Słowo Boże na dziś – 31 stycznia 2015 r. – sobota – św. Jana Bosko, prezbitera, wspomnienie

Myśl dnia

Na końcu życia zbiera się owoce dobrych uczynków.

św. Jan  Bosko

3101-bosko

SOBOTA III TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 11,1-2.8-19)

Wiara Abrahama wzorem dla nas

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo.
Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg.
Przez wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.
W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczone, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się nosić imienia ich Boga, gdyż przysposobił im miasto.
Przez wiarę Abraham wystawiony na próbę ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

 

Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Łk 1,69-70.71-72.74-75)

 

Refren: Wielbijmy Pana, bo swój lud nawiedził.

Bóg wzbudził dla nas moc zbawczą *
w domu swego sługi Dawida.
Jak zapowiedział od dawna *
przez usta swych świętych proroków.

Że nas wybawi od naszych nieprzyjaciół *
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą,
że naszym ojcom okaże miłosierdzie *
i wspomni na swe święte przymierze.

Da nam, że z mocy nieprzyjaciół wyrwani, *
służyć Mu będziemy bez trwogi,
w pobożności i sprawiedliwości przed Nim, *
po wszystkie dni nasze.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Hbr 4,12)

 

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Żywe jest słowo Boże i skuteczne,
zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

EWANGELIA (Mk 4,35-41)

 

Jezus ucisza burzę

 

Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego : „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Oto słowo Pańskie.

 

***************************************************************************************************************************************

 

KOMENTARZ

Burzliwe fale

Jezus może uciszyć każdą burzę. Jeśli tego od razu nie czyni, to ma w tym swój cel. Być może chce nauczyć nas zaufania. Apostołom wydawało się, że zginą, jeśli Go nie obudzą. Nie wystarczała im sama obecność Syna Bożego w łodzi. Chrystus żyje i działa w swoim Kościele. Bywa jednak, że to nam nie wystarcza. Brakuje nam dostatecznie głębokiej wiary, aby spokojnie wiosłować przez ocean życia. Bardzo często miotamy się i niepokoimy. Obawiamy się, że wysokie fale nas zatopią. Nie jest to prawdą. Bóg nigdy nie włoży na nasze barki za ciężkich ciężarów. Odrzućcie lęk i uwierzcie. Orędzie Jezusa jest proste! Tak prosta i pełna ufności powinna być nasza wiara.

Panie, tak często miotają nami burzliwe fale. Budzą one nasz niepokój. Odbierają wiarę. Dzieje się tak, bo wciąż jesteśmy słabi i nie wystarcza nam Twoja dyskretna obecność. Zlituj się nad nam i wzmocnij naszą wiarę.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*******
Komentarz do Ewangelii:Św. Bonifacy (ok. 973-754) – benedyktyn, apostoł Niemiec, męczennik
List do Cuthberta ; PL 89, 765
“Czemu tak bojaźliwi jesteście?”

Kościół jest jakby wielką łodzią płynącą po morzu tego świata. Gdy uderzają weń liczne fale doświadczeń, nie wolno jej porzucać; trzeba natomiast kierować. Przykłady tego znajdujemy u pierwszych Ojców: Klemensa, Korneliusza i wielu innych w Rzymie, Cypriana w Kartaginie, Atanazego w Aleksandrii. Za czasów pogańskich cesarzy kierowali łodzią Chrystusa, Jego umiłowaną Oblubienicą, to jest Kościołem, nauczając, broniąc, pracując i cierpiąc aż do przelania krwi.

Kiedy o nich myślę oraz im podobnych, ogarnia mnie przerażenie, „lęk i obawa mnie przenikają i otacza mnie ciemność moich grzechów” (Ps 54,6). I bardzo chciałbym opuścić ster Kościoła, który mi powierzono, gdybym tylko znalazł usprawiedliwienie w przykładzie Ojców lub w słowach Pisma świętego.

A zatem, skoro tak się rzeczy mają i prawda może się utrudzić, ale nigdy ulec…, strudzony mój duch ucieka się do Tego, który przez usta Salomona powiada: „Miej ufność w Panu, a nie polegaj na własnej roztropności. We wszystkich twych sprawach pamiętaj o Nim, a On pokieruje twymi krokami” (Prz 3,5-6)... Stójmy zatem mocno przy sprawiedliwości, przygotujmy siebie na doświadczenia, abyśmy otrzymali pomoc od Boga, i wołajmy do Niego: „Panie, Tyś dla nas ucieczką z pokolenia na pokolenie”. (Ps 89,1). Złóżmy naszą ufność w Tym, który nam zwierzył cały ten ciężar.

 

**************

Kilka słów o Słowie 31 I 2015

Michał Legan

Michał Legan

 

http://youtu.be/VMSF7UeAeKc

 

*************

#Ewangelia: Nie zginiemy. Nigdy!

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Paul Appleton / Foter / CC BY-NC)

Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: “Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.

Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: “Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: “Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: “Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: “Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

 

Komentarz do Ewangelii

 

To jest chyba dość częste, że w obliczu trudności mamy ochotę “wygarnąć” Panu Bogu: “Nic Cię to nie obchodzi, że ginę?”. Tymczasem trudności, jakie nam się przytrafiają w życiu nie oznaczają, że giniemy. Trudności nie są po naszej myśli, ale czy wszystko musi być po naszej myśli? A prawda jest taka, że nigdy nie zginiemy, bo jesteśmy dziećmi Boga. Jedyną prawdziwą tragedią jest wieczne potępienie, które zawsze jest wolnym wyborem człowieka. Inne tak zwane “nieszczęścia” są po prostu ważnymi momentami naszego życia.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2321,ewangelia-nie-zginiemy-nigdy.html

 

*********

Na dobranoc i dzień dobry – Mk 4, 35-41

Mariusz Han SJ

(fot. Nimble Pixel / Foter.com / CC BY-NC-ND)

Burza i po burzy…

 

Burza na jeziorze
Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu.

 

Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

 

Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?

 

Opowiadanie pt. “O przewodach elektrycznych”
Oba przewody elektryczne pracowały od lat razem; zgodnie, sprawiedliwie, wytrwale, ze świadomością ważności ich pracy. Całe życie trawiła ich tęsknota za zbliżeniem do siebie: często marzyły o tym, aby się chociaż tylko dotknąć, czasami – gdy tęsknota była zbyt duża – zwracały się do jaskółek i wróbli z prośbą, aby posłużyły jako przekaźnik i skacząc z drutu na drut przekazywały wzajemne wyznania i całusy.

 

Któregoś wieczoru zjawił się też stary kruk z okolicy. I jemu pożaliły się żyjące w separacji (oddzielone od siebie pięćdziesięcio-centymetrową odległością) przewody, opowiadały o swojej tęsknocie i pragnieniu. Mądry kruk tłumaczył, że to szczególna łaska, jeżeli się tak tęskni za sobą; że są one przecież cały czas razem i mogą sobie o wszystkim opowiadać; że ich przeznaczeniem nie jest połączenie, gdyż są zbyt podobne; że przy zwarciu stracą wszelkie napięcie i pragnienia. Ale druty nie chciały mu wierzyć; były przekonane tylko o swojej racji.

 

Pewnego razu przeszedł przez te tereny sztorm: porwał mokrą gałąź; trochę się nią bawił, w końcu rzucił – akurat na nasze stęsknione do siebie przewody elektryczne. Powstało spięcie; syk, błyskawica – a potem długa cisza. Druty wisiały bezwładnie obok siebie, bez energii, bez napięcia, bez tęsknoty i nic nie mając sobie do powiedzenia.

 

Refleksja
Jak łatwo jest wywołać burzę w naszym życiu. Jakże jednak trudno przebrnąć przez nią tak, aby nikomu nic złego się nie stało. W czasie przeżywanego lęku boimy się uczynić kolejny krok, gdyż boimy się, że będzie jeszcze gorzej. Brakuje nam bowiem wiary nie tylko w innych ludzi, siebie samych, ale przede wszystkim Boga. Chcemy bowiem zawsze załatwiać po swojemu, wierzą w ogrom swoich możliwości, albo czekając na przysłowiowy cud…

 

Jezus wiedział, że niejedna burza w ludzkim sercu potrzebuje pomocy z zewnątrz. Dlatego był zawsze tam, gdzie potrzebowali Jego pomocy. Zachował spokój zwłaszcza tam i wtedy, gdzie po ludzku wydało się, że coś jest niemożliwe do zrealizowania. Jezus ucisza to, co wywołuje w człowieku lęk i bojaźń. Człowiek staje się dzięki Niemu jakby nowy, który pokłada zaufanie w Bogu, a nie w sobie samym… 

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego nie potrafimy sami uciszyć burzy w naszym sercu?
2. Dlaczego brakuje nam wciąż wiary?
3. Jak pozbyć się lęku i bojaźni?

 

I tak na koniec…
Zamknąć się w sobie można wszędzie, nawet wśród burz i zamętu (Mikołaj Gogol, Aforyzmy Gogol)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,524,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-4-35-41.html

********

Komentarz liturgiczny

Jezus ucisza burzę
(Mk 4, 35-41)

Kim jest Jezus, że przyroda dzika jest Mu posłuszna? To pytanie zadawali Apostołowie po uciszeniu przez Jezusa burzy na jeziorze. Jak często nasza modlitwa jest taka, że chcemy obudzić Boga, bo nie wierzymy, że ON JEST. Czujemy zagrożenie naszego życia, a Bóg milczy. Bojaźń o rzeczy doczesne ogarnia nas, a Bóg milczy. A ON ucisza każdą burzę w nas, jeśli Mu wierzymy.
Panie, jeśli Abraham Tobie zaufał, gdy miał oddać Tobie swego syna Izaaka, to jakże ja mogę nie oddać Tobie wszystkiego? Jeśli oddam, to Ty zmienisz sens mojego życia. Wierzę, Panie! Przymnóż mi wiary!


Asja Kozak
asja@amu.edu.pl

http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html

******

 

Refleksja katolika

Ziarno Wiary (Mk 4,26-34)

 

Był starszym już mężczyzną. Stateczny. Poukładany. Rodzinny. Ale zawsze jakby w cieniu innych. Po prostu – był. Każdego czwartku jechał na miejski targ po zakupy. A w niedzielę, swoim starym rowerem, do kościoła. Siadał w cieniu tylnego filara. Czasem z żoną, czasem sam. Poważny i jakby nieobecny wzrokiem. Zawsze przystępował do Komunii świętej. Zawsze. Później wracał, jakby wolniej, kolejne 5 km rowerem przez las. Jechał przez pół wioski, bo mieszkał w centrum i jakby denerwował innych tą swoją niedzielną celebrą. Mijało jedno lato po drugim, srogie zimy i kolejne jesienie i wiosny. A on zawsze to samo. Czwartek targ – niedziela kościół. Dziś, już od lat przykuty do łóżka. Nie ma już czwartku, ni niedzieli. Jego ławka nie jest pusta, bo ktoś inny zajął to miejsce i wioska może spokojniejsza, bez wyrzutów sumienia, że to znów niedziela… Ale nie, bo dziś synowa każdej niedzieli od rana wystawia swój skuter i z 6-letnią córeczką jedzie na Mszę dla dzieci. Obie w kaskach i nawet w padającym deszczu każdej niedzieli na 10.30 – są. I znów, wyrzuty sąsiadów – patrz, dziś niedziela…

Historia jakich wiele. Niedzielna Eucharystia, modlitwa, życie z Bogiem i w Bogu – albo bez Niego. Wiara. Każdy z nas tę wiarę posiada. Jedni mniejszą, inni większą. Wiara to łaska otrzymana od Boga. Jedni odkrywają wcześniej, inni wcale lub nie chcą jej odkryć. Staraniem naszych rodziców, dziadków, księży, katechetów, czy całkiem przypadkowych ludzi – Bóg zasiewa w nas Ziarno Wiary, a co się dzieje później? W dzisiejszej Ewangelii Jezus posługuje się bardzo prostym obrazem wzrostu … Wiary. Rzucone ziarno i niezależnie od czuwania – wzrasta! Kiełkuje i pnie się ku górze. Ziarno Wiary.

W Tobie też ktoś zasiał Ziarno Wiary. Na pewno był ktoś, kto zaimponował Ci swoją wiarą. Mnie ten starszy mężczyzna, który każdej niedzieli, mimo ubywających sił – wsiadał na rower i jechał 5 km do kościoła. Który,  dbał o wzrost swojej wiary i zapewne, jak każdy, grzeszył, a jednak każdej niedzieli był gotowy przystąpić do Komunii świętej! Piękne i warte naśladowania. Zapewne i w Twoim życiu był ktoś, kto może świadomie, bądź zupełnie przypadkiem był dla Ciebie wzorem, który pragnąłeś naśladować. Może warto dziś wspomnieć tę osobę? Może powiedzieć jej – dziękuję, albo: Wieczny odpoczynek, jeśli odeszła już do Pana.

Ziarno Wiary wzrasta wraz z nami. Rozwija się i pnie ku Górze. Wydaje owoce i rozsiewa ziarno dalej wraz z Twoimi dobrymi uczynkami, przyjacielskim gestem, bezinteresowną pomocą, albo zwyczajnym uśmiechem, który rozświetla drogę innym. Twoja wiara, być może, też jest dla kogoś wzorem – i choć o tym nie wiesz, przybliżasz, bądź… zniechęcasz innych do Boga. Zatem warto dziś stanąć w prawdzie przed samym sobą i zapytać o Ziarno własnej Wiary. Co się z Nim stało? Czy wzrasta i pnie się ku Górze? Wydaje owoce? A może przyszedł już czas, by siać? Nie bój się, bowiem tylko ziarno zatrzymane w dłoni – nigdy nie wyda owocu…

Beata Żabka 

***

Biblia pyta:

Obracają się wśród Jego dzieł, badają, i ulegają pozorom, bo piękne to, na co patrzą. Ale i oni nie są bez winy: jeśli się bowiem zdobyli na tyle wiedzy, by móc ogarnąć wszechświat – jakże nie mogli rychlej znaleźć jego Pana?
Mdr 13, 7-9

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział LIII. O TYM, ŻE DLA MĄDRYCH ŁASKA BOŻA NIE JEST DOMIESZKĄ RZECZY ZIEMSKICH

1. Synu, drogocenna jest moja łaska, nie chce być tylko domieszką rzeczy zewnętrznych i doczesnych przyjemności. Odrzucić więc musisz wszystko, co przeszkadza łasce, aby cię napełniła tak, jak pragniesz.

Usuń się na ustronie, znajdź upodobanie w samotności, nie szukaj rozmów, ale raczej gorąco proś Boga o serce skłonne do skruchy i czyste sumienie. Niech blichtr świata będzie dla ciebie niczym, ponad wszystkie dobra świata przedkładaj zawsze wolność do obcowania z Bogiem. Nie możesz przecież przebywać ze mną, a jednocześnie tkwić całym sercem w rzeczach przemijających.

Trzeba się oddalić od znajomych i bliskich i umieć pozostawać bez rozrywek życiowych. Święty Piotr zaklina, aby wierni uczniowie Chrystusa przechodzili przez świat jak przechodnie i jak pielgrzymi 1 P 2,11.

2. Z jaką ufnością będzie umierać ten, kogo żadne przywiązanie nie trzyma na ziemi!

Ale jak uwolnić serce od wszystkiego, człowiek słabego ducha pojąć tego nie zdoła, a człowiek uległy naturze nie zrozumie wolności człowieka duchowego 1 Kor 2,14.

A przecież jeżeli chce naprawdę stać się uduchowionym, wystarczy mu oderwać się od bliskich i od dalekich, a najbardziej strzec się siebie samego. Jeśli pokonasz miłość do siebie, łatwo zapanujesz nad całą resztą.

Doskonałe zwycięstwo to zwycięstwo nad sobą. Bo kto panuje nad sobą tak, że uczucia podporządkowuje rozumowi, a rozum mnie, ten jest prawdziwym zwycięzcą siebie i panem świata.

3. Jeżeli gorąco pragniesz wejść na ten szczyt, musisz działać mężnie i przyłożyć siekierę do pnia, wykorzenić Mt 3,10; Łk 3,9 i zniszczyć Jr 1,10 nieświadomą i nieopanowaną miłość do siebie, do wszelkiego posiadania osobistego i materialnego.

Z tej to przyczyny, że człowiek zbytnio i niepowściągliwie przywiązuje się do siebie, wypływa całe zło, które należy pokonać bezwzględnie; gdy zwalczysz i opanujesz to zło, ogarnie cię wielka cisza i trwałe uspokojenie.

Ale mało jest takich, którzy usiłują umrzeć całkowicie dla siebie i potrafią wyzbyć się siebie zupełnie, dlatego też ciągle są uwikłani w sobie i nie mogą wznieść się duchem ponad własne ja. Ci zaś, którzy pragną swobodnie obcować ze mną, muszą uśmierzyć w sobie wszystkie nieprawe i nieopanowane uczucia i kochając nie lgnąć chciwie do żadnej istoty.

Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’

***

ŹRÓDŁA

Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga,
Byle im była cnota i Ojczyzna droga.
Głupiec mówi: Niech sobie źródło wyschnie w górach,
Byleby mi płynęła woda w miejskich rurach.

Adam Mickiewicz

***

Patrz ludziom prosto w oczy.

H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’

http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html

 

***************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

31 stycznia
Święty Jan Bosko, prezbiter

 
Święty Jan Bosko - zdjęcie z 16 marca 1886 r. Jan Bosko urodził się 16 sierpnia 1815 r. w Becchi (ok. 40 km od Turynu). Był synem piemonckich wieśniaków. Gdy miał 2 lata, zmarł jego ojciec. Jego matka musiała zająć się utrzymaniem trzech synów. Młode lata spędził w ubóstwie. Wcześnie musiał podjąć pracę zarobkową. Kiedy miał 9 lat, Pan Bóg w tajemniczym widzeniu sennym objawił mu jego przyszłą misję. Zaczął ją na swój sposób rozumieć i pełnić. Widząc, jak wielkim powodzeniem cieszą się przygodni kuglarze i cyrkowcy, za pozwoleniem swojej matki w wolnych godzinach szedł do miejsc, gdzie ci popisywali się swoimi sztuczkami, i zaczynał ich naśladować. W ten sposób zbierał mieszkańców swojego osiedla i zabawiał ich w niedziele i świąteczne popołudnia, przeplatając swoje popisy modlitwą, pobożnym śpiewem i “kazaniem”, które wygłaszał. Było to zwykle kazanie, które tego dnia na porannej Mszy świętej zasłyszał w kościele parafialnym.
Pierwszą Komunię świętą przyjął w wieku 11 lat (1826). Gdy miał lat 14, rozpoczął naukę u pewnego kapłana-emeryta. Musiał ją jednak po roku przerwać po jego nagłej śmierci. W latach 1831-1835 ukończył szkołę podstawową i średnią. Nie mając funduszów na naukę, Jan musiał pracować dodatkowo w różnych zawodach, by zdobyć konieczne podręczniki i opłacić nauczycieli. Musiał także pomyśleć o własnym utrzymaniu, mieszkając na stancji. Dorabiał nadto dawaniem korepetycji.

Święty Jan Bosko Po ukończeniu szkół średnich Jan został przyjęty do wyższego seminarium duchownego w Turynie. Tutaj pod kierunkiem św. Józefa Cafasso, wykładowcy i spowiednika, czynił znaczne postępy w doskonałości chrześcijańskiej (1835-1841). 5 czerwca 1841 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Za poradą św. Józefa Jan wstąpił do Konwiktu Kościelnego dla pogłębienia swojej wiedzy religijnej i życia wewnętrznego.
8 grudnia 1841 roku napotkał przypadkowo 15-letniego młodzieńca-sierotę, zupełnie opuszczonego materialnie i moralnie. Od tego dnia zaczął gromadzić samotną młodzież, uczyć ją prawd wiary, szukać dla niej pracy u uczciwych ludzi. W niedzielę zaś dawał okazję do wysłuchania Mszy świętej i do przyjmowania sakramentów świętych, a później zajmował młodzież rozrywką. Ponieważ wielu z nich było bezdomnych, starał się dla nich o dach nad głową. Tak powstały szkoły elementarne, zawodowe i internaty, które rychło rozpowszechniły się w Piemoncie. “Zaniósł wiarę, światło i pokój tam, gdzie samotność rodziła nędzę” (z hymnu Liturgii Godzin).
Ten apostoł młodzieży uważany jest za jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła. Zdawał sobie wszakże sprawę, że sam jeden tak wielkiemu dziełu nie podoła. Aby zapewnić stałą pieczę nad młodzieżą, założył dwie rodziny zakonne: Pobożne Towarzystwo św. Franciszka Salezego dla młodzieży męskiej – salezjanów (1859) oraz zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych dla dziewcząt (1872). Będąc tak aktywnym, Jan potrafił odnajdywać czas na modlitwę i głębokie życie wewnętrzne. Obdarzony niezwykłymi charyzmatycznymi przymiotami, pozostawał człowiekiem pokornym i skromnym. Uważał siebie za liche narzędzie Boga.
Rozwinął szeroko działalność misyjną, posyłając najlepszych swoich synów duchowych i córki do Ameryki Południowej. Dzisiaj członkowie Rodziny Salezjańskiej pracują na polu misyjnym na wszystkich kontynentach świata, zajmując jedno z pierwszych miejsc. W dziedzinie wychowania chrześcijańskiego św. Jan Bosko wyróżnił się nie tylko jako jeden z największych w dziejach Kościoła pedagogów, ale zostawił po sobie kierunek-szkołę pod nazwą “systemu uprzedzającego” (zachowawczego), który wprowadził prawdziwy przewrót w dotychczasowym wychowaniu. Ta metoda wychowawcza nie jest oparta na stosowaniu przymusu, lecz odwołuje się do potencjału dobra i rozumu, jakie wychowanek nosi w swoim wnętrzu. Wychowawca, w pełni szanując wolną wolę młodego człowieka, staje się mu bliski i towarzyszy mu na drodze autentycznego wzrastania. System zapobiegawczy polega na uprzedzaniu czynów podopiecznego tak, aby nie doprowadzić do zrobienia przez niego czegoś niewłaściwego.

Święty Jan Bosko Nie mniejsze zasługi położył św. Jan Bosko na polu ascezy katolickiej, którą uwspółcześnił, uczynił dostępną dla najszerszych warstw wiernych Kościoła: uświęcenie się przez sumienne wypełnianie obowiązków stanu, doskonalenie się przez uświęconą pracę. Najświętsza Maryja Panna i św. Józef nie poszli w swoim życiu codziennym drogą nadzwyczajnych pokut czy też wielu godzin modlitwy. Wszystko jednak czynili dla wypełnienia woli Bożej, dla Jezusa. W ten sposób wszystkie ich czynności były aktem czci i miłości Bożej. Ta właśnie tak prosta i wszystkim dostępna asceza salezjańska wyniosła na ołtarze Jana Bosko, Michała Rua, jego następcę, Dominika Savio – jego wychowanka, Alojzego Orione – założyciela Małego Dzieła Boskiej Opatrzności (orionistów) oraz Marię Dominikę Mazzarello – współzałożycielkę Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, a także Alojzego Versiglia, biskupa, i Kaliksta Caravario, misjonarzy i męczenników w Chinach (+ 25 lutego 1930 r.).
Cały wolny czas Jan poświęcał na pisanie i propagowanie dobrej prasy i książek. Początkowo wydawał je w drukarniach turyńskich. Od roku 1861 posiadał już własną drukarnię. Rozpoczął od wydawania żywotów świątobliwych młodzieńców, by swoim chłopcom dać konkretne żywe przykłady i wzory do naśladowania. Od roku 1877 dla wszystkich przyjaciół swoich dzieł zaczął wydawać jako miesięcznik, do dziś istniejący, Biuletyn Salezjański. Wszystkie jego pisma wydane drukiem to 37 tomów. Ponadto pozostawił po sobie olbrzymią korespondencję.
W czasie kanonicznego procesu naoczni świadkowie w detalach opisywali wypadki uzdrowienia ślepych, głuchych, chromych, sparaliżowanych, nieuleczalnie chorych. Wiemy o wskrzeszeniu co najmniej jednego umarłego. Jan Bosko posiadał nader rzadki nawet wśród świętych dar bilokacji, rozmnażania orzechów czy kasztanów jadalnych. Zanotowano także przypadek rozmnożenia przez Jana Bosko konsekrowanych komunikantów. Najwięcej rozgłosu przyniosły mu jednak dar czytania w sumieniach ludzkich, którym posługiwał się niemal na co dzień, oraz dar przepowiadania przyszłości jednostek, swojego zgromadzenia, dziejów Italii i Kościoła.
Jan Bosko zmarł 31 stycznia 1888 r. Pius XI beatyfikował ks. Bosko 2 czerwca 1929 r., a kanonizował 1 kwietnia 1934 r., w Wielkanoc. Jest patronem młodzieży, młodych robotników i rzemieślników.

W chwili śmierci Założyciela zgromadzenie salezjanów miało 58 domów i liczyło 1049 członków. Obecnie ponad 16 000 salezjanów prowadzi 1830 placówek w 128 krajach świata. Rodzina Salezjańska, do której należą zakonnicy i świeccy żyjący duchowością ks. Bosko, liczy ponad 400 000 członków.
Duchowi synowie św. Jana Bosko, zwani najczęściej salezjanami, przybyli do Polski w 1898 roku. Córki Maryi Wspomożycielki przybyły do Polski w roku 1922. Ze zgromadzenia salezjańskiego wyszli m.in. prymas Polski, kardynał August Hlond (1881-1948) i metropolita poznański Antoni Baraniak (1904-1977). Salezjaninem był bł. Bronisław Markiewicz (+ 1912), który założył na ziemiach polskich zgromadzenie św. Michała Archanioła (michalitów). Z grona polskich salezjanów wywodzi się także bł. August Czartoryski, beatyfikowany przez św. Jana Pawła II 25 kwietnia 2004 r.

W ikonografii św. Jan Bosko przedstawiany jest jako kapłan w sutannie zakonnej. Najczęściej ukazywany jest w otoczeniu młodzieży, której poświęcił swoje życie.

 

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-31.php3

********

bł. Jan Paweł II
List Juvenum patris
w 100. rocznicę śmierci św. Jana Bosko
31 stycznia 1988 r.

*********

Wizja św. Jana Bosko

Zdumiewającej aktualności nabiera słynna wizja św. Jana Bosko, mówiąca o przyszłych dziejach Kościoła. Oto jak opowiada ją on swym przyjaciołom, zapraszając i nas do uczestnictwa w spełniającym się proroctwie:

“Wyobraź sobie, że jesteś ze mną na brzegu morza, albo lepiej na samotnej skale i że nie widzisz żadnego skrawka ziemi poza tym, jaki masz pod stopami. Na rozległej toni morskiej dostrzegasz niepoliczoną flotyllę okrętów ustawionych w szyku bojowym. Ich dzioby są podobne do ostrych zakończeń włóczni, tak że w cokolwiek uderzą, przebijają to na wylot i całkowicie niszczą. Okręty te są wyposażone w armaty, na ich pokładach jest wiele karabinów, są materiały zapalające i broń wszelkiego rodzaju, a także książki. Zbliżają się one w stronę okrętu o wiele większego i wyższego od nich i starają się uderzyć weń swymi dziobami. Próbują też go podpalić albo w jakikolwiek inny sposób go zniszczyć.

W eskorcie tej pełnego majestatu okrętu płyną liczne mniejsze statki, które otrzymują rozkazy za pomocą sygnałów i dokonują manewrów mających udaremnić ataki ze strony floty nieprzyjaciela. W pośrodku nieskończonej przestrzeni morskiej górują wysoko dwie kolumny, znajdujące się jedna niedaleko od drugiej. Na szczycie pierwszej znajduje się figura Niepokalanej Dziewicy, u której stóp widnieje duża tablica z napisem Auxilium Christianorum – Wspomożenie chrześcijan. Na drugiej, wiele wyższej i potężniejszej, umieszczona jest Hostia proporcjonalna w swej wielkości do kolumny, a poniżej widnieje inna tablica i słowa Salus Credentium – Zbawienie wiernych.

Dowódcą okrętu jest Najwyższy Pasterz. On to, widząc wściekłość nieprzyjaciół i złych duchów, wśród których się znaleźli Jego wierni, decyduje się zebrać przy sobie kapitanów mniejszych jednostek, aby naradzić się, jak postąpić.

Wszyscy kapitanowie wchodzą na pokład i stają przy Papieżu. Naradzają się, ale w międzyczasie zrywa się gwałtowny wiatr, który podnosi fale, tak więc dowódcy zostają odesłani z powrotem, by zająć się swymi okrętami. Sztorm na chwilę ucisza się i Papież zbiera kapitanów po raz drugi; tymczasem okręt flagowy płynie cały czas swoim kursem. Lecz przerażający sztorm ponownie uderza. Papież staje przy sterze i wszystkie siły poświęca sterowaniu okrętu ku dwóm kolumnom, z których szczytów zwisają liczne kotwice i haki połączone łańcuchami.

Wszystkie okręty nieprzyjaciela ruszają do ataku, usiłując za wszelką cenę zatrzymać okręt i zatopić go: jedni rzucają weń książkami i zapalnymi materiałami, których posiadają mnóstwo. Inni strzelają z karabinów i dział. Walka robi się coraz bardziej zacięta. Dzioby nieprzyjaciół uderzają gwałtownie, ale ich wysiłki i ciosy okazują się nieskuteczne. Próżne są ich wysiłki, przy których tracą siły i amunicję; wielki okręt płynie bezpiecznie i spokojnie swoją drogą. Czasem zdarza się, że pod strasznymi uderzeniami w jego burtach pojawiają się głębokie dziury. Ale w tej samej chwili łagodna bryza zaczyna wiać od dwóch kolumn, pęknięcia zasklepiają się, a przecieki natychmiast ustają.

Tymczasem wybuchają działa napastników, psują się strzelby i inne rodzaje broni, łamią się dzioby i wiele okrętów rozsypuje się na kawałki i tonie w morzu. Wówczas oszalali nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, uderzają pięściami, bluźnierstwami i przekleństwami.

Nagle Papież pada ranny. Natychmiast ci, którzy są wokół niego, spieszą mu z pomocą i podnoszą go. Papież zostaje trafiony po raz drugi, znowu pada na pokład i umiera. Wśród nieprzyjaciół wybucha zwycięski, pełen radości okrzyk; z ich okrętów słychać nie do powtórzenia wyzwiska.

Ale ledwo Papież umarł, już drugi zajmuje jego miejsce. Kapitanowie zebrawszy się razem wybrali Papieża tak szybko, że wieść o śmierci zbiegła się z wiadomością o wyborze następcy. Nieprzyjaciele zaczynają tracić ducha.

Nowy Papież zmusza nieprzyjaciół do rozproszenia się i pokonując wszelkie przeciwności, prowadzi okręt wprost na dwie kolumny i ustawia go między nimi. Zakotwicza się szybko za pomocą lekkiego łańcucha, który zwisa od dziobu okrętu do kotwicy na kolumnie zwieńczonej Hostią. Za pomocą drugiego lekkiego łańcucha, który znajduje się na rufie przywiązuje się do drugiej kotwicy, która zwisa z kolumny z Niepokalaną Dziewicą na szczycie.

W tym momencie następuje ogromne poruszenie. Wszystkie okręty walczące dotąd z Papieżem wpadają w panikę; uciekają, a w ucieczce zderzają się ze sobą, łamiąc się na kawałki. Jedne toną i próbują pociągnąć za sobą inne. Tymczasem kilka małych okrętów, które dzielnie walczyły po stronie Papieża śpieszą, by przywiązać się do kolumn. Wiele innych, przełamawszy strach przed bitwą, ostrożnie obserwuje wszystko z oddali. Gdy wraki zniszczonych okrętów unoszą się na wśród wirów morskich, te, gdy przychodzi na nie kolej żeglują w skupieniu ku dwóm kolumnom, a dopłynąwszy przywiązują się do haków z nich zwisających, tak że są bezpieczne przy flagowym okręcie, na którym stoi Papież. Nad morzem zapada wielka cisza.”

Tyle opowieść sprzed 150 lat. Dziś już możemy zapytać: Czy pierwszym Papieżem – dowódcą flagowego okrętu – nie jest Jan Paweł II? Czy to nie On dostrzegł na horyzoncie dwie kolumny ocalenia: filar Eucharystii i Maryi Niepokalanej? Czy to nie ku Nim skierował cały Kościół, ogłaszając rok ubiegły Rokiem Niepokalanego Poczęcia, a obecny Rokiem Eucharystii? Teraz nie żyje. Za chwilę przy sterach Kościoła stanie jego następca. On doprowadzi proroctwo Jana Bosko do kresu. Do zwycięstwa.
Wincenty Łaszewski

www.naszdziennik.pl

http://www.jp2w.pl/pl/39087/0/Wizja_sw_Jana_Bosko.html

*******

Św. Jan Bosko – duchowy olbrzym

Papież Pius XI przy okazji kanonizacji św. Jana Bosko, nazwał go „duchowym olbrzymem” i dodał: – W jego życiu nadprzyrodzone stało się niemal naturalne, niezwykłe zaś – zwykłe. Pan Bóg, zsyłając tego olbrzyma na świat, sprawił człowiekowi XIX wieku swoisty żart. Był to wiek racjonalizmu, socjalizmu, rozwoju nauki, ateizmu, zachłyśnięcia się rozumem i jego wytworami. Europą tamtego czasu rządziła rewolucja – buntownicy obalali królów i królestwa, budowano demokracje, zwalczano Kościół i Boga. Św. Jan Bosko był wyraźnym znakiem sprzeciwu wobec tego „racjonalnego” bezbożnictwa.

Św. Jan Bosko urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi, w przysiółku należącym do gminy Castelnuovo d’Asti – 40 kilometrów od Turynu. W późniejszych czasach osadę przemianowano na Castelnuovo Don Bosco. Jego ojciec, Franciszek zmarł kiedy Jan miał zaledwie 2 lata. Matka, Małgorzata musiała zająć się utrzymaniem trzech synów: Antoniego, Józefa i Jana. Podstawą w wychowaniu dzieci było dla matki życie religijne. Wykorzystywała każdą okazję, by mówić chłopcom o Opatrzności i sądzie Bożym. Wychowywała ich po spartańsku. Takie twarde życie uczyniło z nich ludzi silnych, nie cofających się przed trudnościami.

Proroczy sen

W 1824 roku, kiedy Jan miał 9 lat, Pan Bóg objawił mu we śnie jego przyszłą misję: Janek we śnie znalazł się wśród tłumu chłopców, którzy krzyczeli i przeklinali. Chciał ich uciszyć, zaczął krzyczeć i grozić im pięścią. Wówczas zbliżył się do niego dostojny, pięknie ubrany mężczyzna, który zawołał go po imieniu i powiedział: – Musisz zjednać sobie przyjaciół łagodnością i miłością, nigdy szturchańcami. Zacznij więc natychmiast mówić im o brzydocie grzechu i o pięknie cnoty.

Młody Jan Bosko odznaczał się konsekwencją w dążeniu do celu. Widząc, jak wielkim powodzeniem cieszą się przygodni kuglarze i cyrkowcy, za pozwoleniem swej matki zaczął ich naśladować. W ten sposób zbierał mieszkańców swojego osiedla i zabawiał ich w niedziele i święta, przeplatając popisy (wykonywał trudne skoki, chodził na rękach, jako kuglarz robił różne sztuczki, a jako linoskoczek skakał, biegał i tańczył na sznurze, wisiał na jednej nodze) modlitwą, pobożnym śpiewem i „kazaniem”, które było powtórzeniem wcześniej usłyszanego w kościele. W latach 1831-1835 ukończył szkołę podstawową w Castelnuovo i średnią w Chieri. Nie znajdując funduszów na ich opłatę, musiał pracować dodatkowo w różnych zawodach, by zdobyć konieczne podręczniki i opłacić nauczycieli. Musiał także pomyśleć o własnym utrzymaniu, mieszkając na stancji. Dorabiał przez dawanie korepetycji. Po ukończeniu szkół średnich Jan został przyjęty do wyższego seminarium duchownego w Turynie. Tu pod kierunkiem św. Józefa Cafasso, wykładowcy i spowiednika, czynił znaczne postępy w doskonałości chrześcijańskiej.

Kapłan i wychowawca

Ratowanie zapuszczonych moralnie chłopców – ta myśl przenikała jego umysł od najmłodszych lat. Pragnienie wychowawcze św. Jana Bosko oraz wielka miłość do młodzieży zaowocowała podczas jego pobytu w Turynie, gdy jako kapłan (święcenia otrzymał w 1841 r.) zaopiekował się młodzieżą z ulicy, dla której zorganizował oratorium, które stało się miejscem życia młodych; miejscem modlitwy, nauki, pracy, zabawy, twórczości, wypoczynku… W ciągu 15 lat stworzył niezwykłą wspólnotę, która zajmowała się opuszczoną i biedną młodzieżą. Następnie powstawały szkoły zawodowe, warsztaty i zakłady wychowawcze, lecz przede wszystkim zrodziła się metoda wychowawcza księdza Bosko, nazwana systemem prewencyjnym, oparta na trzech podstawowych zasadach: miłości, rozumie i religii. Święty wymagał od chłopców pracy nad sobą, aktywnego spędzania wolnego czasu i twórczości.

„Do szpitala, szybko!”

Mimo ogromu łask, tytanicznej pracy i siły woli, nie było mu łatwo. Urzędnicy piętrzyli trudności, właściciele domów i możnowładcy nie patrzyli na hałaśliwą i zaniedbaną młodzież zbyt ufnie… Do tego dochodziły pułapki ze strony współbraci w kapłaństwie. Znany jest przypadek, gdy dwaj z nich uznali ks. Jana za osobę chorą psychicznie. Zawiązali więc intrygę, której celem było umieszczenie go w domu dla obłąkanych. Umówili się z pracownikami szpitala psychiatrycznego, że wsadzą do powozu Don Bosko i każą go zawieźć na „ostry dyżur”. Tam już miał zostać przez dłuższy czas. Odwiedzili więc ks. Jana i zaproponowali mu przejażdżkę. Nie wiedzieli jednak jednego – święty czytał w sumieniach i myślach bliźnich. Kiedy więc podeszli do powozu, Jan odsunął się na bok, przewrotni kapłani wsiedli do powozu, a ten zamknął za nimi drzwi i krzyknął do woźnicy: Do szpitala psychiatrycznego – szybko! Trochę czasu zajęło wyjaśnianie „żartu”, ale efekt był taki, że ci dwaj księża już nigdy nie starali się przechytrzyć Don Bosko.

Dar czytania w sumieniach

To, co szczególnie niepokoiło, ale też fascynowało współczesnych św. Janowi, to jego nadprzyrodzony dar czytania w sumieniach i dar poznania rzeczy przyszłych. Wystarczyło, że spojrzał na kogoś i już mógł określić jego myśli, zainteresowania i stan duchowy. Jeden z jego nowo przybyłych podopiecznych powiedział kiedyś z bezczelnym uśmieszkiem: – Jeśli rzeczywiście Don Bosko jest taki mądry i przenikliwy, że zna moje grzechy, niech je wymieni. Święty nachylił się nad chłopcem i powiedział mu całą „litanię” grzechów, zaniedbań i występków, nawet tych najbardziej skrytych.

Owoce św. Jana Bosko

Działalność św. Jana Bosko przyniosła wspaniałe owoce. Święty założył dwie rodziny zakonne: Pobożne Towarzystwo Św. Franciszka Salezego dla młodzieży męskiej (1859) (salezjanie) i zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych dla dziewcząt (1872). Położył także wielkie zasługi w zakresie udostępniania literatury katolickiej. Rozpoczął od wydawania żywotów świętych i biografii papieży. Potem pojawiły się Czytanki Katolickie na każdy miesiąc. Od roku 1877 dla wszystkich przyjaciół swoich dzieł zaczął wydawać miesięcznik „Biuletyn Salezjański”. Wszystkie pisma, wydane drukiem staraniem św. Jana Bosko doszły do 1174 pozycji, co razem obejmuje 37 tomów, w tym on sam napisał i wydał 130 książek i książeczek. Jego droga do świętości – uświęcanie się przez pracę i sumienne wypełnianie obowiązków stanu wyniosła do chwały ołtarzy m.in. św. Dominika Savio, św. Marię Dominikę Mazzarello, św. Alojzego Orione, bł. Michała Rua.

Dary nadprzyrodzone

Opatrzność wyposażyła ks. Bosko również w dary nadprzyrodzone. W czasie kanonicznego procesu naoczni świadkowie w detalach opisywali wypadki: uzdrowienia niewidomych, głuchych, chromych, sparaliżowanych, nieuleczalnie chorych. Wiadomo o co najmniej jednym wskrzeszeniu zmarłego. Święty posiadał nawet dar bilokacji. Najwięcej jednak rozgłosu przyniosły świętemu: dar czytania w sumieniach ludzkich, którym posługiwał się niemal na co dzień, oraz dar widzenia przyszłości.

* * *

Św. Jan Bosko pożegnał ziemię dla Nieba 31 stycznia 1888 roku w Turynie. Papież Pius XI beatyfikował go w 1929 roku, a 1 kwietnia 1934 dokonał jego kanonizacji. Wspomnienie liturgiczne świętego przypada 31 stycznia.

Bogusław Bajor

http://www.przymierzezmaryja.pl/Sw–Jan-Bosko—duchowy-olbrzym,4045,a.html

 

******

 

Ks. Kazimierz Misiaszek sdb

System prewencyjny św. Jana Bosko w wychowaniu szkolnym

1. Oryginalność św. Jana Bosko w rozwoju systemu prewencyjnego

Wydaje się, że oryginalność pedagogiczna św. Jana Bosko sprowadza się do umiejętnego połączenia eklezjalnej praktyki z myślą wychowawczą. Większość komentatorów jego dzieła wychowawczego jest zdania, że nie tyle jest on twórcą zupełnie nowego systemu pedagogicznego, co genialnie adoptował stare i zapomniane metody chrześcijańskie do współczesnych warunków1. Posiadając bogate doświadczenie, śmiałe propozycje, szerokie wizje i konkretne zasady, znajduje się na linii tych kapłanów-reformatorów, którzy rozumieli odnowę nie jako całkowity przewrót, ale jako przemyślenie i zespolenie starego z nowym. Środki, którymi się posługiwał, spotkać można w jednym z bardziej konserwatywnych dokumentów „restauracji piemonckiej”, jakim był „Regulamin dla szkół” Karola Feliksa z 1822 r., a więc sakramenty, Msza św., teologia łaski, modlitwa, rozmyślanie, kierownictwo duchowe, nauka religii, rekolekcje, ćwiczenie dobrej śmierci itp. 2 Oryginalność ks. Bosko wyraża się więc w sposobie wykorzystania tradycyjnych wartości, szczególnie zaś w niespotykanym dotąd ich ustawieniu. Sam o tym tak mówił: „Mniejsza o to, skąd i pod czyją inspiracją jawią się nowe formuły wychowania i nauczania; jeśli same w sobie są dobre, postarajmy się im nadać chrześcijański kierunek i tak czuwać, aby nie utraciły nic z ducha chrześcijańskiego”3. Podkreśla się więc tworzenie środowiska radości, optymizmu i rodzinności, gdzie problemy wychowanków nie były bagatelizowane, lecz przyjmowane z poczuciem odpowiedzialności. Przybywający uczeń mógł doświadczyć ogromnego szacunku w stosunku do siebie, wynikającego z nadprzyrodzonego rozumienia działalności wychowawczej, jako zleconej przez Boga4.

Tym, co wyróżnia ks. Bosko pośród innych wychowawców tej epoki, jest odcięcie się od panującego wtedy negatywizmu i rygoryzmu pedagogicznego. Natomiast najbardziej charakteryzuje go i jest trwałą wartością stylu prewencyjnego całkowite oddanie się młodemu człowiekowi. „W historii wychowania nie spotyka się często takich, jak on, którzy by poświęcili tyle lat, podjęli tyle trudów i ponieśli tyle ofiar, by bardziej zainteresować się podmiotem wychowania, widzieć go głębiej i doprowadzić do pełni rozwojowej, tak że bez obaw można go umieścić wśród najwybitniejszych wychowawców wszystkich czasów”5. W całej historiografii chrześcijańskiej, pisze J. Aubry, nie znajdziemy podobnego świętego, który jak ks. Bosko mógłby być utożsamiony z chłopcami; który posiadałby tak wysoki stopień ‘świętej obsesji’, aby uszczęśliwić młodzież, szczególnie tę biedną”6. W przedmowie do „Il giovane provveduto”, Święty tak pisał: „Moi drodzy, kocham was wszystkich całym sercem i wystarczy, że jesteście młodzi, abym was bardzo kochał. Mogę was zapewnić, że znajdziecie książki napisane przez ludzi bardziej cnotliwych i bardziej urobionych duchowo ode mnie, ale trudno wam będzie znaleźć kogoś, kto by was bardziej ode mnie kochał i kto by bardziej pragnął waszego prawdziwego szczęścia”7. Jego całkowite oddanie się młodzieży wypływało z wiary i osobistego przekonania, że w ten sposób wypełnia wolę Bożą.

Oryginalność systemu prewencyjnego ks. Bosko dostrzega się także w celach wychowania, a te były wielorakie. Zajęcie się wychowaniem młodzieży stanowiło dla Świętego podstawową sprawę w dziele przemian społecznych. Dlatego dążył do wychowania człowieka zdolnego włączyć się z całą odpowiedzialnością w życie społeczne. Bardziej jednak pragnął, aby młody człowiek zrozumiał swe powołanie na ziemi w perspektywie eschatologicznej. Stąd dając mu wykształcenie zawodowe i pracę, wprowadzając w kulturę i obdarowując miłością wzywał, aby żyć w łasce Bożej, w przyjaźni z Chrystusem i Jego Matką8. Co więcej, jego troską było stworzenie takich warunków, aby pomogły one wychowankowi w osiągnięciu dojrzałej na swoim etapie świętości życia. Można zatem powiedzieć, że przez to działalność wychowawcza św. Jana Bosko nie tylko ujawniała swój głęboki związek z działalnością zbawczą i uświęcającą Kościoła, ale -uwypuklając – w jakiś sposób się z nią identyfikowała. Dodajmy, że system prewencyjny, przeżywany w Kościele, w nim szuka treści, metod i środków wychowania9.

Za J.Aubrym, można nazwać ks. Bosko „świętym młodych”. Oznacza to, że był to święty, który zajmował się wychowaniem chłopców, ale również stał się świętym poprzez pracę z chłopcami, a jego świętość była wychowująca10. Oratorium zaś uważa się za swoistą szkołę, realizującą model świętości na miarę młodzieży. Owo kształtowanie młodych świętych nie miało nic ze schematyzmu. Ksiądz Bosko, mając głęboką świadomość osobowości wychowanka, ustosunkowywał się do niego zgodnie z kryteriami rozwojowymi i typologicznymi11.

Wychowanie ks. Bosko miało charakter kolektywny. Niektórzy uważają, że kryje się w nim niebezpieczeństwo pomniejszania kontaktów personalnych między wychowankami a wychowawcą oraz wychowanków między sobą na rzecz kontaktów rzeczowych czy oficjalnych. Ksiądz Bosko, świadomy tych procesów, stwarzał atmosferę rodzinną, pozwalając na szczerość, radość, przyjaźń i dynamiczną twórczość. Wychowankowie mieli okazje nawiązać serdeczne i przyjazne kontakty z wychowawcami i między sobą poprzez wspólna pracę i zabawę, gdzie salezjanin-asystent spełniał funkcje animatora, pobudzając młodzież do aktywności12. Pogłębieniu więzi osobowych służyły także stowarzyszenia religijne, będąc dziełem samych chłopców. Uczyły ponadto społecznego myślenia, aktywnego uczestnictwa w życiu grupy oraz zaangażowania na rzecz Kościoła13. W ten sposób św. Jan Bosko może być uznany w jakiejś mierze za prekursora pracy w grupach nieformalnych, tak bardzo dzisiaj potrzebnych Kościołowi w celu ożywienia i zdynamizowania wiary.

2. Podstawowe zasady wychowania prewencyjnego

Projekt wychowania św. Jana Bosko konkretyzują trzy podstawowe zasady, ujęte w trójmian: rozum, religia, dobroć (regione, religione, amorevolezza). Wybór i ustawienie tych właśnie zasad przypuszczalnie nasuwa wiele wątpliwości, dlatego tym bardziej trzeba się nimi zająć. Stopniowo więc ujawni się ich podstawową treść i odniesienia do siebie.

a) Zasada rozumności

„Rozum” w pedagogice św. Jana Bosko nie był ujmowany w kategoriach filozoficznych czy teologicznych, lecz jako naturalny sposób odniesień osoby do rzeczywistości14. Literatura włoska, podejmująca ten problem, używa też określenia „ragionevolezza”, interpretowanego jako „buon senso”15, co w języku polskim mogłoby brzmieć jako „rozumność”, „kierowanie się słusznością rzeczy”, „widzenie rzeczy zgodnie z jej przeznaczeniem”, lub jako „wychwycenie głównej idei”. Można więc twierdzić, że jest to zasada realizmu pedagogicznego i roztropności wychowawczej. Występuje w powiązaniu z dwoma pozostałymi i tworzy z nimi organiczną całość.

Odwołując się do praktyki wychowawczej ks. Bosko, należy ją rozumieć jako jeden z aspektów postawy mądrościowej, ujawniającej się w zwykłym i autentycznym otwarciu się na osobowy dialog z wychowankiem, w trosce o jego rozwój i dobro. Święty dał temu wyraz w rozmaitych sytuacjach, wypowiedziach czy opracowaniach. W rozmowie z nauczycielem Bodrato wykazywał, że człowiek posiada wrodzone ukierunkowanie na dobro. Jest także zdolny do wdzięczności, gdy naprawdę zetknie się z dobrem16. Jedna z rad danych współpracownikom wydaje się być zastanawiająca syntezą postawy mądrościowej ks. Bosko. Odnosiła się do okazywania szacunku wychowankowi w momencie prowadzenia z nim rozmowy. Święty stał na stanowisku, że prowadzony dialog nie może mieć miejsca bez głębokiej wymiany myśli i wspólnych uzgodnień. W każdym razie nie należy być obojętnym na to, gdy wychowanek odchodzi nie otrzymawszy dostatecznych wyjaśnień w podejmowanej sprawie17. Wyrazem tego jest także powiedzenie ks. Bosko: „Czyń tak, aby każdy z twoich słów i poczynań poznał, że dążysz do dobra dusz”18, lub inne: „Zachowaj zawsze obietnice dane chłopcom. W wypadku zaś ich niespełnienia, przynajmniej wyjaśnij racje, dla których nie zostały spełnione”19.

Rozumność, jako postawa roztropności i realności w kontaktach, miała swoje szczególne zastosowanie w czasie zaistniałych konfliktów w grupie chłopców. W takich sytuacjach ks. Bosko polecał dokładne i w miarę obiektywne zbadanie źródła konfliktów, doprowadzając do porozumienia stron. Przełożony jednak, do którego obowiązków należało godzenie, winien pamiętać o bardzo praktycznej zasadzie, że wiele spraw konfliktowych w wieku młodzieńczym jest nimi tylko na pozór i często samorzutnie, bez zbytniego roztrząsania, nieporozumienia ustają20. W przypadku zakładów zamkniętych, gdzie łatwo o spowodowanie sytuacji konfliktowych z błahego powodu, była to bardzo cenna zasada.

Czasem powodem konfliktów mogło być zbytnie przemęczenie nauką. Dlatego też Święty polecał chłopcom racjonalny styl pracy, a także wskazywał na konieczność rozrywki, twierdząc, że „umysł ma prawo do wypoczynku”21.

Zasadę tę stosował także w odniesieniu do religii i praktyk pobożnych w oratorium, pragnąc uchronić wychowanka od pobożności naiwnej, zbyt sentymentalnej i „słodkiej”. Zmierzał do ukształtowania u chłopców postawy religijnej świadomej, pobożności wewnętrznej i zdrowej, w pełni naturalnej. Służyła temu m.in. właściwie przygotowana i dobrze przeprowadzona katecheza22.

Wymaganie rozumności stawiał ks. Bosko także wychowawczej miłości, która według niego powinna być zdolna do dostrzeżenia zarówno pozytywnych, jak i negatywnych stron wychowanka. Wydać się może przesadna jego zasada o czuwaniu nad chłopcami, zawiera jednak głęboką mądrość doświadczenia pedagogicznego: „Czuwamy nad nimi (chłopcami), jak gdyby wszyscy byli źli, ale przecież chodzi o to, by uwierzyli, że ich szanujemy i uznajemy za najlepszych”23. Asystentom polecał: „Czuwaj specjalnie nad książkami, które chłopcy czytają, okazując im zawsze szacunek i nigdy nie zniechęcając nikogo: nie żałuj jednak sił w czuwaniu, obserwowaniu, w zrozumieniu, w udzielaniu pomocy, we współczuciu! Pozwól się zawsze prowadzić rozumowi, a nigdy namiętnościom”24.

Zasada rozumności wiele razy występuje w regulaminach, które Święty opracował tak dla prowadzonych przez siebie oratoriów, jak i dla nowo powstałej kongregacji i domu zakonnego. Niemała troską było nadanie dziełom takich form organizacyjnych, aby one nie niszczyły atmosfery rodzinnej i przyjacielskiej. Świadom zaś, że każda struktura niesie ze sobą takie niebezpieczeństwo, nastawał, by regulamin zawierał wskazania życiowe, a nie tylko dręczące przepisy. Regulaminy miały przede wszystkim określać ramy, miejsce i sposób wykonywania pracy. Uważał, że świadomość zadań, wynikająca z regulaminów, podniesie poziom życia wspólnotowego. Dlatego czytał je publicznie tak w obecności uczniów, jak i wychowawców25.

Znając naturę wieku młodzieńczego, Święty polecał kilkakrotne przypominanie zasad, gdyż uważał, że młody człowiek szybko o nich zapomina, stąd obowiązkiem wychowawcy jest tym bardziej o nich przypominać. „Młodzieży – powtarzał – należy przypominać sto razy, i to czasami nie wystarczy”26. Wymagał też, aby formułowane zasady i polecenia były racjonalne, i to w taki sposób, aby wychowanek sam to mógł dostrzec27.

Rozumność odnosiła się także do stylu sprawowania władzy. Ksiądz Bosko polecał w tym względzie przełożonemu: „Postaraj się tak rozdzielać zadania, aby nikt nie był przeciążony obowiązkami. Dołóż też starań, aby każdy wiernie wypełniał to, co zostało mu zlecone (…) Nigdy nie wydawaj poleceń szkodliwych dla zdrowia albo uniemożliwiających odpoczynek, jak również takich, które wchodziłyby w kolizję z innymi obowiązkami czy poleceniami wyższego przełożonego”28. Ponadto, wydając polecenia, przełożony powinien uwzględniać możliwości i siły podwładnych. Nieobca powinna mu być także znajomość zainteresowań poszczególnych członków instytutu, aby móc uzyskać większą radość i satysfakcję z wykonywanej pracy29.

Zasada rozumności wydaje się nieodzowna szczególnie w zastosowaniu kar. Ksiądz Bosko stał na stanowisku, aby nie karać nigdy. Jeżeli natomiast jest to konieczne, należy wpierw wyczerpać inne środki. W jego zakładach było bezwzględnie zakazane stosowanie kary fizycznej, jako upokarzającej wychowanka i poniżającej wychowawcę30. Karą dla młodego człowieka, mówił, jest przede wszystkim to, co sam uważa za karę. „W tym kontekście spojrzenie surowe przynosi większy efekt niż uderzenie w policzek. Pochwała, gdy rzecz jest wykonana dobrze, a upomnienie, gdy zaniedbana, jest już nagrodą lub karą”31. W przypadku zastosowania kar należy wybrać najbardziej odpowiedni moment dla wychowanka, dając mu przy tym możliwość na refleksję, a sobie samemu czas na dojście do równowagi. Potem, przy wykonywaniu kary, winno się tak oddziaływać, aby pozostawić wychowankowi nadzieję przebaczenia, pokazując, że działanie to nie wypływało z namiętności czy złośliwości32.

b) Zasada religijności

Dialog wychowawczy św. Jana Bosko z chłopcami nacechowany był z jednej strony wartościami wypływającymi bezpośrednio z jego osobowości – ojca i przyjaciela, z drugiej zaś klimatem rodziny-wspólnoty, którą przenikał duch radości. Towarzyszyło mu przekonanie, że warunkiem skuteczności wychowawczej jest religia, jako wewnętrzna zasada pedagogiczna, rzutująca na treść, formy i środki wychowania33. W proponowanym ideale wychowawczym zasada religijności występowała między zasadą rozumności i miłości, wiążąc obydwie wewnętrznie34.

Działanie wychowawcze ks. Bosko miało charakter bardziej pastoralny niż ściśle pedagogiczny. Ujmowało wychowanie w całym kontekście kultury historycznej i życia kościelnego, a nade wszystko orientowało na perspektywę eschatologiczną, pragnąc doprowadzić wychowanka do zbawienia poprzez realizację w nim ideału świętości. Służąca temu twórczość pisarska Świętego posiadała również taki charakter. Zapytany o swoją metodę wychowania, odpowiedział: „Cały sekret polega na wpojeniu chłopcom bojaźni Bożej”35. W rozmowie z ministrem Ratazzim zaś dodał: „Siła, którą posiadamy, jest natury moralnej; w odróżnieniu od państwa, które nie zna niczego więcej jak tylko rozkazywanie i karanie, my przemawiamy przede wszystkim do serca młodzieży, a naszym słowem jest słowo Boga”36. Celem zasadniczym powstałych oratoriów było tworzenie takich warunków religijno-moralnego rozwoju wychowanka, aby ten bez większych przeszkód mógł osiągnąć zbawienie. Święty był przekonany, że „jedynie religia jest zdolna doprowadzić do końca dzieło wychowania”37.

Zasada religijności wiąże się ściśle z zasadą rozumu, strzegącą wychowanka od pobożności zbyt powierzchownej i uczuciowej. Właściwie ustawione wychowanie religijne powinno być włączone w formowanie całej osobowości, w centrum której znajduje się wolność. Ta zaś ma być ukierunkowana na dobro i rozumiana jako umiejętność trafnego wyboru wartości ludzkich i nadprzyrodzonych. Człowiek wolny to ten, który w pełni otwiera się na Boga i nawiązuje personalną przyjaźń z Chrystusem, naśladując Go w swoim życiu38. Głębokie zjednoczenie z Chrystusem wyzwala bowiem od lęku przed złem i śmiercią, czego przykład mamy w życiu św. Dominika Savio. W chwili śmierci mówił on do obecnych: „Powiedzcie to wszystkim; kto ma Jezusa za przyjaciela i towarzysza, nie boi się żadnego zła, ani nawet śmierci”39.

Przyjaźń z Chrystusem przyjmowała konkretny kształt w praktykach religijnych, szczególnie sakramentalnych, które były uważane za bardzo istotne w wychowaniu. Ksiądz Bosko, respektując autonomię wychowanka, nie zmuszał go do praktyk sakramentalnych. Zachęcając zaś do nich, ukazywał ich wartości rozwojowe i społeczne40.

Wydaje się, że pobożność eucharystyczna była jakąś szczególną cechą wychowania proponowanego przez św. Jana Bosko. Bardzo często sam ukazywał chłopcom wartości płynące z tego rodzaju spotkania z Chrystusem, szczególnie dla życia duchowego. Dla niego był to niezmiernie ważny moment przybliżenia się do źródła największych wartości i wewnętrznego ubogacenia nimi41. Zalecał swoim wychowankom nie tyle ilościowe wykonywanie praktyk pobożnych i ich mnożenie, co wypełnianie jakościowe. „Ja nie wymagam więcej niż to, co jest obowiązkiem dobrego chrześcijanina, ale troszczę się o to, aby modlitwa była dobra”42. W innym momencie przypominał: „Potrzeba, mówił, aby każdy był gotów do wielkich wysiłków woli (…) nie do ofiar ze zdrowia, umartwień ciała i pokuty, ograniczania pokarmów, ale do wysiłków woli”43. Widział także konieczność rezygnacji z surowych praktyk pokutnych. Inaczej mówiąc, ks. Bosko w swoim dążeniu do wychowania świadomego chrześcijanina zdawał sobie sprawę, że nie wystarczy tylko formacja intelektualna, lecz należy pomóc wychowankowi w nawiązaniu osobistego kontaktu z Chrystusem. Przyjaźń bowiem z Nim jest wartością, która najskuteczniej sprawia wewnętrzne otwarcie się wychowanka na dynamiczne działanie łaski, doprowadzając do duchowego ubogacenia. Stwarza ponadto w człowieku specyficzną podatność na duchowe kierownictwo. Stąd bierze się pedagogika sakramentalna Świętego, czerpiąca wartości przede wszystkim z sakramentów pokuty i Eucharystii44. Zmierza ona do takiego wewnętrznego przygotowania młodego człowieka, aby działanie łaski – ex opere operato – było dopełnione jego aktywną współpracą, wyrażającą się najbardziej w podjęciu pracy nad sobą. Ksiądz Bosko tak o tym mówił chłopcom: „Komunię św. należy traktować z całą odpowiedzialnością. Niektórzy natomiast przystępują do niej zapominając o poprawieniu się z wad. Tracą długie godziny na czcze rozmowy i lekceważą obowiązki nauki. Przystępują rano do Komunii św., a w ciągu dnia prowadzą nieodpowiednie rozmowy z kolegami (…). Ja wiem, że nie można w jednym momencie stać się doskonałym, można natomiast to osiągnąć, gdy się wytrwale zwycięża słabości”45.

Pedagogika sakramentalna wprowadzała także wychowanka we właściwe rozumienie historii zbawienia, w której Chrystus, poprzez przykład bezgranicznego oddania się człowiekowi, uczy go bezinteresownej miłości i współpracy w Jego zbawczym dziele. Pomagała rozumieć misterium Eucharystii, z której wychowanek czerpał siły do formowania własnej osobowości. Ukazywała wreszcie ważność nabożeństw paraliturgicznych i osobistych nawiedzeń Najświętszego Sakramentu dla podtrzymania więzów miłości z Bogiem.

Na tym tle lepiej rozumie się wyrażenie Jana Bosko, że „codzienna Msza św. i częsta Komunia św. są podstawowymi elementami podtrzymującymi dzieło wychowania”46, oraz że „sprawą podstawową w skutecznym wychowaniu jest dobra spowiedź i Komunia św.”47.

Sakrament pokuty u ks. Bosko służył do umacniania zobowiązań moralnych, przezwyciężania siebie i kontroli nad postępowaniem. Udzielał on łaski odrodzenia duchowego, dynamizującej życie wewnętrzne. Według L. Cian, spowiedź w systemie prewencyjnym spełniała doniosłą rolę, poprzez znaczny udział w procesie wewnętrznej przemiany wychowanka, a jej wyjątkowość polegała na tym, że była włączona w cały proces formacyjny. Samo spotkanie sakramentalne poprzedzone było wcześniej zdobytym zaufaniem wychowawcy. Stwarzało to sytuacje, w których całe życie chłopca – jego przeżycia, zdarzenia, w których brał udział, praca i doświadczana słabość, satysfakcja z dobrych i pozytywnych czynów – stawało się nie tylko przedmiotem serdecznego dialogu, ale także zbawczego oddziaływania łaski w sakramencie pokuty. Ksiądz Bosko przygotowywał chłopca do tego spotkania poprzez uwrażliwienie go na różnorakie działanie łaski, a jego styl ojcowski w działaniu, przyjaźń i zaufanie pomagały w regularnej i stałej praktyce tego sakramentu, odbywanej w atmosferze szczerości, pogody i bez lęku. Jeżeli ks. Bosko mówił, że spowiedź jest kluczem wychowania, to w tym znaczeniu, że osoba wychowanka zostaje przez te praktykę wprzęgnięta bardzo konsekwentnie i odważnie w pracę nad sobą, rozpoczynając od przezwyciężania słabości48.

Na uwagę zasługuje też katecheza ks. Bosko o eschatologii, której zadaniem było podtrzymywać świadomość ostatecznego celu życia, a przez to mobilizować wychowanka do maksymalnych wysiłków dla osiągnięcia Królestwa Chrystusowego49. Temu m. in. służyła specyficzna forma praktyk religijnych, zwana „ćwiczeniem dobrej śmierci”, oraz nauka o grzechu, przedstawiająca go jako postawę samowoli50.

c) Zasada miłości

Zasadę tę najbardziej oddaje włoskie słowo „amorevolezza” (wola, chęć, umiejętność kochania), używane dość często przez Jana Bosko. Chodzi w niej o postawę wychowawcy charakteryzującą się pełnym zatroskaniem o rozwój wychowanka, pragnieniem dla niego dobra zarówno ludzkiego, jak i Bożego. W odniesieniu do dwóch poprzednich, rozumu i religii, zasada miłości łączyła naturalne z nadprzyrodzonym w jedną całość, wytwarzając zbieżność zasad wiary w życiu codziennym. „Postawa ta – zauważa P. Stella – daleka jest od nadmiernej czułości czy zniewieściałości”51. Najbardziej wyraża ją myśl, którą ks. Bosko zawarł w liście do wychowanków, nazwanym później przez komentatorów jego dzieł „poematem miłości wychowawczej”: „Nie chodzi tylko o to, aby chłopcy byli kochani, lecz szczególnie by czuli, że są kochani”52. Wspomina wychowanek św. Jana Bosko, Paweł Albera, późniejszy przełożony generalny Zgromadzenia: „Ksiądz Bosko miłował nas w sposób autentyczny i wyłączny: posiadał jakąś niespotykana zdolność oczarowywania; czułem się jakoś owładnięty jego uczuciem w zakresie myśli, słów i czynów; doświadczałem, że jestem kochany jak nigdy dotąd. Swoją miłością, wyższą ponad wszystkie emocje, przenikał nas do głębi i otwierał przed nami świat pełen zadowolenia i szczęścia. Wszystko w nim dla nas było wielka atrakcją: porywał nasze serca młodzieńcze, przyciągał je jak magnes i niemożliwe było oderwać się od niego, chociaż bez przeszkód mogliśmy to przecież uczynić. Nikt jednak nie zrobiłby tego za żadne skarby świata, bo tak byliśmy szczęśliwi patrząc na niego i doświadczając jego miłości. Z każdego jego słowa i czynu promieniowała świętość, wynikająca ze zjednoczenia z Bogiem, Miłością doskonałą. Ta miłość Boża promieniowała przez niego na nas, chłopców. Tak zdobywał nasze serca, a wszystko w nim przepojone było Bogiem”53. Sam Święty wielokrotnie podkreślał, że jego życie jest całkowicie oddane na służbę młodych ludzi i wszystko, cokolwiek czyni, zmierza do dobra wychowanka54. W czasie słówka na dobranoc (1863) tak kiedyś powiedział o tym do chłopców: „Ja nie zmierzam do niczego innego, jak tylko do tego, aby starać się o wasze dobro, moralne, intelektualne, fizyczne”55. Inspiracje do takiego rozumienia miłości czerpał z chrześcijańskiej duchowości, wyprowadzonej z ewangelicznej nauki Chrystusa, który przyszedł zbawić człowieka, przyjmując postać sługi. Miłość ta konkretyzowała się w codziennej posłudze wychowawczej. Pisał o niej: „Praktyka tego systemu oparta jest na słowach św. Pawła: caritas benigna est, patiens est; omnia suffert, omnia sperat, omnia sustinet”56. Nie brakło też w niej ludzkiego uczucia, którym obdarzał swoich wychowanków. Interesujące są w tym zakresie listy pisane do chłopców. W jednym z nich czytamy: „Od kilku dni jestem poza wami, a wydaje mi się, że są to już miesiące. Wy jesteście moją prawdziwą radością i dlatego, gdy mi was brakuje, brakuje mi czegoś ważnego”57. Nie obawiał się, że wyrażona przez niego miłość zmniejszy respekt wychowanka w stosunku do niego. Wprost przeciwnie, uważał, że razem z miłością wzmacnia się autorytet wychowawcy58.

Miłość i dobroć u Jana Bosko stanowiły istotne wartości klimatu rodzinnego w jego wspólnocie wychowawczej, służąc w dużej mierze do pozyskania zaufania chłopców. Wyrażały się najbardziej w wyznawanej przez niego zasadzie wychowawczej: „Jeśli chcesz, aby cię szanowano, postępuj tak, aby cię najpierw pokochano”59. Ksiądz A. Savio potwierdza: „U ks. Bosko jedynym sposobem pozyskiwania zaufania chłopców było traktowanie ich pełne serdeczności”60. Niewątpliwie, czasem się natrudził, aby pozyskać zaufanie wychowanków, ale też był świadom, że je posiada61.

Miłość, pełna dobroci i szacunku, regulowała odniesienia personalne wychowawców do wychowanków i wychowanków do siebie. Święty pragnął, aby ujawniała się podczas prowadzonych rozmów, w wydawaniu poleceń i zwyczajnym oddziaływaniu, gdyż jak powtarzał, ona jest zdolna pozyskać wszystko i wszystkich62. 4. II. 1876 r. powiedział salezjanom: „Należy zawsze z miłością (con amorevolezza) odnosić się do chłopców i traktować ich dobrze. Powinno to być cechą każdego bez wyjątku przełożonego”63. Miłość z pewnością była też źródłem nadziei wychowawczej, jeśli uznawała, że „w każdym chłopcu, nawet najgorszym łajdaku, jest jakieś miejsce dostępne dla dobra. Wtedy jednak pierwszym obowiązkiem wychowawcy jest odkryć je i budować na nim”64.

Klimat miłości i dobroci nie wykluczał wymagań stawianych wychowankom. Przeciwnie, domagał się ich, nawet jeżeli łączyłoby się to z użyciem kary czy też wydaleniem z kolegium. W czasie jednego słówka na dobranoc ks. Bosko przypomniał chłopcom o przestrzeganiu regulaminu domu. Następnego dnia, wobec braku poprawy, skierował do nich ostrzejsze słowa: „Wczoraj zaproponowałem wam, abyście zachowali porządek i ciszę w jadalni i wierzyłem, że tak się stanie. Ale ku mojemu zdziwieniu dzisiaj było jeszcze więcej wrzawy niż zwykle. Tego nie można tolerować, gdyż dyscyplina w domu jest istotna… a więc zdecydowałem, że, poczynając od jutra, będziecie wchodzili do jadalni w określonym porządku”65. Ten drobny epizod z życia kolegium wskazuje, jak wielką wagę ks. Bosko przywiązywał do regulaminu domu i wewnętrznego w nim porządku. Miłość bowiem prowadzi do ładu, harmonii, respektowania zasad i wartości.

3. Aktualność systemu prewencyjnego w dzisiejszym wychowaniu szkolnym

System prewencyjny św. Jana Bosko, określając cele, podmioty i metody wychowawcze, proponuje w miarę integralne potraktowanie procesu formacji młodego człowieka, który zawsze potrzebuje mądrego wsparcia ze strony ludzi starszych.

a) Aktualność w zakresie celów wychowawczych

Skuteczność wychowania, niezależnie od epoki i zmieniających się warunków społecznych, politycznych i kulturowych, uzależniona jest w dużej mierze od zapewnienia wychowankowi pełnego rozwoju jego osobowości (wymiar indywidualny, społeczny, praktyczny, religijny), w ścisłym powiązaniu z określoną koncepcją człowieka, bez której rzetelne wychowanie nie jest praktycznie możliwe. W epoce dzisiejszej pedagodzy prześcigają się, aby propozycje wychowawcze znamionował rys tzw. nowoczesności. Nie zawsze, niestety, jest on tożsamy z całościowym podejściem do wychowanka jako osoby ludzkiej. Zauważa się bowiem, że proponowane wychowanie szkolne, ogólnie rzecz ujmując, idzie najczęściej w kierunku liberalnym, przeistaczając się dość łatwo w wychowanie laickie. Z drugiej strony, propozycje szkoły katolickiej także nie bywają jasne, gdy proponują one tzw. wychowanie ekumeniczne, najczęściej nieokreślone i płynne.

Jednym z częściej spotykany błędów w wychowaniu jest nierozpoznanie celów, czy też zapominanie o nich. Zakładając, że wychowanie przynależy ze swej natury do sfery moralnej i mądrości praktycznej, czy też, jak twierdzi J. Maritain, jest sztuką moralną albo raczej mądrością praktyczną, w którą wciela się określona sztuka, to potrzebuje, jak każda sztuka, swojej celowości. Tymczasem bywa, że skupia się ona jedynie na środkach: „jeżeli środki są chciane i analizowane z punktu widzenia miłości do własnego doskonalenia się – a nie tylko jako środki – w takiej samej precyzyjnej mierze zapominają o doprowadzaniu do celu i sztuka traci swoją siłę praktyczną: jej witalna skuteczność jest zastąpiona procesem nieskończonego mnożenia się środków, ponieważ każdy środek rozwija się dla siebie i zabiera dla siebie coraz większy obszar. (…) Środki nie są złe (…). Problem rodzi się wtedy, gdy są one postrzegane za tak dobre, że traci się z oczu cel”66. Podobnie błędne jest nie tylko zapominanie o celach, ale fałszywe czy niekompletne widzenie ich natury. Wychowanie bowiem, zanim zwróci się w prowadzeniu wychowanka ku doskonałości ludzkiej, powinno najpierw określić filozofię wychowania: nie może bowiem być ono skuteczne, dopóki nie odpowie się wcześniej na filozoficzne pytanie: „kim jest człowiek?”67.

Współczesne wychowanie jest także naznaczone zbyt silnym pragmatyzmem, podkreślającym ważność działania a zapominającym, że efektywna praktyka jest możliwa tylko wtedy, gdy zakłada najpierw całościowe poznanie, a więc prawdę. Cierpi także na zbytni socjologizm, żądający uznania uwarunkowań społecznych za najwyższą regułę i jedyny model wychowania. Skażone bywa również zbytnim intelektualizmem, który – jak twierdzi wspomniany J. Maritain – rezygnuje z wartości uniwersalnych, kładąc nacisk na funkcje praktyczne i operatywne inteligencji. Ta z kolei utożsamia kierunki doskonalenia proponowane przez wychowanie ze specjalizacją naukową i techniczną. Podobnie błędne jest podkreślanie tylko ważności woli w wychowaniu (woluntaryzm) czy też przekonanie, że każda rzecz może być zrozumiana i przyjęta przez nauczanie68.

Tymczasem propozycje św. Jana Bosko, będące wyrazem chrześcijańskiego rozumienia formacji ludzkiej, wyznaczane są przez dość dokładnie określone cele, które możemy ująć jako troskę o integralny (fizyczny, duchowy, moralny) rozwój młodego człowieka, zagwarantowanie mu podstawowego wykształcenia ułatwiającego wejście w życie zawodowe oraz przygotowanie do pełnienia ról społecznych w społeczeństwie i Kościele. Wprowadzają przy tym bardzo ważną, fundamentalną zasadę porządkującą kierunek oddziaływań wychowawczych w fakcie wskazania na pierwszeństwo wartości duchowych (w tym religijnych) nad witalnymi. Niekwestionowaną bowiem prawdą jest, że tylko wtedy, gdy wartości duchowe i religijne stawiane są na pierwszym miejscu, człowiek jest zdolny w stopniu najwyższym nie tylko do podejmowania wysiłków przekraczających własne ograniczenia, ale również do harmonizowania czy efektywnego integrowania własnej osobowości. Ich obecność w procesie formacyjnym zaspokaja również, czy przede wszystkim, jedną z podstawowych potrzeb ludzkich, jaką jest potrzeba transcendencji. Szczególnie istotną rolę mają wtedy do spełnienia wartości religijne, otwierające byt ludzki na rzeczywistość nadprzyrodzoną, boską. A ta z kolei odgrywa ważną rolę motywacyjną, gdyż ujmuje życie ludzkie w perspektywie celów ontologicznych i egzystencjalnych zarazem, dając człowiekowi możliwość globalnej odpowiedzi na podstawowe pytania i niepokoje związane z jego życiem69 Do pytań takich zalicza się te, które związane są z sensem i celem ludzkiego istnienia i działania. Jeżeli bowiem wychowanek zostanie właściwie i najgłębiej umotywowany, zyska przez to poczucie egzystencjalnego bezpieczeństwa, tak istotne w procesie jego wzrostu i dojrzewania. Z pewnością nie dojdzie do wyeliminowania wszystkich jego niepokojów (religia w swojej funkcji wychowawczej nie jest jakimś pacyfizmem pedagogicznym, ile rodzajem wezwania do „twórczego niepokoju” i nieustannego poszukiwania swojego miejsca w świecie i Kościele – „uczyniwszy na wieki wybór, codziennie wybierać muszę”: J. Zawieyski), ale stawiane pytania znajdą mocny punkt odniesienia, tłumaczący w stopniu najbardziej sensownym całą ludzką egzystencję, także w aspekcie istnienia zła czy cierpienia. Nigdzie bowiem poza religią odpowiedzi na te pytania nie są pełne.

b) Aktualność w zakresie podejścia do podmiotów wychowania: wychowanek

Niebezpieczeństwem, które niemalże ciągle zagraża nauczycielowi w szkole jest instrumentalne traktowanie wychowanka. Wykorzystuje on przy tym dość często swoją pozycję osoby starszej i bardziej kompetentnej, dysponującej przy tym pewnym rodzajem represji, czy „straszaka” w postaci groźby postawienia negatywnej noty. Ma ono miejsce wtedy, gdy wychowanek pojawia się nauczycielowi jako „przedmiot wychowawczej obróbki”, a swoje oddziaływanie rozumie jedynie w kategorii „kształtowania”70, mocno zakorzenionej w niektórych środowiskach nauczycielskich i wychowawczych. Zbyt redukcyjnie pojęte może prowadzić do biernego traktowania wychowanka, wykluczając jego współdziałanie. Narażone jest także na wpływy ideologiczne, wypływające z przyjętego przez nauczyciela kierunku światopoglądowego. Z pewnym natomiast trudem wchodzi w użycie pojęcie „formacja”, zakładające bardziej podmiotowe i personalne odniesienia do ucznia.

Innym, biegunowo różnym podejściem do wychowanka jest traktowanie go przez nauczyciela jako „partnera”. Nie zawsze jednak „partnerstwo” to jest realizowane z pełnym efektem zakładanych celów. Bo rzeczywiście nie może, nie jest ze swej natury zdolne doprowadzić do ich wypełnienia. Kategoria ta bowiem zakłada istnienie tego, co jest wspólne partnerom: wiek, wykształcenie, dojrzałość emocjonalna, społeczna, kulturowa, typ zainteresowań, wspólna praca itp. W tym znaczeniu partnerem człowieka dorosłego może być tylko drugi dorosły, nie dziecko czy młodzież. W efekcie usilne dążenie wychowawcy do bycia „partnerem” w stosunku do ucznia może przeradzać się w rodzaj tzw. „kumplostwa”. A wtedy efekty wychowawcze praktycznie są wyeliminowane. Zresztą sami młodzi niezbyt chętnie wchodzą ze starszymi w układy „kumplowskie”, a jeżeli to czynią, powodem są zwykle cele pragmatyczne, zmierzające do wynegocjowania własnych „interesów”. Bardziej oczekują autorytetu (budowanego na wartościach, kompetencji, przyjaźni, dialogu itp)71, osobowego wzorca, mocnego punktu odniesienia w ich procesie wzrostu i dojrzewania. Tych wartości „kumplowska” postawa wychowawcy z reguły im nie zapewnia.

Wydaje się więc, że najbardziej słusznym odniesieniem wychowawcy (nauczyciela) do wychowanka jest, zgodnie z zasadami systemu prewencyjnego, traktowanie go w kategoriach podmiotowych. Zresztą, współczesna personalistyczna pedagogika i dydaktyka operują już tego typu określeniem. Proces wychowawczy, według jej założeń (a także założeń systemu prewencyjnego św. Jana Bosko), to spotkanie się dwóch podmiotów: nauczyciela i ucznia, wychowawcy i wychowanka; dwóch osób, z których jedna (wychowawca) jest postawiony w tym celu, aby drugiej (wychowankowi) służyć swoją pomocą. Jego zadaniem jest nie tyle „kształtować”, „obrabiać”, „modelować”, ale ukazywać wychowankowi cele i wartości, sugerować drogi i metody ich poznania i przyjęcia, kierować ku pogłębieniu rozumienia siebie, świata i innych, być do dyspozycji, gdy wychowanek nie radzi sobie z niektórymi pytaniami czy problemami, prowadzić dialog uczący sposobów odnoszenia się do siebie, innych i Boga72. Skutki takiego rozumienia wychowywanego podmiotu są wtedy o wiele bardziej trwałe niż te, które zakłada autorytatywne lub liberalne podejście do wychowanka. I tu genialność intuicji, zasad i rozwiązań św. Jana Bosko, jako jednego z prekursorów personalistycznej koncepcji wychowania, wydaje się być niekwestionowana. Jego pełne szacunku podejście do młodego człowieka wypływało przede wszystkim, jak się wydaje, z dwóch założeń: traktowania człowieka jako wartości samej w sobie oraz postrzegania go jako „obrazu” Boga. Drugie bardzo wyraźnie ukierunkowane było nie tyle na pogłębienie rozumienia osoby ludzkiej, ile wyznaczało sam sposób jej postrzegania, stanowiło wyraźny horyzont jej umiejscowienia w świecie, nieocenioną wartość dla jej rozwoju i sposobu odniesień do całej prawdy życia. To podwójne widzenie perspektywy, w sumie jednak stanowiącej jedną optykę, zapewniało osiąganie najbardziej pewnych i skutecznych rezultatów formacyjnych.

c) Aktualność metody wychowawczej św. Jana Bosko

Metoda wychowawcza nie jest tylko zbiorem wskazań, środków, narzędzi, ale przede wszystkim wyrazem samej osobowości wychowawcy, jej głębi lub ubóstwa, dalekosiężnych zamierzeń i planów lub działań tymczasowych, przekonującej siły oddziaływania lub zgubnej niemocy, wewnętrznych empatycznych nastawień lub obojętności czy wręcz wrogości do wychowanka. Współczesna dydaktyka sugeruje, aby wychowawca nie koncentrował się na narzędziowym jej rozumieniu, czy na mnożeniu metod, ile posiadał własną metodę, własny, oryginalny styl działania. W polskiej szkole, cierpiącej w dużej mierze na brak nie tylko profesjonalizmu dydaktycznego, ale prawdziwych wychowawców, uczeń raczej czuje się źle. Nie zawsze znajduje bowiem prawdziwie sprzyjającą mu atmosferę wychowawczą, której powstanie i rozwój jest najbardziej uzależnione od nauczyciela, jego sposobu podejścia do ucznia, traktowania go z cierpliwością, wyrozumiałością, szacunkiem, długomyślnością73 itp. Szkoła polska jawi się jako instytucja w dużej mierze tylko dydaktyczna, mało otwarta na tworzenie warunków bycia także wspólnotą, chociaż ma wszystkie ku temu dane. Trzeba nam bowiem wiedzieć, że spośród wszystkich innych grup, klasa szkolna ma największe szanse stania się rodzajem grupy pierwotnej, na wzór rodziny, o ile będzie zabiegać o tworzenie silnych, bliskich, osobowych relacji między wychowawcą a wychowankiem i wychowankami między sobą74. Gdy stanie się taką, posiada jeden z największych potencjałów wychowawczych, zdolnych wpływać na udoskonalanie formacji dorastającego, przechodzącej stopniowo w samowychowanie. Ksiądz Bosko wiele zabiegał o to, aby tworzyć we wspólnocie taki klimat, który można byłoby nazwać wprost „rodzinnym”.

Aby jednak stało się to możliwe, należy w polskim etosie nauczyciela powracać do rozumienia roli wychowawcy i nauczyciela w kategoriach powołania, służby społecznej a nie tylko zawodu. Wiele procesów i czynników wpłynęło na to, że dzisiaj w edukacji rzadko powraca się do traktowania nauczycielskiego posłannictwa w tego typu kategoriach. Zaciążył na niej trudny okres komunizmu z narzuconą nauczycielowi rolą funkcjonariusza systemu, co nie uwiarygadniało jego pozycji wychowawczej w szkole. Także nadmierne dążenie do specjalizacji w każdym rodzaju aktywności człowieka, wyznaczające cele związane przede wszystkim z technicznym profesjonalizmem, a więc tworzeniem na przykład w wychowaniu modeli, zawsze coraz bardziej abstrakcyjnych i formalnych, powoduje, że pozbawione są one przez to realnych treści i odległe od praktyki wychowawczej. Pierwszeństwo działań technologicznych niesie bowiem ze sobą ryzyko progresywnego odhumanizowania relacji wychowawczych75. Wreszcie, tzw. negatywna selekcja do zawodu sprawiła, że w szkołach znaleźli się przypadkowi nauczyciele i wychowawcy, traktujący swoje czynności właśnie w kategoriach zawodu i źródła zysków. Tymczasem powodzenie procesu wychowawczego uzależnione jest od nauczyciela i wychowawcy, który nie tylko posiadł techniczne umiejętności posługiwania się narzędziami pracy, ile raczej wie, wyczuwa, jak podejść do wychowanka, jak mu pomóc, doradzić, pocieszyć, podnieść na duchu, wzbudzić motywy uwierzenia we własne siły76. Taki jednak nauczyciel musi kochać nie tylko swój zawód, ale kochać każdego wychowanka. Przykład księdza Bosko przebywającego wśród swoich wychowanków, rozmawiającego z nimi, doradzającego im, troszczącego się o nich niejako „ciałem i duszą”, pozostaje z pewnością ciągle aktualnym wzorem dla każdego dzisiejszego nauczyciela i wychowawcy.


Przypisy:

1 Zob. P. Ricaldone, Oratorio festivo. Catechismo. Formazione religiosa, Colle Don Bosco (Asti) 1958, s. 46; M. Casotti, IL metodo educativo di Don Bosco, Brescia 1960; L. Habrich, Aus dem Leben und der Wirksamkeit Don Boscos, Steyl 1915.

2 Zob. P. Braido, Contemporaneitŕ di Don Bosco nella pedagogia di ieri e di oggi, w: Don Bosco educatore, oggi, Zürich 1963, s. 67-68.

3 Zob. G. Lemoyne, A. Amadei, E. Ceria, Memorie Biografiche di s. Giovanni Bosco, T. 1-20, San Benigno Canavese-Turyn 1898 – 1948 (odtąd skrót MB): MB II, s. 144.

4 Zob. A. Amadei, Don Bosco e il suo apostolato, Torino 1943, s. 693; B. Fascie, Del metodo educativo di Don Bosco. Fonti e commenti, Torino 1928, s. 32-33.

 

5 Ricaldone, jw. s. 31-32.

6 J. Aubry, L’originale santitŕ di Don Bosco nel suo vivere per e con giovani, w: Il sistema preventivo vissuto come cammino di santitŕ, Torino 1981, s. 13.

7 S. Giovanni Bosco, Opere edite, T. 2, Roma 1976, s. 187.

8 Zob. Aubry, jw. s. 24; Ricaldone, jw. s. 48.

9 Zob. G. Groppo, Vita sacramentale, catechesi, formazione spirituale come elementi essenziali del sistema preventivo, w: Il sistema educativo di Don Bosco tra la pedagogia antica e nuova, jw., s. 57; P. Stella, Don Bosco nella storia della religiositŕ cattolica, T. 2: Mentalitŕ religiosa e spiritualitŕ, Roma 1981, s. 464-474.

10 Aubry, jw. s. 12-13.

11 Zob. A. Martinelli, La santitŕ giovanile nelle biografie scritte da Don Bosco. Approccio storico, w: Il sistema preventivo vissuto, jw. s. 83-84.

12 Zob. F. Giraudi, L’oratorio di Don Bosco nei tempi del Savio, „Salesianum” 12 (1950) nr 2, s. 230.

13 Zob. L. Cian, Il sistema preventivo di Don Bosco e i lineamenti caratteristici del suo stile. Torino 1982, s. 14.

14 Zob. P. Braido, Le proposte metodologiche principali del „sistema preventivo” di Don Bosco, w: Il sistema educativo di Don Bosco tra la pedagogia antica e nuova, jw. s. 39.

15 Zob. Groppo, jw. s. 55; P. Braido, Il sistema preventivo di Don Bosco, Zürich 1964, s. 163.

16 MB VII, s. 761-763.

17 Zob. G. B. Lemoyne, Vita breve del beato Giovanni Bosco, Torino 1929, s. 407.

18 G. Bosco, I ricordi confidenziali ai direttori, w: Scritti sul sistema preventivo nell’educazione della gioventů, Red. P. Braido, Brescia 1965, s. 283.

19 Tamże.

20 Tamże.

21 Lemoyne, jw. s. 420; zob. MB VI, s. 4; VII, s. 421; VIII, s. 48.

22 Zob. Braido, Il sistema preventivo, jw. s. 163.

23 MB XVI, s. 849.

24 MB X, s. 1022.

25 Zob. Lemoyne, jw. s. 419.

26 Tamże.

27 Zob. E. Valentini, La congregazione salesiana custode e assertrice del sistema preventivo nella pedagogia e nella pastorale nella Chiesa, Torino 1970, s. 124-125.

28 Bosco, I ricordi confidenziali ai direttori, jw. s. 289.

29 Zob. tamże.

30 Zob. G. Bosco, Regolamento dell’Oratorio di S. Francesco di Sales per gli esterni, w: Scritti sul sistema preventivo, jw. s. 412; tenże, Il sistema preventivo, jw. s. 299.

31 Tamże, s. 298.

32 Zob. G. Bosco, Dei castighi da infliggersi nelle case salesiane, w: tenże, Scritti sul sistema preventivo, jw. s. 305-316.

33 Zob. J. Azcarate, Il dialogo nella pastorale di Don Bosco, w: Il servizio salesiano ai giovani, Torino 1971, s. 172.

34 Zob. MB XI, s. 124.

35 MB XVIII, s. 126-127.

36 MB V, s. 225.

37 MB III, s. 605; zob. MB VI, s. 382; IX, s. 295; X, s. 1063.

38 Zob. G. Bosco, La chiave del Paradiso in mano al cattolico che pratica i doveri di buon cristiano, Torino 1856; C. Nanni, Educazione alla libertŕ responsabile, w: Progettare educazione oggi con Don Bosco, Torino 1981, s. 100-110.

39 G. Bosco, Vita del giovanetto Savio Domenico, allievo dell’Oratorio di San Francesco di Sales, Torino 1859, s. 112.

40 Zob. Bosco, Il sistema preventivo, jw. s. 295; MB X, s.102 oraz MB III, s. 162.

41 Zob. MB XIII, s. 142 oraz III, s. 163, VII, s. 84 i 678-679; XII, s. 37.

42 MB VII, s. 47; zob. MB IV, s. 748.

43 MB VII, s. 47; zob. MB XIII, s. 282.

44 Zob. A. Caviglia, La „Vita di Besucco Francesco” scritta da Don Bosco e il suo contenuto spirituale, w: Don Bosco, Opere e scritti editi e inediti, T. 6, Torino 1965, s. 260.

45 MB VIII, s. 55; zob. MB VIII, s. 49; IX, s. 139.

46 MB III, s. 354-355.

47 MB IV, s. 555; zob. MB IV, s. 454; VI, s. 853; VII, s. 83-84.

48 Cian, jw. s. 128.

49 Zob. Bosco, Vita del giovanetto Savio Domenico, jw. s. 115; także MB XVIII, s. 482.

50 Zob. G. Bosco, Il mese di maggio consacrato a Maria SS-ma Immacolata ad uso del popolo, Torino 1858, s. 86; zob. także MB VII, s. 817.

51 Stella, Don Bosco nella storia della religiositŕ cattolica, T.2, jw. s. 410.

52 MB XII, s. 107.

53 Cyt. za E. Viganň, Il progetto educativo salesiano, „Atti del Consiglio Superiore della Societŕ Salesiana” 69 (1978) nr 290, s. 17.

54 Zob. MB VI, s. 362.

55 MB VII, s. 503; zob. MB XIII, s. 760.

56 Bosco, Il sistema preventivo, jw. s. 294.

57 Tenże, [List do oratorium], w: Scritti sul sistema preventivo, jw. s. 328.

58 Tenże, [List z Rzymu], w: Scritti sul sistema preventivo, jw. s. 322; zob. MB XVI, s. 447.

59 G. Bosco, Regolamento per le case della Societŕ di S. Francesco di Sales, w: tenże, Scritti sul sistema preventivo, jw. s. 400.

60 MB III, s. 585.

61 Zob. MB VII, s. 486, 503, 720; VIII, s. 262, 750, 842, 875; IX, s. 437, 756, 910-911; XI, s. 228.

62 Zob. MB XVII, s. 628.

63 MB XII, s. 88.

64 MB V, s. 367.

65 MB VIII, s. 77.

66 J. Maritain, L’Educazione al bivio, Brescia 1986, s. 15-16.

67 Tamże, s. 16.

68 Zob. tamże, s. 27-41.

69 Zob. Z. Chlewiński, Rola religii w funkcjonowaniu osobowości, w: Psychologia religii (red. Z. Chlewiński), Lublin 1982, s. 61-76.; także: G. W. Allport, Osobowość i religia, Warszawa 1988; J. Kozielecki, Z Bogiem czy bez Boga. Psychologia religii: nowe spojrzenie, Warszawa 1991, s. 32-71, 113-144; E. Fizzotti, Verso una psicologia della religione, t. 1: Problemi e protagonisti, Torino 1992, szczególnie rozdziały omawiające poglądy G. W. Allporta i Z. Frankla: s. 191-226.

70 Zob. J. Tarnowski, Jak wychowywać?, Warszawa 1993, s. 11-15.

71 Zob. S. Michałowski, Pedagogika wartości, Bielsko-Biała 1993, s. 106-114; także: J. Dominian, Autorytet, Warszawa 1980.

72 Zob. J. Tarnowski, Siedem lat dialogu, Katowice 1986.

73 Zob. H. Franta, Atteggiamenti dell’educatore. Teoria e training per la prassi educativa, Roma 1988; tenże, Interazione educativa. Teoria e pratica, Roma 1982; tenże, L’<assistenza> dell’insegnante come presenza attiva nelle situazioni sociali e di rendimento: lineamenti per una pedagogia preventiva, w: L’Imegno dell’educare. Studi in onore di Pietro Braido promossi dalla Facoltŕ di Scienze dell’Educazione dell’Universita Pontificia Salesiana (Enciclopedia delle Scienze dell’Educazione 45), red. J.M. Prelezzo, Roma 1991, s. 493-504.

74 Zob. R. Tonelli, Gruppi giovanili e esperienza di Chiesa, Roma 1983, szczególnie rozdz. 1, par. 2, traktujący o grupach pierwotnych: s. 13-16.

75 Zob. M. Pellerey, Progettazione didattica. Metodologia della programmazione educativa scolastica, Torino 1983, s. 11.

76 Zob. H. Franta, A. R. Colasanti, L’Arte dell’incoraggiamento. Insegnamento e personalitá degli allievi, Roma 1991.

 

opr. mg/mg

Copyright © by Kazimierz Misiaszek SDB

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAK/km_bosko-system.html/#

*******

ks. Zenon Klawikowski SDB

Propozycja wychowawcza św. Jana Bosko

System wychowawczy św. Jana Bosko, stosowany do dziś w placówkach salezjańskich, a także proponowany na łamach Don BOSCO wychowawcom (także rodzicom) jest niesłychanie skuteczny, wymaga jednak zaangażowania wychowawcy. Ksiądz Bosko wypracowywał go, bazując na chrześcijańskim paradygmacie, w którym wychowanie jest procesem towarzyszenia człowiekowi na drodze rozwoju ku pełni człowieczeństwa. Cechą charakterystyczną pedagogii świętego jest prewencja. Dlatego stworzony przez niego system wychowawczy nazywany jest systemem zapobiegawczym, uprzedzającym lub prewencyjnym.

Działalność wychowawczo-duszpasterska św. Jana Bosko w XIX w. we Włoszech przypada na czas głębokich przemian na polu życia politycznego, społecznego, ekonomicznego (rewolucja przemysłowa) oraz kulturowego. Np. w Turynie, w którym przebywał w tym czasie ksiądz Bosko, nastąpił gwałtowny wzrost liczebności mieszkańców. Zjawisko to było związane z migracją ludności wiejskiej, ponieważ wraz z rozwojem przemysłu pojawiło się zapotrzebowanie na ręce do pracy. Miasto wypełniło się żebrakami, przestępcami, bezdomnymi włóczęgami, młodymi ludźmi bez dachu nad głową i bez grosza w kieszeni. Ksiądz Bosko zetknął się z nimi, odwiedzając więzienia wypełnione młodocianymi przestępcami. Tam dostrzegł ich tragiczne położenie. Także na placach, przy kościołach, na ulicach napotykał żebraków, w tym wiele dzieci. Z czasem coraz bardziej dojrzewało w nim wewnętrzne wezwanie do całkowitego poświęcenia się ubogiej i opuszczonej młodzieży. Apostoł Turynu później wyznał: „Idea oratoriów narodziła się z nawiedzania więzień miasta”.

Święty, wychowany w duchu chrześcijańskiej miłości Boga i drugiego człowieka, obdarzony naturalną empatią i jednocześnie aktywnym, twórczym, przedsiębiorczym temperamentem szukał wyjścia z trudnej sytuacji, w której znalazło się mnóstwo młodych ludzi. Jego myśl pedagogiczna, owoc wrodzonej intuicji oraz bogatego doświadczenia wychowawczo-duszpasterskiego, jest odpowiedzią na konkretne wyzwania i potrzeby napotkanej przez niego ubogiej i potrzebującej pomocy młodzieży.

Prewencja

Charakterystyczną cechą podejścia turyńskiego wychowawcy do młodzieży była „mentalność prewencyjna”. Idea prewencji stanowi klucz i podstawę całej jego metody wychowawczej. Święty miał świadomość, iż lepsze jest zapobieganie zepsuciu tego, co dobre; budowanie, niż naprawianie zepsutego: „lepiej działać prewencyjnie, niż wymierzać kary”. Był przekonany, że „młody człowiek nie jest z natury zły”, dlatego o wiele łatwiej ochronić i umocnić w nim naturalne dobro, niż leczyć zranienia wynikające z błędnego wychowania, zgorszenia, doznanych krzywd. A najlepszą formą zapobiegania złu i naprawy społeczeństwa jest dobre wychowanie. Zgodnie z optymistycznym humanizmem chrześcijańskim ksiądz Bosko uważał, że należy koncentrować się na dobru z jednoczesnym odwracaniem się od zła.

Idea prewencji przeszczepiona na pole wychowania zaowocowała w życiu świętego bogatym i oryginalnym doświadczeniem wychowawczym, które nazwał systemem prewencyjnym. Stanowi on metodę wychowawczą, którą można opisać za pomocą kilku zasad i wskazań.

Najświętsza rzecz

Św. Jana Bosko charakteryzowało wyjątkowe umiłowanie młodzieży. Powtarzał: „Dla waszego dobra nieustannie szukam właściwych rozwiązań, dla was pracuję, dla was żyję i za was jestem gotów także oddać swoje życie”. Pasja z jaką oddawał się pracy wychowawczej i duszpasterskiej wśród młodzieży miała swoje podłoże w przekonaniu, że wychowanie stanowi najważniejsze zadanie w życiu rodziny, społeczeństwa i Kościoła. Do salezjanów współpracowników mówił: „Chcecie zrobić rzecz dobrą? Wychowujcie młodzież. Chcecie zrobić rzecz świętą? Wychowujcie młodzież. Chcecie zrobić rzecz najświętszą? Wychowujcie młodzież. Chcecie uczynić rzecz boską? Wychowujcie młodzież. Co więcej, wśród rzeczy boskich ta jest najbardziej boska”.

Młodzież — zdaniem księdza Bosko — powinna być w centrum uwagi Kościoła i społeczeństwa, albowiem zbawienie człowieka „zależy zazwyczaj od właściwie przeżytej młodości”. Często przypominał chłopcom: „Jeżeli zaczniemy przykładne życie teraz jako ludzie młodzi, to także będziemy dobrymi ludźmi w wieku sędziwym, spokojna będzie nasza śmierć, a także początek życia wiecznego”. W okresie młodości człowiek dokonuje fundamentalnych wybrów, często w tym okresie odkrywa sens własnego życia i rozpoznaje drogę swojego powołania. Wtedy też nabywa sprawności i rozwija talenty, które stanowią „narzędzia” do jego wzrostu i funkcjonowania w rodzinie, społeczeństwie i Kościele. Zdaniem księdza Bosko przyszłość świata zależy od jakości wychowania, a wolą Bożą jest integralny rozwój ludzi młodych.

Sprawa serca

Pewnego razu święty otoczony gromadką swoich chłopców zapytał jednego z nich: „Jaką rzecz, którą widziałeś, uznajesz za najpiękniejszą na świecie?”. Chłopiec bez namysłu wykrzyknął: „Księdza Bosko!”. Ta spontaniczna i pełna prostoty wypowiedź chłopca ukazuje wzajemne zaufanie, bliskość, życzliwość, szacunek i przywiązanie. On sam nie krył swoich uczuć przyjaźni i ojcowskiej miłości i żartował: „Wszyscy jesteście rabusiami, wykradliście serce księdzu Bosko!”.

Święty wychowawca był przekonany, że wychowywać oznacza docierać do serca wychowanka. Mawiał: „wychowanie jest sprawą serca”. Był świadomy, że „pozyskanie serca młodego człowieka”, czyli nawiązanie z nim głębokich relacji warunkuje owocność wpływu wychowawczego. Ksiądz Bosko potrafił stworzyć „maksymalną symbiozę” na polu ducha i działania, która sięgała swymi korzeniami najgłębszych pokładów ludzkiej osobowości. W tym procesie obydwie strony (wychowawca i wychowanek) zostają ubogacone i uświęcone.

Podstawowym czynnikiem „trafiania do serca” jest duch rodzinny dzieł wychowawczych, który buduje klimat zaufania i wzajemnej miłości — niezbędnej do właściwego rozwoju. Ksiądz Bosko w „Liście z Rzymu” (1883 r.) wyznał: „Duch rodzinny rodzi miłość, a miłość budzi zaufanie. (…) Kto chce być kochany, musi dać poznać, że sam kocha. (…) Kto wie, że jest kochany, kocha, a kto jest obdarzony odwzajemnioną miłością, uzyska wszystko, czego oczekuje, zwłaszcza od młodzieży”. Wychowawca wówczas staje się troskliwym ojcem, bratem, przyjacielem.

Wrażliwość na potrzeby

Apostoł Turynu był niezwykle wrażliwy na bolesne sytuacje życiowe młodego człowieka, na jego problemy, oczekiwania i dążenia. Chociaż był świadom słabości, kruchości oraz zranień dotykających serca każdej osoby ludzkiej, głosił jednak optymizm wychowawczy. Wierzył w sens wychowania i był przekonany o potrzebie angażowania się rodziców, nauczycieli, wychowawców, duchownych w proces rozwoju człowieka.

Według niego młodzież „jest najbardziej delikatną i drogocenną cząstką ludzkiej społeczności. W niej pokłada się nadzieje na osiągnięcie szczęśliwej przyszłości. Młodzież nie jest z natury zła. Gdy uda się zaradzić zaniedbaniom rodziców, usunąć lenistwo oraz wpływ smutnych kolegów (…), wydaje się rzeczą łatwą ukształtować w ich podatnych sercach zasady porządku, dobre zwyczaje, szacunek, treści wiary; albowiem nawet jeżeli się niekiedy zdarza, iż są zdeprawowani w tym wieku, to jednak bardziej z powodu lekkomyślności niż ze złośliwości natury”. W młodym człowieku dostrzegał wielki potencjał dobra, talentów, sprawności, darów natury i łaski, które wymagają uaktywnienia, skanalizowania, uporządkowania, podporządkowania właściwej hierarchii wartości. Cały ten potencjał jest ofiarowany człowiekowi przez Boga, aby służył realizacji jego człowieczeństwa i jego powołania.

Integralne wychowanie

Metoda pedagogiczna księdza Bosko, wyrastająca z chrześcijańskiej wizji człowieka, w centrum procesu wychowawczego stawia wymiar religijny. Wychowywać oznaczało dla świętego prowadzić młodego człowieka do spotkania z Bogiem w Chrystusie Zbawicielu. Ksiądz Bosko podkreślał, że punktem docelowym ziemskiej pielgrzymki człowieka jest Niebo. Pisał w „Młodzieńcu zaopatrzonym”, że „stworzeni jesteśmy dla Nieba”. Jednak droga do tego celu wiedzie przez umiejętne wykorzystanie darów otrzymanych od Boga: „nasze oczy, usta, język, uszy, ręce i nogi — to wszystko dary Boże”. Wychowanie powinno uwzględniać dary oraz pomagać odczytywać plany Boga wobec danej osoby, podejmować je i realizować. Proces wychowawczy polega między innymi na udzielaniu pomocy młodemu człowiekowi w tym punkcie, gdzie jego wolność spotyka się z pełną miłości propozycją Boga.

Ksiądz Bosko proponował integralne wychowanie ogarniające wszystkie wymiary i aspekty osoby wychowanka. Pomimo, że sfera duchowa była dla niego najważniejsza, to starał się najpierw troszczyć o zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb (chłopcy cierpieli głód, pragnienie, zimno, dręczyło ich uczucie samotności), a dopiero potem skupiał się na potrzebach natury duchowej i nadprzyrodzonej (pragnienie Boga, miłości, daru z siebie). Wielki wychowawca we „Wspomnieniach Oratorium” napisał: „Mogę wyznać, iż bezpośrednio doświadczyłem tego, że ludzie młodzi wychodząc z więzienia, jeżeli napotkali pomocną dłoń, która okazała im zainteresowanie i pomoc, towarzyszyła im w dniach świątecznych, poszukiwała możliwości znalezienia dla nich pracy u jakiegoś dobrego pracodawcy, nawiedzała ich w ciągu tygodnia w miejscu zatrudnienia, zaczynali prowadzić życie godne, zapominali o błędach przeszłości, stawali się wzorowymi obywatelami i gorliwymi chrześcijanami”.

Zamysł pedagogii świętości księdza Bosko charakteryzuje się głęboką integracją natury i łaski, pełni człowieczeństwa i promieniującej świętości, sprawności ludzkiej i talentów otrzymanych od Boga, radości, entuzjazmu oraz powagi i dostojeństwa, dyscypliny i spontaniczności, ascezy i mistyki, profesjonalizmu i twórczej improwizacji, porządku ziemskiego i porządku nadprzyrodzonego.

Rozumność, wiara, dobroć

Triada: „rozum, religia, miłość” jest syntetycznym ujęciem głównych elementów metody wychowawczej księdza Bosko. Święty wskazuje, że tym, co ogniskuje system prewencyjny jest „manifestowana w praktyce miłość” (amorevolezza). „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest… wszystko znosi… we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” — słowa św. Pawła stanowią podwaliny systemu.

Owa praktyczna miłość wychowawcza jest czymś więcej niż nawet najszlachetniejszym ludzkim uczuciem. Ma ona charakter transcendentny, tkwi korzeniami w nadprzyrodzonej miłości Boga i jest odbiciem Jego miłosierdzia. Ta miłość jest rozumna, dojrzała, niekiedy wymagająca. Winna budzić wzajemność. Dlatego też „nie chodzi tylko o to, aby ludzie młodzi byli kochani, ale o to, aby odczuwali, że są kochani”. Od spełnienia tego warunku zależy skuteczność działań wychowawczych. Na te działania, na konkretne czyny św. Jan Bosko kładł duży nacisk. Jak mawiał: „mało słów, wiele konkretnych czynów”.

Człowiek „stworzony na obraz i podobieństwo Boga”, chciany i kochany przez Stwórcę został obdarzony światłem rozumu i wolnością. Dar rozumu pozwala mu odkrywać Boga w rzeczach stworzonych, wnikać w ustanowiony przez Niego porządek, poszukiwać autentycznego dobra i zgłębiać zamysły Stwórcy wobec siebie. Odwoływanie się przez wychowawcę do racji rozumowych stwarza płaszczyznę porozumienia i komunikacji z wychowankiem: „rozum i religia — to środki, jakie wychowawca musi ustawicznie stosować, nauczać ich i sam według nich postępować, jeśli chce mieć posłuch i cel swój osiągnąć”. Dlatego też zwornikiem całego dzieła pedagogicznego powinno być wychowanie religijne, doprowadzenie człowieka do zbawienia, do komunii z Bogiem. Ksiądz Bosko twierdził, że: „filarami dzieła wychowania” są Eucharystia i sakrament pojednania.

Asystencja

Wychowanie człowieka jest niezwykle delikatnym i wielowymiarowym procesem rozwoju: między innymi składa się z nabywania dojrzałości fizycznej i sprawnościowej, formacji intelektu, dojrzewania w zakresie wolności wyborów, dojrzałości emocjonalnej, moralnej i duchowej, nawiązywania głębokich więzi międzyludzkich, przygotowania do małżeństwa, wprowadzenia w życie społeczne i polityczne, kształtowania zdrowej religijności itd.

Młody człowiek nie ma jeszcze doświadczenia, jest w trakcie poznawania siebie i nabywania wiedzy o świecie, dopiero zdobywa pewne sprawności, umiejętności i cnoty. Młodzieniec łatwo ulega nastrojom, jest zmienny, szybko zapomina o swoich obowiązkach i powinnościach, a w niepowodzeniach szybko się zniechęca i poddaje zwątpieniu, stąd potrzebuje zachęty, wsparcia, ukierunkowania, ukazania autentycznych wartości, ale także życzliwego napominania, słów mobilizacji. Ludzie młodzi potrzebują wsparcia, towarzyszenia, roztropności w stawianiu wymagań, horyzontów rozwoju, rozbudzenia w nich fascynacji wartościami i ukazywania wzniosłych ideałów.

Ponadto młodość, jak mawiał ksiądz Bosko, cechuje mobilità giovanile, czyli młodzieńcza żywość, niestałość, ruchliwość, zmienność, kruchość psychiczna. „Podobnie jak delikatna roślinka — pisał ksiądz Bosko w „Młodzieńcu zaopatrzonym” — która chociaż została zasadzona w dobrej ziemi w ogrodzie, to jednak niekiedy marnieje i usycha, jeżeli nie jest uprawiana i można by rzec nie prowadzi się jej do uzyskania pewnej wielkości, tak również wy, drodzy moi synowie, ulegniecie złu, jeżeli nie pozwolicie się prowadzić tym, którzy mają o was staranie”.

Święty na swój użytek rozróżniał trzy lub cztery typy charakterów chłopców. Mówił o charakterze dobrym, normalnym, trudnym oraz złym. Uważał, że szczególnego towarzyszenia wymagają dwa ostatnie typy: „Takich chłopców nie można pozostawiać samych sobie”. Towarzyszenie — czyli asystencja — jest wyrazem praktycznej miłości wychowawcy do wychowanka. Jest troską o właściwe ukierunkowanie drzemiącego w nim potencjału, darów natury i łaski. Winna być rozumiana jako odzwierciedlenie postawy Boga, który „swoją łaską uprzedza i stale towarzyszy” swoim stworzeniom.

Środowisko bogate w wartości

Św. Jan Bosko miał świadomość wpływu wartości kulturowo-duchowych i środowiska na rozwój młodego człowieka. Kiedy udawał się do Chieri pobierać nauki, mama kazała mu szukać towarzystwa dobrych kolegów i troszczyć się o życie religijne oraz rozwijać nabożeństwo do Matki Bożej. Po wielu latach przyznał, że realizowanie tych rad przyniosło mu wielkie korzyści. To dlatego stworzone przez niego Oratorium — czyli intencjonalne środowisko wychowawcze — było nasycone wartościami duchowymi. Na portykach widniały wypisane fragmenty Pisma św. lub hasła przypominające o bliskości Boga („Bóg cię widzi!”), w centrum życia oratoryjnego były sakramenty święte, liturgia i modlitwy. Święty pragnął kształtować człowieka dojrzałego w wierze, dla którego najważniejszy był Pan Bóg i wieczne zbawienie. I pod tym kątem wykorzystywał wszelkie dostępne środki i metody: gazety, czasopisma, broszury, inscenizacje teatralne, akademie itd.

Świętowanie, wspólnota, radość

Duch rodzinny, relacje przyjaźni, głębokie więzi międzyludzkie, rozwój życia duchowego znajdowały zewnętrzny wyraz w sposobie świętowania, pełnych entuzjazmu i radości celebracjach, akademiach, w aktywności towarzystw, we wspólnych wyprawach i przechadzkach, przedstawieniach teatralnych, grach, zabawach, konkursach, zawodach i turniejach sportowych, w chwilach śpiewu, muzyki.

Genialny wychowawca miał świadomość, że naturalną potrzebą wieku młodzieńczego jest radość, entuzjazm, ruch, współzawodnictwo, rozwój talentów i sprawności, dążenie do doskonałości i świętości. Stąd zachęcał swoich współpracowników: „kochajcie to, co kocha młodzież”, a swoim chłopcom powtarzał: „kochani synowie, jesteśmy stworzeni do radości”. We wstępie do „Młodzieńca zaopatrzonego” stwierdził, że szatan stara się odciągnąć młodzież od drogi świętości przez ukazanie konieczności wyrzeczenia się zabaw i przyjemności, by móc służyć Bogu. „Tak jednak nie jest! — oponował święty — Przedstawię wam tu sposób życia chrześcijańskiego, który będzie dla was źródłem prawdziwej radości i zadowolenia zgodnie ze słowami proroka: „Servite Domino in laetitia” (służcie Panu z radością)”.

Drzemiący w ludziach młodych potencjał pragnie się ujawnić i manifestować. Według księdza Bosko należy go umiejętnie ukierunkowywać i porządkować, tak aby nie znalazł ujścia w sposób niewłaściwy czy grzeszny. Dlatego często powtarzał: „Trzeba się starać, aby młodzieży wypełnić czas różnymi aktywnościami”.

We wspólnocie wychowawczo-duszpasterskiej na Valdocco w Turynie Oratorium tętniło życiem i entuzjazmem. Odnosiło się wrażenie, że wszyscy mają zajęcie, że są potrzebni, dostrzeżeni i dowartościowani; dało się również zauważyć silne poczucie przynależności do wspólnoty. Każdemu powierzano zadania stosownie do jego uzdolnień, talentów, zainteresowań i predyspozycji. Zmaganie się z odpowiedzialnymi zadaniami wyzwalało nieodkryte energie, pomysłowość, twórczość. Umiejętne stawianie wymagań mobilizowało, pobudzało wychowanków (a także młodych wychowawców) do ofiary, poświęceń, do doskonalenia się i angażowania całym sercem w powierzone zadanie.

●●●

Świat dzisiejszy znacznie odbiega od tego, w którym przyszło żyć świętemu wychowawcy. Ponadto nie wszyscy mają tak bogatą osobowość, silną wiarę i charyzmę, jak ksiądz Bosko. Można więc postawić pytanie, czy myśl pedagogiczna apostoła Turynu jest dzisiaj aktualna i czy może być stosowana również w obecnych czasach z podobnym powodzeniem i skutkiem, jak to miało miejsce w XIX-wiecznym Turynie?

Doświadczenie dziesiątków lat stosowania metody wychowawczej księdza Bosko w różnych częściach świata, różnych kontekstach kulturowych i religijnych potwierdza jej aktualność i skuteczność. Myśl pedagogiczna świętego, wyrastająca z kart Ewangelii, zawiera przesłanie ponadczasowe. Odwołuje się ona do realistycznej i jednocześnie optymistycznej wizji człowieka i jego wychowania. Uwzględnia integralny rozwój człowieka z zaakcentowaniem wymiaru ludzkiego i zasobów naturalnego dobra osoby ludzkiej, tak dzisiaj eksponowanych. Odwołuje się także do naturalnych potrzeb ludzi młodych i etapów ich rozwoju. Zmierzając do ukształtowania „wzorowego obywatela i gorliwego chrześcijanina”, wciąż fascynuje i pociąga.

 

 

opr. mg/mg

Copyright © by Don Bosco (1/2009)

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/ID/donbosco200901-system.html

******

WYCHOWANIE – SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Polityka „Ojcze nasz”

ks. Andrzej Godyń SDB

Żaden rodzic i wychowawca, któremu zależy na takim uformowaniu wychowanka, by gotów był dojrzale uczestniczyć w życiu społecznym, nie może pominąć tego niezwykle ważnego aspektu wychowania, jakim jest polityka rozumiana jako troska o dobro wspólne.

Bardzo znane w środowisku salezjańskim słowa św. Jana Bosko: „naszą polityką jest »Ojcze nasz«” wbrew pozorom nie mówią o konieczności zdystansowania się od życia politycznego. Przeciwnie – mówią o potrzebie zaangażowania. Św. Jan Bosko sam czynnie uczestniczył w życiu społecznym Włoch, Piemontu i swojego miasta Turynu. Pertraktował z ramienia Kościoła z antyklerykalnymi ministrami, pisał książki i artykuły zaangażowane w obronę Kościoła i papieża, a na opiekunkę swojego Zgromadzenia wybrał Maryję Wspomożycielkę Wiernych, która była czczona pod tym tytułem od czasu zwycięstw chrześcijan pod Lepanto i Wiedniem.

Święć się Imię Twoje
Chrześcijanin wie, że sensem życia jest zbawienie własne i tych, których kocha. Czyli wszystkich – także nieprzyjaciół. Wierzy w miłość Boga do każdego człowieka, bo przecież „Jego deszcz pada i słońce świeci dla dobrych i złych”, dlatego chce, by wszyscy odkryli Jego dobroć. Jest powołany do odważnego głoszenia tej miłości, także tam, gdzie nie chcą go słuchać i nawet, jeśli jest za to prześladowany, jak w Korei Północnej, Chinach, Wietnamie, Indiach, krajach arabskich czy dyskryminowany, jak to się coraz częściej dzieje w Europie. Jednym z najważniejszych zadań chrześcijańskiego rodzica i wychowawcy jest nauczenie wychowanka odwagi mówienia o swojej wierze bez lęku i wstydu, nawet jeśli miałby zostać wyśmiany czy w jakiś sposób szykanowany.

Przyjdź Królestwo Twoje
Królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Chrześcijanin nie walczy o państwo teokratyczne, ale Boże, gdzie relacje społeczne wynikają z prawa miłości. Być może najlepiej chrześcijańskie rozumienie tych stosunków wyłożył Jan Paweł II w zdaniu: „Nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia”. Wychowanek nauczony uczciwości, troski o dobro wspólne, szacunku dla słabszych, prawdomówności, sprawiedliwości i solidarności będzie wprowadzał królestwo Boże na ziemi, nawet o tym nie wiedząc.
Bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi
Woli Bożej trzeba szukać w życiu osobistym, ale też w życiu społecznym. Zastanawiać się nie tylko do czego Bóg powołuje mnie indywidualnie, ale do jakich zadań powołuje moją rodzinę, społeczność i cały naród. Nie trzeba bać się wyśmiania, że to mesjanizm, a Polska to Chrystus narodów. Polska ani nie jest wieczna (Rymkiewicz), ani nie jest Chrystusem narodów (Mickiewicz). Wieczny jest tylko Bóg, a Mesjaszem tylko Chrystus. Ale Trójjedyny Bóg ma misję dla każdego narodu. I mamy prawo wierzyć, że naród, który zrodził się w momencie Chrztu w 966 r., oparł swoją cywilizacyjną tożsamość na wierze chrześcijańskiej, dzięki niej przetrwał w czasach zaborów i okupacji hitlerowskiej i komunistycznej, przyjął Maryję za swoją królową ma szczególną rolę w Bożych planach, czego widocznym znakiem był wielki pontyfikat Jana Pawła II. Zadaniem chrześcijańskiego wychowawcy jest pokazać, że ta dziejowa rola to wielkie wyzwanie i odpowiedzialność, powód do dumy, ale nie do pychy.

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
…nam i naszym bliskim, rodakom i cudzoziemcom. Zwłaszcza najbardziej potrzebującym. Polityka „Ojcze nasz” ma tu swój szczególnie wrażliwy punkt. Młodym ludziom, którzy z łatwością przyjmują za dobrą monetę przeróżne -izmy: komunizm, liberalizm, socjalizm, feminizm trzeba cierpliwie tłumaczyć, że człowiek jest ważniejszy niż praca, praca ważniejsza niż kapitał, państwo ma służyć społeczeństwu i nie wtrącać się tam, gdzie społeczności radzą sobie same dzięki tradycjom i innym niepisanym normom. I że bez solidarności nie da się być chrześcijaninem, a chleb powszedni nie jest dany tylko dla nas.

I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Prawda, którą jest Jezus, wyzwala. Nazwanie po imieniu win osobistych i wspólnotowych ratuje życie społeczne. „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” pisali biskupi polscy w 1966 r. Niektórzy twierdzą, że nie należy czynić takich gestów, jeśli nie spotyka się z podobną reakcją. Nie mają racji. Młodych ludzi trzeba uczyć, że – jeśli tylko szczere, a nie koniunkturalne – są potrzebne. Nam bardziej niż innym. I świadczą nie o słabości, choć tak mogą być interpretowane, ale o wewnętrznej sile człowieka i społeczności gotowych do zmierzenia się z prawdą. Dzięki nim stajemy się społeczeństwem ludzi wolnych.

I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego
W życiu narodów dwie największe pokusy to pycha rodząca przemoc i brak wiary w Bożą opiekę, rodzący nikczemność i odbierający tożsamość. Ze względu na trudną historię, dziś zmagamy się bardziej z tą drugą, a kompleks niższości wobec narodów bogatszych odbiera nam dumę z chrześcijańskich korzeni naszej kultury. Ale Bóg potrafi zmienić losy narodów w jednej chwili – takim był dla nas np. rok 1918. I łatwo może przyjść taki czas, kiedy trzeba będzie ostrzegać i chronić Polaków przed pychą i pogardą dla słabszych. Zadaniem chrześcijańskiego wychowawcy jest nauczyć młodych życia w pokoju serca, tak w chwilach trudnych, jak w chwilach wielkości. Oddawać w pokorze Bogu sprawy Ojczyzny, rodziny i własne, życie osobiste i społeczne.

http://www.donbosco.pl/archiwum-2011-07-1956

********

Litania
do Świętego Jana Bosko
Kyrie, elejson, Chryste, elejson, Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święty Janie Bosko, módl się za nami.
Żywy obrazie Boskiego Przyjaciela młodzieży,
Ukochany Synu Maryi Wspomożycielki,
Wierny Naśladowco umiłowanego ucznia Jezusa,
Pasterzu wybrany przez Boga dla licznych zastępów młodzieży,
Niezrównany Uczniu Dziewicy najmędrszej w sztuce wychowania,
Apostole płonący gorliwością o zbawienie dusz,
Przewodniku święty młodzieży,
Wzorze wychowawców i nauczycieli,
Założycielu zgromadzeń zakonnych, powołanych do wychowania i zbawiania młodzieży,
Ojcze sierot i opuszczonych,
Kapłanie według Serca Bożego,
Budowniczy Bożych świątyń materialnych i duchowych,
Gorejący Głosicielu Ewangelii,
Wielki Nauczycielu bojaźni Bożej,
Bezwzględny nieprzyjacielu wszelkiego zła i grzechu,
Entuzjastyczny Piewco potęgi i dobroci Maryi Wspomożycielki,
Apostole niezmierzonej Opatrzności Bożej,
Niezmordowany i roztropny Kierowniku dusz w Sakramencie Pokuty,
Apostole częstej Komunii świętej,
Bojowniku nieustraszony w zwalczaniu herezji,
Obrońco wiary katolickiej żywym słowem i drukiem,
Wielki i gorliwy Twórco dzieł misyjnych,
Przewodniku apostolatu świeckich,
Wybitny Cudotwórco i Proroku,
Szlachetny Wspomożycielu w każdej potrzebie,
Niezrównany Doradco i Pocieszycielu,
Wierny Przyjacielu ludu i młodzieży,
Potężny Orędowniku u tronu Boga,
Módl się za nami, święty Janie Bosko.
– Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się: Boże, Ty powołałeś świętego Jana Bosko, wyznawcę, na ojca i nauczyciela młodzieży, z Twojej również woli, przy pomocy Maryi Panny, założył on w Kościele nowe zgromadzenie, spraw, prosimy, abyśmy pałając tym samym ogniem miłości, mogli zdobywać dusze i służyć Tobie samemu. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
 http://www.nasza-arka.pl/2002/rozdzial.php?numer=1&rozdzial=13
********

Św. Jan Bosco SDB

Święty kapłan (1815-1888).

Jan Melchior Bosco urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi, niedaleko Turynu.
Gdy miał dwa lata zmarł jego ojciec Franciszek. Jego matka Małgorzata musiała zapewnić utrzymanie swoim trzem synom. W widzeniu sennym Bóg objawił dziewięcioletniemu Janowi jego misję.

Pierwszą Komunię Świętą przyjął w wieku 11 lat, 26 marca 1826 roku, w kościele parafialnym w Castelnuovo. Trzy lata później rozpoczął naukę u księdza Jana Calosso, po roku musiał ją przerwać, ponieważ emerytowany kapłan zmarł. W latach 1831-35 pobierał nauki w szkole podstawowej w Castelnuovo i  średniej w Chieri, sam zarabiając na opłacenie czesnego. Pracował w stajni, u krawca, szewca, cukiernika i stolarza. Znalazł czas na naukę gry na pianinie, organach i skrzypcach.
W dniu 4 czerwca 1833 roku przyjął bierzmowanie w kościele w Buttigliera

Dom w którym urodził się św. Jan Bosco

Został przyjęty do seminarium duchownego w Turynie, gdzie pod kierunkiem wykładowcy i spowiednika św. Józefa Cafasso uczył się w latach 1835-41. W niedzielę Laetare, 25 marca 1840 roku, Jan Bosco otrzymuje cztery niższe święcenia, a 5 czerwca 1841 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Turynu Alojzego Fransoni. Swoją Mszę prymicyjną odprawił dzień później w kościele p.w. św. Franciszka z Asyżu w Turynie, przy ołtarzu Anioła Stróża. Za radą św. Józefa Cafasso wstąpił do Konwiktu Kościelnego dla pogłębienia swojej wiedzy religijnej i życia wewnętrznego. W dniu 8 grudnia 1841 roku napotkał przypadkowo piętnastoletniego sierotę, Bartłomieja Garelli, opuszczonego i zaniedbanego moralnie. Od tego dnia rozpoczął gromadzić opuszczoną młodzież, uczyć ją prawd wiary, szukać dla nich pracy u uczciwych ludzi. W niedzielę dawał okazję do wysłuchania Mszy Świętej i przyjmowania Sakramentów. Mimo swej łagodności był bardzo zasadniczy, zdarzało się, że kazał wydalić chłopców z oratorium, np. za gorszące rozmowy, nieoddawanie pieniędzy czy chodzenie do gospody.

Kościół pw. św. Stefana (St. Etienne) w Nicei

W roku 1884 otrzymał indult na codzienne sprawowanie Mszy św. albo o Matce Bożej albo za zmarłych.

Spowiedź, Turyn 1861r.

Dla wielu bezdomnych podopiecznych starał się o dach nad głową, tak powstały szkoły elementarne, zawodowe i internaty. Założył dwie rodziny zakonne: Pobożne Towarzystwo św. Franciszka Salezego dla młodzieży męskiej w 1859 roku i Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki dla dziewcząt w 1872 roku. Szeroko rozwinął działalność misyjną w Ameryce Południowej.

Zdając sobie sprawę, jak wielki wpływ na kształtowanie się charakteru chrześcijańskiego wywiera dobra lektura, a jak straszliwe spustoszenia może uczynić lektura zła, cały wolny czas Jan Bosco poświęcał na pisanie i propagowanie dobrych książek. Kiedyś opowiadał chłopcom z oratorium o św. Pawle, który spalił wiele książek o magii i innych grzesznych sprawach. W końcu zapytał dlaczego św. Paweł spalił tyle książek wartych wiele pieniędzy, przecież mógł je sprzedać, a pieniądze rozdać biednym. Jeden z chłopców zgadł, że musiały być szkodliwe. Św. Jan Bosco potwierdził, dodając jeszcze, że skoro jakiś zatruty napój jest szkodliwy dla niego, niezawodnie będzie tez szkodliwy dla innych. A żadna korzyść materialna nie jest w stanie wynagrodzić choćby jednej tylko straty moralnej.

Św. Jan Bosco z bł. Michałem Rua (pierwszym generałem zakonu), 1885 rok

Od 1861 roku posiadał własną drukarnię. Na początku wydał żywoty świętych, aby dać dobry przykład swoim wychowankom. Później wydawał “Czytanki katolickie” na każdy miesiąc. Od 1877 roku zaczął wydawać miesięcznik “Pokłosie Salezjańskie”. Z jego inicjatywy wydano dla młodzieży ponad 200 tomików “Biblioteki Młodzieży”, 40 tomów “Wybranych i Oczyszczonych Klasyków Łacińskich i Greckich”.

Fotografia post mortem
Turyn, 31 stycznia 1888 roku

Ciężko chory, od 15 stycznia wysłuchuje już tylko Mszy św. sprawowanej przez ks. Vigliettego. Zmarł rankiem 31 stycznia 1888 roku. Na jego pogrzeb 2 lutego przybyły tysiące ludzi. 6 lutego jego ciało umieszczono w krypcie na Valsalice, gdzie znajdowało się do czerwca 1929 roku. Relikwie przeniesiono do Bazyliki Maryi Wspomożycielki w Turynie, gdzie pierwotnie znajdował się dom dla ubogich chłopców założony przez św. Jana Bosco, a w latach 1865-68 zbudowano kościół.

  1880 rok                                                               2007 rok
Bazylika p.w. Maryi Wspomożycielki Wiernych w Turynie

20 lutego 1927 roku Kongregacja Ogólna wydała dekret o tym, że ks. Bosco posiadł w stopniu heroicznym cnoty teologiczne wiary, nadziei i miłości oraz cnoty kardynalne: roztropności, męstwa, sprawiedliwości i wstrzemięźliwości. Dnia 2 czerwca 1929 roku papież Pius XI ogłosił Jana Bosco błogosławionym, a w Niedzielę Wielkanocną, 1 kwietnia 1934 roku, ten sam papież ogłosił Go świętym. Kongregacja Rytów dekretem z 25 marca 1936 roku ustala wspomnienie liturgiczne św. Jana Bosco dla całego Kościoła na dzień 31 stycznia.

Św. Jan Bosco ze św. Dominikiem Savio i bł. Zefirynem Namuncur
Pietro Canonica, 1936r.
Bazylika św. Piotra w Rzymie, prawa nawa

W czasie procesu kanonizacyjnego zaświadczano o wielu cudach za wstawiennictwem Świętego: uzdrowienia, wskrzeszenie. Posiadał również dar bilokacji, w lutym 1886 roku ks. Branda z hiszpańskiego Sarria słyszy głos ks. Bosco, który kazał mu iść za sobą i wskazał trzech chłopców i jednego koadiutora, których należało wydalić. Był niestrudzonym spowiednikiem. Wprowadził ćwiczenia przygotowujące do dobrej śmierci w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Zawsze powtarzał, że najważniejsza jest codzienna Msza Święta, częsta Komunia Święta i częsta spowiedź oraz modlitwa. Gdy zemdlał w zakrystii w Wielką Sobotę po wysłuchaniu wielu spowiedzi zapytano się go, dlaczego nie odpoczywa, na co Święty odrzekł, że jakże on mógłby odpoczywać, wiedząc że szatan nigdy nie odpoczywa. Żywił szczególne nabożeństwo do Matki Bożej, wielka była jego radość gdy w 1854 roku papież Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu. Najważniejszymi sprawami dla księdza Bosco zawsze były sprawy Kościoła, kładł bardzo duży nacisk na godne sprawowanie Mszy świętej i śpiew chorału.

1865r.                                                             1887r.

Patron:
Młodzieży, chłopców, ministrantów, uczniów, studentów, redaktorów, wydawców.

Ikonografia:
Przedstawiany jako kapłan w sutannie zakonnej, w otoczeniu młodzieży.

Cytat:
Nie lękam się tego, co mogą mi zrobić ludzie, kiedy mówię prawdę. Boję się tego, co zrobiłby mi Bóg gdybym skłamał.

Chcecie być zwyciężeni, módlcie się rzadko, chcecie zwyciężać módlcie się często.

Najważniejsza jest dusza. Ona nie umiera, ona stawi się przed Bogiem i według naszych uczynków dobrych czy złych będzie sądzona i skazana na wieczność szczęśliwą lub nieszczęśliwą. Uważajcie, by wasze ciało nie było przyczyną waszej zguby wiecznej.

Nałóżcie post na swoje oczy. Oczy nazywamy oknami, przez które szatan wchodzi do duszy. Zamykajcie te okna. Nie pozwólcie nigdy oczom waszym spoglądać na rzeczy przeciwne cnocie skromności. Innym umartwieniem oczu jest powściąganie ciekawości. Nie czytać nigdy książek przeciwnym wierze lub obyczajom. Rzućcie w ogień takie książki i uwolnijcie się jak najprędzej od tej zarazy.

Mario Cafarro Rore, Turyn 1941r.

Wizje św. Jana Bosco:

W 1867 roku papież Pius IX nakazuje księdzu Bosco, aby spisał wszystkie nadprzyrodzone interwencje w swoim życiu.
Wizja losów Kościoła
W maju 1862 roku Święty miał wizję dotyczącą losów Kościoła. Papież prowadzi okręt otoczony mniejszymi łodziami, naprzeciwko mając wielką liczbę wrogich okrętów z ostrymi dziobami, wyposażone w działa i materiały wybuchowe oraz książki. Próbują one przebić burty okrętu papieskiego. Pośrodku morza znajdują się dwie kolumny, jedna z napisem Auxilium Christianorum (Wspomożenie Wiernych) z figurą Matki Bożej na szczycie, druga kolumna, większa i wyższa z napisem Salus Credentium (Zbawienie wierzących) z Hostią na górze. Papież naradza się z dowódcami mniejszych jednostek, gdy zrywa się sztorm. Podjęto decyzję o kierowaniu się na dwie kolumny, z których zwisa wiele haków i kotwic. Mimo ataków i wysiłków wroga, okręt papieski ciągle płynie dalej. Od kul armatnich i pocisków w burtach wielkiego okrętu tworzą się dziury i okręt zaczyna przeciekać, wtedy od kolumn powiewa bryza i dziury w burtach same się zasklepiają. W tym samym czasie działa przeciwników wybuchają, łamią się dzioby i maszty, wtedy nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, obrzucając przeciwników bluźnierstwami i wyzwiskami. Nagle papież zostaje trafiony dwukrotnie i wskutek ran umiera, ale zaraz drugi zajmuje jego miejsce. Nowy papież podtrzymuje kurs w kierunku kolumn i w końcu zakotwicza o kolumnę z Hostią dziobem, a rufą – o kolumnę z posągiem Maryi. Wróg wpada w popłoch i ucieka, mniejsze okręty podpływają do kolumn i cumują. Morze ucichło.

Wizja piekła

Pewnej nocy ujrzał piekło. We śnie szedł szeroką i gładką drogą, ograniczoną przystrzyżonym żywopłotem z pięknymi kwiatami. Droga niezauważalnie pochylała się ku dołowi. Ksiądz zobaczył jak wielu chłopców, m.in. niektórzy z jego podopiecznych, idą razem z nim tą drogą. Co chwila któryś z nich padał na ziemię, a niewidzialna siła wlokła go dalej, wciągając do przepaści. Gdy św. Jan przyjrzał się uważniej zauważył na drodze pułapki, na różnych wysokościach, doskonale zamaskowane. Chłopcy  nieświadomi niebezpieczeństwa wpadali w sidła, nawet jeśli udawało im się stanąć na nogi, ta niewidzialna siła ciągnęła ich ku otchłani. Później Święty zobaczył, że sidła były powiązane cieniutkim nićmi, jednocześnie bardzo trwałymi, a wszystkie trzymał w ręku szatan. Na sidłach były wypisane grzechy, najczęściej chłopcy wpadali w sidła z napisem: nieczystość, nieposłuszeństwo i pycha. Wszystkie trzy były ze sobą ściśle powiązane. Pomiędzy nimi rozrzucono noże, dzięki którym można było uwolnić się z sideł. Jedne symbolizowały rozmyślanie, mniejsze pobożną lekturę, a młotek – spowiedź. Dwa specjalne miecze wyrażały nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i nabożeństwo do Matki Bożej. Jeszcze inne, mniejsze, były symbolem nabożeństwa do św. Józefa i innych świętych. Dzięki nim chłopcy, którzy mieli wolę poprawy, mogli się sideł uwolnić. Jeszcze inni umieli ominąć sidła, nie wpadając w nie.
Im dalej szedł Święty, tym gorzej wyglądała droga – zamiast kwiatów w żywopłocie pojawiły się ciernie, a sam żywopłot już nie był tak zadbany jak na początku drogi, droga była mocno wyżłobiona, kamienista i coraz bardziej spadzista. Na samym dole, przy wejściu do ciemnej doliny, ukazał się jego oczom wielki budynek. Na drzwiach miał napis: Miejsce, gdzie nie ma zbawienia.
Wokół tego miejsca było wiele bram z napisami z Pisma Świętego mówiących o potępieniu. Z góry gnani gniewem Bożym staczali się przerażeni chłopcy, których znał. Jedni wpadali w otchłań sami, inni zostali wepchnięci, jeszcze inni wpadali złączeni ramionami, a każdy miał na czole wypisany grzech. Najczęstszymi przyczynami ich upadku było złe towarzystwo, złe książki i grzeszne nawyki.
W końcu Święty wszedł do środka przechodząc przez wiele bram, ostatnia z nich prowadziła na wielki i ciemny dziedziniec, który poprzedzał wejście do otchłani pełnej ognia. Chłopcy, którzy tam wpadali rozżarzali się do białości i nieruchomieli w różnych pozycjach, św. Jan przypomniał sobie fragment z Księgi Koheleta o potępionych: “na miejscu gdzie upadnie tam leży”. Ci, którzy wpadali w otchłań wiedzieli dokąd idą, nie zważając na przestrogi i nie walczyli z grzechem, lekceważąc Boże Miłosierdzie, prowokowali Bożą sprawiedliwość. W szale nieszczęścia przypominają sobie, że tak łatwo mogli się zbawić, a teraz są potępieni na wieki.

Wizja “Corrumpunt bonos mores” (Psują dobre obyczaje)

4 stycznia 1887 roku ks. Bosco miał wizję Matki Bożej, którą własnoręcznie spisał. Matka Boża powiedziała do niego:Słudzy Boży, nie przestawajcie nigdy powtarzać młodym: Unikajcie złych rozmów i wszystkiego, co rani cnotę czystości. Złe rozmowy psują dobre obyczaje. Jeżeli pragniecie mi się podobać, czuwajcie nad swymi rozmowami i uczynkami. Wielu obiecuje kwiaty, a przynosi mi tylko ciernie. Podnieście głos, nie zaniechajcie przestróg. Złe rozmowy to plaga, która się sroży między wami. Syn wezwie was do zdania rachunku.”

Varia:
W 1887 roku ks. Jan Bosko był po raz ostatni na obłóczynach trzech nowicjuszy. Jednym z nich był August Czartoryski. Pierwszym polskim salezjaninem był Mateusz Grochowski, który przybył do Turynu w 1876 roku.

Salezjanie przybyli do Polski w 1898 roku do Oświęcimia, a siostry Maryi Wspomożycielki w 1922 roku. Salezjanami byli m.in.: kardynał August Hlond i arcybiskup Antoni Baraniak.

Ze zgromadzenia salezjańskiego na ziemiach polskich powstało Zgromadzenie św. Michała (michalici).

26 kwietnia 1930 roku w Turynie po raz pierwszy obchodzono uroczystość błogosławionego księdza Bosco. Mszę sprawował kardynał August Hlond. Oficjalne uroczystości w Polsce z okazji beatyfikacji miały miejsce 7 czerwca 1929 roku po przywiezieniu relikwii Jana Bosco przez ks. Skarbka do Oświęcimia.

Pokój św. Jana Bosco w Valdocco, Turyn

Lektura:
Frances Alice Forbes “Święty Jan Bosko – przyjaciel młodzieży”
św. Jan Bosco “Ludwik Comollo. Wzór młodych”
ks. Giovanni Bacchiarello SDB “Wizje i sny Jana Bosco”

http://martyrologium.blogspot.com/2010/01/sw-jan-bosco.html


**********

31 stycznia

Żywot świętego Jana Bosko,
założyciela zakonu Salezjanów

(żył około roku Pańskiego 1888)

 

Jeden z największych dobroczyńców ludzkości, chwała Kościoła katolickiego, św. Jan Bosko, urodził się 16 sierpnia roku 1815 w Becchi pod Turynem we Włoszech, nędznej wiosce, liczącej zaledwie 20 domów. Gdy miał dwa lata, stracił ojca, a w trzynastym musiał jak niegdyś młody Jakub przed Ezawem uciekać z domu przed swym przyrodnim bratem Antonim i szukać służby u obcych ludzi. Już wtedy miał jasno wytknięty cel życia: chciał zostać księdzem. Wskazało mu tę drogę samo Niebo. Gdy liczył lat dziesięć, ujrzał pewnego razu we śnie gromadę dzieci, które krzyczały i bluźniły. Bosko chciał je uciszyć, a gdy słowa nie pomogły, rzucił się na nie z pięściami. W tej samej chwili dzieci zmieniły się w dzikie zwierzęta. Wówczas zjawiła się Najświętsza Panna, a Jezus rzekł do niego: “Biciem nie pozyskasz ich przyjaźni, tylko łagodnością i miłością. Zacznij ich pouczać o brzydocie grzechu i piękności cnoty. Daję ci Maryję za nauczycielkę. Pod Jej kierownictwem staniesz się mądrym i roztropnym”. Bosko zwrócił się do dzieci z słowami miłości i oto dzikie potwory natychmiast zmieniły się w jagnięta, a Maryja kazała mu się stać ich pasterzem.

To prorocze widzenie zadecydowało o całym dalszym życiu Jana, ale zanim został kapłanem, musiał przez lat kilkanaście zmagać się z najskrajniejszą biedą. W Castelnuovo, gdzie pobierał lekcje łaciny, sypiał pod schodami, a w Chieri mieszkał w komórce, do której wchodziło się po drabinie; była ona tak ciasna, że gdy się wyciągnął na sienniku, to nogi już mu z niej wystawały. Ta nędza i to opuszczenie były jednak zrządzeniem Opatrzności Bożej, która go w ten sposób przygotowywała do jego przyszłej misji apostoła i wychowawcy bezdomnej młodzieży. Ręka Opatrzności prowadziła go w widoczny sposób i pod innymi względami. I tak w Castelnuovo mieszkał u krawca, który był zarazem dyrygentem chóru. U niego nauczył się śpiewać, grać na organach i innych instrumentach, jako też rzemiosła krawieckiego, a u sąsiadów szewstwa, stolarstwa i kowalstwa. W Chieri znowu mieszkał u pewnego restauratora; miał tutaj bezpłatny wikt i mieszkanie za usługiwanie gościom w czasie wolnym od zajęć szkolnych, i przy tej sposobności zaznajomił się z sztuką kucharską i cukierniczą. Łaska Boża, żelazna wola i olbrzymie zdolności pozwoliły mu pokonać wszystkie trudności, wypływające z nędzy, i odbyć studia potrzebne do uzyskania święceń kapłańskich. Otrzymał je w roku 1841, a już w kilka miesięcy później rozpoczął swe wielkie dzieło na chwałę Bożą i ku pożytkowi społeczeństwa.

Było to w Turynie, dnia 8 grudnia roku 1841, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Ksiądz Bosko, ubierając się do mszy św., stanął w obronie jakiegoś nędznie ubranego chłopca, którego kościelny w gwałtowny sposób chciał wyrzucić z zakrystii. Chłopiec ten był sierotą bez ojca i matki; miał już lat szesnaście, nie był jednak jeszcze u Komunii św. i nie umiał ani czytać ani pisać.

Święty Jan Bosko

Rozmowa z tym biedakiem ukazała św. Janowi okropne opuszczenie dzieci przedmieść i wskazała mu ostateczny cel życia: postanowił pracować nad podniesieniem biednej młodzieży, dla ratowania jej dla Boga i ludzkości. Początki olbrzymiego dzieła były skromne. Ksiądz – biedaczyna skupia koło siebie kilku opuszczonych chłopców – zrazu tylko w niedzielne popołudnia – uczy ich prawd wiary, przygotowuje do Sakramentów świętych, czyta im na głos dobre książki, bawi się z nimi i prowadzi ich na wycieczki. Dopomaga mu dwóch kapłanów gorącego serca, starając się o obrazki, medaliki, książki oraz ubrania i żywność dla biedaków. Tak powstaje zawiązek salezjańskiego patronatu nad opuszczonymi chłopcami.

W roku 1845 opiekował się ksiądz Bosko już 300 chłopcami. Największe trudności sprawiał mu brak pomieszczenia. Po długich latach męczącego tułania się z miejsca na miejsce, wydzierżawił wreszcie ksiądz Bosko w roku 1846 od niejakiego Franciszka Pinardiego mały piętrowy budynek oraz szopę z kawałkiem gruntu za 320 lirów rocznie. Nie były to wcale wspaniale zabudowania, zwłaszcza szopa, którą obrócono na kaplicę – dość powiedzieć, że trzeba było uważać, by głową nie uderzyć o dach, ale bądź co bądź był to już dach własny, a ksiądz Bosko uczepił się tego kąta tak silnie, że tu właśnie z biegiem lat powstała pierwsza siedziba założonego przezeń zgromadzenia salezjańskiego, olbrzymie zakłady wychowawcze i wspaniała świątynia pod wezwaniem Matki Boskiej Wspomożycielki.

Bardzo wielu z biednych chłopców, którzy gromadzili się przy świętym Janie Bosko potrzebowało nie tylko opieki duchowej i nauki, ale także przytułku. Ks. Bosko wiedział o tym, ale dopóki nie miał stałego punktu oparcia, nie mógł dopomóc tym biedakom. Dopiero wydzierżawienie owej małej posiadłości pozwoliło mu zacząć pracę i w tym kierunku. Najpierw był to jeden sierota, któremu ksiądz Bosko pozwolił zamieszkać w swym schronisku, które nazwał “oratorium” (od łacińskiego “orare” – modlić się), w roku 1847 było ich siedmiu, a niedługo potem już osiemdziesięciu. Rosło zresztą całe dzieło księdza Bosko. Jeszcze w roku 1847 założył ubogi sługa Boży drugie oratorium, w r. 1849 trzecie, z początkiem roku 1851, dzięki hojności kilku wielkodusznych kapłanów i świeckich, zakupił dom Pinardiego, a w lipcu tegoż roku rozpoczął budowę kościoła pod wezwaniem św. Franciszka Salezego. Po poświęceniu kościoła w czerwcu następnego roku, podjął ksiądz Bosko budowę wielkiego trzypiętrowego zakładu w którym znalazło pomieszczenie stu wychowanków i warsztaty dla szewców, krawców, introligatorów, stolarzy, mechaników i drukarzy w tym celu, aby chłopcy nawet przy pracy nie musieli się stykać z złymi wpływami. Pomnożyła się także liczba młodzieży uczęszczającej do szkół, zrazu w mieście, a od roku 1856, gdy ksiądz Bosko wybudował nowe skrzydło gmachu i otwarł kilka klas gimnazjalnych, w samym zakładzie. Wkrótce potem powstało pierwsze małe seminarium, a w kilkanaście lat później seminarium duchowne.

Dla utrwalenia swego dzieła postanowił ksiądz Bosko założyć zgromadzenie zakonne o lekkiej regule, która pozwalałaby członkom jak najswobodniej pracować nad wychowaniem młodzieży. Tak powstał w roku 1866 zakon oddany pod opiekę świętego wychowawcy Franciszka Salezego, dla pracy nad wychowaniem młodzieży oraz pracy misyjnej wśród pogan. Reguły tego nowego zgromadzenia zostały ostatecznie zatwierdzone przez Stolicę Apostolska w roku 1884. Oprócz zgromadzenia męskiego założył ksiądz Bosko w roku 1874 zgromadzenie żeńskie pod nazwą “Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych”, a wreszcie trzeci zakon “Pomocników salezjańskich” dla świeckich, oraz dzieło “Synów Maryi” czyli seminariów dla spóźnionych powołań do stanu kapłańskiego.

Po kilkunastu latach sieć rozmaitych zakładów salezjańskich pokryła całe Włochy i zaczęła się rozciągać na Francję, Hiszpanię i Amerykę południową, a w chwili śmierci księdza Bosko, tj. w roku 1888, zakon salezjański utrzymywał już około 200 burs, szkół i seminariów, z których jeszcze za życia jego twórcy wyszło około 200 tysięcy młodzieży. Dzisiaj działalność zakonu salezjańskiego obejmuje bez mai cały świat. Powołał do życia to wspaniałe dzieło jeden człowiek, ubogi kapłan, własnym wysiłkiem, mając zrazu wszystkich przeciw sobie. Zaczynał z niczym, toteż świat uważał go za szalonego, ale jego silna i niezłomna wiara w pomoc Bożą i dobroć ludzką pokonała wszystkie przeszkody. Święty Jan Bosko był prawdziwym mężem od Boga posłanym, bohaterem cnoty, żył jedynie Bogiem i dla Boga, z którego pomocą i na chwałę którego dokonał wielkich czynów. Nie było sprawy zbożnej, nie było poświęcenia ni przedsięwzięcia, którego ksiądz Bosko nie byłby się odważył podjąć, byle tylko zdobyć duszę ludzką dla Królestwa Bożego.

Św. Jan Bosko posiadał niezwykły dar zjednywania sobie serc ludzkich, zwłaszcza młodzieży, która garnęła się do niego jak do ojca. Po świętym Bernardzie i świętym Janie Kapistranie nie było świętego, który podczas podróży byłby oblegany przez takie tłumy jak ksiądz Bosko w Rzymie, Genui, Marsylii, Paryżu czy Barcelonie. Gdy w roku 1883 bawił w Paryżu, jeden z tamtejszych dzienników pisał: “Paryż jest zdziwiony na widok zapału, jaki wzbudza pokorny kapłan z Turynu. Nie posiada on nic pociągającego w oczach świata. Pochodzi z rodziny nieznanej, jego powierzchowność niepozorna. Jego głos nie jest tak silny, żeby go wszyscy mogli zrozumieć. Krok chwiejny, wygląd słabowity. Czemuż więc cisną się do niego tłumy ludu? Cały Paryż go uwielbia, nie mogąc się oprzeć jego sile przyciągającej. Wszystkie te hołdy składa mężowi Bożemu! Tłum pragnie oglądać męża wiary i modlitwy. Największe kościoły nie mogą pomieścić wiernych, którzy pragną być obecni na jego Mszy św. i otrzymać jego błogosławieństwo”. Podziwiali go nie tylko prostaczkowie, ale i ludzie oświeceni, nie tylko biedacy, ale także ludzie wysokiego znaczenia. Nazywali go świętym nawet wrogowie Kościoła, jak współczesny minister wyznań Urban Ratazzi, twórca ustawodawstwa włoskiego zwróconego przeciw Kościołowi katolickiemu, który powiedział: “Ksiądz Bosko jest może największym cudem tego stulecia”. Inny przeciwnik Kościoła, Jan Jörgensen, pisał: “Ksiądz Bosko to najgłośniejszy za naszych czasów świadek, że chrześcijaństwo i cywilizacja to jedno i to samo”. Tym bardziej podziwiali jego dzieło i czcili go wierni członkowie i władze Kościoła. Papież Pius IX, który nieraz korzystał z jego usług w sprawach wielkiej wagi, nazywał go “skarbem Włoch”, a papież Leon XIII “świętym człowiekiem”.

Sam Bóg zresztą dał świadectwo świętości księdza Bosko, darząc go jeszcze za życia mocą czynienia rozlicznych cudów, jako też duchem proroczym. “Są różne dary, lecz ten sam Duch – mówi Paweł apostoł. – I są różne posługi, ale ten sam Pan. I są różne rodzaje działań, ale ten sam Bóg, który sprawuje wszystko we wszystkich. A każdemu dostaje się objaw Ducha dla (wspólnego) pożytku. Jednemu dostaje się przez Ducha mowa mądrości, a drugiemu mowa umiejętności wedle tegoż samego Ducha; innemu wiara w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w tym samym Duchu; innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozeznanie duchów, innemu rozmaitość języków, a innemu umiejętność ich tłumaczenia” (1Kor. 12,4-10). Ksiądz Bosko dar cudownego uzdrawiania chorych posiadał już jako kleryk. Dawał chorym pigułki z chleba albo z mąki i cukru, polecał im odmawiać przez trzy, niekiedy przez dziewięć dni jedno “Zdrowaś Maryja” i “Witaj Królowa” i uwalniał ich w ten sposób nawet od najcięższych chorób. Jako młody kapłan wskrzesił ksiądz Bosko pewnego chłopca z martwych. Było to w roku 1849. Piętnastoletni syn pewnego oberżysty z Turynu zachorował ciężko i gorąco prosił o przywołanie księdza Bosko, aby mógł się u niego przed śmiercią wyspowiadać. Księdza Bosko nie było niestety wówczas w Turynie, musiał się przeto wyspowiadać u innego kapłana i wkrótce potem umarł. Gdy ksiądz Bosko wrócił do domu, udał się niezwłocznie do mieszkania zmarłego. “Kto wie, czy on dobrze odprawił swą ostatnią spowiedź? – rzekł do rodziców chłopca. – Zostawcie mnie samego”. Gdy wszyscy wyszli z pokoju, zmówił krótką, gorącą modlitwę, pobłogosławił zmarłego i zawołał dwukrotnie głosem rozkazującym: “Karolu, Karolu wstań!” Na te słowa umarły poruszył się, otwarł oczy i zawołał: “O księże Bosko! Gdy się ostatni raz spowiadałem, zataiłem jeden grzech. Teraz mi się śniło, że stoję nad brzegiem strasznej przepaści. Chciałem uciekać, ale cała zgraja złych duchów puściła się za mną – wtem jakaś pani stanęła między mną a owymi dzikimi potworami i zawołała: “Czekajcie! jeszcze nie jest osądzony!” Biedny chłopiec rozpoczął natychmiast nową spowiedź, a gdy się zebrała cała rodzina, rzekł: “Ksiądz Bosko wyratował mnie z niebezpieczeństwa wiecznego zatracenia”. Po dwóch godzinach zapytał go ksiądz Bosko: “Oto teraz jesteś w łasce Bożej; Niebo jest dla ciebie otwarte! Chcesz iść do Nieba, czy pozostać między nami?” “Chcę iść do Nieba” – odpowiedział chłopiec. “A więc do widzenia w raju!” Chłopiec skłonił głowę, zamknął oczy i zasnął w Panu.

Gdy ksiądz Bosko rozpoczął budowę kościoła Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych, uzdrowił przez orędownictwo swej Patronki tylu chorych, że składanymi przez nich ofiarami dziękczynnymi, płynącymi zarówno z Włoch jak i z zagranicy, mógł pokryć wszystkie wydatki w kwocie 850 tysięcy lirów; a trzeba wiedzieć, że gdy 27 kwietnia roku 1865 poświęcano kamień węgielny tego kościoła, nasz sługa Boży miał zaledwie pół lira! Dodajmy, że i całe urządzenie wewnętrzne zakupiono z ofiar osób, którym ksiądz Bosko za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny wyjednał zdrowie od Pana Boga.

Niemniej niż te i późniejsze niezliczone uzdrowienia chorych wsławił imię księdza Bosko dar proroctwa i jasnowidzenia. Widział ten święty kapłan rzeczy ukryte i odległe zdarzenia. “Wystarcza – powiedział pewnego razu – żebym się przeniósł myślą do jakiego miejsca i już widzę, co się tam dzieje i kto się tam znajduje”. Przepowiedział różne wypadki publiczne i śmierć wybitnych osobistości. Widział przyszłość swoich dzieł i opisał stan oratoriów i misji salezjańskich w przyszłości. Poznawał również przyszłe powołania kapłańskie swych wychowanków, czytał w sercach ludzkich i znał najskrytsze ich tajemnice. Bywało, że wymieniał swoim wychowankom grzechy, które przy spowiedzi zataili lub których zapomnieli.

Gdy ksiądz Bosko rozstał się z tym światem, przekonanie o jego szczególnych zasługach przed Bogiem było tak silne i powszechne, że już w roku 1890, a więc w dwa lata po jego zgonie, rozpoczęto badanie jego życia, cnót i cudów, a proces ten, przeprowadzony z największą skrupulatnością, dał tak jasny wynik, że już w roku 1907 Kongregacja Obrzędów ogłosiła, iż ksiądz Bosko zasługuje na to, by go zaliczyć między błogosławionych, co nastąpiło w roku 1929. W pięć zaledwie lat później papież Pius XI zaliczył go w poczet świętych.

Nauka moralna

Święty Jan Bosko rozsławił swoje imię na cały świat, był jednak tak pokorny i tak przekonany o swej nicości, że uważał się tylko za narzędzie w rękach Bożych. Sobie nie przypisywał żadnych zasług, mimo to jednak pracował tak dużo i tak gorliwie, jak gdyby zdany był wyłącznie na własne siły. “Pracujmy, pracujmy zawsze – mawiał podczas rekolekcji do swych wychowanków – tam w niebie będziemy odpoczywali wiecznie!”

Pracuj i ty, chrześcijaninie, a pracuj nie tylko nad sobą i dla siebie, ale także – jak święty Jan Bosko, szczytny wzór miłości bliźniego – nad innymi i dla innych, a odbierzesz stokrotną nagrodę.

Modlitwa

Z wielką ufnością zwracamy się do Ciebie, święty Janie Bosko! Prosimy Cię, wstaw się za nami do Wspomożycielki Wiernych, niech nam wyjedna coraz głębsze poznanie i umiłowanie Boga, byśmy Go już nigdy nie obrażali grzechem śmiertelnym, ale wytrwali w dobrym aż do śmierci. Amen.

św. Jan Bosko
urodzony dla świata 16.08.1815 roku.
urodzony dla nieba 1888 roku,
beatyfikowany 1929 roku,
kanonizowany 1934 roku,
wspomnienie 31 stycznia

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/j/janbosko.htm

Artykuł

31 stycznia każdego roku przypada salezjańska uroczystość
św. Jana Bosko, który jest założycielem
Zgromadzenia Salezjańskiego.

 

Święty ten urodził się 16 sierpnia 1815 roku, w małej wiosce niedaleko Turynu. W dzieciństwie nie chodził do przedszkola, jak większość dzieci, tylko musiał pomagać w gospodarstwie, pasąc owce na okolicznych wzgórzach. Jego matka była wdową. Gdy w dziewiątym roku życia powiedział, że pragnie zostać księdzem, z trudnością znaleziono środki na jego edukację. Jan Bosko nie miał łatwego życia. Posiadał ogromne powołanie, które sprawiało, że nawet jesienią i zimą chodził codziennie przeszło sześć kilometrów do szkoły, a wiosną i latem musiał pracować w polu, aby zdobyć środki na swoją edukację i pomagać rodzinie. W przeddzień wstąpienia do seminarium matka księdza Bosko, widząc go w stroju kleryka, powiedziała, kładąc mu na ramieniu rękę: “Kiedy widzę cię tak ubranego, radość wypełnia moje serce. Ale pamiętaj, że nie sutanna sprawia, iż czcimy stan kapłański, lecz praktykowanie cnót. Jeśli kiedykolwiek zwątpisz w swoje powołanie, sama cię poproszę, abyś zrezygnował natychmiast. Wolałabym, żeby mój syn był biednym wieśniakiem niż niedbałym kapłanem. Kiedy przyszedłeś na świat, poświęciłam cię Naszej Pani; kiedy zacząłeś studiować, kazałam ci czcić Ją i uciekać się do Niej we wszelkich kłopotach; teraz proszę, abyś Ją obrał za swoją królową.”

Według mnie były to najpiękniejsze słowa, które może wypowiedzieć matka swojemu synowi, który wstępuje do seminarium. W młodości księdzu Bosko pomagali: jego matka (głównie wsparcie duchowe). Don Calosso, Alojzy Comollo (przyjaciel Jana Bosko, kolega z seminarium, który obiecał mu dać znak z wieczności). Gdy pewnego razu kleryk Bosko znajdował się na odpuście ku czci świętego Rocha, żaden z księży nie chciał wygłosić homilii, więc zaproponował, że on ją wygłosi.

Ksiądz Bosko zajmował się trudną młodzieżą turyńską, której nikt nie chciał zatrudnić do pracy. Zjednał ją sobie swoimi zdolnościami i umiejętnościami (potrafił się nawet posunąć do kradzieży, aby zwrócić uwagę młodych ludzi). Mając 50 lat, prześcignął w biegach pięciuset młodych ludzi. Budował dla swoich chłopców wspólnoty, wynajmował pomieszczenia, gotował, cerował skarpetki. Wiele razy chciano go zabić, ale on zawsze uchodził cało. Ksiądz Bosko posiadał też zdolność przepowiadania, kto z jego chłopców ma umrzeć oraz miewał prorocze sny.

Pewnego razu, jeden z młodzieńców prosił matkę, aby zabrała go z oratorium (miejsce spotkań młodzieży, a nawet zamieszkania), ale chłopiec zmienił zdanie, gdy zobaczył, że w koszyku, z którego rozdaje bułki ksiądz Bosko, jest ich ciągle dwadzieścia (1860 rok). Ksiądz Jan Bosko umarł 31 stycznia 1888 roku. Po jego śmierci pewna dziewczynka powiedziała matce, że ksiądz Bosko tylko śpi, a podczas audiencji papież Leon XIII powiedział to samo do pierwszego biskupa salezjańskiego. W 1934 roku został kanonizowany przez papieża Piusa XI. Ksiądz Bosko nazwę swojego zgromadzenia zawdzięcza Franciszkowi Salezemu. Był on wspaniałym “apostołem młodzieży”, całe swoje życie poświęcił trosce o młodych chłopców i dziewczęta. Salezjanie, często idąc za przykładem swojego założyciela, zawierzają się Maryi Wspomożycielce Wiernych. Motto, które dzisiaj czytamy na rękawie salezjańskiego płaszcza: “Da mihi animas, cetera tolle tibi” (“Daj mi tylko duszę i zatrzymaj resztę”), świadczy o tym, że święty Jan Bosko pozostał wierny przesłaniu swojej matki.

Ja sam uczęszczam już trzeci rok do szkoły prowadzonej przez księży salezjan w Świętochłowicach. Bardzo mi się podoba to, co czynią. Przez te kilka lat poznałem wspaniałych ludzi i mam nadzieje, że zrozumiałem w jakiejś części posłannictwo księdza Bosko. Działalność salezjan jest ogromna i wspaniała: dzięki niej dużo młodych ludzi nie tuła się po ulicach, ponieważ spędzają ją w murach szkoły, gdzie mogą odpocząć, porozmawiać. Organizuje się wiele atrakcji, aby dotrzeć wszelkimi sposobami do młodzieży.

W szkole istnieje wolontariat misyjny, nie dawno do Ghany (Afryka) wyjechał jeden z księży. Przygotowywał się od dłuższego czasu, wybudował szkołę, bardzo miło Go wspominam i z radością czytam informacje o tym, co się dzieje u niego. Ich życie nie różni się tak bardzo od naszego. Aby wykształcić młodego Afrykańczyka często trzeba pomóc finansowo jego rodzinie, bo ona nie jest w stanie zapłacić czesnego. Zdarza się, że niektórzy otrzymują pomoc od rodziny, ale jest to zależne, np. od wielkości zbiorów. Ksiądz Piotr podjął się zadania, które polega na prowadzeniu szkoły w Ghanie, przybliża tamtejszej młodzieży Chrystusa. To właśnie dzięki mobilizacji księdza Piotra odważyłem się napisać ten artykuł. Za to serdecznie dziękuje!

Salezjanie nie patrzą tylko na siebie, ale wychodzą dalej, prowadzą misje. I ty też możesz pomóc, wielu ludzi już pomogło wielu nastoletnim Afrykańczykom. Aby, zacząć głosić Słowo Boże trzeba najpierw pomóc i przekonać do siebie naszych braci. Jeśli chcemy szerzyć wiarę w Chrystusa w świecie musimy szukać pomocy w jego słowach, bo On nam pomaga, wskazuje prawidłową drogę:

“Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając… ” (Łk 6,31 i 35)

Ksiądz Piotr na pewno chciałby żebyśmy się modlili za to wielkie dzieło, jakie spoczywa na Jego barkach. W ten sposób możemy przyczynić się do tego i pogłębić naszą wiarę głosząc dobrą nowinę w Afryce. A tym samym możemy stwierdzić, że wypełniamy słowa Chrystusa.

Za modlitwę składam serdeczne Bóg zapiać!!!

Warto obejrzeć (strony internetowe) i dowiedzieć się więcej o zgromadzeniu Salezjańskim:

www.salezjanie.com.pl
Zespół Szkół Salezjańskich “Don Bosco” w Świętochłowicach
ul. Wojska Polskiego 82; 41-600 Świętochłowice

www.sdb.krakow.pl
Inspektoria Świętego Jacka w Krakowie
ul. Konfederacka 6; 30-306 Kraków

www.piotrsdb.republika.pl
ks. Piotr Wojnarowski sdb misjonarz w Ghanie (Afryka)
e-mail: piotrsdb@poczta.onet.pl

Serdeczne Bóg Zapiać!!!

TB

Tygodnik PARAFIANIN nr 5(142) 1 lutego 2004r.

**********
I NA DZISIEJSZY WIECZÓR DLA CAŁEJ RODZINY – PRZEPIĘKNY FILM – DWIE CZĘŚCI
Święty Jan Bosco cz.1
http://gloria.tv/?media=249825&language=YiwzPCkSG6u
Święty Jan Bosco cz.2
http://gloria.tv/?media=249819&language=YiwzPCkSG6u
TEN SAM FILM BEZPOŚREDNIO Z KANAŁU YOUTUBE – THESYRENKAPL

Święty Jan Bosko, cz.1/2 – film z lektorem

 

http://youtu.be/3rr_tKD11Bc

 

Święty Jan Bosko, cz.2/2 – film z lektorem

 

 

I DLA DZIECI:

Święty Jan Bosco

 

 

**********

 

*********
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Rzymie – św. Marceli, wdowy. Gdy była jeszcze dziewczęciem, poznała św. Atanazego, który wówczas spędzał w Rzymie czas swego wygnania z Aleksandrii. Zapewne już wtedy fascynowały ją ascetyczne ideały mnichów egipskich. Mimo to na życzenie zamożnej rodziny wyszła za mąż. Gdy jednak po siedmiu miesiącach owdowiała, w domu na Awentynie stworzyła z przyjaciółkami asceterium i oddawała się bogomyślności oraz uczynkom miłosierdzia. Żywy kontakt utrzymywała ze św. Hieronimem, który też potem ułożył na jej cześć prawdziwy panegiryk. Wiele wycierpiała w czasie najazdu Alaryka. Wkrótce potem zmarła, ale dokładnej daty nie znamy.

Również w Rzymie – bł. Ludwiki Albertoni. W 33. roku życia owdowiała i przywdziała habit franciszkańskiej tercjarki. Wiele zdziałała na rzecz biednych. Zmarła w roku 1533.

oraz:

świętych męczenników Cyrusa i Jana (+ 303); św. Franciszka Ksawerego Bianchi, zakonnika (+ 1815); św. Geminiana, biskupa (+ 348); św. Metrana z Aleksandrii, męczennika (+ ok. 250)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-31.php3

O autorze: Judyta