postaci pięknego młodzieńca w bieli, z czerwonym i błękitnym krzyżem na piersiach. Obok anioła z jednej i drugiej strony klęczało dwóch niewolników, obaj okuci w kajdany i ubrani w strój Janowi nieznany. Jeden zdawał się być chrześcijaninem, drugi poganinem.

Jan długo wpatrywał się w zjawisko, a gdy zniknęło, dokończył Mszy świętej. Nie omieszkał zaraz tak biskupowi, jak i kilku innym dostojnikom kościelnym opowiedzieć, co widział, i pytał ich, co by to znaczyło. Poradzono mu, aby się udał do Rzymu do papieża, który mu bez wątpienia wytłumaczy widzenie.

Młody kapłan opuścił istotnie po jakimś czasie Paryż, nie udał się jednak do stolicy chrześcijaństwa, lecz pospieszył do świątobliwego pustelnika, Feliksa z Valois, który w gęstym jarze leśnym służył Panu Bogu. Wnet się zaprzyjaźnili z sobą i przejęci gorącą miłością Boga pędzili obaj życie pokutnicze. Gdy razu jednego w bliskości źródła rozmawiali o niewysłowionej dobroci Boga, ujrzeli zbliżającego się białego jelenia, któremu spomiędzy rogów wyrastał krzyż czerwony i błękitny. Zaraz przypomnieli sobie widzenie, które miał Jan przy odprawieniu pierwszej Mszy świętej, nie zwlekając więc dłużej udali się do Rzymu.

Papieżem był wonczas Innocenty III. Wysłuchawszy pustelników zwołał kardynałów i niektórych biskupów na naradę, zarządził posty i modlitwy, aby uprosić Pana Boga o objawienie woli, a nazajutrz otoczony duchowieństwem, w przytomności obu pustelników odprawił w tym celu Mszę świętą. Kiedy podnosił konsekrowaną Hostię, ukazał się nad ołtarzem taki sam anioł, jakiego Jan widział w Paryżu.

Cud ten był znakiem, że Jan i Feliks wybrani są przez Boga na założenie zakonu celem wykupywania jeńców z niewoli pogańskiej. Papież nadał nowemu zakonowi nazwę “Świętej Trójcy”, przepisał mu biały habit z czerwonym i niebieskim krzyżem na piersiach, i udzieliwszy błogosławieństwa wyprawił pustelników do Francji.

Na miejscu, gdzie się ukazał biały jeleń, wybudowano z jałmużn klasztor, którego mury wnet licznie się napełniły. Jan wysłał wkrótce dwóch zakonników, zaopatrzonych w pieniądze, do Afryki. Ci ufni w pomoc Boga stanęli pośród niewiernych i po niejakim czasie wrócili, przywożąc 186 wykupionych niewolników.

Święty Jan z Maty

Jan, dowiedziawszy się od nich, jak srogo poganie obchodzą się z niewolnikami, udał się teraz do nich sam z jednym jeszcze zakonnikiem i wykupił 150 niewolników. Już miał z nimi wracać, gdy poganie pojmali go i pod pozorem, że ich oszukał w handlu, okuli go w kajdany i zażądali jeszcze znaczniejszej sumy. Niestety, Jan nie miał już pieniędzy. Sam byłby chętnie znosił kajdany, ale przerażała go myśl, że poganie nadal zatrzymają w niewoli wykupionych chrześcijan. Upadłszy na kolana i wydobywszy obraz Matki Boskiej, gorąco począł się modlić, gdy wtem zjawiła się prześliczna dziewica i wręczyła mu potrzebne pieniądze. Zaraz zaspokoił łakomstwo pogan i wraz z wykupionymi chrześcijanami wsiadł na okręt, ale poganie nie chcieli go tak łatwo puścić, gdyż wtargnęli gwałtem na okręt, potrzaskali ster, i podarli żagle, sądząc, że tak zniszczony statek musi na morzu zatonąć. Jan w miejsce żagli kazał rozwiesić płaszcze towarzyszy i poleciwszy się Bogu puścił się na morze, a okręt cudownym sposobem dopłynął do włoskich wybrzeży.

Jan prowadził swoje dzieło dalej. Dowiedziawszy się, że Maurowie w Hiszpanii zmuszają chrześcijan do zaparcia się wiary, udał się tam czym prędzej i wykupił wielką liczbę niewolników. Wielkie jednakże mnóstwo nieszczęśliwych pozostawało do wykupienia, a pieniędzy nie było. Znowu więc Jan uciekł się do Maryi. Odprawił na Jej cześć Mszę świętą – i oto przy końcu ujrzał na ołtarzu tyle pieniędzy, ile potrzebował.

Jak Jan święty starał się o uwolnienie nieszczęśliwych z kajdan ziemskich, tak był też gorliwym w ratowaniu grzeszników z niewoli czartowskiej. Ile dusz od potępienia wybawił, ilu zasmuconych pocieszył, ilu łaknących nakarmił, zliczyć nie podobna. Całe jego życie było bezustannym wykonywaniem uczynków miłosierdzia tak co do ciała, jak i co do duszy. Miał też dar przepowiadania przyszłości: świętemu Dominikowi, wówczas jeszcze kanonikowi regularnemu reguły św. Augustyna, przepowiedział, że założy zakon i będzie w nim miał świętego Tomasza z Akwinu, a królowi kastylskiemu Alfonsowi VIII przepowiedział świetne zwycięstwo nad pogańskimi Maurami. Prócz tego nieraz znał tajemnice ludzkie i miał moc wypędzania czartów. Gdy pewnego razu głosił kazanie w Rzymie odezwał się do niego czart przez pewnego człowieka. Nic na to nie odpowiedziawszy, wezwał go po kazaniu do siebie i wypędził z niego czarta. Czynił też jeszcze wiele innych cudów.

Osobliwszego sposobu używał na ratowanie chorych na febrę. Mianowicie święcił na cześć Trójcy Przenajświętszej trzy kawałki opłatka. Na pierwszym, zrobiwszy jeden krzyżyk, pisał: Ojciec jest pokój; na drugim dwa krzyżyki z napisem: Syn jest życie; na trzecim trzy krzyżyki i napis: Duch święty jest lekarstwem. Tymi opłatkami uzdrawiał wielu chorujących na febrę. Zakon Trynitarzy do dzisiaj jeszcze święci takie opłatki.

Wsławiony cudami i obdarzony licznymi łaskami chciał w samotności przygotować się na śmierć. Udał się w tym celu do Rzymu i zamknął się w klasztorze, ale spokoju i tam mu nie dano, gdyż król francuski Filip August III, mianował go swym pełnomocnikiem na sobór lateraneński. Godności tej nie przyjął, gdyż już zbliżały się ostatnie jego chwile. Czas zgonu był mu wiadomy, przepowiedział mu go bowiem przed rokiem święty Feliks, a w jakiś czas później oznajmił mu go anioł.

Gdy ten czas nadszedł, przyjął z wielkim nabożeństwem Sakramenta święte i na trzy dni przed zejściem z tego świata kazał sobie na wzór św. Benedykta wykopać grób, a w sam dzień śmierci, w którym był w ustawicznym zachwyceniu, polecił zanieść się do kościoła do grobu. Zwrócony do krucyfiksu, zaśpiewał Psalm: “W Tobie, Panie, ufałem, niech nie będę zawstydzony”, a wymówiwszy słowa: “W ręce Twoje, Panie, polecam ducha mojego”, umilkł, jakby już umarł. Ocknąwszy się, ujrzał Chrystusa przychodzącego w wielkiej jasności, po czym przyłożył usta do krucyfiksu i przy słowach z hymnu Zachariaszowego, który śpiewali zakonnicy: “Przez wnętrzności miłosierdzia Boga naszego”, otoczony niebieskim światłem, z rozpromienioną twarzą oddał ducha Bogu.

Umarł 17 grudnia r. 1213, licząc lat 53. Ciało jego przez cztery dni leżało nie pochowane, dla cudów, które się przy nim działy.

Nauka moralna

Żywot świętego Jana z Maty daje nam przykład wykonywania uczynków miłosierdzia bez wymagania doczesnej chwały, wdzięczności, lub jakiej innej nagrody. Święty Jan, jak tylko odwiózł wykupionych niewolników do ich ojczyzny, natychmiast udawał się do swego klasztoru, aby uniknąć pochwał i dziękczynień. Czynił wszystko dla Boga, a nie dla ziemskiej chwały, pomny na słowa Zbawiciela, że kto za dobry uczynek wymaga zapłaty na ziemi, już ją odebrał i nie może się spodziewać zapłaty na drugim świecie. Zaprawdę, jeśli czynimy co dobrego dla próżnej pochwały, to uczynek taki wobec Boga nic nie znaczy. Co czyni prawica, niechaj nie wie lewica. Bóg odda ci za wszystko, bo jest nieodmienny i wierny, natomiast ludzie dzisiaj są tego, jutro innego zdania. Kiedy Zbawiciel wjeżdżał w triumfie do Jerozolimy, wołano: “Hosanna Synowi Dawidowemu!” a w kilka dni później wołano przed mieszkaniem Piłata: “Ukrzyżuj Go! ukrzyżuj Go!” Oto zmienność usposobienia ludzkiego. Bóg usposobienia swego zmienić nie może i za każdy uczynek dla Jego Imienia spełniony, wynagrodzi nas tak tutaj na ziemi jak i w wieczności.

Modlitwa

Boże! któryś przez świętego Jana zakon Trójcy Przenajświętszej do wyzwalania wiernych z niewoli saraceńskiej miłościwie postanowić raczył, daj, pokornie Cię prosimy, ażebyśmy jego zasługami wsparci, od więzów ciała i duszy za łaską Twoją uwolnieni byli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/j/janmaty.htm

17 grudnia
Święty Józef Manyanet y Vives, prezbiter
Święty Józef Manyanet y Vives Józef Manyanet y Vives przyszedł na świat w Tremp w Hiszpanii w dniu 7 stycznia 1833 roku. Atmosferę domu rodzinnego wypełniała głęboka wiara. Gdy chłopiec osiągnął wiek szkolny, został wysłany na naukę do kolegium prowadzonego przez pijarów. Tutaj wyrobił w sobie szacunek dla ubogich, umiłowanie Matki Bożej i pełne miłości podejście do uczniów. Podczas nauki w gimnazjum w Barbastro oraz studiów filozoficzno-teologicznych sam zarabiał na utrzymanie.
W dniu 9 kwietnia 1859 roku przyjął święcenia kapłańskie. Został osobistym sekretarzem biskupa, administratorem kurii i bibliotekarzem seminarium. Towarzysząc biskupowi podczas jego posługi, poznał sytuację ówczesnego Kościoła i przekonał się o potrzebie głębokiej odnowy społeczeństwa. Dostrzegał już wówczas, że musi ona rozpocząć się w rodzinach. Inspiracją i wzorem była dla niego Święta Rodzina. Mawiał do swych współpracowników: “Powróćmy do prostoty Nazaretu, gdzie wszystko się zaczęło. Co dnia przychodźmy do Nazaretu, aby Jezus, Maryja i Józef stali się naszymi nauczycielami. Tam poznamy sekret odnowy rodziny, Kościoła i społeczeństwa”.
W wieku 31 lat zrezygnował z kariery kurialisty i bez reszty poświęcił się duszpasterstwu. Uważał, że formacja zdrowych rodzin zależy od chrześcijańskiego wychowania dzieci. Zakładał wiele szkół, kolegiów i ośrodków szkolenia zawodowego, zwłaszcza dla dzieci z rodzin robotniczych. Swoim apostolstwem objął niemal całą Hiszpanię. Wielkim dziełem jego życia, wciąż niedokończonym, stała się świątynia Świętej Rodziny (Sagrada Familia) w Barcelonie. Właśnie po spotkaniu z nim Antonio Gaudi, wielki architekt przełomu XIX i XX stulecia, doznał przebudzenia duchowego i podjął się realizacji tego dzieła.
Pomysł Narodowego Sanktuarium Rodziny zrodził się w ks. Józefie już w 1869 roku. Miało być ono widzialnym znakiem apostolskiego dzieła odnowy rodzin i świątynią ekspiacyjną, darem całego ludu hiszpańskiego za wszelkie łaski otrzymane od Boga. Z tego też względu odmawiał udziału wielkich sponsorów w finansowaniu budowy i liczył jedynie na drobne ofiary zwyczajnych ludzi. Chciał, by każda rodzina hiszpańska czuła się osobiście związana z tym kościołem, a tym samym stała się początkiem odnowy “Kościoła-rodziny”. Budowa świątyni rozpoczęła się w 1884 roku. Hiszpański architekt pracował nad nią przez 43 lata. Obaj doskonale rozumieli, że ma ona stać się wyciosaną w kamieniu Ewangelią rodziny.
“Świątynia Świętej Rodziny – mówił Gaudi – jest księgą dla wszystkich, dla wierzących i dla tych, którzy potrafią czytać sercem i umysłem”. Budowę zawieszono po tragicznej śmierci Gaudiego w 1926 roku. Obecnie jest kontynuowana; jej zakończenie planowane jest na rok 2020. W listopadzie 2010 r. świątynię konsekrował papież Benedykt XVI.Święty Józef Manyanet y Vives w otoczeniu dzieci Ks. Józef założył dwa zgromadzenia, które miały prowadzić zainicjowane przez niego dzieło oświaty i apostolstwa rodzin. Zgromadzenie Synów Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa powstało w 1864 roku, a 6 lat później jego pierwsi członkowie, w tym ks. Józef, złożyli śluby zakonne. Natomiast w 1874 roku ks. Józef wraz z Anną Marią Janer y Anglarill (1800-1885) założył zgromadzenie misjonarek Świętej Rodziny z Nazaretu. Wiele doświadczeń wiązało się z tą wspólnotą. Posłuszny woli biskupa, ks. Józef przyjął do niego siostry, które odłączyły się z Instytutu Matki Janer. Decyzja okazała się niefortunna. Różnice charyzmatów i doświadczeń prowadziły do wewnętrznych napięć. Pod wpływem fałszywych oskarżeń miejscowy biskup Salvador Casañas pozbawił ks. Józefa władzy nad zgromadzeniem. Tę trudną sytuację kapłan przyjął w pokorze, w pełni zdając się na wolę przełożonych.
Wkrótce zaczęły gromadzić się wokół niego siostry, które zostały usunięte bądź same wystąpiły ze zgromadzenia pod nowymi rządami. Postanowił wtedy założyć nowe zgromadzenie, ale przez 10 kolejnych lat nie otrzymywał na to pozwolenia. Dopiero 2 marca 1894 roku biskup Morgades, z diecezji Vic, zatwierdził Zgromadzenie Córek Świętego Domu Nazaretańskiego. Apostolstwo tego niestrudzonego misjonarza rodzin i duchowość założonych przez niego zgromadzeń opierały się na kulcie Świętej Rodziny. Powtarzał wielokrotnie: “Niech cała ludzkość stanie się jedną rodziną, a każda rodzina – świętą rodziną”. Przez ostatnich 16 lat życia wiele cierpiał z powodu bolesnych ran na swym ciele. Dziękował Bożemu Miłosierdziu za te i wszystkie inne doświadczenia.
Ks. Józef zmarł 17 grudnia 1901 roku w Barcelonie. Do grona błogosławionych włączył go św. Jan Paweł II w dniu 25 listopada 1984 roku, a dwadzieścia lat później, w dniu 16 czerwca 2004 r., ogłosił ks. Józefa świętym.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-17c.php3

Jan Paweł II

Świadkowie pokoju Chrystusa wśród ludzi

Msza św. kanonizacyjna na placu św. Piotra

«Od dobrego wypełniania naszego powołania zależy nasze szczęście doczesne i wieczne. (…) Nie można decydować się na małżeństwo, jeśli nie potrafi się kochać. A kochać znaczy pragnąć udoskonalać siebie, ukochaną osobę, przezwyciężać własny egoizm. Miłość musi być całkowita, pełna, udoskonalana Bożym prawem. Napotykamy wiele trudności, ale z Bożą pomocą musimy iść dalej bez lęku. A jeśli w tej walce o nasze powołanie przyszłoby nam umrzeć, byłby to najpiękniejszy dzień naszego życia». Tych słów św. Joanny Beretty Molli (1922–1962) słuchali pielgrzymi, którzy 16 maja przybyli na plac św. Piotra, aby uczestniczyć w jej kanonizacji. Byli wśród nich jej mąż oraz córka Gianna Emanuela, za którą św. Joanna przed 42 laty oddała życie.

Oprócz tej heroicznej matki i żony Papież kanonizował tego dnia pięcioro innych błogosławionych: założyciela orionistów — ks. Alojzego Orione (1872–1940), pionierów apostolstwa rodziny — ks. Józefa Manyaneta (1833-1901) i s. Paulę Elżbietę Cerioli (1816-1865), maronickiego mnicha z Libanu — o. Nimatullaha Kassaba Al-Hardiniego (1808-1858) oraz o. Hanibala Marię Di Francię (1851-1927) — założyciela rogacjonistów, promotora powołań kapłańskich i zakonnych.

Po uroczystym odśpiewaniu Litanii do Wszystkich Świętych Jan Paweł II odczytał formułę kanonizacji. Mszę św. koncelebrowali z Papieżem m.in. przełożeni generalni zgromadzeń, do których należeli święci: opat Athanase Jalkh — Libańskiego Zakonu Maronitów, ks. Roberto Arcángel Simionato — orionistów, o. Giorgio Nalin — rogacjonistów, ks. Luis Picazo Ustrell — Zgromadzenia Synów Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa, oraz ks. Giuseppe Beretta — brat św. Joanny.

W kanonizacji uczestniczyły też oficjalne delegacje krajów, z których pochodzili święci, m.in. prezydent Libanu Émile Lahoud, oraz przewodniczący niższej izby włoskiego parlamentu Pier Ferdinando Casini.

Na placu św. Piotra tym razem najwięcej było Włochów, bo właśnie z Italii pochodziło aż czworo nowych świętych. Najbardziej widoczną grupą pielgrzymów byli wierni czciciele ks. Orione. Z nimi Jan Paweł II spotkał się już w przeddzień kanonizacji. W wygłoszonym do nich przemówieniu przypomniał m.in. postać abpa Bronisława Dąbrowskiego. «Pragnę jeszcze przypomnieć — powiedział Papież — duchowego syna ks. Orione, którego poznałem w Polsce: abpa Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza generalnego Episkopatu Polski. Wspominam go zawsze z wielką sympatią i wdzięcznością, ponieważ w tamtych trudnych czasach uczył nas, że zawsze musimy być odważni, pokorni i silni. Niech jego dusza odpoczywa w pokoju».

Ojciec Święty spotkał się ponownie ze wszystkimi pielgrzymami przybyłymi na kanonizację 17 maja na placu św. Piotra.

1. «Pokój mój daję wam» (J 14, 27). W okresie wielkanocnym często słyszymy te słowa obietnicy, którą Jezus dał swoim uczniom. Prawdziwy pokój jest owocem zwycięstwa Chrystusa nad mocą zła, grzechu i śmierci. Wszyscy, którzy wiernie Go naśladują, stają się świadkami i budowniczymi Jego pokoju.

W tym świetle chcemy kontemplować postacie sześciorga nowych świętych, których Kościół ukazuje dziś jako godnych powszechnej czci: Alojzego Orione, Hanibala Marii Di Francii, Józefa Manyaneta y Vivesa, Nimatullaha Kassaba Al-Hardiniego, Pauli Elżbiety Cerioli, Joanny Beretty Molli.

2. «Mężowie, którzy dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcili swe życie» (por. Dz 15, 26). Te słowa z Dziejów Apostolskich można odnieść do św. Alojzego Orione, człowieka całkowicie oddanego sprawie Chrystusa i Jego królestwa. Cierpienia fizyczne i duchowe, zmęczenie, trudności, niezrozumienie i wszelkiego rodzaju przeszkody naznaczyły jego posługę apostolską. «Chrystusa, Kościół, dusze — mawiał — musimy kochać i służyć im na krzyżu, jako ukrzyżowani; inaczej nie kochamy ich i nie służymy im wcale» (Scritti, 68, 81).

Serce tego stratega miłości «nie znało granic, bo rozszerzyła je miłość Chrystusa» (tamże, 102, 32). Gorliwa miłość do Chrystusa była duszą jego odważnego życia, wewnętrzną motywacją bezgranicznego altruizmu, zawsze świeżym źródłem niezłomnej nadziei.

Ten pokorny syn brukarza głosił, że «tylko miłość zbawi świat» (tamże, 62, 13), i wszystkim powtarzał, że «doskonała radość pochodzi jedynie z doskonałego poświęcenia siebie Bogu i ludziom, wszystkim ludziom» (tamże).

3. «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę» (J 14, 23). W tych słowach Ewangelii dostrzegamy zarys duchowości Hanibala Marii Di Francii, który z miłości do Pana poświęcił całe swoje życie duchowemu dobru bliźniego. Ze względu na nie zwracał uwagę przede wszystkim na pilną potrzebę wypełniania ewangelicznego polecenia: «Rogate ergo… — Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo» (Mt 9, 38).

Ojcom rogacjonistom i siostrom ze Zgromadzenia Córek Bożej Gorliwości polecił dokładać wszelkich starań, aby modlitwa o powołania była «nieustanna i powszechna». Do tego o. Hanibal Maria Di Francia zachęca też młodzież naszych czasów, kierując do niej swe zwięzłe i często powtarzane wezwanie: «Zakochajcie się w Jezusie Chrystusie».

Z tej opatrznościowej intuicji zrodził się w Kościele wielki ruch modlitwy o powołania. Gorąco pragnę, aby przykład o. Hanibala Marii Di Francii inspirował i umacniał również w naszych czasach tego rodzaju działalność duszpasterską.

po hiszpańsku:

4. «Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem» (J 14, 26). Od początku Paraklet wzbudzał ludzi, którzy przypominali i głosili prawdę objawioną przez Jezusa. Jednym z nich był św. Józef Manyanet, prawdziwy apostoł rodzin. Czerpiąc przykład z nazaretańskiej szkoły, realizował pragnienie osobistej świętości i z heroiczną gorliwością poświęcił się misji, którą powierzył mu Duch Święty. Z myślą o niej założył dwa zgromadzenia zakonne. Widzialnym symbolem jego apostolskich aspiracji jest również świątynia Świętej Rodziny w Barcelonie.

po katalońsku:

Niech św. Józef Manyanet błogosławi wszystkim rodzinom i pomaga wam żyć w waszych domach zgodnie ze wzorem życia Świętej Rodziny.

po francusku:

5. Człowiek modlitwy, który umiłował Eucharystię i spędzał wiele czasu na Jej adoracji — św. Nimatullah Kassab Al-Hardini jest wzorem dla mnichów z Libańskiego Zakonu Maronitów, dla swych braci Libańczyków, a także dla wszystkich chrześcijan na świecie. Całkowicie poświęcił się Panu, prowadząc życie pełne wyrzeczeń, a przez to pokazał, że Boża miłość jest dla człowieka jedynym prawdziwym źródłem radości i szczęścia. Wytrwale szukał i naśladował Chrystusa, swego Mistrza i Pana.

Otwarty na swych braci, niósł pociechę, leczył liczne rany w sercach swych współczesnych, dając ludziom świadectwo o Bożym miłosierdziu. Niech jego przykład oświeca naszą drogę, budzi, zwłaszcza w młodych, prawdziwe pragnienie Boga i świętości, aby nieśli dzisiejszemu światu światło Ewangelii!

po włosku:

6. Anioł «ukazał mi Miasto Święte — Jeruzalem, zstępujące z nieba» (Ap 21, 10). Ten wspaniały obraz przedstawiony przez św. Jana w Apokalipsie sławi piękno i duchową płodność Kościoła, nowego Jeruzalem. Szczególnym świadkiem tej duchowej płodności jest Paula Elżbieta Cerioli, której życie obfitowało w dobro.

Kontemplując Świętą Rodzinę, Paula Elżbieta zrozumiała, że wspólnoty rodzinne będą trwałe, jeżeli więzi rodzinne będą umacniane i konsolidowane przez wspólnie uznawane wartości wiary i chrześcijańskiej kultury. Pragnąc upowszechniać te wartości, nowa święta założyła Instytut Świętej Rodziny. Była bowiem przekonana, że dzieci, aby mogły rozwijać się prawidłowo i w poczuciu bezpieczeństwa, potrzebują rodziny zdrowej i zjednoczonej, wielkodusznej i trwałej. Niech Bóg pomaga chrześcijańskim rodzinom przyjmować Jego miłosierną miłość i świadczyć o niej we wszystkich okolicznościach.

7. Joanna Beretta Molla była zwykłym, ale jakże wymownym świadkiem Bożej miłości. Kilka dni przed zawarciem małżeństwa pisała: «Miłość to najpiękniejsze uczucie, jakie Pan zaszczepił w ludzkich duszach».

Naśladując Chrystusa, który «umiłowawszy swoich (…) do końca ich umiłował» (J 13, 1), ta święta matka rodziny w sposób heroiczny dochowała wierności zobowiązaniom podjętym w dniu zawarcia sakramentu małżeństwa. Najwyższa ofiara, którą uwieńczyła swe życie, świadczy o tym, że tylko wtedy człowiek może się zrealizować, gdy ma odwagę całkowicie poświęcić się Bogu i braciom.

Oby nasza epoka, dzięki przykładowi Joanny Beretty Molli, mogła odkryć prawdziwe, czyste i płodne piękno miłości małżeńskiej, przeżywanej jako odpowiedź na Boże powołanie!

8. «Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka» (J 14, 27). Ziemskie doświadczenia tych sześciorga nowych świętych zachęcają każdego z nas do wytrwania na własnej drodze życia, ufając w Bożą pomoc i macierzyńską opiekę Maryi. A teraz niech ci święci czuwają nad nami z nieba i wspierają nas swym przemożnym wstawiennictwem.
opr. mg/mg
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/kanonizacja_16052004.html#

Copyright © by L’Osservatore Romano (7-8/2004) and Polish Bishops Conference

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Jerozolimie – św. Modesta, patriarchy. Gdy w roku 614 Persowie wdarli się przez wyłom do miasta, dla tamtejszych chrześcijan nastały dni grozy i smutku. W kilka dni później Jerozolima leżała w ruinie, a resztki chrześcijan wyprowadzono na wschód. Znalazł się wśród nich patriarcha Zachariasz. Swym wikariuszem mianował on Modesta, igumena ławry św. Teodozego z Jerycha. Igumen Modest okazał się mężem opatrznościowym. Sprawnie zabrał się do odbudowy, ponaprawiał, co było do ocalenia, a budowle zniszczone pozastępował skromniejszymi, ale rokującymi nadzieję na przyszłość. Zjednało mu to uznanie całego Wschodu. Toteż po śmierci Zachariasza bez wahania jego następcą obrano Modesta. Zmarł w cztery lata później, gdy wracał do Palestyny z nowymi środkami na odbudowę. Przypuszczano później, że otruto go w celach rabunkowych. Modest pozostawił po sobie nieco pism.W niemieckiej Fuldzie – św. Sturmiusza, opata. Był ulubionym uczniem św. Bonifacego, przywiezionym przezeń z podróży do Noricum. On to budował opactwo, w którym pochowano później wielkiego apostoła. Sam zmarł w roku 779.

W Grand-Bigard pod Brukselą – św. Wiwiny. Pociągana ku doskonałości chrześcijańskiej, wcześnie opuściła dom rodzinny i rozpoczęła życie pustelnicze. Gdy znalazła towarzyszki, założyła klasztor, który później podporządkowano opatom benedyktyńskim. Zachował się cenny psałterz, który uchodzi za psałterz Wiwiny. Zmarła około roku 1170.

oraz:

św. Beggi, zakonnicy (+ 693); świętych męczenników Floriana i Kalanika (+ 638); św. Olimpii, wdowy (+ ok. 409)

**********************************************************************************************************************************
* IKONA WPISU: Na zdjęciu widać trzy pokolenia rodziny Świerzków. Fotografia zrobiona przed domem na ul. Grunwaldzkiej 14. Wymiary zdjęcia 8,5 x 13,5 cm.http://trzciel.archiwa.org/zasoby.php?id=13718

O autorze: Judyta