Słowo Boże na dziś – 18 czerwca 2015r. – Czwartek

Myśl dnia

Miłość to nagroda otrzymana bez zasług

Jānis Rainis

*******

CZWARTEK XI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (2 Kor 11,1-11)

Bezinteresowność św. Pawła

Czytanie z Drugiego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
O, gdybyście mogli znieść trochę szaleństwa z mej strony. Ależ tak, wy i mnie znosicie. Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę.
Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którą przyjęliście, znosicie to spokojnie. Otóż sądzę, że dokonałem nie mniej niż wielcy apostołowie. Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy. Zresztą ujawniliśmy się wobec was we wszystkim, pod każdym względem.
Czyż popełniłem jakiś grzech przez to, że poniżałem siebie, by was wywyższyć? Że za darmo głosiłem wam Ewangelię Bożą? Ogołacałem inne Kościoły, biorąc co potrzebne do życia, aby wam przyjść z pomocą. A kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem. Czego mi nie dostawało, to dopełnili bracia przybyli z Macedonii. W niczym nie obciążałem was i nadal nie będę was obciążał.
Zapewniam was przez będącą we mnie prawdę Chrystusa, że nikt nie pozbawi mnie tej podstawy do chlubienia się w granicach Achai. Dlaczego? Czy dlatego, że was nie miłuję? Bóg to wie.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 111,1-2.3-4.7-8)

Refren: Dzieła Twe, Panie, zawsze sprawiedliwe.

Z całego serca będę chwalił Pana *
w radzie sprawiedliwych i na zgromadzeniu.
Wielkie są dzieła Pana, *
zgłębiać je mają wszyscy, którzy je miłują.

Jego dzieło jest wspaniałe i pełne majestatu, *
a Jego sprawiedliwość trwa na wieki.
Sprawił, że trwa pamięć Jego cudów, *
Pan jest miłosierny i łaskawy.

Dzieła rąk Jego są sprawiedliwe i wierne, *
wszystkie Jego przykazania są trwałe,
ustalone na wieki wieków, *
nadane ze słusznością i z mocą.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Rz 8,15)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Otrzymaliście Ducha przybrania za synów,
w którym wołamy: Abba, Ojcze.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 6,7-15)

Modlitwa Pańska

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Na modlitwie nie Bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłucham. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego.
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień”.

Oto słowo Pańskie.

 *********************************************************************

 

 

KOMENTARZ

 

Ufna modlitwa

Jezus uczy nas modlitwy, która nie jest oparta na ilości wypowiadanych słów, ale na wierze i zaufaniu Bogu. Nazywanie kogoś ojcem zakłada zażyłość i bliskość. Jezus daje ludzkości swojego Ojca. Dzieli się z nami miłością do Niego. Czerpiąc z niej, my sami umacniamy się i stajemy się nowymi ludźmi: zdolnymi przebaczać, kochać i dzielić się dobrami z innymi. Jeśli są przed Tobą jeszcze takie sytuacje, które są trudne i wydają się Tobie nie do rozwiązania, módl się Modlitwą Pańską. Czyń to z ufnością i pokorą. Bóg wtedy wysłucha Twojego wołania.

Panie, Ty uczysz nas, jak się modlić. Proszę Ci o pokorę i ufność. Niech miłość, którą daje Ci Ojciec, stanie się także moim udziałem.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
********

#Ewangelia: Najnowszy rodzaj modlitwy

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie:

 

Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego.

 

Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień”.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Będziemy wysłuchani przez Boga nie przez wzgląd na swoje wielomówstwo, ale wtedy, gdy nasza modlitwa będzie zintegrowana z życiem. Kiedy się modlimy, możemy prosić o wiele rzeczy, ale z tymi prośbami musi łączyć się gotowość pełnienia woli Boga i przebaczenie tym, którzy nas skrzywdzili. Zresztą te dwie sprawy są wielkim darem Boga. Kto jest zdolny godzić się z wolą Boga i przebaczać, ten jest bardzo bogaty. A jest to bogactwo największe, bo duchowe, czyli niezniszczalne.

 

Przeciwwagą dla pogańskiego wielomówstwa na modlitwie ma być nasza wewnętrzna przemiana. Człowiek winien modlić się ustami, ale jeszcze bardziej dojrzewaniem do świętości. Wewnętrzna przemiana to najnowszy rodzaj modlitwy.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2463,ewangelia-najnowszy-rodzaj-modlitwy.html

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 6, 7-15

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Stuck in Customs / Foter.com / CC BY-NC-SA)

Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi…

 

Modlitwa
Jezu powiedział do swoich uczniów: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie.

 

Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!

 

Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

 

Opowiadanie pt. “O trudzie modlitwy”

 

Kiedyś bracia postawili Agatonowi, swemu przełożonemu na pustyni egipskiej, pytanie: Ojcze, która cnota lub dzieło wymaga największego trudu?

 

– Wybaczcie – odpowiedział Agaton – ale myślę, że nie ma większego trudu jak modlenie się do Boga. Bo wszędzie, kiedy człowiek chce się modlić, nieprzyjaciele zbawienia starają się mu przeszkodzić; widzę bowiem, że z żadnej strony nie grozi mu tyle niebezpieczeństw, co ze strony modlitwy.

 

I w każdym innym ćwiczeniu, jakiego by się człowiek podjął, jakoś w tym wytrwa, zdobywa spokój; modlitwa jednak wymaga woli aż do ostatniego tchu.

 

Refleksja
Na naszej modlitwie często zatrzymujemy się tylko na poziomie próśb o rzeczy i sprawy, które leżą nam na sercu. A tych spraw jest codziennie bardzo wiele. Stąd nasze wielomówstwo “zamazuje” w naszej modlitwie to, co jest najbardziej potrzebne. Prosimy bowiem o tak wiele i prawie wszystko, że nasza modlitwa przypomina modlitwę dziecka proszącego św. Mikołaja o prezenty wręcz prawie niemożliwe do zrealizowania. Wiemy sami, że nasza lista życzeń zazwyczaj jest długa…

 

Jezus uczy nas, że nie ilość słów, ale raczej ich waga jest ważniejsza. Jezus wie bowiem wszystko, zanim go jeszcze poprosimy i może wszystko Wie też, co dla nas ważne, a co nie. Stąd warto wsłuchać się w to, co ma nam do powiedzenia na naszej modlitwie. Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy to my będziemy go słuchać, a On do nas mówić. Przy wielości naszych zdań bowiem słyszymy tylko siebie, ale nie słyszymy tego, co On do nas mówi. A przecież ma On tak wiele nam do powiedzenia…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Z czym przychodzisz do Jezusa na modlitwie?
2. O jakie “prezenty” prosisz Boga? Czy są one konieczne do życia?
3. Na modlitwie wsłuchujesz się w Jezusa, czy w siebie?

 

I tak na koniec…
Niesłusznie jest myśleć, że nie ma modlitwy, jeśli się nie ma czasu i możliwości odosobnienia (św. Teresa z Ávila)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,296,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-6-7-15.html

******

<iframe src=”http://modlitwawdrodze.pl/assets/embed/index.php?mp3=MWD_2015_06_18_Czw” allowfullscreen=”” frameborder=”0″ height=”105″ width=”468″></iframe>

Dzień powszedni

Okres zwykły, Mt 6, 7- 15

Jezus chce nas nauczyć, w jakich słowach zwracać się do Boga. Modlitwa Pańska, czyli „Ojcze Nasz”, zawiera wszystko, czego potrzebujemy do pełni życia tutaj na ziemi. Posłuchaj z uwagą szczególnych wskazań Jezusa.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 6, 7- 15
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień».

Jezus często odchodził na miejsce samotne, aby rozmawiać ze swoim Ojcem. Uczniowie widzieli, jak było to dla Niego ważne, skoro potrafił całą noc spędzić na modlitwie. Dlatego chcieli, aby Jezus ich też nauczył, jak mają się zwracać do Boga.

Nie chodzi o to, aby wiele mówić. Jezus wyjaśnia, że Ojciec wie, czego potrzeba Jego dzieciom. Dlatego w spotkaniu z Bogiem tak ważna jest postawa pełna prostoty, wdzięczności i serdeczności. Mamy przychodzić do Boga jak dzieci do swego taty i mówić z ufnością „Tatusiu”!

W tej modlitwie prosimy dobrego Ojca, aby nadeszło Jego królowanie i pełniona była Jego wola. A to oznacza, aby tu na ziemi było więcej miłości, radości, pokoju i szczęścia. Prosimy też o chleb powszedni, a więc o to, co jest nam niezbędne do godnego życia. Prosimy Ojca o zdolność przebaczania, o umocnienie w walce z pokusami i wyzwolenie od złego.

To dobrze, że Jezus nauczył nas, jak mamy się zwracać do naszego Ojca i o co mamy Go prosić. Już nie możemy mieć wymówki, że nie potrafimy…

O muzyce

Utwór: Pater Noster, Alma Redemptoris
Wykonanie: Dominikanie Kraków
Utwór: bachconnections, Attwood and Colm Carey
Wykonanie: Jonathan Freeman

http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=3776

********

Św. Cyprian (ok. 200-258), biskup Kartaginy, męczennik
Traktat O modlitwie Pańskiej, 8

„Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz”
 

Przede wszystkim Chrystus, Doktor pokoju i Pan jedności nie chciał, by modlitwa była indywidualna i prywatna, jakby modlono się tylko za siebie. Nie mówimy: „Ojcze mój, który jesteś w niebie”, ani „chleba mojego powszedniego daj mi dzisiaj”. Nikt nie prosi, by odpuszczone zostały winy tylko jemu, ani żeby on sam nie był wiedziony na pokuszenie i uwolniony od złego. Dla nas modlitwa jest publiczna i wspólnotowa, a kiedy się modlimy, wstawiamy się nie za jedną osobą, ale za ludem, ponieważ my, cały lud, jesteśmy jedno.

Bóg pokoju i Pan zgody, który pouczył nas o jedności, zechciał, by jeden modlił się za wszystkich, tak jak On sam w jednym nosił wszystkich ludzi. Trzech młodych Hebrajczyków, wrzuconych do rozpalonego pieca, zachowało to prawo modlitwy…: „Wtedy ci trzej jakby jednym głosem wysławiali, wychwalali i błogosławili Boga” (Dn 3,51)… Apostołowie i uczniowie modlili się podobnie po Wniebowstąpieniu Pana: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego” (Dz 1,14). Jednym sercem uczestniczyli wiernie w modlitwie; dzięki zapałowi i wzajemnej miłości świadczyli, że Bóg, „który gromadzi w jednym domu ludzi żyjących w zgodzie” (Ps 68,7 Wlg) nie dopuszcza do swoich wiecznych przybytków nikogo, kto nie modli się w jedności razem z innymi.

********

<iframe width=”640″ height=”360″ src=”https://www.youtube.com/embed/x_gflKoThEQ?feature=player_embedded” frameborder=”0″ allowfullscreen></iframe>

*******

„Ojcze nasz” w „ON i ja”

18 czerwca 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Po komunii, odmawiałam „Ojcze nasz

– „Jakaż inna modlitwa mogłaby dorównać tej, którą Ja Sam ułożyłem!” (I przy każdej z próśb zdawał się przyciskać mnie do swego serca).

„Kochaj swoje modlitwy: ‚Ojcze nasz’, ‚Zdrowaś Maryjo’; ty, która kochasz dzieła sztuki, kochaj swoje modlitwy. Kieruję słowami na twoich wargach, kiedy się modlisz, tak jak kieruje się krokami małego dziecka.

Poznaj wreszcie moją miłość. Zrób Mi tę przyjemność i uwierz w nią.

Trudno ci uwierzyć, że Bóg może się cieszyć swoim stworzeniem? Jednak to prawda.

Wynajduj bez przerwy nowe sposoby kochania Mnie.

Czy nie byłabyś szczęśliwa, czyniąc Mnie szczęśliwym?…

I jeszcze pozwól Mi wykonywać mój Zawód Zbawcy: polecaj Mi dusze”

(Gabriela Bossis, ON i ja, t. I, nr 591, 24 kwietnia 1939).

  • Warto odkryć wspaniałe orędzie Boga Ojca, dane .s. Elisabeth Eugenii Ravasio: „Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci”.

– Panie, dlaczego w swoim „Ojcze nasz” nie kazałeś nam prosić o Miłość?

– „Wszystko jest miłością w moim ‚Ojcze nasz’.

  • ‚Ojcze nasz’ to Imię wielkiej miłości.
  • ‚Święć się Imię Twoje – Przyjdź Królestwo Twoje – Bądź Wola Twoja’. To są trzy pragnienia miłości doskonałej, która myśli tylko o umiłowanym Ojcu.
  • ‚Chleba naszego daj nam’… To pokarm miłości, o który prosisz i prosisz o niego na każdą chwilę twego życia.
  • ‚Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom’… Tu jest miłość bliźniego, do której zmierzasz przez Miłość Boga.
  • ‚Zbaw nas od złego’… Jedynym złem jest to wszystko, co nie jest Miłością.
  • ‚Amen’… To znaczy niech będzie według Woli Twojej, a będziemy Jednem na zawsze!” (ON i ja t. II nr 99, 19 października 1941).

 

Odmawiałam „Ojcze nasz” rozmyślając nad tymi dwoma słowami.

„Wejdź mocno w głębię określenia: twój Ojciec. Jest nim Bóg.
Adoptował cię z miłości.
Prawda, że adopcje pochodzą z miłości?
Rozkoszuj się słodyczą tego, że jesteś dzieckiem Ojca, takiego Ojca!…
Niech cię nie dziwi zwłaszcza to imię, które On sobie nadaje: to by Go zmartwiło.
I pomyśl, że żaden ojciec nie jest takim Ojcem jak On, a to rozwinie w tobie myśl, że możesz oczekiwać od Niego wszystkiego w niespodziewanych rozmiarach i że powinnaś starać się stale pomnażać swoje nieudolne słowa miłości i wdzięczności.
Bo On czuwa nad twoim wnętrzem, które zna lepiej niż ty sama.
On jest duszą twojej duszy. Uczynił w tobie swoje mieszkanie.
Wiesz dobrze, że trzeba Go tam szukać często, życzyć Mu, by nadeszło jego królestwo, by stała się Jego wola.
Proś Mnie, bym zwiększał twą wiarę w Jego Obecność wewnętrzną. Nigdy nie obawiaj się jej nadużyć.
Prosisz o tak niewiele!… Dlaczego?
Zbadaj, czy jest to brak zaufania, czy beztroska, czy też to, że wolisz liczyć tylko na siebie?
Jak bardzo pozbawiłabyś Mnie radości pozbawiając Mnie okazji pomagania ci…
Czy choć odrobinę lepiej zrozumiałaś moją miłość?
Jeżeli rozumiesz, kochaj bardziej i w każdej chwili.
Czy nie od dawna zaczęłaś już odróżniać Mnie od rzeczy ziemskich?
Jak bardzo trzymałaś się z daleka na początku… Jak wyjątkowo!… I oddawałaś się jedynie po komunii…
Nie myślałaś o tym, by żyć ze Mną blisko we wszystkich czynnościach dnia…
Czy nie możesz nadrobić czasu straconego i ze słodyczą wejść w okres narzeczeństwa?…
Chwile pełne wzajemnych zwierzeń i oczekiwania.
Jestem gotów, moja umiłowana, słuchać cię bardzo uważnie, nachylony, by odebrać pierwsze słowo twego serca: niech ono będzie jak krzyk!…”  (ON i ja, t. II, nr 375, 11 października 1945).
  • Przed zaśnięciem. – „Odmów Ojcze nasz. Już mówiłaś tę modlitwę, ale można ją mówić na tyle różnych sposobów!” (ON i ja, t. I, nr 322).
  • 1938 – 29 marca. Le Fresne. – Po komunii, mówiłam Mu: Ofiaruj mnie Swemu Ojcu. Poprawił mnie delikatnie: „Naszemu Ojcu” i ukazał mi, że dzieli z nami nawet Swego Ojca (t.I, nr 364).
  • Tunis. Kościół Serca Bożego. – Po komunii św. odmawiałam Ojcze nasz. – „Jakiej błogości doznasz, kiedy będziesz mogła powiedzieć: ‚Twoje Królestwo nadeszło!’ A kiedy czynisz znak Krzyża, zamykam cię od stóp do głowy, i w całym twoim wymiarze” (t. I, nr 384).
  • 1938 – 12 grudnia. Sartène. – Dzieci z roztargnieniem odmawiały różaniec. – „Jakże zniekształca się moje Ojcze nasz”(t. I, nr 521).
  • – Bastia. Na Mszy św. podczas „Pater noster”. – Panie, gdy przemawiałeś z krzyża wśród tak strasznych cierpień – jak się stało, że chwile te nie zbawiły wszystkich grzeszników ziemi? – „Otwarłem niebo dla wszystkich, ale każdy jest wolny. To wy, moi bracia, powinniście uzupełniać zbawienie ludzi prosząc Mnie o nie, cierpiąc za nich” (t. I, nr 534).

  • 1939 – 26 czerwca. – „Chcę zamieszkać w samym centrum twojego jestestwa. Dam ci życie. Życie to Ja… Nie miej innej woli poza moją. Moja wola jest wolą mego Ojca. Otrzymasz za to nagrodę w dniu ostatecznym”. Na Mszy św., podczas „Pater noster”. – „Ułożyłem słowa ‚Ojcze nasz’, abyście pragnęli je dobrze odmawiać” (t. I, nr 630).
  • – Lyon. W barze przepełnionym tłumem ludzi. – „Odmów tutaj ‚Ojcze nasz‚. Od jakże dawna będzie to jedyne ‚Ojcze nasz’ odmówione tu dla Mnie!” (t. I, nr 666).

„Jedno ‚Ojcze nasz’, odmówione przez świętego, jest potężniejsze niż wiele modlitw odmówionych bez miłości. Wkładaj w słowa miłość, (niech będą) jakby wylaniem twego serca.A wtedy twoje słowa Mnie pocieszą. Czyż nie jest radością dla ciebie dać odpoczynek twojemu Bogu? Powiedz Mi to, niech to dobrze usłyszę jako tajemnicę miłości” (t.I, nr 822, 24 sierpnia 1940).

Święto Krzyża św. Godzina święta. – „Dla dusz słabych zmniejszam doświadczenia. Są także dusze, jak twoja, które swą spontaniczną miłość okazują Mi w szczególny sposób, w tajemnicy, kiedy im zsyłam radości. W ten sposób często rozpoznajesz Mnie w nich i dajesz się w skrytości serca. I czy nie tego właśnie szukam w was? Odruchu prawdziwej czułości? Moja agonia była najstraszniejszą z wszystkich na ziemi, tak z powodu cierpień, które poprzedziła, jak z powodu wrażliwości i jasnowidzenia mojej natury.

Zbliż się. Wejdź, o ile możesz, w moją duszę pełną udręki. Ofiaruj tę udrękę Ojcu za wszystkie czasy, za twój czas. O, gdybyś mogła dopomóc Mi zbawić wszystkich ludzi twoich czasów!…”

– Panie, czy gdybyśmy nawrócili rządzących, to narody poszłyby wkrótce za nimi?

– „Czy wiesz, jaką wartość przedstawia dusza?… Pozostawiono jej wolność. Ja nie biorę siłą. Nawet święty Paweł przyszedł do Mnie tylko dlatego, że przyjął otrzymane światło. O, dusze, moja córeczko, dusze… gdybyś wiedziała, czym to jest dla Mnie, Zbawcy!… Gdybyś rozumiała, nie traciłabyś ani minuty i z żarliwością, która mogłaby cię uświęcić, pracowałabyś ze Mną, na wielkim polu dobrego ziarna i chwastów. Ty, która widziałaś mnie umęczonego, ledwie trzymającego się na nogach, całym sercem weź swoją cząstkę pracy. W ten sposób dasz Mi odpocząć, będziesz Mnie niosła. Nie pozwolę ci pomagać sobie, nie pomagając tobie, wiesz o tym dobrze. A więc nie bój się wielu modlitw, poświęceń, ponieważ twój Brat poświęcił się i tak wiele się modlił!… Jęczeć to także modlić się. Przyglądać się z ufnością miłosierdziu – to modlić się. A jak wielka jest twoja siła gdy odmawiasz ze Mną ‚Ojcze nasz’!… Odmawiaj je często. Lubię słyszeć jak je powtarzacie: to hymn ziemi. Całe niebo słucha go. I wiesz, że nauczyłem go apostołów, ażeby przez całe życie całkowicie oddawali się. Odmawiaj je z tą samą intencją. Życie nie jest długie. Nawet jego ostatek oddaje Mi wielką cześć a memu sercu niesie pociechę. Moje biedne, małe dzieci, bardzo łatwo jest wam sprawić Mi przyjemność. Jakże łatwo ulega wzruszeniu moja miłość, kiedy mówiąc do Mnie jesteście cali pokorni, cali biedni, cali przepełnieni pragnieniem zjednoczenia ze Mną, nie na chwilę lecz na zawsze. Wtedy właśnie staję się Oblubieńcem duszy, która Mnie błaga i którą po tajemnych stopniach cnót wiodę i umieszczam w miejscu mego serca zarezerwowanym dla niej, a do którego nie ma wstępu żadna inna dusza” (t. I, nr 873, 28 listopada 1940).

http://osuch.sj.deon.pl/2015/06/18/ojcze-nasz-w-on-i-ja/

******

**********************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
18 CZERWCA
********
Święta Elżbieta z Schönau, dziewica, zakonnica
Święta Elżbieta z Schönau Elżbieta urodziła się około 1129 r. zapewne w niemieckim Bonn. Pochodziła ze znakomitej rodziny. Była jeszcze dzieckiem, kiedy pobożni rodzice ówczesnym zwyczajem oddali ją na naukę i wychowanie do klasztoru benedyktynek w Schönau nad Renem (Hesja w Niemczech). Tu pozostała na zawsze. W roku 1147 jako 18-letnie dziewczę przywdziała welon zakonny, by niedługo potem złożyć śluby. Po 10 latach została wybrana na mistrzynię nowicjatu, a potem na przełożoną.
W pięć lat po wstąpieniu do klasztoru Elżbieta zapadła na ciężką chorobę, którą znosiła przez 12 lat z heroiczną cierpliwością. Kiedy cierpienia się wzmagały i nie mogła chodzić o własnych siłach, wykorzystywała cenny czas na słodką modlitwę z Bogiem. Obdarzona darem kontemplacji, doznawała objawień Pana Jezusa, Matki Bożej i świętych Pańskich. Obdarzył ją Pan Bóg także darem proroctwa. Jej wizje miały wpływ na mariologię i religijność średniowiecza. Korespondowała ze znaną mistyczką, św. Hildegardą z Bingen, doktorem Kościoła.
Kiedy Elżbieta umierała 18 czerwca 1164 r., miała 35 lat. Została pochowana w opactwie św. Floryna w Schönau. Do Martyrologium Rzymskiego wpisał ją w 1584 r. papież Grzegorz XIII. W roku 1632 relikwie Elżbiety zostały w czasie wojny trzydziestoletniej sprofanowane i zniszczone przez protestanckich Szwedów. Zachowała się jedynie szczęśliwie relikwia głowy św. Elżbiety.
Święta zostawiła po sobie bogatą korespondencję. Naglona nadprzyrodzonymi wizjami, pisała do biskupów w sprawie reformy Kościoła. Jej listy zebrał starannie i opublikował jej brat, Ekbert, który był opatem klasztoru. Jest patronką osób cierpiących na depresję, wzywana w obronie przed pokusami.W ikonografii przedstawiana jest w habicie benedyktyńskim jako zakonnica doświadczająca wizji. Jej atrybutem jest: księga, pastorał, krzyż.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-18a.php3
********

Przyjaciółka słynnej Hildegardy – św. Elżbieta z Schönau

dodane 2009-06-05 16:42

Piotr Drzyzga

Urodziła się w 1129 roku – najpewniej w Bingen, w Nadrenii-Palatynacie. Mając dwanaście lat wstąpiła do benedyktyńskiego klasztoru w Schönau.

Przyjaciółka słynnej Hildegardy - św. Elżbieta z Schönau   www.santibeati.it Św. Elżbieta z Schönau

Z zachowanej korespondencji między Elżbietą i Hildegardą z Bingen wiemy, że Hildegarda napominała Elżbietę w listach, by ta zachowała zdrowy rozsądek w praktykach ascetycznych, zwłaszcza, że przez niemal całe życie doznawała zarówno cierpień fizycznych, jak i psychicznych. Źródła podają, że podczas uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1152 roku, stan Elżbiety znacznie się pogorszył, zaś po dziesięciu dniach bolesnych doświadczeń cielesnych i załamania nerwowego, późniejsza święta zaczęła doświadczać stanów mistycznych.

W czasie owych, regularnie powtarzających się od tamtej chwili wizji, oglądała – niejako oczyma duszy – miejsca znane z Biblii, a także rozmawiała z Bogiem i świętymi, którzy danego dnia akurat wspominani byli w kalendarzu liturgicznym.

Około roku 1155 przybył z Bonn do Schönau brat Elżbiety, opat Egbert. On też postanowił spisać po łacinie niezwykłe przeżycia swej siostry, do czego zresztą już wcześniej zachęcała ją jej przełożona, ksieni Hildelin. Egbert zapisywał widzenia Elżbiety – a właściwie rył tak zwanym „stylusem” – na pokrytych woskiem drewnianych tabliczkach, których w starożytności i średniowieczu używano jako materiału pisarskiego, następnie zaś były one przepisywane w skryptoriach.

Część z zapisków sformułowanych jest w prostym, potocznym języku – to najprawdopodobniej wierne spisane słowa Elżbiety. Inne natomiast nasycone są już terminologią teologiczną – te najpewniej solidnie przeredagował Egbert. Cieszyły się one ogromną popularnością w średniowieczu – w różnych europejskich krajach zachowało się około 150 rękopisów zawierających teksty opisujące wizje świętej.

Ciekawie brzmią zwłaszcza fragmenty dotyczące życia świętej Urszuli, księżniczki rzymsko-brytyjskiej z IV wieku, która w drodze do swego przyszłego męża noszącego imię Conan, miała zostać zamordowana przez Hunów w Kolonii.

Elżbieta zmarła 18 czerwca 1164 roku w Schönau. Jej zwłoki złożono w tamtejszym kościele pod wezwaniem świętego Floryna. W „Martyrologium rzymskim” wymienia się ją od 1584 roku. Podczas trwającej w latach 1618-1648 wojny trzydziestoletniej, hescy i szwedzcy żołnierze splądrowali klasztor, niszcząc jednocześnie grób świętej. Do naszych czasów zachowała się jedynie podstawa czaszki Elżbiety. Mimo to miejsce, w którym żyła, a następnie została pochowana, także i dziś jest celem licznych pielgrzymek.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490842.Przyjaciolka-slynnej-Hildegardy-sw-Elzbieta-z-Sch-nau

********

Św. Elżbieta z Schönau OSB

.

Święta zakonnica i mistyczka (1129-1164).

Znana również jako: Elżbieta z Hesji.

 “Calendarium Annuale Benedictinum”
Aegidius Ranbeck, Augsburg 1677

Elżbieta urodziła się w 1129 roku w pobliżu Bonn, w pobożnej szlacheckiej rodzinie. Gdy miała dwanaście lat rodzice oddali ją na naukę do benedyktyńskiego klasztoru
w Schönau. Sześć lat później złożyła śluby zakonne, a w 1157 roku została mianowana przez opata Hildelina mistrzynią konwentu żeńskiego.

Korespondowała ze św. Hildegardą z Bingen, nawet złożyła jej wizytę w klasztorze na górze św. Ruperta (Rupertsberg).

W 1152 roku, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, po dziesięciodniowych cierpieniach spowodowanych chorobą, przeżywająca zwątpienie Elżbieta doświadcza wizji Dziewicy Maryi, która przynosi jej pocieszenie. Później wielokrotnie miała wizje Pana Jezusa, Matki Bożej i świętych, zwłaszcza w czasie Mszy św. oraz modlitwy brewiarzowej.

 Opactwo w Schönau, Nadrenia-Palatynat

Jej brat, Egbert, kanonik z Bonn, w 1155 roku wstąpił również do klasztoru i został następcą opata Hildelina. Spisał wszystkie jej wizje w trzech księgach: “Liber viarum Dei”, opisująca życie na różnych etapach, “Revelatio de sacro exercitu wirginum Coloniensium” zawierała objawienie męczeństwa św. Urszuli i jej towarzyszek oraz “Visio do resurrectione Beate Virginis Mariae”. Przypisuje się jej również “Księgę
o Sakramencie Ołtarza” przestrzegającą przed karami dla niewiernych pasterzy Chrystusowych oraz “Księgę przeciwko Katarom”, w której wzywa do zwalczania herezji.

Ołtarz z relikwiami św. Elżbiety
Kościół p.w. św. Floryna w Schönau, Nadrenia-Palatynat

Zmarła 18 czerwca 1164 roku, pochowano ją w opactwie św. Floryna w Schönau. Wcześnie otoczona kultem, w latach 1420-30 jej doczesne szczątki przeniesiono do specjalnej kaplicy, która uległa zniszczeniu w czasie wielkiego pożaru w 1723 roku
i nie została już odbudowana.

W 1584 roku jej imię zostało dodane przez papieża Grzegorza XIII do Martyrologium Romanum. W czasie wojny trzydziestoletniej (1618-48) Szwedzi wypędzili zakonników z klasztoru, splądrowali klasztor, zbezcześcili i zniszczyli relikwie
św. Elżbiety. Ocalała część kości czaszki, która jest obecnie przechowywana w prawym ołtarzu bocznym klasztoru.

Patronka:
Osób cierpiących na depresję, wzywana w obronie przed pokusami.

Ikonografia:
Przedstawiana w habicie benedyktyńskim, doświadczająca wizji. Jej atrybutem jest: księga, pastorał, krzyż.

Varia:
W czasie reformacji klasztor pozostał katolicki, aż do rozwiązania w 1606 roku. Klasztor znacznie ucierpiał w czasie wojny trzydziestoletniej i w czasie wielkiego pożaru w 1723 roku. W latach 1802-03 został zsekularyzowany, a mnisi wypędzeni. W 1904 roku do klasztoru wprowadziły się Ubogie Służebniczki Jezusa Chrystusa (Domini Jesu Christe Ancillae), a latach 1947-75 dołączyli do nich norbertanie
z opactwa Tepla. Ostatnie siostry opuściły klasztor w 1986 roku. Od tego czasu budynki klasztoru wykorzystywała parafia p.w. św. Floryna, jako bibliotekę, miejsce spotkań i szkoleń komputerowych oraz kawiarenkę internetową.
.

http://martyrologium.blogspot.com/2010/06/sw-elzbieta-z-schonau.html

********

Błogosławiona Hosanna z Mantui, dziewica
Błogosławiona Hosanna z Mantui Hosanna Andreasi urodziła się 17 stycznia 1449 r. w Mantui, w rodzinie Mikołaja Andreasi i jego żony Agnieszki z Gonzagów, którzy rządzili w tym czasie miastem. Mając piętnaście lat, wyrzekłszy się małżeństwa, przywdziała habit tercjarek dominikańskich. Nie przeszkodziło jej to w podtrzymywaniu kontaktów z dworem Gonzagów i w zabieraniu głosu w sprawach politycznych. Kontakty takie ułatwiały jej działalność charytatywną, a nie przeszkodziły w prowadzeniu życia umartwionego, bogatego w uczynki pokutne.
Korzystała z roztropnego kierownictwa duchowego sławnego teologa Franciszka de Silvestri (z Ferrary), który został potem generałem zakonu dominikańskiego i spisał jej żywot. Świadectwem pobożnego i świątobliwego życia Hosanny są jej listy.
Otrzymawszy niezwykłe łaski mistyczne (ekstazy, wizje, jasnowidzenie, stygmaty), zmarła 18 czerwca 1505 r. Hieronim z Mantui, oliwetanin i duchowy syn Osanny, napisał życiorys swej mistrzyni. Kult mistyczki w 1515 r. dla diecezji Mantui zaaprobował Leon X, a 27 listopada 1694 r. dla całego Kościoła zatwierdził Innocenty XII.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-18b.php3

 

 

********
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Bordeaux, we Francji – św. Amanda, biskupa. Był uczniem i następcą św. Delfina. On to przygotował do chrztu św. Paulina z Noli, który w swych listach wystawił mu piękne świadectwo. Na stolicę biskupią wstąpił w roku 404. Daty śmierci nie znamy.oraz:

św. Eteriusza, męczennika (+ IV w.); św. Klaogera, pustelnika (+ 485); świętych męczenników Leoncjusza, żołnierza, Hipacego, trybuna, i Teodula (+ IV w.); świętych braci męczenników Marka i Marcelina (+ 287)

**********************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*******

Czym jest modlitwa?

Joyce Rupp OSM

(fot. shutterstock.com)

Sama modlitwa jest ulotna, zdumiewająca i nie da się jej w pełni wyjaśnić. Mimo to metody i style modlitwy są konkretne, praktyczne, dające się zdefiniować, zrozumiałe i widoczne.

 

“Modlitwa” oznacza wiele różnych rzeczy dla wielu ludzi. Struktura modlitwy jest osobista (w samotności) albo wspólnotowa (razem z innymi). Postawa w obydwu, może być “formalna” (oparta na ułożonej formie i słownictwie) albo “nieformalna” (stworzona, by zaspokoić czyjś indywidualny styl). W książce tej słowa “modlitwa” używamy na określenie modlitwy osobistej zarówno formalnej, jak i nieformalnej, chyba że zaznaczono inaczej.

 

W modlitwie chrześcijańskiej “modlimy się” za każdym razem, kiedy świadomie postanawiamy zwrócić się do Boga. Zatem na modlitwę składa się szeroki asortyment jej trybów, w tym: używanie słów, by rozmawiać z Bogiem, nieużywanie słów z zamiarem słuchania w ciszy i delektowania się Bożą obecnością, staranie się, by nie mieć żadnych myśli ani koncepcji, przekazywanie miłości i przyjmowanie jej, wyobrażanie sobie i wizualizowanie oraz poszukiwanie natchnienia poprzez rozeznawanie wyborów i decyzji. W ramach tych trybów istnieją liczne, ludzkie przejawy komunikowania się z Bogiem: modlitwa wstawiennicza, uwielbienie, skrucha, dziękczynienie, opłakiwanie, modlitwa prośby, świętowanie, zmaganie się itd.

 

Treść modlitwy zawiera się w różnych metodach: recytowanie Psalmów samemu albo z innymi, rozważanie fragmentu Pisma Świętego czy innych świętych tekstów, powtarzanie słowa albo frazy w medytacyjnym skupieniu, odmawianie różańca, prowadzenie rozmowy z Bogiem, spacer z medytowaniem, cieszenie się pięknem i cudownością przyrody, korzystanie ze spisanych modlitw innych osób, prowadzenie dziennika własnych refleksji i modlitw, samotność i kontemplacja, przyłączenie się do innych w liturgii Eucharystii albo uczestniczenie w innych celebracjach sakramentalnych, czytanie książek zorientowanych duchowo, które pomagają czerpać inspirację do komunii z Bogiem oraz, co jakiś czas, robienie tego, co moja przyjaciółka Judy Cauley określa mianem “modlitwy awaryjnej”, która składa się z jednego tylko, głośno wypowiedzianego słowa: “POMOCY!”. Wszystkie te sposoby, a także nieoczekiwane chwile pośród życia, kiedy czujemy jedność z Wielką Tajemnicą, stanowią część tego, co nazywamy “modlitwą”.

 

Nie zawsze odbywa się ona w zamkniętym czy wcześniej wyznaczonym miejscu refleksji. Nigdy nie wiemy, kiedy nastąpi wewnętrzny zwrot ku Temu, który zamieszkuje w nas i pośród nas. Wyjście na spacer czy przebieżkę, zatrzymanie się w nocy, by pobłogosławić śpiące dzieci, przejechanie obok osoby bezdomnej, podniesienie wzroku na jasną gwiazdę na niebie, otrzymanie wiadomości od ukochanego przyjaciela, zwrócenie się ku współmałżonkowi w niosącej przyjemność miłości, przeczytanie historii w gazecie, usłyszenie bólu udręki kolegi, czekanie w kolejce do odprawy – w dowolnym czasie i w dowolnym miejscu możemy zostać zaskoczeni i pociągnięci do zjednoczenia przez nieoczekiwanie poczucie bliskości Boga.

 

W tej książce mówimy konsekwentnie o immanen-tnym Bogu, który jest niedaleko nas, który mieszka w nas i pośród nas, o Tym, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 28). Pojęcie immanencji jest bardzo istotne dla modlitwy, ponieważ umacnia ufność w Bożą obecność zamieszkującą w nas. Sławny teolog, Karl Rahner pisze:

Kiedy mówię, że każdy może spotkać Boga tu i teraz, w swoim życiu, tak samo jak ja spotkałem Go w moim, to naprawdę mam na myśli Boga, który jest poza wszelkim zrozumieniem, tajemnicę nie do wypowiedzenia, ciemność będącą światłem tylko dla tych, którzy pozwalają jej się bezwarunkowo pochłonąć, Boga wykraczającego poza wszelkie imiona. Jest to jednak ten sam Bóg, nie inny, którego doświadczałem jako zstępującego do nas, będącego blisko nas, w którego niepojętym ogniu nie spalamy się, lecz po raz pierwszy naprawdę zaczynamy być i mamy życie wieczne.

 

Kiedy zaczynamy się modlić, Bóg nadal pozostaje nieogarniony i poza naszą kontrolą, ale jednocześnie okazuje się osiągalny i dający się dotknąć. Nie zaprzecza to transcendencji czy “inności” Jego istoty. Z pewnością Bóg jest daleko większy od każdej osoby ludzkiej. Gdy jednak wchodzimy w modlitwę indywidualną, wierzę, że robimy to w obecności Boga, który przychodzi do nas w nieco tajemniczej atmosferze duchowej przyjaźni.

 

Podczas pisania tej książki, spoglądałam wstecz na lata moich kontaktów z Bogiem i wybierałam to, co pomagało mi wiernie podtrzymywać praktykę modlitwy. Nie mam zamiaru odwodzić kogokolwiek od konkretnej metody modlenia się. Moim celem jest raczej, by książka ta dopingowała każdego czytelnika w rozwoju jego osobistej więzi z Bogiem, aby pomagała każdemu modlić się w taki sposób, który wydaje mu się najbardziej odpowiedni. Niezależnie od tego, jak wiele wiesz o Bogu i jakkolwiek postanawiasz się modlić, mam nadzieję, że kolejne rozdziały pobudzą cię do pielęgnowania twego życia duchowego każdego dnia i coraz wyższego cenienia swojego życia ze Świętym. Obyś został poprowadzony ku stawaniu się błogosławieństwem miłosierdzia w świecie wołającym o pełną miłości dobroć i odważną sprawiedliwość.

 

Miejmy ufność, iż nasza wierność modlitwie będzie podtrzymywała bliską więź z Bogiem i dogłębnie przemieniała nasze życie.

 


 

Rozważanie pochodzi z książki: Modlitwa osobista

 

Czy dobrze się modlę? Jak właściwie odpowiedzieć na powyższe pytanie, które przecież zadaje sobie chyba każdy wierzący człowiek?
Autorka pomaga zrozumieć doświadczenie modlitwy – jako rozwijającej się wciąż więzi jednoczącej człowieka z Bogiem. Dla każdego, kto pragnie w modlitwie pogłębiać swą przyjaźń z Bogiem, uniknąć pomylenia dobrych uczuć z modlitwą, stale wzrastać duchowo i osiągnąć właściwy cel modlitwy – miłość Boga i bliźniego – książka Joyce Rupp może stać się zbiorem wyjątkowo cennych i niezastąpionych wskazówek, że to Bóg pragnie wkroczyć w moje życie.

Joyce Ruppe OSM, międzynarodowej sławy pisarka, prelegentka i rekolekcjonistka. Specjalizuje się m.in. w pedagogice religijnej oraz psychologii transpersonalnej. Pracuje w hospicjum. Autorka licznych artykułów i publikacji książkowych.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1871,czym-jest-modlitwa.html

*******

Medytować to…

Ps-po

Brunon Koniecko OSB

(fot. shutterstock.com)

Medytować to słuchać. To słuchać swojego serca. To słuchać i patrzeć czy jest się obecnym.

 

Medytować to być obecnym. Tu i teraz. To trwać w tej obecności. To być czujnym. To być uważnym.

 

Medytować to widzieć. To widzieć siebie, widzieć otoczenie, widzieć Rzeczywistość. To czuwać.

 

Medytować to patrzeć by nic nie utracić; by nie utracić chwili, by nie utracić momentu, by nie utracić spotkania, spotkania z Miłością.

 

Medytować to widzieć. To widzieć to, co jest przede mną. To widzieć, co jest obok mnie. To widzieć zmiany. Zmiany, jakie dokonują się we mnie, w otaczającym świecie. To zauważać to wszystko, co się dzieje wokół mnie.

 

Medytować to nie być gdzieś, to nie być tam. Medytować to nie trwać w przeszłości, to nie myśleć o przyszłości. Medytować to być tu i teraz.

 

Medytować to trwać przy Tym, którego wzywasz. To być z Nim. To widzieć Go.

 

Medytować to cieszyć się obecnością Tego, który mnie stworzył, który powołał do istnienia wszystko, co jest.

 

Medytować to widzieć stworzenie, to widzieć Dobro, to widzieć Prawdę, to widzieć Drogę, to widzieć Życie.

 

Medytować to być zanurzonym w Obecności. To być w obecności Tego, przed którym stajesz.

 

Medytować to nie poddawać się wyobrażeniom, mniemaniom.

 

Medytować to powracać do źródła, do Prawdy. To powracać na drogę.

 

Medytować to nie odwracać się Tego, z którym idziesz. To nieustannie pamiętać o Tym, który jest Światłością prawdziwą. To być myślą przy Niepojętym i Nieogarnionym. To być myślą przy Słowie, które stało się Ciałem.

 

Medytować to otworzyć serce dla Tego, który Cię umiłował. To zrobić miejsce Temu, który chce z Tobą wieczerzać.

 

Medytować to widzieć. To widzieć we wszystkim ślad Tego, który to wszystko uczynił.

 

Medytować to trwać myślą przy Tym, który trwa przy Tobie.

 

Medytować to wiedzieć, co czynić. To mieć właściwą mowę, właściwe dążenia. To być rozważnym.

 

Medytować to być skromnym, cierpliwym, skupionym. To być skierowanym na egzystencję.

 

Medytować to patrzeć na to, co stanowi istotę mego doświadczenia. To nie poddawać się iluzjom.

 

Medytować to być świadomym.

 

Medytować to głosić Imię Tego, który jedynie jest Święty.

 

Medytować to być z Chrystusem.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1698,medytowac-to-.html

******

Medytacja Franciszka: kim jestem wobec cierpiącego Jezusa?

KAI / psd

(fot. EPA/ANGELO CARCONI)

“Kim jestem wobec cierpiącego Jezusa?” – to pytanie było przewodnim motywem medytacji jaką wygłosił Franciszek podczas dzisiejszej Mszy św. Niedzieli Palmowej w Watykanie. Zamiast przygotowanej wcześniej homilii papież w swoim rozważaniu odniósł się do głównych postaci ewangelicznej relacji z Męki Pańskiej św. Mateusza.

 

 

Publikujemy tekst papieskiej medytacji:

Ta niedziela rozpoczyna Wielki Tydzień świąteczną procesją z gałązkami: cały lud wita Jezusa dzieci, młodzież, śpiewają wychwalają Jezusa. Ale w dalszy ciągiem tego tygodnia jest tajemnica śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstania.

Słuchaliśmy Męki Pańskiej. Warto, abyśmy postawili sobie choćby jedno pytanie: kim jestem? Kim jestem przed moim Panem? Kim jestem wobec Jezusa, który w świątecznej atmosferze wkracza do Jerozolimy? Czy potrafię wyrazić moją radość, wielbić Go? Czy też się dystansuję? Kim jestem wobec Jezusa, który cierpi?

Słyszeliśmy wiele imion. Grupy przywódców, niektórych kapłanów, faryzeuszów, pewnych nauczycieli prawa, którzy postanowili go zabić. Czekali na okazję aby Go pojąć. Czy jestem jak jeden z nich?

Usłyszeliśmy także inne imię: Judasza. 30 srebrników. Czy jestem jak Judasz? Usłyszeliśmy inne imiona: uczniów, którzy nic nie rozumieli, którzy zasypiali, kiedy cierpiał Pan. Czy moje życie jest uśpione? Czy też jestem jak uczniowie, którzy nie mogli zrozumieć, co to znaczy zdradzić Jezusa? Tacy jak inny uczeń, który chciał wszystko rozwiązać za pomocą miecza: czy jestem jak oni? Czy jestem jak Judasz, który udaje miłość i składa pocałunek Nauczycielowi, aby Go wydać, aby Go zdradzić? Czy jestem zdrajcą?

Czy jestem jak owi przywódcy, którzy pospieszenie osądzają i szukają fałszywych świadków? Czy jestem jak oni? A kiedy robię te rzeczy, jeśli je czynię, czy nie sądzę, że przez to zbawiam lud?

Czy jestem jak Piłat? Kiedy widzę, że sytuacja jest trudna, czy umywam ręce i nie potrafię podjąć swojej odpowiedzialności i pozwalam by potępiano, lub sam potępiam ludzi?

Czy jestem jak ten tłum, który dobrze nie wiedział czy jest na zgromadzeniu religijnym, na sądzie czy w cyrku i wybrał Barabasza? Dla nich było to wszystko jedno: zabawniejsze było upokorzenie Jezusa.

Czy jestem jak żołnierze, bijący Pana, plujący na Niego, obrażający Go, bawiący się upokorzeniem Pana?

Czy jestem jak Szymon z Cyreny, który wracał z pracy, zmęczony, ale miał dobrą wolę by pomóc Panu nieść krzyż?

Czy jestem jak ci, którzy przechodzili przed krzyżem i wyśmiewali Jezusa: “Był tak odważny! Niech zstąpi z krzyża a uwierzymy w Niego”. Naśmiewać się z Jezusa.

Czy jestem jak te dzielne kobiety i jak Matka Jezusa, którzy tam byli, cierpieli w milczeniu?

Czy jestem jak Józef, ukryty uczeń, który zabrał ciało Jezusa z miłością, aby je pochować?

Czy jestem jak dwie Marie, które stały przed grobem płacząc, modląc się?

Czy jestem jak owi przywódcy, którzy następnego dnia udali się do Piłata, mówiąc: “Spójrz, on powiedział, że zmartwychwstanie. Niech nie będzie kolejnego oszustwa!” i blokują życie, blokują grób, aby bronić doktryny, aby życie nie wyszło na zewnątrz?

Gdzie jest moje serce? Do której z tych osób jestem podobny? Niech to pytanie nam towarzyszy podczas całego tygodnia.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/homilie-papiez-franciszek/art,35,medytacja-franciszka-kim-jestem-wobec-cierpiacego-jezusa.html

******

Czy nie modlę się za mało?

Dariusz Piórkowski SJ

(fot. shutterstock.com)

Niektórzy chrześcijanie doświadczają specyficznego poczucia winy, że zbyt mało czasu poświęcają Bogu, bo troszczą się o dom i ciężko pracują w firmie.

 

“W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu.  Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”( Łk 10, 38-39)

 

Spotkanie Jezusa z Martą i Marią w Betanii pojawia się w ciekawym kontekście w Ewangelii według św. Łukasza. Pomiędzy opowieścią o miłosiernym Samarytaninie a sceną, kiedy Jezus wdraża apostołów w modlitwę “Ojcze nasz”, bo sami Go o to proszą: “Panie, naucz nas modlić się”. Jeśli Chrystus odpowiada Marcie, że jej siostra, Maria, zajęła właściwą postawę, czyli słuchała i patrzyła na Pana, to trudno się dziwić, że tuż po tej scenie Ewangelista ukazuje nam uczniów, którzy chcą modlić się tak jak Jezus. A więc chodzi o naukę, o wejście na drogę. Całe życie jesteśmy uczniami. Musimy się nauczyć jak kochać czynami, a nie tylko w słowach, ale także, jak się modlić, by nasze czyny nie były zwykłą bieganiną i kręceniem się wokół siebie.

 

Tę scenę szczególnie upodobali sobie Ojcowie Kościoła, kaznodzieje i mistycy. Dlatego doczekała się wielu interpretacji. I wciąż nie przestaje intrygować. Najczęściej widziano w dwóch siostrach Łazarza dwa modele chrześcijańskiego życia: kontemplację i działanie. Niestety, przez wieki w Kościele niektórzy autorzy wynosząc życie mnisze i celibat na piedestał, przesadnie wyostrzali różnice między życiem czynnym, czyli poświęconym służbie bliźniego, pracy i codziennym obowiązkom a życiem modlitwy, gdzie człowiek w spokoju oddaje się “cały” Bogu. Prawdziwe życie duchowe miało realizować się głównie podczas modlitwy i w oderwaniu od ludzi, a przyziemne zajęcia, których uosobieniem rzekomo jest Marta, odciągały od jego istoty.

 

Życie duchowe biblijnie

 

Marta i Maria są siostrami. Różnią się, ale nie można ich radykalnie oddzielać od siebie. Tworzą między sobą pewnego rodzaju pomost łączący służbę bliźniemu z modlitwą, ściślej ze słuchaniem Pana. Marta i Maria to dwa zawiasy życia duchowego. Jeśli jeden się oberwie, to po pewnym czasie, runie cała reszta.

 

Sobór Watykański II na powrót włącza to, co “przyziemne” w obręb chrześcijańskiej doskonałości, przypominając, że “ani troski rodzinne, ani inne zadania doczesne nie powinny pozostawać poza sferą życia duchowego” (Apostolicam actuositatem, 4) Życie duchowe to modlitwa, kult, praca i dom. Wszystkie elementy różnią się między sobą, ale nie wykluczają. Bo chrześcijanin jest człowiekiem, który cały żyje w Duchu. Zdarza się, że jeszcze dzisiaj życie duchowe utożsamiamy głównie z modlitwą, sakramentami i nie kojarzymy go z codziennymi obowiązkami, pracą i relacjami. Stąd pojawia się w nas rozdwojenie. A niektórzy doświadczają specyficznego poczucia winy, że zbyt mało czasu poświęcają Bogu, bo muszą troszczyć się o dom i ciężko pracują w firmie.

 

Ale święci myśleli inaczej. Na przykład, św. Teresa z Avili twierdzi, że Marta i Maria mieszkają w każdym chrześcijaninie: “Chcąc dobrze ugościć Pana i zatrzymać Go u siebie, potrzeba by Marią z Marta zawsze szły w parze”.

 

W codzienności odzywają się w nas dwa pragnienia: służenia bliźnim i modlitwy. Gdzieś w głębi serca chcemy być pomocni bliźnim, nawet jeśli czasem nam się nie chce. Tęsknimy również za modlitwą i wyciszeniem, chociaż z różnych powodów ich unikamy.

 

Ewangelia mówi wyraźnie: problemem jest nie tyle brak tych pragnień, co fakt, że często nie wiemy, jak je realizować w konkretnej sytuacji życiowej, aby nie popaść w jakieś skrajności lub zaniedbania. Nie zawsze wiemy, jak pogodzić pracę z modlitwą, a czasem gubimy się w ustaleniu, co ma być pierwsze, a co drugie. Myślę, że to dobry punkt wyjścia: uznać, że jestem uczniem w tej dziedzinie. Dobry uczeń musi chcieć, ale niekoniecznie musi wszystko od razu umieć. Ewangelista chce więc powiedzieć, że opowieść o Marcie i Marii jest próbą odpowiedzi na te pytania, jak uczyć się łączenia służby z modlitwą, aby zachować pokój i równowagę w życiu.

 

Jezus przyparty do muru

 

Popatrzmy najpierw na Martę. Panie się tutaj częściej odnajdują, ale lepiej potraktować Martę jako pewną postawę, która dotyczy także mężczyzn niż koncentrować się na jej kobiecości. W Marcie kumuluje się natłok zajęć i miesza z pewną gwałtownością.

 

Św. Łukasz pisze, że Marta uwijała się wokół rozmaitych posług. “Uwijać się” to tłumaczenie greckiego słowa “perispao” pochodzącego od “spao”, które oznacza, na przykład, szybkie dobycie miecza z pochwy. Przedrostek “peri” to nasze “zewsząd”, “wkoło”. Z kolei “perispao” dosłownie można oddać jako “rysowanie wokół”, a w przenośni bycie rozproszonym, ciągniętym we wszystkie kierunki. Krzątanina Marty jest naznaczona nerwowością i rozproszeniem. Trochę Martę rozumiem. Nagle w jej domu pojawiło się przynajmniej 13 mężczyzn, bo Jezus przyszedł tam razem z uczniami, którzy byli z nim w drodze do Jerozolimy. Kobieta się przejęła. Chciała jak najlepiej. Nie chodzi więc o to, żeby ją potępiać czy uznawać, że jej starania są niepotrzebne.

 

W pewnym momencie w Marcie się zagotowało. A problemem głównym, według Marty, jest… Maria. Marta ma jakąś ukrytą pretensję do Marii, swojej siostry. Bezczynność Marii drażni Martę, ale przy okazji obrywa się też Jezusowi: “Czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?” Marta nie mówi wprost do Marii, lecz chce załatwić problem, odwołując się do autorytetu Jezusa. Próbuje wzbudzić w Jezusie poczucie winy, że pozwala Marii na taką beztroskę: “Czy Ci to obojętne? Nie zauważasz tego? Taki jesteś nieczuły? Nie widzisz, że sama się staram, a wy sobie tam siedzicie i gadacie?”. Wciąga Jezusa w swój wewnętrzny chaos i nakazuje Mu: “Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Namiętność skupiona na sobie sprawia, że to nie gość jest ważny, lecz “ja” Marty i jej problemy.

 

Ten zarzut Marty jest niegrzeczny wobec Jezusa. Nota bene, widać, że jest między nimi jakaś głębsza zażyłość, skoro Marta zdobywa się na takie bezpośrednie pytania. Ale czego oczekuje Marta? W dobrej wierze chce, żeby Maria zostawiła Jezusa i zajęła się swoją siostrą, chociaż oczywiście wszystko z myślą o Panu.

 

Wojna w głowie

 

Czy coś takiego często nie rozgrywa się w naszych głowach? Wewnętrzne dyskusje: “Jak mam się modlić, skoro nie mam czasu, bo taki jestem zajęty? Może bym się i pomodlił, ale kto za mnie zrobi to czy tamto? To przez innych nie potrafię się skupić. Tyle rzeczy mam na głowie, nikt mi nie pomaga, to jak można sobie bezczynnie siedzieć”. Często wciągamy w te wewnętrzne walki samego Boga, który staje się adresatem pretensji, jak Jezus dla Marty. Tak właśnie objawia się brak wewnętrznego pokoju.

 

Jezus nie krytykuje Marty za jej praktyczne podejście do życia, za staranie, ale mówi jej z życzliwością, choć stanowczo: “Marto, robisz za wiele”. Jezus uświadamia jej, że się troszczy i niepokoi o “wiele”, a nie potrzeba aż tyle w tym momencie. Problem nie tkwi w Marii czy w Jezusie, ale w głowie Marty. Ona jest przekonana, że tyle musi zrobić. Tak sobie to wykoncypowała. Jezus podkreśla, że człowiek pokoju rozeznaje, nie może robić wszystkiego, nawet jeśli są to dobre rzeczy. Musi patrzeć na to, co się dzieje na zewnątrz, ocenić właściwie potrzeby, ale też patrzeć, co się dzieje wewnątrz, w umyśle i uczuciach. Jeśli jest czegoś za “wiele”, nawet w dobrej wierze, to na pewno zrodzi się niepokój, pretensje i rozdrażnienie.  A potem jeszcze poczucie winy, że nie mam już siły i czasu na modlitwę.

 

W ramach wielkopostnych ćwiczeń można się przyjrzeć, jakie troski wywołują we mnie niepokój. Co jest moim “wiele”? Nie oceniajmy od razu, tylko się przypatrzmy, bo spora część tych trosk może być konieczna. Zauważmy raczej, gdzie doświadczamy takiego nadmiaru trosk i natłoku? Kiedy zaczyna w nas wrzeć? Kiedy czujemy się przytłoczeni, pozostawieni sami sobie, pod presją różnych obowiązków? Kiedy czujemy, że nie jesteśmy zauważeni i mamy o to pretensje do bliskich czy współpracowników?

 

Postawa Marii jest w tej scenie totalnym przeciwieństwem nastawienia Marty. Maria siedzi, patrzy i słucha. Nic nie mówi. Nie reaguje na zaczepki Marty. To jest jedno z kryteriów pokoju w sercu, kiedy człowiek zdolny jest do słuchania i patrzenia, zwracania uwagi na drugiego człowieka, okazywania zainteresowania. Marta kręci się wokół siebie, swojego niepokoju.  A Jezus mówi, że “Maria wybrała lepszą cząstkę”. Zwróćmy uwagę na słowo “wybrała”  od greckiego “eklegomai”.  To jest słowo, które pojawia się wtedy, gdy Pan wybiera apostołów spośród uczniów, gdy Bóg wybiera uczniów spośród pogan. Kiedy wybieram kogoś lub coś przestaję koncentrować się na sobie. Bóg przedkłada jednych na drugich, ale nie twierdzi, że ci niewybrani są gorsi. Postawa Marii nie jest lepsza od Marty w tym sensie, że służba jest gorsza, ale w tym konkretnym momencie jest bardziej zgodna z wolą Boga, bardziej właściwa.

 

Działacz czy miłośnik ciszy

 

Czasem warto też przyjrzeć się, do jakiego aspektu życia duchowego mam z natury większe predyspozycje. Do czego mnie bardziej ciągnie, bo pewnych barier nie przeskoczę. Św. Tomasz z Akwinu pisze w Sumie teologicznej: “Spośród ludzi jedni są bardziej usposobieni do życia czynnego, a to z powodu niespokojności ducha, przejawiającej się w naporze do działania i wzmożonej popędliwości czy uczuciowości. Grzegorz Wielki tak o tym pisze: “Niektórzy ludzie są tak niespokojni, że bardziej czują się zmęczeni, gdy nie mają nic do roboty, bo im więcej mają wolnego czasu na myślenie, tym gorszy cierpią zamęt w duszy”. Innych ludzi z natury cechuje czystość i spokój ducha, dzięki czemu są raczej usposobieni do kontemplacji. Takim wyrządzono by wielką szkodę, gdyby ich skierowano całkowicie do działalności”.

 

Ale, z drugiej strony “niektórzy ludzie z usposobienia swego ducha nie są ludźmi czynu, wolą spokój; i gdyby ich rzucono w wir zajęć zewnętrznych, wykończyliby się ledwo zacząwszy tę działalność”.

 

Bardzo ważne jest, aby wiedzieć, w którą stronę przeważa we mnie szala życia duchowego. Bo to że nie byłbym w stanie wysiedzieć parę godzin w ciszy niekoniecznie jest czymś złym. Może jestem bardziej praktykiem, działaczem, muszę rozwiązywać ciągle jakieś problemy, a nie być tylko teoretykiem, kimś kto myśli i lubi ciszę. Jedno z drugim musi się jednak jakoś uzupełniać. Marta i Maria w nas nie mogą żyć w totalnej separacji. Zarówno Jezus jak i święci uczą, że codzienność ma nas prowadzić i przygotować do modlitwy, i na odwrót z modlitwy ma płynąć nasza odpowiednia służba wobec bliźnich. Wtedy będzie w nas więcej pokoju.

 

 

Polecam gorąco książkę napisaną przez czeskiego karmelitę, który umiejętnie pokazuje, jak łączyć w sobie postawę Marty i Marii, jak odnaleźć równowagę między pracą a modlitwą, jak uczyć się prawdziwie biblijnego podejścia do życia duchowego, które nie przeciwstawia pracy i codzienności modlitwie i pobożności.

 

Vojtěch Kodet – Marta i Maria. Jak żyć z Bogiem w bezbożnym świecie

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1732,czy-nie-modle-sie-za-malo.html

*******

Egzorcyzm – kiedy okazuje się skuteczny?

Maskacjusz

ks. Sławomir Sosnowski

Św. Franciszek z Asyżu „wypędza demony” w Arezzo (fresk Giotta) – przykład egzorcyzmu (fot. Wikimedia Commons)

Egzorcyzm jest jedynym z sakramentaliów Kościoła, w którym spodziewamy się widocznej skuteczności. Kiedy zatem możemy poznać, że odprawiony egzorcyzm okazał się skuteczny?

<iframe width=”640″ height=”360″ src=”https://www.youtube.com/embed/U_0XYw0xl30?feature=player_embedded” frameborder=”0″ allowfullscreen></iframe>

O zagrożeniach duchowych i chrześcijańskiej perspektywie odnoszenia się do nich traktuje cykl “Aniołowie i Demony”. W jego ramach pojawiają się także pytania i wątpliwości internautów, na które odpowiada ks. Sławomir Sosnowski.

 

KOGO BOI SIĘ DIABEŁ?

Sławomir Rusin

 

Opętania i egzorcyzmy – ten temat wzbudza mnóstwo emocji. Niestety, w wielu mediach, a niejednokrotnie i w książkach zamiast rzetelnej wiedzy otrzymujemy informacje sensacyjne, budujące fałszywy obraz relacji między Bogiem, szatanem a człowiekiem.   W tej publikacji wybitni specjaliści pomogą nam odkryć prawdziwy obraz Boga, miejsce szatana w porządku stworzenia i wyjątkową pozycję człowieka w dziele zbawienia.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/aniolowie-i-demony/art,8,egzorcyzm-kiedy-okazuje-sie-skuteczny.html

KOGO BOI SIĘ DIABEŁ?

KOGO BOI SIĘ DIABEŁ?

Sławomir Rusin

Kod: 69293
Data ukazania: 2014-04-24
Ilość stron: 152
ISBN: 978-83-277-0076-6
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2014
Wydanie: pierwsze
Stara cena: 19.50 zł

Tylko 18,49 zł

 

Opętania i egzorcyzmy – ten temat wzbudza mnóstwo emocji. Niestety, w wielu mediach, a niejednokrotnie i w książkach zamiast rzetelnej wiedzy otrzymujemy informacje sensacyjne, budujące fałszywy obraz relacji między Bogiem, szatanem a człowiekiem.

W tej publikacji wybitni specjaliści pomogą nam odkryć prawdziwy obraz Boga, miejsce szatana w porządku stworzenia i wyjątkową pozycję człowieka w dziele zbawienia.

dr Zenon Waldemar Dudek (psycholog i psychiatra)

dr hab. Marcin Olajossy (psychiatra)

ks. dr Grzegorz Strzelczyk (teolog dogmatyczny)

ks. dr Wojciech Węgrzyniak (biblista)

ks Krzysztof Wons SDS (kierownik duchowy)
“Od kilkunastu lat widzimy zwiększające się zainteresowanie demonologią, zarówno w duszpasterstwie jak i w mediach, a w niektórych środowiskach tematyka „zagrożeń duchowych” stała się wręcz kluczem do „nowej ewangelizacji”. U podstaw „popytu” na posługę egzorcystów leżą przynajmniej dwa powody. Jeden z nich związany jest z popularyzacją „duchowości” spod znaku New Age – a więc okultyzmem, ezoteryzmem, spirytyzmem i różnego rodzaju technikami uzdrawiania odwołującymi się do kontaktu ze światem pozazmysłowym. Drugi wypływa z przemian cywilizacyjnych, z lęku, poczucia niepewności i sekularyzacji. Wielu katolików za swoje przyjęło „credo” bohaterki filmu Egzorcyzmy Emilii Rose: „Jeśli ludzie uwierzą, że zostałam opętana przez szatana, będą musieli uwierzyć i w Boga” – o. Jacek Prusak SJ ze Wstępu.

http://www.sklep.deon.pl/produkt/art,54036,kogo-boi-sie-diabel.html

******

Mądrość milczenia

Zdzisław Józef Kijas OFMConv

(fot. shutterstock.com)

Milczenie oczyszcza słowo. Uwalnia go z estetycznego fałszerstwa, z bylejakości. Jest niczym płonące węgle wzięte z ołtarza przez serafina, które dotknęły warg Izajasza, oczyszczając je z tego, co nie było Boże: “Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech” (Iz 6, 7). Oczyszczenie podaje w wątpliwość puste słowa, mówione bez miłości, bez odpowiedzialności.

Współczesność przeżywa niemal neurotyczny lęk przed milczeniem. Wzdryga się również przed słuchaniem, jak gdyby obawiała się, że zostanie zdemaskowana jej duchowa pustka, wewnętrzna nuda, życie bez treści. Człowiek współczesny, w tym także wierzący, ma trudność, by pozostać ze sobą sam na sam. Nie wytrzymując ciężaru milczenia, ucieka przed nim, zanurza się w hałas muzyki, gwar odgłosów, nieważne rozmowy i puste przekazy. W konsekwencji także jego mowa jest nieuporządkowana, zachwaszczona. Pełno w niej fałszywych dźwięków. Jest niespójnym przekazem, któremu brak logiki, jasności celów i mocnych argumentów. Kiedy milczenie jest mądre, przejmuje kontrolę nad treścią mowy i jej formą. Stoi na straży jakości słowa, aby było mądre, wyważone, aby nie było go za dużo ani za mało, aby wyrażało to, co mówca chce przekazać. Milczenie jest skarbcem niewypowiedzianych słów, które są jeszcze pełne tajemnicy, gotowej jednak objawić się w czasie i sprawić radość.
Każda tajemnica potrzebuje milczenia, ponieważ tylko wtedy przyciąga i rodzi pragnienie naśladowania. Milczenie staje się miejscem narodzin słowa, jego dodatkowym ozdobnym płaszczem, zapachem, który przyciąga. W milczeniu słowa odpoczywają, co w praktyce oznacza, że dojrzewają, nabierają właściwej wartości, znaczenia, potrzebnej mocy, aby mogły przekonywać i pociągać do realizacji tego, na co wskazują. Słowo, które jest poprzedzone modlitwą, staje się również słowem odpowiedzialnym, a tym samym jest bliskie Bożej mocy, która dopełnia niedostatki ludzkiej mowy. Kiedy jest wypowiadane, nie odpycha rozmówcy, nie zarzuca na niego sieci zniewolenia i nie wystawia na ośmieszenie. Przeciwnie, wiąże nicią szacunku i troski, przyjaźni i troski. Kiedy zostaje wypowiedziane z miłością, jest zdolne rozbudzić w człowieku skrywane moce dobra i wlać entuzjazm do jego realizacji, rozbudza w nim tęsknotę za pięknem i mobilizuje do szukania sposobu jego materializacji.
Słowa oczyszczone i napełnione miłosierdziem, dobrocią, pokorą, cichością i cierpliwością jaśnieją światłem, dają ciepło. Ich odbiorcy czują się akceptowani, dlatego nie boją się otworzyć i nawiązać rozmowę, dzieląc się skrywanymi dotąd lękami i nadziejami, które noszą w swoim sercu. Wszystko to zaś jest konieczne, aby mogli dojrzewać i pomagać innym w tym trudnym procesie.
Nie można słuchać wielu głosów. Prawdziwe słuchanie możliwe jest tylko wtedy, kiedy człowiek wycisza się na wiele głosów i otwiera się na ten jeden, który w tym momencie uznał za najważniejszy. Aby go (dobrze) usłyszeć, musi oddalić od siebie inne głosy. Gdyby tego nie uczynił, szum płynący z wielu głosów zagłuszy słowa mówiącego. Kto chce usłyszeć drugiego, musi przyjąć postawę lekarza, który przyjmuje pacjentów indywidualnie, bada ich, zadaje pytania, rozmawia, a dopiero potem stawia diagnozę. Jej zastosowanie rodzi nadzieję powrotu do zdrowia. Cnotą jest umieć milczeć w czasie, kiedy się sądzi, że słowo ma moc rozwiązywania trudności i zna odpowiedź na wszystkie pytania.

 

 

ks. Zdzisław Józef Kijas OFMConv. – Siła charakteru

 

Czy warto dziś mówić o wadach i cnotach? Czy pasują one jeszcze do naszych czasów?

 

Ojciec Zdzisław Józef Kijas dowodzi, że gdy przyjrzymy się na nowo tym pojęciom, znajdziemy w nich aktualne wskazówki pozwalające lepiej zrozumieć siebie i świat, w którym żyjemy. Autor pokazuje, jakie pokusy czyhają dziś na człowieka i jakie cechy warto w sobie wykształcić, by nie dać się im zniewolić.

Książka przeznaczona dla tych, którzy chcą mieć kontrolę nad swoim życiem, kierować swoimi emocjami i pragnieniami oraz realizować wyznaczone sobie cele.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1702,madrosc-milczenia.html

********

Czy twoje myśli i uczucia są tobą?

Martin Laird OSA

(fot. shutterstock.com)

Jeżeli uważamy, że nasze myśli i uczucia to my, idziemy przez życie, po prostu reagując na otoczenie, z niewielką świadomością, że to czynimy albo że życie mogłoby wyglądać inaczej. Kiedy próbujemy się modlić, rozproszenia usidlają nas i stosunkowo łatwo przytłaczają. Kiedy usiłujemy spokojnie siedzieć, ledwo zauważamy, że oprócz wewnętrznych filmów, które bez przerwy są odtwarzane, jest w nas jeszcze coś. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, że filmy są filmami, a nasze życie toczy się według ich scenariusza. Chaos w naszej głowie jest naszym życiem.
Rozproszenie spotykane przy pierwszej bramie charakteryzuje pełna identyfikacja z myślami i uczuciami. Kiedy pośród tego wszystkiego próbujemy zająć się modlitwą, potrafi być ona prawdziwą męczarnią. Załóżmy na przykład, że próbujemy usiąść w ciszy z naszym słowem modlitwy, a sąsiedzi puszczają głośno muzykę. Nasze myśli są tak przepełnione swoim hałasem, że tak naprawdę ledwo słyszymy łomot zza ściany. W naszej głowie kotłują się głównie komentarze w rodzaju: “Dlaczego oni muszą być tacy głośni?!”, “Zadzwonię na policję!”, “To się skończy w sądzie!”. Razem z tymi myślami pojawiają się też emocje – trudna do zniesienia irytacja i stanowcze postanowienie, że przy następnym spotkaniu powiesz sąsiadom, co o nich myślisz. Muzyka po prostu grała, lecz my dodajemy do niej własny komentarz. Jesteśmy kompletnie zaplątani w tę czynność i zupełnie jej nieświadomi. Ten przykład może wydawać się przesadą, jego celem jest jednak pokazanie, że taki rodzaj usidlenia przez myśli na temat łomoczącej muzyki jest typowy dla rozproszeń przy pierwszej bramie.
Weźmy inny przykład – powiedzmy, że podczas modlitwy do pokoju wchodzi ktoś, kogo nie lubimy lub nawet się obawiamy. Natychmiast wpadamy w uwikłanie – próbując uniknąć strachu, zaczynamy obmyślać strategie: może najlepiej niepostrzeżenie wyjść albo zareagować prewencyjną agresją? Może lepiej będzie się podlizać i w ten sposób kontrolować sytuację, wkradając się w łaski wroga? Rozmaitość póz może być wielka, lecz rzecz w tym, że jesteśmy tak zaabsorbowani własną reakcją, z całym towarzyszącym jej komentarzem, że choć czujemy krępujące nas więzy, ledwo zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje.
Na tym wczesnym etapie podczas modlitwy na to, co nam się przydarza (a są to rozproszenia), reagujemy komentarzem zamiast ciszą. Całe to gadulstwo uniemożliwia nam proste, bezpośrednie doświadczanie naszych myśli i emocji, a co więcej – pomnaża cierpienie ponad miarę i potrzebę. Dlatego też wielu ludzi szybko porzuca kontemplację. Słyszeli oni, że przyniesie im ona wewnętrzny spokój, a tymczasem ich własne doświadczenia owocują tylko chaosem. Jednak na tym etapie kontemplacji konfrontacja z chaosem ma zbawienną moc. Pokój rzecz jasna przyjdzie, ale będzie on owocem. Nie wypchnie rozproszeń z naszej głowy, ale pojawi się w spotkaniach z myślami i uczuciami, jeżeli odpowiemy na nie ciszą, a nie komentarzem. Oto umiejętność, jakiej musimy się nauczyć.
Zmagania z rozproszeniami nie dotyczą tylko natrętnych myśli. Wielu szczerze pobożnych ludzi nigdy nie osiągnie krainy ciszy, ponieważ ich uwaga jest przykuta do pacierzy i słów. Dla nich modlitwa musi być potokiem słów skierowanych do Boga, proszeniem Go o to czy tamto. Rzecz jasna każda relacja wygląda w ten sposób do pewnego momentu. Kiedy kogoś poznajemy, nasz związek rozwija się przez rozmowę. Z czasem rozwinie się on na tyle, byśmy mogli z kimś wspólnie milczeć, a cisza ta będzie odczuwana jako głębszy rodzaj wspólnoty. Podobnie jest z naszą relacją z Bogiem – słowa ustępują miejsca ciszy.
Przyczyną, dla której przekroczenie progu tej bramy wymaga tyle czasu, jest to, że nasza świadomość przeładowana jest myśleniem. Gdziekolwiek się zwrócimy, wszędzie dostrzegamy plątaninę, myśli i komentarze. W rezultacie, choć jesteśmy świadomi duchowej tęsknoty, uważamy siebie za odciętych od głębszej podstawy naszego istnienia, gdzie cisza Słowa darowuje siebie bez końca w akcie stwarzającego istnienia, w podobny sposób jak krzew winny wypuszcza latorośle (por. J 15, 5). Podstawa naszego bytu jest jak porowata gąbka zanurzona w tym, co przez nią przepływa. Ponieważ jednak świadomość jest przeciążona myśleniem, a nasza uwaga przykuta do myśli i wewnętrznego gwaru, zamiast prostego zanurzenia w Bogu postrzegamy naszą świadomość jako poszukiwanie Boga niczym przedmiotu, który można posiąść.

 

Fragment książki: “W krainę ciszy” M. Lairda OCD

Książka ta budzi tęsknotę za prostotą i wewnętrznym pokojem. Ojciec M. Laird proponuje drogę, która prowadzi nas od zewnętrznego chaosu trosk, myśli, ran, lęków i nieustannej “wewnętrznej opery mydlanej” toczącej się w naszej głowie, do naszego centrum, gdzie obecny jest Bóg i gdzie cieszymy się z tego, że jesteśmy. Tam doświadczamy pokoju. Jest to książka dla tych, którzy pragną ciszy w zabieganiu i chcą uczyć się modlitwy, by potem doświadczyć wewnętrznej wolności, a także doznać stopniowego uzdrowienia. Gorąco polecam wszystkim, którzy szukają duchowego rozwoju.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1706,czy-twoje-mysli-i-uczucia-sa-toba.html

******

Kto uciszy lęk?

Dariusz Piórkowski SJ

(fot. shutterstock.com)

 

Bóg przychodzi, by uciszać, czyli także wtedy, gdy się boimy, w zgiełku, w bezsilności, w pracy, w mieście. Nie możemy Boga ograniczać w Jego działaniu.

 

“Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. (…) I wszedł do nich do łodzi i wiatr się uciszył” (Mk 6, 48-51)

Jezioro i morze mają w Biblii wiele wspólnego z pustynią. Nie są to środowiska, w których człowiek mógłby żyć. Według Izraelitów w odmętach wodnych przebywały złe duchy, podobnie zresztą i na pustyni. Oba miejsca są też nieprzewidywalne. Wyzwolenie Izraelitów z Egiptu dokonało się na morzu (dokładnie “w morzu” ), a ich dalsza formacja na pustyni. Właśnie tam Bóg ich wychowywał i dawał się im poznać.

 

Scena przyjścia Jezusa do uczniów po falach jeziora jest Objawieniem, odsłonięciem tego, kim jest Jezus, w jaki sposób działa, jak spotyka się z człowiekiem. Jest też środkiem wychowawczym. Objawienie pokazuje również, że czasem do serca człowieka można dotrzeć tylko w niekonwencjonalny sposób, budząc to, czego najbardziej się boimy. Ewangelista na końcu całego wydarzenia wyjaśnia, dlaczego Jezus przyszedł do uczniów po wodzie: “Uczniowie wcześniej nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały” (Mk 6, 52). Ten cud miał rozbić skorupę w sercach uczniów, konkretnie “otępiałość ich umysłu”, aby w końcu mogli coś ważnego zrozumieć.

 

Tą sprawą, której nie rozumieli, było wcześniejsze rozmnożenie chlebów. Co to znaczy, że jej nie zrozumieli? Z pięciu chlebów Jezus nakarmił pięć tysięcy, ale sam nie rozdawał chlebów ludziom. Robili to uczniowie. Najprawdopodobniej nie zrozumieli znaczenia tego znaku, w którym oprócz zaspokojenia głodu, chodziło również o objawienie, o ukazanie tożsamości tego, kto te chleby rozmnożył. Nakarmione tłumy, jak wiemy z Ewangelii św. Jana, też widziały w Jezusie jedynie cudotwórcę rozdającego chleby. Chrystus nie chciał być tylko lokalnym dostawcą różnych dóbr dla ludzi. Pragnął, aby ludzie szli w Jego ślady.

 

A więc Jezus nie chodzi sobie po jeziorze, bo Mu się nie chciało płynąć łodzią, z kaprysu czy dla zabawy. On ma jasny i poważny cel rozeznany wcześniej w samotności na modlitwie.

 

Czwarta straż nocna to już świt. Po rozmnożeniu chlebów Jezus kazał wypłynąć uczniom na jezioro, a sam poszedł na górę, aby się modlić. Odczekał całą noc, pozostawiając uczniów na falach i w ciemnościach. I przychodzi, kiedy oni są już zmęczeni, niewyspani, gdy mają już wszystkiego dość. Podobnie zrobił po swoim Zmartwychwstaniu. Ciekawe, że w Markowej wersji zdarzenia, chciał ich minąć, przejść obok łodzi. Dlaczego Jezus postępuje w tak dziwny sposób? Żeby to doświadczenie lepiej zapadło uczniom w pamięć, żeby skruszyć ich mechanizmy obronne, żeby poczuli się bezbronni, zależni i bezradni. Cały człowiek musi doświadczyć wyzwolenia, nie wystarczy bowiem tylko wiedza, gdyż ona nie dociera głębiej, jeśli człowiek porażony jest “otępiałością umysłu” i lękiem. Także uczucia muszą zostać poruszone. Wtedy dopiero pojawia się szansa, że coś głębszego dotrze do centrum, do samego serca. Poza tym, człowiek uratowany z opresji doskonale zapamiętuje takie wydarzenie.

 

Ze spotkania Eliasza z Bogiem na pustyni wiemy, że Bóg przychodzi w “ciszy i szmerze łagodnego powiewu”. Ale gdyby tak było, to moglibyśmy spotkać Boga tylko w szczególnych warunkach. To wydarzenie z Jezusem kroczącym po jeziorze pokazuje, że Bóg przychodzi do nas w miejscu, czasie i na sposób, który może nas przerazić.

 

Dlatego ta Ewangelia może nas szokować, bo zwykle sądzimy, że Boga najlepiej spotykamy, gdy czujemy się dobrze, niesieni na falach uczuć, w ciszy, spokoju. I tak bywa, chociaż raczej rzadko. Zauważmy, że Pan przychodzi, by sprawiać ciszę, by uciszać, czyli także wtedy, gdy się boimy, w zgiełku, w bezsilności, w pracy, w mieście. Nie możemy Boga ograniczać w Jego działaniu.

 

Popatrzmy jeszcze raz na strategię Jezusa, który budzi niepokój, by następnie dać swój pokój. Najpierw każe uczniom wypłynąć na jezioro, potem zostawia ich na długi czas tylko z falami i wiatrem; chce, by doświadczyli zmęczenia i niewyspania, by dotknęli swoich granic. I dopiero wtedy się pojawia.

 

Czy potrafimy sobie wyobrazić dorosłych facetów, część z nich była rybakami, którzy po całej nocy boksowania z falami i wiatrem krzyczą z przerażenia? Oni się bali, że się potopią, że ich wciągnie  woda i złe duchy, a tu jeszcze jakaś zjawa przechadza się po wodzie, obok nich. Spróbujmy sobie to wyobrazić. Przecież to wygląda jak w horrorze.

 

Jezus w pewnym sensie aranżuje sobie takie warunki, atmosferę i scenerię, żeby łatwiej było wywołać w uczniach lęk i wyzwolić ich z niego. Ale ten lęk musi się ujawnić. I dopiero wtedy mówi: “Odwagi, nie bójcie się”. I wszystko ucisza. Pierwszy krok w poznaniu Boga to zmierzenie się z ciemnościami, z przeciwnościami, z niesprzyjającymi okolicznościami. Bo to one stają między człowiekiem a Bogiem, a także między ludźmi. Bóg przychodzi wtedy, gdy już po ludzku niewiele da się zrobić.

 

W książkach C.S. Lewisa “Kroniki Narnii:Lew, czarownica i stara szafa” oraz Johna R. Tolkiena “Władca pierścieni” pojawia się pewien ważny szczegół. Genialna intuicja, która obrazuje sposób działania Boga. Otóż, mamy tam sceny bitew z siłami czarownicy lub z siłami Saurona. Znamienne, że pomimo nadziei nadzwyczajnej pomocy, ludzie i ich sprzymierzeńcy muszą podjąć walkę. Charakterystyczna rzecz jest taka, że w “Kronikach Narnii” lew Aslan przybywa na miejsce bitwy w chwili, gdy wydaje się, że bitwa jest już przegrana, a czarownica jest o krok od triumfu. Podobnie we “Władcy pierścieni” zwycięstwo przychodzi wówczas, gdy wydaje się, że Frodo jednak nie dotarł do Góry Przeznaczenia, a dalsza walka skazana jest na przegraną. Wniosek? Trzeba walczyć do końca, zmierzyć się z lękiem i mieć nadzieję pomimo wszystko, bo pomoc często przychodzi wtedy, gdy człowiek wyczerpał już wszystkie swoje możliwości. Scena z przyjściem Jezusa po wodzie przekonuje, że czasem taką pedagogią kieruje się Bóg względem nas.

 

Zwróćmy uwagę, ile trzeba było wysiłku, dodatkowych doświadczeń, lęku, zmęczenia, modlitwy Jezusa, odpowiedniej strategii, żeby przebić się przez “otępiały umysł” uczniów. Nie ma drogi na skróty. Właśnie po to potrzebujemy zewnętrznej ciszy i dystansu, by zobaczyć, w jaki sposób, w jakich miejscach, czym posługuje się Bóg, by objawić się nam, byśmy mogli Go zauważyć i spotkać. Potrzebujemy zewnętrznej ciszy, by Chrystus mógł wewnętrznie uciszyć nasze lęki i do nas przemówić.

 

 

Polecam: “W krainę ciszy” M. Lairda OCD

Książka ta budzi tęsknotę za prostotą i wewnętrznym pokojem. Ojciec M. Laird proponuje drogę, która prowadzi nas od zewnętrznego chaosu trosk, myśli, ran, lęków i nieustannej “wewnętrznej opery mydlanej” toczącej się w naszej głowie, do naszego centrum, gdzie obecny jest Bóg i gdzie cieszymy się z tego, że jesteśmy. Tam doświadczamy pokoju. Jest to książka dla tych, którzy pragną ciszy w zabieganiu i chcą uczyć się modlitwy, by potem doświadczyć wewnętrznej wolności, a także doznać stopniowego uzdrowienia. Gorąco polecam wszystkim, którzy szukają duchowego rozwoju.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1697,kto-uciszy-lek.html

*******

Adorować Boga sercem

Stanisław Biel SJ

(fot. shutterstock.com)

Wiara nie jest celem samym w sobie. Przeciwnie, jest wprawdzie bardzo cennym, ale jednak środkiem do Boga.

 

Dzięki niej człowiek poznaje swego Stwórcę, czci Go, adoruje, coraz bardziej kocha, by w końcu połączyć się z Nim na wieczność. Święty Ignacy Loyola ujął w sposób lapidarny istotę powołania człowieka na ziemi: Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (Ćd, 23). Nowy katechizm wśród środków do tego celu wskazuje: adorację, modlitwę, ofiarę i śluby.

 

Adoracja jest najważniejsza, gdyż pozwala przenieść wzrok z siebie na Boga. Uznać Go za prawdziwego Pana naszego życia, uwielbiać i wychwalać, troszczyć się, by był poznawany i kochany przez ludzi. Adoracja jest czasem intymnego spotkania z Trójcą Świętą: z Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym. Poznanie Boga i siebie byłoby o wiele głębsze, gdybyśmy nauczyli się częściej zaglądać do kościoła i zatrzymywać na chwilę adoracji, zwłaszcza w sytuacjach zagubienia, samotności, bezradności, problemów. Zwykle w trudnych doświadczeniach szukamy pocieszenia u ludzi, przyjaciół czy bliskich nam osób albo uciekamy w rozrywki: alkohol, telewizję, świat wirtualny. Zapominamy, że żaden człowiek do końca nie uśmierzy bólu ani nie rozwiąże problemów. Natomiast w czasie adoracji Jezus daje łaskę, siłę oraz pociechę w trudach i zagubieniu.

Trwanie w obecności Jezusa zbliża do ludzi. Miłość do ludzi staje się wtedy głębsza, bardziej świadoma, trwała, gdyż opiera się na źródle prawdziwej i absolutnej miłości – na Bogu. Adoracja nie izoluje od ludzi, od świata, nawet od zła. W takiej sytuacji byłaby kolejną formą ucieczki. Przeciwnie, adoracja wychodzi od Boga i prowadzi do realności świata, do ludzi, problemów, cierpienia, zła i pomaga na nie patrzeć w innym świetle – odnowionym sercem i umysłem.

Adoracja jest również wewnętrzną siłą, która wnosi pokój i harmonię, daje nadzieję, rozpala miłość, pozwala głosić Boga sercem. Sprawia, że codzienne życie staje się stopniowo bardziej zorganizowane, uporządkowane i sensowniejsze; doświadczamy dotyku Jezusa i powolnej przemiany serca. Przykładem może być piękne świadectwo zamieszczone w Internecie: Adoracja była i jest dla mnie wyzwaniem. Jednocześnie tylko podczas adoracji czuję wystarczająco mocno dotyk Chrystusa, by zmienić siebie. I to zmienianie siebie powoduje, że adoracja jest dla mnie wyzwaniem. Trudno mi jest rozstać się choćby tylko z kawałeczkiem mojej pychy, takie rozstanie boli. A jednocześnie dotyk Chrystusa koi.

 

Wyrazem adoracji Boga jest modlitwa. Tertulian podkreśla jej nieograniczone wprost możliwości: zmywa winy, odpędza pokusy, wstrzymuje prześladowania, pociesza małodusznych, daje natchnienie wspaniałomyślnym, prowadzi pielgrzymujących, ucisza fale wód, łotrów wprawia w zdumienie, karmi ubogich, kieruje bogaczami, podnosi upadłych, upadających podtrzymuje, stojących broni od upadku. Dlatego modli się niebo i ziemia, aniołowie i stworzenia, nawet i ptaki powstające ze snu wznoszą się ku niebu i rozkładając na krzyż skrzydła zamiast rąk, mówią coś, co wydaje się modlitwą.

Trzy zasadnicze formy modlitwy oddają trafnie ludzką zależność od Boga. Modlitwa uwielbienia i dziękczynienia wskazuje, że jedynie Bóg jest godny największej chwały i czci. On jest źródłem wszelkiego dobra i miłości. Przykład takiej modlitwy pozostawiła nam Niepokalana Maryja. W swoim Magnificat uwielbia Ona Boga za wielkie rzeczy, które uczynił Jej i światu (Łk 1, 46-55). Wysławia Boga, który jest wszechmocny, święty, miłosierny, sprawiedliwy, dobry i niepojęty. Magnificat Maryi jest równocześnie radosnym dziękczynieniem, wynikającym z tego, że Bóg uczynił Jej wielkie rzeczy (Łk 1, 49). Uwielbienie i wdzięczność stanowiły treść modlitwy nawet Syna Bożego.

 

Drugą formą jest modlitwa wstawiennicza. Pozwala ona rozszerzyć własne, często skurczone, serce. Skierować wzrok na potrzeby innych. Zobaczyć, że nikt z nas nie jest pępkiem świata. Modlitwa za innych jest znakiem miłości bliźniego. Są sytuacje, w których mimo największych zaangażowań i wysiłków nie jesteśmy w stanie pomóc innym. Sytuacje te uczą pokory, uświadamiają, że nie jesteśmy zbawicielami. Czasem jednak trzeba długo i cierpliwie prosić, wołać, wstawiać się, aby “zostać wysłuchanym”. Świadectwem jest Kananejka, która mimo złego potraktowania i odrzucenia przez Jezusa prosi ufnie i nieprzerwanie, dopóki nie osiągnie celu, uzdrowienia córki (Mt 15, 21-28). Innym przykładem jest uboga wdowa, której niesprawiedliwy sędzia nie chciał bronić; nie przestaje ona nalegać, wierząc, że jeśli nawet sędzia nie wzruszy się jej ubóstwem, to wysłucha ją z powodu jej natarczywości (Łk 18, 1-8); czy natrętny przyjaciel, który idzie w nocy do przyjaciela i prosi o chleb (Łk 11, 9-13). Albo sam Jezus proszący za uczniów i Kościół (J 17). Modlitwa wstawiennicza pobudza empatię i wyzwala solidarność z cierpiącymi i potrzebującymi. Sprawia, że ich problemy stają się naszymi. Nie tylko wyzwalają emocje (być może w wygodnym pokoju przed telewizorem), ale i motywują do działania.

 

Trzeci rodzaj modlitwy może pozornie wydawać się zbyt egoistyczny. Chodzi tu o modlitwę błagalną za siebie. Czasami rezygnujemy z niej całkowicie albo “nie chcemy naprzykrzać się Panu Bogu” i “zawracać Mu głowy” swoimi problemami. W rzeczywistości rozmijamy się z nauczaniem Jezusa, który zachęcał: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16, 23-24). W “najpopularniejszej” modlitwie Ojcze nasz Jezus zachęca również do prośby. Bóg Ojciec dobrze zna nasze potrzeby, a jednak Jezus nalega, by prosić. Prosząc, uświadamiamy sobie własne pragnienia, potrzeby, zależność od Boga i stajemy się bardziej pokorni. Jesteśmy wtedy jak dzieci, które ufają swoim rodzicom i potrafią w naturalny sposób prosić i przyjmować dary. A rodzice przecież cieszą się, gdy dzieci proszą. Nawet ciągle o to samo.

 

Wyrazem czci i służby Bogu jest ofiara. Święty Paweł zachęca i prosi Rzymian, aby dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną (Rz 12, 1). Ofiara duchowa polega na oddaniu siebie, swego serca, całej osoby Bogu, na dobre i złe. Jak Maryja w Nazarecie (por. Łk 1, 38). Nie chodzi więc o słowa, ale o czyny. Zresztą Pan Bóg wprost odcinał się od pięknych słów, które nie znajdują pokrycia w życiu. Podkreślał, że chce raczej miłosierdzia i miłości niż całopaleń i ofiar (por. Oz 6, 6). Najpiękniejszą ofiarą jest czyste, skruszone serce. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51, 19).

 

Na zakończenie Ćwiczeń duchownych święty Ignacy proponuje jej uczestnikom modlitwę ofiarowania: Zabierz Panie i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Ty mi to Panie dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy (Ćd, 234). Modlitwa ta wyraża zgodę na wolę Bożą. Bóg jest dawcą i Panem wszelkich darów i wartości. Może nimi rozporządzać według własnego uznania.

 

W czasie rekolekcji ignacjańskich rozmawiam z rekolektantami o modlitwie ofiarowania. Czasem słyszę lęki i obawy. Czy mogę Bogu całkowicie zawierzyć? Oddać bezwarunkowo wszystko i siebie? A co, jeśli zechce sprawdzić autentyczność moich słów i potraktuje je dosłownie? Oczywiście, nie można wykluczyć takiej sytuacji. Świadczy o tym przykład jednego ze starszych hiszpańskich jezuitów. Cierpiał on na amnezję i w sposób humorystyczny tłumaczył współbraciom tę przypadłość: Całe życie modliłem się: zabierz Panie pamięć moją. I zabrał, zabrał, zabrał… W rzeczywistości bezwarunkowe oddanie się Bogu prowadzi do wolności. Uwalania od nadmiernych napięć, niepokojów, stresów. Daje odwagę i pewność. Przecież wszystko jest w rękach dobrego Boga, a On chce jedynie ludzkiego szczęścia.

 

Wzorem każdej ofiary jest dar Syna Bożego. Najdoskonalsza ofiara z siebie, którą złożył On na krzyżu, z miłości do Ojca i do człowieka. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 6-8). Ofiara Jezusa była konsekwencją miłości świadomej, bezwarunkowej i do końca (J 13, 1). Taki wymiar winna mieć nasza ludzka ofiara. Nie chodzi w niej o wypełnianie obowiązku, pewnych świadczeń, aby Bóg był zadowolony, ale o praktykowanie miłości Boga, bliźnich i siebie.

 

Wyrazem ofiary składanej Bogu są przyrzeczenia i śluby. Przyrzeczenia wiążą się z ważnymi sakramentalnymi wydarzeniami życia duchowego. U początku życia w sakramencie chrztu czynią to rodzice i chrzestni. Zobowiązują się w ten sposób do troski o kształtowanie wiary i rozwój życia duchowego małego jeszcze dziecka. Świadomym aktem jest już bierzmowanie. Wówczas młody człowiek potwierdza przed Kościołem swój wybór Boga i wiary; otrzymuje moc Ducha Świętego i Jego dary, by świadomie kształtować relacje przyjaźni z Bogiem. Z przyrzeczeniami wiąże się również wybór drogi życiowej. Zarówno małżeństwo, jak i kapłaństwo są dogłębnym oddaniem siebie drugiej osobie. W sakramencie małżeństwa wierność, miłość i dozgonność przyrzeka się małżonkowi, w sakramencie kapłaństwa samemu Chrystusowi. Prócz tych dalekosiężnych i brzemiennych w skutki przyrzeczeń istnieją również zwyczajne, codzienne, ale również ważne i wpływające na całokształt relacji z Bogiem. Przyrzeczenia takie wyrażają się na przykład w dobrych uczynkach, różnych formach ascezy, modlitwy, pielgrzymek. Im mniej kryją w sobie motywacji egoistycznych, tym bardziej są cenne i miłe w oczach Bożych.

 

Jako szczególną ofiarę należy wyodrębnić rady ewangeliczne, czyli śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Poprzez nie osoba, która oddaje siebie Bogu, rezygnuje w sposób świadomy i wolny z niektórych “światowych przyjemności”. Ślub czystości wiąże się z rezygnacją z życia małżeńskiego i wyborem samotności; w ten sposób zbliża do miłości bezinteresownej oraz lepiej pomaga zrozumieć osoby samotne, cierpiące, zagubione w życiu. Ślub ubóstwa jest rezygnacją z nadmiernej konsumpcji i posiadania; pozwala prowadzić prosty, ewangeliczny tryb życia, solidaryzować się z ludźmi prawdziwie ubogimi, pomagać im i kontestować daleki od miłosierdzia i sprawiedliwości współczesny świat. Ślub posłuszeństwa dotyczy rezygnacji z pełnej wolności. Dzięki niemu osoba zakonna jest bardziej otwarta, mobilna, dyspozycyjna; zamiast siebie szuka przede wszystkim woli Bożej, którą odczytuje w decyzjach przełożonych. Śluby prowadzą do większej otwartości na Boga, a w Nim na drugiego człowieka. Kształtują człowieka dojrzałego, świadomego, odpowiedzialnego, dającego pogodne świadectwo miłości, prostoty i życia na co dzień wolą Bożą.

 


 

Stanisław Biel SJ – “Miłość w dziesięciu słowach”

 

Książka zawiera pogłębione wyjaśnienie wszystkich dziesięciu przykazań oraz konkretne wskazówki, jak nimi żyć na co dzień. Przytacza najczęstsze sposoby ich przekraczania, czyli grzechy, z którymi się zmagamy. Jednocześnie niesie przestrogę przed złudnym mniemaniem, że przykazania to przeszkoda na drodze do szczęścia i wolności. Dzięki wyjaśnieniom z Katechizmu Kościoła Katolickiego, cytatom ludzi Kościoła oraz doświadczeniu autora książka prezentuje szerokie spojrzenie na dziesięć Bożych słów skierowanych do nas.
Ojciec Stanisław Biel pokazuje, że Dekalog to nie tylko zbiór przykazań, które trzeba zachowywać, ale przede wszystkim wyraz miłości Boga do człowieka. To w nich Bóg wskazał nam drogę do radości i prawdziwego szczęścia. Mimo to człowiek wielokrotnie nie potrafi lub nie chce tej Miłości przyjąć. Wówczas odwraca się od Boga. Aby tak się nie stało, trzeba pamiętać, że najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1695,adorowac-boga-sercem.html

*******

Przebywanie z Bogiem

eSPe

Przemysław Radzyńsk

(fot. shutterstockcom)

Skoro mówimy, że modlitwa jest rozmową z Panem Bogiem to znaczy, że trzeba tę drugą stronę dopuścić do głosu. – o modlitwie w ciszy opowiada ks. Andrzej Muszala, teolog i bioetyk, który modlitwy wewnętrznej uczył się we francuskiej wspólnocie Notre Dame de Vie, a dziś dzieli się tym doświadczeniem z innymi w kościele św. Marka w Krakowie oraz w Pustelni św. Teresy z Lisieux na jednym z beskidzkich szczytów.

 

 

Czym jest modlitwa w ciszy?

 

Po pierwsze to nie jest modlitwa “po cichu”. Różaniec czy litanie odmawiane po cichu to modlitwy słowne, tylko że po prostu po cichu. A “modlitwa w ciszy” oznacza zaniechanie mówienia. Skoro mówimy, że modlitwa jest rozmową z Panem Bogiem to znaczy, że trzeba tę drugą stronę dopuścić do głosu. W ciszy odkładamy na bok wszystkie nasze intencje, słowa, myśli. Po chwili skupienia otwieramy Pismo Święte i wtedy Bóg zaczyna mówić. Wystarczy jedno czy dwa zdania, które się rozważa. To ma doprowadzić do najważniejszego momentu – zawierzenia, czyli całkowitego oddania się Bogu. Teologicznie trzeba by powiedzieć: “w akcie wiary”, “w akcie miłości”. Człowiek może walczyć ze sobą, czasem z wolą Bożą, tak jak Jezus w Ogrójcu, ale ostatecznie mówi: “Nie moja, lecz Twoja wola niech się zawsze dzieje”. Podsumowując, modlitwa w ciszy to jest przebywanie z Bogiem, które prowadzi do całkowitego oddania się Bogu.

 

Do wewnętrznego wyciszenia potrzebujemy też ciszy na zewnątrz?

 

W Ewangelii jest napisane, że jak chcesz się modlić, to wejdź do swojej izdebki, zamknij drzwi, módl się w ukryciu (por. Mt 6, 6). Zamknięte drzwi to jest symbol – tu nie chodzi o fizyczne drzwi, tylko o bramy swoich zmysłów a zwłaszcza wzroku i słuchu. Gdy przeczyta się tekst Pisma Świętego i wzrok ukierunkowany jest na Słowo Boże, to później – jak mówi św. Teresa od Jezusa – oczy jakby samoczynnie się zamykają. Jezusa, którego widzieliśmy w Słowie, zaczynamy szukać w swoim wnętrzu. Dlatego trzeba dodać, że modlitwa w ciszy jest modlitwą wewnętrzną – prowadzi do wnętrza człowieka, do kontaktu z Bogiem, który mieszka w nas od zawsze. Tę żywą obecność mamy od momentu chrztu – ten skarb przechowujemy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4, 7). Trudno, żeby przynajmniej raz dziennie do niego nie zaglądać.

 

Mówimy o ciszy zewnętrznej a jak radzić sobie z natłokiem myśli – żyjemy w codzienności jako studenci czy pracownicy, jako dzieci i rodzice, z różnymi problemami, które zaprzątają nasz umysł?

 

Najlepiej modlić się rano. Potwierdzam to jako bioetyk. W miarę upływu godzin organizm ludzki funkcjonuje podobnie do komputera – pracuje, zbiera informacje i działa coraz wolniej. Wtedy trzeba się wyłączyć, zresetować a poprawne działanie powróci. Bóg tak nas stworzył – my resetujemy się poprzez sen. Rano mamy o wiele mniej rozproszeń.

Jeśli nie możemy modlić się rano, to można to zrobić w dowolnym czasie w ciągu dnia. Żeby natłok myśli nie zabrał nam tego czasu modlitwy, można 10-15 minut wcześniej zacząć czytać Pismo Święte lub jakąś dobrą lekturę duchową. Chodzi o to, żeby umysł zajął się sprawami Bożymi, bo wtedy te wszystkie myśli zejdą na drugi plan. Potem można rozpocząć modlitwę w ciszy przez pół godziny lub więcej.

 

Dla kogo jest ta modlitwa? Pytam zarówno o predyspozycje człowieka jak i duchowe oczekiwania.

 

Te oczekiwania są trochę niebezpieczne, bo modlitwa jest dla Boga.

 

Czyli trzeba odwrócić nasze myślenie o modlitwie?

 

No właśnie. Nie idziemy na modlitwę dla siebie. To jest podstawowy błąd. Często ludzie modlą się dla siebie – żeby się dobrze poczuć, żeby Bóg ich umocnił, żeby mieli jakieś światło, co mają robić. Jezus w Ogrójcu nie dostał przecież żadnego światła, cierpiał, ale poszedł tam dla Ojca. My idziemy na modlitwę dla Boga. Ludzie gonią od jednej grupy do drugiej, szukają przeżyć, chcą “poczuć Ducha”. To jest przejaw egoizmu a nie szukania Boga.

 

Czy tej modlitwy trzeba się nauczyć?

 

Apostołowie mówią do Jezusa “Panie, naucz nas się modlić” (por. Łk 11, 1), szukają kompetentnego przewodnika. Jezus ich najpierw poucza na ten temat, a potem robi im ćwiczenia z modlitwy (np. na górze Tabor), ale oni nawet jednej godziny nie potrafili wytrzymać. Modlitwa nie jest improwizacją.

 

Mamy cudowne tradycje, np. Ojców Pustyni, Ignacego Loyolę, szkołę karmelitańską czy św. Dominika. Każda idzie trochę inną drogą – Ignacy kładzie większy nacisk na rozmyślanie, a karmelici na to, żeby jak najszybciej dojść do aktu wiary – aktu oddania się. Ale wszyscy spotykają się w tym samym punkcie, że na modlitwie chodzi o to, żeby całkowicie powierzyć siebie Bogu. Więc śmiało można korzystać z tego całego bogactwa, tylko warunek jest jeden – niech stoi za tym jakiś Doktor Kościoła, jakiś kompetentny święty – to jest znak, że ta nauka potwierdzona jest przez Kościół, a nie oparta na jakichś eksperymentach. Jestem bardzo zaniepokojony np. tzw. medytacją chrześcijańską. To jest coś bardzo niebezpiecznego – człowiek koncentruje się na sobie i jeszcze miesza do tego techniki wschodnie. Brak tu czegoś najbardziej istotnego – oddania siebie całkowicie i bez zastrzeżeń Bogu, a za to poszukiwanie jakiegoś “relaksu”, “uspokojenia”. W modlitwie wewnętrznej nie można eksperymentować, ale formować się w szkołach mistrzów.

 

Co radziłby Ksiądz komuś, kto chce dopiero wejść w modlitwę w ciszy?

 

Św. Teresa od Jezusa radzi: “Chcesz nauczyć się modlić? – módl się!”. Niech to będzie 15 minut, ale trzeba zakosztowywać tej ciszy. Może to być bardzo powolne czytanie Pisma Świętego. Po jakimś czasie człowiek spostrzeże, że stąpa po grząskim terenie, że nie jest kompetentny. Wtedy zaczyna szukać.

 

Ja też szukałem. Dwa lata. Znalazłem wspólnotę karmelitańską w południowej Francji, nastawioną tylko na naukę modlitwy wewnętrznej. Codziennie konferencje o modlitwie wewnętrznej, a następnie praktyka – modlitwa w ciszy: godzinę rano i godzinę wieczorem. I tak przez cały rok. W trzydziestoosobowej grupie było trzech księży, reszta – świeccy.

 

Niedawno odkryłem, mimo że sam już wcześniej byłem związany z oazą, że Ruch Światło-Życie wydał zbiór małych książeczek o formacji do modlitwy wewnętrznej. Z książeczek tych przebija, że ks. Franciszek Blachnicki był bardzo kompetentnym nauczycielem modlitwy wewnętrznej. A zatem w oazie też istnieje olbrzymie bogactwo duchowej formacji do tej formy modlitwy. Jak ktoś chce, to oczywiście drzwi naszej pustelni też są otwarte. W każdy wtorek wieczorem można też przyjść na modlitwę w ciszy do kościoła św. Marka. Musimy szukać, a kto szuka – znajduje.

 

Jak doszło do Księdza wyjazdu do Francji?

 

W seminarium uczono nas modlitwy w ciszy. Dobrze wiedziałem, że źródło zawsze jest w kontakcie z Bogiem, bo z pustego nawet Salomon nie naleje. Miałem mocne postanowienie, że nigdy tego nie porzucę. Ale niestety zostawiłem, bo przyszedł natłok spraw na parafii – o szóstej pobudka, Msza św., konfesjonał, potem śniadanie i na ósmą do szkoły. Później obowiązki w parafii, przygotowanie do katechezy, kazania… I tak dzień za dniem, taka gonitwa. Trwało to cztery i pół roku. Pewnego dnia odmówiłem nieszpory, było już dosyć późno, zamknąłem brewiarz i zacząłem się zastanawiać, jakie psalmy odmówiłem, jakie było czytanie. Nie wiedziałem. Przeraziłem się, że wpadłem w rutynę. Jak człowiek jest za blisko świętych rzeczy – modlitwy, Eucharystii – i równocześnie brakuje modlitwy w ciszy, to jest to bardzo niebezpieczne. To moje ocknięcie przyszło w momencie, gdy zbliżały się wakacje. Wyjechałem na miesiąc do sióstr zakonnych na tzw. zastępstwo. Odprawiałem dla nich tylko Mszę św. a potem miałem czas wolny – na modlitwę i lekturę. Tam przeszedłem swoistą kwarantannę – powrót do źródeł. To był początek. Później zacząłem szukać wspólnoty, która formuje do modlitwy w ciszy. Gdy ją znalazłem, poprosiłem mojego biskupa, żeby mnie zwolnił z obowiązków i pozwolił tam pojechać na tzw. rok szabatowy. Początkowo nie chciał się zgodzić. Wszyscy jesteśmy przecież na froncie. Ale ja czułem się inwalidą, zupełnie niezdolnym do walki. Musiałem iść do szpitala. Zrozumiał to i po dwóch latach próśb się zgodził. To było czternaście lat temu.

 

Owoce z tamtego czasu czerpie Ksiądz do dziś?

 

Bez formacji jest bardzo trudno. Są geniusze, którzy może jej nie potrzebują, ale ilu ich jest? Z modlitwą jest podobnie jak z nauką języka obcego – trzeba to robić systematycznie, np. codziennie uczyć się trzydziestu nowych słówek. Po dwóch latach człowiek stwierdza, że ten język w niego przeniknął. Zaczyna mówić płynnie i już nie szuka odpowiedniej formy gramatycznej, nie zastanawia się czy to czas przeszły, czy teraźniejszy. Ale żeby do tego dojść, ile trzeba się namęczyć? Dopiero później okazuje się, jakie to jest łatwe i że może nawet sprawiać przyjemność. Wszystko, co jest piękne w ludzkim życiu, wymaga dużo trudu. A rzeczy Boże chyba jeszcze bardziej niż ludzkie. Dlatego formacja do modlitwy wewnętrznej trwa do końca życia…

 

 

Artykuł pochodzi z eSPe 11/2014. Całe czasopismo można za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1667,przebywanie-z-bogiem.html

*******

Modlitwa w cierpieniu

Stanisław Biel SJ

(fot. Martin-Neuhoff/flickr.com/CC)

Dla człowieka wierzącego najważniejszą pomocą duchową w cierpieniu jest modlitwa. Św. Izaak Syryjczyk pisze, że gdy człowiek cierpiący zwraca się na modlitwie do Boga, On zawsze odpowiada i nie wzdryga się współcierpieć z tym, który Go wzywa. A Orygenes uzupełnia: Tylko modlitwa jest zdolna zwyciężyć Boga.

Pomoc, jakiej Bóg udziela cierpiącemu nie zawsze polega na uzdrowieniu albo zmniejszeniu bólu. Bóg daje człowiekowi to, co w danej chwili jest dla niego najlepsze duchowo. Z tego punktu widzenia zarówno powrót do zdrowia jak i dalsze trwanie cierpienia może być dobrem. Poprzez cierpienie Bóg może udoskonalać wewnętrznie człowieka i przygotowywać go do przyjęcia jeszcze większych dóbr.
Cierpienie wymaga cierpliwości. A modlitwa ją wydoskonala. Daje wewnętrzny pokój i siłę, by je podejmować. Oczywiście, że modlitwa w cierpieniu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym czy duchowym nie jest łatwa. Dlatego powinna być prostsza. Lepiej wtedy korzystać ze znanych formuł modlitewnych, np. różańca, litanii czy znanych modlitw ustnych. Mogą to być proste akty strzeliste wyrażające ufność, np. modlitwa s. Faustyny: Jezu, ufam Tobie, Ojcze ufam Tobie; albo modlitwa Jezusa z Ogrojca: Ojcze, bądź wola Twoja.
Jeżeli cierpienie na to pozwala, dobrze jest modlić się z Jezusem na Drodze Krzyżowej. Świadomość cierpienia Jezusa, które zbawia i świadomość, że w Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53, 5) pomaga ufniej podejmować własny krzyż. Ponadto łatwiej wtedy łączyć swoje cierpienie z cierpieniem Boga-Człowieka i ofiarować je w intencji bliźnich.
W cierpieniu mogą pojawiać się sytuacje, w których człowiek wątpi, neguje obecność Boga, walczy z Nim, oskarża Go, bluźni, itd. Zauważmy, że tego typu sytuacje nie są obce Biblii. W Piśmie świętym mamy wiele przykładów modlitwy, która nie jest pokorna, ale wyraża bunt, sprzeciw, walkę. Wystarczy wspomnieć Hioba, ale także Księgę Lamentacji, czy Psalmy.
W czasie cierpienia szczególnie polecam modlitwę Psalmami. Jest wiele psalmów oddających sytuację choroby, bólu i cierpienia, np. Psalmy: 6, 7, 10, 12, 13, 17, 22, 26, 31, 35, 38, 39, 40, 41, 69… Warto również sięgać do psalmów ufności, np. Psalmy: 23, 27, 37, 42, 55, 62, 73, 84, 91, 131… Wprawdzie początkowo mogą rodzić bunt i sprzeciw, ale gdy będziemy modlić się nimi dłużej, cierpliwie, powoli będą wnosić w serca wewnętrzny pokój i ufność.
Ojcowie Kościoła zwracają uwagę na modlitwę wdzięczności. Odwołują się do słów św. Pawła: W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was (1 Tes 5, 18). Św. Paweł podkreśla, że wolą Bożą jest, byśmy dziękowali w każdym położeniu, także w cierpieniu.
Czasami cierpienie jest tak silne, że żadna modlitwa nie jest możliwa. Nie pozostaje wtedy nic innego jak trwać milcząco w obecności Bożej. Takie ufne akceptujące trwanie jest wtedy owocniejsze niż najpiękniejsze słowa.
Jeżeli nawet ono nie jest możliwe, modlitwą jest samo cierpienie. Wystarczą wtedy krótkie westchnienia albo ofiarowanie Bogu drobnych form ascezy, np. spokojne przyjęcie leku czy cierpliwość wobec personelu medycznego.
Oprócz modlitwy chorego należy jeszcze wspomnieć o mocy modlitwy wstawienniczej za cierpiących. Do takiej modlitwy zachęca Pismo Święte: Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego (Jk 5, 14nn).
Modlitwa wstawiennicza za chorych łączy się z modlitwą całego Kościoła. Jej owocem może być duchowy pokój, wewnętrzna harmonia, integracja, nadzieja, odwaga do przeżywania lęków i bólu, zdolność do przebaczenia.
Możliwe jest także całkowite uzdrowienie (zwłaszcza w czasie modlitw lub Mszy św. “wstawienniczych”). Należy jednak podkreślić, że jednorazowe uzdrowienie fizyczne nie jest celem ostatecznym. Ono jest impulsem, bodźcem, który ma prowadzić do uzdrowienia wnętrza, uzdrowienia duchowego, opartego na miłości i dalszej wewnętrznej pracy.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1559,modlitwa-w-cierpieniu.html

*******

Zagadka ludzkiego cierpienia

Joseph Loconte

(fot. shutterstock.com)

Kogóż nie dotknęły rozterki i tragedie życia, duże lub małe?

 

Nawet dzieci wiedzą, co to znaczy rozpaczać, gdy zdechnie ukochane zwierzę lub odejdzie najlepszy przyjaciel. Rodzice zmagający się z demencją, mała dziewczynka cierpiąca na białaczkę, uraz głowy sprawiający, że nastolatek zapada w śpiączkę, samochód, który wskutek awarii hamulców stacza się w dół, zabijając kilkuletnie dziecko – listę podobnych tragicznych zdarzeń z naszego życia można by przedłużać w nieskończoność.

 

Przypomina mi się relacja o “idiotycznym wypadku”, w którym zginęli pewien pastor i jego rodzina. Jechał on w sylwestra samochodem dwupasmową drogą w Cumberland w stanie Indiana. Obok niego siedziała żona, a z tyłu troje małych dzieci. Nagle, ni stąd, ni zowąd wywróciło się na samochód drzewo, zabijając wszystkich, oprócz najmłodszego dziecka. Jak stwierdza komunikat prasowy, “tej nocy nie było wiatru, deszczu ani śniegu; nie było żadnych okoliczności, które mogłyby przyczynić się do upadku dębu, który przewrócił się dokładnie na dach samochodu pastora. Jego pasażerowie prawdopodobnie nawet nie zdążyli go zobaczyć”.

 

Jaką parafią, jeśli jej członkowie byliby rzeczywiście ludźmi wierzącymi, nie wstrząsnęłaby podobna tragedia?

 

Jedenastego marca 2011 roku światem wstrząsnęła wieść o katastrofie spowodowanej przez tsunami u wybrzeży Japonii, wywołane przez trzęsienie ziemi o sile 8,9 stopni w skali Richtera. Jak pisze Mark Avancena, któremu udało się przeżyć kataklizm, najpierw “zapanowała niezwykła cisza, jakby świat się zatrzymał. Potem zaczęło się trzęsienie ziemi”. W powodzi zginęły tysiące ludzi; miliony zostały bez dachu nad głową i bez elektryczności. Jeszcze przez wiele tygodni mieszkańcy terenów dotkniętych katastrofą żyli w obawie przed awarią pobliskiej elektrowni atomowej uszkodzonej przez tsunami. Świat obiegły sceny, w których widać było ludzi rozpaczających po stracie swych najbliższych, domów i dobytku. Pewien reporter CNN tak podsumował relację: “cały naród japoński zjednoczył się w żałobie”.

 

W chwili gdy piszę te słowa, setki tysięcy Somalijczyków cierpią wskutek klęski głodu, z którą zmagają się agencje pomocy międzynarodowej, próbując zaopatrzyć głodujących w żywność, wodę i lekarstwa. Tylko w ciągu trzech ostatnich miesięcy wskutek suszy i głodu zmarło ponad dwadzieścia dziewięć tysięcy dzieci poniżej pięciu lat. Niezliczone rodziny z obszarów dotkniętych klęską – w tym rodzina Kaltum Mohamed – próbowały przenieść dzieci do stolicy kraju, Mogadiszu, by mogły tam otrzymać niezbędną pomoc. W czasie tej podróży zmarło czworo z pięciorga dzieci Kaltum. Według jednej z relacji, “klęcząc przy grobie jednego z nich, rozgarniała pokrywającą go ziemię, na przemian płacząc i ocierając łzy. Została jej jedna córka, którą musi spróbować wyżywić”.

 

Oczywiście, nie tylko natura zwraca się przeciwko nam; krzywdę skłonni są nam wyrządzać także inni ludzie. Rozpacz Equiano przypomina nam o tym, że nie było w historii instytucji bardziej nikczemnej niż handel niewolnikami, wynaleziony i realizowany przez ludzi – wykształconych, oświeconych, chodzących do kościoła Europejczyków. Niewolnictwo spowodowało morze nieszczęść ludzkich.

 

Współczesne postacie zła tworzą własne, specyficzne rodzaje nieszczęść. Na przedmieściach Waszyngtonu, niedaleko miejsca, gdzie mieszkam, doszło do nagłośnionego w mediach podwójnego morderstwa: najpierw dowiedzieliśmy się o śmierci Jane McQuain, która zmarła od ran zadanych nożem, i o gorączkowych poszukiwaniach jej zaginionego syna, ośmioletniego Williama. Co wieczór w telewizji pokazywano zdjęcie szczęśliwego, roześmianego chłopca w towarzystwie matki. Potem nadeszły nowe wieści i nadzieje okazały się płonne: odnaleziono ciało Williama; zakatowano go na śmierć kijem baseballowym. Obie te zbrodnie oskarżono niezrównoważonego psychicznie męża Jane McQuain, a cała ta ponura historia wywołała wzburzenie mieszkańców okolicznych osiedli.

 

W lecie 2009 roku w Iranie doszło do zamieszek w związku z wyborami; w Teheranie demonstrujący studenci starli się z rządowymi siłami bezpieczeństwa.

Dwudziestosześcioletnia artystka Neda Agha-Soltan została postrzelona w pierś przez Irańską Straż Rewolucyjną. Na pomoc pośpieszył jej lekarz; Nada wykrwawiła się jednak na śmierć w ciągu niecałych dwóch minut. Tę przerażającą, rozpaczliwą scenę udało się komuś sfilmować; obejrzały ją później miliony internautów. Śmierć kobiety, którą ogłoszono “głosem wolnego Iranu”, stała się jednym z najbardziej medialnych zgonów w historii, pogrążając w żałobie miliony Irańczyków.

 

W świecie, który oplata globalna sieć komunikacji, podobne bolesne i tragiczne doświadczenia – gdziekolwiek by do nich dochodziło – wdzierają się w nasze życie. Każde z nich przypomina nam o zdumiewającej, przerażającej powszechności bólu i żałoby, przeżywanej tak samo w różnych społeczeństwach, wspólnotach językowych i religijnych świata.

 

Gdzie szukać mądrych odpowiedzi na pytania, które rodzi ta zagadka ludzkiego cierpienia?

 

Wielu ludzi szuka ich w wierze; wielu odwraca się od wiary. Trudno ich za to winić. Duchowni różnych religii często zdają się zajmować wobec rzeczywistości cierpienia dwie różne postawy. Na jego widok albo zupełnie milkną, albo z ogromną pewnością siebie tłumaczą sens cierpienia. Zamiast wsparcia, wskazówek czy choćby współczucia, oferują pobożne komunały, teologiczne abstrakcje i bezduszne ostrzeżenia przed sądem Bożym.

 

Nigdy nie zapomnimy żałoby, jaka zapanowała po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton z 11 września 2001 roku. A jednak w tamtych chwilach żałoby narodowej dwóch chrześcijańskich duchownych prawicowych, Jerry Falwell i Pat Robertson, ogłosiło sąd Boży nad zdeprawowanymi Stanami Zjednoczonymi: “Bóg podnosi zasłonę i pozwala wrogom Ameryki wyrządzić nam coś, na co prawdopodobnie zasłużyliśmy”. Boską odpłatę dostrzegł w tym akcie terroru także lewicowy teolog Stanley Hauerwas; w jego opinii była to kara za politykę zagraniczną USA: “Cena, jaką Amerykanom przyjdzie zapłacić za arogancję, z jaką w tej chwili sobie poczynamy, będzie rzeczywiście straszna (…) i myślę, że sobie na to zasłużyliśmy”.

 

Zatem nawet w chwili, gdy w strefie zero wydobywano spod gruzów zmasakrowane szczątki ofiar, samozwańczy prorocy pozwalali sobie na ogłaszanie sądu Boga nad narodem. Wielu Amerykanom wydało się to niewątpliwym nadużyciem wiary, wykorzystywaniem momentów ludzkiej tragedii do celów religijno-politycznych.

Problemem nie jest tu oczywiście polityka. Problem stanowi zadufanie w sobie i arogancja. Zamiast przeżywać żałobę ze swymi rodakami, przywódcy religijni często wznoszą się ponad nich, wiedząc lepiej, czemu służy doświadczane przez nich cierpienie.

 

Podczas pewnego niedzielnego nabożeństwa, w którym brałem udział na wzgórzu kapitolińskim, pastor powierzył głoszenie kazania młodemu, dwudziestopięcioletniemu duchownemu, radykalnemu “gniewnemu kalwiniście”, który właśnie skończył seminarium. Tematem kazania był problem cierpienia, zaczerpnięty z biblijnej Księgi Hioba. Większość z nas przyznałaby zapewne, że największym cierpieniem, jakiego ten surowy kaznodzieja doświadczył w swym młodym życiu, była prawdopodobnie trauma związana z trądzikiem młodzieńczym. Mimo to z niezachwianą pewnością siebie wypowiadał się o tajemnicy cierpienia; jego tezy były klarowne, odznaczały się teologiczną precyzją i intelektualną ścisłością. Były też całkowicie oderwane od codziennych zmagań ludzi, którzy weszli w życie wcześniej niż on.

 

Nawet jeśli nasi religijni liderzy nie są pewni, jaki jest sens cierpienia w naszym życiu, często mówią o nim tak, jakby wszystko doskonale wiedzieli. Chcą ukształtować nas na swoje podobieństwo, doprowadzić do prawdziwej wiary. Jakby się obawiali, że głębokie przeżycie bólu i żalu może prowadzić jedynie do nieprzezwyciężalnego zwątpienia.

Nieco głębsze podejście do tego zagadnienia jest oznaką prawdziwej mądrości. Po śmierci swej żony, Joy, która zmarła na raka, pisarz chrześcijański Clive Staples Lewis prowadził dziennik, w którym na gorąco notował swe niepokorne emocje, opisując zmagania z problemami wiary. Pisze w nim: “Nie tylko przeżywam w smutku każdy dzień, który zdaje się nie mieć końca, lecz także rozmyślam o tym, że tak go przeżywam”. Lewis pisze, że żal przypomina uczucie strachu: w obu przypadkach towarzyszy nam to samo ściskanie w żołądku, ten sam niepokój. “A smutek nadal przypomina strach. A może raczej uczucie niepewności. Lub oczekiwania, oczekiwania, że coś się wydarzy. Nadaje to życiu stałe piętno tymczasowości. Wydaje się, że nie warto nic zaczynać”.

 

Wcześniej w tej samej książce czytamy o przeżywanym przez Lewisa poczuciu opuszczenia przez Boga; autor pisze, iż zdaje mu się, że puka do zamkniętych drzwi, zaryglowanych od wewnątrz. Im dłużej czeka na odpowiedź, tym bardziej dojmująca staje się cisza. Lewis wyjaśnia, że najbardziej obawiał się nie tego, że przestanie wierzyć w Boga, lecz tego, że zacznie Mu przypisywać coś, co nie jest prawdą.

 

Ci z nas, którzy doświadczyli wielkiej straty, wiedzą dokładnie, co Lewis ma na myśli. Codzienna troska, z jaką patrzę na zmagania mojej mamy z bólem choroby nowotworowej, coraz większy lęk przed przegraniem tej walki, poczucie bezsilności – wszystko to spada na mnie jak huragan. Duchowy ból i smutek atakuje, nie daje nam spokoju, nie słabnie nawet we śnie. Gdy nas dopada, nawet oddychanie wydaje się ciężką pracą. Rak mojej mamy nie zrobił ze mnie agnostyka. Wciąż wierzyłem, że Bóg istnieje; co dzień się do Niego modliłem. Bardzo trudno było mi jednak oprzeć się wrażeniu, że Bóg po prostu nie jest Tym, za kogo Go uważałem, że nie jest tak bliski i współczujący, jak wierzyłem dotąd.

Joseph Loconte – Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia

 

Jakże często nie spodziewamy się, że w dolinie rozpaczy Bóg zastąpi nam drogę… i wskaże kolejny krok.
Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary.”Poszukujący” – historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1877,zagadka-ludzkiego-cierpienia.html
*******

7 elementów encykliki ekologicznej

Jezuici

/ Henry Longbottom SJ / mc

(fot. shutterstock.com)

Henry Longbottom SJ jest  jezuickim scholastykiem i zarazem absolwentem prestiżowego wydziału prawa na Oxford University. Przed wstąpieniem do zakonu pracował jako prawnik międzynarodowej kancelarii, gdzie specjalizował się w przypadkach związanych ze środowiskiem naturalnym. Jest jednym z wielu przedstawicieli Kościoła, działających na rzecz ekologii (wymienić tu można chociażby organizację Eco Jesuit, ale też liczne episkopaty krajów tzw. “trzeciego świata”).

Kilka miesięcy temu portal Jezuici.pl opublikował tłumaczenie tekstu Longbottoma na temat oczekiwań i nadziei związanych z nadchodzącym dokumentem papieskim. Dziś przypominamy prawdopodobne elementy papieskiego dokumentu, uzupełnione o aktualny stan wiedzy.
Co wiemy na pewno?
W chaosie medialnym związanym z planowaną publikacją kilka rzeczy jest absolutnie pewnych. Znamy datę ogłoszenia encykliki (18 czerwca) oraz jej tytuł – “Laudato Si” (“Pochwalony bądź”). Słowami tymi zaczyna się większość strof “Pieśni słonecznej” św. Franciszka z Asyżu, głoszącej chwałę cudu stworzenia. Odwołanie do św. Franciszka może mieć charakter dwojaki – z jednej strony zapowiadać zdaje się swoistą radykalność (niekoniecznie radykalizm) prezentowanych tez, z drugiej zaś przekonywać o tym, że postawa proekologiczna jest nie tyle współczesną modą, ale wręcz powrotem do tradycji.
Faktem jest natomiast to, że do czynienia będziemy mieć z pierwszym tej rangi dokumentem papieskim, poświęconym środowisku naturalnemu. Choć dokumentu jeszcze nie opublikowano, już wzbudza ogromne emocje. Przykładem emocjonalnego charakteru dyskusji może być reakcja dziennika “Rzeczpospolita” na rzekomą papieskę krytykę elektrowni opartych na spalaniu paliw kopalnych, w tym węgla. Polski dziennik określił encyklikę jako potencjalnie “antypolską”.
Tymczasem, jak pokazuje sch. Longbottom, “Laudato Sii” wzbudza ogromne emocje: “Fox News z typową dla pewnością siebie skonstatował, że jeśli Franciszek pójdzie <<tą drogą, ustawi się w jednym szeregu z wrogami Kościoła, testując przy tym wiarę wielu Katolików>>”.
Czego możemy się spodziewać po eko-encyklice – 7 punktów wg Henryego Longbottoma SJ:
1) Dokument oparty będzie o fundamenty dane przez poprzednich dwóch papieży.
Jan Paweł II często zabierał głos w sprawach dotyczących globalnego ocieplenia i masowego zanieczyszczenia środowiska. Benedykt XVI poszedł jeszcze dalej, wzywając podczas Światowego Dnia Pokoju do lepszego gospodarowania darami natury i określając to zadanie moralnym imperatywem. Jego encyklika “Caritas in Veritate” wskazuje na potrzebę ochrony przyrody przez wzgląd na dobro przyszłych pokoleń. Nie zapominajmy także, że to papież z Niemiec zarządził na Watykanie masową instalację paneli słonecznych oraz ufundował powstanie na Węgrzech niewielkiego lasu, czyniąc ze Stolicy św. Piotra pierwsze na świecie państwo o neutralnym bilansie produkcji CO2.
2) Skupi się na naprawie zaburzonej relacji z naturą.
Można by rzecz, że poprzez wybór swego papieskiego imienia, kard. Bergolio niejako automatycznie podniósł kwestię ekologii. Franciszek z Asyżu kochał naturę i wg legendy nauczał ptaki i inne zwierzęta. Nikt nie mógłby go oskarżyć o teologiczną dyskryminację ze względu na gatunek. Zachował się także wspaniały hymn, w którym Święty nazywa słońce swym bratem, a księżyc siostrą. Po swoim wyborze obecny papież stwierdził, że dla niego św. Franciszek był “człowiekiem ubóstwa, pokoju oraz szacunku dla stworzenia, z którym nasze dzisiejsze relacje są w opłakanym stanie”.
3) Będzie miał mocno latynoski styl.
“Południowca można zabrać z Buenos Aires, ale nie można zabrać Buenos Aires z jego serca.” Komentatorzy zwracają uwagę na to, że najprawdopodobniej południowoamerykańskie doświadczenie degradacji środowiska (chociażby wycinka Amazonii) mocno odciśnie się w wydźwięku encykliki. Papież korespondował także z dwoma prominentnymi obrońcami przyrody: Erwinem Kräutlerem, biskupem Xingu – miasta pośrodku brazylijskich lasów tropikalnych, a także byłym franciszkaninem i zwolennikiem teologii wyzwolenia – Leonardo Boffem.
4) Dokona połączenia konceptu troski o przyrodę oraz opieki nad biednymi.
Franciszek wielokrotnie powtarzał, że to najubożsi najsilniej doświadczają zmian klimatycznych oraz innych problemów środowiskowych. To łączyłoby go także ze wspomnianym już biskupem Kräutlerem, który zainspirowany teologią wyzwolenia wyjechał z Austrii i od lat 60-tych rozpoczął pracę misyjną w Brazylii, stając się wkrótce jednym z najbardziej rozpoznawalnych działaczy na rzecz praw ludności tubylczej.
5) Zbada relację ekologii człowieka i natury.
Papież często podkreśla istotny związek pomiędzy tym, jak ludzie traktują otoczenie naturalne oraz siebie nawzajem. Wielokrotnie krytykował obecną we współczesnych społeczeństwach mentalność “jednokrotnego użytku”. Wskazuje bowiem, że egoistyczne traktowanie natury odbija się w podobnym traktowaniu przez nas relacji. W świetnym artykule dla “Thinking Faith” (“Myślenie wiarą”), teolog Donal Dorr zauważa, iż Franciszek znacznie mocniej łączy świat relacji między ludzkich oraz ludzi ze stworzeniem, pojmując człowieka i naturę jako spójną całość. W tym rozumieniu, papież może rozwinąć także postulaty Leonarda Boff’a o języku przymierza człowieka i przyrody.
6) Podkreśli, że niszczenie środowiska jest grzechem.
Franciszek nie boi się mówić o grzechu wprost, i “grzechy ekologiczne” nie są tu wyjątkiem. W trakcie przemówienia na włoskim Uniwersytecie Molise w lipcu 2014 nazwał bezmyślne wykorzystywanie ziemi – grzechem.
7) Zobaczy w walce o środowisko naturalne okazję do dialogu i ewangelizacji.
Tak jak w innych aspektach społecznej nauki Kościoła, ekologia jest płodnym gruntem do stanowienia nowych przymierzy z instytucjami i indywidualnościami spoza katolicyzmu. Co ciekawe w jednym ze swoich przemówień w Istambule określił troskę o naturę jako filar solidarności między wierzącymi różnych religii. Czy encyklika pomoże ukształtować uniwersalny dla wierzących i niewierzących język odpowiedzialności za świat?
Moje prywatne doświadczenie uczestnictwa w kampaniach “pro-środowiskowych” pokazuje mi raczej podejrzliwy stosunek działaczy ekologicznych względem przejawów życia religijnego. Jednocześnie dzielimy podobne poczucie grozy, widząc konsumpcyjny model życia współczesnego człowieka. Szufladkowanie ich jako “duchowości new age” marginalizuje więc dobro płynące ze wspólnej perspektywy. Mam ogromną nadzieję, że nowa encyklika pozwoli na szerszy dialog i współpracę ze wszystkimi, którym zależy na dobru naszej planety.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2017,tylko-u-nas-7-elementow-encykliki-ekologicznej.html

*******

Jak przygotować się na lekturę nowej encykliki?

REFA / Informacja prasowa / pk

(fot. REFA / Informacja prasowa)

Papież Franciszek potwierdził, że w najbliższy czwartek ukaże się jego encyklika poświęcona trosce o stworzenie. Zachęcił do towarzyszenia temu wydarzeniu aby – jak mówił – odnowić swoją wrażliwość na degradację środowiska naturalnego. I prosił “módlmy się, aby wszyscy mogli przyjąć jej orędzie i wzrastać w odpowiedzialności za wspólny dom, jaki powierzył nam Bóg”.

Prezentacja polskiej wersji encykliki Laudato sii odbędzie się równolegle z watykańską 18.06.2015 o godz. 11.00. W Warszawie w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski wśród prezentujących encyklikę będą abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski, o. Stanisław Jaromi, franciszkanin z Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu – REFA i prof. Zbigniew Karaczun, wykładowca SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej.
Jak zatem przygotować się na lekturę nowej encykliki?
Pewną propozycję przedstawili nam o. Stanisław Jaromi i Kasper Jakubowski z REFA, którzy na portalu Święto Stworzenia od kilku dni codziennie zamieszczają wybrane cytaty z ekologicznego nauczania obecnego Papieża.

 

 

 

 

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3155,jak-przygotowac-sie-na-lekture-nowej-encykliki.html
********

Patriarcha Bartłomiej z uznaniem o encyklice

KAI / kn 17.06.2015 16:52,

(fot. Massimo Finizio / CC BY 3.0)

Walka ze zmianami klimatycznymi nie może być prowadzona indywidualnie przez żadne instytucje czy narody – uważa patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I.

 

“Problem wymaga uwagi i działań całej ludzkości – zwłaszcza bogatych regionów naszej planety” – powiedział honorowy zwierzchnik prawosławia w rozmowie z niemieckim tygodnikiem “Die Zeit”. Patriarcha z uznaniem wyraził się o najnowszej, poświęconej ochronie środowiska naturalnego, encyklice papieża Franciszka “Laudato si”, która jutro zostanie oficjalnie zaprezentowana w Watykanie.

 

“W rozmowie z naszym drogim bratem papieżem Franciszkiem zgodziliśmy się, jak ważne jest to, że razem nad tym tematem pracują Kościoły Wschodu i Zachodu” – zaznaczył Bartłomiej I. “Musimy wstrząsnąć naszymi wiernymi i zmienić czy też jak głosi encyklika: wpłynąć na nasze ekologiczne nawrócenie” – powiedział patriarcha i podkreślił: “Nasza duma i nasz izolacjonizm oddaliła nas od Boga i natury. Tylko pokora i zgoda mogą uzdrowić naszą zranioną planetę”.

 

75-letni Bartłomiej I, honorowy zwierzchnik ponad 300 mln wiernych prawosławnych od lat znany jest ze swego zaangażowania w ochronę środowiska naturalnego, stąd zyskał sobie przydomek “zielonego patriarchy”.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22513,patriarcha-bartlomiej-z-uznaniem-o-encyklice.html

*******

Jak o ochronie środowiska pisali inni papieże?

KAI / rj

18.06.2015 11:58
(fot. Infomastern / Foter / CC BY-SA)

Franciszek jest pierwszym papieżem, który jako główny temat swojej encykliki stawia ochronę środowiska. Nie jest on jednak pierwszym biskupem Rzymu wypowiadającym się w sprawach ekologicznych. Od pontyfikatu bł. Pawła VI (1963-1978) następcy św. Piotra oraz Watykan co pewien czas wypowiadali się w tej zawsze aktualnej i pilnej sprawie. Ostatni czynił to Benedykt XVI tak często, iż włoskie media nazwały go “zielonym papieżem”.

 

Temat ten poruszył jako pierwszy bł. Paweł VI w encyklice “Populorum progressio” z 1967 roku, a więc na trzy lata przed pierwszą ONZ-owską konferencją klimatyczną. “Rozwój” to coś więcej niż tylko wzrost gospodarczy. Musi on być mierzony również podług wymogów socjalnych, sprawiedliwie i długofalowo, głosiła encyklika. Wprawdzie nie wymieniała wyraźnie ochrony środowiska, ale – zdaniem Markusa Vogta, etyka społecznego z Monachium – “stanowi ogólne ramy, gdy chodzi o nauczanie Stolicy Apostolskiej w sprawie ochrony środowiska”.

 

W 1972 roku Watykan wysłał swoją delegację do Sztokholmu na pierwszą ONZ-owską konferencję poświęconą ochronie środowiska pod hasłem “Tylko jedna Ziemia”. W odczytanym na konferencji przesłaniu papież pisał: – Mamy dziś świadomość, że człowiek i jego środowisko są dziś bardziej niż kiedykolwiek nierozłączne i dzielić muszą wspólny los doczesny. Zatem tak często ślepy i brutalny postęp materialny , którym kieruje się jedynie jego własny dynamizm, trzeba zastąpić szacunkiem do biosfery widzianej jako całość będącą naszą jedyną Ziemią.

 

Błogosławiony papież podkreślił, że “twórcze zdolności człowieka przyniosą prawdziwe owoce jedynie wtedy, gdy człowiek będzie szanował prawa rządzące życiem i zdolnością regeneracyjną przyrody. Tak więc człowiek i przyroda są z sobą złączeni i dzielić muszą wspólny los doczesny. Nic też dziwnego, że ludzkość zdała sobie sprawę z konieczności zastąpienia tak często ślepego i brutalnego postępu materialnego, którym kieruje jedynie jego własny dynamizm – szacunkiem dla biosfery widzianej jako całość, będącą «jedyną Ziemią»”.

 

Warto też wspomnieć o stworzonym przez bł. Pawła VI pojęciu “ekologia moralna”. Papież stosuje tutaj analogię. Jak ekologia, w potocznym tego słowa znaczeniu, oznacza dążenie do czystości środowiska naturalnego w sensie fizycznym, tak ekologia moralna ma dbać o godność, o sprawiedliwość oraz uczciwość środowiska ludzkiego, o czystość w sensie moralnym.

 

Również św. Jan Paweł II (1978-2005) już w pierwszej swojej encyklice “Redemptor hominis” z 1979 roku ostrzegał przed postępującym zanieczyszczeniem środowiska i piętnował marnotrawienie energii. Karol Wojtyła z własnego doświadczenia w socjalistycznej Polsce zbyt dobrze wiedział o czym mówił, bo pamiętał, jak wyziewy z Huty im. Lenina zanieczyszczały Kraków i okolice, pozostawiając osad nawet na ubraniach mieszkańców.

 

W swojej encyklice społecznej “Centesimus annus” św. Jan Paweł II wprowadził pojęcie “ekologii człowieka” łącząc w ten sposób ochronę środowiska z ochroną życia ludzkiego. Pisał, że gorszym od niszczenia środowiska naturalnego, jest tylko niszczenie środowiska człowieka. Niszczenie środowiska, podobnie jak aborcję papieski dokument określał jako “kulturę śmierci”. Św. Jan Paweł II domagał się głęboko idących zmian w stylu życia współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego, zwłaszcza w krajach bogatych. Wskazywał już również wyraźnie na zmiany klimatyczne i ich konsekwencje.

 

O sprawie ochrony klimatu mówiło też “Kompendium katolickiej nauki społecznej” opublikowane w 2004 roku przez Papieską Radę “Iustitia et Pax”. “Klimat jest dobrem, które musi być chronione”, podkreśla dokument. Ponadto zwraca uwagę, że narody tubylcze mają prawo do swoich zasobów naturalnych. Po raz pierwszy w Kompendium Stolica Apostolska odniosła się pozytywnie do “zielonej techniki genetycznej”.

 

Również Benedykt XVI. (2005-2013), papież, który wprowadził w Watykanie segregację śmieci, bardzo często wypowiadał się na tematy ekologii i ochrony środowiska. W swojej trzeciej i ostatniej encyklice “Caritas in veritate” z 2009 roku poświęcił temu tematowi kilka rozdziałów. Szczególnie konkretnie odniósł się do kwestii obchodzenia się z energią. Uznał, że “wykupywanie niedozwolonych źródeł energii przez niektóre państwa, grupy wpływów i przedsiębiorstwa” stanowi “poważną przeszkodę w rozwoju ubogich krajów”.

 

Zmian klimatycznych Benedykt XVI nie wymienił wyraźnie w swojej encyklice. Domagał się jednak w niej zmiany stylu życia, który powinna cechować solidarność międzypokoleniowa, ale także z pokoleniami, które przyjdą po nas. Benedykt XVI kontynuował ukute przez swego poprzednika pojęcie “ekologii człowieka” i przedstawił je w szerszym kontekście ekologicznym.

 

Przede wszystkim w przemówieniu na forum niemieckiego Bundestagu we wrześniu 2011 roku podkreślił, że ochrona środowiska zawiera w sobie szeroko pojętą ochronę życia. To papieskie przemówienie zrobiło furorę zwłaszcza w kręgach niemieckich Zielonych: ruch ekologiczny, obecny w niemieckiej polityce od lat 70., zawsze był “wołaniem o świeże powietrze”. Teraz tego wołania nie można nie usłyszeć.

 

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3157,jak-o-ochronie-srodowiska-pisali-inni-papieze.html

*******

Encyklika “Pochwalony bądź”

Papież Franciszek

18.06.2015 10:59
(fot. Aleteia Image Department / flickr.com / aj)

Publikujemy pełny tekst “ekologicznej” encykliki papieża Franciszka “Pochwalony bądź”.

 

ENCYKLIKA

LAUDATO SI’

OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

POŚWIĘCONA TROSCE O WSPÓLNY DOM

1. Laudato si’, mi’ Signore – Pochwalony bądź, Panie mój, śpiewał święty Franciszek z Asyżu. W tej pięknej pieśni przypomniał, że nasz wspólny dom jest jak siostra, z którą dzielimy istnienie, i jak piękna matka, biorąca nas w ramiona: «Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami»[1].

 

2. Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił. Dorastaliśmy myśląc, że jesteśmy jej właścicielami i rządcami uprawnionymi do jej ograbienia. Przemoc, jaka istnieje w ludzkich sercach zranionych grzechem, wyraża się również w objawach choroby, jaką dostrzegamy w glebie, wodzie, powietrzu i w istotach żywych. Z tego względu wśród najbardziej zaniedbanych i źle traktowanych znajduje się nasza uciskana i zdewastowana ziemia, która «jęczy i wzdycha w bólach rodzenia» (Rz 8, 22). Zapominamy, że my sami jesteśmy z prochu ziemi (por. Rdz 2, 7). Nasze własne ciało zbudowane jest z pierwiastków naszej planety, jej powietrze pozwala nam oddychać, a jej woda ożywia nas i odnawia.

 

Nic ze spraw tego świata nie jest nam obojętne

 

3. Ponad pięćdziesiąt lat temu, kiedy świat balansował na krawędzi kryzysu nuklearnego, święty papież Jan XXIII napisał encyklikę, w której nie ograniczał się jedynie do odrzucenia wojny, ale chciał przekazać propozycję pokoju. Skierował swoje orędzie Pacem in terris «do całego świata katolickiego», ale dodał: «do wszystkich ludzi dobrej woli». Obecnie, w obliczu globalnej degradacji środowiska, chciałbym zwrócić się do każdej osoby mieszkającej na tej planecie. W mojej adhortacji Evangelii gaudium pisałem do członków Kościoła, aby zmobilizować ich do reformy misyjnej, której trzeba jeszcze dokonać. W tej encyklice proponuję nawiązanie dialogu ze wszystkimi w odniesieniu do naszego wspólnego domu.

 

4. Osiem lat po Pacem in terris, w roku 1971, błogosławiony papież Paweł VI odniósł się do problematyki ekologicznej, wskazując na kryzys, będący «dramatyczną konsekwencją» niekontrolowanej działalności człowieka, który «wskutek nierozważnego wykorzystywania przyrody powoduje niebezpieczeństwo jej zniszczenia, oraz że z kolei on sam padnie ofiarą tej degradacji»[2]. Ponadto w FAO mówił także o możliwości «doprowadzenia do katastrofy ekologicznej pod wpływem eksplozji cywilizacji przemysłowej», podkreślając «pilną potrzebę radykalnej zmiany w zachowaniu człowieka», ponieważ «najbardziej niezwykłe postępy naukowe, najbardziej niesamowite osiągnięcia techniczne, najcudowniejszy rozwój gospodarczy, jeśli nie łączą się z autentycznym postępem społecznym i moralnym, w ostatecznym rachunku zwracają się przeciw człowiekowi»[3].

 

5. Święty Jan Paweł II zajmował się tą kwestią z rosnącym zainteresowaniem. W swojej pierwszej encyklice ostrzegł, że «człowiek zdaje się często nie dostrzegać innych znaczeń swego naturalnego środowiska, jak tylko te, które służą celom doraźnego użycia i zużycia»[4]. Następnie zachęcał do globalnego «nawrócenia ekologicznego»[5]. Jednakże równocześnie zauważył, że «zbyt mało wagi przywiązuje się do ochrony warunków moralnych prawdziwej “ekologii ludzkiej”»[6]. Zniszczenie środowiska ludzkiego jest sprawą bardzo poważną nie tylko dlatego, że Bóg powierzył człowiekowi świat, ale także dlatego, że samo ludzkie życie jest darem, który trzeba chronić przed różnymi formami degradacji. Wszelka troska i dążenie do polepszenia świata wymaga dogłębnych «zmian stylów życia, modeli produkcji i konsumpcji, utrwalonych struktur władzy, na których opierają się dziś społeczeństwa»[7]. Prawdziwy rozwój człowieka ma charakter moralny i pociąga za sobą pełne poszanowanie osoby ludzkiej, powinien być również ukierunkowany na świat przyrody i «brać pod uwagę naturę każdego bytu oraz ich wzajemne powiązanie w uporządkowany system»[8]. Dlatego zdolność człowieka do przekształcenia rzeczywistości powinna być rozwijana na podstawie pierwotnego przeznaczenia rzeczy, wyznaczonego jej przez Boga[9].

 

6. Mój poprzednik Benedykt XVI ponowił zachętę do «usuwania strukturalnych przyczyn złego funkcjonowania gospodarki światowej i skorygowania modeli rozwoju, które wydają się niezdolne do zapewnienia poszanowania środowiska naturalnego»[10]. Przypomniał, że świat nie może być analizowany na drodze wyizolowywania jednego tylko aspektu, ponieważ «księga natury jest jedna i niepodzielna» i obejmuje środowisko, życie, seksualność, rodzinę, relacje społeczne, a także inne aspekty. W związku z tym «degradacja natury jest ściśle związana z kulturą kształtującą współżycie ludzkie»[11]. Papież Benedykt zwrócił uwagę, że środowisko naturalne jest pełne ran spowodowanych przez nasze nieodpowiedzialne zachowania. Również środowisko społeczne ma swoje rany. Ale wszystkie one są w istocie spowodowane tym samym złem, czyli ideą, że nie istnieją niepodważalne prawdy, które kierują naszym życiem, a więc wolność ludzka nie ma granic. Zapominamy, że «człowiek to nie tylko wolność, którą sam sobie tworzy. Człowiek nie stwarza sam siebie. Jest on duchem i wolą, ale jest też naturą»[12]. Z ojcowską troską zachęcił nas do uznania, że stworzenie jest zagrożone tam, gdzie «my sami jesteśmy ostateczną instancją, gdzie wszystko po prostu należy do nas i konsumujemy tylko dla samych siebie. A marnotrawienie stworzenia zaczyna się tam, gdzie nie uznajemy nad sobą żadnej instancji, ale widzimy jedynie samych siebie»[13].

 

Zjednoczeni wspólną troską

 

7. Ten wkład papieży podsumowuje refleksje niezliczonych naukowców, filozofów, teologów i organizacji społecznych, które wzbogaciły myśl Kościoła odnośnie do tych kwestii. Nie możemy ignorować faktu, że obok Kościoła katolickiego także inne Kościoły i Wspólnoty chrześcijańskie – podobnie jak i inne religie – rozwinęły głęboką troskę i cenną refleksję na temat tych zagadnień, leżących nam wszystkim na sercu. Aby zacytować tylko jeden szczególnie znaczący przykład, chcę pokrótce przypomnieć nauczanie patriarchy ekumenicznego Bartłomieja, z którym dzielimy nadzieję na pełną komunię kościelną.

 

8. Patriarcha Bartłomiej szczególnie podkreślił konieczność wyrażenia skruchy z powodu braku naszej dbałości  o planetę, ponieważ «każdy z nas na miarę swych skromnych możliwości przyczynia się do małych katastrof ekologicznych». Jesteśmy wezwani do uznania «naszego mniejszego lub większego wkładu w szkody i zniszczenie środowiska»[14]. Na ten temat wypowiedział się on wielokrotnie w sposób stanowczy i stymulujący, zachęcając do uznania grzechów przeciw rzeczywistości stworzonej: «Jeśli bowiem ludzie powodują wymieranie gatunków oraz zniszczenie różnorodności biologicznej Bożego stworzenia, jeśli bowiem ludzie degradują integralność ziemi, powodując zmiany w jej klimacie, odzierając ziemię z jej lasów naturalnych lub niszcząc jej mokradła, jeśli ludzie zanieczyszczają wody ziemi, jej tereny lądowe, powietrze, życie substancjami trującymi – to wszystko to są grzechy»[15]. Ponieważ «zbrodnia przeciw naturze jest zbrodnią przeciw nam samym i grzechem przeciw Bogu»[16].

 

9. Jednocześnie Bartłomiej zwrócił uwagę na etyczne i duchowe przyczyny problemów ekologicznych, które zachęcają nas do poszukiwania rozwiązań nie tylko w technice, ale także w przemianie człowieka, ponieważ w przeciwnym razie zmagać się będziemy jedynie z objawami. Zaproponował, byśmy przeszli od konsumpcji do poświęcenia, od chciwości do wielkoduszności, od marnotrawstwa do zdolności dzielenia się, do ascezy, która «oznacza uczenie się dawania, a nie po prostu rezygnowania… Jest to sposób miłowania polegający na przechodzeniu od tego, czego chcę ja, do tego, czego chce Boży świat. Jest to wyzwolenie od strachu, chciwości i uzależnienia»[17]. Ponadto my, chrześcijanie, jesteśmy także powołani do «zaakceptowania świata jako sakramentu komunii, jako sposobu współodczuwania z Bogiem i bliźnim w skali globalnej. Jest to nasze pokorne przekonanie, że to, co Boskie, i to, co ludzkie, spotykają się w najdrobniejszych szczegółach zawartych w niepodzielnej szacie stworzenia Bożego, aż do ostatniego ziarna pyłu naszej planety»[18].

 

Święty Franciszek z Asyżu

 

10. Nie chcę pisać tej encykliki bez odwołania się do pięknego, motywującego nas przykładu. Przyjąłem jego imię jako przewodnika i inspirację w chwili mojego wyboru na Biskupa Rzymu. Myślę, że Franciszek jest w najwyższym stopniu wzorem troski o to, co słabe, oraz patronem ekologii integralnej, przeżywanej z radością i autentycznością. Jest on świętym patronem tych wszystkich, którzy prowadzą badania i pracują w dziedzinie ekologii, miłowanym również przez wielu niechrześcijan. Pokazał szczególną wrażliwość na Boże stworzenie oraz na najuboższych i opuszczonych. Kochał i był kochany ze względu na swą radość, swoje wielkoduszne poświęcenie, swoje serce otwarte na całe istnienie. Był mistykiem i pielgrzymem, który żył z prostotą i we wspaniałej harmonii z Bogiem, z innymi ludźmi, z naturą i z samym sobą. Dostrzegamy w nim, do jakiego stopnia nierozerwalnie są połączone troska o naturę, sprawiedliwość wobec biednych, zaangażowanie społeczne i pokój wewnętrzny.

 

11. Jego świadectwo pokazuje nam również, że ekologia integralna wymaga otwartości na kategorie wykraczające poza język nauk ścisłych czy biologii i łączy nas z istotą tego, co ludzkie. Podobnie jak człowiek zakochany, Franciszek za każdym razem, kiedy spoglądał na słońce, księżyc czy najmniejsze zwierzęta, reagował śpiewem, włączając w swoje uwielbienie wszystkie stworzenia. Wchodził w łączność z całym stworzeniem, a nawet głosił kazania kwiatom, «zapraszał je do chwalby Pańskiej, tak jakby miały rozum»[19]. Jego reakcja była czymś więcej niż docenieniem intelektualnym lub kalkulacją ekonomiczną, bo dla niego wszelkie stworzenie było jak siostra, związana z nim więzami miłości. Dlatego czuł się powołanym, by zatroszczyć się o wszystko, co istnieje. Jego uczeń, święty Bonawentura, opowiadał, że «rozważając początek wszystkich stworzeń ożywiał coraz bardziej swą pobożność i wszystkie stworzenia, choćby najmniejsze, nazywał braćmi lub siostrami, ponieważ wiedział, że razem z nim pochodzą z tego jednego Źródła»[20]. Tego przekonania nie wolno nie doceniać i traktować jako nieracjonalny romantyzm, ponieważ ma wpływ na wybory, które określają nasze zachowanie. Jeśli zbliżamy się do przyrody i środowiska bez tego otwarcia na zadziwienie i podziw, jeśli nie mówimy już językiem braterstwa i piękna w naszej relacji ze światem, to nasze postawy będą postawami władcy, konsumenta lub jedynie wyzyskującego zasoby naturalne, niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym interesom. Jednakże jeśli czujemy się ściśle związani ze wszystkim, co istnieje, to umiar i troska pojawiają się spontanicznie. Ubóstwo i prostota świętego Franciszka nie były ascezą jedynie zewnętrzną, ale czymś bardziej radykalnym: wyrzeczeniem się czynienia z rzeczywistości jedynie przedmiotu użytku i panowania.

 

12. Z drugiej strony święty Franciszek, wierny Pismu Świętemu, proponuje nam uznanie przyrody za wspaniałą księgę, w której Bóg do nas mówi i przekazuje nam coś ze swego piękna i dobroci: «z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę» (Mdr 13, 5), a «Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła» (Rz 1, 20). Z tego względu żądał, aby w klasztorze zawsze zostawiano część ogrodu nie uprawianą, aby rosły w niej dzikie zioła, tak aby ci, którzy je podziwiają, mogli wznieść myśl do Boga, twórcy tak wielkiego piękna[21]. Świat to coś więcej niż problem do rozwiązania, jest radosną tajemnicą, którą podziwiamy w zachwycie, oddając chwałę Bogu.

 

Moje wezwanie

 

13. Naglące wyzwanie ochrony naszego wspólnego domu obejmuje troskę o zjednoczenie całej rodziny ludzkiej w dążeniu do zrównoważonego i zintegrowanego rozwoju, ponieważ wiemy, że wszystko może się zmienić. Stwórca nas nie opuszcza, nigdy nie cofa się w swoim planie miłości, nie żałuje, że nas stworzył. Ludzkość jest jeszcze zdolna do współpracy w budowaniu naszego wspólnego domu. Pragnę wyrazić uznanie, dodać otuchy i podziękować wszystkim, którzy angażują się na rzecz ochrony naszego wspólnego domu. Na szczególną wdzięczność zasługują ci, którzy energicznie zmagają się z dramatycznymi konsekwencjami degradacji środowiska w życiu najbiedniejszych na świecie. Młodzi wymagają od nas zmian. Zastanawiają się, jak to możliwe, że ubiegamy się o budowanie lepszej przyszłości, nie myśląc o kryzysie środowiska i cierpieniach ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa.

 

14. Kieruję naglące wezwanie, by ponowić dialog dotyczący sposobu, w jaki budujemy przyszłość naszej planety. Potrzebujemy konfrontacji, która nas wszystkich połączy, ponieważ wyzwanie ekologiczne i jego ludzkie korzenie dotyczą i dotykają nas wszystkich. Globalny ruch ekologiczny ma za sobą długą i bogatą drogę, zrodził wiele grup obywatelskich, które pomogły budzić świadomość. Niestety, wiele wysiłków na rzecz znalezienia konkretnych rozwiązań kryzysu ekologicznego zostało zmarnowanych nie tylko przez możnych tego świata, ale również z powodu braku zainteresowania pozostałych. Negacja problemu wynikająca z wygodnej obojętności, rezygnacja lub ślepa wiara w środki techniczne to postawy utrudniające znalezienie właściwych rozwiązań, spotykane nawet wśród wierzących. Potrzebujemy nowej powszechnej solidarności. Jak powiedzieli biskupi Afryki Południowej: «talenty i zaangażowanie każdego z nas są potrzebne do naprawienia szkód spowodowanych przez ludzi w odniesieniu do stworzenia Bożego»[22]. Wszyscy możemy współpracować jako narzędzia Boga w trosce o stworzenie, każdy ze swoją kulturą i doświadczeniem, swoimi inicjatywami i możliwościami.

 

15. Mam nadzieję, że ta encyklika, dołączając do nauki społecznej Kościoła, pomoże nam rozpoznać wielkość, pilność i piękno stojącego przed nami wyzwania. Najpierw dokonam krótkiego przeglądu różnych aspektów obecnego kryzysu ekologicznego, korzystając z najlepszych owoców badań naukowych, jakie są nam dziś dostępne, aby dotknęły nas one do głębi i stworzyły podstawę do następujących potem rozważań natury etycznej i duchowej. Wychodząc z tej panoramy, podejmę pewne zagadnienia wypływające z tradycji judeochrześcijańskiej, aby nadać większą konsekwencję naszemu zaangażowaniu na rzecz środowiska. Następnie spróbuję dotrzeć do głębszych przyczyn obecnej sytuacji, nie poprzestając na jej objawach. W ten sposób będziemy mogli zaproponować taką ekologię, która w swoich różnych wymiarach łączyłaby szczególną pozycję, jaką człowiek zajmuje w tym świecie, oraz jego relacje z otaczającą rzeczywistością. W świetle tej refleksji chciałbym dokonać kroku naprzód w nakreśleniu pewnych ogólnych kierunków dialogu i działań angażujących zarówno każdego z nas, jak i politykę międzynarodową. Wreszcie, ponieważ jestem przekonany, że każda przemiana wymaga motywacji oraz procesu edukacyjnego, zaproponuję pewne drogi ludzkiego dojrzewania inspirowane skarbem chrześcijańskiego doświadczenia duchowego.

 

16. Chociaż każdy rozdział ma swoją tematykę i konkretną metodologię, to podejmuje z nowej perspektywy ważne zagadnienia poruszone w poprzednich rozdziałach. Dotyczy to zwłaszcza niektórych głównych tematów, przenikających całą encyklikę. Na przykład ścisła więź między ubogimi a kruchością naszej planety, przekonanie, że wszystko na świecie jest ściśle ze sobą powiązane, krytyka nowego paradygmatu i form władzy, które wywodzą się z technologii, zachęta do poszukiwania innych sposobów rozumienia ekonomii i postępu, wartość właściwa każdemu stworzeniu, ludzki sens ekologii, potrzeba otwartej i szczerej dyskusji, poważna odpowiedzialność polityki międzynarodowej i lokalnej, kultura odrzucenia oraz propozycja nowego stylu życia. Kwestie te nigdy nie będą zamknięte i zaniechane, ale wręcz nieustannie podejmowane i ubogacane.

Przypisy:
[1] Pieśń słoneczna albo pochwała stworzeń: Fonti Francescane (FF) 263; wyd. polskie: Źródła franciszkańskie, Kraków 2005, s. 348.
[2] List apost. Octogesima adveniens (14 maja 1971), 21: AAS 63 (1971), 416-417.
[3] Przemówienie do FAO z okazji dwudziestej piątej rocznicy powstania (16 listopada 1970): AAS 62 (1970), 833.
[4] Enc. Redemptor hominis (4 marca 1979), 15: AAS 71 (1979), 287.
[5] Por. Katecheza (17 stycznia 2001), 4: Insegnamenti 24/1 (2001), 179; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4/2001, s. 44.
[6] Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 38: AAS 83 (1991), 841.
[7] Tamże, 58: AAS 83 (1991), 863.
[8] JAN PAWEŁ II, Enc. Sollicitudo rei socialis (30 grudnia 1987), 34: AAS 80 (1988), 559.
[9] Por. tenże, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 37: AAS 83 (1991), 840.
[10] Przemówienie do korpusu dyplomatycznego (8 stycznia 2007): AAS 99 (2007), 73.
[11] Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 51: AAS 101 (2009), 687.
[12] Przemówienie w Bundestagu, Berlin (22 września 2011), AAS 103 (2011), 664.
[13] Przemówienie do duchowieństwa diecezji Bolzano-Bressanone (6 sierpnia 2008): AAS 100 (2008), 634.
[14] Message upon the Day of Prayer for the Protection of Creation (1 września 2012).
[15] Przemówienie w Santa Barbara, California, 8 listopada 1997, por. John Chryssavgis, On Earth as in Heaven: Ecological Vision and Initiatives of Ecumenical Patriarch Bartholomew, Bronx, New York 2012.
[16] Tamże.
[17] Wykład w klasztorze Utstein, Norwegia (23 lipca 2003).
[18] Tenże, Przemówienie Global Responsibility and Ecological Sustainability: Closing Remarks, Halki Summit I, Istanbul (20 czerwca 2012).
[19] TOMASZ Z CELANO, Życiorys pierwszy św. Franciszka z Asyżu, XXIX, 81: FF 460; Źródła…, s. 497.
[20] Życiorys większy św. Franciszka, VIII, 6: FF 1145; Źródła…, s. 903.
[21] Por. TOMASZ Z CELANO, Życiorys drugi świętego Franciszka z Asyżu, CXXIV, 165: FF 750; Źródła…, s. 686-687.
[22] KONFERENCJA EPISKOPATÓW KATOLICKICH POŁUDNIOWEJ AFRYKI, Pastoral Statement on the Environmental Crisis (5 września 1999).

 

17. Refleksje teologiczne czy filozoficzne o sytuacji ludzkości i świata mogą brzmieć jak powtarzanie pustych haseł, jeśli nie zostaną na nowo umieszczone w aktualnym kontekście, bezprecedensowym dla historii ludzkości. Dlatego zanim rozpoznamy, jak wiara wnosi nowe motywacje i wymagania wobec świata, którego jesteśmy częścią, proponuję zatrzymać się na chwilę, by zastanowić się, co dzieje się w naszym wspólnym domu.

 

18. Nieustannie wzrastająca szybkość przemian ludzkości i naszej planety łączy się dziś z intensyfikacją rytmu życia i pracy w tym, co po hiszpańsku niektórzy nazywają “rapidación” (przyspieszeniem). Choć zmiany należą do dynamiki złożonych systemów, prędkość, jaką im narzucają ludzkie działania, kontrastuje dziś z naturalną powolnością ewolucji biologicznej. Dołącza się do tego problem, iż cele tych szybkich i ciągłych zmian niekoniecznie są zorientowane na dobro wspólne i ludzki rozwój, zrównoważony i integralny. Zmiana jest czymś pożądanym, ale budzi niepokój, kiedy prowadzi do degradacji świata i jakości życia znacznej części ludzkości.

 

19. Po okresie irracjonalnej wiary w postęp i ludzkie możliwości część społeczeństwa wkracza w etap głębszej świadomości. Dostrzegamy rosnącą wrażliwość na środowisko i troskę o przyrodę oraz szczere i pełne bólu obawy o to, co się dzieje z naszą planetą. Przyjrzyjmy się pokrótce kwestiom, które dziś wywołują nasz niepokój i których dłużej nie możemy unikać. Nie chodzi o gromadzenie informacji lub zaspokojenie naszej ciekawości, ale o bolesną świadomość, o to, by odważyć się przemienić w osobiste cierpienie to, co się dzieje na świecie, a tym samym o rozeznanie, jaki wkład może wnieść każdy z nas.

 

I. Zanieczyszczenie i globalne ocieplenie

 

Zanieczyszczenia, odpady i kultura odrzucenia

 

20. Istnieją formy zanieczyszczeń, które codziennie wpływają na ludzi. Narażenie na działanie zanieczyszczeń powietrza stwarza szeroką gamę oddziaływań na zdrowie, zwłaszcza osób najuboższych, powodując miliony przedwczesnych zgonów. Chorują one na przykład z powodu wdychania spalin pochodzących z paliw używanych do celów kuchennych czy ogrzewania. Dołącza się do tego zanieczyszczenie wyrządzające szkody wszystkim, spowodowane transportem, spalinami przemysłowymi, magazynowaniem substancji przyczyniających się do zakwaszania gleby i wody, nawozami, środkami owadobójczymi i grzybobójczymi, pestycydami i ogólnie używanymi w rolnictwie środkami chemicznymi. Technologia powiązana z finansami, aspirująca do bycia jedynym rozwiązaniem problemów, w rzeczywistości nie jest w stanie dostrzec tajemnicy różnorodnych powiązań istniejących między rzeczami i z tego względu niekiedy rozwiązuje jeden problem, tworząc kolejne.

 

21. Trzeba również wziąć pod uwagę zanieczyszczenie powodowane przez odpady, w tym odpady niebezpieczne, obecne w różnych środowiskach. Co roku wytwarzane są setki milionów ton śmieci, z których wiele nie ulega biodegradacji: odpady domowe i komercyjne, odpady rozbiórkowe, medyczne, odpady elektroniczne i przemysłowe, odpady bardzo toksyczne i radioaktywne. Nasz dom, Ziemia, zdaje się stawać coraz bardziej ogromnym składem nieczystości. W wielu częściach świata osoby w podeszłym wieku z nostalgią wspominają krajobrazy z przeszłości, które obecnie są zasypane śmieciami. Zarówno odpady przemysłowe, jak i środki chemiczne stosowane w miastach i na polach mogą wywoływać kumulowanie się związków trujących w organizmach okolicznych mieszkańców, które występuje nawet wtedy, gdy poziom obecności toksycznego pierwiastka w danym miejscu jest niski. Bardzo często środki zaradcze są podejmowane dopiero wtedy, kiedy skutki okazują się nieodwracalne dla zdrowia ludzi.

 

22. Problemy te są ściśle związane z kulturą odrzucenia, która dotyka zarówno ludzi wykluczonych, jak i przedmiotów, które szybko stają się śmieciami. Zauważamy na przykład, że większość wytworzonego papieru jest wyrzucana bez recyklingu. Trudno nam uznać, że wzorem jest funkcjonowanie naturalnych ekosystemów: rośliny syntetyzują składniki odżywcze, które stają się karmą roślinożerców. Te z kolei stają się pokarmem zwierząt mięsożernych, zapewniających znaczne ilości odpadów organicznych, które dają początek nowej generacji roślin. Natomiast system przemysłowy na końcu cyklu produkcyjnego i konsumpcji nie rozwinął zdolności pochłaniania i ponownego wykorzystania pozostałości i odpadów. Jeszcze nie udało się przyjąć zamkniętego modelu produkcji, który zapewniłby zasoby dla wszystkich i dla przyszłych pokoleń, a który wymaga maksymalnego ograniczenia użycia zasobów nieodnawialnych, pohamowania konsumpcji, maksymalizacji efektywności wykorzystania, ponownego wykorzystania i recyklingu. Zaradzenie tej kwestii byłoby sposobem przeciwdziałania kulturze odrzucenia, prowadzącej do wyrządzenia szkody całej planecie, ale dostrzegamy, że postęp w tym zakresie jest nadal bardzo ograniczony.

 

Klimat jako dobro wspólne

 

23. Klimat jest dobrem wspólnym, wszystkich i dla wszystkich. Na poziomie globalnym jest złożonym systemem, wpływającym w istotny sposób na ludzkie życie. Istnieje bardzo solidny konsensus naukowy wskazujący, że mamy do czynienia z niepokojącym ociepleniem systemu klimatycznego. Temu globalnemu ociepleniu w minionych dekadach towarzyszy stały wzrost poziomu morza, a trudno go nie powiązać ze wzrostem ekstremalnych zjawisk pogodowych, pomijając fakt, iż nie można przypisać każdemu poszczególnemu zjawisku jakiejś jednej określonej naukowo przyczyny. Ludzkość wezwana jest do uświadomienia sobie konieczności zmiany stylu życia, produkcji i konsumpcji, by powstrzymać globalne ocieplenie albo przynajmniej wyeliminować przyczyny wynikające z działalności człowieka. To prawda, że istnieją inne czynniki (na przykład wulkanizm, zmiany orbity i osi Ziemi, cykl słoneczny), ale liczne badania naukowe wskazują, że większość globalnego ocieplenia ostatnich kilkudziesięciu lat zawdzięczamy wysokiemu stężeniu gazów cieplarnianych (dwutlenek węgla, metan, tlenki azotu i inne), emitowanych głównie z powodu działalności człowieka. Ich koncentracja w atmosferze stanowi przeszkodę, aby ciepło promieni słonecznych odbitych od ziemi rozproszyło się w przestrzeni. Zwiększa to szczególnie wzorzec rozwoju opartego na intensywnym wykorzystaniu paliw kopalnych, stanowiący centrum światowego systemu energetycznego. Swój wpływ miała również narastająca praktyka zmiany sposobu użytkowania gruntów, głównie wylesianie dla celów rolniczych.

 

24. Z kolei ocieplenie ma wpływ na cykl węglowy. Tworzy błędne koło, które dodatkowo pogarsza sytuację, wpływając na dostępność podstawowych zasobów, takich jak woda pitna, energia i produkcja rolna w strefach najcieplejszych, powodując zanik różnorodności biologicznej naszej planety. Topnienie lodów polarnych i lodowców na obszarach górskich grozi poważnym niebezpieczeństwem uwalniania się metanu, a rozkład zamrożonej materii organicznej może jeszcze bardziej wzmóc emisję dwutlenku węgla. Z kolei utrata lasów tropikalnych pogarsza sytuację, ponieważ przyczyniają się one do łagodzenia zmian klimatu. Zanieczyszczenie powodowane przez dwutlenek węgla zwiększa kwasowość oceanów i zagraża łańcuchowi pokarmowemu w środowisku morskim. Jeżeli aktualna tendencja utrzyma się, to obecny wiek może doświadczyć niesłychanych zmian klimatycznych i bezprecedensowego niszczenia ekosystemów, z poważnymi konsekwencjami dla nas wszystkich. Na przykład wzrost poziomu morza może stworzyć niezwykle poważne sytuacje, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jedna czwarta ludności świata mieszka nad morzem lub blisko niego, a większość megamiast jest zlokalizowana w strefach przybrzeżnych.

 

25. Zmiany klimatyczne są problemem globalnym, z poważnymi następstwami ekologicznymi, społecznymi, ekonomicznymi, politycznymi oraz dotyczącymi podziału dochodów, i stanowią jedno z największych wyzwań dla ludzkości. Najprawdopodobniej najpoważniejsze konsekwencje spadną w najbliższych dziesięcioleciach na kraje rozwijające się. Wielu ubogich mieszka na obszarach szczególnie dotkniętych zjawiskami związanymi z ociepleniem, a ich środki utrzymania zależą w dużym stopniu od zasobów naturalnych oraz tak zwanych usług ekosystemowych, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i zasoby leśne. Nie dysponują innymi możliwościami utrzymania się ani innymi zasobami, pozwalającymi im na dostosowanie się do skutków zmian klimatu czy stawienie czoła sytuacjom katastrofalnym. Mają też niewielki dostęp do opieki socjalnej. Na przykład zmiany klimatyczne powodują migracje zwierząt i roślin, które nie zawsze mogą się zaadaptować, a to z kolei wpływa na zasoby osób najbiedniejszych, które są również zmuszone do migracji z wielką niepewnością co do przyszłości swego życia i życia ich dzieci. Tragiczne jest zwiększenie liczby migrantów uciekających od biedy spowodowanej degradacją środowiska, którzy w konwencjach międzynarodowych nie są uznawani za uchodźców. Noszą oni ciężar swego życia, pozostawieni samym sobie, bez jakichkolwiek norm dotyczących ochrony. Niestety istnieje powszechna obojętność wobec tych tragedii, jakie dzieją się w różnych częściach świata. Brak reakcji wobec tych dramatów naszych braci i sióstr jest oznaką utraty owego poczucia odpowiedzialności za naszych bliźnich, na której opiera się każde społeczeństwo obywatelskie.

 

26. Wielu z tych, którzy mają więcej środków oraz władzy gospodarczej i politycznej, zdaje się koncentrować głównie na maskowaniu problemów lub ukrywaniu objawów, starając się jedynie o ograniczenie negatywnych skutków zmian klimatycznych. Wiele jednak symptomów wskazuje, że skutki te mogą być coraz gorsze, jeśli będziemy kontynuować aktualne modele produkcji i konsumpcji. Dlatego pilne i konieczne stało się prowadzenie takiej polityki, aby w nadchodzących latach emisja dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających została drastycznie zmniejszona, zastępując na przykład paliwa kopalne i rozwijając odnawialne źródła energii. W świecie istnieje niewielki poziom dostępu do czystej i odnawialnej energii. Trzeba jeszcze rozwijać odpowiednie technologie gromadzenia energii. Niemniej w niektórych krajach osiągnięto postęp, który zaczyna być znaczący, choć nie jest on jeszcze wystarczająco zaawansowany. Zostały również poczynione inwestycje na rzecz technologii produkcji i transportu, zwiększające ich energooszczędność, a także sposobów budowania czy restrukturyzacji budynków, które przyczyniają się do zmniejszenia zużycia energii oraz surowców. Ale tym dobrym praktykom daleko do powszechności.

 

II. Kwestia wody

 

27. Inne wskaźniki aktualnej sytuacji powiązane są z wyczerpaniem zasobów naturalnych. Dobrze wiemy, że nie jest możliwe utrzymanie obecnego poziomu konsumpcji w krajach najbardziej rozwiniętych i bogatszych warstwach społeczeństwa, gdzie zwyczaj wykorzystywania i wyrzucania osiąga niesłychany poziom. Przekroczono pewne maksymalne granice eksploatacji planety, choć nie rozwiązaliśmy problemu ubóstwa.

 

28. Czysta woda pitna jest sprawą najwyższej wagi, ponieważ jest niezbędna do życia człowieka oraz wspierania ekosystemów lądowych i wodnych. Źródła słodkiej wody zaopatrują rolnictwo, hodowlę oraz przemysł, jej jakość wpływa na nasze zdrowie. Będąca do dyspozycji woda przez długi czas pozostawała na stosunkowo stałym poziomie, ale obecnie w wielu miejscach popyt przewyższa zrównoważoną podaż, z poważnymi konsekwencjami w krótszym lub dłuższym okresie. Duże miasta, które są uzależnione od znaczącego poziomu gromadzenia wody, znoszą okresy braku zasobów, które w momentach krytycznych nie zawsze są zarządzane w sposób odpowiedni i bezstronny. Z niedostatkiem wody mamy do czynienia szczególnie w Afryce, gdzie duża część ludności nie ma dostępu do bezpiecznej wody pitnej lub cierpi z powodu suszy, utrudniającej produkcję pożywienia. W niektórych krajach istnieją regiony z obfitą ilością wody, podczas gdy inne cierpią z powodu poważnych jej braków.

 

29. Szczególnie poważnym problemem jest jakość wody dostępnej dla ubogich, co powoduje każdego dnia śmierć wielu osób. Pospolite wśród ubogich są choroby związane z wodą, w tym wywołane przez drobnoustroje i substancje chemiczne. Dyzenteria i cholera, związane ze stanem sanitarnym i niedostatecznymi zasobami wody, stanowią istotny czynnik zachorowalności i umieralności niemowląt. Warstwy wodonośne w wielu miejscach są zagrożone zanieczyszczeniami, jakie powodują pewne działania wydobywcze, rolnicze i przemysłowe, zwłaszcza w krajach, w których nie ma odpowiednich regulacji i kontroli. Mamy tu na myśli nie tylko ścieki fabryczne. Detergenty i środki chemiczne stosowane przez mieszkańców w wielu częściach świata płyną do rzek, jezior i mórz.

 

30. Podczas gdy stale pogarsza się jakość wody, którą dysponujemy, to w niektórych miejscach rozwija się skłonność do prywatyzacji tych szczupłych zasobów, stających się towarem, który jest podporządkowany prawom rynku. W rzeczywistości dostęp do wody pitnej i bezpiecznej jest istotnym, fundamentalnym i powszechnym prawem człowieka, ponieważ determinuje przeżycie osób i z tego względu jest warunkiem korzystania z innych praw człowieka. Ten świat ma poważny dług społeczny wobec ubogich, którzy nie mają dostępu do wody pitnej, gdyż jest to odmawianie im prawa do życia zakorzenionego w ich niezbywalnej godności. Dług ten spłaca się częściowo poprzez większą pomoc finansową, by zapewnić czystą wodę i usługi kanalizacyjne ludom najuboższym. Mamy jednakże do czynienia z marnotrawieniem wody nie tylko w krajach rozwiniętych, ale również w tych mniej rozwiniętych, posiadających spore rezerwy. Pokazuje to, że problem wody jest częściowo kwestią edukacji i kultury, bo nie ma świadomości wagi tych zachowań w kontekście wielkiej nierówności.

 

31. Zwiększenie niedoborów wody spowoduje wzrost kosztów żywności i innych produktów wymagających jej użycia. Niektóre badania wskazały na niebezpieczeństwo dotkliwego braku wody w ciągu kilku dziesięcioleci, jeśli nie zostaną podjęte działania w trybie pilnym. Oddziaływania na środowisko mogą mieć wpływ na miliardy ludzi, a można też oczekiwać, że kontrola wody przez wielkie światowe korporacje stanie się głównym źródłem konfliktów w tym wieku[23].

 

III. Zatracenie różnorodności biologicznej

 

32. Zasoby ziemi są również grabione z powodu krótkowzrocznego rozumienia gospodarki i działalności handlowej oraz produkcji. Strata puszcz i lasów pociąga za sobą równocześnie stratę gatunków, które mogłyby w przyszłości stanowić zasoby niezwykle ważne nie tylko dla wyżywienia, ale także dla leczenia chorób i wielu usług. Różne gatunki zawierają geny, które mogą być kluczem do zaspokojenia w przyszłości pewnych ludzkich potrzeb lub uregulowania pewnych problemów ekologicznych.

 

33. Ale nie wystarczy myśleć o różnych gatunkach jedynie jako ewentualnych “zasobach”, które można by eksploatować, zapominając, że mają one wartość samą w sobie. Każdego roku znikają tysiące gatunków roślin i zwierząt, których nie będziemy już mogli poznać, których nie będą już mogły zobaczyć nasze dzieci, gatunków utraconych na zawsze. Zdecydowana większość ginie z przyczyn związanych z jakimś ludzkim działaniem. Z naszego powodu tysiące gatunków nie będzie swoim istnieniem chwaliło Boga ani też nie będą przekazywać nam swego orędzia. Nie mamy do tego prawa.

 

34. Zapewne niepokoją nas informacje o wyginięciu określonego gatunku ssaków lub ptaków, bo są one bardziej widoczne. Ale dla prawidłowego funkcjonowania ekosystemów potrzebne są również grzyby, glony, owady, gady i niezliczona różnorodność mikroorganizmów. Niektóre mniej liczne gatunki, których zazwyczaj się nie zauważa, odgrywają zasadniczą rolę w stabilizacji równowagi danego miejsca. To prawda, że człowiek musi interweniować, gdy geosystem wkracza w stan krytyczny, ale obecnie poziom ludzkiej ingerencji w rzeczywistość tak złożoną jak przyroda jest tak wysoki, że kataklizmy powodowane przez człowieka powodują jego nową interwencję, tak iż działalność człowieka staje się wszechobecna, ze wszystkimi wynikającymi stąd zagrożeniami. Dochodzi do powstania błędnego koła, gdzie interwencja człowieka w celu rozwiązania trudności często jeszcze pogarsza sytuację. Na przykład wiele ptaków lub owadów, które wyginęły na skutek stosowania w rolnictwie trujących pestycydów stworzonych przez technologię, jest pożytecznych dla rolnictwa, a ich wyginięcie trzeba zrekompensować inną interwencją technologiczną, która zapewne pociągnie za sobą nowe szkodliwe efekty. Godne uznania, a czasem podziwu są wysiłki naukowców i techników, usiłujących zapewnić rozwiązanie problemów stworzonych przez człowieka. Ale obserwując świat, zauważamy, że ten poziom ingerencji człowieka często służący interesom środowisk finansowych i konsumpcjonizmowi faktycznie sprawia, że ziemia na której żyjemy, staje się mniej bogata i piękna, coraz bardziej ograniczona i szara, podczas gdy w tym samym czasie rozwój technologii i ofert konsumpcji nieustannie w sposób nieograniczony posuwa się naprzód. Tak więc wydaje się, że łudzimy się, iż możemy zastąpić piękno – niezastępowalne i niemożliwe do odzyskania – innym pięknem – stworzonym przez nas.

 

35. Kiedy analizujemy oddziaływanie jakiejś inicjatywy gospodarczej na środowisko, to zazwyczaj rozważamy jego wpływ na glebę, wodę i powietrze, ale nie zawsze dołącza się do tego wnikliwe studium wpływu na różnorodność biologiczną, tak jakby strata pewnych gatunków lub grup zwierząt i roślin nie miała większego znaczenia. Drogi, nowe uprawy, ogrodzenia, zbiorniki wodne dzielą obszary w taki sposób, że populacje zwierząt nie mogą już migrować lub poruszać się swobodnie, co prowadzi do zagrożenia wyginięciem niektórych gatunków. Istnieją alternatywy przynajmniej łagodzące skutki tych działań, takie jak tworzenie korytarzy biologicznych, ale w niewielu krajach mamy do czynienia z taką troską i taką wrażliwością. Kiedy niektóre gatunki są wykorzystywane w celach komercyjnych, to nie zawsze badany jest ich sposób rozwoju w celu uniknięcia ich nadmiernego zmniejszenia oraz wynikającego stąd zaburzenia równowagi ekosystemu.

 

36. Troska o ekosystemy wymaga spojrzenia wykraczającego poza to, co doraźne, ponieważ jeśli dąży się jedynie do szybkiego i łatwego zysku finansowego, nikogo tak naprawdę nie obchodzi ich zachowanie. Jednak koszty szkód spowodowanych przez egoistyczne zaniedbania są znacznie wyższe niż możliwe do uzyskania korzyści ekonomiczne. W przypadku straty lub poważnych uszkodzeń niektórych gatunków mówimy o wartościach, które znacznie przekraczają wszelkie obliczenia. Dlatego możemy być milczącymi świadkami poważnych niesprawiedliwości, kiedy usiłuje się uzyskać pokaźne korzyści, każąc płacić pozostałej ludzkości, obecnej i przyszłej, ogromne koszty degradacji środowiska.

 

37. Pewne kraje poczyniły postępy w skutecznej ochronie określonych miejsc i obszarów, na lądzie i w oceanach, gdzie zakazano wszelkiej ingerencji człowieka, która mogłaby zmienić ich wygląd lub modyfikować ich oryginalną strukturę. Troszcząc się o różnorodność biologiczną, eksperci podkreślają konieczność zwrócenia szczególnej uwagi na obszary najbogatsze w różne gatunki, w gatunki endemiczne, niedostatecznie chronione. Istnieją miejsca, które wymagają szczególnej troski ze względu na ich ogromne znaczenie dla globalnego ekosystemu, bogate w różne formy życia, gdzie znajdują się znaczące zapasy wody.

 

38. Przypomnijmy na przykład, jakimi płucami planety, pełnymi różnorodności biologicznej, są Amazonia, dorzecze Konga czy duże warstwy wodonośne i lodowce. Dobrze znane jest znaczenie tych miejsc dla całej planety i dla przyszłości ludzkości. Ekosystemy lasów tropikalnych posiadają bioróżnorodność o wielkiej złożoności, niemal niemożliwej do poznania jej w pełni, ale gdy te lasy są wypalane lub karczowane, żeby powiększać uprawy, to w ciągu kilku lat ginie wiele gatunków. Tak samo dzieje się wtedy, gdy tereny te przekształcają się w jałowe pustynie. Niewątpliwie, gdy mówimy o tych miejscach, konieczna jest trudna równowaga, ponieważ nie można ignorować ogromnych międzynarodowych interesów gospodarczych, które pod pretekstem troski o te obszary mogą zagrażać suwerenności narodowej. Istnieją bowiem «propozycje umiędzynarodowienia Amazonii, służące jedynie interesom gospodarczym korporacji ponadnarodowych»[24]. Godny pochwały jest wysiłek organizacji międzynarodowych oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego uwrażliwiających mieszkańców posługujących się również dozwolonymi prawem mechanizmami nacisku, aby każdy rząd wypełniał swój nieprzekazywalny obowiązek ochrony środowiska i zasobów naturalnych swego kraju, nie zaprzedając się fałszywym interesom lokalnym czy międzynarodowym.

 

39. Nie jest także przedmiotem odpowiednich analiz zastępowanie dzikiej flory zadrzewionymi obszarami leśnymi, które są zwykle monokulturami. W istocie proces ten może wyrządzić szkody różnorodności biologicznej, która zanika. Również obszary podmokłe, które są przekształcane w pola uprawne, tracą istniejącą tam wcześniej ogromną różnorodność biologiczną. W niektórych obszarach przybrzeżnych niepokojące jest zanikanie ekosystemów, jakimi są lasy namorzynowe.

 

40. Oceany zawierają nie tylko większość wody na naszej planecie, ale także większość różnorodnych istot żywych, z których wiele jeszcze nie znamy, a z różnych powodów zagrożonych. Z drugiej strony życie w rzekach, jeziorach, morzach i oceanach, które dostarcza pożywienia wielu ludziom na świecie, jest zaburzone przez niekontrolowane odławianie ryb, co powoduje drastyczne zmniejszenie niektórych gatunków. Nadal rozwijane są selektywne metody połowów, które marnują wiele zebranych gatunków. Szczególnie zagrożone są organizmy morskie, których nie uwzględniamy, jak na przykład niektóre formy planktonu, stanowiące bardzo ważny element morskiego łańcucha pokarmowego, a od których zależą w ostateczności gatunki wykorzystywane do wyżywienia ludzkości.

 

41. Z kolei w morzach tropikalnych i subtropikalnych napotykamy rafy koralowe, będące odpowiednikiem wielkich lasów lądu stałego, ponieważ goszczą około miliona gatunków, w tym ryby, kraby, mięczaki, gąbki, glony i inne. Wiele raf koralowych na świecie jest już dziś jałowych lub ulega stałej degradacji: «Któż przekształcił cudowny świat mórz w podwodne cmentarze, pozbawione koloru i życia?»[25]. Zjawisko to jest w dużej mierze spowodowane zanieczyszczeniami, które docierają do morza w wyniku wylesiania, monokultur rolnych, zrzutów przemysłowych i destrukcyjnych metod połowowych, zwłaszcza tych korzystających z cyjanku i dynamitu. Jest ono potęgowane przez wzrost temperatury oceanów. Wszystko to pozwala nam zauważyć, jak wszelkie działania w przyrodzie mogą mieć konsekwencje, których nie widzimy gołym okiem, oraz że niektóre formy eksploatacji zasobów powodują degradację, która w ostateczności dociera do dna oceanów.

 

42. Musimy znacznie więcej inwestować w badania, aby lepiej zrozumieć zachowanie ekosystemów i właściwie analizować różne zmienne wpływające na wszelkie istotne modyfikacje środowiska. Ponieważ wszystkie stworzenia są ze sobą powiązane, każde z nich musi być doceniane z miłością i podziwem, a my wszyscy, istoty stworzone, potrzebujemy siebie nawzajem. Każdy kraj jest odpowiedzialny za troskę o tę rodzinę, dlatego powinien dokonać dokładnej inwentaryzacji żyjących gatunków w celu opracowania programów i strategii ochrony, dbając ze szczególną troską o te, które są zagrożone wymarciem.

 

IV.  Pogorszenie jakości życia  i upadek społeczny

 

43. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że człowiek jest stworzeniem, które ma prawo do życia i szczęścia w tym świecie, a jest także obdarzony szczególną godnością, to nie można nie brać pod uwagę skutków degradacji środowiska, aktualnego modelu rozwoju i kultury odrzucenia dla życia osób.

 

44. Zauważamy dziś na przykład niekontrolowany i przesadny rozrost wielu miast, w których życie stało się niezdrowe nie tylko z powodu zanieczyszczenia wynikającego z emisji toksycznych spalin, ale także miejskiego chaosu, problemów transportu oraz skażenia wizualnego i hałasu. Wiele miast to duże nieefektywne struktury, zużywające nadmiernie dużo energii i wody. Istnieją dzielnice, które pomimo że zostały niedawno wybudowane, są zapchane i zabałaganione bez dostatecznych terenów zieleni. To niewłaściwe, aby mieszkańcy naszej planety żyli przytłoczeni coraz bardziej betonem, asfaltem, szkłem i metalami, pozbawieni fizycznego kontaktu z naturą.

 

45. W niektórych okolicach wiejskich i miejskich prywatyzacja przestrzeni utrudniła dostęp obywateli do obszarów o szczególnym pięknie; gdzie indziej utworzono “ekologiczne” osiedla mieszkaniowe, jedynie do dyspozycji niewielu, gdzie usiłuje się zabraniać dostępu innym, aby nie zakłócali sztucznego spokoju. Często spotykamy piękne zielone tereny w dobrze utrzymanych strzeżonych osiedlach, ale rzadziej w miejscach, gdzie żyją odrzuceni przez społeczeństwo.

 

46. Do społecznych skutków przemian globalnych należą konsekwencje niektórych innowacji technologicznych dla rynku pracy, wykluczenie społeczne, nierówność w zakresie dostępności i zużycia energii oraz innych usług, podziały społeczne, wzrost przemocy i pojawienie się nowych form agresji społecznej, handel narkotykami i narastające używanie narkotyków wśród najmłodszych oraz utrata tożsamości. Są to znaki ukazujące między innymi, że rozwój w ciągu ostatnich dwóch wieków nie oznaczał we wszystkich aspektach prawdziwego integralnego postępu i poprawy jakości życia. Niektóre z tych znaków są równocześnie objawami prawdziwej degradacji społecznej, milczącego zerwania więzów integracji i jedności społecznej.

 

47. Dołącza się do tego dynamika mediów i świata cyfrowego, gdy staje się wszechobecna, nie sprzyjając rozwojowi zdolności do mądrego życia, głębokiego myślenia, wielkodusznego miłowania. Wielkim mędrcom przeszłości groziłoby w tym kontekście, że będą świadkami, jak ich mądrość jest przytłumiana pośród rozpraszającego zgiełku informacyjnego. Konieczny jest wysiłek, aby środki te stały się bodźcem do nowego rozwoju kulturalnego ludzkości, a nie degradacją jej najgłębszego bogactwa. Prawdziwej mądrości, owocu refleksji, dialogu i wielkodusznego spotkania między ludźmi, nie osiąga się jedynie na drodze gromadzenia danych, prowadzącego do przesytu i zamętu w swego rodzaju skażeniu umysłowym. Równocześnie istnieje tendencja do zastąpienia realnych relacji z innymi, ze wszystkimi związanymi z nimi wyzwaniami, przez pewien typ komunikacji za pośrednictwem internetu. Pozwala to na selekcjonowanie lub eliminowanie relacji według naszego uznania. W ten sposób rodzi się nowy rodzaj sztucznych emocji, które mają więcej wspólnego z urządzeniami i ekranami niż z osobami i przyrodą. Obecne środki pozwalają nam komunikować się oraz dzielić wiedzą i uczuciami. Jednak czasami uniemożliwiają nam bezpośredni kontakt z niepokojem, wstrząsem, radością bliźniego oraz złożonością jego doświadczenia osobistego. Nie powinno więc dziwić, że wraz z przytłaczającą podażą tych produktów narasta głęboka melancholia i niezadowolenie w relacjach międzyosobowych czy też niebezpieczna izolacja.

 

V. Globalna niesprawiedliwość

 

48. Proces degradacji środowiska ludzkiego i środowiska przyrodniczego zachodzi jednocześnie i nie poradzimy sobie z degradacją środowiska naturalnego, jeśli nie zwrócimy uwagi na przyczyny związane z degradacją człowieka i społeczeństwa. W istocie degradacja środowiska i degradacja społeczeństwa wyrządzają szczególną szkodę najsłabszym mieszkańcom planety: «Zarówno wspólne doświadczenia życia codziennego, jak badania naukowe wskazują, że najpoważniejsze skutki wszystkich przestępstw przeciwko środowisku znoszą ludzie najubożsi»[26]. Na przykład wyczerpywanie się zasobów rybnych szkodzi szczególnie osobom żyjącym z rybołówstwa tradycyjnego, które nie mają innego źródła utrzymania, zanieczyszczenie wody dotyka szczególnie najbiedniejszych, których nie stać na kupno butelkowanej wody mineralnej, a podnoszenie się poziomu morza szkodzi głównie zubożałej ludności mieszkającej nad morzem, która nie ma gdzie się przeprowadzić. Wpływ aktualnej niesprawiedliwości uwidacznia się również w przedwczesnej śmierci wielu biednych, w konfliktach wynikających z braku zasobów i wielu innych problemach, które nie znajdują dostatecznie dużo miejsca w programach instytucji światowych[27].

 

49. Chciałbym zauważyć, że często nie ma jasnej świadomości problemów, które wpływają szczególnie na ludzi wykluczonych. Stanowią oni większość mieszkańców planety – to miliardy ludzi. Wspomina się dziś o nich w międzynarodowych debatach politycznych i gospodarczych, ale najczęściej wydaje się, że ich problemy są poruszane jako dodatek, jako kwestia, którą się dodaje niemal z obowiązku lub w sposób marginalny, o ile nie są one postrzegane jako zwykły “negatywny efekt uboczny”. W rzeczywistości, kiedy dochodzi do konkretnych działań, często pozostają na ostatnim miejscu. Wynika to po części z faktu, że różni specjaliści, osoby opiniotwórcze, środki przekazu i ośrodki władzy znajdują się z dala od nich, w izolowanych obszarach miejskich, nie mając bezpośredniego kontaktu z ich problemami. Żyją i dumają w luksusowych warunkach, które są poza zasięgiem większej części ludności świata. Ten brak fizycznego kontaktu i spotkania, któremu nieraz towarzyszy dezintegracja naszych miast, sprzyja znieczulaniu sumień i ignorowaniu części rzeczywistości w stronniczych analizach. Czasem współistnieje to z językiem ekologicznym. Jednakże nie możemy dziś nie uznać, że prawdziwe podejście ekologiczne zawsze staje się podejściem społecznym, które musi włączyć sprawiedliwość w dyskusje o środowisku, aby usłyszeć zarówno wołanie ziemi, jak i krzyk biednych.

 

50. Zamiast rozwiązywać problemy ubogich i myśleć o innym świecie, niektórzy chcą jedynie proponować ograniczenie liczby urodzeń. Nie brakuje nacisków międzynarodowych na kraje rozwijające się, uzależnianie pomocy gospodarczej od zastosowania określonej polityki “zdrowia reprodukcyjnego”. Ale «jeśli prawdą jest, że nierówne rozmieszczenie populacji i różnice w dostępności zasobów stanowią przeszkodę w rozwoju i uzasadnionej eksploatacji środowiska, to trzeba również przyznać, że wzrost demograficzny można w pełni pogodzić z integralnym i solidarnym rozwojem»[28]. Obwinianie wzrostu demograficznego, a nie skrajnego i selektywnego konsumpcjonizmu, jest sposobem na uniknięcie stawienia czoła problemom. W ten sposób usiłuje się usprawiedliwić dotychczasowy wzorzec dystrybucji, w którym mniejszość uważa, że ma prawo do konsumpcji w takiej proporcji, której nie sposób byłoby upowszechnić, bo planeta nie byłaby nawet w stanie pomieścić odpadów takiej konsumpcji. Wiemy również, że marnotrawstwu ulega niemal jedna trzecia produkowanej żywności, a «żywność, którą się wyrzuca, jest niejako żywnością kradzioną ze stołu ubogich»[29]. Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że musimy zwrócić uwagę na brak równowagi w rozmieszczeniu ludności na danym terytorium, zarówno na poziomie narodowym, jak i na świecie, ponieważ wzrost konsumpcji może doprowadzić do złożonych sytuacji regionalnych ze względu na splot problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska, transportem, przetwarzaniem odpadów, utratą surowców czy jakością życia.

 

51. Nierówność wpływa nie tylko na jednostki, ale także na całe kraje i zmusza do myślenia o etyce stosunków międzynarodowych. Istnieje bowiem prawdziwy “dług ekologiczny”, w szczególności między Północą a Południem, związany z mającym konsekwencje w dziedzinie ekologii brakiem równowagi handlowej oraz z nieproporcjonalnym wykorzystywaniem zasobów naturalnych, jakiego niektóre kraje dopuszczały się w dziejach. Wywóz pewnych surowców, by zaspokoić rynki uprzemysłowionej Północy, spowodował lokalne szkody, takie jak zanieczyszczenie rtęcią przy wydobyciu złota lub dwutlenku siarki w kopalniach miedzi. Należy zwłaszcza obliczyć wykorzystanie przestrzeni ekologicznej na całej planecie do składowania odpadów gazowych, które nagromadziły się w ciągu dwóch wieków i stworzyły sytuację, która oddziałuje obecnie na wszystkie kraje świata. Ocieplenie spowodowane przez ogromną konsumpcję niektórych bogatych krajów ma swoje reperkusje w najuboższych miejscach ziemi, zwłaszcza w Afryce, gdzie wzrost temperatury w połączeniu z suszą ma fatalny wpływ na wydajność upraw. Dołączają się do tego szkody spowodowane eksportem do krajów rozwijających się toksycznych odpadów stałych i ciekłych oraz zanieczyszczająca działalność firm, które w krajach mniej rozwiniętych czynią to, czego nie mogą czynić w krajach wnoszących ich kapitał: «Stwierdzamy, że często działające w ten sposób firmy mają charakter wielonarodowy, że czynią tutaj to, czego im nie wolno w krajach rozwiniętych czy w tak zwanym Pierwszym Świecie. Zazwyczaj, kiedy zaprzestają działalności i się wycofują, pozostawiają wielkie szkody ludzkie i ekologiczne, takie jak bezrobocie, martwe wioski, wyczerpanie pewnych zasobów naturalnych, wylesienie, zubożenie lokalnego rolnictwa i hodowli zwierząt gospodarskich, kratery, zdewastowane wzgórza, zanieczyszczone rzeki i dzieła społeczne, których nie można już wspierać»[30].

 

52. Zadłużenie zagraniczne krajów ubogich stało się narzędziem kontroli, ale nie dotyczy to długu ekologicznego. Na różne sposoby kraje rozwijające się, w których znajdują się najważniejsze rezerwaty biosfery, nadal napędzają rozwój krajów najbogatszych kosztem swojej teraźniejszości i przyszłości. Ziemia ubogich Południa jest bogata i mało skażona, ale dostęp do posiadania dóbr i zasobów w celu zaspokojenia własnych podstawowych potrzeb jest dla nich zamknięty przez strukturalnie niegodziwy system stosunków handlowych i własności. Trzeba, aby kraje rozwinięte przyczyniły się do rozliczenia tego długu, znacznie ograniczając zużycie energii nieodnawialnej i zapewniając środki krajom najbardziej potrzebującym, aby promować poczynania i programy na rzecz zrównoważonego rozwoju. Regiony i kraje najuboższe mają mniejsze możliwości przyjmowania nowych modeli zmniejszenia oddziaływania na środowisko naturalne, ponieważ brakuje im odpowiedniego przygotowania, by opracowywać niezbędne procedury, i nie mogą pokryć ich kosztów. Dlatego też trzeba mieć jasną świadomość, że w kwestii zmian klimatycznych mamy do czynienia ze zróżnicowaną odpowiedzialnością i, jak powiedzieli biskupi Stanów Zjednoczonych, stosowne byłoby skupienie się «zwłaszcza na potrzebach ubogich, słabych i kruchych, w debacie często zdominowanej przez potężne interesy»[31]. Trzeba umocnić świadomość, że jesteśmy jedną rodziną ludzką. Nie ma granic ani barier politycznych lub społecznych, które pozwalają nam na izolowanie się, i właśnie dlatego nie ma miejsca na globalizację obojętności.

 

VI. Słabość reakcji

 

53. Takie sytuacje powodują jęki siostry ziemi, łączące się z jękami porzuconych świata, ze skargą żądającą od nas innej drogi. Nigdy nie traktowaliśmy tak źle i nie okaleczyliśmy tak naszego wspólnego domu, jak miało to miejsce w ciągu ostatnich dwóch stuleci. A jesteśmy wezwani, aby być narzędziami Boga Ojca, żeby nasza planeta była tym, co On wymarzył, stwarzając ją, i by odpowiadała na Jego projekt pokoju, piękna i pełni. Problem polega na tym, że nie mamy jeszcze kultury niezbędnej, by stawić czoło temu kryzysowi, i konieczne jest stworzenie przywództwa, które wskazałoby drogi, usiłując odpowiedzieć na potrzeby obecnych pokoleń, włączając wszystkich, bez narażania przyszłych generacji. Niezbędne się staje stworzenie systemu normatywnego, zawierającego nienaruszalne ograniczenia i zapewniającego ochronę ekosystemów, zanim nowe formy władzy pochodzące z paradygmatu techniczno-ekonomicznego doprowadzą do zniszczenia nie tylko polityki, ale także wolności i sprawiedliwości.

 

54. Godna zauważenia jest słabość reakcji polityki międzynarodowej. To, jak bardzo polityka jest podporządkowana technologii i finansom, widać w niepowodzeniu światowych szczytów na temat środowiska. Jest zbyt wiele interesów partykularnych i bardzo łatwo interes ekonomiczny przeważa nad dobrem wspólnym, manipulując informacją, by jego projekty nie poniosły uszczerbku. Zgodnie z tym Dokument z Aparecidy domaga się, aby «w ingerencjach odnośnie do zasobów naturalnych nie dominowały interesy grup ekonomicznych, które irracjonalnie pustoszą źródła życia»[32]. Sojusz między ekonomią a technologią prowadzi do odcinania się od wszystkiego, co nie należy do ich doraźnych interesów. Tak więc można by oczekiwać jedynie kilku powierzchownych wezwań, pojedynczych działań filantropijnych, a nawet wysiłków, aby okazać wrażliwość na środowisko, podczas gdy w rzeczywistości wszelkie próby organizacji społecznych, by zmienić stan rzeczy, będą postrzegane jako niepokoje wzniecane przez romantycznych marzycieli lub jako przeszkoda, którą trzeba ominąć.

 

55. Stopniowo niektóre kraje mogą wykazać znaczący postęp, rozwój bardziej skutecznych kontroli i bardziej szczerą walkę z korupcją. Istnieje większa wrażliwość ekologiczna ludności, chociaż nie wystarcza, by zmienić szkodliwe nawyki konsumizmu, które nie wydają się ustępować, lecz nasilają się i rozwijają. By podać tylko prosty przykład, dzieje się tak ze wzrostem użycia i mocy klimatyzatorów. Rynki, starając się o doraźne zyski, tym bardziej pobudzają popyt. Jeśli ktoś spoglądałby z zewnątrz na globalne społeczeństwo, to zadziwiłby się takim zachowaniem, które czasami wydaje się samobójcze.

 

56. W tym czasie mocarstwa gospodarcze nadal usprawiedliwiają obecny system światowy, gdzie przeważają spekulacja i dążenie do zysku finansowego, skłonne ignorować wszelki kontekst oraz skutki dla ludzkiej godności i dla środowiska. W ten sposób okazuje się, że degradacja środowiska przyrodniczego i ludzkiego oraz degradacja etyczna są ze sobą ściśle powiązane. Wielu powie, że nie ma świadomości dokonywania działań moralnie złych, bo stałe niszczenie odbiera nam odwagę, by zdać sobie sprawę z rzeczywistości świata ograniczonego i nieodnawialnego. Dlatego dzisiaj «to, co jest kruche, jak środowisko, pozostaje bezbronne wobec interesów ubóstwianego rynku, stających się absolutną regułą»[33].

 

57. Można przewidywać, że wobec wyczerpywania się niektórych zasobów dojdzie do stworzenia korzystnego scenariusza dla nowych wojen, maskowanych szlachetnymi roszczeniami. Wojna zawsze powoduje poważne szkody dla środowiska naturalnego oraz bogactwa kulturowego narodów, a zagrożenia się potęgują, gdy pomyślimy o energii jądrowej i broni biologicznej. Bo «pomimo układów międzynarodowych zabraniających wojny chemicznej, bakteriologicznej i biologicznej, w laboratoriach trwają prace w zakresie badań nowych rodzajów broni, które są w stanie naruszyć naturalną równowagę»[34]. Od polityki wymaga się większej uwagi, by zapobiegać i eliminować przyczyny, które mogą prowadzić do nowych konfliktów. A jednak to władza związana z finansami najbardziej przeciwstawia się temu wysiłkowi, a projekty polityczne często nie są dalekowzroczne. Dlaczego usiłuje się dziś zachować władzę, która okazała się niezdolna do interweniowania, gdy było to naglące i konieczne?

 

58. W niektórych krajach istnieją pozytywne przykłady poprawy stanu środowiska naturalnego, takie jak oczyszczanie rzek, które były zanieczyszczane przez dziesięciolecia, lub rekultywacja lasów rodzimych albo upiększanie krajobrazów poprzez oczyszczanie środowiska lub projekty budowlane o dużej wartości estetycznej, czy postęp w produkcji czystej energii, poprawa transportu publicznego. Działania te nie rozwiązują problemów globalnych, ale potwierdzają, że człowiek jest jeszcze w stanie pozytywnie ingerować. Człowiek stworzony do miłości, pośród swych ograniczeń, jest nieustannie zdolny do gestów wielkoduszności, solidarności i troski.

 

59. Równocześnie rozwija się ekologia powierzchowna czy pozorna, która umacnia pewną ospałość i bezmyślną nieodpowiedzialność. Jak to często bywa w czasach głębokiego kryzysu, które wymagają trudnych wyborów, jesteśmy kuszeni, aby myśleć, że to, co się dzieje, nie jest aż tak poważne. Jeśli spojrzymy w sposób powierzchowny, pomijając pewne widoczne oznaki skażenia i degradacji, to wydaje się, że sytuacja nie jest tak poważna i że planeta mogłaby przez długi czas trwać w aktualnych warunkach. Takie pokrętne zachowanie pomaga nam kontynuować nasz styl życia, produkcji i konsumpcji. Jest to sposób, w jaki człowiek radzi sobie, aby móc pielęgnować wszystkie wady autodestrukcyjne: usiłując ich nie widzieć, walcząc, by ich nie uznać, odkładając ważne decyzje, udając, że nic się nie stało.

 

VII. Zróżnicowanie opinii

 

60. Uznajemy wreszcie, że rozwinęły się różne wizje i sposoby myślenia o sytuacji i możliwych rozwiązaniach. Na jednym biegunie niektórzy za wszelką cenę podtrzymują mit postępu i twierdzą, że problemy środowiskowe rozwiążą się po prostu poprzez zastosowanie nowych technik, bez rozważań etycznych ani dogłębnych zmian. Na drugim biegunie inni twierdzą, że rodzaj ludzki, ze wszystkimi jego ingerencjami, może być jedynie zagrożeniem i zaszkodzić globalnemu ekosystemowi, dlatego trzeba ograniczyć jego obecność na planecie i powstrzymać go od ingerencji wszelkiego rodzaju. Dyskusja pomiędzy tymi skrajnościami powinna określić możliwe przyszłe scenariusze, ponieważ nie ma jedynej drogi rozwiązania problemów. Stworzyłoby to przestrzeń dla rozmaitych działań, które mogłyby wejść w dialog prowadzący do kompleksowych odpowiedzi.

 

61. W wielu kwestiach szczegółowych Kościół nie ma podstaw, by proponować definitywne rozwiązania, i rozumie, że powinien słuchać i promować uczciwą debatę wśród naukowców, szanując różnorodność opinii. Ale wystarczy uczciwie spojrzeć na rzeczywistość, aby zobaczyć, że ma miejsce wielka degradacja naszego wspólnego domu. Nadzieja zachęca nas do uznania, że zawsze jest wyjście, że zawsze możemy zmienić kurs, że zawsze możemy coś uczynić dla rozwiązania problemów. Jednak pojawiają się widoczne przejawy dochodzenia do punktu zwrotnego, ze względu na szybkość zmian i degradacji, które przejawiają się zarówno w regionalnych klęskach żywiołowych, jak i w kryzysie społecznym, a nawet finansowym, biorąc pod uwagę, że problemów świata nie można analizować i wyjaśniać w izolacji. Istnieją regiony, które już są szczególnie narażone na ryzyko i pomijając wszelkie katastroficzne prognozy, nie ulega wątpliwości, że obecny system światowy jest z różnych punktów widzenia nie do utrzymania, dlatego, że przestaliśmy myśleć o celu działania człowieka: «jeżeli przyjrzymy się różnym regionom naszej planety, zdamy sobie sprawę, że ludzkość zawiodła Boże oczekiwania»[35].

 

 

Przypisy:

 

[23] Por. Powitanie pracowników FAO (20 listopada 2014): AAS 106 (2014), 985.
[24]  V KONFERENCJA OGÓLNA EPISKOPATU AMERYKI ŁACIŃSKIEJ I KARAIBÓW, Dokument z Aparecidy (29 czerwca 2007), 86.
[25] KONFERENCJA EPISKOPATU KATOLICKIEGO FILIPIN, List pasterski What is Happening to our Beautiful Land? (29 stycznia 1988).
[26] KONFERENCJA EPISKOPATU BOLIWII, List pasterski o środowisku i ludzkim rozwoju w Boliwii: El universo, don de Dios para la vida (2012), 17.
[27] Por. KONFERENCJA EPISKOPATU NIEMIEC, Der Klimawandel: Brennpunkt globaler, intergenerationeller und ökologischer Gerechtigkeit, Bonn (wrzesień 2007), 28-30.
[28] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 483

[29] Katecheza (5 czerwca 2013): Insegnamenti 1/1 (2013), 280; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 8-9/2013, s. 49.
[30]  EPISKOPAT REGIONU PATAGONIA-COMAHUE (Argentyna), Orędzie na Boże Narodzenie (grudzień 2009), 2.
[31] KONFERENCJA EPISKOPATU KATOLICKIEGO STANÓW ZJEDNOCZONYCH, Global Climate Change: A Plea for Dialogue, Prudence and the Common Good (15 czerwca 2001).
[32] V KONFERENCJA OGÓLNA EPISKOPATU AMERYKI ŁACIŃSKIEJ I KARAIBÓW, Dokument z Aparecidy (29 czerwca 2007), 471.
[33] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 56: AAS 105 (2013), 1043.
[34] JAN PAWEŁ II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 12: AAS 82 (1990) 154; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 22.
[35] Tenże, Katecheza (17 stycznia 2001), 3: Insegnamenti 24/1 (2001), 178; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4/2001, s. 403.

62. Dlaczego w tym dokumencie, skierowanym do wszystkich osób dobrej woli, znalazł się rozdział o przekonaniach ludzi wierzących? Zdaję sobie sprawę, że w dziedzinie polityki i myśli niektórzy zdecydowanie odrzucają ideę Stwórcy lub uznają ją za nieistotną, tak dalece, że do sfery irracjonalnej spychają bogactwo, jakie religie mogą wnieść na rzecz ekologii integralnej oraz pełnego rozwoju ludzkości. W innych przypadkach zakłada się, że stanowią one subkulturę, która musi być po prostu tolerowana. Jednak nauka i religia, wnoszące różne podejścia do rzeczywistości, mogą wejść w intensywny dialog, owocny dla obu stron.

 

I. Światło, które daje wiara

 

63. Uwzględniając złożoność kryzysu ekologicznego i jego wielu przyczyn, musimy uznać, że jeden jedyny sposób interpretowania i przekształcania rzeczywistości nie przynosi rozwiązań. Konieczne jest również odwołanie się do różnorodnego bogactwa kulturowego narodów, sztuki i poezji, do życia wewnętrznego i duchowości. Jeśli naprawdę chcemy budować ekologię pozwalającą nam naprawić to wszystko, co zniszczyliśmy, to nie można pomijać żadnej dziedziny nauki i mądrości, także religijnej, z jej specyficznym językiem. Ponadto Kościół katolicki jest otwarty na dialog z myślą filozoficzną, a to pozwala mu tworzyć różne syntezy wiary i rozumu. W odniesieniu do kwestii społecznych można to dostrzec w rozwoju nauki społecznej Kościoła, która wychodząc od nowych wyzwań, musi się coraz bardziej ubogacać.

 

64. Ponadto, chociaż ta encyklika otwiera się na dialog ze wszystkimi, aby wspólnie poszukiwać dróg wyzwolenia, chcę od początku ukazać, w jaki sposób przekonania wiary dają chrześcijanom, a po części także innym ludziom wierzącym, wspaniałe motywacje, by zatroszczyć się o przyrodę i najsłabszych braci i siostry. Jeśli sam fakt bycia człowiekiem pobudza ludzi do ochrony środowiska, którego są częścią, to «chrześcijanie traktują swoją odpowiedzialność jako ład wewnątrz stworzenia i swoje obowiązki względem natury i Stwórcy jako element swojej wiary»[36]. Dlatego to, że my, ludzie wierzący, lepiej rozpoznajemy wypływające z naszych przekonań zobowiązania w odniesieniu do środowiska naturalnego, jest dobrem dla ludzkości i dla świata.

 

II. Mądrość opisów biblijnych

 

65. Nie powtarzając tutaj całej teologii o stworzeniu, zastanawiamy się, co wielkie opisy biblijne mówią nam o relacji między człowiekiem a światem. W pierwszym opisie stwórczego dzieła w Księdze Rodzaju Boży plan obejmuje stworzenie ludzkości. Po stworzeniu mężczyzny i kobiety mowa jest, iż «Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre» (Rdz 1, 31). Biblia naucza, że każdy człowiek jest stworzony z miłości, uczyniony na Boży obraz i podobieństwo
(por. Rdz 1, 26). To stwierdzenie ukazuje nam ogromną godność każdej osoby ludzkiej, która «nie jest tylko czymś, ale kimś. Jest zdolna poznawać siebie, panować nad sobą, w sposób dobrowolny dawać siebie oraz tworzyć wspólnotę z innymi osobami»[37]. Święty Jan Paweł II przypomniał, że szczególna miłość Stwórcy wobec każdej istoty ludzkiej «obdarza ją nieskończoną godnością»[38]. Ci, którzy angażują się w obronę godności osób, mogą w wierze chrześcijańskiej znaleźć najgłębsze motywy dla swej działalności. Jakże wspaniałą jest pewność, że życie każdej osoby nie gubi się w beznadziejnym chaosie, w świecie rządzonym przez czysty przypadek lub przez powtarzające się bez sensu cykle! Stwórca może powiedzieć każdemu z nas: «zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię» (Jr 1, 5). Zostaliśmy poczęci w sercu Boga i dlatego «każdy z nas jest owocem myśli Bożej. Każdy z nas jest chciany, każdy jest kochany, każdy jest niezbędny»[39].

 

66. Opisy stworzenia w Księdze Rodzaju zawierają w swoim symbolicznym i narratywnym języku głęboką naukę na temat ludzkiego istnienia i jego rzeczywistości historycznej. Sugerują one, że ludzka egzystencja opiera się na trzech podstawowych relacjach ściśle ze sobą związanych: na relacji z Bogiem, z innymi ludźmi i z ziemią. Według Biblii te trzy istotne relacje uległy zerwaniu nie tylko zewnętrznie, ale również w nas samych. Tym zerwaniem jest grzech. Harmonia między Stwórcą, ludzkością a całym stworzeniem została zniszczona, ponieważ człowiek usiłował zająć miejsce Boga, odmawiając uznania siebie za ograniczone stworzenie. Fakt ten wypaczył także naturę przykazania, by “panować” nad ziemią (por. Rdz 1, 28) oraz “uprawiać ją i doglądać jej” (por. Rdz 2, 15). W rezultacie pierwotnie harmonijna relacja między człowiekiem a naturą przerodziła się w konflikt (por. Rdz 3, 17-19). Z tego względu znamienne jest, że przeżywana przez świętego Franciszka z Asyżu harmonia ze wszystkimi stworzeniami była interpretowana jako uzdrowienie tego zerwania. Święty Bonawentura powiedział, że «ze względu na powszechne pojednanie ze wszystkimi stworzeniami» Franciszek w pewien sposób «powrócił do stanu niewinności»[40]. Ponieważ daleko nam do tego wzoru, grzech ukazuje się dziś z całą swą niszczącą mocą w wojnach, różnych formach przemocy i znęcania się, opuszczeniu najsłabszych i w niszczeniu przyrody.

 

67. Nie jesteśmy Bogiem. Ziemia istniała wcześniej niż my i została nam dana. Pozwala to odpowiedzieć na oskarżenie stawiane myśli judeochrześcijańskiej: mówi się, że ponieważ opis Księgi Rodzaju zachęca nas do “panowania” nad ziemią (Rdz 1, 28), więc sprzyja bezlitosnej eksploatacji natury, przedstawiając dominujący i destrukcyjny obraz człowieka. Nie jest to poprawna interpretacja Biblii, tak jak rozumie ją Kościół. Choć to prawda, że czasami chrześcijanie błędnie interpretowali Pismo Święte, to musimy dziś stanowczo stwierdzić, iż z faktu bycia stworzonymi na Boży obraz i nakazu czynienia sobie ziemi poddaną nie można wywnioskować absolutnego panowania nad innymi stworzeniami. Ważne jest odczytywanie tekstów biblijnych w ich kontekście, we właściwej hermeneutyce, i przypominanie, że zachęcają nas one do “uprawiania i doglądania” ogrodu świata (por. Rdz 2, 15). Podczas gdy “uprawianie” oznacza oranie i kultywowanie, to “doglądanie” oznacza chronienie, strzeżenie, zachowanie, bronienie, czuwanie. Pociąga to za sobą relację odpowiedzialnej wzajemności między człowiekiem a naturą. Każda wspólnota może wziąć z dóbr ziemi to, czego potrzebuje dla przeżycia, ale ma również obowiązek chronienia jej i zapewnienia, by nadal była ona płodna dla przyszłych pokoleń. Bo ostatecznie «do Pana należy ziemia» (por. Ps 24, 1), do Niego należy «ziemia i wszystko, co jest na niej» (Pwt 10, 14). Z tego względu Bóg odrzuca wszelkie roszczenia do własności absolutnej: «Nie wolno sprzedawać ziemi na zawsze, bo ziemia należy do Mnie, a wy jesteście u Mnie przybyszami i osadnikami» (Kpł 25, 23).

 

68. Ta odpowiedzialność wobec ziemi należącej do Boga oznacza, że człowiek obdarzony inteligencją musi szanować prawa natury i delikatną równowagę między bytami tego świata, «On bowiem nakazał i zostały stworzone, utwierdził je na zawsze, na wieki; nadał im prawo, które nie przeminie» (Ps 148,5b-6). Wynika stąd, że prawodawstwo biblijne stanowczo proponuje człowiekowi różne przepisy odnoszące się nie tylko do innych ludzi, ale także do innych istot żywych: «Jeśli zobaczysz, że osioł twego brata albo wół jego upadł na drodze – nie odwrócisz się od nich, ale z nim razem je podniesiesz […]. Jeśli napotkasz przed sobą na drodze, na drzewie lub na ziemi gniazdo ptaka z pisklętami lub jajkami wysiadywanymi przez matkę, nie zabierzesz matki z pisklętami» (Pwt 22, 4.6). Podobnie odpoczynek siódmego dnia proponowany jest nie tylko dla ludzi, ale także «aby odpoczęły twój wół i osioł» (Wj 23,12). W ten sposób dostrzegamy, że Biblia nie daje podstaw do despotycznego antropocentryzmu, nie interesującego się innymi stworzeniami.

 

69. Mogąc odpowiedzialnie korzystać z rzeczy, jesteśmy też wezwani do uznania, że inne istoty żywe mają właściwą sobie wartość wobec Boga oraz «przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu chwałę»[41], ponieważ «Pan się raduje z dzieł swoich» (por. Ps 104, 31). Właśnie ze względu na swoją wyjątkową godność i fakt obdarzenia inteligencją człowiek jest wezwany do poszanowania stworzenia wraz z rządzącymi nim prawami: «Pan umocnił ziemię mądrością» (Prz 3, 19). Kościół nie mówi dziś, upraszczając, że inne stworzenia są całkowicie podporządkowane dobru człowieka, jak gdyby nie miały one wartości samej w sobie i jakbyśmy mogli nimi dysponować do woli. Zatem biskupi niemieccy wyjaśnili, że «w odniesieniu do innych stworzeń można by mówić o priorytecie być przed być użytecznym»[42]. Katechizm kwestionuje bardzo bezpośrednio i zdecydowanie to, co byłoby wypaczonym antropocentryzmem: «Każde stworzenie posiada swoją własną dobroć i doskonałość […] Różne stworzenia, […] w ich własnym bycie, odzwierciedlają, każde na swój sposób, jakiś promień nieskończonej mądrości i dobroci Boga. Z tego powodu człowiek powinien szanować dobroć każdego stworzenia, by unikać nieuporządkowanego wykorzystania rzeczy»[43].

 

70. W opowiadaniu o Kainie i Ablu widzimy, że zazdrość pobudziła Kaina do popełnienia największej niesprawiedliwości wobec swego brata. Spowodowało to z kolei zerwanie relacji między Kainem a Bogiem oraz między Kainem a ziemią, z której został wygnany. Ten fragment został podsumowany w dramatycznej rozmowie między Bogiem a Kainem. Bóg pyta: «Gdzie jest brat twój, Abel?». Kain odpowiada, że nie wie, a Bóg nalega: «Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! Bądź więc teraz przeklęty na tej roli» (Rdz 4, 9-11). Zaniechanie wysiłków na rzecz pielęgnowania i zachowania właściwej relacji z bliźnim, wobec którego mam obowiązek opieki i ochrony, niszczy wewnętrzną relację z samym sobą, z Bogiem, z innymi i z ziemią. Kiedy wszystkie te relacje ulegają zaniedbaniu, kiedy na ziemi nie ma już sprawiedliwości, to, jak mówi Biblia, zagrożone jest całe życie. Tego nas właśnie naucza historia Noego, gdy Bóg grozi ludzkości zniszczeniem z powodu jej ciągłej niezdolności do życia zgodnie z wymogami sprawiedliwości i pokoju: «Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie» (Rdz 6, 13). W tych starożytnych opowiadaniach, pełnych głębokiej symboliki, zawarte już było przekonanie, odczuwane i dziś, że wszystko jest ze sobą powiązane i że autentyczna troska o nasze życie i naszą relację z naturą jest nierozerwalnie związana z wymiarem sprawiedliwości i braterstwa oraz wierności wobec innych.

 

71. Pomimo że «wielka była niegodziwość ludzi na ziemi» (Rdz 6, 5), a Bóg «żałował, że stworzył ludzi na ziemi» (Rdz 6, 6), to jednak przez Noego, który nadal zachował uczciwość i sprawiedliwość, postanowił otworzyć drogę zbawienia. Dał w ten sposób ludzkości możliwość nowego początku. Wystarczy dobry człowiek, by pojawiła się nadzieja! Tradycja biblijna wyraźnie mówi, że to odnowienie wiąże się z ponownym odkryciem i poszanowaniem rytmów, jakie ręka Stwórcy wypisała w przyrodzie. Widzimy to na przykład w prawie szabatu. Siódmego dnia Bóg odpoczął od wszystkich swoich dzieł. Bóg nakazał Izraelowi, aby każdy siódmy dzień był dniem odpoczynku, szabatem (Rdz 2, 2-3; Wj 16, 23; 20, 10). Co więcej, ustanowił również dla Izraela i jego ziemi co siedem lat rok szabatowy (por. Kpł 25, 1-4), podczas którego należało dać ziemi całkowity odpoczynek, nie siano, a zbierano tylko to, co niezbędne, aby przetrwać i zapewnić gościnność przybyszom (por. Kpł 25, 4-6). Wreszcie po upływie siedmiu tygodni lat, czyli czterdziestu dziewięciu latach, obchodzono rok jubileuszowy, rok powszechnego przebaczenia i «wyzwolenia w kraju dla wszystkich jego mieszkańców» (Kpł 25, 10). Celem rozwoju tego prawodawstwa było zapewnienie harmonii i równości w stosunkach człowieka z innymi oraz z ziemią, na której żył i pracował. Ale jednocześnie potwierdzało ono, że dar ziemi i jej owoców należy do wszystkich ludzi. Ci, którzy uprawiali ziemię i strzegli jej, powinni dzielić się jej owocami, zwłaszcza z ubogimi, wdowami, sierotami i obcymi: «Kiedy żąć będziecie zboże ziemi waszej, nie będziesz żął aż do samego skraju pola i nie będziesz zbierał kłosów pozostałych na polu. Nie będziesz ogołacał winnicy i nie będziesz zbierał tego, co spadło na ziemię w winnicy. Zostawisz to dla ubogiego i dla przybysza» (Kpł 19, 9-10).

 

72. Psalmy często zachęcają człowieka do chwalenia Boga Stwórcy: «On rozpostarł ziemię nad wodami, bo Jego łaska na wieki» (Ps 136, 6). Ale zachęcają do uwielbienia również inne stworzenia: «Chwalcie Go, słońce i księżycu, chwalcie Go, wszystkie gwiazdy świecące. Chwalcie Go, nieba najwyższe i wody, co są ponad niebem: niech imię Pana wychwalają, On bowiem nakazał i zostały stworzone» (Ps 148, 3-5). Istniejemy nie tylko dzięki mocy Boga, ale także wobec Niego i z Nim. Dlatego Go uwielbiamy.

 

73. Pisma proroków zachęcają do odnajdywania siły w chwilach trudnych, kontemplując potężnego Boga, który stworzył wszechświat. Nieskończona moc Boża nie prowadzi nas do pomijania Jego ojcowskiej czułości, bo w Nim łączą się miłość i moc. W istocie cała zdrowa duchowość oznacza równoczesne przyjęcie Bożej miłości i ufne uwielbienie Pana z powodu Jego nieskończonej mocy. W Biblii Bóg, który wyzwala i zbawia, jest tym samym Bogiem, który stworzył wszechświat, a te dwa sposoby Boskiego działania są ze sobą ściśle i nierozerwalnie związane: «Ach, Panie Boże, oto stworzyłeś niebo i ziemię wielką swoją mocą i wyciągniętym ramieniem. Żadna rzecz nie jest niemożliwa dla Ciebie […]. Wyprowadziłeś naród swój, Izraela, z ziemi egipskiej wśród znaków i cudów» (Jr 32, 17.21). «Pan – to Bóg wieczny, Stwórca krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, Jego mądrość jest niezgłębiona. On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego» (Iz 40, 28b-29).

 

74. Doświadczenie niewoli babilońskiej wywołało kryzys duchowy, który doprowadził do pogłębienia wiary w Boga, uwyraźniając Jego twórczą wszechmoc, by nawoływać lud do odnalezienia nadziei w nieszczęśliwym położeniu. Kilka wieków później, w innym czasie prób i prześladowań, kiedy Imperium Rzymskie starało się narzucić panowanie absolutne, wierni na powrót znajdowali pociechę i nadzieję, umacniając swoją ufność do Boga Wszechmogącego i śpiewali: «Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny! Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi» (Ap 15, 3). Jeśli Bóg potrafił stworzyć wszechświat z niczego, to może też interweniować w tym świecie i pokonać wszelkie formy zła. Tak więc niesprawiedliwość nie jest niezwyciężona.

 

75. Nie możemy popierać duchowości, która zapominałaby o Bogu wszechmocnym i Stwórcy. W ten sposób doszlibyśmy do oddawania czci innym potęgom światowym albo umieszczenia siebie na miejscu Pana, aż po chęć tratowania bez końca stworzonej przez Niego rzeczywistości. Najlepszym sposobem postawienia człowieka na właściwym mu miejscu i skończenia z jego roszczeniami do bycia absolutnym władcą ziemi jest ponowne przypomnienie postaci Ojca Stworzyciela i jedynego Pana świata, bo inaczej człowiek będzie chciał nieustannie na nowo narzucać rzeczywistości swoje prawa i własne interesy.

 

III. Tajemnica wszechświata

 

76. W tradycji judeochrześcijańskiej “stworzenie” to znacznie więcej niż natura, ponieważ związane jest z Bożym planem miłości, gdzie każda istota ma wartość i znaczenie. Natura jest często traktowana jako system poznawany, analizowany i zarządzany, podczas gdy stworzenie można zrozumieć tylko jako dar, który pochodzi z otwartej dłoni Ojca nas wszystkich, jako rzeczywistość oświetlona miłością, wzywająca nas do powszechnej komunii.

 

77. «Przez słowo Pana powstały niebiosa» (Ps 33,6). W ten sposób wskazano nam, że świat wywodzi się z decyzji, a nie z chaosu czy przypadku, co uwzniośla go jeszcze bardziej. W słowie stwórczym wyrażona jest wolna decyzja. Wszechświat nie powstał jako wynik arbitralnej wszechmocy, jako manifestacja siły czy woli autoafirmacji. Stworzenie należy do porządku miłości. Miłość Boga jest podstawową przyczyną całego stworzenia: «Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił» (Mdr 11, 24). Tak więc wszelkie stworzenie jest przedmiotem czułości Ojca, który wyznacza mu miejsce w świecie. Nawet życie istoty najbardziej efemerycznej, najbardziej nieznaczącej, jest przedmiotem Jego miłości, a w tych kilku sekundach istnienia otacza je swą miłością. Święty Bazyli powiedział, że Stwórca jest także «bezmierną dobrocią»[44], a Dante Alighieri mówił o «miłości, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy»[45]. Dlatego z dzieł stworzonych można dotrzeć do «pełnej miłości wierności Boga»[46].

 

78. Równocześnie myśl judeochrześcijańska zdemitologizowała naturę. Nie przestając jej podziwiać za wspaniałość i ogrom, nie przypisuje już jej charakteru boskiego. W ten sposób jeszcze bardziej podkreślono nasze obowiązki wobec niej. Powrót do natury nie może odbywać się kosztem wolności i odpowiedzialności człowieka, który jest częścią świata i ma obowiązek rozwijania swych umiejętności, aby chronić świat i rozwijać swój potencjał. Jeśli uznajemy wartość i kruchość natury, a jednocześnie zdolności, jakie dał nam Stwórca, to możemy położyć dziś kres nowoczesnemu mitowi nieograniczonego materialnego postępu. Kruchy świat, z człowiekiem, któremu Bóg powierza nad nim opiekę, stanowi wyzwanie dla naszej inteligencji, aby rozpoznać, jak powinniśmy ukierunkowywać, kształtować i ograniczać naszą władzę.

 

79. W tym wszechświecie, składającym się z otwartych systemów łączących się jedne z drugimi, możemy odkryć niezliczone formy relacji i uczestnictwa. Prowadzi to nas do myślenia również o całym wszechświecie, jako otwartym na transcendencję Boga, w ramach której świat się rozwija. Wiara pozwala nam interpretować znaczenie i tajemnicze piękno tego, co się dzieje. Wolność człowieka może wnieść swój rozumny wkład w pozytywny rozwój, ale może również dodać nowe zło, nowe przyczyny cierpienia i prawdziwego regresu. Prowadzi to do ekscytującej i dramatycznej ludzkiej historii, zdolnej zapoczątkować wyzwolenie, rozwój, zbawienie i miłość albo procesy upadku i wzajemnego zniszczenia. Dlatego Kościół w swoich działaniach stara się pamiętać nie tylko o obowiązku dbania o naturę, ale także o «chronieniu człowieka przed zniszczeniem samego siebie»[47].

 

80. Mimo to Bóg, który pragnie z nami współpracować i liczy na naszą współpracę, może wyprowadzić jakieś dobro ze zła, które my popełniamy, ponieważ «Duch Święty posiada nieograniczoną możliwość działania, właściwą umysłowi Bożemu, który potrafi znaleźć rozwiązanie nawet najbardziej złożonych i nieprzeniknionych sytuacji ludzkiego życia»[48]. Chciał On w pewien sposób ograniczyć samego siebie, stwarzając świat potrzebujący rozwoju, gdzie wiele rzeczy, które uważamy za złe, za zagrożenie lub źródło cierpienia, jest w istocie częścią bólów rodzenia, pobudzających nas do współpracy ze Stwórcą[49]. Jest On obecny w tym, co najgłębsze w każdej rzeczy, nie uwarunkowując autonomii swego stworzenia, co zapewnia uzasadnioną autonomię rzeczywistości ziemskiej[50]. Ta Boża obecność, która zapewnia ciągłość i rozwój każdej istoty, «jest kontynuacją działania stwórczego»[51]. Duch Święty wypełnił wszechświat możliwościami, dzięki którym z samego łona rzeczy może zawsze rodzić się coś nowego: «Przyroda jest niczym innym, jak pewnym rodzajem prawdziwej sztuki, a mianowicie Boskiej sztuki, wpisanej w rzeczy, które poruszane są ku określonemu celowi. To tak jakby budowniczy statku mógł nadać drewnu to, przez co samo mogłoby przybrać formę statku»[52].

 

81. Człowiek, choć jest również objęty procesami ewolucyjnymi, niesie ze sobą pewną nowość, której nie da się wyjaśnić przez ewolucję oraz inne systemy otwarte. Każdy z nas ma jakąś tożsamość osobistą, zdolną do wejścia w dialog z innymi i z samym Bogiem. Zdolność do refleksji, rozumowania, kreatywności, interpretacji, twórczości artystycznej i inne oryginalne możliwości ukazują pewną wyjątkowość, która wykracza poza dziedzinę fizyczną i biologiczną. Nowość jakościowa, jaką oznacza powstanie bytu osobowego w ramach materialnego wszechświata, zakłada bezpośrednie działanie Boga, szczególne powołanie do życia i do relacji jednego “Ty” z innym “ty”. Na podstawie relacji biblijnych uważamy osobę za podmiot, którego nigdy nie można redukować do kategorii przedmiotu.

 

82. Błędne byłoby jednak myślenie, że inne istoty żywe powinny być traktowane jako zwykłe przedmioty, podlegające arbitralnej dominacji człowieka. Kiedy proponuje się wizję przyrody wyłącznie jako przedmiotu korzyści i interesu, pociąga to za sobą również poważne konsekwencje dla społeczeństwa. Wizja umacniająca arbitralność najsilniejszych doprowadziła do ogromnych nierówności, niesprawiedliwości i przemocy wobec większości rodzaju ludzkiego, ponieważ zasoby stają się własnością tego, kto przybył pierwszy, albo tego, kto ma więcej władzy: zwycięzca bierze wszystko. Ideał harmonii, sprawiedliwości, braterstwa i pokoju, jaki proponuje Jezus, jest przeciwieństwem takiego modelu. Wyraził On to w odniesieniu do możnych swoich czasów: «Władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą» (Mt 20, 25-26).

 

83. Cel drogi wszechświata to Boża pełnia, którą osiągnął już zmartwychwstały Chrystus, będący fundamentem powszechnego dojrzewania[53]. W ten sposób dodajemy kolejny argument, aby odrzucić wszelkie despotyczne i nieodpowiedzialne panowanie człowieka nad innymi stworzeniami. My sami nie jesteśmy ostatecznym celem wszystkich innych stworzeń. Wszystkie zmierzają wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, jakim jest Bóg w transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i oświetla. Ponieważ człowiek, obdarzony inteligencją i miłością, pociągany jest pełnią Chrystusa, powołany jest, by przyprowadzić wszystkie stworzenia do ich Stwórcy.

 

IV.  Orędzie każdego bytu w harmonii całego stworzenia

 

84. Kiedy z naciskiem mówimy, że człowiek jest obrazem Boga, to nie powinniśmy zapominać, że każde stworzenie ma określoną funkcję i żadne nie jest zbędne. Cały materialny wszechświat jest językiem miłości Boga, Jego bezgranicznej miłości względem nas. Gleba, woda, góry, wszystko jest wyrazem czułości Boga. Historia przyjaźni z Bogiem ma zawsze miejsce w przestrzeni geograficznej, która staje się znakiem bardzo osobistym, a każdy z nas zachowuje w pamięci miejsca, w których zaznał wiele dobra. Kto dorastał wśród gór lub jako dziecko siadał przy strumieniu, by się z niego napić, albo kto się bawił na placu w swojej dzielnicy, gdy powraca w te miejsca, czuje się wezwany do odzyskania swojej tożsamości.

85. Bóg napisał wspaniałą księgę, «której literami są liczne stworzenia obecne we wszechświecie»[54]. Słusznie powiedzieli biskupi Kanady, że żadne stworzenie nie jest poza objawieniem się Boga: «Od najszerszych panoram po najmniejsze formy życia, natura jest nieustannym źródłem zadziwienia i czci. Jest ona również nieustannym objawianiem się boskości»[55]. Biskupi japońscy ze swej strony powiedzieli coś bardzo sugestywnego: «Dostrzeganie wszelkiego stworzenia, śpiewanie hymnu na cześć jego istnienia to radosne życie w miłości Boga i w nadziei»[56]. Ta kontemplacja stworzenia pozwala nam odkryć poprzez każdą rzecz pewną naukę, jaką pragnie przekazać nam Bóg, ponieważ «dla człowieka wierzącego kontemplacja stworzenia to również wsłuchiwanie się w treść posłania, słuchanie jego tajemniczego i niesłyszalnego głosu»[57]. Można powiedzieć, że: «Obok Objawienia w ścisłym tego słowa znaczeniu, zawartego w Piśmie Świętym, Bożym objawieniem jest też dla nas blask słońca i zapadanie nocy»[58]. Zwracając uwagę na to objawienie, człowiek uczy się rozpoznawania samego siebie w relacji z innymi stworzeniami: «Wyrażam siebie, wyrażając świat; odkrywam moją sakralność, “próbując rozszyfrować sakralność świata»[59].

 

86. Cały wszechświat, z jego różnorodnymi relacjami, najlepiej ukazuje niewyczerpane bogactwo Boga. Święty Tomasz z Akwinu stwierdził mądrze, że wielość i rozmaitość «jest dziełem zamysłu pierwszego Twórcy – Boga», który chciał, aby «czego nie dostaje jednemu, dla przedstawienia dobroci Bożej, z drugiego można było uzupełnić»[60], ponieważ Jego dobroć «nie może być wyczerpująco przedstawiona przez jedno stworzenie»[61]. Dlatego musimy uchwycić różnorodność rzeczy w ich wielorakich relacjach[62]. Wówczas lepiej rozumiemy znaczenie i sens każdego stworzenia, jeśli je podziwiamy w całości planu Bożego. Naucza tego Katechizm: «Współzależność stworzeń jest chciana przez Boga. Słońce i księżyc, cedr i mały kwiatek, orzeł i wróbel: niezmierna rozmaitość i różnorodność stworzeń oznacza, że żadne z nich nie wystarcza sobie samemu. Istnieją one tylko we wzajemnej zależności od siebie, by uzupełniać się, służąc jedne drugim»[63].

 

87. Kiedy zdajemy sobie sprawę z odblasku Boga we wszystkim, co istnieje, to serce odczuwa pragnienie, aby wielbić Pana za wszystkie Jego stworzenia i wraz z nimi, jak to wyraża piękny hymn świętego Franciszka z Asyżu:

 

«Pochwalony bądź, Panie,

Z wszystkimi Twoimi stworzeniami,

A przede wszystkim z naszym bratem słońcem,

Które dzień daje, a Ty przez nie świecisz.

Ono jest piękne i promieniste,

A przez swój blask

Jest Twoim wyobrażeniem, o Najwyższy!

Panie, bądź pochwalony

Przez naszego brata księżyc,

I nasze siostry gwiazdy,

Które stworzyłeś w niebie

Jasne i cenne, i piękne.

 

Panie, bądź pochwalony

Przez naszego brata wiatr,

Przez powietrze i obłoki,

Przez pogodę i wszelkie zmiany czasu,

Którymi karmisz swoje stworzenia.

 

Panie, bądź pochwalony

Przez naszą siostrę wodę,

Która jest wielce pożyteczna,

I pokorna, i cenna, i czysta.

 

Panie, bądź pochwalony

przez naszego brata ogień,

Którym rozświetlasz noc,

A on jest piękny i radosny,

Żarliwy i mocny»[64].

 

88. Biskupi Brazylii podkreślili, że cała natura nie tylko objawia Boga, ale jest miejscem Jego obecności. W każdym stworzeniu zamieszkuje Jego ożywiający Duch, który nas wzywa do relacji z Nim[65]. Odkrycie tej obecności pobudza w nas rozwój “cnót ekologicznych”[66]. Kiedy to mówimy, nie zapominajmy jednak, że istnieje również nieskończony dystans, że rzeczy tego świata nie mają pełni Boga. W przeciwnym razie nie uczynilibyśmy nic dobrego stworzeniom, ponieważ nie rozpoznalibyśmy ich właściwego i prawdziwego miejsca, doprowadzając do przesadnego wymagania od nich tego, czego w swej małości dać nam nie mogą.

 

V.  Powszechna komunia

 

89. Stworzeń tego świata nie można traktować jako dobra nie posiadającego właściciela: «To wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!» (Mdr 11, 26). Prowadzi to do przekonania, że wszystkie byty wszechświata, będąc stworzonymi przez tego samego Ojca, są zjednoczone niewidzialnymi więzami i tworzą rodzaj uniwersalnej rodziny, wspaniałej komunii pobudzającej do świętego, serdecznego i pokornego szacunku. Chciałbym przypomnieć, że «Bóg złączył nas tak ściśle z otaczającym światem, że pustynnienie ziemi jest niejako chorobą dotykającą wszystkich, i możemy ubolewać nad wymarciem jakiegoś gatunku jak nad swoistym okaleczeniem»[67].

 

90. Nie oznacza to zrównywania wszystkich istot żywych i odbierania istocie ludzkiej tej szczególnej wartości, która pociąga za sobą równocześnie ogromną odpowiedzialność. Nie niesie też deifikacji ziemi, co pozbawiłoby nas prawa do współpracy z nią i chronienia jej kruchości. Takie koncepcje doprowadziłyby do stworzenia nowych dysproporcji, próbując uciec od rzeczywistości, która stawia nam wyzwania[68]. Niekiedy dostrzegamy obsesję na tle odmawiania osobie ludzkiej wszelkiej wyższości i prowadzona jest walka o inne gatunki, ale nie podejmujemy takiej samej walki, by bronić równej godności istot ludzkich. To prawda, że musimy się troszczyć, żeby inne żywe istoty nie były traktowane w sposób nieodpowiedzialny, ale powinny nas przede wszystkim irytować istniejące między nami ogromne nierówności, bo nadal tolerujemy fakt, że niektórzy są uważani za godniejszych od innych. Nie zauważamy, że niektórzy ludzie popadają w poniżającą nędzę bez realnych możliwości poprawy, podczas gdy inni nawet nie wiedzą, co zrobić z tym, co posiadają, z próżnością afiszując się rzekomą wyższością, i zostawiają za sobą taki poziom odpadów, że rozpowszechnienie tego zjawiska groziłoby zniszczeniem planety. Nadal praktycznie godzimy się na to, że niektórzy czują się bardziej ludźmi, tak jakby się urodzili z większymi prawami.

 

91. Warunkiem autentyczności poczucia wewnętrznego zjednoczenia z innymi bytami natury jest równoczesna czułość, współczucie i troska o człowieka. Oczywista jest sprzeczność postaw tych, którzy walczą z handlem gatunkami zwierząt zagrożonych wyginięciem, a pozostają całkowicie obojętni na handel ludźmi, los ubogich, czy też chcą zniszczyć drugiego, nielubianego człowieka. Jest to oczywiste zagrożenie dla sensu walki o środowisko. To nie przypadek, że w kantyku, w którym święty Franciszek wielbi Boga za stworzenie, dodaje: «Panie, bądź pochwalony przez tych, którzy przebaczają wrogom dla miłości Twojej». Wszystko jest ze sobą powiązane. Dlatego konieczne jest połączenie troski o środowisko ze szczerą miłością do człowieka i z ciągłym zaangażowaniem wobec problemów społeczeństwa.

 

92. Z drugiej strony, kiedy serce jest naprawdę otwarte na powszechną komunię, to nic i nikt nie jest wykluczony z tego braterstwa. Dlatego też prawdą jest, że obojętność lub okrucieństwo wobec innych stworzeń tego świata zawsze w jakiś sposób przekłada się na sposób traktowania innych ludzi. Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niechybnie przejawi się w relacji z innymi osobami. Wszelkie okrucieństwo wobec jakiegokolwiek stworzenia «jest sprzeczne z godnością człowieka»[69]. Nie możemy uważać siebie za osoby naprawdę miłujące, jeśli wykluczamy z naszych zainteresowań jakąś część rzeczywistości: «Pokój, sprawiedliwość i ochrona stworzenia to trzy kwestie ściśle ze sobą związane, których nie można od siebie oddzielać w taki sposób, by były traktowane indywidualnie, gdyż mogłoby to grozić ponownym popadaniem w redukcjonizm»[70]. Wszystko jest ze sobą powiązane i my, wszyscy ludzie, jesteśmy zjednoczeni jako bracia i siostry we wspaniałej pielgrzymce, połączeni miłością, którą Bóg obdarza każde ze swoich stworzeń, a która łączy nas z bratem Słońcem, Księżycem, siostrą rzeką i matką Ziemią.

 

VI. Powszechne przeznaczenie dóbr

 

93. Dziś zarówno wierzący, jak i niewierzący są zgodni, że ziemia jest zasadniczo wspólnym dziedzictwem, którego owoce powinny służyć wszystkim. Dla ludzi wierzących staje się to kwestią wierności wobec Stwórcy, ponieważ Bóg stworzył świat dla wszystkich. Dlatego każdy projekt ekologiczny powinien włączać perspektywę społeczną, uwzględniającą prawa podstawowe osób najbardziej społecznie upośledzonych. Zasada podporządkowania własności prywatnej powszechnemu przeznaczeniu dóbr jest zatem uniwersalnym prawem jej użytkowania, jest “złotą regułą” zachowań społecznych oraz «pierwszą zasadą całego porządku społeczno-etycznego»[71]. Tradycja chrześcijańska nigdy nie uznała prawa do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne i podkreślała społeczną funkcję wszelkiej formy własności prywatnej. Święty Jan Paweł II zdecydowanie przypomniał tę doktrynę, mówiąc, że «Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, aby utrzymywała wszystkich jego członków, nie wykluczając ani nie wyróżniając nikogo»[72]. Są to mocne i doniosłe słowa. Podkreślił, że «taki model rozwoju, który by nie szanował i nie popierał praw ludzkich, osobistych i społecznych, ekonomicznych i politycznych, łącznie z prawami narodów i ludów, nie byłby godny człowieka»[73]. Wyraźnie stwierdził, że «Kościół, owszem, broni słusznego prawa własności prywatnej, ale też nie mniej wyraźnie naucza, że wszelka własność obciążona jest zawsze hipoteką społeczną, aby dobra mogły służyć ogólnemu przeznaczeniu, nadanemu przez Boga»[74]. Dlatego stwierdza, że «nie jest zgodne z planem Bożym, by rozporządzać tym darem tak, że z jego dobrodziejstw korzystaliby jedynie nieliczni»[75]. Kwestionuje to poważnie niesprawiedliwe nawyki części ludzkości[76].

 

94. Bogaty i ubogi mają jednakową godność, ponieważ «Pan obydwu jest Stwórcą» (Prz 22, 2), «On bowiem stworzył małego i wielkiego» (Mdr 6, 7) i «sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi» (Mt 5, 45). Ma to konsekwencje praktyczne, jak to wyrazili biskupi Paragwaju: «Każdy rolnik ma naturalne prawo do posiadania odpowiedniej działki ziemi, gdzie mógłby wybudować swój dom, pracować, żeby utrzymać rodzinę i mieć zabezpieczoną egzystencję. Prawo to musi być zagwarantowane tak, aby jego realizacja nie była iluzoryczna, ale realna. Oznacza to, że oprócz aktu własności, rolnik musi posiadać środki formacji technicznej, pożyczki, ubezpieczenia i dostęp do rynku»[77].

 

95. Środowisko jest dobrem publicznym, mieniem całej ludzkości i wszyscy są za nie odpowiedzialni. Ten, kto posiada jego część, ma ją jedynie po to, aby zarządzać nią dla dobra wszystkich. Jeśli tego nie czynimy, to bierzemy na swe sumienie ciężar zaprzeczenia istnieniu innych. Dlatego biskupi Nowej Zelandii zastanawiali się, co oznacza przykazanie “nie zabijaj”, kiedy “dwadzieścia procent ludności świata zużywa zasoby tak bardzo, że okrada kraje biedne oraz przyszłe pokolenia z tego, czego potrzebują do przetrwania[78]“.

 

VII. Spojrzenie Jezusa

 

96. Jezus nawiązuje do biblijnej wiary w Boga Stwórcę (por. Mt 11,25) i podkreśla podstawowy fakt: Bóg jest Ojcem. Jezus, rozmawiając ze swoimi uczniami, zachęcał ich do rozpoznania ojcowskiej relacji Boga ze wszystkimi stworzeniami i przypomniał ze wzruszającą czułością, jak każde z nich jest ważne w Jego oczach: «Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych» (Łk 12, 6); «Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi» (Mt 6, 26).

 

97. Pan mógł zachęcać innych do wrażliwości na piękno istniejące w świecie, bo On sam był w stałym kontakcie z przyrodą i zwracał na nią szczególną uwagę, pełną miłości i zadziwienia. Gdy przemierzał każdy skrawek swej ojczyzny, zatrzymywał się, by podziwiać piękno stworzone przez Ojca, zachęcając swoich uczniów do rozpoznawania w rzeczach Bożego orędzia: «Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo» (J 4, 35). «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn» (Mt 13, 31-32).

 

98. Jezus żył w pełnej zgodzie ze stworzeniem, a inni byli zadziwieni: «Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?» (Mt 8, 27). Nie jawi się jak jakiś asceta, odseparowany od świata, czy wróg rzeczy przyjemnych w życiu. Mówiąc o sobie samym, powiedział: «Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: “Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”» (Mt 11, 19). Daleki był od filozofii gardzących ciałem, materią i rzeczami tego świata. Niewątpliwie jednak te szkodliwe dualizmy miały istotny wpływ na niektórych myślicieli chrześcijańskich w całej historii i zniekształciły Ewangelię. Jezus pracował fizycznie, mając codzienny kontakt z materią stworzoną przez Boga, aby ją ukształtować swoimi rzemieślniczymi umiejętnościami. Warto zauważyć, że większość życia poświęcił temu zadaniu, wypełnianemu w życiu prostym, nie budzącym żadnego podziwu: «Czy nie jest to cieśla, syn Maryi?» (Mk 6, 3). W ten sposób uświęcił On pracę i nadał jej szczególną wartość dla naszego dojrzewania. Święty Jan Paweł II nauczał, że «znosząc trud pracy w zjednoczeniu z Chrystusem ukrzyżowanym za nas, człowiek współpracuje w pewien sposób z Synem Bożym w odkupieniu ludzkości»[79].

 

99. Według chrześcijańskiego rozumienia rzeczywistości los całego stworzenia wpisuje się w misterium Chrystusa, który jest obecny od początku wszystkich rzeczy: «Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone» (Kol 1,16)[80]. Prolog Ewangelii św. Jana (1,1-18) ukazuje stwórcze działanie Chrystusa jako Słowa Bożego (Logos). Ale prolog ten zaskakuje z powodu stwierdzenia, że to Słowo «stało się ciałem» (J 1,14). Jedna z Osób Trójcy Świętej weszła w stworzony wszechświat, łącząc z nim swój los aż po krzyż. Od początku świata, ale w sposób szczególny od wcielenia, misterium Chrystusa tajemniczo działa w całej rzeczywistości naturalnej, nie ograniczając jednak jej autonomii.

 

100. Nowy Testament mówi nam nie tylko o Jezusie żyjącym na ziemi i Jego tak bardzo konkretnej i serdecznej relacji ze światem. Ukazuje nam Go również jako zmartwychwstałego i chwalebnego, obecnego i powszechnie panującego nad całym stworzeniem. «Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko ze sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża» (Kol 1, 19-20). To nas przenosi na koniec czasów, kiedy Syn przekaże Ojcu wszystkie rzeczy, a «Bóg będzie wszystkim we wszystkich» (1 Kor 15,28). Tak więc stworzenia tego świata ukazują się nam już nie jako rzeczywistości czysto naturalne, ponieważ Zmartwychwstały tajemniczo je otacza i ukierunkowuje ku pełni. Te same dzikie kwiaty i ptaki, które podziwiał swymi ludzkimi oczami, są obecnie wypełnione Jego jaśniejącą obecnością.

 

Przypisy:

 

[36] JAN PAWEŁ II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 15: AAS 82 (1990) 156; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 22.
[37] Katechizm Kościoła Katolickiego, 357
[38] Przesłanie do niepełnosprawnych, Modlitwa Anioł Pański w katedrze w Osnabrück (16 listopada 1980): Insegnamenti 3/2 (1980), 1232: JAN PAWEŁ II, Nauczanie papieskie, III, 2 Poznań-Warszawa 1986, s. 634.
[39] BENEDYKT XVI, Homilia podczas Mszy św. z okazji inauguracji pontyfikatu (24 kwietnia 2005): AAS 97 (2005), 711; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6/2005, s. 12.
[40] Życiorys większy św. Franciszka, VIII, 1: FF 1134; por.: Źródła…, s. 899.
[41] Katechizm Kościoła Katolickiego, 2416
[42] KONFERENCJA EPISKOPATU NIEMIEC, Zukunft der Schöpfung – Zukunft der Menschheit. Erklärung der Deutschen Bischofskonferenz zu Fragen der Umwelt und der Energieversorgung, Bonn, (1980), II, 2.
[43] Katechizm Kościoła Katolickiego, 339
[44] Homilie na Hexameron, 1, 2, 10: PG 29, 9.
[45] Boska komedia, Raj, Pieśń XXXIII, 145, przekł. E. Porębowicz.
[46] BENEDYKT XVI, Katecheza (9 listopada 2005): Insegnamenti 1 (2005), 768; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 3/2006, s. 39.
[47] Tenże, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 51: AAS 101 (2009), 687.
[48] JAN PAWEŁ II, Katecheza (24 kwietnia 1991): Insegnamenti XIV/1 (1991), 856; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4/1991, s. 49.
[49] Katechizm wyjaśnia, że Bóg chciał stworzyć świat “w drodze” do jego ostatecznej doskonałości, a to zakłada obecność fizycznej niedoskonałości i zła: por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 310.
[50] Por. SOBÓR WAT. II, Konst. duszp. Gaudium et spes, 36.
[51] TOMASZ Z AKWINU, Summa Theologiae I, q. 104, art. 1, ad 4.
[52] Tenże, Komentarz do fizyki Arystotelesa, Księga II, wykład 14.
[53] W tej kwestii trzeba wspomnieć wkład P. Teilharda de Chardin; por. PAWEŁ VI, Przemówienie do pracowników zakładu farmaceutycznego I.C.A.R. (24 lutego 1966): Insegnamenti 4 (1966). 992-993; JAN PAWEŁ II, List do George’a V. Coyne’a S.J. (1 czerwca 1988): Insegnamenti 11/2 (1988), 1715; BENEDYKT XVI, Homilia podczas nieszporów w Aoście (24 lipca 2009): Insegnamenti 5/2 (2009), 60.
[54] JAN PAWEŁ II, Katecheza (30 stycznia 2002): 6: Insegnamenti 25/1 (2002), 140; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6/2002, s. 33.
[55] KONFERENCJA EPISKOPATU KATOLICKIEGO KANADY, KOMISJA SPRAW SPOŁECZNYCH: List pasterski “You love all that exists… All things are yours, God, love of life” (4 października 2003), 1.
[56] KONFERENCJA EPISKOPATU KATOLICKIEGO JAPONII: Reverence for Life. A Message for the Twenty-First Century (1 stycznia 2001), 89.
[57] JAN PAWEŁ II, Katecheza (26 stycznia 2000): Insegnamenti 23/1 (2000), 123: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 3/2000, s. 50.
[58] Tenże, Katecheza (2 sierpnia 2000): Insegnamenti 23/2 (2000), 112: L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2001, s. 37.
[59] PAUL RICOEUR, Philosophie de la volonté. 2. Finitude et Culpabilité, Paris 2009, 216.
[60] Summa Theologiae I, q. 47, art. 1.
[61] Tamże.
[62] Por. tamże, art. 2, ad. 1; art. 3.
[63] Katechizm Kościoła Katolickiego, 340
[64] Cantico delle creature, FF, 263; tłum.: R. BRANDSTAETTER, Księga modlitw, Wydawnictwo M, Kraków 2010.
[65] Por. KONFERENCJA EPISKOPATU BRAZYLII, A Igreja e a questão ecológica, 1992, 53-54.
[66] Tamże, 61.
[67] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 215: AAS 105 (2013), 1109.
[68] Por. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 14: AAS 101 (2009), 650.
[69] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2418.
[70] KONFERENCJA EPISKOPATU REPUBLIKI DOMINIKAŃSKIEJ, List apostolski Sobre la relación del hombre con la naturaleza (21 stycznia 1987).
[71] JAN PAWEŁ II, Enc. Laborem exercens (14 września 1981), 19: AAS 73 (1981), 626.
[72] Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 31: AAS 83 (1991), 831.
[73] Enc. Sollicitudo rei socialis (30 grudnia 1987), 33: AAS 80 (1988), 557.
[74] Przemówienie podczas spotkania z Indianami w Cuilapán (29 stycznia 1979): AAS 71 (1979), 209; JAN PAWEŁ II, Nauczanie papieskie, II-1, Poznań 1990, s. 98.
[75] Homilia podczas Mszy św. do pracujących na roli, Recife, Brazylia (7 lipca 1980): AAS 72 (1980), 926; Jan Paweł II, Nauczanie papieskie, III, 2, Poznań-Warszawa 1986, s. 97.
[76] Por. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 8: AAS 82 (1990), 152.
[77] KONFERENCJA EPISKOPATU PARAGWAJU, List apostolski Sobre el campesino paraguayo y la tierra (12 czerwca 1983), 2,4,d.
[78] KONFERENCJA EPISKOPATU NOWEJ ZELANDII: Statement on Environmental Issues, Wellington (1 września 2006).
[79] Enc. Laborem exercens (14 września 1981), 27: AAS 73 (1981), 645.
[80] Dlatego św. Justyn mógł mówić o “ziarnach Słowa” w świecie: por. Apologia druga 8, 1-2; 13, 3-6: PG 6,457-458; 467.

 

 

101. Na nic się zda opisanie objawów, jeśli nie rozpoznamy ludzkiego pierwiastka kryzysu ekologicznego. Istnieje taki sposób rozumienia życia i ludzkiego działania, który uległ wypaczeniu i przeczy rzeczywistości, aż po jej zniszczenie. Dlaczego nieustannie powinniśmy się nad tym zastanawiać? Proponuję zatem skupić się na panującym paradygmacie technokratycznym i miejscu, jakie zajmuje w nim człowiek i jego działania w świecie.

 

I. Technologia: kreatywność i władza

 

102. Ludzkość wkroczyła w nową erę, w której siła technologii stawia nas na rozdrożu. Jesteśmy spadkobiercami dwóch wieków olbrzymich fal zmian: maszyna parowa, kolej, telegraf, elektryczność, samochód, samolot, przemysł chemiczny, współczesna medycyna, informatyka, a ostatnio rewolucja cyfrowa, robotyka, biotechnologia i nanotechnologia. Trzeba się cieszyć z tych osiągnięć i zachwycać szerokimi możliwościami, jakie otwierają nam te nieustanne nowości, bo «nauka i technologia są wspaniałym produktem ludzkiej twórczości, która jest darem Boga»[81]. Przekształcanie przyrody, by ją wykorzystać, jest cechą rodzaju ludzkiego od zarania jego dziejów, stąd technika «wyraża dążność ludzkiego ducha do stopniowego przezwyciężania pewnych uwarunkowań materialnych»[82]. Technologia przyniosła środki zaradcze na niezliczone nieszczęścia, jakie nękały i ograniczały człowieka. Nie możemy nie doceniać i nie dziękować za osiągnięty postęp, zwłaszcza w medycynie, inżynierii i komunikacji. I jakże nie uznać wszystkich wysiłków wielu naukowców i techników, którzy wypracowali alternatywy na rzecz zrównoważonego rozwoju?

 

103. Właściwie ukierunkowana technonauka jest zdolna nie tylko do wytwarzania rzeczy naprawdę wartościowych, by poprawiać jakość życia człowieka, począwszy od użytecznych artykułów gospodarstwa domowego po wspaniałe środki transportu, mosty, budynki, przestrzenie publiczne. Jest również zdolna do tworzenia piękna oraz przenoszenia człowieka zanurzonego w świecie materialnym w dziedzinę piękna. Czy można zaprzeczyć pięknu samolotu lub niektórych drapaczy chmur? Istnieją cenne dzieła plastyczne czy muzyczne uzyskane dzięki odwołaniu się do nowych narzędzi technicznych. W ten sposób, w pragnieniu piękna twórcy techniki, w tym, kto podziwia owo piękno, dokonuje się przeskok ku jakiejś pełni właściwej człowiekowi.

 

104. Nie możemy jednak ignorować faktu, że energia jądrowa, biotechnologia, informatyka, znajomość naszego DNA i inne możliwości, które zyskaliśmy, oferują nam straszliwą moc. Co więcej, umożliwiają tym, którzy posiadają wiedzę – a nade wszystko władzę ekonomiczną, aby ją wyzyskiwać – niezwykłe panowanie nad całym rodzajem ludzkim i nad całym światem. Ludzkość nigdy nie miała tyle władzy nad sobą samą i nie ma gwarancji, że dobrze ją wykorzysta, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób, w jaki się nią posługuje. Wystarczy przypomnieć bomby atomowe zrzucone w połowie XX wieku, jak też cały wachlarz technologii wykorzystanych przez nazizm, komunizm i inne reżimy, służących zagładzie milionów ludzi. Nie zapominajmy też, że wojna ma dziś do dyspozycji coraz bardziej śmiercionośne narzędzia. W jakich rękach spoczywa i w jakie ręce może wpaść tak wielka władza? Straszliwie groźne jest to, że leży ona w rękach małej części ludzkości.

 

105. Jesteśmy skłonni uwierzyć, «że wzrost mocy to po prostu “postęp”, że wzrost ten daje większe bezpieczeństwo, pożytek, dobrobyt, więcej sił żywotnych, pełnię wartości»[83], jak gdyby rzeczywistość, dobro i prawda spontanicznie wypływały z samej mocy technologii i ekonomii. Faktem jest, że «człowiek nowoczesny nie został wychowany tak, by umiał się posługiwać swą mocą właściwie»[84], ponieważ ogromnemu wzrostowi technologicznemu nie towarzyszył rozwój istoty ludzkiej w odniesieniu do odpowiedzialności, wartości i sumienia. Każda epoka dąży do rozwijania ograniczonej samoświadomości swoich ograniczeń. Z tego względu jest dziś możliwe, iż ludzkość nie dostrzega powagi pojawiających się przed nią wyzwań i «nieustannie wzrasta możliwość, iż człowiek będzie źle używał swej mocy», kiedy nie jest ona «podporządkowana obowiązującym normom regulującym wolność, a jedynie pozornie koniecznym normom, mianowicie pożytku i zabezpieczenia jutra»[85]. Istota ludzka nie jest w pełni autonomiczna. Jej wolność ulega wypaczeniu, kiedy powierza się ją ślepym siłom podświadomości, doraźnym potrzebom, egoizmowi i brutalnej przemocy. W tym sensie jest zagrożona i bezbronna wobec swojej własnej mocy, która nieustannie rośnie, nie mając właściwych narzędzi jej kontroli. Może dysponować powierzchownymi mechanizmami, niemniej należy stwierdzić, że brak jej dziś odpowiednio solidnej etyki, kultury i duchowości, które rzeczywiście by ją ograniczały i utrzymywały w ryzach.

 

II.  Globalizacja paradygmatu  technokratycznego

 

106. Podstawowy problem jest inny, jeszcze głębszy: chodzi o sposób, w jaki faktycznie ludzkość przyjęła technologię i jej rozwój wraz z jednolitym i jednowymiarowym paradygmatem. W takim paradygmacie wyróżnia się koncepcja podmiotu, który stopniowo, w procesie logiczno-racjonalnym, pojmuje, a zatem posiada rzecz, która znajduje się na zewnątrz. Taki podmiot wyraża się poprzez ustanowienie metody naukowej wraz z powiązanym z nią eksperymentowaniem, które jest już wyraźnie techniką posiadania, dominacji i przekształcania. To tak, jakby podmiot miał do czynienia z rzeczywistością zupełnie bezkształtną, całkowicie dostępną jego manipulacji. Ingerencja człowieka w przyrodę zawsze miała miejsce, ale przez długi czas była nacechowana towarzyszeniem, dostosowaniem się do możliwości, jakie dają same rzeczy. Było to przyjmowanie tego, co oferowała sama rzeczywistość naturalna, jakby wyciągając rękę w geście zaproszenia. Natomiast to, co się liczy obecnie, to wydobycie z rzeczy wszystkiego, co możliwe, przez zawłaszczenie wynikające z ignorancji człowieka lub zapomnienia o samej naturze tego, co jest przed nim. Dlatego człowiek i rzeczy przestały podawać sobie przyjazną dłoń, przechodząc do wzajemnej konfrontacji. Stąd łatwo przechodzi się do idei nieskończonego czy też nieograniczonego wzrostu, która tak bardzo zachwyciła ekonomistów, teoretyków finansistów i teoretyków technologii. Zakłada ona fałszywe przekonanie o nieskończonej dostępności dóbr naszej planety, co prowadzi do ich “wyciskania” aż do ostatecznych granic, a nawet ponad granice. Chodzi o błędne założenie, że «w przyrodzie istnieje nieograniczona ilość energii i zasobów do wykorzystania, i że możliwe jest ich szybkie odtworzenie oraz że negatywne skutki manipulacji w porządku naturalnym mogą zostać łatwo naprawione»[86].

 

107. Możemy więc stwierdzić, że źródłem wielu problemów dzisiejszego świata jest przede wszystkim nie zawsze uświadomiona skłonność do stanowienia metodologii i celów nauk technicznych według paradygmatu rozumowania, który uwarunkowuje życie ludzi i funkcjonowanie społeczeństwa. Skutki stosowania tego modelu do całej rzeczywistości, ludzkiej i społecznej, można zaobserwować w degradacji środowiska, która jest jednak tylko symptomem redukcjonizmu, godzącego w życie ludzkie oraz społeczeństwo we wszystkich ich wymiarach. Należy uznać, że przedmioty wytwarzane przez technikę nie są neutralne, ponieważ wpływają na styl życia i ukierunkowują możliwości społeczne zgodnie z interesami określonych grup władzy. Pewne decyzje, które wydają się czysto instrumentalne, są w istocie wyborami odnoszącymi się do typu życia społecznego, jaki ma się zamiar rozwijać.

 

108. Trudno sobie wyobrazić, aby możliwe było obstawanie przy innym paradygmacie kulturowym oraz posługiwanie się techniką jedynie jako zwykłym narzędziem, bo dziś paradygmat technokratyczny stał się tak dominujący, że bardzo trudno nie wykorzystać jego potencjału, a jeszcze trudniej nie zostać zdominowanym przez jego logikę. Antykulturowe stało się obieranie takiego stylu życia, którego cele choć w części mogłyby być niezależne od techniki, jej kosztów oraz jej globalizującej i umasawiającej władzy. W istocie technika dąży do tego, aby nic nie pozostawało poza jej żelazną logiką, a «człowiek współczesny dobrze wie, że w technice nie chodzi ostatecznie ani o pożytek, ani o dobrobyt, chodzi tylko o władzę, o skrajnie pojęte panowanie w nowej strukturze świata»[87]. Dlatego «chce zawładnąć elementami natury i ludzkiego istnienia»[88]. W ten sposób pomniejszają się możliwości podejmowania decyzji, najbardziej autentycznej wolności i przestrzeni dla kreatywności alternatywnej jednostek.

 

109. Paradygmat technokratyczny dąży do objęcia swoim panowaniem także gospodarki i polityki. Gospodarka postrzega wszelki rozwój technologiczny w zależności od zysku, nie zwracając uwagi na jakiekolwiek ewentualne negatywne skutki dla człowieka. Finanse tłumią ekonomię realną. Nie wyciągnęliśmy wniosków z globalnego kryzysu finansowego i bardzo powoli pobieramy naukę z degradacji środowiska naturalnego. W niektórych kręgach uważa się, że obecna gospodarka i technologia rozwiążą wszystkie problemy związane ze środowiskiem, podobnie jak twierdzi się w języku nienaukowym, że problemy głodu i nędzy na świecie można rozwiązać po prostu przez sam rozwój rynku. To nie jest kwestia teorii ekonomicznych, których być może nikt nie ośmiela się dzisiaj bronić, ale ich zakorzenienia w faktycznym rozwoju gospodarki. Ci, którzy głośno o tym nie mówią, potwierdzają to faktami, kiedy zdają się nie martwić o właściwą wielkość produkcji, lepszą dystrybucję bogactwa, odpowiedzialną troskę o środowisko lub prawa przyszłych pokoleń. Swoją postawą wyrażają, że wystarcza im cel maksymalizacji zysków. Sam rynek nie zapewnia integralnego rozwoju ludzkiego i integracji społecznej[89]. Tymczasem mamy «swego rodzaju rozrzutny i konsumpcyjny nadrozwój, który w sposób niedopuszczalny kontrastuje z utrzymującymi się sytuacjami odbierającymi człowiekowi godność ludzką»[90], podczas gdy nie tworzy się dostatecznie szybko instytucji ekonomicznych i programów socjalnych, pozwalających najuboższym na dostęp do podstawowych zasobów. Nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego, jakie są najgłębsze korzenie obecnych zaburzeń, związanych z kierunkiem, celami, sensem i kontekstem społecznym rozwoju technologicznego i gospodarczego.

 

110. Specjalizacja właściwa technologii pociąga za sobą duże problemy z postrzeganiem całości. Fragmentaryzacja wiedzy spełnia swoją funkcję, kiedy osiąga konkretne zastosowania, ale często prowadzi do utraty sensu całości, powiązań istniejących między rzeczami, szerokiej perspektywy, sensu, który staje się bez znaczenia. To samo przeszkadza w znalezieniu odpowiednich sposobów rozwiązania najbardziej złożonych problemów współczesnego świata, zwłaszcza problemów środowiska i ubogich, do których nie można podchodzić z jednego tylko punktu widzenia lub kierując się interesami jednego typu. Nauka, która pretenduje do rozwiązania ważnych kwestii, powinna koniecznie uwzględniać to wszystko, co zrodziło ludzkie poznanie w innych dziedzinach wiedzy, łącznie z filozofią i etyką społeczną. Jednak dzisiaj jest to sposób działania, który trudno rozwijać. Z tego względu nie można nawet rozpoznać prawdziwych, stanowiących punkt odniesienia, horyzontów etycznych. Życie zaczyna się sprowadzać do ulegania okolicznościom uwarunkowanym przez technikę, pojmowaną jako główne źródło interpretacji istnienia. W tej konkretnej, stawiającej nam wyzwania rzeczywistości pojawiają się różne symptomy ukazujące błąd, jak na przykład: degradacja środowiska, niepokój, utrata sensu życia i współżycia społecznego. To pokazuje po raz kolejny, że «rzeczywistość jest ważniejsza od idei»[91].

 

111. Kultury ekologicznej nie można sprowadzać do serii nagłych i jednostronnych odpowiedzi na problemy, które powstają w związku z degradacją środowiska, wyczerpywaniem się zasobów naturalnych i zanieczyszczeniem. Powinna być ona innym spojrzeniem, myślą, polityką, programem edukacyjnym, stylem życia i duchowości, które nadawałyby kształt sprzeciwowi wobec ekspansji paradygmatu technokratycznego. W przeciwnym razie nawet najlepsze inicjatywy ekologiczne mogą w ostateczności znaleźć się w obrębie tej samej zglobalizowanej logiki. Poszukiwanie jedynie technicznych środków zapobiegawczych na każdy problem ochrony środowiska, jaki się nasunie, oznacza wyizolowywanie spraw, które w rzeczywistości są ze sobą powiązane, oraz ukrywanie prawdziwych i głębszych problemów systemu światowego.

 

112. Możliwe jest jednak ponowne poszerzanie spojrzenia, a ludzka wolność jest zdolna do ograniczenia techniki, ukierunkowania jej oraz wprzęgnięcia w służbę innego rodzaju postępu, zdrowszego, bardziej ludzkiego, bardziej społecznego i bardziej integralnego. Wyzwolenie z faktycznie panującego paradygmatu technokratycznego ma niekiedy miejsce w pewnych sytuacjach. Na przykład, gdy wspólnota małych producentów opowiada się za mniej zanieczyszczającymi systemami produkcji, wspierając niekonsumpcyjny model życia, zadowolenia oraz współistnienia; lub gdy technika nastawiona jest przede wszystkim na rozwiązywanie konkretnych problemów ludzkich, z obowiązkiem niesienia pomocy innym, by żyli z większą godnością, a mniejszym cierpieniem; albo kiedy twórcze poszukiwania piękna i jego kontemplacja potrafią przemienić władzę urzeczawiania w jakiś rodzaj ocalenia, jakie dokonuje się w pięknie i w osobie, która je podziwia. Autentyczne człowieczeństwo, które zachęca do nowej syntezy, zdaje się istnieć pośród cywilizacji technologicznej, niemal niezauważalnie, jak mgła, która przenika pod zamkniętymi drzwiami. Czy będzie to nieustanna obietnica, która mimo wszystko rodzi się jako konsekwentny opór ze strony tego, co autentyczne?

 

113. Z drugiej strony, ludzie zdają się już nie wierzyć w szczęśliwą przyszłość, nie ufają ślepo w lepsze jutro, widząc obecny stan świata i aktualne możliwości techniki. Zdają sobie sprawę z tego, że postęp nauki i techniki nie jest równoznaczny z postępem ludzkości i historii, a można dostrzec, że istnieją inne podstawowe drogi ku szczęśliwej przyszłości. Niemniej jednak nie możemy sobie wyobrazić rezygnacji z możliwości, jakie oferuje technologia. Ludzkość znacząco się zmieniła, a nieustanny pęd za nowością uświęca pewną ulotność, która nas pociąga w jednym kierunku, ku powierzchowności. Trudno nam się zatrzymać, aby odzyskać głębię życia. Jeśli architektura odzwierciedla ducha epoki, to megastruktury i seryjne domy wyrażają ducha zglobalizowanej techniki, w której nieustanna nowość produktów łączy się z ciążącą nudą. Nie gódźmy się z tym i nie rezygnujmy ze stawiania sobie pytań o sens i cel wszystkich rzeczy. W przeciwnym razie usprawiedliwimy stan faktyczny i będziemy potrzebowali więcej namiastek, aby przetrwać w tej pustce.

 

114. To, co się dzieje, stawia nas w obliczu naglącej konieczności przystąpienia do śmiałej rewolucji kulturowej. Nauka i technologia nie są neutralne, ale mogą za sobą pociągać od początku do końca procesu różne intencje i możliwości oraz mogą być określone na różne sposoby. Nikt nie chce wrócić do epoki jaskiniowej, ale konieczne jest spowolnienie marszu, aby obserwować rzeczywistość w inny sposób, gromadzić osiągnięcia pozytywne i zrównoważone, a jednocześnie przywrócić wartości i wielkie cele unicestwione z powodu megalomańskiego niepohamowania.

 

III.  Kryzys i konsekwencje  współczesnego antropocentryzmu

 

115. Paradoksalnie nowoczesny antropocentryzm doprowadził do postawienia czynników technicznych ponad rzeczywistością, ponieważ człowiek nie postrzega już natury «jako zawsze obowiązującej normy, ani tym bardziej jako życiowego schronienia. Spogląda on na nią bez żadnych gotowych założeń, rzeczowo, jako na miejsce i materiał swojej twórczości, której wszystko poświęca, nie dbając o to, co z niej wyniknie»[92]. W ten sposób osłabia się wartość, jaką świat ma sam w sobie. Jeśli jednak człowiek nie odkrywa swojego prawdziwego miejsca, to nie rozumie właściwie samego siebie i doprowadza do zaprzeczenia własnej naturze. «Nie tylko ziemia została dana człowiekowi przez Boga, aby używał jej z poszanowaniem pierwotnie zamierzonego dobra, dla którego została mu ona dana, ale również człowiek jest dla siebie samego darem otrzymanym od Boga i dlatego musi respektować naturalną i moralną strukturę, w jaką został wyposażony»[93].

 

116. W naszych czasach nastąpił znaczny przerost antropocentryzmu, który w nowym przebraniu nadal zagraża wszelkiemu odniesieniu się do czegoś wspólnego i wszelkim próbom wzmocnienia więzi społecznych. Z tego względu nadeszła pora, aby znów zwracać uwagę na rzeczywistość z ograniczeniami, jakie ona narzuca, które z kolei stanowią możliwości bardziej zdrowego i owocnego rozwoju ludzkiego i społecznego. Nieodpowiednia prezentacja antropologii chrześcijańskiej doprowadziła do promocji błędnego przekonania na temat relacji człowieka ze światem. Wiele razy przedstawiano prometejskie marzenie panowania nad światem, które wywołało wrażenie, że troska o naturę jest sprawą ludzi słabych. Tymczasem prawidłową interpretacją pojęcia człowieka jako «pana» wszechświata jest rozumienie go w sensie «odpowiedzialnego zarządcy»[94].

 

117. Brak troski o ograniczenie szkód wyrządzanych przyrodzie oraz konsekwencje ekologiczne decyzji są jedynie widocznym odzwierciedleniem braku zainteresowania tym, by przyjąć orędzie, jakie natura ma wypisane w swoich strukturach. Jeśli nie uznaje się w samej rzeczywistości znaczenia człowieka ubogiego, ludzkiego embrionu, osoby niepełnosprawnej – by podać tylko kilka przykładów – trudno będzie usłyszeć wołanie samej przyrody. Wszystko jest ze sobą połączone. Jeśli człowiek ogłasza siebie jako niezależnego od rzeczywistości i staje się władcą absolutnym, kruszy się sama podstawa jego istnienia, ponieważ «zamiast pełnić rolę współpracownika Boga w dziele stworzenia, człowiek zajmuje Jego miejsce i w końcu prowokuje bunt natury»[95].

 

118. Sytuacja ta prowadzi nas do nieustannej schizofrenii, wypływającej z egzaltacji technokratycznej, która nie przyznaje innym istotom właściwej im wartości, aż po odmowę jakiejkolwiek szczególnej wartości istocie ludzkiej. Nie można jednak pomijać człowieczeństwa. Nie da się utworzyć nowej relacji z naturą bez odnowionego człowieka. Nie ma ekologii bez właściwej antropologii. Gdy osoba ludzka uważana jest jedynie za jakiś kolejny byt pośród innych, pochodzący jakby z gry losowej lub fizycznego determinizmu, «powstaje zagrożenie, że świadomość odpowiedzialności ulegnie w sumieniach osłabieniu»[96]. Wypaczony antropocentryzm nie musi koniecznie ustępować miejsca jakiemuś “biocentryzmowi”, bo oznaczałoby to dokładanie nowego nieładu, który nie tylko nie rozwiąże problemów, ale przysporzy nowych. Nie można wymagać od człowieka zaangażowania w świat, jeśli nie uznaje się i nie podkreśla równocześnie jego szczególnych zdolności poznawania, woli, wolności i odpowiedzialności.

 

119. Krytyka wypaczonego antropocentryzmu nie powinna też stawiać na drugim planie wartości stosunków między ludźmi. Jeśli kryzys ekologiczny jest ujawnieniem się lub zewnętrznym przejawem kryzysu etycznego, kulturowego i duchowego nowoczesności, to nie możemy łudzić się uzdrowieniem naszych relacji z przyrodą i środowiskiem naturalnym bez uzdrowienia wszystkich podstawowych relacji międzyludzkich. Gdy myśl chrześcijańska domaga się podkreślenia szczególnej wartości człowieka, ponad innymi stworzeniami, daje wówczas podstawę, by dowartościować każdą osobę ludzką, a w ten sposób pobudza do uznania innych. Otwarcie na “ty”, zdolne do poznania, umiłowania i dialogu, jest nadal wielką szlachetnością człowieka. Dlatego też właściwa relacja z rzeczywistością stworzoną nie wymaga osłabiania społecznego wymiaru istoty ludzkiej, a także jej wymiaru transcendentnego, jej otwartości na Boże “Ty”. Nie można bowiem proponować relacji ze środowiskiem, pomijając relacje z innymi ludźmi. Byłby to romantyczny indywidualizm ukryty pod maską ekologicznego piękna i duszącego zamknięcia się w immanencji.

 

120. Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji. Niewykonalny wydaje się proces edukacyjny na rzecz przyjęcia osób słabych, przebywających wokół nas, które są czasami uciążliwe lub kłopotliwe, jeśli nie otacza się opieką ludzkiego embrionu, mimo że jego pojawienie się może być powodem trudności i problemów: «Jeśli dochodzi do utraty wrażliwości osobistej i społecznej na przyjęcie nowego życia, również inne formy otwarcia przydatne dla życia społecznego ulegają wyjałowieniu»[97].

 

121. Oczekujemy na opracowanie nowej syntezy, która przezwycięży fałszywe dialektyki minionych wieków. Chrześcijaństwo, pozostając wierne swojej tożsamości i otrzymanemu od Jezusa Chrystusa skarbowi prawdy, nieustannie na nowo formułuje swoją myśl i nieustannie wypowiada się na nowo w dialogu z nowymi sytuacjami historycznymi, pozwalając, by na nowo rozkwitała jego odwieczna nowość[98].

 

Relatywizm praktyczny

 

122. Wypaczony antropocentryzm stwarza przestrzeń dla wypaczonego stylu życia. W adhortacji Evangelii gaudium odniosłem się do praktycznego relatywizmu, charakteryzującego naszą epokę, stwierdzając, że jest on «jeszcze bardziej niebezpieczny od relatywizmu doktrynalnego»[99]. Kiedy istota ludzka stawia samą siebie w centrum, to w ostateczności da absolutny priorytet temu, co jest doraźnie wygodne, a cała reszta staje się względna. Dlatego powinno zwrócić naszą uwagę to, że wraz z wszechobecnością paradygmatu technokratycznego i uwielbienia nieograniczonej ludzkiej władzy rozwija się w ludziach relatywizm i wszystko staje się bez znaczenia, jeśli nie służy ich własnym bezpośrednim interesom. Jest w tym pewna logika, która pozwala nam zrozumieć, jak wzajemnie wzmacniają się różne postawy, które powodują jednocześnie degradację środowiska naturalnego i społecznego.

 

123. Kultura relatywizmu jest tą samą patologią, która pobudza daną osobę do wykorzystywania innej i potraktowania jej jedynie jako przedmiotu, zmuszając ją do pracy przymusowej lub sprowadzając do niewolnictwa za długi. Jest to ta sama logika, która prowadzi do porzucenia osób starszych, które nie służą naszym interesom, czy do wykorzystywania seksualnego dzieci. Jest to także logika wewnętrzna tych, którzy mówią: «Pozwólmy, by niewidzialne siły rynku uregulowały gospodarkę, ponieważ ich szkodliwy wpływ na społeczeństwo i przyrodę jest nieunikniony». Jeśli nie ma żadnych prawd obiektywnych ani stałych zasad, poza zaspokojeniem własnych aspiracji i doraźnych potrzeb, jakie ograniczenia może mieć handel ludźmi, organizacje przestępcze, przemyt narkotyków, handel “krwawymi diamentami” czy skórami zwierząt zagrożonych wyginięciem? Czyż to nie ta sama logika relatywistyczna usprawiedliwia handel organami ludzi ubogich, aby je sprzedać czy wykorzystać do badań, lub odrzucenie dzieci, ponieważ nie odpowiadają życzeniom swoich rodziców? Chodzi o tę samą logikę “użyj i wyrzuć”, generującą wiele odpadów jedynie z powodu nieuporządkowanego pragnienia konsumowania więcej niż faktycznie potrzeba. Dlatego nie możemy myśleć, że programy polityczne lub moc prawa wystarczą, aby zapobiec zachowaniom szkodzącym środowisku, ponieważ gdy deprawuje się kultura i nie uznaje się już żadnej prawdy obiektywnej lub powszechnie obowiązujących zasad, przepisy prawne będą rozumiane jedynie jako narzucone arbitralnie i jako przeszkody, których trzeba uniknąć.

 

Konieczność obrony pracy

 

124. W każdym zarysie ekologii integralnej, który nie wyklucza istoty ludzkiej, niezbędne jest uwzględnienie wartości pracy, tak mądrze przedstawionej przez świętego Jana Pawła II w encyklice Laborem exercens. Przypomnijmy, że zgodnie z biblijnym opisem stworzenia Bóg umieścił człowieka w dopiero co stworzonym ogrodzie (por. Rdz 2, 15) nie tylko, by zatroszczył się o to, co istnieje (pielęgnował to), ale aby w nim pracował (uprawiał go), tak by przynosił on owoce. W ten sposób robotnicy i rzemieślnicy «podtrzymują odwieczne stworzenie» (Syr 38, 34). W istocie ludzka interwencja, która zapewnia roztropny rozwój stworzenia, jest najbardziej adekwatną formą zatroszczenia się o nie, ponieważ zakłada przyjęcie postawy narzędzia Boga, aby pomagać w wyłanianiu się potencjalności, jakie On sam wypisał w rzeczach: «Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził» (Syr 38, 4).

 

125. Kiedy zastanawiamy się nad tym, jakie są właściwe relacje między człowiekiem a otaczającym go światem, pojawia się potrzeba prawidłowej koncepcji pracy. Jeśli bowiem mówimy o relacji między człowiekiem a rzeczami, to pojawia się pytanie o sens i cel ludzkiego działania wobec rzeczywistości. Mówimy nie tylko o pracy fizycznej lub uprawianiu roli, ale o wszelkim działaniu, które pociąga za sobą pewne przekształcenie tego, co istnieje, od opracowania studium społecznego aż po plan rozwoju technologicznego. Każda forma pracy zakłada pewną ideę na temat relacji, jaką człowiek może i powinien nawiązać z tym, co inne od niego. Duchowość chrześcijańska, wraz z kontemplacyjnym zadziwieniem stworzeniami, jakie znajdujemy u świętego Franciszka z Asyżu, rozwinęła także bogate i właściwe rozumienie pracy, jak to widać na przykład w życiu błogosławionego Karola de Foucauld i jego uczniów.

 

126. Przypomnijmy także pewne doświadczenia długiej tradycji monastycznej. Na początku sprzyjała ona pewnemu sposobowi ucieczki od świata, od miejskiej dekadencji. Dlatego mnisi szukali pustyni, przekonani, że jest to właściwe miejsce, aby rozpoznać obecność Boga. Później święty Benedykt z Nursji pragnął, aby jego mnisi żyli we wspólnotach, łącząc modlitwę i naukę z pracą fizyczną (Ora et labora). Takie przedstawienie pracy fizycznej przenikniętej sensem duchowym okazało się rewolucyjne. Nauczono się poszukiwać dojrzałości i uświęcenia we wzajemnym przenikaniu się skupienia i pracy. Ten sposób przeżywania pracy czyni nas zdolniejszymi do troski i szacunku wobec środowiska oraz nasyca zdrowym umiarem nasze relacje ze światem.

 

127. Powiedzieliśmy, że «człowiek jest twórcą całego życia gospodarczo-społecznego, jego ośrodkiem i celem»[100]. Jednakże kiedy człowiek traci zdolność do kontemplacji i poszanowania, powstają warunki, w których sens pracy ulega wypaczeniu[101]. Należy zawsze przypominać, że człowiek jest zdolny «w dziedzinie doczesnej polepszać swoją dolę, iść drogą postępu moralnego, rozwijać wartości duchowe»[102]. Praca powinna być miejscem tego wielowymiarowego rozwoju osobistego, kiedy w grę wchodzi wiele wymiarów życia: kreatywność, prognozowanie przyszłości, rozwój umiejętności, realizacja wartości, komunikacja z innymi, postawa uwielbienia Boga. Z tego względu globalne realia społeczne współczesnego świata, poza wąskimi interesami biznesu i wątpliwą racjonalnością ekonomiczną, wymagają, aby «dążono do osiągnięcia – uznanego za priorytetowy – celu, jakim jest dostęp wszystkich do pracy»[103].

 

128. Jesteśmy powołani do pracy od chwili naszego stworzenia. Nie należy dążyć do tego, aby postęp technologiczny zastępował coraz bardziej ludzką pracę, przez co ludzkość doprowadziłaby do wyrządzenia szkody sobie samej. Praca jest koniecznością, częścią sensu życia na tej ziemi, sposobem dojrzewania, ludzkiego rozwoju i osobistego spełnienia. Z tego względu finansowa pomoc ubogim powinna być zawsze rozwiązaniem doraźnym, aby zaradzić pilnym potrzebom. Prawdziwym celem powinno być zawsze umożliwienie im godnego życia poprzez pracę. Jednak orientacja gospodarki spowodowała pewien rodzaj ulepszeń technologicznych, mających na celu obniżenie kosztów produkcji poprzez zmniejszenie liczby miejsc pracy i zastąpienie ludzi maszynami. Jest to kolejny sposób, w jaki działania człowieka mogą obrócić się przeciwko niemu. Redukcja zatrudnienia «ma także negatywny wpływ na sferę ekonomii ze względu na postępującą erozję “kapitału społecznego”, czyli całego zespołu relacji zaufania, wiarygodności i poszanowania reguł, nieodzownych w każdym współżyciu obywatelskim»[104]. Ostatecznie «koszty ludzkie zawsze są także kosztami ekonomicznymi, a złe funkcjonowanie ekonomii zawsze pociąga za sobą również koszty ludzkie»[105]. Zaprzestanie inwestowania w ludzi, aby uzyskać większy natychmiastowy dochód, jest najgorszym interesem dla społeczeństwa.

 

129. Aby możliwe było nadal oferowanie pracy, konieczne jest promowanie gospodarki sprzyjającej różnorodności produkcyjnej i kreatywności przedsiębiorczości. Na przykład istnieje wiele różnych małych wiejskich systemów żywnościowych, które nadal karmią większość światowej populacji, wykorzystując niewielką część ziemi i wody oraz wytwarzając mniej odpadów, gospodarując na małych areałach, w ogrodach, trudniąc się łowiectwem, zbiorem produktów leśnych czy rybołówstwem. Wielkie gospodarstwa, zwłaszcza w rolnictwie, zmuszają drobnych rolników, by sprzedawali swoją ziemię lub porzucali tradycyjne uprawy. Próby niektórych z nich, aby przejść do innych, bardziej zróżnicowanych form produkcji, okazują się ostatecznie bezużyteczne z powodu trudności dostępu do rynków regionalnych i globalnych lub dlatego, że infrastruktura sprzedaży i transportu służy wielkim przedsiębiorstwom. Władze mają prawo i obowiązek podejmowania działań na rzecz wyraźnego i zdecydowanego poparcia dla drobnych producentów oraz dywersyfikacji produkcji. Aby istniała wolność gospodarcza, z której wszyscy korzystaliby faktycznie, niekiedy konieczne może być nałożenie ograniczeń na tych, którzy posiadają największe zasoby i możliwości finansowe. Samo ogłoszenie wolności gospodarczej, kiedy jednak warunki realne uniemożliwiają, aby wielu miało do niej dostęp, i kiedy ograniczony jest dostęp do pracy, staje się dyskursem pełnym sprzeczności, kompromitującym politykę. Przedsiębiorczość, będąca szlachetnym powołaniem zmierzającym do wytwarzania bogactwa i udoskonalania świata dla wszystkich, może być bardzo owocnym sposobem promowania regionu, w którym zlokalizowane są jej działania, zwłaszcza jeśli przyjmuje, że tworzenie miejsc pracy jest nieuniknioną częścią jej służby na rzecz dobra wspólnego.

 

Innowacje biologiczne wynikające z badań naukowych

 

130. W filozoficznej i teologicznej wizji człowieka i stworzenia, jakie starałem się zaproponować, wyraźnie widać, że osoba ludzka posiadająca szczególne dary rozumu i wiedzy nie jest czynnikiem zewnętrznym, który powinien być całkowicie wykluczony. Chociaż człowiek może ingerować w świat roślin i zwierząt oraz posługiwać się nim, kiedy jest to konieczne dla jego życia, to Katechizm naucza, że eksperymenty na zwierzętach są uzasadnione tylko wtedy, gdy «mieszczą się w rozsądnych granicach i przyczyniają się do leczenia i ratowania życia ludzkiego»[106]. Stanowczo przypomina, że władza człowieka ma swoje granice i że «sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie»[107]. Wszelkie eksperymentowanie lub używanie stworzenia «domaga się religijnego szacunku dla integralności stworzenia»[108].

 

131. Chciałbym tu podnieść wyważone stanowisko świętego Jana Pawła II, który podkreślał korzyści z postępu naukowego i technologicznego, które są «dowodem szlachetności powołania człowieka do odpowiedzialnego udziału w stwórczym działaniu Boga w świecie», a równocześnie przypominał, że «żadnego działania w jednej dziedzinie ekosystemu nie można pomijać bez uwzględnienia jego wpływu na inne dziedziny»[109]. Oświadczył, że Kościół docenia wkład «badań i zastosowań biologii molekularnej, dopełnione przez inne dyscypliny, takie jak genetyka i jej zastosowanie technologiczne w rolnictwie i przemyśle»[110], chociaż stwierdził także, że nie może to prowadzić do «nie podlegającej żadnej kontroli manipulacji genetycznej»[111], ignorującej negatywne skutki tych działań. Nie można powstrzymać ludzkiej kreatywności. Jeśli nie można zabronić artyście wyrażania swych zdolności twórczych, to nie można także ograniczać tych, którzy posiadają szczególne dary, by rozwijać naukę i technikę, których umiejętności zostały dane przez Boga, by służyły innym. Równocześnie nie można pomijać ponownego przemyślenia celów, skutków, kontekstu oraz ograniczeń etycznych tej ludzkiej aktywności, która jest formą władzy, niosącą poważne ryzyko.

132. W tym kontekście należy umieścić wszelką refleksję na temat ludzkiej ingerencji w świat roślin i zwierząt, która pociąga za sobą mutacje genetyczne generowane przez biotechnologię, w celu wykorzystania możliwości obecnych w rzeczywistości materialnej. Szacunek, jakim wiara obdarza rozum, pociąga za sobą zwrócenie uwagi na to, co sama wiedza w zakresie nauk biologicznych, rozwijana niezależnie od interesów ekonomicznych, może ukazać odnośnie do struktur biologicznych oraz ich możliwości i mutacji. W każdym razie ingerencja uzasadniona to ta, która dokonywana jest w przyrodzie, “by pomóc jej we właściwym rozwoju stwarzania chcianym przez Boga”[112].

 

133. Trudno wydać ogólny osąd na temat rozwoju organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO), roślinnych i zwierzęcych, dla celów medycznych lub w rolnictwie, ponieważ mogą one znacznie się między sobą różnić i wymagają osobnych rozważań. Z drugiej strony, zagrożenia nie zawsze przypisywane są samej technice, lecz jej nieodpowiedniemu lub nadmiernemu zastosowaniu. W istocie mutacje genetyczne były i są często wytwarzane przez samą przyrodę. Niemniej te spowodowane przez człowieka są zjawiskiem nowym. Można uwzględniać w tych rozważaniach udomowienie zwierząt, krzyżowanie gatunków i inne rodzaje powszechnie przyjętych dawnych praktyk. Należy pamiętać, że obserwacja bakterii, które w sposób naturalny wytwarzały zmiany w genomie rośliny, dała początek badaniom nad genetycznie modyfikowanymi zbożami. Jednak w przyrodzie procesy te mają wolne tempo, nieporównywalne z szybkością narzuconą przez aktualne procesy technologiczne, nawet jeśli te postępy mają swe podstawy w wielowiekowym rozwoju nauki.

 

134. Pomimo że nie mamy ostatecznych dowodów na temat szkód, jakie mogłyby spowodować u ludzi zboża transgeniczne, a w niektórych regionach ich użycie spowodowało rozwój gospodarczy, który przyczynił się do rozwiązania istniejących problemów, to istnieją poważne trudności, których nie można umniejszać. Na różnych obszarach, w następstwie wprowadzenia tych upraw, widzimy większą koncentrację gruntów rolnych w rękach nielicznych, spowodowaną “stopniowym zanikaniem małych producentów, którzy w związku z utratą uprawianych ziem zostali zmuszeni do wycofania się z bezpośredniej produkcji”[113]. Najsłabsi z nich stają się pracownikami w niepewnej sytuacji zawodowej, a wielu robotników rolnych w ostateczności emigruje do nędznych osad miejskich. Poszerzenie tych upraw niszczy złożony splot ekosystemów, zmniejsza różnorodność produkcji i wpływa na teraźniejszość czy przyszłość gospodarek regionalnych. W różnych krajach obserwujemy tendencję do rozwoju oligopoli w produkcji nasion i innych produktów potrzebnych do uprawy, a uzależnienie się pogłębia, jeśli weźmiemy pod uwagę produkcję nasion sterylnych, co doprowadza do zmuszania rolników, by je kupowali od producentów.

 

135. Nie ulega wątpliwości, że trzeba stałej uwagi, która prowadziłaby do rozważenia wszystkich związanych z tym aspektów etycznych. Dlatego konieczne jest zapewnienie debaty naukowej i społecznej, która byłaby odpowiedzialna i szeroka, zdolna do wzięcia pod uwagę wszystkich dostępnych informacji i nazywania rzeczy po imieniu. Czasami nie ujawnia się wszystkich dostępnych informacji, selekcjonując je według własnych interesów, czy to politycznych, czy to ekonomicznych, czy to ideologicznych. Utrudnia to wypracowanie osądu wyważonego i roztropnego w różnych kwestiach, uwzględniającego wszystkie odnoszące się do tego zmienne. Trzeba przygotować miejsca do debaty, w której wszyscy w jakiś sposób bezpośrednio lub pośrednio zaangażowani (rolnicy, konsumenci, władze, naukowcy, producenci nasion, ludność mieszkająca w pobliżu pól, gdzie dochodzi do zwalczania szkodników za pomocą substancji chemicznych, oraz inni) mogliby przedstawić swe problemy lub zyskać dostęp do szerokiej i wiarygodnej informacji, by podjąć decyzje na rzecz dobra wspólnego, obecnego i przyszłego. Sprawa GMO jest złożoną kwestią ekologiczną, która wymaga dostrzeżenia wszystkich jej aspektów. Wymagałoby to choćby większego wysiłku w celu sfinansowania różnych badań niezależnych i interdyscyplinarnych, zdolnych do wniesienia nowego światła.

 

136. Z drugiej strony niepokoi fakt, że gdy niektóre ruchy ekologiczne bronią integralności środowiska i słusznie domagają się ograniczenia badań naukowych, to niekiedy nie stosują tych samych zasad do życia ludzkiego. Kiedy dokonuje się eksperymentów na żywych zarodkach ludzkich, to często usprawiedliwia się przekroczenie wszelkich granic, zapominając, że niezbywalna wartość istoty ludzkiej znacznie wykracza poza stopień jej rozwoju. Tak samo, gdy technika nie uznaje wielkich zasad etycznych, wszelkie działania uważa się za usprawiedliwione. Jak widzieliśmy w tym rozdziale, technice oddzielonej od etyki trudno będzie ograniczyć swoją władzę.
Przypisy:
[81] JAN PAWEŁ II, Przemówienie do naukowców i przedstawicieli Uniwersytetu Narodów Zjednoczonych, Hiroszima (25 lutego 1981 r.), 3: AAS 73 (1981) 422.
[82] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 69: AAS 101 (2009), 702.
[83] ROMANO GUARDINI, Das Ende der Neuzeit, Würzburg 91965, 87; Wyd. polskie: Koniec czasów nowożytnych, tłum. Zofia Włodek, Znak 1969, s. 68.
[84] Tamże, s. 68.
[85] Tamże, s. 87-88.
[86] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 462.
[87] ROMANO GUARDINI, Das Ende der Neuzeit, 63-64 (Koniec czasów nowożytnych, s. 53).
[88] Tamże.
[89] Por. BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 35: AAS 101 (2009), 671.
[90] Tamże, 657.
[91]  Adhort. ap. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 231: AAS 105 (2013), 1114.
[92] ROMANO GUARDINI, Das Ende der Neuzeit, 63 (Koniec czasów nowożytnych, s. 53).
[93] JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 38: AAS 83 (1991), 841.
[94] Por. Deklaracja Love for Creation. An Asian Response to the Ecological Crisis, Kolokwium pod patronatem Federacji Konferencji Episkopatów Azji (Tagatay, 31 stycznia – 5 lutego 1993), 3.3.2.
[95] JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 37: AAS 83 (1991), 840.
[96] BENEDYKT XVI, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2010 roku, 2: AAS 102 (2010), 41; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2010, s. 4.
[97] Tenże, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 28: AAS 101 (2009), 663.
[98] ”Ut annis scilicet consolidetur, dilatetur tempore, sublimetur aetate” [aby wiara umacniała się z latami, rozszerzała z czasem, podnosiła z wiekiem]: Por. ŚW. WINCENTY Z LERYNU, Commonitorio primo, cap. 23: PL 50, 668.
[99] N. 80: AAS 105 (2013), 1053.
[100] SOBÓR WAT. II, Konst. duszpast. Gaudium et spes, 63.
[101] Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 37: AAS 83 (1991), 840.
[102] PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio (26 marca 1967), 34: AAS 59 (1967), 274.
[103] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 32: AAS 101 (2009), 666.
[104] Tamże.
[105] Tamże.
[106] Katechizm Kościoła Katolickiego, 2417.
[107] Tamże, 2418
[108] Tamże, 2415
[109] JAN PAWEŁ II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 6: AAS 82 (1990) 150; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 21.
[110] Tenże, Przemówienie do Papieskiej Akademii Nauk (3 października 1981), 3: Insegnamenti IV, 2 (1981), 333.
[111] Tenże, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 7: AAS 82 (1990) 151; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 21.
[112] Tenże, Przemówienie do uczestników 35 Zjazdu Światowego Towarzystwa Lekarskiego (29 października 1983), 6: AAS 76 (1984) 394; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 4 (1983), s. 22.
[113] KONFERENCJA EPISKOPATU ARGENTYNY, KOMISJA DS. DUSZPASTERSTWA SPOŁECZNEGO, Una tierra para todos (czerwiec 2005), 19.

137. Ponieważ wszystko jest ściśle ze sobą powiązane, a obecne problemy wymagają spojrzenia, które weźmie pod uwagę wszystkie aspekty globalnego kryzysu, proponuję, by obecnie zastanowić się nad różnymi aspektami ekologii integralnej, która obejmowałaby wyraźny wymiar ludzki i społeczny.

 

I. Ekologia środowiskowa, gospodarcza i społeczna

 

138. Ekologia bada relacje między organizmami żywymi a środowiskiem, w którym się rozwijają. Domaga się ona przemyślenia i dyskusji na temat warunków życia i przetrwania społeczeństwa, zakwestionowania z uczciwością modeli rozwoju, produkcji i konsumpcji. Nie ma potrzeby ponownie podkreślać, że wszystko jest ze sobą powiązane. Czas i przestrzeń nie są niezależne od siebie, a nawet atomy i cząstki subatomowe nie mogą być traktowane oddzielnie. Tak jak są ze sobą powiązane różne składniki planety – fizyczne, chemiczne i biologiczne – tak też gatunki żyjące stanowią pewną sieć, którą nieustannie rozpoznajemy i uczymy się rozumieć. Sporą część naszej informacji genetycznej dzielimy z wieloma istotami żywymi. Z tego powodu wiedza fragmentaryczna i izolowana może stać się formą ignorancji, jeśli nie łączy się z szerszą wizją rzeczywistości.

 

139. Mówiąc o “środowisku naturalnym”, odwołujemy się także do szczególnej relacji między przyrodą a społeczeństwem, które w niej zamieszkuje. Nie przeszkadza to w rozumieniu przyrody jako czegoś odrębnego od nas albo niewiele znaczącej oprawy naszego życia. Jesteśmy w nią włączeni, jesteśmy jej częścią i wzajemnie się przenikamy. Powody, dla których jakieś miejsce zostaje zanieczyszczone, wymagają analizy funkcjonowania społeczeństwa, jego gospodarki, jego zachowań, jego sposobu rozumienia rzeczywistości. Biorąc pod uwagę szeroką skalę zmian, nie jest już możliwe znalezienie właściwej odpowiedzi dla każdego problemu z osobna. Fundamentalne znaczenie ma poszukiwanie rozwiązań integralnych, uwzględniających interakcje systemów przyrodniczych między sobą oraz z systemami społecznymi. Nie ma dwóch odrębnych kryzysów, jeden środowiskowy, a drugi społeczny, ale istnieje jeden złożony kryzys społeczno-ekologiczny. Wytyczne dotyczące rozwiązania wymagają zintegrowanego podejścia do walki z ubóstwem, aby przywrócić godność wykluczonym i jednocześnie zatroszczyć się o naturę.

 

140. Ze względu na ilość i różnorodność elementów, które należy wziąć pod uwagę przy określaniu wpływu na środowisko konkretnej działalności gospodarczej, niezbędne jest przyznanie istotnej roli naukowcom i ułatwienie im współpracy z szerokim poszanowaniem wolności akademickiej. To nieustanne poszukiwanie rozwiązań powinno również pozwolić na rozpoznanie, w jakiej relacji pozostają odrębne organizmy, stanowiąc większe jednostki, które obecnie nazywamy “ekosystemami”. Nie bierzemy ich pod uwagę jedynie po to, aby określić, jakie powinno być ich racjonalne wykorzystanie, ale ponieważ mają wartość wewnętrzną, niezależnie od takiego wykorzystania. Tak jak każdy organizm jest dobry i godny podziwu sam w sobie, ponieważ jest stworzeniem Boga, tak też dzieje się z harmonijną jednością organizmów w danej przestrzeni, która funkcjonuje jako system. Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, to zależymy od tej całości niezbędnej dla naszej egzystencji. Trzeba pamiętać, że ekosystemy są zaangażowane w przemianę dwutlenku węgla, w oczyszczanie wody, w zwalczanie chorób i szkodników, w tworzenie się gleby, w rozkład odpadów oraz w wiele innych procesów, o których zapominamy lub które ignorujemy. Wiele osób, zdając sobie z tego sprawę, ponownie uświadamia sobie, że żyjemy i działamy w pewnej rzeczywistości, danej nam uprzednio, wcześniejszej od naszych zdolności i naszego istnienia. Dlatego, mówiąc o “zrównoważonym wykorzystaniu”, zawsze należy pamiętać o zdolności każdego ekosystemu do regeneracji w jego różnych obszarach i aspektach.

 

141. Z drugiej strony rozwój gospodarczy ma skłonność do wytwarzania automatyzmów i homogenizacji w celu upraszczania procesów i zmniejszania kosztów. Dlatego konieczna jest ekologia ekonomiczna, zmuszająca do traktowania rzeczywistości w sposób szerszy. «Aby osiągnąć zrównoważony rozwój, ochrona środowiska powinna stanowić nierozłączną część procesu rozwoju i nie może być rozpatrywana oddzielnie»[114]. Ale równocześnie pilna staje się potrzeba humanizmu odwołującego się do różnych dziedzin wiedzy, w tym do ekonomii, by wypracować wizję bardziej wszechstronną i integrującą. Dziś analiza problemów środowiskowych jest nierozerwalnie związana z analizą sytuacji człowieka, rodziny, pracy, kontekstu urbanistycznego oraz relacji każdej osoby z samą sobą, co nie pozostaje bez wpływu na pewien sposób kontaktu z innymi i ze środowiskiem. Istnieje interakcja pomiędzy ekosystemami a różnymi światami odniesień społecznych, a zatem po raz kolejny okazuje się, że «całość jest ważniejsza niż część»[115].

 

142. Jeśli wszystko jest ze sobą powiązane, to także stan instytucji społeczeństwa ma wpływ na środowisko i jakość życia człowieka: «Każde naruszenie solidarności i przyjaźni obywatelskiej powoduje szkody ekologiczne»[116]. W tym kontekście ekologia społeczna musi być instytucjonalna i stopniowo osiąga różne wymiary, począwszy od podstawowej grupy społecznej, od rodziny, przez społeczność lokalną i naród, aż po życie międzynarodowe. Na każdym poziomie społecznym i między nimi rozwijają się instytucje regulujące stosunki międzyludzkie. Wszystko, co wyrządza im szkodę, pociąga za sobą szkodliwe skutki, takie jak utrata wolności, niesprawiedliwość i przemoc. W niektórych krajach panuje prowizoryczny systemem instytucjonalny, kosztem cierpienia ludności, a inni czerpią korzyści z takiego stanu rzeczy. Zarówno w ramach administracji państwa, jak i w różnorakich przejawach społeczeństwa obywatelskiego lub we wzajemnych relacjach między mieszkańcami mamy zbyt często do czynienia z zachowaniami nielegalnymi. Ustawy mogą być redagowane w poprawnej formie, ale często pozostają martwą literą. Czy można więc mieć nadzieję, że ustawodawstwo i normatywy związane ze środowiskiem będą naprawdę skuteczne? Wiemy na przykład, że kraje, które mają jasne ustawodawstwo dotyczące ochrony lasów, są nadal niemymi świadkami częstego pogwałcania prawa. Ponadto to, co się dzieje w jednym obszarze, bezpośrednio lub pośrednio wpływa na inne regiony. Tak więc na przykład spożycie narkotyków w społeczeństwach zamożnych powoduje stały lub rosnący popyt na produkty, które pochodzą z regionów ubogich, gdzie dochodzi do korupcji, niszczenia życia, a w ostateczności do degradacji środowiska naturalnego.

 

II. Ekologia kulturowa

 

143. Obok dziedzictwa przyrodniczego, równie zagrożone jest dziedzictwo historyczne, artystyczne i kulturowe. Jest ono częścią tożsamości danego miejsca i podstawą do budowania miasta o dogodnych warunkach życia. Nie chodzi o niszczenie czy tworzenie nowych miast, hipotetycznie bardziej ekologicznych, w których nie zawsze chciałoby się żyć. Trzeba uwzględnić historię, kulturę i architekturę określonego miejsca, warunkujące jego oryginalną tożsamość. Dlatego ekologia zakłada również troskę o bogactwa kultury ludzkości w najszerszym tego słowa znaczeniu. W sposób bezpośredni domaga się, by opracowując zagadnienia związane ze środowiskiem, zwracano uwagę na lokalne kultury, podejmując dialog między językiem naukowo-technicznym a językiem potocznym. Jest to kultura odwołująca się nie tylko do zabytków przeszłości, ale przede wszystkim kultura żywotna, dynamiczna, zachęcająca do uczestnictwa, i nie można jej pomijać w chwili, kiedy zastanawiamy się nad relacją człowieka ze środowiskiem.

 

144. Konsumpcyjna wizja człowieka, wspierana przez machinę dzisiejszej zglobalizowanej ekonomii, dąży do homogenizacji kultury i osłabienia ogromnej różnorodności kulturowej, będącej skarbem ludzkości. Z tego powodu usiłuje rozwiązać wszystkie problemy za pomocą jednolitych działań prawnych lub technicznych, co prowadzi do pomijania złożoności problematyki lokalnej, wymagającej aktywnego udziału mieszkańców. Nowe, kształtujące się procesy nie mogą być zawsze włączane we wzorce ustanawiane z zewnątrz, ale muszą wynikać z kultury lokalnej. Ponieważ zaś życie i świat są dynamiczne, sposób zatroszczenia się o świat musi być elastyczny i dynamiczny. Rozwiązaniom czysto technicznym grozi koncentracja na objawach, które nie odpowiadają najgłębszym problemom. Trzeba uwzględnić perspektywę praw narodów i kultur, aby zrozumieć, że rozwój pewnej grupy społecznej zakłada proces historyczny w określonym kontekście kulturowym i wymaga stałego udziału lokalnych podmiotów społecznych, poczynając od ich kultury. Nie można także narzucać pojęcia jakości życia, lecz trzeba je rozumieć w obrębie świata symboli i zwyczajów właściwych każdej grupie ludzi.

 

145. Wiele form nadmiernego wyzysku i degradacji środowiska może wyczerpywać nie tylko lokalne źródła utrzymania, ale także zasoby społeczne, które pozwoliły na trwanie takiego stylu życia, jaki przez długi czas wspierał tożsamość kulturową oraz sens istnienia i współżycia. Zanik pewnej kultury może być równie albo jeszcze bardziej poważny jak wyginięcie gatunku zwierząt lub roślin. Narzucenie pewnego hegemonicznego stylu życia związanego z określonym sposobem produkcji może być równie szkodliwe jak zniszczenie ekosystemu.

 

146. W tym kontekście konieczne jest zwrócenie szczególnej uwagi na wspólnoty rdzennych mieszkańców z ich tradycjami kulturowymi. Nie są oni zwykłą mniejszością wśród innych, ale przeciwnie, muszą się stać głównymi partnerami, zwłaszcza gdy chodzi o duże projekty dotyczące ich terenów. Dla nich bowiem ziemia nie jest dobrem gospodarczym, lecz darem Boga i ich przodków, którzy w niej spoczywają, jest świętym miejscem, z którym muszą współpracować, aby zachować swoją tożsamość i wartości. Jeśli pozostają na swoim terytorium, to właśnie oni potrafią o nie najlepiej zadbać. Jednakże w różnych częściach świata są poddawani presji, by porzucili swoje ziemie, aby można było na nich swobodnie rozwijać projekty wydobywcze, rolnicze lub hodowlane, które nie zwracają uwagi na degradację przyrody i kultury.

 

III. Ludzka ekologia życia codziennego

 

147. Aby można było mówić o prawdziwym rozwoju, trzeba się upewnić, czy dochodzi do integralnej poprawy jakości ludzkiego życia, co wiąże się z analizą przestrzeni, na której żyją ludzie. Otaczające nas środowisko wpływa na nasz sposób patrzenia na życie, odczuwania i działania. Równocześnie w naszym pokoju, domu, w miejscu pracy czy w dzielnicy wykorzystujemy środowisko, aby wyrazić swoją tożsamość. Staramy się dostosować do otoczenia, a kiedy jest ono nieuporządkowane, chaotyczne lub skażone akustycznie czy wizualnie, to nadmiar bodźców wystawia na próbę nasze usiłowania, by rozwijać tożsamość zintegrowaną i szczęśliwą.

 

148. Godna podziwu jest kreatywność i wielkoduszność osób oraz grup zdolnych do pokonania ograniczeń swego środowiska poprzez zmianę negatywnych skutków ich uwarunkowań i uczenie się ukierunkowywania swego życia pośród nieładu i niepewności. Na przykład w niektórych miejscach, gdzie fasady budynków są bardzo zniszczone, są tacy ludzie, którzy z wielką godnością dbają o wnętrza swoich domów lub czują się tam dobrze dzięki serdeczności i przyjaźni innych. Pozytywne i oparte na czynieniu dobra życie społeczne mieszkańców staje się światłem w środowisku, w którym na pierwszy rzut oka nie da się żyć. Niekiedy godna pochwały jest ekologia ludzka, jaką udaje się rozwijać ubogim pośród tak wielu ograniczeń. Uczuciu duszenia się w aglomeracjach mieszkalnych i na obszarach o dużej gęstości zaludnienia można przeciwdziałać przez rozwijanie ludzkich relacji nacechowanych bliskością i serdecznością, jeśli tworzone są wspólnoty, jeśli ograniczenia środowiskowe są równoważone we wnętrzu każdej osoby, która czuje się włączona w sieć wspólnoty i przynależności. W ten sposób każde miejsce przestaje być piekłem, a staje się kontekstem godnego życia.

 

149. Udowodniono także, iż skrajna bieda w niektórych środowiskach, gdzie brakuje harmonii, przestrzeni i możliwości integracji, sprzyja pojawianiu się zachowań nieludzkich oraz manipulacji ludźmi przez organizacje przestępcze. W przypadku mieszkańców bardzo prowizorycznych osiedli na obrzeżach codzienne doświadczenie przechodzenia od przeludnienia do anonimowości społecznej, doświadczanej w wielkich miastach, może prowadzić do poczucia wykorzenienia sprzyjającego zachowaniom aspołecznym i przemocy. Chciałbym jednak podkreślić, że miłość jest silniejsza. Wiele osób w tych warunkach potrafi nawiązać relacje przynależności i współistnienia, przekształcające przeludnienie w doświadczenie wspólnoty, w którym pękają mury własnego “ja” i pokonywane są bariery egoizmu. To doświadczenie wspólnotowego wybawienia często pobudza reakcje kreatywne, ukierunkowane na poprawę sytuacji w danym budynku lub dzielnicy[117].

 

150. Biorąc pod uwagę związek istniejący między przestrzenią miejską a ludzkim zachowaniem, osoby projektujące budynki, osiedla, przestrzeń publiczną i miasta potrzebują wkładu różnych dyscyplin, które pozwalają zrozumieć procesy, symbolikę i zachowania ludzi. Nie wystarczy dążenie do piękna projektu, ponieważ jeszcze bardziej cenne jest służenie innym rodzajem piękna: jakości życia ludzi, ich harmonii ze środowiskiem, spotkaniu i wzajemnej pomocy. Również z tego względu tak bardzo ważne jest, aby punkt widzenia lokalnych mieszkańców zawsze wnosił swój wkład do planowania urbanistycznego.

 

151. Trzeba szanować wspólną przestrzeń, perspektywę wizualną i miejskie punkty kluczowe, które rozwijają nasze poczucie przynależności, poczucie zakorzenienia, poczucie, że “jesteśmy w domu” w aglomeracji, która nas jednoczy. Ważne, aby różne części miasta były dobrze zintegrowane i aby mieszkańcy mogli mieć wizję całości, a nie zamykali się w swej dzielnicy, nie uczestnicząc w życiu całego miasta jako własnej przestrzeni, wspólnej z innymi. Każda ingerencja w krajobraz miejski czy wiejski powinna brać pod uwagę fakt, że poszczególne elementy miejsca tworzą pewną całość, postrzeganą przez mieszkańców jako obraz zgodny z jego bogactwem znaczeń. W ten sposób inni przestają być obcymi i mogą być postrzegani jako część “my”, które budujemy razem. Z tego samego powodu, zarówno w środowisku miejskim, jak i wiejskim, należy zachować przestrzenie, w których unika się nieustannie zmieniających je ingerencji człowieka.

 

152. W wielu częściach świata istnieje dotkliwy brak mieszkań, zarówno na obszarach wiejskich, jak i w wielkich miastach. Dzieje się tak między innymi dlatego, że budżety państwowe zazwyczaj pokrywają jedynie niewielką część zapotrzebowania. Nie tylko biedni, ale duża część społeczeństwa napotyka poważne trudności, gdy chodzi o kupno własnego mieszkania. Jego posiadanie ma wielkie znaczenie dla godności ludzi i rozwoju rodzin. Jest to zasadnicza kwestia “ekologii człowieka”. Jeśli w danym miejscu rozwinęły się już chaotyczne konglomeraty domów prowizorycznych, to chodzi przede wszystkim o urbanizację tych dzielnic, a nie o wytępienie i wypędzenie ich mieszkańców. Gdy biedni żyją na skażonych przedmieściach lub w niebezpiecznych konglomeratach, to «w przypadku gdyby się okazało konieczne ich przeniesienie, aby nie powodować kolejnych cierpień, niezbędna jest rzetelna uprzednia informacja, zaoferowanie im możliwości zamieszkania w godziwych warunkach i bezpośrednie zaangażowanie w to samych zainteresowanych»[118]. Równocześnie kreatywność powinna doprowadzić do integracji prowizorycznych osiedli w obrębie gościnnego miasta. «Jakże piękne są miasta, które przezwyciężyły niezdrową nieufność i integrują osoby różniące się, czyniąc z tej integracji nowy czynnik rozwoju! Jakże piękne są miasta, które w swoich planach architektonicznych pełne są przestrzeni łączących, ułatwiających relację, sprzyjających uznaniu drugiego człowieka!»[119].

 

153. Jakość życia w mieście w znacznym stopniu wiąże się ze środkami transportu, które są często dla mieszkańców przyczyną wielkich utrudnień. Po miastach krąży wiele samochodów używanych przez jedną lub dwie osoby i dlatego ruch uliczny staje się intensywny, wzrasta poziom zanieczyszczeń, zużywane są ogromne ilości energii nieodnawialnej i konieczne staje się budowanie większej liczby dróg i parkingów, niszczących tkankę miejską. Wielu specjalistów zgodnie uważa, że trzeba dać pierwszeństwo transportowi publicznemu. Jednak niektóre niezbędne działania nie zostaną spokojnie przyjęte przez społeczeństwo, jeśli nie nastąpi znacząca poprawa transportu. W wielu bowiem miastach z powodu ścisku, niedogodności, niskiej dostępności usług i braku bezpieczeństwa korzystanie z transportu miejskiego uwłacza godności osób.

 

154. Uznanie szczególnej godności człowieka często kontrastuje z chaotycznym życiem, jakie muszą wieść ludzie w naszych miastach. Nie należy jednak zapominać o zaniedbaniach i obojętności wobec niektórych mieszkańców obszarów wiejskich, gdzie nie docierają podstawowe usługi, a pracownicy stają się niewolnikami bez praw i nadziei na godniejsze życie.

 

155. ”Ekologia ludzka” oznacza również coś bardzo głębokiego: niezbędną relację życia człowieka z prawem moralnym, wpisanym w jego naturę, relację konieczną, by można było stworzyć bardziej godne środowisko. Benedykt XVI powiedział, że istnieje także “ekologia człowieka”, gdyż «również człowiek ma naturę, którą winien szanować i którą nie może manipulować według swego uznania»[120]. W związku z tym musimy przyznać, że nasze ciało stawia nas w bezpośredniej relacji z otoczeniem i innymi istotami żywymi. Akceptacja własnego ciała jako daru Boga jest niezbędna, by przyjąć cały świat jako dar Ojca i wspólny dom, natomiast logika dominacji nad własnym ciałem przekształca się niekiedy w subtelną logikę panowania nad stworzeniem. Poznawanie i akceptowanie własnego ciała, aby o nie dbać i szanować jego znaczenie, stanowi podstawowy element prawdziwej ekologii człowieka. Także docenienie własnego ciała w jego kobiecości lub męskości jest konieczne, aby móc rozpoznać siebie w spotkaniu z innym, różnym od siebie. W ten sposób można z radością przyjąć specyficzny dar drugiego czy drugiej jako dzieła Boga Stwórcy i wzajemnie się ubogacić. Z tego względu nie jest zdrowa postawa usiłująca «zatrzeć różnicę płci, bo nie potrafi z nią się konfrontować»[121].

 

IV. Zasada dobra wspólnego

 

156. Ludzka ekologia jest nierozerwalnie związana z pojęciem dobra wspólnego. Zasada ta odgrywa centralną i jednoczącą rolę w etyce społecznej. Jest to «suma warunków życia społecznego, które pozwalają bądź to grupom, bądź poszczególnym jego [społeczeństwa] członkom pełniej i szybciej osiągnąć ich własną doskonałość»[122].

 

157. Dobro wspólne zakłada poszanowanie osoby ludzkiej jako takiej, z jej podstawowymi i niezbywalnymi prawami ukierunkowanymi na jej integralny rozwój. Domaga się ona także mechanizmów dobrobytu i bezpieczeństwa socjalnego oraz rozwoju różnych grup pośrednich według zasady pomocniczości. Wśród nich wyróżnia się zwłaszcza rodzina jako podstawowa komórka społeczna. Wreszcie dobro wspólne wymaga pokoju społecznego, a mianowicie bezpieczeństwa i stabilności określonego ładu. Ład ten wymaga zwrócenia szczególnej uwagi na sprawiedliwość rozdzielczą, której naruszenie zawsze rodzi przemoc. Całe społeczeństwo – a w nim w sposób szczególny państwo – ma obowiązek bronienia i promowania dobra wspólnego.

 

158. W aktualnej sytuacji społeczności świata, w którym istnieje wiele nierówności, a coraz więcej osób jest odrzucanych, pozbawianych podstawowych praw człowieka, zasada dobra wspólnego, jako logiczna i nieunikniona konsekwencja, przekształca się natychmiast w apel o solidarność i opcję preferencyjną na rzecz ubogich. Opcja ta domaga się wyciągnięcia konsekwencji z powszechnego przeznaczenia dóbr ziemi, jak starałem się to wyrazić w adhortacji Evangelii gaudium[123], wymaga, by nade wszystko mieć przed oczyma ogromną godność ubogiego w świetle najgłębszych przekonań wiary. Wystarczy obserwować rzeczywistość, aby zrozumieć, że ta opcja jest obecnie podstawowym wymogiem etycznym dla skutecznej realizacji dobra wspólnego.

 

V.  Sprawiedliwość między pokoleniami

 

159. Pojęcie dobra wspólnego dotyczy również przyszłych pokoleń. Międzynarodowe kryzysy gospodarcze w sposób okrutny ukazały szkodliwe skutki, jakie powoduje brak troski o los przyszłych pokoleń. Nie można mówić o zrównoważonym rozwoju bez solidarności między pokoleniami. Kiedy myślimy o sytuacji, w jakiej przekazujemy planetę przyszłym pokoleniom, wkraczamy w inną logikę, w logikę bezinteresownego daru, który otrzymujemy i przekazujemy dalej. Jeśli ziemia jest nam dana, to nie możemy myśleć, jedynie wychodząc z utylitarnego kryterium efektywności i produktywności dla zysku indywidualnego. Nie mówimy tu o postawie opcjonalnej, ale o zasadniczej kwestii sprawiedliwości, ponieważ ziemia, którą otrzymaliśmy, należy również do tych, którzy przyjdą po nas. Portugalscy biskupi wezwali do podjęcia tego obowiązku sprawiedliwości: «Środowisko mieści się w logice przyjęcia. Jest to pożyczka, którą każde pokolenie otrzymuje i powinno przekazywać następnym pokoleniom»[124]. Ekologia integralna ma to szerokie spojrzenie.

 

160. Jaki świat chcemy przekazać tym, którzy będą po nas, dorastającym dzieciom? Pytanie to dotyczy nie tylko w sposób wyizolowany środowiska, ponieważ nie można podnieść tej kwestii w sposób fragmentaryczny. Kiedy zastanawiamy się nad światem, jaki chcielibyśmy pozostawić, myślimy przede wszystkim o jego ogólnej orientacji, jego sensie, jego wartościach. Jeśli nie pulsuje w nich to podstawowe pytanie, to nie sądzę, aby nasze niepokoje ekologiczne mogły doprowadzić do istotnych efektów. Ale jeśli pytanie to jest zadawane odważnie, to prowadzi nas nieuchronnie do wielu innych bardzo bezpośrednich pytań: Po co przechodzimy przez ten świat? Po co się narodziliśmy? W jakim celu pracujemy i walczymy? Dlaczego ta ziemia nas potrzebuje? Nie wystarczy więc powiedzieć, że musimy się niepokoić o przyszłe pokolenia. Trzeba zdać sobie sprawę, że stawką jest nasza godność. To my sami, jako pierwsi, jesteśmy zainteresowani w przekazywaniu takiej planety, gdzie ludzkość, która przyjdzie po nas, mogłaby zamieszkać. To dramat dla nas samych, bo odwołuje się do sensu naszej bytności na tej ziemi.

 

161. Nie można już z pogardą i ironią traktować prognoz katastroficznych. Moglibyśmy zostawić następnym pokoleniom zbyt wiele gruzów, pustyń i śmieci. Tempo spożycia, produkcji odpadów i zmian środowiska przekroczyło możliwości planety na tyle, że dotychczasowy styl życia, będąc niemożliwym do utrzymania, może skończyć się tylko katastrofą, jak to już rzeczywiście dzieje się od czasu do czasu w niektórych regionach. Złagodzenie skutków obecnej dysproporcji zależy od tego, co robimy dziś, zwłaszcza w obliczu odpowiedzialności, jaką przypiszą nam ci, którzy będą musieli ponosić najgorsze konsekwencje naszych działań.

 

162. Trudność poważnego potraktowania tego wyzwania związana jest z degradacją etyczną i kulturową, towarzyszącą degradacji ekologicznej. Postmodernistycznym mężczyznom i kobietom nieustannie grozi skrajny indywidualizm, a wiele aktualnych problemów społecznych należy wiązać z egoistycznym poszukiwaniem natychmiastowej satysfakcji, z kryzysem więzi rodzinnych i społecznych, z trudnością w uznaniu innych. Wiele razy mamy do czynienia z nadmiernym i krótkowzrocznym konsumpcjonizmem rodziców, wyrządzających szkodę dzieciom, którym coraz trudniej nabyć własne mieszkanie i założyć rodzinę. Ponadto ta niezdolność do poważnego myślenia o przyszłych pokoleniach związana jest z naszą niezdolnością do poszerzenia perspektywy naszych trosk i myślenia o tych, którzy zostają wykluczeni z rozwoju. Nie gubmy się w wyobrażaniu sobie ubogich przyszłości, wystarczy, jeśli będziemy pamiętać o ubogich dnia dzisiejszego, przed którymi niewiele lat życia na tej ziemi i którzy nie mogą dłużej czekać. Dlatego «oprócz potrzeby lojalnej solidarności międzypokoleniowej trzeba podkreślić pilną konieczność moralną nowej solidarności wewnątrzpokoleniowej»[125].

 

 

Przypisy:

 

[114] Deklaracja z Rio o środowisku i rozwoju, Río de Janeiro (14 czerwca 1992), Zasada 4.
[115] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 237: AAS 105 (2013), 1116.
[116] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 51: AAS 101 (2009), 687.
[117] Niektórzy autorzy ukazali wartości, jakimi zazwyczaj żyje się na przykład w “villas”, slumsach czy fawelach Ameryki Łacińskiej: Por. JUAN CARLOS SCANNONE S.J., «La irrupción del pobre y la lógica de la gratitud», w: Juan Carlos Scannone y Marcelo Perine (edd.), Irrupción del pobre y quehacer filosófico. Hacia una nueva racionalidad, Buenos Aires 1993, 225-230.
[118] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 482.
[119] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 210: AAS 105 (2013), 1107.
[120] Przemówienie w Bundestagu, Berlin (22 września 2011): AAS 103 (2011), 668; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 10-11/2011, s. 41.
[121] Katecheza (15 kwietnia 2015): L’Osservatore Romano, 16 kwietnia 2015, s. 8; wyd. polskie, n. 5/2015, s. 45.
[122] SOBÓR WAT. II, Konst. duszpast. Gaudium et spes, 26.
[123] Por. 186-201: AAS 105 (2013), 1098-1105.
[124] KONFERENCJA EPISKOPATU PORTUGALII: List pasterski Responsabilidade solidária pelo bem comum (15 listopada 2003), 20.
[125] BENEDYKT XVI, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2010, 8: AAS 102 (2010), 45; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2010, s. 6.

163. Próbowałem rozważyć aktualną sytuację ludzkości, obserwując zarówno deformacje w świecie, w którym żyjemy, jak i głęboko ludzkie przyczyny degradacji środowiska. Choć ta refleksja sama w sobie już wskazuje na konieczność zmiany kursu i sugeruje pewne działania, to obecnie spróbujemy nakreślić główne drogi dialogu, które pomogą nam uciec ze spirali autodestrukcji, w jakiej się pogrążamy.

 

I. Dialog na temat środowiska  w polityce międzynarodowej

 

164. W połowie minionego wieku, po pokonaniu wielu trudności, pojawiła się tendencja, by pojmować ziemię jako ojczyznę, a ludzkość jako naród zamieszkujący wspólny dom. W świecie, w którym wszyscy są od siebie zależni, nie chodzi jedynie o zrozumienie, że negatywne konsekwencje stylu życia, produkcji i konsumpcji dotykają wszystkich. Chodzi przede wszystkim o to, aby proponowane rozwiązania wynikały z perspektywy globalnej, a nie tylko broniły interesów pewnych krajów. Współzależność zmusza nas do myślenia o jednym świecie, w ramach wspólnego projektu. Ale ta sama inteligencja, która została użyta do ogromnego rozwoju technologicznego, nie umie znaleźć skutecznych sposobów zarządzania międzynarodowego, skierowanych na rozwiązanie poważnych problemów środowiskowych i społecznych. Aby sprostać podstawowym problemom, których nie można rozwiązać przez działania poszczególnych krajów, niezbędne okazuje się porozumienie globalne, które prowadziłoby na przykład do zaplanowania zrównoważonego i zróżnicowanego rolnictwa, rozwijania odnawialnych i mało zanieczyszczających form energii, promowania większej efektywności energetycznej, krzewienia lepszego zarządzania zasobami leśnymi i morskimi, zapewnienia wszystkim dostępu do wody pitnej.

 

165. Wiemy, że technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo zastąpiona. W oczekiwaniu na wszechstronny rozwój odnawialnych źródeł energii, który powinien już się zacząć, słuszne jest opowiadanie się za mniejszym złem lub nastawienie się na rozwiązania przejściowe. Jednak we wspólnocie międzynarodowej nie osiągnięto odpowiednich porozumień na temat odpowiedzialności tych, którzy muszą ponosić wyższe koszty transformacji energetycznej. W ostatnich dziesięcioleciach kwestia ochrony środowiska wywołała szeroką debatę publiczną, która doprowadziła do narastania w społeczeństwie obywatelskim przestrzeni wielkiego zaangażowania i wielkodusznego poświęcenia. Polityka i przedsiębiorczość reagują powoli, dalekie od tego, by sprostać globalnym wyzwaniom. Tak więc można powiedzieć, że gdy ludzkość okresu postindustrialnego zostanie zapamiętana być może jako jedna z najbardziej nieodpowiedzialnych w dziejach, to ufajmy, że ludzkość początków XXI wieku zostanie zapamiętana z tego powodu, że wielkodusznie podjęła swoje poważne obowiązki.

 

166. Globalny ruch ekologiczny przebył już długą drogę, ubogacony wysiłkiem wielu organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Nie sposób wymienić ich wszystkich ani też przemierzyć dzieje ich osiągnięć. Niemniej dzięki temu poświęceniu kwestie ochrony środowiska w coraz większym stopniu są obecne na arenie publicznej i stanowią nieustanną zachętę do myślenia w dłuższej perspektywie. Jednakże w minionych latach światowe spotkania na rzecz środowiska nie odpowiedziały na oczekiwania, ze względu na brak woli politycznej, nie doprowadziły też do prawdziwie znaczących i skutecznych porozumień globalnych w dziedzinie środowiska.

 

167. Należy przypomnieć Światową Konferencję o Ziemi, która odbyła się w 1992 roku w Rio de Janeiro. Ogłoszono tam, że: «istoty ludzkie są w centrum zainteresowania w procesie zrównoważonego rozwoju»[126]. Podejmując pewne treści Deklaracji sztokholmskiej (1972), postanowiono o podjęciu współpracy międzynarodowej w trosce o ekosystem całej ziemi, o zobowiązaniu tych, którzy zanieczyszczają środowisko, do ponoszenia wszelkich wynikających z tego kosztów, o obowiązku dokonania oceny wpływu wszelkich prac lub projektów na środowisko. Zaproponowano ustanowienie limitów koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze w celu odwrócenia efektu globalnego ocieplenia. Wypracowano również program działania oraz konwencję w sprawie ochrony różnorodności biologicznej, określono zasady w dziedzinie leśnictwa. Pomimo że konferencja ta była naprawdę nowatorska i prorocza dla swych czasów, to zawarte umowy miały niski poziom realizacji. Nie ustanowiono bowiem odpowiednich mechanizmów monitoringu, okresowego przeglądu i sankcji w wypadku naruszenia postanowień. Wymienione zasady nadal domagają się skutecznych i szybkich dróg praktycznej realizacji.

 

168. Jako doświadczenia pozytywne można wymienić na przykład konwencję bazylejską o odpadach niebezpiecznych, z systemem powiadomień, standardów i kontroli. Trzeba wspomnieć również wiążącą konwencję o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem, która obejmuje misje weryfikacyjne rzeczywistego wypełniania norm. Wydaje się, że dzięki wdrożeniu konwencji wiedeńskiej w sprawie ochrony warstwy ozonowej za pomocą protokołu montrealskiego oraz jego nowelizacji problem zubożenia tej warstwy wszedł w fazę rozwiązania.

 

169. Co do dbałości o różnorodność biologiczną i pustynnienie, postępy są znacznie mniejsze. W odniesieniu do zmian klimatu postęp jest niestety bardzo ograniczony. Zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych wymaga uczciwości, odwagi i odpowiedzialności, w szczególności od krajów najpotężniejszych i najbardziej zanieczyszczających. Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie Zrównoważonego Rozwoju, zwana Rio+20 (Rio de Janeiro 2012), wydała równie obszerną, jak nieskuteczną deklarację końcową. Negocjacje międzynarodowe nie mogą znacząco postępować z powodu stanowiska krajów, które wyżej stawiają własne interesy narodowe niż globalne dobro wspólne. Ci, którzy ponosić będą konsekwencje, jakie staramy się przemilczać, będą pamiętali ten brak sumienia i odpowiedzialności. Podczas przygotowywania tej encykliki debata nabrała szczególnej intensywności. My, ludzie wierzący, nie możemy przestać modlić się do Boga o pozytywny rozwój obecnych dyskusji, aby przyszłe pokolenia nie ponosiły konsekwencji niemądrych opóźnień.

 

170. Niektóre strategie niskiej emisji gazów cieplarnianych dążą do internacjonalizacji kosztów środowiskowych. Grozi to nałożeniem na państwa uboższe trudnych zobowiązań do redukcji emisji, porównywalnych do nałożonych na kraje uprzemysłowione. Narzucenie tych środków utrudnia sytuację krajów najbardziej potrzebujących rozwoju. W ten sposób, pod pozorem troski o środowisko, pojawia się nowa niesprawiedliwość. Także i w tym przypadku nieszczęścia chodzą parami. Ponieważ skutki zmian klimatycznych będą odczuwalne przez długi czas, nawet jeśli obecnie zostaną podjęte rygorystyczne środki, niektóre kraje o niskich dochodach będą potrzebowały pomocy w dostosowaniu się do już zachodzących zjawisk, wyrządzających szkodę ich gospodarce. Pewne jest, że istnieje wspólna odpowiedzialność, choć jest ona zróżnicowana, po prostu dlatego, że jak stwierdzili biskupi Boliwii, «kraje, które skorzystały z wysokiego stopnia uprzemysłowienia kosztem ogromnej emisji gazów cieplarnianych, mają większą odpowiedzialność, by przyczynić się do rozwiązania problemów, które same spowodowały»[127].

 

171. Strategia sprzedaży “pozwoleń na zanieczyszczenia” może prowadzić do nowej formy spekulacji i nie przyczyni się do zmniejszenia globalnej emisji gazów cieplarnianych. System ten wydaje się być rozwiązaniem szybkim i łatwym, stwarzając pozory pewnego zaangażowania w ochronę środowiska, ale w żaden sposób nie oznacza on radykalnej zmiany, jakiej wymagają okoliczności. Może to być wręcz wybieg umożliwiający utrzymywanie nadmiernej konsumpcji niektórych krajów i sektorów.

 

172. Priorytetem dla krajów ubogich powinna być likwidacja ubóstwa i rozwój społeczny ich mieszkańców. Jednocześnie muszą też przeanalizować skandaliczny poziom konsumpcji niektórych uprzywilejowanych grup ludności czy skuteczniej przeciwdziałać korupcji. Oczywiście, muszą również rozwijać czystsze formy produkcji energii, ale w tej dziedzinie powinny móc liczyć na pomoc krajów, które rozwinęły się kosztem obecnego zanieczyszczenia planety. Bezpośrednie wykorzystanie obfitej energii słonecznej wymaga wprowadzenia mechanizmów i dotacji, tak aby kraje rozwijające się mogły mieć dostęp do transferu technologii, pomocy technicznej i środków finansowych. Trzeba jednak zawsze zwracać uwagę na specyficzne warunki, ponieważ «nie zawsze prawidłowo oceniana jest zgodność infrastruktury z kontekstem, dla którego jest ona przeznaczona»[128]. Koszty byłyby niskie, jeśli je porównać z ryzykiem związanym ze zmianami klimatu. W każdym razie jest to przede wszystkim decyzja etyczna, oparta na solidarności wszystkich narodów.

 

173. Pilnie potrzebne są umowy międzynarodowe, które uwzględniając słabość władz lokalnych, byłyby realizowane skutecznie. Relacje między państwami muszą strzec suwerenności każdego z nich, ale także ustanowić uzgodnione procedury, by uniknąć katastrof lokalnych, które mogłyby doprowadzić do wyrządzenia szkód wszystkim. Potrzebne są globalne ramy regulacyjne, które nakładałyby obowiązki i zapobiegały działaniom niedopuszczalnym, takim jak to, że mocarstwa lokują w innych krajach odpady oraz przemysł poważnie zanieczyszczający środowisko.

 

174. Wspomnijmy również o kwestii systemu zarządzania zasobami oceanicznymi. Choć bowiem istnieją różne konwencje międzynarodowe i regionalne, do podważenia wszelkich wysiłków doprowadza rozdrobnienie i brak surowych mechanizmów regulacyjnych, kontroli i sankcji. Nadal szczególne wyzwanie stanowi narastający problem odpadów morskich oraz ochrony obszarów morskich znajdujących się poza granicami poszczególnych krajów. Krótko mówiąc, potrzebujemy porozumienia w sprawie globalnych systemów zarządzania dla całego zakresu tak zwanych “globalnych dóbr wspólnych”.

 

175. Ta sama logika, która utrudnia podjęcie radykalnych działań w celu odwrócenia tendencji globalnego ocieplenia, nie pozwala na likwidację ubóstwa. Potrzebujemy reakcji globalnej, bardziej odpowiedzialnej, oznaczającej stawienie czoła równocześnie ograniczeniu zanieczyszczenia i rozwojowi krajów oraz regionów biednych. XXI wiek, zachowując system zarządzania właściwy czasom minionym, jest świadkiem osłabienia władzy państw narodowych, przede wszystkim dlatego, że wymiar ekonomiczno-finansowy o charakterze ponadnarodowym dąży do dominacji nad polityką. W tym kontekście niezbędne staje się dojrzewanie silniejszych i sprawnie zorganizowanych instytucji międzynarodowych, których władze byłyby desygnowane sprawiedliwie, na podstawie porozumień między rządami krajowymi, i wyposażone w możliwość sankcjonowania. Jak stwierdził Benedykt XVI, kontynuując linię nauki społecznej Kościoła: «Pilnie potrzebna jest prawdziwa światowa władza polityczna – o której mówił już mój poprzednik, błogosławiony Jan XXIII – aby zarządzać ekonomią światową; uzdrowić gospodarki dotknięte kryzysem; zapobiec pogłębieniu się kryzysu i związanego z nim zachwiania równowagi; przeprowadzić właściwe, pełne rozbrojenie oraz zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe i pokój; zapewnić ochronę środowiska i uregulować ruchy migracyjne»[129]. W takiej perspektywie bezprecedensowe znaczenie zyskuje dyplomacja, aby przyczynić się do promowania strategii międzynarodowych, antycypujących najpoważniejsze problemy, które ostatecznie wyrządzają szkody wszystkim.

 

II. Dialog zmierzający ku nowej polityce w wymiarze ogólnonarodowym i lokalnym

 

176. Zwycięzcy i pokonani są nie tylko pomiędzy państwami, ale także wewnątrz krajów ubogich, gdzie należy określić zakres odpowiedzialności. Z tego względu problemów związanych z ochroną środowiska i rozwojem gospodarczym nie można już formułować, uwzględniając jedynie różnice między krajami, ponieważ wymagają one zwrócenia uwagi na politykę krajową i lokalną.

 

177. W obliczu możliwości nieodpowiedzialnego wykorzystania zdolności człowieka każde państwo posiada niezbywalne funkcje, jak planowanie, koordynowanie, monitorowanie i karanie na własnym terytorium. Jak społeczeństwo organizuje i chroni swój rozwój w sytuacji nieustannych innowacji technologicznych? Jednym z czynników działających jako skuteczny moderator jest prawo, ustanawiające reguły dopuszczalnych zachowań w świetle dobra wspólnego. Ograniczenia, jakie musi nakładać zdrowe, dojrzałe i suwerenne społeczeństwo, związane są z przewidywaniem i przezornością, odpowiednimi uregulowaniami, czuwaniem nad stosowaniem norm, walką z korupcją, kontrolą operacyjną nad tym, co pojawia się jako niepożądane skutki procesów produkcyjnych, oraz stosowne interwencje wobec zagrożeń potencjalnych lub nieokreślonych. Istnieje coraz bogatsze ustawodawstwo, mające na celu zmniejszenie skutków zanieczyszczenia środowiska przez przedsięwzięcia gospodarcze. Jednak struktura polityczna i instytucjonalna istnieje nie tylko po to, by unikać złych praktyk, ale również po to, aby zachęcić do dobrych, żeby pobudzać kreatywność w poszukiwaniu nowych dróg na rzecz ułatwienia inicjatyw osobistych i zbiorowych.

 

178. Dramat polityki skoncentrowanej na doraźnych rezultatach, wspieranej również przez konsumpcyjną ludność, rodzi konieczność krótkoterminowego rozwoju. Odpowiadając na interesy wyborcze, rządy nie narażają się łatwo na drażnienie ludzi działaniami, które mogłyby naruszyć poziom konsumpcji lub zagrozić inwestycjom zagranicznym. Krótkowzroczność struktury władzy hamuje włączenie dalekowzrocznego programu ochrony środowiska w publiczne programy rządów. W ten sposób zapominamy, że «czas jest ważniejszy niż przestrzeń»[130], że nasze działania są zawsze owocniejsze, kiedy bardziej troszczymy się o generowanie rozwoju niż opanowanie przestrzeni władzy. Wielkość polityczna ukazuje się wtedy, gdy w trudnych chwilach działamy w oparciu o wielkie zasady i myślimy długofalowo o dobru wspólnym. Władzy politycznej bardzo trudno przyjąć ten obowiązek w planie narodowym.

 

179. W niektórych miejscach rozwijają się spółdzielnie, by wykorzystać odnawialne źródła energii, co pozwala na lokalną samowystarczalność, a nawet sprzedaż nadwyżek. Ten prosty przykład pokazuje, że choć istniejący porządek świata nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności, to organizacja lokalna może coś zmienić. Tam bowiem może zrodzić się większa odpowiedzialność, silne poczucie wspólnoty, szczególna zdolność do troski i bardziej wielkoduszna kreatywność, głęboka miłość do swej ziemi. Tam myśli się również o tym, co zostanie przekazane dzieciom i wnukom. Wartości te są bardzo głęboko zakorzenione u rdzennych mieszkańców. Biorąc pod uwagę, że czasami prawo na skutek korupcji okazuje się nieudolne, konieczna jest decyzja polityczna spowodowana presją ludności. Społeczeństwo, poprzez organizacje pozarządowe i stowarzyszenia pośredniczące, powinno zmusić rządy do opracowania standardów, procedur i ściślejszych kontroli. Jeśli obywatele nie kontrolują władzy politycznej – ogólnokrajowej, regionalnej i samorządowej – to nie jest również możliwe udaremnienie szkód ekologicznych. Z drugiej strony normy samorządów mogą być bardziej skuteczne, jeśli istnieją umowy pomiędzy sąsiadującymi grupami ludności na rzecz wspierania tej samej polityki ochrony środowiska.

 

180. Nie można myśleć o jednolitych receptach, ponieważ każda kraina czy region ma swoje specyficzne problemy i własne ograniczenia. Prawdą jest również to, że realizm polityczny może wymagać środków i technologii przejściowych, pod warunkiem, że towarzyszy im projekt i akceptacja progresywnych zobowiązań wiążących. Równocześnie jednak na poziomie krajowym i lokalnym jest zawsze wiele do zrobienia, jak na przykład promowanie sposobów oszczędzania energii. Oznacza to wspieranie form produkcji przemysłowej charakteryzujących się maksymalną wydajnością energii i mniejszym zużyciem surowców, usuwanie z rynków produktów nieefektywnych z punktu widzenia zużycia energii lub tych, które najbardziej zatruwają środowisko. Możemy również wspomnieć dobre zarządzanie transportem lub techniki budownictwa i modernizacji budynków zmniejszających zużycie energii i poziom zanieczyszczenia. Ponadto lokalne działania polityczne mogą być ukierunkowane na modyfikację konsumpcji, rozwój gospodarki opartej na recyklingu, zapewniającej spadek produkcji odpadów, ochronę określonych gatunków oraz planowanie zróżnicowanego rolnictwa z płodozmianem. Można zachęcać do poprawy rolnictwa regionów biednych poprzez inwestycje w infrastrukturę wiejską, organizację rynków lokalnych lub rynku krajowego, przez systemy nawadniające, rozwój zrównoważonych technik w rolnictwie. Można ułatwić sposoby współpracy lub społecznej organizacji, co będzie sprzyjać obronie interesów drobnych producentów i chronić lokalne ekosystemy przed rabunkiem. Wiele można zrobić!

 

181. Niezbędna jest ciągłość, ponieważ nie można przekształcać zasad związanych ze zmianami klimatu i ochrony środowiska za każdym razem, gdy zmienia się rząd. Osiągnięcie rezultatów wymaga wiele czasu i poniesienia natychmiastowych kosztów, zaś skutków nie można przedstawić w ciągu jednej kadencji władz. Dlatego też bez presji mieszkańców i instytucji zawsze pojawiać się będą opory, by podjąć działania, zwłaszcza kiedy trzeba zaspokoić inne pilne potrzeby. Jeśli jakiś polityk podejmuje to zadanie, łącznie z wiążącymi się z nim kosztami, to nie zgadza się to z nastawioną na skuteczność i doraźne efekty logiką gospodarki i bieżącej polityki. Jeśli jednak odważy się to zrobić, rozpozna na powrót godność, którą Bóg obdarzył go jako człowieka, i pozostawi po sobie świadectwo prawdziwej odpowiedzialności. Trzeba przyznać więcej miejsca zdrowej polityce, zdolnej do reformowania instytucji, koordynowania ich i zapewnienia im dobrych praktyk pozwalających na przezwyciężenie presji i inercji. Należy jednak dodać, że najlepsze mechanizmy w końcu zawodzą, jeśli brakuje wielkich celów, wartości, humanistycznego zrozumienia, zdolnych nadać każdemu społeczeństwu ukierunkowanie szlachetne i wielkoduszne.

 

III.  Dialog i transparencja  w procesach decyzyjnych

 

182. Przewidywanie wpływu inicjatyw w dziedzinie przedsiębiorczości i projektów na środowisko wymaga przejrzystych procesów politycznych i dialogu, natomiast korupcja, ukrywająca rzeczywisty wpływ danego projektu na środowisko w zamian za przysługi, często prowadzi do umów dwuznacznych, unikających obowiązku informacji i pogłębionej dyskusji.

 

183. Studium oddziaływania na środowisko nie powinno być późniejsze niż opracowanie projektów produkcyjnych czy jakiejkolwiek polityki, planu lub programu. Musi należeć do tych działań od samego początku i mieć charakter interdyscyplinarny, przejrzysty i być opracowane niezależnie od jakiejkolwiek presji gospodarczej lub politycznej. Trzeba, by było ono połączone z analizą warunków pracy i ewentualnego wpływu na zdrowie fizyczne i psychiczne osób, na lokalną gospodarkę czy bezpieczeństwo. Dzięki temu możliwe jest bardziej realistyczne prognozowanie wyników gospodarczych, z uwzględnieniem możliwych scenariuszy, i przewidywanie ewentualnych potrzeb większych inwestycji w celu zapobieżenia efektom niepożądanym. Zawsze konieczne jest osiągnięcie konsensusu między różnymi podmiotami społecznymi, które mogą wnieść różne perspektywy, rozwiązania i alternatywy. Ale miejsce uprzywilejowane w debatach powinni mieć mieszkańcy danego miejsca, zastanawiający się, czego pragną dla siebie i swoich dzieci. Mogą też oni uwzględniać cele wykraczające poza doraźny interes gospodarczy. Musimy przestać myśleć o “ingerencji” w środowisko, dążyć natomiast do podjęcia działań przemyślanych i omawianych przez wszystkie zainteresowane strony. Partycypacja wymaga, by wszyscy zostali odpowiednio poinformowani o różnych aspektach oraz różnych zagrożeniach i możliwościach. Nie może się ona ograniczać jedynie do decyzji początkowej na temat danego projektu, ale wymaga również stałych działań kontrolnych i monitoringu. W dyskusjach naukowych i politycznych potrzeba szczerości i prawdy, a nie ograniczania się jedynie do rozważania, czy prawo na coś pozwala, czy nie.

 

184. Kiedy pojawiają się ewentualne zagrożenia dla środowiska, dotyczące dobra wspólnego obecnego i przyszłego, to trzeba, aby «decyzje podejmowane były na podstawie porównania możliwego ryzyka i korzyści, jakie niesie ze sobą każdy alternatywny wybór»[131]. Odnosi się to szczególnie do sytuacji, kiedy projekt może spowodować zwiększenie wydobycia zasobów naturalnych, emisji i zrzutów, wytwarzania odpadów, lub istotne zmiany w krajobrazie, w siedliskach gatunków chronionych czy w przestrzeni publicznej. Niektóre projekty, nie poddane dokładnej analizie, mogą głęboko naruszyć jakość życia w danym miejscu, z powodów tak różnych, jak nieprzewidziane zagrożenie hałasem, ograniczenie pola widzenia, utrata wartości kulturowych, skutki wykorzystania energii jądrowej. Kultura konsumpcyjna, która preferuje interesy osobiste i to, co osiągalne doraźnie, może sprzyjać zbytniemu pośpiechowi w działaniu lub pozwalać na ukrywanie informacji.

 

185. W każdej dyskusji dotyczącej inicjatyw w dziedzinie przedsiębiorczości trzeba postawić sobie szereg pytań, by rozeznać, czy przyczyni się ona do prawdziwego integralnego rozwoju: W jakim celu? Dlaczego? Gdzie? Kiedy? W jaki sposób? Dla kogo? Jakie są zagrożenia? Jakim kosztem? Kto opłaca koszty i jak je opłaca? W tej analizie są pytania, które powinny być priorytetowe. Wiemy na przykład, że woda jest zasobem niewystarczającym i niezbędnym. Ponadto dostęp do niej jest prawem podstawowym, uzależniającym możliwość korzystania z innych praw człowieka. Nie ulega to wątpliwości i wykracza poza wszelkie analizy oddziaływania na środowisko regionu.

 

186. W Deklaracji z Rio w 1992 roku stwierdzono, że «tam, gdzie występuje niebezpieczeństwo poważnych lub nieodwracalnych zmian, brak całkowitej naukowej pewności nie może być powodem opóźniania efektywnych działań»[132], które zapobiegałyby degradacji środowiska. Ta zasada ostrożności pozwala na ochronę najsłabszych, dysponujących niewielkimi środkami, by się bronić i dostarczyć niezbitych dowodów. Jeśli obiektywna informacja prowadzi do przewidywania szkód poważnych i nieodwracalnych, nawet gdyby nie było ich bezspornego potwierdzenia, to każdy projekt powinien być zatrzymany lub zmieniony. Waga dowodu nie jest zatem tak istotna, gdyż w tych przypadkach musimy zapewnić argument obiektywny i przekonujący, że planowana działalność nie wyrządzi szkód środowisku lub zamieszkałym tam ludziom.

 

187. Nie oznacza to sprzeciwu wobec wszelkich innowacji technologicznych, które mogą poprawić jakość życia ludności. Musi być w każdym razie jasne, że rentowność nie może być jedynym kryterium, jakie należy wziąć pod uwagę, oraz że w chwili pojawienia się nowych elementów osądu w związku z rozwojem informacji konieczna jest ponowna ocena z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Wynikiem debaty może być decyzja, by nie rozwijać projektu, ale także jego modyfikacja lub opracowanie propozycji alternatywnych.

 

188. Trwa dyskusja na temat kwestii związanych ze środowiskiem naturalnym, w której trudno osiągnąć konsensus. Raz jeszcze podkreślam, że Kościół nie usiłuje zdefiniować zagadnień naukowych, ani też zastępować polityki, ale zachęca do uczciwej i przejrzystej debaty, aby potrzeby indywidualne lub ideologie nie wyrządzały szkód dobru wspólnemu.

 

IV.  Dialog polityki i ekonomii  na rzecz pełni człowieczeństwa

 

189. Polityka nie powinna być podporządkowana ekonomii, a ta z kolei nie powinna być uzależniona od opinii i od skutecznościowego paradygmatu technokracji. Dziś, myśląc zwłaszcza o dobru wspólnym, koniecznie potrzebujemy, aby polityka i gospodarka, trwając w dialogu, zdecydowanie służyły życiu, zwłaszcza życiu ludzkiemu. Ocalenie banków za wszelką cenę, kosztem społeczeństwa, bez determinacji, by dokonać rewizji i przekształcenia całego systemu, potwierdza absolutne panowanie takich systemów finansowych, które nie mają przyszłości i zdolne są jedynie generować nowe kryzysy po długim, kosztownym i pozornym leczeniu. Kryzys finansowy lat 2007-2008 był okazją do rozwijania nowej, bardziej wrażliwej na zasady etyczne ekonomii oraz nowych regulacji spekulacyjnej działalności finansowej i wirtualnego bogactwa. Ale nie było nań reakcji, która doprowadziłaby do przemyślenia nadal rządzących światem przestarzałych kryteriów. Produkcja nie zawsze jest racjonalna i często bywa powiązana ze zmiennymi ekonomicznymi nadającymi produktom wartość, która nie odpowiada ich wartości rzeczywistej. Prowadzi to często do nadprodukcji pewnych towarów, z niepotrzebnymi szkodami ekologicznymi, wyrządzającej równocześnie szkodę wielu gospodarkom regionalnym[133]. “Bańka finansowa” zazwyczaj jest także “bańką produkcyjną”. Mówiąc krótko, nie stawia się zdecydowanie czoła problemom gospodarki realnej, umożliwiającej dywersyfikację oraz poprawę produkcji, aby przedsiębiorstwa działały prawidłowo, aby rozwijały się małe i średnie firmy, tworzące miejsca pracy, itd.

 

190. W tym kontekście musimy zawsze pamiętać, że «nie można zapewnić ochrony środowiska tylko na podstawie finansowej kalkulacji poniesionych kosztów i osiągniętych korzyści. Środowisko naturalne jest jednym z tych dóbr, których mechanizmy rynkowe nie są w stanie odpowiednio promować i chronić»[134]. Po raz kolejny należy unikać magicznej koncepcji rynku, jakoby problemy można było rozwiązać jedynie poprzez wzrost zysków firm lub poszczególnych osób. Czy realistyczne jest oczekiwanie, że ten, kto ma obsesję na tle maksymalizacji zysków, zatrzyma się, by pomyśleć o zniszczeniu środowiska naturalnego, jakie pozostawi przyszłym pokoleniom? W ramach schematu przychodów nie ma miejsca, by myśleć o rytmach natury, o okresach jej degradacji i regeneracji, czy o złożoności ekosystemów, które mogą doznać poważnych szkód na skutek ingerencji człowieka. Ponadto, gdy mówimy o różnorodności biologicznej, to w najlepszym razie myślimy o niej jako o rezerwuarze zasobów gospodarczych, które można by wykorzystywać, ale nie traktujemy poważnie realnych wartości rzeczy, ich znaczenia dla ludzi i kultur, interesów i potrzeb ubogich.

 

191. Kiedy poruszamy te kwestie, niektórzy reagują, oskarżając innych o próbę irracjonalnego powstrzymania postępu i rozwoju człowieka. Musimy być jednak przekonani, że spowolnienie pewnego tempa produkcji i konsumpcji może prowadzić do innego rodzaju postępu i rozwoju. Wysiłki na rzecz zrównoważonego wykorzystania zasobów naturalnych nie są wysiłkami zbytecznymi, lecz raczej inwestycją, która może zapewnić inne korzyści ekonomiczne w perspektywie średnioterminowej. Jeśli nie mamy ograniczonych horyzontów, to możemy odkryć, że dywersyfikacja produkcji bardziej innowacyjnej, przy mniejszym oddziaływaniu na środowisko, może być bardzo opłacalna. Chodzi o otwarcie nowych dróg dla różnych możliwości, które nie oznaczają powstrzymywania kreatywności człowieka i jego marzeń o postępie, a raczej ukierunkowują tę energię w nowy sposób.

 

192. Na przykład droga bardziej twórczego i lepiej ukierunkowanego rozwoju produkcji może korygować dysproporcję między nadmiernymi inwestycjami technologicznymi na rzecz konsumpcji a zbyt małymi na pilne problemy ludzkości; może wygenerować inteligentne i opłacalne formy ponownego użycia, odtworzenia czynności i recyklingu, może poprawić efektywność energetyczną miast itd. Dywersyfikacja produkcji daje ludzkiej inteligencji bardzo szerokie możliwości tworzenia i wprowadzania innowacji, a zarazem ochrony środowiska i tworzenia nowych miejsc pracy. Taka kreatywność może sprzyjać rozkwitowi szlachetności człowieka, bo bardziej godne jest śmiałe i odpowiedzialne używanie inteligencji, by wynaleźć sposoby zrównoważonego i sprawiedliwego rozwoju, w obrębie szerszego pojęcia jakości życia. Natomiast mniej godne i kreatywne, a bardziej powierzchowne jest naleganie na tworzenie form grabieży natury jedynie po to, by zaoferować nowe możliwości doraźnej konsumpcji i dochodów.

 

193. Jednakże, jeśli w niektórych przypadkach zrównoważony rozwój oznaczać będzie nową skalę wzrostu, to w innych przypadkach, wobec nienasyconego i nieodpowiedzialnego rozwoju, jaki nastąpił w ciągu wielu dziesięcioleci, trzeba także pomyśleć o zwolnieniu nieco kroku, wprowadzeniu pewnych racjonalnych ograniczeń, a także o wycofaniu się, zanim będzie za późno. Wiemy, że nie do zaakceptowania jest zachowanie tych, którzy zużywają i niszczą coraz więcej, podczas gdy inni żyją poniżej godności. Z tego względu nadszedł czas, aby zaakceptować pewien spadek w niektórych częściach świata, zapewniając środki, by możliwy był zdrowy rozwój gdzie indziej. Benedykt XVI powiedział, że «społeczeństwa krajów zaawansowanych technologicznie muszą być gotowe stworzyć okoliczności sprzyjające zachowaniom cechującym się umiarem, zmniejszając swoje zapotrzebowanie na energię i poprawiając warunki jej wykorzystania»[135].

 

194. Aby pojawiły się nowe modele postępu, musimy «przekształcić model globalnego rozwoju»[136], co oznacza odpowiedzialną «refleksję nad sensem gospodarki i jej celami, umożliwiającą naprawę wadliwych mechanizmów i wypaczeń»[137]. Nie wystarczy pogodzić na drodze kompromisu troski o naturę z przychodami finansowymi lub ochronę środowiska z postępem. W tej kwestii drogi pośrednie są tylko małym opóźnieniem katastrofy. Chodzi po prostu o przedefiniowanie postępu. Taki rozwój technologiczny i gospodarczy, który nie pozostawia świata lepszym, a jakości życia integralnie wyższej, nie może być uznany za postęp. Z drugiej strony często w kontekście rozwijającej się gospodarki realna jakość życia osób się obniża – ze względu na degradację środowiska, niską jakość artykułów żywnościowych lub wyczerpanie niektórych zasobów. W tym kontekście mowa o zrównoważonym rozwoju służy często nie tylko odwracaniu uwagi i usprawiedliwianiu, ale też zawłaszcza wartości dyskursu ekologicznego w obrębie logiki finansów i technokracji. Wówczas odpowiedzialność społeczna i ekologiczna przedsiębiorstw sprowadza się często do serii działań marketingowych mających tworzyć korzystny obraz.

 

195. Zasada maksymalizacji zysku, w oderwaniu od wszystkich innych względów, jest wypaczeniem pojęcia ekonomii: następuje wzrost bieżącego produktu brutto i nikogo nie interesuje to, że produkcja odbywa sie kosztem przyszłych zasobów lub środowiska. Jeśli wyrąb lasu zwiększa krajowy produkt brutto, to nikt nie uwzględnia w tych rachunkach strat, jakimi są pustynnienie danego terytorium, zniszczenie różnorodności biologicznej czy zwiększanie zanieczyszczeń. Oznacza to, że firmy osiągają zyski, kalkulując i płacąc ułamek kosztów. Za zachowanie etyczne można uznać tylko takie, kiedy «ekonomiczne i społeczne koszty, wynikające z korzystania ze wspólnych zasobów środowiska, zostały uznane w sposób jawny i kiedy w pełni ponoszą je ci, którzy z nich czerpią korzyści, a nie inne ludy czy też przyszłe pokolenia»[138]. Racjonalność instrumentalna, zapewniająca jedynie statyczną analizę rzeczywistości w kategoriach bieżących potrzeb, ma miejsce zarówno wówczas, gdy tym, kto przydziela zasoby, jest rynek, jak i wtedy, kiedy czyni to centralistyczne państwo.

 

196. Jakie miejsce zajmuje polityka? Pamiętajmy o zasadzie pomocniczości, zapewniającej swobodę rozwoju istniejących możliwości na wszystkich szczeblach, ale równocześnie wymagającej od tych, którzy mają władzę, większej odpowiedzialności za dobro wspólne. To prawda, że dziś niektóre działy gospodarki mają większą władzę niż same państwa. Nie można jednak usprawiedliwiać ekonomii bez polityki, niezdolnej do promowania innej logiki zarządzającej różnymi aspektami obecnego kryzysu. Logika, która nie pozostawia miejsca na szczerą troskę o środowisko, jest tą samą logiką, która nie pozostawia miejsca na integrację słabszych, ponieważ «w obowiązującym dziś modelu “sukcesu” i “prywatności” zdaje się nie mieć sensu inwestowanie, by pozostający w tyle, słabi lub mniej uzdolnieni, mogli znaleźć sobie drogę w życiu»[139].

 

197. Potrzebujemy polityki o szerokiej wizji, rozwijającej nowe integralne podejście, łącząc w dialogu interdyscyplinarnym różne aspekty kryzysu. Często polityka sama się dyskredytuje z powodu korupcji i braku rozsądnych działań w kwestiach publicznych. Jeśli państwo nie spełnia swojej roli w danym regionie, to niektóre grupy ekonomiczne mogą jawić się jako dobroczyńcy i sprawować władzę rzeczywistą. Czują się uprawnione do niespełniania pewnych standardów, co prowadzi do powstawania różnych form zorganizowanej przestępczości, handlu ludźmi, przemytu narkotyków i przemocy, które bardzo trudno wykorzenić. Jeżeli polityka nie jest w stanie położyć kresu niemoralnej logice i pogrążona jest w niespójnych rozprawach, to nadal nie będziemy umieli stawić czoła wielkim problemom ludzkości. Strategia zmian rzeczywistych wymaga przemyślenia całości procesów. Nie wystarczy bowiem włączenie powierzchownych rozważań ekologicznych bez kwestionowania logiki leżącej u podstaw dzisiejszej kultury. Zdrowa polityka powinna być w stanie zmierzyć się z tym wyzwaniem.

 

198. Polityka i ekonomia mają skłonność do obwiniania siebie nawzajem o to, co odnosi się do ubóstwa i degradacji środowiska. Niemniej oczekuje się, że uznają one własne błędy i znajdą formy współdziałania nastawione na dobro wspólne. Podczas gdy niektórzy niepokoją się jedynie o korzyści finansowe, a inni mają obsesję na tle zachowania lub powiększenia władzy, mamy do czynienia z wojnami lub bezprawnymi umowami, gdzie tym, co obie strony interesuje najmniej, jest zachowanie środowiska naturalnego i ochrona najsłabszych. Także i w tym przypadku obowiązuje zasada, że «jedność jest ważniejsza niż konflikt»[140].

 

V. Religie w dialogu z nauką

 

199. Nie można twierdzić, że nauki empiryczne w pełni wyjaśniają życie, istotę wszystkich stworzeń i całej rzeczywistości. Oznaczałoby to bezpodstawne przekraczanie ich granic metodologicznych. Jeśli dokonujemy refleksji w tym zamkniętym obszarze, to zanika wrażliwość estetyczna, poezja, a także zdolności rozumu do dostrzegania sensu i celu rzeczy[141]. Pragnę przypomnieć, że «klasyczne teksty religijne mogą oferować sens dla wszystkich epok, posiadają siłę motywującą, która otwiera zawsze nowe horyzonty […] Czy jest racjonalne i rozsądne usuwanie ich w mrok jedynie dlatego, że powstały w kontekście wiary religijnej?»[142]. W istocie naiwne jest sądzenie, że zasady etyczne można przedstawić w sposób czysto abstrakcyjny, oderwany od jakiegokolwiek kontekstu, a fakt, że pojawiają się one w języku religijnym, nie odbiera im żadnej wartości w debacie publicznej. Zasady etyczne, jakie rozum jest w stanie dostrzec, zawsze mogą powracać w różnych aspektach i być wyrażone w różnych językach, w tym w języku religijnym.

 

200. Z drugiej strony każde rozwiązanie techniczne, jakie nauka chciałaby wnieść, będzie bezsilne w obliczu poważnych problemów świata, jeśli ludzkość zatraci swój kierunek, jeśli zapomnimy o wielkich motywacjach umożliwiających współżycie, poświęcenie, życzliwość. W każdym przypadku trzeba wezwać wierzących, by żyli zgodnie ze swoją wiarą i nie zaprzeczali jej swoimi czynami. Trzeba nalegać, aby otwierali się na łaskę Bożą i głębiej czerpali z tego, co w ich najgłębszych przekonaniach dotyczy miłości, sprawiedliwości i pokoju. Jeśli złe zrozumienie naszych zasad prowadziło nas czasami do usprawiedliwiania nadużyć w traktowaniu natury lub despotycznego panowania człowieka nad stworzeniem czy też wojen, niesprawiedliwości i przemocy, to jako ludzie wierzący możemy uznać, że w ten sposób byliśmy niewierni względem skarbu mądrości, którego powinniśmy strzec. Często ograniczenia kulturowe różnych epok uwarunkowywały tę świadomość własnego dziedzictwa etycznego i duchowego, ale to właśnie powrót do źródeł pozwala religiom lepiej reagować na bieżące potrzeby.

 

201. Większość mieszkańców naszej planety deklaruje się jako wierzący, co powinno pobudzać religie do nawiązania dialogu, ukierunkowanego na opiekę nad naturą, obronę ubogich, budowanie sieci braterstwa i szacunku. Konieczny jest również dialog między samymi naukami, ponieważ każda z nich jest zwykle zamknięta w granicach swego własnego języka, a specjalizacja prowadzi do izolacji i absolutyzacji swej wiedzy. Uniemożliwia to właściwe podejście do problemów środowiska. Równie konieczny jest otwarty i przyjazny dialog pomiędzy różnymi ruchami ochrony środowiska, nie brakuje bowiem między nimi walk ideologicznych. Powaga kryzysu ekologicznego wymaga od nas wszystkich myślenia o dobru wspólnym i podążania drogą dialogu, wymagającego cierpliwości, ascezy i wielkoduszności. Zawsze pamiętajmy, że «rzeczywistość jest ważniejsza od idei»[143].

 

Przypisy:

 

[126] Deklaracja z Rio o środowisku i rozwoju, Río de Janeiro (14 czerwca 1992), Zasada 1.
[127] KONFERENCJA EPISKOPATU BOLIWII, List pasterski o środowisku i ludzkim rozwoju w Boliwii: El universo, don de Dios para la vida (2012), 86.
[128] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Energia, Giustizia e Pace, IV, 1, Città del Vaticano (2013), 56.
[129] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 67: AAS 101 (2009), 700.
[130]  Adhort. Apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 222: AAS 105 (2013), 1111.
[131] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 469.
[132] Deklaracja z Rio o środowisku i rozwoju, Río de Janeiro (14 czerwca 1992), Zasada 15.
[133] Por. KONFERENCJA EPISKOPATU MEKSYKU, KOMISJA DS. DUSZPASTERSTWA SPOŁECZNEGO, Jesucristo, vida y esperanza de los indígenas y campesinos (15 stycznia 2008).
[134] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 470.
[135] Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2010, 9: AAS 102 (2010), 46; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2010, s. 6.
[136] Tamże.
[137] Tamże, 5.
[138] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 50: AAS 101 (2009), 686.
[139]  Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 209: AAS 105 (2013), 1107.
[140] Tamże, 228.
[141] Por. Enc. Lumen fidei (29 czerwca 2013), 34: AAS 105 (2013), 577: «Światłu wiary, ze względu na to, że jest ono związane z prawdą miłości, nie jest obcy świat materialny, ponieważ miłość przeżywa się zawsze w ciele i duszy; światło wiary jest światłem wcielonym, mającym źródło w świetlanym życiu Jezusa. Oświeca ono również materię, ufa w jej ład, wie, że w niej otwiera się coraz szersza droga harmonii i zrozumienia. Tym samym wiara wywiera dobroczynny wpływ na spojrzenie nauki: zaprasza ona uczonego, by pozostał otwarty na rzeczywistość z całym jej niewyczerpanym bogactwem. Wiara pobudza zmysł krytyczny, ponieważ nie pozwala, by badania zadowalały się swymi formułami, i pomaga im zrozumieć, że natura jest zawsze większa. Zachęcając do zdumienia wobec tajemnicy stworzenia, wiara poszerza horyzonty rozumu, by lepiej oświecić świat odsłaniający się przed badaniami naukowymi».
[142] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 256: AAS 105 (2013), 1123.
[143] Tamże, 231: AAS 105 (2013), 1114.

 

202. Wiele spraw musi zmienić swój kierunek, ale przede wszystkim to cała ludzkość potrzebuje przemiany. Brakuje świadomości wspólnego pochodzenia, wzajemnej przynależności i wspólnej przyszłości dla wszystkich. Ta podstawowa świadomość umożliwi rozwój nowych przekonań, postaw i stylów życia. W ten sposób staje przed nami wielkie wyzwanie kulturowe, duchowe i edukacyjne, oznaczające długie procesy odrodzenia.

 

I. Postawić na inny styl życia

 

203. Ponieważ rynek ma tendencję do tworzenia kompulsywnego mechanizmu konsumpcyjnego, aby ulokować swoje produkty, ludzie w końcu wciągnięci są w wir zakupów i niepotrzebnych kosztów. Obsesyjny konsumpcjonizm jest subiektywnym odzwierciedleniem paradygmatu technokratycznego. Dzieje się to, co już sygnalizował Romano Guardini: człowiek «przyjmuje wszelkie rzeczy i formy życia, jakie mu zostają narzucone, więc racjonalne planowanie i znormalizowane produkty maszynowe; wydaje mu się, że taka postawa jest rozumna i słuszna»[144]. Paradygmat ten sprawia, że wszyscy uważają się za wolnych, dopóki zachowują rzekomą wolność konsumowania. Natomiast rzeczywiście wolnymi są ci, którzy należą do mniejszości posiadającej władzę ekonomiczną i finansową. W tym zamieszaniu postmodernistyczna ludzkość nie odnalazła nowego zrozumienia samej siebie, które to zrozumienie mogłoby jej nadać kierunek, a ten brak tożsamości przeżywany jest z udręką. Mamy zbyt wiele środków wobec niewielkich i rachitycznych aspiracji.

204. Obecna sytuacja świata «rodzi poczucie tymczasowości i niepewności jutra, którego konsekwencją są wielorakie formy zbiorowego egoizmu»[145]. Gdy ludzie stają się autoreferencyjni, to izolują się w swojej świadomości, zwiększają swoją zachłanność. Im bardziej serce danej osoby jest puste, tym bardziej potrzebuje ona rzeczy, które mogłaby kupić, posiadać i konsumować. W tym kontekście nie wydaje się możliwe, aby ktoś zaakceptował granice, jakie wyznacza mu rzeczywistość. W takiej perspektywie nie ma też prawdziwego dobra wspólnego. Jeśli ten rodzaj osób będzie dominował w społeczeństwie, to normy będą przestrzegane jedynie w takim zakresie, w jakim nie będą sprzeczne z ich własnymi potrzebami. Dlatego myślimy nie tylko o  możliwości straszliwych zjawisk klimatycznych lub klęskach żywiołowych, ale także o katastrofach wypływających z kryzysu społecznego. Bowiem obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia, zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć, może sprowokować jedynie przemoc i wzajemne zniszczenie.

 

205. Jednak nie wszystko stracone, ponieważ człowiek zdolny poniżyć siebie aż do skrajności może również stawić czoło trudnościom, dokonać zwrotu i ponownie wybrać dobro, odrodzić się, niezależnie od narzuconych mu wszelkich uwarunkowań psychicznych i społecznych. Jest zdolny uczciwie spojrzeć na siebie, ujawnić swoją odrazę i podjąć nowe drogi ku prawdziwej wolności. Nie ma systemów, które całkowicie zniweczyłyby otwarcie na dobro, prawdę i piękno czy też zdolność do reakcji, jaką Bóg nieustannie wzbudza w głębi naszych serc. Każdego człowieka na tym świecie proszę, by nie zapominał o swojej godności, której nikt nie ma prawa mu odbierać.

 

206. Zmiana stylu życia może spowodować wywieranie zdrowej presji na tych, którzy sprawują władzę polityczną, gospodarczą i społeczną. Dzieje się tak, gdy ruchom konsumenckim udaje się sprawić, by nie nabywano niektórych produktów, przez co skutecznie wpływają na zmianę funkcjonowania przedsiębiorstw, zmuszając je do rozważenia oddziaływania na środowisko oraz przemyślenia modeli produkcji. Faktem jest, że kiedy nawyki społeczeństwa pomniejszają zyski przedsiębiorstw, to czują się one zmuszone do zmiany sposobów produkcji. Przypomina nam to o społecznej odpowiedzialności konsumentów. «Kupno jest zawsze aktem moralnym, nie tylko ekonomicznym»[146]. Dlatego dzisiaj «zagadnienie degradacji środowiska wiąże się z potrzebą zmiany zachowań każdego z nas»[147].

 

207. Karta Ziemi zachęciła nas wszystkich do porzucenia tego etapu autodestrukcji i rozpoczęcia wszystkiego od nowa, ale nie rozwinęliśmy jeszcze świadomości uniwersalnej umożliwiającej ten proces. Dlatego śmiem zaproponować ponownie cenne wezwanie tego dokumentu: «Jak nigdy przedtem w historii, wspólne przeznaczenie zmusiło nas do szukania nowego początku […]. Niech nastanie czas pamiętany jako przebudzenie nowego szacunku do życia, mocnego postanowienia osiągnięcia równowagi, przyspieszenia walki o sprawiedliwość i pokój oraz radosnej celebracji życia»[148].

 

208. Zawsze można rozwinąć nową zdolność do wyjścia ku innym. Bez niej nie rozpoznajemy wartości właściwej innym stworzeniom, nie obchodzi nas troska o potrzeby innych, nie jesteśmy zdolni postawić sobie granice, aby uniknąć cierpienia lub degradacji tego, co nas otacza. Zasadnicza postawa autotranscendencji, przełamująca izolację i autoreferencyjność, jest źródłem umożliwiającym wszelką troskę o innych i o środowisko. Jest także tym, co umożliwia zrodzenie się reakcji moralnej niezbędnej do oceny skutku każdego działania i każdej osobistej decyzji wykraczającej poza nas. Kiedy jesteśmy w stanie przezwyciężyć indywidualizm, to można skutecznie wypracować alternatywny styl życia i staje się możliwa poważna zmiana w społeczeństwie.

 

II.  Wychowywanie do przymierza  między ludzkością a środowiskiem

 

209. Świadomość powagi kryzysu kulturowego i ekologicznego musi przełożyć się na nowe nawyki. Wiele osób wie, że obecny postęp oraz zwyczajne nagromadzenie rzeczy i przyjemności nie wystarcza, aby ludzkie serce obdarzyć sensem i radością. Równocześnie nie potrafią one jednak zrezygnować z tego, co oferuje rynek. W krajach, które powinny wytworzyć największe zmiany w nawykach konsumenckich, młodzi ludzie mają nową wrażliwość ekologiczną i są wielkoduszni, a niektórzy z nich w godny podziwu sposób walczą na rzecz ochrony środowiska. Wzrastali oni jednak w środowisku niezwykle wysokiej konsumpcji i dobrobytu, utrudniającym rozwój innych nawyków. Dlatego mamy do czynienia z wyzwaniem edukacyjnym.

 

210. Edukacja ekologiczna poszerzyła swoje cele. Jeśli na początku była bardzo skoncentrowana na informacji naukowej, na uświadomieniu i zapobieganiu zagrożeniom dla środowiska, to obecnie stara się włączyć krytykę “mitów” nowoczesności opartej na rozumie instrumentalnym (indywidualizm, nieograniczony postęp, konkurencja, konsumpcjonizm, rynek bez zasad), a także przywrócić różne poziomy równowagi ekologicznej: tej wewnętrznej z samym sobą, solidarnej z innymi, naturalnej ze wszystkimi istotami żywymi, duchowej z Bogiem. Edukacja ekologiczna powinna nas przygotować, byśmy dokonali skoku w tę Tajemnicę, która etyce ekologicznej nadaje najgłębszy sens. Z drugiej strony istnieją wychowawcy, którzy potrafią przemyśleć programy edukacyjne etyki ekologicznej, tak aby skutecznie pomóc wzrastać w solidarności, odpowiedzialności i trosce opartej na współczuciu.

 

211. Jednak edukacja ta, wezwana do pobudzenia “obywatelskiego zaangażowania ekologicznego”, czasami ogranicza się do informowania i nie udaje się jej kształtować nawyków. Prawa i przepisy nie wystarczą na dłuższą metę, aby ograniczyć złe zachowanie, nawet jeśli istnieje skuteczna kontrola. Jeśli norma prawa ma wywołać znaczące i trwałe skutki, trzeba, aby większość członków społeczeństwa ją zaakceptowała, wychodząc z właściwych motywacji, i podjęła osobistą przemianę. Dar z siebie w działalności ekologicznej staje się możliwy jedynie poprzez doskonalenie się w cnotach. Jeśli dana osoba, mimo że jej zasoby materialne pozwalają na większe wydatki, zazwyczaj ubiera się cieplej, zamiast włączać ogrzewanie, to znaczy, że nabyła przekonań i odczuć sprzyjających ochronie środowiska. Bardzo szlachetne jest podjęcie obowiązku troski o środowisko poprzez małe codzienne działania. Wspaniałe jest i to, że edukacja potrafi je zmotywować i ukształtować pewien styl życia. Wychowanie do odpowiedzialności za środowisko naturalne może zachęcać do różnych zachowań, które mają bezpośredni i znaczący wpływ na troskę o środowisko, takich jak unikanie stosowania tworzyw sztucznych i papieru, zmniejszenie zużycia wody, segregowanie odpadów, gotowanie tylko wówczas, gdy będzie można zjeść to, co ugotowano, ostrożne podejście do innych istot żywych, korzystanie z transportu publicznego lub wspólne korzystanie z samochodu przez kilka osób, sadzenie drzew, wyłączanie niepotrzebnego światła itp. Wszystko to jest częścią szczodrej i godnej kreatywności ukazującej to, co najlepsze w człowieku. Ponowna utylizacja czegoś, zamiast szybkiego wyrzucenia, wynikająca z głębokich motywacji, może być aktem miłości, wyrażającym naszą godność.

 

212. Nie można myśleć, że te wysiłki i tak nie zmienią świata. Działania takie rzucają w społeczeństwie ziarno dobra, które zawsze owocuje, niezależnie od tego, co można naocznie stwierdzić. Zapoczątkowują one w łonie tej ziemi dobro, które ma zawsze tendencję do rozprzestrzeniania się, czasami niedostrzegalnie. Ponadto praktyka tych zachowań przywraca nam poczucie godności, prowadzi ku doskonalszej głębi egzystencjalnej, pozwala nam doświadczyć tego, że warto iść przez ten świat.

 

213. Istnieją różne obszary edukacyjne: szkoła, rodzina, media, katecheza i inne. Dobra edukacja szkolna w dzieciństwie i w młodym wieku rzuca ziarna, które mogą wydać owoce w ciągu całego życia. Chcę jednak podkreślić centralną rolę rodziny, ponieważ jest ona «miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte i chronione przed licznymi atakami, na które jest ono wystawione, może też rozwijać się zgodnie z wymogami prawdziwego ludzkiego wzrostu. Wbrew tak zwanej kulturze śmierci, rodzina stanowi ośrodek kultury życia»[149]. W rodzinie pielęgnowane są pierwsze nawyki miłości i troski o życie, takie jak właściwe korzystanie z rzeczy, umiłowanie ładu i sprzątanie po sobie, poszanowanie lokalnego ekosystemu i ochrona wszystkich stworzeń. Rodzina jest miejscem formacji integralnej, w którym rozgrywają się ściśle ze sobą powiązane różne aspekty osobistego dojrzewania. W rodzinie uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić “dziękuję”, dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości i proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło. Te małe gesty szczerej uprzejmości pomagają budować kulturę życia dzielonego z innymi i szacunku dla tego, co nas otacza.

 

214. Do zadań polityki i różnych stowarzyszeń należy trud kształtowania sumień. Dotyczy to również Kościoła. W tej edukacji ważną rolę do odegrania mają wszystkie wspólnoty chrześcijańskie. Mam również nadzieję, że w naszych seminariach i zakonnych domach formacyjnych będzie miało miejsce wychowanie do odpowiedzialnej ascezy, do naznaczonego wdzięcznością podziwiania świata, do wrażliwości na kruchość ubogich i środowiska. Biorąc pod uwagę, że wiele jest do stracenia oraz że potrzebne są instytucje uprawnione do stosowania sankcji wobec ataków na środowisko, potrzebujemy również kontrolowania siebie i wychowywania się nawzajem.

 

215. W tym kontekście «nie wolno zaniedbywać relacji, jaka zachodzi między właściwym wychowaniem estetycznym i utrzymaniem zdrowego środowiska naturalnego»[150]. Zwracanie uwagi na piękno i umiłowanie go pomaga nam w wydostaniu się z utylitarystycznego pragmatyzmu. Jeśli się nie uczymy zatrzymywania się, aby podziwiać i docenić piękno, to nic dziwnego, że wszystko staje się przedmiotem wyzysku bez skrupułów. Zarazem, jeśli chcemy osiągnąć głębokie zmiany, to musimy pamiętać, że modele myślenia realnie wpływają na zachowanie. Edukacja okaże się nieskuteczna, a jej wysiłki będą bezowocne, jeśli nie będzie się też usiłowało szerzyć nowego modelu w stosunku do człowieka, życia, społeczeństwa i jego relacji z naturą. W przeciwnym razie nadal rozwijać się będzie model konsumistyczny, przekazywany przez środki przekazu oraz poprzez skuteczne mechanizmy rynkowe.

 

III. Nawrócenie ekologiczne

 

216. Wielkie bogactwo duchowości chrześcijańskiej, wypracowanej w ciągu dwudziestu wieków doświadczeń osobistych i społecznych, stanowi wspaniały wkład, jaki można wnieść w wysiłek odnowienia ludzkości. Chciałbym zaproponować chrześcijanom pewne wskazania duchowości ekologicznej wynikające z przekonań naszej wiary, bo to, czego uczy nas Ewangelia, ma wpływ na nasz sposób myślenia, odczuwania i życia. Chodzi nie tyle o mówienie o ideach, ile przede wszystkim o motywacje wypływające z duchowości, aby umacniać pasję na rzecz troski o świat. Nie będzie bowiem możliwe zaangażowanie w rzeczy wielkie jedynie w oparciu o wspaniałe doktryny, bez pewnej mistyki, zachęcającej nas, bez «wewnętrznego poruszenia dającego impuls, motywującego, dodającego odwagi i nadającego sens działalności osobistej i wspólnotowej»[151]. Musimy przyznać, że my, chrześcijanie, nie zawsze gromadziliśmy i pomnażaliśmy bogactwa, jakie Bóg dał Kościołowi, którego duchowość nie jest odłączona od ciała ani też od natury czy realiów tego świata, ale żyjemy z nimi i w nich, w jedności ze wszystkim, co nas otacza.

 

217. «Na świecie jest coraz więcej (…) zewnętrznych pustyń, ponieważ pustynie wewnętrzne stały się tak rozległe»[152]. Kryzys ekologiczny jest wezwaniem do głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Musimy też jednak uznać, że niektórzy zaangażowani chrześcijanie i ludzie modlitwy pod pretekstem realizmu i pragmatyzmu często drwią z troski o środowisko naturalne. Inni są bierni, niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia i stają się niespójni wewnętrznie. Brakuje im zatem nawrócenia ekologicznego, które wiąże się z rozwijaniem wszystkich konsekwencji ich spotkania z Jezusem w relacjach z otaczającym ich światem. Życie powołaniem, by być obrońcami dzieła Bożego, jest istotną częścią życia uczciwego, nie zaś czymś opcjonalnym, ani też drugorzędnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego.

 

218. Aby zaproponować zdrowe relacje ze stworzeniem, jako wymiar integralnego osobistego nawrócenia, przypomnijmy wzór świętego Franciszka z Asyżu. Wymaga to również rozpoznawania własnych błędów, grzechów, wad lub zaniedbań i nawrócenia się całym sercem, wymaga przemiany wewnętrznej. Biskupi Australii potrafili wyrazić nawrócenie w terminach pojednania ze stworzeniem: «By osiągnąć to pojednanie, musimy przeanalizować nasze życie i poznać, jak zaszkodziliśmy Bożemu stworzeniu naszymi działaniami i niezdolnością do działania. Musimy doświadczyć nawrócenia, przemiany serca»[153].

 

219. Jednakże, aby sprostać sytuacji tak złożonej, przed jaką staje współczesny świat, nie wystarczy, aby każdy był lepszy. Wyizolowane jednostki mogą utracić zdolność i wolność przezwyciężania logiki rozumu instrumentalnego i ostatecznie paść łupem konsumizmu bez etyki oraz bez zmysłu społecznego i ekologicznego. Na problemy społeczne odpowiada się więziami wspólnotowymi, a nie samą sumą dóbr indywidualnych: «Wymagania tego dzieła będą tak olbrzymie, że nie będą im mogły sprostać inicjatywy indywidualne ani współpraca ludzi wychowanych indywidualistycznie. Będzie to wymagało połączenia sił wszystkich i jedności w działaniu»[154]. Nawrócenie ekologiczne, niezbędne do stworzenia dynamiki trwałej zmiany, jest także nawróceniem wspólnotowym.

 

220. Nawrócenie to powoduje różne łączące się ze sobą postawy, by pobudzić do szczodrej i serdecznej troski. Po pierwsze pociąga za sobą wdzięczność i bezinteresowność, to znaczy uznanie, że świat jest darem otrzymanym z miłości Ojca. Następstwem tego są gotowość do bezinteresownego wyrzeczenia oraz wielkoduszne gesty, nawet jeśli nikt ich nie widzi i nie docenia: «niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa […] A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie» (Mt 6, 3-4). Pociąga to za sobą również miłującą świadomość, że nie jesteśmy odłączeni od innych stworzeń, tworząc z innymi istotami wszechświata wspaniałą powszechną komunię. Człowiek wierzący nie podziwia świata z zewnątrz, lecz od wewnątrz, uznając powiązania, przez które Ojciec nas zjednoczył ze wszystkimi bytami. Ponadto nawrócenie ekologiczne, rozwijając szczególne zdolności, jakimi Bóg obdarzył każdą osobę wierzącą, prowadzi ją do rozwijania swojej kreatywności i entuzjazmu, by rozwiązać dramaty świata, ofiarowując siebie Bogu jako «ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną» (Rz 12, 1). Nie pojmuje on swojej wyższości jako powodu do osobistej chwały lub nieodpowiedzialnego panowania, ale jako odrębną zdolność, która z kolei nakłada na niego poważną odpowiedzialność wypływającą z wiary.

 

221. Różne treści naszej wiary przedstawione na początku tej encykliki pomagają ubogacić sens tego nawrócenia, na przykład świadomość, że każde stworzenie odzwierciedla coś z Boga i zawiera orędzie, które ma nam przekazać, albo pewność, że Chrystus przyjął ten świat materialny, a teraz, zmartwychwstały, żyje w głębi każdej istoty, otaczając ją swoją miłością i przenikając ją swoim światłem. Prowadzą też do uznania, że ponieważ Bóg stworzył świat, wpisując weń pewien ład i dynamizm, to człowiek nie ma prawa ich ignorować. Kiedy czytamy w Ewangelii, jak Jezus mówi o ptakach, że «żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych» (Łk 12, 6), to czy będziemy zdolni do znęcania się nad nimi i wyrządzania im zła? Zachęcam wszystkich chrześcijan, aby ukazali jasno ten wymiar swojego nawrócenia, pozwalając, by moc i światło otrzymanej łaski obejmowały także relacje z innymi istotami i otaczającym światem, budząc owo cudowne braterstwo z całym stworzeniem, którym tak wspaniale żył święty Franciszek z Asyżu.

 

IV. Radość i pokój

 

222. Duchowość chrześcijańska proponuje alternatywny sposób rozumienia jakości życia i zachęca do prorockiego i kontemplatywnego stylu życia, zdolnego do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji. Ważne jest podjęcie dawnego nauczania, obecnego w różnych tradycjach religijnych, a także w Biblii. Chodzi o przekonanie, że “mniej znaczy więcej”. Rzeczywiście, nieustanne gromadzenie możliwości konsumpcji rozprasza serce, uniemożliwiając docenienie wszystkiego i każdej chwili. Natomiast stawanie w pogodzie ducha przed tym, co istnieje, choćby tego było niewiele, otwiera nam znacznie większe szanse na zrozumienie i spełnienie osobiste. Duchowość chrześcijańska proponuje rozwój wstrzemięźliwości i zdolności radowania się, mając niewiele. To powrót do prostoty, która pozwala nam się zatrzymać i docenić to, co małe, i dziękować za możliwości, jakie daje życie, nie przywiązując się do nich ani nie smucąc z powodu tego, czego nie posiadamy. Wymaga to unikania dynamiki panowania i gromadzenia samych tylko przyjemności.

 

223. Wstrzemięźliwość przeżywana świadomie i w wolności wyzwala nas. Nie jest gorszym życiem, nie jest mniejszą intensywnością, ale całkiem odwrotnie. W istocie tymi, którzy bardziej się rozkoszują i lepiej przeżywają każdą chwilę, są ci, którzy nie chcą wybierać tu i tam, nieustannie poszukując tego, czego nie mają, lecz doświadczają, co oznacza docenienie każdej osoby i każdej rzeczy, uczą się nawiązywać kontakt i potrafią się cieszyć z najprostszych rzeczy. W ten sposób potrafią pomniejszyć niezaspokojone potrzeby i zredukować zmęczenie i niepokój. Można mieć niewiele, a żyć intensywnie, zwłaszcza gdy jesteśmy w stanie odkryć inne przyjemności i odnajdywać satysfakcję w braterskich spotkaniach, usługiwaniu, w realizowaniu swoich charyzmatów, w muzyce i sztuce, w kontakcie z naturą, w modlitwie. Szczęście wymaga umiejętności ograniczenia pewnych potrzeb, które nas ogłuszają, i pozostawania w ten sposób otwartymi na wiele możliwości, jakie daje nam życie.

 

224. Wstrzemięźliwość i pokora nie cieszyły się w minionym stuleciu oceną pozytywną. Ale kiedy powszechnie ulega osłabieniu praktykowanie jakiejś cnoty w życiu osobistym i społecznym, prowadzi to w ostateczności do wielu zaburzeń równowagi, także ekologicznej. Dlatego nie wystarcza już mówienie jedynie o integralności ekosystemów. Musimy zdobyć się na mówienie o integralności życia ludzkiego, konieczności popierania i łączenia wszystkich wielkich wartości. Zanik pokory w człowieku, nadmiernie podekscytowanym możliwością panowania absolutnego, bez żadnych ograniczeń, może jedynie prowadzić do wyrządzenia szkody społeczeństwu i środowisku. Nie jest łatwo rozwijać tę zdrową pokorę i radosną wstrzemięźliwość, jeśli stajemy się samowystarczalni, jeśli wykluczymy Boga z naszego życia, a Jego miejsce zajmuje nasze własne ego, jeśli uważamy, że to my sami określamy, co jest dobre, a co złe.

 

225. Z drugiej strony, nikt nie może wzrastać w radosnej wstrzemięźliwości, jeśli nie jest pogodzony z samym sobą. Częścią właściwego zrozumienia duchowości jest poszerzenie naszego rozumienia pokoju. Jest on czymś więcej niż brakiem wojny. Pokój wewnętrzny osoby ma wiele wspólnego z troską o środowisko i dobro wspólne, ponieważ, jeśli są one przeżywane autentycznie, odzwierciedla się w nich zrównoważony styl życia w połączeniu ze zdolnością do zadziwienia, prowadzącą do głębi życia. Natura jest pełna słów miłości, ale jak je usłyszeć pośród ciągłego hałasu, niepokoju i roztargnienia czy też kultu powierzchowności? Wiele osób doświadcza głębokiej niestabilności, popychającej do wykonywania wszystkiego na pełnych obrotach, by czuły się zajęte, w ciągłym pośpiechu, i by tratowały wszystko wokół siebie. Ma to wpływ na sposób, w jaki traktujemy środowisko. Ekologia integralna wymaga, aby poświęcić trochę czasu na odzyskanie spokojnej harmonii ze stworzeniem, na refleksję o naszym stylu życia i naszych ideałach, na kontemplację Stwórcy, który żyje pośród nas i w tym, co nas otacza, a którego obecności «nie powinno się wytwarzać, lecz odkrywać, odsłaniać»[155].

 

226. Mówimy o pewnej postawie serca, przeżywaniu wszystkiego z pogodną koncentracją, umiejętności bycia przed kimś w pełni obecnym, nie myśląc o tym, co nastąpi później, o postawie tego, kto daje siebie w każdej chwili jako dar Boży, który powinien być przeżywany w pełni. Jezus uczył nas tej postawy, kiedy zachęcał nas, byśmy spojrzeli na lilie polne i ptaki powietrzne, lub gdy w obecności człowieka poszukującego «spojrzał z miłością na niego» (Mk 10, 21). On umiał być w pełni obecny wobec każdego człowieka i każdego stworzenia, i ukazał nam w ten sposób drogę przezwyciężenia chorobliwego niepokoju, który czyni nas powierzchownymi, agresywnymi i niepohamowanymi konsumentami.

 

227. Wyrazem tej postawy jest zatrzymanie się, by podziękować Bogu przed i po posiłku. Proponuję wszystkim wierzącym, aby wznowili ten cenny zwyczaj i przeżywali go głęboko. Ta chwila błogosławieństwa, choć bardzo krótka, przypomina nam o naszej zależności od Boga, umacnia nasze poczucie wdzięczności za dary stworzenia, wyrażając uznanie dla tych, którzy swoją pracą zapewniają te dobra, oraz ugruntowuje solidarność z najbardziej potrzebującymi.

 

V.  Miłość obywatelska i polityczna

 

228. Troska o przyrodę stanowi część stylu życia, który oznacza zdolność do życia razem i komunii. Jezus przypomniał nam, że Bóg jest naszym wspólnym Ojcem, a ten fakt czyni nas braćmi. Miłość braterska może być jedynie bezinteresowna, nigdy nie może być wynagrodzeniem za to, czego dokonał ktoś inny, ani też zadatkiem na to, czego – jak ufamy – dokona. Dlatego możemy miłować nieprzyjaciół. Ta sama bezinteresowność sprawia, że kochamy i akceptujemy wiatr, słońce lub chmury, pomimo że nie podlegają naszej kontroli. Dlatego możemy mówić o powszechnym braterstwie.

 

229. Musimy ponownie odczuć, że potrzebujemy siebie nawzajem, że jesteśmy odpowiedzialni za innych i za świat, że warto być dobrym i uczciwym. Zbyt długo pozostawaliśmy w stanie degradacji moralnej, drwiąc z etyki, dobroci, wierności, uczciwości. Nadeszła chwila, by uznać, że ta radosna powierzchowność na niewiele się nam zdała. To zniszczenie wszelkich podstaw życia społecznego prowadzi do wzajemnej konfrontacji w imię obrony swoich interesów. Powoduje pojawienie się nowych form przemocy i okrucieństwa oraz uniemożliwia rozwój prawdziwej kultury troski o środowisko naturalne.

 

230. Przykład świętej Teresy z Lisieux zachęca nas do praktykowania małej drogi miłości, by nie przegapić okazji do dobrego słowa, uśmiechu, każdego małego gestu, zasiewającego pokój i przyjaźń. Na ekologię integralną składają się również proste codzienne gesty, przełamujące logikę przemocy, wyzysku, egoizmu. Tymczasem świat szalejącej konsumpcji jest równocześnie światem znęcania się nad życiem we wszystkich jego formach.

231. Miłość pełna drobnych gestów wzajemnej troski ma także wymiar obywatelski i polityczny, a przejawia się we wszystkich działaniach, które starają się budować lepszy świat. Umiłowanie społeczeństwa i zaangażowanie na rzecz wspólnego dobra są doskonałą formą miłości, która nie tylko wpływa na relacje między ludźmi, ale «w skali makro: na stosunki społeczne, ekonomiczne i polityczne»[156]. Dlatego Kościół zaproponował światu ideał «cywilizacji miłości»[157]. Miłość społeczna jest kluczem do prawdziwego rozwoju: «Aby społeczeństwo stało się bardziej ludzkie, bardziej godne osoby, niezbędne jest docenienie miłości w życiu społecznym – na płaszczyźnie politycznej, ekonomicznej, kulturowej – i uczynienie z niej stałej i najwyższej normy działania»[158]. W tym kontekście, obok znaczenia małych codziennych gestów, miłość społeczna skłania nas do myślenia o wielkich strategiach, które skutecznie powstrzymałyby degradację środowiska i zachęciły do kultury troski, przenikającej całe społeczeństwo. Kiedy ktoś rozpoznaje wezwanie Boga do uczestniczenia wraz z innymi w tych działaniach społecznych, powinien pamiętać, że jest to część jego duchowości, która jest realizowaniem miłosierdzia, oraz że w ten sposób dojrzewa i uświęca się.

 

232. Nie wszyscy są powołani, by bezpośrednio uprawiać politykę. W społeczeństwie kwitnie jednak niezliczona różnorodność stowarzyszeń zaangażowanych na rzecz dobra wspólnego, troszczących się o obronę środowiska naturalnego i miejskiego. Zajmują się na przykład miejscami publicznymi (budynkami, fontannami, zaniedbanymi zabytkami, pomnikami krajobrazowymi, placami), aby chronić, odnowić, ulepszyć lub upiększyć coś, co należy do wszystkich. Wokół nich rozwijają się lub odnawiają więzi i rodzi się nowa lokalna tkanka społeczna. W ten sposób wspólnota wyzwala się z konsumistycznej obojętności. Oznacza to także kultywowanie wspólnej tożsamości oraz zachowywanie i przekazywanie historii. W ten sposób troszczymy się o świat i jakość życia najbiedniejszych. Łączy się z tym poczucie solidarności, będącej jednocześnie świadomością życia we wspólnym domu, który powierzył nam Bóg. Te wspólne działania, kiedy wyrażają miłość, która daje siebie, mogą się stać intensywnym przeżyciem duchowym.

 

VI. Znaki sakramentalne i świąteczny odpoczynek

 

233. Wszechświat rozwija się w Bogu, który go całkowicie wypełnia. Istnieje zatem misterium, które trzeba podziwiać w liściu, w ścieżce, w rosie, w twarzy ubogiego. Ideałem nie jest tylko przejście ze świata zewnętrznego do wewnętrznego, by odkryć działanie Boga w duszy, ale także wyjście na spotkanie z Nim we wszystkim[159], tak jak nauczał święty Bonawentura: «Kontemplacja jest tym wznioślejsza, im bardziej człowiek odczuwa w sobie działanie Bożej łaski albo im bardziej potrafi rozpoznawać Boga w innych stworzeniach»[160].

 

234. Święty Jan od Krzyża nauczał, że wszystko, co dobre w rzeczach i doświadczeniach świata, «jest w Bogu nieskończenie doskonałe, a raczej, by się jaśniej wyrazić, każda z tych wielkości jest Bogiem i wszystkie razem są Bogiem»[161]. Nie dzieje się tak dlatego, że ograniczone rzeczy świata są naprawdę Boskie, ale ponieważ mistyk doświadcza wewnętrznej więzi, jaka istnieje między Bogiem a wszystkimi bytami, i w ten sposób «odczuwa, że Bóg jest dla niego wszystkim»[162]. Jeśli podziwia wspaniałość góry, nie może tej wspaniałości oddzielić od Boga i dostrzega, że przeżywany przez niego podziw musi być odnoszony do Pana: «Góry są wysokie, potężne, rozległe, majestatyczne, piękne, pełne kwiatów i woni. Tymi górami jest dla mnie mój Umiłowany. Doliny samotne są spokojne, pełne czaru i świeżości, cieniste, obfite w słodkie wody. Różnorodnością swych gaików, miłym śpiewem ptasząt, sprawiają wytchnienie i rozkosz zmysłom, dają odświeżenie i odpocznienie w swej samotności i ciszy. Tymi dolinami jest dla mnie mój Umiłowany»[163].

 

235. Sakramenty są uprzywilejowanym sposobem, w jaki natura jest przyjęta przez Boga i przemieniona w pośrednictwo życia nadprzyrodzonego. Poprzez kult jesteśmy zachęceni do objęcia świata na innym poziomie. Woda, olej, ogień i kolory są przyjęte wraz z całą ich siłą symboliczną i włączają się w chwalenie Boga. Błogosławiąca ręka jest narzędziem miłości Boga i odzwierciedleniem bliskości Jezusa Chrystusa, który przyszedł, aby nam towarzyszyć na drodze życia. Woda wylewana na ciało ochrzczonego dziecka jest znakiem nowego życia. Nie uciekamy od świata ani nie zaprzeczamy naturze, kiedy chcemy spotykać się z Bogiem. Można to dostrzec zwłaszcza w  duchowości chrześcijańskiego Wschodu: «piękno, które na Wschodzie jest jednym z najwspanialszych sposobów wyrażania Boskiej harmonii i wzorcem przemienionej ludzkości, ujawnia się wszędzie: w kształtach świątyni, dźwiękach, kolorach, światłach, zapachach»[164]. Dla doświadczenia chrześcijańskiego wszystkie stworzenia materialnego wszechświata odnajdują swój prawdziwy sens w Słowie Wcielonym, ponieważ Syn Boży w swojej osobie przyjął materialny wszechświat, w który wprowadził zalążek ostatecznej transformacji: «Chrześcijaństwo nie odrzuca materii; przeciwnie, cielesność zostaje w pełni dowartościowana w akcie liturgicznym, gdzie ludzkie ciało ukazuje swą wewnętrzną naturę świątyni Ducha i jednoczy się z Panem Jezusem, który również przyjął ciało dla zbawienia świata»[165].

 

236. W Eucharystii stworzenie odnajduje swoje największe wywyższenie. Łaska, która pragnie przejawić się w sposób dostępny zmysłami, osiąga wspaniały wyraz, kiedy sam Bóg, który stał się człowiekiem, czyni siebie pokarmem swego stworzenia. Pan na szczycie tajemnicy Wcielenia chciał dotrzeć do naszej intymności poprzez fragment materii. Nie z wysoka, ale od wewnątrz, abyśmy w naszym świecie mogli się z Nim spotkać. W Eucharystii już zrealizowana jest pełnia. Stanowi ona centrum życia wszechświata, centrum wypełnione miłością i niewyczerpanym życiem. Cały wszechświat złączony z Synem Wcielonym, obecnym w Eucharystii, oddaje chwałę Bogu. W istocie sama Eucharystia jest aktem kosmicznej miłości: «Tak, kosmicznej! Nawet wtedy bowiem, gdy Eucharystia jest celebrowana na małym ołtarzu wiejskiego kościoła, jest ona wciąż poniekąd sprawowana na ołtarzu świata»[166]. Eucharystia jednoczy niebo i ziemię, obejmuje i przenika całe stworzenie. Świat, który wyszedł spod ręki Boga, powraca do Niego w radosnej i pełnej adoracji. W Chlebie eucharystycznym «stworzenie dąży do ubóstwienia, do świętych godów, do zjednoczenia ze swoim Stwórcą»[167]. Z tego względu Eucharystia jest także źródłem światła i motywacji dla naszych niepokojów o środowisko i ukierunkowuje nas, byśmy byli opiekunami całego stworzenia.

 

237. Szczególnie ważne jest uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii. Dzień ten, podobnie jak żydowski szabat, jest nam dany jako dzień uzdrowienia relacji człowieka z Bogiem, z samym sobą, z innymi i ze światem. Niedziela jest dniem zmartwychwstania, “pierwszym dniem” nowego stworzenia, którego pierwocinami jest ludzkość wskrzeszona przez Pana, będąca poręką ostatecznego przemienienia całej rzeczywistości stworzonej. Ponadto dzień ten zapowiada «wieczny odpoczynek człowieka w Bogu»[168]. Tak więc duchowość chrześcijańska dopełnia wartość odpoczynku i świętowania. Człowiek ma tendencję, by sprowadzać kontemplacyjne wytchnienie do dziedziny tego, co bezowocne czy zbędne, zapominając, że w ten sposób odbiera się dokonywanemu dziełu to, co najważniejsze: jego sens. Naszym obowiązkiem jest włączenie w nasze działania bezinteresowności i wymiaru receptywnego. Jest to coś innego niż zwykła bezczynność. Chodzi o inny sposób działania, stanowiący część naszego istnienia. W ten sposób ludzkie działanie chronione jest nie tylko od pustego aktywizmu, ale także od niepohamowania oraz wyizolowania sumienia, co prowadzi do dążenia tylko do własnych korzyści. Prawo cotygodniowego odpoczynku nakazywało powstrzymanie się od pracy siódmego dnia: «aby odpoczęły twój wół i osioł i odetchnęli syn twojej niewolnicy i cudzoziemiec» (Wj 23, 12). Odpoczynek jest poszerzeniem spojrzenia, umożliwiającym ponowne uznanie praw innych. W ten sposób dzień odpoczynku, którego centrum stanowi Eucharystia, rzuca swoje światło na cały tydzień i sprawia, że opieka nad naturą i ubogimi staje się naszym osobistym zadaniem.

 

VII. Trójca Święta  i relacja  między stworzeniami

 

238. Ojciec jest ostatecznym źródłem wszystkich rzeczy, miłującym i przystępnym fundamentem wszystkiego, co istnieje. Syn, który Go odzwierciedla i poprzez którego wszystko zostało stworzone, złączył się z tą ziemią, kiedy ukształtował się w łonie Maryi. Duch, nieskończona więź miłości, jest wewnętrznie obecny w sercu wszechświata, ożywiając i pobudzając nowe drogi. Świat został stworzony przez Trzy Osoby działające jako jedna Boska zasada, ale każda z nich realizuje to wspólne dzieło zgodnie ze swoją tożsamością. Dlatego, «kiedy pełni podziwu kontemplujemy wielkość i piękno wszechświata, musimy wysławiać całą Trójcę Świętą»[169].

239. Dla chrześcijan wiara w jedynego Boga, który jest komunią trynitarną, prowadzi do przekonania, że cała rzeczywistość zawiera w sobie znamię Trójcy Świętej. Święty Bonawentura posunął się do stwierdzenia, że człowiek, przed grzechem, mógł odkryć, iż każde stworzenie «świadczy, że Bóg jest w trzech osobach». Odzwierciedlenie Trójcy można rozpoznać w naturze, «o ile księga ta nie jest dla człowieka nieznaną lub oko człowieka nie jest zaćmione»[170]. Franciszkański święty uczy nas, że każde stworzenie nosi w sobie strukturę trynitarną, tak realną, że mogłaby być spontanicznie kontemplowana, gdyby spojrzenie człowieka nie było ograniczone, niejasne i wątłe. W ten sposób ukazuje nam wyzwanie, by próbować odczytać rzeczywistość w kluczu trynitarnym.

 

240. Osoby Boskie są relacjami samoistnymi, a świat stworzony na wzór Boga jest siecią relacji. Stworzenia skierowane są ku Bogu, a cechą wszystkich istot żywych jest dążenie do innego stworzenia tak, że we wszechświecie można znaleźć niezliczone, trwałe relacje, które wzajemnie tajemniczo się przeplatają[171]. Zachęca to nas nie tylko do podziwiania wielu powiązań istniejących między stworzeniami, ale prowadzi także do odkrycia klucza naszej samorealizacji. Byt ludzki bowiem tym bardziej się rozwija, tym bardziej dojrzewa i tym bardziej się uświęca, im bardziej wchodzi w relacje, przekraczając siebie, aby żyć w komunii z Bogiem, z innymi i ze wszystkimi stworzeniami. W ten sposób przyjmuje w swoim życiu ową dynamikę trynitarną, jaką Bóg w nim odcisnął od początku jego istnienia. Wszystko jest połączone, a to nas zachęca do dojrzewania w duchowości globalnej solidarności, która emanuje z tajemnicy Trójcy Świętej.

 

VIII. Królowa całego stworzenia

 

241. Maryja, Matka, która troszczyła się o Jezusa, obecnie troszczy się z miłością i macierzyńskim bólem o ten poraniony świat. Tak jak z sercem przebitym mieczem opłakiwała śmierć Jezusa, tak teraz ma współczucie dla cierpienia ukrzyżowanych ubogich oraz stworzeń tego świata zgładzonych ludzką mocą. Żyje Ona wraz z Jezusem, całkowicie przemieniona, a wszystkie stworzenia opiewają Jej piękno. Jest ona Niewiastą «obleczoną w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu» (Ap 12, 1). Wzięta do nieba, jest Matką i Królową wszelkiego stworzenia. W Jej uwielbionym ciele, razem z Chrystusem zmartwychwstałym, część stworzenia osiągnęła pełnię swego piękna. Przechowuje Ona w swoim sercu nie tylko całe życie Jezusa, które z troską «zachowywała» (por. Łk 2, 19.51), ale także obecnie pojmuje sens wszystkich rzeczy. Dlatego możemy Ją prosić, aby nam pomogła postrzegać ten świat mądrzejszymi oczyma.

 

242. Obok Maryi wyróżnia się w Świętej Rodzinie z Nazaretu postać świętego Józefa. Poprzez swoją pracę i wielkoduszną obecność opiekował się Maryją i Jezusem i bronił Ich. Uwolnił Ich także od przemocy ludzi niesprawiedliwych, zabierając Ich do Egiptu. W Ewangelii jawi się jako mąż sprawiedliwy, pracowity, mocny. Ale w jego postaci widzimy także wielką czułość, która nie jest cechą ludzi słabych, lecz naprawdę silnych, wrażliwych na rzeczywistość, gotowych kochać i służyć z pokorą. Dlatego został ogłoszony opiekunem Kościoła powszechnego. On także może nas nauczyć troski, motywować nas do wielkodusznej pracy z czułością, aby chronić ten świat, jaki powierzył nam Bóg.

 

IX. Ponad słońcem

 

243. U kresu naszego życia spotkamy się twarzą w twarz z nieskończonym pięknem Boga (por. 1 Kor 13, 12) i będziemy mogli z radosnym podziwem odczytywać tajemnicę wszechświata, który wraz z nami będzie uczestniczył w pełni bez końca. Tak, jesteśmy w drodze do szabatu wieczności, do nowego Jeruzalem, do wspólnego domu w niebie. Jezus mówi nam: «Oto czynię wszystko nowe» (Ap 21, 5). Życie wieczne będzie wspólnym zadziwieniem, gdzie każde stworzenie, świetliście przemienione, zajmie swoje miejsce i będzie miało coś, czym obdarzy ubogich ostatecznie wyzwolonych.

 

244. Oczekując, zjednoczymy się, aby zająć się tym domem, który został nam powierzony, wiedząc, że wszystko, co jest w nim dobre, zostanie zebrane na niebiańskiej uczcie. Wraz ze wszystkimi stworzeniami pielgrzymujemy na tej ziemi, szukając Boga, ponieważ «jeśli świat ma początek i został stworzony, to poszukuje tego, kto go stworzył, tego, który dał mu początek, tego, który jest jego Stwórcą»[172]. Pielgrzymujmy, śpiewając! Niech nasze zmagania i nasz niepokój o tę planetę nie odbierają nam radości nadziei!

 

245. Bóg, który wzywa nas do wspaniałomyślnego poświęcenia i całkowitego oddania, daje nam siłę i światło, jakich potrzebujemy, by iść do przodu. W centrum tego świata stale obecny jest Pan życia, który tak bardzo nas kocha. On nas nie opuszcza, nie zostawia nas samymi, bo definitywnie zjednoczył się z naszą ziemią, a Jego miłość zawsze prowadzi nas do znalezienia nowych dróg. Jemu niech będzie chwała!

 

*  *  *

 

Po tej długiej refleksji, zarówno radosnej, jak i dramatycznej, proponuję dwie modlitwy. Jedną z nich możemy dzielić się ze wszystkimi wierzącymi w Boga Stworzyciela i Ojca, a drugą odmawiajmy, aby chrześcijanie potrafili podjąć zobowiązania, jakie wobec stworzenia stawia nam Jezusowa Ewangelia.

 

Modlitwa za naszą ziemię

 

Wszechmogący Boże, który jesteś w całym wszechświecie

oraz w najmniejszym z Twoich stworzeń,

Ty, który otaczasz swą czułością wszystko, co istnieje,

ześlij na nas moc swojej miłości,

byśmy zatroszczyli się o życie i piękno.

Napełnij nas pokojem, abyśmy żyli jak bracia i siostry

i nikomu nie wyrządzali krzywdy.

Ojcze ubogich,

pomóż nam uratować opuszczonych i zapomnianych tej ziemi,

którzy znaczą tak wiele w Twoich oczach.

Ulecz nasze życie,

byśmy strzegli świata, a nie łupili go,

byśmy rozsiewali piękno,

a nie skażenie i zniszczenie.

Dotknij serc

tych, którzy szukają jedynie zysków

kosztem ubogich i ziemi.

Naucz nas odkrywania wartości każdej rzeczy,

kontemplowania w zadziwieniu,

uznania, że jesteśmy głęboko zjednoczeni

z każdym stworzeniem

w naszej pielgrzymce ku Twej nieskończonej światłości.

Dziękujemy, że jesteś z nami każdego dnia.

Wspieraj nas, prosimy, w naszych zmaganiach

na rzecz sprawiedliwości, miłości i pokoju.

 

Chrześcijańska modlitwa wraz ze stworzeniem

 

Chwalimy Cię, Ojcze, wraz ze wszystkimi stworzeniami,

które wyszły spod Twojej wszechmocnej ręki.

Twoje są i pełne są Twojej obecności

i Twojej czułości.

Pochwalony bądź, Panie!

 

Jezu, Synu Boży,

wszystko przez Ciebie zostało stworzone.

Kształtowałeś się w łonie Maryi,

stałeś się częścią tej ziemi

i oglądałeś ten świat ludzkimi oczyma.

Dziś żyjesz w każdym stworzeniu

w Twojej chwale Zmartwychwstałego.

Pochwalony bądź, Panie!

 

Duchu Święty, który swoim światłem

kierujesz światem ku miłości Ojca

i towarzyszysz jękom stworzenia,

Ty żyjesz także w naszych sercach,

by nas pobudzać ku dobru.

Pochwalony bądź, Panie!

 

Panie Boże w Trójcy Jedyny, piękna Wspólnoto nieskończonej miłości,

naucz nas kontemplowania Ciebie

w pięknie wszechświata,

gdzie wszystko mówi nam o Tobie.

Rozbudź nasze uwielbienie i wdzięczność

za każdą istotę, którą stworzyłeś.

Obdarz nas łaską poczucia się wewnętrznie zjednoczonymi

ze wszystkim, co istnieje.

Boże miłości, ukaż nam nasze miejsce w tym świecie

jako narzędzi Twojej miłości

dla wszystkich istot tej ziemi,

bo żadna z nich nie jest przez Ciebie zapomniana.

Oświeć posiadających władzę i pieniądze,

aby nie popadli w grzech obojętności,

aby miłowali dobro wspólne, wspierali słabych

i opiekowali się światem, w którym żyjemy.

Ubodzy i ziemia wołają:

Panie, obejmij nas swą mocą i światłem,

abyśmy chronili wszelkie życie,

przygotowali lepszą przyszłość,

aby nadeszło Twoje Królestwo

sprawiedliwości, pokoju, miłości i piękna.

Pochwalony bądź, Panie!

Amen.

 

W Rzymie, u Świętego Piotra, dnia 24 maja 2015 roku, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, w trzecim roku mego pontyfikatu.

 

 

 

Przypisy:

 

[144] Koniec czasów nowożytnych, tłum. Z. Włodek, Znak 1969, s. 55.

[145] JAN PAWEŁ II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 1: AAS 82 (1990) 147; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 21.
[146] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 66: AAS 101 (2009), 699.
[147] Tenże, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2010, 11: AAS 102 (2010), 48; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2010, s. 6.
[148] Karta Ziemi, Organizacja Narodów Zjednoczonych, 2000.
[149] JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus (1 maja 1991), 39: AAS 83 (1991), 842.
[150] Tenże, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1990, 14: AAS 82 (1990) 155; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 12 bis/1989, s. 22.
[151] Adhort. apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 261: AAS 105 (2013), 1124.
[152] BENEDYKT XVI, Homilia podczas Mszy św. z okazji inauguracji pontyfikatu (24 kwietnia 2005): AAS 97 (2005), 710; wyd. polskie, n. 6/2005, s. 11,
[153] Australian Catholic Bishops, A New Earth. The Enviromental Challenge (2002).
[154] ROMANO GUARDINI, Koniec czasów nowożytnych, tłum. Z. Włodek, Znak 1969, s.58
[155] Adhort. Apost. Evangelii gaudium (24 listopada 2013), 71: AAS 105 (2013), 1050.
[156] BENEDYKT XVI, Enc. Caritas in veritate (29 czerwca 2009), 2: AAS 101 (2009), 642.
[157] PAWEŁ VI, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1977, AAS 68 (1976), 709.
[158] PAPIESKA RADA “IUSTIA ET PAX”, Kompendium nauki społecznej Kościoła, 582.
[159] Mistrz duchowości Ali Al-Khawwas na podstawie własnego doświadczenia podkreślił konieczność nieoddzielania zbytnio stworzeń świata od doświadczenia Boga w głębi naszych serc. Pisał: «Nie trzeba szkodliwie krytykować tych, którzy poszukują ekstazy w muzyce lub poezji. Każdy dźwięk czy poruszenie tego świata zawiera subtelną tajemnicę. Osobom wtajemniczonym udaje się uchwycić to, co mówi wiejący wiatr, pochylające się drzewa, płynąca woda, brzęczące muchy, skrzypiące drzwi, śpiew ptaków, dźwięk strun lub fletów, westchnienie chorych, jęki cierpiących…» (EVA DE VITRAY-MEYEROVITCH, Antologie du soufisme, Paris 1978, 200).
[160] II Sent., 23, 2, 3.
[161] Pieśń duchowa, XIV, 5.
[162] Tamże.
[163] Tamże, XIV, 6-7.
[164] JAN PAWEŁ II, List ap. Orientale lumen (2 maja 1995), 11: AAS 87 (1995), 757.
[165] Tamże.
[166] Tenże, Enc. Ecclesia de Eucharistia (17 kwietnia 2003), 8: AAS 95 (2003), 438.
[167] BENEDYKT XVI, Homilia w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (15 czerwca 2006), L’Osservatore Roman, wyd. polskie, n. 9-10/2006, s. 40.
[168] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 2175.
[169] JAN PAWEŁ II, Katecheza (2 sierpnia 2000) ), 4: Insegnamenti 23/2 (2000), 112; L’Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 1/2001, s 37.
[170] Quaest. disp. de Myst. Trinitatis, 1, 2, concl.
[171] Por. ŚW. TOMASZ Z AKWINU, Summa Theologiae I, q. 11, art. 3; q. 21, art. 1, ad 3; q. 47, art. 3.
[172] ŚW. BAZYLI WIELKI, Homilie na Hexameron, 1, 2, 6.

 

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/encykliki-franciszek/art,11,encyklika-pochwalony-badz.html

*******

Bezprecedensowa encyklika. Znak ekumeniczna

KAI / pz

18.06.2015 11:51
(fot. youtube.com)

“Bezprecedensowa encyklika. Znak ekumeniczny” – pod takim tytułem swój komentarz do “Laudato si’” opatruje Stefania Falsca we włoskim dzienniku “Avvenire”. Właśnie w jej ekumenicznym charakterze dziennikarka upatruje zasadniczej nowości papieskiego dokumentu.

Fakt, że encyklikę prezentuje w Watykanie prawosławny metropolita Jan (Zizioulas) z Patriarchatu Ekumenicznego Konstantynopola jest – według niej – nie tylko “aktem kurtuazji” wobec siostrzanego Kościoła, ani też “symbolicznym hołdem” dla działań patriarchy Bartłomieja, z którym łączy Franciszka “mocna przyjaźń” oraz “jedna wiara, która staje się wspólnotą zamiarów”.
Falasca przypomina, że podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu wiozącego go ze Sri Lanki na Filipiny 15 stycznia br. papież ujawnił, iż przygotowując swą encyklikę, czytał wiele tekstów Bartłomieja na temat ochrony stworzenia. Zainteresowanie problematyką ekologiczną “wypływa z fundamentalnych źródeł tradycji prawosławnej”, która “odczytuje stworzenie” jako “ofiarę i dziękczynienie”, jako Eucharystię. Podejście to, wyrażone w książce “E Ktise os eucharistia” (Stworzenie jako Eucharystia) Zizioulasa, którego Yves Congar uważał za “jednego z najbardziej oryginalnych i głębokich teologów naszych czasów”, a Franciszek zalicza do “największych żyjących teologów chrześcijańskich”. – Czytajcie teologów prawosławnych – zalecił papież podczas niedawnego spotkania z duchowieństwem w bazylice św. Jana na Lateranie.
Włoska dziennikarka zauważa, że refleksje Zizioulasa oraz odniesienia do Bartłomieja nt. nawracania się człowieka z egoizmu do współuczestnictwa znajdują swe echo w początkowych paragrafach encykliki, dotyczących edukacji i duchowości ekologicznej. Tym samym “wkład Kościoła prawosławnego we wspólną refleksję nt. troski o wspólny dom znaczą relację między siostrzanymi Kościołami”, co staje się “świadectwem jedności” wobec świata na rzecz “wspólnego tworzenia nowej cywilizacji miłości i solidarności”.
Encyklika podejmuje także treść wspólnej deklaracji św. Jana Pawła II i patriarchy Bartłomieja z 1992 r., w której dali wyraz swej trosce o Ziemię, a także wspólnej deklaracji Franciszka i Bartłomieja z Jerozolimy z 2014 r.
W ten sposób “w pierwszej ekumenicznej encyklice nabrała kształtu wspólna braterska odpowiedzialność”, o której na łamach “Avvenire” w 1968 r. mówił patriarcha Konstantynopola Atenagoras: “Nadeszła godzina Kościoła: zjednoczony, powinien wskazać światu kierunek nadziei”.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3160,bezprecedensowa-encyklika-znak-ekumeniczny.html

********

“Ziemia, nasza siostra, protestuje z powodu zła”

PAP/ rj

18.06.2015 12:10, aktualizacja 18.06.2015 12:42
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Ziemia, nasza siostra, “protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr” – napisał papież Franciszek w encyklice “Laudato si’” (Pochwalony bądź), poświęconej – jak wyjaśnił – “trosce o wspólny dom”.

W liczącym ponad 190 stron dokumencie, papież zaapelował o “ekologiczne nawrócenie”. Zwrócił uwagę na konieczność drastycznej redukcji emisji m.in. dwutlenku węgla poprzez zastępowanie paliw kopalnych i rozwijanie odnawialnych źródeł energii.

 

Tytuł encykliki to słowa z kantyku świętego Franciszka z Asyżu. Papież wskazał, że za jego przykładem “konieczne jest połączenie troski o środowisko ze szczerą miłością do człowieka i z ciągłym zaangażowaniem wobec problemów społeczeństwa”.

 

Franciszek zauważył: dorastaliśmy myśląc, że jesteśmy “właścicielami i rządcami” Ziemi uprawnionymi do jej ograbienia. Teraz zaś, dodał, uciskana i zdewastowana Ziemia “jęczy i wzdycha”, a z nią jęczą wszyscy “porzuceni tego świata”.

 

– Nigdy nie traktowaliśmy tak źle i nie okaleczyliśmy tak naszego wspólnego domu, jak miało to miejsce w ciągu ostatnich dwóch stuleci – ocenił.

 

Przestrzegł przed “postawami władcy”, wyzyskującego zasoby naturalne, “niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym interesom”.

 

Wyraził opinię, że cała ludzkość powinna zjednoczyć się w dążeniu do zrównoważonego i zintegrowanego rozwoju, gdyż “jest jeszcze zdolna do współpracy w budowaniu naszego wspólnego domu”.

 

Franciszek zaapelował o dialog dotyczący sposobu budowy planety. Jak zaznaczył, choć globalny ruch ekologiczny rozbudził świadomość, to niestety – przyznał – “wiele wysiłków na rzecz znalezienia konkretnych rozwiązań kryzysu zostało zmarnowanych”. Tymczasem jego zdaniem potrzeba nowej powszechnej solidarności, wstrzemięźliwości i pokory.

 

Papież skonstatował: Nasz dom, Ziemia, staje się coraz “bardziej ogromnym składem nieczystości”. Klimat nazwał zaś “dobrem wspólnym” i przypomniał zjawisko jego ocieplenia oraz stały wzrost poziomu morza. “Trudno go nie powiązać ze wzrostem ekstremalnych zjawisk pogodowych” – stwierdził.

 

Właśnie z powodu tych zjawisk ludzkość, zaznaczył, musi uświadomić sobie konieczność zmiany stylu życia, produkcji i konsumpcji. Obecny stan rzeczy, przypomniał, to rezultat wysokiego stężenia gazów cieplarnianych, emitowanych głównie z powodu działalności człowieka. Następnie Franciszek zwrócił uwagę na to, że “zwiększa to szczególnie wzorzec rozwoju opartego na intensywnym wykorzystaniu paliw kopalnych, stanowiący centrum światowego systemu energetycznego”.

 

Wskazał: “Wiemy, że technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo zastąpiona”.

 

Wśród priorytetów wskazał doprowadzenie do drastycznej redukcji emisji dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających, poprzez “zastępowanie na przykład paliw kopalnych i rozwijanie odnawialnych źródeł energii”.

 

– Jednak we wspólnocie międzynarodowej nie osiągnięto odpowiednich porozumień na temat odpowiedzialności tych, którzy muszą ponosić wyższe koszty transformacji energetycznej – dodał.

 

Papież potępił próby “maskowania problemów lub ukrywania objawów” przy jednoczesnym dążeniu jedynie do ograniczenia negatywnych skutków zmian klimatycznych. A wiele symptomów wskazuje, ostrzegł, że skutki te mogą być coraz gorsze.

 

Franciszek wskazał, że nie jest możliwe utrzymanie obecnego poziomu konsumpcji w krajach najbardziej rozwiniętych i w bogatszych warstwach społeczeństwa. Zauważył, że stałemu pogarszaniu się jakości wody towarzyszy skłonność do prywatyzacji jej szczupłych zasobów, stających się towarem, “podporządkowanym prawom rynku”.

 

Przypomniał, że dostęp do wody pitnej i bezpiecznej jest “istotnym, fundamentalnym i powszechnym prawem człowieka”. Ziemia, na której żyjemy, staje się mniej bogata i piękna, jest coraz bardziej szara, podczas gdy rozwój technologii i ofert konsumpcji nieustannie w sposób nieograniczony posuwa się naprzód – podkreślił papież.

 

– Łudzimy się – dodał – iż możemy zastąpić piękno – niezastępowalne i niemożliwe do odzyskania – innym pięknem – stworzonym przez nas”.

 

W encyklice skrytykował budowę “ekologicznych osiedli mieszkaniowych”, gdzie “usiłuje się zabraniać dostępu innym, aby nie zakłócali sztucznego spokoju”.

 

Papieski dokument głosi, że szerzy się globalna niesprawiedliwość, a problemy najsłabszych mieszkańców planety są często postrzegane jako “zwykły negatywny efekt uboczny”. Wynika to według Franciszka z tego, że eksperci i ludzie władzy “żyją i dumają w luksusowych warunkach”. – Zamiast rozwiązywać problemy ubogich – napisał Franciszekniektórzy chcą jedynie proponować ograniczenie liczby urodzeń.

 

Zwrócił uwagę na naciski na kraje rozwijające się, polegające na uzależnianiu pomocy gospodarczej od zastosowania polityki “zdrowia reprodukcyjnego.

 

Obwinianie wzrostu demograficznego, a nie skrajnego i selektywnego konsumpcjonizmu, jest sposobem na uniknięcie stawienia czoła problemom – podkreślił.

 

W tekście mowa jest też o “długu ekologicznym” między północą a południem, związanym z brakiem równowagi handlowej i nieproporcjonalnym wykorzystywaniem zasobów naturalnych.

 

Franciszek odnotował, że zadłużenie zagraniczne krajów ubogich stało się narzędziem kontroli nad nimi. W jego ocenie słabość polityki międzynarodowej, podporządkowanej finansom, przyczynia się do niepowodzenia światowych szczytów na temat środowiska.

Ostrzegł, że “wobec wyczerpywania się niektórych zasobów dojdzie do stworzenia korzystnego scenariusza dla nowych wojen”.

Kościół, podkreślił, chroni człowieka także “przed zniszczeniem samego siebie”.

 

Papież napisał również, że “tradycja chrześcijańska nigdy nie uznała prawa do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne i podkreślała społeczną funkcję wszelkiej formy własności prywatnej”.

 

Dobrem publicznym, dodał Franciszek, jest środowisko, a “ten, kto posiada jego część, ma ją jedynie po to, aby zarządzać nią dla dobra wszystkich”.

 

Encyklika mówi o pułapkach i zagrożeniach ze strony osiągnieć technologii, ale i o tym, że nowoczesna myśl jest zdolna do tworzenia piękna. – Czy można zaprzeczyć pięknu samolotu lub niektórych drapaczy chmur? – zapytał papież.

 

Dużo miejsca poświęcił kwestii roślinnych i zwierzęcych organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO), przyznając, że trudno wydać osąd na ich temat.

 

– Pomimo że nie mamy ostatecznych dowodów na temat szkód, jakie mogłyby spowodować u ludzi zboża transgeniczne, a w niektórych regionach ich użycie spowodowało rozwój gospodarczy, który przyczynił się do rozwiązania istniejących problemów, to istnieją poważne trudności, których nie można umniejszać – napisał.

 

W dokumencie zabrzmiał mocny apel o przekształcenie modelu globalnego rozwoju, refleksję nad sensem gospodarki i jej celami.

Franciszek jest przekonany, że “nie można już z pogardą i ironią traktować prognoz katastroficznych”. Ostrzegł, że może dojść do tego, że następnym pokoleniom zostawimy “zbyt wiele gruzów, pustyń i śmieci”.

 

Franciszek uważa, że “zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych wymaga uczciwości, odwagi i odpowiedzialności, w szczególności od krajów najpotężniejszych i najbardziej zanieczyszczających”. Ubolewa, że międzynarodowe negocjacje “nie mogą znacząco postępować z powodu stanowiska krajów, które wyżej stawiają własne interesy narodowe niż globalne dobro wspólne”.

 

A na razie, wskazał papież, każdy może wnieść swój wkład, choćby “ubierać się cieplej zamiast włączać ogrzewanie”.

 

http://www.deon.pl/wiadomosci/swiat/art,21680,ziemia-nasza-siostra-protestuje-z-powodu-zla.html

********

Franciszek wzywa do dialogu nad stanem Ziemi

KAI / rj

18.06.2015 12:04

 

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

O podjęcie dialogu nad stanem Ziemi, zerwania z obojętnością oraz realizację wypływającej z Ewangelii troski o rzeczywistość stworzoną zaapelował papież Franciszek w pierwszej w dziejach Kościoła encyklice całkowicie poświęconej ochronie naturalnego środowiska człowieka, “Laudato si'” – “Pochwalony bądź”.

 

Papież przypomniał, że każdy z nas jest częścią przyrody i od niej zależy, zaś aktualne zagrożenia wymagają zdecydowanego “nawrócenia ekologicznego”.
Wezwanie adresowane do wszystkich

W pierwszych słowach encykliki papież podkreśla inspirację, jaką jest dla niego św. Franciszek z Asyżu, którego “Pieśń słoneczna” rozpoczyna dokument. Jest on adresowany do wszystkich ludzi, by nawiązać dialog “w odniesieniu do naszego wspólnego domu”. Wpisuje się jednocześnie we wcześniejsze nauczanie Stolicy Apostolskiej, poszczególnych episkopatów, innych Kościołów chrześcijańskich, zwłaszcza Patriarchy Ekumenicznego, Bartłomieja I. Cytuje również wypowiedzi wyznawców innych religii.

 

W swoim dokumencie Ojciec Święty wiele razy podkreśla ścisłą więź między ubogimi a kruchością naszej planety, wzajemne powiązanie różnych zjawisk, krytykuje paradygmat technokratyczny i wywodzące się z niego nowe formy władzy, zachęca do poszukiwania alternatywnych dróg ekonomii i postępu. Wskazuje na wartość właściwą każdemu stworzeniu, ludzki sens ekologii, potrzebę otwartej i szczerej dyskusji, poważną odpowiedzialność polityki międzynarodowej i lokalnej, ale także konsekwencje kultury odrzucenia oraz proponuje nowy, bardziej wstrzemięźliwy styl życia.

 

Niepokój o stan Ziemi

Franciszek nie ukrywa niepokoju o stan naszej planety. Wskazuje na zanieczyszczenia spowodowane stosowanymi technologiami, wytwarzanie ogromnych ilości śmieci, zjawisk będących skutkiem “kultury odrzucenia”. Papież przypomina, że klimat jest dobrem wspólnym i nie kryje obaw związanych z globalnym ociepleniem, powodowanym w znacznej mierze działalnością człowieka. Grozi to podwyższaniem się poziomu mórz, a także niszczeniem ekosystemów. Zauważa, że konsekwencje tych zmian dotkną przede wszystkim ludzi najuboższych. Wzywa do zdecydowanego obniżenia emisji dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających.

 

Kolejnym powodem do troski jest wyczerpywanie zasobów naturalnych, zwłaszcza wody. – Zwiększenie niedoborów wody spowoduje wzrost kosztów żywności i innych produktów wymagających jej użycia (n. 31) – pisze papież i przestrzega, że kontrola wody przez wielkie światowe korporacje, stanie się głównym źródłem konfliktów w tym stuleciu. Ojciec Święty zwraca też uwagę na katastrofalne skutki zatracenia różnorodności biologicznej i niekontrolowanego rozrostu miast. Zauważa, że obok osiągnięć technologii dostrzegamy także zmniejszenie liczby miejsc pracy, narastanie dysproporcji i podziałów społecznych, czy zanik relacji międzyosobowych. Zdaniem Franciszka proces degradacji środowiska jest związany z degradacją relacji międzyludzkich, a jego ofiarami padają najsłabsi mieszkańcy planety. Dlatego w dyskusje o środowisku trzeba włączyć kwestię sprawiedliwości, aby “usłyszeć zarówno wołanie ziemi, jak i krzyk biednych” (n. 49).

 

Papież sprzeciwia się obarczaniu winą za kryzys ekologiczny wzrostu demograficznego, zamiast wskazać na skrajny i selektywny konsumpcjonizm (por. n. 50). Dodaje, że w kwestii zmian klimatycznych mamy do czynienia ze zróżnicowaną odpowiedzialnością i konieczna jest w tej dziedzinie postawa globalnej solidarności. Przestrzega przed narodowymi egoizmami, które mogą doprowadzić do wojny, która zawsze niszczy środowisko naturalne.

 

Ojciec Święty zaznacza, że w wielu kwestiach szczegółowych Kościół nie ma podstaw, by proponować definitywne rozwiązania i rozumie, że powinien słuchać i promować uczciwą debatę wśród naukowców (n. 61), tym niemniej “jeżeli przyjrzymy się różnym regionom naszej planety, zdamy sobie sprawę, że ludzkość zawiodła Boże oczekiwania” (tamże).

 

Ewangelia stworzenia

Obszerny rozdział poświęca Franciszek biblijnej wizji i nauczaniu Kościoła o stworzeniu, będąc przekonanym o owocności dialogu nauki i religii. Zaznacza, że ludziom wierzącym dodaje ona motywacji, by zatroszczyć się o przyrodę oraz najsłabszych braci i siostry (n. 64). Przypomina, że W tradycji judeochrześcijańskiej “stworzenie” to znacznie więcej niż natura, ponieważ związane jest z Bożym planem miłości, … jako rzeczywistość … wzywająca nas do powszechnej komunii (n. 76). Wskazuje, że tradycja biblijna odrzuca wizję arbitralnej dominacji człowieka nad światem. – My sami nie jesteśmy ostatecznym celem wszystkich innych stworzeń. Wszystkie zmierzają wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, jakim jest Bóg w transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i oświetla (n. 83) – stwierdza Ojciec Święty.

 

Papież przypomina, że każde stworzenie ma określoną funkcję i żadne nie jest zbędne, ukazując bogactwo Boga, bo do Niego wszystko należy. Jednocześnie przestrzega, by nie zapominać o wyższości człowieka i nie prowadzić walki o inne gatunki, rezygnując z niej, gdy w grę wchodzi obrona równej godności istot ludzkich. – Oczywista jest sprzeczność postaw tych, którzy walczą z handlem gatunkami zwierząt zagrożonych wyginięciem, a pozostają całkowicie obojętni na handel ludźmi, los ubogich, czy też chcą zniszczyć drugiego, nie lubianego człowieka (n. 91).

 

Franciszek podkreśla zrazem, iż “wszelkie okrucieństwo wobec jakiegokolwiek stworzenia jest sprzeczne z godnością człowieka” (n. 92). Dodaje, że ziemia jest zasadniczo wspólnym dziedzictwem, którego owoce powinny służyć wszystkim (n. 93), a środowisko jest dobrem publicznym, mieniem całej ludzkości i wszyscy są za nie odpowiedzialni (n. 94). Wreszcie kieruje nas ku spojrzeniu Jezusa, który tajemniczo otacza i ukierunkowuje stworzenia ku pełni.

 

Odpowiedzialność człowieka za kryzys ekologiczny

Franciszek zauważa, że postęp techniczny dał dziś człowiekowi ogromne środki, ale ta wielka moc domaga się samokontroli i stwierdza, że istocie ludzkiej “brak dziś odpowiednio solidnej etyki, kultury i duchowości, które rzeczywiście by ją ograniczały i utrzymywały w ryzach” (n. 105). W obliczu panowania “paradygmatu technokratycznego” papież podkreśla jego ograniczenia i postuluje przystąpienie do “śmiałej rewolucji kulturowej… spowolnienie marszu, aby obserwować rzeczywistość w inny sposób, gromadzić osiągnięcia pozytywne i zrównoważone, a jednocześnie przywrócić wartości i wielkie cele unicestwione z powodu megalomańskiego niepohamowania” (n. 114).

 

Wynika ono z przerostu wypaczonego antropocentryzmu, uzurpacji do panowania nad światem, ignorując jego prawa. “Jeśli człowiek ogłasza siebie jako niezależnego od rzeczywistości i staje się władcą absolutnym, kruszy się sama podstawa jego istnienia, ponieważ zamiast pełnić rolę współpracownika Boga w dziele stworzenia, człowiek zajmuje Jego miejsce i w końcu prowokuje bunt natury” (n. 117) – stwierdza Ojciec Święty. Jednocześnie wskazuje na konieczność uzdrowienia relacji międzyludzkich.

 

Franciszek zaznacza, że “nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji” (n. 120) i postuluje opracowanie nowej syntezy, która przezwycięży fałszywe dialektyki minionych wieków. Przestrzega, iż “wraz z wszechobecnością paradygmatu technokratycznego i uwielbienia nieograniczonej ludzkiej władzy rozwija się w ludziach relatywizm” (n. 122) oraz, że jest to ta sama logika, która generuje wiele odpadów jedynie z powodu nieuporządkowanego pragnienia konsumowania więcej niż faktycznie potrzeba. Stąd nie wystarczają normy prawne i konieczna jest przemiana kulturowa (por. n. 123).

 

Papież postuluje ekologię integralną, która nie może pomijać zapewnienia miejsc pracy, gdyż “zaprzestanie inwestowania w ludzi, aby uzyskać większy natychmiastowy dochód, jest najgorszym interesem dla społeczeństwa” (n. 128). Wskazuje na konieczność dywersyfikacji produkcji oraz poparcia przez państwo drobnych producentów.

 

Ojciec Święty odnosi się do innowacji biologicznych wynikających z badań naukowych. Zaznacza, że wszelkie eksperymentowanie domaga się szacunku dla integralności stworzenia, i dlatego nie wolno niepotrzebnie zadawać zwierzętom cierpień czy śmierci (por. n.130).

 

Wskazuje, że uzasadniona ingerencja w przyrodzie to taka, która dokonywana jest “by pomóc jej we właściwym rozwoju stwarzania chcianym przez Boga” (n. 132). Zachęca do debaty nad stosowaniem zbóż transgenicznych, dostrzegając złożoność tej kwestii.

 

Jednocześnie krytykuje te ruchy ekologiczne, które walczą o ochronę przyrody, nie stosując tych samych zasad do życia ludzkiego. – Kiedy dokonuje się eksperymentów na żywych zarodkach ludzkich, to często usprawiedliwia się przekroczenie wszelkich granic, zapominając, że niezbywalna wartość istoty ludzkiej znacznie wykracza poza stopień jej rozwoju (n. 136) – stwierdza Franciszek.

 

Integralna wizja kwestii ekologicznych, apel o “ekologię człowieka”

Papież uwrażliwia na powiązanie różnych zagadnień składających się na sytuację świata w którym żyjemy, bowiem “dziś analiza problemów środowiskowych jest nierozerwalnie związana z analizą sytuacji człowieka, rodziny, pracy, kontekstu urbanistycznego oraz relacji każdej osoby z samą sobą, co rodzi pewien sposób kontaktu z innymi i ze środowiskiem” (n. 141). Zaznacza, iż także dziedzictwo historyczne, artystyczne i kulturowe jest zagrożone przez ujednolicenia i osłabienie wielkiej różnorodności kulturowej. – Narzucenie pewnego hegemonicznego stylu życia związanego z określonym sposobem produkcji może być równie szkodliwe jak zniszczenie ekosystemu (n. 145) – stwierdza Franciszek.

 

Ojciec Święty postuluje zwrócenie bacznej uwagi na kwestie urbanistyczne, aby planowanie przestrzenne czy też architektura autentycznie służyły człowiekowi. W tej integralnej wizji podkreśla “ekologię ludzką”: “niezbędną relację życia człowieka z prawem moralnym, wpisanym w jego naturę” (n. 155). Zaznacza, że konieczna jest akceptacja własnego ciała i odrzucenie poglądów o “płci kulturowej”.

 

– Uczenie się i przyjęcie własnego ciała, aby o nie dbać i szanować jego znaczenie, stanowi podstawowy element prawdziwej ekologii człowieka. Także docenienie własnego ciała w jego kobiecości lub męskości jest konieczne, aby móc rozpoznać siebie w spotkaniu z innym, różnym od siebie. W ten sposób można z radością przyjąć specyficzny dar drugiego czy drugiej jako dzieła Boga Stwórcy i wzajemnie się ubogacić. Z tego względu nie jest zdrowa postawa usiłująca “zatrzeć różnicę płci, bo nie potrafi z nią się konfrontować” (tamże).

 

Po raz kolejny Franciszek zwraca uwagę na zasadę dobra wspólnego i poszanowanie sprawiedliwości, zwłaszcza zapewnienia bezpiecznego rozwoju rodzinie. Zaznacza, że nie można mówić o zrównoważonym rozwoju bez solidarności między pokoleniami, bez troski o to jaką ziemię przekażemy tym, którzy przyjdą po nas. Przestrzega przed potencjalnymi katastrofami, które już dziś dotykają niektórych obszarów, a mogą zagrozić w jeszcze poważniejszej skali kolejnym pokoleniom. Jednocześnie wskazuje na konieczność zatroszczenia się już dziś o ubogich dnia dzisiejszego i przypomina o “opcji preferencyjnej na rzecz ubogich”.

 

Papieskie propozycje działań

Ojciec Święty mówiąc o perspektywie międzynarodowej postuluje przede wszystkim uwzględnienie globalnego dobra wspólnego, wyraźnie potępiając kraje, które stawiają ponad nie własne interesy narodowe. Przestrzega przed nakładaniem równych kosztów redukcji gazów cieplarnianych na wszystkie kraje, podkreślając szczególną odpowiedzialność tych, które w przeszłości osiągnęły rozwój kosztem zanieczyszczeń. – Potrzebujemy porozumienia w sprawie globalnych systemów zarządzania dla całego zakresu tak zwanych “globalnych dóbr wspólnych” (n. 174) – podkreśla Franciszek.

 

Jednocześnie apeluje o globalne działania na rzecz odwrócenia tendencji globalnego ocieplenia oraz likwidacji ubóstwa. Istotną rolę powinny w tej dziedzinie odgrywać instytucje międzynarodowe wyposażone w możliwość sankcjonowania. Ma to być władza polityczna zdolna “aby zarządzać ekonomią światową; uzdrowić gospodarki dotknięte kryzysem; zapobiec pogłębieniu się kryzysu i związanego z nim zachwiania równowagi; przeprowadzić właściwe, pełne rozbrojenie oraz zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe i pokój; zapewnić ochronę środowiska i uregulować ruchy migracyjne” (n. 175).

 

Papież zauważa, że w płaszczyźnie polityki ogólnonarodowej czy lokalnej istnieje pokusa, by pod presją doraźnych zysków unikać inwestycji, których efekty będą miały charakter dalekowzroczny, jak inwestycje ekologiczne. Zaznacza, że “wielkość polityczna ukazuje się wtedy, gdy w trudnych chwilach działamy w oparciu o wielkie zasady i myślimy długofalowo o dobru wspólnym” (n. 178). Jednocześnie wskazuje na konieczność podporządkowania się regułom demokracji, by obywatele kontrolowali władzę polityczną. Tylko wówczas bowiem możliwe jest udaremnienie szkód ekologicznych.

 

Ojciec Święty wskazuje na znaczenie dialogu i transparencji w procesach decyzyjnych i przestrzega przed konsekwencjami korupcji. Apeluje, by polityka i gospodarka służyły życiu, zwłaszcza życiu ludzkiemu (n. 189) i zaznacza, że w odniesieniu do środowiska nie można odwoływać się do mechanizmów rynkowych, jakoby problemy można było rozwiązać jedynie poprzez wzrost zysków firm lub poszczególnych osób (n. 190). Apeluje o politykę szerokiej wizji, w której jest miejsce na szczerą troskę o środowisko oraz na integrację słabszych. Zaznacza, że jeśli państwo nie spełnia swojej roli, to może dochodzić do patologii mafijnych, które bardzo trudno wykorzenić.

 

Franciszek zachęca do dialogu religii z nauką, bowiem nauki empiryczne nie wyjaśniają całej rzeczywistości. Potrzebujemy pamięci o wielkich motywacjach umożliwiających współżycie, poświęcenie, życzliwość. – W każdym przypadku trzeba wezwać wierzących, by żyli zgodnie ze swoją wiarą i nie zaprzeczali jej swoimi czynami. Trzeba nalegać, aby otwierali się na łaskę Bożą i dogłębnie czerpali z tego, co w ich najgłębszych przekonaniach dotyczy miłości, sprawiedliwości i pokoju (n. 200) – stwierdza papież. Dodaje, że “powaga kryzysu ekologicznego wymaga od nas wszystkich myślenia o dobru wspólnym i podążania drogą dialogu, wymagającego cierpliwości, ascezy i wielkoduszności”.

 

Edukacja i duchowość ekologiczna

Ostatni rozdział swej encykliki poświęcił papież kwestiom wychowania. Zachęca, by postawić na inny styl życia, bo “obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia, zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć, może sprowokować jedynie przemoc i wzajemne zniszczenie” (n. 204). Ojciec Święty zaznacza, że nie ma systemu, który “całkowicie zniweczyłyby otwarcie na dobro, prawdę i piękno czy też zdolność do reakcji, jaką Bóg nieustannie pobudza w głębi naszych serc” (n. 205). Ufa, że jeśli przezwyciężymy indywidualizm, to możliwe będzie wypracowanie alternatywnego stylu życia, pozwalająca na poważne zmiany w społeczeństwie.

 

Franciszek wzywa, by wychowywać do przymierza między ludzkością a środowiskiem, byśmy wzrastali w solidarności, odpowiedzialności i trosce opartej na współczuciu. Wskazuje na szczególne miejsce jakie zajmuje rodzina, stanowiąca ośrodek kultury życia. – Rodzina jest miejscem formacji integralnej, w którym rozgrywają się ściśle ze sobą powiązane różne aspekty osobistego dojrzewania. W rodzinie uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić “dziękuję”, dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości i proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło. Te małe gesty szczerej uprzejmości pomagają budować kulturę życia dzielonego z innymi i szacunku dla tego, co nas otacza (n. 213) – pisze papież.

 

Ojciec Święty nie pomija też roli Kościoła i jego instytucji i wzywa do “ekologicznego nawrócenia”, czyli rozwijania wszystkich konsekwencji “spotkania chrześcijan z Jezusem w relacjach z otaczającym ich światem” (n. 217). Podkreśla, iż “życie powołaniem, by być obrońcami dzieła Bożego, jest istotną częścią życia uczciwego, nie jest czymś opcjonalnym, nie jest też drugorzędnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego” (tamże). Jest ono także doświadczeniem wspólnotowym.

 

Wymieniając różne wymiary “nawrócenia ekologicznego” Franciszek wskazuje na:

 

1. wdzięczność i bezinteresowność, to znaczy uznanie, że świat jest darem otrzymanym z miłości Ojca;

2. gotowość do bezinteresownego wyrzeczenia oraz wielkoduszne gesty, nawet jeśli ich nikt nie widzi i nie docenia;

3. świadomość, że nie jesteśmy odłączeni od innych stworzeń, tworząc z innymi istotami wszechświata wspaniałą powszechną komunię;

4. rozwijanie swojej kreatywności i entuzjazmu, by rozwiązać dramaty świat;

5. wypływającą z wiary odpowiedzialność za świat (n. 220).

 

– Zachęcam wszystkich chrześcijan, aby ukazali jasno ten wymiar swojego nawrócenia, pozwalając, by moc i światło otrzymanej łaski obejmowały także relacje z innymi istotami i otaczającym światem, budząc owo cudowne braterstwo z całym stworzeniem, którym wspaniale żył święty Franciszek z Asyżu (n. 221) – apeluje Ojciec Święty.

 

Papież zaznacza, że duchowość chrześcijańska zachęca, by podejmować styl życia zdolny do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji. – Duchowość chrześcijańska proponuje rozwój wstrzemięźliwości i zdolności radowania się, mając niewiele (n. 222) – stwierdza Franciszek.

 

Dodaje, że wstrzemięźliwość przeżywana świadomie i w wolności nas wyzwala. Przestrzega przed zanikiem pokory, który może prowadzić do wyrządzenia szkody społeczeństwu i środowisku (n. 224). Wskazuje na powiązanie pokoju wewnętrznego osoby z troską o środowisko i dobro wspólne. Przypomina, że wyrazem pokornej postawy serca jest modlitwa przed i po posiłku, umacniająca “nasze poczucie wdzięczności za dary stworzenia, wyrażając uznanie tym, którzy swoją pracą zapewniają te dobra, oraz umacnia solidarność z najbardziej potrzebującymi” (n. 227).

 

Ojciec Święty zaznacza, że troska o przyrodę należy do duchowości powszechnego braterstwa, będącej przeciwieństwem świata szalejącej konsumpcji, będącego równocześnie światem znęcania się nad życiem we wszystkich jego formach (n. 230). Zachęca do małych codziennych gestów, które mają także wymiar obywatelski i polityczny, przejawiających się we wszystkich działaniach, które starają się budować lepszy świat. Apeluje o kulturę troski, w tym o dziedzictwo historyczne i kultywowanie wspólnej tożsamości.

 

Franciszek wskazuje, iż w stworzeniu możemy dostrzec działanie Boga. Szczególne znaczenie mają sakramenty, gdzie natura jest przyjęta przez Boga i przemieniona w pośrednictwo życia nadprzyrodzonego (n. 235): “Chrześcijaństwo nie odrzuca materii; przeciwnie, cielesność zostaje w pełni dowartościowana w akcie liturgicznym, gdzie ludzkie ciało ukazuje swą wewnętrzną naturę świątyni Ducha i jednoczy się z Panem Jezusem, który również przyjął ciało dla zbawienia świata (tamże)” – stąd Eucharystia stanowi centrum wszechświata a uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. jest niezwykle ważne.

 

Papież przypomina, że dla chrześcijan wiara w jedynego Boga, który jest komunią trynitarną, prowadzi do przekonania, że cała rzeczywistość zawiera w sobie znamię Trójcy Świętej (n. 239). Zachęca, by prosić Maryję o pomoc w postrzeganiu tego świata mądrzejszymi oczyma, a św. Józefa, aby nauczył nas troski, motywował do wielkodusznej i delikatnej pracy chronienia świata, powierzonego nam przez Boga. Na zakończenie swej refleksji Ojciec Święty proponuje dwie modlitwy do odmawiania wspólnie ze wszystkimi wierzącymi w Boga Stworzyciela i Ojca oraz do odmawiania przez wszystkich chrześcijan wraz ze stworzeniem.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3161,franciszek-wzywa-do-dialogu-nad-stanem-ziemi.html

*******

Metropolita Zizioulas o ekumenizmie encykliki

Radio Watykańskie
(fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO)

Aspekt ekumeniczny obecny w encyklice “Laudato si” został zaznaczony również podczas prezentacji papieskiego dokumentu. Jednym z prelegentów był metropolita Pergamonu Joannis Zizioulas. Ceniony prawosławny teolog reprezentował patriarchę Konstantynopola Bartłomieja I, znanego z licznych inicjatyw na rzecz ochrony stworzenia.

 

Wyrażając radość z opublikowania “ekologicznej” encykliki metropolita Zizioulas podkreślił m.in. właśnie ekumeniczny aspekt papieskiego dokumentu.
– Postrzegam w nim ważny ekumeniczny wymiar, który stawia podzielonych chrześcijan wobec wspólnego zadania, któremu muszą oni sprostać razem. Żyjemy w czasach, kiedy podstawowe problemy egzystencjalne zasypują nasze tradycyjne podziały i relatywizują je niemal do zaniku. Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie, gdzie prześladowanie prowadzi do ekumenizmu męczeństwa. W podobny sposób te tradycyjne podziały omija czy przezwycięża kryzys ekologiczny – mówił metropolita Zizioulas.

 

– Niebezpieczeństwo, jakie zagraża naszemu wspólnemu domowi, planecie, na której żyjemy, jest w encyklice opisane w sposób nie pozostawiający wątpliwości co do ryzyka, z jakim mamy do czynienia. Ryzyko to jest wspólne dla nas wszystkich, niezależnie od naszych przynależności kościelnych czy wyznaniowych. Równie powszechny musi być nasz wysiłek, aby zapobiec katastrofalnym skutkom obecnej sytuacji. Encyklika Papieża Franciszka jest wezwaniem do jedności – jedności w modlitwie za środowisko, w tej samej [dla nas wszystkich] Ewangelii stworzenia, w przemianie naszych serc i stylu życia, by szanować i kochać wszystkich i wszystko, co dane jest nam przez Boga.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22527,metropolita-zizioulas-o-ekumenizmie-encykliki.html

********

O.Prof. dr Tomislav Ivancic (OFM) jest założycielem znanej w świecie organizacji – Kliniki Centrum Duchowej Pomocy w Zagrzebiu, gdzie z wielkim powodzeniem leczone są wszelkiego rodzaju zranienia psychiczne i moralne, jak uzależnienia, fobie, skutki braku miłości w dzieciństwie, różnych traum, praktyk okultystycznych, i tp. W klinice stosowana jest metoda lecznicza zwana hagioterapią – jest to coś bardziej skutecznego niż psychoterapia, choć ta bywa tam niekiedy używana pomocniczo. Hagioterapia opiera się na leczeniu różnych chorób poprzez leczenie sfery duchowej człowieka ( w ujęciu chrześcijańskim Kościoła Katolickiego) i wg punktów, jak twierdzi O. Tomislav, podyktowanych mu przez samego „Przyjaciela z Nazaretu”. Z hagioterapii korzystają ze świetnymi rezultatami ludzie różnych wyznań, wielu doznaje także uzdrowień fizycznych i nawróceń. W hagioterapii modlitwa jest centralna. O. Tomislav uczy:

„Każda modlitwa działa leczniczo i dotyka twojej duszy, ale najlepszym remedium na wszystkie choroby, najlepszym sposobem oczyszczania duszy jest odmawianie Modlitwy Pańskiej.
Kiedy modlisz się Modlitwą Pańską , to jest to tak, jakby sam Jezus modlił się w tobie. Połącz się z Panem Bogiem tak, jakbyś telefonował. Powiedz: ‘Ojcze!’, a On odpowie ‘To Ty!’. Linia jest otwarta. Teraz wybierz numery:

1. Wyznaj swoje grzechy (odpuść nam nasze winy)
2. Przebacz innym (jako i my odpuszczamy naszym winowajcom)
3. Wyrzeknij się przywiązań (nie wódź nas na pokuszenie)
4. Zaakceptuj swoje życie (wybaw nas od złego)

Jeśli zatrzymałeś się przy którymś numerze, zostań tam, aż znajdziesz przyczynę. Zobacz grzech, który się za tym skrywa. W przeciwnym razie nie będziesz w stanie kontynuować modlitwy. Czasem jest to tylko niewielka sprawa, która przeszkadza ci pójść dalej. Będzie trudno ją zidentyfikować, jeśli nie podejmiesz tej modlitwy codziennie.

Kiedy podejmiesz Modlitwę Pańską w ten sposób, zostaniesz uwolniony z ciężarów, trudności i problemów. Zostaniesz przemieniony i uzdolniony do wzrostu w modlitwie. Będziesz wzrastać w darach Ducha Świętego. A jeżeli będziesz uzdrowiony, będziesz zdolny modlić się o uzdrowienie innych. Modlitwa Pańska jest niezbędna dla twojego zdrowia. Od niej zaczynajcie wszystkie modlitwy. Wszystkie grupy modlitewne powinny używać jej, kiedykolwiek się spotykają.

Po przejściu tych czterech punktów, będziesz gotów rozmawiać z Bogiem, wielbić i dziękować Mu. Potem będziesz mógł prosić Go o rzeczy, które potrzebujesz. Powiedz Mu prosto i specyficznie czego ci potrzeba , a potem czekaj – może będzie to kilka sekund, może kilka dni. Czekaj – to się stanie. Bóg da ci to, czego potrzebujesz. Módl się ‘Bądź wola Twoja’. Jego wolą jest twój pokój, szczęście i życie. Odmów Ojcze Nasz raz jeszcze, na głos, pozwalając każdemu słowu, by dźwięczało w twoim sercu.”

Powyższy tekst jest tłumaczeniem „na gorąco” fragmentu seminarium o. T. Ivancica, zamieszczonego w książce „Healing Prayers” wydanej przez wydawnictwo Andrea von Rechberg, Teovizija, Zagreb, 2013.

http://osuch.sj.deon.pl/2015/06/18/ojcze-nasz-w-on-i-ja/

 

**********************************************************************

O autorze: Judyta