Je ne suis pas Charlie

Szanowni Państwo.

Francuskie miasta przeżywają żałobę po zabitych przez islamskich bandytów satyryków pisma Charlie Hebdo. Hasłem przewodnim stało się “Je suis Charlie”, czyli “jestem Charlie”.

Potępiając ten bestialski mord, nie przyłączam się jednak do chóru i stwierdzam:

“Nie jestem Charlie”.

Będąc nim, wyrażam zgodę na opluwanie religii. Mogę nie lubić Muzułmanów i uznawać ich za wrogów, ale to nie znaczy, że mogę ranić ich uczucia religijne. Tak samo, jak od wszystkich innych, domagam się się szacunku wobec Boga i nieprofanowania symboli katolicyzmu.

Będąc Charliem obrażam nie tylko Muzułmanów, ale i Chrześcijan. Bo redakcja tego pisma w grubiański sposób, coś na podobieństwo urbanowskiego “Nie”, szydziła sobie z naszej wiary.

Ileż to bzdur usłyszałem w dzisiejszych przekazach.

“To zamach na wolność”! Grzmieli kanclerze, prezydenci i premierzy marionetkowych rządów. Nie mówiąc już o mediach.

Jaką wolność? Do obrażania religii, obcej, naszej, oraz obrażania naszych świętych symboli?

“Nie możemy dać się zastraszyć terrorystom i wprowadzać autocenzury”! Krzyczeli komentatorzy. Jak to czytać przekładając na nasze? Musimy jeszcze bardziej obrażać islam, jeszcze śmieszniej narysować Mahometa czy Chrystusa, jeszcze głośniej promować genderyzm, dewiację i sodomię.

Czy na tym ma polegać wolność, tolerancja, prawa człowieka o które zabiega lewactwo?

No właśnie, kto tych islamistów sobie w Europie wyhodował? Bo chyba nie przyparafialne Kółka Różańcowe.

Europa chyba upada na naszych oczach. Na własne życzenie. Europejczyk zamiast wyciągnąć gnata i obronić ofiary, nagrywa na komórce, jak giną na jego oczach.

Rewolucja lewacka pożera własne dzieci…

O autorze: Migorr

Jestem równolatkiem tworu zwanego "Trzecią Rzeczpospolitą". Moje marzenie: Aby jej kres, którego konsekwencją będzie budowa Wolnej Polski nastąpił jeszcze za mojego życia.