Słowo Boże na dziś – 3 kwietnia 2015r. – Święte Triduum Paschalne: WIELKI PIĄTEK MĘKI PAŃSKIEJ

Myśl dnia

Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół.

Ewangelia wg św. Jana 15, 13

*****
WIELKI PIĄTEK
Od niepamiętnych czasów Kościół w Wielki Piątek nie sprawuje Mszy Świętej dla upamiętnienia męki i śmierci Jezusa Chrystusa. Tego dnia odbywa się specjalna Liturgia, składająca się miedzy innymi z poniższej Liturgii Słowa.
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 52,13-53,12)
Przebity za nasze grzechyCzytanie z Księgi proroka Izajasza.

Oto się powiedzie mojemu słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na jego widok, tak nieludzko został oszpecony jego wygląd i postać jego była niepodobna do ludzi, tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy słyszeli? na kim się ramię Pana objawiło?
On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic.
Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, a myśmy go uznali za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas obrócił się ku własnej drodze; a Pan zwalił na niego winy nas wszystkich. Dręczono go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak on nie otworzył ust swoich.
Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje jego losem? Tak! Zgładzono go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w jego ustach kłamstwo nie postało.
Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pana spełni się przez niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie.
Dlatego w nagrodę przydzielę mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A on poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 31,2 i 6.12-13.15-16.17 i 25)

Refren:Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego.

Panie, do Ciebie się uciekam: niech nigdy nie doznam zawodu, *
wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej!
W ręce Twoje powierzam ducha mego: *
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.

Stałem się znakiem hańby dla wszystkich mych wrogów, *
dla sąsiadów przedmiotem odrazy,
postrachem dla moich znajomych; *
ucieka, kto mnie ujrzy na drodze.

Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, *
i mówię: „Ty jesteś moim Bogiem”.
W Twoim ręku są moje losy, *
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.

Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą: *
wybaw mnie w swym miłosierdziu.
Bądźcie dzielni i mężnego serca, *
wszyscy, którzy ufacie Panu.

DRUGIE CZYTANIE (Hbr 4,14-16;5,7-9)

Chrystus stał się sprawcą zbawienia dla wszystkich, którzy Go słuchają

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.
Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Flp 2,8-9)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Dla nas Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci,
a była to śmierć krzyżowa.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko
i dał Mu imię, które jest ponad wszelkie imię.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (J 18,1-19,42)

+ – słowa Chrystusa
E. – słowa Ewangelisty
I. – słowa innych osób pojedynczych
T. – słowa kilku osób lub tłumu.

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Jana.
 

Pojmanie Jezusa
E. Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: + Kogo szukacie? E. Odpowiedzieli Mu: I. Jezusa z Nazaretu. E. Rzekł do nich Jezus: + Ja jestem. E. Również i Judasz, który Go zdradził, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: + Kogo szukacie? E. Oni zaś powiedzieli: T. Jezusa z Nazaretu. E. Jezus odrzekł: + Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. E. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: + Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?

Przed Annaszem. Zaparcie się Piotra
E. Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.
A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: I. Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? E. On odpowiedział: I. Nie jestem. E. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.
Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: + Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. E. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: I. Tak odpowiadasz arcykapłanowi? E. Odrzekł mu Jezus: + Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? E. Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: T. Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? E. On zaprzeczył mówiąc: I. Nie jestem. E. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: I. Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? E. Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Przed Piłatem
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: I. Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? E. W odpowiedzi rzekli do niego: T. Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. E. Piłat więc rzekł do nich: I. Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. Nam nie wolno nikogo zabić. E. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Przesłuchanie
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a wywoławszy Jezusa rzekł do Niego: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział: + Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? E. Piłat odparł: I. Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? E. Odpowiedział Jezus: + Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. E. Piłat zatem powiedział do Niego: I. A więc jesteś królem? E. Odpowiedział Jezus: + Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdziwe. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. E. Rzekł do Niego Piłat: I. Cóż to jest prawda? E. To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: I. Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego? E. Oni zaś powtórnie zawołali: T. Nie Tego, lecz Barabasza! E. A Barabasz był zbrodniarzem.

Oto człowiek”
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: T. Witaj, królu żydowski! E. I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: I. Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. E. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: I. Oto człowiek. E. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: T. Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! E. Rzekł do nich Piłat: I. Weźcie Go i sami ukrzyżujcie Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.
E. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: I. Skąd Ty jesteś? E. Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: I. Nie będziesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować? E. Jezus odpowiedział: + Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie. E. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: T. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.

Wyrok
E. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Litostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień, przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: I. Oto król wasz! E. A oni krzyczeli: T. Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! E. Piłat rzekł do nich: I. Czyż króla waszego mam ukrzyżować? E. Odpowiedzieli arcykapłani: T. Poza Cezarem nie mamy króla. E. Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.

Ukrzyżowanie
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: T. Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim. E. Odparł Piłat: I. Com napisał, napisałem.
E. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą. T. Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. E. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

Ostatnie słowa
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: + Niewiasto, oto syn twój. E. Następnie rzekł do ucznia: + Oto matka twoja. E. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Śmierć Jezusa
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: + Pragnę. E. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: + Wykonało się! E. I skłoniwszy głowę wyzionął ducha.

Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.

Przebicie serca
Był to dzień Przygotowania; aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz kiedy podeszli i do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości Jego nie będą łamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.

Złożenie do grobu
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc ze względu na żydowski dzień Przygotowania złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

Oto słowo Pańskie.

*************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Zwycięski krzyż

Chcąc naśladować Jezusa, bądźmy świadomi, że w ciągu naszego życia będziemy wraz z Nim przechodzili te etapy, które i on przeszedł. Doświadczymy wielu cudów, ale także krzyża. Nie zniechęcajmy się jednak. Po trzech dniach od ukrzyżowania rozbłyśnie światło poranka zmartwychwstania. Jezus nie dźwigał na Golgotę pustego krzyża. Były na nim grzechy całego świata. Gdy spotyka Cię cierpienie, umiej je ofiarować w duchu wynagrodzenia za grzechy swoje i innych. Wówczas krzyż, który dźwigasz, będzie krzyżem zwycięstwa miłości nad nienawiścią i dobra nad złem.Panie, naucz mnie godnie i z pokorą przyjmować krzyż, który dany jest mi jest dźwigać. Dodaj mi siły, abym nie ustał w połowie drogi.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2015-4-3
********

Wprowadzenie do liturgii

TAJEMNICA KRWI

Boża Miłość wyprowadziła nas ze spokojnego Wieczernika i powiodła drogą krzyżową na Golgotę – miejsce śmierci Zbawiciela. Od samego początku jest to ofiara pełna krwi, która do nas przemawia.
W symbolice biblijnej krew uchodziła za siedlisko życia i dlatego, jako pełna życiodajnej mocy, mogła „wołać” do nieba. Była składana w ofierze tylko Bogu – jedynemu władcy życia. W Dzień Pojednania stanowiła znak przebłagania za grzechy i dar zastępczy za to, co nie zostało złożone w ofierze. Krew była także nieodłącznym elementem świętowania Paschy i zawierania przymierza, gdyż w ten sposób ukazywano nierozerwalną więź między Bogiem a Jego ludem.
Święty Jan ukazuje, że krew i woda wypłynęły z przebitego boku Jezusa. Właśnie „tam wzięły początek sakramenty Kościoła, aby wszyscy ludzie, pociągnięci do otwartego Serca Zbawiciela, z radością czerpali ze źródeł zbawienia” („Prefacja o Najświętszym Sercu Pana Jezusa”). Ta Krew bije jako źródło dla wszystkich. Dzięki niej Boża miłość zatacza nieskończone wręcz kręgi. Daje ona nową siłę życiową i umożliwia nawiązanie utraconej więzi między Bogiem a Jego ludem.
Ofiara krzyżowa złożona przez Arcykapłana Nowego Przymierza objawia tajemnicę Krwi Chrystusa. Jej wylanie przywróciło nam życie, które jest podtrzymywane przez Chleb eucharystyczny. Zatem Wieczernik i Golgota oraz Chleb i Krew są ze sobą nierozerwalnie złączone. Jest tak, bo razem objawiają one miłość Boga do człowieka i tej miłości uczą. Tajemnica Chleba i tajemnica Krwi tworzą razem tajemnicę Życia, która objawi się w światłości Zmartwychwstania.

ks. Mariusz Szmajdziński 

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/913

*******

Liturgia słowa

Liturgia Wielkiego Piątku prowadzi nas pod Krzyż, „na którym zawisło zbawienie świata”. W dniu dzisiejszym nie odprawia się Mszy świętej. Jest to dzień powagi, postu i modlitwy. W czasie wielkopiątkowej liturgii rozważamy opis męki Pańskiej według św. Jana Ewangelisty, a następnie adorujemy Krzyż. Tajemnica Krzyża Jezusa wzywa nas do wdzięczności za wielką Bożą miłość i do uświęcenia własnego krzyża, któremu sens nadaje Krzyż Jezusa.

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 52,13–53,12)

Tekst proroka Izajasza to najbardziej wstrząsający fragment Starego Testamentu. Ukazuje cierpiącego Sługę Pana, który choć niewinny, cierpi ogromne katusze. Jego cierpienie i śmierć nie są jednak bez sensu. On to poniżenie ofiaruje za nas. Dlatego możemy dziś z pokorą i wdzięcznością mówić: „w Jego ranach jest nasze zdrowie”.

Czytanie z Księgi proroka Izajasza
Oto się powiedzie mojemu słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na jego widok, tak nieludzko został oszpecony jego wygląd i postać jego była niepodobna do ludzi, tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy słyszeli? Na kim się ramię Pana objawiło?
On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic.
Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, a myśmy go uznali za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas obrócił się ku własnej drodze; a Pan zwalił na niego winy nas wszystkich. Dręczono go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak on nie otworzył ust swoich.
Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje jego losem? Tak! Zgładzono go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w jego ustach kłamstwo nie postało.
Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pana spełni się przez niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie.
Dlatego w nagrodę przydzielę mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A on poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami.

PSALM (Ps 31,2 i 6.12-13.15-16.17 i 25)

Wśród siedmiu zdań wypowiedzianych przez Jezusa na krzyżu, dwa są cytatami z psalmów. Słowami tego psalmu Jezus zwrócił się do Ojca w swojej ostatniej godzinie: „W ręce Twoje powierzam ducha mego”. W liturgii brewiarzowej członkowie Kościoła tymi słowami powierzają się codziennie Bogu w modlitwie na zakończenie dnia, dodając jednak słowa następnego wersetu: „Ty nas odkupiłeś, Panie, wierny Boże”.

Refren: Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego.

Panie, do Ciebie się uciekam:
niech nigdy nie doznam zawodu, *
wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej!
W ręce Twoje powierzam ducha mego: *
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże. Ref.

Stałem się znakiem hańby
dla wszystkich mych wrogów, *
dla sąsiadów przedmiotem odrazy,
postrachem dla moich znajomych; *
ucieka, kto mnie ujrzy na drodze. Ref.

Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, *
i mówię: «Ty jesteś moim Bogiem».
W Twoim ręku są moje losy, *
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców. Ref.

Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą: *
wybaw mnie w swym miłosierdziu.
Bądźcie dzielni i mężnego serca, *
wszyscy, którzy ufacie Panu. Ref.

DRUGIE CZYTANIE (Hbr 4,14-16;5,7-9)

Arcykapłani i kapłani Starego Przymierza składali Bogu ofiary z darów pasterzy i rolników. Jezus, Arcykapłan Nowego Przymierza, złożył najdoskonalszą ofiarę – samego siebie. Ta ofiara otwiera nam drogę do łaski Bożej, bo jest źródłem „zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”.

Czytanie z Listu do Hebrajczyków
Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.
Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Flp 2,8-9)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
Dla nas Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci,
a była to śmierć krzyżowa.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko
i dał Mu imię, które jest ponad wszelkie imię.
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (J 18,1-19,42)

Święty Jan był naocznym świadkiem męki i śmierci Jezusa. Towarzyszył Mu wiernie aż na Golgotę, gdzie – z Maryją – stał pod Krzyżem swego Mistrza i Pana. Jego opis ukazuje nam nie tylko samo zdarzenie, ale również tajemnicę Bożego miłosierdzia objawioną na Krzyżu; jej znakiem jest przebite Serce Jezusa, z którego wypłynęły krew i woda. Z tego źródła czerpiemy „łaskę po łasce” (J 1,16).

† ‒ słowa Chrystusa; E. ‒ słowa Ewangelisty; I. ‒ słowa innych osób pojedynczych; T. ‒ słowa kilku osób lub tłumu

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Jana

Pojmanie Jezusa
E.Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus, wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich:
†Kogo szukacie?
E. Odpowiedzieli Mu:
I. Jezusa z Nazaretu.
E.Rzekł do nich Jezus:
† Ja jestem.
E. Również i Judasz, który Go zdradził, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał:
† Kogo szukacie?
E. Oni zaś powiedzieli:
T. Jezusa z Nazaretu.
E. Jezus odrzekł:
† Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść.
E. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra:
† Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?

Przed Annaszem. Zaparcie się Piotra
E. Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.
A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra:
I. Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?
E. On odpowiedział:
I. Nie jestem.
E. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy, rozpaliwszy ognisko, stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.
Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział:
† Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem.
E. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc:
I. Tak odpowiadasz arcykapłanowi?
E. Odrzekł mu Jezus:
† Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?
E. Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego:
T. Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?
E. On zaprzeczył, mówiąc:
I. Nie jestem.
E.Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł:
I. Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?
E. Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Przed Piłatem
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł:
I.  Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?
E. W odpowiedzi rzekli do niego:
T. Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie.
E. Piłat więc rzekł do nich:
I.  Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa.
E. Odpowiedzieli mu Żydzi:
T. Nam nie wolno nikogo zabić.
E. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Przesłuchanie
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa, rzekł do Niego:
I.  Czy Ty jesteś królem żydowskim?
E. Jezus odpowiedział:
† Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?
E. Piłat odparł:
I. Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?
E.  Odpowiedział Jezus:
† Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd.
E. Piłat zatem powiedział do Niego:
I.  A więc jesteś królem?
E. Odpowiedział Jezus:
† Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.
E. Rzekł do Niego Piłat:
I. Cóż to jest prawda?
E. To powiedziawszy, wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich:
I. Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego?
E. Oni zaś powtórnie zawołali:
T. Nie Tego, lecz Barabasza!
E. A Barabasz był zbrodniarzem.

„Oto Człowiek”
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze, uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili:
T.Witaj, królu żydowski!
E. I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich:
I. Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy.
E. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich:
I. Oto Człowiek.
E. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali:
T. Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!
E. Rzekł do nich Piłat:
I. Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy.
E. Odpowiedzieli mu Żydzi:
T. My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.
E. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa:
I. Skąd Ty jesteś?
E. Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego:
I. Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?
E. Jezus odpowiedział:
† Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie.
E. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali:
T. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.

Wyrok
E. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Litostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów:
I. Oto król wasz!
E. A oni krzyczeli:
T. Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!
E. Piłat rzekł do nich:
I. Czyż króla waszego mam ukrzyżować?
E. Odpowiedzieli arcykapłani:
T. Poza Cezarem nie mamy króla.
E. Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.

Ukrzyżowanie
Zabrali zatem Jezusa. A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata:
T. Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim.
E. Odparł Piłat:
I. Com napisał, napisałem.
E. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą:
T. Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć.
E. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

Ostatnie słowa
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki:
† Niewiasto, oto syn Twój.
E. Następnie rzekł do ucznia:
† Oto matka twoja.
E. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Śmierć Jezusa
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł:
† Pragnę.
E. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł:
† Wykonało się!
E. I skłoniwszy głowę, wyzionął ducha.

Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.

Przebicie serca
Był to dzień Przygotowania; aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz kiedy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości Jego nie będą łamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.

Złożenie do grobu
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc ze względu na żydowski dzień Przygotowania złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/913/part/2

******

Homilia przypisana świętemu Efremowi (ok. 306-373), diakonowi w Syrii, doktorowi Kościoła

„Gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32)
 

Dzisiaj zbliża się krzyż, stworzenie się raduje. Krzyż, droga zagubionych, nadzieja chrześcijan, kaznodziejstwo apostołów, bezpieczeństwo wszechświata, fundament Kościoła, fontanna spragnionych… Z wielką łagodnością Jezus jest prowadzony na Mękę. Zaprowadzony przed sąd Piłata, o szóstej godzinie zostaje wydrwiony; aż do dziewiątego godziny znosi ból gwoździ, a następnie śmierć kładzie kres Jego Męce. O dwunastej godzinie zostaje zdjęty z krzyża. Zdawałoby się, że to lew, który śpi…

W czasie sądu Mądrość milknie, a Słowo nic nie mówi. Wrogowie Nim gardzą i krzyżują Go… Ci, którym wczoraj dał swoje ciało na pokarm, spoglądają na Jego śmierć z daleka. Piotr, głowa apostołów, uciekł pierwszy. Także i Andrzej, a Jan, który spoczywał na Jego sercu, nie przeszkodził żołnierzowi w przebiciu boku włócznią. Uciekło Dwunastu, nie wypowiedzieli ani słowa w Jego obronie, choć On za nich wydaje życie. Nie ma tam Łazarza, którego przywołał do życia. Nie opłakiwał Go ślepiec, któremu otworzył oczy na światło, a chromy, który mógł chodzić dzięki Niemu, nie pobiegł za Nim.

Jedynie skazaniec, ukrzyżowany obok, wyznaje wiarę w Niego i nazywa Go królem. O łotrze, przedwczesny kwiecie drzewa krzyża, pierwszy owocu drzewa Golgoty…! Pan króluje, stworzenie się weseli. Krzyż triumfuje i wszystkie narody, pokolenia, języki i ludy (Ap 7,9) przychodzą z uwielbieniem… Krzyż oświeca cały wszechświat, przepędza ciemności i gromadzi narody… w jeden Kościół, jedną wiarę i jeden chrzest w miłości. Wznosi się w centrum świata, umieszczony na Kalwarii.

*******

https://youtu.be/ntbDLO56UBA
******

Na dobranoc i dzień dobry – J 18, 1-19, 42

Na dobranocMariusz Han sj
(fot. Antiquité Tardive / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Co ma być, to będzie…

 

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Jana

 

Pojmanie Jezusa
Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią.
A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: – Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu: Jezusa z Nazaretu. Rzekł do nich Jezus: – Ja jestem. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię.
Powtórnie ich zapytał: – Kogo szukacie? Oni zaś powiedzieli: Jezusa z Nazaretu. Jezus odrzekł: – Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: – Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś.
Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: – Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec? (…)
Opowiadanie pt. “Był na szubienicy”
W Oświęcimiu podczas apelu esesmani powiesili dwóch Żydów i młodego Polaka. Żydzi umarli szybko. Walka ze śmiercią trzeciego mężczyzny trwała przeszło kwadrans. – Gdzie jest Bóg? Gdzie On jest? – zapytał ktoś z tyłu.

 

Gdy po kilkunastu minutach skazaniec jeszcze się męczył, dały się znów słyszeć szepty: – Gdzie jest Bóg? Gdzie teraz jest Bóg? Wtedy wielu usłyszało inny głos: – Gdzie On jest? On jest tu… Wisi na szubienicy…

 

Refleksja
Bardzo często odkrywamy przyszłość jako pewnego rodzaju determinację, czy też rzeczywistość nam narzuconą. Nie zgadzamy się, że plan Boga względem nas ma przebiegać w ten, a nie inny sposób. Jesteśmy za dumni, żeby to ktoś nami kierował i miał nad nami władzę…

 

Jezus przychodzi do słabych i chorych. Oni wiedzą, że tylko Jezus jest w stanie im pomóc w sytuacji jakiej się znaleźli. Nie dyskutują o tym, czy coś im jest narzucone, ale raczej próbują odnaleźć Boga w ich życiu. On ukaże im jeszcze większy sens zaistniałej sytuacji. Zaufanie przezwycięża lęk przed poczuciem bycia marionetką w rękach samego Boga. Nieufność i podejrzliwość zostają zastąpione wiarą…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy odbierasz rzeczywistość jako coś narzuconego?
2. Dlaczego nie lubimy podlegać pod innymi?
3. Dlaczego zaufanie i wiara nam pomagają?

 

I tak na koniec…
“Pieniądz stał się zboczeniem wieku, nowoczesną formą Złego i jego przekleństwa. Kiedyś był narzędziem pozwalającym zbudować szczęście; dzisiaj jest już tylko anonimową potęgą, dążącą do zastąpienia go. Czyniąc z pieniądza cel, człowiek stał się jego niewolnikiem. W świecie okaleczonym “egalitaryzmem” nigdy nie było bardziej absolutnego tyrana” (Raoul Follereau)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,211,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-18-1-19-42.html

********

ADORACJA KRZYŻA

Bellini: Ukrzyżowanie Chrystusa

 

 

 

 

 

 

 

 

http://www.brewiarz.katolik.pl/iv_15/0304/czyt2.php3?tekst=2

*************************************************************************************************************************************

NOWENNA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

Nowennę tę kazał Pan Jezus siostrze Faustynie zapisać w sierpniu 1937. roku, polecając odprawianie jej przed Świętem Miłosierdzia, począwszy od Wielkiego Piątku.

Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i w przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz.

Odpowiedziałam: Jezu, nie wiem, jak tę nowennę odprawiać i jakie dusze wpierw wprowadzić w najlitościwsze Serce Twoje. – I odpowiedział mi Jezus, że powie mi na każdy dzień, jakie mam dusze wprowadzić w Serce Jego. (1209)

Dzień pierwszy – Wielki Piątek

Dzień pierwszy: Dusze grzeszników i cała ludzkość

450,253,a33f58b6ca5acd2c3f7a95a03803a238f5a86b21
zdjęcie Zdjęcie: Ewa Sądej/ Nasz Dziennik
Słowa Pana Jezusa do Siostry Faustyny: „Dziś sprowadź mi ludzkość całą, a szczególnie wszystkich grzeszników i zanurzaj ich w morzu Miłosierdzia mojego, a tym pocieszysz Mnie w gorzkim smutku, w jakim pogrąża Mnie utrata dusz”.
Módlmy się o miłosierdzie dla całej ludzkości: Jezu Najmiłosierniejszy, którego właściwością jest litować się nad nami i przebaczać nam, nie patrz na grzechy nasze, ale na ufność, jaką mamy w nieskończoną dobroć Twoją, i przyjmij nas wszystkich do mieszkania Najlitościwszego Serca Swego, i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię przez miłość Twoją, która Cię łączy z Ojcem i Duchem Świętym. Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na ludzkość całą, a szczególnie na biednych grzeszników, która jest zamknięta w Najlitościwszym Sercu Jezusa i dla Jego Bolesnej Męki okaż nam miłosierdzie swoje, abyśmy wszechmoc Miłosierdzia Twego wysławiali na wieki. Amen.
Koronka do Miłosierdzia Bożego…Artykuł opublikowany na stronie: http://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/134413,nowenna-do-bozego-milosierdzia.html

Dziś sprowadź mi ludzkość całą, i zanurzaj ją w morzu miłosierdzia Mojego. A tym pocieszysz mnie w gorzkim smutku, w jaki mnie pogrąża utrata dusz.

Jezu najmiłosierniejszy, którego właściwością jest litować się nad nami i przebaczać nam, nie patrz na grzechy nasze, ale na ufność naszą, jaką mamy w nieskończoną dobroć Twoją, i przyjmij nas do mieszkania najlitościwszego Serca swego, i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię przez miłość Twoją, która Cię łączy z Ojcem i Duchem Świętym.

O wszechmocy miłosierdzia Bożego,
Ratunku dla człowieka grzesznego,
Tyś miłosierdziem i litości morze,
Wspomagasz tego, kto Cię uprasza w pokorze.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na ludzkość całą – a szczególnie na biednych grzeszników – która jest zamknięta w najlitościwszym Sercu Jezusa, i dla Jego bolesnej męki okaż nam miłosierdzie swoje, abyśmy wszechmoc miłosierdzia Twego wysławiali na wieki wieków. Amen. (1210-1211)

Koronka do Miłosierdzia Bożego…….

http://www.faustina.ch/swieto_milosierdzia/nowenna/nowenna.htm

***************************************************************************************************************************************

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE

*********

Modlitwa w drodze (logo)

Wielki Piątek

J 18,1-19,42 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3

Dziś dzień męki i śmierci Jezusa… Dziś Jezus umiera na krzyżu z miłości do ciebie… Nic nie mów… Patrz… Słuchaj… Płacz… „Oby się serce we łzy rozpływało…”. Niech ono cię prowadzi Jego śladami.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 18,1-19,42
E.Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: ╋ Kogo szukacie? E. Odpowiedzieli Mu: T. Jezusa z Nazaretu. E. Rzekł do nich Jezus: ╋ Ja jestem. E. Również i Judasz, który Go zdradził, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: ╋ Kogo szukacie? E. Oni zaś powiedzieli: T. Jezusa z Nazaretu. E. Jezus odrzekł: ╋ Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. E. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: ╋ Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?
E. Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.
A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: I. Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? E. On odpowiedział: I. Nie jestem. E. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.
Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: ╋ Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. E. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: I. Tak odpowiadasz arcykapłanowi? E. Odrzekł mu Jezus: ╋ Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? E. Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: T. Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? E. On zaprzeczył mówiąc: I. Nie jestem. E. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: I. Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? E. Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: I. Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? E. W odpowiedzi rzekli do niego: T. Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. E. Piłat więc rzekł do nich: I. Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. Nam nie wolno nikogo zabić. E. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział: ╋ Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? E. Piłat odparł: I. Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? E. Odpowiedział Jezus: ╋ Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. E. Piłat zatem powiedział do Niego: I. A więc jesteś królem? E. Odpowiedział Jezus: ╋ Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. E. Rzekł do Niego Piłat: I. Cóż. to jest prawda? E. To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: I. Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego?E. Oni zaś powtórnie zawołali: T. Nie Tego, lecz Barabasza! E. A Barabasz był zbrodniarzem.
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować, A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym, Potem podchodzili do Niego i mówili: T. Witaj, królu żydowski! E. I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: I. Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. E. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: I. Oto człowiek. E. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: T. Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! E. Rzekł do nich Piłat: I. Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.
E. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: I. Skąd Ty jesteś? E. Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: I. Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować? E. Jezus odpowiedział: ╋ Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał Tobie. E. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: T. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.
E. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Litostrotos, po hebrajsku Gabbata, Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: I. Oto król wasz! E. A oni krzyczeli: T. Precz! Piecz! Ukrzyżuj Go! E. Piłat rzekł do nich: I. Czyż króla waszego mam ukrzyżować? E. Odpowiedzieli arcykapłani: T. Poza Cezarem nie mamy króla. E. Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: T. Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem. żydowskim. E.Odparł Piłat: I. Com napisał, napisałem.
E. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: T. Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. E. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: ╋Niewiasto, oto syn twój. E. Następnie rzekł do ucznia: ╋ Oto matka twoja. E. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: ╋ Pragnę. E. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: ╋ Wykonało się! E. I skłoniwszy głowę wyzionął ducha. Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.
Był to dzień Przygotowania; aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz kiedy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości Jego nie będą łamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy! i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc ze względu na żydowski dzień Przygotowania złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

Jesteś jeszcze? Co powiesz Jezusowi, zobaczywszy z bliska Jego mękę i śmierć? Co chcesz teraz zrobić? Pozwól sercu mówić… „Jezu mój kochany…” Jezu… kochany… mój Jezu…

„Bądź pozdrowiony, bądź pochwalony.
Dla nas zmęczony i krwią zbroczony.
Bądź uwielbiony, bądź wysławiony.
Boże nieskończony!”

http://www.modlitwawdrodze.pl/home/

*******

Wielki Post 2015 – Odcinek 45

FranciszkanieTV

https://youtu.be/rtT-c0khKsM
*******

Męka i śmierć

Wielki Piątek

Tekst: J 18, 1 – 19, 42

1. Rozpocznij modlitwę znakiem krzyża. Przez chwilę poproś Pana, by Cię w tej modlitwie prowadził i by oczyszczał Twoje serce wraz z jego intencjami. Niech On sam dotyka Twego serca, kiedy Ty będziesz uważny na Jego Słowo.

2. Zacznij czytać proponowany tekst. Rób to powoli, nie spiesząc się. Pozwól, by słowa zapadały w Twoim sercu.

3. Czytając tekst, patrz na niego tak, jakbyś widział go pierwszy raz. Nie będzie to łatwe, gdyż szczególnie te teksty są nam tak dobrze znane. Lecz w ten sposób możesz wprowadzić swoje serce w stan czuwania i oczekiwania na to, co Pan przez to słowo może uczynić z Tobą. Pozwól, by słowa przenikały Twoje serce i je poruszały.

4. Kiedy dojdziesz do końca tekstu, zacznij czytać od początku. Niech ta lektura – od początku do końca i znów od początku – trwa przez 45 minut. Nie jest ważne, ile razy uda Ci się dany tekst przeczytać. Po prostu zakończ modlitwę po pół godzinie. Taka modlitwa może Cię na początku nużyć – czytanie w kółko tego samego. Nie zrażaj się tym, pozwól Słowu schodzić coraz głębiej w Twoje serce. Ważne jest, by trwać w tu i teraz, przy tekście i nie przejść w lekturę, która stanie się rutyną.

5. Kiedy skończy się czas przeznaczony na modlitwę, podziękuj Panu za to, że jest Obecny w swoim Słowie oraz że przez to Słowo działa w Tobie. Następnie odmów powoli modlitwę Ojcze nasz i zakończ modlitwę znakiem krzyża.

6. Przez chwilę trwaj w milczeniu i posłuchaj samego siebie. Może jakieś słowo szczególnie dźwięczy Ci w sercu, intryguje Cię lub zatrzymało? Czy mówi ono coś o Twoim życiu, do czegoś Cię wzywa, porusza? Nazwij to, co czujesz albo co zrozumiałeś. Zachęcamy, byś to sobie również zapisał w swoim dzienniku duchowym.

http://e-dr.jezuici.pl/meka-i-smierc/

*******

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

****

Noc ludzi wolnych

Roman Bielecki OP

(fot. shutterstock.com)

“W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany”.

 

Wielki Czwartek (Wj 12,1-8.11-141 Kor 11,23-26J 13,1-15)

Pierwszy kadr z “Pasji” Mela Gibsona. Na niebie księżyc. Nie dla nastroju ani dla sentymentalnej poezji. Księżyc w pełni wiosennego zrównania dnia z nocą, czyli dnia Paschy. I zaraz potem pierwszy niezaczerpnięty z narracji ewangelicznej dialog, w którym Maria Magdalena pyta Marię “Dlaczego ta noc jest inna od wszystkich nocy w roku?” Słyszy odpowiedź: “Byliśmy niewolnikami faraona w Egipcie i (tej właśnie nocy) wyprowadził nas Haszem mocną ręką i wyciągniętym ramieniem”.
Ta scena to streszczenie sensu paschalnego Triduum. Wraca do nas w rozpoczynającym obchody najświętszych dni czytaniu z Księgi Wyjścia. Noc, której świętowanie zaczynamy dzisiaj, także dla nas jest nocą paschalną. Nocą wyjścia z naszej niewoli. W tę noc wszystko ulega przewartościowaniu. Tak jak setki lat temu Bóg przeistoczył gromadę niewolników w naród wolnych ludzi, tak teraz liturgia Kościoła przypomni, że to nie pobożne opowiadanie z zamierzchłych czasów, ale wydarzenie, które ma się dokonać w każdym z nas.
On to w dzień przed męką, za zbawienie nasze i całego świata, to jest dzisiaj, jak usłyszymy w liturgii. I to “dzisiaj” brzmi w Wieczerzy Wielkiego Czwartku bardzo mocno i wymownie. To jedyny taki dzień w roku, kiedy podkreślamy, że wszystko, co robimy dzieje się teraz. To jest ta noc. Noc naszej pamięci i tożsamości. Jej wydarzenia najgłębiej określają to, kim jesteśmy jako chrześcijanie, jako dzieci Boga, a przede wszystkim jako ludzie wolni.
Wypada więc postawić pytanie: Jak to przejście ma się w nas dokonać? Jak Bóg chce nas wyprowadzić z niewoli? Wyjaśnień udziela dzisiejsza Ewangelia, w której Jezus schyla się przed każdym z nas, z prześcieradłem i miednicą, i każdego zapyta: “Chcę Ci umyć nogi, czy pozwolisz?” Przejmująca scena, trudna emocjonalnie do zniesienia dla jej uczestników, którzy czują się zakłopotani i skonsternowani, jest opowieścią o tym, że Bóg chce pokonać pychę każdego z nas. Konfrontacja Jego pokory z uporem Piotra jest dowodem, który znamy z codzienności życia, a który nieustannie podkreśla pomysł na samego siebie, na swoje szczęście, na wyjście z kryzysu i grzechu. Taka jest w końcu natura naszej pychy, która lubi dominować, nie zawsze będąc stroną silniejszą, wszak równie dobrze posługuje się pretensjami i żalem. Pycha – jak rak pożerający Bożą obietnicę w nas. Wpędza w najróżniejsze dziwactwa, zawziętość, upór i dumę. Łatwo rozprawia o nawróceniu, ale mocno obstaje przy swoich racjach i w gruncie rzeczy odmawia Bogu prawa do wejścia w nasze życie na Jego zasadach.
Jest takie wymowne zdanie z Tomasza Mertona: “Często wydaje się ludziom, że mają kochać. To prawda, lecz sednem chrześcijańskiej miłości nie jest wola kochania, ale wiara, że jest się kochanym”. I to jest ogromna różnica. Bo łatwiej mówić jak Piotr, że choćby wszyscy uciekli, to nie ja, bo ja dam sobie radę, bo ja jestem inny. Łatwiej tak mówić niż przyjąć prawdę o tym, że wcale nie jesteśmy inni, ale mimo to, nawet tacy – uciekający od własnych obietnic, idący na kompromisy ze złem i wypierający się Mistrza, dalej jesteśmy w zasięgu Jego miłości i pragnienia zbawienia. Wiara, że jest się kochanym, najboleśniej uderza w pychę, która żywi się heroiczną niekiedy samowystarczalnością i lękiem przed przyjęciem jakiegokolwiek daru “Ty chcesz mi umyć nogi?” – usłyszymy dziś w liturgii. – Tego, co Ja czynię, teraz nie rozumiesz – powie Jezus. Oczywiście, że nikt z nas nie rozumie, bo pycha pragnie należności za miłość oraz bycia kochanym za coś. I dlatego wpędza nas najczęściej w stan potwornego umęczenia. W efekcie, zazdrośni o każdą minutę, uprawiając jedynie sensowne zajęcia, dochodzimy do tego, że nasze imiona mogą oczywiście znaleźć się w encyklopedii, ale nie są zapisane w księdze życia. I tak uparci zostajemy sami z rozpaczą i grzechem.

Ta noc, którą rozpoczynamy święta Zmartwychwstania Pańskiego, jest nocą ludzi wolnych, ale staniemy się nimi, bagatela, wtedy, kiedy przyjmiemy gest Jezusowego uniżenia i kiedy wyjdziemy poza gapienie się i “teatralną” scenę, która rozegra się przy ołtarzu, kiedy zrozumiemy, że to wszystko o mnie, o moim życiu, o moim uwolnieniu z grzechu.

 

Roman Bielecki OP urodził się w 1977 roku. Ukończył prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku 2002 wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego. Ukończył teologię na PAT. Po święceniach kapłańskich w 2009 roku trafił do Poznania. Przez rok był duszpasterzem akademickim. Od czerwca 2010 jest redaktorem naczelnym miesięcznika “W drodze”

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1786,noc-ludzi-wolnych.html

*******

Cztery śmierci Boga jedna śmierć człowieka

Paweł Kowalski SJ

(fot. shutterstock.com)

Dużo czasu minęło, kiedy Nietzsche opisywał szalonego człowieka wieszczącego śmierć Boga. Myślę jednak, że o ile autor swoje opowiadanie konkluduje, mówiąc że nikt nie rozumie jego proroctwa to o tyle właśnie dziś jego słowa realizują się w swojej pełni.

 

“Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga? Czy nie czuć jeszcze boskiego gnicia? – i bogowie gniją! Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili!”

 

Wiara i moralność

 

Czy nie jest tak, że coraz bardziej świdruje nas ten głód widzenia Boga? Czy nie jest tak, że coraz bardziej zadajemy sobie pytania o sens naszych praktyk, modlitw, trwania w moralności chrześcijańskiej, bo wydaje się, że to wszystko przestaje mieć jakikolwiek sens. “Czy się ukrywa? Może boi się nas? Czy nie wsiadł na okręt? Wywędrował – tak krzyczeli i śmieli się w zgiełku.” – powątpiewali ludzie u Nietzschego, a Tom Waits w tłumaczeniu Kazika Staszewskiego śpiewa “A gdzie Bóg? Nie ma go! Bóg skoczył zrobić biznes! Biznes!” Tak jakby trwała Wielka Sobota. Doświadczamy więc rozdarcia między naszymi przekonaniami, wiarą, a tym co na zewnątrz. Bóg, kochający, miłosierny, a gdzie jest On, kiedy umierają niewinni? Niemiecki teolog Johann Baptist Metz, podkreśla, że na pytania o cierpienie i Bożą Obecność nie można dawać zbyt pochopnych odpowiedzi. Należy się wsłuchać.

 

Tak czy inaczej rozdarcie spowodowało, że nie tylko nasza moralność, a więc nasze postępowanie, jest inne niż nasza wiara (zakładając, że w ogóle wierzymy). Nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć co wierzący deklarują odnośnie swoich przekonań dotyczących etyki seksualnej, albo w jaki sposób traktują siebie nawzajem w małżeństwach.

 

Bardzo często można jednak spotkać też postawę dokładnie przeciwną. Kiedy to ludzie pozostają zamknięci w systemie religijnym, mimo, że ich wiara przypomina raczej… grób.

 

Umarł więc w nas Bóg wiary; umarł i Bóg moralności.

 

Kultura i język

 

Kultura to nie tylko sztuka, ale przede wszystkich to nasz codzienny sposób w jaki organizujemy sobie życie, biblijnie można by powiedzieć, w jaki “czynimy sobie ziemię poddaną”. Znów wrócimy do Nietzschego “Jakże się pocieszymy, mordercy nad mordercami? Najświętsze i najmożniejsze, co świat dotąd posiadał, krwią spłynęło pod naszymi nożami – kto zetrze z nas tę krew? Jakaż woda obmyć by nas mogła? Jakież uroczystości pokutne, jakież igrzyska święte będziemy musieli wynaleźć?”. Jest jeden sposób. I my wszyscy go znaleźliśmy. To zapomnienie. Kryterium naszego przebywania i podporządkowywania sobie świata uczyniliśmy nasze chwilowe samopoczucie. Nie liczą się więc dla nas wczorajsze decyzje, ani jutrzejsze konsekwencje. Umarł Bóg kultury, który był wyznacznikiem pamięci, co więcej, o którym pamięć stanowiła Jego Obecność, czy to w pojęciu żydowskiej Paschy, czy chrześcijańskiej Eucharystii. Kiedy nie liczy się historia, człowiek ma wrażenie, że sam… stał się bogiem.

 

O Bogu pada ciągle wiele słów, to bardzo modne i przyciągające uwagę, wzbudzające wiele emocji i udostępnień na facebooku, skrytykować Kościół, biskupa, patologie małżeńskie, wywołać dyskusję stwierdzeniem balansującym na granicy wiary i dobrego smaku. I o ile chyba nikt nie zaprzeczy, że etyka tabu nie wychodzi nigdy na dobre, o tyle dialog o Bogu zamieniliśmy na paplaninę, której jedynym wyznacznikiem jest wzbudzić emocje. Łudzimy się jeszcze tylko, że te emocje można utożsamić z modlitwą. Jesteśmy niestety w błędzie. Bóg języka, który wprowadzał człowieka w świat znaczeń ożywiających jego modlitwę… umarł.

 

Śmierć człowieka

 

Czy nie jest tak, że kiedy sami siebie uczyniliśmy bogami, kiedy uczyniliśmy siebie sami jedynymi suwerenami moralności, wyborów, decyzji, języka i kultury, czy nie jest tak, że w tym wszystkim skazaliśmy nas samych na ogromy strach? Bańka samowystarczalności, sukcesu, co jakiś czas pęka. Zaczęliśmy więc gonić za nieśmiertelnością, myśląc, że okiełznaliśmy naturę, że na wszystko jest jakaś tabletka, że o wszystkim możemy decydować. Kiedy jednak pojawia się cierpienie, którego nie jesteśmy w stanie okiełznać, ani słowem, ani jakimkolwiek czynem, wówczas staramy się usunąć je z horyzontu naszego życia – albo przez ostateczne rozwiązanie, albo przez oddanie fizyczne. Zbrzydła nam śmierć i starość. Pozbywamy się więc tego, co stanowi kolejne poziomy naszej tożsamości. Deponujemy je w technicystyczno-krzemowym systemie. To co ludzkie kojarzy nam się ze słabością, marząc o nieśmiertelności, dokonujemy ofiary z naszej słabości na rzecz tego, co uczyniliśmy długowiecznym. Takie właśnie nasze nowe pogaństwo.

 

Zmartwychwstanie?
Dobra Nowina chrześcijaństwa nie polega na udowadnianiu, że Bóg nie umarł. Wręcz przeciwnie. Jezus Chrystus, Bóg – Człowiek, prawdziwie umarł. Nie schował się na trzy dni, nie udawał. Umarł tak jak każdy z nas. Dobra nowina polega na tym, że co prawda umarł, ale zmartwychwstał i żyje. Metz, kiedy stara się nakreślić to co moglibyśmy nazwać horyzontem zmartwychwstania, jest daleki od triumfalizmu. Zmartwychwstanie jest niezauważalne, bo da się mu zaprzeczyć, tak jak Maria, zmartwychwstałego Jezusa, zawsze można pomylić z ogrodnikiem. Jak zmartwychwstaje w nas Bóg, który umarł? Przez nasz krzyk, który mimo iż głośny, to obecność Boga może pozostać niezauważona.

 

Krzyk Chrystusa z krzyża “Boże mój, Boże mój, dlaczegoś mnie opuścił”… to krzyk opuszczenia, rozdarcia, przez który przebija już pełne boskiej obecności światło poranka zmartwychwstania. To wołanie Boga o Boga. Czasami, kiedy cierpimy to wzbraniamy się przed gniewem na Boga, przed złością, przed krzykiem i łzami. Jak strażnicy, którzy podtrzymują kamień grobu, aby Chrystus, który już zmartwychwstał przez przypadek nie wydostał się na zewnątrz. Taki krzyk musi wybrzmieć, i chociaż pyta, niekoniecznie chce usłyszeć jakąś ustrukturyzowaną klarowną odpowiedź – te mają to do siebie, że z pewnym wysiłkiem zaspokajają co prawda umysł, ale serce trwa dalej w konwulsjach. Język modlitwy zwykle jest dużo bardziej pojemy niż język teologii.

 

Naszym problemem jest, że Chrystus mimo, iż zmartwychwstaje to nie usuwa ani możliwości grzechu, ani cierpienia. Jednak to pamięć o cierpieniu, naszym, naszych bliskich, a w końcu pamięć o śmierci Jezusa sprawia, że nasze życie nabiera odpowiedniego kursu. Nie chodzi o to, że człowiek ma na sobie wymusić jakiś pełzający smutek. Nie chodzi również o to, żeby depresyjnie rozdrapywać rany – to by było zbyt płytkie. W cierpieniu i pamięci o nim opadają z nas maski i cała nadbudowa, która miała nam zapewnić złudny komfort wiary. Owocem pamięci nie jest więc rozpad naszego szukania Boga, ani tym bardziej rozpad nas samych, ale dzieje się wręcz przeciwnie, tak jak pisał św. Paweł “I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 8, 38-39) Wsłuchanie się w cierpienie jest najsilniejszą walką z nim. Ono nie jest bowiem celem naszego życia – nie powinniśmy go szukać. Jednak ucieczka przez wypieranie, czy zapomnienie co prawda daje odpoczynek, ale tylko na chwilę, aż do momentu, kiedy znowu nas dopadnie.

 

 

Blog autora: kowalski.blog.deon.pl Twitter: @PawelKowalskiSJ

********

Co nam pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II

KAI / psd

(fot. giulio napolitano / shutterstock.com)
S. Małgorzata Chmielewska: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o solidarności z ubogimi.

 

– Święty Jan Paweł II przekazywał Ewangelię na czasy jemu współczesne, a jednocześnie ponadczasowo, jak każdy z papieży. Ponieważ ciągle mamy problemy z wcieleniem w życie Ewangelii, mamy też problemy z nauczaniem papieskim. Tak naprawdę bardzo niewiele z niego zrealizowaliśmy. To, co dotyczy spraw społecznych, nadal jest aktualne, mimo że czasy się zmieniły. Wciąż pozostaje do zrealizowania jego nauczanie o solidarności, o trosce o najsłabszych, o tym, żeby w Polsce było miejsce dla wszystkich.
Ta lekcja pozostaje do odrobienia, co nie znaczy, że nic nie zrobiono. Dzieje się bardzo wiele, ale jednocześnie wciąż za mało. Nie ma ani ze strony Kościoła, ani tym bardziej ze strony państwa spójnej wizji tego, jak praktykować solidarność. Jest tylko szarpanina, są jakieś pojedyncze akcje, bardzo często niewypracowane poprzez dialog społeczny.

Forma dialogu i forma głoszenia prawdy jest też bardzo daleka od sposobu, w jaki robił to Jan Paweł II. Wciąż jeszcze potrzebujemy wspólnego wroga, żeby się jednoczyć. A kiedy tego zewnętrznego wroga, jakim był komunizm, nie mamy – trudno nam współdziałać dla wspólnego dobra. To wielki ból, że nie jednoczy nas Ewangelia.

Ludzie Kościoła podejmują rozmaite działania na rzecz ubogich, ale czy one nas jednoczą? Na pewno tak, choć bywa, że wzajemnie obrażamy się, tylko dlatego że to “nie ja to robię”. Mamy z tym ogromny problem. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że w obliczu cudzego nieszczęścia powinniśmy współpracować ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Człowiek ubogi jest w jakimś sensie sakramentem, a przecież każdy dobry czyn pochodzi od Boga.

To Jan Paweł II jest autorem określenia “cywilizacja miłości”. Ona sama nie przyjdzie. Tu mamy lekcję do odrobienia: w najmniejszych punktach okazywać solidarność, np. przez gest życzliwości okazany ekspedientce w sklepie.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

 

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21730,co-nam-pozostalo-do-realizacji-z-nauczania-jana-pawla-ii.html

********

Myśmy walczyli o wolność…

Posłaniec

Filip Musiał / pk

(fot. Wydawnictwo WAM)

Uważa, że wyraża przekonania większości narodu. Nie uznaje władz obecnych. Uważa się za przedstawiciela 24 milionów Polaków, którzy nie zgadzają się z obecną rzeczywistością i modlą się o wolność – zapisał w sierpniu 1949 r. funkcjonariusz komunistycznej bezpieki.

 

Przyjm ofiarę życia mego…
Władysław Gurgacz urodził się sto jeden lat temu, 2 kwietnia 1914 r. w Jabłonicy Polskiej. Mając siedemnaście lat, wstąpił do nowicjatu księży jezuitów w Starej Wsi. Kształcił się następnie w jezuickich placówkach w Starej Wsi, Pińsku, Nowym Sączu i Warszawie. Był mistykiem, malarzem, uzdolnionym duszpasterzem, niezwykle zaangażowanym w kult maryjny. Inny z jezuitów, o. Stanisław Szymański, mówił o nim: Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z o. Władysławem Gurgaczem, uległem całkowicie jego urokowi. Był wysoki, szczupły, rysy twarzy posiadał szlachetne. Zwracały uwagę szczególnie jego głębokie, uduchowione oczy. Nie rozmawialiśmy o rzeczach banalnych. To przy nim nie wychodziło.
Wychowany w duchu patriotycznym w Wielkanoc 1939 r. Gurgacz złożył na Jasnej Górze Akt Całkowitej Ofiary za Ojczyznę w niebezpieczeństwie. Rozpoczął go słowami: “Przyjm, Panie Jezu Chryste ofiarę, jaką Ci dzisiaj składamy, łącząc ją z Twoją Najświętszą Krzyżową Ofiarą. Za grzechy Ojczyzny mojej: tak za winy narodu całego jako też i jego wodzów przepraszam Cię Panie i błagam zarazem gorąco, byś przyjąć raczył jako zadość uczynienie całkowitą ofiarę z życia mego.”
W czasie wojny w 1942 r. Władysław Gurgacz przyjął na Jasnej Górze święcenia kapłańskie. Cudem uniknął śmierci w Powstaniu Warszawskim, gdzie zginęli jego współbracia z warszawskiego kolegium jezuickiego. Trapiony chorobą w przededniu wybuchu powstania wyjechał z Warszawy, by w Starej Wsi wracać do zdrowia. Pozostał tam przez kilka kolejnych miesięcy, a w kwietniu 1945 r. wyjechał do Gorlic, gdzie jednocześnie leczył się i był kapelanem w szpitalu. Aktywnie angażował się w posługę kapłańską, doprowadzając do wielu nawróceń wśród tych, których wojenna trauma oddaliła od Boga. Jedną z osób, którą przywrócił Kościołowi, był porucznik Armii Krajowej i Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość” Jan Matejak “Brzeski”, z którym jezuitę połączyła głęboka przyjaźń.

 

Kapelan podziemia
W 1947 r. o. Gurgacz został kapelanem sióstr służebniczek starowiejskich w Krynicy. Dał się wówczas poznać jako odważny kaznodzieja, który nie lękał się piętnować nadużyć komunistycznej władzy, za co usiłowano go zamordować.
Z początkiem 1948 r. do jezuity dotarł Stanisław Pióro “Emir”, który kilka miesięcy wcześniej zorganizował Polską Podziemną Armię Niepodległościowców. Składała się ona z ludzi bardzo młodych, głównie kilkunasto- lub dwudziestoparoletnich uczniów nowosądeckiego Liceum Handlowego. Chłopcy potrzebowali duchowej opieki. Ostatecznie więc zagrożony represjami o. Gurgacz zdecydował się dołączyć do organizacji. Został jej kapelanem, posługując się pseudonimem “Sem” – pochodzącym od inicjałów “SM” (Servus Mariae – Sługa Maryi), którymi sygnował malowane przez siebie obrazy.
Ojciec Gurgacz sprawował moralną opiekę nad konspiratorami, odprawiał Msze święte, spowiadał, objaśniał Ewangelię, prowadził wykłady z etyki, teologii, filozofii, historii, a nawet matematyki. Przede wszystkim jednak dbał o to, by w działacze PPAN kierowali się etyką chrześcijańską. Choć więc przeprowadzili szereg akcji, w odróżnieniu od innych oddziałów zbrojnego niepodległościowego podziemia unikali sytuacji, w których musieliby używać broni.

 

Cóż jest śmierć…
Po kilku miesiącach działalności organizację dotknęły pierwsze represje. Latem 1948 r. – za sprawą donosów Janiny Mendel, agentki UB o ps. “Wicher” – aresztowano większość działaczy PPAN. Wtedy “wpadł” między innymi por. Matejak, który dzięki pośrednictwu o. Gurgacza dołączył do PPAN w 1947 r. W górach w okolicy Hali Łabowskiej pozostało już tylko dwudziestu paru konspiratorów. Jednakże także i oni zginęli w walce, bądź zostali aresztowani latem 1949 r. Stanisław Pióro “Emir” zginął śmiercią samobójczą w zasadzce bezpieki w Czechosłowacji, gdy wraz z kilkoma innymi partyzantami usiłował przedrzeć się do wolnego świata. Nie wiedział, że organizator rzekomego przerzutu do Austrii Czesław Kowalewski był agentem UB o ps. “Las”.
Ojciec Gurgacz został ujęty w Krakowie w sierpniu 1949 r. po nieudanej akcji rekwizycyjnej. Jezuita nie brał w niej udziału, obserwował ją z pewnej odległości; widząc, że się nie powiodła, mógł się ratować. Zdecydował jednak, że powinien podzielić los tych, nad którymi roztoczył duchową opiekę. Powrócił do umówionego punktu kontaktowego i czekał – tam został ujęty przez bezpiekę. Wyjaśniał: Nie uciekłem (…), ponieważ nie chciałem pozostawić członków organizacji (…).
Wraz z dwoma innymi partyzantami – Stefanem Balickim “Byliną” i Stanisławem Szajną “Orłem” – został skazany na karę śmierci. W ostatnim słowie przed komunistycznym trybunałem powiedział: “W Polsce brak jest podstawowych swobód obywatelskich. Myśmy walczyli o wolność. Jako kapelan organizacji starałem się wpływać na młodych i powstrzymywać ich od niepotrzebnego rozlewu krwi… Zdawałem sobie sprawę z tego, co robię i co mi za to grozi, skoro mnie schwytacie. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż jest zresztą śmierć? To tylko przejście z jednego życia w drugie. A przy tym wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę.”
Zamordowano go strzałem w tył głowy na podwórzu więzienia Montelupich w Krakowie 14 września 1949 r.

 


 

WŁADYSŁAW GURGACZ. JEZUITA WYKLĘTY – Dawid Golik, Filip Musiał

 

Abyś pokój i wszelką pomyślność Ojczyźnie mojej darować raczył, błagam Cię dziś pokornie, składając Ci w dani całkowitą ofiarę z życia mego.

 

Spraw o Panie, ażeby Polska wprowadziła w życie polityczne i ewangeliczne prawo miłości; daj, by się kierowała w każdej dziedzinie duchem Twoim i pragnieniami Najświętszego Serca Twojego.

http://www.deon.pl/po-godzinach/historia-i-spoleczenstwo/art,181,mysmy-walczyli-o-wolnosc.html

********

Hiszpania: Wielki Czwartek w Valladolid

KAI / kn

(fot. EPA/R. GARCIA)

W Wielki Czwartek na ulice hiszpańskiego miasta Valladolid wychodzi blisko dwadzieścia procesji – pierwsza już o 11.00 rano. Wszędzie można spotkać nazarenos, czyli pokutników. Kolory tunik, płaszczy i kapturów wskazują, do jakiego bractwa należą.

 

Wielki Czwartek 2 kwietnia w Valladolid rozpoczęła Msza Krzyżma, której przewodniczył kard. Ricardo Blázquez. Kapłani, zebrani w zabytkowej katedrze, odnowili przyrzeczenia kapłańskie. Tymczasem na ulice wyszła już pierwsza procesja – Chrystusa Światła (Cristo de la Luz, ok. 1630), w której niesiona jest na barkach przepiękna figura Jezusa. Jej autorem jest Gregorio Fernández (1576-1636) – rzeźbiarz hiszpański z czasów baroku, tworzący właśnie w Valladolid.

 

Podczas gdy w katedrze trwa liturgia Wielkiego Czwartku, na ulice wychodzą kolejne procesje: Najdroższej Krwi Chrystusa, Matki Bożej Bolesnej, Jezusa Nadziei, Ostatniej Wieczerzy czy Modlitwy w Ogrójcu. Wzrusza XVIII-wieczne paso, czyli stacja “Łzy św. Piotra” (autor Pedro de Ávila, ok. 1720). Wszystkie pochody zatrzymują się na chwilę przed katedrą na krótką adorację Najświętszego Sakramentu.

 

Główne procesje wychodzą po godz. 20.00. Otwiera je “Biczowanie Pana Jezusa” (Antonio Ribera czy Francisco Diez Tudanca, ok. 1650). Mieszkańcy miasta z niecierpliwością czekają na tzw. “Procesję milczenia”, w której niesiona jest stacja “Jezus konający” (Juan Antonio de la Peña, 1684). Duże wrażenie robi panująca cisza, przerywana jedynie miarowymi uderzeniami w bębny. Potęgują je panująca już noc, twarze oświetlone blaskiem świec i wielkie skupienie uczestników.

 

Około północy rozpoczyna się procesja pokutna, w której można zobaczyć wielkie dzieła sztuki, pochodzące z XVI i XVII wieku. Są to m.in. “Modlitwa w Ogrójcu” (Andrés Solanes, ok. 1629), “Zdjęcie z krzyża” (Gregorio Fernández, ok. 1623) i “Lignum crucis” (anonim, pierwsza połowa XVI wieku.). W Valladolid nikt nie może dzisiaj spać, a szczególnie czciciele Matki Bożej “Angustias” (Udręki; Juan de Juni, ok. 1561), której procesja trwa do świtu.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21737,hiszpania-wielki-czwartek-w-valladolid.html

*******

Wielki Czwartek – początek Triduum Paschalnego

KAI / ptt

(fot. wplynn / Foter / CC BY-ND)

Od Wielkiego Czwartku, który w tym roku przypada 2 kwietnia, Kościół rozpoczyna uroczyste obchody Triduum Paschalnego, w czasie którego będzie wspominać mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.

 

W Wielki Czwartek liturgia uobecnia Ostatnią Wieczerzę, ustanowienie przez Jezusa Eucharystii oraz kapłaństwa służebnego.

 

Wielki Czwartek jest szczególnym świętem kapłanów. Rankiem, jeszcze przed wieczornym rozpoczęciem Triduum Paschalnego, ma miejsce szczególna Msza św. We wszystkich kościołach katedralnych biskup diecezjalny wraz z kapłanami (nierzadko z całej diecezji)odprawia Mszę św. Krzyżma. Podczas niej biskup święci oleje (chorych i krzyżmo), które przez cały rok służą przy udzielaniu sakramentów chrztu, święceń kapłańskich, namaszczenia chorych. Kapłani koncelebrujący ze swoim biskupem odnawiają przyrzeczenia kapłańskie. Msza Krzyżma jest wyrazem jedności i wspólnoty duchowieństwa diecezji.

 

Wieczorem w kościołach parafialnych i zakonnych Mszą Wieczerzy Pańskiej rozpoczyna się Triduum Paschalne. Przed rozpoczęciem liturgii opróżnia się tabernakulum, w którym przez cały rok przechowywany jest Najświętszy Sakrament. Odtąd aż do Nocy Zmartwychwstania pozostaje ono puste.

 

Msza św. ma charakter bardzo uroczysty. Jest dziękczynieniem za ustanowienie Eucharystii i kapłaństwa służebnego. Ostania Wieczerza, którą Jezus spożywał z apostołami, była tradycyjną ucztą paschalną, przypominającą wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej. Wszystkie gesty i słowa Jezusa, błogosławieństwo chleba i wina nawiązują do żydowskiej tradycji.

 

Jednak Chrystus nadał tej uczcie nowy sens. Mówiąc, że poświęcony chleb jest Jego Ciałem, a wino Krwią, ustanowił Eucharystię. Równocześnie nakazał apostołom: “To czyńcie na Moją pamiątkę”. Tradycja upatruje w tych słowach ustanowienie służebnego kapłaństwa, szczególne włączenie apostołów i ich następców w jedyne kapłaństwo Chrystusa.

 

W liturgii podczas śpiewu hymnu “Chwała na wysokości Bogu”, którego nie było przez cały Wielki Post, biją dzwony. Po homilii ma miejsce obrzęd umywania nóg. Główny celebrans (przeważnie jest to przełożony wspólnoty – biskup, proboszcz, przeor), umywa i całuje stopy dwunastu mężczyznom. Przypomina to gest Chrystusa i wyraża prawdę, że Kościół, tak jak Chrystus, jest nie po to, żeby mu służono, lecz aby służyć.

 

Po Mszy św. rusza procesja do tzw. ciemnicy. Tam rozpoczyna się adoracja Najświętszego Sakramentu. Wymownym znakiem odejścia Jezusa, który po Ostatniej Wieczerzy został pojmany, jest ogołocenie centralnego miejsca świątyni, czyli ołtarza. Aż do Wigilii Paschalnej ołtarz pozostaje bez obrusa, świec i wszelkich ozdób.

 

Wielki Piątek

 

Wielki Piątek to dzień Krzyża. Po południu odprawiana jest niepowtarzalna wielkopiątkowa Liturgia Męki Pańskiej. Celebrans i asysta wchodzą w ciszy. Przed ołtarzem przez chwilę leżą krzyżem, a po modlitwie wstępnej czytane jest proroctwo o Cierpiącym Słudze Jahwe i fragment Listu do Hebrajczyków. Następnie czyta się lub śpiewa, zwykle z podziałem na role, opis Męki Pańskiej według św. Jana.

 

Po homilii w bardzo uroczystej modlitwie wstawienniczej Kościół poleca Bogu siebie i cały świat, wyrażając w ten sposób pragnienie samego Chrystusa: aby wszyscy byli zbawieni. Szczególnie przejmujące są modlitwy o jedność chrześcijan, prośba za niewierzących i za Żydów.

 

Centralnym wydarzeniem liturgii wielkopiątkowej jest adoracja Krzyża. Zasłonięty fioletowym suknem Krzyż wnosi się przed ołtarz. Celebrans stopniowo odsłania ramiona Krzyża i śpiewa trzykrotnie: “Oto drzewo Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”, na co wierni odpowiadają: “Pójdźmy z pokłonem”. Po liturgii Krzyż zostaje w widocznym i dostępnym miejscu, tak by każdy wierny mógł go adorować. Jest on aż do Wigilii Paschalnej najważniejszym punktem w kościele. Przyklęka się przed nim, tak, jak normalnie przyklęka się przed Najświętszym Sakramentem. Po adoracji Krzyża z ciemnicy przynosi się Najświętszy Sakrament i wiernym udziela się Komunii.

 

Ostatnią częścią liturgii Wielkiego Piątku jest procesja do Grobu Pańskiego. Na ołtarzu umieszczonym przy Grobie lub na specjalnym tronie wystawia się Najświętszy Sakrament w monstrancji okrytej białym przejrzystym welonem – symbolem całunu, w który owinięto ciało zmarłego Chrystusa. Cały wystrój tej kaplicy ma kierować uwagę na Ciało Pańskie. W wielu kościołach przez całą noc trwa adoracja.

 

W Wielki Piątek odprawiane są także nabożeństwa Drogi Krzyżowej. W wielu kościołach rozpoczyna się ono o godz. 15.00, gdyż właśnie około tej godziny wedle przekazu Ewangelii Jezus zmarł na Krzyżu.

 

Wielka Sobota

 

Wielka Sobota jest dniem ciszy i oczekiwania. Dla uczniów Jezusa był to dzień największej próby. Według Tradycji apostołowie rozpierzchli się po śmierci Jezusa, a jedyną osobą, która wytrwała w wierze, była Bogurodzica. Dlatego też każda sobota jest w Kościele dniem maryjnym.

 

Po śmierci krzyżowej i złożeniu do grobu wspomina się zstąpienie Jezusa do otchłani. Wiele starożytnych tekstów opisuje Chrystusa, który “budzi” ze snu śmierci do nowego życia Adama i Ewę, którzy wraz z całym rodzajem ludzkim przebywali w Szeolu.

 

Tradycją Wielkiej Soboty jest poświęcenie pokarmów wielkanocnych: chleba – na pamiątkę tego, którym Jezus nakarmił tłumy na pustyni; mięsa – na pamiątkę baranka paschalnego, którego spożywał Jezus podczas uczty paschalnej z uczniami w Wieczerniku oraz jajek, które symbolizują nowe życie. W zwyczaju jest też masowe odwiedzanie różnych kościołów i porównywanie wystroju Grobów.

 

Wielki Piątek i Wielka Sobota to jedyny czas w ciągu roku, kiedy Kościół nie sprawuje Mszy św.

 

Wielkanoc zaczyna się już w sobotę po zachodzie słońca. Rozpoczyna ją liturgia światła. Na zewnątrz kościoła kapłan święci ogień, od którego następnie zapala się Paschał – wielką woskową świecę, która symbolizuje zmartwychwstałego Chrystusa. Na paschale kapłan żłobi znak krzyża, wypowiadając słowa: “Chrystus wczoraj i dziś, początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność, Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków. Amen”. Umieszcza się tam również pięć ozdobnych czerwonych gwoździ, symbolizujących rany Chrystusa oraz aktualną datę. Następnie Paschał ten wnosi się do okrytej mrokiem świątyni, a wierni zapalają od niego swoje świece, przekazując sobie wzajemnie światło. Niezwykle wymowny jest widok rozszerzającej się jasności, która w końcu wypełnia cały kościół. Zwieńczeniem obrzędu światła jest uroczysta pieśń (Pochwała Paschału) – Exultet, która zaczyna się od słów: “Weselcie się już zastępy Aniołów w niebie! Weselcie się słudzy Boga! Niech zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo!”.

 

Dalsza część liturgii paschalnej to czytania przeplatane psalmami. Przypominają one całą historię zbawienia, poczynając od stworzenia świata, przez wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej, proroctwa zapowiadające Mesjasza aż do Ewangelii o Zmartwychwstaniu Jezusa. Tej nocy powraca po blisko pięćdziesięciu dniach uroczysty śpiew “Alleluja”. Celebrans dokonuje poświęcenia wody, która przez cały rok będzie służyła przede wszystkim do chrztu. Czasami, na wzór pierwotnych wspólnot chrześcijańskich, w noc paschalną chrzci się katechumenów, udzielając im zarazem bierzmowania i pierwszej Komunii św. Wszyscy wierni odnawiają swoje przyrzeczenia chrzcielne wyrzekając się grzechu, Szatana i wszystkiego, co prowadzi do zła oraz wyznając wiarę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego.

 

Wigilia Paschalna kończy się Eucharystią i procesją rezurekcyjną, by oznajmić, że Chrystus zmartwychwstał i zwyciężył śmierć. Zgodnie z dawną tradycją w wielu miejscach w Polsce procesja rezurekcyjna nie odbywa się w Noc Zmartwychwstania, ale o świcie w niedzielny poranek.

 

Noc Paschalna oraz Niedziela Wielkanocna to największe święto chrześcijańskie, pierwszy dzień tygodnia, uroczyście obchodzony w każdą niedzielę przez cały rok. Apostołowie świętowali tylko Wielkanoc i każdą niedzielę, która jest właśnie pamiątką Nocy Paschalnej. Dopiero z upływem wieków zaczęły pojawiać się inne święta i okresy przygotowania aż ukształtował się obecny rok liturgiczny, który jednak przechodzi różne zmiany.

 

Oktawa Wielkiej Nocy

 

Ponieważ cud Zmartwychwstania jakby nie mieści się w jednym dniu, dlatego też Kościół obchodzi Oktawę Wielkiej Nocy – przez osiem dni bez przerwy wciąż powtarza się tę samą prawdę, że Chrystus Zmartwychwstał. Ostatnim dniem oktawy jest Biała Niedziela, nazywana obecnie także Niedzielą Miłosierdzia Bożego. W ten dzień w Rzymie ochrzczeni podczas Wigilii Paschalnej neofici, odziani w białe szaty podarowane im przez gminę chrześcijańską, szli w procesji do kościoła św. Pankracego, by tam uczestniczyć w Mszy św. Jan Paweł II ustanowił ten dzień świętem Miłosierdzia Bożego, którego wielką orędowniczką była św. Faustyna Kowalska.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21731,wielki-czwartek-poczatek-triduum-paschalnego.html

********

w PIĄTEK o tym, że ON UMARŁ

by Grzegorz Kramer SJ on

Jezus z Nazaretu został skazany na śmierć przez Piłata. Przybity do krzyża rękami prostych rzymskich żołnierzy. Umarł około godziny trzeciej po południu w piątek. My, chrześcijanie nazywamy ten dzień Wielkim Piątkiem, ze względu na skutki tego, co na Golgocie się stało. Niewinny człowiek, Syn Boży, wykrwawił się za grzechy świata. Za nas. Za mnie i za Ciebie. Zgrzeszyliśmy, a karą za nasz grzech jest śmierć. Tylko, że Bóg stworzył nas z miłości. Nie chciał nas stracić przez naszą głupotę. Wziął na Siebie obowiązek wyratowania nas. Sednem tego Dnia nie jest męka Chrystusa, ale prawda, że zostałeś odkupiony przez Krew Jezusa. Ojciec wybacza Ci każdą zdradę, każdy grzech, złe myśli i uczynki. Wszystko.

To, co dziś przeżywamy, to na co dziś patrzymy, czego dotykamy, to kolejna odsłona Ewangelii – Dobrej Nowiny. To kolejny sposób, w którym Ojciec przychodzi i mówi KOCHAM CIĘ. Nie chodzi o to, że Krzyż, czy Jezus zrobił coś za nas. Przez Jego Śmierć coś głębokiego i szalenie ważnego zdarzyło się w nas. Jego Śmierć dała nam – każdemu i każdej – możliwość prawdziwego życia. Życia z sercem z ciała, nie z kamienia. Ona daje nam możliwość wyjścia z pozycji obserwatora do pozycji dającego się uleczyć.

Dziś trzeba stanąć pod Krzyżem Pana i pozwolić, by kropla Jego Krwi, ciepłej i żywej Krwi spłynęła na Ciebie. Nie bój się pobrudzić. Więcej, nie bój się zrobić czegoś skandalicznego. Zdejmij umęczone Ciało Pana i załóż na siebie. Tak się z Nim zjednocz, byście byli jedno. Wtedy już, w naszej codzienności, nie damy rady od Niego uciec. Można dziś, zamiast pod krzyżem, stanąć obok. Jako sprawiedliwy, który nie potrzebuje Jego Krwi; jako cynik, który twierdzi, że sam da rade. Można, bo już nie raz robiliśmy to Bracie i Siostro w naszym życiu.

Dziś jednak pozwól Bogu, który daje nam Swojego Syna Jezusa, który umiera na krzyżu, a Jego krew leje się na nas, pozwól Mu, przemienić swoje kamienne serce, niech Ci da serce z ciała.
Jesteśmy wielkimi szczęściarzami, bo my wiemy, jak to wszystko się skończy. Najlepsze dopiero przed nami. Ten dzień nie ma być dniem, w którym nagle smutniejemy, robimy się śmiertelnie poważni. Ten dzień ma być przyjściem pod Krzyż, by wziąć siłę i moc. To nie ma być tak, że odegramy dziś emocjonalną scenkę przed światem. My dziś mamy iść nabrać sił. Nie wzruszaj się dziś umęczonym Jezusem. Wzrusz się nie tyle swoim grzechem, co tym, że Jezus się nad Tobą pochyla i daje Ci siłę.

To, co Ojciec, nam dziś daje, to nie jest teatr męki, to jest Życie. Jeśli nie mamy zamiaru wyjść stąd, nie tyle emocjonalnie poruszeni, co ożywieni, to szkoda czasu na oglądanie tego wszystkiego.
Ojciec daje Ci dziś życie i to w obfitości. Po to Syn przyszedł i dał swoje życie, byśmy my, mieli życie w sobie. I innym je dawali. To nie jest dzień przegranej. To jest dzień zwycięstwa. Nie mamy użalać się nad sobą i nad Nim, by liczyć Jego rany.

Przychodzimy do Wodza, który zwyciężył, by nauczyć się zwyciężać, by nauczyć się prawdziwego życia. Przychodzimy by uczyć się walki, jak podejmować to, co boli i jest takim czy innym moim cierpieniem.

Dziś trzeba inaczej zareagować niż zazwyczaj to robimy, kiedy patrzymy na Boga. Zakwestionować wszystko, bo nasz Król wisi na Krzyżu. Pogadać z Nim trzeba, i uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy szukam u Niego tylko pocieszenia, ukojenia, czy może jednak chce iść za Nim? Właśnie takim. Nie można dziś uciec od tego pytania i konsekwencji odpowiedzi.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/04/03/w-piatek-o-tym-ze-on-umarl/

*******

Jak wybaczyć sobie – 5 kroków

Peter M Kalellis / slo

(fot. Schtumple / flickr.com)

Sztuka przebaczania obejmuje także wybaczanie samemu sobie. Cierpliwe stosowanie pięciu podstawowych zasad przebaczenia, przynosi zawsze dobry skutek. Decyzja o wybaczeniu, przezwyciężaniu emocjonalnego zranienia jest źródłem ulgi.

 

Może się zdarzyć, że powiesz: “Próbowałem kolejno tych wszystkich kroków i nic, nie czuję żadnej ulgi”. Tak się czasem wydaje w początkowych etapach przełamywania poczucia krzywdy, kiedy ból lub pamięć zranienia wciąż jeszcze przepełniają serce. Wybaczenie winowajcy jest jednak momentem przełomowym, najtrudniejszym zadaniem do wykonania. Mimo to pozostaje jeszcze przed nami coś bodaj ważniejszego, ostatni krok, który wieńczy cały proces – przebaczenie samemu sobie.
Pewnie zdarzyło ci się kiedyś pomyśleć: “Co za głupiec ze mnie! Jak to możliwe, że zrobiłem coś takiego?”, albo: “Nie do wiary, że dałem się wciągnąć w tak nieznośną sytuację”. Takie stwierdzenia zawierają pośrednio, chęć ukarania samego siebie. Nawet jeśli zewnętrznie uniewinniasz się, mówiąc “Trudno, takie jest życie. Jestem tylko człowiekiem. Popełniłem błąd”, albo: “Mam nadzieje, że mi to Bóg wybaczy”, w głębi duszy czujesz się źle, czasem chciałbyś się wręcz ukarać i uciekasz się do samooskarżeń. W istocie oznacza to: “Czuje się nic niewart. Inni zasługują pewnie na wybaczenie, ale ja nie. Nie ma we mnie naprawdę nic dobrego”.
Kiedy sobie wybaczasz, nie przekreśla to wcale tego, co zrobiłeś, ani nie uwalnia cię od odpowiedzialności za uczynek i jego konsekwencje – przeciwnie, raczej to wszystko uwypukla. W procesie wybaczania sobie stwarzasz lepsze niż dotąd warunki do poznawania swojej osobowości, akceptacji siebie, przyjęcia odpowiedzialności i w końcu dokonania w sobie zmiany. Przy wszystkich naszych ograniczeniach akceptujemy wtedy to, kim jesteśmy, i nastawiamy się na poprawę naszej postawy i działań; jesteśmy może nawet na dobrej drodze, by wynagrodzić krzywdę – o ile to jest możliwe – i oczyścić nasze życie ze złych skłonności.

 

Kiedy nie myślisz o poprawie i wątpisz w nią, kiedy dostrzegasz, że niewłaściwie kierujesz swoim życiem, źle kogoś traktujesz, czy też źle postąpiłeś w jakiejś sytuacji, ale poprzestajesz przy tym na niezadowoleniu z siebie, wtedy może się okazać, że nie jesteś zdolny do wybaczenia sobie. Zamiast tego potępiasz się, litujesz się nad sobą, czy też karzesz, zamykając sobie drogę do uzdrowienia i szczęścia, na które, jak każda istota ludzka, zasługujesz.
Co się stanie, jeśli będziemy uparcie odmawiać sobie wybaczenia? Wyobraź sobie przez moment, jak czuje się ktoś, kto mówi “nie ma dla mnie wybaczenia; jestem do niczego”. Ktoś taki opancerza się poczuciem winy, staje się bierny, tępieje emocjonalnie. Opanowuje go uczucie braku wartości i nieszczęścia.
Kończąc ten rozdział, słyszałem z radia w sąsiednim pokoju wesołą muzykę. Nagle została przerwana, nadano tragiczną wiadomość: młody, dziewiętnastoletni chłopak zastrzelił się i umarł w komórce przy swoim domu. Najbardziej szokujące w tym wydarzeniu jest to, że jeśli istniało jakieś uzasadnienie tego rozpaczliwego wyboru, to wyłącznie z punktu widzenia chłopca. A jego rodzice? Jakież to dla nich rozwiązanie? Przeżywają straszliwy ból, a potem, do końca życia, będą musieli żyć pod brzemieniem krótkiego liściku pożegnalnego syna, w którym napisał “jestem do niczego”. Czy mógł przez dziewiętnaście lat nigdy nie zobaczyć w sobie żadnej wartości? A, niestety, tak mu się chyba wydawało, gdy pociągał za cyngiel. Nie dowiemy się nigdy, jakie konflikty przeżywał w swej udręczonej duszy. Możemy się tylko domyślać, że gdyby ktoś zdołał go skłonić do wybaczenia sobie i zaakceptowania siebie, nie doszłoby do tragedii. Jeśli godzimy się na nasz los i potrafimy sobie wybaczyć, nawet w najcięższych chwilach naszego życia widzimy promyczek nadziei.
Odmowa wybaczenia sobie jest źródłem wielu konfliktów wewnętrznych, przeszkodą w leczeniu ze zranień i odzyskaniu spokoju ducha. Krótko mówiąc – jeśli nie nauczymy się wybaczać samym sobie, nie zdołamy też przebaczyć partnerowi, rodzeństwu, rodzicom, ani nikomu innemu. Zadanie może być trudne, wymaga zwykle pracy i czasu, ale nie wolno się przed nim cofać. Trud opłaca się później, ponieważ wybaczenie sobie jest kluczem do stabilizacji psychicznej, zdrowia emocjonalnego i duchowego, słowem – do uzdrowienia.
Surowy osąd samych siebie oddala nas od ludzi ważnych w naszym życiu i od pomyślnej przyszłości. Powątpiewanie w siebie więzi nasze możliwości. Zdarza się, iż przeszkodą w wybaczeniu sobie jest nieuświadomiony gniew lub wina; warto wtedy odnieść się do siebie łagodniej i oderwać się od obciążeń z przeszłości.
Dochodząc do ładu z własnymi przewinieniami warto zastanowić się nad swoimi poglądami i zadać sobie pytanie, czy dobrze służą one harmonijnemu i celowemu życiu. Jeśli twój światopogląd kłóci się z niepodważalnymi zasadami społecznymi i przyczynia się do ranienia innych, w takim razie najwyższa pora coś w nim zmienić. Jeśli popełniłeś błędy, nie naprawisz ich złoszcząc się na siebie, obarczając się winą, czy zadając sobie za karę cierpienie. O ile sukces dostarcza radości krótkotrwałej, o tyle błąd, gdy raz stanie się źródłem czyjegoś cierpienia, długo potem przypomina o sobie.
Dostrzeżenie pomyłek we własnym postępowaniu może wywołać poczucie winy, uzasadnione zresztą i przydatne dla uniknięcia ich w przyszłości. Zdolność oceny własnych uczynków i wzięcia odpowiedzialności za wyrządzone ewentualnie krzywdy otwiera jednak drogę do samowybaczenia. Jest ono też konieczne, abyś mógł przyjąć wybaczenie, o które prosisz inną, ważną dla ciebie osobę. Łatwiej będzie ci się na nie zdobyć, kiedy pogodzisz się z tym, że jesteś tylko niedoskonałą ludzką istotą, obdarzoną wieloma zaletami, ale nie wolną także od wad. Z akceptacji własnej kondycji płynie szacunek do samego siebie, który z kolei jest warunkiem szacunku dla innych.
Powstrzymując się od osądu innych osób i ścisłej kontroli ich działań, stajesz się zarazem bardziej wielkoduszny wobec siebie. Jest to już właściwie początek wybaczenia sobie – te własne cechy, które dostrzegasz też u innych, podlegają tym samym twojej akceptacji.

 

Gotowość wybaczenia sobie jest podstawą osiągnięcia harmonii w życiu z partnerem, a nade wszystko – osobistego przeżycia wewnętrznej harmonii, która napełnia serce miłością i pozwala żyć zgodnie z własnymi pragnieniami.

 

  • Kiedy za młodu popełniałeś liczne pomyłki, spełniały one bardzo ważne zadanie. To, co teraz robisz prawidłowo, zawdzięczasz wyciągniętej z nich nauce. Właściwie mechanizm ten dotyczy nie tylko młodości, ale rozciąga się na całe życie.
  • Jeśli po popełnionych dawniej błędach pozostało ci poczucie winy, znaczy to, że straciłeś cenne narzędzie pracy nad sobą. Poczucie winy więzi człowieka w bierności i szukaniu dla siebie kary.
  • Jeśli uważasz, że jesteś do niczego, pamiętaj, że w tym pojęciu tkwi osąd – oczywiście niepotrzebny. Jeśli masz skłonność mówić tak o sobie w jakimkolwiek kontekście, tracisz na osądzanie siebie czas, który mógłbyś poświęcić pracy nad akceptacją siebie.
  • Staraj się myśleć o sobie pozytywnie; podtrzymuje to i przywraca równowagę emocjonalną i zdrowie fizyczne.
  • Zawsze mamy możliwość wyboru, a to, jakiego wyboru dokonamy, warunkuje nasze życie. Czy jesteśmy szczęśliwi czy nieszczęśliwi, zależy od tego, jakie życie wybraliśmy. Wybaczając sobie, stwarzamy naszej psychice warunki, by godziła się na wybaczenie innym.

 

Więcej w książce: Odbudowywanie związków – Peter M Kalellis

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,676,jak-wybaczyc-sobie-5-krokow.html

*************************************************************************************************************************************

UMIŁOWAŁ NAS DO KOŃCA!

2 kwietnia 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Jezusowy gest umycia nóg uczniom – to pierwszoplanowe wydarzenie utrwalone w Janowej Ewangelii czytanej w Wielki Czwartek.

Tak, można śmiało stwierdzić, że nigdy dotąd w historii Izraela nie zdarzyło się, żeby w czasie posiłku paschalnego ojciec rodziny (bądź mistrz jakiejś grupy uczniów) umywał nogi uczestnikom uczty. Owszem, obmywano ręce, może także nogi, ale czynił to niewolnik (jeśli był taki w rodzinie), bądź czynił to najmłodszy członek rodziny czy też najmłodszy członek grupy uczniów.

Natomiast w tej uroczystej Passze Jezusa zdarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego…

Znalezione obrazy dla zapytania do końca ich umiłował Jan paweł II w polsce

Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany ( J 13,1-5).

Jezus ma jasną świadomość tego, Kim jest i że Ojciec dał Mu wszystko. Ma też świadomość bliskiego odejścia, i to tak dramatycznego. To w takim momencie Pan Jezus wykonuje gest umycia nóg swoim uczniom.

– Znamy Jezusową interpretację tego znaku. Jezus pyta:

Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

Dzisiaj wypada zapytać siebie, czy poważnie traktujemy Jezusowe pouczenie i polecenie; czy wcielamy je w życie? Być może w dosłownym sensie nie zdarzyło się nam umyć komuś nogi. Nie było też potrzeby – poza niemowlęctwem i wczesnym dzieciństwem – by ktoś mył nam nogi. Łatwo domyślamy się, że Jezusowy gest – tak konkretny i domagający się wielkiej pokory i miłości wobec uczniów – ma głównie znaczenie symboliczne. Oznacza między innymi wielką pokorę, szacunek i postawę służby wobec bliźnich. Nie trzeba szczególnego badania siebie, by stwierdzić, że pewno mniej lub bardziej nie dociągamy do zaleconej nam miary pokornej i służebnej miłości wobec naszych bliźnich. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że przykład i nauka Jezusa są w tym względzie jednoznaczne. Nasuwa się zatem pytanie, co należy czynić, by uczynić realny postęp w naśladowaniu Jezusa i wypełnieniu Jego polecenia.

  • Moja odpowiedź i podpowiedź jest bardzo krótka. Otóż nic nam tak bardzo i skutecznie nie pomoże w upodobnieniu się do Jezusa, jak skoncentrowanie uwagi na wielkiej miłości Jezusa do nas ludzi! Wszystkie czyny i słowa Jezusa mają jedną zasadniczą inspirację, a jest nią Miłość. Wszystkie niezliczone dobre słowa i czyny Jezusa wypływają z motywu Miłości, która nieustannie i odwiecznie „przepływa” między Boskimi Osobami.

Święty Jan Ewangelista, uwieczniając gest umycia nóg uczniom, czuł się w obowiązku, by jednocześnie wskazać i ujawnić główny motyw takiego czynu Mistrza. Ten motyw został wskazany w stwierdzeniu: umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.

  • Wszystko, co wydarzyło się w całym życiu Jezusa, a szczególniej w Wieczerniku i w Męce, daje się fundamentalnie wyjaśnić tym właśnie zwięzłym stwierdzeniem Jana: umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował!

Zapewne jesteśmy otwarci na dokładniejsze objaśnienie, co znaczy to ostatnie zdanie, będące kluczem do Osoby Jezusa i Jego dzieła Zbawienia. Cieszę się, że mogą nas wspomóc słowa Matki Jezusa. To Ona, jako troskliwa Matka Kościoła – tak bardzo miłująca swego Syna i nas – pomaga pielęgnować fascynację Miłością Zbawiciela. Gdy, na przestrzeni wieków, słabnie gdzieś wiara pielgrzymującego ludu, a Jezus traktowany jest, jakby już nie zasługiwał na zachwyt, to Matka – Jezusa i nasza – reaguje. Zjawia się, by osobiście napominać, wychowywać i kierować wzrok ludu ku miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego.

 

W jednym z orędzi – przez 25 lat kierowanych głównie do kapłanów poprzez niedawno zmarłego ks. Stefano Gobbi – MATKA JEZUSA objaśnia, co znaczy umiłowanie nas do końca przez Jej Boskiego SYNA!

Znalezione obrazy dla zapytania do końca ich umiłował trzecia wizyta duszpasterska w polsce Ks. S. Gobbi u Jana Pawła II

„«Jezus umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, do końca ich umiłował». Tymi słowami Jan, umiłowany Apostoł, poprzedził w Ewangelii opis wydarzeń towarzyszących ustanowieniu Eucharystii, nowej ofiary i nowego kapłaństwa.

Do końca ich umiłował, to znaczy aż do zakończenia Swojego życia, ponieważ Ostatnia Wieczerza była ostatnim posiłkiem w Jego ludzkim życiu, przeżytym wśród was: «Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał».

Do końca ich umiłował, to znaczy aż do szczytu wszelkiej możliwości kochania, ponieważ teraz Jezus ustawicznie uobecnia Ofiarę złożoną jeden jedyny raz na Kalwarii dla zbawienia wszystkich: «Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za tych, których kocha».

Do końca ich umiłował, to znaczy aż do najwyższego wymagania miłości, którym jest pragnienie przebywania z ukochaną osobą. Dlatego w Eucharystii Jezus zawsze pozostaje z wami. Jest rzeczywiście obecny ze Swoim chwalebnym Ciałem i ze Swoim Bóstwem – tak jak w Raju – choć ukrywa się pod osłoną postaci eucharystycznych: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».

Do końca ich umiłował, to znaczy aż do zbliżenia się do waszej nędzy i waszego ubóstwa. W sakramencie Eucharystii Jezus jednoczy się z wami. Staje się Ciałem dla waszego ciała, Krwią dla waszej krwi, aby udzielić wam – ziemskim stworzeniom – drogocennego Daru Swego Boskiego Życia: «Ja jestem Chlebem Żywym, który zstąpił z Nieba. Kto spożywa ten chleb będzie żył, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym».

Do końca ich umiłował, to znaczy aż do końca czasów. Obecność Chrystusa jako Ofiary wśród was – we wszystkich Tabernakulach świata – daje wam poczucie bezpieczeństwa i rodzi ufność, radość i nadzieję na Jego powrót w chwale: «Głosimy śmierć Twoją, Panie, wyznajemy Twoje Zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia».

To właśnie dziś jest dzień nowej ofiary i nowego kapłaństwa. Dziś jest wielki dzień miłości. Boskie Serce Jezusa otwiera się, aby wam dać nowe przykazanie: «Daję wam nowe przykazanie: miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem».

W tym dniu, synowie najmilsi, proszę was o odnowienie waszego przyrzeczenia miłości do Jezusa obecnego w Eucharystii. Uczyńcie Mszę Świętą centrum całej waszej pobożności, szczytem waszego kapłańskiego dnia, sercem waszej apostolskiej działalności. Odprawiajcie ją z miłością, zachowując ściśle przepisy liturgiczne. Przeżywajcie ją, uczestnicząc osobiście w Ofierze, którą Jezus odnawia za waszym (kapłanów) pośrednictwem.

Otaczajcie światłami i kwiatami Tabernakulum, w którym przechowywany jest Jezus Eucharystyczny. Przychodźcie często przed Tabernakulum na wasze osobiste, pełne miłości spotkania z czekającym na was Jezusem. Niech On stanie się dla was jedynym i najcenniejszym skarbem, który jak magnes przyciągnie wasze kapłańskie serca. Wystawiajcie Jezusa Eucharystycznego na ołtarzu w czasie uroczystych, publicznych godzin adoracji i wynagrodzenia. Nadejście nowej epoki spowoduje rozkwit kultu eucharystycznego w całym Kościele.

Nadejście chwalebnego Królestwa Chrystusa zbiegnie się z największą wspaniałością Jego Eucharystycznego Królowania pomiędzy wami. Jezus Eucharystyczny ujawni całą Swoją moc miłości, która przemieni dusze, Kościół i całą ludzkość.

Eucharystia jest znakiem Jezusa, który również dziś miłuje was aż do końca. On prowadzi was do końca czasów, w których żyjecie, aby was wprowadzić w nową epokę świętości i łaski. Ku tej epoce właśnie kroczycie, a rozpocznie się ona, gdy Jezus ustanowi Swoje Chwalebne Królestwo pośród was” (nr 421) .

(za: „Do Kapłanów Umiłowanych Synów Matki Bożej” – Ks. Stefano Gobbi http://www.voxdomini.com.pl/gobbi/gobbi.htm http://www.voxdomini.com.pl/gobbi/introd01.htm )

Częstochowa, 17 kwietnia 2014

o. Krzysztof Osuch SJ

Krzysztof Osuch SJ pisze:

Niełatwo być księdzem w czasach antyklerykałów. Doceńmy trud kapłanów, bo „biada społeczeństwu, którego obywatele nie rządzą się męstwem!

opublikowano: 21 minut temu · aktualizacja: 3 minuty temu
Fot. PAP/Obara

Czas sporadycznego ataku na księży minął. Nastał czas programowej nagonki na kapłanów za to, że są. Agenci społecznej inżynierii nie mogą znieść, że sfera ducha nadal jest siłą polskiego narodu. Stąd ten histeryczny atak na Kościół. Przypomniał dziś o tym abp Andrzej Dzięga podczas Mszy Świętej Krzyżma.

Tylko dlatego, że są, że ciągle są kapłani Jezusa Chrystusa, prezbiterzy świętego Kościoła. Agresja dlatego, że będąc pośród ludu Bożego czynią to, co do nich należy

— mówił abp metropolita Szczecińsko-Kamieński.

Niełatwo być księdzem w czasach antykleryalnych mediów, zdeprawowanych elit, zdegenerowanej polityki i silnych nacisków rozmaitych grup interesów. Tym, którzy wybrali tę trudną drogę, należy się ciągłe wsparcie, modlitwa i wdzięczność. Zwłaszcza w Wielki Czwartek.

Arcybiskup Michalik został postawiony przed sądem przez feministkę za mówienie prawdy o zdeprawowanych ideologiach, które rząd narzuca siłą wszystkim obywatelom, wbrew ich woli. To symboliczny i niezwykle ważny znak, pokazujący dokąd zmierzamy.

Katecheta, który pokazał licealistom, jak wygląda współczesne męczeństwo, został zlinczowany przez media, które kilka tygodni wcześniej emitowały to samo nagranie całymi dniami, narażając dzieci na jego obejrzenie.

W całej tej nagonce nie chodzi ani o prawdę, ani o dobro. Celem jest masowa demoralizacja, odarcie społeczeństwa z autorytetów, zdyskredytowanie Kościoła, oderwanie kapłanów od wiernych, zniszczenie duszpasterzy i zniechęcenie młodych ludzi do pójścia chrystusową drogą. Rozbijanie rodzin to de facto także cios w kapłanów. Bo przecież tacy będą przyszli księża, jakie są rodziny, w których rosną. A takie będą rodziny, jacy będą kapłani, których zadaniem jest wzmacnianie całego Kościoła.

Co powiedziałby dziś św. Jan Paweł II, którego żegnaliśmy dekadę temu? Prosiłby o wierność, niezłomność i jednoznaczność.

Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię «Polska», raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy

— mówił na progu swojego pontyfikatu w Krakowie.

Jak ich nie podciąć? Jak się nie zniechęcić? Trzeba iść ku prawdzie. Jak podkreślał bł. ks. Jerzy Popiełuszko, oznaką chrześcijańskiego męstwa jest walka o prawdę.

Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Bo bać się w życiu trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju

— przypomniał w jednym z kazań. Kardynał Stefan Wyszyński mówił jeszcze mocniej:

Biada społeczeństwu, którego obywatele nie rządzą się męstwem! Przestaje być wtedy obywatelami, stają, się zwykłymi niewolnikami. (…) Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największa krzywdę sobie, swej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu i Kościołowi, chociaż byłby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chluby i względów ubocznych…”. Ale i „Biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszenia i niewolniczego lęku! (…) Jeżeli władza rządzi zastraszonymi obywatelami, obniża swój autorytet, zuboża życie narodowe, kulturalne i wartość życia zawodowego…

— mówił prymas Wyszyński.

Tajemnica Wielkiego Czwartku, odczytana w realiach współczesności, rzuca światło na to jaki byłby świat bez kapłanów, bez sakramentów. Dziękujmy więc tym, którzy trwają na straży naszego trwania. Których nie przestrasza szyderstwo i kpina, którzy rozumiejąc rzeczywistość, pomagają ją porządkować, wprowadzają ład. Którzy mężnie bronią życia, wskazując jego prawdziwy cel. Ci, którzy nieustannie niosą nam wsparcie, potrzebują go także od nas.

CZYTAJ TAKŻE: Wątpliwości rozwiane! Platforma musi przestać się podszywać pod katolików. Kościół nie akceptuje in vitro
autor: Marzena Nykiel – Redaktor naczelna portalu wPolityce.pl, publicystka tygodnika „wSieci”, autorka książki „Pułapka gender”. Była wydawcą i producentem programów tv i kierownikiem produkcji filmowej. Absolwentka filozofii i dziennikarstwa KUL oraz podyplomowego studium produkcji filmowej i TV w Łódzkiej Szkole Filmowej.

Krzysztof Osuch SJ pisze:

1949 – 14 kwietnia. Wielki Czwartek. – „Bądź blisko Mnie. To dzień mojej wielkiej miłości. Obchodź jego rocznicę na swój najprostszy i najserdeczniejszy sposób. Dostrzegaj przede wszystkim miłość. Dawaj przede wszystkim miłość. Szukaj przede wszystkim miłości, a będziesz taką, jaką cię pragnę. Moja biedna córeczko, wszystko inne jest niczym! Czy tego nie czujesz? Daj to odczuć innym, a będziesz postępować naprzód po swej drodze apostolstwa. Jakaż to byłaby dla Mnie radość, gdyby wszystkie wasze chwile były chwilami miłości! Byłaby to bardzo pobożna odpowiedź na moje życie ziemskie. Widzisz, nie mogę ci dziś mówić o niczym innym. Czy myślałaś czasem o ciężarze miłości, który doprowadził Mnie do ustanowienia Sakramentu Eucharystii: tego ścisłego zjednoczenia wewnętrznego i zewnętrznego? Płonąłem chęcią przebywania z wami, pozostania w waszym posiadaniu aż do ostatniego dnia, bycia jakby waszą rzeczą braną, spożywaną i pitą. Chciałem być zamknięty w waszych kościołach, oczekiwać was tam, słuchać was tam, pocieszać was tam w najściślejszym zjednoczeniu. Czy nie powinniście kochać Mnie za to odrobinę więcej? Jakiego języka mam użyć by dać się wam zrozumieć? Jeżeli twoja wiara nie jest dość silna, by znaleźć gorące słowa, proś Mnie bym to Ja mówił o tobie, Ja sam do Siebie samego. Umieść swoje serce pomiędzy moimi palcami jak nastrojoną i napiętą harfę. Wydobędę z niej dźwięki, których harmonia zachwyci ziemię i niebo. Czy chcesz być tym instrumentem?”

– Tak, Panie mój, z jakąż radością!

– „I razem będziemy śpiewać na ten sam ton: ‚Ojcze składamy Ci dzięki za to, że dzień ten się narodził’. Będziesz powtarzała, jak biedne dziecko, które uczy się alfabetu miłości” (G. Bossis, ON i ja, t.III,nr 228).
Parę wypisów z ON i ja – tu: http://osuch.sj.deon.pl/eucharystia/

Krzysztof Osuch SJ pisze:

Dwa linki do rozważania (w 2 częściach) o EUCHARYSTII – z OBRAZAMI:

1). http://osuch.sj.deon.pl/2013/02/03/o-krzysztof-osuch-sj-medytacja-zyc-zyciem-eucharystii-cz-12-wmv-youtube/

2). http://www.youtube.com/watch?v=ijlTydSlMag

Krzysztof Osuch SJ pisze:

Dziś, m. in. do mnie dotarły życzenia, związane z W. Czwartkiem i Kapłaństwem.
Mottem są słowa Tomasza Mertona. Każdemu mogą się przydać…

Dam Ci wszystko, czego pragniesz.
Poprowadzę Cię w samotność,
poprowadzę Cię drogą,
której nie potrafisz absolutnie zrozumieć,
bo chcę żeby to była droga najkrótsza.

Wszystko co Cię dotknie będzie Cię palić z bólu,
będziesz cofał Twoją rękę,
aż oddalisz się od wszystkich rzeczy stworzonych.
Wtedy znajdziesz się zupełnie sam.

Nie pytaj, kiedy ani gdzie, ani jak to się stanie.
Czy na jakiejś górze, czy w więzieniu,
czy na pustyni, czy w obozie koncentracyjnym,
czy w szpitalu, czy też w Getsemani. To nie ma znaczenia.
Nie pytaj mnie więc,
bo Ci i tak nie odpowiem.
Nie będziesz wiedział,
dopóki się tam nie znajdziesz.

Zakosztujesz prawdziwej samotności,
mojej męki i mojego ubóstwa:
poprowadzę Cię na wyżyny mojej radości;
umrzesz we mnie
i odnajdziesz wszystkie rzeczy w głębi mojego Miłosierdzia,
które stworzyło Cię w tym celu…

T. Merton

http://osuch.sj.deon.pl/2015/04/02/umilowal-nas-do-konca/

**************

Homilia ks. abp Andrzeja Dzięgi wygłoszona podczas Mszy św. Krzyżma w Bazylice Archikatedralnej w Szczecinie

Radio Maryja
https://youtu.be/ij0CEQ0gsHE
************

Chrystus walczył, korona jest nasza

Dariusz Piórkowski SJ

(fot. shutterstock.com)

Wielki Piątek jest po to, byśmy na nowo przeżyli Golgotę. Mamy milczeć, patrzeć i słuchać. Ale patrzymy na mroczną tajemnicę cierpienia i śmierci Jezusa, która nam się nie mieści w głowie, w świetle Jego Zmartwychwstania.

 

“Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali”

Ks. Jan Twardowski przypomina w jednym z wierszy, że całą Ewangelię trzeba czytać od końca, od pustego grobu, od Matki Boskiej Radosnej. Tak było na początku w Kościele – apostołowie głosili ustnie tylko to, że Jezus umarł i zmartwychwstał. I, co ciekawe, to wystarczyło, aby ludzie się nawracali. Dopiero później spisano mowy i cuda Jezusa.

 

Interesujące, że po angielsku dzisiejszy dzień nazwany jest “Dobrym”, a nie “Wielkim” Piątkiem – “Good Friday”. Dziwne, bo kiedy patrzymy na krzyż i śmierć Chrystusa po ludzku, to nic tam nie kojarzy się z dobrem. Bo widzimy cierpienie, zło, ludzkie okrucieństwo. Nadto, pytamy trochę bezradni i zalęknieni: Czy nie można było inaczej? Jak Bóg mógł do tego dopuścić?  Wielki Piątek jest dobry, jeśli patrzymy na niego oczami Boga. A to jak patrzy na to wydarzenie Bóg, zapisane jest w chociażby czytaniach liturgicznych.

 

W pierwszym czytaniu Izajasz kreśli dramatyczny obraz Sługi, który dobrowolnie poświęca się i składa z siebie ofiarę. Prorok sześć razy powtarza, że cierpienie Sługi dzieje się za nasze grzechy, za nasze winy. Czy pisze o tym po to, by nas dręczyć? Nie, lecz by wyjaśnić, że ten niewinny Sługa jest z nami mocno związany, że Jemu na nas zależy, a także, by pokazać, że grzech to poważna sprawa, która ma poważne konsekwencje. Izajasz podkreśla, że Sługa obarczył się ciężarem, który my sami powinniśmy dźwigać. Ten ciężar to wina, konsekwencja obrócenia się do Boga plecami. Wszystko się wtedy zaburza, powstaje chaos, rozrywają się relacje, człowiek chce dobra, ale czyni zło. Nie moglibyśmy z takim balastem wejść do nieba.

 

I rzecz niesamowita, która nigdy nie wydarzyła się w historii ludzkości: Aby uwolnić nas od tego ciężaru, Chrystus sam czyni siebie ofiarą, a nie żąda żadnych ofiar od ludzi, jak to bywało w większości religii. Sam Bóg ofiaruje się, by człowiek mógł kochać, żyć dla innych, przebaczać. Sprawiedliwość Boga wyraża się w tym, że konsekwencje i karę trzeba ponieść. Miłosierdzie w tym, że robi to za nas Bóg. Miłosierdzie nie niszczy sprawiedliwości, ale ją wypełnia. Chrystus bierze winę na siebie zamiast nas. Wyręcza nas i wszystkich tych, którzy Go nienawidzą. I dzięki temu my możemy odzyskać zdrowie duszy, zaleczyć rany. I dzięki temu teraz jesteśmy chrześcijanami, mamy życie Boże, mamy nadzieję.

 

Św. Jan Chryzostom pisze, że na krzyżu Jezus stoczył za nas bój i nie wziął łupów dla siebie, lecz wszystkie przekazał nam. “Nasze miecze nie pokryły się krwią, nie cierpieliśmy agonii, nie zostaliśmy ranni, nawet nie widzieliśmy bitwy, a jednak do nas należy zwycięstwo. On walczył, korona należy do nas”.

 

To dopiero jest bomba, eksplozja Bożej miłości, nigdy do końca niepojętej, która wybucha w Wielki Dobry Piątek.

 

Drugie czytanie z Listu do Hebrajczyków dodaje, że Jezus doświadczył cierpienia, by “mógł współczuć naszym słabościom”, by wiedział, co to znaczy ludzkie cierpienie. To nie jest tak, że Bogu obojętne jest nasze cierpienie, że patrzy na nie z góry. Na krzyżu widzimy kogoś, kto obchodzi się naszym losem, bo jest z nami spokrewniony. I dlatego teraz jeszcze bardziej nam współczuje.

 

Jako uczniowie Chrystusa, którzy żyją dzięki męce i śmierci Jezusa, jesteśmy wezwani, by Bogu oddać pokłon, by “święcić Jego imię” To jest najważniejsze. Ale czego jeszcze oczekuje od nas dzisiaj i jutro Chrystus?

 

Podpowiada nam to założyciel naszego zakonu. Św. Ignacy Loyola pisze o dobrym smutku, gdy “dusza wylewa łzy skłaniające ją do miłości swego Pana, z powodu żalu za swoje grzechy, czy męki Chrystusa naszego Pana”. Co ciekawe, nazywa ten stan pociechą duchową, znakiem bliskości Boga. Jest to smutek, który wyraża miłość, przyjaźń, życzliwość. Kiedy dziecko zachoruje, to rodzice się smucą, bo życzą mu jak najlepiej. Ignacy pisze, że gdy rozważam Mękę Pańską powinienem “prosić o współczucie i zmieszanie, ponieważ z powodu moich grzechów Pan idzie na mękę i usilnie pobudzać do boleści, smutku i łez”.

 

A więc nie chodzi w ogóle o intelektualne rozgryzienie tajemnicy cierpienia, bo jej nie rozgryziemy. Co najwyżej poranimy się przy tym boleśnie. Chodzi o wzbudzenie uczuć do kogoś, kto jest mi bliski, o współcierpienie, żeby do mnie dotarło, że ten Cierpiący Sługa nie tylko umarł za jakąś abstrakcyjną ludzkość, ale “umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”.

 

Często w życiu doświadczamy bezsilności. Nie potrafimy uleczyć chorego, nie potrafimy rozwiązać wielu trudnych sytuacji, nie możemy usunąć przyczyny czyjegoś cierpienia. Ale możemy współczuć. Więcej zrobić nie mogę, ale to bardzo wiele. Współczucie to forma miłości. Dzielone cierpienie to połowa cierpienia – mawiają Niemcy.

 

Zmieszanie to pewien stan uczuciowy, który pojawia w sytuacji, gdy nie wiemy, co począć, jak w ogóle zareagować. Czujemy jakby odebrało nam mowę. Zmieszanie jest po to, byśmy przestali mędrkować, usprawiedliwiać się, robić wymówki. Bo w ten sposób bronimy się przed przyjęciem prawdy.

 

Czy potrafię jeszcze współczuć Panu? Czy krzyż jeszcze mnie rusza? Czy dociera do mojego serca to, że cała ta Golgota wydarzyła się i ciągle wydarza za mnie i dla mnie?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1796,chrystus-walczyl-korona-jest-nasza.html

******

Boimy się grzechu, a nie śmierci

Roman Bielecki OP

(fot. shutterstock.com)

“A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa”

 

Wielki Piątek (Iz 52,13-53,12Hbr 4,14-16;5,7-9J 18,1-19,42)

Przez cały Wielki Post śpiewaliśmy te słowa w Gorzkich Żalach: “Upał serca mego chłodzę, gdy w przepaść męki Twej wchodzę”To dziś. Przepaść męki. “Jak wielu osłupiało na Jego widok –  tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” – pisze Izajasz. Wymowny opis tego, co dzieje się z Chrystusem na krzyżu, co stało się i co dzieje się z ludźmi w ich ostatnich godzinach życia, ale pewnie też z tymi porzuconymi na ulicy, doświadczającymi rodzinnego odrzucenia, uwikłanymi w nałogi, oglądającymi śmierć swoich bliskich, a także tymi, którzy swojej bezsiły nie umieją przemienić w modlitwę. Przepaść męki, jak ostatnie wydarzenia z Sosnowca, sekundy w wagonach pod Szczekocinami. Upadki w otchłań. Czy można się zbliżyć się do ich rozumienia?
Znalazłem taki fragment opisujący Jezusowe doświadczenie Golgoty. Tekst szwajcarskiego teologa, jednego z najznamienitszych umysłów współczesności  – Hansa Ursa von Balthasara: “Oto godzina i władza ciemności, w której ludzie uderzyli Go każdym rodzajem cierpienia, duchowego, fizycznego, i kiedy nawet Ojciec opuścił Go w doświadczeniu. Dla nas jest to noc nieprzenikliwa. Żadna medytacja Drogi krzyżowej, ani nawet okropności wymyślonych przez człowieka tortur i obozów koncentracyjnych, nie dają jej obrazu. Co to znaczy wziąć na siebie ciężar winy całego świata, doświadczyć w sobie wewnętrznej perwersji rodzaju ludzkiego, który odmawia jakiejkolwiek służby, jakiegokolwiek szacunku względem Boga; doświadczyć tego wszystkiego w obecności Boga, który odwraca się ze wstrętem od tych nadużyć – kto to może pojąć? Grzesznik może mieć jeszcze nadzieję, grzech nie; a dla naszego zbawienia Chrystus został uczyniony grzechem” (“Credo. Medytacje o składzie apostolskim”).
Tak więc nie śmierć przeraża Chrystusa i rodzi w nim doświadczenie opuszczenia przez Boga. To grzech, cały grzech świata, który wziął w siebie. Ten grzech go przeraża.
Powyższe słowa to streszczenie chrześcijaństwa. Bo gdyby nie grzech, śmierć nie musiałaby przerażać. Bez grzechu śmierć nie ma nas czym kłuć, poganiać, kaleczyć. Bez grzechu śmierć nie ma nad nami władzy. Znamy swój grzech, dlatego boimy się śmierci, bo nie mamy odwagi stanąć przed Bogiem, który ukazuje nam w pełni wielkość daru odkupienia. Ale człowiek, dzięki łasce Pana, nie jest już bezradny wobec grzechu. Tyle że wcześniej On musiał wziąć na siebie całe przerażenie i samotność, jakie grzech czyni w życiu każdego z nas.
Dziś miliony chrześcijan na całym świecie wyznają słowa traktujące o tym, że Chrystus został ukrzyżowany, umarł, został pogrzebion i zstąpił do piekieł. To tajemnica, mówiąca o tym, że choć Chrystus umarł i został pochowany, to zgon na krzyżu nie kończy Jego męki. A krzyż to tylko śmierć ciała. Tyle że jest jeszcze cierpienie duszy. Duchowe wejście w świat piekieł i otchłani. Czyli tam, gdzie człowiek żyje, ale tak na prawdę nie istnieje takim życiem, jakie jest mu pisane. Tam, gdzie nie jest sobą, gdzie jest noc i brak nadziei. I jest to tajemnica solidarności Chrystusa z człowiekiem grzesznym. To dowód na to, że tak jak za życia był solidarny z grzesznikami, gdy nazywali go “przyjacielem celników i grzeszników” i siadał z nimi przy stole, tak samo jest solidarny z nimi w śmierci, w grobie i w otchłani. Do końca. Biorąc na siebie całą rzeczywistość ludzkich piekieł. Wszedł w nie – od tych najgłośniejszych obserwowanych wygodnie przed ekranami komputerów i telewizorów, po intymne otchłanie naszych serc.
I wiemy, że choć przepaści męki rzeczywiście bywają bez dna, to dziś także wyznajemy, że wszystkie one są przekreślone lub objęte krzyżem Chrystusa. A w nim zmieści się każde życie, każdy ból, każda samotność i każda łza.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1793,boimy-sie-grzechu-a-nie-smierci.html
********

Wielkopiątkowy smutek

Joan Chittister

(fot. Dmitri Korobtsov/flickr.com/CC)

Po wspaniałości Wielkiego Czwartku – ustanowieniu Eucharystii i obietnicy nowego sposobu bycia razem z ludźmi, zawartej w obmywaniu nóg – nastrój zmienia się w Wielki Piątek, przechodzi z triumfu w grozę, z bezpieczeństwa w strach. To jest czternasty dzień żydowskiego miesiąca Nisan, dzień przygotowania do Święta Paschy, czas, gdy wybiera się baranki na rzeź. Wielki Piątek to najsmutniejszy dzień w roku liturgicznym.

Droga Jezusa zatrzymanego i związanego w ogrodzie w czwartkową noc prowadzi, jak pamiętamy, przez rzymski system prawny. Jezus zostanie oskarżony, uwięziony, osądzony i stracony. I to dokona się – musi się dokonać, jak mówi nam Pismo Święte – przed Świętem Paschy. To jest system skuteczny, jeżeli nawet niesprawiedliwy. To jest, jak wiemy, apogeum ostatecznego oddania własnego ja.
Lecz tego dnia nadzieja umarła. Jedyny, w którym wielu zobaczyło Mesjasza mającego zrzucić rzymskie jarzmo, odszedł. Jedyny, w którym wszyscy zobaczyli pewnego rodzaju cudotwórcę, został publicznie zniesławiony. Jedyny, którego kilku ludzi uznało za Syna Bożego, zawiódł ich wszystkich. Pan Młody został rzeczywiście zabrany.
W Izraelu z II stulecia ból po stracie był wciąż świeży, a żal wciąż nieukojony. Poza tym czekano wciąż, że Jezus powróci na ziemię. I w trakcie oczekiwania smutek podsunął myśl o poście, który odpowiadał nastrojowi głębokiego ludzkiego strapienia. Przez lata chrześcijańska wspólnota pościła zarówno w Wielki Piątek, jak i w Wielką Sobotę. Poszczono nie tylko symbolicznie lub surowo, lecz rygorystycznie. Przez lata post był całkowity. Pierwsi chrześcijanie nie przyjmowali w ogóle pokarmu ani wody. Pościli nieprzerwanie przez czterdzieści godzin bez jedzenia i picia.
Papież Innocenty I w V wieku wyjaśniał, że post to wzorowanie się “na apostołach”. Chociaż historycznie mogło to być prawdą, dla ludzi, którzy żyli długo w cieniu ziemskiego Jezusa – pierwszego przyjścia – oczekiwanie na drugie przyjście było rozdzierającym serce zadaniem. Żyli teraz tylko dla Jezusowego powrotu, dla końca czasów, dla Paruzji. Nie było takiej rzeczy, której nie podjęliby się, gdyby wstrząsnęła niebiosami do samych podstaw albo przynajmniej dała moc, aby czekać jeszcze dłużej.
W IV wieku rozwinęły się nieeucharystyczne liturgie, oddawanie czci relikwiom krzyża. Chrześcijanie gromadzili się, aby czytać o Męce Pańskiej, stawać tam, gdzie stał Jezus w chwili agonii, być częścią tej agonii wraz z Nim, zadawać sobie pytanie o własną chęć niesienia krzyża.
Każdego dnia pytania stają się głębsze. Każdego dnia zadają coraz większy ból swoją szczerością. Pytanie, przed którym chrześcijanie stają w Wielki Piątek, nie dotyczy tego, czy mamy ochotę, aby umyto nam nogi. Pytanie dotyczy tego, czy mamy ochotę iść za Jezusem na krzyż, wnosić nasz krzyż do systemów, które ofiarowują teraz jeszcze większą nagrodę niż wówczas ludziom stosującym się do obowiązujących norm.
O cóż jednak chodzi w tym wielkopiątkowym zatrzymaniu czasu? Na pewno nie o to, abyśmy czekali na Zmartwychwstanie, które już nastąpiło. Na pewno nie o to, abyśmy opłakiwali stratę, która jak wiemy, pozostanie prawdopodobnie przez całe nasze życie niepowetowana, chociaż chrześcijańska wspólnota pierwszych wieków myślała inaczej.
Dlaczego więc teraz tyle emocji? Czym dokładnie jest smutek, który spowija dzisiejsze kościoły w Wielki Piątek, czyniąc każdego z nas częścią żałobnego tłumu?
Pod wieloma względami sytuacja jest o wiele poważniejsza dla nas teraz, niż była dla chrześcijan z I i II stulecia. Poza tym wtedy we wczesnochrześcijańskiej wspólnocie żyła jeszcze pamięć systemu, który przerwał triumf. Niektórzy ludzie mogli przypominać sobie prześladowców. Nie mieli wątpliwości co do rozmiarów cierpienia, ogromu bestialstwa, do którego Jezus przyszedł z uzdrawiającymi rękoma i życzliwym sercem, z nadzieją dla tłumów i porcją prawdy dla nauczycieli Prawa, z wizją Boga, który życzy im dobra, a nie utrapienia, z inną drogą – drogą Błogosławieństw – dla wierzących. Ci ludzie żyli w płonącym, rzeczywiście obecnym ogniu pamięci.
W naszej kulturze z kolei występuje zaangażowanie zmniejszające się łatwo wskutek dystansu wobec wszystkiego. Wierzymy, owszem, ale często tylko trochę, tylko intelektualnie. Pójdziemy oczywiście za Jezusem, ale gdyby prawda była znana niejako z dalszej odległości, z przyjemnego antyseptycznego dystansu. Z niezmąconym spokojem. Nasze zaangażowanie nie jest tego rodzaju zaangażowaniem, które zagrażałoby naszym stanowiskom pracy, naszym związkom albo naszym społecznym pozycjom. Nie, jesteśmy natomiast o wiele bardziej skłonni zachwycić się pochodzącym z misterium pasyjnego wyobrażeniem paschalnego Jezusa. Przeżywamy Wielki Piątek, jak by to była nowoczesna wersja średniowiecznego moralitetu, coś do oglądania, coś do uświadomienia sobie ze ściśniętym sercem, coś do uwielbienia. Ale nic naprawdę poważnego. To nadaje postowi o wiele większe znaczenie.
Wielkopiątkowy post zaostrza potrzebę powrotu Jezusa do naszego życia. Ma skupiać naszą uwagę na tej właśnie chwili, nie dawać nam spokoju, gdy rozpraszamy się, podtrzymywać przejmującą świadomość tego, o co powinno chodzić w życiu duchowym. Przywołuje nas z powrotem i nadaje nową ostrość zmieniającemu życie wymiarowi tych dni. Przypomina nam, że my także przeżywamy stratę Jezusa, który przyszedł i odszedł, i przyjdzie znowu, który urodził się i zmarł, i Zmartwychwstanie, “który będzie sądził żywych i umarłych” (2 Tm 4, 1). Naprawdę, niech żyje post!

 

Wielkopiątkowy wieczór kończy się adoracją krzyża, jednym z najstarszych nabożeństw w Kościele. Jego kulminacja to Komunia Święta i wyniesienie Eucharystii ze świątyni. Żałobne pieśni rozbrzmiewają echem godzinami w klasztornym refektarzu. “Wykonało się pięknie” -śpiewa chór. Potem zapada ciemność, ogarnia nas spokój, oczekiwanie – niekończące się oczekiwanie – na powtórne przyjście zstępuje również w sam środek naszych dusz.

 

 

Tekst pochodzi z książki: Co rok bliżej Boga

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1399,wielkopiatkowy-smutek.html

*******

Jak umierał Jezus?

ks. Jan Kaczkowski

(fot. danguer / flickr.com / CC BY)

Wyobrażenia chrześcijan na temat męki i śmierci Jezusa ukształtowane są nie tylko przez ewangeliczne opisy, ale także przez sztukę i szeroko pojętą tradycję liturgiczną: pieśni, nabożeństwa, misteria męki. Dzisiaj pojawia się coraz więcej świadectw zbliżonych do ówczesnej rzeczywistości. Wiemy już znacznie więcej – chociażby dzięki “Pasji”  Mela Gibsona. Film, w którym w niezwykle realistyczny sposób pokazano cierpienie i śmierć Jezusa, przeorał świadomość wielu chrześcijan.

Jednak na co dzień tysiące katolików śpiewają zarówno stare jak i współczesne pieśni, które przedstawiają fantastyczne fakty dotyczące ostatnich chwil Jezusa. Weźmy choćby pieśń pasyjną z XVIII w. “Dobranoc Głowo święta”. Już w pierwszej zwrotce dowiadujemy się, że “Głowa Jezusa mojego, została zraniona do mózgu samego”, co jest  niemożliwe z punku widzenia współczesnej neurologii. Kolce korony cierniowej nie miały prawa przebić czaszki. A gdyby nawet tak się stało, wówczas Jezus straciłby przytomność.
Współczesna twórczość nie jest wcale lepsza. Popularna wśród młodzieżowych wspólnot pieśń podkreśla, że Jezus “uśmiecha się przyjaźnie z wysokiego krzyża” – co jest oczywistą nadinterpretacją.
Warto spróbować oddzielić fakty związane z trzema ostatnimi dniami życia Jezusa na ziemi od niezliczonych mitów, które narosły wokół tych zdarzeń. Kiedy po Ostatniej Wieczerzy Chrystus poszedł do Ogrodu Oliwnego i czuwał tam do późna – jak mówi Ewangelia – pocił się krwawym potem. Jest to jak najbardziej możliwe, medycyna opisuje takie przypadki. Pod wpływem silnego stresu, drobinki krwi przedostają się do potu na skutek rozszerzenia drobnych naczyń krwionośnych. Można śmiało powiedzieć, że w Ogrójcu Jezus był w kiepskim stanie psychicznym, fizycznie nic mu nie dolegało. Sytuacja zmieniła się, gdy wysłani przez żydowskich arcykapłanów ludzie pojmali Jezusa. Wprawdzie Judasz napominał ich, by czynili to ostrożnie, to jednak jego Nauczycielowi, przetrzymywanemu nocą w ciężkich warunkach i niewygodnej pozycji, z pewnością chciało się pić.
Zanim trafił do Piłata, doprowadzono Go wcześniej do wielu osób, w czasie wędrówki był brutalnie traktowany – jeden z żołnierzy uderzył go mocno w twarz. Mimo tego, przed sądem rzymskiego namiestnika obolały Jezus zachowywał nadal przytomność umysłu. Biczowanie i koronowanie cierniem zmieniło wszystko. Rzemienie zakończone kośćmi lub haczykami przecinały głęboko skórę i wyrywały kawałki ciała, z ran obficie płynęła krew. Ból był nie do opisania, gdy razy utrafiały w mocno unerwioną przestrzeń międzyżebrową. W takim stanie Jezus nie miał siły iść na Golgotę, wycieńczony, ledwo trzymał się na nogach.
Ponadto, na zewnątrz wzmagał się upał i temperatura stawała się nieznośna dla zdrowych ludzi, a co dopiero dla ciężko pobitego i odwodnionego człowieka. Pod ciężarem 50 kilogramowej belki Jezus musiał wielokrotnie upadać, przysparzając sobie kolejnych cierpień, najprawdopodobniej złamał nos i nie widział na jedno oko – wcześniej żołdacy zmasakrowali je uderzeniami trzciny. To może wskazywać, że spotkanie z matką, Weroniką i kobietami  mogło wyglądać zupełnie inaczej – Jezus był zbyt obolały i cierpiący, by z kimkolwiek rozmawiać. Pewne jest, że potrzebował pomocy Szymona z Cyreny – sam  nie doniósłby belki. Prawdopodobne wydaje się także, że ostatnie metry był wleczony po ziemi, a odarcie z szat na nowo otworzyło świeżo przyschnięte rany.
Trzeba pamiętać, że Jezus na krzyżu był zupełnie nagi. Ofiary ukrzyżowania przybijano do belki długimi, grubymi gwoździami, które przedziurawiały nadgarstki i uszkadzały nerwy. Powodowało to rozrywający ból ramion sięgający aż do kręgosłupa. Nogi ofiary zginano w kolanach, a stopy przebite kolejnym gwoździem – układano “na bok”. Okrutna tortura, jaką było umieranie na krzyżu, mogła trwać nawet trzy dni. Zwisające ciało powodowało, że klatka piersiowa ustawiała się w pozycji wydechu i aby zaczerpnąć powietrza, ukrzyżowany musiał się unieść, opierając się na nogach. Każdy oddech wiązał się z potwornym bólem nadgarstków i stóp. Skazaniec oddychał coraz wolniej i płyciej. Gdy ofiara dusiła się, w jej organizmie pojawiało się coraz więcej dwutlenku węgla, rozwijała się kwasica. W efekcie, skazańca bolały wszystkie mięśnie. Gdy człowiek na krzyżu był już martwy, przebijano mu włócznią serce, najpierw z rany wypływał wodnisty płyn zgromadzony w opłucnej, potem krew.
Konanie Jezusa mogło trwać kilka godzin. Powiedzenie w tym czasie czegokolwiek wiązało się z olbrzymim cierpieniem, bólem nie do zniesienia – a Chrystus, jakby wbrew wszystkiemu – mówił. Józef Flawiusz, żydowski historyk, opisał śmierć na krzyżu jako “najbardziej wstrętną ze śmierci”, i argumentował, że samobójstwo jest lepsze niż okrutny los istoty osadzonej na krzyżu.
Dla mnie jako osoby towarzyszącej umierającym, najistotniejsze jest pytanie o świadomość i percepcję Jezusa. Stres i ból musiał ograniczyć kontakt z rzeczywistością. Samotność i lęk potęgowały cierpienie, jednak nie zniweczyły misji zbawienia – Jezus do końca był świadomy. Przebaczył łotrowi i zadbał o Matkę. Dopełniając tego wszystkiego, w medycznym sensie, przekroczył granice człowieczeństwa.
W szczegółach medycznych korzystałem z wywiadu ks. Tomasza Jaklewicza z prof. Władysławem Sinkiewiczem – “Cena zbawienia”, który został opublikowany w “Gościu Niedzielnym”
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,614,jak-umieral-jezus.html
*********

Medytacja pod krzyżem

Henryk Dziadosz SJ

(fot. De Visu / Shutterstock.com)

Jest to wielki, ale na szczęście błogosławiony paradoks, że w ranach Jezusa mogę zobaczyć swoją historię, swoje grzechy i wszystkie swoje zniewolenia. Patrząc na Ukrzyżowanego, mogę widzieć siebie. Nie jest to tylko jakiś zabieg symboliczny. Taka kontemplacja Jezusa okazuje się bardzo realistyczna i można zaryzykować stwierdzenie, że w najgłębszy sposób odsłania prawdę o tym, kim jestem.

W kontemplacji Jezusa wiszącego na krzyżu pomagają pytania, które stawiamy sobie pod koniec tygodnia Ćwiczeń duchownych: Co uczyniłem dla Chrystusa? co czynię? co uczynię dla Niego?
Spontaniczna odpowiedź, jaka się nam nasuwa, jest oczywiście bardzo optymistyczna. od razu przypominają się nam dobre uczynki, nasze zasługi, a przede wszystkim nasze obecne pragnienie, aby być z Jezusem i kochać Go. Jest to jednak pierwsze wrażenie. Kiedy zaczniemy głębiej się zastanawiać, a zwłaszcza pomagać sobie słowem Bożym, powoli mija uczucie błogiego zadowolenia, że jestem przyjacielem Pana. Coraz bardziej zaczynam sobie zdawać sprawę, że odpowiedź brzmi inaczej i że jest bardzo bolesna. Co uczyniłem dla Chrystusa? “Rękami bezbożnych przybiłem Go do krzyża i zabiłem” (por. Dz 2, 23).
W jaki sposób dowieść tej bolesnej prawdy? Św. Piotr, przemawiając w dniu Pięćdziesiątnicy do zgromadzonych przed Wieczernikiem Żydów, kieruje do nich takie właśnie słowa. Mogło ich to urazić, gdyż nie byli obecni w Wielki Piątek pod krzyżem Jezusa, ale oni rozumieją słowa Piotra i pytają pokornie: Cóż mamy czynić bracia? (Dz 2, 37). To samo pytanie rodzi się po przeżyciu pierwszego tygodnia Ćwiczeń podczas kontemplacji wiszącego na krzyżu Jezusa. W jakiś przedziwny sposób słowo Boże dotyka ludzkiego serca, które przestaje się bronić, lecz staje w obliczu prawdy. Kto pozwala się dotknąć słowu Boga, zostaje oświecony. Poznaje o wiele więcej, niż gdyby przeczytał tysiące mądrych książek. Prawda, o której przekonuje nas Bóg, jest prosta, a zarazem fundamentalna. Jeśli chce się pozostać szczerym, nie można jej zaprzeczyć: to właśnie ja przyczyniłem się do śmierci Jezusa na krzyżu.
Słowo Boże oświeca moją historię – tę, która przeminęła, jak również tę, która trwa obecnie. z historii przeszłej rozpoznaję, że na chrzcie świętym otrzymałem dar życia samego Jezusa w sobie i że ten dar niszczyłem poprzez moje grzechy, egoizm i pychę. obecna i przeszła historia pokazują również, że moje życiowe wybory nie dokonują się zgodnie z nauczaniem Jezusa – przeciwnie dokonuję takich wyborów, jakich dokonał lud stojący na dziedzińcu Piłata. Wybrał nie Jezusa, który nie opiera się złu i który przebacza, ale Barabasza, który w rozwiązywaniu problemów posługuje się przemocą. Podobnie robimy wszyscy. W naszych relacjach z ludźmi często posługujemy się przewagą nad nimi, zmuszamy ich do ustępstw na naszą korzyść. To nam uzmysławia, jak daleko jesteśmy od Jezusa, a także jak dzisiaj skazujemy Go na ukrzyżowanie.

Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę?

Skoro dokonujemy takich wyborów, jakie są nie­zgodne z duchem Ewangelii i z tym, co wybierał Jezus Chrystus, warto zapytać, jaka jest nasza rzeczywista natura i jaka jest przyczyna naszego zniewolenia.
Pismo Święte w mistrzowski sposób przedstawia właściwą antropologię. Człowiek stworzony został na podobieństwo Boga, jest królem stworzenia. Został przeznaczony do życia wiecznego i do udziału w Bożych tajemnicach. Jest powołany do miłości, do zjednoczenia z Bogiem. Te wypowiedzi nie wyczerpują jednak tajemnicy człowieka. Pełna odpowiedź na pytanie: Kim jest człowiek? musi uwzględnić tragedię grzechu pierworodnego, który stał się jednym z fundamentalnych wymiarów ludzkiej egzystencji. Jest nią tragiczna prawda, że odłączeni od Boga szukamy życia poza Nim i przez to stajemy się niewolnikami diabła.
Bóg nie odwołał swojego planu, wedle którego człowiek ma nadal uczestniczyć w Jego szczęściu, ale ten plan musiał zostać skorygowany. Stwórca na nowo rozpoczyna go realizować, biorąc pod uwagę faktyczny stan ludzkiej natury zranionej grzechem pierworodnym. Po tym grzechu człowiek jest już kimś innym. I dlatego Pismo Święte, ukazując dalej Boże zamiary, przedstawia prawdziwy obraz człowieka, który musi być odnowiony, gdyż jego realna sytuacja jest tragiczna. Jaki to obraz? obraz starego stworzenia, człowieka według ciała, starego człowieka – to określenia św. Pawła. Mówi on, że człowiek po grzechu pierworodnym stał się bogiem swojego życia. Pragnie być niezależny, nie uznaje względem siebie Bożych planów i chociaż pozostaje istotą religijną, manipuluje Bogiem, usiłując uczynić z Niego swojego sługę.
Pismo Święte bardzo często przedstawia nasz smutny obraz: Wszyscy razem zbłądzili, stali się nikczem­ni: nie ma takiego, co dobrze czyni, nie ma ani jednego (Ps 14, 3); Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1, 8); Serce synów ludzkich pełne jest zła i głupota w ich sercu, dopóki żyją (Koh 9, 3); Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę, a lampart swoje pręgi? Tak samo czy możecie czynić dobrze, wy, którzyście się nauczyli postępować przewrotnie? (Jr 13, 23). Może to pytanie proroka w sposób najbardziej ironiczny próbuje być odpowiedzią na pytanie o naszą prawdziwą naturę. Jaki jest człowiek? Tak jak jest niemożliwe, by Etiopczyk zmienił swoją skórę i lampart swoje pręgi, tak niemożliwe okazuje się również, by człowiek czynił dobro sam z siebie. Jego natura to natura starego człowieka, którego dążenia nie są zgodne z Bożym planem. o takim człowieku św. Paweł pisze: Dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu ani nawet nie jest do tego zdolna (Rz 8, 7); Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę (Rz 7, 19). Dlatego człowiek jest “nieszczęsny”. Źródłem jego nieszczęścia nie są problemy psychologiczne ani uwarunkowania ekonomiczne, lecz grzech, który czyni z niego niewolnika. Dochodzimy tutaj do istoty pytania o przyczynę naszych zniewoleń.

Strach przed śmiercią

Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że przyczyną naszej niewoli jest strach przed śmiercią, przez który szatan trzyma nas w niewoli. Nie chodzi tutaj tylko o śmierć fizyczną, jaka jest udziałem wszystkich ludzi. Istnieje inna śmierć o wiele gorsza od tej, która czeka nas na końcu ziemskiego życia. Jest to śmierć naszego bytu, naszego “ja”, śmierć naszego istnienia duchowego.
Nasze życiowe doświadczenie jest bardzo proste: istnieję, o ile realizuję siebie w różnych wymiarach, a najbardziej doświadczając miłości i udzielając jej.
Kiedy jednak spostrzegam, że dawać siebie, to umierać dla swojego “ja”, wtedy z powodu lęku wycofuję się i nie jestem zdolny do oddawania swojego życia. Zamykam się w sobie, gdyż “coś” mówi mi w sercu: masz jedno życie, trzeba je chronić, nie możesz go stracić. To “coś” jest tym samym zatrutym słowem, które doprowadziło do upadku pierwszych rodziców. Jest to kłamliwe słowo szatana. To nie tylko kłamstwo dotykające mojego rozumu, ale przede wszystkim kłamstwo wpisane w moje doświadczenie życiowe, które jest o wiele głębsze od poznania rozumowego. Mogę wiedzieć doskonale, że grzech jest złem, ale dokonuję wyboru, kierując się strachem, by nie utracić swojego życia, prestiżu, pieniędzy, dobrej opinii, pierwszego miejsca, władzy, ponieważ pragnę żyć nadal, pragnę być szczęśliwym. Człowiek nie dokonuje złych wyborów, żeby siebie zniszczyć, ale ponieważ jest przekonany, że przyniosą mu korzyść. Dokonuje ich ze strachu. To jest prawdziwa przyczyna naszego zniewolenia.
Niewola szatana, w jaką wpadamy przez strach przed śmiercią, słusznie została przedstawiona w fi­gurze niewoli egipskiej. Potężny władca faraon potrzebuje niewolników i oni sami pomimo dobrej woli nie są w stanie z niej się wydostać. Potrzebna jest Boża ingerencja. Tak samo nam potrzebna jest właściwa pomoc. Najpierw musimy otrzymać odtrutkę, czyli słowo prawdy. Przynosi nam je Jezus Chrystus. oto niektóre tylko Jego słowa: Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7, 23); Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je, a kto je straci, zachowa je (Łk 17, 33); Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (J 12, 24-25).
Dlaczego Jezus stracił swoje życie? Dlaczego przyjął śmierć? Gdyż wierzył, że istnieje życie, że jest Bóg – kochający ojciec, który “nie dozwoli, aby Jego ciało uległo skażeniu i nie zostawi Jego duszy w otchła­ni” (por. Dz 2, 26-27).
Kiedy możemy pozbyć się strachu przed utratą swojego życia i w ten sposób odzyskać życie, stając się wolnymi i podobnymi do Jezusa? Niewola rodzi się ze strachu przed śmiercią. Wolność rodzi się z doświadczenia miłości Boga, z wiary, że istnieje życie wieczne. Następne pytanie, jakie sobie zadamy, brzmi: Co czynię dla Chrystusa? odpowiedź na nie pozwoli nam choć trochę zasmakować w prawdziwej miłości.

Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan

Słuchanie słowa prawdy jest pierwszym etapem naszego uzdrowienia. Potrzebujemy każdego dnia słuchać o miłości Boga do nas. To nas zbawia, uwalnia od strachu, dopomaga przetrwać pokusy, umacnia nasze siły duchowe. Ale nie tylko to. W dziele naszego wyzwolenia wielkie znaczenie ma także kontemplacja, dlatego odpowiedź na pytanie: Co czynię dla Chrystusa? jest oczywista. Kontempluję Go, patrzę na Niego. Jak Żydzi wpatrzeni w miedzianego węża na pustyni, tak ja patrzę na Ukrzyżowanego, gdyż w Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53, 5). Takie patrzenie ściśle wiąże się z ignacjańskim gustare – smakowaniem, kosztowaniem. Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan (Ps 34, 9), a także: O ileż słodsza jest miłość twoja od wina (Pnp 4, 10).
Co jest tą słodyczą? Na co patrzę? Co objawia mi krzyż? Przede wszystkim objawia mi miłość Boga do mnie, grzesznika. Po tym, jak poznałem swój udział w Jego męce, teraz Ukrzyżowany objawia mi swoją miłość do nieprzyjaciela, którym stałem się, grzesząc, będąc niewolnikiem. On przez krzyż pragnie mnie przekonać, że mnie kocha pomimo moich grzechów i niewoli. To właśnie za mnie modli się do Ojca: “Przebacz mu, bo nie wie, co czyni” (por. Łk 23, 34). Jezus nie obraził się na mnie, kiedy byłem obojętny, zapatrzony w siebie, wykorzystujący innych, kiedy byłem pyszny, kiedy byłem niewolnikiem. Jeśli staję przed nim bezbronny, On mi przebacza. I jeszcze coś więcej. To ukrzyżowany i zmartwychwstały Pan posyła mi największy dar – swojego Ducha, abym już nie musiał żyć w lęku przed śmiercią, ale wyczekiwał prawdziwego wyzwolenia.
Istnieje prawdziwy udział człowieka w dziele wyzwolenia. Jest nim odpowiedź wiary. Bóg zawsze czeka na moją odpowiedź. Może jeszcze się lękam, może jeszcze są w moim sercu wątpliwości, ale coraz bardziej doświadczam, że prawda jest w Miłości. Już nie muszę kosztować zakazanego owocu, który prowadzi do śmierci, ale mogę posłuchać Psalmisty i codziennie kosztować błogosławionego Owocu wiszącego na krzyżu. Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan. Co uczynię dla Chrystusa? Uwierzę, że Bóg jest Miłością, że całe moje życie pozostaje w Jego rękach, że wszystko jest łaską. Uwierzę, że moje powołanie to kochać podobnie.

Więcej w książce: Po pierwszym tygodniu Ćwieczeń duchownych

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,180,patrzac-na-jezusa-medytacja-pod-krzyzem.html

*******

Maryja na drodze krzyżowej

Stanisław Biel SJ

(fot. donnagrayson/flickr.com/CC)

Najboleśniejsze wydarzenia przeżyła Maryja w czasie męki i śmierci Jezusa. Ewangelie i tradycja zaliczają do nich: pożegnanie Jezusa przed śmiercią, spotkanie na Drodze Krzyżowej, cierpienie pod krzyżem, opłakiwanie po śmierci i pogrzeb Jezusa, ból Wielkiej Soboty

 

Przeczytaj fragment z Ewangelii pomocny przy rozważaniu – J 19 17-30

 

Tradycja rozpoczyna cierpienia Maryi związane ze śmiercią Jej Syna od pożegnania. Wydaje się całkiem naturalne, że Jezus przed swoim odejściem do Ojca chciał po raz ostatni zobaczyć Matkę. Być może w ten sposób chciał Ją przygotować i umocnić na zbliżające się ciężkie godziny. Tradycja ikonograficzna ukazuje tę scenę z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Lorenzo Lotto na obrazie Pożegnanie Chrystusa z Matką (1521) przedstawia Maryję mdlejącą z boleści, podtrzymywaną przez Jana i Marię Magdalenę. Katarzyna Emmerich tak opisuje ostatnie pożegnanie: Dowiedziawszy się od Jezusa, co Go czeka w najbliższej przyszłości, prosiła Najświętsza Panna czule, by mogła umrzeć razem z Nim, Jezus jednak polecił Jej, by spokojniej znosiła swą boleść niż inne niewiasty, a zarazem oznajmił, że zmartwychwstanie po trzech dniach i gdzie się Jej pojawi. Teraz też uspokoiła się Najświętsza Panna; nie płakała już tak bardzo, ale z twarzy jej bił smutek bezmierny i boleść wstrząsająca do głębi. Jako dobry i wdzięczny Syn Jezus podziękował Jej za wszelką okazywaną Mu miłość, objął Ją na pożegnanie prawą ręką i czule przycisnął do serca. Pożegnanie przed śmiercią było apogeum pożegnań, których Maryja doświadczała wcześniej.

 

Ewangelista Jan ukazuje Maryję stojącą pod krzyżem. Nie ulega jednak wątpliwości, że brała udział we wszystkich momentach procesu i męki Jezusa, choć nie zawsze w sposób fizyczny. Tradycja z pietyzmem traktuje spotkanie z Synem na Via Doloro-sa. Obok trzeciej stacji Drogi Krzyżowej znajduje się dziś wejście na dziedziniec ormiański, na którym wznosi się kościół Najświętszej Marii Panny “Spas-mos”, upamiętniający spotkanie Maryi z Jezusem. Nazwa wywodzi się ze zniekształcenia greckiego słowa “aspasmos”, czyli “pozdrowienie, spotkanie”. Kościół wznosi się na ruinach wcześniejszych, z okresu bizantyjskiego i epoki krucjat. Jest to więc bardzo starożytna i wiarygodna tradycja.

 

Wizjonerka Katarzyna Emmerich w taki sposób opisuje spotkanie Maryi z Synem na Drodze Krzyżowej: Przechodząc, wzniósł Jezus nieco głowę poranioną strasznymi cierniami i spojrzał na Matkę swą boleściwą, wzrokiem pełnym tęsknej powagi i litości; lecz w tejże chwili potknął się i upadł po raz drugi pod ciężarem krzyża na kolana. Boleść niezmierna i miłość odezwały się na ten widok z podwójną siłą w sercu Najświętszej Panny. Zniknęli Jej z oczu kaci, zniknęli żołnierze widziała tylko swego ukochanego, wynędzniałego, skatowanego Syna; wypadła z bramy na ulicę, przedarła się między siepaczy i upadła na kolana przy Jezusie, obejmując Go ramionami. Usłyszałam dwa bolesne wykrzykniki, nie wiem, czy wypowiedziane słowy, czy pomyślane w duchu: “Mój Synu” – “Matko moja”.

 

Spotkanie Maryi z Synem było zapewne wypełnione dwoma uczuciami: bólem i miłością. Najtrafniej oddają je słowa Jeremiasza: Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan (Lm 1, 12). Serce Maryi było blisko serca Jezusa. Ale nigdy bardziej niż tu i pod krzyżem nie zostało przeszyte bólem.

 

Miłość i cierpienie są wzajemnie powiązane. Nie ma miłości bez cierpienia. Prawdziwa miłość jest przekraczaniem siebie, swego egoizmu, “ogołoceniem” i wydawaniem siebie dla innych. “Przekraczanie własnego ja” jest zawsze bolesne i pozostawia ranę. Ale bez niej nie ma miłości. Z drugiej strony świadomie przeżywane cierpienie jest szkołą miłości. Mistyczka Marta Robin notuje w swoim dzienniczku: Doświadczam, jak słodko jest kochać, nawet w cierpieniu. I powiedziałabym nawet, zwłaszcza w cierpieniu, ponieważ cierpienie jest największą szkołą prawdziwej miłości… Jest ono żywym językiem miłości i wielką nauczycielką rodzaju ludzkiego. Uczymy się kochać i kochamy prawdziwie jedynie w cierpieniu i poprzez cierpienie, ponieważ cierpienie buduje się nie w rozkoszach ludzkich obecnego życia, ale w ogołoceniu i zaparciu się samego siebie, i na Krzyżu (17 III 1927).

 

Największe cierpienie będzie udziałem Maryi pod krzyżem. Święty Bonawentura w taki sposób próbuje wczuć się w jej ból: zebrawszy odważnie wszystkie swe siły, stała przed Nim, Ukrzyżowanym. Ileż razy musiała szlochać, z jękiem opłakując swego syna i wołając: “Jezu, Synu mój, kto mi pozwoli umrzeć z Tobą i za Ciebie, Synu mój najsłodszy?”. Ileż razy musiała podnieść swe skromne oczy ku tym palącym ranom, czy w ogóle się w nie wpatrywać choćby przez chwilę, czy zdołała w ogóle widzieć je wyraźnie za zasłoną swoich łez. Któż wątpi, że mogła omdleć z powodu ogromnego bólu w swoim wnętrzu? Dziwię się wręcz, że nie umarła. Jest jakby umarła, choć żyje, ponieważ żyjąc, cierpi najokrutniejszy ból śmierci (Vita mistica).

 

Święty Jan, który był świadkiem śmierci Jezusa, nie opisuje cierpienia, dramatu Maryi. Nie mówi o próbach pocieszania Jezusa. Zauważa jedynie, że wraz z innymi niewiastami “stała” pod krzyżem. Greckie wyrażenie wskazuje na poczucie godności. Maryja stoi z godnością Matki Boga. Tę samą godność, którą widzieliśmy w Jezusie dźwigającym w drodze na Kalwarię po królewsku swój krzyż jakby był Jego berłem, spotykamy teraz w Matce Jezusa, Matce Pana, Matce Boga (I. Garga-no). Nie ma żadnego ruchu, działania. Tylko stanie, kontemplacja, trwanie z Jezusem, współcierpienie.

 

Nasze ludzkie życie zwykle związane jest z doświadczeniem aktywizmu, działania, ruchu, pośpiechu. Tymczasem wobec krzyża okazuje się, że to wszystko jest względne, drugorzędne. Najważniejsza jest umiejętność trwania z Jezusem i w Jezusie, czyli pozwolenie, by przenikał nas swoim Duchem i miłością. Maryja pod krzyżem chce powiedzieć: “Trwajcie z Jezusem i uczcie się od Niego miłości”.

 

Na Kalwarii Maryja doświadcza bolesnego “wywłaszczenia” ze swego umiłowanego Syna. “Musi” oddać Go Bogu do końca, na śmierć. Żąda się od Niej, by wbrew swemu naturalnemu uczuciu miłości matki, współdziałała w bolesnym planie Ojca. Pod krzyżem Maryja dojrzewa do ostatecznego “tak”. Jej ofiara zostaje przyjęta. Maryja oddaje Jezusa. Ale Jezus na krzyżu wskazuje Maryi dalszą drogę. Ma przekazać swoją miłość Jego uczniom; Jej miłości zostaje powierzony Kościół. Jezus w osobie Jana oddaje Maryi całą wspólnotę uczniów. Także nas. Maryja zostaje Matką Kościoła. Jako “Nowa Ewa”, Oblubienica Chrystusa, “Nowego Adama” daje początek nowej wspólnocie, nowej ludzkości.

 

Jan, umiłowany uczeń Jezusa, w imieniu “nowej generacji” ludzkości wziął Ją do siebie [eis ta idia] (J 19, 27). Termin “eis ta idia” oznacza przede wszystkim domową intymność, ciepło domu i rodziny, do której wraca żołnierz po wojennej wyprawie, kupiec po dalekomorskiej podróży lub syn po pracy albo po spotkaniu z przyjaciółmi. “Eis ta idia” oznacza więc nie tyle dom jako budynek, co raczej domową intymność, którą nazwalibyśmy domowym ogniskiem, a nawet jeszcze czymś więcej. “Ta idia” odnosi się także do intymności małżonków. Tak wiec mamy tutaj do czynienia z intymnością rodzinną (I. Gargano).

 

Stojąc z Maryją pod krzyżem Jezusa, odczujmy, że Jezus dał swoją Matkę również nam. Powierzenie nam Maryi jako Matki dotyka naszej najgłębszej potrzeby – miłości. Pierwszy i najgłębszy kontakt człowieka budowany jest zawsze z matką. Ojca odkrywa się dopiero na drugim etapie (J. Augustyn). Dzisiaj niemal modne staje się powracanie do przeszłości i odkrywanie zranień z dzieciństwa, szczególnie ojca i matki. Żale i pretensje bywają pogłębiane i nie pozwalają przebaczyć ani dostrzec poświęcenia i miłości rodziców. Są bardziej krzykliwe i pamiętliwe niż doświadczenia dobroci, poświęcenia i miłości (chociaż czasem słabej i kruchej). W doświadczeniu przebaczenia i pojednania z rodzicami może pomóc modlitwa i nabożeństwo do Matki Najświętszej. Miłość Maryi może nas wprowadzić w braterską i przyjacielską miłość Jej Syna oraz ojcowską miłość Boga Ojca. Dopiero doświadczając prawdziwej miłości Boga, możemy przebaczyć innym (również rodzicom) rany, jakie nam zadali i zrozumieć, że u ich źródła leży słabość, kruchość, niezdolność do kochania. Możemy również dostrzec dobro i miłość, które kryły się za nieudolnością ich wyrażania.

 

Stojąc pod krzyżem, Maryja patrzyła, jak żołnierze rozdzielali między siebie szaty Jezusa. O tunikę, która była tkana, rzucili losy. Żołnierze zdawali sobie sprawę z jej wartości, dlatego nie chcieli jej niszczyć. Ból Maryi był tym większy, że tunikę tę, jak podaje tradycja, tkała Ona sama: Tę właśnie tunikę niemającą ani jednego szwu uważa się za figurę Kościoła. […] Była to tunika kapłańska, taka sama jak ta, którą z różnych okazji zakładał arcykapłan. Można przypuszczać, że tę cenną tunikę Jezus przywdział po raz pierwszy w Wieczerniku, z okazji ustanowienia Eucharystii (B. Martelet).

 

Maryja słyszała wszystkie słowa wypowiedziane przez Jezusa na krzyżu, była świadkiem Jego modlitwy, cierpienia i bolesnego konania. Ewangelie nie notują żadnych słów pocieszenia; ani Jezusa, ani kobiet i Jana obecnych pod krzyżem. Jezus nie powiedział żadnego słowa pocieszenia, nie prosił ani o pomoc, ani o współczucie. Nic nie mówił do Magdaleny, nie dał bliskim żadnej wskazówki. Uczynił znacznie więcej – dał światu swój testament (B. Martelet). Pod krzyżem Maryja uczestniczy w niemej bolesnej kontemplacji i uczy się od Syna przeżywania cierpienia i umierania.

 

 

Rozważanie pochodzi z książki: Matka Boga – medytacje biblijne

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,956,maryja-na-drodze-krzyzowej.html

*******

90 sekund z Ewangelią – J 18,1-19,42 [VIDEO]

Piort Recki SchP

90 sekund z Ewangelią, codziennie i do końca świata. W każdym z odcinków rozważamy Słowo w myśl zasady: minimum słów, maksimum treści.

 

Rozważanie do dzisiejszej Ewangelii przygotował Piort Recki SchP.

*********

Droga Krzyżowa w Koloseum

Tradycja dorocznej wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum lub w jego okolicach sięga Roku Świętego 1750, kiedy to na życzenie Benedykta XIV (1740-58) zapoczątkował tę praktykę św. Leonard z Porto Maurizio (1676-1751) – wielki czciciel Męki Pańskiej.

Droga Krzyżowa w Koloseum   HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość Koloseum

Również na polecenie tegoż papieża w amfiteatrze wzniesiono 14 kapliczek z tradycyjnymi stacjami przedstawiającymi Mękę Pana Jezusa, pośrodku zaś ustawiono wielki krzyż. Tym samym miejsce to zostało poświęcone Męce Chrystusa i wspomnieniu męczenników.

Kapliczki i krzyż oraz zwyczaj odbywania Drogi Krzyżowej w Koloseum przetrwały do upadku Państwa Kościelnego w 1870, gdy Pius IX, protestując przeciw zajęciu ziem papieskich przez wojska G. Garibaldiego, ogłosił się więźniem Watykanu. W praktyce oznaczało to, że przez całe dziesięciolecia nie było żadnych publicznych procesji czy innych manifestacji z udziałem papieża na ulicach Rzymu.

Dopiero w 1926, gdy przygotowywano pojednanie między państwem włoskim a papiestwem, krzyż wrócił do Koloseum, choć już nie na środek murawy, lecz z boku. Ale trzeba było czekać dalszych prawie 40 lat, zanim 27 marca 1964 Paweł VI wznowił praktykę Via Crucis przy Koloseum (chociaż już w 1959 Jan XXIII odprawił ją w innym rzymskim amfiteatrze – Flavium). Była to jednocześnie pierwsza Droga Krzyżowa, transmitowana na żywo przez włoską telewizję RAI na kontynent w systemie Eurowizji. W 1977 po raz pierwszy transmitowała ją włoska sieć Mondowizji i od razu w kolorze.

Początkowo rozważania do poszczególnych stacji czerpano z Pisma Świętego, z tekstów Ojców i Doktorów Kościoła i innych świętych. W latach 1970-78 Ojciec Święty osobiście prowadził każdą Via Crucis, a rozważania do niej opierał na tekstach biblijnych (27 III 1970) i pismach różnych świętych: Leona Wielkiego (9 IV 1971), Augustyna (31 III 1972), Franciszka Salezego (20 IV 1973), Ambrożego (12 IV 1974), Pawła od Krzyża (28 III 1975), Ojców Kościoła (16 IV 1976), św. Teresy (8 IV 1977) i św. Bernarda (24 III 1978).

Jan Paweł II przejął zwyczaj swego poprzednika i rozważania do Drogi 13 kwietnia 1979 zaczerpnął z różnych przemówień. 4 kwietnia 1980 wykorzystał do tego treści zawarte w regule św. Benedykta, w 1981 (17 IV) – św. Katarzyny Sieneńskiej, w rok później (9 IV 1982) – św. Bonawentury a pisząc rozważania do poszczególnych Stacji na 1 kwietnia 1983, oparł się na pismach św. Anieli z Foligno.

W 1984 do Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek 20 kwietnia, na zakończenie Roku Świętego Odkupienia, Ojciec Święty napisał własne rozważania. W następnych latach zaczął zapraszać do tego osoby z zewnątrz: duchownych i świeckich z różnych krajów, w tym także kobiety, z czasem nawet niekatolików. Pierwszym takim zaproszonym autorem był w 1985 włoski pisarz Italo Alighiero Chiusano (1926-95; urodzony we Wrocławiu), a w 1989 – pierwszy Polak Marek Skwarnicki.

W 1993 po raz pierwszy teksty napisała kobieta – m. Anna Maria Canopi, przełożona opactwa benedyktyńskiego “Mater Ecclesiae” na włoskiej wyspie św. Juliusza, a w rok później – również po raz pierwszy – niekatolik, prawosławny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I. Po nim jeszcze trzykrotnie autorami rozważań byli członkowie innych wyznań, w tym protestancka mniszka Minke de Vries ze Szwajcarii (1995) i ormiański katolikos Garegin I (1997). W Roku Świętym 2000 rozważania napisał ponownie Ojciec Święty, w rok później zaczerpnięto je z pism kard. Johna H. Newmana (1801-90) w związku z przypadającą wówczas 200. rocznicą jego urodzin, a w 2002 autorami medytacji było 14 dziennikarzy – kobiet i mężczyzn, akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej, wśród nich red. Jacek Moskwa w Polski.

Oto wykaz autorów rozważań, zaproszonych przez papieży w poszczególnych latach i dokładne daty tych nabożeństw (po nazwisku zawód lub funkcja, jakie dana osoba pełniła w owym czasie, bez ewentualnych późniejszych zmian):

Jan Paweł II

  • 20 IV 1984: Jan Paweł II
  • 5 IV 1985: Italo Alighiero Chiusano, pisarz włoski
  • 28 III 1986: André Frossard, pisarz, dziennikarz francuski
  • 17 IV 1987: kard. Miguel Obando Bravo, arcybiskup Managui (Nikaragua)
  • 1 IV 1988: Hans Urs von Balthasar, teolog szwajcarski, kardynał-nominat
  • 24 III 1989: Marek Skwarnicki, dziennikarz i pisarz polski
  • 13 IV 1990: abp Michel Sabbah, łaciński patriarcha Jerozolimy
  • 29 III 1991: o. Ignacio Maria Calabuig Adan OSM, o. Silvano M. Maggiano OSM
  • 17 IV 1992: abp (obecnie kard.) Miloslav Vlk, arcybiskup Pragi, prymas Czech
  • 9 IV 1993: m. Anna Maria Canopi, ksieni opactwa benedyktyńskiego “Mater Ecclesiae” z wyspy San Giulio koło Novary (Włochy)
  • 1 IV 1994: prawosławny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I
  • 14 IV 1995: s. Minke de Vries, mniszka wspólnoty protestanckiej z Grandchamp (Szwajcaria)
  • 5 IV 1996: kard. Vinko Puljić, arcybiskup Sarajewa
  • 28 III 1997: katolikos Garegin I, najwyższy patriarcha wszystkich Ormian
  • 10 IV 1998: Olivier Clément, francuski teolog prawosławny
  • 2 IV 1999: Mario Luzi, poeta włoski
  • 21 IV 2000: rozważania przygotował Jan Paweł II z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku Świętego
  • 13 IV 2001: teksty zaczerpnięto z pism kard. Johna Newmana z okazji 200. rocznicy jego urodzin
  • 29 III 2002: rozważania przygotowało 14 dziennikarzy z różnych krajów, akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej – John M. Thavis (USA), Aleksiej Bukałow (Rosja), Henri Tincq (Francja), Greg Burke (USA), Ángel Gómez Fuentes (Hiszpania), Erich Kusch (Niemcy), Hiroshi Miyahira (Japonia), Jacek Moskwa (Polska), Marina Ricci (Włochy), Aura Miguel (Portugalia), Luigi Accattoli (Włochy), Sophie de Ravinel (Francja), Valentina Alazraki (Meksyk), Marie Czernin (Niemcy)
  • 18 IV 2003: w związku z 25-leciem pontyfikatu teksty pochodziły z nauk rekolekcyjnych kard. Karola Wojtyły, które głosił on dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej w Watykanie 7-13 III 1976
  • 9 IV 2004: o. André Louf, trapista z Belgii
  • 25 III 2005: kard. Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary (obecnie Benedykt XVI)

Zwyczaj zapraszania autorów z zewnątrz podtrzymali następni papieże. Oto kolejni autorzy rozważań:

Benedykt XVI

  • 14 IV 2006: abp Angelo Comastri, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla Miasta Watykanu
  • 6 IV 2007: ks. Gianfranco Ravasi, biblista, prefekt Bibliotek Ambrozjańskiej w Mediolanie
  • 21 III 2008: kard. Joseph Zen Ze-kiun, biskup Hongkongu
  • 10 IV 2009: Thomas Menamparampil SDB, arcybiskup Guwahati (Indie)
  • 2 IV 2010: kard. Camillo Ruini, b. wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej
  • 22 IV 2011: matka Maria Rita Piccione z klasztoru Czterech Świętych Koronowanych w Rzymie, przełożona federacji mniszek augustiańskich
  • 6 IV 2012: włoscy małżonkowie Danilo i Anna Zanzucchi z Ruchu Focolari, założyciele Ruchu „Rodziny nowe”

Franciszek

  • 29 III 2013: patriarcha maronicki kard. Bechara Boutros Rai z grupą młodych Libańczyków
  • 18 IV 2014: abp Giancarlo Maria Bregantini CSS, metropolita Campobasso-Boiano
  • 3 IV 2015: bp Renato Corti, biskup-senior Novary (Włochy)

http://gosc.pl/doc/2418945.Droga-Krzyzowa-w-Koloseum

*******

Rozpoczęła się Droga Krzyżowa w Koloseum

Sylwia Wysocka / PAP/ pk

(fot. PAP/EPA/ANGELO CARCONI)

Prześladowania chrześcijan na świecie, nadużycia wobec dzieci, kara śmierci i wizja ubogiego Kościoła dla ubogich – to tematy rozważań rozpoczętej w Wielki Piątek wieczorem Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum. Przewodniczy jej w milczeniu papież Franciszek.

 

Rozważania towarzyszące nabożeństwu napisał w tym roku na prośbę Franciszka emerytowany biskup włoskiego miasta Novara Renato Corti. W lutym 2005 roku wygłosił on ostatnie rekolekcje dla Kurii Rzymskiej za pontyfikatu ciężko już wtedy chorego Jana Pawła II.

 

Zadanie niesienia krzyża podczas 14 stacji powierzono między innymi Syryjczykom i Irakijczykom, co jest wyraźnym nawiązaniem do dramatu trwających w ich krajach konfliktów i prześladowań chrześcijan na terenach samozwańczego kalifatu Państwa Islamskiego. Poza tym krzyż będą nieść Egipcjanie, Chińczycy, mieszkańcy Ziemi Świętej oraz włoskie rodziny, wśród nich jedna z sześciorgiem dzieci.

 

Nowością tegorocznych rozważań jest próba odgadnięcia myśli i odczuć Jezusa podczas jego męki. Po tych refleksjach następuje odpowiedź wiernych. Pierwsza z nich brzmi: “Jesteśmy słabi w wierze. Grozi nam nawet, że zdradzimy Ciebie”.

 

Wiele miejsca w rozważaniach poświęcono prześladowaniom chrześcijan: “Także w tych dniach są mężczyźni i kobiety, których się więzi, skazuje czy wręcz morduje tylko dlatego, że wierzą bądź angażują się na rzecz sprawiedliwości i pokoju”.

 

“Nie wstydzą się Twojego krzyża. Są dla nas godnymi podziwu przykładami do naśladowania” – napisał bp Corti. Przywołał postać pakistańskiego ministra do spraw mniejszości, chrześcijanina Shahbaza Bhattiego, zamordowanego w 2011 roku przez talibów. Obecnie podejmowane są starania o beatyfikację polityka, który mówił o potrzebie “służenia chrześcijanom, potrzebującym i prześladowanym, żyjącym w muzułmańskim kraju”.

 

W Koloseum odczytana została modlitwa o wsparcie dla prześladowanych i o to, by na świecie szerzyło się podstawowe prawo do wolności religijnej.

 

Tematem rozważań są też rodzinne dramaty oraz cierpienia matek, ojców, dzieci i dziadków. Refleksjom tym towarzyszy modlitwa w intencji październikowego synodu biskupów na temat rodziny i o to, by jego uczestnikom przyświecały słowa psalmu: “Łaska i wierność spotkają się z sobą”.

 

Zwrócono także uwagę na szczególne miejsce i rolę kobiet oraz “geniusz kobiecy”, który wspiera wspólnoty chrześcijańskie.

 

Wiernych zachęcono następnie do refleksji: “Czy nie grozi nam urzeczenie światem, dla którego Twoja męka i śmierć to głupstwo i zgorszenie, gdy tymczasem jest mocą i mądrością Bożą? Czy nie jesteśmy przypadkiem chrześcijanami letnimi, podczas gdy Twoja miłość jest tajemnicą ognia?”.

 

Stacji X, “Jezus z szat obnażony”, towarzyszą uwagi na temat upokorzenia i gwałcenia godności człowieka, a także nadużyć seksualnych wobec dzieci.

 

“Miłość, przez którą strzeżesz każdego stworzenia, skłania nas do myślenia o strasznych sytuacjach: o handlu ludźmi, o losie, jaki znoszą dzieci-żołnierze, o pracy stającej się niewolnictwem, o dzieciach i młodzieży okradzionych z samych siebie, zranionych w swej intymności, barbarzyńsko sprofanowanych” – napisał włoski biskup. Dodał następnie: “Pobudzasz nas, byśmy pokornie prosili o przebaczenie tych, którzy znoszą te zniewagi, i modlili się, aby w końcu obudziły się sumienia tych, którzy przesłonili niebo w życiu ludzi. Przed Tobą, Jezu, ponawiamy postanowienie, by zło dobrem zwyciężać”.

 

W tekście Drogi Krzyżowej zawarto też pytania: “Kiedy zostanie zniesiona kara śmierci, nadal wykonywana w wielu krajach? Kiedy ustaną wszelkie formy tortur i brutalnego mordowania niewinnych ludzi?”.

 

Jest także modlitwa o braterstwo między ludźmi i najwyższe dobro pokoju oraz o wyzwolenie z rozpaczy.

 

Na zakończenie rozważań pojawiło się w słowach do ukrzyżowanego Jezusa nawiązanie do wizji Kościoła papieża Franciszka: “Jesteśmy wezwani, by być Kościołem miłosierdzia. W Tobie – ubogim z wyboru – Kościół jest wezwany, by być ubogim i przyjacielem ubogich. Kiedy kontemplujemy Twoje oblicze, to nasze nie może się różnić od Twojego”.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21752,rozpoczela-sie-droga-krzyzowa-w-koloseum.html

********

 

Rozważania Drogi Krzyżowej w Koloseum

2015-04-02 12:22

st, RV (KAI) / Watykan / KAI

Biskup-senior Novary we Włoszech, Renato Corti przygotował w tym roku rozważania Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum. 79-letni hierarcha jest cenionym rekolekcjonistą. To właśnie on głosił ostatnie rekolekcje dla Kurii Rzymskiej za życia św. Jana Pawła II.

Fot. Simon/pixabay.com

W przygotowaniu wielkopiątkowych rozważań bp Corti zainspirował się słowami papieża Franciszka z dnia inauguracji jego pontyfikatu. Ojciec Święty mówił wówczas: „Strzec Jezusa wraz z Maryją, strzec całego stworzenia, strzec każdej osoby, zwłaszcza najuboższej, strzec nas samych: to właśnie jest posługa, do której wypełniania powołany jest Biskup Rzymu”. Stąd też właśnie słowo „strzec” stoi w centrum rozważań Drogi Krzyżowej w Koloseum. W medytacjach znajduje się też wiele odniesień do obecnej sytuacji na świecie.

Bp Corti mówi otwarcie o takich gorących tematach, jak np. kara śmierci, która musi być zniesiona, o torturach, których trzeba zaprzestać, o nieludzkich działaniach wobec niewinnych, ludziach mordowanych w barbarzyński sposób, dzieciach-żołnierzach i handlu żywym towarem. Wspomina też piękne doświadczenia tych, którzy przynoszą światu nadzieję, np. misjonarki, które zajmują się porzuconymi dziećmi czy pomagają odzyskać godność dzieciom-żołnierzom. Widzi w nich znaki Królestwa Bożego, które nadchodzi.

Nowością tegorocznych rozważań jest kontemplowanie Jezusa podczas Jego drogi, starając się odgadnąć, co myśli i próbując to przekazać, oddając Jemu głos. Uzupełnia to oddanie głosu ludziom uczestniczącym w Drodze Krzyżowej, czyli każdemu z nas.

BISKUP RENATO CORTI

DROGA KRZYŻOWA W KOLOSEUM, WIELKI PIĄTEK 2015

Był 19 marca 2013 r. Papież Franciszek został dopiero co wybrany. Wygłosił homilię o św. Józefie, „opiekunie” Maryi i Jezusa (por. Mt 1, 24): jego styl polegał na dyskrecji, pokorze, milczeniu, stałej obecności i całkowitym oddaniu.

W Drodze Krzyżowej, którą rozpoczynamy, stałe będzie odniesienie do bycia strzeżonymi przez Bożą miłość, w szczególności przez Jezusa ukrzyżowanego, oraz do będącego naszym zadaniem strzeżenia, ze względu na miłość, całego stworzenia, każdego człowieka, szczególnie najuboższego, nas samych i naszych rodzin, by zaświecić gwiazdę nadziei.

Chcemy uczestniczyć w tej Drodze Krzyżowej w dogłębnej bliskości z Jezusem. Idąc za tekstem Ewangelii zostaną tu dyskretnie wyrażone pewne uczucia i myśli, które mogły przechodzić przez myśl i serce Jezusa w tych godzinach próby.

Jednocześnie skonfrontujemy się z pewnymi życiowymi sytuacjami, dobrymi i złymi, które charakteryzują nasze czasy. Wyrazimy w ten sposób naszą odpowiedź na pragnienie naśladowania naszego Pana Jezusa Chrystusa w Jego Męce.

STACJA PIERWSZA

Jezus na śmierć skazany Bliskość, zdrada, skazanie

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Dopiero co sprawowałem Paschę z moimi uczniami. Bardzo jej pragnąłem: ostatniej Paschy przed męką, zanim wrócę do Ciebie! Jednak nagle została ona zakłócona. Jednemu z moich uczniów diabeł włożył w serce zdradę. W ogrodzie Getsemani wyszedł mi naprzeciw. Gestem, który oznacza miłość, pozdrowił mnie mówiąc: „Witaj, nauczycielu!”. I pocałował mnie. Co za gorycz w tej chwili!

Podczas wieczerzy prosiłem Ciebie, Ojcze, byś zachował moich uczniów w Twoim imieniu, tak aby stanowili jedno, jak my.

NASZA ODPOWIEDŹ

Bardziej jeszcze, niż pierwsi uczniowie, to my, o Jezu, jesteśmy słabi w wierze. Grozi nam nawet, że zdradzimy Ciebie, podczas gdy Twoja miłość powinna nas doprowadzić do wzrastania w miłości wobec Ciebie.

Potrzeba nam modlitwy, czuwania, szczerości i prawdy. W ten sposób wiara wzrośnie. I będzie mocna i radosna.

MÓDLMY SIĘ Strzeżeni przez Eucharystię

Twoje Ciało i Krew, Panie Jezu, niech nas strzegą na życie wieczne.

Niech ten cud przychodzi przez kapłanów, którzy przewodniczą Eucharystii, i przez wszystkich nas wiernych, którzy przystępujemy do ołtarza, by przyjmować Ciebie, chleb żywy, który zstąpił z nieba.

STACJA DRUGA

Jezus bierze krzyż na swoje ramiona „Policzony pomiędzy przestępców”

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Otaczają mnie żołnierze namiestnika. Dla nich już nie jestem osobą, ale rzeczą. Chcą się mną zabawić, pożartować ze mnie. Dlatego przebierają mnie za króla. Gotowa jest też korona, ale cierniowa. Biją mnie trzciną po głowie. Plują mi w twarz. Wyprowadzają mnie na zewnątrz.

Brzmią na nowo we mnie dramatyczne słowa proroka Izajasza o Słudze Pańskim, że nie ma on wdzięku ani też blasku; że jest wzgardzony; że jest mężem boleści; że jest jak baranek na rzeź prowadzony; że zgładzono go z krainy żyjących; że został zbity na śmierć. Tym Sługą jestem Ja, by objawić wielkość miłości Boga do człowieka.

NASZA ODPOWIEDŹ

Ty, o Jezu, zostałeś zatem „policzony pomiędzy przestępców”. W pierwszym pokoleniu chrześcijan właśnie dlatego, że mówili publicznie o Tobie, Piotr i Jan, Paweł i Sylas poszli do więzienia. Tak działo się wiele razy na przestrzeni wieków.

Także w tych dniach są mężczyźni i kobiety, których się więzi, skazuje czy wręcz morduje tylko dlatego, że wierzą bądź angażują się na rzecz sprawiedliwości i pokoju. Ci nie wstydzą się Twojego krzyża. Są dla nas godnymi podziwu przykładami do naśladowania.

MÓDLMY SIĘ SŁOWAMI MĘCZENNIKA SHAHBAZA BHATTIEGO

Rankiem 2 marca 2011 r. Pakistańczyk Shahbaz Bhatti, minister ds. mniejszości, został zabity przez grupę uzbrojonych ludzi. W duchowym testamencie napisał on:

„Pamiętam pewien piątek po Wielkanocy, gdy miałem zaledwie trzynaście lat: Słuchałem kazania o ofierze Jezusa dla naszego odkupienia i dla zbawienia świata. I pomyślałem, że powinienem odpowiedzieć na tę miłość, dając miłość naszym braciom i siostrom, oddając się na służbę chrześcijan, szczególnie ubogich, potrzebujących i prześladowanych, którzy żyją w tym muzułmańskim kraju.

Chcę, aby moje życie, mój charakter, moje działania mówiły przeze mnie i by oznajmiały, że naśladuję Jezusa Chrystusa. To pragnienie jest tak silne we mnie, że uznałbym się za uprzywilejowanego, gdyby Jezus zechciał przyjąć ofiarę mojego życia”.

W świetle tego świadectwa módlmy się:

Panie Jezu, umocnij wewnętrznie prześladowanych. Niech szerzy się w świecie podstawowe prawo do wolności religijnej. Dziękujemy Ci za tych wszystkich, którzy niczym „aniołowie”, dają cudowne znaki Twojego królestwa, które nadchodzi.

STACJA TRZECIA

Jezus pada po raz pierwszy pod ciężarem krzyża „Oto Baranek Boży”

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Chwieję się, gdy czynię pierwsze kroki ku Kalwarii. Straciłem już wiele krwi. Trudno mi wytrzymać pod ciężarem drewna, które muszę nieść. I tak padam na ziemię.

Ktoś Mnie podnosi. Wokół widzę tłum. Z pewnością są w nim też tacy, co Mnie kochają. Pozostali to tylko ciekawscy. Myślę o Janie Chrzcicielu, który na początku mojej publicznej działalności powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. Teraz ujawnia się prawda tych słów.

NASZA ODPOWIEDŹ

O Jezu, oto jest dzień, w którym nie mamy być podobni do faryzeusza, który sam się chwali, ale do celnika, który nie śmiał nawet oczu wznieść. Dlatego prosimy z ufnością Ciebie, Baranka Bożego, o przebaczenie naszych grzechów popełnionych myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.

Rozmyślając o ciężarze Twojego krzyża, nie będziemy się wstydzili znaku krzyża czynionego na naszym ciele: „Jest on wielką obroną. Nie muszą za niego płacić ubodzy, trudzić się słabi. Od Boga jest dany jako łaska” (Cyryl Jerozolimski).

MÓDLMY SIĘ Twój Syn przyjął nasze człowieczeństwo

Wysławiamy Cię, Ojcze święty, bo wielokrotnie przez proroków uczyłeś pokładać nadzieję w Twoim zbawieniu. Wysławiamy Cię, bo tak umiłowałeś świat, że zesłałeś nam swojego Jednorodzonego Syna. On to, aby wypełnić Twój zamysł odkupienia, był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu. Ubogim głosił dobrą nowinę o zbawieniu, jeńcom wyzwolenie, a smutnym radość.

Dzięki, Ojcze!

STACJA CZWARTA

Jezus spotyka swoją Matkę Miecz przeszywa duszę

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Moja Matka jest pośród tłumu. Bije mi serce. Nie mogę Jej dobrze widzieć. Krew spływa mi także po twarzy.

Kiedy miałem zaledwie czterdzieści dni, zostałem przyniesiony, zgodnie z prawem Mojżeszowym, do świątyni dla złożenia ofiary. Do moich rodziców przemówił prorok. Nazywał się Symeon. Wziął Mnie w objęcia. Powiedział, że będę „znakiem sprzeciwu” i że mojej matce „miecz przeniknie duszę”. Te słowa są w tej chwili palącą rzeczywistością dla Niej i dla Mnie. Dziś znajduje swoje wypełnienie tamta ofiara.

ODPOWIEDŹ MARYI

„W rękach tych zbrodniarzy Syn mój, Dziecię Boga. Tyś szarpany, jużeś w ich pętach, dajesz się prowadzić, Ty, z pęt Wybawca spętanej ludzkości! Serce mi pęka! Powiedz mi, powiedz, Słowo Boga Ojca, nie miń w milczeniu Matki-służebnicy” (Grzegorz z Nazjanzu).

O Jezu, dramat, którego doświadczasz razem ze swą Matką na jednej z uliczek Jerozolimy, każe nam myśleć o tylu rodzinnych dramatach rozgrywających się obecnie w świecie. Przeżywają je wszyscy: matki, ojcowie, dzieci, babki i dziadkowie. Łatwo jest osądzać, ale ważniejsze jest wejść w czyjąś skórę i pomagać innym, na ile się da. Spróbujmy to zrobić.

MÓDLMY SIĘ „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”

Najświętsza Maryjo, Matko Jezusa, Oblubienico Józefa, prosimy Cię, byś towarzyszyła Synodowi Biskupów poświęconemu rodzinie. Wstawiaj się za Papieżem, za biskupami i za tymi wszystkimi, którzy są w to dzieło bezpośrednio zaangażowani. Niech będą posłuszni Duchowi Świętemu i dokonają właściwego rozeznania. Niech mają przed sobą ciągle słowa Psalmu: „Łaska i wierność spotkają się z sobą”. W Kanie, Maryjo, wskazałaś sługom: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Wspieraj chrześcijańskich małżonków i rodziców, powołanych do składania świadectwa o pięknie rodziny natchnionej i prowadzonej przez wskazania Jezusa.

STACJA PIĄTA

Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż Jezusowi Wracając z pola

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Słyszę wokół siebie wrzaski. Chwytają siłą jakiegoś chłopa, przechodzącego może przypadkiem. Bez zbytnich ceregieli przymuszają go do wzięcia mojego ciężaru. Czuję ulgę. Każą mu iść za Mną. Pójdziemy razem aż na miejsce kaźni.

Wielokrotnie, głosząc Królestwo Boże, mówiłem: „Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14, 27). A ten człowiek niesie krzyż, i to mój. Pewnie nie wie nawet, kim jestem, jednak mi pomaga i idzie za Mną.

NASZA ODPOWIEDŹ

„Błogosławiony jesteś Szymonie, który niosłeś za życia krzyż naszego Króla. Dumni są ci, którzy noszą królewskie insygnia, ale przeminą królowie wraz ze swymi znakami. Błogosławione twoje ręce, które uniosły się, by dźwigać w orszaku krzyż Jezusa, który dał nam życie” (Efrem Syryjczyk).

Być może dla niektórych z nas spotkanie z Tobą, Panie, nastąpiło w sposób całkowicie niespodziewany. A potem narastało.

Uważajmy za wielką Twoją łaskę fakt, że nie brakuje wśród nas Cyrenejczyków. Niosą oni krzyże innych. Czynią to wytrwale. Motywuje ich miłość. Ich obecność staje się źródłem nadziei. Wypełniają wezwanie św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Gal 6, 2). I tak troszczą się o braci.

MÓDLMY SIĘ

Któż nie potrzebuje jakiegoś Cyrenejczyka?

Panie Jezu, Ty powiedziałeś, że „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Uzdolnij także nas do pełnienia zadania „Cyrenejczyka”. Niech ten, kto obserwuje nasz styl życia, poczuje zachętę, widząc nas czyniących to, co piękne, słuszne, prawdziwe i istotne. Kto jest słaby, ten niech zobaczy nas pokornych, bo i my pod wieloma względami także jesteśmy słabi. Ten, kto otrzymuje od nas znaki darmowości, niech zrozumie, że my sami mamy tysiąc powodów, by powiedzieć „dziękuję”. Także ten, kto nie może pobiec, może być spokojny, bo jest nam drogi. Zastanie nas gotowych, by zwolnić: nie chcemy zostawić go z tyłu.

STACJA SZÓSTA

Weronika ociera twarz Jezusowi Uczennice

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

W tłumie jest wiele kobiet. Przez grzeczność jedna z nich zbliża się, by otrzeć Mi twarz. Ten gest przywołuje mi na myśl różne spotkania. Jedno z nich odbyło się przed tygodniem. Jadłem wieczerzę u przyjaciół w Betanii, jako gość Marty, Marii i Łazarza. Maria namaściła mi stopy wonnym olejkiem nardowym. Powiedziałem, ku jej zaskoczeniu, że zachowała go na mój pogrzeb.

Widzę siebie także siedzącego przy studni w Sychar. Byłem zmęczony i spragniony. Przychodzi w tej chwili pewna kobieta samarytańska z dzbanem. Proszę ją o wodę. Wspominam o wodzie, która wypływa ku życiu wiecznemu. Wydawało się, że oczekiwała tego daru, by otworzyć swoje serce. Chciała mi powiedzieć wszystko o sobie. Widziałem ją, jak zadziwiająco wgłębiała się we własne sumienie. Wróciła do wsi opowiadając o Mnie i mówiąc: „Czyż On nie jest Mesjaszem?” (J 4, 29).

NASZA ODPOWIEDŹ

Jezu, tego wieczoru znacząca jest wśród nas kobieca obecność. W Ewangeliach kobiety mają miejsce szczególne. Troszczyły się o Ciebie i apostołów. Niektóre były obecne podczas Twojej męki. I będą pierwszymi, które przyniosą wieść o Twoim zmartwychwstaniu.

Geniusz kobiecy zachęca nas do życia wiarą z uczuciem wobec Ciebie. Uczą nas tego wszyscy święci. Chcemy iść ich drogą.

MÓDLMY SIĘ Dar duchowego macierzyństwa

Panie Jezu, głoszenie wiary w świecie oraz droga chrześcijańskich wspólnot są mocno wspierane przez kobiety. Zachowaj je jako świadków tego szczęścia, które wykwita ze spotkania z Tobą i które stanowi głęboką tajemnicę ich życia. Strzeż ich jako świetlistego znaku macierzyństwa przy boku ostatnich, którzy w ich sercach stają się pierwszymi.

STACJA SIÓDMA

Jezus upada po raz drugi „Nie stój z dala ode mnie” (Ps 22, 12a)

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Zmęczenie jest nie tylko fizyczne. Jest coś głębszego, z czym muszę się zmierzyć. Wczoraj wieczorem długo modliłem się do Ojca, padłszy na twarz. Mój pot był jak krople krwi. Wszedłem już w konanie. Uczestniczę w ostatecznym, trudnym doświadczeniu każdej ludzkiej istoty bliskiej śmierci.

Dzięki, Ojcze mój, że posłałeś w tej chwili anioła z nieba, by mnie umacniał!

NASZA ODPOWIEDŹ

Jezu, ileż smutku w otchłani wielu dusz zranionych przez samotność, opuszczenie, obojętność, chorobę, śmierć kogoś bliskiego!

Niezmierzone jest też cierpienie tych, którzy uczestniczą w okrutnych wydarzeniach, są świadkami nienawistnych i kłamliwych słów; albo którzy napotykają serca kamienne, wyciskające łzy i prowadzące do rozpaczy.

Serce człowieka – serce nas wszystkich – oczekuje czegoś innego: że będzie naczyniem miłości. Uczysz tego Ty, o Jezu, nas i wszystkich ludzi dobrej woli: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem” (J, 13,34).

MÓDLMY SIĘ Serce moje, strzeż i pocieszaj!

Otwórz się, moje serce. Bądź szerokie, jak serce Boże. Otwórz się, by nieść nadzieję. Otwórz się, by się troszczyć. Otwórz się, by słuchać. Otwórz się, by namaścić rany. Otwórz się, by dać światło tym, co są w ciemnościach. Strzeż i pocieszaj dzisiaj, jutro i zawsze.

STACJA ÓSMA

Jezus spotyka kobiety jerozolimskie „Wy jesteście solą dla ziemi. (…) Wy jesteście światłem świata” (Mt 5, 13.14)

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Zaledwie kilka dni temu wkraczałem do Jerozolimy. Niewielki tłum uczniów witał mnie radośnie. Wołano nawet: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 19, 38). To proste wydarzenie miało uroczysty charakter. Ale faryzeusze okazywali niezadowolenie. Pomimo świątecznej atmosfery nie mogłem powstrzymać łez na widok miasta. Teraz, gdy z trudem idę na Golgotę, rozbrzmiewają głosy kobiet, które nade mną lamentują i biją się w piersi.

NASZA ODPOWIEDŹ

Może także dziś Jezus, widząc nasze miasta, możesz mieć powody do płaczu. Również my możemy być ślepi na Ciebie, nie rozumiejąc wskazywanej przez Ciebie drogi pokoju (por. Łk 19, 41).

Jednak teraz postrzegamy jako Twoje to wezwanie, co wyraziłeś w Kazaniu na Górze: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. (…) Wy jesteście solą dla ziemi. (…) Wy jesteście światłem świata. (…) Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

MÓDLMY SIĘ W świetle Niebieskiego Jeruzalem

Panie Boże, wezwałeś nas do Niebieskiego Jeruzalem, które jest przybytkiem Boga z ludźmi. Obiecałeś nam, że tam zostanie otarta z naszych oczu wszelka łza, nie będzie już więcej śmierci, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu. Ty będziesz naszym Bogiem, a my Twoim ludem. Strzeż w nas nadzieję, że po trudnym czasie siewu we łzach nadejdzie radosny czas żniw.

STACJA DZIEWIĄTA Jezus upada po raz trzeci „Podróż” Jezusa

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Moja droga na ziemi dobiega końca. Kiedy się urodziłem, moja Matka położyła mnie w żłobie. Niemal całe me życie spędziłem w Nazarecie. Zanurzyłem się w historii narodu wybranego.

Jako pielgrzymujący wysłannik Ojca głosiłem szerokość Jego miłości, która nie zapomina o nikim, długość Jego miłości, wiernej przez wszystkie pokolenia; wysokość Jego miłości, nadziei pokonującej nawet śmierć; i głębię Jego miłości, Tego, który Mnie posłał nie dla sprawiedliwych, ale grzeszników.

Wielu Mnie słuchało i poszło za Mną, stając się moimi uczniami; inni Mnie nie zrozumieli. Jeszcze inni Mnie zwalczali i w końcu skazali. Ale w tej chwili, bardziej niż kiedykolwiek, jestem wezwany, aby objawić miłość Boga do człowieka.

NASZA ODPOWIEDŹ

Jezu, w obliczu Twojej miłości i miłości Ojca zastanawiamy się, czy nie grozi nam urzeczenie światem, dla którego Twoja męka i śmierć to „głupstwo i zgorszenie”, gdy tymczasem jest „mocą i mądrością Bożą”? Czy nie jesteśmy przypadkiem chrześcijanami letnimi, podczas gdy Twoja miłość jest tajemnicą ognia?

Czy zdajemy sobie sprawę, że „zanim Bóg nie przyszedł między nas, nie wiedzieliśmy w ogóle, kim jest Bóg?”. A kiedy Ty, Synu Jednorodzony, przybyłeś, Bóg, który ukształtował nas na swój obraz, pozwolił nam spoglądać w górę, ku Niemu, i obiecał nam królestwo niebieskie? Jakże więc nie kochać Tego, który nas pierwszy umiłował!” (List do Diogneta).

MÓDLMY SIĘ „Abba, Ojcze”

Panie Boże, ośmielamy o Tobie mówić: „Ojcze nasz”. Myślenie o nas samych jako Twoich dzieciach to wspaniały dar, za który jesteśmy Ci wdzięczni na wieki. Ojcze, wiemy, że jesteśmy nie tylko ziarnkiem prochu we wszechświecie. Obdarzyłeś nas wielką godnością, powołałeś nas do wolności. Wyzwól nas od wszelkich form zniewolenia. Nie pozwól, byśmy błądzili daleko od Ciebie. Ojcze, strzeż każdego z nas. Strzeż każdego człowieka zamieszkującego ziemię.

STACJA DZIESIĄTA

Jezus z szat obnażony Tunika

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Milczę. Czuję się upokorzony pozornie banalnym gestem. Już wiele godzin temu zostałem ogołocony. Myślę o obecnej tu mojej Matce. Moje upokorzenie jest również Jej upokorzeniem. Także w ten sposób miecz przenika jej duszę. Jej zawdzięczam tunikę, którą ze Mnie zdarto, a która jest symbolem Jej miłości do Mnie.

NASZA ODPOWIEDŹ

Twoja szata, Panie, skłania nas, by rozważyć moment łaski, a zarazem te wydarzenia, które pogwałca godność człowieka.

Łaska to dar Chrztu świętego. Dziecku, które dopiero co stało się chrześcijaninem, szafarz mówi: „Stałeś się nowym stworzeniem i przyoblekłeś się w Chrystusa, dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka Bożego, nieskalaną aż po życie wieczne”. Na tym polega najgłębsza prawda ludzkiej egzystencji.

Równocześnie miłość, przez którą strzeżesz każdego stworzenia, skłania nas do myślenia o strasznych sytuacjach: o handlu ludźmi, o losie, jaki znoszą dzieci-żołnierze, o pracy stającej się niewolnictwem, o dzieciach i młodzieży okradzionych z samych siebie, zranionych w swej intymności, barbarzyńsko sprofanowanych.

Pobudzasz nas, byśmy pokornie prosili o przebaczenie tych, którzy znoszą te zniewagi, i modlili się, aby w końcu obudziły się sumienia tych, którzy przesłonili niebo w życiu ludzi. Przed Tobą, Jezu, ponawiamy postanowienie, by „zło dobrem zwyciężać”.

MÓDLMY SIĘ Dwie drogi

„Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną co uczyni, pomyślnie wypada” (Ps 1, 1-3).

STACJA JEDENASTA

Jezus przybity do krzyża Najwyższa katedra Bożej miłości

MYŚLI I ODCZUCIA JEZUSA

Przybijają Mi ręce i nogi. Moje ramiona są wyciągnięte. Gwoździe boleśnie przenikają moje ciało. Jestem przybity ciałem, ale wolny w sercu, tak jak dobrowolnie poszedłem na mękę. Wolny, bo pełen miłości, miłości, która pragnęła objąć wszystkich.

Patrzę na tych, którzy mnie krzyżują. Myślę o tych, którzy wydali rozkazy. „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Obok Mnie są dwaj inni skazani na ukrzyżowanie. Jeden z nich poprosił, bym o nim pamiętał, gdy będę w moim królestwie. Mówię do niego: „Tak, dziś ze Mną będziesz w raju”.

NASZA ODPOWIEDŹ

Patrzymy na Ciebie, Jezu, przybity do krzyża. I pojawiają się w naszym sumieniu istotne pytania: Kiedy zostanie zniesiona kara śmierci, nadal wykonywana w wielu krajach? Kiedy ustaną wszelkie formy tortur i brutalnego mordowania niewinnych ludzi? Twoja Ewangelia jest najsolidniejszą obroną człowieka, każdego człowieka.

MÓDLMY SIĘ „Zmiłuj się nad nami!”

Panie Jezu, przyjąłeś krzyż, aby nas nauczyć oddawać swoje życie ze względu na miłość; w godzinie śmierci wysłuchałeś skruszonego łotra. Niewinny Zbawicielu, zostałeś zaliczony między niesprawiedliwych i zostałeś poddany osądowi grzeszników.

Zmiłuj się nad nami!

STACJA DWUNASTA

Jezus umiera na krzyżu „Chryste, Ty jesteś nam koniecznie potrzebny” (bł. Paweł VI)

SŁOWA JEZUSA NA KRZYŻU

Jezus zawołał donośnym głosem: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Następnie, zwracając się do Matki, powiedział: „Niewiasto, oto syn twój!”; a do ucznia, Jana: „Oto Matka twoja”. Rzekł: „Pragnę”; powiedział: „Wykonało się”; i wreszcie: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.

NASZA ODPOWIEDŹ

Jezu, na krzyżu modliłeś się. W ten właśnie sposób przeżywałeś kulminację swego powołania i misji.

W tej chwili zwróciłeś się do swojej Matki i ucznia, Jana. Przez nich zwracałeś się również do nas. Zostaliśmy powierzeni Twojej Matce. Prosiłeś, byśmy Ją przyjęli w naszym życiu po to, byśmy byli przez Nią strzeżeni, tak jak Ona Ciebie strzegła.

Głębokie wrażenie wywiera na nas to, że podczas trwającej całymi godzinami agonii wielkim głosem zawołałeś do Boga słowami Psalmu 21, które wyrażają cierpienie, ale także nadzieję sprawiedliwego.

Św. Łukasz Ewangelista pisze, że krótko przed śmiercią powiedziałeś: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Odpowiedź Ojca nadejdzie: będzie nią Twoje zmartwychwstanie.

MÓDLMY SIĘ

„Omnia nobis est Christus” (Chrystus jest dla nas wszystkim) (św. Ambroży)

Chryste, Ty jesteś nam koniecznie potrzebny byśmy poznali naszą istotę i nasze przeznaczenie.

Jesteś nam koniecznie potrzebny, by na nowo odnaleźć prawdziwe motywy braterstwa między ludźmi, podstawy sprawiedliwości, skarby miłości, najwyższe dobro pokoju.

Jesteś nam koniecznie potrzebny, o wielki Cierpiący nasze bóle, aby poznać sens cierpienia.

Jesteś nam koniecznie potrzebny, Zwycięzco śmierci, aby nas wyzwolić od rozpaczy i negacji.

Jesteś nam koniecznie potrzebny o Chryste, byśmy się nauczyli prawdziwej miłości i zdążali w radości i mocy Twojej miłości, naszą znojną drogą aż do ostatecznego spotkania z Tobą, umiłowanym, oczekiwanym, błogosławionym na wieki.

(abp Giovanni Battista Montini [bł. Paweł VI], list pasterski z 1955 r.)

STACJA TRZYNASTA

Jezus zdjęty z krzyża Królewska droga dla Kościoła

Jezus przeszedł z tego świata do Ojca. Jego męka daje nam łaskę odkrycia w obrębie historii miłości Boga do człowieka. Święci ją odwzajemnili, stając się uczniami i apostołami. Do tego jesteśmy wezwani także i my.

NASZA ODPOWIEDŹ

„W Tobie, Jezu – Słowie, które stało się ciałem – jesteśmy wezwani, by być Kościołem miłosierdzia.

W Tobie – ubogim z wyboru – Kościół jest wezwany, by być ubogim i przyjacielem ubogich.

Kiedy kontemplujemy Twoje oblicze, to nasze nie może się różnić od Twojego.

Nasza słabość stanie się mocą i zwycięstwem, jeśli będzie ukazywała pokorę i łagodność naszego Boga”.

(kard. Carlo Maria Martini, list o synodzie diecezjalnym w Mediolanie z 1995 r.)

MÓDLMY SIĘ

Rozszerz, Ojcze, na całą rodzinę ludzką królestwo sprawiedliwości i pokoju, które przygotowałeś przez Syna Twego Jednorodzonego, naszego Króla i Zbawiciela. W ten sposób będzie ludziom dany prawdziwy i słodki pokój; ubodzy znajdą sprawiedliwość; smucący się będą pocieszeni, a wszystkie ludy ziemi będą błogosławione w Nim, naszym Panu i Bogu, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego przez wszystkie wieki wieków”.

(z ambrozjańskiej Liturgii Godzin)

STACJA CZTERNASTA

Jezus złożony w grobie Strzeżeni na zawsze

ODCZUCIA DWÓCH PRZYJACIÓŁ JEZUSA

Ciało skazanych na ukrzyżowanie uważano za niegodne nawet pochówku. Ale dwóch wpływowych ludzi, Józef z Arymatei i Nikodem, starannie strzegło ciała Jezusa.

„Cóż za szczęście dla mnie i dla was – mówi nam Józef z Arymatei – że zostaliśmy uczniami Jezusa! Wcześniej byłem nim w ukryciu. Ale teraz znajduję w sobie wielką odwagę. Stanąłem nawet przed obliczem Piłata, by otrzymać ciało Jezusa. Więcej niż odwaga, decydujące były miłość i radość. Cieszę się, że udostępniłem nowy grób, wykuty w skale. Powiadam wam: Miłujcie naszego Zbawiciela!”.

Nikodem mógłby dodać: „W godzinach nocnych przeżyłem moje pierwsze spotkanie z Jezusem. Zachęcił mnie, abym się na nowo narodził. Dopiero z czasem zrozumiałem powoli Jego słowa. Teraz jestem tutaj, aby uczcić Jego członki. Chętnie przygotowałem mieszaninę mirry i aloesu. Ale prawda jest taka, że to On uczynił dla mnie znacznie więcej: nadał woń memu życiu!”.

MARYJA MÓWI DO NASZEGO SERCA

„Jan był blisko mnie. Pod krzyżem moja wiara została wystawiona na ciężką próbę. Podobnie, jak już to miało miejsce w Betlejem, a potem w Nazarecie, także teraz rozważam w milczeniu. Ufam Bogu. Moja nadzieja matki nie zagasła. Także i wy zaufajcie! Dla was wszystkich proszę o łaskę silnej wiary. Dla tych, którzy przeżywają mroczne dni – o pocieszenie”.

MÓDLMY SIĘ

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

http://www.niedziela.pl/artykul/15024/Rozwazania-Drogi-Krzyzowej-w-Koloseum

*********

Franciszek na zakończenie Drogi Krzyżowej

KAI / jssj

(fot. James Gardiner / flickr.com / CC BY-ND 2.0)

“W Tobie Boża Miłości widzimy dziś nadal naszych braci prześladowanych, ścinanych i krzyżowanych ze względu na ich wiarę w Ciebie, na naszych oczach lub często przy naszym współwinnym milczeniu” – powiedział Ojciec Święty w medytacji kończącej Drogę Krzyżową w rzymskim Koloseum.

 

Oto słowa papieża w tłumaczeniu na język polski:

 

O Chryste ukrzyżowany i zwycięski, twoja Droga Krzyżowa jest syntezą Twego życia i ikoną Twego posłuszeństwa woli Ojca. Jest realizacją Twojej nieskończonej miłości do nas grzeszników i dowodem Twojej misji. Jest ostatecznym wypełnieniem objawienia i historii zbawienia.

 

Ciężar Twego krzyża uwalnia nas od wszystkich naszych brzemion.

 

W Twoim posłuszeństwie wobec woli Ojca zdajemy sobie sprawę z naszego buntu i nieposłuszeństwa.

 

W Tobie sprzedanym, zdradzonymi i ukrzyżowanym przez Twój naród i ludzi Tobie bliskich widzimy nasze codzienne zdrady i pospolite niewierności.

 

W Twojej niewinności Niepokalany Baranku, widzimy nasze przewinienia.

 

W Twoim obliczu spoliczkowanym, oplutym i oszpeconym widzimy brutalność naszych grzechów

 

W okrucieństwie Twojej męki widzimy okrucieństwo naszego serca i naszych działań.

 

W Twoim poczuciu się opuszczonym widzimy wszystkich porzuconych przez krewnych, społeczeństwo, zainteresowanie i solidarność.

 

W twoim ciele złożonym w ofierze, rozszarpanym i udręczonym, widzimy ciała naszych braci porzuconych przy drogach, oszpeconych przez nasze zaniedbanie i obojętność.

 

W Twoim pragnieniu o Panie, widzimy pragnienie Twego miłosiernego Ojca, Który w Tobie pragnął wziąć w ramiona, przebaczyć i zbawić cały rodzaj ludzki.

 

W Tobie Boża Miłości widzimy dziś nadal naszych braci prześladowanych, ścinanych i krzyżowanych ze względu na ich wiarę w Ciebie, na naszych oczach lub często przy naszym współwinnym milczeniu.

 

Wypisz Panie w naszych sercach uczucia wiary, nadziei, miłości, żalu za nasze grzechy i doprowadzić nas do skruchy za nasze grzechy, które Ciebie ukrzyżowały.

 

Doprowadź nas do przekształcenia naszego nawrócenia składającego się ze słów w nawrócenie życia i czynów.

 

Doprowadź nas do strzeżenia w nas żywej pamięci Twego oszpeconego oblicza, byśmy nigdy nie zapomnieli straszliwej ceny, jaką dałeś, aby nas wyzwolić.

 

Jezu ukrzyżowany umocnij w nas wiarę, aby nie upadała w obliczu pokus, ożyw w nas nadzieję, aby się nie zagubiła idąc za pokusami świata.
Straż w nas miłości, aby nie dała się zwieść przez korupcję i światowość.

 

Naucz nas, że krzyż jest drogą ku zmartwychwstaniu.

 

Naucz nas, że Wielki Piątek jest drogą do Paschy Światła.

 

Naucz nas, że Bóg nigdy nie zapomina o żadnym ze swych dzieci i niestrudzenie nam przebacza i bierze nas w ramiona w swoim nieskończonym miłosierdziu.

 

Ale naucz nas także, byśmy niestrudzenie prosili Go o przebaczenie i wierzyli w nieograniczone miłosierdzie Ojca.
Duszo Chrystusowa, uświęć nas.
Ciało Chrystusowe, zbaw nas.
Krwi Chrystusowa, napój nas.
Wodo z boku Chrystusowego, obmyj nas.
Męko Chrystusowa, pokrzep nas.
O dobry Jezu, wysłuchaj nas.
W ranach swoich ukryj nas.
Nie dopuść nam oddalić się od Ciebie.
Od złego ducha broń nas.
W godzinę śmierci wezwij nas.
I każ nam przyjść do siebie,
Abyśmy z świętymi Twymi chwalili Cię,
Na wieki wieków. Amen.
(tłum. st (KAI) / Rzym)

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21753,franciszek-na-zakonczenie-drogi-krzyzowej.html
***************************************************************************************************************************************

O autorze: Judyta