Słowo Boże na dziś – 24 Maja 2015r. – Niedziela – Zesłanie Ducha Świętego – UROCZYSTOŚĆ

Myśl dnia

Jesteśmy jedni dla drugich pielgrzymami,

którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie.

Antoine de Saint-Exupéry

*******

ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
– UROCZYSTOŚĆ

Dzisiejsza uroczystość przypada dokładnie 50 dni po Wielkiej Nocy. Kończy ona Okres Wielkanocny – od jutra ponownie rozpoczyna się Okres Zwykły.

 

VENI CREATOR SPIRITUS – Giovanni Vianini

 

https://youtu.be/33XotuYs-io

 

 

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 2,1–11)

Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.
Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku.
Pełni zdumienia i podziwu mówili: ”Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 104, 1ab i 24ac.29bc–30.31 i 34)

Refren:Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię.

Błogosław, duszo moja, Pana, *
o Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki.
Jak liczne są dzieła Twoje, Panie, *
ziemia jest pełna Twych stworzeń.

Gdy odbierasz im oddech, marnieją *
i w proch się obracają.
Stwarzasz je, napełniając swym duchem *
i odnawiasz oblicze ziemi.

Niech chwała Pana trwa na wieki, *
niech Pan się raduje z dzieł swoich,
Niech miła Mu będzie pieśń moja, *
będę radował się w Panu.

DRUGIE CZYTANIE (1 Kor 12,3b–7.12–13)

Duch Święty źródłem jedności chrześcijan

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: ”Panem jest Jezus”.
Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
Oto słowo Boże.

SEKWENCJA

Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich, Przyjdź,
Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.

O, najmilszy z gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.

Bez Twojego tchnienia,
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.

Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Przyjdź, Duchu Święty,
napełnij serca swoich wiernych
i zapal w nich ogień swojej miłości.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 20,19–23)

 

Jezus daje Ducha Świętego

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzeki do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ”Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Oto słowo Pańskie.

***************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

*****

Otwarte drzwi

Zesłanie Ducha Świętego nadało nową jakość życiu pierwszej wspólnoty uczniów. Po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa żyli oni w niepewności i lęku. Drzwi pomieszczenia, gdzie przebywali, były zamknięte z obawy przed otoczeniem. Jezus, który do nich przychodzi, zaczyna od przekazania im znaku pokoju. Odblokowuje tym samym ich serca na przyjęcie darów, które zostaną na nich wylane przez Ducha Świętego. W ich życiu następuje teraz przełom. Stają się mocni i odważni. Drzwi pomieszczeń, w których się modlą, pozostaną już na zawsze otwarte, a apostołowie pójdą w świat, aby odważnie głosić Ewangelię.Duchu Święty, przyjdź i napełnij mnie swoją przemieniającą łaską. Uzdrów moje zalęknione serce i uczyń mnie odważnym w wyznawaniu Ciebie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2015-5-24

*********

Wprowadzenie do liturgii

DUCHU OGNIU! DUCHU ŻARZE!

Ogień symbolizuje potężną energię Ducha Świętego. Ta energia przekształca, trawi wszystko to, czego dotknie. Sprawia, że ktoś lub coś zostaje oczyszczone, przemienione.
O proroku Eliaszu mówi się, że był jak ogień. To jest prorok, który swoją modlitwą sprowadził z nieba ogień na ofiarę na Górze Karmel. Ogień ten spalił i przekształcił złożoną ofiarę. Kiedy pojawił się Chrystus, to powiedział: przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on już zapłonął. To jest ogromne pragnienie Pana Jezusa, aby Duch Boży przekształcał ziemię, ludzi, sumienia.
Najbardziej widocznym i wyraźnym znakiem Ducha Świętego jest jednak Jego zstąpienie na apostołów. Ukazały się języki jakby z ognia i rozdzieliły się, a nad każdym apostołem spoczął jeden. To spowodowało „przepalenie” każdego z nich. Z zalęknionych uciekinierów stali się mężnymi ewangelizatorami. Kościół jako wspólnota ludzi wierzących jest często krytykowany właśnie za to, że nasza wiara nas nie spala i nie przemienia, że my nie jesteśmy nowi, inni.
Pewna podróżniczka, opisując swoje przygody, opowiedziała, że w niektórych krajach ludzie mają metodę na szybkie wypalanie pól. Otóż łapią kilka lisów, zapalają im ogony i wypuszczają na pole. Lisy bardzo szybko się rozbiegają i po chwili cały olbrzymi obszar płonie. Apostołowie po zesłaniu Ducha Świętego rozbiegli się po świecie, zapalając Boży ogień w ludziach. Ziemia zapłonęła. My jesteśmy ich następcami. „Ducha nie gaście” (1Tes 5,19), bo „bardzo pragnę, aby już zapłonął”! (por. Łk 12,49).

ks. Adam Rybicki 

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/923

******

Liturgia słowa

Duch Święty potrafi stworzyć jedność z różnych elementów. Zachowując odmienność, tworzy harmonię. To tajemnica Mszy Świętej. Przychodzimy różni, z różnych tradycji rodzinnych. Może nawet prywatnie nie za bardzo się lubimy. Duch Święty wykorzystuje to, że jednak jesteśmy tu razem. I tworzy z nas harmonię, jedność Kościoła.

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 2,1-11)

Duch Święty zstępuje na apostołów zebranych w Wieczerniku, a oni zaczynają mówić różnymi językami. Jest to zapowiedź zadania, które przed nimi. Duch Święty buduje z uczniów Jezusa jedność, aby ich posłać na „krańce świata” – do tych, którzy słyszą teraz apostołów głoszących w ich językach. Jedność nie jest celem, ale drogą do celu.

Czytanie z Dziejów Apostolskich
Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.
Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku.
Pełni zdumienia i podziwu mówili: «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże».

PSALM (Ps 104,1ab i 24ac.29bc-30.31 i 34)

Narodziny każdego człowieka są cudem, który Pan Bóg nieustannie ponawia. Pomimo grzechu pierworodnego Stwórca nadal przekazuje dar życia przez ludzi. Dzieli się z ludźmi miłością, napełniając ich „swym duchem”. A Duch Święty, zstępując na człowieka, jednocześnie odnawia „oblicze ziemi”.

Refren: Niech zstąpi Duch Twój
i odnowi ziemię.

lub: Alleluja.

Błogosław, duszo moja, Pana, *
o Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki.
Jak liczne są dzieła Twoje, Panie, *
ziemia jest pełna Twych stworzeń. Ref.

Gdy odbierasz im oddech, marnieją *
i w proch się obracają.
Stwarzasz je, napełniając swym duchem, *
i odnawiasz oblicze ziemi. Ref.

Niech chwała Pana trwa na wieki, *
niech Pan się raduje z dzieł swoich.
Niech miła Mu będzie pieśń moja, *
będę radował się w Panu. Ref.

DRUGIE CZYTANIE (1Kor 12,3b-7.12-13)

Duch Święty dał mi swe namaszczenie podczas chrztu świętego. Otrzymałem wtedy Jego dary. W pewnym momencie mojego życia muszę sobie o tym przypomnieć. O tym, że Duch Święty jest Osobą, nie gołębiem czy języczkiem ognia. Potrzeba, abym odkrył, że Duch Święty działa tu i teraz. I wtedy z Jego pomocą mogę odkryć na nowo Jezusa Chrystusa żyjącego i nieustannie obecnego przy mnie.

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia:
Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus».
Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

SEKWENCJA

Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.

O, najmilszy z gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.

Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.

Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Przyjdź, Duchu Święty,
napełnij serca swoich wiernych
i zapal w nich ogień swojej miłości.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 20,19-23)

W każdym sakramencie świętym działa cała Przenajświętsza Trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Bez pomocy Ducha Świętego nie odczuwalibyśmy potrzeby sakramentów świętych. To Duch Święty daje rodzicom pragnienie chrztu św. dla dziecka. To Duch Święty pomaga nam pokonać strach i przyjść do sakramentu spowiedzi i pojednania. Nawet gdy o tym nie wiemy, Duch Święty przygotowuje nas i delikatnie popycha do przodu. Do tych miejsc spotkania z Ojcem i Synem, i Duchem Świętym.

Słowa Ewangelii według świętego Jana
Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!». A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/923/part/2

*******

Katecheza

Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu

Od dawna komentujący nie radzili sobie z sensem jednego ostrzeżenia Jezusa: „Ktokolwiek bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie ma odpuszczenia na wieki, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3,29).
Ważne jest tutaj świadectwo św. Augustyna: „Być może w całym Piśmie św. nie ma trudniejszego i ważniejszego zagadnienia. Dlatego wyznam wam, że w mowach, które wygłaszałem do ludu, unikałem kłopotliwych trudności, związanych z tym problemem”. Jeszcze dziś egzegeci podają różne wyjaśnienia tej wypowiedzi Jezusa. Starają się odtworzyć oryginalne środowisko jej powstania. Wskazują na jej wcześniejszą czy pierwotną postać. Zdanie to miałoby odnosić się do takich postaw jak: apostazja (odstępstwo od wiary) ochrzczonych, bo w przypadku niewierzących Jezus mówiłby o bluźnierstwie przeciw Synowi Człowieczemu; odrzucenie Chrystusa zmartwychwstałego, które było gorsze niż opozycja wobec Jego ziemskiej działalności; sprzeciw wobec przepowiadania uczniów, przez których mówił Duch Święty; zatwardziałość serca, która nie mogła być pokonana nawet przez Boga, tak jak to stało się z faraonem.
Jezus mówi jednak o konkretnym grzechu: o bluźnieniu. Grecki czasownik blasfemein może oznaczać obraźliwe mówienie, spotwarzanie lub przeklinanie. Ważne jest pierwsze występowanie tego terminu w Ewangeliach – gdy przeciwnicy zarzucają Jezusowi, że bluźni, zapewniając sparaliżowanego o odpuszczeniu grzechów (Mk 2,7). Jeśli On przypisuje sobie taką władzę, która jest w wyłącznej gestii Boga, to w ich rozumieniu deklaracja Jezusa jest bluźnierstwem. Innymi słowy, jest nim każde wystąpienie przeciwko Boskim uprawnieniom przez ich negację lub nieprzypisanie ich Bogu.
Zdanie o bluźnierstwie przeciw Duchowi Świętemu jest skierowane do oskarżających Jezusa o zjednoczenie z Belzebubem podczas egzorcyzmów (Mk 3,22). Jan Chrzciciel zapowiadał, że cała działalność przychodzącego po nim będzie chrztem w Duchu Świętym (Mk 1,8). Przeciwnicy Jezusa nie mówią nic wprost przeciw Trzeciej Osobie Boskiej. Kiedy jednak uznają egzorcyzmy za dowód sojuszu Chrystusa z władcą demonów, bluźnią przeciw Jego prawdziwemu współpracownikowi – Duchowi Świętemu. Skuteczne uwolnienie od zła i Złego jest możliwe tylko w Duchu Boga.

ks. Artur Malina 

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/923/part/3

******

Rozważanie

Weźmijcie Ducha Świętego! (J 20, 22).

Rozsyłając uczniów w świat z misją głoszenia Ewangelii, Jezus nie zostawił ich samych. Już wcześniej obiecał, a teraz zsyła na apostołów swojego Ducha Pocieszyciela, który wszystkiego ich nauczy, który wyjaśni im i przypomni to, co Jezus mówił i czego dokonał. Duch Święty daje nadprzyrodzoną moc, sprawiającą, że posiane słowo Boże nigdy nie jest rzucane bezowocnie. Jako że wszyscy są wezwani do głoszenia Ewangelii, dlatego każdy został umocniony pełnią darów Ducha. Wziąć Ducha Świętego to znaczy otworzyć się na głos Bożych natchnień, przyjąć ofiarowane dary, służyć nimi braciom i wykorzystać je w pełni dla szerzenia chwały Bożego Imienia. Owocami życia według Ducha są: miłość, wesele, pokój, dobroć, czystość, wierność, łaskawość. Wszystkie one wynikają z przykazania miłości, w realizacji którego Duch Święty jest jedynym niezawodnym przewodnikiem. Weźmy Ducha Świętego, przyjmijmy Jego dary, słuchajmy Jego natchnień, idźmy za Jego światłem!

Rozważanie zaczerpniete z terminarzyka Dzień po dniu
Wydawanego przez Edycję Świętego Pawła

*********

 

********

Na dobranoc i dzień dobry – J 20, 19-23

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. ►Milo► / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Uradowali się ujrzawszy Pana…

 

Zmartwychwstały ukazuje się Apostołom
Wieczorem w dniu Zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

 

A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.

 

Opowiadanie pt. “Niosący Chrystusa”
Dwieście lat po narodzeniu Chrystusa żył w Samon człowiek, olbrzym, który nigdy nie słyszał ani słowa o Chrystusie. Był to nieokrzesany prostak o gołębim sercu. Pragnął zostać poddanym tylko kogoś silniejszego od siebie.

Pewnego dnia spakował swój dobytek i ruszył w drogę, aby znaleźć tego większego. Po drodze przystawał tu i tam i rozpytywał o najpotężniejszego człowieka. Wszyscy dawali mu taką samą odpowiedź: król.

 

Najpierw olbrzym przybył do miasta, w którym żył król, a kiedy dostał się do pałacu, zobaczył króla w całym przepychu. – Kim jesteś, nieznajomy? – zapytał król.

 

A olbrzym spytał: – Czy ty jesteś królem? – Tak, to ja.

 

Wtedy olbrzym powiedział: – Bądź moim panem, gotów jestem ci wszędzie towarzyszyć.

 

Przez następne dni szedł za królem wszędzie, gdzie tamten się udawał. Król cieszył się ze swego nowego sługi, gdyż żaden władca nie mógł się poszczycić takim silnym i gorliwym towarzyszem. Pewnego dnia, kiedy szli przez miasto, usłyszeli, jak dwaj mężczyźni się spierają. Jeden wymyślał drugiemu i życzył mu, aby go diabeł porwał.

 

Wtedy król przestraszony przeżegnał się. – Dlaczego to czynisz? – zapytał olbrzym. – Tak trzeba robić, kiedy zostaje wspomniane to imię- powiedział cicho król, potem cofnął się i przeżegnał powtórnie.- Bądź zdrów, mój królu – rzekł olbrzym. – Dokąd odchodzisz?- Poszukać tego, którego się boisz, albowiem on musi być mocniejszy niż ty.

 

I olbrzym odszedł ze smutkiem w oczach.

 

Znów zatrzymywał ludzi i pytał o diabła, ale każdy się odwracał i uciekał. Olbrzym nie mógł tego zrozumieć. Nie musiał jednak długo szukać. Na pustej drodze ukazał się diabeł w swej czarnej okazałości i dobroduszny olbrzym zapytał: – Czy ty jesteś diabłem? – Tak, to ja.

 

Potem olbrzym powiedział: – Bądź moim panem.

 

Szatan skinął głową i znów olbrzym był gotów do służby.

 

Ale już wkrótce zobaczył, jak jego pan zatrzymał się przerażony. – Musimy iść inną drogą – powiedział ochrypłym głosem. – Dlaczego? – Dlatego – I szatan wskazał na prosty drewniany krzyż, który stał na skraju drogi. Olbrzym spojrzał na krzyż, ale nie dostrzegł w nim nic, co by mogło budzić przerażenie. Była na nim tylko postać biednego człowieka bez odzienia.

 

Kiedy się odwrócił, diabła już nie było. Olbrzym długo go szukał, ale diabeł znikł bez śladu. Teraz zauważył, że postać na krzyżu ma koronę. Pomyślał więc: Skoro ten tu jest silniejszy niż ten, który właśnie zniknął, wobec tego ten jest królem, temu pragnę służyć. Udał się na poszukiwanie, nie przypuszczając, że szuka Boga. Po jakimś czasie przybył nad szeroką, wzburzoną wodę. Na przeciwległym brzegu klęczał pustelnik przed swoją chatą.

 

Olbrzym przeszedł w bród rzekę. Pustelnik skończył modlitwę i obserwował olbrzyma. Pobożny człowiek zapytał: – Co cię tu sprowadza? – Szukam króla, który jest mocniejszy od diabła.

 

Jego wzrok padł na krzyż, pod którym pustelnik się modlił.

 

Olbrzym powiedział: – To ten człowiek. – To Chrystus, Zbawiciel, którego szukasz. – Jak mam go znaleźć? – Padnij na kolana i módl się.

 

Pustelnik zobaczył, że olbrzym nie potraf się modlić. Tylko błagalny wzrok zdawał się zdradzać jego stan. – Przyjdzie dzień, kiedy nauczysz się modlić. Tymczasem pozostań u mnie. Jest tu dość pracy dla przewoźnika. Rzeka jest rwąca, a wędrowcy, którzy przechodzą w bród, często muszą zawracać. – Teraz już nie będą musieli – odparł olbrzym wesoło i od razu zabrał się do pracy. Był bardzo zadowolony, ponieważ mógł wykorzystać swoje siły. Jednocześnie jednak czuł się nieszczęśliwy, albowiem służył wszystkim, tylko nie temu, którego szukał.

 

Pewnego wieczoru olbrzym zamierzał położyć się spać, bo o tak późnej porze nie spodziewał się już żadnego wędrowca. Nagle usłyszał dźwięczny głos. Ktoś wzywał przewoźnika. Zszedł nad rzekę. Stało tam dziecko.- Jestem tu sam. Jak mam dostać się na drugi brzeg? – zapytało dziecko. – Przeniosę cię na plecach. – Nie będzie ci za ciężko?

 

Wtedy olbrzym uniósł dziecko w górę jak piórko, posadził sobie na plecach, wziął kij i szedł przez ciemną wodę nie czując wcale ciężaru, który dźwigał. Przeszedł niespełna ćwierć drogi i powiedział – Ty ważysz więcej, niż myślałem. Pośród ku rzeki otarł pot z czoła: Chłopcze, czy to ty jesteś taki ciężki, czy ja jestem taki słaby? Nigdy dotąd nie dźwigałem takiego ciężaru.

 

Szedł powoli opierając się na kiju. Kiedy przeszedł już trzy czwarte drogi, przystanął i jęknął: – Czuję się tak, jakbym niósł na plecach cały świat. – Zdawało mu się, że plecy mu pękną, zanim dotrze do brzegu. Ostatni odcinek drogi wydawał mu się dłuższy niż cała dotychczas przebyta odległość. Każdy krok przychodził mu z wielkim trudem. Wreszcie doszedł do brzegu i zsadził “ciężar” z ramion. Całkiem wyczerpany położył się na trawie. Usłyszał jeszcze, jak dziecko powiedziało: – Krzysztofie! Dźwigałeś na swoich plecach cały świat. Ja stworzyłem świat, ja zbawiłem świat i ja noszę grzechy świata.

 

Kiedy Krzysztof spojrzał, dziecka już nie było. Teraz już wiedział, kto mu nadał imię i kogo przenosił przez rzekę. Przycisnął usta do miejsca, gdzie stało dziecko i szepnął: – Bądź moim Panem!

 

Refleksja
Nasze spotkania z przyjaciółmi, kolegami, znajomymi przeważnie jakoś zawsze planujemy. Szczególnie, kiedy umawiamy się na kolację czy spotkanie z kimś bliskim, wtedy wyznaczona jest przeważnie data i godzina. Można powiedzieć, że jest to tzw. konkret, bo wiemy z kim, kiedy i po co mamy się spotkać.  Ma to swoje plusy i minusy. Nasze życie towarzyskie z jednej strony jest poukładane, ale z drugiej mało spontaniczne…

 

Jezus zaskakuje nas i uczy żyć tu i teraz. Bo nie dość, że jest naszym przyjacielem, to spotkanie z nim zawsze jest niespodziewane i zarazem pełne radości. Za każdym razem kiedy do nas przychodzi jest element zaskoczenia. Tam, gdzie On jest zawsze jest nieoczekiwana radość, bo On jest naszym Panem…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy cieszysz się ze spotkania z drugim człowiekiem?
2. Dlaczego spotkania z innym są dla Ciebie ważne?
3. Czy i jak często spotykasz się z Jezusem, Twoim przyjacielem?

 

I tak na koniec…
Jesteśmy jedni dla drugich pielgrzymami, którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie (Antoine de Saint-Exupéry)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,264,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-20-19-23.html

***********

*********

Zesłanie Ducha Świętego

Pięćdziesiątego dnia po swoim zmartwychwstaniu Pan Jezus zesłał Ducha Świętego na Maryję i Apostołów zgromadzonych w Wieczerniku, wypełniając tym samym swoją obietnicę: “Gdy przyjdzie Duch Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie” (J 15, 26). W dniu Pięćdziesiątnicy Kościół, ożywiony Duchem Świętym, rozpoczyna przepowiadanie radosnej nowiny o zbawieniu wszystkim narodom.
Zielone Świątki, bo tak brzmi popularna nazwa dzisiejszej uroczystości, to jedno z najstarszych świąt Kościoła, obchodzone już w czasach apostolskich. Dzień ten posiadał wtedy praktycznie tę samą rangę, co uroczystość Paschy. W pierwszych wiekach w wigilię tego święta udzielano chrztu katechumenom. W średniowieczu istniał zwyczaj rzucania z sufitu kościoła, w trakcie odprawiania Mszy świętej, róż i innych kwiatów symbolizujących dary Ducha Świętego. W bazylikach i katedrach w czasie uroczystości wypuszczano z klatek gołębie: symbol Ducha Świętego.

Zesłanie Ducha Świętego

 

 

Kościół przypomina, że Pięćdziesiątnica jest wypełnieniem i zakończeniem Świąt Paschalnych. Duch Święty – Nowe Życie w Chrystusie – był celem całej działalności Chrystusa. Zgodnie z obietnicą, po wywyższeniu Chrystusa na drzewie krzyża, gdy dostęp do Ojca został otwarty, a dziecięctwo Boże stało się rzeczywistością, posłany zostaje Duch Ojca i Syna, by prowadził dalej dzieło Jezusa.

Dzisiaj za pobożne, publiczne odmówienie całego hymnu: “O Stworzycielu Duchu, przyjdź…” można dostąpić odpustu zupełnego, pod zwykłymi warunkami

http://brewiarz.pl/czytelnia/duch.php3

*******

Rok 1998 był przeżywany w Kościele jako czas szczególnie poświęcony Duchowi Świętemu – jako przygotowanie do Wielkiego Jubileuszu. Z tej okazji Jan Paweł II bardzo często poświęcał swoje homilie i katechezy Duchowi Świętemu.

Janie Pawle II, módl się w niebie za Polskę!

2015-05-22 13:37

Ks. Andrzej Przybylski

Fot. ARTUR MIODOŃSKI

“Krzyż Pański” – obraz Waldemara Bizonia

Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!
Janie Pawle II módl się w niebie za Polskę!
Wołaj Ducha Świętego, aby zstąpił i wciąż odnawiał oblicze tej ziemi!
Wyproś nam wolność od lęku przed tym, co nowe, od strachu przed nieznanym.
Ojcze Święty, ty wyprowadziłeś nas z kiedyś z niewoli,
jak Mojżesz, który wyprowadził lud Pana z Egiptu.
Wyprowadź teraz Egipt z naszej Ojczyzny, z serc nas, Polaków.
Abyśmy umieli zostawić stare układy, wygodne przyzwyczajenia,
Abyśmy nie tęsknili za lichą pracą na rzecz pałaców faraona,
Abyśmy wylewali łzy nie nad kolejną porcją cebuli,
ale nad utratą własnej tożsamości, pamięci i honoru.
Uproś nam u Boga Ducha Prawdy,
w krainie coraz większego kłamstwa i przewrotności.
Wymódl nam ludzi, których władza będzie od Boga, a nie bez Boga,
Takich, którzy chcą służyć, a nie panować,
którzy w swoim sercu i na swoich ustach wyznają, że jedynym Panem jest Bóg.

http://www.niedziela.pl/artykul/15910/Janie-Pawle-II-modl-sie-w-niebie-za

*******

*******

Papież Franciszek
Adhortacja apostolska “Evanvelii Gaudium (Radość Ewangelii)” § 259-261 (© copyright Libreria Editrice Vaticana)

“Słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże” (Dz 2,11)
 

Ci, którzy głoszą Ewangelię, powinni bez lęków otworzyć się na działanie Ducha Świętego. W dniu Pięćdziesiątnicy Duch sprawił, że Apostołowie wyszli ze swych ograniczeń i zostali przemienieni w głosicieli wielkich dzieł Bożych, których każdy zaczyna rozumieć w swoim własnym języku. Ponadto Duch Święty obdarza siłą do głoszenia nowości Ewangelii śmiało, głośno, w każdym czasie i miejscu, także pod prąd. Wzywajmy Go dzisiaj, umocnieni na modlitwie, bez której każde działanie narażone jest na ryzyko, że pozostanie puste, i bez której orędzie w końcu zostaje pozbawione duszy. Jezus pragnie ewangelizatorów głoszących Dobrą Nowinę nie tylko słowem, ale przede wszystkim życiem przemienionym obecnością Bożą…

Kiedy twierdzimy, że ktoś ma «ducha», oznacza to zwykle jakieś wewnętrzne poruszenie dające impuls, motywujące, dodające odwagi i nadające sens działalności osobistej i wspólnotowej. Ewangelizacja z duchem różni się bardzo od całości zadań przeżywanych jako ciężki obowiązek, który po prostu się toleruje lub znosi jako coś, co sprzeczne jest z własnymi skłonnościami i pragnieniami. Jak bardzo chciałbym znaleźć odpowiednie słowa, aby zachęcić do ewangelizacji bardziej gorliwej, radosnej, ofiarnej, śmiałej, zawsze pełnej miłości i zdolnej do zarażenia innych! Z drugiej strony wiem, że żadna motywacja nie będzie wystarczająca, jeśli w sercach nie żarzy się ogień Ducha. Tak więc ostatecznie ewangelizacja z duchem jest ewangelizacją z Duchem Świętym, ponieważ to On jest duszą ewangelizującego Kościoła… Proszę Go, by przyszedł odnowić, wstrząsnąć, dodać Kościołowi zapału do odważnego wyjścia poza siebie, by ewangelizować narody.

*******

NIEDZIELA ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO
24 maja 2015 r.

I. Lectio: Czytaj z wiarą i uważnie święty tekst, jak gdyby dyktował go dla ciebie Duch Święty.

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: “Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana.

A Jezus znowu rzekł do nich: “Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: “Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. (J 20,19-23)

II. Meditatio: Staraj się zrozumieć dogłębnie tekst. Pytaj siebie: “Co Bóg mówi do mnie?”.

Jezus Zmartwychwstały przynosi swoim uczniom dar pokoju. Następnie pokazuje im przebite ręce i bok, nie po to, aby się tym pochwalić. To była cena, jaką Pan za ten pokój zapłacił, cena Jego Męki Śmierci i Zmartwychwstania. Pan przypomniał uczniom, że nie negocjował z grzechem, złym duchem, śmiercią. On podjął walkę i zwyciężył.

Czy zdaję sobie sprawę, że dar pokoju, który przynosi Zmartwychwstały jest także dla mnie? Co czynię, jakie podejmuję kroki, aby Chrystusowy dar pokoju wypełniał moje serce i życie? Czy mam świadomość, że ten pokój ma swoją cenę, wysoką cenę? Czy gotowy jestem ją “zapłacić”? Czy nie ulegam pokusie, aby negocjować z grzechem czy złym duchem w sprawie warunków Bożego pokoju?

Pan jeszcze raz potwierdził dar pokoju, a następnie rozesłał uczniów, aby kontynuowali misję, którą On otrzymał od Ojca. Potem tchnął na nich. Nie było to zwyczajne tchnienie. Pan przekazał uczniom Ducha Świętego i Jego moc. To w Jego świetle i tylko w Jego świetle uczniowie mogą dotykać tak delikatnej materii jak ludzki grzech i tylko w Jego mocy mogą grzechy odpuszczać lub zatrzymywać.

Czy zdaję sobie sprawę, że Pan Jezus liczy także na mnie, na to, że będę kontynuował Jego misję? On posyła także mnie? Nie chodzi, abym od razu jechał do Afryki czy Azji. Może chodzi o ewangelizację w mojej szkole, zakładzie pracy, gronie przyjaciół, domu rodzinnym, itp. Zapewne nie chodzi też o to, abym “prawił” innym kazania, czy grożąc piekłem, zmuszał do nawrócenia. Chodzi o to, aby to, co mówię, czynię miało smak Ewangelii, było pociągające, budziło refleksję. Być może nie jestem rasowym, przebojowym, rzutkim ewangelizatorem, ważne, abym był posłuszny Duchowi Świętemu, z Nim współpracował. Ja nie muszę uczestniczyć w nawróceniu tłumów. Może w moim przypadku chodzi o jedno, zagubione ludzkie serce. A jeżeli chodzi o grzechy to ważne, abym ich nie kolekcjonował, nie zbierał jak grzyby, gdyż wszystkie są trujące. Grzechy systematycznie mam oddawać Bożemu miłosierdziu.

Pomodlę się o dobre i owocne wykorzystanie darów Ducha Świętego w codziennym życiu Kościoła Świętego i moim osobistym.

III  Oratio: Teraz ty mów do Boga. Otwórz przed Bogiem serce, aby mówić Mu o przeżyciach, które rodzi w tobie słowo. Módl się prosto i spontanicznie – owocami wcześniejszej “lectio” i “meditatio”. Pozwól Bogu zstąpić do serca i mów do Niego we własnym sercu. Wsłuchaj się w poruszenia własnego serca. Wyrażaj je szczerze przed Bogiem: uwielbiaj, dziękuj i proś. Może ci w tym pomóc modlitwa psalmu:

Gdy odbierasz im oddech, marnieją
i w proch się obracają.
Stwarzasz je napełniając swym duchem
i odnawiasz oblicze ziemi…
(Ps 104,29-30)

IV Contemplatio: Trwaj przed Bogiem całym sobą. Módl się obecnością. Trwaj przy Bogu. Kontemplacja to czas bezsłownego westchnienia Ducha, ukojenia w Bogu. Rozmowa serca z sercem. Jest to godzina nawiedzenia Słowa. Powtarzaj w różnych porach dnia:

Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię

***

opracował: ks. Ryszard Stankiewicz SDS
Centrum Formacji Duchowej – www.cfd.salwatorianie.pl )
Poznaj lepiej metodę kontemplacji ewangelicznej według Lectio Divina:
http://www.katolik.pl/modlitwa.html?c=22367

******

*************************************************************************************************************************************

Świętych Obcowanie

24 Maja

********

Najświętsza Maryja Panna
Wspomożycielka Wiernych

Turyński wizerunek Maryi Wspomożycielki Wiernych Nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki sięga początków chrześcijaństwa. Gdy tylko zaczął rozwijać się wśród wiernych kult Matki Zbawiciela, równocześnie ufność w Jej przemożną przyczynę u Syna nakazywała uciekać się do Niej we wszystkich potrzebach. Tytuł Wspomożycielki Wiernych zawiera w sobie wszystkie wezwania, w których Kościół wyrażał Najświętszej Maryi Pannie potrzeby i troski swoich dzieci.
Pierwszym, który w historii Kościoła użył słowa “Wspomożycielka”, jest św. Efrem, diakon i największy poeta syryjski, doktor Kościoła (+ 373). Pisze on wprost, że “Maryja jest orędowniczką i wspomożycielką dla grzeszników i nieszczęśliwych”. W tym samym czasie Wspomożycielką rodzaju ludzkiego nazywa Maryję św. Grzegorz z Nazjanzu, patriarcha Konstantynopola, doktor Kościoła (+ ok. 390), kiedy pisze, że jest Ona “nieustanną i potężną Wspomożycielką”. Z treści pism doktorów Kościoła wynika, że przez słowo “Wspomożycielka” rozumieli oni wszelkie formy pomocy, jakich Matka Boża nam udziela i udzielić może.
Miejscem najżywiej rozwiniętego kiedyś kultu Wspomożycielki była Bawaria. Pierwszy kościół pod wezwaniem Wspomożycielki w Bawarii stanął w Pasawie w roku 1624. Zasłynęła w nim rychło figura Matki Bożej, kopia obrazu Cranacha – pątnicy witają Ją okrzykiem: Maria hilf! (Maryjo, wspomagaj).

7 października 1571 r. oręż chrześcijański odniósł decydujące zwycięstwo nad flotą turecką, która zagrażała bezpośrednio desantem Italii. Na pamiątkę tego zwycięstwa papież św. Pius V włączył do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie “Wspomożenie wiernych, módl się za nami”.

12 września 1683 r. król Jan III Sobieski rozgromił pod Wiedniem Turków. Jako podziękowanie Matce Bożej za to zwycięstwo papież bł. Innocenty XI w roku 1684 zatwierdził w Monachium, przy kościele św. Piotra, bractwo Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, rychło podniesione do rangi arcybractwa.

W roku 1816 tytuł Matki Bożej Wspomożenia Wiernych wszedł do liturgii Kościoła, gdy papież Pius VII ustanowił święto Matki Bożej pod tym wezwaniem na dzień 24 maja jako podziękowanie Matce Bożej za to, że właśnie tego dnia, uwolniony z niewoli Napoleona, mógł szczęśliwie powrócić na osieroconą przez szereg lat stolicę rzymską.

Wielu świętych miało szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Jej słynny wizerunek w Turynie został namalowany na zamówienie św. Jana Bosko, który oprócz salezjanów założył także zgromadzenie sióstr Córek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.
Wielkim czcicielem Matki Bożej Wspomożycielki był salezjanin, prymas Polski, kardynał August Hlond. Nie mniej żarliwym apostołem Maryi Wspomożycielki był jego następca, kardynał Stefan Wyszyński. 5 września 1958 roku dzięki jego staraniom Episkopat Polski wniósł do Stolicy Apostolskiej prośbę o wprowadzenie święta Maryi Wspomożycielki Wiernych w liturgicznym kalendarzu polskim. Episkopat Polski chciał w ten sposób podkreślić, że naród polski nie tylko wyróżniał się wśród innych narodów wielkim nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, ale że może wymienić wiele dat, kiedy doznał Jej szczególniejszej opieki. Polskie sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych zostało ustanowione w 2013 r. w salezjańskiej parafii w Rumii na Kaszubach.

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/05-24a.php3

PIEŚNI DO MATKI BOŻEJ WSPOMOŻYCIELKI WIERNYCH

 

1. Błogosław nas…

 

1. Spójrz jeszcze raz, dobra Matko Wspomożycielko,

weź pod swój płaszcz nasze troski, każdy życia dzień.

 

Ref. Błogosław nas dłonią pełną łask,

Tyś , Maryjo, naszą Matką.

 

2. Spójrz jeszcze raz, dobra Matko Wspomożycielko,

naucz nas żyć i rozsiewać dobro tak jak Ty.

 

Ref. Błogosław nas…

 

2. Jasnogórska Pani…

 

Ref. Jasnogórska Pani, Tyś naszą Hetmanką,

Polski Tyś Królową i najlepszą Matką.

 

1. Spójrz na polskie domy, na miasta i wioski,

niech z miłości Twojej słynie Naród Polski.

 

2.Weź w opiekę młodzież i niewinne dziatki,

by się nie wyrzekły swej Niebieskiej Matki.

 

3.Niech i Kościół święty, dzieło Twego Syna,

u Bożego tronu wspiera Twa przyczyna.

 

4.Pomocników rzesze racz powołać, Pani,

niech w służbie Kościoła będą Ci oddani.

 

5.Człowiek Twoim dzieckiem, a w nim Chrystus gości,

naucz nas, o Matko, służyć Mu z miłości.

 

6.Bądź pociechą, Matko, dla wszystkich cierpiących,

i nadziei gwiazdą dla umierających.

 

7.Pozwól, Matko droga, kochać Ciebie szczerze,

i do śmierci wytrwać w świętej naszej wierze.

 

3. Marii chwałę śpiewać będziem…

 

1.Marii chwałę śpiewać będziem, bo ta Matka dobrotliwa,

przepotężnym swym orędziem Boże dary wyjednywa.

 

Ref. Niech wychwala wszechstworzenie,

Marię Wiernych Wspomożenie.

 

2.Cały świat z Jej cudów słynie, wszędzie pieśni brzmią dziękczynne,

mnogie wznoszą Jej świątynie, za wstawienie dobroczynne.

 

Ref. Niech wychwala…

 

3.Nam też rozmodlonej rzeszy, dziatwie swej,

co cześć Jej głosi, zjedna łaskę i pocieszy zmiłowanie nam uprosi.

 

Ref. Niech wychwala…

 

4.Sławcie Marię, sławcie Panią, niechaj pieśń Jej nie ustaje,

Sławcie Marię, patrzcie na Nią, jak promienna i łaskawa.

 

Ref. Niech wychwala…

 

4. Maryjo, przed Twoje ołtarze…

 

1.Maryjo, przed Twoje ołtarze

idziemy, serca niosąc w darze,

a chociaż niegodni, skalani,

próśb naszych chciej wysłuchać, Pani.

 

Dnia znojem utrudzeni wielce

składamy hołd Wspomożycielce,

i razem, tu przed Jej ołtarzem,

o łaski błagamy.

 

2.Maryjo, niebieska Hetmanko,

spod Wiednia, Chocimia, Lepanto,

broniąca od napaści wrogów

tych, którzy zaufali Bogu.

 

Królowo, wszak już tyle wieków

Wierzących darzyłaś opieką,

więc zawsze, kiedy zło się wzmaga,

wspomagaj, wspomagaj.

 

3.Wspomagaj, Matko, Kościół święty,

co płynie, jak łódź przez odmęty.

Umacniaj słabe serca w wierze,

opieki osłaniaj puklerzem.

 

Biskupom, pasterzom, kapłanom,

daj wiary moc niepokonaną,

bądź wszystkich Wiernych Wspomożeniem,

wyjednaj zbawienie.

 

5. Niepokalana Wspomożycielko…

 

1.Niepokalana Wspomożycielko, Ty niesiesz synom swym pomoc wszelką.

Więc pod Twój sztandar ufni stajemy, bo jak Ksiądz Bosko w nim zwyciężymy.

 

Ref. O róż Królowo Niepokalana,

Tyś młodym sercom za Matkę dana,

róż Twych aleją, choćby cierniową,

wiedź nas do raju, wiedź nas do raju, gdzieś Ty Królową.

 

2.Szatana głowę zdeptałaś sama, wybrana dawno wśród cór Adama,

byś matką była Syna Bożego i Wspomożeniem dla ludu Jego.

 

Ref. O róż Królowo…

 

3.Rycerstwo polskie przez wieki całe swym czynem Twoją głosili chwałę,

więc przodków wiarą silni wołamy: Wspomożycielko, zwyciężaj z nami.

 

Ref. O róż Królowo…

 

NOWENNA –  DO MATKI BOŻEJ WSPOMOŻENIA WIERNYCH

 

Dzień I (15)

 

O Maryjo Najświętsza, potężna Wspomożycielko chrześcijan uciekających się z ufnością do tronu Twego miłosierdzia, usłysz wołanie swojego ludu, który Cię błaga o pomoc potrzebną do ustrzeżenia się od grzechu i wszelkich okazji do niego wiodących.

 

Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…

 

Maryjo, Wspomożenie Wiernych,

 

–          Módl się za nami

 

Dozwól nam chwalić Ciebie, o Panno Święta,

 

–          Daj moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim.

 

Módlmy się: Wszechmogący i miłosierny Boże, któryś dla obrony ludu chrześcijańskiego wieczną pomoc w błogosławionej Maryi Pannie cudownie ustanowił, spraw łaskawie, abyśmy Jej opieką wsparci, walcząc za życia, w godzinę śmierci mogli odnieść zwycięstwo nad nieprzyjacielem naszego zbawienia. Amen.

 

Dzień II (16)

 

O Maryjo Najświętsza, przemożna Królowo i Matko Kościoła, któraś poprzez wieki prowadziła bezpiecznie jego łódź wśród groźnych nawałnic, spraw, aby jak najprędzej znikły wszelkie podziały wśród wierzących i rychło nastała jedna owczarnia i jeden Pasterz, Twój Syn Jezus Chrystus.

 

Dzień III (17)

 

O Maryjo, Matko ukochana, która byłaś potężną Opiekunką Piusa VII i innych papieży aż po dzień dzisiejszy, osłoń płaszczem macierzyńskiej opieki Zastępcę Chrystusa na ziemi – Ojca świętego. Ochraniaj go stale wśród różnych przeciwności, rozpalaj w nim żar ducha, bądź mu natchnieniem i przewodniczką, by mógł wszystkich ludzi dobrej woli zjednoczyć w Kościele Chrystusowym.

 

Dzień IV (18)

 

O Maryjo, Królowo Apostołów, weźmij w swą przemożną opiekę biskupów, kapłanów i cały lud wierny. Wyproś im ducha jedności, doskonałego posłuszeństwa Ojcu świętemu i pałającą gorliwość o zbawienie dusz. Nade wszystko opiekuj się serdecznie misjonarzami, aby ich posługa przyczyniała się do umocnienia Królestwa Bożego na ziemi, do chwały Boga i zbawienia wszystkich w niebie.

 

 

 

Dzień V (19)

 

O Maryjo Najświętsza, Królowo Męczenników, która za swego życia ziemskiego doświadczyłaś najstraszniejszych cierpień, wzmocnij naszą wolę w wiernej służbie Twojej, abyśmy z odwagą i przekonaniem spełniali swoje obowiązki religijne, okazując się zawsze Twymi wiernymi dziećmi.

 

Dzień VI (20)

 

O Maryjo, Wspomożycielko chrześcijan, wyjednaj nam łaskę wytrwania w świętej wierze i zachowania w sobie wolności synów Bożych. Ze swej strony przyrzekamy Ci dołożyć wszelkich starań, by nasze życie było nieustanną ofiara dla Boga Ojca naszego, ofiarą składaną poprzez Jezusa, Syna Twego, który nam zapewnia wieczne zbawienie.

 

Dzień VII (21)

 

O Maryjo Najświętsza, Matko łaskawa i litościwa, któraś swym skutecznym wstawiennictwem tyle razy uwalniała lud chrześcijański od klęsk zbiorowych i kar doczesnych, ratuj nas przed zalewem niewiary i swobody obyczajów, wskutek których dusze obojętnieją i oddalają się od Boga. Utwierdzaj dobrych, wzmacniaj słabych, przywołuj do pokuty zagubionych grzeszników.

 

Dzień VIII (22)

 

O Maryjo Najświętsza, Matko najczulsza swego Boskiego Syna, która, na wieść o Jego zaginięciu, szukałaś Go przez trzy dni i trzy noce ogarnięta trwogą, błagamy Cię, spojrzyj z matczyną miłością na rzesze dzieci i młodzieży. Wspomożycielko niezawodna w sprawach wychowania, prowadź młode pokolenie do Jezusa Chrystusa, dopomagaj mu kształtować się w atmosferze prawdy i miłości, i strzeż je od zagubienia na drogach grzechu.

 

Dzień IX (23)

 

O Maryjo, Matko najdobrotliwsza, któraś była w każdym czasie Wspomożycielką chrześcijan, otaczaj nas swą czułą opieką za życia, a szczególnie w godzinę śmierci, i spraw, abyśmy kochając i czcząc Cię na ziemi, mogli śpiewać Twoje miłosierdzie w niebie.

http://www.kobyla.com.pl/salezjanie/matka-boa-wspomoycielka-wiernych

Litania do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych

(Wstęp na każdy dzień)

(84) Panie – zmiłuj się
Chryste — zmiłuj się
Panie — zmiłuj się
Chryste — usłysz nas
Chryste — wysłuchaj nas
Ojcze z nieba, Boże
– zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże,
– zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże,
–  zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże,
– zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo,
– módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko,
– módl się za nami.
Święta Dziewico Niepokalana,
– módl się za nami.
Wspomożycielko Wiernych, Przenajdroższa Matko i Pani nasza,
– módl się za nami.
My, Twoje córki i sługi, do Twojej pomocy się uciekamy,
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która byłaś Wspomożycielką Boga samego
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która wspomagałaś Jezusa w Jego dzieciństwie
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która byłaś Mu pomocą w pracach Jego
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która wspomagałaś Jezusa modlitwą w Jego nauczaniu
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która wspomagałaś Go w Jego cierpieniach pod krzyżem
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która byłaś Wspomożycielką Oblubieńca Twego, św. Józefa
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która byłaś Wspomożycielką wszystkich świętych w ich pracach i walkach
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która wspomagałaś Kościół Święty we wszystkich jego utrapieniach
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która przez tą opiekę zyskałaś tytuł Wspomożycielki Wiernych
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, która wsławiłaś się dzisiaj swoją cudowną opieką nad pracownikami
– O Maryjo wspomagaj nas
Ty, pod której wezwaniem i opieką jesteśmy od początku zawiązane
– O Maryjo, wspomagaj nas
Ty, któraś nas dotąd we wszystkich potrzebach wspierałaś
– O Maryjo, wspomagaj nas

II. Na poniedziałek


(85) Wzywamy Twego potężnego wspomożenia we wszystkich duchowych potrzebach naszych
– O Maryjo, wspomagaj nas
W pilnym unikaniu najmniejszego grzechu i wszelkiej okazji do niego i w obudzaniu doskonałego żalu za winy popełnione
– O Maryjo, wspomagaj nas
W ścisłym zachowaniu naszego zadania i zobowiązań naszych
– O Maryjo, wspomagaj nas
W miłowaniu Boga z całego serca i Ciebie, Matko nasza, najgorętszą miłością
– O Maryjo, wspomagaj nas
W utrzymaniu serdecznej siostrzańskiej miłości w Bogu, tworzącej w nas jedno serce i jedną duszę, w uprzedzaniu się, w wspieraniu i znoszeniu wzajemnym
– O Maryjo, wspomagaj nas
W miłosnym znoszeniu wszelkich upokorzeń i we wzgardzeniu sobą
– O Maryjo, wspomagaj nas
W naśladowaniu posłuszeństwa Jezusowego: ślepego, pospiesznego, ochoczego i wytrwałego
– O Maryjo, wspomagaj nas
W cenieniu i strzeżeniu skarbu ubóstwa świętego, na wzór betlejemskiego, nazaretańskiego, krzyżowego
– O Maryjo, wspomagaj nas
W przestrzeganiu i zachowaniu nieskalanej, anielskiej czystości
– O Maryjo, wspomagaj nas
W walce z namiętnościami, w pokusach ciała, czarta i świata
– O Maryjo, wspomagaj nas
W ukryciu przed światem i naśladowaniu cichego życia nazareckiej Rodziny
– O Maryjo, wspomagaj nas
W ustawicznej modlitwie, przez którą łączyłybyśmy się z Chrystusem i w gorącym nabożeństwie do tajemnicy Ołtarza, iżby ta była najwyższym celem uwielbień naszych i miłości bez granic
– O Maryjo, wspomagaj nas
W częstym i godnym używaniu Sakramentów świętych
– O Maryjo, wspomagaj nas

III. Na wtorek


(86) Błagamy Twej przemożnej pomocy we wszystkich doczesnych potrzebach naszych
– O Maryjo, wspomagaj nas
We wszystkich pracach naszych dla miłości Bożej podjętych, abyśmy je wiernie, pilnie, pobożnie i wytrwale wykonywały
– O Maryjo, wspomagaj nas
We wszystkich zajęciach naszych i posługach domowych
– O Maryjo, wspomagaj nas
We wszystkich potrzebach naszych, abyśmy z ufnością od Ciebie zaspokojenia ich oczekiwały
– O Maryjo, wspomagaj nas
W niedostatku naszym, abyśmy go z ochotnym poddaniem z ręki Boga przyjmowały
– O Maryjo, wspomagaj nas
W utrapieniach naszych, abyśmy w nich w służbie Bożej nie ustawały
– O Maryjo, wspomagaj nas
We wszelkich prześladowaniach, abyśmy według zalecenia Chrystusa z nich się weseliły
– O Maryjo, wspomagaj nas
W cierpieniach wewnętrznych, oschłościach i opuszczeniach od Boga, abyśmy na duchu nie upadały
– O Maryjo, wspomagaj nas
We wszystkich kolejach życia naszego, abyśmy w nich odpowiednio do naszego powołania zawsze się zachowywały
– O Maryjo, wspomagaj nas
W godzinę śmierci naszej, abyśmy ze skruchą, ufnością i miłością z tym życiem się rozstawały
– O Maryjo, wspomagaj nas
W dzień sądu naszego, abyśmy od wiecznej zguby uchronić się mogły
– O Maryjo, wspomagaj nas

IV. Na środę


Prosimy Cię o to, przez wszystko, co jest najdroższe Sercu Twojemu
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez miłość Twoją dla Boskiego Syna Twego, a Pana naszego i Oblubieńca dusz naszych, Jezusa Chrystusa
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez pamięć na 30 lat życia z Nim spędzonego w ukryciu nazareckim
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez Twoje prace, miłośnie i świątobliwe z Nim i dla Niego odbywane
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez wspomnienie okrutnej Męki Jego, na którą własnymi oczami patrzyłaś
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez Twoje najczulsze Serce, pod krzyżem przebite
– O Maryjo, wspomagaj nas
(87) Przez srogie boleści, jakie w całym życiu dla Jezusa i z Jezusem poniosłaś
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez te niewymowne radości, jakich za życia swego doznałaś i teraz w niebie z Nim zażywasz
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez macierzyńską miłość Twoją ku nam i gotowość na nasze wspieranie
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez przyczynę Oblubieńca Twego, Opiekuna naszego, św. Józefa
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez przyczynę seraficznej miłości i ewangelicznego ubóstwa św. Ojca i Patriarchy naszego Franciszka
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez dziecięcą miłość ku Tobie św. Stanisława Kostki i jego życie niewinne, anielskie
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przez przyczynę wszystkich świętych patronów naszych
– O Maryjo, wspomagaj nas

V. Na czwartek


Przedstawiamy Ci gorące pragnienia serc naszych, abyś je łaskawie przyjąć, wysłuchać i swoją przyczyną wesprzeć raczyła
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy powołanie nasze kochały i wiernie w nim trwając świętość osiągnęły
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy mogły z całą prawdą mówić [o sobie]: „codziennie umieram, a żywot mój ukryty jest z Chrystusem w Bogu”
– O Maryjo, wspomagaj nas
Aby wszystkie domy nasze były jako domek nazarecki, gdzie byśmy nieznane światu, w modlitwie, cichej pracy Bogu i bliźnim służyły
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy w pracowitości nikomu wyprzedzić się nie dały, pomnąc, że pracujemy na większą chwałę Boga
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy gardziły zawsze światem i próżnościami jego i szczerze pragnęły dla miłości Bożej ubóstwa, wzgardy i cierpienia i abyśmy w niczym innym nie chlubiły się, jak tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego świat jest nam ukrzyżowany, a my światu
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy zawsze były spragnione,
Anielskiego Chleba i jak najczęściej posilać się Nim mogły,
Abyśmy wzrastały codziennie w czci, wdzięczności za ten dar nad wszystkie dary,
Aby obraz Jezusa coraz jaśniej odbijał się w duszach naszych i abyśmy zawsze miłym przybytkiem dla Niego były (88)
– O Maryjo, wspomagaj nas
Aby ta myśl, żeśmy całe i na wieki wyłączną własnością Jezusa, a On Oblubieńcem naszym, napełniała nas zawsze świętym zapałem i osładzała nędzę ziemskiego wygnania
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy raz wyczytawszy w przebitym Sercu Jezusa tę zbytnią Jego miłość ku nam, zachwycone jego pięknością, wzruszone Jego dobrocią, założyły w Nim stałe mieszkanie i żeby każde odetchnienie nasze, każde uderzenie serca, było nowym aktem miłości ku Niemu
– O Maryjo, wspomagaj nas
Aby Serce Jezusa, nieskończenie czyste i święte, dało nam nienaruszoną czystość ciała, umysłu i serca
– O Maryjo, wspomagaj nas
Aby Oko Opatrzności Bożej na nas zawsze miłościwie spoczywało i kierowało nami we wszystkich burzach tego świata i aby wola Boża w nas zawsze się spełniała i żeby nam Bóg wystarczył za wszystkie pociechy, iż byśmy mogły mówić ze świętym Ojcem naszym: „Bóg mój i wszystko!”
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy w dobrym wytrwały do końca, przez całe życie kochając, pracując i cierpiąc, wszystko na większą chwałę Boga
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy na wieki oglądały i wpatrywały się w przecudne Oblicze Jezusa i wielbiły Oblubieńca Niebieskiego, Baranka bez zmazy, chodząc za Nim, gdziekolwiek idzie i śpiewając Mu pieśń nową z Tobą, Dziewico Niepokalana i ze wszystkimi świętymi pannami przez nieskończone wieki wieków
– O Maryjo, wspomagaj nas

VI. Na piątek


(89) Czując niedołęstwo nasze do spełnienia wielkich obowiązków naszych względem Boga i bliźnich, przychodzimy do Ciebie, Matko, Wspomożycielko błagać Twej pomocy
– O Maryjo, wspomagaj nas
W chwaleniu i uwielbianiu Majestatu Bożego przez wszystko
– O Maryjo, wspomagaj nas
W oddaniu nieustannej czci i adoracji Jezusowi utajonemu, mieszkającemu między nami
– O Maryjo, wspomagaj nas
W dziękczynieniu Bogu za niezliczone i niewymowne Jego dobrodziejstwa, a szczególnie za łaskę powołania
– O Maryjo, wspomagaj nas
W przebłaganiu Boga za ciężkie grzechy nasze, tak dawne, jak i teraźniejsze
– O Maryjo, wspomagaj nas
W zadośćuczynieniu za własne i cudze, wiadome i niewiadome grzechy
– O Maryjo, wspomagaj nas
W nagradzaniu przez życie, miłość i ochotną z nas samych ofiarą, za świętokradztwa, bluźnierstwa, niedowiarstwo i niezliczoną mnogość innych grzechów, które co dzień znieważają Imię Boże i wyrywają z Serca Jezusa ten jęk bolesny: „Cóż za pożytek ze Krwi Mojej?”
– O Maryjo, wspomagaj nas
W wypraszaniu łask potrzebnych dla siebie i całego świata, o których Ty wiesz najlepiej
– O Maryjo, wspomagaj nas
W gorliwym staraniu się o dusz zbawienie, które by nas uczyniło gotowymi na wszystko, byle ich uratować jak najwięcej
– O Maryjo, wspomagaj nas
W staraniu się o utrzymanie i pomnożenie żywej wiary i pobożności w sobie i drugich i przywrócenie czasów pierwotnej chrześcijan gorliwości
– O Maryjo, wspomagaj nas
W cichym apostolstwie, abyśmy mogły przykładem swoim wszystkich nauczyć, że można żyć na świecie, nie według świata, ale dążyć do doskonałości chrześcijańskiej, spełniając rady Ewangelii świętej
– O Maryjo, wspomagaj nas
(90) Abyśmy mogły przykładem i słowami przyczynić się do przemienienia pogańskich prac i zabiegów dzisiejszego świata na pracą chrześcijańską, ku wyższym celom zwróconą
– O Maryjo, wspomagaj nas
Abyśmy umiały wszystkie dusze zachęcić do tego, aby nie ubiegały się za materialnym zyskiem lub za dobrobytem i używaniem świata, ale aby na wzór Twój, poprzestając na małym, szukały w pracach podobania się tylko Bogu
– O Maryjo, wspomagaj nas

VII. Na sobotę


Polecamy Ci, o Matko i Pani nasza, tych wszystkich, z którymi stosunki w Bogu zawarte nas łączą, abyś ich ratowała swoją pomocą we wszystkich ich potrzebach
– O Maryjo, wspomagaj nas
A naprzód osoby należące do naszej rodziny duchowej, aby się pomnażały w duchu i liczbie
– O Maryjo, wspomagaj nas
Przełożonych naszych i przewodników duchownych, aby Duchem Świętym byli rządzeni w kierowaniu nami
– O Maryjo, wspomagaj nas
Rodziców, krewnych i przyjaciół naszych, aby wszyscy doznali szczególnej Bożej opieki i wsparcia we wszystkich potrzebach duchownych i doczesnych
– O Maryjo, wspomagaj nas
Dobrodziejów naszych, tak duchownych, jak doczesnych, aby otrzymali stokrotną nagrodę za to wszystko, co dla nas z miłości Bożej czynią
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wszystkich pracy ręcznej oddanych, aby zrozumieli, jak wielka jest łaska powołania do tego samego, czemu Zbawiciel do trzydziestego roku w pocie czoła się oddawał i żeby kochali swoje ubóstwo, pamiętając, że za nie mają posiąść Królestwo Niebieskie
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wszystkich pracodawców, aby rządzili się miłością Chrystusową, nie wyzyskując ubogich robotników, ale przez swą szczodrobliwość zasługiwali sobie na wiekuiste nagrody
– O Maryjo, wspomagaj nas
Jednych i drugich, aby urządzając swoje stosunki w duchu miłości chrześcijańskiej, zapobiegali zaburzeniom grożącym dzisiejszemu światu
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wszystkich też wiernych Chrystusowych, aby otrzymali łaskę utwierdzenia w wierze i męstwo w walczeniu z prześladowaniem pogańskiego świata
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wszystkich grzeszników, aby przez zasługi Krwi Chrystusowej, do ostatniej kropli na krzyżu wylanej, łaski nawrócenia dostąpić mogli
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wszystkich nieprzyjaciół i prześladowców, aby ich Bóg łaską swoją oświecić i za winę krzywd nam wyrządzonych nie poczytał
– O Maryjo, wspomagaj nas
Dusze wszystkich wiernych zmarłych, aby z miłosierdzia Bożego szczęście wiekuiste jak najprędzej posiąść mogły
– O Maryjo, wspomagaj nas
Wreszcie wszystkie prośby nasze, aby Majestatowi Bożemu przyjemne były i wysłuchane zostały
– O Maryjo, wspomagaj nas

Zakończenie
(na każdy dzień)


O Matko Boża i nasza!
– Ciebie prosimy, wysłuchaj nas
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– zmiłuj się nad nami.

Maryjo, usłysz nas, Maryjo, wysłuchaj nas
Panie, zmiłuj się
Chryste, zmiłuj się
Panie, zmiłuj się

V. O Matko nasza! O Pani nasza, pomnij, żeśmy dzieci Twoje.
R. Przeto nas strzeż i broń jak rzecz i własność swoją.

Módlmy się:
O Boże, któryś Matkę Jednorodzonego Syna
Twego (92) na Wspomożycielką najłaskawszą wiernym na ziemi przeznaczyć raczył, a nas pod Jej szczególną oddałeś opiekę, udziel nam tej łaski, abyśmy we wszystkich potrzebach duszy i ciała z ufnością do niej się uciekali i przez Jej przyczyną i opiekę wspierani i ocaleni, wiecznego posiadania Ciebie, Mądrości Przedwieczna, Dobroci Nieskończona, Piękności niewysłowiona w chwale wiekuistej dostąpić mogli. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

http://marylawitkowska.blogspot.com/2012/03/litania-do-matki-bozej-wspomozycielki.html

********

Święci Donacjan i Rogacjan, męczennicy
Święci Donacjan i Rogacjan
Donacjan i Rogacjan byli braćmi pochodzącymi z rodziny pogańskiej. Żyli w Nantes. Żyli w III wieku. Donacjan, choć młodszy, był już chrześcijaninem, Rogacjan jeszcze katechumenem (jako męczennik przyjął tzw. “chrzest krwi”). Być może do chrztu przygotowywał ich inny brat, nieznany z imienia. Od starożytności zwani są “dziećmi nantejskimi”, ponieważ ponieśli śmierć w młodym wieku. Powodem skazania braci na męczeństwo była odmowa złożenia ofiary pogańskim bóstwom Jowiszowi i Apollinowi.
Donacjan i Rogacjan zostali zamordowani w czasach prześladowania chrześcijan za cesarzy Dioklecjana i Maksymiana (285-305), prawdopodobnie w roku 287.

 

 

 

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/05-24b.php3

*******

Rocznica przeniesienia relikwii św. Dominika
Grób św. Dominika Guzmana w Bolonii

 

Zgodnie ze swoją wolą, Dominik Guzman został pochowany “pod stopami braci” w kościele św. Mikołaja w Bolonii. Mimo że wielu chorych zaświadczało, iż doznawali uzdrowień przy jego grobie, bracia nie chcieli ich uznawać, a nawet niszczyli dziękczynne wota. W końcu 24 maja 1233 roku papież Grzegorz IX pozwolił na przeniesienie ciała Dominika do marmurowego grobowca, w obecności legata papieskiego, arcybiskupa Rawenny, Teodoryka i bł. Jordana z Saksonii (następcy Dominika) oraz wielu braci uczestniczących w kapitule generalnej dominikanów w Bolonii. Wtedy to “cudowny zapach unosił się ze świętego ciała, dając wszystkim dobitne świadectwo, że ten człowiek był dobrą wonią Chrystusa. Arcybiskup odprawił uroczystą Mszę św., a ponieważ działo się to we wtorek po Zesłaniu Ducha Świętego, chór zaśpiewał antyfonę na wejście: «Przyjmijcie wdzięczną woń waszej chwały»”. Był to początek procesu kanonizacyjnego, zakończonego 3 lipca 1234 roku, kiedy papież Grzegorz IX ogłosił Dominika świętym. Bł. Jan z Vercelli, szósty generał Zakonu, wystawił mu godniejszy grobowiec, w którym 5 czerwca 1267 roku złożono relikwie św. Dominika.

 

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/05-24c.php3

Katecheza Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 13 stycznia 2010 r.

Drodzy bracia i siostry,

na początku nowego roku spoglądamy na dzieje chrześcijaństwa, by zobaczyć, jak rozwija się historia i jak może być odnowiona. Możemy w niej dostrzec, że są święci, prowadzeni przez światłość Bożą, prawdziwi reformatorzy życia Kościoła i społeczeństwa. Jako nauczyciele przez słowo i świadkowie przez przykład potrafią oni podejmować stałą i głęboką odnowę kościelną, gdyż sami zostali głęboko odnowieni, są w łączności z prawdziwą nowością: obecnością Boga w świecie. Ta pocieszająca rzeczywistość, a mianowicie że w każdym pokoleniu rodzą się święci i wnoszą twórczość odnowy, towarzyszy nieustannie historii Kościoła pośród smutków i ujemnych stron jego marszu. Widzimy bowiem, stulecie po stuleciu, jak rodzą się także energie reformy i odnowy, ponieważ nowość Boga jest niewyczerpana i daje stale nową moc, by iść naprzód. Tak było również w wieku XIII, wraz z narodzinami i niezwykłym rozwojem zakonów żebraczych: wzorem wielkiej odnowy w nowej epoce dziejowej. Nazwano je tak ze względu na charakteryzujące je „żebranie”, czyli pokorne uciekanie się do materialnego wsparcia ze strony ludzi, aby przeżywały ślub ubóstwa i pełniły swą ewangelizacyjną misję. Spośród zakonów, które pojawiły się w tym okresie, najważniejsi są bracia mniejsi i bracia kaznodzieje, znani jako franciszkanie i dominikanie. Nazywają się one tak od imion swoich założycieli – odpowiednio Franciszka z Asyżu i Dominika Guzmana. Obaj ci wielcy święci byli w stanie mądrze odczytywać „znaki czasu”, wyczuwając wyzwania, jakie musiał podjąć Kościół w ich czasach.

Pierwsze wyzwanie stanowiła ekspansja rozmaitych grup i ruchów wiernych, które – choć kierowały się słusznym pragnieniem życia prawdziwie chrześcijańskiego, sytuowały się często poza wspólnotą kościelną. Pozostawały w głębokiej opozycji do Kościoła bogatego i pięknego, jaki rozwinął się właśnie wraz z rozkwitem monastycyzmu. W poprzednich katechezach wspominałem o wspólnocie mniszej w Cluny, która coraz bardziej przyciągała młodych, a więc żywotne siły, jak również dobra i bogactwa. Logicznie więc rozwinął się w pierwszym momencie Kościół bogaty w dobra, a przy tym zastygły w bezruchu. Temu Kościołowi przeciwstawia się idea, że Chrystus przyszedł na ziemię ubogi i że prawdziwy Kościół powinien być właśnie Kościołem ubogich; pragnienie prawdziwego autentyzmu chrześcijańskiego przeciwstawiło się więc rzeczywistości Kościoła empirycznego. Były to tak zwane ruchy pauperskie (ubogich) średniowiecza. Ostro podważały one styl życia kapłanów i mnichów tamtych czasów, zarzucając im zdradę Ewangelii i odejście od praktyki ubóstwa pierwszych chrześcijan, ruchy te przeciwstawiły posłudze biskupów własną „równoległą hierarchię”. Ponadto, dla uzasadnienia swych decyzji, głosiły nauczanie nie do pogodzenia z wiarą katolicką. Na przykład ruch katarów lub albigensów powrócił do dawnych herezji, jak dewaluacja i pogarda dla świata materialnego – opozycja wobec bogactwa staje się szybko sprzeciwem względem rzeczywistości materialnej jako takiej – zaprzeczenia wolnej woli, a z kolei do dualizmu, istnienia drugiej zasady zła, równoważnej z Bogiem. Ruchy te cieszyły się powodzeniem, zwłaszcza we Francji i w Italii, nie tylko ze względu na mocną organizację, ale również dlatego, że obnażały rzeczywisty nieład w Kościele, spowodowany przez mało przykładne zachowanie różnych przedstawicieli duchowieństwa.

Franciszkanie i dominikanie natomiast, za przykładem swoich założycieli, udowodnili, że można żyć ubóstwem ewangelicznym, prawdą Ewangelii jako taką, nie odłączając się od Kościoła; wykazali, że Kościół pozostaje prawdziwym, autentycznym miejscem Ewangelii i Pisma. Co więcej, Dominik i Franciszek właśnie z głębokiej jedności z Kościołem i z papiestwem czerpali siłę swego świadectwa. Dokonując całkowicie oryginalnego wyboru w dziejach życia konsekrowanego, członkowie tych zakonów nie tylko wyrzekali się posiadania dóbr osobistych, jak czynili to mnisi od starożytności, ale nie chcieli również, aby zostały zapisane wspólnocie grunty i nieruchomości. Chcieli w ten sposób dać świadectwo życia wyjątkowo wstrzemięźliwego, aby okazać solidarność z ubogimi i złożyć ufność jedynie w Opatrzności, żyć każdym dniem Opatrzności, ufnością oddania się w ręce Boga. Ten osobisty i wspólnotowy styl zakonów żebraczych w połączeniu z całkowitym przylgnięciem do nauczania Kościoła i jego władzy, wysoko cenili ówcześni papieże, jak Innocenty III i Honoriusz III, którzy udzielili pełnego poparcia tym nowym doświadczeniom kościelnym, rozpoznając w nich głos Ducha.

Owoce nie dały na siebie długo czekać: grupy pauperskie, które odłączyły się od Kościoła, powróciły do jedności kościelnej bądź powoli topniały aż do zaniku. Dziś także, chociaż żyjemy w społeczeństwie, w którym często „mieć” bierze górę nad „być”, panuje duża wrażliwość na przykłady ubóstwa i solidarności, jakie wierzący okazują, dokonując śmiałych wyborów. Dziś także nie brakuje podobnych inicjatyw: ruchów, które rzeczywiście wychodzą od nowości Ewangelii i żyją nią dzisiaj w sposób radykalny, oddając się w ręce Boga, aby służyć bliźniemu. Świat, jak przypominał Paweł VI w „Evangelii nuntiandi”, chętnie słucha nauczycieli, gdy są oni również świadkami. Jest to lekcja, której nie można nigdy zapomnieć w dziele szerzenia Ewangelii: najpierw samemu żyć tym, co się głosi, być zwierciadłem Bożej miłości.

Franciszek i Dominik byli świadkami, ale też nauczycielami. Innym bowiem powszechnym wymogiem w ich czasach było wykształcenie religijne. Niemało wiernych świeckich, którzy mieszkali w rozwijających się gwałtownie miastach, pragnęło praktykować duchowo intensywne życie chrześcijańskie. Starali się więc pogłębić znajomość wiary i znaleźć przewodnika na trudnej, ale napawającej entuzjazmem drodze świętości. Zakony żebracze potrafiły z powodzeniem wyjść także naprzeciw tej potrzebie: głoszenie Ewangelii w prostocie oraz w jej głębi i wielkości było celem, być może najważniejszym, tego ruchu. Z ogromnym zapałem więc oddali się przepowiadaniu. Bardzo wielu wiernych, często prawdziwe tłumy, słuchały kaznodziejów w kościołach i na otwartym powietrzu, wymieńmy na przykład św. Antoniego. Podejmowano tematy bliskie życiu ludzi, przede wszystkim praktykę cnót teologalnych i moralnych, odwołując się do konkretnych, łatwo zrozumiałych przykładów. Ponadto nauczano sposobów karmienia życia modlitwą i pobożnością. Franciszkanie na przykład szerzyli bardzo nabożeństwo do człowieczeństwa Chrystusa z zobowiązaniem do naśladowania Pana. Nie jest więc zaskoczeniem, że wielu wiernych – kobiet i mężczyzn – decydowało się na to, aby na drodze chrześcijańskiej towarzyszyli im bracia franciszkańscy i dominikańscy, którzy stawali się kierownikami duchowymi oraz poszukiwanymi i cenionymi spowiednikami. Narodziły się więc stowarzyszenia wiernych świeckich, czerpiące natchnienie z duchowości św. Franciszka i św. Dominika, dostosowanej do ich stanu życia. Chodzi o Trzeci Zakon, zarówno franciszkański, jak dominikański. Innymi słowy, propozycja „świeckiej świętości” podbiła wiele osób. Jak przypomniał Sobór Watykański II, powołanie do świętości nie jest zastrzeżone dla niektórych, lecz powszechne (por. „Lumen gentium”, 40). We wszystkich stanach życia, stosownie do wymogów każdego z nich, istnieje możliwość życia Ewangelią. Dziś także chrześcijanin powinien dążyć do „wysokiej miary chrześcijańskiego życia”, niezależnie od tego, do jakiego stanu życia należy!

Znaczenie zakonów żebraczych do tego stopnia wzrosło w średniowieczu, że instytucje świeckie, takie jak organizacje pracy, dawne korporacje i same władze cywilne, zasięgały często porad duchowych u członków tych zakonów przy redagowaniu swoich regulaminów, a czasem dla rozwiązania sporów wewnętrznych i zewnętrznych. Franciszkanie i dominikanie stawali się duchowymi animatorami miast średniowiecznych. Z wielkim wyczuciem wykorzystali oni strategię duszpasterską dostosowaną do przemian społecznych. Ponieważ wiele osób przenosiło się ze wsi do miast, wznosili oni swe klasztory nie na wsi, lecz w mieście. Poza tym, aby móc prowadzić swoją działalność dla dobra dusz, konieczne było przemieszczanie się zgodnie z potrzebami duszpasterstwa. Dokonując innego wyboru, całkowicie innowacyjnego, zakony żebracze porzuciły zasadę stabilizacji, klasyczną dla dawnego monastycyzmu, by przyjąć inny sposób. Bracia mniejsi i kaznodzieje podróżowali z miejsca na miejsce, pełni zapału misyjnego. W efekcie przyjęli organizację odmienną od tej, jaką miała większość zakonów mniszych. Miejsce tradycyjnej autonomii, jaką cieszył się każdy klasztor, zajęło większe znaczenie zakonu jako takiego i przełożonego generalnego, jak również struktura prowincji. Tym samym zakony żebracze były lepiej dostosowane do wymogów Kościoła powszechnego. Elastyczność ta umożliwiła wysyłanie braci bardziej nadających się do pełnienia specyficznej misji, a zakony żebracze dotarły do Północnej Afryki, na Bliski Wschód, do Europy Północnej. Dzięki tej giętkości dokonała się odnowa dynamizmu misyjnego.

Innym wielkim wyzwaniem były dokonujące się w tamtym okresie przemiany kulturowe. Nowe zagadnienia ożywiały dyskusje na uniwersytetach, które narodziły się pod koniec XII wieku. Bracia mniejsi i kaznodzieje nie wahali się podjąć również tego zadania i jako studenci i profesorowie weszli na najsłynniejsze wówczas uniwersytety, powoływali ośrodki studiów, wydając teksty o wielkiej wartości, przyczynili się do narodzin prawdziwych i właściwych szkół myśli, byli głównymi postaciami teologii scholastycznej w jej najlepszym okresie, wpłynęli w znaczący sposób na rozwój myśli. Najwięksi myśliciele – św. Tomasz z Akwinu i św. Bonawentura, byli żebrakami, działając właśnie z tym dynamizmem nowej ewangelizacji, który przyczynił się także do odnowy śmiałości myślenia, dialogu między rozumem a wiarą. Dziś także istnieje „miłość prawdy i w prawdzie”, „miłość intelektualna”, którą należy praktykować, aby oświecić umysły i łączyć wiarę z kulturą. Szerokie zaangażowanie franciszkanów i dominikanów na uniwersytetach średniowiecznych to wezwanie, drodzy wierni, do obecności w miejscach wypracowywania myśli, aby z szacunkiem i przekonaniem rzucać światło Ewangelii na problemy fundamentalne, dotyczące człowieka, jego godności i jego wiecznego przeznaczenia. Myśląc o roli franciszkanów i dominikanów w średniowieczu, o odnowie duchowej, jaką wywołali, o tchnieniu nowego życia, jaki przekazali światu, jeden z mnichów powiedział: „W owych czasach świat starzał się. Dwa zakony powstały w Kościele, którego młodość odnowiły jak młodość orła” (Burchard z Urspergu, Chronicon).

Drodzy bracia i siostry, właśnie na początku tego roku wzywajmy Ducha Świętego, wieczną młodość Kościoła: niech da On odczuć każdemu pilną potrzebę dawania spójnego i odważnego świadectwa Ewangelii, aby nigdy nie zabrakło świętych, którzy pozwolą jaśnieć Kościołowi niczym oblubienica zawsze czysta i piękna, bez zmazy i bez zmarszczki, zdolna nieodparcie pociągać świat ku Chrystusowi, ku Jego zbawieniu.

Tłum. ml (KAI Rzym)

http://ekai.pl/biblioteka/dokumenty/x826/katecheza-benedykta-xvi-podczas-audiencji-ogolnej-stycznia-r/

 

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

Jan Paweł II

ENCYKLIKA DOMINUM ET VIVIFICANTEM

O Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata

Czcigodni Bracia, Drodzy Synowie i Córki,
Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!

Wstęp

1. Ducha Świętego wyznaje Kościół jako „Pana i Ożywiciela”. Czyni to słowami Symbolu wiary, zwanego nicejsko-konstantynopolitańskim od dwóch Soborów — w Nicei (325 r.) i w Konstantynopolu (381 r.) — którym zawdzięcza swoje powstanie i ogłoszenie. Tam. również dodano, że Duch Święty „mówił przez Proroków”.

Są to słowa, które Kościół czerpie z samego źródła wiary, którym jest Jezus Chrystus. Istotnie, według Ewangelii św. Jana, Duch Święty został nam dany wraz z nowym życiem, jak głosi i obiecuje Jezus w dniu uroczystego żydowskiego Święta Namiotów: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie — niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7, 37 n.). I Ewangelista dodaje: „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7, 39). Symbol wody, podobieństwo wody, wyraziło się również w rozmowie z Samarytanką, gdy Chrystus mówi o „źródle wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”1. W rozmowie zaś z Nikodemem głosi potrzebę nowego „narodzenia się z wody i Ducha”, aby „wejść do królestwa Bożego” (por. J 3, 5).

Kościół tedy, pouczony słowem Chrystusa, czerpiąc z doświadczenia Pięćdziesiątnicy i własnych „dziejów apostolskich”, od początku głosi wiarę w Ducha Świętego, jako Ożywiciela, poprzez którego niezgłębiony Trójjedyny Bóg udziela się ludziom, zaszczepiając w nich zadatek życia wiecznego.

2. Wiara ta, stale wyznawana przez Kościół, stale winna być odnawiana i pogłębiana w świadomości Ludu Bożego. W ostatnim stuleciu dokonało się to kilkakrotnie: od Leona XIII, który ogłosił encyklikę Divinum illud munus (1897) całkowicie poświęconą Duchowi Świętemu, do Piusa XII, który w encyklice Mystici Corporis (1943 r.) odwołał się do Ducha Świętego jako do życiodajnej zasady Kościoła w którym działa On w jedności z Głową Ciała Mistycznego, Chrystusem2; do Soboru Watykańskiego II, który podniósł potrzebę ożywienia nauki o Duchu Świętym, jak to podkreślił Paweł VI, mówiąc: „Po chrystologii, a zwłaszcza eklezjologii Soboru winno nastąpić nowe studium i nowy kult Ducha Świętego, właśnie jako nieodzowne dopełnienie nauczania soborowego”3.

Jesteśmy więc w naszej epoce na nowo wezwani odwieczną, a zawsze nową wiarą Kościoła, aby zbliżyć się do Ducha Świętego-Ożywiciela. Z pomocą i zachętą przychodzi nam tutaj również wspólne dziedzictwo z Kościołami Wschodnimi, które wiernie przechowały ogromne bogactwo nauki Ojców o Duchu Świętym. Stąd też można powiedzieć, że jednym z doniosłych wydarzeń ostatnich lat stała się 1600. rocznica I Soboru Konstantynopolitańskiego, która była obchodzona równocześnie w Konstantynopolu i w Rzymie w uroczystość Zielonych Świąt 1981 roku. Wtedy też, poprzez rozważanie tajemnicy Kościoła, lepiej poznaliśmy Ducha Świętego jako Tego, który wskazuje drogi prowadzące do zjednoczenia chrześcijan; co więcej, jako najwyższe źródło tej jedności, która pochodzi od Boga samego, a której św. Paweł dał szczególny wyraz w słowach używanych często na początku liturgii eucharystycznej: „Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi” (Mszał Rzymski; por. 2 Kor 13, 13).

Z tego wezwania wzięły poniekąd swój początek i natchnienie poprzednie encykliki: Redemptor Hominis oraz Dives in misericordia, które sławią wydarzenie naszego zbawienia, jakie dokonuje się w Synu posłanym na świat przez Ojca, „aby świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17) i „aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem — ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 11). Obecnie zaś rodzi się z tego wezwania niniejsza encyklika o Duchu Świętym, który od Ojca i Syna pochodzi; który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę: jest On Osobą Boską, która znajduje się w centrum wiary chrześcijańskiej i jest źródłem i mocą odnowy Kościoła4. W ten sposób została ona zaczerpnięta z głębi dziedzictwa soborowego. Sobór bowiem poprzez swoją naukę o Kościele — a zarazem o Kościele w świecie — wzywa nas do tego, abyśmy na nowo wnikali w trynitarną tajemnicę Boga samego, idąc szlakiem ewangelicznym, patrystycznym i liturgicznym: do Ojca — przez Chrystusa — w Duchu Świętym.

W ten sposób Kościół daje odpowiedź na pewne głębokie pragnienia, które odczytuje w sercach ludzi współczesnych, jak potrzeba nowego odkrycia Boga w Jego nadprzyrodzonej rzeczywistości Ducha nieskończonego, tak jak Go Jezus przedstawia Samarytance; potrzeba oddawania Mu czci „w Duchu i prawdzie” (por. J 4, 24); nadzieja znalezienia w Nim tajemnicy miłości i siły „nowego stworzenia” (por. Rz 8, 22; Ga 6, 15): tak, właśnie Tego, który daje życie.

Kościół czuje się wezwany do takiego posłannictwa głoszenia Ducha Świętego, gdy przybliża się wraz z rodziną ludzką do końca drugiego tysiąclecia po Chrystusie. Na tle „przemijania nieba i ziemi” szczególnie wymowne stają się słowa, „które nie przeminą” (por. Mt 24, 35). Są to słowa Chrystusa o Duchu Świętym, który jest niewyczerpanym „źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14) jako prawda i jako zbawcza łaska. Kościół pragnie rozważać te słowa, głosić je wiernym i wszystkim ludziom podczas przygotowań do uroczystego obchodu wielkiego Jubileuszu — który w swoim czasie zostanie ogłoszony — dla zaznaczenia przejścia od drugiego do trzeciego Milenium chrześcijaństwa.

Oczywistą jest rzeczą, że rozważania te: nie zamierzają do końca zgłębić przebogatej nauki o Duchu Świętym ani też opowiadać się za konkretnymi rozwiązaniami kwestii dotąd otwartych; mają natomiast przyczynić się do wzrostu świadomości Kościoła, że „Duch Święty (…) przynagla go do współdziałania, aby spełnił się skutecznie zamysł Boga, który uczynił Chrystusa źródłem zbawienia dla całego świata”5.

Część I
Duch Ojca i Syna dany Kościołowi

1. Obietnica i objawienie siły Jezusa podczas wieczerzy paschalnej

3. Gdy czas odejścia Jezusa Chrystusa z tego świata już się przybliżył, zapowiedział On Apostołom „innego Pocieszyciela” (J 14, 16). Jan ewangelista, obecny tam, pisze, że podczas wieczerzy paschalnej, która poprzedziła dzień męki i śmierci, Jezus przemówił do nich w takich słowach: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu (…). Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze — Ducha Prawdy” (J 14, 13. 16 n.).

Tego właśnie Ducha Prawdy nazywa Chrystusa Parakletem. Parakletos zaś znaczy „Pocieszyciel”, a znaczy również „Orędownik” lub „Rzecznik”. Chrystus nazywa Ducha Prawdy „innym” Pocieszycielem, drugim, gdyż On sam, Jezus Chrystus jest pierwszym Pocieszycielem (por. 1 J 2, 1); pierwszym nosicielem i dawcą Dobrej Nowiny. Duch Święty przychodzi po Nim i za Jego sprawą, ażeby dzieło Dobrej Nowiny zbawienia kontynuować w świecie przez Kościół. O tej kontynuacji swego dzieła przez Ducha Świętego mówi Chrystus kilkakrotnie w czasie tej samej rozmowy pożegnalnej, przygotowując Apostołów, zgromadzonych w Wieczerniku, do swego odejścia przez mękę i śmierć krzyżową.

Słowa, do których tutaj będziemy się odwoływać, znajdują się w zapisie Ewangelii Janowej. Każde z nich dodaje jakąś nową treść do tej samej zapowiedzi i obietnicy. Równocześnie zaś są one wewnętrznie ze sobą powiązane, nie tylko perspektywą tych samych wydarzeń, ale równocześnie perspektyw tajemnicy Ojca, Syna i Ducha Świętego, która nigdzie może w Piśmie Świętym nie znajduje tak szczególnego wyrazu, jak właśnie tutaj.

4. Oto Chrystus mówi z kolei: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co ja wam powiedziałem” (J 14, 26). Duch Święty będzie Pocieszycielem Apostołów oraz Kościoła, jako stale obecny wśród nich — choć niewidzialny — Nauczyciel tej samej Dobrej Nowiny, co Chrystus. „Nauczy” i „przypomni” — to znaczy nie tylko, że w sobie właściwy sposób będzie nadal pobudzał do rozpowszechniania Ewangelii zbawienia, ale znaczy także, iż będzie dopomagał we właściwym zrozumieniu treści Chrystusowego Orędzia, że zapewni mu ciągłość i tożsamość wśród zmieniających się warunków i okoliczności. Duch Święty sprawi więc, że w Kościele trwać będzie zawsze ta sama Prawda, jaką Apostołowie usłyszeli od swego Mistrza.

5. W przekazywaniu Dobrej Nowiny Apostołowie będą szczególnie zjednoczeni z Duchem Świętym. Oto, co w dalszym ciągu mówi Chrystus: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku” (J 15, 26 n.).

Apostołowie byli świadkami bezpośrednimi, naocznymi. Oni Chrystusa „usłyszeli” i „ujrzeli własnymi oczyma”, na Niego „patrzyli”, a nawet „dotykali swymi rękami”, jak to na innym miejscu wyrazi tenże sam ewangelista Jan (por. 1 J 1, 1-3; 4, 14). To ich ludzkie, naoczne i „historyczne” świadectwo o Chrystusie łączy się ze świadectwem samego Ducha Świętego: „On będzie świadczył o Mnie”. W świadectwie Ducha Prawdy ludzkie świadectwo Apostołów znajdzie najwyższe oparcie. Znajdzie też z kolei wewnętrzny fundament swej kontynuacji wśród następujących po sobie przez wieki pokoleń uczniów i wyznawców Chrystusa.

Jeśli Chrystus sam jest najwyższym i najpełniejszym objawieniem Boga dla ludzkości, to świadectwo Ducha Świętego stanowi o wiernym przekazie objawienia w nauce i pismach Apostołów6, jest dla tego przekazu natchnieniem i zabezpiecza go, podczas gdy świadectwo Apostołów zapewnia mu ludzki wyraz w Kościele i w dziejach ludzkości.

6. Wynika to również z dalszego ciągu tekstu Janowego, który pozostaje w bliskim związku treściowym i intencjonalnym z powyższą zapowiedzią i obietnicą: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe” (J 16, 12 n.).

W poprzednich słowach Chrystusa, Pocieszyciel — Duch Prawdy jest zapowiedziany jako Ten, który „nauczy i przypomni”, jako Ten, który będzie „świadczył” o Chrystusie. Obecnie zaś Chrystus mówi o Nim: „doprowadzi was do całej prawdy”. Owo „doprowadzenie do całej prawdy” w związku z tym, czego Apostołowie „teraz znieść nie mogą”, wydaje się przede wszystkim nieodzowne z uwagi na wyniszczenie Chrystusa przez mękę i śmierć krzyżową, która wówczas, gdy wypowiadał te słowa, była już tak bardzo bliska.

W dalszym ciągu jednakże owo „doprowadzenie do całej prawdy” wydaje się nieodzowne nie tylko w związku z samym scandalum Crucis, ale także w związku ze wszystkim, co Chrystus „czynił i czego nauczał” (Dz 1, 1). Całkowite mysterium Christi domaga się wiary, ona bowiem właściwie wprowadza człowieka w rzeczywistość objawionej Tajemnicy. „Doprowadzenie do całej prawdy” dokonuje się więc w wierze i poprzez wiarę, co jest dziełem Ducha Prawdy i owocem Jego działania w człowieku. Duch Święty ma być tutaj najwyższym przewodnikiem człowieka: światłem ducha ludzkiego. Odnosi się to do Apostołów, którzy naprzód byli naocznymi świadkami, a z kolei mieli się stać wobec innych świadkami tego wszystkiego, co Chrystus „czynił i nauczał”, a zwłaszcza Jego Krzyża i Zmartwychwstania W dalszej perspektywie odnosi się to do wszystkich pokoleń uczniów i wyznawców Mistrza, jeśli mają z wiarą przyjmować i owocnie wyznawać działającą w dziejach człowieka Boską tajemnicę objawioną, która wyjaśnia ostateczny sens tych dziejów.

7. Pomiędzy Duchem Świętym a Chrystusem zachodzi zatem w ekonomii zbawienia najściślejsza więź, gdyż On, Duch Prawdy działa w dziejach człowieka jako „inny Pocieszyciel”, zabezpieczając trwale przekaz i promieniowanie Dobrej Nowiny objawionej przez Jezusa z Nazaretu. Dzięki temu, w Duchu Świętym-Paraklecie, który w tajemnicy i działalności Kościoła stale kontynuuje historyczną obecność Odkupiciela na ziemi i Jego zbawcze dzieło, jaśnieje chwała Chrystusa — jak o tym świadczą dalsze słowa Janowego zapisu: „On (tj. Duch Święty) Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 14). W tych słowach zostaje raz jeszcze potwierdzone to wszystko, o czym mówiły wypowiedzi poprzednie: „nauczy (…), przypomni (…), będzie świadczył”. Najwyższe i najpełniejsze samo objawienie się Boga, jakie dokonało się w Chrystusie i zostało poświadczone przepowiadaniem Apostołów, będzie dokonywało się nadal poprzez misję niewidzialnego Pocieszyciela: Ducha Prawdy. Jak ściśle zaś ta ostatnia będzie się łączyła z misją Chrystusa, jak całkowicie będzie czerpała z tej odkupieńczej misji, utrwalając i rozwijając w dziejach zbawcze jej owoce, o tym mówi słowo „weźmie”: „z mojego weźmie i wam objawi”. Aby zaś, w związku z owym „weźmie”, do końca jakoby uwydatnić Boską i trynitarną jedność źródła, Chrystus dodaje: „Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 15). Biorąc z „mojego”, będzie przez to samo czerpał z „Ojcowego”.

W świetle więc owego „weźmie” mogą tłumaczyć się inne jeszcze słowa o Duchu Świętym, wypowiedziane przez Chrystusa w Wieczerniku przed Paschą, słowa doniosłe: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16, 7 n.). Do tych słów wypadnie nam jeszcze osobno powrócić.

2. Ojciec, Syn i Duch Święty

8. Właściwością tekstu Janowego jest to, że Ojciec, Syn i Duch Święty wymieniani są w nim wyraźnie jako Osoby, pierwsza odrębna od drugiej i trzeciej i te między sobą. O Duchu-Pocieszycielu mówi Jezus, używając często zaimka osobowego „On”, równocześnie zaś, w całym tym pożegnalnym przemówieniu odsłania te więzi, jakie łączą wzajemnie Ojca, Syna i Parakleta. Tak więc „Duch od Ojca pochodzi” (J 15, 26) i Ojciec „daje Ducha” (J 14, 16). Ojciec „posyła” Ducha w imię Syna (J 14, 26), Duch „świadczy” o Synu (J 15, 26). Syn prosi Ojca o posłanie Ducha-Pocieszyciela (J 14, 16) — ale też, w związku ze swoim odejściem przez Krzyż, mówi: „jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7). A więc Ojciec posyła Ducha Świętego mocą ojcostwa, podobnie jak posłał Syna (por. J 3, 16 n. 34; 6, 57; 17, 3. 18. 23). Równocześnie zaś Duch zostaje posłany przez Ojca w mocy odkupienia dokonanego przez Chrystusa — i w tym znaczeniu Duch Święty zostaje posłany również przez Syna: „poślę Go do was”.

Należy tutaj zwrócić uwagę, że — o ile wszystkie inne obietnice z Wieczernika zapowiadały przyjście Ducha Świętego po odejściu Chrystusa — to natomiast zapowiedź zawarta w tekście św. Jana wyraźnie uwydatnia także związek i zależność, można powiedzieć, natury przyczynowej, pomiędzy jednym a drugim wydarzeniem: „(…) jeżeli odejdę, poślę Go do was”. Duch Święty przyjdzie, o ile Chrystus odejdzie przez Krzyż: przyjdzie nie tylko w następstwie, ale za sprawą odkupienia dokonanego przez Chrystusa z woli i jako dzieło Ojca.

9. Tak więc podczas paschalnego przemówienia pożegnalnego znajdujemy się poniekąd u szczytu objawienia trynitarnego. Znajdujemy się równocześnie u progu definitywnych wydarzeń oraz najwznioślejszych słów, które na końcu zaowocują wielkim orędziem misyjnym, skierowanym do Apostołów, a przez nich do Kościoła: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”, a w poleceniu tym zawarta jest trynitarna formuła chrztu: „udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Formuła ta odpowiada wewnętrznej tajemnicy Boga, życia Bożego. To życie, to Ojciec, Syn i Duch Święty — Boska Jedność Trójcy. Mowę pożegnalną w Wieczerniku można odczytać jako szczególne przygotowanie do tej trynitarnej formuły, w której wyraża się życiodajna moc Sakramentu, który sprawia uczestnictwo w życiu Trójjedynego Boga, ponieważ daje łaskę uświęcającą jako nadprzyrodzony dar dla człowieka. Przez nią człowiek zostaje powołany i „uzdolniony” do uczestniczenia w niewypowiedzianym życiu Boga.

10. W swoim życiu wewnętrznym Bóg „jest Miłością” (por. 1 J 4, 8. 16), miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego „przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2, 10) jako Miłość-Dar nie stworzony. Można powiedzieć, iż w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianą wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi, i że przez Ducha Świętego Bóg bytuje „na sposób” daru. Duch Święty jest osobowym wyrazem tego obdarowywania się, tego bycia Miłością7. Jest Osobą-Miłością, jest Osobą-Darem. Jest to niezgłębione bogactwo rzeczywistości i niewysłowione pogłębienie pojęcia Osoby w Bogu, które możemy poznać jedynie dzięki Objawieniu.

Równocześnie Duch Święty, jako współistotny w Bóstwie Ojcu i Synowi, jest Miłością i Darem (nie stworzonym), z którego jakby ze źródła (fons vivus) wypływa wszelkie obdarowanie względem stworzeń (dar stworzony): obdarowanie istnieniem wszystkiego poprzez akt stworzenia, obdarowanie człowieka łaską poprzez całą ekonomię zbawienia. Napisze apostoł Paweł: „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).

3. Zbawcze udzielanie się Boga w Duchu Świętym

11. Przemówienie pożegnalne Chrystusa w czasie wieczerzy paschalnej pozostaje w szczególnym związku z tym „daniem” i „oddaniem się” Ducha Świętego. Oto odsłania się w zapisie Janowej Ewangelii jakby najgłębsza „logika” zbawczych tajemnic odwiecznych zamierzeń Boga, który jest niewysłowioną Jednością komunii Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jest to „logika” Boża, która od tajemnicy Trójcy Świętej prowadzi do tajemnicy Odkupienia świata w Jezusie Chrystusie. Odkupienie spełnione przez Syna w wymiarach ziemskiej historii człowieka — spełnione w Jego „odejściu” przez Krzyż i Zmartwychwstanie — zostaje równocześnie w całej swojej zbawczej mocy przekazane Duchowi Świętemu: „z mojego weźmie” (J 16, 14). Słowa, które wedle Janowego zapisu wskazują, że zgodnie z zamysłem Bożym „odejście” Chrystusa jest nieodzownym warunkiem „posłania” i przyjścia Ducha Świętego, wskazują zarazem na nowy początek zbawczego udzielania się Boga w Duchu Świętym.

12. Jest to nowy początek w odniesieniu do pierwszego i pierwotnego zarazem początku zbawczego udzielania się Boga, który łączy się z samą tajemnicą stworzenia. Oto czytamy w pierwszych zaraz wersetach Księgi Rodzaju: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (…), a Duch Boży (ruah Elohim) unosił się nad wodami” (Rdz 1, 1 n.). To biblijne pojęcie stworzenia oznacza nie tylko powołanie do istnienia samego bytu wszechświata: czyli obdarowanie istnieniem — oznacza ono również obecność Ducha Bożego w stworzeniu: czyli początek zbawczego udzielania się Boga temu, co stworzył. Odnosi się to przede wszystkim do człowieka, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boga: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1, 26). „Uczyńmy (…)” — czy można uważać, że liczba mnoga, której tutaj używa Stwórca, mówiąc o sobie, sugeruje już w jakiś sposób tajemnicę trynitarną: obecność Trójcy w dziele stworzenia człowieka? Chrześcijanin, który czyta Pismo Święte i zna już objawienie tej tajemnicy, może odkryć jej oddźwięk również w tych słowach. W każdym razie kontekst Księgi Rodzaju pozwala nam dostrzec w stworzeniu człowieka sam początek zdawczego udzielania się Boga na miarę tego „obrazu i podobieństwa”, jakim obdarzył On człowieka.

13. Zdaje się więc, że słowa Chrystusa, wypowiedziane w czasie mowy pożegnalnej w Wieczerniku, należy odczytać w odniesieniu do tak odległego, a zarazem tak pierwotnego i podstawowego początku, który znamy z Księgi Rodzaju. „Jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was”. Określając swoje „odejście” jako warunek „przyjścia” Pocieszyciela, Chrystus łączy nowy początek zbawczego udzielania się: Boga w Duchu Świętym z tajemnicą Odkupienia. Jest to więc początek nowy, przede wszystkim dlatego, że pomiędzy pierwszym początkiem a całymi dziejami człowieka — począwszy od pierworodnego upadku — zaległ grzech, który jest przeciwieństwem obecności Ducha Bożego w stworzeniu, nade wszystko zaś przeciwieństwem zbawczego udzielania się Boga człowiekowi. Napisze św. Paweł, że właśnie na skutek grzechu „stworzenie (…) zostało poddane marności (…), aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (…)” — i „z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych” (Rz 8, 19-22).

14. Dlatego Chrystus w Wieczerniku mówi: „Pożyteczne jest dla was moje odejście (…) A jeżeli odejdę, poślę go do was” (J 16, 7). „Odejście” Chrystusa przez Krzyż ma moc Odkupienia Bożego w stworzeniu: nowy początek udzielania się Boga człowiekowi w Duchu Świętym. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze!” — napisze apostoł Paweł w Liście do Galatów (Ga 4, 6 por. Rz 8, 15). Duch Święty jest Duchem Ojca, jak o tym świadczą słowa mowy pożegnalnej z Wieczernika. Jest równocześnie Duchem Syna: jest Duchem Jezusa Chrystusa, jak świadczyć będą o tym Apostołowie, a w szczególności Paweł z Tarsu (por. Ga 4, 6; Flp 1, 19; Rz 8, 11). W posłaniu tego Ducha „do serc naszych” zaczyna się wypełniać to, czego „z upragnieniem oczekuje całe stworzenie”, jak czytamy w Liście do Rzymian.

Duch Święty przychodzi za cenę Chrystusowego „odejścia”. Jeżeli owo „odejście” wywołało smutek Apostołów (por. J 16, 6), a smutek ten miał osiągnąć szczyt w męce i śmierci w dniu Wielkiego Piątku, to z kolei „smutek ten w radość się obróci” (por. J 16, 20), Chrystus bowiem włączy w swe odkupieńcze „odejście” chwałę zmartwychwstania i wniebowstąpienia do Ojca. Tak więc smutek prześwietlony radością jest udziałem apostołów w ramach „odejścia” ich Mistrza, które było „potrzebne”, ażeby dzięki niemu inny „Pocieszyciel” mógł przyjść (por. J 16, 7). Za cenę Krzyża sprawiającego Odkupienie w mocy całej paschalnej tajemnicy Jezusa Chrystusa, przychodzi Duch Święty, ażeby od dnia Pięćdziesiątnicy pozostać z Apostołami, pozostać z Kościołem i w Kościele, a poprzez Kościół — w świecie.

W ten sposób urzeczywistnia się definitywnie ów nowy początek udzielania się Trójjedynego Boga w Duchu Świętym za sprawą Jezusa Chrystusa — Odkupiciela człowieka i świata.

4. Mesjasz namaszczony Duchem Świętym

15. Urzeczywistnia się również do końca posłannictwo Mesjasza — czyli Tego, który otrzymał pełnię Ducha Świętego dla wybranego Ludu Boga i dla całej ludzkości. „Mesjasz” znaczy „Chrystus”, czyli „Pomazaniec”, a w historii zbawienia znaczy „namaszczony Duchem Świętym”. Taka była tradycja prorocka Starego Przymierza. Idąc za tą tradycją, Szymon Piotr powie w domu Korneliusza: „Wiecie, co się działo w całej Judei (…) po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą” (Dz 10, 37 n.).

Od tych słów Piotra — i wielu innych podobnych (por. Łk 4, 16-21; 3, 16; 4, 74; Mk 1, 10) — wypada nam wrócić przede wszystkim do proroctwa Izajasza, zwanego czasem „piątą ewangelią” albo też „ewangelią Starego Testamentu”. Zapowiadając przyjście tajemniczej postaci, który objawienie nowotestamentowe utożsamia z Jezusem, Izajasz łączy Jego Osobę i posłannictwo ze szczególnym działaniem Ducha Bożego — Ducha Pańskiego. Oto słowa Proroka:

„I wyrośnie różdżka z pnia Jessego (...) odrośl z jego korzeni.
I spocznie w niej Duch Pański,
duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa,
duch wiedzy i bojaźni Pańskiej.
Upodoba sobie w bojaźni Pańskiej” (Iz 11, 1-3).

Jest to tekst doniosły, gdy chodzi o całą pneumatologię Starego Testamentu, gdyż tworzy tutaj jakby pomost między dawniejszym biblijnym pojęciem „ducha”, rozumianego przede wszystkim jako „tchnienie charyzmatyczne”, i „Duchem” jako Osobę i jako darem, darem dla osoby. Mesjasz z rodu Dawida („z pnia Jessego”) jest właśnie tą Osobą, na której „spocznie” Duch Pański. Oczywiście, że nie można w tym wypadku mówić jeszcze o objawieniu Parakleta — niemniej, wraz z niejasną wzmianką o postaci przyszłego Mesjasza otwiera się poniekąd droga, na której już się przygotowuje to pełne objawienie Ducha Świętego w jedności tajemnicy trynitarnej, jakie nastąpi w Nowym Przymierzu.

16. „Mesjasz” jest właśnie tą drogą. Zewnętrznym symbolem udzielania Ducha stało się w Starym Przymierzu namaszczenie. Mesjasz, ponad wszystkimi innymi, którzy bywali namaszczani w Starym Przymierzu, jest tym jedynym wielkim Namaszczonym przez Boga samego. Jest Pomazańcem w znaczeniu posiadania pełni Ducha Bożego. On też ma pośredniczyć w udzielaniu tego Ducha całemu ludowi. Oto jeszcze inne słowa Proroka:

„Duch Pana Boga nade mną,
bo Pan mnie namaścił.
Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim,
by opatrywać rany serc złamanych,
by zapowiadać wyzwolenie jeńcom
i więźniom swobodę;
aby obwieszczać rok łaski Pańskiej...” (Iz 61, 1 n.).

Namaszczony jest zarazem posłany „z Duchem Pańskim”:

„[Tak] więc teraz Pan Bóg,
posłał mnie ze swoim Duchem” (Iz 48, 16).

Według Księgi Izajasza Namaszczony — i Posłany z Duchem Pańskim — jest równocześnie wybranym Sługą Jahwe, na którym spoczywa Duch Boży:

„Oto mój Sługa, którego podtrzymuję,
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął” (Iz 42, 1).

Wiadomo, że Sługa Jahwe jest objawiony w Księdze Izajasza jako prawdziwy Mąż Boleści: Mesjasz cierpiący za grzechy świata (por. Iz 53, 5-6. 8). Równocześnie zaś On właśnie jest tym, którego posłannictwo przyniesie prawdziwe owoce zbawienia dla całej ludzkości:

„On przyniesie narodom Prawo” (Iz 42, 1);
i stanie się „przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów” (Iz 42, 6). Albowiem:
„Duch mój, który jest nad tobą
i słowa moje, które włożyłem ci w usta,
nie zejdą z twych własnych ust ani z ust twoich dzieci,
ani z ust potomków twoich synów,
odtąd i na zawsze — mówi Pan” (Iz 59, 21).

Przytoczone teksty prorockie domagają się, aby je odczytywać w świetle Ewangelii — jak z drugiej strony Nowy Testament nabiera szczególnej jasności dzięki przedziwnemu światłu, jakie zawarte jest w starotestamentowych tekstach. Prorok ukazuje Mesjasza jako Tego, który przychodzi w Duchu Świętym, jako posiadającego pełnię tego Ducha w sobie — i równocześnie dla innych, dla Izraela, dla wszystkich narodów, dla całej ludzkości. Pełni Ducha Boże bo towarzyszą wielorakie dary, dobra zbawienia, szczególnie przeznaczone dla ubogich i cierpiących, dla tych, którzy ku owym darom otwierają serca — nieraz poprzez bolesne doświadczenia sławnej egzystencji, ale przede wszystkim z ta wewnętrzna gotowością, jaka daje wiara. Przeczuwał to starzec Symeon, „człowiek sprawiedliwy i pobożny”, na którym „spoczywał Duch Święty”, w chwili ofiarowania Jezusa w świątyni, gdy dostrzegł w Nim „zbawienie przygotowane wobec wszystkich narodów” za cenę wielkiego cierpienia — za cenę Krzyża — który będzie miał przyjąć wespół z Matką swoją (por. Łk 2, 25-35). Jeszcze lepiej przeczuwała to Matka-Dziewica, która „poczęła z Duch Świętego” (por. Łk 1, 35), gdy rozważała w swym sercu „tajemnice” Mesjasza, z którym była zjednoczona (por. Łk 2, 19. 51).

17. Wypada tutaj podkreślić, że ów „Duch Pański”, jaki „spoczywa” na przyszłym Mesjaszu, jest wyraźnie darem Boga przede wszystkim dla Osoby owego Sługi Jahwe. Nie jest natomiast sam odrębną Osobą, ponieważ działa z woli Boga, mocą Jego decyzji lub wyboru. Chociaż w świetle tekstów Izajaszowych zbawcze działanie Mesjasza, Sługi Jahwe, zawiera w sobie działanie Ducha poprzez Niego — to jednak ich starotestamentowy kontekst nie pozwala mówić rozróżnieniu podmiotów czy też Osób Boskich tajemnicy trynitarnej, które zostaną objawione w Nowym Przymierzu. Zarówno u Izajasza, jak i w całym Starym testamencie osobowość Ducha Świętego jest całkowicie ukryta: utajona w objawieniu jedynego Boga i ukryta również w zapowiedzi przyszłego Mesjasza.

18. Jezus Chrystus odwoła się do tej zapowiedzi, zawartej w słowach Izajasza, u początku swej działalności mesjańskiej. Stanie się to w tym samym Nazarecie, w którym spędził trzydzieści lat życia w domu Józefa, cieśli, przy boku Maryi, swej dziewiczej Matki. W dniu, w którym mógł już przemawiać w synagodze, rozwinął Księgę Izajasza, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na mnie, ponieważ mnie namaścił” i — odczytawszy ten fragment — powiedział do zebranych: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (por. Łk 4, 16-21; Iz 61, 1 n.). W ten sposób wyznał i zarazem obwieścił, że On jest tym „Namaszczonym przez Ojca, że jest Mesjaszem, czyli Chrystusem, w którym mieszka Duch Święty jako dar Boga samego, i który posiada pełnię tego Ducha; który naznacza «nowy początek» udzielania się Boga ludzkości w Duchu Świętym.”

5. Jezus z Nazaretu, „wyniesiony” w Duchu Świętym

19. Chociaż w rodzinnym Nazarecie Jezus nie został przyjęty jako Mesjasz, to jednak u początku publicznej działalności, mesjańskie Jego posłannictwo w Duchu Świętym zostało objawione całemu ludowi przez Jana Chrzciciela. Jan — syn Zachariasza i Elżbiety — zapowiadał nad Jordanem przyjście Mesjasza i udzielał chrztu pokuty. Mówił przy tym: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16; por. Mt 3, 11; Mk 1, 7 n.; J 1, 33).

Jan Chrzciciel zapowiada Mesjasza-Chrystusa nie tylko jako Tego, który „przychodzi” w Duchu Świętym, ale zarazem Tego, który „przynosi” Ducha Świętego, jak to jeszcze pełniej objawi Jezus w Wieczerniku. Jan pozostaje tutaj wiernym echem słów Izajasza — z tym jednak, że u Proroka słowa te odnosiły się do przyszłości, podczas gdy w nauczaniu Janowym. nad Jordanem stanowią one bezpośrednie wprowadzenie do nowej rzeczywistości mesjańskiej. Jan jest nie tylko prorokiem, ale także przesłańcem: jest poprzednikiem Chrystusa. To, co głosi, urzeczywistnia się na oczach wszystkich. Jezus z Nazaretu przychodzi nad Jordan, aby również przyjąć chrzest pokuty. Na widok nadchodzącego, Jan mówi: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1, 29). Mówi to pod natchnieniem Ducha Świętego (por. J 1, 33 n.), dając świadectwo spełnienia się Izajaszowego proroctwa. Równocześnie wyznaje wiarę w odkupicielskie posłannictwo Jezusa z Nazaretu. „Baranek Boży” na ustach Jana Chrzciciela jest nie mniej radykalnym wyrazem prawdy o Odkupicielu, jak „Sługa Jahwe” u Izajasza.

Tak więc, poprzez świadectwo Jana nad Jordanem, Jezus z Nazaretu, odrzucony przez swoich ziomków, zostaje wyniesiony w oczach Izraela jako Mesjasz, czyli „Namaszczony” Duchem Świętym. Świadectwo Jana Chrzciciela zostaje potwierdzone innym, o wiele wyższym świadectwem, o którym wspominają wszyscy trzej Synoptycy. Kiedy bowiem cały lud przystępował do chrztu, a Jezus po przyjęciu chrztu modlił się, „otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica” (Łk 3, 21 n.; por. Mt 3, 16; Mk 1, 10). Równocześnie zaś „głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie»” (Mt 3, 17).

Tak więc, o wyniesieniu Chrystusa przy chrzcie w Jordanie świadczy równocześnie teofania trynitarna, która nie tylko potwierdza świadectwo Jana Chrzciciela, ale odsłania głębszy jeszcze wymiar prawdy o Jezusie Chrystusie z Nazaretu jako Mesjaszu. Oto Mesjasz jest umiłowanym Synem Ojca. Jego uroczyste wyniesienie nie ogranicza się tylko do mesjańskiego posłannictwa Sługi Jahwe. W świetle teofanii, jaka miała miejsce podczas chrztu w Jordanie, to wyniesienie sięga tajemnicy samej Osoby Mesjasza. Jest On wyniesiony, gdyż jest Synem Bożego upodobania. Głos z wysokości mówi: „Syn mój”.

20. Teofania znad Jordanu tylko przelotnie rozjaśnia tajemnicę Jezusa z Nazaretu, którego cała działalność odbywa się w aktywnej obecności Ducha Świętego8. Tajemnicę tę miał Jezus stopniowo odsłonić i potwierdzić poprzez wszystko, co „czynił i nauczał” (Dz 1, 1). Zanim na drogach tego nauczania, tych mesjańskich znaków, jakich Jezus dokonywał, dojdziemy do mowy pożegnalnej w Wieczerniku, odnajdujemy wydarzenia i wypowiedzi, które stanowią szczególnie ważne momenty tego stopniowego objawienia. Ewangelista Łukasz, który już przedstawił Jezusa jako „pełnego Ducha Świętego” i „zawiedzionego przez Ducha na pustynię” (por. Łk 4, 1), mówi nam, że po powrocie siedemdziesięciu dwóch uczniów z posługi powierzonej im przez Niego (por. Łk 1.0, 17-20), z radością opowiadają oni Mistrzowi o owocach swego posłannictwa. „W tej właśnie chwili — czytamy — Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie»” (Łk 10, 21; por. Mt 11, 25 n.). Jezus raduje się ojcostwem Bożym. Raduje się tym, że dane Mu jest objawić to ojcostwo. Raduje się wreszcie szczególnym jakby promieniowaniem tego Bożego ojcostwa na „prostaczków”. A wszystko to Ewangelista określa jako „rozradowanie się w Duchu Świętym”.

Owo rozradowanie się niejako przynagla Jezusa, aby powiedział jeszcze więcej. I oto słyszymy: „Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Łk 10, 22; por. Mt 11, 27).

21. To, co podczas teofanii nad Jordanem przyszło niejako „z zewnątrz”, z wysokości, tu pochodzi „a wnętrza”, z głębi tego, kim Jezus był. Jest to inny rodzaj objawienia Ojca i Syna, zjednoczonych w Duchu Świętym Jezus mówi tylko o ojcostwie Boga i o swoim synostwie; nie mówi wprost o Duchu, który jest Miłością, a przez to jednością Ojca i Syna. Niemniej to, co mówi o Ojcu i sobie-Synu, płynie z owej pełni Ducha, która jest w Nim i przenika Jego serce. Kształtuje ona od podstaw Jego „Ja”, pobudza i ożywia od wewnątrz Jego działanie. Stąd owo „rozradowanie się w Duchu Świętym”. Zjednoczenie Chrystusa z Duchem Świętym, którego jest On w pełni świadom, wyrażę się w tym „rozradowaniu” i w ten sposób jego ukryte Źródło staje się poniekąd „odczuwalne”. Jest to szczególne objawienie i wyniesienie właściwe Synowi Człowieczemu, Chrystusowi-Mesjaszowi, którego człowieczeństwo przynależy do Osoby Syna Bożego, pozostającego w istotowej jedności Bóstwa z Duchem Świętym.

W tym wspaniałym wyznaniu ojcostwa Boga, Jezus z Nazaretu objawia zarazem siebie, swoje Boskie „Ja”: jest On Synem „współistotnym” i dlatego „nikt nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec, ani kim jest Ojciec, tylko Syn”. Ten właśnie Syn, „dla nas i dla naszego zbawienia” stał się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego — i narodził się z Dziewicy, której na imię było Maryja.

6. Chrystus Zmartwychwstały mówi: „weźmijcie Ducha Świętego!”

22. Przytoczone wydarzenie i słowa Łukaszowej Ewangelii najbardziej może przybliżają nas do wszystkiego, co stanie się treścią pożegnalnej mowy Chrystusa w Wieczerniku. Jezus z Nazaretu, „wyniesiony” w Duchu Świętym, podczas tej mowy — a zarazem rozmowy — objawi siebie jako Tego, który „niesie” Ducha. Który ma Go przynieść i „dać” Apostołom i Kościołowi za cenę swojego „odejścia” przez Krzyż.

„Niesie” — znaczy tu przede wszystkim „objawia”. W Starym Testamencie, poczynając od Księgi Rodzaju, Duch Boży został ukazany przede wszystkim jako ożywcze „tchnienie” Boga, jako nadprzyrodzone „tchnienie życiodajne”. W Księdze Izajasza został ukazany jako „dar” dla osoby Mesjasza, jako Ten, który na Nim spoczywa, kierując od wewnątrz całą zbawczą działalnością „Namaszczonego”. Nad Jordanem zapowiedź Izajaszowa przyoblekła się w konkretny kształt: Jezus z Nazaretu jest Tym, który przychodzi w Duchu Świętym i przynosi go jako dar dla swej własnej Osoby, aby udzielać Go poprzez swoje człowieczeństwo: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym” (Mt 3, 11; Łk 3, 16). W Ewangelii św. Łukasza to objawienie Ducha Świętego, jako wewnętrznego źródła życia i mesjańskiego działania Jezusa Chrystusa, zostaje potwierdzone i ubogacone.

W świetle tego, co Jezus mówi o Duchu Świętym w czasie mowy pożegnalnej w Wieczerniku, zostaje On objawiony w nowy i pełniejszy sposób. Duch Święty jest nie tylko darem dla Osoby (dla Osoby Mesjasza), ale jest Osobą-Darem. Jezus zapowiada Jego przyjście jako „innego Pocieszyciela”, który będąc Duchem Prawdy doprowadzi Apostołów i Kościół „do całej prawdy” (J 16, 13). Dokona się to na mocy szczególnej komunii pomiędzy Nim a Chrystusem: „z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 14). Komunia ta ma swoje ostateczne źródło w Ojcu: „Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 15). Pochodząc od Ojca, Duch Święty jest posłany od Ojca (por. J 14, 26; 15, 26). Duch Święty naprzód został posłany jako dar dla Syna, który stał się człowiekiem, aby wypełnić zapowiedzi mesjańskie. Po „odejściu” Chrystusa-Syna, według tekstu Janowego, Duch Święty „przyjdzie” bezpośrednio w nowej misji, aby dopełnić dzieła Syna. W ten sposób On to doprowadzi do końca nową erę historii zbawienia.

23. Znajdujemy się na progu wydarzeń paschalnych. Owo nowe, definitywne objawienie Ducha Świętego jako Osoby, która jest Darem, dokonuje się w tym właśnie momencie. Wydarzenia paschalne — męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa — są równocześnie czasem nowego przyjścia Ducha Świętego jako Parakleta i Ducha Prawdy. Są czasem „nowego początku” udzielania się Trójjedynego Boga ludzkości w Duchu Świętym za sprawą Chrystusa-Odkupiciela. Ten nowy początek jest odkupieniem świata: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). Już w „daniu” Syna, w darze z Syna wyraża się najgłębsza istota Boga, który jako Miłość pozostaje niewyczerpanym źródłem obdarowywania. W darze z Syna dopełnia się objawienie i obdarowanie odwiecznej Miłości: Duch Święty, który w nieprzeniknionych głębiach Bóstwa jest Osobą-Darem za sprawą Syna, czyli poprzez tajemnicę paschalną, w nowy sposób zostaje dany Apostołom i Kościołowi, a przez nich ludzkości i całemu światu.

24. Znajduje to swój definitywny wyraz w dniu Zmartwychwstania. W tym dniu Jezus z Nazaretu, „pochodzący według ciała z rodu Dawida” — jak pisze apostoł Paweł-zostaje „ustanowiony według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym” (Rz 1, 3 n.). Można więc powiedzieć, że mesjańskie „wyniesienie” Chrystusa w Duchu Świętym osiąga w Zmartwychwstaniu swój zenit. Równocześnie też objawia się On jako Syn Boży „pełen mocy”. Ta zaś moc, której źródła biją w niezgłębionej komunii trynitarnej, objawia się przede wszystkim w tym, że Chrystus zmartwychwstały spełnia z jednej strony obietnicę Bożą, już wyrażoną przez usta Proroka: „I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza (…) Ducha mojego” (Ez 36, 26 n.; por. J 7, 37-39; 19, 34), z drugiej strony spełnia własną obietnicę daną Apostołom w słowach: „jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7). Jest to On: Duch Prawdy, Paraklet, zesłany przez Chrystusa zmartwychwstałego, aby przemieniał nas na Jego podobieństwo9.

Oto „wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego!»” (J 20, 19-22).

Wszystkie szczegóły tego kluczowego zapisu Ewangelii Janowej posiadają swoja wymowę, zwłaszcza gdy odczytamy je w odniesieniu do słów wypowiedzianych w tymże samym Wieczerniku, u progu wydarzeń paschalnych. W tej chwili wydarzenia paschalne: Triduum Sacrum Jezusa, którego Ojciec namaścił i posłał na świat, dobiegają końca. Chrystus, który na Krzyżu „oddał ducha” (por. J 19, 30) jako Syn Człowieczy i Baranek Boży, przychodzi do Apostołów po Zmartwychwstaniu, aby „tchnąć na nich” tą mocą, o jakiej czytam w Liście do Rzymian (por. Rz 1, 4). Przyjście Pana napełnia radością zebranych: „smutek ich w radość się obraca” (por. J 16, 20) jak On sam im przyrzekł przed swoja Męką. A nade wszystko wypełnia się główna zapowiedź mowy pożegnalnej: zmartwychwstały Chrystus „przynosi” Apostołom Ducha Świętego, dając początek nowemu stworzeniu. Przynosi Go za cenę swojego „odejścia”; podaje im tego Ducha jakby w ranach swojego ukrzyżowania Zmartwychwstały mówi do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego!”.

Zachodzi ścisła więź pomiędzy posłaniem Syna a posłaniem Ducha Świętego. Nie ma posłania Ducha Świętego (po grzechu pierworodnym) bez Krzyża i Zmartwychwstania: „jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was” (J 16, 7). Zachodzi też ścisła spójność pomiędzy posłannictwem Ducha Świętego a posłannictwem Syna w dziele Odkupienia. Posłannictwo Syna „wyczerpuje się” niejako w Odkupieniu. Posłannictwo Ducha Świętego „czerpie” z Odkupienia: „z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 15). Odkupienie zostaje w całości dokonane przez Syna jako Pomazańca, który przyszedł i działał w mocy Ducha Świętego, składając na końcu najwyższą ofiarę z siebie na drzewie Krzyża. Równocześnie zaś Odkupienie to jest stale dokonywane w sercach i sumieniach ludzkich — dokonywane w dziejach świata — przez Ducha Świętego, który jest „innym Pocieszycielem”.

7. Duch Święty a czas Kościoła

25. „Kiedy zaś dopełniło się dzieło, którego wykonanie Ojciec powierzył Synowi na ziemi (por. J 17, 4), zesłany został w dzień Zielonych Świąt Duch Święty, aby Kościół ustawicznie uświęcał, i aby w ten sposób wierzący mieli przez Chrystusa w jednym Duchu dostęp do Ojca (por. Ef 2, 18). On to właśnie jest Duchem życia, czyli źródłem wody tryskającej na żywot wieczny (por. J 4, 14; 7, 38-39); przez Niego Ojciec ożywia ludzi umarłych na skutek grzechu, zanim śmiertelne ich ciała wskrzesi w Chrystusie (por. Rz 8, 10-11)”10.

W ten sposób Sobór Watykański II mówi o narodzinach Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy. Wydarzenie Zielonych Świąt stanowi definitywne ujawnienie tego, co dokonało się w tymże samym Wieczerniku już w niedzielę wielkanocną. Chrystus zmartwychwstały przyszedł i „przyniósł” Apostołom Ducha Świętego. Dał im Go, mówiąc: „Weźmijcie Ducha Świętego!”. To, co wówczas zostało dokonane w ukryciu Wieczernika „przy drzwiach zamkniętych” — to z kolei, w dniu Pięćdziesiątnicy, zostaje objawione na zewnątrz, wobec ludzi. Drzwi Wieczernika otwierają się i Apostołowie wychodzą do mieszkańców i pielgrzymów zgromadzonych w Jerozolimie z okazji święta, aby dawać świadectwo o Chrystusie w mocy Ducha Świętego. W ten sposób wypełnia się zapowiedź: „On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku” (J 15, 26 n.).

Czytamy w innym dokumencie Vaticanum II: „Bez wątpienia Duch Święty działał już na świecie, nim jeszcze Chrystus został uwielbiony. W dniu jednak Zielonych Świąt zstąpił na uczniów, aby pozostać z nimi na zawsze; Kościół zaś publicznie ujawnił się wobec tłumów i zaczęło się rozszerzanie Ewangelii wśród narodów przez głoszenie słowa Bożego”11.

Czas Kościoła rozpoczął się wraz z „przyjściem”, czyli zesłaniem Ducha Świętego na Apostołów, zgromadzonych w jerozolimskim Wieczerniku wespół z Maryją, Matką Pana (por. Dz 1, 14). Czas Kościoła rozpoczął się z chwilą, gdy owe obietnice i zapowiedzi, które tak wyraźnie odnosiły się do Pocieszyciela, do Ducha Prawdy, zaczęły z całą mocą i oczywistością wypełniać się na Apostołach, przesądzając o narodzeniu się Kościoła. Mówią o tym w wielkiej obfitości i w wielu miejscach Dzieje Apostolskie. Wynika z nich, że według świadomości pierwszej wspólnoty, której wiarę wyraża św. Łukasz, Duch Święty objął niewidzialne — a równocześnie poniekąd „wyczuwalne” — kierownictwo tych, którzy po odejściu Pana głęboko przeżywali osierocenie. Wraz z przyjściem Ducha Świętego poczuli się zdolni do tego, aby wypełniać powierzone im posłannictwo. Poczuli się mężni. To właśnie sprawił w nich Duch Święty i nieustannie sprawia w Kościele poprzez ich następców. Łaska Ducha Świętego bowiem, której Apostołowie udzielili przez włożenie rąk swym pomocnikom, jest w dalszym ciągu przekazywana w konsekracji biskupiej. Biskupi następnie w sakramencie kapłaństwa czynią uczestnikami tego duchowego daru świętych szafarzy i troszczą się o to, by przez sakrament bierzmowania zostali nią umocnieni wszyscy odrodzeni z wody i Ducha; w ten sposób, można powiedzieć, trwa w Kościele łaska Pięćdziesiątnicy.

Mówi Sobór: „Duch Święty mieszka w Kościele, a także w sercach wiernych, jak w świątyni (por. 1 Kor 3, 16; 6, 19); w nich przemawia i daje świadectwo przybrania za synów (por. Ga 4, 6; Rz 8, 15-16. 26). Prowadząc Kościół do wszelkiej prawdy (por. J 16, 13) i jednocząc we wspólnocie (in communione) i w posłudze, uposaża go w rozmaite dary hierarchiczne oraz charyzmatyczne i przy ich pomocy nim kieruje oraz owocami swoimi go przyozdabia (por. Ef 4, 11-12; 1 Kor 12, 4; Ga 5, 22). Mocą Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, ustawicznie go odnawia i do doskonałego zjednoczenia z Oblubieńcem prowadzi12.

26. Przytoczone teksty z soborowej Konstytucji Lumen gentium mówią o tym, jak rozpoczął się — wraz z przyjściem Ducha Świętego — czas Kościoła. Równocześnie świadczą one o tym, że ten czas: czas Kościoła — trwa. Trwa poprzez stulecia i pokolenia. W naszym wieku, kiedy ludzkość przybliżyła się do kresu drugiego tysiąclecia po Chrystusie, ów czas Kościoła wyraził się w osób szczególny właśnie poprzez Sobór Watykański II jako sobór naszego stulecia. Wiadomo, że był to sobór w szczególnej mierze „eklezjologiczny”: sobór na temat Kościoła. Równocześnie zaś nauczanie tego soboru jest gruntownie „pneumatologiczne”: przeniknięte prawda o Duchu Świętym jako duszy Kościoła. Można powiedzieć, że w swoim bogatym nauczaniu zawarł Sobór Watykański II to wszystko, i to właśnie co „Duch mówi do Kościołów” (por. Ap 2, 29; 3, 6. 13. 22) na obecnym etapie historii zbawienia.

Idąc za przewodnictwem Ducha Prawdy i dając wraz z Nim świadectwo, stał się Sobór szczególnym potwierdzeniem obecności Ducha Świętego — Pocieszyciela. Stał się w naszej trudnej epoce nowym poniekąd Jego „uobecnieniem”. W świetle tego przekonania lepiej rozumiemy wielkie znaczenie wszystkich poczynań zmierzający do urzeczywistnienia Vaticanum II, jego nauki oraz jego orientacji o charakterze pastoralnym i ekumenicznym. W tym znaczeniu również zasługują na szczególne podkreślenie dalsze Zgromadzenia Synodu Biskupów, które zmierzają do tego, aby owoce prawdy i miłości — autentyczne owoce Duch Świętego — stały się trwałym dobrem Ludu Bożego w jego ziemskim pielgrzymowaniu poprzez wieki. Nieodzowna jest ta praca Kościoła, zmierzająca do sprawdzenia i ugruntowania tych zbawczych owoców ducha, które stały się udziałem Soboru. W tym celu trzeba je dokładnie „odróżniać” od wszystkiego, co może pochodzić przede wszystkim od „władcy tego świata” (por. J 12, 31; 14, 30; 16, 11). Odróżnienie owo szczególnie jest potrzebne w urzeczywistnianiu dzieła Soboru, który tak szeroko otworzył się wobec świata współczesnego, jak o tym świadczą podstawowe Konstytucje soborowe: Gaudium et spes i Lumen gentium.

Czytamy w Konstytucji duszpasterskiej: „Wspólnota (uczniów Chrystusowych) składa się z ludzi, którzy zespoleni w Chrystusie prowadzeni są przez Ducha Świętego w swym pielgrzymowaniu do Królestwa Ojca i przyjęli orędzie zbawienia, aby przedstawiać je wszystkim. Z tego powodu czuje się ona naprawdę ściśle złączona z rodzajem ludzkim i jego historią”13. „Kościół naprawdę wie, że sam Bóg, któremu służy, odpowiada najgłębszym pragnieniom serca ludzkiego, którego pokarmy ziemskie nigdy w pełni nie nasycą”14. „Duch Boży (…) przedziwną opatrznością kieruje biegiem czasu i odnawia oblicze ziemi15.

Część II

Część II
Duch, który przekonywa świat o grzechu

1. Grzech, sprawiedliwość i sąd

27. Kiedy Chrystus w czasie mowy pożegnalnej w Wieczerniku zapowiada przyjście Ducha Świętego „za cenę” swego odejścia i obiecuje: „jeżeli odejdę, poślę Go do was”, wówczas — w tym właśnie kontekście — dodaje: „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16, 7 n.). Ten sam Pocieszyciel i Duch Prawdy, który został przyobiecany jako Ten, który „nauczy” i „przypomni”, jako Ten, który „doprowadzi do wszelkiej prawdy” — wedle przytoczonych w tej chwili słów — zostaje zapowiedziany jako Ten, który „przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”.

Znamienny wydaje się także kontekst. Chrystus łączy tę zapowiedź Ducha Świętego ze słowami, które wskazują na Jego własne „odejście” przez Krzyż, co więcej, uwydatniają potrzebę takiego „odejścia”: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was” (J 16, 7).

Najbardziej jednak znamienne jest wyjaśnienie, jakie Chrystus sam dołącza do tych trzech słów: grzech, sprawiedliwość, sąd. Mówi bowiem tak: „On (…) przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu — bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś — bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie — bo władca tego świata został osądzony” (J 16, 8-11). W myśli Chrystusa grzech, sprawiedliwość, sąd posiadają ściśle określone znaczenie, różne od tego, jakie może bylibyśmy skłonni przypisać tym słowom niezależnie od wyjaśnienia mówiącego. Wyjaśnienie to wskazuje równocześnie, jak wypada rozumieć owo „przekonywanie świata”, jakie należy do posłannictwa Ducha Świętego. Ważne jest przy tym zarówno znaczenie poszczególnych słów, jak też ta okoliczność, że, zostały one w wypowiedzi Chrystusa połączone ze sobą.

„Grzech” oznacza w tym tekście niewiarę, z jaką Jezus spotkał się wśród „swoich”, poczynając od rodzinnego miasta Nazaretu. Oznacza odrzucenie Jego posłannictwa, które doprowadziło ludzi do wydania na Niego wyroku śmierci. Kiedy z kolei mówi o „sprawiedliwości”, Jezus zdaje się mieć na myśli tę ostateczną sprawiedliwość, jaką okaże Mu Ojciec, otaczając Syna swego chwałą zmartwychwstania i wniebowstąpienia: „idę do Ojca”. W kontekście tak rozumianego „grzechu” i „sprawiedliwości” — z kolei „sąd” oznacza, że Duch Prawdy będzie wykazywał winę „świata” w skazaniu Jezusa na śmierć krzyżową. Jednakże Chrystus nie przyszedł na świat, aby świat ten tylko sądzić i potępić: przyszedł, ażeby go zbawić (por. J 3, 17; 12, 47). Przekonywanie o grzechu i sprawiedliwości ma na celu zbawienie świata, zbawienie ludzi. Właśnie to zdaje się uwydatniać stwierdzenie, że „sąd” odnosi się tylko do „władcy tego świata”, czyli do szatana — do tego, który od początku wykorzystuje dzieło stworzenia przeciw zbawieniu, przeciw przymierzu i zjednoczeniu człowieka z Bogiem; jest on też „już osądzony” od początku. Jeżeli Duch-Pocieszyciel ma o tym właśnie „sądzie” przekonywać świat, to w tym celu, ażeby kontynuować w nim Chrystusowe dzieło zbawienia.

28. W dalszym ciągu skoncentrujemy się przede wszystkim na tym posłannictwie Ducha Świętego, jakim jest „przekonywanie świata o grzechu” — musimy jednak równocześnie zachować pełny kontekst tej wypowiedzi z Wieczernika. Duch Święty, który podejmuje od Syna dzieło odkupienia świata, podejmuje przez to samo zadanie zbawczego „przekonywania o grzechu”. To przekonywanie pozostaje w stałym odniesieniu do „sprawiedliwości” — czyli do ostatecznego zbawienia w Bogu, do spełnienia ekonomii, której Chrystus ukrzyżowany i uwielbiony jest definitywnym i trwałym centrum. Cała zaś ta zbawcza ekonomia Boża odcina niejako człowieka od „sądu”, czyli od potępienia, jakim porażony został grzech szatana, „władcy tego świata”, który przez swój grzech stał się „rządcą świata tych ciemności” (por. Ef 6, 12). Równocześnie więc, poprzez takie odniesienie do „sądu”, otwierają się przed zrozumieniem „grzechu”, a także „sprawiedliwości”, rozległe horyzonty. Duch Święty, ukazując na gruncie Chrystusowego Krzyża grzech w ekonomii zbawienia (można by powiedzieć: „grzech zbawiony”), pozwala zrozumieć, jak Jego posłannictwo dotyczy również tego grzechu, który już został definitywnie osądzony („grzech potępiony”).

29. Wszystkie słowa Odkupiciela wypowiedziane w Wieczerniku w przededniu męki wpisują się w czas Kościoła: przede wszystkim słowa o Duchu Świętym jako Paraklecie i Duchu Prawdy. Wpisują się one w czas Kościoła wciąż na nowo, w każdym pokoleniu, w każdej epoce. Potwierdzenie tego — gdy chodzi o nasze stulecie — znajdujemy w całokształcie nauczania Soboru Watykańskiego II, przede wszystkim w Konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”. Wiele miejsc w tym dokumencie wyraźnie wskazuje na to, że Sobór, poddając się światłu Duch Prawdy, wypowiada się jako autentyczny depozytariusz zapowiedzi i obietnic Chrystusa, danych w mowie pożegnalnej Apostołom i Kościołowi. W szczególności zaś owej zapowiedzi, wedle której Duch Święty ma „przekonywać świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”.

Wskazuje już na to ów tekst, w który Sobór wyjaśnia, jak rozumie „świat”: „Ma więc Sobór przed oczyma świat ludzi, czyli całą rodzinę ludzką wraz z tym wszystkim, wśród czego ona żyje; świat, będący widownią historii rodzaju ludzkiego, naznaczony pomnikami jego wysiłków, klęsk i zwycięstw; świat, który — jak wierzą chrześcijanie — z miłości stwórcy powołany do bytu i zachowywany, popadł wprawdzie w niewolę grzechu, lecz został wyzwolony przez Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, po złamaniu potęgi Złego, by wedle zamysłu Bożego doznał przemiany i doszedł do pełni doskonałości”16. W relacji do tego, bardzo syntetycznego, tekstu należy odczytywać w Konstytucji duszpasterskiej wiele innych fragmentów, które stają się ukazywać z całym realizmem wiary sytuację grzechu w świecie współczesnym, a także — od różnych stron — wyjaśniać jego istotę17.

Kiedy Chrystus w przeddzień Paschy mówi o Duchu Świętym jako Tym, który „przekona świat o grzechu”, wypowiedź ta zdaje się mieć z jednej strony możliwie najszerszy zasięg, wskazując na ogół grzechów w dziejach ludzkości. Z drugiej strony jednakże, kiedy Jezus wyjaśnia, że grzech ów polega na tym, iż „nie uwierzyli w Niego”, zasięg ów wydaje się zawężać do tych, którzy odrzucili mesjańskie posłannictwo Syna Człowieczego, skazując go na śmierć krzyżową. Trudno jednak nie dostrzec, że ów „wąski”, historycznie określony zasięg znaczenia grzechu — rozprzestrzenia się do zasięgu uniwersalnego, z racji uniwersalizmu Odkupienia, jakie dokonało się poprzez Krzyż. Objawienie tajemnicy Odkupienia otwiera drogę do takiego rozumienia, w którym każdy grzech, gdziekolwiek i kiedykolwiek popełniony, zostaje odniesiony do Krzyża Chrystusa — a więc pośrednio również — do grzechu tych, którzy „nie uwierzyli w Niego”, skazując Jezusa z Nazaretu na śmierć krzyżową.

Pod tym kątem wypada naprzód powrócić do wydarzenia Pięćdziesiątnicy.

2. Świadectwo dnia Pięćdziesiątnicy

30. W dniu Pięćdziesiątnicy znalazły swe najbliższe i bezpośrednie potwierdzenie zapowiedzi Chrystusa z mowy pożegnalnej, a w szczególności owa zapowiedź, do której obecnie się odwołujemy: „Pocieszyciel (…) przekona świat o grzechu”. W dniu tym, na apostołów skupionych w modlitwie, wraz z Maryją, Matką Chrystusa, w tymże samym Wieczerniku zstąpił przyobiecany Duch Święty, jak to czytamy w Dziejach Apostolskich: „I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz. 2, 4), „doprowadzając ten sposób do jedności ludy rozproszone i ofiarując Ojcu pierwociny wszystkich narodów”18.

Związek pomiędzy zapowiedzią i obietnicą Chrystusa a tym wydarzeniem jest wyraźny. Jesteśmy po prostu świadkami pierwszego i podstawowego wypełnienia się obietnicy Parakleta. Przychodzi On — zostaje posłany od Ojca — „po” odejściu Chrystusa, „za cenę” tego odejścia. Było to naprzód odejście przez śmierć krzyżową, z kolei zaś — czterdziestego dnia po zmartwychwstaniu — poprzez chrystusowe wstąpienie do nieba. Jeszcze w momencie wniebowstąpienia Chrystus nakazał apostołom „nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca”; „wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”, „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1, 4. 5. 8).

Te ostatnie słowa były poniekąd tylko echem czy przypomnieniem zapowiedzi z Wieczernika. W dniu Pięćdziesiątnicy zaś zapowiedź ta spełniła się z całą dokładnością. Oto, działając pod wpływem Ducha Świętego, którego Apostołowie otrzymali podczas modlitwy w Wieczerniku, występuje wobec zgromadzonej na święto różnojęzycznej rzeszy Piotr i przemawia. Mówi o tym, czego z pewnością nie odważyłby się powiedzieć uprzednio: „Mężowie izraelscy (…) Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwa Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami (…) tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim” (Dz 2, 22-24).

Jezus przepowiedział i obiecał: „On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie”. W pierwszym jerozolimskim przemówieniu Piotra „świadectwo” owo znajduje swój wyrazisty początek: jest świadectwem o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstały, Świadectwem Duch-Parakleta i apostołów. Równocześnie zaś, w samej treści tego pierwszego świadectwa, Duch Prawdy przez usta Piotra przekonywa świat o grzechu: o tym przede wszystkim grzechu, jakim jest odrzucenie Chrystusa aż po wyrok śmierci, aż po Krzyż na Golgocie. Wypowiedzi analogicznej treści powtórzą się, wedle zapisu Dziejów Apostolskich, przy innych sposobnościach i na różnych miejscach (por. Dz 3, 14 n.; 4, 10. 27 n.; 7, 52; 10, 39; 13, 28 n. i in.).

31. Tak więc, poczynając od świadectwa jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy, działanie Ducha Prawdy, który „przekonywa świat o grzechu” odrzucenia Chrystusa, jest w sposób organiczny zespolone z dawaniem świadectwom o tajemnicy paschalnej: o tajemnicy Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. W takim zaś zespoleniu samo owo „przekonywanie o grzechu” odsłania swój zbawczy wymiar. „Przekonywanie” to bowiem ma na celu nie samo oskarżenie świata ani tym bardziej — jego potępienie. Chrystus nie przyszedł na świat, aby go osądzić i potępić, lecz — by go zbawić (por. J 3, 17; 12, 47). Uwydatnia się to już w pierwszym przemówieniu, kiedy Piotr mówi donośnym głosem: „Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (Dz 2, 36). Z kolei zaś, gdy zebrani pytają Piotra i Apostołów: „Cóż mamy czynić, bracia?”, słyszą odpowiedź: „Nawróćcie się (…) i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2, 37).

W taki sposób „przekonywanie o grzechu” staje się równocześnie przekonywaniem o odpuszczeniu grzechów w mocy Ducha Świętego. Piotr w swoim jerozolimskim przemówieniu nawołuje do nawrócenia się, podobnie jak Jezus nawoływał słuchaczy u początku swej mesjańskiej działalności (por. Mk 1, 15). Nawrócenie domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia — a sąd ten, będąc sprawdzianem działania Ducha Prawdy wewnątrz człowieka, równocześnie staje się nowym początkiem obdarowania człowieka łaską i miłością: „Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20, 22). Tak więc odnajdujemy w owym „przekonywaniu o grzechu” dwoiste obdarowanie: obdarowanie prawdą sumienia i obdarowanie pewnością Odkupienia. Duch Prawdy jest Pocieszycielem.

Przekonywanie o grzechu, przez posługę przepowiadania apostolskiego rodzącego się Kościoła, zostaje odniesione — pod tchnieniem Ducha Pięćdziesiątnicy — do odkupieńczej mocy Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. W ten sposób wypełniają się słowa wypowiedziane o Duchu Świętym przed Paschą: „z mojego weźmie i wam objawi”. Kiedy więc, w czasie wydarzeń Pięćdziesiątnicy, Piotr mówi o grzechu tych którzy „nie uwierzyli” (por. J 16, 9), którzy wydali na haniebną śmierć Jezusa z Nazaretu — to słowa jego są zarazem świadectwem o zwycięstwie nad grzechem. Jest to zwycięstwo, które dokonało się poniekąd za pośrednictwem tego właśnie grzechu — największego, jakiego człowiek mógł się dopuścić: zabójstwa Jezusa, Syna Bożego, współistotnego Ojcu! Podobnie jednak, jak śmierć Boga-Syna przezwyciężyła ludzką śmierć: „Ero mors tua, o mors” (Oz 13, 14 Wlg; por.1 Kor 15, 55), tak również grzech ukrzyżowania Boga-Syna przezwycięża ludzki grzech! Ów jerozolimski grzech z dnia Wielkiego Piątku — a zarazem: każdy ludzki grzech. Temu bowiem, co ze strony ludzi było największym grzechem, w sercu Odkupiciela odpowiada ofiara największej miłości, która przewyższa zło wszystkich grzechów człowieka. Na tej właśnie podstawie Kościół nie waha się w liturgii rzymskiej w czasie wigilii wielkanocnej powtarzać co roku: „O felix culpa!” w śpiewanym przez diakona Orędziu paschalnym „Exultet”.

32. O tej niewysłowionej prawdzie, jednakże, nie może „przekonać świata”: człowieka, sumienia ludzkiego — nikt inny, tylko On: Duch Prawdy Jest to Duch, który „przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2, 10). Wobec tej tajemnicy, jaką jest grzech, „głębokości Boże” muszą zostać przeniknięte niejako do końca. Nie tylko ludzkie sumienie, wewnętrzna tajemnica człowieka — ale także wewnętrzna Tajemnica Boga — „głębokości Boga”, co można krótko ująć: do Ojca — w Synu — przez Ducha Świętego. Właśnie Duch Święty je „przenika” i z nich wyprowadza Bożą odpowiedź na ludzki grzech. Ty odpowiedzią zamyka się proces „przekonywania o grzechu”, jak o tym świadczy wydarzenie Pięćdziesiątnicy.

Przekonując „świat” o grzechu Golgoty, o śmierci niewinnego Baranka — jak to ma miejsce w dniu Pięćdziesiątnicy — Duch Święty przekonuje zarazem o każdym grzechu, gdziekolwiek i kiedykolwiek popełnionym w dziejach człowieka: ukazuje bowiem jego związek z Krzyżem Chrystusa. „Przekonywanie” — to wykazywanie zła grzechu, każdego grzechu — w relacji do Krzyża Chrystusa. Ukazany w tej relacji grzech, zostaje rozpoznany w pełnej skali zła, jaka jest mu właściwa, zostaje zidentyfikowany w pełnym wymiarze mysterium iniquitatis (por. 2 Tes 2, 7), jakie w sobie zawiera i kryje. Tego wymiaru grzechu człowiek nie zna — absolutnie nie zna — poza Krzyżem Chrystusa. Nie może też być o nim „przekonany”, jak tylko przez Ducha Świętego: Ducha Prawdy i Pocieszyciela zarazem.

Równocześnie bowiem grzech, ukazany w relacji do Krzyża Chrystusa, zostaje zidentyfikowany w pełnym zarazem wymiarze „mysterium pietatis” (por. 1 Tm 3, 16), jak to ukazała posynodalna Adhortacja Apostolska Reconciliatio et paenitentia19. Tego wymiaru grzechu człowiek również nie zna — absolutnie nie zna — poza Krzyżem Chrystusa. I o nim również nie może być „przekonany”, jak tylko przez Ducha Świętego: Tego, który „przenika głębokości Boże”.

3. Świadectwo początku: pierworodny wymiar grzechu

33. Pierworodny wymiar grzechu odnajdujemy w świadectwie początku, zapisanym w Księdze Rodzaju (por. Rdz 1-3). Stajemy wobec tego grzechu, który wedle objawionego Słowa Boga — stanowi początek i korzeń wszystkich innych. Stajemy wobec wymiaru pierworodnego grzechu w dziejach człowieka, a zarazem w całokształcie zbawczej ekonomii. Można powiedzieć, iż w grzechu tym mysterium iniquitatis znajduje swój początek — ale zarazem też: jest to grzech, wobec którego odkupieńcza moc mysterium pietatis staje się szczególnie przejrzysta i skuteczna. Daje temu wyraz św. Paweł, gdy „nieposłuszeństwu” pierwszego Adama przeciwstawia „posłuszeństwo” Chrystusa, drugiego Adama: „posłuszeństwo aż do śmierci” (por. Rz 5, 19; Flp 2, 8).

Wedle świadectwa początku, grzech w swoim pierworodnym wymiarze kształtuje się w woli — oraz w sumieniu — człowieka przede wszystkim jako „nieposłuszeństwo”, czyli jako sprzeciw woli człowieka wobec woli Boga. To pierworodne nieposłuszeństwo zakłada odrzucenie — a co najmniej: odsunięcie prawdy, zawartej w Słowie Bożym, stwarzającym świat. Jest to zarazem Słowo, które było „na początku (…) u Boga”, które „było Bogiem”, i bez którego „nic się nie stało, co się stało”: albowiem „świat stał się przez Nie” (por. J 1, 1. 2. 3. 10). Jest to Słowo, będące również odwiecznym Prawem, źródłem wszelkich praw, jakie rządzą światem, a zwłaszcza czynami ludzkimi. Kiedy więc Chrystus mówi w przeddzień swojej męki o grzechu tych, którzy „nie uwierzyli w Niego”, wówczas ta Jego wypowiedź, pełna bólu, jest również jakby dalekim echem nowego grzechu, jaki swym pierworodnym kształtem wpisuje się ponuro w tajemnice stworzenia. Mówi bowiem tak nie tylko Syn Człowieczy, ale równocześnie Ten, który jest „Pierworodnym wobec każdego stworzenia”, „w Nim (bowiem) zostało wszystko stworzone (…) przez Niego i dla Niego” (por. Kol 1, 15-1.8). W świetle tej prawdy rozumiemy, że „nieposłuszeństwo” zakłada w tajemnicy początku poniekąd tę samą „niewiarę”: to samo „nie uwierzyli”, jakie powtórzy się w odniesieniu do tajemnicy paschalnej. Oznacza ono bowiem odrzucenie, a przynajmniej odsunięcie prawdy zawartej w Słowie Ojca. Odrzucenie to wyraża się w czynie jako „nieposłuszeństwo” dokonane na skutek pokusy, która pochodzi od „ojca kłamstwa” (por. J 8, 44). U korzenia ludzkiego grzechu leży więc kłamstwo jako radykalne odrzucenie prawdy, zawartej w Słowie Ojca, poprzez które: wyraża się miłująca wszechmoc Stwórcy. Jest to wszechmoc i zarazem miłość „Boga Ojca, Stworzyciela nieba i ziemi”.

34. „Duch Pański”, który — wedle biblijnego opisu stworzenia — „unosi się nad wodami” (por. Rdz 1, 2), wskazuje na tego „Ducha, który przenika głębokości Boże,”: Przenika głębokości Ojca i Słowa-Syna w tajemnicy stworzenia. Jest nie tylko bezpośrednim świadkiem Ich wzajemnej miłości, z której bierze początek stworzenie, ale sam jest tą Miłością. Sam jest jako Miłość — przedwiecznym, nie stworzonym Darem. W Nim zawiera się źródło i początek wszelkiego obdarowania stworzeń. Świadectwo początku, jakie znajdujemy w, całym Objawieniu, a naprzód w Księdze Rodzaju, jest tu jednoznaczne. Stworzyć — to znaczy powołać z nicości do istnienia; a zatem stworzyć to tyle, co obdarować istnieniem. Świat widzialny zostaje stworzony dla człowieka: człowiek zostaje więc obdarowany światem (por. Rdz 1, 26. 28. 29). Równocześnie zaś ten sam człowiek w swoim człowieczeństwie zostaje obdarowany szczególnym „obrazem i podobieństwem” Boga. Oznacza to nie tylko rozumność i wolność jako konstytutywną właściwość natury ludzkiej. Oznacza to zarazem, od samego początku, zdolność obcowania z Bogiem na sposób osobowy, jako „ja i ty”. Oznacza również zdolność do przymierza, jakie ma ukształtować się wraz ze zbawczym udzielaniem się Boga człowiekowi Na gruncie „obrazu i podobieństwa” Boga — „dar Ducha” oznacza wreszcie wezwanie do przyjaźni, w której nadprzyrodzone „głębokości Boże” zostają niejako gościnnie otwarte dla uczestnictwa ze strony człowieka. Uczy Sobór Watykański II: „Bóg niewidzialny (por. Kol 1, 15; 1 Tm 1, 17) w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół (por. Wj 33, 11; J 15, 14-15) i obcuje z nimi (Ba 3, 38), aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej”20.

35. Tak więc Duch, który „przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”, zna od początku tajemnicę człowieka (por. 1 Kor 2, 10 n.). I dlatego też On jeden może w pełni „przekonać o grzechu” ludzkiego początku o tym grzechu, który jest korzeniem wszystkich innych oraz niewygasającym zarzewiem grzeszności człowieka na ziemi. Duch Prawdy zna pierworodny wymiar grzechu, spowodowany w woli człowieka działaniem „ojca kłamstwa” — tego, który już „został osądzony” (por. J 16, 11). Duch Święty przekonywa więc świat o grzechu w związku z tym „sądem”, ale stale prowadząc w stronę „sprawiedliwości”, która została objawiona człowiekowi wraz z Krzyżem Chrystusa. Została objawiona przez „posłuszeństwo aż do śmierci” (por. Flp 2, 8).

Tylko Duch Święty może przekonać o grzechu ludzkiego początku, ponieważ On właśnie jest Miłością Ojca i Syna, ponieważ On jest Darem — a grzech ludzkiego początku polega na zakłamaniu i odrzuceniu Daru oraz Miłości, które stanowią o początku świata i człowieka.

36. Wedle świadectwa początku, jakie odczytujemy w całym Piśmie Świętym i tradycji, znajdując pierwszy jego (i zarazem najpełniejszy) zapis w Księdze Rodzaju, grzech w swoim pierworodnym kształcie jest rozumiany jako „nieposłuszeństwo”, które oznacz wprost i bezpośrednio przekroczenie zakazu Boga (por. Rdz 2, 16 n.). Równocześnie jednak, w świetle całego kontekstu staje się jawne, że korzenie tego nieposłuszeństwa sięgają głęboko w całą sytuację ontyczną człowieka. Powołany od istnienia człowiek — mężczyzna i niewiasta — jest stworzeniem. „Obraz Boga”, polegający na rozumności i wolności, mówi o wielkości i godności podmiotu ludzkiego, który jest osoba. Równocześnie ten osobowy podmiot jest zawsze tylko stworzeniem; w swoim istnieniu i istocie zależy od Stwórcy. Według Księgi Rodzaju „drzewo poznania dobra i zła” miało wyrażać i stale przypominać człowiekowi „granice” nieprzekraczalną dla istoty stworzonej. W tym znaczeniu należy rozumieć zakaz Boga: Stwórca zabrania mężczyźnie i niewieście spożywać owoców z drzewa poznania dobra i zła. Słowa namowy, czyli pokusy, sformułowanej w tekście biblijnym, nakłaniają do złamania tego zakazu — czyli do przekroczenia tej „granicy”: „Gdy spożyjecie owoc tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg («jako bogowie») będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 5).

„Nieposłuszeństwo” oznacza więc przekroczenie owej granicy, która dla woli i wolności człowieka jako istoty stworzonej pozostaje nieprzekraczalna. Bóg-Stwórca jest bowiem jedynym i ostatecznym źródłem ładu moralnego w świecie przez siebie stworzonym. Człowiek nie może sam od siebie stanowić o tym, co jest dobre i złe — nie może: „znać dobra i zła, tak jak Bóg”. W świecie stworzonym Bóg pozostaje pierwszym i suwerennym źródłem stanowienia o dobru i złu poprzez wewnętrzną prawdę bytu, będąca odbiciem Słowa, które jest współistotnym i odwiecznym Synem Ojca. Stworzony na obraz Boga człowiek zastaje przez Ducha Prawdy obdarowany sumieniem, ażeby obraz wiernie odzwierciedlał swój Pierwowzór, który jest zarazem Mądrością i Prawem odwiecznym, źródłem ładu moralnego w człowieku i w świecie. „Nieposłuszeństwo” jako wymiar pierworodny grzechu człowieka oznacza odepchnięcie tego źródła, aby samemu stawać się autonomicznym i wyłącznym źródłem stanowienia o tym, co dobre i złe. Duch, który „przenika głębokości Boże”, On — który równocześnie jest światłem dla sumienia człowieka i źródłem ładu moralnego — zna najgłębiej ten wymiar grzechu, jaki wpisuje się w tajemnice ludzkiego początku. On tez nie przestaje o nim „przekonywać świata” w relacji do Krzyża Chrystusa na Golgocie.

37. Wedle świadectwa początku, Bóg w tajemnicy stworzenia objawił siebie samego jako Wszechmoc, która jest Miłością. Równocześnie objawił człowiekowi, że jako „obraz i podobieństwo” swego Stwórcy zostaje wezwany, aby uczestniczył w prawdzie i miłości. Uczestnictwo to oznacza życie w zjednoczeniu z Bogiem, które jest „życiem wiecznym”21. Człowiek jednakże, pod wpływem „ojca kłamstwa”, oderwał się od tego uczestnictwa. W jakiej mierze? Z pewnością nie jest to miara grzechu czystego ducha, miara grzechu szatana. Duch ludzki nie jest zdolny do takiej miary22. W samym opisie Księgi Rodzaju łatwo dostrzec różnicę skali pomiędzy „tchnieniem zła” ze strony tego, który „grzeszy (trwa w grzechu) od początku” (1 J 3, 8), i który już „został osądzony” (J 16, 11), a złem nieposłuszeństwa ze strony samego człowieka.

Niemniej jednak, to nieposłuszeństwo oznacza odwrócenie się od Boga, oznacza poniekąd zamknięcie się ludzkiej wolności względem Niego. Oznacza również pewne otwarcie się tejże wolności — ludzkiego poznania i woli — wobec tego, który jest „ojcem kłamstwa”. Akt świadomego wyboru nie tylko jest „nieposłuszeństwem”, ale niesie z sobą również pewną podatność w stosunku do tej motywacji, jaka zawiera się w pierwszej namowie do grzechu i motywacji nieustannie ponawianej w ciągu całych dziejów człowieka na ziemi: „(…) wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”.

Znajdujemy się tutaj w samym centrum tego, co można nazwać „anty-Słowem”, czyli „przeciw-Prawdą”. Zostaje bowiem zakłamana prawda o tym, kim jest człowiek, jakie są nieprzekraczalne granice jego bytu i jego wolności Ta „przeciw-Prawda” jest możliwa dlatego, że równocześnie zostaje dogłębnie „zakłamana” prawda o tym, kim jest Bóg. Bóg-Stwórca zostaje postawiony w stan podejrzenia, głębiej jeszcze: w stan oskarżenia w świadomości stworzeń. Po raz pierwszy w dziejach człowieka dochodzi do głosu przewrotny „geniusz podejrzeń”. Stara się on „zakłamać” samo Dobro, absolutne Dobro — wówczas, kiedy w dziele stworzenia objawiło się ono jako niewypowiedzianie obdarowujące, jako bonum diffusivum sui, jako stwórcza Miłość. Któż może w pełni „przekonać o grzechu” czy o tej motywacji pierworodnego nieposłuszeństwa człowieka, jak nie Ten, który sam jest Darem i źródłem wszelkiego obdarowania? Jak nie Duch, który „przenika głębokości Boże” i który jest Miłością Ojca i Syna?

38. Oto bowiem, wbrew całemu świadectwu stworzenia oraz zbawczej ekonomii z nim związanej, „duch ciemności” (por. Ef 6, 12; Łk 22, 53) potrafi ukazać Boga jako przeciwnika swego stworzenia, a przede wszystkim przeciwnika człowieka, jako źródło niebezpieczeństwa i zagrożenia dla człowieka. W ten sposób zostaje zaszczepiony przez szatana w psychice człowieka bakcyl sprzeciwu wobec Tego, który „od początku” ma być przeciwnikiem człowieka — a nie Ojcem. Człowiek został wyzwany, aby stawał się przeciwnikiem Boga!

Analiza grzechu w jego pierworodnym wymiarze wskazuje na to, iż za sprawą „ojca kłamstwa” pójdzie przez dzieje ludzkości stałe ciśnienie w kierunku odrzucenia Boga przez człowieka, aż do nienawiści: „Amor sui usquead contemplum Dei”, jak to wyraził św. Augustyn23. Człowiek będzie skłonny widzieć w Bogu dla siebie przede wszystkim ograniczenie, a nie źródło wyzwolenia i pełnię dobra. Potwierdza się to w naszej nowożytnej epoce, kiedy ateistyczne ideologie dążą do wykorzystania religii utrzymując, że stanowi ona o podstawowej „alienacji” człowieka. Człowiek zostaje niejako wyobcowany i wyzuty z własnego człowieczeństwa, gdy idąc za ideą Boga, przypisuje Jemu to, co należy do człowieka, i wyłącznie do człowieka! W tym procesie myślenia i działania historyczno-socjologicznego odrzucenie Boga doszło aż do ogłoszenia Jego „śmierci”. Niedorzeczność pojęciowa i słowna! Ale ideologia „śmierci Boga” zagraża człowiekowi, jak na to wskazuje Sobór Watykański II, gdy poddając analizie problem „autonomii rzeczy doczesnych”, pisze: „Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika (…). Co więcej, samo (…) zapada w mroki przez zapomnienie o Bogu”24. Ideologia „śmierci Boga” łatwo może się w skutkach okazać na płaszczyźnie teoretycznej i praktycznej ideologią „śmierci człowieka”.

4. Duch, który przeobraża cierpienie w odkupieńczą miłość

39. Duch, który przenika głębokości Boże, został nazwany przez Jezusa w mowie pożegnalnej w Wieczerniku Parakletem. Jest On bowiem „wzywany”25 od początku, ażeby „przekonywał świat o grzechu”. Jest do tego definitywnie wezwany Krzyżem Chrystusa. Przekonywać o grzechu — to znaczy: wykazywać zło, jakie się w nim zawiera. To znaczy: objawiać mysterium iniquitatis. Zła grzechu nie sposób dosięgnąć w całej jego bolesnej rzeczywistości, nie „przenikając głębokości Bożych”. Od początku ponura tajemnica grzechu zaistniała w świecie na gruncie odniesienia stworzonej wolności do Stwórcy. Zaistniała jako akt woli stworzenia, człowieka, przeciwny woli Boga: zbawczej woli Boga. Co więcej, zaistniała wbrew prawdzie, na gruncie kłamstwa, definitywnie już „osądzonego”, które to kłamstwo postawiło w stan oskarżenia, w stan permanentnego podejrzenia, samą stwórczą i zbawczą Miłość. Człowiek poszedł za „ojcem kłamstwa” — przeciw, Ojcu Życia i Duchowi Prawdy.

Czyż więc „przekonywać o grzechu” — nie musi równocześnie znaczyć: objawiać cierpienie? Objawiać ból, niepojęty i niewyrażalny, jaki z powodu grzechu w jego antropomorficznej wizji Księga święta zda się dostrzegać w „głębokościach Bożych”, w samym niejako sercu nieogarnionej Trójcy? Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga Co odpowiada tej „obrazie” w niezgłębionym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, temu odrzuceniu Ducha, który jest Miłością oraz Darem? Pojęcie Boga, jako Bytu absolutnie doskonałego, wyłącza z pewnością wszelki ból pochodzący z braku czy zranienia; jednakże w „głębokościach Bożych” jest miłość ojcowska, która w języku biblijnym wobec grzechu człowieka posuwa się aż do słów: „żal mi, żem stworzył człowieka” (por. Rdz 6, 7). „Kiedy (…) Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi (…) żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się (…). Pan rzekł: «(…) żal mi, że ich stworzyłem»” (Rdz 6, 5-7). Najczęściej jednak Pismo Święte mówi nam o Ojcu, który współczuje człowiekowi, dzieląc jakby jego ból. Ostatecznie ów niezgłębiony i niewypowiedziany „ból” Ojciec zrodzi nade wszystko całą przedziwną ekonomię miłości odkupieńczej w Jezusie Chrystusie, ażeby — poprzez mysterium pietatis — Miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu w dziejach człowieka. Ażeby zwyciężył „Dar”!

Duch Święty, który wedle słów Chrystusowych „przekonywa o grzechu”, jest Miłością Ojca i Syna, a jako Miłość jest Darem trynitarnym i równocześnie odwiecznym źródłem wszelkiego obdarowania stworzenia przez Boga. To właśnie w Nim możemy pojąć uosobioną i zrealizowaną w sposób transcendentny ową cnotę miłosierdzia, którą tradycja patrystyczna i teologiczna, idąc śladami Starego i Nowego Przymierza, przypisuje Bogu. W człowieku miłosierdzie wyraża ból i współczucie wobec nędzy bliźniego. W Bogu Duch-Miłość przetwarza sprawę grzechu ludzkiego w nowe obdarowanie zbawczą miłością. Z Niego, w jedności Ojca i Syna, rodzi się owa zbawcza ekonomia, która napełnia dzieje człowieka darami Odkupienia. Jeśli grzech, odrzucając Miłość, zrodził „cierpienie” człowieka — cierpienie to w jakiś sposób udzieliło się całemu stworzeniu (Por. Rz 8, 20-22) — to Duch Święty wejdzie w cierpienie ludzkie i kosmiczne z nowym obdarowaniem Miłości, która odkupi świat. Na ustach Chrystusa Odkupiciela, w którego człowieczeństwie dokonuje się „cierpienie” Boga, pojawi się słowo wyrażające odwieczną Miłość pełną miłosierdzia: „Żal Mi” (por. Mt 15, 32; Mk 8, 2). Tak więc ze strony Ducha Świętego „przekonywać o grzechu” — to znaczy zarazem objawiać wobec stworzeń „poddanych zepsuciu”, a nade wszystko w głębi ludzkich sumień, jak ten właśnie grzech zostaje przezwyciężony w ofierze Baranka Bożego, który stał się „aż do śmierci” posłusznym Sługą, który naprawiając nieposłuszeństwo człowieka, dokonuje odkupienia świata. W ten sposób Duch Prawdy, Pocieszyciel, „przekonywa o grzechu”.

40. Wartość odkupieńczą ofiary Chrystusa wypowiedział w bardzo znamiennych słowach Autor Listu do Hebrajczyków; odwoławszy się do ofiar Starego Przymierza, w których „krew kozłów i cielców (…) sprawia oczyszczenie ciała”, dodaje: „(…) o ileż bardziej krew, Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu?” (por. Hbr 9, 13 n.). Jakkolwiek zdajemy sobie sprawę z innych możliwości interpretacji, to jednak rozważania o obecności Ducha Świętego w całym życiu Chrystusa pozwalają nam dostrzec w tym tekście jakby zachętę do refleksji nad obecnością tegoż Ducha w odkupieńczej ofierze Słowa Wcielonego.

Wypada naprzód skupić się na pierwszych słowach, które mówią o tej ofierze, z kolei zaś osobno na „oczyszczeniu sumień”, jakiego ona dokonuje. Jest to bowiem ofiara złożona „przez (= za sprawą) Ducha wiecznego”, który z niej „czerpie” moc zbawczego „przekonywania o grzechu”. Jest to zaś tenże sam Duch Święty, którego zgodnie z obietnicą daną w Wieczerniku Jezus Chrystus w dniu swego Zmartwychwstania „przyniesie” Apostołom w ranach ukrzyżowania i „da” im Go „dla odpuszczenia grzechów”: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 22 n.).

Wiemy, że „Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą ”Jezusa z Nazaretu, jak mówił Szymon Piotr w domu setnika Korneliusza (Dz 10, 38). Znamy paschalną tajemnicę Jego „odejścia” wedle zapisu Ewangelii Janowej. Słowa Listu do Hebrajczyków tłumaczą teraz, w jaki sposób Chrystus „złożył Bogu samego siebie jako nieskazitelną ofiarę” — jak uczynił to „przez Ducha wiecznego”. W ofierze Syna Człowieczego Duch Święty jest obecny i działa tak, jak działał przy Jego poczęciu i przyjściu na świat, w Jego życiu ukrytym i w Jego posłudze. Według Listu do Hebrajczyków, na drodze swego „odejścia” poprzez Ogrójec i Kalwarię, Chrystus sam w swoim człowieczeństwie otworzył się bez reszty na to działanie Ducha-Parakleta, które z cierpienia wyprowadza zbawczą miłość. Został więc „wysłuchany dzięki swej uległości; chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5, 7 n). W ten sposób List ten ukazuje, jak człowieczeństwo poddane grzechowi w potomkach pierwszego Adama, stało się w Jezusie Chrystusie doskonale poddane Bogu i z Nim zjednoczone, a równocześnie pełne nieskończonego miłosierdzia względem ludzi; jest to nowe człowieczeństwo, które w Jezusie Chrystusie poprzez cierpienie Krzyża wróciło do miłości, zdradzonej przez Adamowy grzech. Odnalazło się w samym Bożym źródle pierworodnego obdarowania: w Duchu, który przenika głębokości Boże, sam zaś jest Miłością i Darem.

Jezus Chrystus, Syn Boży — jako Człowiek — w żarliwej modlitwie swojej męki, pozwolił Duchowi Świętemu, który już przeniknął do samej głębi Jego własne człowieczeństwo, przekształcić je w doskonałą ofiarę poprzez akt swej śmierci jako żertwy miłości na Krzyżu. Tę ofiarę złożył sam — sam był jej jedynym kapłanem: „złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę” (Hbr 9, 14). W swoim człowieczeństwie był godny stać się taką ofiarą, ponieważ sam jeden był „nieskalany”. Równocześnie zaś złożył ją „przez Ducha wiecznego” — co znaczy, że Duch Święty w szczególny sposób działał w tym absolutnym samooddaniu Syna Człowieczego, aby przemienić cierpienie w odkupieńczą miłość.

41. W Starym Testamencie kilkakrotnie jest mowa o „ogniu z nieba”, który spalał ofiary składane przez ludzi (por. Kpł 9, 24; 1 Krl 18, 38; 2 Krn 7, 1). Przez analogię można powiedzieć, że Duch Święty jest „ogniem z nieba” działającym w głębi tajemnicy Krzyża. Oto, pochodząc od Ojca, skierowuje On ofiarę własną Syna do Ojca, wprowadzając ją w Boski wymiar trynitarnej komunii. Jeśli grzech zrodził cierpienie, to teraz ból Boga — owo cierpienie — zyskuje poprzez Ducha Świętego swój ostateczny ludzki wyraz w Chrystusie ukrzyżowanym. Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: „nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio — z głębi grzechu, że „nie uwierzyli” — Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym.

Duch Święty jako Miłość i Dar zstępuje niejako w samo serce ofiary, która jest składana na Krzyżu. Nawiązując do tradycji biblijnej, można powiedzieć: spala tę ofiarę ogniem Miłości, która jednoczy Syna z Ojcem w trynitarnej komunii. Ponieważ równocześnie ta Krzyżowa ofiara jest w pełnym tego słowa znaczeniu własnym czynem Chrystusa, dlatego też w tej ofierze „otrzymuje” On Ducha Świętego. Otrzymuje Go w taki sposób, że może On — i tylko On razem z Bogiem Ojcem — „dać” Go Apostołom, Kościołowi, ludzkości. On sam Go „posyła” od Ojca (por. J 15, 25). On sam stanie wobec Apostołów zgromadzonych w Wieczerniku, „tchnie na nich” i powie: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 22 n.), zgodnie z przepowiednią Jana Chrzciciela: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3, 11). W tych słowach Jezusa Duch Święty zostaje objawiony i zarazem uobecniony jako Miłość, która działa w głębi tajemnicy paschalnej: jako źródło zbawczej mocy Chrystusowego Krzyża, jako Dar nowego i wiecznego życia.

Ta prawda o Duchu Świętym znajduje swój codzienny wyraz w liturgii rzymskiej, gdy kapłan przed Komunią świętą wypowiada te znamienne słowa: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, który z woli Ojca, za współdziałaniem Ducha Świętego, przez śmierć swoją dałeś życie światu (…)”. W III zaś Modlitwie Eucharystycznej, nawiązując do tej samej zbawczej ekonomii, kapłan prosi, ażeby Duch Święty „uczynił nas wiecznym darem dla Boga”.

5. Krew, która oczyszcza sumienia

42. Powiedzieliśmy, że u szczytu tajemnicy paschalnej Duch Święty zostaje definitywnie objawiony i zarazem w nowy sposób uobecniony. Zmartwychwstały Chrystus mówi do Apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego!”. Zostaje w ten sposób objawiony Duch Święty, gdyż słowa Chrystusa stanowią potwierdzenie obietnic i zapowiedzi z mowy pożegnalnej w Wieczerniku.. Objawienie to zaś jest równocześnie uobecnieniem Parakleta, jest nowym uobecnieniem. Duch Święty bowiem od początku działał w tajemnicy stwarzania i w dziejach Starego Przymierza Boga z człowiekiem. Działanie to zostało w pełni potwierdzone posłannictwem Syna Człowieczego jako Mesjasza, który przyszedł w mocy Ducha Świętego. U szczytu mesjańskiego posłannictwa Jezusa Duch Święty staje się obecny w pośrodku tajemnicy paschalnej w pełni swojej Boskiej podmiotowości: jako Ten, który sam ma dalej prowadzić zbawcze dzieło, zakorzenione w ofierze Krzyża. Bez wątpienia dzieło to zostaje przez Jezusa zlecone ludziom: Apostołom, Kościołowi. Niemniej — w ludziach i poprzez ludzi — Duch Święty pozostaje pierwszym i nadrzędnym podmiotem jego urzeczywistniania w duszy człowieka i w dziejach świata: niewidzialny, a równocześnie wszędzie obecny Parakletos! Duch, który „tchnie, kędy chce” (por. J 3, 8).

Słowa wypowiedziane „pierwszego dnia po szabacie” przez Chrystusa zmartwychwstałego, w sposób szczególny uwydatniają obecność Parakleta-Pocieszyciela jako Tego, „który przekonuje świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”. Tylko bowiem w tym odniesieniu tłumaczą się słowa, które Jezus łączy bezpośrednio z „daniem” Ducha Świętego Apostołom. Mówi bowiem: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym upuścicie grzechy, się im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22 n). Jezus udziela Apostołom władzy odpuszczania grzechów, aby przekazywali ją swym następcom w Kościele. Jednakże władza ta, dana ludziom, zakłada i włącza zbawcze działanie Ducha Świętego. Stając się „Światłością sumień” (por. Sekwencja Veni, Sancte Spiritus), Duch Święty „przekonywa o grzechu” — to znaczy daje poznać człowiekowi jego zło, a równocześnie skierowuje do dobra. Dzięki wielości Jego darów, dla których wzywany jest jako darzący łaską „siedemkroć”, każdego grzechu człowieka może dosięgnąć zbawcza moc Boża. Istotnie — jak mówi św. Bonawentura — „mocą siedmiu darów Ducha Świętego zostaje zniszczony każdy rodzaj zła i zostaje zrodzone wszelkie dobro”26.

Pod wpływem Pocieszyciela dokonuje się owo nawrócenie serca ludzkiego, które jest nieodzownym warunkiem przebaczenia grzechów. Bez prawdziwego nawrócenia, które jest nieodzownym warunkiem przebaczenia grzechów. Bez prawdziwego nawrócenia, które obejmuje wewnętrzny żal, i bez szczerego i mocnego postanowienia poprawy, grzechy zostają „zatrzymane”, jak mówi Jezus, a z Nim Tradycja Starego i Nowego Przymierza. Pierwsze słowa, jakie wypowiada Jezus na początku swej działalności, według Ewangelii Markowej, to te: „Nawracajcie się i wierzcie w ewangelię!” (Mk 1, 15). Potwierdzeniem tego właśnie wezwania jest „przekonywanie o grzechu”, jakie Duch Święty podejmuje w nowy sposób w mocy Odkupienia, dokonanego przez Krew Syna Człowieczego. Wszak List do Hebrajczyków mówi, że „krew (…) oczyszcza sumienia” (por. Hbr 9, 14). Ona więc niejako otwiera Duchowi Prawdy drogę do wnętrza człowieka, do sanktuarium ludzkich sumień.

43. Sobór Watykański II przypomniał katolicką naukę o sumieniu mówiąc o powołaniu człowieka, w szczególności zaś o godności osoby ludzkiej. Sumienie w szczególny sposób stanowi o tej godności. Jest ono bowiem „najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa (…) nakazem: czyń to, tamtego unikaj”. Taka zdolność nakazywania dobra i zakazywania zła, zaszczepiona przez Stwórcę w człowieku, jest kluczowa właściwością osobowego podmiotu. Równocześnie zaś „w głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny”27. Sumienie nie jest więc autonomicznym i wyłącznym źródłem stanowienia o tym, co dobre i złe; głęboko natomiast jest w nie wpisana zasada posłuszeństwa względem normy obiektywnej, która uzasadnia i warunkuje słuszność jego rozstrzygnięć nakazami i zakazami podstaw ludzkiego postępowania, co ujawniło się, jak już mówiliśmy, na kartach Księgi rodzaju (por. Rdz 2, 9. 17). W tym właśnie znaczeniu jest sumienie owym „wewnętrznym sanktuarium”, w którym „rozbrzmiewa głos Boga”. Jest to „głos Boga” nawet wówczas, gdy człowiek uznaje w nim tylko zasadę ładu moralnego, po ludzku niepowtarzalną, bez bezpośredniego odniesienia do Stwórcy: właśnie w tym odniesieniu sumienie zawsze znajduje swa podstawę i swoje usprawiedliwienie.

Ewangeliczne „przekonywanie o grzechu” pod wpływem Ducha Prawdy nie może urzeczywistniać się w człowieku na innej drodze, jak tylko na drodze sumienia. Jeśli sumienie jest prawe, wówczas służy ono „rozwiązywaniu w prawdzie tylu problemów moralnych, które narzucają się tak w życiu jednostek, jak i we współżyciu społecznym”. Wówczas to „osoby i grupy ludzkie unikają ślepej samowoli i starają się dostosowywać do obiektywnych norm moralności”28.

Owocem prawego sumienia jest przede wszystkim nazywanie po imieniu dobra i zła, jak to czytamy w tejże samej Konstytucji duszpasterskiej: „(…) wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja, dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby”. Nazwawszy w ten sposób po imieniu wielorakie grzechy naszej współczesności Sobór dodaje: „wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażając ludzką cywilizację, bardziej hańbą tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy”29.

Nazywając po imieniu grzechy najbardziej hańbiące człowieka, ukazując je jako zło moralne, które obciąża wszelki bilans postępu ludzkości, Sobór zarazem określa to wszystko jako etap „walki dramatycznej między dobrem a złem, między światłem a ciemnością”, która przenika „całe życie ludzi, czy to jednostkowe, czy zbiorowe”30. Synod Biskupów w 1983 roku o pojednaniu i pokucie określił z kolei jeszcze bliżej znaczenie osobiste i społeczne grzechu ludzkiego31.

44. W Wieczerniku, w przeddzień swojej męki, a z kolei w wieczór wielkanocny, Jezus Chrystus odwołał się do Ducha Świętego, jako do Tego, który świadczy, że w dziejach ludzkości trwa grzech. Jest to jednakże grzech poddany zbawczej mocy Odkupienia. „Przekonywanie świata o grzechu” nie kończy się na tym, że zostanie on nazwany po imieniu, że zostanie zidentyfikowany w całej skali tego zła, jakie jest mu właściwe. Przekonując świat o grzechu, Duch Prawdy spotyka się z głosem ludzkich sumień.

Na tej też drodze dochodzi do ukazania korzeni grzechu, które tkwią w ludzkim wnętrzu, jak to uwydatniła Konstytucja duszpasterska: „Zakłócenia równowagi, na które cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zachwianiem równowagi, które ma miejsce w sercu ludzkim. W samym bowiem człowieku wiele elementów zwalcza się nawzajem. Będąc bowiem stworzeniem, doświadcza on z jednej strony wielorakich ograniczeń, z drugiej strony czuje się nieograniczony w swoich pragnieniach i powołany do wyższego życia. Przyciągany wielu ponętami, musi wciąż wybierać pomiędzy nimi i wyrzekać się niektórych. Co więcej, będąc słabym i grzesznym., nierzadko czyni to, czego nie chce, nie zaś to, co chciałbym czynić”32. Tekst soborowy nawiązuje tutaj do znanej wypowiedzi św. Pawła (por. Rz 7, 14. 15. 19).

„Przekonywanie o grzechu”, jakie towarzyszy każdej pogłębionej pracy ludzkiego sumienia, prowadzi równocześnie do ujawniania jego korzeni wewnątrz człowieka, tak jak i jego uwarunkowań w przebiegu dziejów. Zstępujemy w ten sposób do owych pierwotnych wymiarów grzechu, o których była już mowa. Duch Święty „przekonywa o grzechu” w relacji do tajemnicy początku, ukazując stworzoność człowieka, a więc jego całkowitą zależność ontyczną i etyczną od Stwórcy, a równocześnie przypominając dziedziczną grzeszność ludzkiej natury. Ale tenże sam Duch Święty-Pocieszyciel „przekonywa o grzechu” zawsze w relacji do Chrystusowego Krzyża. W tej relacji chrześcijaństwo odrzuca wszelki „fatalizm” grzechu. „Ciężka walka przeciw mocom ciemności; walka ta, zaczęta ongiś u początku świata, trwać będzie do ostatniego dnia, według słów Pana” — uczy Sobór33. Jednakże „sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić34. Człowiek więc, „wplątany” w tę walkę, w zmaganie się z grzechem w oparciu o głos własnego sumienia, „wciąż musi się trudzić, aby trwać w dobrym i nie będzie mu dane bez wielkiej pracy oraz pomocy łaski Bożej osiągnąć jedności w samym sobie”35. Sobór słusznie widzi grzech jako czynnik rozbicia, który ciąży zarówno nad życiem osobistym, jak i społecznym człowieka. Równocześnie zaś niestrudzenie przypomina możliwość zwycięstwa.

45. Duch Prawdy, który „przekonywa świat o grzechu”, spotyka się z owym trudem sumienia ludzkiego, o którym tak sugestywnie mówią teksty soborowe. Ów trud sumienia wyznacza zarazem drogi ludzkich nawróceń: odwrócenie od grzechu, by odbudować prawdę i miłość w samym sercu człowieka. Wiadomo, że uznanie zła w sobie samym wiele nieraz kosztuje. Wiadomo, że sumienie nie tylko nakazuje i zakazuje, ale sądzi w świetle swoich nakazów i zakazów. Ono jest także źródłem wyrzutów: człowiek cierpi wewnętrznie z powodu zła popełnionego. Czy to cierpienie nie jest jakby dalekim echem tego „żalu” z powodu stworzenia człowieka, który w języku antropomorficznym Księga święta przypisuje Bogu? Tego „wyrzutu”, który wpisując się w „serce” Trójcy Świętej mocą odwiecznej miłości, wyraża się bólem Krzyża, w Chrystusowym posłuszeństwie aż do śmierci? Kiedy Duch Prawdy dozwala ludzkiemu sumieniu uczestniczyć w tamtym bólu, wówczas cierpienie sumień staje się szczególnie głębokie, ale też szczególnie zbawcze. Wówczas też, przez taki akt doskonałego żalu, dokonuje się prawdziwe nawrócenie serca: ewangeliczna „metanoia”.

Trud ludzkiego serca, trud sumienia, pośród którego dokonuje się owa „metanoia”, nawrócenie, jest zarazem odzwierciedleniem tego procesu, w którym wyrzut przemienia się w zbawczą miłość, która umie cierpieć. Utajonym szafarzem tej zbawczej siły jest Duch Święty: On, którego Kościół nazywa „Światłością sumień”, przenika i zarazem wypełnia „głębię serc” ludzkich36. Przez takie nawrócenie w Duchu Świętym człowiek otwiera się w stronę przebaczenia, w stronę odpuszczenia grzechów. W całej tej wspaniałej dynamice nawrócenia — odpuszczenia, potwierdza się prawdziwość tego, co św. Augustyn pisze o tajemnicy człowieka, dając komentarz do słów Psalmu „Abyssus abyssum invocat” („Głębia przyzywa głębię”)37. W stosunku do tej właśnie „przepastnej głębi” człowieka, sumienia ludzkiego, wypełnia się posłannictwo Syna i Ducha Świętego. Duch Święty „przychodzi” za sprawą Chrystusowego „odejścia” w tajemnicy paschalnej: przychodzi w każdym konkretnym fakcie nawrócenia — odpuszczenia, w mocy ofiary krzyżowej; w niej bowiem „krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków”, abyśmy „służyć mogli Bogu żywemu” (por. Hbr 9, 14). W ten sposób wypełniają się stale słowa z Wieczernika o Duchu Świętym jako „innym Pocieszycielu” — słowa wypowiedziane do Apostołów, a pośrednio do wszystkich: „Wy Go znacie, ponieważ w was przebywa i w was będzie” (J 14, 17).

6. Grzech przeciw Duchowi Świętemu

46. Na tle wszystkiego, co dotąd zostało powiedziane, stają się bardziej zrozumiałe jeszcze inne wstrząsające słowa, jakie Chrystus wypowiedział. Można by je nazwać słowami o „nieprzebaczeniu”. Zostały one zapisane przez wszystkich Synoptyków, pozostają w związku ze szczególnym grzechem, który Ewangeliści nazywają „bluźnierstwem przeciw Duchowi Świętemu”. Oto ich zapis w troistym brzmieniu:

Mateusz: „Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12, 31 n.).

Marek: „Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3, 28 n.).

Łukasz: „Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone” (Łk 12, 10).

Dlaczego bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest nieodpuszczalne? Jak rozumieć owo bluźnierstwo? Odpowiada św. Tomasz z Akwinu, że chodzi tu o grzech „nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenie grzechów”38.

Wedle takiej egzegezy bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża. Jeśli człowiek nie przyjmuje owego „przekonywania o grzechu”, które pochodzi od Ducha Świętego i które ma charakter zbawczy, to zarazem odrzuca „przyjście” Pocieszyciela — to „przyjście”, jakie dokonało się w tajemnicy paschalnej, a które zespolone jest z odkupieńczą mocą Krwi Chrystusa: Krwi, która „oczyszcza sumienia z martwych uczynków”.

Wiemy, że owocem takiego właśnie oczyszczenia jest odpuszczenie grzechów. Kto zatem odrzuca Ducha i Krew, pozostaje w „martwych uczynkach”, w grzechu. Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia, dokonanego przezeń w sumieniu. Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo „nie-odpuszczenie” związane jest przyczynowo z „nie-pokutą” — to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się. Ta zaś oznacza odmowę sięgnięcia do źródeł Odkupienia, które „zawsze” pozostają otwarte w ekonomii zbawienia, w której wypełnia się posłannictwo Ducha Świętego. Paraklet ma nieskończoną moc czerpania z tych źródeł: „z mojego weźmie” — powiedział Jezus. W ten sposób dopełnia On w ludzkich duszach dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa, rozdzielając jego owoce. „Bluźnierstwo” przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego „prawa” do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie — a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za jakby nieistotne i nieważne w swoim życiu. Jest to stan duchowego upadku, gdyż bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie pozwala człowiekowi wyjść z samozamknięcia i otworzyć się w kierunku Boskich źródeł oczyszczenia sumień i odpuszczenia grzechów.

47. Działalność Ducha Prawdy, zmierzająca do zbawczego „przekonywania o grzechu”, spotyka się w ten sposób z wewnętrznym oporem człowieka, jakby nieprzenikliwością sumienia, ze stanem duszy, która jakby utwierdziła się w wolnym wyborze: Pismo Święte zwykło nazywać to „zatwardziałością serca” (por. Ps 81 [80], 13; Jr 7, 24; Mk 3, 5). Takiemu nastawieniu umysłu i serca odpowiada poniekąd w naszej epoce utrata poczucia grzechu, której szereg swych kart poświęca Adhortacja Apostolska Reconciliatio et paenitentia39. Już Papież Pius XII stwierdził, iż „grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu”40. Idzie ona w parze z „utratą poczucia Boga”. Czytamy w Adhortacji: „W rzeczywistości Bóg jest początkiem i ostatecznym bejem człowieka, który nosi w sobie Boże ziarno. Dlatego właśnie rzeczywistość Boga odsłania i rozjaśnia tajemnicę człowieka. Nie można zatem spodziewać się, że umocni się poczucie grzechu w odniesieniu do człowieka i wartości ludzkich, jeśli zabraknie poczucia obrazy wyrządzonej Bogu, czyli prawdziwego poczucia grzechu”41.

Kościół przeto nie przestaje błagać Boga o tę łaskę, ażeby nie zanikała prawość ludzkich sumień, aby nie tępiała ich zdrowa wrażliwość na dobro i zło. Prawość i wrażliwość jest głęboko związana z wewnętrznym działaniem Ducha Prawdy. W tym świetle szczególnej wymowy nabierają takie wezwania Apostoła, jak: „Ducha nie gaście”, „nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego” (1 Tes 5, 19; Ef 4, 30). Nade wszystko jednak Kościół nie przestaje z największą żarliwością błagać o to, ażeby w świecie nie narastał ten grzech, który Ewangelia nazywa bluźnierstwem przeciw Duchowi Świętemu; ażeby, przeciwnie, grzech ten cofał się w duszach ludzkich — a pośrednio w całych środowiskach i w różnych społeczeństwach — ustępując miejsca otwartości sumień, nieodzownej dla działania Ducha Świętego. Kościół błaga, aby ten groźny grzech przeciw Duchowi Świętemu ustępował miejsca świętej gotowości przyjmowania misji Pocieszyciela, gdy przychodzi On, by „przekonywać świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”.

48. Chrystus w swym pożegnalnym przemówieniu połączył te trzy zakresy „przekonywania”, jakie należą do posłannictwa Parakleta: grzech, sprawiedliwość i sąd. Razem też wyznaczają one obszar owego mysterium pietatis, które przeciwstawia się w dziejach człowieka grzechowi, mysterium iniquitatis42. Z jednej strony — tak to wyraża św. Augustyn — „miłość własna, posunięta aż do pogardy Boga”, z drugiej „miłość Boga, posunięta aż do pogardzania sobą”43. Kościół nie zaprzestaje swej modlitwy i posługi, ażeby dziele sumień i dziele społeczeństw w wielkiej rodzinie ludzkości nie opadały w stronę bieguna grzechu, w stronę odrzucenia Bożych przykazań „aż do pogardy Boga” — ale wznosiły się w stronę tej miłości, w której objawia się Duch, który daje życie.

Ci, którzy pozwalają się Duchowi Świętemu „przekonać o grzechu”, pozwalają się również „przekonać o sprawiedliwości i o sądzie”. Duch Prawdy, który dopomaga ludziom — ludzkim sumieniom — poznawać prawdę grzechu, równocześnie też sprawia, że poznają prawdę tej sprawiedliwości, jaka wkroczyła w dziele człowieka wraz z Jezusem Chrystusem. W ten sposób ci, którzy „przekonani o grzechu” nawracają się pod działaniem Pocieszyciela, zostają przez Niego niejako wyprowadzeni z orbity „sądu” — tego „sądu”, jakim „władca tego świata został osądzony” (por. J 16, 11). Nawrócenie w Bosko-ludzkiej głębi tajemnicy oznacza zerwanie wszelkich więzów, jakimi grzech jest powiązany w całokształcie mysterium iniquitatis. Ci zatem, którzy się nawracają, zostają przez Ducha Świętego wyprowadzeni z orbity „sądu”, wprowadzeni zaś do tej sprawiedliwości, która jest w Jezusie Chrystusie — gdyż ma ją od Ojca (por. J 16, 15) jako odzwierciedlenie świętości trynitarnej. Jest to sprawiedliwość Ewangelii i Odkupienia, sprawiedliwość Kazania na górze i Krzyża, która sprawia oczyszczenie sumień przez Krew Baranka. Jest to z kolei ta sprawiedliwość, jaką Ojciec oddaje Synowi oraz wszystkim, którzy z Nimzjednoczeni przez prawdę i miłość.

W sprawiedliwości tej Duch Święty, który jest Duchem Ojca i Syna — który „przekonywa świat o grzechu” — objawia się i uobecnia w człowieku jako Duch życia wiecznego.

Część III
Duch, który daje życie

1. Motyw jubileuszu dwutysiąclecia: Chrystus, „który się począł z Ducha Świętego”

49. Do Ducha Świętego zwraca się myśl i serce Kościoła przy końcu dwudziestego wieku i w perspektywie trzeciego tysiąclecia od przyjścia na świat Jezusa Chrystusa, gdy stajemy w obliczu wielkiego Jubileuszu, którym Kościół pragnie uczcić to wydarzenie. Przyjście to mierzy się skalą czasu jako wydarzenie przynależące do dziejów człowieka na ziemi. Stosowana powszechnie rachuba czasu określa poszczególne lata, stulecia i tysiąclecia wedle tego, jak przebiegają one przed lub po narodzeniu Chrystusa. Równocześnie zaś wydarzenie to oznacza dla nas, chrześcijan, według słów Apostoła „pełnię czasu” (por. Ga 4, 4), gdyż w nim dziele człowieka zostały dogłębnie przeniknięte „miarą” Boga samego: transcendentną obecnością wiecznego „Teraz”. Tego, „Który jest, Który był, i Który przychodzi”. Tego, który jest „Alfy i Omegą, Pierwszym i Ostatnim, Początkiem i Końcem” (Ap 1, 8; 22, 13). „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty (…), abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4 n.). Dokonało się zaś owo Wcielenie Syna-Słowa za sprawę Ducha Świętego.

Obaj Ewangeliści, którym zawdzięczamy opis narodzin i dziecięctwa Jezusa z Nazaretu, wypowiadają się w tej sprawie w taki sam sposób. Według Łukasza, przy zwiastowaniu narodzin Jezusa, Maryja pyta: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. Na to zaś otrzymuje odpowiedź: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 34 n.).

U Mateusza czytamy wprost: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18). Zaniepokojony zaś tym stanem rzeczy Józef, otrzymuje w czasie snu następujące wyjaśnienie: „(…) nie bój się wziąć do siebie: Maryi, twojej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęto. Porodzi Syna, któremu nadasz imię. Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 20 n.).

Dlatego też Kościół od początku wyznaje tajemnicę Wcielenia, tę kluczową prawdę wiary, odwołując się do Ducha Świętego. Tak brzmi Symbol Apostolski: „który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny”.

Tak też Symbol nicejsko-konstantynopolitański: „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.

„Za sprawą Ducha Świętego” stał się człowiekiem Ten, którego Kościół słowami tego samego Symbolu wyznaje Synem współistotnym Ojcu: „Bóg z Boga, Światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony a nie stworzony”. Stał się człowiekiem „przyjmując ciało z Maryi Dziewicy”. To właśnie dokonało się, gdy „nadeszła pełnia czasów”.

50. Wielki Jubileusz zakończenia drugiego tysiąclecia, do którego przygotowuje się Kościół, ma bezpośrednio profil chrystologiczny, chodzi bowiem o uczczenie narodzenia Jezusa Chrystusa. Równocześnie jest to profil pneumatologiczny, albowiem tajemnica Wcielenia dokonała się „za sprawą Ducha Świętego”. „Sprawił” ją Duch Święty, który — jako współistotny Ojcu i Synowi — jest w absolutnej tajemnicy Trójjedynego Boga: Osobą-Miłością, Darem nie stworzonym, a zarazem bezpośrednim źródłem wszelkiego obdarowania, jakie pochodzi od Boga — w porządku stworzenia; jest też bezpośrednią zasadą i jakby podmiotem samo udzielania się Boga w porządku łaski. Tajemnica Wcielenia stanowi zenit owego obdarowania, stanowi zenit samoudzielania się Boga w porządku łaski.

Poczęcie bowiem i narodziny Jezusa Chrystusa są największym dziełem, jakiego dokonał Duch Święty w dziejach stworzenia oraz w dziejach zbawienia: szczytem łaski — gratia unionis, źródłem wszelkiej innej łaski, jak wyjaśnia św. Tomasz44. Wielki Jubileusz odnosi się do tego dzieła i odnosi się także — jeśli wnikamy w jego głębię — do Sprawcy tego dzieła: do Osoby Ducha Świętego.

„Pełni czasów” odpowiada szczególna pełnia samoudzielania się Trójjedynego Boga w Duchu Świętym. „Za sprawą Ducha Świętego” dokonuje się tajemnica „unii hipostatycznej” — czyli zjednoczenia natury Boskiej i ludzkiej: Bóstwa i człowieczeństwa w jednej Osobie Słowa-Syna. Gdy Maryja przy zwiastowaniu wypowiada swoje „fiat”: „niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38), poczyna się w Niej w sposób dziewiczy człowiek: Syn Człowieczy, który jest Synem Bożym. Poprzez takie „uczłowieczenie” Słowa-Syna, samo udzielanie się Boga osiąga swoją definitywną pełnię w dziejach stworzenia i zbawienia. Ta pełnia zyskuje szczególne natężenie i wymowę w wypowiedzi Ewangelii Janowej: „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14). Wcielenie Boga-Syna oznacza przyjęcie do jedności z Bogiem nie tylko ludzkiej natury, ale — w tej naturze — poniekąd wszystkiego, co jest „ciałem”: całej ludzkości, całego widzialnego, materialnego świata. Wcielenie ma także swój sens kosmiczny oraz kosmiczny wymiar. „Pierworodny wszelkiego stworzenia” (por. Kol 1, 15), wcielając się w konkretne człowieczeństwo Chrystusa, jednoczy się w pewien sposób z całą rzeczywistością człowieka, który także jest „ciałem” (por. np. Rdz 9, 11; Pwt 5, 26; Hi 34, 15; Iz 40, 6; 52, 10; Ps 145 [144], 21; Łk 3, 6; 1 Pt 1, 24) — a w niej z wszelkim „ciałem”, z całym stworzeniem.

51. To wszystko dokonuje się za sprawą Ducha Świętego i należy również do treści wielkiego Jubileuszu. Kościół nie może przygotować się do niego w inny sposób, jak tylko w Duchu Świętym. To, co w „pełni czasów” dokonało się za Jego sprawą, może też tylko za Jego sprawą wyłonić się z pamięci Kościoła. Za Jego sprawą może się uobecnić na nowym etapie dziejów człowieka na ziemi w roku Dwutysięcznym po narodzeniu Chrystusa.

Duch Święty, który swą mocą przeniknął dziewicze ciało Maryi, stwarzając w Niej początek Bożego macierzyństwa, uczynił równocześnie Jej serce doskonale posłuszne wobec tego samo udzielania się Boga, które przerasta wszelkie ludzkie pojęcia i możliwości. „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1, 45) — tak pozdrowi Maryję Jej krewna, Elżbieta — również „napełniona Duchem Świętym” (por. Łk 1, 41). Jest w błogosławieństwie Tej, która „uwierzyła”, jakby odległe (a przecież bliskie) przeciwieństwo w stosunku do wszystkich, o których powie Chrystus, iż „nie uwierzyli” (por. J 16, 9). Maryja weszła w dziele zbawienia świata poprzez posłuszeństwo wiary. Wiara zaś w swej najgłębszej istocie jest otwarciem serca ludzkiego wobec Daru: wobec samo udzielania się Boga w Duchu Świętym. Pisze św. Paweł: „Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański — tam wolność” (2 Kor 3, 17). Gdy Trójjedyny Bóg otwiera się wobec człowieka w Duchu Świętym, wówczas to Jego otwarcie się odsłania i daje zarazem stworzeniu-człowiekowi pełnię wolności. Owa pełnia wyraziła się tak wzniośle przez wiarę Maryi, przez „posłuszeństwo wiary” (por. Rz 1, 5): zaiste, „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”!

2. Motyw jubileuszu: objawiła się łaska

52. W tajemnicy Wcielenia osiąga swój zenit dzieło Ducha, „który daje życie”. Nie można było bardziej dać tego życia, jakie jest w Bogu, niż czyniąc je życiem człowieka, którym jest Chrystus w swym człowieczeństwie przyjętym przez Słowo w unii hipostatycznej. Równocześnie zaś, wraz z tajemnicą Wcielenia, otwiera się w nowy sposób źródło tego bożego życia w dziejach ludzkości: Duch Święty. Słowo, „Pierworodny wobec każdego stworzenia” staje się „pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8, 29) i w ten sposób staje się tez głowa Ciała, którym jest Kościół zrodzony na Krzyżu i objawiony w dniu Pięćdziesiątnicy — w Kościele zaś Głową ludzkości: ludzi wszystkich narodów i ras, wszystkich krajów i kultur, wszystkich języków i kontynentów, wszystkich powołanych do zbawienia. „Słowo stało się ciałem (…) W Nim było życie, a życie był światłością ludzi (…). Wszystkim, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 14; 4, 12 n.). To wszystko dokonało się — i stale dokonuje — „za sprawą Ducha Świętego”.

„Synami Bożymi” bowiem — jak uczy Apostoł — są „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży” (por. Rz 8, 14). Synostwo Bożego przybrania rodzi się w ludziach na gruncie tajemnicy wcielenia, a wiec dzięki Chrystusowi, który jest Synem Przedwiecznym. To narodzenie jednak, czy ponowne narodzenie, następuje wówczas, gdy Bóg Ojciec „wysyła do serc naszych Ducha Syna swego” (por. Ga 4, 6; Rz 5, 5; Kor 1, 22). Wówczas bowiem otrzymujemy „ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz. 8, 15). Tak więc owo Boże synostwo, zaszczepione w ludzkiej duszy przez łaskę uświęcającą, jest dziełem Ducha Świętego. „Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8, 16 n.). Łaska uświęcająca jest w człowieku zasadą i źródłem nowego życia: życia Bożego, nadprzyrodzonego.

Obdarowanie tym nowym życiem jest jakby definitywną odpowiedzią Boga na słowa Psalmisty, w których rozbrzmiewa poniekąd głos wszystkich stworzeń: „stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104 [103], 30). Ten, który w tajemnicy stworzenia obdarowuje człowieka i wszechświat życiem w wielorakiej postaci: widzialnej i niewidzialnej — Ten sam odnawia je z kolei poprzez tajemnice Wcielenia. Stworzenie zostaje dopełnione Wcieleniem i przeniknione od tego momentu mocami Odkupienia, które ogarniają ludzkość i całe stworzenie. Mówi o tym św. Paweł, którego kosmiczno-teologiczna wizja zda się podejmować głos Psalmisty: stworzenie „z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych” (Rz 8, 19) — to znaczy tych, którzy Bóg „od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego syna” (Rz 8, 29). U początku owego nadprzyrodzonego „usynowienia” ludzi stoi Duch Święty, który jest Miłością i Darem. Jako taki zadaje dany ludziom i w nadobfitości Daru nie stworzonego ma swój początek — w sercu każdego człowieka — ów najszczególniejszy dar stworzony: dar, poprzez który ludzie „stają się uczestnikami bożej natury” (por. 2 P 1, 4). W ten sposób tez życie ludzkie zostaje przeniknięte uczestnictwem życia Bożego: uzyskuje Boski, nadprzyrodzony wymiar. Jest to nowe życie, w którym ludzie, jako uczestnicy tajemnicy wcielenia, mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym45. Zachodzi ścisły związek przyczynowy pomiędzy Duchem, który daje życie — a łaska uświęcającą i całą wielopostaciową żywotnością nadprzyrodzoną człowieka: pomiędzy Duchem nie stworzonym a stworzonym duchem ludzkim.

53. Rzec można, iż wszystko to należy również do wspomnianego już wielkiego Jubileuszu. Wypada nam wniknąć nie tylko w wymiar historyczny tego Jubileuszu — nie tylko zatrzymać się na powierzchni faktu. Trzeba poprzez chrystologiczną treść tego faktu sięgnąć w wymiar pneumatologiczny, ogarniając wzrokiem wiary owe dwa tysiąclecia działania Ducha Prawdy, który poprzez wieki czerpał z Chrystusowego skarbu Odkupienia — dając ludziom nowe życie, sprawiając w nich usynowienie w Jednorodzonym Synu, uświęcając ich tak, iż mogą powtórzyć za św. Pawłem: „otrzymaliśmy Ducha, który jest z Boga” (por. 1 Kor 2, 12).

Podejmując ten motyw Jubileuszu, nie można jednakże zatrzymać się w obrębie dwóch tysięcy lat od narodzenia Chrystusa. Trzeba sięgnąć wstecz, ogarnąć całe działanie Ducha Świętego także przed Chrystusem — od początku, w całym świecie, a zwłaszcza w ekonomii Starego Przymierza. Wszak to działanie w całości, wszędzie i zawsze, w każdym człowieku, dokonywało się według odwiecznego planu zbawienia, poprzez który jest ono ściśle związane z tajemnicą Wcielenia i Odkupienia, która z kolei obejmowała już swoim działaniem wierzących w mającego przyjść Chrystusa. Świadczy o tym w sposób szczególny Pawłowy List do Efezjan (por. Ef 1, 3-14). Łaska nosi w sobie głęboki rys chrystologiczny i pneumatologiczny, zarazem, który znaczy nade wszystko tych, którzy w sposób wyraźny należą do Chrystusa: „W Nim (w Chrystusie) (…) zostaliście naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem. naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na odkupienie” (Ef 1, 13 n.).

Wypada również — idąc za tym samym motywem wielkiego Jubileuszu — sięgnąć rozlegle „wszerz”, wiedząc, że „wiatr tchnie, kędy chce”, według obrazowego wyrażenia użytego przez Chrystusa w rozmowie z Nikodemem (por. J 3, 8). Sobór Watykański II — skoncentrowany nade wszystko na temacie Kościoła — przypomina nam o działaniu Ducha Świętego również „poza” widzialnym ciałem Kościoła. Mówi przecież o „wszystkich ludziach dobrej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny łaska. Skoro bowiem za wszystkich umarł Chrystus i skoro ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie Boskie, to musimy uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy”46.

54. „Bóg jest duchem; potrzeba więc by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie” (J 4, 24). Te słowa wypowiedział Chrystus w innej rozmowie zbawczej, mianowicie w rozmowie z Samarytanką. Wielki Jubileusz, który będzie obchodzony przy końcu obecnego tysiąclecia i zarazem u początku następnego, winien być potężnym wezwaniem pod adresem tych wszystkich, którzy „czczą Boga w Duchu i prawdzie”. Winien równocześnie stać się dla wszystkich szczególną sposobnością do tego, ażeby rozważyć tajemnice Boga Trójjedynego, który sam w sobie jest całkowicie transcendentny wobec świata, zwłaszcza wobec świata widzialnego, jest bowiem absolutnym Duchem: „Bóg jest duchem” (tamże); równocześnie zaś, w sposób tak przedziwny nie tylko przybliża się do tego świata, ale jest w nim obecny, staje się poniekąd względem niego „immanentny”, przenika go i ożywia od wewnątrz. Odnosi się to w szczególności do człowieka: Bóg jest w jego wnętrzu jako myśl, sumienie, serce; jest to rzeczywistość psychologiczna i ontologiczna, którą rozważając św. Augustyn powiedział o Nim: „Ty byłeś bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie najbardziej osobiste”47. Słowa te ułatwiają nam lepsze zrozumienie słów Jezusowych, wypowiedzianych do Samarytanki: „Bóg jest duchem”. Tylko Duch może być „bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie najbardziej osobiste”, czy to w istnieniu czy w doświadczeniu duchowym, tylko Duch może być bardzo immanentny w stosunku do człowieka i do świata, pozostając nienaruszonym i niezmienionym w swej absolutnej transcendencji.

Owa obecność Boga w świecie i w człowieku znalazła jednak swój nowy wyraz i widzialny kształt w Jezusie Chrystusie. W Nim zaprawdę „ukazała się łaska” (por. Tt 2, 11). Miłość Boga Ojca — Dar, łaska nieskończona, źródło życia — stała się jawna w Chrystusie i w Jego człowieczeństwie, stała się „cząstką” wszechświata, ludzkości i historii. Owo „ujawnienie się” łaski w dziejach człowieka przez Jezusa Chrystusa dokonało się za sprawą Ducha Świętego, albowiem wszelkie zbawcze działanie Boga w świecie dokonuje się zawsze i wszędzie w Duchu Świętym Jest On „Bogiem ukrytym” (por. Iz 45, 15), który jako Miłość i Dar „napełnia okrąg ziemi” (por. Mdr 1, 7). Całe życie Kościoła, które znajdzie swój wyraz w wielkim Jubileuszu, oznacza wyjście na spotkanie Boga ukrytego: na spotkanie Ducha, który daje życie.

3. Duch Święty w immanentnym konflikcie z człowiekiem: ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału

55. Dzieje zbawienia mówią nam jednak, że owo przybliżanie się i obecność Boga w człowieku i w świecie, przedziwna kondescendencja Ducha, natrafia w naszym ludzkim wymiarze na opór i sprzeciw. Jakże wymowne są pod tym względem prorocze słowa starca Symeona, który za natchnieniem Ducha przyszedł do świątyni jerozolimskiej, aby wobec Nowo-narodzonego z Betlejem zapowiedzieć: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 27. 34). Sprzeciw wobec Boga, który jest Duchem niewidzialnym, rodzi się w pewnej mierze już na gruncie radykalnej inności świata, na gruncie jego „widzialności” i „materialności” w odróżnieniu od „niewidzialnego” i „absolutnego Ducha”; na gruncie jego istotowej i nieuchronnej niedoskonałości w stosunku do Tego, który jest Bytem najdoskonalszym. Sprzeciw staje się konfliktem, buntem na gruncie etycznym, przez ów grzech, jaki opanowuje serce ludzkie, w którym „ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału” (por. Ga 5, 17). O tym grzechu, jak już powiedzieliśmy, Duch Święty ma „przekonywać świat”.

Św. Paweł stał się szczególnym wyrazicielem owego napięcia i zmagania, jakie nękają serce człowieka. „Oto, czego uczę: — czytamy w Liście do Galatów — postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5, 16 n.). W człowieku, który jest istotą dwoistą, istnieje pewne napięcie, toczy się poniekąd walka pomiędzy dążeniami „ducha” i „ciała”. Walka ta należy do dziedzictwa grzechu, jest jego następstwem i równocześnie je potwierdza. Stanowi część codziennego doświadczenia. Apostoł pisze: „Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie (…), pijaństwo, hulanki i tym podobne”. Wymienia jednakże nic tylko grzechy, które można by określić jako „cielesne”, ale także inne, jak np. „nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie (…), pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość” (por. Ga 5, 19-21). Wszystko to stanowi „uczynki rodzące się z ciała”.

Tym niewątpliwie złym uczynkom Paweł przeciwstawia „owoce ducha” takie jak: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22 n.). Na podstawie kontekstu staje się jasne, że nie chodzi Apostołowi o upośledzenie i potępienie ciała jako współkonstytuującego wraz z duchową duszą naturę człowieka i jego osobową podmiotowość. Chodzi natomiast o uczynki czy też raczej stałe usposobienie — cnoty i wady — moralnie dobre lub złe, które jest owocem ulegania (w pierwszym wypadku) bądź też opierania się (w drugim) zbawczemu działaniu Ducha Świętego. Stąd też Apostoł pisze: „Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5, 25). W innym zaś miejscu: „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha — do tego, czego chce Duch”. Żyjemy zaś „według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w nas mieszka” (por. Rz 8, 5. 9). Całe to Pawłowe przeciwstawienie życia „według Ducha” życiu „według ciała” — prowadzi do dalszego przeciwstawienia: „życia” i „śmierci”. „Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha — do życia i pokoju”. Stąd napomnienie: „jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała — będziecie żyli” (Rz 8, 6. 13).

Zawiera się w tych słowach wezwanie do życia w prawdzie, czyli wedle nakazów zdrowego sumienia, i równocześnie też wyznanie wiary w Ducha Prawdy jako Tego, który daje życie. Ciało bowiem „podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia”. „Jesteśmy więc (…) dłużnikami (…) nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała” (Rz 8, 10. 12) — lecz jesteśmy dłużnikami Chrystusa, który dokonał w tajemnicy paschalnej naszego usprawiedliwienia, przynosząc nam Ducha Świętego: „Za wielką bowiem cenę zostaliśmy nabyci” (por. 1 Kor 6, 20).

W wypowiedziach Pawłowych nakładają się na siebie — i wzajemnie przenikają — wymiar ontologiczny (ciało i duch), etyczny (dobro i zło moralne) oraz pneumatologiczny (działanie Ducha Świętego: dar łaski). Słowa jego (zwłaszcza z Listu do Rzymian i do Galatów) pozwalają nam poznać i żywo odczuć wielkość owego, napięcia oraz walki, jaka toczy się w człowieku pomiędzy otwarciem wobec działania Ducha Świętego a oporem i sprzeciwem względem Niego, względem Jego zbawczego daru.

Te przeciwstawne czynniki czy bieguny to od strony człowieka jego ograniczoność i grzeszność — newralgiczne punkty jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od strony Boga — tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten, kto potrafi przyjąć Dar.

56. Opór stawiany Duchowi Świętemu, który ukazuje św. Paweł w wymiarze wewnętrznym i podmiotowym jako napięcie, walkę i sprzeciw w sercu ludzkim, znajduje niestety w różnych epokach dziejów, a zwłaszcza w epoce nowożytnej, swój wymiar zewnętrzny, zobiektywizowany jako treść kultury i cywilizacji, jako system filozoficzny, jako ideologia, jako program postępowania i kształtowania ludzkich zachowań. Najwyższym tego wyrazem jest materializm, z jednej strony — w jego postaci teoretycznej — jako system myślenia; z drugiej strony — w postaci praktycznej — jako sposób odczytywania i wartościowania faktów oraz jako odpowiadający temu program postępowania. Systemem, który najbardziej rozwinął i doprowadził do ostatecznych konsekwencji praktycznych tę formę myślenia, ideologii i działania, jest materializm dialektyczny i historyczny, uznawany wciąż za żywotną treść marksizmu.

W teorii i praktyce materializm wyklucza radykalnie obecność i działanie Boga, który „jest duchem”, w świecie, a nade wszystko w człowieku, z tej podstawowej przyczyny, że nie przyjmuje Jego istnienia, będąc systemem istotowo i programowo ateistycznym. Przejmującym zjawiskiem naszych czasów, któremu Sobór Watykański II poświęcił kilka ważnych paragrafów, jest ateizm48. I chociaż nie można mówić o ateizmie w sposób jednoznaczny ani też sprowadzać go do filozofii materialistycznej — istnieją bowiem pewne jeszcze jego odmiany i można by powiedzieć, że często używa się tego słowa niejednoznacznie — tym niemniej jest rzeczą oczywistą, iż prawdziwy i właściwy materializm, rozumiany jako teoria wyjaśniająca rzeczywistość i przyjęty jako zasada kluczowa działania jednostkowego i społecznego, ma charakter ateistyczny. Horyzont wartości oraz celów, jaki on określa, jest ściśle związany z interpretacją całej rzeczywistości jako „materii.”. jeśli w interpretacji tej mówi się także o „duchu” i „sprawach ducha” — np. w dziedzinie kultury czy moralności — to zawsze tylko jako o pochodnych (epifenomenach) materii, która wedle tego systemu jest jedyną i wyłączną postacią bytu. Stąd wynika, że przy takiej interpretacji religia może być rozumiana tylko jako pewna odmiana „złudzenia idealistycznego”, którą należy zwalczać sposobami i metodami najbardziej odpowiadającymi miejscom i okolicznościom historycznym, aby wyeliminować ją ze społeczeństwa i z serca człowieka.

Można więc powiedzieć, iż materializm jest systemowym i systematycznym rozbudowaniem tego oporu i sprzeciwu, na które zwrócił uwagę św. Paweł w słowach: „Ciało (…) do czego innego dąży niż duch”. Ten sprzeciw jest jednakże wzajemny, jak to podkreśla Apostoł w drugiej części tego samego zdania: „duch do czego innego (dąży) niż ciało”. Kto chce żyć według Ducha, przyjmuje Jego działanie zbawcze i odpowiadając na nie, nie może nie odrzucić dążeń i wymagań wewnętrznych czy zewnętrznych „ciała”, również w wyrazie ideologicznym i historycznym „materializmu” antyreligijnego. Na tym tle, tak charakterystycznym dla naszych czasów, wypada uwydatnić, w ramach przygotowań do wielkiego Jubileuszu, owo „pożądanie ducha” jako wezwanie, które odzywa się w nocy współczesnego adwentu, w ślad za którym, podobnie jak przed dwoma tysiącami lat, „wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 6; por. Iz 40, 5). Tę możliwość nadzieję Kościół zawierza ludziom współczesnym. Wie on, że to spotkanie i zderzenie pomiędzy „pożądaniami przeciw duchowi”, które znamionują wiele aspektów współczesnej cywilizacji — zwłaszcza w niektórych jej kręgach — i „pożądaniami przeciw ciału”, wobec przybliżania się Boga, wobec Jego Wcielenia i Jego udzielania się wciąż na nowo w Duchu Świętym, może w wielu wypadkach nabierać cech dramatycznych, a nawet doprowadzić do nowych porażek człowieka. Niemniej Kościół mocno wierzy, że ze strony Boga jest to zawsze udzielanie się zbawcze, zbawcze przyjście i również zbawcze „przekonywanie o grzechu” za sprawą Ducha Świętego.

57. W Pawłowe przeciwstawienie „ducha” i „ciała” wpisane jest również przeciwstawienie „życia” i „śmierci”. Jest to problem poważny, gdyż należy od razu stwierdzić, że materializm jako system myślowy, w każdej swojej postaci, oznacza akceptację śmierci jako definitywnego kresu ludzkiego bytowania. Wszystko, co materialne, jest zniszczalne, a zatem ciało ludzkie (podobnie jak i zwierzęce) jest śmiertelne. Skoro człowiek jest w istocie swojej tylko „ciałem” — zatem śmierć pozostaje dla niego granicą i kresem nieprzekraczalnym. W tym kontekście rozumiemy stwierdzenie, że życie ludzkie jest wyłącznie „bytowaniem ku śmierci”.

Trzeba dodać, że na horyzoncie współczesnej cywilizacji — zwłaszcza tej najbardziej rozwiniętej w sensie naukowo-technicznym — znaki i sygnały śmierci stały się szczególnie obecne i częste. Wystarczy pomyśleć o wyścigu zbrojeń i związanym z tym niebezpieczeństwem samozagłady nuklearnej. Z drugiej strony odsłania się coraz bardziej wobec wszystkich poważna sytuacja znacznych obszarów nędzy i śmiercionośnego głodu na naszej planecie. Się to problemy nie tylko ekonomiczne, ale równocześnie, a nawet przede wszystkim, etyczne. Skądinąd zaś na horyzoncie naszej epoki mnoży się „znaki śmierci”: upowszechniła się praktyka — niekiedy przybierająca charakter prawie zinstytucjonalizowany — odbierania życia istotom ludzkim jeszcze przed ich narodzeniem lub przed nadejściem śmierci naturalnej. Ponadto, mimo szlachetnych wysiłków na rzecz pokoju, wciąż wybuchają i toczą się wojny, pozbawiając życia setki tysięcy ludzi. Jakże nic wspomnieć o zamachach na życie ludzkie ze strony terroryzmu, zorganizowanego również na skalę międzynarodową?

Niestety, jest to tylko częściowy i niekompletny zarys obrazu śmierci, który powstaje w naszej epoce, gdy przybliżamy się coraz bardziej do końca drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa. Czyż z ciemnych stron cywilizacji materialistycznej, a zwłaszcza owych znaków śmierci, które mnożą się w obrazie społeczno-historycznym, w ramach którego ta cywilizacja powstała, nie podnosi się nowe, mniej lub bardziej świadome wołanie o Ducha, który daje życie? W każdym razie — bez względu na wielkość ludzkich nadziei czy zwątpień, jak również złudzeń i fałszów wywołanych rozwojem systemów materialistycznych w teorii i praktyce — pozostaje chrześcijańska pewność, że Duch tchnie, kędy chce. My zaś „posiadamy pierwsze dary Ducha” — i dlatego również, chociaż możemy podlegać cierpieniom czasu, który mija, „całą istotą swoją wzdychamy, oczekując (…) odkupienia naszego ciała” (Rz 8, 23), to znaczy całej naszej ludzkiej istoty cielesnej i duchowej zarazem. Tak, wzdychamy, ale w oczekiwaniu pełnym niezłomnej nadziei, gdyż do takiej właśnie ludzkiej istoty przybliżył się Bóg, który jest Duchem. Bóg „zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego (…) i dla usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech” (Rz 8, 3). U szczytu swej tajemnicy paschalnej, tenże Syn Boży, stawszy się Człowiekiem i ukrzyżowany za grzechy świata, stanął wpośród swych Apostołów po Zmartwychwstaniu, tchnął na nich i rzekł: „Weźmijcie Ducha Świętego! ”. To „tchnienie” trwa i „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości” (Rz 8, 26).

4. Duch Święty umacnia „człowieka wewnętrznego”

58. Tajemnica Zmartwychwstania i Pięćdziesiątnicy jest głoszona i przeżywana przez Kościół, który dziedziczy i kontynuuje świadectwo Apostołów o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Jest on wiecznym świadkiem tego zwycięstwa nad śmiercią, które objawiło moc Ducha Świętego, a zarazem sprawiło nowe Jego przyjście: Jego nową obecność w ludziach i w świecie. W zmartwychwstaniu Chrystusa bowiem Duch Święty-Parakletos objawił się nade wszystko jako Ten, który daje życie. „Ten, co wskrzesił Chrystusa [Jezusa] z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocy mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8, 11). W imię zmartwychwstania Chrystusa Kościół głosi życie, które objawiło się poza granicą śmierci: życie, które jest potężniejsze od śmierci głosi równocześnie Tego, który daje to życie. Który jest Ożywicielem. Głosi — a nade wszystko współpracuje z Nim w dawaniu tego życia. Jeżeli bowiem „ciało podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch (…) posiada życie na skutek usprawiedliwienia” (Rz 8, 10), dokonanego przez Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego W imię Chrystusowego zmartwychwstania Kościół, w ścisłej jedności i pokornej posłudze Duchowi Świętemu, służy temu życiu, które pochodzi od Boga samego.

Przez tę właśnie służbę — człowiek staje się wciąż na nowo „drogą Kościoła”, jak to zostało już powiedziane w encyklice o Chrystusie Odkupicielu49, i co powtarzam w obecnej encyklice o Duchu Świętym. Zjednoczony z Duchem Świętym, Kościół — jak nikt inny — jest świadom tego, co w człowieku wewnętrzne, a zarazem najbardziej głębokie i istotne, bo duchowe i niezniszczalne. Tam właśnie zostaje zaszczepiony przez Ducha ów „korzeń nieśmiertelności” (por. Mdr 15, 3), z którego wyrasta nowe życie: życie człowieka w Bogu. To życie, jako owoc zbawczego udzielania się Boga w Duchu Świętym, tylko pod Jego działaniem może rozwijać się i umacniać. Dlatego też Apostoł modli się za swoich wiernych i pisze do nich: „zginam kolana moje przed Ojcem (…), aby sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka” (por. Ef 3, 14-16).

Pod wpływem Ducha Świętego dojrzewa i umacnia się ów człowiek wewnętrzny, czyli „duchowy”. Dzięki udzielaniu się Boga, duch ludzki, który „zna to, co ludzkie”, spotyka się z „Duchem, który przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2, 10 n.). W tym Świętym Duchu, który jest Darem przedwiecznym, Bóg Trójjedyny otwiera się dla człowieka, dla ducha ludzkiego.

Ukryte tchnienie Ducha Bożego powoduje, iż duch ludzki otwiera się również wobec zbawczego i uświęcającego samootwarcia się Boga. Dzięki łasce uczynkowej, która jest darem Ducha Świętego, człowiek wchodzi w „nowość życia”, zostaje wprowadzony w Boży i nadprzyrodzony jego wymiar. Równocześnie zaś sam człowiek staje się „mieszkaniem Ducha Świętego”, „żywą świątynią Boga” (por. Rz 8, 9; 1 Kor 6, 19). Przez Ducha Świętego bowiem Ojciec i Syn przychodzą do niego i czynią u niego swe mieszkanie50.

W komunii łaski z Trójcą Świętą rozszerza się niejako wewnętrzna „przestrzeń życiowa” człowieka, wyniesiona do nadprzyrodzonego życia Bożego.

Człowiek żyje w Bogu i z Boga: żyje „według Ducha” i „dąży do tego, czego chce Duch”.

59. Takie wewnętrzne obcowanie z Bogiem w Duchu Świętym sprawia, że człowiek w nowy sposób pojmuje również siebie samego, swoje człowieczeństwo. Doznaje pełnego urzeczywistnienia ów obraz i podobieństwo Boże, jakim człowiek jest od początku51. Ta wewnętrzna prawda bytu ludzkiego musi być stale na nowo odkrywana w świetle Chrystusa, który jest Pierwowzorem obcowania z Bogiem, i w Nim musi być odkrywana także racja tego odnajdywania siebie przez bezinteresowny dar z siebie samego wspólnie z innymi ludźmi: właśnie ze względu na to podobieństwo Boże, które, jak pisze Sobór Watykański II, „ukazuje, że człowiek (…) [jest] jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego” w godności jego osoby, ale otwartej na zespolenie i więź społeczną52. Skuteczne poznanie i pełna realizacja tej prawdy o istnieniu dokonuje się tylko za sprawą Ducha Świętego. Uczy się tej prawdy człowiek od Jezusa Chrystusa i wciela we własne życie za sprawą Ducha Świętego, którego On sam nam dał.

Na tej drodze — na drodze takiego dojrzewania wewnętrznego, które jest zarazem pełnym odkryciem sensu człowieczeństwa — Bóg przybliża się do człowieka, wnika coraz głębiej w cały świat ludzki. Trójjedyny Bóg, który sam w sobie najgłębiej i transcendentnie „bytuje” na sposób międzyosobowego Daru, udzielając się w Duchu Świętym jako Dar człowiekowi, przetwarza świat ludzki od wewnątrz, od wnętrza serc i sumień. Na tej drodze cały ów świat — uczestnicząc w tym Darze Bożym — staje się zarazem, jak uczy Sobór, „coraz bardziej ludzki, coraz głębiej ludzki”53. A równocześnie dojrzewa w nim — poprzez serca i sumienia ludzi — to królestwo, w którym ostatecznie Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (por. 1 Kor 15, 28): jako Dar i Miłość. Dar i Miłość — to odwieczna moc samootwarcia się Trójjedynego Boga na człowieka i świat w Duchu Świętym.

W perspektywie roku Dwutysięcznego po narodzeniu Chrystusa chodzi o to, ażeby coraz więcej ludzi umiało „odnajdywać siebie w pełni przez bezinteresowny dar z siebie”, wedle przytoczonego wyrażenia Soboru. Chodzi o to, by — pod działaniem Ducha-Parakleta — urzeczywistniał się w naszym ludzkim świecie ów proces prawdziwego dojrzewania w człowieczeństwie w życiu osobowym i wspólnotowym, co do którego sam Pan Jezus, kiedy „modli się do Ojca, aby «wszyscy byli jedno (…) jako i My jedno jesteśmy» (…) daje znać o pewnym podobieństwie między jednością Osób Boskich a jednością synów Bożych zespolonych w prawdzie i miłości54. Taką prawdę o człowieku głosi Sobór, a Kościół widzi w niej szczególnie mocne i decydujące wskazanie odnośnie do swych apostolskich zadań. Jeśli bowiem, jak powiedziano, człowiek jest drogą Kościoła, to droga ta prowadzi poprzez całą tajemnicę Chrystusa jako Boskiego Pierwowzoru człowieka. Na tej właśnie drodze Duch Święty, umacniając w każdym z nas „człowieka wewnętrznego”, sprawia, że człowiek coraz lepiej „odnajduje siebie poprzez bezinteresowny dar z siebie”. Można powiedzieć, że w tym zdaniu Konstytucji duszpasterskiej Soboru streszcza się cała chrześcijańska antropologia: owa teoria i praxis, oparta na Ewangelii, w której człowiek, odkrywając w sobie przynależność do Chrystusa i w Nim swoje wywyższenie do godności dziecka Bożego, lepiej rozumie także własną godność ludzką, gdyż jest podmiotem przybliżania się Boga do świata i Jego obecności w nim, podmiotem Bożej kondescendencji, w której zawiera się równocześnie perspektywa, a nawet sam korzeń ostatecznego wyniesienia człowieka.

Można więc prawdziwie powtórzyć, że „chwałą Boga jest człowiek żyjący, a życie człowieka jest oglądaniem Boga”55; człowiek żyjąc życiem Bożym jest chwałą Boga, a utajonym szafarzem tego życia i tej chwały jest Duch Święty. On — mówi św. Bazyli Wielki — jest „prosty w swej istocie, w mocy wieloraki (…), udziela się bez jakiegokolwiek uszczerbku (…) każdemu spośród tych, którzy zdolni są Go przyjąć, tak jakby był tylko On sam; wszystkim udziela pełnej i wystarczającej łaski”56.

60. Gdy pod wpływem Parakleta ludzie — czy to jako osoby, czy wspólnoty — odkrywają ten Boski wymiar swego istnienia i życia, zdolni są wyzwalać się od różnorakich determinizmów, zrodzonych nade wszystko z materialistycznych podstaw myślenia, z praktyki i odpowiedniej metodologii. W naszej epoce elementy te zdołały wtargnąć do wnętrza ludzkiego, do owego sanktuarium sumienia, gdzie Duch Święty nieustannie daje światło i moc do nowego życia wedle „wolności dzieci Bożych”. Dojrzewanie człowieka w tym życiu jest utrudnione przez uwarunkowania i naciski otwierane przez układy i mechanizmy panujące w różnych strukturach społecznych. Można powiedzieć, że w wielu wypadkach te czynniki społeczne, zamiast popierać rozwój i ekspansję ducha ludzkiego, ostateczne odrywają go od całej prawdy jego bytu i życia, której strzeże Duch Święty, a podporządkowują go „władcy tego świata”.

Wielki Jubileusz dwutysiąclecia zawiera więc w sobie orędzie wyzwolenia za sprawa Ducha Świętego, który jedynie może dopomóc osobom i wspólnotom do uwolnienia się ze starych i nowych determinizmów, prowadząc je prawem „Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie” (Rz 8, 2), odkrywając i urzeczywistniając w ten sposób pełną miarę prawdziwej wolności człowieka. Tam bowiem gdzie jest Duch Pański — tam wolność, pisze św. Paweł (2 Kor 3, 17). Takie ujawnienie wolności, a zarazem prawdziwej godności człowieka, nabiera szczególnej wymowy dla chrześcijan i dla Kościoła w warunkach prześladowań — czy to owych dawnych, czy współczesnych, gdyż wówczas świadkowie Prawdy Bożej stają się zarazem szczególnym sprawdzianem działania Ducha Prawdy, obecnego w sercu i w sumieniu człowieka, i nierzadko znaczą swoim męczeństwem wyniesienie ich godności ludzkiej do najwyższej chwały.

Także w zwykłych warunkach społecznych chrześcijanie, jako świadkowie prawdziwej godności człowieka, posłuszni Duchowi Świętemu, współdziałając z innymi braćmi w realizacji i dowartościowaniu tego wszystkiego, co we współczesnym postępie cywilizacji, kultury, nauki, techniki i innych dziedzin ludzkiej myśli i działalności jest dobre, szlachetne i piękne, przyczyniają się do wielorakiej „odnowy oblicza ziemi”57. Czynią to jako uczniowie Chrystusa, który — jak głosi Sobór — „przez swoje Zmartwychwstanie ustanowiony Panem (…) działa w sercach ludzi mocą Ducha swojego, nie tylko budząc pragnienie przyszłego wieku, lecz tym samym też ożywiając, oczyszczając i umacniając te szlachetne pragnienia, dzięki którym rodzina ludzka zabiega o uczynienie własnego życia bardziej ludzkim i o poddanie całej ziemi temu celowi”58. W ten sposób potwierdzają oni jeszcze bardziej wielkość człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, wielkość, która staje się jaśniejsza w tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. On to w „pełni czasów”, za sprawą Ducha Świętego, wszedł w historie jako prawdziwy Człowiek, On Pierworodny wobec każdego stworzenia, „przez którego wszystko się stało i dzięki któremu my jesteśmy” (1 Kor 8, 6).

5. Kościół — Sakramentem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem

61. Gdy przybliża się zakończenie drugiego tysiąclecia, które ma przypomnieć wszystkim i jakby uobecnić na nowo przyjście Słowa w „pełni czasów”, Kościół ponownie usiłuje wejść w samą istotę swojej Bosko-ludzkiej konstytucji, oraz tego posłannictwa, które pozwala mu uczestniczyć w mesjańskiej misji samego Chrystusa — jak to ukazał w swej nauce, zawsze aktualnej, Sobór Watykański II. Nawiązując do jego nauczania, znajdujemy się niejako na nowo w Wieczerniku, gdzie Chrystus objawia Ducha Świętego jako Parakleta, jako Ducha Prawdy, i mówi o swoim własnym „odejściu” przez Krzyż jako koniecznym warunku Jego „przyjścia”: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7). Widzieliśmy, że zapowiedź ta doczekała się pierwszego spełnienia już o wieczorze dnia wielkanocnego, a z kolei w czasie jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy Odtąd zaś wypełnia się w dziejach ludzkości za pośrednictwem Kościoła.

W świetle powyższych słów nabiera również pełnego znaczenia to, co Chrystus — podczas Ostatniej Wieczerzy — powiedział na temat swojego ponownego „przyjścia”. Rzecz znamienna, że w tej samej mowie pożegnalnej nie tylko zapowiada swe „odejście”, ale także i nowe „przyjście”. Mówi bowiem: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14, 18). W momencie zaś definitywnego rozstania przed wstąpieniem do nieba, powie jeszcze dobitniej: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). To ponowne „przyjście” Chrystusa, to ciągłe Jego przychodzenie, aby być z Apostołami, z Kościołem — to Jego „jestem z wami aż do skończenia świata” — nie zmienia faktu Jego odejścia. Następuje ono po zakończeniu misji mesjańskiej Chrystusa na ziemi, dokonuje się zaś w obrębie zapowiedzianego posłania Ducha Świętego i wpisuje się niejako wewnątrz Jego misji. Dokonuje się też za sprawą Ducha Świętego. Duch Święty sprawia, że Chrystus, który odszedł, przychodzi — teraz i zawsze — w nowy sposób. To nowe przychodzenie Chrystusa za sprawą Ducha Świętego i Jego stała obecność i działanie w życiu duchowym dokonują się w rzeczywistości sakramentalnej. W niej Chrystus, który odszedł w swym widzialnym człowieczeństwie, przychodzi, jest obecny i działa w Kościele w sposób tak wewnętrzny i zespolony, że czyni Kościół swoim Ciałem. Jako Ciało Chrystusa Kościół żyje, działa i wzrasta „aż do skończenia świata”. To wszystko dokonuje się za sprawą Ducha Świętego.

62. Najpełniejszym wyrazem sakramentalnym owego „odejścia” Chrystusa przez tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania jest Eucharystia. W niej bowiem urzeczywistnia się za każdym razem w sposób sakramentalny Jego przyjście, Jego zbawcza obecność: w Ofierze i w Komunii. To przyjście i ta obecność dokonuje się za sprawą Ducha Świętego, wewnątrz Jego misji59. Za pośrednictwem Eucharystii Duch Święty sprawia owo „wzmocnienie sił wewnętrznego człowieka”, o którym mowa w Liście do Efezjan (por. Ef 3, 16). Za pośrednictwem Eucharystii osoby i wspólnoty — pod działaniem Parakleta-Pocieszyciela — uczą się odnajdywać Boski sens swego ludzkiego życia, o jakim mówi Sobór. Jest to ów sens, poprzez który Chrystus „objawił człowieka samemu człowiekowi”, dając zarazem „znać o pewnym podobieństwie między jednością Osób Boskich a jednością synów Bożych zespolonych w prawdzie i miłości”60. Zespolenie takie w sposób szczególny wyraża się i tworzy poprzez Eucharystię, w której człowiek — uczestnicząc w Ofierze Chrystusa każdorazowo urzeczywistnionej — uczy się również „siebie samego odnajdywać (…) poprzez dar z siebie”61, w komunii z Bogiem i z innymi ludźmi, swoimi braćmi.

I dlatego też chrześcijanie, od pierwszych dni po Zesłaniu Ducha Świętego, „trwali (…) w łamaniu chleba i w modlitwach” (por. Dz 2, 42), tworząc w ten sposób zwartą wspólnotę opartą na nauce Apostołów. Tak „poznawali”, że ich zmartwychwstały Pan, który wstąpił w niebo, na nowo do nich przychodził w eucharystycznej wspólnocie Kościoła i poprzez nią. Kościół, kierowany przez Ducha Świętego, od początku wyrażał i potwierdzał siebie poprzez Eucharystię. I tak było zawsze, w ciągu wszystkich pokoleń chrześcijańskich aż do naszych czasów, kiedy przybliżamy się do kresu drugiego tysiąclecia po Chrystusie. Z pewnością musimy jednak stwierdzić, że to kończące się tysiąclecie było okresem wielkich podziałów między chrześcijanami. Wszyscy wierzący w Chrystusa winni zatem, za przykładem Apostołów, dołożyć wszelkich starań, aby myśli i działanie podporządkować woli Ducha Świętego, który jest „zasadą jedności Kościoła”62, tak aby wszyscy ochrzczeni w jednym Duchu dla utworzenia jednego ciała poczuli się braćmi zjednoczonymi w sprawowaniu tej samej Eucharystii, która jest „sakramentem miłosierdzia, znakiem jedności i węzłem miłości”63.

63. Eucharystyczna obecność Chrystusa, Jego sakramentalne „jestem z wami”, pozwala też Kościołowi odkrywać coraz głębiej swoją własną tajemnicę, jak o tym świadczy cała eklezjologia Vaticanum II, według której „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”64.

Kościół — jako sakrament — wyrasta stale z paschalnej tajemnicy Chrystusowego „odejścia”, a równocześnie żyje Jego stałym nowym „przychodzeniem” za sprawą Ducha Świętego, wewnątrz posłannictwa Parakleta — Ducha Prawdy. To właśnie Sobór wyznaje jako istotną tajemnicę Kościoła.

Jeśli w mocy stworzenia Bóg jest Tym, w którym wszyscy „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28) — to z kolei moc Odkupienia trwa i rozwija się w dziejach człowieka i świata jakby w dwoistym „rytmie”, którego źródło znajduje się w Ojcu Przedwiecznym. Jest to z jednej strony rytm posłannictwa Syna, który przyszedł na świat, rodząc się z Maryi Dziewicy za sprawą Ducha Świętego; z drugiej strony jest to również rytm posłannictwa Ducha Świętego, który definitywnie został objawiony przez Chrystusa. Za sprawą „odejścia” Syna przyszedł Duch Święty i stale przychodzi jako Pocieszyciel i Duch Prawdy. W obrębie zaś Jego posłannictwa, niejako wewnątrz tej niewidzialnej obecności Ducha, Syn, który „odszedł” w tajemnicy paschalnej, „przychodzi” i jest stale obecny w tajemnicy Kościoła. W jego historii jest raz mniej, raz bardziej widoczny, lecz stale o niej stanowi. To wszystko zaś dokonuje się — na sposób sakramentalny — za sprawą Ducha Świętego, który „czerpiąc z zasobów Chrystusowego Odkupienia”, stale daje życie. Pogłębiając świadomość tej tajemnicy, Kościół widzi lepiej samego siebie nade wszystko jako sakrament.

Dzieje się tak również dlatego, że — z ustanowienia swego Pana — poprzez Sakramenty spełnia swą zbawczą posługę wobec człowieka. Owa posługa Sakramentów nosi w sobie za każdym razem tajemnicę Chrystusowego „odejścia” przez Krzyż i Zmartwychwstanie, w mocy którego przychodzi Duch Święty. Przychodzi i działa: „daje życie”. Sakramenty bowiem oznaczają łaskę i udzielają łaski: oznaczają życie i daje życie. Kościół jest widzialnym szafarzem świętych znaków, podczas gdy Duch Święty działa jako niewidzialny szafarz życia, które one oznaczają. Równocześnie zaś w owym działaniu Ducha jest i działa Jezus Chrystus.

64. Jeśli Kościół jest sakramentem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem, to jest nim w Jezusie Chrystusie, w którym to zjednoczenie jest pełną rzeczywistością zbawczą. Jest nim w Jezusie Chrystusie: za sprawą Ducha Świętego. Pełnia owej zbawczej rzeczywistości, jaką jest w dziejach człowieka na ziemi Chrystus, rozprzestrzenia się w sposób sakramentalny w mocy Ducha-Parakleta. W ten sposób jest On „innym Pocieszycielem”, nowym Pocieszycielem, gdyż przez Jego oddziaływanie Dobra Nowina przyobleka się w ciało ludzkich serc i sumień i rozszerza się w historii. We wszystkich tych wymiarach Duch Święty daje życie.

Gdy używamy słowa „sakrament” w odniesieniu do Kościoła, winniśmy pamiętać, że tekst soborowy odróżnia sakramentalność Kościoła od tej, jaka jest właściwa Sakramentom w ścisłym znaczeniu, mówi bowiem: „Kościół jest niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem”. Ale to, co zasługuje na uwagę i co wypływa z analogicznego sensu, w jakim to słowo jest użyte w obu wypadkach, to związek Kościoła z mocą Ducha Świętego, który jedynie daje życie: Kościół jest znakiem i narzędziem obecności i działania Ducha Ożywiciela.

Sobór Watykański II dodaje, iż Kościół jest „sakramentem (…) jedności całego rodzaju ludzkiego”. Chodzi o tę jedność, jaką rodzaj ludzki — sam w sobie wielorako zróżnicowany — ma od Boga i w Bogu. Jedność ta zakorzenia się przede wszystkim w tajemnicy stworzenia, z kolei zaś uzyskuje nowy wymiar w tajemnicy Odkupienia, w odniesieniu do powszechnego zbawienia. Ponieważ Bóg chce, ażeby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4), dlatego Odkupienie ogarnia wszystkich ludzi, a poniekąd całe stworzenie. W tym samym też uniwersalnym wymiarze Odkupienia działa, w mocy „odejścia” Chrystusowego, Duch Święty Stąd Kościół, zakorzeniony przez swą własną tajemnicę w trynitarnej ekonomii zbawienia, ma prawo rozumieć siebie jako „sakrament jedności całego rodzaju ludzkiego”. Kościół wie, że jest nim dzięki mocy Ducha Świętego; jest znakiem i narzędziem tej mocy w realizacji zbawczego planu Boga.

W ten sposób urzeczywistnia się owa „kondescendencja” nieskończonej Miłości trynitarnej: przybliżanie się Boga, który jest Duchem niewidzialnym, do świata, który jest widzialny. W Duchu Świętym Bóg Trójjedyny udziela się człowiekowi od początku poprzez swój „obraz i podobieństwo”. Pod działaniem zaś tego samego Ducha człowiek, a przez człowieka świat stworzony, odkupiony przez Chrystusa przybliża się do swoich ostatecznych przeznaczeń w Bogu. Tego właśnie przybliżania się dwóch biegunów stworzenia i odkupienia — Boga i człowieka — Kościół jest „sakramentem, czyli znakiem i narzędziem”. Kościół pracuje nad przywróceniem i umocnieniem jedności u samych korzeni rodzaju ludzkiego: w komunii, jaką człowiek ma z Bogiem, swoim Stwórcy, Panem i Odkupicielem. Prawdę tę, w oparciu o nauczanie Soboru, możemy rozważać, odsłaniać i wprowadzać w życie w całej rozciągłości na tym przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa. W ten sposób z radością uświadamiamy sobie coraz lepiej, że w posłudze, jaką Kościół wypełnia w dziejach zbawienia, wpisanych w dzieje ludzkości, jest obecny i działa Duch Święty, który ziemskie pielgrzymowanie człowieka przenika tchnieniem życia wiecznego i kieruje całe stworzenie — całe dzieje — do ostatecznego kresu w nieskończoności Boga.

6. Duch i Oblubienica mówią: „przyjdź!”

65. Owo tchnienie życia Bożego, Duch Święty, daje o sobie znać — w swej najprostszej i najpowszechniejszej zarazem postaci — w modlitwie. Piękna i zbawienna jest myśl, że gdziekolwiek ktoś modli się na świecie, tam jest Duch Święty, ożywcze tchnienie modlitwy. Piękna i zbawienna jest myśl, że jak szeroko rozprzestrzenia się modlitwa na całym okręgu ziemi, w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, tak rozległa jest obecność i działanie Ducha Świętego, który „tchnie” modlitwę w serce człowieka w całej niezmierzonej gamie różnych sytuacji i warunków, raz sprzyjających, raz przeciwnych życiu duchowemu i religijnemu. Wiele razy pod działaniem Ducha Świętego modlitwa płynie z serca człowieka pomimo zakazów i prześladowań, a nawet wbrew oficjalnym oświadczeniom o areligijnym czy wręcz ateistycznym charakterze życia publicznego. Modlitwa pozostaje zawsze głosem wszystkich, którzy pozornie nie mają głosu, a w głosie tym rozlega się zawsze owo „donośne wołanie” Chrystusa, o którym mówi List do Hebrajczyków (por. Hbr 5, 7). Modlitwa jest też objawieniem owej głębi, jaka właściwa jest sercu człowieka: głębi, która jest od Boga i tylko Bóg może ją wypełnić właśnie Duchem Świętym. Czytamy u św. Łukasza: „Jeżeli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą!” (Łk 11, 13).

Duch Święty jest darem, który przychodzi do serca ludzkiego wraz z modlitwą. W modlitwie objawia się On przede wszystkim jako Dar, „przychodzi bowiem z pomocą naszej słabości”. Św. Paweł rozwija wspaniale tę myśl w Liście do Rzymian, kiedy pisze: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26). Tak więc Duch Święty nie tylko sprawia, że się modlimy, ale prowadzi nas wewnętrznie na modlitwie, uzupełniając naszą nieumiejętność modlenia się. Jest On obecny w naszej modlitwie i nadaje ludzkiej czynności modlenia się Boski wymiar65. W ten sposób „Ten, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8, 27). Modlitwa staje się za sprawą Ducha Świętego coraz dojrzalszym wyrazem nowego człowieka, który przez nią uczestniczy w życiu Boga.

Naszej trudnej epoce szczególnie potrzebna jest modlitwa. Jeśli na przestrzeni dziejów — w przeszłości i teraz — wielu ludzi, mężczyzn i kobiet, dawało świadectwo ważności modlitwy, poświęcając się na chwałę Boga i oddając życiu modlitwy przede wszystkim w klasztorach, z wielkim pożytkiem dla Kościoła, to w ostatnich latach zwiększyła się również liczba osób, które w obrębie rosnących ciągle ruchów i grup, na miejscu naczelnym stawiają modlitwę i w niej szukają odnowy życia duchowego. Jest to objaw znamienny i pocieszający, gdyż doświadczenie takie wpływa skutecznie na ożywienie modlitwy wśród wiernych, co dopomaga im lepiej dostrzegać w Duchu Świętym — Tego, który budzi w sercu głębokie pragnienie świętości.

W wielu ludziach i wielu wspólnotach dojrzewa świadomość, że przy całym zawrotnym postępie cywilizacji naukowo-technicznej, niezależnie od rzeczywistych zdobyczy i osiągnięć, człowiek jest zagrożony i ludzkość jest zagrożona. Wobec tego zagrożenia — więcej, w doświadczeniu groźnego upadku duchowego człowieka — osoby i wspólnoty, jakby wiedzione wewnętrznym zmysłem wiary, szukają mocy, która zdolna jest człowieka podźwignąć, wyzwolić go od siebie samego i z jego błędów i pomyłek, które czynią szkodliwymi nawet owe osiągnięcia. I tak, odkrywają oni modlitwę, a w, niej objawia się Duch, który „przychodzi z pomocą naszej słabości”. W ten sposób czasy, w których żyjemy, zbliżają wielu ludzi do Ducha Świętego przez powrót do modlitwy. Mam nadzieję, że w nauczaniu tej Encykliki znajdą wszyscy pokarm dla swego życia wewnętrznego i, pod działaniem Ducha Świętego, umocnią się w gorliwej modlitwie, w ścisłej łączności z Kościołem i jego Urzędem Nauczycielskim.

66. Pośród problemów, zawodów i nadziei, odejść i powrotów naszych czasów, Kościół pozostaje wierny tajemnicy swoich narodzin. Chociaż tedy jest faktem historycznym, że Kościół wyszedł z Wieczernika w dniu Pięćdziesiątnicy, to równocześnie można powiedzieć, że nigdy go nie opuścił. W sensie duchowym wydarzenia Zielonych Świąt nie można zaliczać tylko do przeszłości: Kościół jest zawsze obecny w Wieczerniku i nosi go w sercu. Trwa na modlitwie, podobnie jak trwali na modlitwie Apostołowie wraz z Maryją, Matką Chrystusa oraz tymi, którzy stanowili w, Jerozolimie pierwszy zalążek wspólnoty chrześcijańskiej i modląc się oczekiwali przyjścia Ducha Świętego.

Kościół trwa na modlitwie z Maryją Owo zjednoczenie modlącego się, Kościoła z Matką Chrystusa należy od początku do tajemnicy Kościoła Bogarodzica jest obecna w tej tajemnicy tak, jak jest obecna w tajemnicy swojego Syna. Wyraz tego znajdujemy w nauce Soboru: „Błogosławiona Dziewica (…) Duchem Świętym zacieniona (…) zrodziła (…) syna, którego Bóg ustanowił pierworodnym między wielu braćmi (por. Rz 8, 29), to znaczy między wiernymi, w których znaczeniu i wychowaniu współdziała swą miłością macierzyńską”. Jest Ona „z racji swoich szczególnych łask i darów związana (…) głęboko z Kościołem: Boża rodzicielka Jest (…) pierwowzorem Kościoła (…)”66. „Kościół, rozważając Jej tajemnicza świętość i naśladując Jej miłość (…) sam także staje się matką (…)”, a „naśladując Matkę Pana swego, mocą Ducha Świętego zachowuje dziewiczo nienaruszoną wiarę, mocną nadzieje i szczerą miłość (…). I on także (tj. Kościół) jest dziewica, która (…) dochowuje wiary danej Oblubieńcowi”67.

Rozumie się w ten sposób głęboki motyw, dla którego Kościół, w zjednoczeniu z Dziewicą-Matką, zwraca się nieustannie jako Oblubienica od swego boskiego Oblubieńca, o czym świadczą słowa z Apokalipsy, przytoczone przez Sobór: „Duch i Oblubienica mówią do Pana Jezusa: Przyjdź!”68. Modlitwa Kościoła jest takim właśnie nieustającym wołaniem, w którym sam Duch przyczynia się za nami: poniekąd on sam ja wypowiada wspólnie z Kościołem i w Kościele. Jest bowiem dany Kościołowi, aby w Jego mocy cała szeroko rozgałęziona i zróżnicowana wspólnota Ludu Bożego — trwała w nadziei, w której „już jesteśmy zbawieni” (por. Rz 8, 24). Jest to nadzieja eschatologiczna, nadzieja ostatecznego spełnienia w Bogu, nadzieja wiecznego królestwa, która się urzeczywistnia przez uczestnictwo w życiu trynitarnym. Duch Święty został dany apostołom jako Pocieszyciel — i dlatego jest Stróżem i Ożywicielem tej nadziei w sercu Kościoła.

W perspektywie drugiego tysiąclecia po Chrystusie, gdy „Duch i Oblubienica mówią do Pana Jezusa: Przyjdź!”, modlitwa ta posiada, jak zawsze, swoja eschatologiczną nośność, ma ona nadać pełne znaczenie obchodowi wielkiego Jubileuszu. Jest to modlitwa, która zwraca się w kierunku tych zbawczych przeznaczeń, ku którym Duch Święty otwiera swoim działaniem serca ludzkie poprzez całe dzieje człowieka na ziemi. Równocześnie jednak modlitwa ta zatrzymuje się nad określonym momentem historii, uwydatniając „pełnię czasów”, do które rok dwutysięczny nawiązuje. Kościół pragnie do tego wielkiego Jubileuszu przygotować się w Duchu Świętym, tak jak przygotowana została przez Ducha Świętego Dziewica z Nazaret, w które Słowa stało się ciałem.

Zakończenie

67. Pragniemy zakończyć te rozważania w sercu Kościoła — a zarazem w sercu człowieka. Droga Kościoła przebiega przez serce człowieka, tam bowiem jest owo ukryte miejsce zbawczego spotkania z Duchem Świętym: z Bogiem ukrytym. Tam właśnie Duch Święty staje się „źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu”69. Tam trafia on jako Duch Prawdy, a zarazem jako Paraklet przyobiecany przez Chrystusa. Działa jako Pocieszyciel, jako Rzecznik i Orędownik — zwłaszcza wtedy, gdy człowiek i ludzkość staje wobec potępiających sądów owego „oskarżyciela”, o którym mówi Apokalipsa, iż „dniem i nocą oskarża braci naszych przed Bogiem naszym” (por. Ap 12, 10). Duch Święty nie przestaje być Stróżem nadziei w sercu człowieka: wszystkich ludzi, a zwłaszcza tych, którzy „posiadając pierwsze dary Ducha (…), oczekują odkupienia swojego ciała” (por. Rz 8, 23).

Duch Święty, zjednoczony tajemniczą więzią Boskiej komunii z Odkupicielem człowieka, stanowi o ciągłości Jego dzieła: z Niego bierze i wszystkim przekazuje, chodząc nieustannie w dzieje świata poprzez serce człowieka. Tutaj staje się On — jak głosi liturgiczna Sekwencja z uroczystości Zielonych Świąt — prawdziwym „Ojcem ubogich, Dawcą darów i Światłością sumień”. Staje się „słodkim Gościem dusz”, którego Kościół nieustannie wita na progu wewnętrznej tajemnicy każdego człowieka. Przynosi On bowiem „ochłodzenie i odpoczniecie” wśród trudów, wśród pracy ludzkich rąk i umysłów. Przynosi „odpoczynek” i „ulgę” pośród spiekoty dnia, wśród niepokojów, walk i zagrożeń każdej epoki. Przynosi wreszcie „pociech” wówczas, gdy serce ludzkie płacze i doświadcza pokusy rozpaczy.

Dlatego też Sekwencja liturgiczna woła: „Bez Twojego tchnienia cóż jest wśród stworzenia? Jeno cierń i nędze”. Tylko bowiem Duch Święty „przekonywa o grzechu”, o złu, w tym celu, ażeby odbudowywać dobro w człowieku i w ludzkim świecie: ażeby „odnawiać oblicze ziemi”. On dokonuje dzieła oczyszczenia z wszystkiego, co człowieka „szpeci”, „z tego, co jest trudne.”; On leczy najgłębsze nawet rany ludzkiej egzystencji. On zamienia wewnętrzny nieurodzaj dusz w urodzajne pola łaski i świętości. To, „co jest oporne — nakłania”, to, ci jest „oziębłe — rozgrzewa”, to, co „zbłąkane — sprowadza” na drogi zbawienia70.

Modląc się w ten sposób, Kościół nieustannie wyznaje: jest w naszym stworzony świecie Duch, który jest darem nie stworzonym. Jest to Duch Ojca i Syna: tak jak Ojciec i Syn jest On nie stworzony, nieskończony, przedwieczny, wszechmocny, Bóg i Pan71. Ten boży Duch „napełnia okrąg ziemi” — i wszystko, co stworzone, w Nim rozpoznaje źródło swej tożsamości, w Nim znajduje swój właściwy, transcendentny wyraz. Wszystko też, co stworzone, ku Niemu się zwraca i na Niego oczekuje: Jego przyzywa samą swoją istotą. Do Niego, jako do Parakleta, do Ducha Prawdy i Miłości, zwraca się człowiek, który żyje Prawdą i Miłością, i który bez tego źródła Prawdy i Miłości żyć nie może. Do Niego zwraca się Kościół, będący w sercu ludzkości, przyzywając dla wszystkich i wszystkich obdarowując darami tej Miłości, która „rozlana jest w sercach naszych” (Rz 5, 5). Do Niego zwraca się Kościół na zawiłych drogach pielgrzymowania człowieka na ziemi: prosi, nieustannie prosi o prawość ludzkich czynów za Jego sprawą. Prosi także o radość i pociechę, którą tylko On — prawdziwy Pocieszyciel — może przynieść, zstępując do głębi ludzkich serc72; prosi o łaskę cnót, które wysługują chwałę niebieską. Prosi o zbawienie wieczne w pełni uczestnictwa w życiu Bożym, do którego Ojciec odwiecznie „przeznaczył” ludzi stworzonych z miłości na obraz i podobieństwo Trójcy Przenajświętszej.

Kościół, który sercem swym obejmuje wszystkie serca ludzkie, prosi Ducha Świętego, o szczęście, które tylko w Bogu może znaleźć ostateczne urzeczywistnienie: o radość, której „nikt (…) nie zdoła odebrać” (J 16, 22), o radość, która jest owocem miłości, a zarazem Boga, który jest Miłością; prosi o „sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym”, na których wedle św. Pawła polega „królestwo Boże” por. (Rz 14, 17; Ga 5, 22).

I pokój również jest owocem miłości. Ten pokój wewnętrzny, którego szuka utrudzony człowiek w głębi swej ludzkiej istoty; i ten pokój którego żąda ludzkość, rodzina ludzka, ludy, narody i kontynenty, w cichej nadziei otrzymania go w perspektywie przełomu drugiego i trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa. Ponieważ droga do pokoju prowadzi ostatecznie przez miłość i dąży do stworzenia cywilizacji miłości, Kościół patrzy na Tego, który jest Miłością Ojca i Syna, i pomimo narastających zagrożeń nie przestaje z ufnością błagać o pokój i służyć pokojowi człowieka na ziemi. Swoją ufność opiera na Tym, który będąc Duchem-Miłością, jest również Duchem pokoju i nie przestaje być obecny w naszym ludzkim świecie: na horyzoncie ludzkich sumień i serc, by „napełnić okrąg ziemi” miłością i pokojem.

Przed Nim padam na kolana przy końcu tych rozważań, błagając, aby On, jako Duch Ojca i Syna, obdarzył nas wszystkich błogosławieństwem i łaską, które pragnę przekazać w imię Trójcy Przenajświętszej, synom i córkom Kościoła i całej rodzinie ludzkiej.

W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 18 maja 1986 roku, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, w ósmym roku mego Pontyfikatu.

Jan Paweł II, papież

Copyright © by L’Osservatore Romano and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/dominum_3.html#

********

Bp Kazimierz Romaniuk

KOMENTARZ DO CODZIENNEGO PACIERZA

CZĘŚĆ TRZECIA

WIERZĘ W DUCHA ŚWIĘTEGO

1. Duch Święty

Trzecia część Symbolu Wiary dotyczy, jak wiadomo, trzeciej Osoby Trójcy Świętej czyli Ducha Świętego. Jest to fragment Symbolu znacznie krótszy niż jego dwie pierwsze części.

Wierzyć w Ducha Świętego, to znaczy przede wszystkim uważać Ducha Świętego za jedną z trzech Osób Boskich. Najnowszy Katechizm Kościoła Katolickiego wylicza następujące miejsca “naszego poznania Ducha Świętego”:

– w Pismach, które On natchnął;

– w Tradycji, której zawsze aktualnymi świadkami są Ojcowie Kościoła;

– w Nauczycielskim Urzędzie Kościoła, któremu On asystuje;

– w liturgii sakramentalnej, w której przez jej słowa i symbole Duch Święty prowadzi nas do komunii z Chrystusem;

– w modlitwie, w której wstawia się za nami;

– w charyzmatach i urzędach, które budują Kościół;

– w znakach życia apostolskiego i misyjnego;

– w świadectwie świętych, w którym ukazuje swoją świętość i kontynuuje dzieło zbawienia (pkt 688).

Duch – to podobnie jak Jezus – imię własne trzeciej osoby Trójcy Świętej. Ale duch – to po prostu także tchnienie, powietrze, wiatr. To właśnie taki duch – dosłownie tchnienie – ożywia, według Ps 33, 6, zastępy stworzeń zamieszkujących niebiosa i tak rozumiany duch powiał się nad ziemią wskutek czego zaczęły opadać wody potopu (Rdz 8, 1); powiew wiatru – też określanego tym samym terminem – przynosi ocalenie Izraelitom przy wychodzeniu z niewoli egipskiej (Lb 11, 31).

Rzeczywistość, którą określa termin “duch” nadaje się doskonale do przedstawienia natury działań Ducha Świętego, Jezus mówi do Nikodema:

“Wiatr wieje tam gdzie chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd pochodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3, 8).

Warto też pamiętać, że Duch Święty – to nie jest jedyne określenie trzeciej osoby Trójcy Świętej. Duch Święty jest też nazywany Duchem Bożym (Rz 8, 9; 15, 19; 1 Kor 6, 11; 7, 40), Duchem Pana (2 Kor 3, 17), Duchem Chrystusa (Rz 8, 11), Duchem przybrania za synów (Rz 8, 15; Ga 4, 6), Duchem chwały (1 P. 4, 14). Jezus sam nazywa Ducha Świętego Duchem Prawdy (J 16, 13) i Pocieszycielem, dosłownie Adwokatem albo Orędownikiem naszym (J 14, 16. 26; 16, 7). To ten ostatni tytuł pojawia się tylko w ewangelii św. Jana, zresztą tylko w rozdziałach 14-16. Jezus oświadcza:

“Ja będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha prawdy” (J 14, 16n).

Takie określenie osoby Ducha Świętego zdaniem niektórych (np. A. Jankowski) pozwala widzieć w Duchu Świętym “Kontynuatora dzieła Mesjasza”.

W liturgii, w praktykach religijnych chrześcijaństwa mamy do czynienia ze szczególnym bogactwem obrazów albo symboli oznaczających Ducha świętego. Kiedy na przykład św. Paweł mówi, że zostaliśmy “ochrzczeni w jednym Duchu” lub “napojeni jednym Duchem” (1 Kor 12, 13), to wyraźnie nawiązuje do wody, która – zwłaszcza gdy znajduje się przy tym rzeczowniku przymiotnik: “żywa” – oznacza także łaskę Ducha Świętego (por. także 1 Kor 10, 4; J 4, 10-14; 7, 38; Ap 21, 6; 22, 17).

Symbolem Ducha Świętego jest również olej a dokładniej mówiąc namaszczenie olejem. Jest to niewątpliwie aluzja do Sakramentu Bierzmowania, w którym, poprzez namaszczenie, otrzymuje się dary Ducha Świętego. Jezus też był namaszczony i to wyraźnie samym Duchem Świętym i Jego mocą (Łk 4, 18n; Dz 10, 38).

Niezatartym znamieniem namaszczenia jest pieczęć, niekiedy także Symbol Ducha Świętego (2 Kor 1, 11; Ef 1, 13; 4, 30). Działalność albo dokładniej skutki działania Ducha Świętego są obrazowane akcją pieczętowania Czytamy w Ef 1, 13:

“W Nim [w Chrystusie] także wy usłyszycie słowo prawdy, Dobrą Nowinę o zbawieniu. W nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią: Duchem Świętym, który był obiecany” (por. także Ef 4, 30; 2 Kor 1, 21n).

Jednym z częściej występujących symboli Ducha Świętego jest ogień. Przetrawiające wszystko działanie mocy Ducha Świętego kojarzy się z trawiącym ale i oczyszczającym, czyli uszlachetniającym oddziaływaniem ognia na wszelką materię. Pod wpływem Ducha Świętego z pewnością pozostawał Eliasz, o którym Mędrzec Pański mówi, że:

“powstał jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodzenia” (Syr 48, 1).

W sposobie bycia, a zwłaszcza stylem swego nauczania Eliasza będzie naśladował Jan Chrzciciel, o którym ewangelista mówi, że:

“pójdzie przed Panem w Duchu i mocy Eliasza” (Łk 1, 17).

Wiadomo też, że to właśnie w postaci języków “jakby ognia” Duch Święty zstąpił na apostołów zgromadzonych w wieczerniku. Kiedy Paweł będzie zachęcał Tesaloniczan, żeby się nie sprzeciwiali działaniu Ducha Świętego, to użyje zwrotu: “Ducha Świętego nie gaście!” (1 Tes 5, 19).

Symbolem Ducha Świętego jest także obłok. Archanioł Gabriel uspokaja Marię mówiąc:

“Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1, 35).

Na Górze Tabor po przemienieniu Jezusa “zjawił się obłok i osłonił” zarówno samego Jezusa jak i Mojżesza, Eliasza, Piotra, Jakuba i Jana” (Łk 9, 34n). W tym samym obłoku znikł Jezus gdy wstąpił do nieba (Dz 1, 9). Obłok również będzie towarzyszył Jezusowi gdy powtórnie pojawi się w chwale (Łk 21, 27).

Jednakże najczęściej spotykanym, najbardziej spopularyzowanym także przez sztuki plastyczne symbolem Ducha Świętego jest gołębica. Geneza tej symboliki pozostaje w ścisłym związku z opisem chrztu Jezusa w Jordanie, kiedy to otworzyły się niebiosa i

“Duch Święty jako gołębica zstąpił na Niego” (Mt 3, 16 par).

Niektórym gołębica owa kojarzy się z wielu jeszcze starotestamentalnymi tekstami jak na przykład: ze wzmianką o tchnieniu Jahwe unoszącym się nad pierwotnym chaosem (Rdz 1, 2), z opowieścią o gołębicy, która zapowiada Noemu rychłe wybawienie z klęski potopu (Rdz 8, 11). W Psalmach i w literaturze mądrościowej gołębica symbolizowała zazwyczaj duchowe piękno (por. np. Ps 68 [67] 14; Pnp 1, 15; 4, 1; 6, 9). Gołębie, według prawa Mojżeszowego, najczęściej były składane w ofierze (Rdz 15, 9; Kpł 1, 14; 14, 22; 15, 14 itp.).

W hymnie Veni Creator Duch Święty jest nazwany “palcem prawicy Ojca” – “digitus paternae dexterae“. Do tej samej metafory “palca Bożego” nawiązuje Jezus w Ewangelii Łukasza (Łk 11, 20), a jeszcze wcześniej – bo w ks. Wyjścia (31, 18) – jest mowa o tym, że Prawo Boże zostało spisane “palcem Bożym na kamiennych tablicach”.

2. Pan i Ożywiciel

Duch Święty, podobnie jak Jezus Chrystus jest Panem, wszystko zatem, co powiedzieliśmy o Jezusie Chrystusie zwłaszcza jako o Bogu – bo to ostatecznie oznacza “Pan” – odnosi się także do Ducha Świętego. Tak więc co do posiadanej władzy i godności Duch Święty jest równy Bogu Ojcu i Synowi.

Działalność zaś Ducha Świętego zarówno w życiu poszczególnych jednostek jak i całego Kościoła, posiada wieloraki charakter, ale powoduje zawsze jako skutek swoiste umocnienie i oczyszczenie, a zwłaszcza ożywienie. Jezus Chrystus do swojego zbawczego posłannictwa odnosi następujące słowa proroka:

“Duch Pański spoczywa na Mnie,

ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,

abym ubogim niósł dobrą nowinę,

więźniom głosił wolność,

a niewidomym przejrzenie;

abym uciśnionych odsyłał wolnymi,

abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4, 18n = Iz 61, 1n; 58, 6).

Według św. Pawła:

“nikt (…) nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus” (1 Kor 12, 3).

Na innym miejscu ten sam apostoł przypomina, że:

“Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze” (Ga 4, 6).

W obydwu przypadkach chodzi o typowe akty wiary. Już na samym początku naszych rozważań stwierdziliśmy, że do każdego aktu wiary, prócz udziału ludzkiego umysłu i woli, niezbędna jest także pomoc Boża. Otóż ta pomoc Boża to właśnie nic innego jak działanie Ducha Świętego.

Od naszego stosunku do impulsów, działań Ducha Świętego zależy to, czy będzie nam przysługiwał tytuł przybranych dzieci Bożych. Być dzieckiem Bożym to znaczy ulegać, dać się prowadzić Duchowi Świętemu. Święty Paweł stwierdza:

“Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Święty, są synami Bożymi (…) Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8, 14. 16; por. Ga 4, 4-7).

Ogromnie ważne są także konsekwencje tego, żeśmy dziećmi Bożymi. Je również zawdzięczamy Duchowi Świętemu:

“Jeżeli jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8, 17; por. Ga 4, 7).

Stosunkowo chyba najczęściej Pismo św. Mówi o działaniu Ducha Bożego. To dzięki tchnieniu Jahwe “człowiek stał się istotą żywą” (Rz 2, 7); w każdej istocie żywej jest tchnienie – dosłownie duch ożywiciel (Rdz 6, 17). Taką samą funkcję ożywicielską będzie posiadał duch, którego tchnienie ma ożywić kamienne serca (Ez 36, 25). Według św. Pawła właśnie wskutek takiego działania Ducha Świętego dokonuje się nowe stworzenie. Apostoł pisze do Koryntian:

“Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 11).

Tylko Bóg jest Panem tak rozumianego tchnienia życia (Hi 12, 10). Umacniające, wspierające nas działanie Ducha Świętego ujawnia się może najbardziej wtedy, kiedy mamy rozmawiać z Bogiem czyli na modlitwie:

“Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26).

O znaczeniu Ducha Świętego dla całego Kościoła tak oto wypowiada się św. Augustyn:

“Czym jest nasz duch, to znaczy nasza dusza, dla członków ciała, tym jest Duch Święty dla członków Chrystusa, dla Ciała Chrystusa, którym jest Kościół (Sermones, 267, 4).

Według Pawła zaś, to właśnie Duch Święty czyni “Kościół świątynią Boga żywego” (2 Kor 6, 16; por, także 1 Kor 3, 16n; Ef 2, 21).

Tę konstruktywną działalność Ducha Świętego w Kościele tak opisuje Katechizm Kościoła Katolickiego:

“przez słowo Boże, które jest « władne zbudować» (Dz 20, 32); przez chrzest, przez który formuje Ciało Chrystusa; przez sakramenty, które dają wzrost i uzdrowienie członkom Chrystusa; przez « łaskę daną Apostołom, która zajmuje pierwsze miejsce wśród Jego darów» ; przez cnoty, które pozwalają działać zgodnie z dobrem, a wreszcie przez wiele łask nadzwyczajnych (nazywanych « charyzmatami» ), przez które czyni wiernych « zdatnymi» i gotowymi do podejmowania rozmaitych dzieł lub funkcji mających na celu odnowę i dalszą pożyteczną rozbudowę Kościoła” (pkt 798).

Obecność Ducha Świętego zawdzięcza Kościół Chrystusowi. Kościół jest nazywany ciałem Chrystusa, ponieważ zaś o Chrystusie już było powiedziane, że został namaszczony Duchem Świętym, z tego namaszczenia korzystają zatem ci wszyscy, którzy ów Kościół stanowią.

3. Od Ojca i Syna pochodzi

Duch Święty, choć równy Ojcu i Synowi, Od Ojca i Syna pochodzi albo, mówiąc inaczej jest przez Ojca i Syna posyłany. Jezus sam wyraźnie oświadcza:

“Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi (…)” (J 15, 26).

Nieco wcześniej jest mowa o przysłaniu Ducha Świętego przez Ojca w imieniu Syna (J 14, 26). Tak więc Pismo św. Wyraźnie stwierdza, że Duch Święty pochodzi o d Ojca i Syna. Jest równy dwu pierwszym Osobom, ale jest też od Nich odrębny. Prawda powyższa aczkolwiek pojawia się w urzędowym nauczaniu Kościoła już od roku 381 (sobór chalcedoński), została sprecyzowana definitywnie na soborze Florenckim w roku 1439. Czytamy w dekrecie soborowym:

“Duch Święty (…) swoją istotę i swój samoistny byt ma równocześnie od Ojca i Syna jako od jednego początku i jednego tchnienia (…) A ponieważ wszystko to, co jest Ojca, oprócz bycia Ojcem, Ojciec sam dał swemu jedynemu Synowi, rodząc Go, dlatego Syn ma także odwiecznie od Ojca to, że Duch Święty pochodzi od Niego w sposób wieczny jak od Ojca” (DS 1300n).

Warto zaznaczyć, że kościoły prawosławne po dzień dzisiejszy mówią o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca przez Syna (per Filium), a nie od Ojca i od Syna (Filioque). Odwołując się zarówno do Pisma św. Jak i do odpowiednich dokumentów Kościoła, Katechizm stwierdza:

“Jeden jest Bóg i Ojciec, od którego wszystko pochodzi; jeden Pan Jezus Chrystus, dla którego jest wszystko, jeden Duch Święty, w którym jest wszystko. Właściwości poszczególnych osób Boskich objawiają się przede wszystkim w Boskich posłaniach wcielenia Syna i daru Ducha Świętego” (pkt 258).

4. Wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę

Prawda o wspólnym dla Ojca, Syna i Ducha Świętego uwielbieniu i chwale jest pośrednio wyznaniem wiary w równość trzech osób Boskich. Jeden z synodów hiszpańskich (Toledański XI, r. 675) stwierdza:

“Duch Święty, który jest Trzecią Osobą Trójcy, jest Bogiem, jedynym i równym Ojcu i Synowi, z tej samej substancji i z tej samej natury (…) Nie mówi się, że jest tylko Duchem Ojca, ale Duchem Ojca i Syna”.

Artykuł wiary mówiący o wspólnym odbieraniu chwały przez trzy Osoby Boskie znajduje swój wyraz w każdej – dużej zwłaszcza doksologii – kończącej każdą liturgiczną modlitwę Kościoła: Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków.

5. Mówił przez proroków

W kończącym część trynitarną artykule wiary – który mówił przez proroków – dotykamy problemu natchnienia. Mianem proroków są tu określani wszyscy pozostający pod działaniem owego natchnienia, a nie tylko prorocy w ścisłym znaczeniu tego słowa. Prorok w szerszym rozumieniu – to ten, który przekazuje ludziom wolę Bożą. O Józefie mówi Biblia, że w stopniu szczególnym posiadał “ducha Bożego” (Rdz 41, 38). Przywódcy narodu wybranego są obdarzeni specjalnym Duchem po to, by mogli zgodnie z wolą Bożą “dźwigać ciężar całego ludu” (Lb 11, 17). “Duch Pana” napełnia prawie wszystkich sędziów, po to, żeby mogli wydawać sprawiedliwe wyroki (por. Sdz 6, 34; 13, 25; 14, 6. 19; 15, 14). Natchnieni pisarze marzą o tym, żeby cały lud Jahwe mógł posiąść Jego ducha; wtedy byłby też w stanie prorokować (Lb 11, 29). Najwyraźniej nadejście takiego dnia przepowiada prorok Joel. Oto jego słowa:

“Wyleje potem Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze prorokować będą. Nawet na niewolników i niewolnice wyleje Ducha mego w owych dniach” (Jl 3, 1-2).

Czytamy też w 2 P. 1, 19:

“W ten sposób Słowo prorockie staje się dla nas jeszcze pewniejsze”.

W Dziejach Apostolskich, po przytoczeniu kilku wersetów Psalmu (16, 8-11), Łukasz mówi:

“Więc jak prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście (…) widział przyszłość (…)” (Dz 2, 30n).

Jako przekaziciele woli Boga i Jego rzecznicy pisarze natchnieni, zwani prorokami, są też nazywani przewodnikami (por. Ps 119, 105), wskazującymi drogę wiernym podczas ich ziemskiego pielgrzymowania

W kontekście następującym cytowanego przed chwilą wersetu z 2 P. znajduje się zwięzłe wyjaśnienie samej natury owego przemawiania Ducha Świętego przez proroków. Czytamy w 2 P. 1, 21:

“Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci ludzie”.

“Święci ludzie” – to synonimiczne określenie proroków.

Nie pozbawieni możności korzystania z własnych władz umysłowych, owi święci mężowie mówili jednak to, co polecał im Duch Święty, kierujący niejako całym procesem ich rozumowania. Dlatego ich słowa słusznie też są uważane za słowo Boże. Sam Duch Święty przez nich przemawiał. Chodzi przy tym nie tylko o spisane Słowo Boże zwane inaczej Biblią lub Pismem świętym, lecz także o ustne wystąpienie Bożych wysłanników.

 

Artykuł jest fragmentem publikacji “Wydawnictwa m” – Komentarz do codziennego pacierza

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR/wierze16.html

******

Sonia Szostakiewicz

DUCH ŚWIĘTY A DUCH NASZYCH CZASÓW

Rozpoczynał się wiek dwudziesty. Był 1 stycznia 1901 roku – pierwszy dzień nowego stulecia. W bazylice św. Piotra w Rzymie papież Leon XIII zwrócił się z błagalnym wezwaniem do Ducha Świętego. W imieniu całego Kościoła zaśpiewał hymn “Veni Creator Spiritus” (O, Stworzycielu Duchu, przyjdź).

Pontyfikat Leona XIII odznaczał powrotem do zaniedbanej w Kościele katolickim przez poprzednie stulecia refleksji na temat Trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Papież wydał m.in. encykliki “Provida Matris Caritate” oraz “Divinum illud munus” poświęcone Duchowi Świętemu. Wielki wpływ na powstanie obu tych dokumentów miała beatyfikowana później przez Jana XXIII siostra Elena Guerra, mistyczka i założycielka Sióstr Ducha Świętego w Lucca we Włoszech. To ona przekonała Leona XIII, że odnowa Kościoła w dwudziestym stuleciu może dokonać się przez powrót do Ducha Świętego.

Wiek XX rzeczywiście oznaczał pogłębienie teologicznej refleksji o Duchu Świętym. Sobór Watykański II, uznawany powszechnie za najważniejsze wydarzenie w życiu Kościoła w obecnym stuleciu, wspomniał o Trzeciej Osobie Trójcy Świętej w swych dokumentach wiele razy. Fundamentalne prace o Duchu Świętym wyszły m.in. spod piór kardynałów: Leona Josepha Suenensa i Yvesa Congara. W 1984 r. Jan Paweł II wydał encyklikę “Dominum et vivificantem”, nazywaną najbardziej doniosłym dokumentem w historii Kościoła poświęconym Duchowi Świętemu. O wiele ważniejsze jednak od wszystkich, nawet najbardziej mądrych, myśli na ten temat było żywe doświadczenie Ducha Świętego, które stało się w naszym stuleciu udziałem wielu katolików na całym świecie.

Świadkowie owego błagalnego wezwania Leona XIII w dniu zaczynającym wiek dwudziesty wspominali dramatyczny i podniosły ton, z jakim papież zwracał się do Ducha Świętego. Być może niektórzy z nich wiedzieli o zdarzeniu, jakie miało miejsce siedemnaście lat wcześniej w tym samym miejscu, 13 października 1884 r. w Bazylice św. Piotra. Po odprawieniu Mszy św. Leon XIII zatrzymał się wówczas, znieruchomiał, pobladł na twarzy i trwał tak około dziesięciu minut. Asystujący mu kardynałowie przez szacunek dla Ojca Świętego nie przerywali jego milczenia. Kiedy ocknął się, zapytali co było przyczyną tak dziwnego zachowania. Papież odpowiedział, że doznał nagle wizji ekstatycznej, w której usłyszał rozmowę dochodzącą jakby z Tabernakulum. Zrozumiał, że jest to dialog Chrystusa z szatanem. “Mogę zniszczyć Twój Kościół”, mówił szatan. “Spróbuj tego dokonać”, odpowiedział Chrystus. “Potrzebuję na to czasu”. “Wybieraj!” “Wybieram wiek dwudziesty”.

W 1902 r. proboszcz z podkarpackiej wsi Miejsce Piastowe, założyciel zgromadzenia księży michaelitów, ks. Bronisław Markiewicz opublikował w swoim piśmie “Powściągliwość i Praca” tekst, który zaczynał analizą fragmentu XX rozdziału Apokalipsy św. Jana: “Potem ujrzałem anioła, zstępującego z nieba, który miał klucz do Czeluści i wielki łańcuch w ręce. I pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat. I wtrącił go do Czeluści, i zamknął, i pieczę nad nim położył, by już nie zwodził narodów, aż tysiąc lat się dopełni. A potem ma być na krótki czas uwolniony” (Ap 20, 1-3). Ks. Markiewicz obserwując postępy dechrystianizacji we współczesnej mu Europie doszedł do wniosku, że oto właśnie zaczyna się ów “krótki czas uwolnienia” sił zła, i że dwudzieste stulecie będzie okresem szczególnie wzmożonej działalności szatana.

Wiek XX jest absolutnie niepodobny do żadnego z poprzednich stuleci – i to nie dlatego, że nigdy jeszcze w dziejach świata ludzie nie mordowali się na tak wielką skalę (tylko trzej ludzie: Stalin, Hitler i Mao Tse Tung odpowiadają za śmierć ponad 100 milionów osób) – ale dlatego, że jesteśmy pierwszą cywilizacją, w której tak powszechna byłaby niewiara w świat nadprzyrodzony i życie pozagrobowe. We wszystkich cywilizacjach przed nami uznawano to za oczywistość, która wpływała na postępowanie ludzi. W XX wieku filozofowie, naukowcy i publicyści wiele wysiłku włożyli w to, by jako model kulturowy rozpowszechnić wzór człowieka racjonalnego, który religię uważa za przesąd lub przeżytek. W ich ustach pojawił się nawet intelektualny szantaż – każdego, kto nie podzielał ich poglądów, oskarżali o to, że “nie idzie z duchem naszych czasów”.

Francuski noblista Henri Bergson napisał w 1932 r., że istnieją dwa źródła religii. Pierwsze to wnętrze człowieka, gdzie dokonuje się spotkanie z Bogiem; drugie – to społeczeństwo ze swoimi wzorcami moralnymi, autorytetami i opiniami. Otóż w naszych czasach to drugie źródło zanika, gdyż społeczeństwo staje się coraz bardziej zdechrystianizowane. Wielu teologów wypowiada się wręcz, że żyjemy w czasach neopogańskich. O wyznaniu decydują już nie wpływy kulturowe, lecz osobiste nawrócenie. Coraz mniej jest chrześcijan z urodzenia, a coraz więcej z wyboru.

Przypomina to czasy pierwszych chrześcijan i tak jak wówczas, gdy niesprzyjający był dla nich układ społeczny i kulturowy, tak też dzisiaj przychodzi im z pomocą Duch Święty. Bo jak obiecuje Pismo: “gdzie się rozprzestrzenił grzech, tam się szczególnie rozlała łaska”. Duch Święty jest odpowiedzią na ducha tego świata. Jest też odpowiedzią na nasze prośby i błagania. Chociażby takie jak modlitwa Jana XXIII do Ducha Świętego inaugurująca Sobór Watykański II: “Odnów w tych naszych dniach Twoje cuda, jakby przez nową Pięćdziesiątnicę. Spraw, aby Twój Kościół, będąc jednością i trwając na modlitwie z Maryją, Matką Jezusa, idąc za przewodnictwem świętego Piotra, mógł rozwijać królowanie prawdy i sprawiedliwości, królowanie miłości i pokoju. Amen.”

Można powiedzieć, że modlitwa ta została wysłuchana, a jednym z jej owoców jest powstanie Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, która narodziła się w 1967 r. na “Duquesne University of the Holy Spirit” (Uniwersytet Ducha Świętego Duquesne) w Pittsburghu w Pensylwanii. Uczelnią tą zarządzają ojcowie misjonarze ze zgromadzenia Ducha Świętego. Nad wejściem do uniwersytetu widnieje motto: “Spiritus est qui vivificat” (To Duch daje życie). Zaczęło się od tego – jak opisuje te wydarzenia o. Edward O”Connor CSC – że “dwaj świeccy członkowie ciała profesorskiego prowadzili ożywioną działalność o charakterze liturgicznym, duchowym i apostolskim. Lecz byli zawiedzeni nikłymi rezultatami swoich wysiłków: gnębiło ich to, że nie potrafią głosić Ewangelii z mocą, z jaką czynili to pierwsi chrześcijanie. Umówili się, iż będą się wzajemnie za siebie modlić o to, by zostali napełnieni darami Ducha Świętego, i uzgodnili, że będą codziennie odmawiać hymn do Ducha Świętego”.

Zesłanie Ducha Świętego przeżyli podczas dni skupienia, jakie zorganizowali w dniach 17-19 lutego 1967 r. dla swoich studentów. Kiedy po latach czyta się ich wspomnienia, zastanawia fakt, że w tym czasie, kiedy modna była kontrkultura, hippisowanie, zabawa w “dzieci-kwiaty”, “wolna miłość” i koncerty rockowe – w tym właśnie czasie około dwudziestu młodych chłopców i dziewcząt wyjechało w miejsce odosobnienia nie po to, aby się bawić albo dyskutować, ale tylko po to, żeby się modlić. To jest na pewno wbrew duchowi naszych czasów.

Duch naszych czasów zanurzony jest w doczesności. Wabi nas z okładek czasopism, ekranów telewizorów, kolorowych reklam. Obiecuje życie łatwe, przyjemne i bezstresowe. Zaprasza do czerpania pełnymi garściami i używania bez miary. – Bądź sobą! – krzyczy. – Nie daj się ograniczać – szepcze do ucha. – Życie jest krótkie, więc używaj go z całych sił – przekonuje. – Najważniejsza jest radość.

Święty Paweł w Liście do Hebrajczyków pisze: “Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12,2). Od razu przychodzi na myśl pytanie: k t o obiecywał Chrystusowi radość? Jest w Ewangeliach tylko jedna sytuacja, która może być odpowiedzią na to pytanie – kuszenie na pustyni. Czy to obiecywanie nam radości przez ducha naszych czasów nie jest współczesną formą kuszenia?

Thomas Merton, który wstąpił do kontemplacyjnego zakonu trapistów zanim na świecie rozpowszechnił się wynalazek telewizji, zwierzał się, że w swoim życiu tylko raz oglądał program TV. Na ekranie telewizora zobaczył gromadę dzieci tańczącą wokół papieru toaletowego i oddającą mu cześć okrzykami i wznoszeniem rąk. Ten obraz stał się dla Mertona kwintesencją współczesnego bałwochwalstwa konsumpcjonizmu. Życie wielu z nas przypomina ów taniec wokół rolki papieru toaletowego, gdy bez reszty zaprzątnięci jesteśmy zabiegami o kolejne materialne dobra, o które każe nam się ubiegać duch czasów.

Duch naszych czasów jest kłamcą. Nic nie mówi o cierpieniu i śmierci, a przecież od tego nie ucieknie żaden człowiek. Nic nie mówi o ostatecznym przeznaczeniu człowieka, jakim jest życie wieczne w Bogu, naszym Stwórcy i Zbawicielu. O tym wszystkim pouczyć nas może Duch Święty, nazywany w Biblii Duchem Prawdy. Święty Paweł w Liście do Rzymian pisze, że obdarzeni życiem nadprzyrodzonym będą nie ci, którzy żyją zgodnie z duchem czasów, ale ci, którzy żyją według Ducha: “Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha – do życia i pokoju” (Rz 8,5-6).

Wiara, jak i życie ludzkie w ogóle, potrzebuje wspólnoty. Wspólnotą, którą kieruje w niewidzialny sposób Duch Święty, i którą obdarza On swoimi darami, jest Kościół. Niewątpliwą zasługą katolickiej Odnowy w Duchu Świętym jest fakt, że wielu jej uczestników nawiązało rzeczywistą, osobową więź z Chrystusem, że doświadczyło żywego, przemieniającego spotkania ze Zbawicielem. Dzięki temu doświadczeniu ich wiara nie jest elementem kulturowym, dziedzictwem przeszłości czy jednym z wielu wyborów światopoglądowych, lecz jest samym rdzeniem ich życia, jest przymierzem z Bogiem Jedynym. Przyjęcie Ducha Świętego i otwarcie się na Jego działanie sprawia, że człowiek może oprzeć się pokusom ducha czasów. Może też z pewnością i mocą powtarzać za świętym Pawłem, że Bóg “nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego” (Tt 3,5-6).

 

Artykuł jest fragmentem publikacji “Wydawnictwa m” – Trwać w sercu Kościoła

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/czasy.html

******

Michał Gryczyński

Duch wieje, kędy chce

Zesłanie Ducha Świętego to jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich w całym roku liturgicznym. Obchodzimy je pięćdziesiąt dni po Zmartwychwstaniu Pańskim, toteż bywa nazywane Pięćdziesiątnicą.

 

Zesłanie Ducha Świętego ostatecznie dopełnia dzieła Zmartwychwstałego Zbawiciela, który nie tylko założył Kościół, ale i powierzył go opiece Ducha. Po decyzji synodu elwirskiego w 306 r., kiedy w Kościele zaprowadzono osobne święto, obchody trwały nie tak jak obecnie przez dwa, lecz aż przez siedem dni.

Dusza świata

W refleksji teologicznej rozważania o Duchu Świętym nazywane są „pneumatologicznymi”, od greckiego słowa „pneuma” – „duch”. A jest to refleksja szczególna, skoro już synod w Sens orzekł w 1140 r., iż „Duch Święty jest duszą świata”.

W tradycji żydowskiej odpowiednikiem Zielonych Świąt było Święto Tygodni, swoiste „dożynki”, czyli dzień wdzięczności wobec Stwórcy za zebrane plony. Izraelici składali wówczas Jahwe w ofierze chleby z pierwocin. Przypadało ono siedem tygodni po Dniu Paschy i od pewnego momentu uznawane było za rocznicę ogłoszenia przez Boga Mojżeszowi Dekalogu na Górze Synaj – pięćdziesiąt dni po Wyjściu z niewoli egipskiej.

Po Wniebowstąpieniu Jezusa apostołowie przez dziewięć dni oczekiwali w Wieczerniku na urzeczywistnienie obietnicy danej przez Mistrza, który miał im zesłać „Ducha Pocieszyciela”. To właśnie z tej przyczyny oczekiwanie na Zesłanie Ducha Świętego poprzedzone jest w Kościele nowenną, czyli dziewięciodniową modlitwą.

Spadł z nieba szum…

1288 „Od tego czasu Apostołowie, wypełniając wolę Chrystusa, przez wkładanie rąk udzielali neofitom daru Ducha Świętego, który uzupełniał łaskę chrztu.(…) To wkładanie rąk w tradycji katolickiej słusznie uznaje się za początek sakramentu bierzmowania, który w pewien sposób przedłuża w Kościele łaskę Pięćdziesiątnicy.

1289 Bardzo wcześnie do gestu wkładania rąk dodawano namaszczenie wonną oliwą (krzyżmem), aby lepiej wyrazić dar Ducha Świętego. To namaszczenie wyjaśnia imię „chrześcijanin”, które znaczy „namaszczony” i bierze początek od imienia samego Chrystusa, którego Bóg namaścił Duchem Świętym” (Dz 10, 38). Obrzęd namaszczenia istnieje do naszych czasów zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Dlatego właśnie ten sakrament nazywa się na Wschodzie chryzmacją, namaszczeniem krzyżmem lub myronem, oznaczającym krzyżmo. Na Zachodzie nazwa bierzmowanie (confirmatio) sugeruje zarazem potwierdzenie chrztu, dopełniające wtajemniczenie chrześcijańskie, a równocześnie umocnienie łaski chrzcielnej, pełnię owoców Ducha Świętego.

Katechizm Kościoła Katolickiego

Na kartach Dziejów Apostolskich znajduje się ów niezwykły opis chwili, w której „nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i na każdym z nich spoczął jeden, i wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”.

Wszystkie te wymowne znaki obecności i potęgi samego Boga musiały niezwykle zdumieć obecnych w Wieczerniku i pielgrzymów przebywających w Jerozolimie. Reakcje były rozmaite, od zadziwienia aż po próby ośmieszenia apostołów. Ale wtedy przemówił Piotr – to pierwsze wystąpienie papieskie. A mówił żarliwie, odwołując się do proroctwa Starego Testamentu, z wiarą w mesjańskie posłannictwo Chrystusa. Jego płomienne wystąpienie musiało zrobić kolosalne wrażenie na słuchaczach, skoro tego dnia wielu z nich podjęło wezwanie do przemiany życia i przyjęło chrzest. I tak rozpoczęła się historia Kościoła, pod asystencją Ducha Świętego, który został posłany przez Syna, jak Syn przez Ojca.

Prowadzi i uświęca Kościół

Duch Święty, trzecia – i chyba najmniej przez nas rozpoznana – osoba Trójcy Świętej. Cóż, przez całe lata w „Credo” wspominaliśmy Go zaledwie w kilku słowach: „Wierzę w Ducha ŚwiętegoÉ”; rozwinięta formuła liturgiczna dopowiada: „É Pana i Ożywiciela, Który od Ojca i Syna pochodzi, który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, Który mówił przez ProrokówÉ”.

To właśnie dzięki Jego asystencji możemy mieć pewność, że Kościół jako całość nie może zbłądzić. To On prowadzi i uświęca Kościół pielgrzymujący poprzez dzieje. Teologia wyjaśnia, że Bóg Ojciec i Syn Boży są wspólnie jedną zasadą pochodzenia Ducha Świętego, który posłany jest przez Ojca, na prośbę Syna. On działa w każdym z nas z osobna, ale i w całej zbiorowości wiernych – w ludzie Bożym, tworzącym Mistyczne Ciało Chrystusa. Udziela nam swych natchnień, nazywanych siedmioma darami Ducha Świętego: mądrości, rozumu, umiejętności, rady, męstwa, pobożności i bojaźni Bożej. Ale i sam Kościół jest sakramentem Ducha Świętego, „świątynią Bożą w Duchu Świętym”.

Duch Święty jest równy jednością natury Bożej zarówno Ojcu, jak i Synowi, co wymownie potwierdził już w V wieku symbol wiary „Quicumque”, nazywany także „atanazjańskim”, ponieważ jego autorstwo przypisuje się św. Atanazemu.

Nie tylko Pięćdziesiątnica

Modlitwa o zesłanie Ducha Świętego – tzw. epikleza – poprzedza wszystkie ważniejsze działania liturgiczne Kościoła, toteż dzisiejsze święto jest przypominane właściwie w ciągu całego roku liturgicznego. Zielone Święta są jednak dniem Jego szczególnego działania, a więc wylania łaski i miłości.

Duch Święty oświeca człowieka do rozpoznawania znaków czasu i broni Kościół przed nieprzyjaciółmi, toteż godzien jest zawierzenia Mu wszystkich aktualnych dzieł i trosk Kościoła, w Polsce i świecie. Jest On także zasadą jednoczącą wszystkich wyznawców Chrystusa, toteż powinniśmy powierzać Mu wszelkie starania o przezwyciężenie dramatu rozdarcia chrześcijaństwa. Ale Zielone Święta przywołują również pamięć o Niewieście, do głębi „uduchowionej” i nazywanej „nosicielką Ducha”, czyli o Maryi, którą św. Maksymilian Maria Kolbe postrzegał jako transparencję Ducha Świętego.

Wiernie i nabożnie wyznajemy, że Duch Święty wiecznie pochodzi od Ojca i Syna; nie jako od dwóch zasad, lecz jak od jednej zasady; nie jako na skutek dwóch tchnień, lecz dzięki jednemu tchnieniu. To zawsze do tej pory wyznawał, głosił i nauczał święty Kościół rzymski, matka i mistrzyni wszystkich wiernych. To trwale utrzymuje, głosi, wyznaje i naucza. To zawiera w sobie niezmienna i prawdziwa nauka prawowiernych Ojców i Doktorów zarówno łacińskich, jak i greckich.

Z Konstytucji „O pochodzeniu Ducha Świętego” soboru lyońskiego II (1274)

 

1. Wyłączamy ze społeczności wiernych tych, którzy nie głoszą bez zastrzeżenia, że On (Duch Święty) posiada jedną moc i jedną substancję z Ojcem i Synem. (…)

10. Jeśli kto nie przyjmuje, że Ojciec zawsze istniał, że Syn zawsze istniał i że Duch Święty zawsze istniał – sam się wyłącza ze społeczności wiernych. (…)

16. Jeśli kto nie przyjmuje, że Duch Święty jest prawdziwie i właściwie z Ojca, tak jak Syn, że jest z substancji Bożej i jest prawdziwym Bogiem – sam się wyłącza ze społeczności wiernych.

17. Jeśli ktoś nie przyjmuje, że Duch Święty, jak Syn i Ojciec, wszystko może i wszystko poznaje, i jest wszędzie – sam się wyłącza ze społeczności wiernych.

18. Jeśli kto przyjmuje, że Duch Święty jest stworzeniem albo że jest uczyniony przez Syna – sam się wyłącza ze społeczności wiernych. (…)

21. Jeśli kto nie przyjmuje, że są trzy prawdziwe Osoby Ojca i Syna, i Ducha Świętego, że one są równe, zawsze żyjące, ogarniające wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne, że mogą wszystko, sądzą wszystko, ożywiają wszystko, stwarzają wszystko, zbawiają wszystko – sam się wyłącza ze społeczności wiernych.

22. Jeśli kto nie przyjmuje, że całe stworzenie powinno czcić Ducha Świętego, podobnie jak Syna i Ojca – sam się wyłącza ze społeczności wiernych.(..)

Synod rzymski (382 r.)

 

opr. mg/mg

Copyright © by Przewodnik Katolicki (23/2003)

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/duch_wiejek.html

*******

DZIAŁANIE CHRYSTUSA l DUCHA ŚWIĘTEGO W SAKRAMENTACH



1. Kim jest Duch Święty i jak Dzieje Apostolskie opisują Jego zesłanie? Dz 1,4-8; 2,1-13

Jezus obiecał swoim uczniom Ducha Świętego: „Gdy Duch Święty zstąpi na was – powiedział -otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,7). Ten Duch, napełniający ludzi swoją mocą, jest trzecią osobą Boską, równą Ojcu i Synowi. Według św. Łukasza Jego zstąpieniu na uczniów towarzyszyły pewne słyszalne i widzialne zjawiska, „jakby uderzenie gwałtownego wiatru” i „języki jakby z ognia” (Dz 2,2-3). Podmuch wichru objawił Ducha, o którym Jezus wcześniej powiedział Nikodemowi:

„Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3,8). Ogień jest symbolem obecności Ducha Świętego, na którego działalność wskazał Jan Chrzciciel. „Ja was chrzczę – uczył – wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, (tzn. Jezus) mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3,11).

2. Co znaczy, że we wszystkich sakramentach spotykamy się z Chrystusem i z mocą działającego Ducha Świętego? Dz 8,17

Jezus, „siedzący po prawicy Ojca” (Rz 8,34), nie przerwał swojej zbawczej działalności i posłał nam od Ojca Ducha Świętego, przez którego kontynuuje dzieło przekształcania świata w królestwo Boże. Niewidzialny Zbawiciel ustawicznie posyła nam swego Ducha posiadającego zdolność docierania do każdego człowieka, niezależnie od tego, gdzie on żyje. Także we wszystkich sakramentach zmartwychwstały Pan oddziaływuje na nas uświęcającą mocą Ducha Świętego.

W sakramencie chrztu odradza nas duchowo, oczyszcza z grzechu pierworodnego, a także z grzechów osobistych – o ile chrzest przyjmuje człowiek dorosły – i włącza do Kościoła. W sakramencie bierzmowania Chrystus umacnia nas swoim Duchem, abyśmy – jak pierwsi uczniowie – z wielką radością, mocą i odwagą budowali Kościół, a tym samym – królestwo Boże, abyśmy głosili wszystkim Ewangelię. Kiedy sprawowana jest Eucharystia, mocą Ducha Świętego Jezus przemienia chleb w swoje Ciało, a wino – w swoją Krew. Tenże Duch Święty jednoczy wszystkich przystępujących do Komunii św. z Chrystusem i między sobą, czyniąc ich jednym Jego Mistycznym Ciałem – Kościołem. W sakramencie pokuty ujawnia się przebaczające działanie Chrystusa, który tchnął na apostołów swojego Ducha i powiedział: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Przez sakrament chorych Chrystus umacnia cierpiącą osobę, przebacza jej grzechy i włącza w swoje zbawcze cierpienie i śmierć (por. Jk 5,14-15). W sakramencie święceń kapłani otrzymują moc Ducha Świętego, aby sprawować sakramenty i budować Kościół. Dzięki sakramentowi małżeństwa miłość między mężczyzną i kobietą ulega uświęceniu i umocnieniu. Otrzymane w tym sakramencie dary uzdalniają małżonków do wypełnienia wszystkich przyszłych obowiązków małżeńskich i rodzicielskich.

3. Co znaczy, że dzięki sakramentom od naszego narodzenia aż do śmierci towarzyszy nam działanie Chrystusa i Ducha Świętego? Łk 24,13-35

Przez całe życie towarzyszy nam zmartwychwstały Jezus, który idzie z nami tak, jak kiedyś szedł z uczniami podążającymi do Emaus. Od narodzenia aż do śmierci możemy przyjmować różne sakramenty, w których Jezus umacnia nas i uświęca mocą swojego Ducha. I tak w sakramencie chrztu, przyjmowanym najczęściej zaraz po narodzeniu, Zbawiciel odradza nas przez Ducha Świętego, przekształcając nas w dzieci Boże. W sakramencie bierzmowania, zwanym także sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, umacnia swoim Duchem ochrzczonego, aby skutecznie wypełnił zadania wynikające z przynależności do Kościoła. Przez całe życie Jezus karmi swoich uczniów chlebem eucharystycznym, aby nie ustali w wędrówce do celu ostatecznego. Tych, którzy popadli w grzechy, ponownie odradza w sakramencie pojednania. Małżonkom i kapłanom udziela odpowiednich darów nadprzyrodzonych w sakramencie małżeństwa i kapłaństwa. Chorych zaś i umierających umacnia i uświęca w sakramencie chorych.

http://www.teologia.pl/m_k/zag06-0.htm#1

SAKRAMENT BIERZMOWANIA

Przez sakrament chrztu zostaliśmy odrodzeni wewnętrznie, uświęceni, obmyci z grzechu pierworodnego. Staliśmy się dziećmi Bożymi, zjednoczonymi z Chrystusem i Jego Mistycznym Ciałem-Kościołem. Przez chrzest mamy udział w prorockiej, kapłańskiej i pasterskiej funkcji Zbawiciela. Przez sakrament bierzmowania natomiast Chrystus obdarza nas licznymi łaskami i powołuje do aktywnego budowania Kościoła.

1. Dlaczego sakrament bierzmowania nazywa się także sakramentem wylania Ducha Świętego? Dz 8,14-17

Zgromadzeni w wieczerniku apostołowie otrzymali w darze obiecanego Ducha Świętego. Duch ten napełnił ich odwagą, dlatego też z wielką gorliwością oddali się pracy apostolskiej. Według Dziejów Apostolskich kiedy apostołowie wkładali na ochrzczonych ręce, ci także otrzymywali Ducha Świętego (por. Dz 8,14-17). Podobnie dzieje się, gdy ktoś przyjmuje sakrament bierzmowania: otrzymuje moc Ducha Świętego, pogłębia się w nim życie Boże, naznaczony zostaje charakterem sakramentalnym, upodabnia się jeszcze bardziej niż przez chrzest do Chrystusa Arcykapłana, Proroka i Pasterza, aby w zjednoczeniu z Nim budować Kościół, Jego Mistyczne Ciało, i tym samym rozszerzać królestwo Boże na ziemi.

Również w sakramencie chrztu udzielany jest Duch Święty, który zamieszkuje w ochrzczonym jak w świątyni, jednak oddziaływuje na niego nieco inaczej niż w sakramencie bierzmowania. W pierwszym bowiem sakramencie odradza On człowieka, usynawia, usprawiedliwia, oczyszcza z grzechu pierworodnego oraz z grzechów osobistych, w drugim zaś, pogłębia łaski otrzymane w sakramencie chrztu, np. łaskę uświęcającą, wiarę, miłość, a także obdarza mocą, aby skutecznie budować Kościół przez pracę apostolską.

2. Jakie znaczenie dla naszego zaangażowania się w życie Kościoła ma Duch Święty udzielany w sakramencie bierzmowania? Dz 4,1-22

Udzielany nam przez zmartwychwstałego Chrystusa w sakramencie bierzmowania Duch Święty, nie tylko uświęca nas wewnętrznie, ale ponadto napełnia mocą, abyśmy – jak pierwsi uczniowie Jezusa – działali apostolsko w świecie, przyczyniając się do rozszerzania Kościoła. Apostołowie Chrystusa, napełnieni Jego Duchem, z wielką odwagą głosili Ewangelię, nie zważając na grożące im niebezpieczeństwa, więzienie, kary, chłostę, a nawet śmierć. Duch Święty pomaga przezwyciężyć uczucie strachu i szerzyć z odwagą naukę Chrystusa. Swej mocy udziela On nam w sakramencie chrztu, a przede wszystkim – w sakramencie bierzmowania. Otrzymanej od Ducha Chrystusowego mocy nikt nie powinien w sobie tłumić. Kiedy mamy wypełnić jakieś ważne zadanie, powinniśmy prosić Ducha Świętego o pomoc, o siłę i odwagę.

3. Dlaczego sakrament bierzmowania przyjmuje się tylko raz w życiu?

Nawet jeśli ktoś przyjął sakrament bierzmowania niegodnie, czyli w stanie grzechu śmiertelnego, nie udziela się mu go po raz drugi, gdyż — podobnie jak chrzest i kapłaństwo — wyciska on na duszy niezatarte znamię, nazywane charakterem sakramentalnym. Jest więc ważnie przyjętym sakramentem. Przez ten charakter człowiek w szczególny sposób uczestniczy w kapłańskiej, prorockiej i pasterskiej posłudze Chrystusa, jednoczy się ze wspólnotą Kościoła, a równocześnie zobowiązany jest do oddawania Bogu czci. Sakrament bierzmowania zobowiązuje wiernych do aktywnego budowania Kościoła przez głoszenie Ewangelii oraz pracę apostolską, przez udział w sakramentach, a szczególnie w Eucharystii. Sakrament bierzmowania, przyjęty w stanie grzechu śmiertelnego, jest ważny, jednak nie powoduje wzrostu łaski uświęcającej, czyli życia Bożego.


PODSUMOWANIE

Przez sakrament bierzmowania wierni jeszcze ściślej wiążą się z Kościołem, otrzymują szczególną moc Ducha Świętego i zobowiązani są, jako świadkowie Chrystusa, do szerzenia wiary zarówno słowem, jak i uczynkiem oraz do bronienia jej (por. KK 11). Sakrament ten wiąże z Kościołem, ponieważ zespala i upodabnia do Chrystusa. Wierzący, wcieleni i upodobnieni do Jezusa przez chrzest, bierzmowanie i Eucharystię, zobowiązani są do rozszerzania i rozwijania Jego Ciała – Kościoła, aby jak najprędzej doprowadzić je do pełni (por. DM 36). Bardzo duże znaczenie dla zbawiania świata ma dawanie świadectwa swoim życiem. Wszyscy wyznawcy Chrystusa, „gdziekolwiek się znajdują, są zobowiązani tak ukazywać świadectwem słowa i przykładem życia nowego człowieka, przyobleczonego przez chrzest i działanie Ducha Świętego, który umocnił ich w sakramencie bierzmowania, aby inni widząc ich dobre czyny, chwalili Ojca i pełniej pojęli prawdziwy sens życia ludzkiego i powszechną więź wspólnoty ludzkiej” (DM 11).

http://www.teologia.pl/m_k/zag06-2.htm#1

******************************************

Uzależnione od piękna

Katarzyna Górczyńska

(fot. shutterstock.com)

Każda kobieta lubi dbać o siebie. Kobiece kosmetyczki z pewnością są większe i cięższe od męskich. Częściej liczymy kalorie, ilość i jakość spożywanych produktów. Kobiety częściej są bywalczyniami ośrodków SPA oraz gabinetów kosmetycznych. Mają także więcej kompleksów i systematycznie odnajdują kolejne mankamenty urody do poprawy. Tylko czy zawsze są one adekwatne do rzeczywistości?

 

Nowy problem

 

Spora grupa kobiet twierdzi, że źle się czuje bez makijażu i bez niego nie wyjdzie z domu. Można by się zastanawiać czy taka sytuacja już zakrawa o problem. To, że kobieta lubi dobrze wyglądać, że o siebie dba, to nie jest żaden kłopot. Problem pojawia się wtedy, gdy kobieta wyjście z domu uzależnia od tego, czy ma makijaż i do aspektu swojego wyglądu przywiązuje zbyt wielką wagę, kiedy wygląd i uroda stają się priorytetem. Dbanie o siebie jest wyrazem troski o zdrowie i szacunki do własnego ciała. Tym bardziej, że obraz własnego ciała jest jednym z elementów budujących obraz siebie. Wygląd jest odzwierciedleniem tego jaki mamy stosunek do siebie. Jeżeli jednak ta kwestia determinuje nasze samopoczucie i tylko na tym budujemy naszą samoocenę, to mamy kłopot, bo nie da się wyglądać idealnie. Pytanie, które stawia się psychologom dotyczy granicy pomiędzy normalną dbałością o siebie a uzależnieniem. Terapeuci coraz częściej używają sformułowania: uzależnione od piękna, które stawiają obok zakupoholizmu (w przypadku kobiet dotyczy głównie kupowania ubrań) czy uzależnienia od operacji plastycznych, które właściwie stanowią niekiedy jeden z elementów problematyki uzależnienia od piękna.

 

Znaczna część kobiet robi make-up, by np. zakryć mankamenty skóry. Jest jednak spora grupa fanek makijażu, która traktuje makijaż jako swoistą maskę, bez której nie jest w stanie pokazać się światu. Zdarza się, że kobieta wpada w panikę, gdy mąż wejdzie do łazienki zanim ona skończy makijaż, albo zobaczy ją nago, co powoduje skrępowanie, bo wiele z nas ma po prostu kompleksy. Znów rodzi się pytanie, czy taka reakcja to sygnał, że mamy kłopot? Z pewnością problem pojawia się wówczas, gdy kwestię wyglądu i urody kobieta zaczyna traktować obsesyjnie i zupełnie nie akceptuje swojego naturalnego wyglądu.

 

Dlaczego tak się dzieje?

 

Jak grzyby po deszczu rosną strony internetowe, programy i akcje poświęcone zdrowemu odżywianiu się, dbaniu o zdrowie i kondycję, byciu fit, eko i active. Zachęcają do tego znani i lubiani, prześcigając się w kuchni lub na siłowni w kolejnych strategiach jak jeść i chudnąć, pracować i mieć czas na trening, kupować zdrowo i tanio, być piękną i wiecznie młodą.

 

Portale społecznościowe roją się od zdjęć umięśnionych brzuchów, jędrnych pośladków, twardych bicepsów, ukształtowanych tricepsów, podpierając się spektakularnymi metamorfozami “przed i po”. Wszystko jest możliwe, głoszą ich autorzy, trzeba tylko chcieć. W sumie i prawda, ale nawał informacji, którymi przeciętna kobieta jest bombardowana sprawia, że taki właśnie ideał kobiecego piękna: młoda, zdrowa, szczupła, umięśniona i wysportowana.

 

Problem w tym, że kobiety, bardziej niż mężczyźni, są narażone na konsekwencje niespełniania wymagań kulturowego ideału – wzorca z wyretuszowanych zdjęć, które potrafią wyryć sobie jako cel do osiągnięcia. Jeżeli ich wygląd od niego odbiega, więcej uwagi i energii poświęcają na kształtowanie go zgodnie z wszechobecnym ideałem, nawet poprzez zachowania autodestrukcyjne. Bo często nie zdają sobie sprawy, że podejmowane działania na rzecz upiększania swojego ciała, są szkodliwe dla zdrowia, a czasem nawet życia. Nie mówiąc już, że od niszczycielskiego mechanizmu uzależnienia dzieli je jedynie krok.

 

Kobiety odbierają wiele sygnałów, głównie z mediów, ale także relacji społecznych, że powinny dbać o swoje ciało, co prowadzi do pułapki jego dyscyplinowania, nieustającej walki z biologią o to, aby było ono idealne. Bardzo często idealizują one szczupłość jako pożądany wzorzec, w obawie przed utyciem omijają szerokim łukiem wysokokaloryczne produkty, katują ciało obciążającymi treningami i wydają krocie na kosmetyki. Wygląd staje się centralną determinantą kobiecej tożsamości, a te o bardziej negatywnym wizerunku ciała dodatkowo w większym stopniu internalizują przekazy dotyczące urody, przekładając mankamenty i niedoskonałości urody, jakie dostrzegają, na cechy swojej osobowości i samopoczucie. W efekcie czują się mniej wartościowe, mniej pewne siebie, mają zaniżoną samoocenę. Powstające w ten sposób napięcie trzeba zniwelować kolejnymi działaniami na rzecz urody. Nie zawsze jednak zdrowia.

 

Czemu tak ważna jest cielesność?

 

W psychologii funkcjonuje pojęcie schematu ciała, który według jednej z koncepcji określa się jako względnie stały wzorzec ciała, modyfikujący wrażenia wywołane przez napływające impulsy sensoryczne związane z postawą ciała i lokalizacją. Inna koncepcja z kolei przedstawia schemat ciała jako reprezentację umysłową, która jest uformowana z percepcyjnych wrażeń, elementów nieświadomych oraz społecznego oddziaływania, a ponadto człowiek przypisuje mu określone znaczenie emocjonalne i traktuje jako część osobowości. Inni badacze traktują schemat ciała, jako element obrazu ciała wraz z pojęciem ciała (body concept), które zawiera w sobie myśli, uczucia i pamięć, odnoszące się do osobistego spojrzenia na własne ciało.

 

Mniej więcej chodzi o to, że nasz obraz ciała i poczucie cielesności kształtowane jest zarówno przez nasze wewnętrzne procesy, odbiór zmysłowy świata zewnętrznego, a dokładniej bodźców z niego płynących oraz opinii innych ludzi na nasz temat. I naszego ciała. Dokładniej jego wyglądu. A do tego wszystkiego człowiek nadaje temu określone znaczenie, wiążą się z tym określone emocje, towarzyszą temu konkretne myśli. Nasze ciało jest  rejestratorem sensorycznym, instrumentem działania i ekspresji, źródłem popędów, instrumentem adaptacji i obszarem prywatnego świata. Tyle funkcji, wiele nieuświadomionych, pełni nasze ciało. Nic więc dziwnego, że pełni tak ważną rolę w naszym życiu. Zwłaszcza w życiu kobiet, dla których jednym z najważniejszych wskaźników czy ich ciało jest idealne, jest odpowiednia waga ciała – i nie jest ważny jej obiektywny wskaźnik, ale jego subiektywna ocena. Stąd szczupłe kobiety często odbierają swoją wagę jako wyższą niż w rzeczywistości. Szczególnie kobiety stosujące restrykcyjne diety, nadmiernie skupione na jedzeniu oraz niezadowolone z ciała przeszacowują jego rozmiar, co w rezultacie wywołuje w nich depresyjny nastrój, niską samoocenę oraz ocenę swojego apetytu jako zbyt dużego.

 

Należy zauważyć ważną rzecz, że dla kobiet kultury zachodniej synonimem normalnego jedzenia jest ciągłe bycie na diecie. Często bardzo restrykcyjnej. Wiele kobiet nieustannie  monitoruje ilość spożywanych pokarmów, bo współczesnej kobiecie po prostu wypada odmawiać jedzenia, ponieważ stanowi to dowód jej wysokiej samokontroli oraz dbałości o swój wygląd. W rezultacie odchudzanie często nie wynika z realnej potrzeby. Kobieta powinna jeść mało, gdyż wtedy oceniana jest jako ładniejsza, bardziej kobieca i dbająca o swój wygląd. A jeśli natura mimo wszystko spłata figla i kobiece starania o super wygląd nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, można sięgnąć po odpowiednie narzędzia, które w ekspresowy sposób mogą poprawić nasz wygląd, a przy okazji samopoczucie. W tej chwili nawet pieniądze nie są przeszkodą, bo gabinety kosmetyczne oferują zniżki i promocje, więc wystarczy mieć urodziny, by dostać zabieg 30% taniej, albo przyprowadzić koleżankę, by kolejną usługę mieć gratis. W czym więc problem?

 

Dbanie o siebie jako obsesja

 

Wbrew pozorom, medycyna estetyczna i chirurgia plastyczna to zbawienne gałęzie medycyny, ponieważ dzięki ich osiągnięciom osoby doznające uszkodzeń czy deformacji, a także borykający się z trudnymi do wyleczenia przypadłościami, mają szanse na normalne życie. Możliwość zamykania naczynek na twarzy, skutkujących bardzo trudnym do wyleczenia trądzikiem różowatym, usuwanie blizn potrądzikowych, przeszczepy skóry i rekonstrukcje po wypadkach czy poparzeniach są niebywałym sukcesem tego działu medycyny. Czasem jednak użycie jej zdobyczy wykracza poza wskazania medyczne i jest zwykłym kaprysem. Pomiędzy chęcią bycia zgrabną i atrakcyjną kobietą a ciągłym niezadowoleniem z wyglądu jest cienka granica. Gdy się ją przekroczy, dbanie o siebie zmienia się w obsesję. Wizyty w gabinetach specjalistów zaczynają działać jak narkotyk. Dają krótką satysfakcję i budzą głód następnych. Zaczyna się robić naprawdę niebezpiecznie, gdy potrzeba poprawiania urody jest tak silna, że wszystko inne staje się nieważne: ani pieniądze, ani konsekwencje zdrowotne, które grożą po nieudanych zabiegach. Co więcej, jeśli operacja się nie powiedzie, powoduje konieczność następnej. A ta, która była udana, daje tylko chwilową satysfakcję, za moment pojawia się kolejna potrzeba zmienienia czegoś w wyglądzie. Spirala się nakręca.

 

W przekonaniu kobiet decydujących się na operacje plastyczne, ich celem ma być  zapewnienie dobrej pracy i pieniędzy. Tzn. świetny wygląd ma być gwarantem zdobycia wymarzonej posady. Zadłużają się na zabiegi, ale pomimo udanych operacji, ich sytuacja wcale się nie poprawia. Czytałam kiedyś o dziewczynie, która potrafiła wydać 10 tysięcy na plastykę powłok brzusznych po porodzie, twierdząc, że brzuch leży jej na kolanach. Zabieg pociągał za sobą konieczność korekcji rozstępu mięśni brzucha i przepuklinę pępkową za dodatkowe 2 tysiące. Potem stwierdziła, że skoro tyle się udało, to “musi” zrobić jeszcze biodra i uda, bo po korekcie brzucha wyglądały groteskowo. Ponieważ kobieta nie pracowała, pierwsze pieniądze pożyczyła od matki, która specjalnie wzięła kredyt, kolejne od siostry, a przed kolejnym zabiegiem sprzedała działkę. Zamiast spłacać kredyt, zrobiła sobie wspomniane biodra i piersi, po sugestii lekarza. W wyniku braku zaangażowania w poszukiwanie pracy oraz chęci do oddania pieniędzy, jest w konflikcie z matką i siostrą. Bo przecież nie może szukać pracy tuż przed latem… Krótki rękaw i spódnica przed kolano ujawniłyby nadmiar skór i zgrubienia na rękach i okolicach kolan… Wiara w to, że chirurg może odmienić jej życie sprawiła, że jej córki również cierpią. Nie tylko z powodu finansowych kłopotów. Po prostu brakuje im matki, która tak bardzo skupiona na sobie, przestała dostrzegać innych oraz ich potrzeby.

 

Psychologowie i terapeuci coraz częściej mówią o zaburzeniach dysmorfofobicznych, czyli skrajnej postaci niezadowolenia z własnego ciała. Osoba zaburzona postrzega własne ciało w sposób zniekształcony. Koncentruje się na defekcie, który jest wymyślony, lub istniejąc rzeczywiście jako niewielki i nie rzucający się w oczy, zostaje wyolbrzymiony przez osobę chorą. Nadmierny monitoring własnego ciała, przyczyniając się do wzrostu negatywnych emocji, głównie lęku i wstydu, a także do powstawania zaburzeń depresyjnych, jest prostą drogą w tym kierunku. Specjaliści, diagnozując to zaburzenie, wskazują, że statystycznie jest to odsetek. Biorąc pod uwagę opinie kobiet na temat swojego wyglądu oraz ich pogoń za pięknem obserwowanym dookoła, zgodnie stwierdzają, że liczba zaburzonych kobiet w tym aspekcie jest mocno niedoszacowana.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,502,uzaleznione-od-piekna.html

********

Czy tylko do włoskich biskupów?

ks. Adam Błyszcz CR

ks. Adam Błyszcz CR

(fot. Roo Reynolds / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Biskup Rzymu (czyli papież) do biskupów (włoskich rzecz jasna)
Od 18 do 21 maja w Rzymie, w ramach 68 Zgromadzenia Ogólnego, spotkali się włoscy biskupi.
Już sam początek tego spotkania musiał niektórych zadziwić. Papież nie życzył sobie przemówienia powitalnego ze strony przewodniczącego Konferencji, kardynała Angelo Bagnasco. Jak powiedział Franciszek: już przywitaliśmy się i wystarczy.
On sam wygłosił do zgromadzonych biskupów przemówienie, w którym nakreślił sylwetkę biskupa, którego potrzebuje współczesny Kościół.
Otóż zadaniem biskupa jest “pocieszać, pomagać, wspierać, bez żadnego rozróżnienia wszystkich naszych braci, którzy ciemiężeni są swoimi krzyżami”.
Biblijnym tekstem, który prowadził refleksję Ojca Świętego był fragment listu Pawła do Filipian. Piękny hymn chrystologiczny, w którym Jezus zostaje ukazany jako Ten, który nie skorzystał ze sposobności… i ogołocił siebie samego… te same dążenia niech będą w was… Ta postawa ma cechować biskupa – pasterza. To oczywiście nie oznacza, że biskup miałby być potulnym barankiem.
Dosyć mocno i jednoznacznie zabrzmiały bowiem słowa Franciszka, że biskupowi nie może zabraknąć męstwa w piętnowaniu negatywnych zjawisk, które toczą społeczeństwo (i Kościół). Papież przywołał dwie kwestie. Wprost wspomniał o rozpowszechnionej mentalności korupcji i nieco w zawoalowanej formie o swoistej kolonizacji ideologicznej, co wydaje się być aluzją do ideologii gender.
Ta zdolność bycia przeciw logice świata winna cechować tak biskupa jak i świeckich. Oczywiście, tutaj rodzi się pytanie na ile ten sprzeciw wynika z tożsamości Kościoła, który chce iść za Jezusem a na ile (co niestety też zdarza się często) z potrzeby konfrontacji. Tak jakbyśmy potrzebowali przeciwnika, aby móc istnieć. Zaistnieć.
Papież przestrzega także przed niektórymi niebezpieczeństwami, które czyhają na posługę biskupów.
Przede wszystkim (to chyba najmocniejszy fragment w przemówieniu Franciszka)  należy się wystrzegać uprzedmiotowienia świeckich w Kościele. Papież użył obrazu pilota telewizyjnego, żeby przestrzec biskupów przed traktowaniem świeckich jak gdyby byli stworzeni, powołani tylko do tego, aby spełniać polecenia pasterza. Świeccy cieszą się autonomią, chociaż Bergoglio zaznacza, że chodzi o świeckich o autentycznej formacji chrześcijańskiej. Z tym mamy problem. Myślę, że z tym mamy problem. Tak z pojmowaniem służby pasterskiej na wzór posługiwania się pilotem (papież mówił wprost o biskupie -pilocie) jak i z autentyczną formacją świeckich. I to chyba nie tylko we włoskim Kościele.
Zresztą związkom Kościoła ze światem polityki następca świętego Piotra poświęcił więcej uwagi. Według niego tę relację powinno cechować odseparowanie, gdyż Kościół i państwo (polityka), każdy z tych podmiotów, ma swoje zadania i swoją drogę realizacji swoich misji. One winny się spotykać, schodzić jedynie tam, gdzie w grę wchodzi dobro wspólne społeczeństwa, narodu. Inaczej wszystko kończy się kompromisami, które przede wszystkim kompromitują Kościół.
Ta metafora pilota telewizyjnego to nie jedyny obraz, którym papież chciał poruszyć wyobraźnię zgromadzonych biskupów. Odwołał się także do obrazu wysuszonej studni: “Źle jest spotkać duchownego, który jest zgaszony, pozbawiony motywacji. To jak studnia bez wody, przy której ludzie nie zaspokoją swojego pragnienia”.
I jeszcze jedna myśl papieża zwróciła uwagę włoskich mediów. Wspomniał o   iluzoryczności programów duszpasterskich, co pewnie można (i należy) odnieść nie tylko do episkopatu Włoch. Wprost upomniał zgromadzonych biskupów, że dokumenty sygnowane przez episkopat nie mogą być zdominowane przez aspekt teoretyczno – doktrynalny. One winny być kierowane do naszego Ludu. Mocno zabrzmiało to: naszego Ludu.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1998,czy-tylko-do-wloskich-biskupow.html

 

********

Świętego Krzysztofa Magallanesa i Towarzyszy

0,04 / 10,20
Otwórz swoje serce na słowa Ewangelii. Dzisiaj Duch Święty chce cię nauczyć nowych rzeczy o Królestwie Bożym. Wyobraź sobie Jezusa modlącego się w wieczerniku, za chwilę usłyszysz słowa, które on wtedy wypowiedział.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 17,20-26
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».W usłyszanej przed chwilą modlitwie Jezusa wybrzmiewa pragnienie Jedności. Pomyśl teraz o jedności, jaką stanowi On z Ojcem. Co to oznacza? Jezus doskonale wypełniał wolę Ojca, był z Nim „jednego Ducha”. Wszystkie Jego dzieła świadczyły o miłości pomiędzy Nimi.Pomyśl o pragnieniu Jezusa, by Jego uczniowie stanowili Jedno. Najpierw każdy chrześcijanin, by stanowił jedno z Jezusem, a przez to i z Ojcem. A dalej, wszyscy uczniowie Jezusa ze sobą nawzajem. Jak ta jedność się objawia? Wspólna modlitwa? Wspólnie wyznawana wiara? Współpraca na rzecz ubogich? Jak widzisz tę jedność w swoim życiu?

Być może są na „świecie” osoby, którym jedność jest obojętna. Jednak wielu jest również ludzi dobrej woli, którzy uznają braterstwo całej rodziny ludzkiej; którzy pragną sprawiedliwości i pracują na rzecz godności wszystkich osób. Pomyśl, czy widzisz takie starania w swoim życiu? Czy znasz ludzi, którzy nie są chrześcijanami, a jednak pracują na rzecz Królestwa Bożego?

Podziękuj Bogu za wszystkich ludzi dobrej woli, którym bliskie są sprawy pokoju, sprawiedliwości, godności osób. Poproś Pana, byśmy jako chrześcijanie byli znakiem jedności w świecie.

O muzyce

Utwór: Ojcze spraw, Sławcie usta
Wykonanie: Schola DOL
Utwór: Andakten, Himlens
Wykonanie: Erik Ask Upmark

http://modlitwawdrodze.pl/home/
********

Siódme: nie kradnij

Niedziela

Mateusz Wyrwich / pk

(fot. shutterstock.com)

Mimo nieuchronnej konsekwencji – pozbawienia pracy licencjackiej, magisterskiej czy doktorskiej, ale i uzyskanego na ich podstawie tytułu naukowego – absolwenci uczelni wyższych nad wyraz często sięgają po nie swoje dobro.

 

Uciekanie się do plagiatu często wynika z faktu, że ten rodzaj kradzieży nie jest dość potępiany przez społeczeństwo. Kradziona jest bowiem “tylko” czyjaś własność intelektualna. Robią to zarówno studenci, jak i profesorowie wyższych uczelni, choć wielu z nich ma świadomość, że zdemaskowanie tego procederu może być równoznaczne z końcem ich kariery naukowej czy politycznej.
U obcych
W ostatnich latach złodziejstwo prac doktorskich zarzucono kilkorgu znanym partyjnym liderom, jak choćby młodemu niemieckiemu politykowi Karlowi-Theodorowi zu Guttenbergowi – ministrowi obrony narodowej w rządzie Angeli Merkel. Okazało się, że “jego” praca doktorska z zakresu prawa konstytucyjnego jest plagiatem. Przed dwoma laty także rumuński premier został oskarżony o plagiat doktoratu, który był w połowie przepisany z prac tamtejszych naukowców. Z tytułu zrezygnował jednak dopiero w grudniu 2014 r. Nie mniejszym skandalem była kradzież właśności intelektualnej popełniona przez rumuńskiego naukowca i polityka Ioana Manga. Kiedy mu ją udowodniono, był… ministrem edukacji. Podobnym echem odbił się plagiat pracy doktorskiej Annette Schavan – niemieckiej minister… oświaty. Tytułu doktorskiego pozbawiono też jedną z liderek niemieckiej FDP, wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego VII kadencji Silvanę Koch-Mehrin. Do dymisji z urzędu zmuszono także prezydenta Węgier Pála Schmitta. Udowodniono, że ponad trzy czwarte “jego” pracy doktorskiej zostało ukradzione naukowcom z Bułgarii i Niemiec.
…i u nas
W pierwszych latach XXI wieku powstał w Polsce Internetowy System Antyplagiatowy Plagiat.pl, zajmujący się wykrywaniem tego rodzaju kradzieży, polskie środowisko naukowe nie było bowiem i nie jest pozbawione podobnie nieuczciwych praktyk. Od czasu do czasu wybuchają skandale na uczelniach, najczęściej jednak szkoła załatwia sprawę po cichu. Ale, jak podkreśla prezes Zarządu Plagiat.pl dr n. hist. Sebastian Kawczyński, na najwyższych szczeblach władzy nie dochodziło u nas jeszcze do takich skandali. – Mimo wszystko więc środowisku akademickiemu w Polsce wystawiłbym pozytywną ocenę – mówi. – Owszem, są takie przypadki, w których naruszany jest dorobek młodych naukowców nawet przez profesorów. Nie możemy natomiast powiedzieć, że Polska nauka “zarażona” jest plagiatem.

 

Obrona w dziesięć minut
W Polsce jest ok. 370 uczelni, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Do zeszłego roku nie miały one ustawowego obowiązku sprawdzania prac licencjackich, magisterskich i doktorskich pod kątem samodzielności autorów w ich przygotowaniu. Dopiero nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym z października 2014 r. nałożyła na nie taki obowiązek. Już od kilkunastu lat wiele uczelni w Polsce wymagało od studentów potwierdzeń, że ich prace są samodzielne, jednak tylko połowa szkół wyższych przystąpiła do programu antyplagiatowego. Pozostałe postawiły na zaufanie do studentów.
Z końcem ubiegłego roku Najwyższa Izba Kontroli po raz pierwszy w III RP objęła 14 publicznych szkół wyższych inspekcją pod kątem ochrony praw autorskich w pracach dyplomowych. Jak zauważyli autorzy raportu: “Działania na rzecz ochrony praw autorskich podejmowane przez szkoły wyższe – w ocenie Izby – były niewystarczające w stosunku do wagi problemu: nie zapewniały skutecznego zapobiegania i wykrywania naruszeń praw autorskich. Niektóre uczelnie nie przestrzegały spisanych przez siebie procedur antyplagiatowych albo ich w ogóle nie ustalały. (…) Opieka promotorska w skontrolowanych szkołach była mało skuteczna. Przyjęte w 10 uczelniach rozwiązania organizacyjne nie sprzyjały, a czasem wręcz uniemożliwiały promotorom rzetelne wspieranie i nadzorowanie studentów, sporządzających pod ich kierunkiem prace dyplomowe. Część zbadanych podczas kontroli NIK prac zawierała nieuprawnione zapożyczenia. Zdarzało się, że promotorzy nie zauważali bądź wręcz ignorowali i lekceważyli zauważone przypadki. Zdaniem NIK, problemem jest przypisywanie promotorom nadmiernej liczby studentów”. W seminarium magisterskim bierze bowiem udział średnio ok. 50 studentów. “Zdarzało się, że w roku akademickim pod kierunkiem jednego promotora pracę pisało ponad 100 osób”, w wielu uczelniach zaś na obronę pracy magisterskiej czy licencjackiej przypadało aż… d z i e s i ę ć minut. Anonimowe badania wykazały, że jedna czwarta studentów stwierdziła, iż promotorzy “(…) niedokładnie czytali ich prace dyplomowe”. Kontrola NIK “(…) wykazała także przypadki, kiedy to rażące naruszenia praw autorskich, wykrywane przez promotorów na etapie konsultacji prac dyplomowych, były wyjaśniane wyłącznie pomiędzy studentem a promotorem (np. na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach)”.
Na kilku uczelniach dochodziło też do tak kuriozalnych sytuacji, jak wspólne oszukiwanie przez profesora i studenta systemu antyplagiatowego: “(…) kiedy program antyplagiatowy wykrył «zapożyczenia» w pracy (…), studenci na polecenie profesorów wprowadzali zmiany redakcyjne do sprawdzonych przez system prac dyplomowych tylko po to, by «oszukać» system poprzez obniżenie współczynnika zapożyczeń”. W kilku przypadkach odkryto też eliminowanie zapożyczeń, czyli poprawianie plagiatu pracy… po jej obronie.
Samodzielność w cudzysłowie
Dziś – dzięki systemom antyplagiatowym – wykrycie kradzieży czyjegoś dzieła jest bardziej prawdopodobne niż jeszcze przed kilkunastu laty, choć polskie prawo nadal nie do końca precyzuje pojęcie plagiatu. – Ustawodawca koncentruje się na sprawach majątkowych – mówi dr Sebastian Kawczyński. – Nadużyciem jest wydanie książki, która składa się z fragmentów prac innych autorów. Ale o plagiacie możemy mówić tylko wtedy, kiedy nie podajemy źródła. Z drugiej strony zaś student nie musi dosłownie przenosić fragmentów, może napisać pracę oryginalną – własnymi słowami – lecz jeżeli jest jednoznaczne, że przejął od innego autora pomysł, to wtedy możemy już mówić o plagiacie. Zwracam jednak uwagę na to, że bywają skrajne przykłady. Studenci zapytali jednego z wykładowców: czy jeśli całą pracę przepiszemy, damy w cudzysłów, to będzie to plagiat czy nie? Według polskiego prawa: nie. Będzie to niesamodzielna praca, ale nie plagiat. Możemy mówić o nim tylko wtedy, kiedy nie jest oznaczone zapożyczenie.

 

Generalnie ujmując, myślę, że plagiat nie jest w Polsce bolączką. Z drugiej strony nie ma u nas badań na temat skali zjawiska, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych takie badania pokazują, że jest to problem coraz bardziej poważny i powszechny. Na Zachodzie do “nieuprawnionego pożyczania” czyjegoś dzieła przyznaje się od 25 do 60 proc. studentów. Oczywiście, zawsze ludzie ściągali. Ale w związku z internetyzacją edukacji skala zjawiska jest nieporównywalna z tym, co było.

http://www.deon.pl/po-godzinach/historia-i-spoleczenstwo/art,207,siodme-nie-kradnij.html

*****

Usterka ciszy

Materiał nadesłany

Materiał nadesłany

(fot. Dima Bushkov / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Od liturgii oczekujemy, że ofiaruje nam pozytywną ciszę, w której znajdziemy drogę do siebie — ciszę, która nie jest zwykłą przerwą w mówieniu, przepełnioną tysiącem myśli i pragnień, lecz wewnętrznym skupieniem, które od środka obdarza nas pokojem, pozwala nam zaczerpnąć oddech, odsłania przesłoniętą istotę rzeczy (Duch liturgii, J. Ratzinger).
Nasza średnia parafialna zdaje się rządzić zupełnie innymi prawami. Organista skrupulatnie wypełnia wszystkie “puste” miejsca. Na wielu mszach nie ma miejsca na ciszę, na chwilę oddechu, nawet na zwykły spokój. Jak na weselu – im więcej kawałków, tym lepiej, niech kapela nie śpi. Aha, nie za dużo zwrotek. Nikomu przecież nie chce się śpiewać tych nieznanych. W kolędach, to w ogóle najlepiej ograniczyć się tylko do pierwszych zwrotek; ludzie się ucieszą, że tak dużo znają, przyjdą sobie pośpiewać, pochwalą. Musi coś się dziać, inaczej wszyscy zasną (mimo niewątpliwie porywającego kazania). Trzeba odpalić fajerwerki, wystrzelić racę i grzmotnąć petardą hukową (w razie potrzeby czynności powtórzyć). Logika telewizji informacyjnej.

 

Ciągłe utrzymywanie napięcia, wzburzenia lub wzruszenia jest wprost przeciwne zatrzymaniu się nad Istotą, dotknięciu Tajemnicy, czy nawet twórczej refleksji. Dwa bieguny. Nie można traktować wiernych jak osób, które trafiły do kościoła przypadkiem, a jeśli się ich odpowiednio nie zabawi, to z pewnością uciekną (i to natychmiast!) do pobliskiego wyszynku i do galerii. Chyba jednak wierni zasługują na nieco więcej zaufania, tym bardziej, że tzw. przymus kulturowy już chyba mało kogo zmusza do chodzenia do kościoła. Oferta kulturalna jest też na tyle duża, że moc wrażeń można zapewnić sobie gdzie indziej, i to nawet w 3D. Przychodząc do kościoła, szukam kościoła właśnie, a nie wszystkiego innego.

 

Brak autentyczności i przestrzegania własnych przepisów liturgicznych prowadzi Kościół w ślepy zaułek. Owładnięcie logiką telewizji informacyjnej prowadzi do błędnych mechanizmów: wielu mierzy jakość liturgii liczbą uczestników (to nie oglądalność!), wielu upatruje przeszkody właśnie w autentycznej, liturgii bez dodatkowych elementów, myśląc: trzeba skrócić te męczarnie! (bezruch na wizji powoduje spadek oglądalności). Stosuje się zatem różne zabiegi: zastępowanie Credo Składem Apostolskim, wyrzucanie jednego z niedzielnych czytań, skracanie psalmu, recytowanie Alleluja, stałe wybieranie najkrótszych tekstów (niektórzy księża mają niezbadaną przez naukę alergię na Kanon Rzymski), brak uwielbienia, przerywanie pieśni, wybieranie najkrótszych, czy nawet zmiany tempa w trakcie – bo ksiądz już się niecierpliwi przy ołtarzu (trzeba się śpieszyć, żeby nie przerwał, to jednak zawsze zgrzyt!). Radosna twórczość. Zamiast służenia liturgii, panowanie nad nią.

 

Mimo wszelkich zabiegów skracających, w wielu parafiach Msze św. i tak trwają zbyt długo, ponieważ kazanie i ogłoszenia duszpasterskie są nielicznymi elementami, nad którymi trudno zapanować. Warto oczekiwać czegoś więcej niż przegonienie po kartach mszału, dopełnienie rytuału, warto zaufać naturalnemu instynktowi religijności, który kieruje nas w stronę misterium. Ten “kanał” ludzkiej wrażliwości częstokroć jest przytłumiony, wszak wiele osób przyzwyczaiło się do Kościoła udającego (tak na zachętę…), że Kościołem nie jest, albo jest tylko trochę. Inną przyczyną jest nierozróżnianie duchowości od emocji. To dwie zasadniczo różne przestrzenie. Atmosfera spotkania towarzyskiego, koncertu muzyki dawno-nie-młodzieżowej, stand-upu, pokazu ciekawostek etnograficznych, terapii grupowej, publicznej spowiedzi członka jakiejś wspólnoty, koncertu symfoniczno-operowego, odwiedzin kaznodziei-uzdrowiciela, spotkania z Mikołajem czy wiecu prawdziwych patriotów przysłania misterium; steruje emocjami, zamiast dawać duchowi ożywczą i szlachetną przestrzeń.

 

Kamil Staszowski

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1997,usterka-ciszy.html

*******

Rzym: O zmianach w podejściu do małżeństwa

KAI / slo

(fot. Luigi Santoro /Wikimedia Commons)

W najbliższy poniedziałek 25 maja odbędzie się na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie dzień studyjny, poświęcony przyjęciu w Kościele osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach oraz osób homoseksualnych.

 

Jak donosi na łamach dziennika “Le Figaro” Jean-Marie Guénois spotkanie będzie miało charakter zamknięty, a w jego organizację zaangażowały się episkopaty niemiecki, szwajcarski i francuski.

 

Poprzedzi ono zaplanowane w dniach 4-25 października XIV Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, które będzie obradowało na temat “Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym”.
Zaproszenie na dzień studyjny wystosowali przewodniczący trzech episkopatów: kard. Reinhard Marx, bp Markus Büchel i abp Georges Pontier. Jak twierdzi francuski watykanista spotkanie otworzy wystąpienie przewodniczącego Rady “Rodzina i społeczeństwo” episkopatu Francji, bp. Jeana-Luca Brunina, zaś konferencję końcową wygłosi kard. Reinhard Marx – przewodniczący episkopatu Niemiec i jeden z członków Rady Kardynałów (tzw. K-9). Zaplanowano udział renomowanych teologów niemieckich, zaś grono uczestników tej konferencji nie ma przekraczać 50 osób.

Guénois dodaje, że o inicjatywie tej poinformowano niewielką część biskupów francuskich, a doniesienia o niej nie pojawiły się w żadnym z organów oficjalnych. Również w Watykanie zaproszenia wystosowano jedynie do kilku osobistości.

Opisuje tezy trojga teologów “progresywnych”, którzy mają być uczestnikami tego spotkania: Alaina Thomasseta, Evy-Marii Faber i Eberharda Schockenhoffa. Ten ostatni obiecuje teologię moralną “uwolnioną od prawa naturalnego”. Pozwoli to, jego zdaniem, “w oparciu o osąd sumienia i na podstawie doświadczenia życia wiernych porzucić niemożliwe marzenie o ideale oraz zaakceptować ponowne małżeństwo cywilne. W ten sposób osoby rozwiedzione, żyjące w nowych związkach nie byłyby wykluczone z możliwości przyjmowania Komunii św.”. Postuluje również, aby konferencje episkopatów odgrywały pionierską rolę w tej reformie, prowadząc do “poważnych zmian”.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22260,rzym-o-zmianach-w-podejsciu-do-malzenstwa.html

*********

Beatyfikacja męczeńskiego arcybiskupa Romero

Radio Watykańskie

slo

(fot. EPA/OSCAR RIVERA)

W stolicy Salwadoru odbywają się dziś uroczystości wyniesienia do chwały ołtarzy tamtejszego męczeńskiego arcybiskupa Oscara Arnulfo Romero. Został on tam 35 lat temu, 24 marca 1980 r., zastrzelony przy ołtarzu, gdy sprawował Eucharystię.

 

Jego beatyfikacji przewodniczy w imieniu Papieża na placu Boskiego Zbawiciela Świata (Plaza del Divino Salvador del Mundo) w San Salvador prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Kard. Angelo Amato tak scharakteryzował postawę służby ubogim, która doprowadziła go do męczeństwa:

 

“«Uznałem za swój obowiązek – pisał abp Romero – stanąć zdecydowanie w obronie mojego Kościoła i u boku mojego ludu, tak uciśnionego i udręczonego». Jednak jego słowa nie były podburzaniem do nienawiści i zemsty, tylko pełnym bólu napomnieniem, które ojciec kierował do swych podzielonych dzieci, zachęcając je do miłości, przebaczenia i zgody. Patrzył na swą tak umęczoną ojczyznę z nadzieją w sercu. Marzył, że kiedyś na ruinach zła zajaśnieje chwała Boga i Jego miłość. Jego opcja na rzecz ubogich nie była ideologiczna, ale ewangeliczna. Swą miłość rozciągał również na prześladowców, którym głosił nawrócenie ku dobru i których zapewniał o przebaczeniu pomimo wszystko. Był przyzwyczajony do tego, by być miłosiernym. Jego szczodrość w dawaniu tym, którzy go prosili, była – jak opowiadają świadkowie – hojna, całościowa, przeobfita. Mówił czasem, że gdyby mu oddano pieniądze, które rozdał, byłby milionerem!” – powiedział kard. Amato.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22263,beatyfikacja-meczenskiego-arcybiskupa-romero.html

O autorze: Judyta