Słowo Boże na dziś – 29 czerwca 2015 r. – poniedziałek – Świętych Apostołów Piotra i Pawła, uroczystość

Myśl dnia

Moc w słabości się doskonali.

św. Paweł Apostoł

Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi.
ks. kardynał Stefan Wyszyński
Kto pozna Jezusa, ten bardzo dużo zrozumie. Mnóstwo spraw, dotąd trudnych i niezrozumiałych, stanie się prostymi i jasnymi.
Mieczysław Łusiak SJ
*******
ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW PIOTRA I PAWŁA
– UROCZYSTOŚĆ

Jeśli chcesz zapoznać się z Liturgią Słowa Mszy wigilijnej uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła kliknij TUTAJ.

W Mszy wotywnej o Św. Piotrze Apostole, Liturgia Słowa ze święta Katedry Św. Piotra (22 lutego). W Mszy wotywnej o Św. Pawle Apostole, Liturgia Słowa ze święta Nawrócenia Św. Pawła (25 stycznia).

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 12,1-11)

Cudowne uwolnienie Piotra z więzienia

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

W owych dniach Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra. A były to dni Przaśników. Kiedy go pojmał, osadził w więzieniu i oddał pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po Święcie Paschy wydać go ludowi.
Strzeżono więc Piotra w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga.
W nocy, po której Herod miał go wydać, Piotr, skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia.
Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: „Wstań szybko!” Równocześnie z rąk Piotra opadły kajdany.
„Przepasz się i włóż sandały!” – powiedział mu anioł.
A gdy to zrobił, rzekł do niego: „Narzuć płaszcz i chodź za mną!”
Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie. Minęli pierwszą i drugą straż i doszli do żelaznej bramy, prowadzącej do miasta. Ta otwarła się sama przed nimi. Wyszli więc, przeszli jedną ulicę i natychmiast anioł odstąpił od niego.
Wtedy Piotr przyszedł do siebie i rzekł: „Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 34,2-3.4-5.6-7.8-9)

Refren:Od wszelkiej trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił.

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.

Wysławiajcie razem ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto biedak zawołał i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, *
aby ich ocalić.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, *
szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę.

DRUGIE CZYTANIE (2 Tm 4,6-9.17-1)

Paweł przewiduje bliską śmierć i nagrodę

Czytanie z Drugiego listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza

Najmilszy:
Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim którzy umiłowali pojawienie się Jego.
Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 16,18)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ty jesteś Piotr-Opoka,
i na tej opoce zbuduję mój Kościół,
a bramy piekielne go nie przemogą.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 16,13-19)

Tobie dam klucze królestwa niebieskiego

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”
A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”.
Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”.
Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.
Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.

Oto słowo Pańskie.

 **********************************************************************

KOMENTARZ

Najważniejsze pytanie

Każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: Kim dla mnie jest Jezus? Jest to pytanie, które zostaje postawione chrześcijaninowi, gdy zaczyna wchodzić w wiek dojrzały. Gdy jesteśmy dziećmi, do Jezusa prowadzą nas nasi rodzice. Gdy się usamodzielnimy, wówczas sami wybieramy, jaką drogą pójdziemy. Bez szczerej odpowiedzi na to pytanie nasza wiara pozostanie jedynie nawykiem z dzieciństwa, zwyczajem wyniesionym z domu i w obliczu trudności i moralnych wyborów łatwo się załamie. Kim jest dla mnie Jezus? Jeśli dotychczas nie odpowiedziałem sobie szczerze na to pytanie, może warto uczynić to dziś.

Panie, kim Ty jesteś dla mnie? Chciałbym, abyś mi pomógł dziś odpowiedzieć na to pytanie. Abym otrzymał łaskę, która pozwoli mi dalej iść za Tobą.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

 

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

**********

#Ewangelia: Nie zrozumiesz siebie bez Chrystusa

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: “Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: “Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: “A wy, za kogo Mnie uważacie?”

       

Odpowiedział Szymon Piotr: “Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Na to Jezus mu rzekł: “Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.

       

Oto i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. (Mt 16, 13-19)

 

Rozważanie do Ewangelii

 

Św. Jan Paweł II powiedział w czasie swojej pierwszej podróży do Polski, że człowiek nie może siebie zrozumieć bez Chrystusa. Może tę samą prawdę wyraża dzisiejsza Ewangelia? Szymon Piotr najpierw odkrywa tożsamość Jezusa, a potem Jezus odkrywa jemu jego tożsamość. A poznanie swojej tożsamości jest tak ważne dla człowieka! Bez tego życie nie jest prawdziwym życiem. Bez tego człowiek właściwie “błąka się” po świecie, nie wiedząc dokąd idzie.

Warto więc poznawać Jezusa. Warto osobiście “odkryć Go”. Kto pozna Jezusa, ten bardzo dużo zrozumie. Mnóstwo spraw, dotąd trudnych i niezrozumiałych, stanie się prostymi i jasnymi.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2475,ewangelia-nie-zrozumiesz-siebie-bez-chrystusa.html

********

(fot. shutterstock.com)

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: “Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: “Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: “A wy, za kogo Mnie uważacie?”

       

Odpowiedział Szymon Piotr: “Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Na to Jezus mu rzekł: “Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.

       

Oto i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. (Mt 16, 13-19)

 

Rozważanie do Ewangelii

 

Św. Jan Paweł II powiedział w czasie swojej pierwszej podróży do Polski, że człowiek nie może siebie zrozumieć bez Chrystusa. Może tę samą prawdę wyraża dzisiejsza Ewangelia? Szymon Piotr najpierw odkrywa tożsamość Jezusa, a potem Jezus odkrywa jemu jego tożsamość. A poznanie swojej tożsamości jest tak ważne dla człowieka! Bez tego życie nie jest prawdziwym życiem. Bez tego człowiek właściwie “błąka się” po świecie, nie wiedząc dokąd idzie.

Warto więc poznawać Jezusa. Warto osobiście “odkryć Go”. Kto pozna Jezusa, ten bardzo dużo zrozumie. Mnóstwo spraw, dotąd trudnych i niezrozumiałych, stanie się prostymi i jasnymi.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2475,ewangelia-nie-zrozumiesz-siebie-bez-chrystusa.html

*********

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 16, 13-19

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. william.neuheisel / flickr.com / CC BY 2.0)

Otóż ja Tobie mówię…

 

Wyznanie Piotra
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego.

 

Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

 

Opowiadanie pt. “Harmonia ducha”
Feliks Mendelssohn-Bartholdy (1809-47), wybitny kompozytor niemiecki, zwiedzał kiedyś jedną z najsłynniejszych katedr w Europie, znaną z bezcennych zabytkowych organów. Po wysłuchaniu starego organisty spytał go, czy mógłby na nich zagrać. Organista, który nie znał kompozytora odparł, że nie leży w zwyczaju, aby obcy grali na tych organach.

 

Mimo wszystko muzyk zaczął grać. Kościół napełnił się muzyką, jakiej stary organista nie słyszał nigdy w życiu. Wzruszonym głosem zapytał: – Kim jesteś?- Mendelssohn – brzmiała odpowiedź.

 

Oszołomiony organista powiedział wówczas głośno: – I pomyśleć, że taki stary głupiec jak ja wzbraniał Mendelssohnowi gry na moich organach.

 

Refleksja
Na każdym z nas ciąży brzemię odpowiedzialności za Kościół Chrystusa. To również my powinniśmy być skałą z której wybudowany jest mocny fundament naszej wiary, ale też i innych ludzi. Ta wiara bez uczynków jest martwa, stąd tak ważne jest, aby była zgodność naszego myślenia ze słowami i czynami, których jesteśmy autorami…

 

Jezus wzywa każdego z nas, abyśmy podjęli się Jego misji. Droga nie jest łatwa, ale tylko w trudzie i znoju można realizować nasze ludzkie powołanie. Jezus jest tym, który daje moc, stąd nie mamy czego się obawiać…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czym jest odpowiedzialność za Kościół Chrystusa?
2. Dlaczego wiara bez uczynków jest martwa?
3. Po co nam misja Jezusa?

 

I tak na koniec…
“Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi” (Stefan Wyszyński)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,176,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-16-13-19.html

*******

Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła

Okres zwykły, Mt 16, 13 -19

Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś wśród uczniów. Gdzieś blisko Cezarei Filipowej stoisz razem z nimi w grupce, gdy podchodzi do was Jezus. Pyta także i ciebie: „Za kogo mnie uważasz?”. Nie staraj się odpowiadać od razu. Spójrz na swoją relację z Chrystusem. Co odpowiadasz Mu swoim życiem?

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 16, 13 -19
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?». A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?». Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej Opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».

W usłyszanych przed chwilą słowach Chrystusa skierowanych do Piotra Jezus ustanawia go pierwszym Papieżem. Ojciec Święty wykonuje jedną z najbardziej odpowiedzialnych prac na ziemi, dlatego też wspominamy go codziennie we Mszy Świętej, by łódź Kościoła nie przewróciła się, mimo że chwieje się słabościami swoich ludzi.

Szymon Piotr, ten, który mimo zapewnień, pięknych wyznań, zdradził, zaparł się Chrystusa, mimo to właśnie on, taki słaby, chwiejny, stał się opoką Kościoła. Być może nie powinno nas dziwić, gdy ludzie, nawet ci zajmujący różne stanowiska kościelne – popadają w grzech. Kościół jest miejscem dla grzeszników, a Chrystus jest tym, który przychodzi, aby uzdrawiać i zbawiać.

Wsłuchaj się jeszcze raz w tekst Ewangelii i spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, czym dla ciebie jest Kościół Chrystusowy. Jaką rolę w twoim życiu pełni wspólnota Kościoła, do której należysz, twoja parafia?

Módl się słowami: Dobry Jezu, naucz mnie być bratem, siostrą dla ludzi, wśród których żyję. Naucz mnie nie oceniać ich przez pryzmat tego, co widzę oczami, co podpowiada mi rozum, pozwól mi spojrzeć na nich Twoimi oczami.

O muzyce

Utwór: Sit nomen domni, Christe lux mundi
Wykonanie: Taize
Utwór: Luminescent Shadows, Ambrosia
Wykonanie: Luke Gartner-Brereton

http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=3817

*******

Św. Leon Wielki (? – ok. 461), papież i doktor Kościoła
Kazanie 82/69 na święto apostołów Piotra i Pawła

„Ale gdy się zestarzejesz…, inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,18)
 

Nie obawiasz się przybyć do Rzymu, o święty Piotrze! … Nie obawiasz się Rzymu, władcy świata, choć w domu Kajfasza przestraszyłeś się służącej arcykapłana. Czy moc cesarzy Klaudiusza i Nerona była zatem mniejsza niż sąd Piłata lub gniew przełożonych żydowskich? Ponieważ moc miłości zwyciężała w tobie powody do obaw, nie sądziłeś, że należy bać się tych, których kochanie było twoim zadaniem. Otrzymałeś tę nieustraszoną miłość, a kiedy wyznałeś ją Panu, On umocnił ją potrójnym pytaniem (J 21,15n), … I były znaki, były cuda, by umocnić twoją ufność; otrzymałeś dar licznych charyzmatów i doświadczyłeś wspaniałych dzieł! … Nie wątpiąc zatem o żyzności zadania i wiedząc, ile czasu ci pozostawało, przyniosłeś trofeum krzyża Chrystusowego do Rzymu, gdzie czekały na ciebie, z boskiego przeznaczenia, zarówno zaszczyt władzy, jak i chwała męczeństwa.

Do tego samego miasta przybył święty Paweł, apostoł z tobą, wybrane narzędzie (Dz 9,19) i nauczyciel pogan (1Tm 2,7), aby być z tobą w tym czasie, kiedy wszelka niewinność, wolność i powściągliwość były gnębione za panowania Nerona. Ten, w swoim szaleństwie, pierwszy ogłosił okrutne, powszechne prześladowanie chrześcijan, jakby rzeź świętych mogła zgasić łaskę Bożą… Ale „drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli” (Ps 116,15). Żadne okrucieństwo nie mogło zniszczyć religii, założonej przez tajemnicę krzyża Chrystusowego. Kościół nie jest osłabiony, ale wzmocniony prześladowaniami; pole Pana wydaje coraz bogatsze żniwo, kiedy ziarna, upadając same, rodzą się licznie na nowo (J 12,24). Jakie potomstwo wydały w swoim rozwoju te dwie sadzonki, tak bosko zasiane! Tysiące świętych męczenników, naśladujących zwycięstwo dwóch apostołów…, ukoronowało to miasto diademem niezliczonych klejnotów.

******

*******

*********************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

29 CZERWCA

******

Święty Piotr – Zaufanie i przebaczenie

Marek Wójtowicz SJ

Peter Paul Rubens – Święty Piotr

Piotr jest ambitny i pewny siebie. To typ przywódcy, który zna swoją wartość. Umie zapanować nad grupą. Ma też chwile słabości, niepewności, od wielkiej wiary przechodzi do wątpienia, od postawy odwagi do zaskakującego lęku… Ochoczo odpowiada na otrzymane od Jezusa powołanie: odtąd ludzi łowić będziesz… Zostawia wszystko, by iść za Mistrzem.

Piotr miał też swoje plany. Chodził za Jezusem, był Nim zafascynowany i urzeczony, gdy popularność Pana zwiększała się, gdy rosła pewnie także popularność Jego uczniów. Cieszył się, że spotkał Kogoś, kto nadał jego życiu sens i smak przygody. Czuł też oparcie w Panu, cieszył się Jego zaufaniem. Z dnia na dzień uświadamiał sobie funkcję lidera odpowiedzialnego za wspólnotę.

Zapowiedź męki i reakcja Piotra

Nad Jezusem z Nazaretu zaczęły się zbierać ciemne chmury, mnożyły się gesty niechęci ze strony ludzi wpływowych w Jerozolimie. Mistrz był śledzony. Uczniowie przeczuwali najgorsze i nie chcieli się z tym pogodzić. Gdy Jezus zapowiada swoją śmierć krzyżową, Piotr buntuje się: “nigdy to Cię nie spotka!”. Znamy mocną reakcję Pana: “Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 31-32).
Jezus chciał uświadomić Piotrowi, że Boże drogi są inne od ludzkich zamierzeń. Plany Boga nie odpowiadają ludzkim kalkulacjom. Bóg miesza ludzkie plany osiągnięcia łatwego sukcesu. On wybiera trudną i bolesną drogę Krzyża, bo tylko ona wiedzie do zbawienia i do zwycięstwa w tajemnicy zmartwychwstania.
Pan Bóg ma swój plan i go przeprowadza: zbawienie ludzkości przez “głupstwo krzyża”. Dlatego Jezus podejmuje trud przygotowania Apostołów na otwarcie się na tę tajemnicę: tracenia i oddawania życia, by je potem odzyskać. Pan Jezus przygotowywał Piotra i uczniów do tej próby wiary. Między innymi na Górze Tabor, gdzie się wobec nich przemienił ukazując blask i piękno swojej boskości.
Pan Jezus uczył też podczas Ostatniej Wieczerzy swojej pokornej i służebnej postawy w geście umycia nóg apostołom na czele z Piotrem (por. J 13). Piotr w swojej pierwszej reakcji mocno się wzbraniał. Nie chciał się zgodzić, by Mistrz mu służył! W końcu jednak przyjął posługiwanie Jezusa i zgodził się na umycie swoich nóg.
Pomyślmy przez chwilę o sobie, o naszej postawie wobec Jezusa. Czy ja chętnie przyjmuję gest miłości od Pana, który także mnie “umywa nogi”, obdarza zbawieniem, pokornie służy? Czy może w geście samowystarczalności zamykam się i szukam na własną rękę drogi zbawienia siebie?
Piotr zapewniał Pana, że zawsze będzie przy Nim, by Go bronić. Zbytnio był pewny siebie. Nie znał jak daleko sięga jego słabość. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak łatwo można zaprzeć się największego przyjaciela w sytuacji zagrożenia, lęku i niepewności. Dramat trzykrotnej zdrady, zaparcie się Mistrza, odsłoniło Piotrowi prawdę o jego życiu. “Beze Mnie nic nie możecie uczynić!”– właśnie tę ewangeliczną prawdę zrozumiał Piotr i gorzko zapłakał.

Odwaga powrotu

Jego smutek, jego łzy, gorycz serca, wszystko to otworzyło go na przyjęcie przebaczenia. Zrozumiał, że jest słaby, bezsilny i upokorzony. Popatrzył w całej prawdzie na swoje życie, na zdradę Pana. Jedynie On mógł mu przywrócić godność i sens życia.
I tak się też stało. Piotr został uzdrowiony przez pełne miłosierdzia spojrzenie Jezusa. To spojrzenie, które oczyszcza, przywraca nadzieję, odbudowuje utracone kiedyś zaufanie. W ten sposób Pan Jezus uczy nas postawy pokornej. Nieustannie i nam przypomina: Poznaj lepiej siebie… Nie bój się nazwać swoich słabości i grzechów. Ja dam ci siłę, by nie przytłoczyły cię wyrzuty sumienia, niedobre, bo nie otwarte na działanie Boga,  poczucie winy. “A więc ufności, dziecię Moje, nie powinnaś się zniechęcać, przychodzić do Mnie po przebaczenie, jeżeli Ja zawsze jestem gotów ci przebaczyć”, napisała św. Siostra Faustyna (Dzienniczek, 1488).

Cudowny połów ryb

Jak wiemy, po swoim zmartwychwstaniu Pan Jezus cierpliwie odbudowywał wspólnotę uczniów, której nadal miał przewodzić Piotr-Skała. Trzy razy potwierdził swoją miłość wobec Pana. Rybak posłuchał słów Jezusa, by jeszcze raz zarzucił sieci mimo utraconej nadziei i wbrew długiemu doświadczeniu łowienia ryb.

Nasze życie

Jakże często podobne jak Piotra doświadczenia zdarzają się także w naszym życiu. Zwłaszcza wtedy gdy nie mamy już sił, by iść odważnie dalej, przychodzi do nas zmartwychwstały Pan i mówi: przestań się lękać! Ja jestem z tobą, Ja cię podtrzymam w najtrudniejszych chwilach twojego życia.
Także nam, podobnie jak Piotrowi, Pan Jezus zadaje kluczowe pytanie: “Czy miłujesz mnie?”. Tylko szczera odpowiedź na to pytanie tak naprawdę się liczy.
Panie, Ty wszystko wiesz… W tym zdaniu wyrażona jest postawa całkowitego zaufania Panu Bogu. Panie, Ty wiesz jak bardzo jestem słaby, gdy od Ciebie odchodzę, gdy Tobie nie do końca ufam, gdy zbytnio liczę na siebie i marzę o realizacji moich planów. Ty ciągle mi przypominasz, że Twoje drogi nie są naszymi drogami, i Twoje myśli, myślami naszymi.
Jak bardzo jesteśmy podobni do Piotra! My też mamy swoje plany, czasem próbujemy sobie podporządkować nawet Pana Boga, byleby wyszło na nasze! A Pan to wszystko burzy, nie pozwala, byśmy się zatrzymali w jakimś bezpiecznym dla nas miejscu, w sytuacji nad którą całkowicie panujemy.
http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,205,swiety-piotr-zaufanie-i-przebaczenie.html
********

Śladami Pawła Apostoła

WAM

Ks. Waldemar Turek

Porywał chrześcijan, aby wtrącać ich do więzienia i zmuszać do zaparcia się wiary. Spotkanie z Chrystusem radykalnie odmieniło jednak jego życie. Gorliwy faryzeusz stał się odważnym Apostołem nowej religii. Pokornie znosił trudy i prześladowania, głosząc prawdę o Zmartwychwstałym.

Książka jest swego rodzaju biografią św. Pawła, opartą na wnikliwej lekturze jego Listów oraz Dziejów Apostolskich. Dodatkową inspiracją dla autora były wielokrotne podróże śladami Pawła. Opracowanie przybliża główne wydarzenia z jego życia i towarzyszące mu duchowe zmagania. W narrację wpleciono refleksje o kondycji Kościoła w przeszłości i w czasach obecnych, nawiązano do podstawowych pytań, jakie stawiają sobie ludzie w każdej epoce, ukazując nieprzemijającą aktualność osoby i nauczania św. Pawła.

Śladami Pawła Apostoła – zobacz więcej

 

Fragment książki:

 

Słowo wstępne

Minął Rok Pawłowy, który zapowiedziany przez Ojca Świętego Benedykta XVI w wigilię uroczystości św. Piotra i Pawła w 2007 r., trwał od 29 czerwca 2008 r. do 29 czerwca 2009 r. Różnorakie doprawdy były inicjatywy, podejmowane zarówno w skali Kościoła powszechnego, jak i wspólnot diecezjalnych, zakonnych i parafialnych, które miały na celu przybliżenie osoby i posłannictwa wielkiego Apostoła Narodów, tak wyraźnie przemawiającego również do współczesnego człowieka.
Miałem zaszczyt i przyjemność prowadzić przez cały Rok Pawłowy, a nawet jeszcze przez kilka miesięcy po jego zakończeniu, cotygodniowe dziesięciominutowe audycje w Radiu Watykańskim, zatytułowane “Śladami Apostoła Narodów”. Początkowo zamierzałem opowiedzieć o miejscach “Pawłowych” w Turcji, Syrii, Grecji i we Włoszech, o ich historii, sytuacji aktualnej i związkach z Apostołem. W miarę pisania tekstu i nadawania go na falach zmieniała się i rozszerzała sama koncepcja audycji, uwzględniając w coraz większym stopniu aktualność tematów, dylematów, pytań i propozycji, jakie rodzą się przy lekturze Dziejów Apostolskich i Listów Pawłowych.
Cieszę się, że audycje ukazują się teraz w formie książkowej. Polskiej Sekcji Radia Watykańskiego dziękuję za stworzenie mi okazji do podzielenia się refleksjami w ramach Roku Pawłowego, a Wydawnictwu WAM za ich opublikowanie. Wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób okazali mi nie tylko życzliwość, ale i różnoraką pomoc w pracy nad audycjami wyrażam swoją wdzięczność i wypraszam dla Nich, za pośrednictwem Apostoła Narodów, obfite łaski od Zmartwychwstałego Pana.
ks. Waldemar Turek
1. “Jestem Żydem z Tarsu”
(Dz 21, 39)

W mieście rodzinnym szawła

Wędrówkę “śladami Pawła Apostoła” rozpoczynamy od Tarsu, jego rodzinnego miasta. Leży ono w środkowej części południowej Turcji, w regionie Cylicji, ok. 20 km. od Morza Śródziemnego. Szczyci się długą, bogatą i bardzo złożoną historią. Już w III tysiącleciu przed Chr. było znaczącym ośrodkiem handlu, a w II tysiącleciu pełniło rolę stolicy całej prowincji. Było kolejno pod panowaniem Asyryjczyków, Persów, Macedończyków, Seleucydów i Rzymian.
Miasto, które chrześcijanom spontanicznie kojarzy się z imieniem wielkiego Pawła, poznało – choć w mniejszym zakresie – również inne wybitne postacie świata starożytnego. O kilku z nich warto tutaj wspomnieć. Aleksander Wielki, przechodzący w 333 r. przed Chr. przez Cylicję do północnej Syrii, zachorował właśnie w Tarsie, po tym jak nieroztropnie wykąpał się w zimnej wodzie przepływającej przez miasto rzeki Kydnos. Tutaj w latach 52-50 przed Chr. rezydował największy starożytny mówca rzymski Cyceron, pełniąc zaszczytny urząd gubernatora Cylicji. Tutaj w 41 r. przed Chr. Marek Antoniusz, członek drugiego triumwiratu, odbył słynne spotkanie z Kleopatrą, opisane później przez Plutarcha w dziele zatytułowanym Żywoty równoległe. Tędy wreszcie przeszedł sam Juliusz Cezar w 47 r. przed Chr., czyli dwadzieścia lat po tym, jak Tars dostał się, za sprawą Pompejusza, pod panowanie rzymskie.
Miasto należało najpierw do rzymskiej prowincji Syrii. Kiedy za panowania cesarza Hadriana Cylicja stała się osobną prowincją, Tars został wybrany na jej stolicę. Położony na skrzyżowaniu ważnych dróg łączących go z sześcioma stolicami sąsiednich prowincji, przeżywał wtedy okres bujnego rozkwitu. Jego mieszkańcy zajmowali się głównie handlem, między innymi dlatego, że przepływający przez środek miasta Kydnos był rzeką spławną, która łączyła je prawie bezpośrednio z morzem. Na rozległych równinach Cylicji uprawiano też len, z którego wytwarzano m.in. materiał na żagle.
W czasach Nowego Testamentu Tars był ważnym centrum kultury, w którym bujnie rozwijały się szkoły filozoficzne i retoryczne. Położenie między Wschodem i Zachodem sprawiało, że w owym czasie z jednej strony obecne były tutaj wyraźne wpływy kultu i stylu życia orientalnego, z drugiej zaś coraz bardziej rozwijały się elementy kultury helleńskiej. Miejscowa diaspora żydowska, dosyć liczna, odznaczała się dobrą organizacją wewnętrzną i szczególnie wysokim poziomem kultury.
Paweł był dumny ze swojego miasta rodzinnego, o czym świadczy choćby znany tekst z Dziejów Apostolskich (Dz 21, 37-39). Stanowi on fragment dłuższego opisu pobytu Apostoła w Jerozolimie i pojmania go przez Żydów (por. Dz 21, 27-28), zarzucających mu, że naucza przeciwko narodowi i Prawu i bezcześci Świątynię, wprowadzając do niej Greków.
Kiedy miano go wprowadzić do twierdzy, rzekł Paweł do trybuna: “Czy wolno mi coś powiedzieć?”. A on odpowiedział: “Mówisz po grecku? Nie jesteś więc Egipcjaninem, który niedawno podburzył i wyprowadził na pustynię cztery tysiące sykaryjczyków?”. “Ja jestem Żydem z Tarsu – odpowiedział Paweł – obywatelem znacznego miasta w Cylicji; proszę cię, pozwól mi przemówić do ludu”. Gdy pozwolił, Paweł stojąc na schodach dał znak ręką ludowi, a gdy nastała zupełna cisza, odezwał się po hebrajsku tymi słowami: “Bracia i ojcowie, słuchajcie, co teraz do was powiem na swoją obronę”. Usłyszawszy, że mówi w języku hebrajskim, uciszyli się jeszcze bardziej. “Ja jestem Żydem – mówił – urodzonym w Tarsie w Cylicji” (Dz 21, 37 – 22, 3).
Każdy chrześcijanin, który przyjeżdża dzisiaj do Tarsu, marzy o tym, by zobaczyć jakieś miejsca związane bezpośrednio z życiem i działalnością wielkiego Apostoła. Tymczasem wita go dosyć duże, bo liczące ok. 160 tys. mieszkańców miasto, trochę niezadbane i – doprawdy -z niewieloma zabytkami z okresu Pawłowego.
Pielgrzymi zaraz przy wjeździe do miasta zwracają uwagę na dosyć dobrze zachowaną i rzucającą się w oczy Bramę Rzymską, zwaną Bramą Kleopatry albo – rzadziej -Bramą Pawła. Według tradycji właśnie tutaj miało nastąpić wspomniane już spotkanie słynącej z urody ostatniej królowej Egiptu z Antoniuszem, który poślubiając Egipcjankę, dążył do stworzenia potężnej monarchii ze stolicą w Aleksandrii, co jednak zostało udaremnione przez Oktawiana. Brama Kleopatry, znajdująca się zupełnie blisko szerokiej szosy, odróżnia się znacznie od nowoczesnego otoczenia zarówno materiałem, jak i ciemnym, szarym kolorem, świadczącym o jej długiej historii.
Turyści zatrzymują się też zwykle przy Moście Justyniana, pięknym obiekcie architektonicznym, przebudowanym w okresie muzułmańskim. Wielki cesarz przesunął nieco koryto rzeki Kydnos, aby uchronić miasto przed jej groźnymi niekiedy wylewami.
Program wizyty pielgrzymów przybywających do Tarsu uwzględnia prawie zawsze tzw. Studnię św. Pawła. Pochodzi ona rzeczywiście z epoki rzymskiej i znajduje się na terenie zamieszkanym wówczas przez wspólnotę żydowską, ale prawdopodobnie nigdy nie będziemy wiedzieć, czy wodę czerpaną z tej studni pił również młody Szaweł. Ta studnia ciągle jest otwarta i łatwo można przy niej spotkać zarówno turystów, jak i mieszkańców miasta.
Kiedyś w Tarsie istniała piękna katedra poświęcona Apostołowi Narodów. Na jej fundamentach stoi dzisiaj Ulu Camii, czyli Wielki Meczet, wybudowany w XVI w., z minaretem pochodzącym z jeszcze wcześniejszej epoki.
Niektóre grupy oglądają też, przynajmniej z zewnątrz, Kilise Camii, antyczny kościół poświęcony św. Piotrowi, budynek ormiański o wyrafinowanej architekturze, zamieniony na meczet w XV w.
Pielgrzymi, może niekiedy trochę rozczarowani i zawiedzeni, nie żałują jednak na ogół swojej wizyty w Tarsie. Zdają sobie sprawę, że właśnie tutaj zaczęła się przygoda człowieka, Apostoła Bożego, który odcisnął i do dzisiaj odciska tak mocne piętno na życiu wspólnoty chrześcijańskiej.

6. “Prześladowałem Kościół Boży” (1 Kor 15, 9)

Działalność szawła przeciwko chrześcijanom

Jak wynika z Listów Pawłowych i Dziejów Apostolskich, Szaweł, zanim został chrześcijaninem, był bardzo zawziętym prześladowcą Kościoła. Uderzał w młodą wspólnotę chrześcijan w sposób bardzo zdecydowany, usiłując zniszczyć ją całkowicie (por. Ga 1, 13). Kiedy w Pierwszym Liście do Koryntian apostoł Paweł wyznaje, że “prześladował Kościół Boży” (por. 1 Kor 15, 9), można sądzić, że jego stwierdzenie odnosiło się do wyznawców Chrystusa zamieszkujących Jerozolimę. Bo w pierwszych dwóch lub trzech latach po zmartwychwstaniu Chrystusa trudno mówić o jakiejś wyraźnej obecności, czy – tym bardziej -zorganizowanej strukturze Kościoła poza Jerozolimą.
Dzieje Apostolskie ukazują Szawła, który niszczył Kościół, wtrącał do więzienia mężczyzn i kobiety (por. Dz 8, 3). Co więcej, o ile do tej pory skazywano chrześcijan na więzienie lub kary cielesne, to teraz polała się krew. Widać to wyraźnie na przykładzie historii św. Szczepana. Jego odważne nauczanie przyspieszało proces zmierzający ku oderwaniu się nowej wspólnoty od Synagogi i zdecydowanie pogłębiło zapoczątkowany już wcześniej konflikt między zagorzałymi zwolennikami judaizmu i wyznawcami Chrystusa. Szczepan zwracał się w Jerozolimie przede wszystkim do Żydów z diaspory jako bardziej otwartych na nowe poglądy religijne. Niewykluczone, że w synagodze grupującej Żydów pochodzących z Cylicji doszło do pierwszego spotkania Szczepana i Szawła, dwóch wykształconych przedstawicieli diaspory, mających jednak zupełnie odmiennie spojrzenie na życie i działalność Chrystusa.
W procesie Szczepana i w jego poszczególnych etapach, opisanych w Dziejach Apostolskich, przewija się -choć trochę na dalszym planie, to jednak bardzo znacząco – sylwetka Szawła. Ukamienowanie, jakie spotkało Szczepana, było, według wersji oficjalnej, karą za bluźnierstwo. W Dziejach Apostolskich czytamy, że Szaweł zgadzał się na zabicie Szczepana (por. Dz 8, 1).
Jego śmierć była pierwszym aktem procesu, zaplanowanego na szeroką skalę, a skierowanego przeciwko uczniom Chrystusa. Szaweł był jednym z przywódców tych, którzy mieli prześladować chrześcijan. Wyszukiwał zatem winnych, skazywał na kary, zmuszał do zaparcia się wiary w Chrystusa, zgadzał się na wyroki śmierci.
W obliczu ciągłych gróźb i zagrożenia życia wielu chrześcijan zaczęło opuszczać Jerozolimę. Niektórzy udali się do wsi i miasteczek Palestyny, inni opuścili kraj i stali się wygnańcami daleko od ojczystych domów. Paweł ścigał ich wszędzie, również poza granicami kraju. Poprosił nawet najwyższego kapłana o listy polecające, aby mógł udać się do Damaszku, pojmać przebywających tam chrześcijan i przyprowadzić ich w kajdanach do Jerozolimy (por. Dz 9, 1-2).
Propozycja Szawła została zaakceptowana. Przygotowano stosowne dokumenty i polecono mu udać się do Damaszku, aby realizował zamierzony cel. Przydzielono mu także gwardię przyboczną, składającą się prawdopodobnie z członków straży świątynnej. Do Damaszku Szaweł zdążał jako prześladowca zwolenników nowej religii; co więcej, żarliwy i fanatyczny wyznawca judaizmu, tępiący chrześcijaństwo na różne sposoby, był przekonany, że dobrze służy sprawie swojego narodu i religii.
Słyszeliście (…) o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości dla judaizmu przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków (Ga 1, 13-14).
 
Dzięki składam Temu, który mnie umocnił, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi sobie mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze (1 Tm 1, 12-13).
 
Wyrzucili (Szczepana) poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: “Panie Jezu, przyjmij ducha mego!”. A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: “Panie, nie licz im tego grzechu!”. Po tych słowach skonał. Szaweł zaś zgadzał się na zabicie go. W tym dniu wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem. A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia (Dz 7, 58 – 8, 3).
Prawie spontanicznie pojawia się pytanie: dlaczego Szaweł tak okrutnie występował przeciwko chrześcijanom? Biblijne teksty opisują sposoby działalności Pawła wymierzone przeciwko młodej, słabo zorganizowanej wspólnocie, nie ukazują jednak bezpośrednio tego, co działo się w jego duszy i jakie były wewnętrzne powody jego wystąpienia. Otrzymał przecież bardzo staranne wykształcenie w domu rodzinnym, w Tarsie i u stóp mistrza Gamaliela. Czy został tak fanatycznie uformowany, że nie potrafił zaakceptować obecności jakiejkolwiek innej wspólnoty religijnej poza żydowską? A może swoją prześladowczą działalnością chciał się przypodobać przełożonym religijnym swojego narodu? Może wreszcie – pod ich wpływem – dostrzegał w chrześcijanach groźne niebezpieczeństwo dla religii, o której uczył się od dzieciństwa i której był gorliwym wyznawcą?
Prawdopodobnie wszystkie te i jeszcze inne powody odegrały swoją rolę w duszy młodego Szawła, ale przecież nie wystarczają, by usprawiedliwić jego okrutne postępowanie, które w jakiejś mierze pozostanie dla nas tajemnicą. Nie dziwi nas przeto fakt, że już po nawróceniu Paweł napotkał znaczne trudności ze strony chrześcijan, którzy znając jego przeszłość, nie chcieli przyjąć go jako wysłannika Pana. Dzisiaj niekiedy jest nam trudno wybaczyć nawet lżejsze przestępstwa, jakie dostrzegamy u tych, którzy są w Kościele bądź do niego pragną się zbliżyć. Pan Bóg jednak, który wie dokładnie, co jest w człowieku, ocenia i postępuje zupełnie inaczej, a Jego łaska i miłosierdzie mogą powodować i powodują – jak widać na przykładzie apostoła Pawła – radykalne zmiany w życiu ludzi.

Śladami Pawła Apostoła – zobacz więcej

 

Rozważania dostępne również w wersji audio

http://www.deon.pl/czytelnia/ksiazki/art,322,sladami-pawla-apostola,strona,2.html

*******

Święci Apostołowie Piotr i Paweł

Święci Piotr i Paweł - książęta Kościoła Kościół umieszcza w jednym dniu uroczystość św. Pawła wraz ze św. Piotrem nie dlatego, aby równał go w prymacie z pierwszym zastępcą Chrystusa. Chodzi jedynie o podkreślenie, że obaj Apostołowie byli współzałożycielami gminy chrześcijańskiej w Rzymie, obaj w tym mieście oddali dla Chrystusa życie swoje oraz że w Rzymie są ich relikwie i sanktuaria. Najwięcej jednak zaważyła na połączeniu pamiątki obu Apostołów w jednym dniu opinia, dzisiaj uznawana za mylną, że obaj Apostołowie ponieśli śmierć męczeńską tego samego dnia. Już w roku 258 obchodzono święto obu Apostołów razem dnia 29 czerwca, tak na Zachodzie, jak też i na Wschodzie, co wskazywałoby na powszechne przekonanie, że był to dzień śmierci obu Apostołów. Taki bowiem był bardzo dawny zwyczaj, że święta liturgiczne obchodzono w dniu śmierci męczenników, a potem także (od w. IV) – wyznawców.

Święty Piotr Apostoł Właściwe imię Piotra to Szymon (Symeon). Pan Jezus zmienił mu imię na Piotr przy pierwszym spotkaniu, gdyż miało ono symbolizować jego przyszłe powołanie. Pochodził z Betsaidy, miejscowości położonej nad Jeziorem Genezaret (Galilejskim). Był bratem św. Andrzeja, Apostoła, który Szymona przyprowadził do Pana Jezusa niedługo po chrzcie w rzece Jordan, jaki Chrystus Pan otrzymał z rąk Jana Chrzciciela (Mt 10, 2; J 1, 41). To, że Chrystus Pan zetknął się z Andrzejem i Szymonem w pobliżu rzeki Jordan, wskazywałoby, że obaj bracia byli uczniami św. Jana (J 1, 40-42). Ojcem Szymona Piotra był Jona (Jan), rybak galilejski. Kiedy Chrystus Pan włączył Piotra do grona swoich uczniów, ten nie od razu przystał do Pana Jezusa, ale nadal trudnił się pracą rybaka. Dopiero po cudownym połowie ryb definitywnie został przy Chrystusie w charakterze Jego ucznia wraz ze swoim bratem, Andrzejem (por. Łk 5, 1-11).
Kiedy Piotr przystąpił do grona uczniów Pana Jezusa, był już człowiekiem żonatym i mieszkał w Kafarnaum u teściowej, którą Pan Jezus uzdrowił (Mk 1, 29-31; Łk 4, 38-39). Tradycja wczesnochrześcijańska wydaje się potwierdzać, że miał dzieci, gdyż wymienia jako jego córkę św. Petronelę. Nie jest to jednak pewne.

Święty Piotr Apostoł Jezus bardzo wyraźnie wyróżniał Piotra wśród Apostołów. Piotr był świadkiem – wraz z Janem i Jakubem – wskrzeszenia córki Jaira (Mt 9, 23-26; Mk 5, 35-43; Łk 8, 49-56), przemienienia na górze Tabor (Mt 17, 1-13; Mk 9, 2-13; Łk 9, 28-36) i krwawego potu w Getsemani (Mt 26, 37-46; Mk 14, 33-42; Łk 22, 41-46). Kiedy Jezus zapytał Apostołów, za kogo uważają Go ludzie, otrzymał na to różne odpowiedzi. Kiedy zaś rzucił im pytanie: “A wy za kogo Mnie uważacie?” – usłyszał z ust Piotra wyznanie: “Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Za to otrzymał w nagrodę obietnicę prymatu nad Kościołem Chrystusa: “Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr (czyli skała), i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 18-19).
Można byłoby wymienić jeszcze inne historie związane z Piotrem. Jezus ratuje Piotra, kiedy tonął w Jeziorze Galilejskim (Mt 14, 28-31). Piotr płaci podatek za Jezusa i za siebie monetą, wydobytą z pyszczka ryby (Mt 17, 24-27); od Piotra Pan Jezus zaczyna mycie nóg Apostołom przy Ostatniej Wieczerzy (J 13, 6-11). Przed pojmaniem Mistrza Piotr zapewnia Go o swojej dla Niego wierności (Mt 26, 33). W Getsemani występuje w obronie Jezusa i ucina ucho słudze arcykapłana, Malchusowi (Mt 26, 51-54; Mk 14, 47; Łk 22, 49-50; J 18, 10-11). On jeden, wraz z Janem, idzie za Chrystusem aż na podwórze arcykapłana. Jednak tu, rozpoznany, wyrzeka się ze strachu Jezusa i trzykrotnie potwierdza zaparcie się przysięgą. Kiedy zapiał kogut, przypomniał sobie przepowiednię Chrystusa i gorzko zapłakał (Mt 26, 69-75; Mk 14, 66-72; Łk 22, 54-62; J 18, 15-27).

Święty Piotr otrzymuje klucze Królestwa Przed odejściem do nieba Pan Jezus zlecił Piotrowi najwyższą władzę pasterzowania nad Jego Apostołami i pozostałymi wiernymi wyznawcami (J 21, 15-19). Apostołowie od początku podjęli te słowa i uznali w Piotrze pierwszego spośród siebie. We wszystkich wykazach apostolskich Piotr jest zawsze stawiany na pierwszym miejscu (Mt 10, 2; Mk 3, 16; Łk 6, 14; Dz 1, 13). Pisma Nowego Testamentu wymieniają go 150 razy. Piotr proponuje Apostołom przyłączenie do ich grona jeszcze jednego w miejsce Judasza (Dz 1, 15-26). Piotr pierwszy przemawia do tłumu w dzień Zesłania Ducha Świętego i pozyskuje sporą liczbę pierwszych wyznawców (Dz 2, 14-36). Uzdrawia chromego od urodzenia i nawraca kilka tysięcy ludzi (Dz 3, 1-26). Zakłada pierwszą gminę chrześcijańską w Jerozolimie i sprawuje nad nią władzę sądowniczą (Dz 5, 1-11). To jego Chrystus poucza w tajemniczym widzeniu, że ma także przyjmować pogan i nakazuje mu udać się do domu oficera rzymskiego, Korneliusza (Dz 10, 1-48). Na Soborze apostolskim Piotr jako pierwszy przemawia i decyduje, że należy iść także do pogan, a od nawróconych z pogaństwa nie należy żądać wypełniania nakazów judaizmu, obowiązujących Żydów (Dz 15, 1-12). W myśl zasady postawionej przez Pana Jezusa: “Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26, 31) – właśnie Piotr stał się głównym przedmiotem nienawiści i pierwszym obiektem prześladowań. Został nawet pojmany i miał być wydany przez króla Heroda Agryppę I Żydom na stracenie. Jednak anioł Pański wybawił go cudownie od niechybnej śmierci (Dz 12, 1-17).
Niebawem po uwolnieniu Piotr udał się do Antiochii, gdzie założył swoją stolicę (Ga 2, 11-14). Stamtąd podążył do Małej Azji i Koryntu (2 P 1, 1), aby wreszcie osiąść na stałe w Rzymie. Tu także poniósł śmierć męczeńską za panowania cesarza Nerona ok. 64 roku, umierając na krzyżu, jak mu to zapowiedział Chrystus (J 21, 18-19). O pobycie Piotra w Rzymie i jego śmierci piszą między innymi: św. Klemens Rzymski (+ ok. 97), List do Koryntian, 5; św. Ignacy z Antiochii (+ ok. 117), List do Rzymian 4, 3; św. Dionizy z Koryntu (+ 160); św. Ireneusz (+ 202); Euzebiusz – Historia Kościoła 2, 25, 8; św. Kajus Rzymski (+ 296) i wielu innych.

Święty Piotr Apostoł Św. Piotr zostawił dwa listy, które należą do ksiąg Pisma świętego Nowego Testamentu. Dyktował je swojemu uczniowi Sylwanowi (1 P 5, 12). Wyróżniają się one niezwykłą plastyką i ekspresją. Jako zwierzchnik Kościoła Piotr ma odwagę przestrzec wiernych przed zbyt dowolnym tłumaczeniem pism Pawła Apostoła (2 P 3, 14-16). Pierwszy list Piotr pisał ok. 63 r., przed prześladowaniem wznieconym przez Nerona. Pisał go z Rzymu. Drugi list, pisany również z Rzymu, prawdopodobnie został zredagowany w więzieniu, gdyż Piotr pisze o swojej rychłej śmierci. Tak więc list powstał w 64 lub 67 roku (2 P 1, 14).
O wielkiej popularności św. Piotra świadczą liczne apokryfy. Na pierwszym miejscu należy do nich Ewangelia Piotra, której fragment udało się przypadkowo odnaleźć w roku 1887 w Achmin w Górnym Egipcie. Mogła powstać już w latach 120-130 po Chrystusie. Kerygma Piotra – to rodzaj homilii. Powstała ona również ok. roku 130 i ma zabarwienie gnostyckie. Apokalipsa św. Piotra należała kiedyś do najbardziej znanych apokryfów. Pochodzi ona również z początków chrześcijaństwa, odnaleziona została w roku 1887 wraz z Ewangelią Piotra. Zawiera opis sądu i losu dusz po śmierci. Wreszcie apokryf już znacznie późniejszy, z V w., Dzieje Piotra i Pawła. Autor tak niepodzielnie łączy losy obu Apostołów, że oznacza datę ich śmierci nie tylko w jednym roku, ale nawet w jednym dniu. Nadto według autora obydwaj Apostołowie zostali pochowani w jednym miejscu. Wyznaczoną przez autora tego apokryfu datę śmierci przyjęło Martyrologium Rzymskie.

Śmierć św. Piotra Apostoła Św. Piotr poniósł śmierć męczeńską według podania na wzgórzu watykańskim. Miał być ukrzyżowany według świadectwa Orygenesa głową w dół na własną prośbę, gdyż czuł się niegodnym umierać na krzyżu jak Chrystus. Cesarz Konstantyn Wielki wystawił ku czci św. Piotra nad jego grobem bazylikę. Obecna bazylika Św. Piotra w Rzymie pochodzi z wieku XVI-XVII, zbudowana została w latach 1506-1629. Teren wokół bazyliki należy do Państwa Watykańskiego, istniejącego w obecnym kształcie od roku 1929 jako pozostałość dawnego państwa papieży. Liczy ono 0,44 km2 powierzchni i zamieszkuje je ok. 1000 ludzi. Bazylika wystawiona na grobie św. Piotra jest symbolem całego Kościoła Chrystusa. Rocznie nawiedza ją kilkanaście milionów pielgrzymów i turystów z całego świata. W czasie prac archeologicznych przeprowadzonych w podziemiach bazyliki św. Piotra w latach 1940-1949 znaleziono pod konfesją (pod głównym ołtarzem bazyliki) grób św. Piotra.
Oprócz tej najsłynniejszej świątyni, wystawionej ku czci św. Piotra Apostoła, w samym Rzymie istnieją ponadto: kościół św. Piotra na Górze Złotej (Montorio), czyli na Janikulum, zbudowany na miejscu, gdzie Apostoł miał ponieść śmierć męczeńską; kościół św. Piotra w Okowach, wystawiony na miejscu, gdzie św. Piotr miał być więziony; kościół świętych Piotra i Pawła; kościółek “Quo vadis” przy Via Appia, wystawiony na miejscu, gdzie Chrystus według podania miał zatrzymać Piotra, usiłującego opuścić Rzym.

Św. Piotr, pierwszy papież, jest patronem m. in. diecezji w Rzymie, Berlinie, Lozannie; miast: Awinionu, Biecza, Duszników Zdroju, Frankfurtu nad Menem, Genewy, Hamburga, Nantes, Poznania, Rygi, Rzymu, Trzebnicy; a także blacharzy, budowniczych mostów, kowali, kamieniarzy, marynarzy, rybaków, zegarmistrzów. Wzywany jako orędownik podczas epilepsji, gorączki, febry, ukąszenia przez węże.

W ikonografii św. Piotr ukazywany jest w stroju apostoła, jako biskup lub papież w pontyfikalnych szatach. Od IV w. (medalion z brązu – Watykan, mozaika w S. Clemente) ustalił się typ ikonograficzny św. Piotra – szerokie rysy twarzy, łysina lub lok nad czołem, krótka, gęsta broda. Od XII wieku przedstawiany jest jako siedzący na tronie. Atrybutami Księcia Apostołów są: anioł, kajdany, dwa klucze symbolizujące klucze Królestwa Bożego, kogut, odwrócony krzyż, księga, łódź, zwój, pastorał, ryba, sieci, skała – stanowiące aluzje do wydarzeń w jego życiu, tiara w rękach.

Święty Paweł Apostoł Paweł pochodził z Tarsu w Cylicji – Mała Azja (Dz 21, 39; 22, 3). Urodził się jako obywatel rzymski, co dawało mu pewne wyróżnienie i przywileje. W naglących wypadkach umiał z tego korzystać (Dz 16, 35-40; 25, 11). Nie wiemy, jaką drogą Paweł to obywatelstwo otrzymał: być może, że całe miasto rodzinne cieszyło się tym przywilejem; możliwe, że rodzina Apostoła nabyła lub po prostu kupiła sobie ten przywilej, bowiem i tą drogą także można było otrzymać obywatelstwo rzymskie w owych czasach (Dz 22, 28).
Szaweł urodził się w Tarsie ok. 8 roku po narodzeniu Chrystusa (niektórzy badacze podają czas między 5 a 10 rokiem). Jego rodzina chlubiła się, że pochodziła z rodu Beniamina, co także i Paweł podkreślał z dumą (Rz 11, 1). Dlatego otrzymał imię Szaweł (spolszczona wersja hebrajskiego Saul) od pierwszego i jedynego króla Izraela z tego rodu (panował w wieku XI przed Chrystusem). Rodzina Szawła należała do faryzeuszów – najgorliwszych patriotów i wykonawców prawa mojżeszowego (Dz 23, 6). Uczył się rzemiosła – tkania płótna namiotowego. Po ukończeniu miejscowych szkół – a trzeba przyznać, że Paweł zdradza duże oczytanie (por. Tt 1, 12) – w wieku ok. 20 lat udał się Apostoł do Palestyny, aby w Jerozolimie “u stóp Gamaliela” pogłębiać swoją wiedzę skrypturystyczną i rabinistyczną (Dz 22, 3). Nie znał Jezusa. Wiedział jednak o chrześcijanach i szczerze ich nienawidził, uważając ich za odstępców i odszczepieńców. Dlatego z całą satysfakcją asystował przy męczeńskiej śmierci św. Szczepana (Dz 7, 58). Nie mając jednak pełnych lat 30, nie mógł wykonywać wyroku śmierci na diakonie. Pilnował więc szat oprawców i zapewne pilnie ich zachęcał, aby dokonali egzekucji (Dz 7, 58-60).

Nawrócenie pod Damaszkiem Kiedy tylko Szaweł doszedł do wymaganej pełnoletności, udał się do najwyższych kapłanów i Sanhedrynu, aby otrzymać listy polecające do Damaszku. Dowiedział się bowiem, że uciekła tam spora liczba chrześcijan, chroniąc się przed prześladowaniem, jakie wybuchło w Jerozolimie (Dz 9, 1-3). Gdy Szaweł był blisko murów Damaszku, spotkał go Chrystus, powalił na ziemię, oślepił i w jednej chwili objawił mu, że jest w błędzie; że nauka, którą on tak zaciekle zwalczał, jest prawdziwą; że chrześcijaństwo jest wypełnieniem obietnic Starego Przymierza; że Chrystus nie jest bynajmniej zwodzicielem, ale właśnie tak długo oczekiwanym i zapowiadanym Mesjaszem. Było to w ok. 35 roku po narodzeniu Chrystusa, a więc drugim po Jego śmierci.
Po swoim nawróceniu Szaweł został ochrzczony przez Ananiasza, któremu Chrystus polecił to w widzeniu (Dz 9, 10-18). Po chrzcie Szaweł rozpoczął nową erę życia: głoszenia Chrystusa. Najpierw udał się na pustkowie, gdzie przebywał prawdopodobnie kilka miesięcy. Tam Chrystus bezpośrednio wtajemniczył go w swoją naukę (Ga 1, 11-12). Paweł przestudiował i przeanalizował na nowo Stare Przymierze. Następnie, po powrocie do Damaszku, przez 3 lata nawracał jego mieszkańców. Zawiedzeni Żydzi postanowili zemścić się na renegacie i czyhali na jego zgubę. Zażądali więc od króla Damaszku Aretasa, by wydał im Szawła. Szaweł jednak uciekł w koszu spuszczonym z okna pewnej kamienicy przylegającej do muru miasta. Udał się następnie do Jerozolimy i przedstawił się Apostołom. Powitano go ze zrozumiałą rezerwą. Tylko dzięki interwencji Barnaby, który wśród Apostołów zażywał wielkiej powagi, udało się przychylnie nastawić Apostołów do Pawła. Ponieważ jednak także w Jerozolimie przygotowywano na Apostoła zasadzki, musiał chronić się ucieczką do rodzinnego Tarsu.

Święty Paweł Apostoł Stamtąd wyprowadził Pawła na szerokie pola Barnaba. Razem udali się do Antiochii, gdzie chrześcijaństwo zapuściło już korzenie. Tamtejszej gminie nadali niezwykły rozwój przez to, że kiedy wzgardzili nimi Żydzi, oni udali się do pogan. Ci z radością przyjmowali Ewangelię tym chętniej, że Paweł i Barnaba zwalniali ich od obrzezania i prawa żydowskiego, a żądali jedynie wiary w Chrystusa i odpowiednich obyczajów. Zostali jednak oskarżeni przed Apostołami, że wprowadzają nowatorstwo. Doszło do konfliktu, gdyż obie strony i tendencje miały licznych zwolenników. Zachodziła obawa, że Apostołowie w Jerozolimie przychylą się raczej do zdania konserwatystów. Sami przecież pochodzili z narodu żydowskiego i skrupulatnie zachowywali prawo mojżeszowe.
Na soborze apostolskim jednakże (49-50 r.) miał miejsce przełom. Apostołowie, dzięki stanowczej interwencji św. Piotra, orzekli, że należy pozyskiwać dla Chrystusa także pogan, że na nawróconych z pogaństwa nie należy nakładać ciężarów prawa mojżeszowego (Dz 15, 6-12). Było to wielkie zwycięstwo Pawła i Barnaby. Od tej pory Paweł rozpoczyna swoje cztery wielkie podróże. Wśród niesłychanych przeszkód tak natury fizycznej, jak i moralnej, prześladowany i męczony, przemierza obszary Syrii, Małej Azji, Grecji, Macedonii, Italii i prawdopodobnie Hiszpanii, zakładając wszędzie gminy chrześcijańskie i wyznaczając w nich swoich zastępców. Oblicza się, że w swoich czterech podróżach, wówczas tak bardzo wyczerpujących i niebezpiecznych, Paweł pokonał ok. 10 tys. km dróg morskich i lądowych. Pierwsza wyprawa miała miejsce w latach 44-49: Cypr-Galacja, razem z Barnabą i Markiem; druga – w latach 50-53: Filippi-Tesaloniki-Berea-Achaia-Korynt, razem z Tymoteuszem i Sylasem; trzecia – w latach 53-58: Efez-Macedonia-Korynt-Jerozolima.
Aresztowany został w Jerozolimie w 60 r. Kiedy namiestnik zamierzał wydać Pawła Żydom, ten odwołał się do cesarza. Przebywał jednak w więzieniu w Cezarei Palestyńskiej ponad dwa lata, głosząc i tam Chrystusa. W drodze do Rzymu statek wiozący więźniów rozbił się u wybrzeży Malty. Na wyspie Paweł spędził trzy zimowe miesiące, w czasie których nawrócił mieszkańców. W Rzymie także jakiś czas spędził jako więzień, aż dla braku dowodów winy (Żydzi z Jerozolimy się nie stawili) został wypuszczony na wolność. Ze swojego więzienia w Rzymie Paweł wysłał szereg listów do poszczególnych gmin i osób. Po wypuszczeniu na wolność zapewne udał się do Hiszpanii (Rz 15, 24-25), a stamtąd powrócił do Achai. Nie wiemy, gdzie został ponownie aresztowany. Jednak sam fakt, że go tak pilnie poszukiwano, wskazuje, jak wielką powagą się cieszył.

Święty Paweł Apostoł Ok. 67 (lub 66) roku Paweł poniósł śmierć męczeńską. Według bardzo starożytnego podania św. Paweł miał ponieść śmierć od miecza (jako obywatel rzymski). Nie jest znany dzień jego śmierci, za to dobrze zachowano w pamięci miejsce jego męczeństwa: Aquae Silviae za Bramą Ostyjską w Rzymie. Ciało Męczennika złożono najpierw w posiadłości św. Lucyny przy drodze Ostyjskiej. W roku 284 za czasów prześladowania, wznieconego przez cesarza Waleriana, przeniesiono relikwie Apostoła do katakumb, zwanych dzisiaj katakumbami św. Sebastiana przy drodze Apijskiej. Być może na krótki czas spoczęły tu także relikwie św. Piotra. Po edykcie cesarza Konstantyna Wielkiego (313) ciało św. Piotra przeniesiono do Watykanu, a ciało św. Pawła na miejsce jego męczeństwa, gdzie cesarz wystawił ku jego czci bazylikę pod wezwaniem św. Pawła.
Z pism apokryficznych o św. Pawle można wymienić: Nauczanie Pawła o zabarwieniu gnostyckim. Dzieje Pawła w przekładzie koptyjskim odnalazł i opublikował C. Schmidt w roku 1905. Autor opisuje w nim wydarzenie znane z Dziejów Apostolskich, dołącza na pół fantastyczne dzieje św. Tekli oraz apokryficzną korespondencję św. Pawła z Koryntianami, wreszcie opis męczeństwa Apostoła. Według Tertuliana dzieje te napisał pewien kapłan z Małej Azji około roku 160-170. Autor za podszywanie się pod imię Apostoła został kanonicznie ukarany. Apokalipsa św. Pawła to opis podróży Pawła pod przewodnictwem anioła w zaświaty. Opisuje spotkanie w niebie z osobami, znanymi z Pisma świętego Starego i Nowego Przymierza, oraz w piekle – z osobami przewrotnymi. Dzieło to odnalazł Konstantyn Tischendorf w roku 1843 na Górze Synaj w tamtejszym klasztorze prawosławnym. Wreszcie dużą wrzawę wywołał kiedyś spór o Korespondencję św. Pawła z Seneką. Nawet św. Hieronim i św. Augustyn błędnie opowiedzieli się za autentycznością tego dzieła.

Święty Paweł Apostoł Paweł jest autorem 13 listów do gmin chrześcijańskich, włączonych do ksiąg Nowego Testamentu. Jest patronem licznych zakonów, Awinionu, Berlina, Biecza, Frankfurtu nad Menem, Poznania, Rygi, Rzymu, Saragossy oraz marynarzy, powroźników, tkaczy.

W czasie pontyfikatu papieża Benedykta XVI Kościół obchodził Rok św. Pawła w związku z jubileuszem 2000 lat od narodzin Apostoła Narodów (2008-2009).

W ikonografii przedstawiany jest w długiej tunice i płaszczu. Jego atrybutami są: baranek, koń, kość słoniowa, miecz.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-29.php3

******

»» Nauczanie papieskie
»» Święci Piotr i Paweł
»» Święty Piotr Apostoł
»» Święty Paweł Apostoł – Rok św. Pawła
»» Przeczytaj

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-29.php3

********

Ks. Józef Kozyra

SPOTKANIA PAWŁA Z PIOTREM

„W jednym i tym samym dniu czcimy męczeństwo dwóch Apostołów. Oni też stanowili jedno. Chociaż cierpieli w różnych dniach, stanowili jedno. Piotr wyruszył pierwszy. Za nim podążył Paweł. Obchodzimy dziś uroczystość Apostołów uświęconą ich własną krwią. Umiłujmy zatem ich wiarę, życie, trudy, cierpienia, świadectwo i naukę” — głosił przed wiekami w kazaniu ku czci Piotra i Pawła św. Augustyn.

Pierwsze spotkanie Pawła z Piotrem mogło mieć miejsce w Jerozolimie w związku z prześladowaniem chrześcijan w tym mieście na początku lat trzydziestych I w. po Chr. Paweł czterokrotnie przyznaje w swoich listach, że prześladował Kościół (Ga 1,13.23; 1 Kor 15,9 i Flp 3,6). Prześladowaniami w Jerozolimie zagrożony był również Apostoł Piotr.

W Jerozolimie

Do pierwszego oficjalnego spotkania Pawła, już jako chrześcijanina, z Piotrem doszło w Jerozolimie po „wydarzeniach damasceńskich” (nawrócenie Pawła i powołanie go na Apostoła przez zmartwychwstałego Chrystusa — Dz 9,1—19) i po powrocie z Arabii. Piotr był bowiem pierwszym i najważniejszym świadkiem zmartwychwstałego Chrystusa (por. 1 Kor 15,5; Łk 24,34). Należał też do „filarów Kościoła” (Ga 2,9). Dlatego Pawłowi tak bardzo zależało na tym spotkaniu. Łukasz w Dz 9,26—30 pisze o trudnościach, jakie Paweł, nowy wyznawca Chrystusa, znany w Jerozolimie jako największy wróg Kościoła, musiał pokonać, by spotkać się z Piotrem. „Kiedy Paweł przybył do Jerozolimy, próbował się przyłączyć do uczniów, lecz wszyscy się go bali, nie wierząc, że jest (także) uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów. Opowiedział im, jak w drodze (do Damaszku) Paweł ujrzał Pana, który przemawiał do niego, i z jaką siłą przekonania (Paweł) nauczał w Damaszku w imię Jezusa. Paweł przemawiał też i rozprawiał z hellenistycznymi (Żydami), którzy usiłowali go zgładzić. Bracia (chrześcijanie) dowiedzieli się jednak o tym i odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu” (Dz 9,26—30).

Po raz kolejny Paweł mógł się spotkać z Piotrem w Jerozolimie w połowie lat 40. (przed I wyprawą misyjną), gdy razem z Barnabą przyniósł kolektę z Antiochii Syryjskiej dla nawiedzonych klęską głodu braci w wierze mieszkających w Judei.

Do kolejnego spotkania Pawła z Piotrem w Jerozolimie doszło około roku 50. po Chr., w związku z Soborem Apostolskim. Miała na nim zostać rozstrzygnięta sprawa większego otwarcia się na ewangelizację pogan i zwolnienia ich od przestrzegania zwyczajów żydowskich, głównie obrzezania. O swoim wystąpieniu Paweł wspomina w Ga 2,5. Apostołowie uznali wówczas, iż poganie, którzy przyjęli chrzest od Pawła nie będąc obrzezanymi i nie zachowując przepisów Prawa Mojżeszowego, są na równi z judeochrześcijanami autentycznymi i pełnymi członkami Kościoła. Paweł wyraził to pozytywne rozstrzygnięcie słowami: „Jakub, Kefas (Piotr) i Jan, uważani za filary Kościoła, uznawszy daną mi łaskę, podali mnie i Barnabie prawicę, na znak wspólnoty, abyśmy szli do pogan” (Ga 2,9).

Czy w czasie innych odwiedzin Kościoła jerozolimskiego przez Pawła dochodziło do spotkania z Piotrem, nie wiadomo.

W Antiochii Syryjskiej

W czasach apostolskich Antiochia, jako dawna stolica Seleucydów, była siedzibą wielkorządcy rzymskiego — legata cesarza Augusta — i należała do największych miast imperium. Chrześcijaństwo zaczęło się tam rozwijać w połowie lat 30. I w. po Chr., głównie dzięki pracy ewangelizacyjnej Barnaby i Pawła. Tam też po raz pierwszy wyznawców Chrystusa nazwano chrześcijanami (por. Dz 11,19—26).

Już po Soborze Jerozolimskim, około 50 r. po Chr., miał miejsce w Antiochii Syryjskiej pewien incydent, o którym wspomina Paweł w Ga 2,11n. Wtedy właśnie doszło do kontrowersyjnego spotkania Pawła z Piotrem: „Gdy Kefas (Piotr) przybył do Antiochii — pisze Paweł — otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył”. Piotr w Antiochii spożywał posiłki wspólnie z chrześcijanami pochodzącymi z pogaństwa. Kiedy jednak pojawili się tam wysłannicy z Jerozolimy, reprezentujący ochrzczonych Żydów przeciwnych kontaktom z poganami (tak zwani żydujący), Piotr zaczął wycofywać się ze wspólnych posiłków, by nie dawać powodów do nowych konfliktów i nieporozumień. To samo uczynił Barnaba i inni chrześcijanie antiocheńscy. Paweł wystąpił wówczas zdecydowanie przeciw brakowi konsekwencji w ich postępowaniu (por. Ga 2,11—14). Ostrość i zdecydowanie wystąpienia Pawła świadczy o wyjątkowej pozycji Piotra w pierwotnym Kościele. Pawłowi zależało bowiem, by ten „filar Kościoła” nie był chwiejny w postępowaniu. Głoszona przez Pawła nauka Ewangelii wcale nie była różna od nauczania Piotra. Paweł zaś szukał dla swojej pracy misjonarskiej uznania Piotra (por. Ga 2,9).

Na wyjątkową pozycję Piotra w Kościele antiocheńskim może wskazywać również nazwa miejsca gromadzenia się pierwszych chrześcijan w tym mieście — grota św. Piotra. Ta skalna jaskinia, znajdująca się u podnóża góry Mons Silpius, służyła miejscowym wiernym jako kościół domowy. Tam z pewnością doszło do trudnego spotkania Pawła z Piotrem. Miejsce to krzyżowcy przekształcili w XIII w. w kościół św. Piotra, budując przed grotą olbrzymią fasadę z rozetami. Współcześni chrześcijanie w tym starożytnym kościele, zachowanym do dziś w pierwotnej formie, ustawili statuę św. Piotra, podkreślając prymat tego Apostoła, potwierdzony również w tym miejscu przez św. Pawła.

W Rzymie

Czy doszło do spotkania Pawła z Piotrem w Rzymie — tego na pewno nie wiemy, chociaż teoretycznie istnieje taka możliwość. Paweł przybył do Rzymu po raz pierwszy jako więzień w 60 r. po Chr. Według Dz 28,30, przez dwa lata mieszkał w wynajętym przez siebie lokalu, służącym jako więzienie domowe, gdzie przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili. Przypuszcza się, że dom ten leżał nad Tybrem w dzielnicy żydowskiej, między teatrem Marcellusa i Pompejusza, niedaleko synagogi. Jak głosi tradycja, dom Pawła znajdował się przy nadbrzeżnej ulicy „piaskowej”. W średniowieczu zamieniono go na kaplicę i wybudowano kościół, nazywany San Paulo alla Regola.

Powtórnie osadzono Pawła w innym więzieniu, Mamertyńskim, mieszczącym się między Forum Romanum i Kapitolem ok. 67. r. po Chr., wspólnie z pospolitymi przestępcami. Skazany na śmierć, jako obywatel rzymski, został ścięty w miejscu zwanym Tre Fontane (trzy fontanny — dzisiaj: Eur), a pochowano go przy drodze Ostyjskiej poza murami miasta. Nad jego grobem od czasów konstantyńskich (IV w.) wznosi się wspaniała bazylika.

Kiedy przybył i gdzie przebywał w Rzymie Apostoł Piotr, o tym również nie wiemy nic pewnego. Starożytna tradycja głosi, że Piotr związany był z Wiecznym Miastem od 42 r. po Chr., ale jako wędrowny głosiciel Ewangelii mógł wielokrotnie opuszczać Rzym, aby po 25 latach ostatecznie tu ponieść śmierć męczeńską. Przebywając w Rzymie, Piotr mógł zamieszkiwać na Zatybrzu, bo żyło tam najwięcej chrześcijan, albo na Awentynie u małżonków Pryscylli i Akwili (dziś: kościół św. Pryski), gdzie ewentualnie spotykał również Pawła. Inne tradycje mówią o domu Marka przy Kapitolu lub o willi zamożnego przyjaciela — Pudensa (dziś kościół św. Pudencjany) na wzgórzu Esquilinio. Z 2 P 5,13 wiadomo, że Piotr pisząc list do chrześcijan w Azji Mniejszej, przebywał w stolicy cesarstwa.

Z listów Klemensa Rzymskiego oraz Ignacego Antiocheńskiego do Rzymian pisanych w II w. po Chr. wynika, że zarówno Piotr, jak i Paweł przebywali w Rzymie za panowania Nerona i przeżywali uwięzienie poprzedzające wykonanie wyroku śmierci. Według starożytnych świadectw obydwaj Apostołowie zginęli w czasie prześladowania chrześcijan przez cesarza Nerona w latach 64—67 po Chr. Piotr został ukrzyżowany głową w dół w dzielnicy Watykan, która obejmowała cyrk Nerona (dzisiaj: Plac św. Piotra) oraz wzgórze Montorio i Gianicolo (Mons Aureus). Pagórek ten, podobnie jak cyrk Nerona, uważa się również za miejsce ukrzyżowania Apostoła. Zaś tam, gdzie wznosi się obecnie Bazylika św. Piotra na Watykanie, w starożytności znajdował się cmentarz, na którym według badań naukowych i tradycji poświadczonej kultem oraz budową kościołów, pochowano Piotra.

O głoszeniu Ewangelii mieszkańcom Rzymu, przypieczętowanej męczeńską krwią Apostołów Piotra i Pawła, piszą starożytni autorzy i Ojcowie Kościoła: Tertulian, Dionizy z Koryntu czy Euzebiusz z Cezarei oraz Hieronim i Augustyn.

 

opr. mg/mg

Copyright © by Gość Niedzielny (25/2001)

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TH/spotkania_pp.html

*******

Św. Piotr i św. Paweł

dodane 2005-08-06 22:26

El Greco

El Greco (Domenikos Theotocopulos) “Św. Piotr i św. Paweł”, olej na płótnie, 1605–1608 Nationalmuseum, Sztokholm

Św. Piotr i św. Paweł byli Apostołami, którzy wywarli największy wpływ na rozwój Kościoła. El Greco namalował ich w ten sposób, by pokazać, że wzajemnie się uzupełniają.

Święci prowadzą przed oczami widza rozmowę. Świadczy o tym swobodna gestykulacja. Kluczową rolę pełnią w obrazie ręce obu Apostołów. Św. Paweł (z prawej) opiera lewą rękę na otwartej księdze. Był człowiekiem wykształconym, jego myśl jest bardzo ważna dla Kościoła. Dlatego w sztuce bardzo często przedstawiano go z księgą. Święty Piotr patrzy na tę księgę, a prawą rękę kieruje w stronę Pawła. Pokazuje w ten sposób, że myśl i teologia Pawła powinny nas inspirować.

W lewej ręce Piotr trzyma klucz, symbolizujący daną mu przez Chrystusa najwyższą władzę nad Kościołem: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Prawa ręka Pawła wskazuje właśnie w stronę tego klucza. Jego gest sprawia, że widz łatwiej zauważa ten atrybut, podkreśla też jego znaczenie.

El Greco kilka razy namalował Piotra i Pawła razem. Obrazy te różnią się od siebie dość znacznie. Na jednym z nich zamiast księgi pojawia się inny atrybut Pawła – miecz – symbol jego męczeńskiej śmierci. Zawsze jednak artysta w centrum kompozycji umieszczał przeplatające się dłonie wskazujących na siebie wzajemnie dwóch Apostołów – filarów Kościoła.

http://biblia.wiara.pl/doc/422626.Sw-Piotr-i-sw-Pawel

********

Zapowiedź cudu

FILIPPINO LIPPI,

“Św. Paweł odwiedzający św. Piotra w więzieniu”, fresk, 1481-82
kościół Santa Maria del Carmine, Florencja

 

Powiększenie Jakub da Voragine, dominikanin, arcybiskup Genui, napisał w XIII wieku “Złotą legendę” – zbiór opowieści o świętych. Fresk Lippiego jest ilustracją jednej z tych opowieści.

Według “Złotej legendy”, św. Piotr został wtrącony do więzienia przez Teofila, prefekta Antiochii. W więzieniu apostoła odwiedzał często św. Paweł. Wkrótce prefekta Teofila spotkało straszne nieszczęście. Zmarł jego syn. Św. Paweł powiedział wówczas, że Piotr ma moc wskrzeszania zmarłych. Teofil zwolnił Piotra z więzienia. Apostoł rzeczywiście wskrzesił młodzieńca, a wdzięczny prefekt Antiochii nawrócił się na chrześcijaństwo.

Fresk jest częścią dekoracji kaplicy Brancacci florenckiego kościoła Santa Maria del Carmine. Autorem większości malowideł w kaplicy był Masaccio. On także rozpoczął “Św. Pawła odwiedzającego św. Piotra w więzieniu”. Filippino Lippi kontynuował i ukończył dzieło.

Wymowny gest Pawła, pokazujący palcem w prawo, staje się zrozumiały, gdy zobaczymy sąsiedni fresk. Piotr wskrzesza tam zmarłego syna Teofila. Palec Pawła każe nam skupić uwagę właśnie na tym wydarzeniu.

Opowieść byłaby pozornie równie pouczająca bez postaci św. Pawła. Można było przecież namalować samego Piotra w więzieniu, a potem dokonany przez niego cud. Artyści pracujący nad wystrojem kaplicy chcieli jednak oddać hołd Pawłowi, który był pionierem ewangelizacji pogan. Uważał, że chrześcijanie nie powinni ograniczać się do nawracania tylko Żydów. Nieprzypadkowo w “Złotej legendzie” właśnie on namawia Piotra do wskrzeszenia syna Teofila.

Gest Pawła jest więc wyznaczeniem drogi, którą potem podążali inni apostołowie.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 26 – 25 czerwca 2006r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2006/26.htm

************

Jedność katolików

GUIDO RENI

“Św. Piotr i św. Paweł”,
olej na płótnie, 1605r., Pinakoteka Brera, Mediolan

 

Powiększenie Święty Piotr i święty Paweł byli apostołami, którzy wywarli największy wpływ na rozwój Kościoła. Razem zresztą zakładali w Rzymie gminę chrześcijańską. To, że ich uroczystość obchodzimy w jednym dniu, zawsze było dla artystów okazją, by pokazać ich razem i w ten sposób przekazać uważnym widzom jakąś ogólniejszą refleksję o Kościele. Zapewne dlatego w tle za plecami Piotra i Pawła na obrazie Guido Reniego pojawia się budowla – symbol Kościoła.

Paweł stoi z prawej strony. W lewej ręce trzyma księgę, przypominającą o tym, że był człowiekiem wykształconym, a jego myśl jest bardzo ważna dla Kościoła. Wyraźnie chce do czegoś Piotra przekonać, o czym świadczy gest prawej ręki.

Piotr jest zamyślony, zapewne zastanawia się przed “odjęciem jakiejś decyzji. Nie wiadomo, czy przychyli się do tego, do czego przekonuje go Paweł. Głowę obraca w jego stronę, ale oczy zapatrzone są w dal. Zastanawiający jest gest lewej ręki najważniejszego z apostołów. To gest obronny, tak jakby Piotr obawiał się, że ktoś sięgnie po leżący z lewej strony klucz – symbol jego najwyższej władzy w Kościele.

Obraz powstał w trudnych dla Kościoła czasach zmagań z reformacją. Już 13 lat po jego powstaniu napięcie pomiędzy katolikami a protestantami sprowokowało wybuch wojny trzydziestoletniej. W tej sytuacji zgodne współdziałanie wszystkich katolików wydawało się wielu ludziom szczególnie potrzebne.

Paweł był kościelnym intelektualistą, Piotr pierwszym biskupem Rzymu. Obraz był więc swego rodzaju apelem o zjednoczenie wysiłków hierarchii i intelektualistów we wspólnej walce z wrogami Kościoła.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 25 – 27 czerwca 2010r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2010/25.htm

***********

W obliczu męczeństwa

GlOVANNI SERODINE

“Wyprowadzenie świętych Piotra i Pawła na męczeństwo”,
olej na płótnie, 1625-1626, Galeria Narodowa Sztuki Dawnej, Rzym

 

Powiększenie Dziś wiemy, że święty Piotr i święty Paweł nie zginęli razem. W V wieku jednak nieznany autor “Dziejów Piotra i Pawła” oznaczył datę ich śmierci nie tylko w jednym roku, ale nawet w jednym dniu. Artyści chętnie nawiązywali do tej tradycji, bo wspólnota losów dwóch najważniejszych apostołów miała głębokie znaczenie symboliczne.

Namalowana przez Giovanniego Serodine scena wyprowadzania Piotra i Pawła na miejsce męczeństwa bardzo przypomina wcześniejsze o ćwierć wieku “Pojmanie Chrystusa” Caravaggia. Scena rozgrywa się w mroku, rozjaśnionym tylko światłem lampy. Dodaje to jej dramatyzmu. Obu świętych widzimy w centrum obrazu: z lewej Piotra, a z prawej odzianego w czerwony płaszcz Pawła.

Oprawcy grożą swym ofiarom. Święci mają świadomość powagi sytuacji. Artysta namalował ich dokładnie w chwili, kiedy żegnają się ze sobą. Patrzą sobie w oczy, a ich prawe ręce łączy uścisk. Ta chwila zjednoczenia we wspólnym losie jest głównym przesłaniem obrazu. Paweł był człowiekiem wykształconym, jego myśl jest bardzo ważna dla Kościoła. Podkreślanie jego ścisłego współdziałania z Piotrem – pierwszym biskupem Rzymu, było apelem o zjednoczenie wysiłków hierarchii i intelektualistów we wspólnej walce z wrogami Kościoła. Obraz powstał w 1625 lub 1626 roku. W tym czasie w Europie toczyła się wojna trzydziestoletnia, która była zmaganiem katolików i protestantów o nowy jej kształt. Apele o jedność katolików były więc wówczas bardzo aktualne i potrzebne.

Najbardziej rzucającym się w oczy fragmentem obrazu jest nagie ramię jednego z oprawców, wskazujące drogę, w którą mają wyruszyć święci. Kat zamierza wskazać miejsce kaźni, jego palec kieruje się jednak w stronę nieba. Droga, w którą wyruszają Piotr i Paweł, prowadzi zatem do nieba. I każdy, kto podąży tą drogą, tam również trafi – zdaje się mówić artysta.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 26 – 29 czerwca 2008r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2008/26.htm

***********

Panowanie nad rekinami

dodane 2005-01-26 01:41

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

GN 04/2005 |

Jezus zobaczył nie tylko braci, którzy naprawiali sieci, i tych, którzy je zarzucali, ale w ich zajęciach dostrzegł zapewne szczególny charakter, z jakim oddawali się swej pracy. W najprostszych bowiem zajęciach ujawniają się nasze najgłębsze zdolności i skłonności.

Zobaczył więc nie tylko naprawiających i zarzucających, ale tych, którzy cierpliwie potrafią naprawiać i poprawiać, oraz tych, którzy potrafią innych skutecznie wyciągać z dna! Nie ma siły do wyciągnięcia z potopu grzechów innych ten, kto nie ma siły do naprawiania sieci swego sumienia. Greckie słowo użyte na określenie czynności naprawiania sieci (katartizontas) ma również znaczenie moralne i użyte zostało w Liście św. Pawła do Galatów (6,1) w znaczeniu sprowadzania kogoś na poprawną drogę życia w Duchu Jezusa: „Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie”.

Podobnie rzecz się ma z tym samym słowem użytym przez Ewangelistę. Naprawiane nabrało tu sensu doskonalenia podobieństwa do Nauczyciela – Jezusa! „Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel” (Łk 6,40). Chodzi więc o taką pracę nad sieciami sumienia, żeby nie przepuszczać „grubych ryb” – osobistych grzechów, wyślizgujących się z pamięci jak śliskie ryby. Tylko wtedy wyciągniemy innych z dna, gdy sami potrafimy z własnego wydobyć swoje grzechy. I tylko w tej dziedzinie możemy innym pomóc w której sami odnieśliśmy zwycięstwo. Jezus powoływał na Apostołów właśnie rybaków, a nie krawców czy szewców albo legionistów, bo ten wybór ma związek z grzechem człowieka.

Dlaczego? Grzech zafałszował właściwy kształt człowieka jako Bożego obrazu. Ryba w symbolice biblijnej to zwierzę podziemne, ukryte, najniżej postawione w hierarchii stworzeń, będące na dnie. Według Księgi Rodzaju (2,19–20), ryby i inne stwory wodne nie zostały nazwane przez Adama, dopóki on był w raju. Pismo Święte mówi też o otchłani śmierci, o dnie zatracenia, jako o olbrzymim potworze morskim, nazywanym Lewiatanem. Wyobrażano go sobie jako olbrzymią rybę, podobną do węża, która paszczą pochłania przeklęte stworzenia. Panować nad rybami – to panować nad otchłanią, nad śmiercią, grzechem, szatanem, wreszcie nad tym, co ukryte w głębinach ludzkiego ducha, na dnie życia. Grzech to utopiony w podświadomości ludzki bunt, zakryty sprzeciw wobec Boga.

Zakryty, tak jak ryba ukryta jest pod powierzchnią wody. To dumny sprzeciw, nad którym straciliśmy panowanie. W Księdze Rodzaju (1,26), w pierwszym opisie stworzenia człowieka, napisano: „A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi”. Podobieństwo do Boga polega więc na panowaniu nad skrytymi wirami serca, nad wyrywającymi się rekinami grzechów. Umieć to z siebie wyłowić – to być obrazem Boga!

http://gosc.pl/doc/796111.Panowanie-nad-rekinami

*********

Wręczenie kluczy św. Piotrowi

dodane 2005-05-30 08:57

Pietro Vannucci

Pietro Vannucci, zwany Perugio „Wręczenie kluczy św. Piotrowi”, fresk, 1481–1482 Kaplica Sykstyńska, Watykan

I tobie dam klucze królestwa niebieskiego (Mt 16,19) – powiedział Jezus św. Piotrowi. Na fresku Perugina Zbawiciel realizuje swą zapowiedź. Centralne miejsce dzieła zajmuje świątynia symbolizująca Kościół Chrystusowy, którym ma kierować św. Piotr. Zbudowana jest w nowoczesnym wówczas, renesansowym stylu, ale po obu jej stronach stoją symetrycznie dwa rzymskie łuki triumfalne, wskazujące na rolę tradycji w Kościele. Na pierwszym planie scenie wręczania kluczy towarzyszą Apostołowie. Za nimi, z obu stron, artysta namalował wiele innych osób, wśród których umieścił swój autoportret. To ciemnowłosy mężczyzna w czarnej czapce, piąty od prawej.

Ludzie za Chrystusem i za św. Piotrem namalowani są w podobnych pozach, potęgujących wrażenie symetrii stworzone przez architekturę. Artysta chciał w ten sposób uzyskać uroczysty charakter kompozycji. Ważną rolę pełnią również sceny umieszczone na drugim planie. Ilustrują one wydarzenia z Ewangelii św. Mateusza i św. Jana. Z lewej strony widzimy poborców podatkowych w asyście żołnierzy, idących w kierunku Chrystusa, stojącego w towarzystwie św. Piotra. Za chwilę poborcy zażądają od Jezusa zapłacenia podatku (Mt 17, 24–27). Z prawej strony Perugino namalował dwie próby ukamienowania Jezusa, które opisał św. Jan (J 8, 31–59 i J 10, 31–39). Sceny te miały symbolizować trudności i zagrożenia, jakie musi znosić i pokonywać papiestwo w kontaktach z rządami świeckimi.

(za: Leszek Śliwa Gość Niedzielny Nr 17/2005 )

http://biblia.wiara.pl/doc/422612.Wreczenie-kluczy-sw-Piotrowi

**********

Apostołowie i artyści

Tomaso Di Ser Giovanni Guidi, zwany Masaccio

“Święty Piotr uzdrawiający swym cieniem”, fresk, 1426-1427
kościół Santa Maria del Carmine, Florencja

 

Powiększenie W Dziejach Apostolskich czytamy, że Apostołowie po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa czynili w Jerozolimie cuda (Dz 5,12-16). Wyobraźnię artystów szczególnie inspirowało jedno zdanie: “Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich” (Dz 5,15).

Masaccio, dekorując kaplicę Brancacci we florenckim kościele Santa Maria del Carmine scenami z życia św. Piotra, namalował fresk będący ilustracją tych słów. Cień świętego pada na patrzących z nadzieją chorych.

Artysta przeniósł tę scenę z Jerozolimy do Florencji. Historycy sztuki rozpoznali fragment kościoła San Felice in Piazza. Artysta sportretował także znanych florenckich artystów. Mężczyzna w czerwonym nakryciu głowy to Masolino, malarz, z którym Masaccio rozpoczynał tworzenie fresków w tej kaplicy. Starzec z siwą brodą, widoczny z tyłu za św. Piotrem, ma natomiast twarz słynnego rzeźbiarza Donatella.

Świętemu Piotrowi towarzyszy św. Jan (idzie pierwszy z prawej). Jako umiłowany uczeń Chrystusa został sportretowany kolejny malarz z Florencji – Giovanni zwany Scheggia. To rodzony brat Masaccia.

Artyści renesansu nie tylko nie obawiali się umieszczać swych podobizn w otoczeniu świętych. Twarze swych bliskich nadawali nawet Apostołom.

Leszek Śliwa

Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 8 – 19 lutego 2006r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/pra/wramach/2006/08.htm

*******

Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Benedykty, dziewicy (+ III w.); św. Kasjusza, biskupa Nami (+ 558); św. Marii (+ I w.); św. Syrusa, biskupa Genui (+ ok. 330)

*********************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

*******

Jedność w różnorodności

Jacek Gniadek SVD

(fot. Seth Lemmons/flickr.com/CC)

Papież Leon XIII w encyklice Rerum novarum pisze, że zupełna równość w społeczeństwie ludzkim jest niemożliwa, gdyż między ludźmi zachodzą “bardzo wielkie i bardzo liczne różnice naturalne, różnice w inteligencji, pilności, zdrowiu i siłach; a za tymi różnicami już sama z siebie idzie różnorodność warunków życiowych. I to sprzyja zarówno jednostkowemu, jak powszechnemu dobru” (RN 14). Służy to również rozwojowi Kościoła. Dobrym przykładem tego jest życie dzisiejszych patronów.

Różne talenty i pierwsze spory
Św. Piotr i św. Paweł byli Żydami, ale posiadali różne talenty i zupełnie odmienne charaktery. Mimo tego Kościół umieszcza ich razem w jednym dniu, gdyż pragnie podkreślić, że mimo istniejących między nimi różnic, byli oni współzałożycielami gminy chrześcijańskiej w Rzymie i obaj w tym mieście ponieśli śmierć męczeńską dla Chrystusa. Świętych Apostołów Piotra Pawła uznajemy dzisiaj za dwa filary Kościoła. Starożytna grecka ikona przedstawia św. Piotra i św. Pawła stojących obok siebie i podtrzymujących miniaturę gmachu Kościoła na wspólnie wysuniętych w kierunku środka dłoniach. Jest to dla nas znak, że wszyscy jesteśmy powołani do budowania Kościoła bez względu na dzielące nas naturalne różnice. Budowniczym Kościoła w rzeczywistości nie jest człowiek, lecz sam Bóg, który chce razem z nami budować dom, który będzie przestrzenią Jego obecności dla wszystkich ludzi w tym świecie.
Jedność w Kościele nie jest równoznaczna z ujednoliceniem wszystkich form wyrazu teologii i duchowości, form liturgicznych i dyscypliny. Już w pierwotnym Kościele dochodziło do sporów i konfliktów, których konsekwencją było powstanie dwóch przeciwstawnych obozów. Pierwszy składał się z chrześcijan wywodzących się z judaizmu, który podkreślał konieczność obrzezania pogan. Przedstawiciele drugiego, reprezentowanego przez św. Pawła, twierdzili, że poganie, którzy przyjmą chrzest, nie mają już obowiązku poddawać się obrzezaniu. Problem zaostrzał się i młodemu Kościołowi groził rozłam. Dalsza zwłoka mogłaby tylko pogorszyć sytuację i dlatego przełożeni Kościoła antiocheńskiego zdecydowali się poprosić Kościół jerozolimski o ostateczne rozstrzygnięcie sporu. Doprowadziło to do zwołania pierwszego w historii Kościoła soboru.
Istotą chrześcijaństwa jest wiara
Św. Paweł, znany ze swego zapału i charakterystycznej dla konwertytów gorliwości, twierdził, że nadszedł w końcu czas, w którym to wiara w Chrystusa, a nie przestrzeganie zasad judaizmu, jest warunkiem przynależności do Kościoła. Podkreślał i przekonywał, że trwanie w starym uporze spowoduje osłabnięcie ducha misyjnego. Św. Piotr, który cieszył się największym autorytetem, choć prywatnie był człowiekiem wybuchowym i często zmieniającym zdanie, przyznał racje św. Pawłowi. Spór miał szansę na szybkie zażegnanie, ale istniało całkiem realne niebezpieczeństwo, że judeochrześcijanie, w poczuciu bycia zdradzonymi i oszukanymi, odłączą się od nowego Kościoła. Do akcji wkroczył wtedy św. Jakub Apostoł, pierwszy biskup Jerozolimy. Znamy był on ze swojej bezkompromisowości, ale widząc, że takie rozwiązanie wśród zwolenników ortodoksyjnego obozu może wywołać zgorszenie, wyszedł z propozycją, by pełnoprawnymi członkami Kościoła zostawali tylko ci poganie, którzy wypełnią minimum z kanonu prawa żydowskiego. Warunki te, znane później jako tzw. klauzule Jakubowe, obejmowały zakaz jedzenia pokarmów ofiarowywanych bożkom, zakaz spożywania krwi i pokarmów ze zwierząt uduszonych oraz kategoryczny zakaz nierządu. Surowy Jakub stał się więc osobą, która z jednej strony wyciągnęła rękę do pogan, z drugiej zaś zapobiegła kolejnemu rozłamowi. Św. Paweł zgodził się z argumentacją św. Jakuba i nastał oczekiwany pokój.
Sobór Jerozolimski (ok. 49 r.) był zwołany dla rozstrzygnięcia sporu i pokazał, że dialog jest zawsze znakomitym narzędziem budowania wzajemnej miłości i pokoju, na którym powinno wzorować się nie tylko życie religijne, ale również kulturalne, społeczne, polityczne i ekonomiczne. Probierzem jakości dialogu między ludźmi o różnych temperamentach jest zawsze umiejętność słuchania i gotowość poświęcenia dla wspólnego dobra, które i tak w gruncie rzeczy, jeżeli dochodzi do tego przy poszanowaniu wzajemnej wolności, jest zawsze dobrem każdej jednostki. Sobór przyczynił się do wskazania, że istotą chrześcijaństwa nie są przepisy, lecz przede wszystkim wiara, która wymaga roztropnego pielęgnowania tradycji. Sobór był także głębokim przykładem umiejętności wyjścia poza ramy wąskiego judaizmu i otwarcia się na inne narody i kultury. Przed Kościołem otworzyły się nowe możliwości. Św. Paweł prowadzony przez Ducha Świętego, nie szczędząc sił, mógł już spokojnie ruszyć w drogę i zabiegać o to, aby Ewangelia była głoszona wszystkim ludziom, niezależnie od narodowości i kultury.
 
Działalność misyjna św. Pawła i nauczanie św. Piotra
Podczas swoich podróży apostolskich św. Paweł najpierw głosił Ewangelię w synagogach, darząc względami przede wszystkim swoich rodaków żyjących w diasporze. Wtedy, gdy nie znajdował u nich zrozumienia, zwracał się do pogan. Apostoł Narodów prowadził odważną działalność ewangelizacyjną w takich kosmopolitycznych miastach, jak Rzym i Korynt, których mieszkańcy w tamtych czasach tworzyli mozaikę narodowości i kultur. Dzisiaj z całą pewnością objąłby swoją apostolską troską zróżnicowany świat migrantów: studentów zamiejscowych, imigrantów, uchodźców, uciekinierów i przesiedleńców.
Migranci zawsze powinni być dla Kościoła znakiem czasów. Każdy ma prawo do opuszczenia swojej ojczyzny z różnych motywów, żeby szukać lepszych warunków życia w innych krajach. Nikt nie ma prawa orzekać, co powinno uczynić innego człowieka bardziej szczęśliwym. Człowiek w ramach wolnego rynku ma swobodę działania w sferze prywatnej własności i jego wybory są  ostateczne. Uczniowie Chrystusa nie powinni więc w nowo przybyłych widzieć zagrożenia swej tożsamości kulturowej i dobrobytu, lecz zachętę do tego, by wraz z nowymi braćmi i siostrami, wnoszącymi własne bogactwo, stawać się nieustannie Nowym Ludem, który umie cenić swoją jedność w różnorodności. Przyjąć obcego, to odpowiedzieć na wezwanie samego Jezusa: “Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25, 35).
Urzeczywistnianie tego wymiaru wzajemnej braterskiej akceptacji nie byłoby jednak możliwe bez gotowości słuchania i przyjmowania Słowa Bożego i wprowadzania go w życie. Wspólnota tym bardziej troszczy się o bliźniego, stroni od osądzania, pogardy i zgorszenia oraz wzajemnie się akceptuje, im bardziej jest zjednoczona z Chrystusem. Zjednoczenie to dokonuje się w wierze, która nie rozszerza się jednak wśród ludzi w sposób nieokreślony i nieodpowiedzialny.
Św. Piotr był świadomy bycia narzędziem rodzącym wiarę pierwszych chrześcijan. Podczas pierwszego Soboru rodzącego się dopiero Kościoła powiedział: “Wiecie, bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli (Dz 15, 7). Apostoł podkreśla tutaj, że jest nauczycielem, a nie tylko wyrazem opinii wiernych. Głos św. Piotra przynosi nie tylko pierwsze opowiadanie Ewangelii i rodzi wiarę, ale również wskazuje wiernym, jak ją przyjąć i piętnuje zniekształcające je błędy.
Św. Paweł jest niemniej dogmatyczny, kiedy oświadcza: “Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nasotrzymaliście – niech będzie przeklęty! (Gal 1, 9). To z tego powodu atrybutem, z którym najczęściej Święci Apostołowie Piotr i Paweł są przedstawiani w ikonografii już od najdawniejszych czasów, jest księga. U św. Piotra wiąże się z jego wyjątkową pozycją jako tego, który otrzymał naukę i mądrość urzędu nauczycielskiego Kościoła wprost od Chrystusa, a u św. Pawła oznacza również rangę nauczycielskiego urzędu Kościoła oraz nadprzyrodzoną Mądrość.
Liberałowie i konserwatyści
W pierwotnym Kościele była tendencja dzielenia się na różne stronnictwa. Wspólnota w Koryncie podzieliła się na zwolenników Pawła, Piotra i Apollosa. Apostoł Narodów zmuszony został ostatecznie do ostrego upomnienia Koryntian (por. 1 Kor 3), by pamiętali, że wszyscy ziemscy duchowi pasterze są tylko sługami tego samego Chrystusa. W dzisiejszym Kościele również dochodzi do podziałów. Mamy z jednej strony obóz konserwatystów, to znaczy tych, którzy identyfikują się autorytetem św. Piotra i prowadzą walkę z liberałami. Z drugiej strony mamy obóz liberałów, którzy utożsamiają się z “charyzmatycznym Pawłem” i zwalczają zaciekle przeciwny obóz konserwatystów. W połączonej uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła Kościół zaprasza nas do przejścia ponad tymi odwiecznymi podziałami i odkrycia głębszej jedności w Chrystusie.
Kościół Chrystusowy potrzebuje zarówno skały Piotrowej jako widzialnej Głowy Kościoła, jak również witalności św. Pawła z jego charyzmatyczną wizją. Chrześcijańska jedność, jak jedność św. Piotra i św. Pawła, nie jest jednością w jednolitości, ale jednością w różnorodności. Dzisiaj Kościół przypomina nam, że choć jako jednostki i lokalne wspólnoty niektórzy wolą św. Piotra, a inni opowiadają się za św. Pawłem, to nie powinniśmy nigdy ulegać pokusie podziału, gdyż wszyscy, mimo naturalnych i oczywistych różnic, jesteśmy uczniami tego samego Jezusa Chrystusa i dziećmi tego samego Boga Ojca. Przyjmowanie prawd drugorzędnych pozostaje zawsze kwestią wolności chrześcijanina. A wtedy, kiedy pojawiają się wątpliwości, najlepiej kierować się w życiu wypróbowaną maksymą św. Augustyna: “W sprawach pierwszorzędnych – jedność, w drugorzędnych – wolność, a we wszystkich – miłość”.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,682,jednosc-w-roznorodnosci.html
********

Natura mówi językiem miłości

Przewodnik Katolicki

ks. Mirosław Tykfer

(fot. shutterstock.com)

Nie możemy tego oceniać na nasz ludzki sposób, że w Bogu jest 50 procent sprawiedliwości i 50 procent miłosierdzia. Wszystko, co czyni Bóg, jest pełne – mówi kard. Gerhard Müller

 

ks. Mirosław Tykfer: Święta Faustyna Kowalska głosiła orędzie o Bożym Miłosierdziu tuż po odzyskanej przez Polskę niepodległości i w czasie uprzedzającym II wojną światową. Czy nie brzmi to dziwnie? Czy w XX wieku świat nie powinien raczej usłyszeć o Bożej sprawiedliwości i sądzie?

 

kard. Gerhard Müller: Cechy Boga są zupełnie inne od cech człowieka i objawiają się w ciągłym dialogu z człowiekiem. W Bogu nie ma żadnego grzechu, dlatego Jego cechy nie są nim skażone. Nie możemy tego oceniać na nasz ludzki sposób, że w Bogu jest 50 procent sprawiedliwości i 50 procent miłosierdzia. Wszystko, co czyni Bóg, jest pełne. On zwraca się do nas ze swoją dobrocią, miłością i życzliwością z jednej strony, a z drugiej jest sprawiedliwy. Sprawiedliwość Boża wynika z Jego serca, nie jest więc tylko ślepym wypełnianiem prawa, wypływa z Jego miłości do człowieka i wierności swojemu Słowu.

 

Dlaczego zatem akcentowanie Bożego Miłosierdzia ma okazać się źródłem nawrócenia?

 

Bóg jest samym dobrem i każde Jego dzieło jest dobre, ale grzech pierworodny zakłócił pierwotną harmonię stworzenia. O tym będzie również mowa w najnowszej encyklice Ojca Świętego Franciszka Laudato sii, w której papież zwraca uwagę, że szczególnie w XX stuleciu mogliśmy zauważać, jak stworzenie zwracało się przeciwko stworzeniu, jak różne działania ludzi objawiały się w naturze i skierowane były przeciwko roślinom, zwierzętom, wreszcie sobie nawzajem. To wszystko zależy od wykorzystania natury przez człowieka. To wynika z porzucenia przez człowieka Bożej miłości. Zapomnieliśmy, że jesteśmy braćmi i siostrami, że należymy do jednej rodziny i że dzięki Bożemu Słowu, jesteśmy dziećmi Boga, braćmi Jezusa.

 

W jaki sposób przekonać świat o Bogu, który jest miłością?

 

Musimy prosić Ducha Świętego, który przekonuje nas o tym, że jesteśmy dziećmi Bożymi, żeby przenikał nasze domy, kościoły, parafie, społeczeństwa. Możemy Go prosić, by przenikał nasze języki, sposób w jaki się do siebie zwracamy. To pozwoli nam ostatecznie dojść do przekonania, że miłość jest językiem Kościoła.

 

Do jakiej argumentacji powinien odwoływać się Kościół, aby wpisane w naturę człowieka prawo moralne było traktowane jako przejaw Bożej miłości, a nie opresji?

 

Argumenty są w prawie naturalnym i nauczaniu Kościoła. Dociera do nas ogromna ilość sprzeciwu, ale często bez uzasadnienia. Ta dyskusja, do której zachęca Kościół wcale nie jest powrotem do średniowiecza, jest powrotem do antyku. Niestety współczesny człowiek, ogarnięty indywidualizmem i źle pojętą wolnością, postrzega naturę tylko w aspekcie materialnym, rozumie ją jako ciało, materię, którą można np. biotechnicznie manipulować. To taka stara gnoza dualizmu, wywodząca się właśnie z antyku, postrzegania siebie tylko i wyłącznie jako organicznej, biologicznej całości. To oznaczałoby, że cała osoba człowieka, jego myśli, wolna wola, sprowadzają się tylko do ciała, do brzucha, jak mówi język biblijny. Próbuje się nam zatem wmówić, że nie mają znaczenia relacje międzyludzkie i budowanie wspólnoty. Są prądy już nie tylko na współczesnych uniwersytetach, ale też publicznie naucza się, że człowieka powinno się zdefiniować na nowo, powinno się zmienić doświadczanie siebie samego.

 

Do czego prowadzi takie myślenie?

 

Historia pokazuje, jak opłakane były próby manipulowania przy ludzkiej tożsamości: Związek Radziecki i narodowy socjalizm w Niemczech pokazują dobitnie, czym mogą kończyć się eksperymenty polegające na tworzeniu nowego człowieka i nowego społeczeństwa. Jan Paweł II takie podejście nazwał cywilizacją śmierci i pragnął, by zamiast niej do głosu dochodziła cywilizacja miłości, w której szanuje się osobę ludzką, której życie zaczyna się już w brzuchu matki, a kończy naturalną śmiercią. Natomiast ta straszna gnoza dualizmu sprawia, że zamiast rodzin powstają  związki partnerskie, z których nie rodzą się dzieci, które nie tworzą przyszłości. Przez to ludzie są przekonani, że przychodzi taki moment, że człowiek musi umrzeć i wtedy najprostszym rozwiązaniem jest eutanazja, która ma być niby dobrowolnym wyborem, ale zasugerowanym tym, którzy się według jakichś kryteriów do społeczeństwa już nie nadają. To jest w zasadzie antycywilizacja, której przeciwstawia się Kościół, ale też wielkie religie świata i wszyscy ludzie dobrej woli, bo nie ma ona argumentów do rozwoju ludzkości. Większość ludzi na świecie – o czym przekonałem się osobiście także w czasie spotkania z przedstawicielami innych religii – uważa, że rodzina powinna opierać się na trwałym związku kobiety i mężczyzny. Zatem natura człowieka jest także przeniknięta dobrem Boga i z Biblii wiemy, że jesteśmy Jego stworzeniem, nie musimy zatem wierzyć ślepo w teorie materialistyczne, ale możemy żyć w pełni przekonania, że jesteśmy stworzeni przez Boga i stąd czerpać siłę do dobrych działań.

 

Przestrzega Ksiądz Kardynał przed zgubnymi skutkami ideologii. Co w tym kontekście powinni usłyszeć Polacy?

 

Polska stoi przed wieloma wyzwaniami współczesności, także tutaj dociera wiele nowoczesnych trendów, wyzwaniem są nowe ideologie, poszukiwanie przyjemności, niewłaściwe korzystanie ze zdobyczy techniki. Jeśli polskie społeczeństwo chce się przed tym obronić, musi wracać do swoich korzeni: zaufania Panu i głoszenia orędzia o miłości Boga. Musi to dotyczyć waszej historycznej i kulturowej identyfikacji, o której musicie pamiętać w refleksji społecznej, teologicznej, gospodarczej. Pamiętajcie, że Europa nie powinna być środowiskiem biurokratów, którzy mogą wam wszystko narzucić, jak np. ideologię gender, ale że jako naród możecie pełnoprawnie uczestniczyć w duchowym rozwoju Europy. Europa powinna być wspólnotą wartości, w której rodzina zajmuje podstawowe miejsce, podstawy filozoficzne Europy to filozofia grecka, która nie rozmywa poczucia identyfikacji człowieka, dlatego nasza kultura nie traktuje człowieka instrumentalnie, technicznie. Przemocą próbuje się przekazać nam ślepe ideologie, a przecież podstawą naszej kultury jest osoba i wszelkie relacje, w jakich pozostaje. Zatem Europa zbudowana jest na kulturze miłości, po prostu na wartościach chrześcijańskich i nie wolno wam o tym zapominać, jeśli chcecie obronić się przed prądami, które uderzają w godność człowieka.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1887,natura-mowi-jezykiem-milosci.html

********

Bóg – pasjonat życia

Boska.tv

Robert Głubisz OP

Moje życie jest wkraczaniem w nieśmiertelność Boga. Śmierć potrafi przyjść znienacka, potrafią tą śmiercią “obdarować”nas inni, nawet najbliżsi. Jakkolwiek by ona nie przyszła, ratunkiem w tej rzeczywistości jest tylko Bóg. On pojawia się u progu każdej trudnej rzeczywistości.

Bóg jest piewcą życia, pasjonatem życia, miłośnikiem życia i każdego z nas pogrążonego w jakiejkolwiek pustce, odtrąceniu, samotności, chce przywrócić życiu.
On jest życiem.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=AxnZ-nsv_H0
*********

Dlaczego nie potrafimy zaufać?

Jens Baum / slo

(fot. shutterstock.com)

Ludzie rzadko się otwierają, mimo że nie czują się z tym dobrze. Zastanówmy się, co takiego stoi na przeszkodzie w zaufaniu. Dlaczego nie potrafimy zaufać, co przez to tracimy, a co zyskujemy?

 

“Jeśli się otworzę, łatwo będzie mnie zranić”. Trudno się zatem dziwić, że wielu z nas na samą myśl o tym woli wycofać się i ukryć za “grubym murem”. Bo tylko tam czują się bezpieczni. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że izolacja oznacza również doświadczenie samotności. W takim stanie nie przyjmuje się już niczego z zewnątrz, również niczego pozytywnego! Boleśnie odczuwa się wtedy brak jakichkolwiek przyjemności. Zaczynają się narzekania na “zły świat”, który nie oferuje niczego przyjemnego. A stąd już tylko jeden krok do depresji. To prawdziwa ślepa uliczka. Często spotykam się ze stwierdzeniem: “Bardzo chciałbym/chciałabym przeżyć coś pięknego, ale nie chcę lub też nie potrafię się otworzyć, bo łatwo byłoby mnie wtedy zranić!” Przypomina mi to zdanie: “Umyj mnie, ale mnie nie zmocz!”

 

Bez otwarcia na ludzi nie możecie otrzymać niczego, dotyczy to również zaufania

 

Ludzie rzadko się otwierają, mimo że nie czują się z tym dobrze. Jest to jednak uczucie, z którym są już przynajmniej zaznajomieni, stąd też dość łatwo przychodzi im przypisać potem całą winę za nie swemu otoczeniu. Bo przecież – gdyby mogli być pewni, że inni ludzie ich nie zranią, mogliby się otworzyć! A ponieważ nie są w stanie nic na to poradzić, umacniają się tylko w swym przekonaniu i wysuwają zarzuty wobec innych. Z pewnością nie jest to droga, która pomoże osiągnąć komuś radość życia. Chodzi więc o strach przed tym, by nie być zranionym, gdy otworzymy się pełni zaufania. Muszę omówić tu teraz zagadnienie, które stanowi dla mnie podstawę stosunków międzyludzkich: zależność własnych odczuć od zachowania innych ludzi. Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.

Posłużę się moimi doświadczeniami, zebranymi w klinice psychosomatycznej podczas terapii grupowej pacjentów, poświęconej tematowi “zaufanie“. Wtedy też dała się zauważyć szczególna trudność tej sytuacji – z jednej strony wszyscy mocno życzyli sobie, aby ich problemy znalazły zrozumienie u innych ludzi. Z drugiej strony istniały obawy, że relacjonowanie swych osobistych problemów i związane z tym “otwarcie się” wobec innych zwiększy prawdopodobieństwo zranienia opowiadających. Często przytaczano przykład złamania “obietnicy milczenia”, zgodnie z którą nie wolno było mówić o problemach grupy poza nią, co było odbierane jako nadużycie zaufania. W jaki sposób należało więc rozwiązać cały ten problem? Istniała przecież przemożna potrzeba bycia zrozumianym przez drugich, czyli potrzeba otrzymywania czegoś!

Moje obserwacje poszły w dwóch kierunkach: To prawda, że niektórzy lubią sobie czasami poplotkować. Prawdą jest również, że złamanie obietnicy milczenia przez członków grupy jest poważnym złamaniem zasady i że nie jest to w porządku. Jeśli można byłoby dotrzeć do tej osoby, to, również w trosce o jej własne dobro, należało jej uświadomić, że takie zachowanie jest nie do przyjęcia i że nie można nadal postępować w ten sposób. Jeśli zrobimy to w odpowiedni – rzeczowy i jasny (a nie niezgrabny i agresywny) – sposób, to nie będziemy długo czekać na rezultat naszych działań. Wtedy pozostali członkowie grupy będą mieć mniejsze problemy z otwarciem się na otoczenie.

Szczerze mówiąc, bardzo trudno jest jednak znaleźć ów “przeciek”. Co wtedy? Odważyłem się więc zapytać wprost: “Jaką ponosicie stratę (która napawa Was lękiem), jeśli pan Kowalski i pani Nowak, siedząc na ławce w parku, porozmawiają sobie o Waszych małżeńskich problemach?” Słyszałem wtedy oburzone głosy: “To nie ich sprawa!” Jasne, że nic ich to nie obchodzi i złamanie obietnicy milczenia jest absolutnie nie w porządku. Ale to nie jest jeszcze odpowiedź na moje pytanie! Zapytałem ponownie: “Nawet jeśli nie jest to ich sprawa i nie jest w porządku, że o tym rozmawiają, na czym, konkretnie, polegać będzie Wasza strata?” Po dłuższej chwili najczęściej docierała do mnie następująca odpowiedź: “W zasadzie (konkretnie) na niczym”.

Skutek tej odpowiedzi przechodził najśmielsze oczekiwania. Członkowie grupy chętniej się otwierali i opowiadali o swoich zmartwieniach. W zamian otrzymywali zrozumienie, pocieszenie i nowe spostrzeżenia kolegów, a one pomagały im dotrzeć do rozwiązania swych problemów. To był taki “przedsmak zaufania”. I tu, nie będąc już dla nikogo zaskoczeniem, zadziałała zasada rezonansu.

Zastanówmy się, co się wydarzyło. Okazało się, że niestosowne zachowanie innych ludzi może mieć na nas i na nasze emocje o wiele mniejszy wpływ i mniejsze znaczenie, niż nam się początkowo wydawało. W życiu ciągle spotykamy się przecież z zachowaniem i wypowiedziami innych ludzi, które wcale nie są po naszej myśli. Taka jest rzeczywistość. Czy musimy jednak z tego powodu być wiecznie niezadowoleni i dostosowywać nasze zachowanie do takiej a nie innej sytuacji? Jeśli tak, to godzimy się równocześnie na to, żeby wszystkie te niepomyślne dla nas wydarzenia zupełnie nas zdominowały! (Dotyczy to, rzecz jasna, tylko ludzi dorosłych. Nie chcę przez to umniejszać ani kwestionować duchowej przemocy dorosłych nad dziećmi).

 

Zachowanie i słowa innych ludzi mają na Was tylko taki wpływ, na jaki sami im pozwolicie. Są to klucze, które otwierają drzwi tylko wtedy, kiedy podstawicie pasujące zamki. Jeśli ktoś podsunie Wam do nałożenia cudzy but, będziecie się dziwić (i zarzucać innym), że but Was uwiera i na Was nie pasuje. Jeśli ktoś zarzuci Wam coś niesłusznego, możecie odpowiedzieć: “To mnie nie dotyczy, nie jestem taki” – zamykając tym samym całą sprawę. (Chyba że boicie się, iż osoba, która to powiedziała, odwróci się od Was, przestanie Was rozumieć i poniesiecie stratę).

Możecie również dojść do wniosku, że ten ktoś ma rację, a przez swoją uwagę poruszył Wasze własne bolesne odczucia. Są to jednak Wasze własne emocje, za które tylko Wy jesteście odpowiedzialni. Istnieje również możliwość, że “powstaną” w Was uczucia, które od dawna już nosicie w sobie. Możecie jednak zrzucić z siebie odpowiedzialność za taki stan rzeczy, obarczając nim kogoś innego, kto np. powiedział coś, co Wam o tym przypomniało. To również Wasza własna decyzja. Jakże często obciążamy naszych bliźnich decyzjami, które tak naprawdę podejmujemy zupełnie samodzielnie!

Pojawiające się emocje mogą być dla Was również wskazówkami prowadzącymi do zrealizowania przez Was pewnych zadań, po których poczujecie się znacznie lepiej. Wtedy można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że takie a nie inne zachowanie otoczenia było dla Was nawet pewnego rodzaju pomocą!

Członkowie grupy terapeutycznej nauczyli się inaczej spoglądać na fakt, że ktoś sobie za dużo na ich temat poplotkował i że, jak to często w takich sytuacjach bywa, dodał jeszcze to i owo od siebie. Udawało się to nawet w sytuacji, gdy plotki przekraczały już pewne ramy przyzwoitości. Pamiętajmy o zasadzie podstawowej: aby coś mogło zaistnieć między jednym a drugim człowiekiem, konieczne są dwa kroki: dawanie i branie. Dopiero wtedy możemy mówić o “transakcji”. Jeśli nie zdecydujecie się, żeby wziąć, to to się po prostu nie stanie! Chyba, że ktoś będzie w stanie “wstrzyknąć” Wam z zewnątrz odpowiednie emocje.

Opowiadam Wam o tym tak szczegółowo po to, żebyście stopniowo nabierali coraz więcej odwagi i próbowali się otworzyć. Chodzi o otrzymanie zaufania. Bez otwarcia się na innych jest to bardzo trudne, a tak naprawdę – niemożliwe. Kiedy uświadomicie sobie, że nie musicie się niczego bać i że w rzeczywistości nic nie tracicie, otwierając się na drugich, nawet jeśli nie zawsze zachowują się oni fair, z pewnością będziecie czynić to częściej! Osiągniecie wtedy większą niezależność, a w końcu prawdziwą wolność. Z tym związana jest również redukcja Waszych lęków. Zastanówmy się raz jeszcze nad tym, co takiego stoi na przeszkodzie zaufaniu. Tego typu pytania w wielu wypadkach doprowadziły do zdobycia większej jasności, a także do bardzo ciekawych wniosków. Mogą znaleźć zastosowanie również w wielu innych sytuacjach, szczególnie wtedy, kiedy sami nie wiecie, dlaczego decydujecie się na zrobienie tej a niezrobienie innej rzeczy.

Zadajmy więc sobie pytanie: Dlaczego nie macie zaufania? Jeśli trudno jest Wam znaleźć na nie odpowiedź, zapytajcie inaczej: Co zyskujecie na tym, że nie macie zaufania?

No właśnie: musicie spodziewać się jakiegoś zysku bądź profitu – gdyby tak nie było, nie brakowałoby Wam przecież zaufania. Ludzie często niechętnie reagowali na te pytania i w zasadzie trudno się było temu dziwić. Ktoś zachowuje się w pewien określony sposób, sam się z tym męczy, a tu na dodatek pyta się go jeszcze, jaki ma z tego zysk! Można to uznać po prostu za bezczelność. Nie zmienię jednak mojego stanowiska w tej sprawie. Człowiek nie posiadający zaufania, narzekający na wszystko i całkowicie bezbronny (przynajmniej takie robi wrażenie) zyskuje już chociażby tyle, że drudzy okazują mu więcej uwagi. Otrzymuje więc upragnione uznanie, zgadzając się jednak (podświadomie) na to, że ciążyć mu będą te wieczne skargi i one to właśnie będą ponownym powodem do … narzekań.

Brak zaufania może mieć poza tym na przykład taki plus, że nie musimy otwierać się na drugich. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy przykłada się zbyt dużą wagę do zachowania innych i jest się w związku z tym bardziej niż zwykle narażonym na zranienie. Najpewniej i najbezpieczniej można czuć się wtedy tylko we własnym zamku o grubych murach – można sobie tam urządzić przytulne schronienie.

Nie okazując zaufania, nie będziecie również przeżywać rozczarowań. Szczególnie ważne jest to wtedy, gdy nie radzicie sobie z rozczarowaniami i traktujecie je jak prawdziwą katastrofę. Staracie się więc z góry ich unikać, lecz postępując w ten sposób unikacie również rozwiązania związanych z nimi problemów. Zachowując się w ten sposób, pozbawiacie się wszelkiej odpowiedzialności za kształtowanie własnego życia i własnych emocji (któż z nas lubi brać na siebie odpowiedzialność?). W razie czego zawsze macie pod ręką kilka zgrabnych wymówek i możliwość przesunięcia winy na kogoś innego. Jest oczywiste, że uwolnienie się od odpowiedzialności sprawi, iż Wasza sytuacja praktycznie nie ulegnie zmianie, ale tego się nie dostrzega.

Istnieje jednak jeszcze odwrotne pytanie, na które również możemy doczekać się bardzo interesujących odpowiedzi. Co możecie stracić, obdarzając kogoś zaufaniem? Czy “obdarzanie zaufaniem” jest niebezpieczne? Podczas mojej wieloletniej współpracy z ludźmi odniosłem wrażenie, że wielu z nich uważa zaufanie za coś niebezpiecznego. Tak bardzo się tego boją, że wolą iść przez życie, żywiąc nieufność i sceptycyzm. Jeśli wiecie coś na temat zasady rezonansu i wpływu myśli na zachowanie człowieka, bez trudu możecie sobie wyobrazić, jak może wyglądać życie takich osób.

To prawda, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, czy też możliwość, że inni ludzie potraktują Wasze otwarcie się na drugich bez zachowania dostatecznej ostrożności. Może się zdarzyć, że inni ludzie zareagują w nieodpowiedni sposób. A to z kolei może być bardzo bolesne. Jest to z pewnością bardzo przykre doświadczenie. Czuć się urażonym – to na pewno nie jest przyjemne uczucie, przeciwnie: może bardzo zaboleć. Ale czy jest ono niebezpieczne? A może warto przyjrzeć się bliżej mechanizmowi powstawania tych urazów, aby w przyszłości skutecznie im przeciwdziałać? Z pewnością dojdziecie wtedy do przekonania, że sami możecie zdecydować o tym, czy słowa innych Was zabolały – czy też wcale nie. A jeśli osiągniecie ten stan, poczujecie się trochę bardziej niezależni i wolni – i wyzwoleni również od lęków!

 

Bolesne doświadczenie kryje w sobie pomoc i szansę w kształtowaniu Waszego przyszłego życia. Sami widzicie, jak “niebezpieczeństwo” zaufania powoli samo rozsypuje się w kawałki. Nasuwa się wniosek: jeśli zaufacie życiu, życie zaufa Wam. To warunek rozwiązania Waszych życiowych problemów. Prawda, że ufając, często narażacie się na przykre doświadczenia. Ufacie jednak, że będziecie w stanie odpowiednio je wykorzystać w przyszłości. Zaufanie jest konstruktywną energią, którą możecie wysyłać w świat. Reakcją na to jest możliwość pozytywnych przekazów zwrotnych, skierowanych na Wasze życie. Dostrzegam różnorodne życiowe problemy. Wykorzystuję moją wrażliwość po to, aby uzyskać jasny ogląd rzeczywistości, bez patrzenia przez “różowe okulary”. Pomaga mi to widzieć rzeczy w całej ich wyrazistości.
Więcej w książce: Nie bój się jutra – Jens Baum

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,492,dlaczego-nie-potrafimy-zaufac.html

********

Zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością

Valerio Albisetti

Stwierdzenie, że to życie we dwoje daje początek zazdrości nie jest prawdziwe. Uczucie to tkwi w nas od dawna. Zazwyczaj zawierając związek małżeński, człowiek – podświadomie – jest już zazdrosny.

 

Osoba patologicznie zazdrosna szuka partnera, który jest lub stanie się okazją do prowokacji, pobudzania i zaspokajania jej zazdrości. Przebywa z tym, kto akceptuje i znosi jej chore mechanizmy lub z tym, kto je stymuluje, wywołuje.
Wszystko to dzieje się podświadomie i człowiek zazdrosny nie zdaje sobie z tego sprawy.
Oczywiście w takich parach problem nie tylko nie zostaje rozwiązany, ale właśnie po to wybiera się partnera, żeby problemu nigdy nie rozwiązać. Dzieje się tak, gdy w osobie zazdrosnej niepostrzeżenie i stale rozbudzana jest zazdrość.
Ktoś, kto celowo wzbudza w drugim człowieku zazdrość, zazwyczaj jest masochistą, osobą, która odczuwa zadowolenie lub realizuje się, gdy jest źle traktowana.
Kiedy indziej takie zachowanie bywa wynikiem głębokiej niepewności co do uczucia ze strony drugiego człowieka, braku uczucia, a zazdrość z jego strony pozwala czuć się w centrum jego uwagi, a przynajmniej uważać się za obiekt jego zainteresowań.
Inny powód popychający do wywoływania zazdrości bierze się z zaburzeń na płaszczyźnie erotycznej, często się bowiem sądzi, że gdzie nie ma zazdrości, tam nie ma i miłości.
Tendencja do bycia nieszczęśliwym jest o wiele bardziej rozpowszechniona, niż się uważa.
Z punktu widzenia strukturalnego jest ona wyrazem przewagi prawa śmierci nad prawem życia. Wiemy już, jak bardzo jest delikatny, w okresie rozwoju psychicznego, proces uczenia się dynamiki, przeplatającej obecność z nieobecnością. Jeśli nie pozostają one w równowadze, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wewnętrzna harmonia ludzkiej osobowości ulegnie załamaniu.
Z punktu widzenia psychoanalitycznego, tendencja do bycia nieszczęśliwym jest wynikiem podświadomego poczucia winy, które popycha do bezwiednego szukania sytuacji i osób przyprawiających o cierpienia.
Dogłębne badanie podświadomości prowadzi do odkrycia wydarzenia, wokół którego konstruuje się składowa osobowości, która – nie znalazłszy pomocy psychoterapeutycznej – prowadzi do szukania własnej tożsamości w cierpieniu.
Czasem zdarza się, że jedyne momenty, kiedy dziecko doświadcza obecności rodziców, to te, kiedy je biją i krzyczą na nie, czyli przysparzają mu cierpień. W ten sposób bliskość zaczyna się utożsamiać z cierpieniem, co w wieku dojrzałym może prowadzić do odnajdywania przyjemności wyłącznie w karach.

 

Więcej w książce: Zazdrość – Valerio Albisetti

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,227,zazdrosc-nie-ma-nic-wspolnego-z-miloscia.html

********

Nadwrażliwość na wiarę

Dariusz Piórkowski SJ

(fot. shutterstock.com)

Niesamowita jest wrażliwość Jezusa na wiarę. Jakby miał na nią “alergię”. Czując ją, od razu reaguje. I wcale nie chce się z tej “choroby” wyleczyć.

“Kto się mnie dotknął? (…) Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!” (Mk 5, 21-43)

 

Przypomnijmy sobie, że przed uzdrowieniem kobiety z krwotokiem Jezus spędził dzień w pogańskiej Gerazie. Wyrzucił tam legion demonów z opętanego i posłał go w świnie, po czym ludzie wyszli z miasteczka i poprosili, żeby sobie poszedł. Wcale nie przyjęli Go z radością, chociaż uczynił cud. Bo coś stracili. Zazwyczaj tłum nie chce nic stracić, a raczej zyskać. Strata wywołuje bunt. Dlatego samym tłumem Jezus za bardzo się nie zajmuje. Interesuje go spotkanie z konkretnym człowiekiem.

 

Scena z uzdrowieniem chorej kobiety i wskrzeszeniem córki Jaira stanowi całość. Z obu kobiet uchodzi życie: z tej z krwotokiem powoli, latami. Krew uważano za źródło życia. Tracisz krew, tracisz życie. Z córki Jaira – to kwestia godzin, a nawet minut, w końcu życie z niej uszło. Ale ostatecznie obie zostają ocalone od śmierci.

 

Ważne jest też to, że Jezus jest w drodze, w drodze do domu. Jezus idzie. Uzdrawia kobietę z krwotokiem w drodze, niejako przypadkiem. Spróbujmy sobie wyobrazić ten tłum, ten ścisk, kurz, napieranie, zgiełk. Może siebie w tym tłumie. Jako kto tam jestem? Widz? Czy czuję dreszczyk emocji, bo coś się dzieje? Kiedy na rynku w Krakowie ktoś zaczyna robić sztuczki, śpiewać, tańczyć, ludzie się zatrzymują, robi się tłum, który patrzy. Jak się widowisko skończy, wszyscy się rozchodzą. Widowisko do niczego nie zobowiązuje. Jest rozrywką.

 

W tym tłumie przynajmniej jedna kobieta szła z intencją, żeby zostać uzdrowioną, chciała dotknąć Jezusa, szła z wiarą. Reszta różnie. Gdyby chcieli być uzdrowieni, to przecież Jezus też by to czuł.

 

Ciekawe, że Jezus wyczuł wiarę, a nie przepychanki tłumu. Poczuł w sobie świadome i przemyślane dotknięcie przez kogoś. Niesamowita jest ta wrażliwość Jezusa na wiarę. Jakby miał na nią “alergię” . Czując ją, od razu reaguje. Cały jest na nią nastawiony. Wiara Go prowokuje, zwraca Jego uwagę. Nie tylko tutaj. Zauważmy, ta kobieta dotknęła się frędzli płaszcza, a nie wprost ciała Jezusa. Czy ktoś  wyczułby w tłumie konkretne dotknięcie ubrania z jakąś wyraźną intencją? Dla Jezusa to nie jest zwykłe dotknięcie. To nawet nie jest kontakt cielesny, tylko przez rzecz – płaszcz.

 

“Kto się mnie dotknął?” czyli “Kto z tego tłumu rzeczywiście chce być uzdrowiony?”. Ewangelista dużo miejsca poświęca reakcji uczniów. Oni reagują tak, jakby Jezus się zdenerwował, że ktoś go tyka, drażni, pcha się na Niego. Też tego nie lubimy. Uczniowie sądzili, że stąd się wzięło Jego pytanie: “Co się denerwujesz, wszędzie ścisk, to się nie dziw, że Cię ktoś dotyka”.  Jezus tłumaczy Piotrowi, że tu nie chodzi o “zwykłe” dotknięcie. Uczniowie nie rozumieją, o co Mu chodzi.

 

Jezus wyłapał tę jedną kobietę w tłumie. Przypomnijmy sobie “jednego poganina w Gerazie”, do którego popłynął Zbawiciel i wrócił. Kobieta po dotknięciu się Jezusa mogła uciec i tyle, ale mogłaby tak zrobić, gdyby nie została uzdrowiona. To zbyt wielkie wydarzenie w jej życiu, żeby się w tłumie ukryć.

 

Według Żydów, tej kobiety tam nie powinno być. Upływ krwi powodował nieczystość rytualną, a nie moralną, chociaż choroby często kojarzono z grzechem. Kobieta ta nie mogła wejść do świątyni na modlitwę. Nie chce być zdemaskowana, bo wyjdzie, że złamała prawo. Wcześniej setnik też nie chciał skalać Jezusa, więc znalazł inny sposób dojścia do Niego. Kobieta była już jednak zdesperowana, całe mienie wydała, nikt jej nie pomógł.  Nie prosi wprost Jezusa. To chyba jedyny przypadek, kiedy Jezus uzdrawia na podstawie intencji proszącego, bez żadnej rozmowy, jakby anonimowo.

 

Ta kobieta podchodzi do Jezusa tak, żeby się nie ujawniać i właśnie w ten sposób wyraża swoją wiarę, która tutaj jest męstwem. Ona robi coś, na co normalnie człowiek by się nie zdobył. To jest ciekawy element wiary: pomimo lęku, wiara daje tej kobiecie moc, aby go przekroczyć, chociaż nie ma ona pewności, że zostanie uzdrowiona, a może jeszcze zostanie obsztorcowana.

 

Z kolei uczniowie reprezentują realizm do bólu. Podobnie jak my. Zdrowy rozsądek jednak też ma swoje granice. Jezus pyta o dotknięcie w innym sensie, a uczniowie i Piotr tłumaczą wszystko zdroworozsądkowo. Córka Jaira umarła i wszyscy się śmieją, kiedy Jezus mówi, że ona śpi. Jaki sen? Śmierć to śmierć.

 

Wiara pozwala przekraczać nasze zmysłowe, codzienne doświadczenie. Z punktu widzenia niewiary Jezus zachowuje się “nieracjonalnie”, “nierealistycznie”, “naiwnie”, bo niewiara zamyka się na inną rzeczywistość, której nie wyczuwa się zmysłami. Jezus zauważył dotknięcie nie tyle zmysłami, co świadomością, a może jakimś duchowym zmysłem. Wiara spowodowała “upływ” mocy Jezusa.

 

Jair też nie liczył na wskrzeszenie, lecz na uzdrowienie. Sądził, że śmierć to już koniec wszelkich nadziei. “Zawiódł się” w swoich nadziejach.

 

Wskrzeszenie córki Jaira to decydujący moment w tej Ewangelii. Po wskrzeszeniu Jezus daje apostołom władzę nad złymi duchami i władzę leczenia chorób. I wysyła ich z dala od siebie. To inny etap ich kształtowania – nie będzie już mistrza tuż obok, ale będzie Jego moc.

 


 

Polecam książkę bpa Grzegorza Rysia – Wiara z lewej, prawej i Bożej strony

 

Wspólnota w Kościele jest nam zadana, my jej nie tworzymy, my musimy do niej dorastać.

Skoro wiara jest osobistym spotkaniem z Bogiem, to po co nam Kościół? Ten Kościół, który jest pełen takich samych grzeszników jak ja sam? Nieważne, czy jesteś w samym środku Kościoła, czy też nie znajdujesz dla siebie miejsca nawet na jego obrzeżach.

 

Dzięki tej książce spotkasz Jezusa i  dotkniesz Kościoła.

 

W tekstach biskupa Grzegorza Rysia rozpoznasz Kościół, który Cię boli, ale też Boga, który na każdy nasz ból ma lekarstwo. To nie jest hurraoptymizm, to obietnica: zrozum Chrystusa, by zrozumieć Jego Kościół. A wtedy znajdziesz w tej konkretnej wspólnocie miejsce dla siebie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1886,nadwrazliwosc-na-wiare.html

*******

Skarga do papieża na ks. Stryczka

Jacek Siepsiak SJ

Jacek Siepsiak SJ

(fot. facebook.com/jacekwiosna.stryczek)

Ks. Stryczek szokuje wielu swoimi poglądami na temat umów śmieciowych, odpowiedzialności za własne miejsce pracy, sposobów pomagania biednym, a zwłaszcza tym, jak interpretuje to, co Jezus mówi o mamonie.

 

“Wyróżniacie się, ponieważ mieliście odwagę i zaryzykowaliście, zainwestowaliście pomysły, energię i kapitał, pozwoliliście im zaowocować, powierzyliście pracownikom zadania, domagając się rezultatów i w ten sposób przyczyniliście się do tego, że stali się bardziej przedsiębiorczy i zdolni do współpracy. Oto wymiar socjalny pracy: zdolność do zaangażowania osób i powierzenia im odpowiedzialności, w sposób stymulujący przedsiębiorczość, kreatywność, zaangażowanie. To pozytywnie wpływa na przyszłe pokolenia i sprawia, że społeczeństwo zaczyna pozytywnie myśleć o tym, co będzie, bo daje mu się perspektywy i okazje, a więc nadzieję na przyszłość”.

 

Do autora tych słów skierowano skargę na ks. Stryczka za obronę ludzi przedsiębiorczych, tworzących miejsca pracy. Czy nie pomylono adresu?

 

Wczoraj “Wiosna” i ks. Stryczek w Krakowie upomnieli się o tych, którzy naprawdę mogą zapobiegać biedzie. Znaleźli się tacy, co to chcą poskarżyć się na taką “obronę” do papieża Franciszka. Może go uważają za socjalistę?

 

A on, tuż przed swoim wyjazdem do Turynu (czyli 20 czerwca), na spotkaniu z “Kawalerami Pracy” (chodzi o uhonorowanych we Włoszech przedsiębiorców) wygłosił przytoczone na początku słowa.

 

Papież nie jest lewakiem. Chodzi mu o człowieka, o jego godność. Często podkreśla związek między dostępem do pracy a nadzieją na godne życie. Ala jak widać, nie chodzi mu o rozwiązania “wzmacniające” trwanie w bierności i hołdujące zasadzie: “Czy się stoi, czy się leży… euro się należy”.

 

“Wiosna”, jak sama nazwa wskazuje, też chce dawać realną nadzieję. Właśnie z troski o biednych, a nie o ideologię.

 

Każdy ma prawo do swoich poglądów politycznych, w tym dotyczących tego, jak zapobiegać problemom społecznym, jak na nie reagować. I obyśmy nasze wybory polityczne kształtowali w oparciu o poważne przekonania ustrojowe, a nie tylko na podstawie “koloru oczu” kandydata/kandydatki. Ks. Stryczek szokuje wielu swoimi poglądami na temat umów śmieciowych, odpowiedzialności za własne miejsce pracy, sposobów pomagania biednym, a zwłaszcza tym, jak interpretuje to, co Jezus mówi o mamonie. Możemy się z nim zgadzać lub nie.

 

Podobnie jest z papieżem. Możemy się z nim zgadzać lub nie. Ale bardzo proszę, by mu nie imputować jakiejś określonej opcji politycznej lub związków z takim czy innym lobby. Od tego jest prorokiem (ma też taką funkcję wobec świata), by nieraz szokował, by dawał do myślenia, by nas “wybijał” z utartych schematów. Oczywiście to może budzić opory. I bardzo dobrze! Niech budzi opory we mnie i w Tobie! Bo to znaczy, że trafia w sedno.

 

Natomiast gdy Franciszka zaszufladkujemy, gdy wciśniemy w jakiś nurt polityczno-ideologiczny, to samych siebie pozbawiamy możliwości zakwestionowania własnych przekonań, a więc możliwości rozwoju.

 

Na szczęście papież na to nie pozwala. Każdy, kto go uczciwie słucha, wie o tym. Dlatego możemy z uwagą posłuchać także takich słów skierowanych do pracodawców podczas wspomnianej audiencji:

 

“Nauka społeczna Kościoła stale przywołuje to fundamentalne kryterium: to człowiek jest w centrum rozwoju i dopóki kobiety i mężczyźni będą bierni lub zmarginalizowani, dobro wspólne nie będzie mogło być w pełni osiągnięte”. Ale także: “Praktykowanie sprawiedliwości – jak nas mądrze nauczają teksty biblijne – nie ogranicza się tylko do powstrzymywania się od nieuczciwości i przestrzegania prawa (choć i tak to już jest wiele!), lecz idzie jeszcze dalej. Prawdziwie sprawiedliwy jest ten, kto oprócz respektowania reguł, reaguje, zgodnie z sumieniem, dla dobra wszystkich, a nie tylko własnego. Sprawiedliwy jest ten, kto bierze sobie do serca los mniej wykształconych i biedniejszych, kto nie ustaje w swoim zaangażowaniu i jest gotowy do tworzenia ciągle nowych dróg, do jakże ważnej kreatywności. Praktykowanie sprawiedliwości, w jej pełnym sensie, jest tym, czego sobie życzymy, jeśli chodzi o działalność zaangażowanych w ekonomię, a także wszystkich obywateli”.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2034,skarga-do-papieza-na-ks-stryczka.html

********

 

 

O autorze: Judyta